Jakiej armii potrzebuje Polska? – Ofensywnej! [Analiza]

Chyba każda osoba interesująca się geopolityką i polityką międzynarodową dostrzega potrzebę wzmocnienia Wojska Polskiego. Co stało się oczywiste zwłaszcza po roku 2014 i wydarzeniach na Krymie i w Doniecku. Armia, którą po 2004 roku zaczęto profesjonalizować, stawała się coraz mniej liczna. Najpierw zawieszono, a później zaniechano poboru. Likwidowano garnizony i ośrodki szkoleniowe, a także wyprzedawano aktywa, tj. koszary, magazyny czy poligony.  Od stycznia 2010 roku Wojsko Polskie stało się całkowicie zawodowe. Jednocześnie wyzwania NATO, wymagały takiego rodzaju organizacji, by Wojsko Polskie było przygotowane na misje ekspedycyjne daleko od kraju. Polscy żołnierze uczestniczyli m.in. w misjach w państwach byłej Jugosławii, Libanie, Afganistanie i Iraku.

Czołg PT-91

By zobrazować zmiany jakie zaszły w armii III RP warto podkreślić, iż w 1995 roku Wojsko Polskie liczyło sobie ponad 221 tys. żołnierzy (90 tys. zawodowych, natomiast szeregowi i podoficerowie młodsi byli żołnierzami zasadniczej służby wojskowej). Było to dwa razy więcej niż obecnie. Przy czym, każdy mężczyzna przechodził obowiązkowe szkolenie. Tak więc na wypadek wojny, zasoby ludzkie była znacznie, znacznie większe. Co istotne, w 1995 roku Polska przechodziła trudny okres związany z reformami ustrojowymi. Również pod względem gospodarczym. Współcześnie, stabilna gospodarczo Polska dysponuje zaledwie trzema dywizjami, które nie są nawet całkowicie obsadzone kadrowo. Czwarta, 18 Dywizja Zmechanizowana, jest dopiero w budowie. Brakuje dla niej tak samo ludzi jak i odpowiedniego sprzętu. Dlatego jej skład jest rekombinowany i zawiera komponenty istniejących już wcześniej jednostek. Dawną zasadniczą służbę wojskową mają zastąpić ochotnicze związki Wojsk Obrony Terytorialnej. Które na tą chwilę liczą sobie ok. 20 tys. żołnierzy.

Czy dotychczasowe reformy i proces tzw. profesjonalizacji wojska należy oceniać jednoznacznie negatywnie? Z pewnością nie. Wskazać należy, iż w czasie pokoju, utrzymywanie dużej armii nie tylko obciąża niepotrzebnie budżet państwa, ale i utrudnia jej modernizację i unowocześnianie. Gdy Związek Sowiecki się rozpadł, a Polska weszła do NATO oraz przystąpiła do Unii Europejskiej, to był najlepszy czas na redukcję, profesjonalizację i modernizację sił zbrojnych. Czy okres ten wykorzystaliśmy w pełni? Ten temat z pewnością nadaje się na odrębny artykuł.

Samobieżne działo polowe M120 RAK, na podwoziu Rosomaka

Jasnym jest natomiast, iż po 2014 roku Polska powinna przygotowywać się na wypadek konfliktu zbrojnego. Silna armia jest podstawowym gwarantem suwerenności i niepodległości. Stanowi element odstraszania potencjalnego agresora. Nic więc dziwnego, że temat obronności narodowej stał się na powrót popularny. Jednocześnie Ministerstwo Obrony Narodowej wprowadziło kolejne reformy, które krok, po kroku zmieniają profil armii. Z pokojowego. Uśpionego. W stan gotowości bojowej. Z potencjałem do rozwinięcia liczebnego lub co najmniej uzupełnienia ewentualnych strat z istniejących oraz przygotowanych do tego rezerw (WOT). Oczywiście współczesne zmiany również można oceniać różnie. Jednak zatrzymanie procesu „zwijania” oraz zainicjowanie zmian w celu rozwinięcia liczebnego Sił Zbrojnych RP jest faktem.

Ludzie interesujący się tematem od kilku lat zastanawiają się, jaką armię powinna posiadać III RP. Jakie zadania winny zostać postawione przez Wojskiem Polskim, w razie potencjalnego konfliktu? Jaki rodzaj wojny oraz który przeciwnik nam zagrażają? Od odpowiedzi na te pytania, powinno zależeć: zorganizowanie i struktura wojska, jego liczebność oraz sprzęt, założenia planów operacyjnych, a także cywilne oraz gospodarcze przygotowanie państwa oraz jego społeczeństwa.

Błędne założenia strategiczne oraz polityczne, mogą w przyszłości doprowadzić do klęski nawet najlepiej uzbrojoną oraz przygotowaną do wojny armię. Będzie ona bowiem musiała mierzyć się z wyzwaniami, na które nie będzie przygotowana. Dlatego tak istotnym dla obronności państwa, jest świadomość rodzaju zagrożeń oraz właściwy dobór przeciwdziałania tym zagrożeniom.

 

Zwiększenie potencjału obronnego – czy rzeczywiście jest nam to potrzebne?

Podstawową myślą, z jaką powinniśmy się oswoić jest to, że:

 

Siły Zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej powinny być przygotowane do działań ofensywnych. Szykowanie się do obrony, w polskiej sytuacji geostrategicznej, jest błędem. Przygotowywaniem się do przyszłej klęski.  Politycznej lub militarnej.

 

Zanim przejdę do uzasadnienia powyższej tezy, podkreślić należy kilka istotnych kwestii. Oczywistym bowiem jest, iż to agresor – napastnik, posiada początkową inicjatywę. Wybiera czas i miejsce ataku. Co za tym idzie, może latami przygotowywać się do konkretnego uderzenia. Pozwala to na etapowe przestawianie gospodarki i przemysłu państwowego. Opracowanie koncepcji walki, przygotowanie odpowiedniego rodzaju środków w odpowiedniej ilości. Agresor zazwyczaj obiera jako cel słabszych od siebie przeciwników. Przechodząc do ofensywy zbrojnej dobiera miejsce i moment w taki sposób, by uzyskać jak największe przewagi. Na wybranych przez siebie odcinkach. To z kolei powoduje, że w chwili oraz w miejscu ataku, napastnik przeważnie posiada przewagę liczebną nad obrońcą.

Z drugiej strony, obrońca nie wie kiedy może nastąpić atak. Przez co reformy i reorganizacja armii rzadko zsynchronizowane są pod przyszły konflikt. Zbyt duże inwestycje w krótkim czasie, narażają na stworzenie dużej, kosztownej armii, która za moment stanie się przestarzałą i podatną na zniszczenie (a do tego stanie się ciężarem dla budżetu państwa). Zbyt długie rozłożenie procesów zbrojeniowych w czasie, skutkować będzie nieprzygotowaniem do konfliktu. Jednocześnie obrońca jest zmuszony przewidywać potencjalne kierunku ataku. Przeważnie opcji jest w tym przypadku więcej, niż rzeczywistych miejsc uderzeń. To z kolei wymusza rozproszenie sił, z których część zapewne nie weźmie udziału w pierwszych chwilach wojny. Co w zasadzie znacznie osłabia potencjał obronny. Dlatego tak istotne jest ewentualne posiadanie głębi strategicznej. Czyli możliwości wpuszczenia wroga na własne terytorium, rozpoznania rzeczywistych kierunków ataku i skoncentrowanie obrony na wybranych frontach.

Niezwykle istotne na współczesnym polu walki jest również to, że strona będąca w ofensywie, do zniszczenia odpowiedniego rodzaju celów dobiera właściwe środki. Innymi słowy, dzięki właściwemu rozpoznaniu, agresor może poznać w jakim miejscu obrońca użyje danego środka obronnego i zniszczyć go praktycznie bez strat przy doborze odpowiedniego narzędzia. W uproszczeniu, to tak jakby przeciwnik z wyprzedzeniem widział, co pokażemy w grze: papier, kamień, nożyczki (dlatego tak istotne jest współdziałanie różnych rodzajów wojsk!). Oczywiście po pierwszych atakach, obrońca widząc potencjał strony przeciwnej, sam może ją kontrolować. Jednak do tego momentu musi zachować własny potencjał militarny i uchronić go przed zniszczeniem w pierwszych uderzeniach.

Są to wszystko kwestie oczywiste, podobnie jak to, że to obrońca ponosi większe cywilne koszty prowadzenia konfliktu (gdy działania wojenne toczą się na jego terytorium). Jednak nie można tych zagadnień pomijać.

Wyrzutnia przeciwlotnicza i przeciwrakietowa MIM-104 Patriot

Sytuacja geostrategiczna Polski

Jeśli myślimy o zagrożeniach militarnych dla obronności naszego kraju, niewątpliwie w pierwszej kolejności musimy rozważać w tym kontekście Federację Rosyjską. Pozostali nasi sąsiedzi bądź to związani są z nami sojuszem, bądź to nie posiadają wystarczającego potencjału by nas pokonać.

Należy więc zadać sobie w tej chwili pytanie, czy Rosja rzeczywiście zagraża militarnie polskiej suwerenności? Na dzień dzisiejszy, odpowiedź musi brzmieć: nie do końca. Wprawdzie Rosjanie zbudowali bąbel anty-dostępowy w graniczącym z Polską, Obwodzie Kaliningradzkim, jednak z jego terytorium Rosjanie nie są w stanie przeprowadzić ofensywy zdolnej całkowicie pobić polskie siły zbrojne. Zwłaszcza, gdy te z każdym dniem otrzymywałyby coraz więcej wsparcia od sojuszników. W chwili obecnej, obwód jest enklawą odseparowaną od właściwego terytorium rosyjskiego. Okrążoną z każdej ze strony przez państwa NATO. Na tyle małą, że stanowi stosunkowo łatwy cel do ataku. Nie pozwala jednocześnie na koncentrację dostatecznie licznych sił, a nadto, istnieje ograniczona ilość kierunków ataku w stronę polskiego terytorium. Co pozwala na skuteczną koncentrację sił obronnych i powstrzymanie ewentualnej agresji.

W konsekwencji zadać sobie należy pytanie, czy głównym zadaniem dla polskiej armii winna być obrona z kierunku Kaliningradu? Oczywistym jest, że Rosjanie nie zaryzykują ataku na Polskę, korzystając tylko i wyłącznie z terytorium obwodu. Nawet, gdyby władze z Moskwy chciałyby dokonać inwazji na dość istotne, średniej wielkości państwo NATO, musiałyby najpierw się do takiego scenariusza przygotować. Ewentualna rosyjska ofensywa wymagałaby co najmniej możliwości uderzenia z terytorium Białorusi. Dopiero Białoruś daje możliwość ewentualnego przebicia korytarza lądowego do Obwodu Kaliningradzkiego (co jest niezwykle istotne z punktu widzenia logistyki i zaopatrzenia). Jednocześnie, dzięki granicy polsko-białoruskiej, Rosjanie zyskaliby dodatkowe dwa duże kierunki do potencjalnej ofensywy na Warszawę (z Grodna i Brześcia). Na tego rodzaju ewentualność szykują się właśnie Siły Zbrojne RP.

Niewątpliwie, gdyby jutro jednostki 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej zajęłyby pozycje ofensywne wokół Grodna i Brześcia, mielibyśmy bardzo poważny problem. Potrzebowalibyśmy co najmniej jednej dywizji zabezpieczającej nas od strony Kaliningradu, dwóch kolejnych na kierunkach białoruskich oraz jednej odwodowej. Której jeszcze nie posiadamy. Należałoby przy tym tak przygotować obronę, by w sposób konwencjonalny, Rosjanie nie mogli zniszczyć naszej armii już w pierwszych dniach uderzenia. Co nawet przy pomocy z zewnątrz (wsparcie systemów anty-dostępowych oraz lotnictwa NATO) byłoby piekielnie trudne. Niewykluczone, że bylibyśmy zmuszeni planować obronę głęboko w sercu naszego kraju. Na linii Wisły. Co również byłoby bardzo niebezpieczne. Co gdyby Rosjanie weszli do Polski, dotarli pod Warszawę i zatrzymali się nie dążąc do militarnego rozstrzygnięcia? Gdyby, posiadając przewagę na polu bitwy, rozpoczęliby pokojowe rokowania na własnych warunkach?

Oczywiście dziś nie wiemy czy i kiedy takie zagrożenie się pojawi. Alaksandr Łukaszenka dość sprawnie balansuje na linie. Zachowując neutralność Białorusi i nie wpuszczając na jej terytorium stałych baz wojskowych Federacji Rosyjskiej. Wszystko jednak wskazuje na to, że Rosjanie są zdeterminowani do jak najszybszej zmiany tego stanu rzeczy. Niemniej, Siły Zbrojne RP oraz państwo polskie mają jeszcze trochę czasu by przygotować się na wyżej zarysowany scenariusz obronny. Jednocześnie Stany Zjednoczone i NATO miarowo zwiększają swoją obecność wojskową w Polsce oraz w państwach bałtyckich. Niewykluczone, że gdy przyjdzie czas, będziemy przygotowani na stawienie czoła potencjalnemu zagrożeniu.

I nie chodzi tutaj o to, by zrównoważyć siłę i potencjał Rosji na polu bitwy. Chodzi głównie o to, by stawiając armię na granicy polsko-białoruskiej Rosjanie nie mogli powiedzieć: szach-mat. W przypadku, gdyby Federacja Rosyjska miała rzeczywistą zdolność do zajęcia polskiej stolicy z łatwością  i w kilka dni, wówczas prawdopodobnie nie doszłoby do żadnej konfrontacji zbrojnej. Nasze władze zwyczajnie musiałyby się godzić na każde warunki stawiane przez decydentów z Kremla. Amerykanie z kolei byliby zmuszeni do zawarcia z Moskwą układu dotyczącego nowego podziału stref wpływów na jej warunkach.

Dlatego właśnie chodzi o to, by NATO mogło w zalążku neutralizować dane zagrożenie. By Rosjanie nie mogli forsować własnych zamierzeń pod groźbą użycia czołgów. Rywalizacja między Rosją, a Stanami Zjednoczonymi rozgrywa się na płaszczyźnie polityczno-dyplomatycznej. Ewentualna, otwarta konfrontacja militarna obu krajów groziłaby doprowadzaniem do sytuacji, w której obie strony nie mogłyby się porozumieć. Jednocześnie walka Moskwy i Waszyngtonu, stanowiłaby olbrzymią korzyść dla największego konkurenta dla tych stolic – Chińskiej Republiki Ludowej. Dlatego też w grze o pomost bałtycko-czarnomorski nie chodzi o wygranie przyszłego konfliktu zbrojnego Rosja-NATO, a o takie militarne zaszachowanie przeciwnika, by ten skapitulował jeszcze przed właściwym starciem. Liczą się potencjały, możliwości i ustawienie wojsk na szachownicy. Jeśli Rosjanie postawią Polsce i NATO szachowego mata, wówczas Moskwa może zyskać całkowitą kontrolę nad Białorusią oraz Ukrainą. Bo to te państwa są w tej chwili przedmiotem rozgrywki (a nie Polska, jak błędnie sugerują niektórzy).

Zwrócić jednocześnie należy uwagę na to, iż sam fakt nacisku i militarnej presji ze strony rosyjskiej, daje jej poważne argumenty w rozgrywce na arenie międzynarodowej. Postawienie na Białorusi systemów rakietowych z taktycznymi głowicami nuklearnymi, artylerii dalekosiężnej, przeciwlotniczych i przeciwrakietowych systemów anty-dostępowych oraz ciężkich dywizji pancernych, dawałoby olbrzymią psychologiczną przewagę nad siłami obronnymi w Polsce. Już samo to, zmuszałoby NATO do kalkulacji politycznych i rozważań o ewentualnych ustępstwach.

Zwłaszcza, iż ustawienie statycznej defensywy wręcz zachęca napastnika do użycia środków oddziałujących na znaczną odległość i stawia obrońcę w bardzo trudnej pozycji.

Sytuacja stałaby się natomiast wręcz katastrofalna, gdyby Rosjanom udało się przejąć kontrolę (polityczną, faktyczną) nad terytorium Ukrainy. Zagrożenie z ukraińskiego kierunku przez nawet dwie rosyjskie armie (20-sta i 8-ma) w sposób definitywny rozstrzygałoby o kwestii możliwości obrony Polski.

Czołg Leopard 2 A5

OBRONA = KLĘSKA

Mają sporo racji Ci, którzy wskazują, iż w ewentualnym starciu z Rosją, Polska i NATO mogłyby nie mieć szans. Napastnik miałby możliwość w pierwszej kolejności użyć do zmasowanego ataku pociski rakietowe oraz artylerię dalekiego zasięgu. Tak skutecznych w walkach na Ukrainie. Jednocześnie Rosjanie mogliby w znacznej mierze neutralizować przewagę powietrzną NATO, dzięki własnym, naziemnym systemom przeciwlotniczym. Być może jedynym sposobem na uniknięcie szybkiej i dotkliwej klęski, byłoby ukrycie własnych sił oraz pozycji obronnych w głębi kraju. I użycie ich w kontrofensywie, unikając statycznej obrony, dążąc do walki w manewrze, przy skupieniu sił i środków na wybranych kierunkach operacyjnych. Mobilność byłaby tu kluczem.

Warto przypomnieć, iż również w wojnie polsko-bolszewickiej z lat 1919-1920, Wojsko Polskie wygrało właśnie dzięki mobilności. Żołnierze wychodzący znad Wieprza nie odnieśli przecież zwycięstwa w żadnej wielkiej bitwie (ta rozgrywała się na przedpolach Warszawy). Polskie armie dokonały manewru oskrzydlającego rosyjskie wojska, odcinając przeciwnika od linii zaopatrzeniowych. Nasi żołnierze dokonali przy tym niemożliwego, pokonując dzień w dzień po 70, 80, a nawet ponad 90 kilometrów trasy. Idąc pieszo. Dźwigając broń i ekwipunek. Na froncie wschodnim zawsze wojny wygrywano manewrem.

Wniosek z dotychczasowych rozważań może być jeden. W momencie, gdy Polska armia przyjmie rachityczną strategię polegającą na obronie statycznej wybranych kierunków, przegra jeszcze przed walką. Pozycje obronne będą mogły zostać zasypane gradem rakietowo-artyleryjskim, a następnie rozbite przeważającymi liczebnie i prawdopodobnie technologicznie uderzeniami wielkich zgrupowań przeciwnika. Jeśli rozstawimy obronę przy granicy, stracimy dużą część sił i środków w pierwszych godzinach walk. Obejście pozycji obronnych będzie grozić okrążeniem i całkowitym rozbiciem naszych związków taktycznych.

Jeśli rozstawimy statyczną obronę w głębi państwa, Rosjanie będą mogli bez strat zająć niemal połowę kraju, a następnie zatrzymać się i przejść do wojny pozycyjnej posiadając przewagę w uzbrojeniu rakietowo-artyleryjskim. Straty po stronie obrońców znów byłyby ogromne, choć być może zdołalibyśmy, przy pomocy sojuszników, utrzymać stolicę i krytyczną dla obronności państwa, linię Wisły. Przy czym należałoby się liczyć z większymi stratami materialnymi i wśród ludności cywilnej (bowiem najważniejsze przeprawy przez Wisłę znajdują się w miastach).

Pozostaje jeszcze problem wymagań natury politycznej. A więc nacisków sojuszniczych na zabezpieczenie tzw. Przesmyku Suwalskiego. O ile tamtejszy teren nadaje się do obrony, o tyle w przypadku uderzenia z Białorusi, Rosjanie mogliby okrążyć zgrupowane suwalskie i je zniszczyć. O czym pisałem w tekście pt.: „Plan Kremla na zwycięstwo z USA. Dlaczego Przesmyk Suwalski stanie się nieistotny?

