Coraz częściej słyszymy w dyskursie publicznym, iż Chińska Republika Ludowa stała się potęgą większą niż Stany Zjednoczone. O ile ta siła ma charakter gospodarczy, o tyle wskazuje się, że niebawem Chińczycy będą zdolni do zrównoważenia amerykańskich możliwości militarnych. Obie tezy są póki co możliwe do podważenia, choć z pewnością można znaleźć szereg istotnych argumentów dla każdej z ewentualnej strony sporu. Nie będzie to jednak przedmiotem analizy w niniejszym tekście.
Niezależnie bowiem od rzeczywistej siły Chin, dla nas najważniejsze jest, by odpowiedzieć na pytanie: czy Chiny mają na dzień dzisiejszy możliwość i chęci do gwarantowania państwom położonym na pomoście bałtycko-czarnomorskim suwerenności i bezpieczeństwa?
W tekście pt.: „Który hegemon byłby najlepszy dla Polski? A może świat wielobiegunowy?” główne argumenty dotyczące „opcji chińskiej” brzmiały:
„To nie Polska jest kluczem NJS, tylko jej terytorium. (…) Niepodległość czy niezależność Polski od sąsiadów nie jest dla Chin warunkiem sine qua non do stworzenia lądowego szlaku handlowego przez polskie terytorium. (…) Chińczycy dogadają się na tranzyt przez polskie terytorium z każdym, kto bezpośrednio lub pośrednio będzie kontrolować to terytorium.”
Tezy te uważam za wciąż aktualne, jednak kolejnym koronnym argumentem za tym, iż Chiny nie stanowią (póki co) żadnej opcji, jest to, że nie mają dostatecznej siły i wpływów by oddziaływać na kraje Europy środkowo-wschodniej. Stwierdzenie takie może wydawać się z pozoru nieuprawnione, zwłaszcza w kontekście chińskich inwestycji na Białorusi, których wartość szacuje się na 20 mld USD. Było to powodem mojej wcześniejszej powściągliwości przy podnoszeniu tego rodzaju kwestii.
Jednak począwszy od 30 października 2018 roku (wizyta Aarona Wessa Mitchella na Białorusi) obserwujemy wzmożoną grę pomiędzy Waszyngtonem, a Mińskiem, która jest odpowiedzią na determinację Rosji w zakresie wchłonięcia Białorusi. Potrzebę podjęcia amerykańskiej i polskiej „gry o Mińsk” zasygnalizowałem kilka miesięcy przed tym wydarzeniem w tekście: „Gra o Mińsk. Białoruś staje się nowym frontem. Wyzwanie dla Polski?” . Wskazywałem wówczas, że dla Polski niezależna Białoruś oraz utrzymujące się status quo za naszą wschodnią granicą (polegające na tym, iż Mińsk nie pozwala rozmieścić rosyjskiego wojska w swoich granicach) są kluczowe. I, że Warszawa winna wspierać Alaksandra Łukaszenkę nawet samodzielnie, choć priorytetem byłoby uświadomienie Amerykanom roli Białorusi. Bo tylko oni mogliby spróbować realnie przeciwważyć Kreml i dawać Łukaszence szansę na swoisty balans na linie i neutralizowanie nacisków z Moskwy.
To wszystko stało się już faktem i w tej chwili obserwujemy, jak putinowska pętla wokół szyi Łukaszenki się zaciska. Kilka dni temu, 8 grudnia 2019 roku, zakończyła się kolejna tura rozmów Putin-Łukaszenka, która odbyła się w Soczi. Reakcje obu liderów po wielogodzinnym spotkaniu wskazują, iż najwyraźniej negocjacje nie zmierzają w dobrym kierunku. Mówi się, iż Władimir Putin mocno naciskał na prezydenta Białorusi dając mu czas do zastanowienia do 20 grudnia, kiedy to odbędzie się kolejny szczyt. Następnego dnia po powrocie AŁ z Soczi, szef sztabu generalnego sił zbrojnych Białorusi – Aleh Biełakonieu oświadczył, iż:
„Białoruś jest gotowa do wspólnych manewrów z NATO. Odbywają się nawet rozmowy na ten temat.”
Czy choćby dwa lata temu ktokolwiek mógł sobie wyobrazić, by NATO planowało wspólne manewry z białoruską armią (i vice versa)?! Próba ocieplenia relacji między zachodem i Mińskiem, została natychmiast zauważona i stała się obiektem ataku pro-rosyjskiej propagandy. Ostatnio pojawiły się głosy przestrzegające przed polskim soft-power i „miękką kolonizacją” Białorusi przez Polaków.