Samobieżny rakietowy zestaw przeciwlotniczy POPRAD

Wydaje się, że najbardziej odpowiednią strategią, byłoby przygotowanie silnych, mobilnych związków taktycznych, rozmieszczonych w głębi kraju tak, by mogły one dokonać natychmiastowego kontrataku na przeciwnika. Zanim ten zdołałby przeorganizować siły po wkroczeniu na terytorium Polski. Jednostki powinny przy tym być w ciągłym ruchu, by nie można było ich łatwo zniszczyć przy pomocy uderzeń rakietowo-artyleryjskich. Musiałyby mieć osłonę przed atakiem z powietrza (a więc mobilne systemy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe), jak również własną mobilną artylerię zdolną do prowadzenia skutecznego ognia kontrbateryjnego oraz zasypywania poruszającego się w ofensywie przeciwnika gradem pocisków. Niezwykle istotne byłoby tu rozpoznanie, dzięki któremu można by koncentrować siły na wybranych newralgicznych odcinkach i zyskiwać taktyczną przewagę na polu bitwy. Polskie wojska musiałyby dążyć do bliskich starć z przeciwnikiem, szybkich zaskakujących ofensyw lub ew. odskakiwania i zmieniania swojego położenia. Tak, by wróg nie mógł zniszczyć naszych sił na odległość. Wydaje się, że tylko taka taktyka mogłaby być skuteczna. Przy czym nie bardzo byłaby możliwa, gdyby Rosjanie mogli wejść do Polski z trzech stron (Kaliningrad, Białoruś, Ukraina). Innymi słowy, przejęcie przez władze z Kremla kontroli nad Kijowem i rozmieszczenie wojsk rosyjskich na granicy polsko-białoruskiej oznaczałoby dla nas game over. Bowiem o ile nasze 4 dywizje mogłyby się bić z jedna rosyjską armią, na jednym strategicznym kierunku, o tyle przewaga choćby dwóch armii uderzających z dwóch strategicznych kierunków, byłaby niemożliwa do zrównoważenia. O czym pisałem w wielu analizach. Wniosek?

 

POLSKA POTRZEBUJE SIŁ OFENSYWNO-EKSPEDYCYJNYCH

Po pierwsze nasze dywizje muszą być zdolne do przeprowadzenia skutecznych kontruderzeń. A więc winny radzić sobie w ofensywie. Biorąc pod uwagę strukturę rosyjskiej armii, polskie dywizje muszą być ciężkie. Bowiem powinny być gotowe do ataku na silnie opancerzonego przeciwnika (prawdopodobnie na I Gwardyjską Armię Pancerną). Jednocześnie możliwość zneutralizowania Kaliningradu (poprzez bombardowanie, ostrzał – w celu zniszczenia wrogich systemów rakietowo-artyleryjskich, lotnisk, portu etc.etc.), a może nawet jego zajęcia (silne uderzenie lądowe) to priorytet. Po drugie, zakładanie walk na swoim terytorium praktycznie stawia nas w bardzo niewygodnej i mało korzystnej sytuacji. Gdzie będzie trzeba uwzględniać naciski sojuszników kosztem własnych interesów strategicznych. Tym samym, nie wykluczone, że będzie trzeba bronić Przesmyku Suwalskiego, a więc być jednocześnie zdolnym do odparcia ataków z kierunku Grodna i Brześcia możliwie najbliżej granicy.

Przy stosownym wsparciu sił sojuszniczych NATO, nie jest to zadaniem niewykonalnym. Co jednak, jeśli Rosjanie przejmą władzę w Kijowie? Wówczas Amerykanie musieliby nas wesprzeć kilkoma ciężkimi dywizjami, których zwyczajnie nie mają. I nie chcieliby ich tu wysyłać, bowiem dla nich najważniejszy jest Daleki Wschód. Prowadzenie nowej Ziemnej Wojny z Rosjanami oraz wieloletnie utrzymywanie ogromnych sił w Polsce, oznaczałoby poważne osłabienie w kontekście rywalizacji z Chinami. Na to Waszyngton nie mógłby sobie pozwolić i zapewne zgodziłby się na warunki Moskwy. Czyli przesunięcie jej strefy wpływów do wschodniej granicy z Polską. Wyjście USA z Europy Środkowej. Stworzenie osi Berlin-Moskwa. Podział wpływów niemiecko-rosyjskich w Polsce. Szachowanie Polski swoimi armiami w Białorusi i na Ukrainie. Nieoficjalne przejęcie wpływów w państwach bałtyckich.

Innymi słowy, terytorium ukraińskie jest kluczowe dla naszej obronności, suwerenności i niezależności od Moskwy. O czym pisałem wielokrotnie. I co udowadniały nasze doświadczenia historyczne (choćby obrona Lwowa w 1920, która zatrzymała Stalina i pozwoliła przerzucić większość sił na potrzeby ofensywy znad Wieprza).

Co za tym idzie, polska armia powinna mieć zdolność nie tylko skutecznego zabezpieczenia kierunków z Kaliningradu i Białorusi, ale i siły i środki do wysłania ekspedycji za naszą wschodnią granicę. Do naszych stref buforowych. Może się tak bowiem zdarzyć, iż Mińsk (co mało prawdopodobne) lub Kijów (co już jest całkiem do przewidzenia) poproszą o konkretne, militarne wsparcie. W naszym interesie będzie zabezpieczenie wschodniej strefy buforowej. Musimy być gotowi na udzielenie pomocy i podjęcie wyzwania nie we własnych granicach, ale właśnie poza nimi. Możliwe, że ta pomoc będzie polegała na zwyczajnym, fizycznym zajęciu terenu przez wojska NATO (głównie lądowe siły Polski, może ew. Rumunii). Tak by Rosjanie nie mogli przejąć całego ukraińskiego terytorium bez wchodzenia w konflikt z NATO. Być może, musielibyśmy wysłać ekspedycję w celu bicia się z ofensywą „separatystów” (co oficjalnie dałoby możliwość Rosjanom militarnego podboju bez ryzyka wywołania wojny z całym Paktem Północnoatlantyckim). Choć istnieje również taka opcja, w której jeszcze przed konfliktem, Kijów zaprosiłby polskie siły na „manewry”. Czyli nieoficjalne zabezpieczenie wybranych odcinków potencjalnego frontu w celu odstraszenia agresji Rosjan. Jakiego byśmy scenariusza nie przewidywali, Wojsko Polskie musi mieć zdolność do wysłania na Ukrainę dość pokaźnych sił. Tak, by jednocześnie Polska nie straciła zdolności zabezpieczenia kierunków z Kaliningradu i Białorusi.

 Jeśli chcemy wreszcie wziąć udział w grze o własną przestrzeń, musimy myśleć o naszych przedpolach. I mieć możliwość podejmowania odważnych decyzji w strefach buforowych.

Podkreślenia wymaga, iż zarówno planowanie defensywy jak i ekspedycji na terytoria buforowe, wymagają od nas posiadania ciężkich, ale i wysoce mobilnych związków taktycznych. Tak więc również świetnego rozpoznania (skoro poruszamy się naprzód, trzeba wiedzieć co jest wokół) oraz mobilnych systemów anty-dostępowych, które byłyby zdolne do podążania za ruchem własnych wojsk. W celu ich ochrony oraz wsparcia.

Armatohaubica “Krab”

Wskazanie ww. potrzeb nie jest wprawdzie odkrywcze. Temat broni pancernej nie schodzi w polskiej dyskusji dot. uzbrojenia ze świecznika. Polska buduje lub rozbudowuje własne zdolności w zakresie artylerii mobilnej i pojazdów opancerzonych. Podjęto tematy obrony przed atakami z powietrza oraz kwestie związane z rozpoznaniem na polu bitwy (drony). Jakkolwiek nie oceniamy skuteczności dotychczasowego wdrażania programów: Wisła, Narew, Homar, Regina,Zefir, Gryf  i innych, widać, że priorytety są ustawione na właściwych potrzebach.

Najważniejsza jest jednak świadomość i mentalna gotowość społeczeństwa oraz elit, do myślenia dalej, niż granice naszego państwa. Do dostrzegania zagrożeń, zanim się one zmaterializują. Budowanie zdolności do reakcji jest tak samo ważne, jak dojrzałość do decydowania o jej ewentualnym podjęciu. Prowadzi to do trudnych rozważań dotyczących tego, czy lepiej jest godzić się na rozwój wypadków i przyjmować rezultaty wydarzeń w imię spokoju i pokoju, czy też interesy narodowe są warte podjęcia walki. Ale walki mądrej, rozpoczętej zanim sytuacja stanie się beznadziejna (a nie jak np. w 1939 roku). Taki dylemat miałem na myśli, piszcząc tekst: „Pokój, albo…Wojna. Polska na rozstaju dróg”.

Wyrzutnia M142 HIMARS

 

WSPÓŁCZESNY PATRIOTYZM – CZYM JEST?

Zdaję sobie sprawę, iż powyższe słowa mogą zostać odebrane przez niektórych, jako nawoływanie do „wojenki” i przelewania krwi. W imię nie swoich interesów. Często jednak osoby o takich zapatrywaniu, są jednocześnie krytykami polityki Józefa Becka, który robił wszystko, by wojna nie wybuchła. Wskazując, jak zbawiennym byłoby ewentualne uderzenie wyprzedzające Piłsudskiego w np. 1934-1935 roku. Pamiętając o historii, należy zadać sobie pytanie, czy władze z Moskwy dążą do przejęcia Białorusi i Ukrainy, jako swoich całkowicie podległych stref wpływów? A jeśli tak, to czy nie istnieje zagrożenie, że decydenci z Kremla osiągną swoje cele? Co to będzie oznaczać dla Polski? Jak powinniśmy się zachować i do czego powinniśmy być zdolni, gdy wypadki zaczną przybierać bardzo niekorzystny dla nas rozwój?

Co jest współcześnie patriotyzmem? Unikanie za wszelką cenę jakichkolwiek sytuacji spornych, by nie narażać się na konsekwencje ponoszenia strat?  Czy też podejmowanie wyzwań z ryzykiem i narażeniem życia ludzkiego? Odpowiedzi na te pytania nadejdą zapewne dopiero w przyszłości. Gdy poznamy skutki działań Putina. Jeśli ten zdecyduje się na pokojowe rozwiązania, wówczas Ci którzy myślą dziś o dozbrajaniu i podejmowaniu działań, zostaną oskarżeni jako awanturnicy, głupcy i pożyteczni idioci – marionetki w rękach Waszyngtonu. Co jeśli jednak Rosja pójdzie drogą faktów dokonanych i rozwiązań siłowych? Wówczas nienarodzone jeszcze kolejne pokolenia „Zychowiczów” będą zarzucać polskiemu społeczeństwu i decydentom: bierność, brak wyobraźni i geostrategicznego myślenia, tchórzostwo i kapitulanctwo. Bowiem może okazać się, iż zrobimy wszystko by nie „drażnić” niedźwiedzia, a łupnia dostaniemy i tak.

Jakże bliskie to rozważania do tych, z jakimi borykali się nasi przodkowie. Zwolennicy i przeciwnicy powstań. Romantycy i realiści. Wojownicy i ugodowcy. Kto z nich miał rację? I kiedy? Nasze oceny postaci historycznych często lubimy opierać o skutki podejmowanych decyzji. Tymczasem dziś sami stajemy przed trudnymi wyborami i nie wiadomo, która postawa jest tą bardziej odpowiednią.

PODSUMOWANIE

Niezależnie od tego, dla mnie jest oczywiste. Potrzebujemy silnych i przygotowanych na przyszłą wojnę (czyli również w zakresie walki elektronicznej i propagandowej) sił zbrojnych. Takich, które będą mogły reagować w naszych strefach buforowych. Nawet, gdyby okazało się to niepotrzebne lub niecelowe. Jednocześnie musimy być politycznie, gospodarczo i militarnie przygotowani na to, że Kijów poprosi nas o pomoc (na którejkolwiek z płaszczyzn). Im będziemy mieli więcej do zaoferowania, tym większe korzyści będziemy mogli uzyskać od Ukrainy. O czym pisałem w komentarzu dotyczącym tego, jak powinniśmy prowadzić naszą politykę wschodnią względem władz z Kijowa (tezy tam zawarte już się zaczynają sprawdzać!).

Niezależnie od tego, co sądzimy o Amerykanach i ich polityce zagranicznej, trzeba zdawać sobie sprawę z tego, iż w niektórych kwestiach, Polska jest dla Waszyngtonu kluczowa. Co wyjaśniałem ponad 1,5 roku temu w tekście: “Polska – kluczem do strategii USA?”

W związku z powyższym, musimy dysponować konkretnymi argumentami, by móc negocjować również ze Stanami Zjednoczonymi. Bowiem znajdujemy się w wyjątkowej luce historycznej, w której po raz pierwszy od stu lat, interesy hegemona (USA) są zbieżne z interesami Polski. W związku z czym należy tą okazję wykorzystać, a nie od niej uciekać. Tylko dzięki wsparciu i sile Waszyngtonu, Polska może w tej chwili zawalczyć o swoje wschodnie bufory. Nawet jeśli okaże się, iż będzie to niemożliwe lub z jakiś powodów niekorzystne (zbyt ryzykowne?) to powinniśmy taką zdolność posiadać. Przygotować się po to, by mieć jakiś wybór.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

P.S.

Zachęcam do zapisywania się na Newsletter, dzięki czemu będziecie otrzymywać powiadomienia o najnowszych publikacjach na blogu, vlogu, a także informacje dotyczące pisanej przeze mnie książki 🙂

Jeśli tekst się podobał, zachęcam do wsparcia w postaci udostępniania w mediach społecznościowych. Blog żyje tylko i wyłącznie z motywacji autora do pisania tekstów. Czyli od tego, jak teksty odbierane są przez Was. I ile osób je czyta 🙂

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

203 komentarze

  1. @Medicus Hell-veticus

    widzę że nie odpuściłeś sobie tego wątku, i mimo pewnych być może niepotrzebnych tekstów (jak np. o pozbywaniu się obywatelstwa) to myślę, że na tym naszym “burdeliku” jednak Ci zależy. 😉
    Powtórzę może teraz co przed świętami napisałem. Dobrze że sprowadzasz na ziemie, nawet jeśli w kilku punktach być może wyolbrzymiasz (język też mógłby być łagodniejszy), jak jesteśmy w wielkiej “d” bo pomimo tego chyba najbliżej temu opisowi jest najbliżej do rzeczywistości. A jeśli nawet nie to lepiej tak uważać, aby działać mocniej i zdecydowanie aby ten stan zmienić.

    @Georealista,

    Byłem przekonany że jesteś tak “romantycznym optymistą”, i żaden real Cię nie przekona, a tu naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyłeś jedną z ocen sytuacji. (Choć opowieść o pakistańskim kalifacie, są… nadal dla mnie wielką bujdą. 😉 )
    Ale o tym też może później.

    Na początek trochę “geografii, historii” i może “polityki”; bo wojsko jakby nie patrzyć to jedno z narzędzi, a blog jest o Geopolityce.
    Wydaje mi się, że na fali popularności “geopolityki” (która jak się spojrzy pod odpowiednim kątem, daje nam ciekawe perspektywy) przyjęto istnienie różnych bardzo nawet nie teoretycznych, a hipotetycznych konstruktów jako coś oczywistego, czy jako wręcz elementarz.
    No cóż, nie będę ukrywał że bliżej mi do poglądów dr. Lubiny czy Huntingtona (choć tu uważam, że aż taka bliskość pomiędzy cywilizacją łacińską a protestanckimi Anglosasami, i robienie z niej jednej “zachodniej” to tak raczej “na kredyt” ).

    Najważniejszy punkt.

    Georealista napisał:
    “– Polska, by PRZETRWAĆ w strefie zgniotu”

    Tylko czy teren nad Wisłą i Odrą to strefa zgniotu? A jeśli tak to co jest młotem, a co jest kowadłem?

    Rosję nad Wisłą (o niecałą bo środkową) bezpośrednio mieliśmy około 100 lat, ale to i tak tylko dlatego, że dostała prezent w postaci niecałego Ks. Warszawskiego, w wyniku ustaleń kongresu wiedeńskiego, po tym jak Napoleon wyeksploatował ziemie polskie (pod każdym względem). I, jednak bardziej pośrednio przez pół stulecia, podporządkowania Czerwonemu Imperium (choć swoją szosą trochę przerażające jest to że granice tego podporządkowania, prawie idealnie pokrywają się z zasięgiem IX-wiecznej Słowiańszczyzny w Europie, bo Anglosasi oddali Łabę, ale Grecji jakoś nie odpuścili).
    I to tyle.

    Dziwna ta “wieczna” strefa zgniotu – jak na mój gust.
    Skubano nas za to skutecznie od południa, jak i od zachodu, tak bardziej to był ruch “robaczkowy” z zachodu na wschód.

    Urealnimy to stwierdzenie tylko w jednym przypadku (co też myślę dlatego usilnie właśnie w tym celu robi).
    Jeśli połączymy – sztucznie – dwa nieprzystające obszary, które łączy tylko jedno: graniczą ze sobą (no może jeszcze to, że na obydwóch żyją narody tego samego etnosu tj. Słowianie; wymierającymi Bałtami nie bardzo jest sens zajmować się), a więc Odro-Wiśle z dorzeczem Dniepru i Dźwiny.

    Wówczas stworzymy mityczny “pomost bałtycko-czarnomorski”.

    Dlaczego mityczny? Bo to nie jest to konstrukt realny, a więc gdyby było inaczej to mielibyśmy przepływ ludzi, kultury czy może nawet cywilizacji, wymiany gospodarczej odbywający się w obu kierunkach – nie tylko w jednym – na tych ziemiach.

    “Przelećmy” w takim razie sprawę “historycznie”. Tym bardziej, że prawdopodobnie kończy się “handicap” dla mocarstw oceanów/mórz (czy dzisiaj de facto dla Anglosasów) i wszystko wraca do porządku jaki panował od tysiącleci na globie.
    Od momentu ustąpienia lądolodu Odro-Wiśle, było zawsze otwarte i związane (i tak jest do dzisiaj) najmocniej z terenami na południu. To stamtąd pojawił się neolit, to stamtąd szły scytyjskie uderzenia (choć teoretycznie powinny z obszaru dzisiejszej Ukrainy), to z południa przenikali Celtowie, a wcześniej inne prądy kulturowe (w brązie) itd itp.
    Pisząc w skrócie: jeśli na terenie Odro-Wiśla nie mieliśmy rodzimej czy typowej kultury (archeologicznej) dla tego obszaru (ale i tak mniej lub bardziej powiązanej z południem, i dość często z zachodem) a występowała szerzej, to mieliśmy taką samą zazwyczaj na południu.
    To z obszaru (ale nie tylko) Odro-Wiśla wychodziły “impulsy” na południowy wschód.
    Nic takiego nie zachodziło w odwrotnym kierunku. Tak więc mogliśmy mieć w ujściu Wisły wpływy wręcz z półwyspu i nie mam na myśli oczywistości w postaci Skandynawii, a Półwysep.. Apeniński (nawet dzisiaj w Y-DNA u Kaszubów, dość łatwo je można znaleźć), ale wpływów np. nad- czy za-dnieprzańskich się nie uświadczy. Taka jest rzeczywistość.

    W zasadzie ze wschodu raz doszło do przełamania tej tradycji. Pojawienie się Indo-Europejczków (patrząc np. na pochówki “KAK” raczej brutalne) ze swoją kulturą ceramiki sznurowej, i ew, nr 2 via tamten obszar potrafili dokazywać Mongołowie (ale bez trwałego zagrożenia dla tego terenu).

    Tyle tej “wspólnoty” na przestrzeni od jakiś 10 tys lat. Trochę mało, chyba coś tu nie gra w kwestii istnienia tego “pomostu”.

    Jak się spojrzy na teren na wschód: na południe od Prypeci i na wschód od Dniestru, to ten obszar to był to teren wyłącznie eksploatowany, przez tereny sąsiednie (Odrowiśle, Bałkany z Azją Mniejszą, Step, a nawet północ – Normanowie czy wcześniej ludy gockie). Nie potrafił się także ten obszar samodzielnie zorganizować (pomijam odrębną kwestie Krymu od starożytności). Kijów – to było nic innego, jak normańska baza wypadowa do najazdów/handlu na południu. Takie próby co prawda zaczęli przeprowadzać normańskiego pochodzenia Włodzimierz i Jarosław, ale w momencie gdy ostatecznie zakończyły się wojaże Normanów, Kijów naturalnie tracił znaczenie, i ostatecznie zaczęła krystalizować się państwowość ruska na terenie bardziej do tego predysponowanym: w dorzeczu Wołgi.
    Kijów był podupadły… już przed pojawieniem się Mongołów, dopiero po Unii Lubelskiej zaczęło to się odmieniać. W zasadzie cała część ruska poza Wołyniem, która zgłosiła akces do Królestwa Polskiego była pusta. Wszyscy pamiętają ks. Jeremiego Wiśniowieckiego jako wielkiego wojownika, ale biznesmen/gospodarz był z niego niezgorszy. “W 1640 roku w jego majątkach było łącznie 7603 domów, a pięć lat później – 38 000” (czyli jakieś ćwierć miliona ludzi – ok takim tabunem ludzi zarządzał przed Chmielnickim). W pięć lat zwiększyć populacje o 500%? To nie przyrost naturalny. Jej głównym dostarczycielem była Korona, Wołoszczyzna oraz pewnie Moskwa.

    Inna para kaloszy to Ruś halicko-włodzimierska, zbudowana na terenach naddniestrzańskich, i lędziańsko-mazowieckich. Nie da się jej inaczej traktować, jako wschodniej wersji państwa piastowskiego (bez tej dynastii, ale to samo dotyczyło przecież Pomorza), a związane te ziemie były bardziej z Odro-Wiślem, i ostatecznie po wymarciu ichniejszych Rurykowiczów, naturalnie została ta ziemia scalona z Królestwem Polskim, choć Litwini wtrącili się i niestety utrzymali na 2 stulecia Wołyń.
    Tereny natomiast na północ od Prypeci i na wschód od Niemna, w zasadzie przez te tysiąclecia najmocniej były związane kulturowo, jak i istniał przepływ ludzi w dwóch kierunkach przede wszystkim z dorzeczem Wołgi, choć i od południa pewien przepływ się pojawiał – bardziej w kategoriach dyfuzji.

    I tak mogłoby sobie to trwać – tj. państwo zbudowane w Odrowiślu, scalałoby ten jednolity obszar etniczno-kulturowy, wychodząc poza niego mniej lub bardziej udanie w kierunku południowym i zachodnim, nie bardziej interesując się Kijowem niż Jassami, nie pisząc o Moskwie – gdyby nie przypadek i nieszczęście – a nie konieczność “geopolityczna”, czyli wprowadzenie wywodzącej się ze wschodu dynastii na tron w Krakowie.

    Historia tego tworu jest znana. Tego co zbudował Kazimierz Wielki, starczyło na 4 stulecia. czy raczej na 3, bo ostatnie stulecie to było tylko dogorywanie. Polegało to na obronie i łożeniu na to (choć niewielka grupka intensywnie się “pasła” na tym obszarze, wykolejając i osłabiając rdzeń), co mały nadbałtycki lud, korzystając z bajecznej koniunktury, po najazdach mongolski zdobył.
    Zapominając jednocześnie o swoich etnicznych ziemiach (ta obca dynastia interesowała się wschodem, ew. zainteresowana była obsadzaniem tronów ważnych z punktu widzenia Odro-Wiśla, ale nie w jego interesie, a w swoim własnym), jak i nie wykorzystując możliwości zbudowania mocarstwa (co muszę przyznać – bo takowe perspektywy istniały).

    Teraz mamy w zasadzie to samo. Jeszcze nie podnieśliśmy się po komunie (poziom ubóstwa znowu rośnie), a już zaczynamy dokładać do wschodniego bałaganu; nie dbamy o własny interes – a o cudzy, i jednocześnie różne bogate męty ze wschodu, próbują coraz intensywnej mieszać u nas (np. OLT Express).
    Popatrzmy na pozycje Budapesztu, i zróbmy to samo w przypadku Warszawy. Ten pierwszy ma większy wpływ na otoczenie, niż wydawałoby się 4-krotnie lepiej predysponowana do tego Polska.

    Tak więc owszem, jeśli uznamy że istnieje w realu konstrukt “pomost bałtycko-czarnomorski”, a raczej dawna wspólnota polityczna (powstała w wyniku splotu okoliczności, a nie naturalnego ciągu zdarzeń wynikłych np. z geografii) czyli przebrzmiałe Królestwo Polskie, scalone mniej lub bardziej ze zdobyczami Wilna, to owszem Odrowiśle i dorzecze Dźwiny i Dniepru, jako “JEDNOŚĆ” (i tylko w tym kontekście) tą strefą zgniotu jest.

    Jeśli natomiast potraktujemy ten obszar, jak przez dominującą (bo tysiąclecia) większość czasu było w realu, a więc odrębnie, to Odrowiśle ma własne zagrożenia (zachód), jak i własny kierunek szukania rozwoju i wzmacniania się (południe), oraz eksploatacji (wschód).

    Szwedzi jakoś nie roją sobie o Finlandii, o uniach (co należy czytać = dokładaniu do tego państwa), pomimo tego że Finlandia, to całkiem niezły analog dla Ukrainy i Białorusi, w stosunkach z Rosją. Inna rzecz że to państwo, jest akurat normalnym państwem w przeciwieństwie do państwa, którym mniej lub bardziej udolnie próbuje zarządzać Kijów, czy aktualna mafia okupująca to miasto.
    Żaden też z fantastów (np. dzisiejsi rządzący) rojących sobie o jakiś bliskich związkach, nie chce popatrzeć na to, co się stało w Jugosławii (tam nawet język, poza Słoweńcami i Macedończykami mają wspólny), a wcześniej na Austro-Węgry i że pomiędzy wiekiem XVI a wiekiem XXI wydarzyło się kilka rzeczy. I pomimo tego, że może trudno uznać iż Ukraińcy czy Białorusini są w pełni ukształtowanymi narodami, to raczej na pewno można stwierdzić, że Polakami być nie chcą.

    Co ma większy wpływ na rzeczywistość polityczną? Mapa czy kultura/cywilizacja?
    (Prawosławie w Kijowie to raczej nie przypadek).

    Po tym przydługim (ale jednocześnie płytkim) wywodzie, pozwolę sobie stwierdzić że TERYTORIUM POLSKIE, nie stanowi strefy zgniotu. Także nie stanowi żadnej jedności z terytoriami położonymi na wschód od niego.

    Na kierunku wschodnim powinniśmy być zainteresowani terytorium po wymarłym ludzie jakim byli Prusowie, Grodno + dorzecze Wisły (Brześć, Lwów; zabawne jest to, że pomimo utraty przedpola Bramy Morawskiej, procentowo posiadamy więcej dorzecza Odry niż Wisły) Wołyniem i górnym biegiem Dniestru – a więc dawnym obszarem lędziańskim (czy późniejszym ks. halicko-włodzimierskim). To terytorium powinno być naszą wyłączną strefą wpływu, każdy który chciałby tam wejść, powinien zostać każdym możliwym sposobem (etycznym lub nie) wyeksmitowany (z O.Kalingradzkim byłoby/jest trudno, ale coś grzebać trzeba).
    Dalej na wschodzie oczywiście powinniśmy być zainteresowani, istnieniem tam jakiś odrębnych państwowości od Moskwy, a czy ich będą 2 czy np. 3 w przypadku Rusi, to już bez znaczenia.
    W żadnym też wypadku nie powinniśmy łożyć w tamten obszar, a jedynie go eksploatować, samemu się wzmacniając.

    Natomiast nasza przyszłość i los tradycyjnie rozgrywa się na zachodzie, i o tym trzeba nieustannie pamiętać. Jest pewien jeden plus obecnych czasów: chyba nigdy nie mieliśmy tak dobrego stosunku: Niemiec vs Polak , zazwyczaj było to 4:1, obecnie jest 2:1 (no chyba że wliczymy Holendrów, Austriaków – to wtedy już tak fajnie nie jest). Tym bardziej że “La dolce vita” zaczyna się kończyć.

    Więc skąd ten cały odmieniany przez wszelkie przypadki: “Pomost bałtycko-czarnomorski”?
    (Z wybrzeża Bałtyku też jest bliżej nad Adriatyk, nie nad M.Czarne).
    Jest to sprytne wpychanie nas – przy wykorzystywaniu naszych resentymentów – w koleiny absurdalnych działań, w imię cudzych interesów. Bo skoro przyjmujemy że ten hipotetyczny konstrukt istnieje, to z powodu takiej perspektywy jesteśmy zmuszeni do pewnych działań, nawet sprzecznych z interesami ludzi zamieszkujących Odro-Wiśle (czyli Polaków). I wystarczy że na odpowiedni klawisz naciśnie Waszyngton lub Moskwa (ew. Berlin), i my już tańczymy w rytm ich melodii.

    Ten obszar (mityczny “pomost”) składa się z trzech a raczej czterech odrębnych części. Terytorium na północ od Prypeci z dorzeczem Dźwiny, obecnie z trzema ośrodkami politycznymi. Naddnieprze (Kijów) i strefa stepu nadczarnomorskiego (z mniej lub bardziej powiązanymi przyległościami, jak Mołdawia), i twardy historyczny (również prahistoryczny) byt w postaci Odro-Wiśla, dzisiaj to Polska.

    Nas oczywiście powinien wyłącznie obchodzić interes i dobro tego ostatniego.
    Dlatego też powinno pisać się o terenach na wschód od Polski używając określenia raczej Ruś (można tam wepchnąć Rygę czy Wilno, nie widzę przeszkód – jeśli chce się mówić o obszarze dorzeczy Dźwiny i Dniepru, a nie o konkretnym państwie). A o Polsce hmm… Polska, i tak samo tyczy się to terminu bardzo nadużywanego Rzeczpospolita (jakby w kontekście chodziło o coś innego niż dzisiaj, np. wielonarodowego itd) – czyli mówi, piszemy i myślimy o Polsce i jej interesach. Terminem geograficznym jest natomiast Nizina Wschodnioeuropejska, a nie żaden pomost, na który składa się kawałek lądu, pomiędzy arbitralnie wybranymi morzami.

    W tym momencie, jesteśmy tak jakby to ująć w “stanie naturalnym”. Związani/powiązani z południem i zachodem, i być może uda nam się zebrać siły, aby wydajnie eksploatować wschód, bez podmywania i zagrażania własnemu krajowi.
    Popatrzmy na twarde zagadnienie jaką jest wymiana gospodarcza (dane GUS za rok 2018).

    Polski eksport (nadwyżka nad importem ew. debet) pierwsza 25-tka.

    nr 1. Niemcy 268,381 mld zł, 28,21% (+49,438 mld zł)
    2. Czechy 60,652 mld zł, 6,38% (+27,230 mld zł)
    3. Wielka Brytania 59,348 mld zł, 6,24% (+35,647 mld zł)
    4. Francja 53,096 mld zł, 5,58% (+17,480 mld zł)
    5. Włochy 43,840 mld zł, 4,61% (-6,008 mld zł)
    6. Holandia 42,973 mld zł, 4,52% (+7,741 mld zł)
    7. Rosja 28,797 mld zł, 3,03% (-40,494 mld zł sic!!)
    8. Szwecja 26,504 mld zł, 2,79% (+8,838 mld zł)
    9. Hiszpania 24,301 mld zł, 2,55% (+2,482 mld zł)
    10. Belgia 22,332 mld zł, 2,35% (-1,811 mld zł)
    11. USA 26,158 mld zł, 2,75% (-1,403 mld zł)
    12. Węgry 25,356 mld zł, 2,67% (+9,632 mld zł)
    13. Słowacja 24,643 mld zł, 2,59% (+7,135 mld zł)
    14. Rumunia 19,352 mld zł, 2,03% (+10,543 mld zł)
    15. Austria 18,949 mld zł, 1,99% (+2,394 mld zł)
    16. Ukraina 18,951 mld zł, 1,99% (+8,078 mld zł)
    17. Dania 16,627 mld zł, 1,75% (+5,843 mld zł)
    18. Litwa 14,300 mld zł, 1,50% (+6,318 mld zł)
    19. Norwegia 11,053 mld zł, 1,16% (+0,337 mld zł)
    20. Turcja 10,697 mld zł, 1,12% (-5,554 mld zł)
    21. Chiny 9,015 mld zł, 0,95% (-103,668 mld zł sic!!!!!)
    22. Szwajcaria 8,354 mld zł, 0,88% (+1,187 mld zł)
    23. Finlandia 8,083 mld zł, 0,85% (+0,775 mld zł)
    24. Białoruś 6,134 mld zł, 0,64% (+0,948 mld zł)
    25. Łotwa 5,974 mld zł, 0,63% (+3,719 mld zł)

    Wyszehrad 110,651 mld zł 11,64% (+43,997 mld zł)
    Ukraina+Białoruś 25,085 mld zł 2,63% (+9,026 mld zł)

    I teraz sobie porównajmy.
    Niemcy 83 mln ludzi
    Wyszehrad 10,6+9,8+5,4=> 25,8 mln ludzi
    Ukraina+Białoruś 41,9+9,4=> 50,3 mln ludzi

    Co daje w eksporcie:
    3233,5 zł na jednego Niemca (raczej obywatela Niemiec 😉 ), w nadwyżce to 595,5 zł/Niemca
    4288,8 zł na “Wyszehradczyka”, w nadwyżce to 1705,3 zł/”Wyszehradczyka”
    498,7 zł na Rusina, w nadwyżce to 179,4 zł/Rusina
    i dorzućmy Litwina (2,8 mln): 5107,1 zł, w nadwyżce 2256,4 zł/Litwina
    Oraz “samodzielnie” Czecha (10,6 mln): 5721,9 zł, w nadwyżce 2568,9/Czecha

    I porównajmy to: Polska (38,4 mln) i import z Chin ( 112,683 mld zł)
    2943,5 zł na Polaka, co daje Chinom nadwyżkę 2669,7 zł z Polaka

    Jeśli przyjmiemy że Chiny nas “łupią” dzięki takiej nierównomiernej wymianie, to prawie podobną (idealną) sytuacje mamy z Litwą, i przynajmniej taką jak nie lepszą powinniśmy mieć z Rusią. (i m.in. do tego potrzebujemy armii z prawdziwego zdarzenia, bo to się przełoży na żywą gotówkę – w sensie Kijów będzie się oglądał na nas, a nie na Berlin od nas chcąc tylko darmowej pomocy za nic).
    Zamiast tego intensywnie “tuczymy się” na prawie dwukrotnie mniej licznym południu.

    Nawet jak pominiemy te kwestie (zysków/nadwyżki) to trochę coś tu nie gra, że 50,3 mln Rusinów odbiera od nas kwotowo eksport, równy właściwie temu jaki odbiera od nas 5,4 mln Słowaków. Rozumiem, Unia te “sprawy” – ale mimo wszystko jak na “trwałe/wieczne związki” na “pomoście bałtycko-czarnomorskim”, sąsiedztwo itd to chyba trochę żałosne?
    Myślę że szlaban na południu tylko ze Słowacją i jego skutki byłyby prawdopodobnie bardziej problematyczne, długofalowe, niż z “Rusią”.

    Może warto przypomnieć też Ukraina to była najbogatsza część Sojuza (na bananlandy typu Estonia, raczej nie warto zwracać uwagi, nawet jeśli były bogatsze).

    Bogatsza niż Polska (także na głowę), gdzie jest dzisiaj?
    Skala rozkradzenia (co nadal postępuje) Ukrainy nawet w stosunku do Rosji, jest szokująca.

    5 państw z którymi mamy największy deficyt.
    Co tu dużo pisać – Azja wysysa z nas pieniądze (i tak jakby zaczęła iść w tym kierunku Ameryka Płd >10 mld zł, co będzie się pogłębiać jeśli UE przepchnie plan w kwestii “przepchnięcia rolnictwa” do niej).

    1. Chiny – 103,668 mld zł
    2. Rosja – 40,494 mld zł
    3. Korea Południowa – 15,385 mld zł
    4. Japonia – 12,989 mld zł
    5. Wietnam – 9,481 mld zł

    Może trzeba wyciągać wnioski z takich danych, jak temu zaradzać, a nie koncentrować się/interesować się wyłącznie Bramą Smoleńską czy stepach nad Donem?
    Takie czasem można odnieść wrażenie, jeśli chodzi o zainteresowania polityki polskiej.
    Czy my wiemy czym żyją Czechy czy Węgrzy (no mają swojego Orbana – ale co więcej)?

  2. @Medicus Hell-veticus

    “Nie zdziwie sie jak zaraz sie dowiem ze Chinczycy, ktorzy swoja cywilizacje budowali tysiace lat nie wiedzieli jeszcze ze nagle nie moga istniec bez tego grajdolka”

    To być może trochę nie tak.;) Z ich perspektywy, a może raczej pokoleń biurokracji zarządzącej Chinami od tysiącleci, upłynęło za mało czasu, czy można ocenić że Polska to imperium (w zasadzie piszę bez ironii) które się zwija (zwinęło), czy może jest w fazie kryzysu od kilkuset lat, a w który wpadło zanim w pełni się rozwinęło, i czy ma szanse z niego wyjść. Czy to też zwykła efemeryda jakich było mnóstwo na Płw Europejskim (bo tym de facto jest Europa, to nie jest samodzielny kontynent). Będą tę wiedzę posiadać dopiero za kilkaset lat.;) Oni to nieprzemijalne państwo Środka, natomiast peryferie są zmienne.

    A dziś to dziś. I jesteśmy w takim miejscu – że warto mieć tutaj swoje aktywa (niesamodzielne w stosunku do “nas” tj Chińczyków, ale jeśli to nie przejdzie to i tak lepiej mieć tutaj coś samodzielnego w stosunku do UE i Rosji – aby się nie spięły razem. Amerykanie myślą zasadniczo tak samo, ale raczej zrobią wszystko (czyli obecnie nie muszą wiele), aby nie dopuścić do samodzielności – tym bardziej że uważają, iż koszty są tutaj dla nich pomijalne, a oni to mocarstwo i maluczcy muszą się ich słuchać. Także Georealista ma tu racje – jest pole do rozgrywki, a nie szafot. Tylko po naszej stronie nie ma graczy.)