Pytanie jak to wszystko koresponduje z tytułem artykułu? Gdzie w tym wszystkim są Chiny? No właśnie. Dowodem na słabość i brak chęci Chińczyków do kruszenia z Berlinem i Moskwą kopii o suwerenność i niezależność państw pomostu bałtycko-czarnomorskiego jest to, że Białoruś w zmaganiach z Kremlem nie otrzymuje dostatecznego wsparcia. Nawet pomimo znacznego gospodarczego zaangażowania Chin na Białorusi. Alaksandr Łukaszenka przeciwwagi dla rosyjskich nacisków poszukuje w Waszyngtonie, a nie w Pekinie. To właśnie NATO angażuje się w dialog z Białorusią.
Jeśli władze z Pekinu nie stają w obronie Białorusi, pomimo zaangażowanych tam ogromnych środków, to jakiej gwarancji może oczekiwać od Chińczyków Polska? Przecież to przez Białoruś przechodzi cały tranzyt z Chin do Polski i dalej do Europy Zachodniej. Więc teoretycznie, z geograficznego punktu widzenia, Mińsk powinien być w tej chwili tak samo istotny dla Państwa Środka jak Warszawa. Tak chwalony za politykę międzynarodową przez niektóre środowiska prezydent Białorusi, oparł swoją dyplomację na rosyjskim kierunku całkowicie o amerykański lewar.
Okoliczności te dowodzą, jaką ułudą jest wierzenie w to, iż Chińska Republika Ludowa może zostać gwarantem bezpieczeństwa w naszym regionie. Na dzień dzisiejszy, jest to prawdopodobnie niemożliwe. Oczywiście nie należy wykluczać zmiany tego stanu rzeczy w przyszłości. Jednak Polska nie może poświęcać teraźniejszych interesów w imię niepewnego, potencjalnego scenariusza. Zwłaszcza, że w znanej historii świata nie zdarzyło się jeszcze, by Chińczycy byli gwarantem bezpieczeństwa w Europie.
Należy pamiętać, iż zwrot ku Chinom, będzie można wykonać w każdej chwili. Nigdy nie będzie na to za późno, ponieważ ten chiński kolos znajduje się po drugiej stronie Eurazji. Nie graniczy z Polską i prawdopodobnie nigdy nie będziemy dla Chin głównym rywalem, przeciwnikiem i celem. Co za tym idzie, nawet jeśli dziś zagramy w obozie przeciwnym, jutro, Pekin przyjmie nas z otwartymi ramionami. Jesteśmy tak daleko od Państwa Środka, że gdy do Warszawy dotrze powiew chińskiej potęgi, wówczas będzie pewność, iż jest to właściwy, zwycięski koń w wyścigu o hegemonię. W kwestii chińskiej, mamy czas. W przeciwieństwie np. do Rosji, Japonii, Korei Południowej czy Tajwanu. Z których to państw wszystkie, oprócz Rosji, stoją po stronie USA. Pomimo takiej bliskości i odczuwania chińskiej potęgi. Obserwujmy, zachowujmy dystans i uczmy się na decyzjach innych. Bo w tym akurat przypadku możemy tak postępować. Jest to nasz olbrzymi atut.
Tymczasem głównym zmartwieniem polskiej polityki zagranicznej powinno być rozegranie sytuacji na pomoście bałtycko-czarnomorskim zgodnie z naszymi interesami. Na to wpływ mają Amerykanie, Niemcy i Rosjanie (a także z uwagi na kluczowe położenie – my Polacy, o czym pisałem w tekście: „Polska kluczem do strategii USA?”). I tu powinniśmy podejmować największy wysiłek. Na rozważanie nieistniejącej alternatywy szkoda czasu i energii. Próba lewarowania rozmów z Waszyngtonem, sugestią ewentualnego zwrotu ku Chinom, byłaby tyleż groteskowa, co nieistotna z punktu widzenia polsko-amerykańskich rozmów i negocjacji. Z politycznego punktu widzenia, chińska karta dla nas nie istnieje. Pekin nie zagwarantuje nam ani militarnego bezpieczeństwa, ani suwerenności politycznej względem UE. Nie za bardzo mamy czym z nimi handlować (w skali istotnej dla gospodarki) i w tej kwestii możemy stać się jedynie odbiorcą towarów. Jedyną chińską propozycją mogłyby być inwestycje. Jednak jak bardzo zmieniły one sytuację geopolityczną Białorusi? W praktyce, wcale. Dlatego wizja sprowadzenia do Polski chińskiego kapitału (o co należy zabiegać), a także korzyści związanych z tranzytem towarów przez nasze terytorium, nie mogą nam przysłaniać rzeczywistości. I odciągać od prowadzenia realnej polityki zagranicznej kosztem wyimaginowanej ułudy.