    Wracam do głównego wątku.
    Zarysowujesz w czarnych barwach sytuacje Polski. I niestety o ile coś można popolemizować w szczegółach, to ogólnie raczej tak to wygląda. Otoczka wojska, czyli państwo – “padlina” choć w dużo mmniejszym stanie rozkładu niż na wschodzie, samo wojsko niestety też, bo to w dużej mierze to nie armia, tylko w zasadzie dostarczyciel etatów dla dość licznej grupy zawodowej.
    (Kwiat oficerów naszej dzielnej armii potrafi wyglądać np tak:
    https://pbs.twimg.com/media/D5okUaCW0AAzpQz?format=jpg&name=medium
    https://pbs.twimg.com/media/D5v7ObsXsAEPjP7?format=jpg&name=medium

    To wojsko czy zakład pracy chronionej?

    Może podpułkownikowi trzeba będzie zaniedługo zafundować taki wynalazek, i wprowadzić to jako niezbędne wyposażenie armii XXI w?
    https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_a8vrNkMnXpn3xZaTyWWNsHGJzaESXx1y.jpg
    Swoją szosą, dość typowy widok na Wyspach. 😐 )

    Wziąłbym tu jednak pod uwagę, że takie państewka jak Kosowo, Bośnia, Mołdawia czy Ukraina są utrzymywane przy życiu, mimo iż sąsiedzi chcieliby i mają środki, aby uporządkować te zagadnienia. Niestety w grę wchodzą cudze interesy możniejszych, i istnieje konieczność liczenia się z nimi. Więc to nie jest takie proste – że komuś w Berlinie czy Moskwie wyroił się pomysł (pomimo tego iż ma takie możliwości), że “Czecią i pół RP” wymazujemy z mamy – i to ot tak przeprowadzamy.

    Popatrzmy na zachód na taką Belgię. Ci to mają przerąbane – pół terytorium jest francuskie, pół niderlandzkie, a głową tego dziwnego państwa są jedyni Belgowie jakich ten kraj posiada, tj. rodzina królewska, ale z jakieś przyczyny rozpaść się nie mogą, choćby było to sensowniejsze, odbyłoby sie to pokojowo itd.

    Jednak popełniłeś post (30 grudnia, 2019 o 10:07 pm) 🙂 , gdzie próbujesz zaradzić czy ściślej rzucasz pomysłami, jak z tej z tej nieciekawej sytuacji zacząć się wygrzebywać. (Gospodarka, satelity itd.)
    Niestety – oczywiście – słusznie zakładasz, że to nierealne (przynajmniej w wyobrażalnej perpektywie).

    Z tymi punktami bym popolemizował:
    “Pozwolic oligarchom od cappo di tutti cappi Wladimira Wladimirowicza robic w PL pieniadze, tak aby w interesie FR byla ochrona tejze infrastruktury a nie atak na nia.” i “Rozwoj malych jednostek….”

    Bo jednak nie jesteśmy Szwajcarią.
    W punkcie pierwszym – wręcz przeciwnie. Trzeba to tępić od razu (tak jak – chyba – na razie to się udawało). Taka męta/-y może wpaść na pomysł, aby uniezależnić się od bossa z Moskwy, i żeby mieć jakiekolwiek szanse aby to przeprowadzić, to musi dobrać się do zasobów PL. A nawet jeśli nie, to w takiej Szwajcarii będzie siedział cicho, kontentował się urokami gór czy dziwkami. W Polsce wpadnie na pomysł, aby łupić kraj jak to robią mu podobni na Ukrainie czy nad Wołgą. Uczmy się chociaż trochę na swoich błędach :/ , mieliśmy już analogi w postaci Radziwiłłów, Paców czy Sapieh w historii.

    Co do małych jednostek – ponownie – Szwajcarią nie jesteśmy, że dobrze ulokowana kompania zatrzyma jeśli nie brygadę to batalion.

    Z resztą w zasadzie zupełnie zgadzam się, i sam sobie pozwolę na może trochę szerszy plan “reformy” tyczący się tylko samej armii, oczywiście zdając sobie sprawę, że to są opowieści z mchu i paproci. Nie dlatego że plan jest nierealny finansowo, a dlatego że naruszyłoby to tyle interesów począwszy od “trepów”, a skończywszy na interesach patronów obecnych władz. Myślę że tak mniej/więcej należałoby wykorzystać czas, póki NATO – przynajmniej w obecnej formie – istnieje.

    Marynarka.
    No cóż najchętniej zlikwidowałbym ją, jako osobny rodzaj wojsk i podporządkowałbym ją pomorskiej 12 Dywizji, jednak trochę tego wybrzeża mamy i pływać coś też musi, więc niech się zwą marynarką.

    Tak czy inaczej.
    Kasacja jednej flotylli, w tym pełne zaoranie dywizjonów: okrętów podwodnych, okrętów bojowych, 12 dywizjonu trałowców.
    Być może byłby sens, aby zafundować sobie 2 nowe patrolowce (a nie nieuzbrojone korwety czy fregaty), na których będą mogły parkować śmigłowce.
    Holenderski typ Holland wydaje się odpowiedni – ale po ogarnięciu innych potrzeb, jeśli byłyby środki.
    Dalsze wprowadzanie Kormoranów II (chyba tego ze 6 sztuk potrzebujemy). I przyszłościowo (poza wymianą okr. hydrograficznych, ratowniczych itd. co jest w planach, choć na cholerę produkują tyle holowników?) trzeba pomyśleć nad stawiaczami min, aby wymienić nasze (de facto desantowce) Lubliny.

    Żadne korwety, kutry rakietowe, okręty podwodne czy fregaty, do niczego nam nie są potrzebne – chyba że chcemy wydać na coś forsę, co albo nam zatopią w parę godzin, albo będzie to pływało aby chronić np. Wyspy Brytyjskie, ewentualnie bujało się po Pacyfiku bo tak sobie Waszyngton zażyczy (tu już mowa o fregatach – a każda w cokolwiek uzbrojona zaczyna się od miliarda złotych).

    Stan na 2020 w ORP: “Ślązak, Kormoran, Kaszub, Zbyszko, Maćko, Bałtyk, Lublin, Gniezno, Kraków, Poznań, Toruń, Kontradmirał Xawery Czernicki, Mamry, Wigry, Śniardwy, Wdzydze, Heweliusz, Arctowski, Nawigator, Hydrograf”.
    Reszta na żyletki. I włączyłbym do marynarki Formoze (co tutaj już było suponowane).
    Tak więc ostra rzeźnia w etatach, strukturach itp.
    Możliwe, że uzyskane oszczędności pozwoliłyby wymienić wszystko co potrzebne z XX wieku (czyli poza Kormoranem i Ślązakiem), do maksymalnie 8 lat.
    (Ruszyłoby się też coś dzięki temu w stoczniach.)

    Lotnictwo.

    Kasacja baz Malbork i Mińsk (wraz z MiGami-29) – istnieją tylko dla etatów i emerytur. Piloci ci nie przesiądą się na inne samoloty (obecnie przecież dla F-16 jest ich brak) bojowo się tego użyć nie będzie dało. Póki to latało – faktycznie można to było wysyłać na Baltic Air Policing (gdy nasze F-16 były zdaje się dość intensywnie wykorzystywane na BW) ale ponieważ nic się z tym nie da zrobić, bo remont w Rosji nie wchodzi w grę, to szkoda ryzykować życiem pilotów.

    Kasacja Su-22 ale: bazę w Świdwinie pozostawiłbym (i może od razu przebazowałbym eskadre F-16?), a także rozważył opcje przerobienia Su-22 na drony (“pociski skrzydlate”) jednorazowego i “dalekiego” zasięgu (jeśli to możliwe).
    Remont/upgrade naszych F-16 (i dokupienie brakujących tych 2 czy 3 sztuk) włącznie z “podpięciem” nowego oprogramowania, abyśmy mogli strzelać europejskimi odpowiednikami uzbrojenia.
    Wypożyczenie(?) a później zakup na początek przynajmniej 2 eskadr EF2000 – lotnictwo musimy zdywersyfikować.
    Nie możemy być aż tak uzależnieni od wuja Sama.
    “Tranche 4” jest już, zdaje się w pełni wielozadaniowy.
    Oraz cysterny i “AEW&C”.

    I osobna kwestia bo tycząca się wszystkich trzech rodzajów wojsk.

    Śmigłowce.
    Potrzebujemy bodajże 8 ZOP i 6 SAR na już, dla morza.
    Niestety geniusze wsadzili nas na minę w postaci AW101 za 1,65 mld zł za 4 sztuki.
    Pomijając dziwaczną konfiguracje, brak wystarczającej ich liczby – to koszty utrzymania mikroflot to jakiś kosmos (a AW101 to chyba jeden z najdroższych modeli pod tym względem), do tego kwestia np. w dostępności części – Duńczycy mieli ciekawe przejścia w tej materii – paranoja po prostu. Trzeba się tego pozbyć – jeśli się nie da, przerobić to na luksusowe fury dla Vipów (a 1,65 mld zł zwrócić do MONu, zresztą to powinno dotyczyć forsy za całą “zaleszczycką” flotę powietrzną).
    Nawet Francuzi nie są w stanie (pomimo tego iż to producent) ogarnąć tego burdelu w śmigłowcach u siebie, i jednych za strategicznych planów o najwyższym priorytecie dla swojej armii, uznali wprowadzenie średniego wielozadaniowego H160, co pozwoli pozbyć się przynajmniej 4 innych modeli.

    Nie rozpisując się.
    Idziemy do Airbusa bo potrzebujemy: NH90 (+40 sztuk większość jeśli nie wszystkie w szwedzkiej odmianie; marynarka, transport (szwedzka odmiana) – za Mi-8/17 i wprowadzane Bieda Hawki S70i – te przekazać Policji), H160 (+50 sztuk) za Sokoły (dajemy sobie spokój z tym modelem, tym bardziej że bardzo “inteligentnie oddaliśmy” ten model Włochom, i poprzez to dym… nas jak chcą), EC145 (+50 sztuk) za czajniki (Mi-2) i SW-4. Program na lata – ale niezbędny.
    Trzeba jasno przekazać LM że “Bieda Hawkami” nie jesteśmy zainteresowani. Tym bardziej że i u nich prawdziwe UH-60 Black Hawk, jak i pozostałe z tej rodziny, to za chwilę są schodzące modele. Więc mogą nam Mielec “oddać”, bo biznesu dużego tu nie będzie, i tam umieścimy sobie “joint venture” z Airbusem.
    Gdyby było parcie na zastąpienie Mi-24 innym “uderzeniowcem”, to spróbowałbym pójść właśnie drogą tego śmigłowca. Tj skoro było: Mi-8 => Mi-24, to można spróbować NH90 => “X00” (nie umiem ocenić sensowności tego pomysłu, do tego cena mogłaby być kosmiczna)
    W żadne Apache, Tigery czy Vipery (aka Kruki) – nie pchałbym się. Wystarczą odpowiednie “analogi” w postaci tak kiedyś próbowanych dozbrajanych Sokołów, czyli przyszłe nowe H160.

    Ląd.
    W przeciwieństwie do ostatniego bujania w obłokach (3% PKB, 5 Dywizji), chyba organizacyjnie poszedłbym w to co mają obecnie Niemcy: 3 dywizje. 2 ogólnowojskowe i “specjalną/szybkiego reagowania” – z tym że tu bardziej ta dywizja to raczej nie byłby związek taktyczny, tylko czapa organizacyjno-logistyczna, dla nadal składowych samodzielnych sił.

    Kasacja dwóch (mniej lub bardziej) papierowych dywizji: 16 i 18.
    9 BKp przeformowana w BZmech, podporządkowana 12 DZ (która stałaby się 4-brygadową) i przesunieta do Orzysza. 2 BZmechu przeformowana w BKp.

    ODBUDOWA 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej (3 brygady, Leo2A5 wracają do siebie, 17BZmech przestaje być “zmotem”).
    Postawienie papierowych brygad/batalionów w nich na nogi w tych dwóch dywizjach.

    I budowa, a raczej organizacja dywizji “szybkiego reagowania” (4 “samodzielne brygady”) z:
    21.Brygady Strzelców Podhalańskich (przezbrojona w Rosomaki z 17BZmotu), z Sił Specjalnych, 25BKP i 6BPD. Do zarządzanie jej dorzuciłbym lotnictwo “lądowe”.

    Likwidacja WOTu, iluś orkiestr wojskowych itd. i być może 14 pułku z Suwałk.
    Pozostałe pułki szczególnie saperów, inżynieryjny i rozpoznawcze – priorytetowe postawienie ich “na nogi” w postaci sprzętu (gotówka wygospodarowana dzięki wspomnianej likwidacji WOTu itd).
    Emerytury to problem ZUSu.

    Do koszar (jak i do baz lotniczych oraz marynarki) wchodzą AUDYTORZY wraz z odpowiednio przygotowanymi grupami prokuratorskimi.
    (Ciekawe jak długo taki człowiek, pobyłby w naszym pięknym kraju ministrem MONu, gdyby zgłosił taką propozycje? ;/)

    Co na żyletki to do huty/muzeum/kolekcjonerów, co ew. da się wykorzystać, to na “moby”/eksport/”na początek” dla przyszłego poboru.
    Oczywiście trzeba mieć plan przezbrojenia, docelowych struktur za powiedzmy około lat 8, przywrócenia poboru (co pozwoli na sformowanie 2, i może w baaardzo dalszej przyszłości 3 kolejnych dywizji ogólnowojskowych. Tak zwrócę przy okazji uwagę, że obecnie Turcy wydają na swój MON dość zbliżoną kwotę).

    Co do zawodowców w tym oficerów: 3-letnie kontrakty (nie awansujesz, nie podpisujesz następnego, oblewasz test sprawnościowy – dostajesz wypowiedzenie) koniec z emeryturami na innych zasadach niż ogół (65 lat), zamiast tego przyzwoita pensja konkurencyjna dla “cywila”, pierwszeństwo w zatrudnieniu w administracji publicznej dla byłych zawodowych/kontraktowych/nadterminowych i może nawet poborowych – oczywiście jeśli posiada się kwalifikacje.

    Uzbrojenie (co potrzeba w sensie ogólnym – bo przecież trwa produkcja Krabów, Raków, oraz dłubią przy innych typach broni, są plany więc o tym wspominać nie będę).

    7 brygad ogólnowojskowych w tym 3 pancerne w 2 dywizjach (7 brygadach), daje nam 10 batalionów pancernych, co w obecnym układzie równa się 580 czołgów na stanie. Teoretycznie mamy 247 Leo2, 232 PT91, i ileś z ponad 300 sztuk T-72 (podobno spora część, nie nadaje się do remontu).
    Podstawowy ból teciaków (poza nimi samymi) to brak do nich przyzwoitej amunicji, z drugiej strony mamy do nich logistykę. Chodzą słuchy o ciągle ponawianych próbach wciśnięcia nam Ambramsów, jakieś opcje produkcji koreańskich K2 (tektura z boku, problemy z silnikiem).
    https://www.dw.com/pl/die-welt-niemcy-i-francja-wykluczaj%C4%85-polsk%C4%99-z-projekt%C3%B3w-zbrojeniowych/a-51858669?maca=pol-rss-pol-all-1492-xml-mrss

    Ja rozważyłbym inną opcje. Japończyka – Type10 (ma własny, nie niemiecki silnik!), wagowo zbliżony do teciaków. Gdyby się to udało, to idealnie byłby w stanie zastąpić nam teciaki w zmechu i w przyszłych rezerwowych. Jeśli ten numer nie przeszedłby, to trzeba doprowadzić wszystkie które się da, do poziomu z okolic T-72B3/4.
    Co do Leonów – już na teraz potrzebujemy ich 290 na etacie dla 5 batalionów, plus kompania szkolna plus ZN (“zapas nienaruszalny”)- równa się=> trzeba dogadać się z Niemcami. Zakup braków, albo produkcja w Polsce rocznie przynajmniej 58 sztuk 2A7 po uruchomieniu linii (jeśli Japończyk nie wypaliłby), oraz skończenie szopki z moderką A4, a więc i tu dogadanie się z KMW (to oni mają prawa do grzebania w kadłubie) w sprawie moderki wszystkich naszych obecnych Leo do 2A7. I potrzeba też 232 nowych BWP na etat w tej dywizji.
    12 DZ miałaby skład poza 2BKp (typowy, to jest: 2 bataliony czołgów i 1 zmechu) w pozostałych brygadach: po batalionie czołgów, BWPów i Rosomaków. A więc 290 czołgów, 232 Borsuków, Rosomaki są.
    Nie ma co ukrywać że są braki zarówno jeśli chodzi o czołgi, jak i dla dwóch dywizji brak nowych BWP (464 + rezerwa). Ale temat byłby do ogarnięcia w mniej niż 10 lat. Tak czy inaczej, coś trzeba byłoby produkować, jeśli chodzi o czołgi – co płynnie powinno pozwolić przezbroić armię jak i i przejść płynnie z produkcji 2A7 (co byłoby najbardziej prawdopodobne) na przyszły nowy czołg (w takim układzie Francuzi z Niemcami, nie pokazywaliby nam środkowego palca w tej kwestii), tym bardziej że dodatkowe środki (miliardy) pojawiłyby się dzięki uporządkowaniu tego bałaganu, a nie topieniu i ich przejadaniu.

    Może MON łaskawie wydzieliłby środki na 2-3 kolejne prototypy Borsuka, aby to ruszyło tak jak powinno? A nie wszystko, na jednym egzemplarzu?

    Po 5 latach powinno wyglądać to zacząć wyglądać przyzwoicie, po kolejnych 5 powinno stanowić to już przyzwoitą siłę, z którą okolica powinna się liczyć.

  3. @Autor

    “Jak pisałem wcześniej, tylko 3 państwa na świecie budują swój sprzęt każdego rodzaju.”

    USA, Rosja, Francja i zaczynają doszlusowywać do tego Chiny. Raczej są 4. Dodajmy potencjalne – tj. Japonia, Niemcy. Brytyjczycy jeszcze coś mogą, ale już raczej odpadli.

    “W tym Rosji idzie bardzo marnie (flota u nich kuleje, lotnictwo tak sobie, w zasadzie są w czołówce technologii rakietowych – to wszystko).”

    Która flota? Lotniskowce są im potrzebne, jak umarłemu kadzidło. W arktyce są najmocniejszym państwem.
    Lotnictwo tak sobie?
    To wciąż nr 2 na świecie. Chińczycy nadal nie dają rady “materiałowo” (to nie np. informatyka, gdzie w zasadzie bez żadnej fizycznej bazy, czyli z niczego, można tworzyć imperia finansowe) w silnikach – bo np. w kopiach rosyjskich silników nadal tak naprawdę leżą. W sumie Rosjanie chyba też na ścianę trafili i nie mogą sklecić odpowiedniego silnika dla Su-57.

    Jest taki blog o zbrojeniach w Rosji (kiepska, nieciekawa forma, ale warto zaglądać) militariaszmula.wordpress.com – chyba najwięcej info o tych kwestiach w polskim necie.

    “Więc jeśli Pan mówi, że Patrioty i F-16 – NIE, to powinien Pan zaproponować alternatywę. Ja takiej nie widzę. Może ew. współpraca ze Szwedami. Ale tu też jest spore ryzyko, a ponadto Szwecja będzie coraz bardziej pozostawać w tyle. Więc to nie jest przyszłościowy kierunek.”

    MEADS – są tam też Amerykanie, można pod niego podpinać europejskie efektory, jak i własne. Ciekawe czy Amerykanie zezwolą na własną Narew, jak ewentualnie na jej wpięcie w IBCS, a jeśli tak to za ile?
    EF2000 jest już nie tylko myśliwcem przewagi powietrznej, a wielozadaniowcem. Wybór istnieje. Szwedzki myśliwiec to w dużej mierze amerykańskie części, choć jest to kolejna opcja.

    “T14- Armata – wracała na lawecie.”

    Skąd to info? Z polskich mediów?
    Z T-14 może być inny problem i bynajmniej nie chodzi o silnik – choć cudem nie jest, czy o to że wojak coś pochrzanił i czołg stanął.
    Chodzi o to, że to faktycznie czołg kolejnej generacji z bezzałogową wieżą, i mogli np. niedopracować elektroniki/brakuje im jakieś elementu którego nie mogą sklecić – pisząc w skrócie, załoga ma ograniczoną “świadomość sytuacyjną” – może na papierze nieźle to wyglądało, ale real pokazał coś innego, i trzeba trochę rzeczy przeprojektować.

    “Dlatego osobiście zakładam, że w naszej armii nie jest gorzej, niż się to w mediach przedstawia. Może być natomiast nieco lepiej, niż czarno-widzą niektórzy.”

    Myślę że to błędne założenie. Faktycznie może być lepiej w punktach które są wałkowane publicznie. Trzeba też brać pod uwagę, że mamy też pod uwagę brudne gry lobbystów (np. coś jest do kitu i nagle pojawia się cudowne rozwiązanie na tą bolączkę) bo to walka nie tylko o miliardy za sam kontrakt, a miliardy które wojsko musi wydawać aby utrzymać ten sprzęt sprawny (to większy kawałek tego tortu).
    Większym problemem jest to, o czym często jest głucha cisza w mediach. O tym że tzw. “szambo” wybije w kwestii moderki Leopardów (na razie 3,1 mld zł i raczej na tym się nie skończy), ploty po necie chodziły już od co najmniej pół roku, i właśnie zaczyna wybijać. Prawdopodobnie leżymy na potęgę w przypadku F-16 (brak pilotów, słabe wyszkolenie skutkujące uszkodzeniami płatowców 2-3 trzeba spisać ze stanu, bo nie nadają się do remontu, być może duże wyeksploatowanie przez obecność na BW, i pytanie ile ich może obecnie ich latać)

    “Tymczasem w Rosji z pewnością nie jest tak dobrze, jak to się tam przedstawia.”
    Ale wcale nie musi być gorzej, niż teoretycznie powinno być – może być lepiej.

    “A to co wycieka, świadczy o tym, iż flota rdzewieje i tonie w portach.”
    Bo to sowiecki złom. I jest w niewiele lepszym stanie niż nasza, ale coś ciągle jednak budują i wprowadzają.
    I czy akurat my się tym musimy trapić, a kurat to co nas martwić powinno takich problemów nie ma.

    “Lotnictwo ma swoje problemy. Budżet jest napięty do granic możliwości i Kreml musi najwyraźniej ciąć gdzie się da (stąd te wypadki i wpadki).”
    Tylko ten budżet jest w rublach, i także w rublach jest płacone za sprzęt. Jak mądrze ktoś wspomniał. W zasadzie skończyli upgreadować T-72, zabierają się za T-80 (których podobno w swoim czasie jak głosiła plotka mieli nie mieć).
    W każdym roku pomiędzy 2013 a 2018 wprowadzano do służby NOWE, jeśli chodzi o samo lotnictwo, i różne wersje Su-trzydziestek, oficjalnie w takich ilościach: 39, 71, 60, 49, 43, 36 = 298 sztuk. (a przecież nie tylko to lata, jak i ciągle są wprowadzane następne) My teoretycznie możemy im przeciwstawić 48 sztuk F-16 (pytanie ile wzniesie sie w powietrze i zdąży przebazować do Niemiec, jeśli do czegoś by doszło).

    “Mieli przetarcie bojowe na Ukrainie, gdzie sprawdziła się artyleria. I niewiele więcej.”

    Rosjanie znają się na artylerii jak mało kto, dla nich to “bóg wojny”. Ale czy tylko ona?
    Robili z Ukraińcami niewielkim nakładem sił i to złomem wyciągniętym z magazynów co chcieli, jakby poszedł rozkaz aby wejść do Charkowa czy Odessy, to nic ich by nie zatrzymało.

    “Armia walcząca w Donbasie została zupełnie przeorganizowana na system brygad, a nie dywizji. Nie tylko z uwagi na reformy, ale i brak sprzętu i ludzi dla zarządzania całymi dywizjami. Brygady są mniej liczne. Oczywiste jest, że lepsza brygada w realu niż dywizja na papierze. Ale tego rodzaju “reforma” skądś się wzięła. I na pewno Rosjanie nie stwierdzili, że mniej , znaczy lepiej. Po prostu na więcej nie mają.”

    No właśnie.. raczej powracają do dywizji. Jak i przycięli informacje, co do obecnych struktur.

    “Zarobki w wojsku, jak na polskie warunki, nie są takie całkiem złe. Ciekawy jestem jakie są w Rosji.”

    Zanim rubel zaglebił, to w przeliczeniu na dolary polski zawodowy odpowiednik to było bodajże maksymalnie 2/3 pensji zawodowego Rosjanina. Jak to się teraz kształtuje, sam jestem ciekaw.

    “Rząd w tej chwili sypie nieco więcej na armię od 4 lat. Pierwsze efekty już widać.”

    Raczej nie widać.
    W 2015 roku mieliśmy np. w miarę sprawną i do szybkiego postawienia na nogi 11 Lubuską Dywizje Kawalerii Pancernej. Dziś już tego nie mamy. Podporządkowanie uprzednio samodzielnej Brygady Podhalańczyków 18 DZ, niczego realnie nie zmienia.
    Fakt jest taki, że nie mamy żadnego batalionu zdolnego do postawienia na nogi w ciągu 30 dniu. Gdzieś fruwała grafika po necie jak to wygląda w europejskim NATO (najlepiej jest uwaga – bo sam nie mogłem uwierzyć – u Włochów). Jak znajdę to wrzucę, bo chyba zapisałem.

    “F-35 zabierze ich więcej, sprzęt i personel siłą rzeczy będzie musiał powstać. A utrzymanie (przy inflacji) okaże się znośne.A utrzymanie (przy inflacji) okaże się znośne”

    Ale na utrzymanie tego sprzętu to będą przepalane głównie $, nie złotówki. Wszystko też zależy jaki kontrkt się podpiszę – opcja stałe ceny w $ + inflacja jest raczej mało prawdopodobna.

    “Jeśli się ma długoletni program i wolę do jego rozwijania i finansowania, to stworzy się wszystko, czego potrzeba. Ale nie jednego roku przecież.”

    Taki program był (mniejsza o to czy realny), już go nie ma – jedna z przyczyn utajnienia wielu szczegółów. Odkłada się w czasie, kupuje się mniej niż pierwotne plany, wymyśla się coś na szybko (F35), itd.

    @Sceptyczny gość

    “Z UE staramy się maksymalnie skonfliktować, na każdym kroku. Ostatnio w sprawie klimatu.”

    No niestety nic z tych rzeczy. Jak chodzi akurat o nasz interes i grube miliardy z naszych kieszeni, to o tym nie myślą. Odroczono nam tylko wyrok, a ferajna post-uwolska na czele z idiotką Emilewicz, jak i Morawiecki jest jak najbardziej za tym.

    1. kurat o braku pilotow pisalem- uwaga, odradzam- zostaniesz agentem wplywu tworzacym pedagogike wstydu. F-35 wymaga okolo 6krotnie drozszej infrastruktury niz F16 i fajnie, ale -ile kosztuje godzina lotu i jak z problemami wieku dzieciecego?

      Co z koszami szkolen ,eksploatacji etc.

      T14 Armata moze rownie dobrze zostac demonstratorem technologii- gdy beda mieli pieniadze zrobia sobie wiecej. Najwazniejsze z punktu widzenia PL jest to ze oni potrafia a PL nie potrafi.

      Szambo z Leopardami to tylko szambo cykliczne polskiej trepowni- prospekty i breloczki z cybernetyka i sieciocentrycznoscia i inne bzdury a w realiach pudrowanie trupa czyli tanatoplastyka Czy chalupnicze naprawy postsowieckiego zlomu Mig-29. Juz pominmy to ze Mig-29 to mysliwiec frontowy a wiec nie pasujacy do doktryny NATO. Wedlug specjalistow potrzebny PL jak swini siodlo. dodajac tez to ze potencjalnym przeciwnikiem mialoby byc Panstwo ktore opracowalo te konsrrukcje to coz…

      Co do floty to nie widze tu wpisu o generacji Jurija Dolgorukiego i sil strategicznych. Oni sie staraja i maja postepy.

      Rosjanie maja inne problemy niz mikropanstewka z przerostem ego, bardziej obawialbym sie DE – zawsze jak w DE nie bylo Jankesow to Teutonom przychodzily do glowy dziwne pomysly typu Lebensraum erweitern etc. bo to ze PL kontroluja na wielu plaszczyznach i ze PL jest ich gospodarczym wasalem to nie wszystkim w Berlinie wystarcza…

  4. Medicus Hell-veticus

    ps.
    “Zresztą nawet rozwaza sie cale szczescie odbudowe infrastruktury na transfer energii z Elektrowni Atomej Chmielnicki na Ukrainie.”

    Ukraińcy chcieli abyśmy weszli w rozbudowę bloków, podobno gwarantowali cene na (tanią) energię (muszę znaleźć ten artykuł), udziały w elektrowni itd. i tu Morawiecki pokazał środkowy palec Ukrainie.

    W szoku byłem jak czytałem ten artykuł, zamiast dawać za darmo kasę, mogliśmy zrobić biznes i zarabiać – a ten mówi “spadajcie na drzewo, mamy inne plany”.

    “Chociazby zbudowac autostrade Berlin-(Krolewiec) – Kaliningrad i odbudowac siec kolejowa do eksklawy.”

    W żadnym wypadku. Mamy budować infrastrukture dla Niemiec? Ewentualnie dla 1 mln Rosjan?

    1. Widzisz, mamy zupelnie inne podejscie do zarabianai pieniedzy.

      Na polecenie kogos wyzej tak zwany premier RP skillowal cos co przynosilo by dochod Polsce. Tu mozna polemizowac czy to zdrada polskiej racji stanu, czy moze – premier jest p.o. premiera a wlasciwym premierem jest kto inny i po prostu tak zwany premier wykonuje tylko polecenia aby komus interes sie spinal.

      Zaniedbano i zdemontowano takze inne mosty energetyczne na Bialorus ( a ona buduje tam z Rosatomem jedna duza elektrownie ) oraz polaczenia z Litwa ( mozan bylo importowac energie ze Skandynawii)

      Dzis o sile Panstw swiadcza nie trepy i jakies puszki z Bumaru a know-how, energia, zasoby etc. co wymienialem.

      Sam dochodzisz do wniosku- moglismy zarabiac – ale nie zarobimy -bo komus sie nie oplacalo.

      Kontener z Baltijska idzie do Sassnitz i jest jego transfer 3,2 raza tanszy niz przez polskie cargo.

      Akurat w zywym interesie Polski byloby zbudowac te autostrade – po to by zarabiac na Cargo. Jakies 30 lat temu w Polsce wymyslono system szybkich przekladni kolejowych – nie trzeba bylo znmieniac calych wozkow wagonowych tylko elementy- bylo to szybko, tanio i solidnie a wiec w polskich warunkach nie moglo sie udac bo nie dalo sie do tego przyczepic trepow i glabow z bumaru i innych biurw zwiazkowych.

      Na cargo mozna byloby robic pieniadze – a takze robic umowy – gdy teraz Orlen ma Mozejki- to chyba kazdy solidnie wnioski wyciagac potrafi.

      Na te autostrade madre wladze zrobily by joint venture – z kapitalem niemieckim i rosyjskim ale tak ze to strona polska zachowalaby kontrole. Podkreslam- madre polskie wladze a wiec najprawdopodobniej 3 wzajemnie wykluczajace sie slowa.

      Z Rosjanami to ja zrobilem wiecej pieniedzy niz przez swoja lekarska kariere – i nie mowie tu o napiwku w postaci 50.000 Euro od nowego ruskiego za bezproblemowe znieczulenie do porodu jego zony.

      A geopolitycznie Obwod Kaliningradzki ciazy do Europy. Oni widza, ze w PL, Litwie i tak dalej zyje sie lepiej. Oni w przeciwienstwie do wielu tutejszych czytelnikow wiedza, ze Iskanderow z glowicami 150kt nie da sie jesc. Ani Toczek ani innych systemow artylerii rakietowej. Oni chca ubierac sie jak europejczycy, zyc jak europejczycy, polecam zobaczyc jak odrestaurowali miasto i nawet chca odbudowac dawny zamek wysadzony na rozkaz Chruszczowa aby zniszczyc pruska tozsamosc miasta.

      Madrzy ludzie potrafia budowac wiezi gospodarcze z trudnymi sasiadami. Tego Polsce zycze. A nie trepowni w Krylach Rakach Borsukach Krabach etc. Tym gownem nie robi ie dobrobytu narodu. No owszem -jest jeden wyjatek- sprzedawac to aby na tym dziadostwie zarobic.

    2. @Medicus Hell-veticus

      Najważniejsza kwestia (swoją drogą już lata temu czytałem jak Niemcy wykańczają naszą sieć przesyłową wiatrakami – myślałem że to było krótkotrwałe, nadal to trwa?).

      Znalazłem obiecany link (tu wycinek z gołego infa):

      “Projekt budowy bloków nr 4 i 5 Elektrowni Jądrowej Chmielnicki w ramach projektu Mostu Energetycznego Ukraina-Unia Europejska nie jest realizowany ze względu na brak zapotrzebowania na energię z atomu wśród europejskich odbiorców, w tym z Polski – stwierdził Ołeksij Orzeł, ukraiński minister energetyki i ochrony środowiska.

      – Problem polega na tym, że nie możemy potwierdzić tego projektu na poziomie odbiorców energii w Europie. Gdy pytałem premiera Polski, czy jego kraj potrzebuje tej energii stwierdził, że ma on inny wybór. Oni poszli w zieloną energetykę. Im ta energia nie jest potrzebna – powiedział.”

      (ktoś tu pisał że PL jako przeciwstawiała się UE w sprawie energii??)

      https://biznesalert.pl/ukraina-polska-chmielnicki-most-energetyczny-atom-energetyka/

      A tu dość konkretne “ploty” z którymi się zetknąłem (podaje je, bo uważam za wiarygodną osobę która o tym napisała):

      “Wróbelki ćwierkają ze cena netto energii z UA była na poziomie poniżej 70zł MWh…nie 270 jak z wiatru w kratkę, stała 70zł…a gdybyśmy zdecydowali się “wejść kapitałowo” to mniej.”

      I nich mi ktoś spróbuje napisać, że Morawiecki z tym swoim “finansistą z Londynu” to nie pacynki obcego nam interesu.

      Polityka Polski w stosunku do wschodu nie jest polityką polską. O Białorusi trudno coś świeżego napisać.
      W przypadku Ukrainy – tak za darmo kasę wam damy (nazywać to się oczywiście będzie pożyczką), ale abyśmy MY mieli zarobić?

      Nie takie numery z “nami”.

      Noż ku***!!

      “Akurat o braku pilotow pisalem- uwaga, odradzam- zostaniesz agentem wplywu tworzacym pedagogike wstydu. ”

      Bo tak niestety jest – Amerykanie, też coś mniej chętnie przyjmują naszych na szkolenia.
      Jak się zbierze do kupy różne strzępy informacji, co ktoś gdzieś mimochodem wrzucił, to nie wychodzi nic ciekawego.
      Wystarczy poczytać jak nam MiG-29 odpadł i jakie problemy mieliśmy aby wystawić na Baltic Air Policing F-16.
      “Sorry” przy latających 48 sztukach nie byłoby problemu, przy 16 jest wielki.

      Poza tym w 39 roku to byliśmy “potengoom”, zwarci i gotowi, ani guzika, honor itp pierdoły.
      Jakoś wolę być zaskakiwany tym że jest lepiej, a nie tym że jest gorzej.

      “Sam dochodzisz do wniosku- moglismy zarabiac – ale nie zarobimy -bo komus sie nie oplacalo.”

      To rozumiem pod słowem “eksploatacja” Rusi.
      Obecny sposób działań Niemców w stosunku do nas – czyli aby im też coś kapało, ale śmietanka ma spływać do Polski.
      Mnie nie chodzi o system anglosaski, i analogie do ich postępowania z Murzynami czy Indianami.
      Myślę że jesteśmy bardziej cywilizowani.

      “Akurat w zywym interesie Polski byloby zbudowac te autostrade”

      Dyskusja bezprzedmiotowa. Już z granicy kalingradzkiego do Gdańska jest droga, jak i ma być między Gdańskiem a Szczecinem.

      https://auto.wprost.pl/_thumb/99/44/e2eb162a7a0df4242a1ce7c0a5ef.jpeg

      “A geopolitycznie Obwod Kaliningradzki ciazy do Europy. Oni widza, ze w PL, Litwie i tak dalej zyje sie lepiej”

      Ależ ja się z tym zgadzam.

      Królewiec i O. Kalingradzki – powinien być intensywnie scalany infra strukturalnie z Polską (ale z nią, a nie jako specjalne połączenie z Berlinem – dlatego “zaprotestowałem”).
      W nim Putin ma najmniejsze poparcie itd..
      Tylko pisowskie pelikany mogą się cieszyć z prób odseparowania tego (mam nadzieje że w przyszłości wróci do macierzy) kawałka ziemi nad Bałtykiem.
      Przyglądałem się kiedyś temu, i wyszło mi że jego wchłonięcie (byłoby to max 700 tys ludzie, pozostała wróciłaby do Rosji – przede wszystkim wojsko z rodzinami jak i szybka polonizacją – poza samym Królewcem, nie byłaby problemem. Polscy rolnicy błyskawicznie przejęliby ziemie rolne tam.
      A i najważniejsze na neoUPA nie byłoby szans. 😉
      (NeoUPA mamy już w Polsce pewnie w liczbie co najmniej kilkudziesięciu tysięcy :/).

      (Swoją szosą przeszło 10 lat temu na blogasku jakieś urzędaska(? tak czy inaczej związany z władzuchną), który strasznie pasjonował się Rosją, drogą północną i tym że globcio ją otwiera już już za chwilę – i coś tam rozważał na ten temat w kontekście Polski, napisałem że powinien zająć się ważniejszą sprawą – bo globcio może tę drogę otworzy może nie (o ile istnieje globcio wywołane wpływem człowieka) a rozważać powinien jak włączyć Królewiec do Polski. Strasznie się oburzył, ze to niemożliwe – bo zmiana granic itd; o Kosowie matołek oczywiście nie pamiętał – jak tak można pisać itp. W każdym razie cieszy mnie to że rozważa się dzisiaj na poważnie,a nie w necie różne opcje rozwiązania tego problemu.)

  5. @Georealista

    “26 grudnia, 2019 o 11:50 am”
    “W czym niestety USA bardzo przeszkadza [a Warszawa na razie kładzie uszy po sobie] – ponieważ od 2013 [czyli od ogłoszenia PMT przywiezionego nam w teczce z Waszyngtonu] Polska ma mieć w optyce Waszyngtonu tylko armię “USŁUGOWĄ” na rzecz interesów USA – np. do wyciągania ekspedycyjnie naszymi rękami kasztanów z ognia Ukrainy i Bałtów. A tu chodzi o zbudowanie takiej armii, która suwerennie [samodzielnie i tylko kierowana z naszego ośrodka decyzyjnego – dla realizacji NASZEJ racji stanu] obroni strategicznie Polskę”

    To się powinno wydrukować i oprawić w ramkę. I patrzeć na wszelkie ruchy w armii i zakupy do niej sprzętu przez ten pryzmat.