Krzysztof Wojczal
geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog
Aecjusz : gardze tylko i wylacznie polska glupota i urojeniami. Urojeniami wielkosciowymi i mocarstwowymi.
Glupotzs ktora od wiekow powodowala i powoduje to, ze PL jest gdzie jest. Brakiem myslenia i szukaniem wrogow. A nieudacznikami i ofuiarami losu w naturalny sposob sie pogardza, a kimze obecnie jestesmy?
Ten parszywy kraj uwaza mnie za swoja wlasnosc. W cywilizowanymkraju zrzeczenie sie obywatelstwa to 15 minut w ambasadzie. A tymczasem ja mialbym sie prosic o to i czekac.
Pogarda moja jest raczej co do postaw. Ze tu niektorym marzy sie wojna z Rosja. Kto normalny pragnie Iskanderow ze 150kilotonami nad np. Olsztynem czy Elkiem czy Warszawa? PL jest bez szans a podobnie jak i dziesiatki lat temu nikt nie zaryzykuje pelnoskalowego konfliktu w obronie.
Czy ktos z tutejszych bajkopisarzy czul aromat spalonego prochu, lepkiej krwi i moczu zmeiszanego z tkanka mozgowa. Bo to jest prawdziwa wojna. Ja to czulem 2 razy i wspomnienia sa niezapomniane (co prawda byla to tylko akcja jednostki specjalnej Polizei)-.
Uwazam ze PL ma wazniejsze problemy niz finansowanie wasatych Januszy Szwejow i ich zwiazkowcow. Polska stepowieje, pomyslow na zaradzenie nie ma zadnych, jakby nie patrzec ten kraj jest z kazdej strony w dupie. Nawet Somalijczycy do niego dobrowolnie nie chca przyjezdzac – ciekawe dlaczego.
Gdyby komukolwiek tutaj zalezalo na dobrostanie Polski pomyslalby o tym aby szybko, juz okolo roku 1995 wybudowac dawna Berlinke czyli polaczenie Berlin- Kaliningrad. Tereny na ktorych dawna autostrada lezy sa najmniej dotkniete urbanizacja.
Bo potega krajow wynika nie z ilosci jakiochs gowien produkowanych przez Bumar czy inne zwiazjkowe skanseny tylko z rozwoju. Rozwoju gospodarczego i prowadzeniu interesow.
Tacy Niemcy w Sassnitz czyli Sosnicy na Rugii maja terminal promowy cargo z szerokimi torami.
Potege buduje sie madrymi ludzmi, rozwojem gospodarczym i sieciami partnerskimi nie szwejami z IQ 90 co potrafia trafic z koszar do monopolowego.
Takiej Szwajcarii nikt nie zaatakuje nigdy bo tu sie robi interesy. Interesy na ktorych kraina sie bogaci. A nie mysli o samobieznych haubicach strzelajacych na terytorium Rosji by sprowokowac odwet.
Myslenie ma przystzlosc, dlatego tez Polska nie ma tejze przyszlosci. Ludzie, ktorzy mysla inaczej nie przebija sie przez tlumy trepow myslacych w kategoriach frontow pancernych i artyleryjskich.
A te pieniadze co sie marnuje dotujac te skanseny -czy polskich trepow czy zwiazkowe PGRy, ktore na rynku uzbrojenia bez dotacji z Ministerstwa dawno by upadly – lepiej przeznaczyc na obywateli -czy na onkologie dziecieca bo dzieci umieraja na bialaczki, czy na chociazby pomoc dla unowoczesnienia gospodarki, by od pylicy i smogu nie umieralo co roku dziesiatki tysiecy Polakow.
To sie nazywa troska o Polske a nie jakies kurcze bajania o sieciocentrycznosciach i hajze na Moskala.