    Nieznajomość tego faktu (albo udawanie że jej go nie ma) jest co najmniej dziwaczna.
    Większości wydaje się że problem jest w środkach, że wystarczy mieć nieograniczoną ilość “$”, którą możemy przeznaczyć na zakupy (w USA oczywiście) i już nasza armia to będzie potęga. Ano nie. Nawet jeśli będziemy mieli jakieś kluczowe systemy kupione z półki, to niestety nie oznacza, że one są wyłącznie pod naszą kontrolą. Jak i USA wcale nie zależy na tym że oni chcieliby mieć na “wschodnie” flance NATO potężnego sojusznika, do który samodzielnie byłby w stanie przeciwstawić się większości zagrożeń. Bo reguła tutaj jest prosta – taki ktoś zaczyna samodzielnie prowadzić politykę (bo ma do tego narzędzia). Oni o tym wiedzą, u nas parę osób też o tym wie. Tylko ludek myśli, że USA to “dobry wujek”.

    Jestem ciekaw jak to będzie z naszą artylerią rakietową. Każde biedniejsze państwo ma środki na nią i możliwości jej rozwoju. Tak zaczynały budować swoją potęgę Chiny, to samo robi Iran – nas zmuszono do “Himarsa” z półki, chociaż Homar miał być tzw. naszymi “KŁAMI”.
    (Swoją drogą tak się zastanawiam, czy to Twoje “napalenie” na pociski dalszego zasięgu do artylerii klasycznej, nie bierze się z tego, że wiesz iż USA postawiły tak twardy szlaban na przyzwoitą artylerie rakietową, że nasze “orły” podkuliły ogon i boją się dotykać cokolwiek w tej materii?
    Ewentualnie wchodzi opcja taka że my oficjalnie – nawet wbrew USA robimy ją samodzielnie – lufowa “oficjalnie” zyskuje taki zasięg aby odstraszać, choć ilości takich pocisków jak i samego Himarsa mamy homeopatyczne – ale jakby przyszło co do czego to zasięg taki mamy, tyle że z własnej.. rakietowej. Choć trudno byłoby mi w to uwierzyć. Sądze że stopień spenetrowania przez agenturę amerykańską jest dzisiaj większy niż przez rosyjską, a przed rosyjską może być nawet niemiecka i w zasadzie jesteśmy dla tej trójki prawie przeźroczyści. Nawet teoretycznie zakładając że nie są w stanie czegoś zatrzymać bezpośrednio, to co to za problem uderzyć z innej “mańki”: np. obniżymy rating waszych obligacji, popłyniecie na miliardy..:/ )

    —-“bo w takim układzie bardzo trudno byłoby sprzedać Polskę czy to Rosji, czy Niemcom, czy pod inny deal strategiczny USA. To zasadniczy rozjazd interesów Polski i USA – i trzeba w tym względzie uświadamiać maksymalnie szeroko Polaków, gdzie jest i czym się różni interes nasz i tzw. “wolnego świata” pro-atlantyckiego.”

    +1000%

    Gratuluje!!

    Właśnie środowiskach “patriotycznych” (jak się same skromnie mienią) zostajesz oficjalnie uznany za “RUSKĄ ONUCĘ”.

    Pośmiałbym się głośno z tego i pożartował, ale widać jak bardzo łatwo i tanimi środkami można obezwładniać kraj.
    Obowiązuje jedna zasada: “przy tobie Wujku zamierzamy stać i ginąć”.

    “24 grudnia, 2019 o 11:50 pm”
    “Na Waszyngton słabo liczę, bo tam mają zbytnie rojenia imperialne i zbytnia podatność na lobby Izraela, ale co do Chińczyków..”

    Ostro pojechałeś.

    Chciałby faktycznie ustalić bez pudła, jakie jest to znaczenie państwa Izrael na świecie (jak i u nas) i czy rzeczywiście ogon macha psem. Czy po prostu ich pozycja jest dużo ponad stan, ze wględu na diasporę, ale gdyby doszło do dużych przetasowań to ich wpływ na wydarzenia, będzię w zasadzie taki jaki powinien odpowiadać realnej sile ich państwa.

    Grozi nam bandycki rabunek z ich strony. Co ciekawe na razie jest cicho w przypadku naszych sąsiadów – ale po kolei – na wszystkich jest pora. Obiektywnie patrząc to gdyby im się to udało w naszym przypadku, to my będziemy obrabowani, ale Rusini zostaną sprowadzeni do roli rabów. Zresztą duża część oligarchii czy to ukraińskiej czy rosyjskiej ma określoną narodowość, i wcale się z tym nie kryją.

    “Warto powiedzieć, kto tworzy trzon współczesnej ukraińskiej oligarchii. Do niedawna za jednego z najbardziej wpływowych uważano I. Kołomojskiego, znanego w Dniepropietrowsku żydowskiego filantropa, fundatora centrum „Menora”, związanego z ultra ortodoksami z Chabad – Lubawicz.
    (Tekst z 2017, więc nie mógł przewidzieć jego wielkiego powrotu, zwycięstwa z inną grupą oligarchiczną, i namaszczena własnego prezydenta na stołku w Kijowie)
    Kolejnym jest urzędujący prezydent P. Poroszenko, ze znanej kupieckiej, odeskiej rodziny Walcmanów. Urzędujący premier W. Grojsman, pan na Winnicy, którego matka E. Grojsman jest autorką terminu „żydobanderwoszczyzna” i ma doskonałe kontakty w Izraelu oraz jest po imieniu z najważniejszymi politykami tego kraju. J. Tymoszenko, klan Kuczmy…, listę można by kontynuować. Wszystkich łączy jedno: związek z systemem sowieckim i to, że przed świętem Paschy na popularnej stronie flightradar24.com można zaobserwować zagęszczenie lotów prywatnych z Ukrainy do Izraela w których zasiada establishment znad Dniepru. Trzeba było być naiwnym, aby oczekiwać, że Kijów w sporze z Izraelem opowie się po stronie Warszawy, bo dla oligarchii strategicznym partnerem jest Izrael, Niemcy, USA i Kanada, a nie polscy sentymentalni politycy, którzy dostają małpiego rozumu, gdy usłyszą, że zagrożona jest wolność i demokracja ze strony rosyjskiej, oczywiście.

    Dlaczego oligarchia stawia na siły polityczne, które w swoich założeniach programowych chciały jednonarodowej Ukrainy bez Żydów, a ojców i matki Kołomojskiego, Bogoljibowa i Tymoszenko nazywali „żydokomuną”? Ponieważ traktuje nacjonalistów jako narzędzie w geopolitycznych i ekonomicznych targach z Rosją, Izraelem, UE i USA. Nacjonaliści zaspakajają ukraińskie zapotrzebowanie na patriotyzm, stanowią trzon tzw. „batalionów ochotniczych”, są finansowani przez oligarchów, ale w pewnym momencie staną się zbędni, i to właśnie oni będą pretekstem do ukazania Ukraińców na arenie międzynarodowej jako antysemitów, totalitarystów i neofaszystów. Oligarchowie myślą zapewne, że odetną nacjonalistów od finansowania i „zabawa w UPA się skończy”. Ale, jak pokazuje historia, mogą się mylić.”

    http://geopolityka.net/michal-siudak-geopolityczne-tlo-konfliktu-z-izraelem-i-ukraina/
    Niedawno trafiłem na teksty tego znawcy Ukrainy – polecam, a zapoznałem się na razie tylko z kilkoma.
    Nawet sprawdziłem czy nadal na UJ pracuje, wychodzi że tak.
    http://www.ukrainoznawstwo.uj.edu.pl/jednostka/pracownicy-i-dyzury

    —-“Paradoksalnie – po raz pierwszy od 500 lat – powiedzmy od najazdu i bitwy pod Orszą w 1514 – nasze położenie – dotychczas będące przekleństwem – staje się największym możliwym bonusem.”

    Dlaczego po 1514 stało się przekleństwem?
    Przecież utrata Śląska i Pomorza odbyła się dużo wcześniej na wiele stuleci – wielokrotnie te ziemie mogliśmy odzyskać, gdyby na to chęć miała wschodnia dynastia jak i szwedzka.

    “26 grudnia, 2019 o 11:24 am”
    “Izrael w sposób wręcz nieprzyzwoicie otwarty chce dokonać wrogiego przejęcia przesmyku bałtycko-karpackiego – jednocześnie dla niepoznaki “chytrze” umizgując się do Chin w kwestii NJS i “nasrożenia” i nawet stawiania pod znakiem zapytania sojuszu z USA. To, że Izrael sam chce wejść w supermocarstwo od Lizbony do Władywostoku – i to dyktując warunki powstania tegoż supermocarstwa – jest oczywiste dla Pekinu.

    Ostro pojechałeś.

    Nigdy nie patrzyłem na to pod tym kątem – myślałem że chodzi tylko o bandyckie nas złupienie. Dodając ten cytat związany z Ukrainą, to.. możliwe że trzeba ocenić i patrzyć na wiele wydarzeń przez ten pryzmat. Może wiele działań/wydarzeń pozornie niezrozumiałych będzie się w stanie łatwiej tłumaczyć.

    —“Pytałem np, co z tymi 300 modyfikowanymi T-72? Jaki z nich pożytek? Odpowiedział: jako czołgi podstawowe są przestarzałe, natomiast jako wozy wsparcia ogniowego/bezpośredniego, mają dużo większy potencjał bojowy, niż pierwotnie opracowywany PL-01, czy Anders z armatą 120 mm, czy tzw. Wilk, czyli kołowy Rosomak z armatą 120 mm”

    Z tym potencjałem bojowym to może tak nie szarżowałbym (PL-01 to nic nie istniejącego w realu) – ale 2 najważniejsze rzeczy:
    a) modernizacja i doprowadzenie 1 sztuki do użytku (nie to “odmalowanie” które teraz ma być zafundowane) jest cholernie tańsze
    b) od każdego wymienionego sprzętu da lepszą ochronę załodze – bo to w końcu czołg, a nie armata czołgowa posadzona na tekturowym nośniku

    —“Co do działek 23 mm, opracowano nowa amunicję o zasięgu ponad 3 km, to daje skuteczny ogień penetrujący np. przeciw śmigłowcom szturmowym, ale także do relatywnie taniego zwalczania dronów. W kalkulacji koszt/efekt na tym najniższym piętrze obrony plot ten kaliber jest optymalny.”

    Też mnie się wydaje, że 23 mm nie ma sensu wyrzucać (choć dzisiejsza Pilica to raczej nic ciekawego) właśnie z powodów dronów. Jedna sztuka tego mogłaby, być może już na poziomie plutonu na samobieżnym nośniku (tym bardziej że da się tego używać i przeciw celom naziemnym)

    —“A co do Rosji – dla niej problemem jest to, że nie stać ją na wejście na poziom systemów RMA. Jest zwyczajnie za biedna i nie ma na to bazy naukowej. Komputery kubitowe, łączność natychmiastowa na splataniu kwantowym, zaawansowane wielopoziomowe AI w architekturze sieciocentrycznej – to zwyczajnie kosmos dla Armii Czerwonej. A te systemy nadają zupełnie nową jakość w integracji sieciocentrycznej rojów dronów, działań całej spiętej real-time bazy sensorów, efektorów, nosicieli, koordynacji globalnej,”

    Jesteś pewien? Bo o ile wiem to ta biedna Rosja coś sama dłubnęła w krzemie (coś kombinują Chińczycy na licencji VIA) – choć produkcja samego chipu odbywa się, tak jak produkcja AMD w tym samym fabie na Tajwanie, i dorobiła się procesora w architekturze x86 (to na niej bazują Intel i AMD). Jest to wciąż “badziew” w porównaniu do tego co można kupić za “grosze” w sklepie – ale do celów militarnych wystarczy (wystarczy porównać z tym co wystrzeliwuje się nadal w kosmos) i raczej nie ma żadnych amerykańskich backdoorów na poziomie sprzętowym.
    Ja naprawdę nie widzę powodu, aby o tak kluczowych systemach armii dyskutować i rozwodzić się w internecie.
    Ile rzeczowych informacji można znaleźć o WRE?
    Pojawią się za to pierdoły jakoby jeden rosyjski samolot “wyłączył” systemy na Morzu Czarnym, zdaje się niszczyciela. To są tak ważne rzeczy – że jeśli jedna strona zajumała by kluczowe informacje drugiej stronie, to cała para pójdzie w opracowywanie środków zakłóceń, eliminacji składowych systemu – a nie chwalenia się publicznie, że mamy rozpracowany system, albo o nim wiemy wystarczająco aby go zneutralizować.
    Rosjanie na Ukrainie czy w Syrii pełno rzeczy testują i niewątpliwie rozwijają. Tam co chwile są nowe tury żołnierzy. Ilu ich sprawdzono, i ilu ich ma doświadczenie – to już idzie w tysiące.

    Rosja może mieć braki na poziomie sprzętowym – ale sorry matematyków, fizyków, informatyków itd to mają “prima sort”, więc jak mają wszystkie fizyczne “kloczuszki w metalu” to taki własny system mają/będą mieć.

    W dobie cyfryzacji, zapomina się że coś musi istnieć fizycznie. I co z tego, że można mieć wszystkie plany np. silnika do myśliwca – jak trzeba mieć całą technologię jego produkcji i możliwości wykonania. Chińczycy jakąś mają, nawet dłubią przy kopiach, ale w parę lat nie skopiuje się kilkudziesięciu lat doświadczeń i rozwoju metalurgii itd. Więc albo trzeba kupować jakąś ilość oryginalnych, albo jakąś ilość oryginalnych samolotów, bo własne więcej spalają, nie osiągają poziomu oryginału czy krócej “żyją”.

    “Żadna rakieta czy hipersonik nie prześcignie promienia lasera czy skupionej wiązki EM, sterowanej przez systemy/przetwarzające dane, zbierające je w czasie rzeczywistym.”
    Zobaczymy jak pójdzie z tymi laserami czy wiązkami EM w latach 30. Bo chyba najpierw trzeba przeskoczyć kwestie zasilania. A i tu w przypadku Rosji o kwestie “cyfrową” jakoś nie martwiłbym się.

    To trochę tak jak u nas.
    Bo zdaje się że wychodzi nam dłubanie w radarach, ale taka technologie “azotku galu” to warto byłoby mieć?

    —Grot.
    Przyznam że nie śledziłem tej kwestii, ale chyba coś by byłoby o tym nawijane, jakby z nim były problemy (za dużo ludzi go miało w rękach aby to ukryć), więc trochę jestem zaskoczony twierdzeniami Medicusa Hell-veticusa.

    —Piorun, czy PPK
    Coś podobno rzeczywiście się sensownego urodziło w kilku tych rzeczach, i chyba jest sens aby w tym dłubali. Ale z hurraoptymizmem nie szarżowałbym (zresztą wciskanie przestarzałych – stare części ze składów i armia USA tego nie weźmie – Javelinów, miało pomóc w uwaleniu polskich PPK) bo na razie to tylko tak na prawdę to “Gromy” są. Bo ile tych Piorunów jest i czy aby na pewno w końcu dogadano się z nimi?
    Ten Poprad na dzisiaj to też nic specjalnego, począwszy od nośnika (choć przyzwoicie wygląda). AMZ-Kutno powinno mieć szlaban na dostawy pojazdów dla wojska po Dziku. A jak im się Bobra (trzeba skrzyżować białoruskiego Kajmana z niemieckim Fennkiem) czy CKPTO Hipopotama przypadkiem uda wcisnąć, to złapie nerwa.

    — ORP Ślązak czeka na dozbrojenie.

    Po co? Będą go chcieli zatopić to to zrobią, choćby lotnictwem – no chyba że zdoła się ewakuować do Niemiec czy do Danii. Dalsze wywalanie kasy w błoto.
    Lepiej wydać ją na kolejne potrzebne “łódki” które muszą być wymienione, ew. postawić kolejny dywizjon rakietowy NSM.

    —-“Co do Kaliningradu – zakup APR [np. Vulcano-Dardo prosto z półki – albo lepiej licencji – gdy inwestycja 436 mln zł w Pionki zostanie sfinalizowana] i z Krabami i Krylami likwidujemy CAŁY Obwód Kaliningradzki w 8 minut. Bo tyle trwa wystrzelanie jednostki ognia Kraba. Zresztą tak samo z podstawą operacyjną ataku z Białorusi – w ciągu 8 minut będziemy w stanie zlikwidować 1 Armię Pancerna Gwardii, nim przekroczy granicę”

    Wyjaśnij – na czym opierasz te dziwne opowieści?

    Zacznijmy od realu w artylerii.
    Mamy te Kraby.

    (I od razu dygresja – skoro bywasz w “tych okolicach”.
    Jest jedna rzecz, która mnie drażni w Stalówce – w ogóle nie interesuje ich design wozów. Nie można do końca pociągnąć “błotników” aby górny ciąg gąsek, był zakryty jak w brytyjskim oryginale? https://en.wikipedia.org/wiki/AS-90#/media/File:AS-90_self-propelled_artillery.JPG

    Obrum jaja sobie robił z PL-01, okrywając sklejką szwedzkiego BWPa CV90 – ale nie dość, że wyglądało to “zarąbiście”, to wydaje się że wpłynęło to (czy było inspiracją) na projekty – może wręcz kolejnych linii pancernych pojazdów – jak np takiego Lynxa KF41 czy niepływającą przeróbkę koreańskiego K21 jak Redback AS-21 IFV:
    https://www.globalsecurity.org/military/world/rok/images/as21-image01.jpg
    z przeciwlotniczym Biho II:
    https://www.armyrecognition.com/images/stories/middle_east/egypt/exhibition/edex_2018/pictures/New_Hanwha_Biho_II_mobile_air_defense_system_based_on_tracked_chassis_AS21_Redback_925_001.jpg
    Swoją drogą ciekawe który BWP wygra w Australii?

    A dla HSW czas się zatrzymał w XX wieku… Bo i sama wieża Raka mogłaby sensowniej i fajniej wyglądać, a nie jak kawał źle wyklepanego metalowego gluta.
    Może to pierdoły, nie mające znaczenia na polu walki, ale wkurza taki brak dopracowania szczegółów, powinno dbać się o takie sprawy – to pewnie też ułatwiałoby sprzedaż. Publice się podoba – politycy są zadowoleni.)

    Bynajmniej to też nie jest to najlepsza haubica na świecie jak twierdzisz (i szkoda że nie zorganizowano do niej K10) – jest to przyzwoity średniak, np. PzH 2000 jest lepsza. Niemcy (jak i np. Rosjanie) w zasadzie kończą opracowywanie armatohaubic następnej generacji, a oprócz tego jak sam już wspominałeś być może zmodernizują PzH 2000 wydłużając lufę do 60 kalibrów, co pozwoli zwiększyć zasięg klasycznej amunicji (i bynajmniej nie chodzi o przekroczenie 40 km przed czołem swoich wojsk, a umożliwienie sięgnięcia tego dystansu z głebi swoich formacji).
    Po drugie mamy/będziemy mieć na razie 120 sztuk Kraba, a nie setki. Kryl (kołówka) to zdaje się na razie zapadł w letarg.
    Ile ma kosztować sztuka tego Vulcano – i ile mniejsza (lżejsza) jest głowica tego “cudeńka”, oraz ile będziemy tego posiadać?

    I teraz najważniejsze:
    a) jak 120 sztuk Kraba zlikwiduje Okręg Kalingradzki – “niuki” będą w pociskach?
    b) jakim cudem podciągniemy wystarczającą ich liczbę w jego pobliże, bez reakcji Rosjan? Oni nie będą wiedzieć nic o takim przemieszczeniu się, przygotowaniach itd? Wyczeszą artylerią rakietową, te Kraby (to przecież nie czołgi, które nie są też odporne na wszystko) zanim wyjdą na pozycje.
    c) pozwolą się ostrzeliwać bez żadnej reakcji przez 8 minut?
    d) jaki byłby plan na okupacje/zajęcie tego terenu? Bo chyba nie chodzi o samo postrzelanie sobie do niego?

    Przynudzę.
    I co z artylerią rakietową. Nic się zupełnie o niej nie słyszy. Himars zatopił Homara na amen?

    “ZASZŁY okres kilkunastoletni sabotażu WP przez WSI [czyli GRU] – jako STAŁĄ “NORMĘ” że “tak jest i będzie zawsze” – mantrę wpieraną niczym “Lenin wiecznie żywy”… Tymczasem ten czas się skończył w 2015-16 – i już nie wróci. Teraz jest NOWY okres – odbudowy zdolności, budowy kompetencji, nakładów, inwestycji.Oczywiście to trwa i zajmuje wiele etapów – ale postępuje.”

    Żarty się Ciebie po części trzymają. Weźmy drony z WB Electronics – największy problem z tą firmą jest taki że jest prywatna, i stąd takie jazdy z zakupami od niej, bo nie da się upchać tam Misiewiczów, aby sprawdzali się w biznesie. Rzeczywiście zainwestowano w prochy (w końcu się obudzono że amunicje musimy produkować sami).
    Gdzie kasa na kolejne Borsuki w metalu, aby przyspieszyć ich testowanie?
    Zamiast moderki Leo2A4 do Leo2A7+, wymyślono “moderkę a la PL”, przy pomocy Reńskich za 2,7 mld zł czy już raczej za 3,1 mld (wiadomo że lwia cześć z tej kasy to dofinansowanie/doinwestowanie Bumaru – który powinno najpierw się zaorać, pozbyć związkowców i na jego majątku utworzyć nową firmę), mimo wszystko i tak miało być tanio, bo ingerencja w kadłub nie wchodziła w rachubę (prawa ma do tego tylko KMW) – i zaczyna chyba wychodzić dlaczego przerobienie A4 do choćby A5 jest cholernie drogie, bo to właściwie prawie budowanie nowego czołgu.
    I jak się podobno okazuje, nawet oszczędnie dociążona tak A4 ma problemy hmm z pęknieciami(?) w kadłubie czy innymi elementami (także w związku z użyciem, Niemcy lepiej dbają o swój sprzęt), które nie były brane pod uwagę przy spisywaniu kontraktu. Czyli tradycjnie robione po polsku. Zamiast raz a porządnie, to mamy babranie się i cholera wie, ile to będzie kosztować (i co tak nasi uparli się na tą krótszą armatę? L44 a nie L55 – trzymają się jej jak pijany płotu. Swoją drogą dlaczego nowa jest kupowana przez pośrednika, a nie bezpośrednio z Rheinmetallu tym bardziej że oni w tym biorą udział).
    Wywalenie w remont teciaków (bo właściwie nic innego to nie jest, to nie modernizacja) 1,75 mld zł to kolejny przekręt. Zamiast obsłużyć na poziomie niezbędnego minimum mniej czołgów, ale poprzez to aby miało to ręce i nogi, to oczywiście – nie da się.
    Ważne aby misie ze związków miały korytko.

    “..albo inaczej [np. szerszy zakup antyrakiet z funkcją plot – np. PAC-3MSE – zamiast F-35]”

    Lepiej kupić odpowiednie ku temu myśliwce z Europy. Akurat inny samolot (szczególnie wiele lepszy) jest lepszą bronią przeciwlotniczą.

    ” – ale kierunek jest dobry i konsekwentnie realizowany – a i tempo lepsze, niż np. w Bundeswehrze.”

    Gdzie się Bundeswehra ma spieszyć? Na wojenkę się nie wybiera, jak będzie potrzeba to ruszą swój przemysł, i w chwilę postawią sprzętowo armie na nogi.
    Pytanie jak z rekrutem (choć pewnie zawsze można go będzie ściągną zza Odry).

    “Jestem pewien, że do końca lat 20-tych powstanie nowy [atomowy] Kalifat ze źródłem pakistańsko-afgańskim. I potem [po zniszczeniu Iranu i tym samym po stworzeniu pustki strategicznej] nowy Kalifat zacznie się rozrastać na zachód [i potem także na północ – Azja Centralna] – i nawoływać cały świat islamski do działania – z odzewem i poparciem wzrastającym lawinowo.”

    To jest opowieść z mchu i paproci. Nie uwzględnia w żaden sposób Indii, Iranu, Rosji itd..

    “Notabene automatyczny moździerz Rak na Rosomaku to kolejny punkt, którym naprawdę można się pochwalić na tle innych armii.”

    Faktycznie Rak się udał (mógłby być lepszy, HSW chciała taki zrobić – ale szweje nie chciały) – fińskie wynalazki są gorsze technicznie/słabsze czy jak to tam nazwać.

    —“Tak samo “stary zwykły” Rosomak z wieżą Hitfist 30 mm – niewiele armii ma podobnej klasy sprzęt KTO. Amerykanie na Strykerach czy alianci na starszym sprzęcie [często posowieckim] zazdrościli WP na misjach. Rosja do tej pory uruchamia i uruchomić nie może KTO nowej generacji.”

    Hmm.. chciałbym zauważyć że:
    a) nasz Rosomak (polska wersja AMV) ma odporność balistyczną na poziomie BWP-1 z lat 70 (czyli sprzed pół wieku), a dopancerzona wersja afgańska nie jest na stanie armii
    b) pojawił się niemiecki Bokser który był testowany wraz z oryginalnym (tj lepszym AMV od naszej wersji) w Australii, i oczywiście niemiecki psiak wygrał.
    Oba KBWP na jednej fotce.
    https://2.bp.blogspot.com/-IWhq6GGa_As/WfCVYl5IEQI/AAAAAAAABA4/KmK4t-Ujdscb9aBhbtiVhkud3FjBZu33QCLcBGAs/s1600/boxer%2Bpatria%2Bamv.png
    c) Boxer jest na stanie armii Niemiec, Holandii, Litwy, Australii, nawet Angole wiele nie kombinowali u siebie, tylko na początek zamówili go w ilości większej niż 400 sztuk. Słowenia posiada AMV, i także myśli o nim.
    d) Rosja – oni zdaję się też kombinują z pływaniem, więc to jak zawsze utrudnia sprawę. Podejrzewam też, że nie chcą aby ich KBWP szedł pod wodę jak nasz Rosomak przy trochę większej fali, co zapewne dodatkowo utrudnia tę kwestię.

    —“Oczywiście zdobywanie rynków to sprawa na długie lata, nawet dekady”
    Podobno Rosomaka na Słowacje, i Kryle (pomimo iż prototyp) do Pakistanu uwalono dzięki MONowi, nie zbrojeniówce.

    ad. 6)Tytan
    Sorki, ale najpierw niech wdroży tego “Tytana”, bo na razie to jest kolejne opóźnienie. Nawet ze wzorem kamuflażu jest problem, bo świetnie opracowany “MAPA” był niestety przez “prywaciarza”, więc oczywiście został odstrzelony
    Tu sobie można poczytać o kabaracie w związku z tym kamuflażem:
    https://www.wykop.pl/link/4293051/mapa-zachorowala-na-monoze-czyli-cyrk-na-kolkach-przy-wyborze-nowego-kamuflazu/
    ad. 8) Widzę że przekonałeś się do Borsuka. :))
    Co się dzieje z tym BMSem – podobno od dawna gotowy, ale MON coś kombinuje?
    Z Bushmasterem dla odmiany Amerykańce kłody pod nogi rzucają (wiadomo-rzecz jak zawsze rozgrywa się o pieniądze).

    —“Integracja Spike z wieża Hitfist to rzecz dla Rosomaka – ale i tam większość Rośków dostanie nową wieżę automatyczną z wybranym kppanc – identyczną jak dla Borsuka.”

    A po co? Tacy bogaci jesteśmy? Nie lepiej pół plutonu czyli 2 Rośki zostawić tak jak jest, a do 2 następnych wrzucić ZSSW-30 z wyrzutnią ppk Spike?

    —“i. Te 300 Rośków z wieża Hitfist dostaną kompanijne kołowe niszczyciele czołgów. Prawdopodobnie z kppanc Brimstone 3 – lepszym, wielomodalnym, sieciocentrycznym kppanc. ”

    O co tu chodzi? Jakie kompanijne niszczyciele czołgów? I jeśli niszczyciele, to co zrobi armatka 30 mm z Hitfista? I ewentualnie jak to połączyć z Brimstone 3?
    To ma jakiś związek z poronionym pomysłem pt “Ottokar Brzoza” dla 14 pułku?

    ad9) Kraby najpierw muszą dotrzeć, Iskandery mogą dolecieć i z Rosji (bo jaki jest realny ich zasięg to nikt nie wie) i te 500 km to tylko bajdurzenie na potrzeby INF. Jest przecież oficjalnie zaprezentowany Iskander-K – wersja z pociskiem manewrującym zasięg minimum: 2,5 tys km. A jeśli nie one to są inne środki jak np. Kalibry, Kindżały itd.

    Ciekawe plany miała nasza Armia Ludowa. W 86-90r. oprócz 4 Toczek które otrzymaliśmy w 87, mieliśmy zakupić 4 wyrzutnie “Oka” (de facto to pierwsza wersja Iskander) w latach 91-95 mieliśmy zakupić kolejne 8 sztuk Toczek jak i 8 sztuk “Oka”. Toczki wycofaliśmy w 2005 i podobno nasi sojusznicy zza oceanu bardzo pilnowali, aby krytyczne składniki z tych rakiet nie wpadły w ręce naszych inżynierów, co podobno wykonali z sukcesem.

    ad10)Patriot

    Przekonamy się czy IBCS będzie dawał takie możliwości, jakie są w zestawie MEADS. Technicznie oczywiście na pewno tak będzię, ale czy sojusznicy zezwolą na wpinanie swoich “zabawek”, a jeśli tak to za ile.

    —“ASSM czy szczególnie JASSM-ER, tak samo przed podpisaniem I fazy Wisły [Patriot z IBCS na ścieżce identycznej i jednoczesnej z US Army]. Zaś gdy pozyskujemy dany “niemożliwy” atut strategiczny – wtedy zawsze obca propaganda udaje głupka, “zapomina”, co przedtem głosiła ”

    JASSM-ER – naprawdę uważasz że to my mamy kontrolę na tymi pociskami, i to od nas zależy ich użycie?
    Wysłałbym testowo, jakiegoś jeszcze latającego F-16 nad wschodnią granicę (nie informując sojusznika) i odpalił jeden w kierunku któregoś z bantustanów. Celem może być jakaś buda, a może Kijów ma coś bardzo im wadzącego tamże.

    I na koniec.

    “Oczywiście jest kwestia jakości polskich kadr i instytucji – ich ostrości widzenia wszelkich spraw, widzenia na czas zmian całego SWOT “szans i zagrożeń – siły i słabości” – wewnętrznie i w otoczeniu międzynarodowym. I oczywiście kwestia szybkiej i właściwej reakcji na te zmiany. Obecna ekipa zostanie wymieniona. Pisałem wcześniej – to nieuniknione, bo obecna forsuje model konsumpcyjny – a potrzebna jest ekipa, która dokona zwrotu – przekierowania z konsumpcji na inwestowanie w przyszłość i na przetrwanie i rozwój – w technologię, w autonomizację gospodarki, w suwerenność bazy dla gospodarki i armii. Potrzebna nowa ekipa..”

    Wymieniona na kogo? Na ekipę brukselską (czytać berlińską)?
    I kto ma doprowadzić czy dopuścić do innego scenariusza?

  6. Ty znowu w ten sam sposob z te droga.

    Dawne tereny po tzw. Berlince to nieuzytki i lasy. Ile procent kosztow w budowie drog to wywlaszczenia, odrolnienia, odszkodowania, etc. ?

    Dawna Berlinka to redukcja kosztow i mowimy tu nie o tym ze maja zarobic prawnicy, geodeci i jak to sie robi po polskiemu -tylko mowimy o tym jak robic to by zrobic to dobrze i tanio i profity mial Kraj plus powstaly miejsca pracy.

    Tory to odbudowa infrastruktury i kolejne miejsca pracy.

    Granice zmienia sie przemocas. Historia, gdy zmienialo sie je traktatami chyba minela.

    A co do powrotu do macierzy bylbym ostrozny. Wedlug teorii spiskowych jednym z powodow zmiany Jelcyna na Wladimir abylo to, ze on byl sklonny pozwolic oddac Obwod Macierzy ale nie PL a komu innemu. Oni nie chcieli. To mial byc deal. Oni nie chcieli bo bali sie reakcji ze w Europie powstanie sytuacja jak przed 1939…

    Obwod widze raczej jako strefe wolnoclowa -on moze byc i rosyjski ale gdy FR bedzie musiala go bardziej otworzyc na Europe – to tam te Iskandery zostana wycofane, bo sami rosyjscy szweje beda kombinowac jak zmienic bunkier dowodzenia na biuro czy firme.

    Ten obwod moze byc pralnia niczym Szwjacaria. Osrodkiem produkcji, eksportu i prania brudnych pieniedzy – taka sobiue Szwjacaria jurysdykcja otoczona UE w gorskich krajobrazach, taka Andora taki obwod kaliningradzki.

    Niemieckich inwestycji tamduzo, Niemcy wracaja na emerytury podbnie jak do PL – jako dziadkowie potrafia kupic sobie dawne swoje nieruchomosci.

    A nawet jeden znajomy pracuje w fimie rosyjskiej na obrzezach Kaliningradu- z Bartoszyc mu blizej tam niz jechac do korpo w mordorze w Warszawie a i pieniadze ma duzo wieksze wiec..

    Europe trzeba widziec jako szanse a nie zagrozenie.A ze obwod jest rosyjski -coz, to tylko przymiotnik. Dzis, gdy beda raz za raz nastepowaly polityczne eskalacje to bedzie to tylko zagrozenie, gdyby oszczedzic retoryki i prowadzic inna polityke, to tamtejsze Iskandery i inne zabawki niue bylyby wycelowane na poludnie.

    Madre polskie wladze – od dziesiatek lat trzy wzajemnie wykluczajace sie slowa.

    1. —“Dawne tereny po tzw. Berlince to nieuzytki i lasy. Ile procent kosztow w budowie drog to wywlaszczenia, odrolnienia, odszkodowania, etc. ?
      Dawna Berlinka to redukcja kosztow i mowimy tu nie o tym ze maja zarobic prawnicy, geodeci i jak to sie robi po polskiemu -tylko mowimy o tym jak robic to by zrobic to dobrze i tanio i profity mial Kraj plus powstaly miejsca prac”

      Nie przekonujesz mnie. Chciałbym widzieć bilans kosztów amortyzacji budowy tej drogi, jak i jej późniejszego utrzymania. Jeśli w całości miałaby być płatna to ruch tam podejrzewam byłby żaden.
      Pomiędzy Szczecinem a Królewcem jest na jej trasie jedno w miarę duże miasto – Elbląg.
      Zresztą – patrzę na tę mapkę obecnych i planowanych połączeń, i opcje z Elbląga są dwie aby tę drogę wyprostować: droższa bo prosto do Grudziądza, albo tańsza Elbląg->Malbork-> lewy brzeg Wisły i podpięcie się do A1->Bydgoszcz->Gniezno itd.
      I połączenie Królewiec Berlin jest. Jak i w zasadzie w miarę najkrótsze z każdym większym miastem w kraju (poza Krakowem).

      —“Tory to odbudowa infrastruktury i kolejne miejsca pracy.”

      O torach się nie będę wypowiadał, być MOŻE (muszę to słowo podkreślić: może) po PÓŁ wieku (od powstania planu) będzie można dostać się do Sącza z Krakowa w miarę prostą i szybką trasą (+/- 1h).
      Mówimy tu o “hiper-długim” kilkudziesięcio kilometrowym odcinku nowych torów.

      —“Granice zmienia sie przemocas. Historia, gdy zmienialo sie je traktatami chyba minela.”

      Zazwyczaj, choć Chiny zajumały takim Tadżykom, sporo spornego terenu bez wojny.
      Można byłoby próbować dealu np takiego: akceptacja inkorporacji Krymu, Azowa i Dońszczyzny, w zamian za Królewiec.
      Mam głupie przekonanie że łatwiej byłoby ich przekonać do rezygnacji z Królewca, niż Kuryli.
      (Zdaje sobie sprawę że to prawie nierealne. Z drugiej skoro Amerykanie już coś o tym wspominają? Oczywiście w kontekście wyd***** nas, ale opcja pt. Królewiec nie musi być częścią Rosji wyskoczyła w realu)

      —“A co do powrotu do macierzy bylbym ostrozny. Wedlug teorii spiskowych jednym z powodow zmiany Jelcyna na Wladimir abylo to, ze on byl sklonny pozwolic oddac Obwod Macierzy ale nie PL a komu innemu. Oni nie chcieli. To mial byc deal. Oni nie chcieli bo bali sie reakcji ze w Europie powstanie sytuacja jak przed 1939…”

      Jeszcze pięć lat Jelcyna, i Rosja – to byłaby większa Ukraina.

      No cóż – jeśli Białoruś scali się z Rosją (ile milionów poszło na tę bladź Romaszewską, i jej Biełsat? Ba! Nadal idzie? Bo zamiast myśleć o naszych interesach, to podobno “hodujemy” tam demokracje).
      Za to myślę że Litwini mają ciepło. Bo o ile my, raczej w takiej sytuacji powinniśmy zapomnieć o Królewcu, to droga do niego idzie przez “Przesmyk Kowieński” (chyba to jest właściwa nazwa obszaru pozwalająca na połączenie z Białorusią, nam się z jakiegoś powodu wciska nazwę “Przesmyk Suwalski”).

      Przyszłość tego obszaru jest taka. Albo samodzielność po połączeniu się z Rygą i Wilnem. Połączenie się z Rosją. (typowe zjawiska od tysięcy lat na tym obszarze). Najmniej prawdopodobna opcja to jakieś połączenie z Odrowiślem (gdzie armia aby chronić – czyli dokładać, ten dość słabo zaludniony teren?), bo wchłonięcie kawałak wschodu jest łatwiejsze na południu. Nie przypadkiem istniała odrębność WXL.

      —“Obwod widze raczej jako strefe wolnoclowa -on moze byc i rosyjski ale gdy FR bedzie musiala go bardziej otworzyc na Europe …
      Niemieckich inwestycji tamduzo, Niemcy wracaja na emerytury podbnie jak do PL – jako dziadkowie potrafia kupic sobie dawne swoje nieruchomosci.”

      Nie mam pojęcia jak to tam wygląda. Ale wątpię w odpowiedniki Andory czy Szwajcarii – “inne klimaty”(właśnie sobie uświadomiłem że w tych krajach zdarzyło mnie się być, a na wschodzie to najdalej byłem w Warszawie, nawet jak wakacje i pojezierze, to było to kaszubskie nie mazurskie. Ciekawy ten “pomost bałtycko-czarnomorski” 😉 . Może coś w tym jest, że ludzie z terenów dawnego zaboru rosyjskiego mają klapki na oczach i potrafią myśleć wyłącznie Rosją, jeśli chodzi o politykę zagraniczną. I nie widzą jak to ogranicza Polskę. To jeden z powodów, poza kwestiami bezpieczeństwa, dla którego warto przenieść stolicę do Wrocławia – kraj nabierze innej perspektywy.).