Wariant przejęcia Białorusi w rękawiczkach staje się coraz mniej prawdopodobny. A już na pewno odpada wariant „spontanicznego masowego i entuzjastycznego wybuchu radości na wieść o połączeniu z matuszką Rossiją”, czy „deszczu kwiatów i łez radości dla wkraczających sołdatów Armii Czerwonej. ” Konkretne dane na temat wzrostu „wstrętnej rusofobii” Białorusinów: „[..] od grudnia 2018 r. do grudnia 2019 r. liczba zwolenników związku z Rosją zmalała z 60,4 do 40,4 proc. Z kolei liczba pozytywnych opinii o UE wzrosła w tym czasie z 22,4 do 32 proc” – tak się zmieniło wg Białoruskiej Pracowni Analitycznej – polecam: https://forsal.pl/swiat/rosja/artykuly/1452532,liczba-bialorusinow-popierajacych-zwiazek-bialorusi-i-rosji-spadla-az-o-jedna-trzecia-sondaz.html Co ciekawe: „respondentom zadano również pytanie o to, jaki powinien być charakter relacji Rosji i Białorusi. 74,6 proc. badanych uznało że Białoruś i Rosja powinny być niepodległymi państwami i mieć przyjazne relacje, otwarte granice bez wiz i ceł. 6,6 proc. było zdania, że stosunki z Rosją powinny być takie jak z innymi państwami, 12,8 proc. poparło ideę połączenia się obu krajów, a 3,7 proc. – wejście Białorusi w skład Rosji.” Wniosek jest niestety pesymistyczny – gdy Kreml uzna, że nadszedł czas na działania siłowe dla odzyskania Ukrainy – wtedy aneksja Białorusi odbędzie się najprawdopodobniej siłowo i krwawo [aczkolwiek na zasadzie Blietzkriegu połączonego z działaniami miejscowej V kolumny – aby tylko skrócić maksymalnie tę operację – i protesty świata], choć oczywiście propaganda Kremla będzie robiła totalną medialną dezinformacyjną maskirowkę dla świata i pokazywała wyłącznie radosnych Białorusinów wyrażających niezmierną błogość z powodu „jedynie słusznego przywrócenia naturalnych braterskich stosunków z wielkim narodem rosyjskim”.
A propos Białorusi – i narastania niechęci Białorusinów do Moskwy – trzeba intensywnie mówić Białorusinom [czyli faktycznie Litwinom w ramach Rzeczypospolitej Obojga Narodów – obecna Litwa to Żmudź i język żmudzki] – o ich wielkości i tożsamości w ramach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Mówić – tylko z Królestwem Polskim Wielkie Księstwo Litewskie było potęgą, suwerennym narodem i kształtowało swój los. I mówić o carskim bacie po rozbiorach, a potem bolszewickim antyludzkim ucisku. Więcej – do Ukraińców trzeba mówić – popełniliśmy błąd w XVII w. że z Rzeczypospolitej Obojga Narodów nie stworzyliśmy Rzeczypospolitej Trojga Narodów. Oba narody za to zapłaciły i carską i bolszewicka niewolą i opresja. Teraz czas na naprawę starych błędów i stworzenie silnego, partnerskiego, suwerennego związku. A generalnie – pokazywać negatywną rolę Moskwy nie tylko wobec Polski, ale wobec całej Europy i jej wartości – choćby przez uznane autorytety jak Victor Hugo – wypowiadającego naprawdę wielkie słowa o Polsce w kontrze do Rosji. Polecam: http://retropress.pl/wiadomosci/victor-hugo-a-polska/ Niestety – polityka historyczna Polski jest uprawiana jedynie przez wolontariuszy – bo ta rządowa leży i kwi..czy. Dokładnie to samo z nasza agenturą wpływu. A przecież mamy same asy w ręce – niestety całkowicie marnowane. Dlaczego w rosyjskich mediach jest od ponad roku wielkie larum na temat rzekomej przewagi polskiej narracji na Białorusi? Ano dlatego, że sądząc po sobie, rosyjska agentura wpływu i ośrodki analityczne przewidywały nasza ofensywę historyczną na Białorusi. Co niestety nie ma żadnego pokrycia. Tak dla informacji – postać kapitana Nemo Juliusza Verne powstała jako protest przeciw obojętności Europy na zbrodnie Rosji w tłumieniu powstania styczniowego. Kapitan Nemo był pierwotnie genialnym wynalazcą, polskim szlachcicem-patriota, któremu Moskwa wymordowała rodzinę w powstaniu styczniowym. Stąd i np. słowa Nemo pokazującego obraz na ścianie jego salonu „Oto Kościuszko – bohater niezrównany!” w ustach kapitana Nemo oprowadzającego profesora Arronauxa po Nautilusie. Co ciekawe – w wielu wydaniach – także „polskojęzycznych” takie fragmenty się pomija… radzę sprawdzić kilka różnych czasowo wydań… Protest wydawcy Verne, który bał się sankcji [Francja już wtedy – za Napoleona III – była sojusznikiem Rosji przeciw wzrastającym gwałtownie Prusom – z wzajemnością cara, zwłaszcza po wolcie Bismarcka przeciw Rosji w wojnie bałkańskiej 1877-8] ten protest spowodował, że posłuszny Verne z polskiego patrioty zrobił…. hinduskiego księcia [któremu rzecz jasna w domyśle rodzinę wymordowali już Brytowie – czyli nielubiani konkurenci Francji i Rosji]. Notabene – dla nas Polaków – jakże znamienne jest to zrównanie Polaków z ludami poddanymi kolonizacji – ten aspekt w odróżnieniu od reszty imperialno-kolonizacyjnej Europy winien też być maksymalnie eksponowany – i to właśnie do państw i narodów, które były poddane kolonizacji i wyzyskowi. To kolejny marnowany wielki as w rękawie…który trzeba zawczasu eksponować – na czas Wielkiego Chaosu i Wielkiej Konfrontacji.
Wyjaśniło się – po Soczi Łukaszenka nic nie ugrał z Putinem, podwyżki cen ropy doprowadzą do kryzysu Białorusi, Łukaszenka w takiej sytuacji będzie oddawał władzę realną [w instytucjach i w kontroli przepływów strategicznych] Kremlowi po kawałku, na koniec, gdy już opozycja i naród będą ostro przeciwne i będzie Kremlowi „groziło” siłowe narodowe przejęcie władzy na Białorusi przez Białorusinow i powrót do suwerenności – wtedy Kreml zrobi możliwie zminimalizowaną i możliwie błyskawiczną akcję siłową [specnaz w cywilu i V kolumna i „tituszki”] – oczywiście wraz z całkowicie odwrotnym totalnym przekazem medialnym w ramach „maskirowki” z obowiązkowym widokiem „łez radości” i eksponowania „jedynie słusznego powszechnego wielkiego zadowolenia z przywrócenia spokoju i połączenia z bratnim narodem rosyjskim” . Nie byłbym też zdziwiony, gdyby już teraz rosyjskie specsłużby nie kaptowały „pożytecznych idiotów” – w tym podstawione „niepodległościowe organizacje Polaków” – co będzie znakomitym pretekstem dla ostatniego etapu przejęcia Białorusi – jako „koniecznej obronnej interwencji prewencyjnej na oczywiste zamiary przejęcia bratniej Białorusi przez Polskę wspartą NATO” i takie tam stałe fragmenty tłoczenia tuby propagandy Kremla i standardowego obracania kota ogonem…
Brzmi to śmiesznie, a w każdym razie dziwnie, bo myśleliśmy, że UE kontroliuje wjazd osób do strefy Schengen.
A tym czasem AL-JAZEERA podaje dzisiaj( 11.12.2020 roku ), że w tym tygodniu wygasa 5-letnia tajna umowa Szwajcarii z Chinami, w której Szajcaria zapewniła chińskim agentom Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego ChRL swobodę poruszania się wewnątrz swoich granic i reszty Europy przez 2 tygodnie ( służba ta jest znana z tortur ) w celu deportowania do Chin nielegalnych imigrantów.
Przypominam, że Szwajcaria jest w układu z Schengen umożliwającej osobom, które legalnie przekroczyły granice Szwajcarii podróże bez kontroli po wszystkich krajach układu z Schengen. Taki lekki skandal.
Ciekawe, czy przedłużą trwanie tej umowy i czy Szwajcaria nie zostanie usunięta ze strefy Schengen?
W odpowiedzi na pytania pisemne zapytanie Al-Jazeery Szwajcarski Państwowy Sekretariat ds. Migracji (SEM) potwierdził istnienie umowy z Chinami i stwierdził, że nie jest ona ani jawna, ani poufna. Jest to sprawa administracyjna, więc nie kłopotali szwajcarskich posłów w tej sprawie.
To każe się zastanowić nad zatrudnieniem w administracji jakąkolwiek osobę z Chin lub której małżonek jest Chińczykiem, gdyż służby chińskie mogą spokojnie wywierać na nie wpływ pomimo, że są w Europie i nawet uzyskały prawo do azylu politycznego.
źródło: https://www.aljazeera.com/news/2020/12/11/china-to-renew-secret-deal-with-switzerland-over-nationals