      —–“Europe trzeba widziec jako szanse a nie zagrozenie.”

      Nic nie jest stałe. To nie czasy wstąpienia Grecji czy Hiszpanii. Czyli spóźniliśmy się o przeszło 20 lat.
      Wszystko płynie. Niemcy już się nie kryją, że to ich projekt czy go przejeli. i już można było wstawić Ulę jako szefową “KC”. Angole powiedzieli “papa”.

      —–“Madre polskie wladze – od dziesiatek lat trzy wzajemnie wykluczajace sie slowa.”

      Raczej setek. OStatni przytomny, to był bodajże Stefan Batory. Bo Sobieski ma trochę za uszami, choć się starał.

      1. No coz, ta droga w wiekszosci szlaby przez nieuzytki itereny lesne, i pozwalalby zarobic Polsce duze pieniadze.

        Co do kolei to ruch pasazerski jest malo dochodowy z wylaczeniem aglomeracji (Dlatego Leo Express w koncu pogoni troche Januszy w PKP IC) ale liczy sie Cargo. Cargo, ktorym moznaby zarabiac transferujac z i do (chociazby DaimlerBenz ma fabryki w Obwodzie).

        Zwazywszy jednak ze mowimy o takim zjawisku jak madre polskie wladze -to jestem sklonny sie zgodzic ze to moglaby byc porazka -czyli za polskie wybudowana, umowa na dzierzawe niemieckiej spolce a koszty utrzymania polskie.

        Pewnei taki sam deal jak ze Stalexportem gdzie gdyby zabraklo klientow zaplaci podatnik a zalacznik umowy tajny przez poufny.

  7. Przegląd prasy d24 -[ https://defence24.pl/piatek-z-defence24pl-now-centre-o-potrzebnych-inwestycjach-w-nato-kim-dzong-un-zapowiada-opracowanie-nowej-broni-strategicznej-napiete-stosunki-amerykansko–iranskie-po-ataku-na-ambasade-usa-w-bagdadzie%5D – cutuję: “Paweł Kryszczak, Gazeta Polska Codziennie, „Polska potrzebuje nowych śmigłowców oraz schronów”: Opinia ekspertów z New Generation Warfare Centre na temat potrzebnych inwestycji NATO. „W pierwszych godzinach konfliktu pomiędzy Rosją a państwami NATO Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej będą zamierzały przy użyciu wojsk rakietowych dalekiego zasięgu oraz lotnictwa zniszczyć centra dowodzenia, lotniska, a także systemy obrony powietrznej. Działania te wspierać będą odziały wojsk radioelektronicznych, które będą zakłócały systemy obrony powietrznej Patriot. Polska, aby móc bronić się przed tymi działaniami, musi poczynić m.in. znaczące inwestycje w infrastrukturę wojskową oraz wprowadzić na służbę nowe śmigłowce szturmowe – informują eksperci z New Generation Warfare Centre (NOW Centre).”
    Nic dodać, nic ująć – wielce renomowane i super-nowoczesne Centrum Wojny Nowej Generacji całkiem prawidłowo opisuje zagrożenia – czyli oślepienie naszych systemów rozpoznania i zmasowane ataki rakietowe na obiekty o znaczeniu strategicznym. Czyli opisuje typowe cechy wrogiej przewagi projekcji siły A2/AD – zagrażające nam z Obwodu Kaliningradzkiego, a za jakiś czas także z Białorusi. I cóż za lekarstwo nam to niebezpieczeństwo radzą owi specjaliści? – ano budowanie schronów i….zakup śmigłowców szturmowych. Dokładnie tak – śmigłowców szturmowych. Nie budowę własnej SILNIEJSZEJ A2/AD, która by oślepiła wrogie rozpoznanie i dowodzenie, także nie proponują żadnych systemów WRE, ani żadnej saturacji naszych antyrakiet, nie mówiąc o ofensywnej projekcji siły naszych rakiet. Gdzie tu logika? Dla mnie żadna – ale przecież to nie ja ten raport wysmażyłem. To logika lobby sprzedawców uzbrojenia – skoro F-35 jest już traktowane w optyce USA jako “100% pewny zakup ze strony Polski”, więc lobbowanie F-35 [które uważam za ZBĘDNY wydatek] jest zbędne, teraz trzeba co sił wciskać nam śmigłowce szturmowe, czyli Kruki. Czyli Apache {Boeing] lub Vipery [Bell]. Których przeżywalność na saturacyjnym Polskim Teatrze Wojny wobec Armii Czerwonej jest zerowa. ZEROWA. W Donbasie żadne śmigłowce Ukrainy nie operują nad frontem. Bo byłyby zdjęte w 2-3 minuty najpóźniej. Co więcej – śmigłowce szturmowe [opancerzone, z działkiem pokładowym] to PRZESTARZAŁY RELIKT zimnej wojny. Dlaczego? W tamtym czasie rakiety ppanc musiały być kierowane przy bezpośredniej obserwacji optycznej. Czyli nad polem walki. Ponieważ wtedy były już masowo mobilne Szyłki [4×23 mm plot] więc musiano opancerzyć śmigłowiec z wymogiem odporności na kaliber plot 23 mm [w przypadku konstrukcji Bella – zrobiono to tak sobie, Apache rzeczywiście jest odporny na ogień 23 mm] – stąd kanciaste kształty płyt pancernych i kabina ze szkłem pancernym. Skoro śmigłowiec szturmowy był już nad polem walki – to dodano mu działko – do zwalczania mniej opancerzonych celów – głównie BTRów i BWPów. Wedle tych wymagań [z roku 1973 – dwie epoki technologiczne temu w technice wojskowej] Boeing skonstruował Apache – oblatany w 1975. Viper Bella jest i starszy – i “lżejszy” i “prostszy”. Oczywiście od tego czasu powstały kolejne wersje obu konstrukcji – ale główne wymagania taktyczne i główne [odpowiadające im] cechy techniczne – pozostały bez zmian. Czyli kompletny absurd AD2020. Dzisiaj broń precyzyjna można odpalać w trybie “wystrzel i zapomnij” ewentualnie “wystrzel i koryguj” – pozahoryzontalnie – i sieciocentrycznie. Czyli obecność nad polem walki i bezpośrednia obserwacja optyczna celu – ZBĘDNA. Skoro tak – to i pancerz zbędny – zabiera tylko udźwig użyteczny i bardzo podnosi koszt maszyny – pancerz zbędny – skoro można odpalić kppanc i inne środki precyzyjne na niskim pułapie z własnego zaplecza. Skoro brak bezpośredniej obecności śmigłowca nad polem walki – to i działko do ognia bezpośredniego nie ma żadnego sensu – nabija tylko koszt zakupu [i serwisu] i zabiera udźwig użyteczny. Właśnie o TAKIE strukturalne bezsensy w starym PMT chodzi mi EN BLOC – bo chcę PMT nowy – oparty o o rdzeń strategiczny A2/AD Tarczy i Miecza Polski – programu pochłaniającego 2/3 całego budżetu PMT. Całokrajowego – z kontrolą aktywną buforów wokół Polski – z obroną zwielokrotnioną każdego terytorium Polski na tak rakietowy [klasyczny czy jądrowy] – z sieciocentrycznością, która w czasie rzeczywistym zbiera w nadrzędną całość ze wszystkich sensorów, przetwarza je, przekazuje do wszystkich potrzebujących wykonawczej informacji nosicieli i efektorów – we wszystkich domenach. Z automatyzacją, z AI dla skrócenia i przyśpieszenia łańcuchów decyzyjnych, autonomizacją, rojami dronów, . I nie jest to s-f – tylko zebranie obecnie funkcjonującej techniki wojskowej w całość – i zbudowanie z tego nadrzędnej, spójnej i zsynchronizowanej – skokowej wartości dodanej. Systemu nowej generacji RMA. Gdy rozmawiam z osobami ze sfer wojskowych [Poznań, Warszawa, Zielonka, Bydgoszcz, i sporo innych] – “prywatnie” zgadzają się z moimi analizami i rozbiorem wymagań Polskiego Teatru Wojny dla systemów naprawdę odpowiadających tym wymaganiom – a nie kompletnie odklejonym od nich – jak śmigłowce szturmowe. Ale wszelkie sygnały wyżej – tona w milczeniu. Zakup najnowszych Apache w wersji Guardian, czy najnowszego bloku F-35A będzie wyglądał imponująco i “nowocześnie” dla laików – nawet największemu trollowi będzie trudno się przypiąć, więc ominie temat jakimś śliskim sposobem – albo i tak znajdzie “dziurę w całym” [np. że źle pomalowane itp]. Tymczasem zamiast F-35A powinniśmy na Polski Teatr Wojny [gdzie brak nam głębi strategicznej dla wyjścia spod uderzeń rakietowych na lotniska] stosować drony bojowe stealth klasy Kratos Valkyrie – odpalane z mobilnych wyrzutni kołowych – i lądujące na spadochronie. Czyli nie 32 F-35A za ca 4 mld dolarów – tylko 200 Kratos Valyrie [za jakieś 0,5 mld dolarów – bo tak szacuje USAF cenę jednostkową, na jakieś 2,5 mln dolarów]. Które to drony można posłać w najbardziej hazardowe misje – bez obaw o straty w pilotach – jeżeli tylko kalkulacja koszt/efekt dla takiej misji jest dla nas korzystna. Czyli maksymalnie podnosząc poprzeczkę zagrożeń przeciwnikowi. Zamiast załogowych Apache czy Vipera w liczbie 16-32 sztuk – z 200 dronów bojowych klasy ILX-27 [podobna proporcja kosztu jednostkowego]. Które nie wymagają długoletniego szkolenia pilotów – i są gotowe do akcji zaraz po załadowaniu oprogramowania. Byłem na tegorocznym salonie lotniczym w Paryżu. Lotnictwo to moja pasja. Pierwszego dnia salonu od razu “na wstępie” rozmawiałem z przedstawicielem MBDA – który promował linię dronów bojowych MBDA Remote Carrier 100/200. Przewidują jeszcze większe zeskalowanie tej linii. Odpalane też z mobilnej wyrzutni kołowej, też lądują na spadochronie. Rozmawiałem o wymaganiach PRAWDZIWEGO – czyli symetrycznego, pełnoskalowego i nowoczesnego pola walki. Nie o asymetrycznych konfliktach niskiej intensywności – tylko o prawdziwej wojnie całą gębą. Jak Polski Teatr Wojny. W rozmowie wyjaśniałem przedstawicielowi MBDA, że na Polski Teatr Wojny tylko takie drony – liczne, wpięte w środowisko sieciocentryczne, operujące w rojach, z uzbrojeniem precyzyjnym odpalanym pozahoryzontalnie, niezależne od lotnisk, z pełną dyspozycyjnością bojową 24/7 [przy modularnej wymianie wadliwych/uszkodzonych komponentów]. Tylko takie systemy – stealth z modularnością wyposażenia WRE i skalowalnego uzbrojenia precyzyjnego – są w stanie działać przeciw saturacyjnym systemom obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej – jak w przypadku stref A2/AD. Za godzinę [może półtorej] idę na to samo stoisko, a tam już…opis linii Remote Carrier jako “pomyślanej” dla warunków saturacyjnego pola walki z systemami antydostępowymi itd.- w opisie wypisz-wymaluj jak Polski Teatr Wojny. LITERALNIE. Przez chwilę zwątpiłem, czy jestem na jawie. Tam w Paryżu byłem wysłuchany i była reakcja “at once” – u nas – głucha cisza w stylu “gadał dziad do obrazu…”. I na tym polega prawdziwy problem z PMT i modernizacją WP – pod prawdziwe [i wysoko postawione] wymagania pola walki Polskiego Teatru Wojny do spełnienia. A o tych wymaganiach i systemach, które je spełnią, decyduje przeciwnik – który nam je narzuca. A nie jakiś lobbysta z “nowoczesnego centrum broni nowej generacji” od czarowania Polaków kompletnie przestarzałymi taktycznie i operacyjnie amerykańskimi śmigłowcami szturmowymi dla ich rzekomo “koniecznego” zakupu dla WP. Których w istocie potrzebujemy jak piąte koło u wozu…podobnie jak F-35A… Najlepsze na koniec: w internecie codziennie przeglądam d24. Proszę przeczytać: https://www.defence24.pl/mbda-prezentuje-rodzine-pociskow-przyszlosci Pozostawiam ten artykuł bez komentarza – dla mnie dośc “osobisty” w wydźwięku – a każdy człowiek z odrobiną dobrej woli i kojarzenia podstawowych spraw – sam może wysnuć wnioski i ocenić, czy mam rację…

  8. Errata: nie ” z obroną zwielokrotnioną każdego terytorium Polski na tak rakietowy” tylko winno być ” z obroną zwielokrotnioną każdego skrawka terytorium Polski na atak rakietowy “.

  9. Dodam, że gdy Apache zaczął wchodzić do linii, Rosjanie zbudowali jego odpowiednik Mi-28 [Ka-52 ma nieco inne założenia], a także podwyższyli kaliber lufowej artylerii plot do 30 mm [najpierw na gąsienicowych Tunguzkach, potem na kołowych Pancyrach]. Co więcej – dla BMP-2/3 wdrożyli procedury wykorzystania działek 30 mm także do zwalczania śmigłowców. Do tego doszedł postęp w amunicji [nawet dla kalibru 23 mm] w zasięgu i penetracji. Co więcej – nowe wieże automatyczne dla nowych KTO i BWP są już zbudowane z armata 57 mm. W tych warunkach wszelkie dywagacje nt skuteczności Apache czy Vipera nad saturacyjnym polem walki przeciw Armii Czerwonej są zwykłym absurdem – w 100% odklejonym od realu. GENERALNIE zdecydowana większość programów PMT nie ma sensu i jest tylko marnotrawieniem i rozpraszaniem środków finansowych i zasobów, które rdzeniowo i priorytetowo powinny zasilić dwa główne programy – A2/AD Tarczę i Miecz Polski – i rozwiniecie asymetrycznego odstraszania strategicznego – nie tylko atomowego. Gdy Polska zyska całokrajowy szczelny parasol nieba i kontrolę buforów – i zyska bardzo wysoki próg odstraszania strategicznego – wtedy całość WP – we wszystkich domenach – działa w zupełnie innej sytuacji strategicznej, i operacyjno-taktycznej. I WTEDY większość programów starego PMT będzie [jak piąte koło u wozu] bez sensu – bo nie będzie wymogów i potrzeb dla użycia tych systemów starych programów PMT. Krytyka skrajnych wściekłych antypolskich trolli typu Helveticus jest zupełnie chybiona – np. taki Borsuk jest projektowany w sposób bardzo spójny w spełnianiu wymagań Polskiego Teatru Wojny – tyle, że przy zapowiadanej produkcji ca 50 sztuk rocznie od końca 2021 – to będziemy mieć pierwsze 500 sztuk w linii w 2032. Czyli musztarda po obiedzie. A koszt jednostkowy to ca 25-30 mln zł [realnie 30 mln] czyli 1,5 mld zł rocznie. Dla porównania modernizacja 300 T-72 to koszt 1,75 mln zł. Tyle, że wystarczyłoby owe T-72 [i te “nowe” T-72 wyciągnięte ze składów i te operacyjne – i jeszcze PT-91 Twarde] przerobić na ciężkie BWP – i mielibyśmy w linii przynajmniej 800 ciężkich BWP – przy możliwościach Łabęd [bo i to w rozmowach wyszło] – w terminie do końca 2026 – oczywiście przy odpowiednim finansowaniu – znacznie mniejszym od kosztów produkcji Borsuka. I znacznie SZYBCIEJ – gdzie czas jest kluczowy. Oczywiście z czołgów [klasycznych MBT] by nam zostało niecałe 250 Leo 2. “Tragedia – strasznie mało” – tak zaraz w te pędy zakrzykną kanapowi “eksperci militarni”. Tyle, że przy wprowadzeniu A2/AD Tarczy i Miecza Polski [gdzie w nasz system antydostepowy A2/AD wliczam wszystkie systemy precyzyjnych sieciocentrycznych pozahoryzontalnych efektorów – od rakiet i artylerii lufowej dalekiego zasięgu – po pozahoryzontalne kppanc z różnych nosicieli] – więc i zastosowanie owych Leo 2 [czyli broni do ognia bezpośredniego w “zwarciu’] – przy TAKIM uszykowaniu WP – byłoby powiedzmy niskie – bardziej jako rezerwa odwodowa, a nie jako broń pierwszego użycia bojowego. Bo w czasach, gdy granatnik podwieszany pod zwykły karabinek może wystrzelić kierowany pocisk 40 mm Pike [są już takie – zasięg do 1,5 km] , nie mówiąc o właśnie testowanej amunicji kierowanej do CG Mk4 i jeszcze “wyżej” w całej drabinie eskalacyjnej…, to wszelkie systemy broni “klasycznej” [ogień bezpośredni niekierowany – tak ulubiony w strzelankach] nie ma sensu – a sama linia frontu odsuwa się i rozmywa – aż po głębokie zaplecze – i panuje przewaga świadomości sytuacyjnej i projekcja siły pozahoryzontalnych efektorów sieciocentrycznych. I na tym polega różnica między tym, co przedstawiam jako NIEUCHRONNĄ CAŁOŚCIOWĄ SYNERGICZNĄ REWOLUCJĘ RMA, a królującym pojmowaniem cząstkowym i myśleniem w starym stylu [gdzie każda rzecz rozpatrywana osobno operacyjnie i myślenie w stylu “zamiast starych czołgów dajcie nowe, zamiast starych samolotów dajcie nowe, zamiast starych okrętów dajcie nowe” – a wszystko ma być używane “najlepiej” po staremu – czyli każdy rodzaj sił zbrojnych sobie “rzepkę skrobie” [i generałowie na stołkach wzajemnie kopią dołki pod sobą w walce o środki finansowe i etaty – bojąc się z oczywistych względów automatyzacji i dronizacji jak ognia [bo zabiera etaty i narzuca zupełnie inne wymagania i szkolenie się] – bo przecież “każdy sobie walczy o swoje” – a kołderka finansowa krótka i naciągana z rąk do rąk – czyli zero synergii i maksymalna suboptymalizacja] – i “koniecznie” wojowanie w stylu i wg “jedynie słusznych nieśmiertelnych” schematów zimnej wojny [a właściwie “World of Tanks” i innych strzelanek – i rozkolportowanych w filmach “wojennych”]. Wracając do BWP i Borsuka czy raczej lepszej przeróbki podwozi T-72 na ciężki BWP – owszem, są przypadki bezpośredniego użycia i sprzętu i żołnierzy – ale dopiero PO likwidacji sprzętu i aktywów przeciwnika – tylko dla likwidacji izolowanych punktów oporu – w warunkach asymetrycznej przewagi. Inny sposób wojowania jest zwyczajnie głupi, kosztowny, nieefektywny – i krwawy.

    1. Ja bym nie przekreślał śmigłowców bojowych… w terenach obfitujących przeszkody terenowe (np. miasto) powinne sobie nieżle radzić.

      1. Nie będą. Nawet takim broniopodobnym ustrojstwem od ZM Mesko polecą na dół. Nawet jeśli systemy pokładowe dadzą pilotom info,że zostali opromieniowani wiązka lasera to co, bo głowica jest termiczna i wcale nie musi zareagować na flary. A producenci broni ustawiają oprogramowanie pocisku na cechy charakterystyczne turbin.

        Ile kosztuje śmigłowiec a ile kosztuje ręczna wyrzutnia?

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *