Chyba każda osoba interesująca się geopolityką i polityką międzynarodową dostrzega potrzebę wzmocnienia Wojska Polskiego. Co stało się oczywiste zwłaszcza po roku 2014 i wydarzeniach na Krymie i w Doniecku. Armia, którą po 2004 roku zaczęto profesjonalizować, stawała się coraz mniej liczna. Najpierw zawieszono, a później zaniechano poboru. Likwidowano garnizony i ośrodki szkoleniowe, a także wyprzedawano aktywa, tj. koszary, magazyny czy poligony. Od stycznia 2010 roku Wojsko Polskie stało się całkowicie zawodowe. Jednocześnie wyzwania NATO, wymagały takiego rodzaju organizacji, by Wojsko Polskie było przygotowane na misje ekspedycyjne daleko od kraju. Polscy żołnierze uczestniczyli m.in. w misjach w państwach byłej Jugosławii, Libanie, Afganistanie i Iraku.
By zobrazować zmiany jakie zaszły w armii III RP warto podkreślić, iż w 1995 roku Wojsko Polskie liczyło sobie ponad 221 tys. żołnierzy (90 tys. zawodowych, natomiast szeregowi i podoficerowie młodsi byli żołnierzami zasadniczej służby wojskowej). Było to dwa razy więcej niż obecnie. Przy czym, każdy mężczyzna przechodził obowiązkowe szkolenie. Tak więc na wypadek wojny, zasoby ludzkie była znacznie, znacznie większe. Co istotne, w 1995 roku Polska przechodziła trudny okres związany z reformami ustrojowymi. Również pod względem gospodarczym. Współcześnie, stabilna gospodarczo Polska dysponuje zaledwie trzema dywizjami, które nie są nawet całkowicie obsadzone kadrowo. Czwarta, 18 Dywizja Zmechanizowana, jest dopiero w budowie. Brakuje dla niej tak samo ludzi jak i odpowiedniego sprzętu. Dlatego jej skład jest rekombinowany i zawiera komponenty istniejących już wcześniej jednostek. Dawną zasadniczą służbę wojskową mają zastąpić ochotnicze związki Wojsk Obrony Terytorialnej. Które na tą chwilę liczą sobie ok. 20 tys. żołnierzy.
Czy dotychczasowe reformy i proces tzw. profesjonalizacji wojska należy oceniać jednoznacznie negatywnie? Z pewnością nie. Wskazać należy, iż w czasie pokoju, utrzymywanie dużej armii nie tylko obciąża niepotrzebnie budżet państwa, ale i utrudnia jej modernizację i unowocześnianie. Gdy Związek Sowiecki się rozpadł, a Polska weszła do NATO oraz przystąpiła do Unii Europejskiej, to był najlepszy czas na redukcję, profesjonalizację i modernizację sił zbrojnych. Czy okres ten wykorzystaliśmy w pełni? Ten temat z pewnością nadaje się na odrębny artykuł.
Jasnym jest natomiast, iż po 2014 roku Polska powinna przygotowywać się na wypadek konfliktu zbrojnego. Silna armia jest podstawowym gwarantem suwerenności i niepodległości. Stanowi element odstraszania potencjalnego agresora. Nic więc dziwnego, że temat obronności narodowej stał się na powrót popularny. Jednocześnie Ministerstwo Obrony Narodowej wprowadziło kolejne reformy, które krok, po kroku zmieniają profil armii. Z pokojowego. Uśpionego. W stan gotowości bojowej. Z potencjałem do rozwinięcia liczebnego lub co najmniej uzupełnienia ewentualnych strat z istniejących oraz przygotowanych do tego rezerw (WOT). Oczywiście współczesne zmiany również można oceniać różnie. Jednak zatrzymanie procesu „zwijania” oraz zainicjowanie zmian w celu rozwinięcia liczebnego Sił Zbrojnych RP jest faktem.
Ludzie interesujący się tematem od kilku lat zastanawiają się, jaką armię powinna posiadać III RP. Jakie zadania winny zostać postawione przez Wojskiem Polskim, w razie potencjalnego konfliktu? Jaki rodzaj wojny oraz który przeciwnik nam zagrażają? Od odpowiedzi na te pytania, powinno zależeć: zorganizowanie i struktura wojska, jego liczebność oraz sprzęt, założenia planów operacyjnych, a także cywilne oraz gospodarcze przygotowanie państwa oraz jego społeczeństwa.
Błędne założenia strategiczne oraz polityczne, mogą w przyszłości doprowadzić do klęski nawet najlepiej uzbrojoną oraz przygotowaną do wojny armię. Będzie ona bowiem musiała mierzyć się z wyzwaniami, na które nie będzie przygotowana. Dlatego tak istotnym dla obronności państwa, jest świadomość rodzaju zagrożeń oraz właściwy dobór przeciwdziałania tym zagrożeniom.
Zwiększenie potencjału obronnego – czy rzeczywiście jest nam to potrzebne?
Podstawową myślą, z jaką powinniśmy się oswoić jest to, że:
Siły Zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej powinny być przygotowane do działań ofensywnych. Szykowanie się do obrony, w polskiej sytuacji geostrategicznej, jest błędem. Przygotowywaniem się do przyszłej klęski. Politycznej lub militarnej.
Zanim przejdę do uzasadnienia powyższej tezy, podkreślić należy kilka istotnych kwestii. Oczywistym bowiem jest, iż to agresor – napastnik, posiada początkową inicjatywę. Wybiera czas i miejsce ataku. Co za tym idzie, może latami przygotowywać się do konkretnego uderzenia. Pozwala to na etapowe przestawianie gospodarki i przemysłu państwowego. Opracowanie koncepcji walki, przygotowanie odpowiedniego rodzaju środków w odpowiedniej ilości. Agresor zazwyczaj obiera jako cel słabszych od siebie przeciwników. Przechodząc do ofensywy zbrojnej dobiera miejsce i moment w taki sposób, by uzyskać jak największe przewagi. Na wybranych przez siebie odcinkach. To z kolei powoduje, że w chwili oraz w miejscu ataku, napastnik przeważnie posiada przewagę liczebną nad obrońcą.
Z drugiej strony, obrońca nie wie kiedy może nastąpić atak. Przez co reformy i reorganizacja armii rzadko zsynchronizowane są pod przyszły konflikt. Zbyt duże inwestycje w krótkim czasie, narażają na stworzenie dużej, kosztownej armii, która za moment stanie się przestarzałą i podatną na zniszczenie (a do tego stanie się ciężarem dla budżetu państwa). Zbyt długie rozłożenie procesów zbrojeniowych w czasie, skutkować będzie nieprzygotowaniem do konfliktu. Jednocześnie obrońca jest zmuszony przewidywać potencjalne kierunku ataku. Przeważnie opcji jest w tym przypadku więcej, niż rzeczywistych miejsc uderzeń. To z kolei wymusza rozproszenie sił, z których część zapewne nie weźmie udziału w pierwszych chwilach wojny. Co w zasadzie znacznie osłabia potencjał obronny. Dlatego tak istotne jest ewentualne posiadanie głębi strategicznej. Czyli możliwości wpuszczenia wroga na własne terytorium, rozpoznania rzeczywistych kierunków ataku i skoncentrowanie obrony na wybranych frontach.
Niezwykle istotne na współczesnym polu walki jest również to, że strona będąca w ofensywie, do zniszczenia odpowiedniego rodzaju celów dobiera właściwe środki. Innymi słowy, dzięki właściwemu rozpoznaniu, agresor może poznać w jakim miejscu obrońca użyje danego środka obronnego i zniszczyć go praktycznie bez strat przy doborze odpowiedniego narzędzia. W uproszczeniu, to tak jakby przeciwnik z wyprzedzeniem widział, co pokażemy w grze: papier, kamień, nożyczki (dlatego tak istotne jest współdziałanie różnych rodzajów wojsk!). Oczywiście po pierwszych atakach, obrońca widząc potencjał strony przeciwnej, sam może ją kontrolować. Jednak do tego momentu musi zachować własny potencjał militarny i uchronić go przed zniszczeniem w pierwszych uderzeniach.
Są to wszystko kwestie oczywiste, podobnie jak to, że to obrońca ponosi większe cywilne koszty prowadzenia konfliktu (gdy działania wojenne toczą się na jego terytorium). Jednak nie można tych zagadnień pomijać.
Sytuacja geostrategiczna Polski
Jeśli myślimy o zagrożeniach militarnych dla obronności naszego kraju, niewątpliwie w pierwszej kolejności musimy rozważać w tym kontekście Federację Rosyjską. Pozostali nasi sąsiedzi bądź to związani są z nami sojuszem, bądź to nie posiadają wystarczającego potencjału by nas pokonać.
Należy więc zadać sobie w tej chwili pytanie, czy Rosja rzeczywiście zagraża militarnie polskiej suwerenności? Na dzień dzisiejszy, odpowiedź musi brzmieć: nie do końca. Wprawdzie Rosjanie zbudowali bąbel anty-dostępowy w graniczącym z Polską, Obwodzie Kaliningradzkim, jednak z jego terytorium Rosjanie nie są w stanie przeprowadzić ofensywy zdolnej całkowicie pobić polskie siły zbrojne. Zwłaszcza, gdy te z każdym dniem otrzymywałyby coraz więcej wsparcia od sojuszników. W chwili obecnej, obwód jest enklawą odseparowaną od właściwego terytorium rosyjskiego. Okrążoną z każdej ze strony przez państwa NATO. Na tyle małą, że stanowi stosunkowo łatwy cel do ataku. Nie pozwala jednocześnie na koncentrację dostatecznie licznych sił, a nadto, istnieje ograniczona ilość kierunków ataku w stronę polskiego terytorium. Co pozwala na skuteczną koncentrację sił obronnych i powstrzymanie ewentualnej agresji.
W konsekwencji zadać sobie należy pytanie, czy głównym zadaniem dla polskiej armii winna być obrona z kierunku Kaliningradu? Oczywistym jest, że Rosjanie nie zaryzykują ataku na Polskę, korzystając tylko i wyłącznie z terytorium obwodu. Nawet, gdyby władze z Moskwy chciałyby dokonać inwazji na dość istotne, średniej wielkości państwo NATO, musiałyby najpierw się do takiego scenariusza przygotować. Ewentualna rosyjska ofensywa wymagałaby co najmniej możliwości uderzenia z terytorium Białorusi. Dopiero Białoruś daje możliwość ewentualnego przebicia korytarza lądowego do Obwodu Kaliningradzkiego (co jest niezwykle istotne z punktu widzenia logistyki i zaopatrzenia). Jednocześnie, dzięki granicy polsko-białoruskiej, Rosjanie zyskaliby dodatkowe dwa duże kierunki do potencjalnej ofensywy na Warszawę (z Grodna i Brześcia). Na tego rodzaju ewentualność szykują się właśnie Siły Zbrojne RP.
Niewątpliwie, gdyby jutro jednostki 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej zajęłyby pozycje ofensywne wokół Grodna i Brześcia, mielibyśmy bardzo poważny problem. Potrzebowalibyśmy co najmniej jednej dywizji zabezpieczającej nas od strony Kaliningradu, dwóch kolejnych na kierunkach białoruskich oraz jednej odwodowej. Której jeszcze nie posiadamy. Należałoby przy tym tak przygotować obronę, by w sposób konwencjonalny, Rosjanie nie mogli zniszczyć naszej armii już w pierwszych dniach uderzenia. Co nawet przy pomocy z zewnątrz (wsparcie systemów anty-dostępowych oraz lotnictwa NATO) byłoby piekielnie trudne. Niewykluczone, że bylibyśmy zmuszeni planować obronę głęboko w sercu naszego kraju. Na linii Wisły. Co również byłoby bardzo niebezpieczne. Co gdyby Rosjanie weszli do Polski, dotarli pod Warszawę i zatrzymali się nie dążąc do militarnego rozstrzygnięcia? Gdyby, posiadając przewagę na polu bitwy, rozpoczęliby pokojowe rokowania na własnych warunkach?
Oczywiście dziś nie wiemy czy i kiedy takie zagrożenie się pojawi. Alaksandr Łukaszenka dość sprawnie balansuje na linie. Zachowując neutralność Białorusi i nie wpuszczając na jej terytorium stałych baz wojskowych Federacji Rosyjskiej. Wszystko jednak wskazuje na to, że Rosjanie są zdeterminowani do jak najszybszej zmiany tego stanu rzeczy. Niemniej, Siły Zbrojne RP oraz państwo polskie mają jeszcze trochę czasu by przygotować się na wyżej zarysowany scenariusz obronny. Jednocześnie Stany Zjednoczone i NATO miarowo zwiększają swoją obecność wojskową w Polsce oraz w państwach bałtyckich. Niewykluczone, że gdy przyjdzie czas, będziemy przygotowani na stawienie czoła potencjalnemu zagrożeniu.
I nie chodzi tutaj o to, by zrównoważyć siłę i potencjał Rosji na polu bitwy. Chodzi głównie o to, by stawiając armię na granicy polsko-białoruskiej Rosjanie nie mogli powiedzieć: szach-mat. W przypadku, gdyby Federacja Rosyjska miała rzeczywistą zdolność do zajęcia polskiej stolicy z łatwością i w kilka dni, wówczas prawdopodobnie nie doszłoby do żadnej konfrontacji zbrojnej. Nasze władze zwyczajnie musiałyby się godzić na każde warunki stawiane przez decydentów z Kremla. Amerykanie z kolei byliby zmuszeni do zawarcia z Moskwą układu dotyczącego nowego podziału stref wpływów na jej warunkach.
Dlatego właśnie chodzi o to, by NATO mogło w zalążku neutralizować dane zagrożenie. By Rosjanie nie mogli forsować własnych zamierzeń pod groźbą użycia czołgów. Rywalizacja między Rosją, a Stanami Zjednoczonymi rozgrywa się na płaszczyźnie polityczno-dyplomatycznej. Ewentualna, otwarta konfrontacja militarna obu krajów groziłaby doprowadzaniem do sytuacji, w której obie strony nie mogłyby się porozumieć. Jednocześnie walka Moskwy i Waszyngtonu, stanowiłaby olbrzymią korzyść dla największego konkurenta dla tych stolic – Chińskiej Republiki Ludowej. Dlatego też w grze o pomost bałtycko-czarnomorski nie chodzi o wygranie przyszłego konfliktu zbrojnego Rosja-NATO, a o takie militarne zaszachowanie przeciwnika, by ten skapitulował jeszcze przed właściwym starciem. Liczą się potencjały, możliwości i ustawienie wojsk na szachownicy. Jeśli Rosjanie postawią Polsce i NATO szachowego mata, wówczas Moskwa może zyskać całkowitą kontrolę nad Białorusią oraz Ukrainą. Bo to te państwa są w tej chwili przedmiotem rozgrywki (a nie Polska, jak błędnie sugerują niektórzy).
Zwrócić jednocześnie należy uwagę na to, iż sam fakt nacisku i militarnej presji ze strony rosyjskiej, daje jej poważne argumenty w rozgrywce na arenie międzynarodowej. Postawienie na Białorusi systemów rakietowych z taktycznymi głowicami nuklearnymi, artylerii dalekosiężnej, przeciwlotniczych i przeciwrakietowych systemów anty-dostępowych oraz ciężkich dywizji pancernych, dawałoby olbrzymią psychologiczną przewagę nad siłami obronnymi w Polsce. Już samo to, zmuszałoby NATO do kalkulacji politycznych i rozważań o ewentualnych ustępstwach.
Zwłaszcza, iż ustawienie statycznej defensywy wręcz zachęca napastnika do użycia środków oddziałujących na znaczną odległość i stawia obrońcę w bardzo trudnej pozycji.
Sytuacja stałaby się natomiast wręcz katastrofalna, gdyby Rosjanom udało się przejąć kontrolę (polityczną, faktyczną) nad terytorium Ukrainy. Zagrożenie z ukraińskiego kierunku przez nawet dwie rosyjskie armie (20-sta i 8-ma) w sposób definitywny rozstrzygałoby o kwestii możliwości obrony Polski.
OBRONA = KLĘSKA
Mają sporo racji Ci, którzy wskazują, iż w ewentualnym starciu z Rosją, Polska i NATO mogłyby nie mieć szans. Napastnik miałby możliwość w pierwszej kolejności użyć do zmasowanego ataku pociski rakietowe oraz artylerię dalekiego zasięgu. Tak skutecznych w walkach na Ukrainie. Jednocześnie Rosjanie mogliby w znacznej mierze neutralizować przewagę powietrzną NATO, dzięki własnym, naziemnym systemom przeciwlotniczym. Być może jedynym sposobem na uniknięcie szybkiej i dotkliwej klęski, byłoby ukrycie własnych sił oraz pozycji obronnych w głębi kraju. I użycie ich w kontrofensywie, unikając statycznej obrony, dążąc do walki w manewrze, przy skupieniu sił i środków na wybranych kierunkach operacyjnych. Mobilność byłaby tu kluczem.
Warto przypomnieć, iż również w wojnie polsko-bolszewickiej z lat 1919-1920, Wojsko Polskie wygrało właśnie dzięki mobilności. Żołnierze wychodzący znad Wieprza nie odnieśli przecież zwycięstwa w żadnej wielkiej bitwie (ta rozgrywała się na przedpolach Warszawy). Polskie armie dokonały manewru oskrzydlającego rosyjskie wojska, odcinając przeciwnika od linii zaopatrzeniowych. Nasi żołnierze dokonali przy tym niemożliwego, pokonując dzień w dzień po 70, 80, a nawet ponad 90 kilometrów trasy. Idąc pieszo. Dźwigając broń i ekwipunek. Na froncie wschodnim zawsze wojny wygrywano manewrem.
Wniosek z dotychczasowych rozważań może być jeden. W momencie, gdy Polska armia przyjmie rachityczną strategię polegającą na obronie statycznej wybranych kierunków, przegra jeszcze przed walką. Pozycje obronne będą mogły zostać zasypane gradem rakietowo-artyleryjskim, a następnie rozbite przeważającymi liczebnie i prawdopodobnie technologicznie uderzeniami wielkich zgrupowań przeciwnika. Jeśli rozstawimy obronę przy granicy, stracimy dużą część sił i środków w pierwszych godzinach walk. Obejście pozycji obronnych będzie grozić okrążeniem i całkowitym rozbiciem naszych związków taktycznych.
Jeśli rozstawimy statyczną obronę w głębi państwa, Rosjanie będą mogli bez strat zająć niemal połowę kraju, a następnie zatrzymać się i przejść do wojny pozycyjnej posiadając przewagę w uzbrojeniu rakietowo-artyleryjskim. Straty po stronie obrońców znów byłyby ogromne, choć być może zdołalibyśmy, przy pomocy sojuszników, utrzymać stolicę i krytyczną dla obronności państwa, linię Wisły. Przy czym należałoby się liczyć z większymi stratami materialnymi i wśród ludności cywilnej (bowiem najważniejsze przeprawy przez Wisłę znajdują się w miastach).
Pozostaje jeszcze problem wymagań natury politycznej. A więc nacisków sojuszniczych na zabezpieczenie tzw. Przesmyku Suwalskiego. O ile tamtejszy teren nadaje się do obrony, o tyle w przypadku uderzenia z Białorusi, Rosjanie mogliby okrążyć zgrupowane suwalskie i je zniszczyć. O czym pisałem w tekście pt.: „Plan Kremla na zwycięstwo z USA. Dlaczego Przesmyk Suwalski stanie się nieistotny?”
Wydaje się, że najbardziej odpowiednią strategią, byłoby przygotowanie silnych, mobilnych związków taktycznych, rozmieszczonych w głębi kraju tak, by mogły one dokonać natychmiastowego kontrataku na przeciwnika. Zanim ten zdołałby przeorganizować siły po wkroczeniu na terytorium Polski. Jednostki powinny przy tym być w ciągłym ruchu, by nie można było ich łatwo zniszczyć przy pomocy uderzeń rakietowo-artyleryjskich. Musiałyby mieć osłonę przed atakiem z powietrza (a więc mobilne systemy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe), jak również własną mobilną artylerię zdolną do prowadzenia skutecznego ognia kontrbateryjnego oraz zasypywania poruszającego się w ofensywie przeciwnika gradem pocisków. Niezwykle istotne byłoby tu rozpoznanie, dzięki któremu można by koncentrować siły na wybranych newralgicznych odcinkach i zyskiwać taktyczną przewagę na polu bitwy. Polskie wojska musiałyby dążyć do bliskich starć z przeciwnikiem, szybkich zaskakujących ofensyw lub ew. odskakiwania i zmieniania swojego położenia. Tak, by wróg nie mógł zniszczyć naszych sił na odległość. Wydaje się, że tylko taka taktyka mogłaby być skuteczna. Przy czym nie bardzo byłaby możliwa, gdyby Rosjanie mogli wejść do Polski z trzech stron (Kaliningrad, Białoruś, Ukraina). Innymi słowy, przejęcie przez władze z Kremla kontroli nad Kijowem i rozmieszczenie wojsk rosyjskich na granicy polsko-białoruskiej oznaczałoby dla nas game over. Bowiem o ile nasze 4 dywizje mogłyby się bić z jedna rosyjską armią, na jednym strategicznym kierunku, o tyle przewaga choćby dwóch armii uderzających z dwóch strategicznych kierunków, byłaby niemożliwa do zrównoważenia. O czym pisałem w wielu analizach. Wniosek?
POLSKA POTRZEBUJE SIŁ OFENSYWNO-EKSPEDYCYJNYCH
Po pierwsze nasze dywizje muszą być zdolne do przeprowadzenia skutecznych kontruderzeń. A więc winny radzić sobie w ofensywie. Biorąc pod uwagę strukturę rosyjskiej armii, polskie dywizje muszą być ciężkie. Bowiem powinny być gotowe do ataku na silnie opancerzonego przeciwnika (prawdopodobnie na I Gwardyjską Armię Pancerną). Jednocześnie możliwość zneutralizowania Kaliningradu (poprzez bombardowanie, ostrzał – w celu zniszczenia wrogich systemów rakietowo-artyleryjskich, lotnisk, portu etc.etc.), a może nawet jego zajęcia (silne uderzenie lądowe) to priorytet. Po drugie, zakładanie walk na swoim terytorium praktycznie stawia nas w bardzo niewygodnej i mało korzystnej sytuacji. Gdzie będzie trzeba uwzględniać naciski sojuszników kosztem własnych interesów strategicznych. Tym samym, nie wykluczone, że będzie trzeba bronić Przesmyku Suwalskiego, a więc być jednocześnie zdolnym do odparcia ataków z kierunku Grodna i Brześcia możliwie najbliżej granicy.
Przy stosownym wsparciu sił sojuszniczych NATO, nie jest to zadaniem niewykonalnym. Co jednak, jeśli Rosjanie przejmą władzę w Kijowie? Wówczas Amerykanie musieliby nas wesprzeć kilkoma ciężkimi dywizjami, których zwyczajnie nie mają. I nie chcieliby ich tu wysyłać, bowiem dla nich najważniejszy jest Daleki Wschód. Prowadzenie nowej Ziemnej Wojny z Rosjanami oraz wieloletnie utrzymywanie ogromnych sił w Polsce, oznaczałoby poważne osłabienie w kontekście rywalizacji z Chinami. Na to Waszyngton nie mógłby sobie pozwolić i zapewne zgodziłby się na warunki Moskwy. Czyli przesunięcie jej strefy wpływów do wschodniej granicy z Polską. Wyjście USA z Europy Środkowej. Stworzenie osi Berlin-Moskwa. Podział wpływów niemiecko-rosyjskich w Polsce. Szachowanie Polski swoimi armiami w Białorusi i na Ukrainie. Nieoficjalne przejęcie wpływów w państwach bałtyckich.
Innymi słowy, terytorium ukraińskie jest kluczowe dla naszej obronności, suwerenności i niezależności od Moskwy. O czym pisałem wielokrotnie. I co udowadniały nasze doświadczenia historyczne (choćby obrona Lwowa w 1920, która zatrzymała Stalina i pozwoliła przerzucić większość sił na potrzeby ofensywy znad Wieprza).
Co za tym idzie, polska armia powinna mieć zdolność nie tylko skutecznego zabezpieczenia kierunków z Kaliningradu i Białorusi, ale i siły i środki do wysłania ekspedycji za naszą wschodnią granicę. Do naszych stref buforowych. Może się tak bowiem zdarzyć, iż Mińsk (co mało prawdopodobne) lub Kijów (co już jest całkiem do przewidzenia) poproszą o konkretne, militarne wsparcie. W naszym interesie będzie zabezpieczenie wschodniej strefy buforowej. Musimy być gotowi na udzielenie pomocy i podjęcie wyzwania nie we własnych granicach, ale właśnie poza nimi. Możliwe, że ta pomoc będzie polegała na zwyczajnym, fizycznym zajęciu terenu przez wojska NATO (głównie lądowe siły Polski, może ew. Rumunii). Tak by Rosjanie nie mogli przejąć całego ukraińskiego terytorium bez wchodzenia w konflikt z NATO. Być może, musielibyśmy wysłać ekspedycję w celu bicia się z ofensywą „separatystów” (co oficjalnie dałoby możliwość Rosjanom militarnego podboju bez ryzyka wywołania wojny z całym Paktem Północnoatlantyckim). Choć istnieje również taka opcja, w której jeszcze przed konfliktem, Kijów zaprosiłby polskie siły na „manewry”. Czyli nieoficjalne zabezpieczenie wybranych odcinków potencjalnego frontu w celu odstraszenia agresji Rosjan. Jakiego byśmy scenariusza nie przewidywali, Wojsko Polskie musi mieć zdolność do wysłania na Ukrainę dość pokaźnych sił. Tak, by jednocześnie Polska nie straciła zdolności zabezpieczenia kierunków z Kaliningradu i Białorusi.
Jeśli chcemy wreszcie wziąć udział w grze o własną przestrzeń, musimy myśleć o naszych przedpolach. I mieć możliwość podejmowania odważnych decyzji w strefach buforowych.
Podkreślenia wymaga, iż zarówno planowanie defensywy jak i ekspedycji na terytoria buforowe, wymagają od nas posiadania ciężkich, ale i wysoce mobilnych związków taktycznych. Tak więc również świetnego rozpoznania (skoro poruszamy się naprzód, trzeba wiedzieć co jest wokół) oraz mobilnych systemów anty-dostępowych, które byłyby zdolne do podążania za ruchem własnych wojsk. W celu ich ochrony oraz wsparcia.
Wskazanie ww. potrzeb nie jest wprawdzie odkrywcze. Temat broni pancernej nie schodzi w polskiej dyskusji dot. uzbrojenia ze świecznika. Polska buduje lub rozbudowuje własne zdolności w zakresie artylerii mobilnej i pojazdów opancerzonych. Podjęto tematy obrony przed atakami z powietrza oraz kwestie związane z rozpoznaniem na polu bitwy (drony). Jakkolwiek nie oceniamy skuteczności dotychczasowego wdrażania programów: Wisła, Narew, Homar, Regina,Zefir, Gryf i innych, widać, że priorytety są ustawione na właściwych potrzebach.
Najważniejsza jest jednak świadomość i mentalna gotowość społeczeństwa oraz elit, do myślenia dalej, niż granice naszego państwa. Do dostrzegania zagrożeń, zanim się one zmaterializują. Budowanie zdolności do reakcji jest tak samo ważne, jak dojrzałość do decydowania o jej ewentualnym podjęciu. Prowadzi to do trudnych rozważań dotyczących tego, czy lepiej jest godzić się na rozwój wypadków i przyjmować rezultaty wydarzeń w imię spokoju i pokoju, czy też interesy narodowe są warte podjęcia walki. Ale walki mądrej, rozpoczętej zanim sytuacja stanie się beznadziejna (a nie jak np. w 1939 roku). Taki dylemat miałem na myśli, piszcząc tekst: „Pokój, albo…Wojna. Polska na rozstaju dróg”.
WSPÓŁCZESNY PATRIOTYZM – CZYM JEST?
Zdaję sobie sprawę, iż powyższe słowa mogą zostać odebrane przez niektórych, jako nawoływanie do „wojenki” i przelewania krwi. W imię nie swoich interesów. Często jednak osoby o takich zapatrywaniu, są jednocześnie krytykami polityki Józefa Becka, który robił wszystko, by wojna nie wybuchła. Wskazując, jak zbawiennym byłoby ewentualne uderzenie wyprzedzające Piłsudskiego w np. 1934-1935 roku. Pamiętając o historii, należy zadać sobie pytanie, czy władze z Moskwy dążą do przejęcia Białorusi i Ukrainy, jako swoich całkowicie podległych stref wpływów? A jeśli tak, to czy nie istnieje zagrożenie, że decydenci z Kremla osiągną swoje cele? Co to będzie oznaczać dla Polski? Jak powinniśmy się zachować i do czego powinniśmy być zdolni, gdy wypadki zaczną przybierać bardzo niekorzystny dla nas rozwój?
Co jest współcześnie patriotyzmem? Unikanie za wszelką cenę jakichkolwiek sytuacji spornych, by nie narażać się na konsekwencje ponoszenia strat? Czy też podejmowanie wyzwań z ryzykiem i narażeniem życia ludzkiego? Odpowiedzi na te pytania nadejdą zapewne dopiero w przyszłości. Gdy poznamy skutki działań Putina. Jeśli ten zdecyduje się na pokojowe rozwiązania, wówczas Ci którzy myślą dziś o dozbrajaniu i podejmowaniu działań, zostaną oskarżeni jako awanturnicy, głupcy i pożyteczni idioci – marionetki w rękach Waszyngtonu. Co jeśli jednak Rosja pójdzie drogą faktów dokonanych i rozwiązań siłowych? Wówczas nienarodzone jeszcze kolejne pokolenia „Zychowiczów” będą zarzucać polskiemu społeczeństwu i decydentom: bierność, brak wyobraźni i geostrategicznego myślenia, tchórzostwo i kapitulanctwo. Bowiem może okazać się, iż zrobimy wszystko by nie „drażnić” niedźwiedzia, a łupnia dostaniemy i tak.
Jakże bliskie to rozważania do tych, z jakimi borykali się nasi przodkowie. Zwolennicy i przeciwnicy powstań. Romantycy i realiści. Wojownicy i ugodowcy. Kto z nich miał rację? I kiedy? Nasze oceny postaci historycznych często lubimy opierać o skutki podejmowanych decyzji. Tymczasem dziś sami stajemy przed trudnymi wyborami i nie wiadomo, która postawa jest tą bardziej odpowiednią.
PODSUMOWANIE
Niezależnie od tego, dla mnie jest oczywiste. Potrzebujemy silnych i przygotowanych na przyszłą wojnę (czyli również w zakresie walki elektronicznej i propagandowej) sił zbrojnych. Takich, które będą mogły reagować w naszych strefach buforowych. Nawet, gdyby okazało się to niepotrzebne lub niecelowe. Jednocześnie musimy być politycznie, gospodarczo i militarnie przygotowani na to, że Kijów poprosi nas o pomoc (na którejkolwiek z płaszczyzn). Im będziemy mieli więcej do zaoferowania, tym większe korzyści będziemy mogli uzyskać od Ukrainy. O czym pisałem w komentarzu dotyczącym tego, jak powinniśmy prowadzić naszą politykę wschodnią względem władz z Kijowa (tezy tam zawarte już się zaczynają sprawdzać!).
Niezależnie od tego, co sądzimy o Amerykanach i ich polityce zagranicznej, trzeba zdawać sobie sprawę z tego, iż w niektórych kwestiach, Polska jest dla Waszyngtonu kluczowa. Co wyjaśniałem ponad 1,5 roku temu w tekście: „Polska – kluczem do strategii USA?”
W związku z powyższym, musimy dysponować konkretnymi argumentami, by móc negocjować również ze Stanami Zjednoczonymi. Bowiem znajdujemy się w wyjątkowej luce historycznej, w której po raz pierwszy od stu lat, interesy hegemona (USA) są zbieżne z interesami Polski. W związku z czym należy tą okazję wykorzystać, a nie od niej uciekać. Tylko dzięki wsparciu i sile Waszyngtonu, Polska może w tej chwili zawalczyć o swoje wschodnie bufory. Nawet jeśli okaże się, iż będzie to niemożliwe lub z jakiś powodów niekorzystne (zbyt ryzykowne?) to powinniśmy taką zdolność posiadać. Przygotować się po to, by mieć jakiś wybór.
Krzysztof Wojczal
geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog
P.S.
Zachęcam do zapisywania się na Newsletter, dzięki czemu będziecie otrzymywać powiadomienia o najnowszych publikacjach na blogu, vlogu, a także informacje dotyczące pisanej przeze mnie książki 🙂
Jeśli tekst się podobał, zachęcam do wsparcia w postaci udostępniania w mediach społecznościowych. Blog żyje tylko i wyłącznie z motywacji autora do pisania tekstów. Czyli od tego, jak teksty odbierane są przez Was. I ile osób je czyta 🙂
@Georealista
Nie wiem jakim sposobem nie zauważyłem wczorajszego postu.
(Chyba najlepiej byłoby, aby był post pod postem, w kolejności czasowej, z funkcją drzewka przy dużej ilości wypowiedzi zawsze robi się bałagan)
–„Polska powinna stosować maksymalnie ostrożną strategię SAMODZIELNĄ – i WTEDY tylko ograniczoną do działań w buforach bezpośrednio przyległych do granicy. I wtedy te 400 Krabów i Kryli plus rakiety dalszego zasięgu – i opanowanie Obwodu Kaliningradzkiego i bufora Białorusi do 100 km.”
Nic nie piszesz jak to wykonać 400 szt. artylerii lufowej L52/155mm (której nie mamy).
Przypominam w zasadzie po ponad 2-miesięcznym bezkarnym bombieniu Serbii, z Kosowa wychodziły w pełni sprawne jednostki, a to i tak w wyniku porozumień politycznych.
—„Natomiast Ukraina to inna bajka. To broszka USA i UK. Na Ukrainę to możemy wejść ZAMIAST USA i UK – przy bardzo, bardzo dużych koncesjach USA i UK. W tym te umowne 1500 Abramsów dla przykładu – na początek donacji sprzętowych, technologicznych, ekonomicznych itd. Co innego ograniczone, bo szybkie akcje z własnej krajowej silnej bazy operacyjnej, akcje bezpieczne militarnie i politycznie – pod parasolem A2/AD Tarczy i Miecza Polski – a zupełnie co innego dalszy wypad – stricte ofensywny – po Kijów i Dniepr – z przejęciem zobowiązań i całego misz-maszu politycznego jako gwaranta Ukrainy. To wielka różnica.”
Chyba zaczynam rozumieć.
Nie chcesz silnej polskiej armii.
Chcesz zbudować XXI wieczny odpowiednik Linii Maginota – oparty nie o forty, ale o elektronikę (upraszczając), i tę artylerię lufową taktujesz jak artylerie forteczną, tj nic jej się nie stanie bo jest pod ochroną fortec (A2/AD) więc do Królewca możemy sobie strzelać, jak i kiedy mamy ochotę.
I ta armia nie ma liczyć się na zewnątrz, tylko „jak Bóg da” (zapewne nie) ochronić kraj.
(W zasadzie o tym piszesz w poście następnym.)
Jak nam Twoje „A2/AD” upadnie – to tak jak pisałem: „ratuj się kto może”.
Bo żeby mieć mocną i przyzwoitą armie to już wchodzimy na poziomom: „1500 Abramsów” (co nie jest dla mnie zaskoczeniem że stają się potrzebne).
Ok. to już wiem o co chodzi.
O strukturach i o armii trudno dyskutować, skoro ktoś myśli o wróblu, a ktoś o np. koniu – a do tego teoretycznie, mają te stworki tę samą rolę pełnić.
Ostatecznie nie chcesz aby armia stanowiła liczącą się siłę w okolicy, na którą muszą orientować się sąsiedzi, bo jak Linii Maginota nie dało się przemieścić w 39 nad Wisłę, tak i trudno byłoby liczyć na nas (orientować się) np. Węgrom, skoro nie moglibyśmy zapewnić im bezpieczeństwa (stanowić jakiegoś lewaru) w ich stosunkach np. z Niemcami.
______________
Co nie znaczy, że nie chciałbym poznać ceny takich zabawek, jak i technikalia (np. neutralizacja, przeciwdziałanie – na każdy miecz szybko pojawia się tarcza.).
Więc pytania związane z tymi kwestiami podtrzymuje (artyleria rakietowa itd itp).
Drugi wpis – tyczy się zagadnień już bardziej politycznych – które nie raz wrócą, a mnie interesuje w tym wątku narzędzie tej polityki czyli Armia, skomentuje to ew. później. Pogląd na „geopolitykę” PL wyraziłem w ogólnych zarysach, Kijów jest nam do niczego niepotrzebny, fajnie aby Moskwa nim nie zarządzała. Ważniejszy jest Budapeszt, Praga czy Drezno.
@wilku – dla nas Kijów jest 100 razy ważniejszy od Budapesztu, Pragi itd. bo układ Polska-Ukraina zajmuje geostrategicznie cały pomost bałtycko-czarnomorski. Czyli blokuje Rosji i Zachodnią Europę i Bałkany. Układ Polska-Ukraina jest najgorszym koszmarem regionalnym Kremla. Całkowicie odcina Rosję od Europy. Zaś Polska i Ukraina razem – już stanowią [wraz z resztą Wschodniej Flanki] cofnięcie Rosji względem Europy do pierwszej połowy XVII w. To właśnie trzeba widzieć i rozumieć na poziomie geostrategicznym. Zresztą rozumie to także np. Turcja – i dlatego wspiera Ukrainę – mimo „przyjaźni” z Rosją. Bo doskonale rozumie, że obecny romans z Kremlem i odcinanie kuponów – już się kończą – a trwałe strukturalne geostrategiczne przeciwności interesów Ankary i Kremla – tylko będą narastać. Libia to tylko przyczółek zasadniczej sprzeczności interesów Kremla i Ankary – o Morze Czarne, o Bosfor i Dardanele, o wpływy w regionie kaukaskim i w Azji Środkowej, o Syrię, o Kurdów.
Dziwna to blokada, którą Rosjanie biorą metodą na salami… już teraz Odessie grozi atak z 3 stron.
Dlatego właśnie – na zimno pragmatycznie – nie powinniśmy dopuścić do upadku Ukrainy lub jej obrotu na Rosję. Oczywiście przy zachowaniu naszej przewagi negocjacyjnej – bo to Ukraina zasłania z musu Polskę, a nie na odwrót. Wspierać mądrze i korzystnie dla nas – np. przez zakupy na Ukrainie kluczowych technologii [rakiety, vectronika i optoelektronika specjalistyczna, turbiny, systemy obrony aktywnej] – dla własnego wzrostu WP i własnego wzrostu technologicznego. Nic za darmo – odwrotnie – maksymalnie zbijając cenę.
@wilku – 120 Krabów będzie w linii do końca 2024. Od 2022 mają być dostawy 168 Kryli. 1 Kryl ma kosztować orientacyjnie 2,5-krotnie mniej, niż 1 gąsienicowy, wieżowy, ciężki Krab. Kryl miał już w 2019 pójść do produkcji, ale WP [MON] zmieniło założenia i zażądało automatu ładowania – stąd przedłużenie programu rozwoju-testów do 2021. Pewnie produkcja Kryli pójdzie dużo szybciej, niż skomplikowanych [i drogich] Krabów. Zakup Vulcano-Dardo o zasięgu 80 km to sprawa „off the shelf”. Przy zakupie „znacznie” ponad 10 000 pocisków, – tak niezobowiązująco zapytałem człowieka z Leonardo przy okazji ostatniego „mitingu” Leonardo w Polsce – dałoby się zjechać „poniżej 30 kEUR” jak mi napisał. Dla porównania przy małoseryjnych [po kilkaset sztuk] zamówieniach znacznie gorszej [moim zdaniem] amerykańskiej amunicji precyzyjnej Excalibur amerykański podatnik płacił ca 65 tys dolarów sztuka. Bo najwięcej to kosztuje sama linia produkcyjna jako koszt stały [plus koszt opracowania prototypu – drugi koszt stały]. Czyli pewnie [jak to w negocjacjach] ca 25 tys euro sztuka Vulcano-Dardo. Czyli 40 tys pocisków – 1 mld euro. Czyli powiedzmy 4,3 mld złotych. 120 Krabów kosztowało nas 360 mln dolarów za licencję podwozia K9 i pierwszy dywizjon. Plus 4,5 mld złotych za 4 pozostałe dywizjony – 96 sztuk. Czyli na początek 2025 spodziewam się w linii 288 sztuk Krabów i Kryli. Plus produkcja Krabów w 2025 – pewnie ca 24-32 sztuki – bo tak będzie ustawiona linia. Plus pewnie 2x tyle Kryli. Czyli na koniec 2025 [początek 2026] – 24-32 Kraby i 48-64 Kryle do tych 288. Liczmy minimalnie – 24 plus 48 – czyli 288 plus 72 – czyli 360 Krabów i Kryli. Można uznać, że te 400 Krabow i Kryli w linii będziemy mieli w ciągu 2026. Plus jednostka ognia 100 pocisków precyzyjnych Vulcano-Dardo na 1 Kraba lub Kryla. Czyli 2,5 jednostki ognia – bo jednostka ognia dla Kraba [i zasadniczo dla Kryla też] to 40 pocisków. Przy czym skuteczność amunicji kierowanej do niekierowanej jest ok. 50 razy większa wg szacunków Ukraińców wg doświadczeń Donbasu, Amerykanie te relacje szacują na 30:1. Plus zamówienie z końca 2019 na 24 tys pocisków amunicji klasycznej – czyli „zwykłego” ognia zaporowego kierowanego zdalnie dronami [Topaz WB]. Co do Nammo, a właściwie już amunicji strumieniowej Nammo/Vulcano [zasięg 130 do 150+ km] – informacje mam sprzeczne. Ale generalnie oscylujące koło 45-75 tys…dolarów. OK liczmy 1 dolar 4 złote i przyjmijmy te 75 tys dolarów. 1 pocisk wychodzi 300 tys zł. Zakładam znaczny spadek ceny jednostkowej [z powyżej wyjaśnionych powodów] dla dużych zamówień. Produkcja – I generacja od 2021 – druga – z większym zasięgiem – od 2023. OK – przyjmijmy 200 tys zł sztuka. czyli zapas 20 tys pocisków Nammo dalekiego zasięgu – 4 mld złotych. W sumie szacowałbym amunicję precyzyjna na mix 40 tys Vulcano-Dardo plus 20 tys Nammo/Boeing – to 8,3 mld zł. Plus trzeba doliczyć na dodatkowe Kraby z 2 mld zł i całość Kryli [załóżmy 300 sztuk] ca 5 mld zł. Plus na pewno z 5 mld zł na rozbudowane rojowe systemy dronowo-rozpoznawczo-pozycjonujące rozszerzonego Topaza. Czyli wykładamy w bliskiej przyszłości ca 20 mld zł [nie doliczam pieniędzy z kontraktów już zawartych] – i mamy „z głowy” Obwód Kaliningradzki i podstawę operacyjną Armii Czerwonej na Białorusi z 1 Armią Pancerną Gwardii na dokładkę. Czyli „święty spokój” na froncie lądowym – zażegnanie na długi czas ataku lądowego Armii Czerwonej po takim łomocie, w tym likwidacja całej A2/AD Kaliningradu i na 50-80% likwidacja i odsuniecie A2/AD na Białorusi. Zużywając w ok 8 minut ok. 1 jednostkę ognia amunicji precyzyjnej na 1 Kraba/Kryla. Czyli zużywając ca 16 tys pocisków precyzyjnych dla zniszczenia punktowego ca 12 tys celów – od czołgów, BWP. KTO, samolotów i wyrzutni rakiet [w tym np. i makiet] po stanowiska radarów, składów, skupisk siły żywej żołnierza. Celów kluczowych punktowych do zniszczenia będzie ok. 4 tys [własnie czołgi, sprzęt lądowy, samoloty, radary i inne takie „wyraźne” aktywa] natomiast 8 tys celów trzeba pokryć jako „podejrzane” lub w sposób prewencyjny [np. nitka linii kolejowej lub drogi, ponadto obiekty rozległe – jak pasy lotnisk czy inna infrastruktura logistyczna, wymagająca np. min 10 trafień dla skutecznej „dezaktywacji”]. Po takiej szybkiej akcji – zajęcie pasa 100 km Białorusi – i całego Obwodu Kaliningradzkiego. W 1 dzień – przy pełnym obezwładnieniu przeciwnika do izolowanych, improwizowanych punktów oporu. Po to, by zaraz usiąść do stolika rozmów – ustawiając negocjacje i wyjściowe reguły metodą faktów dokonanych. Oczywiście – to możliwe tylko i wyłącznie z gwarancjami atomowymi USA[ i UK] – czyli bezwarunkowe kontruderzenie atomowe w KAŻDYM przypadku użycia przez FR] – i z własnym NATO Nuclear Sharing. Bez tego Kreml by podniósł poprzeczkę drabiny eskalacyjnej – aż do użycia taktycznej broni jądrowej. I oczywiście – po tej akcji „Kaliningrad- pas Białorusi” będziemy z 24 tys pocisków amunicji precyzyjnej w zapasie po tej szybkiej ograniczonej akcji – na wypadek, gdyby Kreml zdecydował się na mobilizację konwencjonalną i kontruderzenie. 20 mld zł to jakieś 5% z tych 524 mld złotych PMT do 2035. Moim zdaniem – liczy się czas – każda złotówka wydana na systemy RMA [amunicja precyzyjna – lufowa i rakietowa, dronizacja, sieciocentryczność pozahoryzontalna z C4ISR real-time] – liczy się poczwórnie do ca 2028. Czyli do pierwszego wielkiego kryzysu regionalnego z tytułu wyjścia Wujka Sama z Europy na Pacyfik – bo tę datę traktuję jako znacznie bardziej prawdopodobną niż „optymistyczny” 2033. I od tego momentu będziemy stali praktycznie [czyli „prawie” – a to będzie rzecz do jak najszybszego zamienienia na „całkowicie”] na własnych nogach – z dalekim wsparciem strategicznym atomowego młota USA i UK. Jako nader cenny i bezalternatywny buforowy GWARANT dla USA [ale tak samo i dla Chin], że Rosja z naiwnym Berlinem i Paryżem nie zrobią „numeru” i nie zbudują SILNIEJSZEGO trzeciego supermocarstwa – od Lizbony do Władywostoku. Czyli ca 2028 – cała zabawa stanie znacznie bardziej na własny rachunek – z priorytetem na własne głowice – i na rozbudowę A2/AD Tarczy i Miecza Polski. Czyli chodzi o kolejny etap: uzyskania REALNEJ SUWERENNOŚCI STRATEGICZNEJ – i przez to pola politycznego manewru. Czyli zerwania się z czułych objęć Wujka Sama. W tym przez zbrojenia nowej generacji wliczając systemy broni skierowanych [energetycznych] w ramach skoku RMA. Ok 2035 rozstrzygnie się moim zdaniem, kto wygrywa w tym wielkim decydującym wyścigu technologicznym supermocarstw – czy USA czy Chiny? – i na tego gracza powinniśmy się wtedy obrócić – korzystając z naszej własnie wytworzonej zasadniczej suwerenności strategiczno-politycznej – i odcinając kupony z nader dogodnej, obrotowej pozycji geostrategicznej na styku Rimlandu i Heartlandu Eurazji. Czy to już Cię zadowoliło @wilku? Tylko proszę nie toń w jakichś dziwnych „niemożnościach” i wątpliwościach, drobiazgach i w problemach rodem z piaskownicy. Zapewniam – narastająca presja sytuacji sprawi, że dzisiejsze problemy będą łatwo i szybko i sprawnie rozwiązywane powiedzmy AD2025 – i to na dużo większą skalę przy wyższej poprzeczce wymagań. Zmiany są nieuchronne i kompleksowe, strukturalno-systemowe i nowej jakości – a i cały świat przyśpiesza. Pociesza mnie to, że dużo łatwiej takie zasadnicze zmiany zrobić i skoordynować np. w średniej i zwartej i zasadniczo monolitycznej etnicznie i kulturowo [i pod względem rozwarstwienia] Polsce – niż w dużych państwach czy wręcz supermocarstwach. A na pewno dużo łatwiej i szybciej, niż w rozlazłej Rosji, bardzo nierównej pod względem poziomu życia i infrastruktury, gdzie na dodatek, prócz problemów interesów [i różnic kulturowo-religijnych] różnych nacji, struktury władzy przenikają się w regionach ze strukturami przestępczymi i korupcyjnymi, mającymi swoje partykularne interesy i cele. Zresztą – Kreml już wybrał – łudzi się, że „jakoś” przetrwa nienaruszony w cieniu smoka, udając że pada deszcz i coraz bardziej tłumiąc tym większy rozdźwięk, im bliżej ludność będzie miała do tego smoka. Polecam wywiad z Lubiną własnie na temat strategicznego wyboru wierchuszki Kremla. Liczenie na „cierpliwość” Rosjan i ignorowanie oddalania się nie-Rosjan w FR – da w końcu krytyczne przekroczenie „czerwonej linii” buntu tych regionów – tego akurat można być pewnym – i żadna propaganda tego nie zmieni. Co najwyżej będzie maskowała – czyli przykrywała plasterkiem wzbierający wrzód, który rozleje się nieuchronnie. Nie mówiąc o tym, że nadzieje Kremla, że smok zostawi Rosję nienaruszoną – są zwyczajnie głupie i życzeniowe – w pełni odklejone od realpolitik. Takiego casusu „zostawienia” mamuta na półmisku przez głodnego silniejszego pretendenta – nigdy nie było w historii. A po dokonaniu i wdrożeniu rewolucji RMA – Chiny przestaną bać się Rosji i jej atomowo-rakietowych aktywów uderzeniowych. I wtedy cały „sojusz” i „przyjaźń” w jednej chwili zostaną zdeptane. To nieuchronne z punktu widzenia silniejszego i dyktującego bieg zdarzeń – czyli Pekinu. Bo Chiny nie staną się hegemonem świata, nim PRZEDTEM nie staną się hegemonem Azji – a to wymaga pełnego wyrugowania z Azji Rosji. Taka kolej rzeczy – nieuchronna i konieczna w chłodnej kalkulacji geopolitycznej. Co Kreml – zwykle tak „chytry” i tak dalekowzroczny geopolitycznie – że wszystkich sił stara się nie dostrzegać. Tyle, że jak dla zwykłych ludzi stanie się to na Syberii oczywiste – to bunt będzie nieuchronny – i tym bardziej gwałtowny w przebiegu – im bardziej będzie do tego momentu tłumiony. Ale to moim zdaniem kwestia lat 30-tych. Do tego czasu Kreml będzie pocieszał się mikroskopijnym wzrostem, a właściwie stagnacją – że niby „jakoś trwa i pokazuje Zachodowi”. Czyli z punktu widzenia sytego Kremla – sytuacja będzie OK. Natomiast dla ludzi w Rosji to jest powolny, ale systematyczny zjazd w ubóstwo. Aż do przekroczenia granicy wytrzymałości – przecież znacznie „wygodniejszej”, niż za Stalina czy Breżniewa. Nie mówiąc o patriotach rosyjskich, którzy Kreml uznają za zdrajców i sprzedawczyków wobec Chin. A prześladowanie i tłumienie tych patriotów – tylko spowoduje zwiększenie rozdźwięku miedzy oficjalnym przekazem – a tym w domu i w swoim środowisku. Znając historię Rosji – przy dość chwiejnej i specyficznej naturze Rosjan – przy okazji doznają wysypu różnych „objawieńców” i mistycznych idei „zbawienia Rosji” ku jakiejś nadludzkiej chwale i odrodzeniu – a to tylko dołoży w twardym realu do ogólnego rozkładu i podziału…niestety za wszystko jak zwykle zapłacą zwykli ludzie na dole…
Naiwnym, którzy myślą, że wszyscy Rosjanie co do jednego myślą ślepo wg formatowania Putina i Kremla polecam artykuł: https://www.nacjonalista.pl/2019/11/06/ruski-marsz-2019-odzyskamy-rosje-i-wolnosc-gang-putina-pod-sad/ a na stronie https://3rm.info/ jest pełno artykułów i filmów o rosyjskiej rzeczywistości, zupełnie innej, niż w rządowych mediach. W tym filmy np. ludzi na Syberii, którzy do kamery pokazują chińskie szkolne atlasy z Syberią już rozparcelowaną pod Chiny, czy pokazujących spustoszenia rabunkowej wycinki drzew przez chińskie koncerny, czy szemrane interesy lokalnych sitw [władzy i mafii] z Chińczykami, czy zanieczyszczenie środowiska składowiskami różnych odpadów [w tym radioaktywnych i chemicznych]. Dzisiaj ci ludzie to margines napiętnowany i tępiony przez Kreml [przynajmniej tak Kreml wmawia marginesowość] – za dekadę proporcje się odwrócą radykalnie. Odpowiednio do stopniowego, ale stałego pogorszenia warunków życia Rosjan – i do zwiększania wpływów Chin na Syberii. Aż do przekroczenia progu krytycznego – co Kreml usilnie wypiera w swym bujaniu w wydumanej strategii utrzymania władzy opartej na przekonaniu że „Chiny nas nie ruszą przez sto lat” – polecam wywiad z dr Lubiną. Co oczywiście w świetle rewolucji generacyjnej RMA – którą na poziomie strategicznym i globalnym zrealizują tylko USA i Chiny – a zbyt biedna Rosja na pewno nie – jest zwyczajnym myśleniem życzeniowym, odklejonym od twardego realu. Gdy atomowo-rakietowy strategiczny młot Rosji „nagle” i „niespodziewanie” spróchnieje po wprowadzeniu przynajmniej megawatowych laserów i i innych broni energetycznych skierowanych wysokiej mocy [różne pasma EM] przeciw rakietom i dowolnym hipersonikom – WTEDY „przyjaźń” Pekin-Kreml się skończy w mgnieniu oka wg decyzji Pekinu – z tragicznym skutkiem dla Rosji i Rosjan. A to nastąpi ok. 2035 wg planu naznaczonego przez Xi.
Errata: nie „Plus jednostka ognia 100 pocisków precyzyjnych Vulcano-Dardo na 1 Kraba lub Kryla.” a winno być: „Plus 100 pocisków precyzyjnych Vulcano-Dardo na 1 Kraba lub Kryla.”
Errata: nie „Co do Nammo, a właściwie już amunicji strumieniowej Nammo/Vulcano” a winno być „Co do Nammo, a właściwie już amunicji strumieniowej Nammo/Boeing”
Atutaj prasa o skansenie zwanym polskim przemyslem zbrojeniowym.
https://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykul-prasowy/6422685,polska-zbrojeniowka-pgz.html
A ja dodam tylko -wincyj pieniedzy podatnima w to zwiazkowe bagno- choc jak mi stary trep wyjasnial- chlkopaku- przez krzte szacunku gowna nie wklada sie do broni sluzbowej -czyli amunicji ZM Mesko -ale wyjasnil- Polski przemysl zbrojeniowy to jest syf na niby, polskie wojsko jest na niby. My udajemy ze mamy zdolnoisc do dzialan bojowych, opni udaja, ze potrafia cokolwiek wyprodukowac. MON udaje ze nad tym burdelem panuje
Jedyne co nie ejst na niby to pieniadze i wladza -a wiec do emerytury.
Czyli co, znowu chorzy dziennikarze czy moze tak zwani agenci wplywu, szkalujacy najpolszy z polskich skansen nierobow i partaczy?
31 stycznia 2020 podpisano kontrakt na zakup 32 F-35A. Osobiście nie jestem fanem tego projektu. Polska potrzebuje parasola A2/AD Tarczy i Miecza Polski, opartego o rozproszoną sieciocentryczność systemów real-time C4ISR, saturację antyrakiet i rakiet i rakiet ofensywnych. Bez tego F-35A zostaną zlikwidowane w pierwszych minutach na lotniskach uderzeniami Iskanderów, Cyrkonow, Kalibrów, Oniksów – albo w powietrzu przez S-500. Ale – jest i druga strona medalu: w 2016 Wladymir Wollf wydał „Metalową Burzę” powieść political-fiction: „Amerykę atakuje zabójczy wirus. Epidemia wymyka się spod kontroli. Rosja drży w posadach, a jedność europejska staje się mitem. W jednej chwili znany nam świat przestaje istnieć.” {notabene: motyw wirusa, który „kładzie” supermocarstwo, okazał się poniekąd proroczo zbliżony do realu obecnym kryzysem w Chinach – a moim zdaniem już stratedzy głównych graczy uważnie śledzą rozwój tej pandemii i już gotują swoje scenariusze – to nie będzie ostatnia pandemia – bo taka broń biologiczna jest idealna dla skrytej wojny asymetrycznej, z bardzo dotkliwymi skutkami…} . Wracając do owej powieści political-fiction: Polacy przejmują aktywa wojskowe Amerykanów stacjonujących w Europie, w tym F-35. Stąd i F-35 na okładce z polskimi szachownicami. Wtedy poniekąd obrazek szokujący… W ciekawych czasach żyjemy: wtedy – 4 lata temu – była to political-fiction, F-35 z polskimi szachownicami służące w WP jako wynik wyjątkowego zbiegu okoliczności, dzisiaj to perspektywa zwyczajnej realizacji programu Harpia. Oczywiście – pierwszych F-35A w Polsce należy się spodziewać w 2026, więc to nie jest „już i zaraz”. Ale z drugiej strony – warto zadać pytanie: jeżeli już na tym wstępnym etapie Wielkiej Konfrontacji dzieją się rzeczy dotychczas uznawane własnie za spekulatywne political-fiction – to pytanie co będzie za 5-10-15 lat? I jakie decyzje przyjdzie wtedy podejmować? Być może i takie, których w tej chwili nie widać nie tylko w scenariuszach ewentualnościowych, ale nawet nie ma dla nich nawet śladu szkicu, nawet ich wyobrażenia, ba – być może brak nawet odpowiednich modeli i nazw dla tych przyszłych dylematów i problemów – zupełnie nowej jakości…. Generalnie państwa i ich instytucje „sterujące” będą zdawały wielki egzamin z podstaw cybernetyki – z homeostazy: czyli dany byt [homeostat] musi dostatecznie szybko i adekwatnie reagować na zmiany i dostatecznie szybko zmieniać swoje „programy funkcjonowania” do zmian otoczenia – inaczej nie przetrwa….I to jest główna rzecz, która moim zdaniem musi być zawczasu rozpoznawana i przygotowywana oddolnie, gdy zmiany wymuszą nową obsadę u steru i nowy kurs – oparty o własną suwerenność – gdy USA wyjdą z Europy na Pacyfik [ca 2028-33].
Dla jasności – broń biologiczna jako skryta broń asymetryczna: „skrytość” nie polega na braku powszechnej wiedzy, że pandemia się rozwija, tylko na łatwości ukrycia rzeczywistych sprawców. Za tym idzie asymetria zaatakowanego co do możliwości WŁAŚCIWIE SKIEROWANEJ kontrakcji. Ale także asymetria nikłych kosztów do nieproporcjonalnego skutku. W mediach już idą sprzeczne wersje – a to że Chińczycy ukradli Amerykanom/Kanadyjczykom opatentowanego koronawirusa i nie zachowali ostrożności i koronawirus wydostał się z laboratoriów biologicznych [podobno militarnych] w Wuhan, a to, że to sami Amerykanie wrzucili Chińczykom wirusa, są i takie wersje, że to Rosja wrzuciła koronawirusa i sama podsyca wzajemną wrogość USA-Chiny u obu stron, by tym bardziej skorzystać jako ta przysłowiowa trzecia strona, co się nie bije. Gdzie osłabienie Chin ma przywrócić przez Kreml wiary Rosjan w siłę Rosji. Jak jest naprawdę – pewnie n-te pokolenie dowie się w przyszłym wieku. Jednego jestem pewien – to nie ostatnia pandemia – będą nowe, znacznie groźniejsze. Część będzie naturalna – ale z pewnością część będzie świadomie sprokurowana. Niestety globalizacja jest rozsadnikiem pandemii. Z tego punktu widzenia – owszem – największym podejrzanym wedle zasady qui bono są USA – bo to one chcą wykoleić globalizację. Równie podejrzane są średnio-duże państwa o regionalnych ambicjach, które by chciały osłabić i w rezultacie wyprzeć te czy inne mocarstwo czy supermocarstwo – a nie mają siły na otwarta konfrontację. Tu najbardziej podejrzana jest Rosja, dla której rywalizacja USA-Chiny jest śmiertelnym zagrożeniem zdeklasowania i utraty obecnej pozycji Rosji.
Za przeproszeniem, ale to co piszesz o wykorzystaniu wirusa pandemicznego w charakterze broni to obłęd.
1) Kraj zaatakowany dosyć łatwo może odesłać wirusa do kraju uznanego za agresora.
2) Takiej broni nie da się kontrolować, zwłaszcza gdy kraj zaatakowany ukrywa epidemię miesiącami… epidemia SARS
@JSC – użycie broni biologicznej jest asymetryczne. Sprawca nieznany, a wirus nie ma metki „made in…”. Chiny mają na pieńku z wieloma państwami, nie tylko z USA. I co – Chiny wszystkich zaatakują odwetowo? A potem się okaże, że ten koronawirus został rozesłany z laboratorium np. z Korei Północnej, bo Kim postanowił zrobić sobie pole manewru względem Chin. Zaś w ciągu ostatnich kilku lat skok sekwestracji genetycznej i biogenetyki był olbrzymi. W tym na takie „nacelowanie” powinowactwa genetycznego, aby zarażenie/choroba atakowały osoby o określonych haplogrupach. Nie twierdzę, że ten koronawirus był świadomie użytą bronią biologiczną. Owszem – twierdzę, że może nią być – i że mogła być to świadoma akcja. Ale jestem absolutnie pewny, że wiele następnych pandemii będzie świadomie „zaprojektowanych” i „nakierowanych” na określone grupy etniczne z określonymi haplogrupami. Generalnie widzę u Ciebie podstawowe braki z aktualnego arsenału broni XXI w. I stąd pewnie zrozumiałe psychologicznie wyparcie i obronne kontrowanie „obłędem”. Dlatego polecam lekturę „Technologia i wojna przyszłości” dra Łukasza Kamieńskiego z UJ [i inne jego książki – np. „Nowy wspaniały żołnierz”] albo 'Wojny przyszłości” pułkownika Marka Wrzoska, wykładowcy Akademii Sztuki Wojennej. Cytuję kartę informacyjna ostatniej pozycji: „Globalna broń geofizyczna
Wiązka skumulowanej energii wykorzystywana na polu walki
Kopiowanie natury przez wojsko.
Bionika.
Militarne aspekty odczytywania ludzkich myśli.
Psychomanipulacje na wielką skalę
Nieustający konflikt w cyberprzestrzeni
Operacje sieciocentryczne
Autonomiczne drony atakujące w rojach…” itd. Swoją drogą – Twoja reakcja wyparcia i nieprzyjmowania realu do wiadomości, bardzo mi przypomina reakcje pewnego kongresmena amerykańskiego, gdy pod koniec lat 40-tych miano głosować nad budżetem skontrowania Rosji – były tam pozycje w postaci odrzutowych bombowców strategicznych dalekiego zasięgu, rakiet miedzykontynentalnych, rozwoju atomowych okrętów podwodnych, sieci baz wokół ZSRR, nowych superlotniskowców, pierwszych rakiet kierowanych, strategicznej i taktycznej broni jądrowej i wielu innych spraw. Ów kongresmen po zapoznaniu się z materiałami do zapoznania celem głosowania, wszedł na mównicę i z plikiem papierów w ręku głośno oznajmił, że to wszystko „utopijne bzdury” i że on w to wszystko nie wierzy. Nie był to jakiś głupek – po prostu tempo zmian technologicznych i systemowych przekroczyło zdolności asymilacji i adaptacji średniego laika, jakim był ów kongresmen. Od tego czasu Pentagon zaczął organizować kursy i wycieczki pokazowe sprzętu i jego możliwości, zeby taka sytuacja się nie powtórzyła. Cóz – dogonienie aktualnego stanu nauki i techniki i możliwości systemowych [choćby możliwości AI już teraz] z pewnością by się przydało i wszystkim naszym włodarzom, posłom, senatorom i różnym instytucjonalnym decydentom…ale także zwykły zjadacz chleba powinien mieć w TV możliwość zapoznania się z takimi sprawami – a nie tylko nowej edycji „Tańca z gwiazdami” czy tym podobnych „strasznie ciekawych” programów… Własnie o to chodzi na takich forach, jak Pana Krzysztofa, by wiedza o obecnym realu – i możliwościach przyszłości – była krzewiona. Przypomnę motto portalu: „Podczas wojny o ludzka świadomość największym patriotyzmem jest walka z własną niewiedzą”. A tak swoją drogą: już w czasach przed II wojną światową pracowano w laboratoriach nad broniami biologicznymi – a w II w.św. np. Japończycy użyli ich w Chinach. W czasach Zimnej Wojny pracowano intensywnie nad broniami biologicznymi. Kanonem broni masowego rażenia był już wtedy termin „bronie klas ABC” czyli atomowe-biologiczne-chemiczne. Przy czym od lat 70-tych dla broni biologicznych przykleiło się określenie „bomba atomowa dla ubogich” – bo zjadliwe wirusy można wyhodować nawet w stosunkowo małym i prymitywnym laboratorium. Od ca 2010 mówi się już całkiem otwarcie o projektowaniu broni biologicznych o określonych cechach – o określonych grupach docelowych pozycjonowanych genetycznie. A Ty ze swoim przedpotopowym „wielce zdziwionym” podejściem do tematu – jakbyś z Księżyca spadł…no comment…najlepiej udowadniasz potrzebę zasadniczej edukacji społeczeństwa, żeby zaczęło kontaktować z realem – i ze zbliżająca się nieuchronnie coraz twardszą przyszłością…
Rozumiem, że technologie od pułkownika Wrzoska to generalnie bronie przyszłości, nad którymi toczą się prace (oprócz broni energetycznej, bo ta została jak się zdaje pare lat mówiło się w o wdrożeniu systemu obrony powietrznej Iron Beam w Izraelu). Nawet wtedy chciałbym się zorientować na czym miałaby polegać ta masowa psychomanipulacja? Bo te pojęcie można rozumieć na różne sposoby od rozpylenia substancji psychoaktywnych do zdalnego sterowania całymi narodami czy inne tematy z zakresu badań z kategorii programu StarGate.
Na pewno nieuchronna jest militaryzacja kosmosu, ale i głębin mórz. I rozwój broni WRE – nie tylko rozległych PEM w jonosferze, ale bardziej zlokalizowanych co do precyzji. W zeszłym roku zadebiutowała broń laserowa jako plot na drony. Podobno w Syrii i Rosjanie i Amerykanie testowali broń mikrofalową. Bronie geofizyczne to już dawno opracowywano jako różne rozwinięcia np. tzw. planu Sacharowa. Bodajże w 2016 Rosja poprzez think-tank zasygnalizowała, że jest zdeterminowana do odpalenia wodorówki dla wybuchu superwulkanu Yellowstone, a inny think-tank proponował wodorówkę dla runięcia klifu podwodnego z Wysp Kanaryjskich i wywołania wielkiego tsunami, które ma uderzyć w UK i przy okazji w inne kraje Zachodniej Europy. Co do różnych technik masowej manipulacji – przekaz podprogowy, łańcuchowe skojarzenia komplementarne i inne techniki – to już było u zarania zimnej wojny. Radzę po protu ww lekturę – i rozszerzanie jej w oparciu o dane i bibliografię. Rosja stworzyła strategiczną mega-torpedę o napędzie atomowym Status-6 z ładunkiem 100 MT do wywoływania tsunami. Niekoniecznie odpalana na wybrzeżu – większy i bardziej skumulowany skutek może wywołać głęboki wybuch podwodny – bo wtedy praktycznie cala energia pójdzie w falę poziomą, która skumuluje się na wybrzeżu. Ta ostatnia broń, nazwana w powszechnym konkursie Rosjan [!] jako Neptun – stała się nawet ZBYT dobra. Bo zbyt asymetryczna geostrategicznei – nakierowana na zniszczenie strefy brzegowej państw Rimlandu [w tym Japonii, Chin, Indii itd] – nie tylko USA. Czyli „doskonała” broń geostrategiczna asymetryczna – bo Rosja to państwo stricte lądowe w Heartlandzie, a bazy ma w morzach wewnętrznych, lub skryte jak w Siewierodwinsku. Ewentualnie Władywostok by dostał – ale to pewnie Kreml świadomie potraktowałby jego zagładę jako element maskirowki: „widzicie -nasz biedny Władywostok dostał – to kto inny, jakiś złoczyńca odpalił to tsunami – a na nas biednych i cnotliwych gołąbków pokoju zwala się winę”. Rezultat wdrażania owej superbroni geostrategicznej był odwrotny do spodziewanego przez Kreml: WSZYSTKIE państwa Rimlandu poczuły się wspólnie zagrożone – co zaczęło formować koalicję antyrosyjską – przynajmniej w patrolach szturmowców atomowych. W odpowiedzi na co Kreml po ostrych naradach, jak temu zaradzić, zakomunikował „łaskawie” światu, że ładunek Nepuna to nie będzie 100 MT – ale „tylko” 2 MT. Tyle, że mleczko się wylało i nikt Kremlowi w tej sprawie nie wierzy [równie dobrze może głowice zwiększyć do 200 MT – albo 500 MT – i kto to sprawdzi?] – a już najmniej wierzy w te obiecanki Pekin i New Delhi. Operacyjność Neptuna jest zgłaszana na 2028. Moim zdaniem – kolejny silny argument za taktycznym deal’em USA-Chiny [ale nawet i innych państw – zwłaszcza światowego Rimlandu] dla zduszenia Rosji – jako gracza zaburzającego w sposób niekontrolowany i nieprzewidywalny całą wielką grę – zbyt obrotowego i zdradzieckiego i przez to niewiarygodnego do współdziałania – zbyt ambitnego – i zbyt agresywnego. Może w Rosji ludzie [tzn. etniczni Rosjanie] zachwycili się determinacją Kremla i pomysłami totalnej wojny atomowej, czy odpalenia superwulkanu Yellowstone – i pewnie za dobrą monetę biorą zapewnienia „bogobojnego” Putina, że wszyscy Rosjanie pójdą prosto do nieba, a reszta do piekła. Ale reszta ludności świata i rządów – na czele z Pekinem – ma zdanie wręcz przeciwne w tej kwestii. Czego Kreml zdaje się nie zauważać. Moim zdaniem Kreml już „przeszarżował” – a dalej podnosi poprzeczkę – i jeszcze samobójczo [np. tymi superbroniami z wielkiego „military show” Putina z 1 marca 2018] podbija bębenek wyścigu zbrojeń – na który go nie stać – i który po generacyjnym skoku rewolucji RMA – zepchnie Rosję do II ligi militarnej – a kremlowski młot rakietowo-atomowy „nagle” i „niespodziewanie” spróchnieje…z tragicznymi konsekwencjami zagarnięcia Syberii i Arktyki przez Chiny – wg mnie po 2035 – do 2040.
(…)Co do różnych technik masowej manipulacji – przekaz podprogowy, łańcuchowe skojarzenia komplementarne i inne techniki – to już było u zarania zimnej wojny. Radzę po protu ww lekturę – i rozszerzanie jej w oparciu o dane i bibliografię.(…)
Przecież tego typu metod nie neguję… tylko zwracam uwagę na to, że brak dystansu do omawianego tematu może się zakończyć powtórką wyścigu jakie toczyły w czasie Zimnej Wojny CIA i KGB w zakresie czegoś co się fachowo nazywa psychotronika.
(…)W zeszłym roku zadebiutowała broń laserowa jako plot na drony.(…)
Tu raczę Pana wyprzedzić… w 2014 Izrael zapowiedział, że w ciągu roku wdroży do służby system Iron Beam, który ma przechwytywać barachło, które posyła na nich Hamas… https://www.defence24.pl/laserowy-system-obrony-powietrznej-izrael-wdraza-zelazny-promien-video
(…)Bronie geofizyczne to już dawno opracowywano jako różne rozwinięcia np. tzw. planu Sacharowa.(…)
Ta broń geofizyczna to broń nuklearna… to też przyjmuję bez zastrzeżeń. Spory sceptycyzm wywołały za to inne metody, o których (…)się mówi(…) np. coś podobnego do satelitów Grazzer z filmu Liberator 2.
A co do moich przemyśleń na temat broni asymetrycznej to pozwolę przytoczyć 2 kwestie:
– kraje dysponujące odpowiednimi rakietami przeprowadzić prymitywny atak ASAT poprzez wywalenie sporej ilości złomu (po prostu złomu) na kluczowych orbitach… przy dobrych wiatrach nastąpi efekt Kesslera
– skoro niewidzialność takich samolotów jak F-35 wisi na specjalnych powłokach to można ją spróbować zwalczać poprzez stawianie na trasie przelotu wielkich chmur substancji ją niszczącą czy nosicieli różnych odbłyśników, które się do niej przyczepią… zwykłe rakiety sondażowe potrafiły utworzyć chmurę dipoli wielkie na kilka kilometrów
No cóż… Rosja w zasadzie to ma już wojska które Europa nie jest wstanie odeprzeć. Dlaczego?? Oto kilka powodów. Chyba mamy początek Unii, nowego super mocarstwa:
https://bezprawnik.pl/rusochiny-nowy-sojusz/
No cóż Rosja i Chiny zatem siebie nie pilnują a wymieniają się technologiami wojskowymi oraz koordynują swoje działania w globalnej polityce. Co gorsza, ten sojusz czy Unia to już fakt. Erdogan gdy stracił ponad 30 wojskowych w Syrii to nie rozmawiał z Pekinem tylko naciskał NATO i UE aby mu pomogli, jak nie wyszedł szantaż z uchodźcami (Grecja zamknęła granice) to podpisał niekorzystny rozejm w Idlib. Łukaszenko zaś jak za pozostanie przy władzy po ostatnich wyborach to musiał oddać niepodległość Białorusi Rosji nie mając wsparcia Pekinu. Gdyby tej Unii nie było to Pekin by wstawił się za Łukaszenką w Moskwie. UE zatem graniczy z najpotężniejszym mocarstwem.
Rosja i Chiny posiadają już rakiety hipersoniczne jako standard a Rosja posiada już system S-500 który potrafi zestrzeliwać rakiety hipersoniczne. Podczas gdy USA nadal nad tą bronią pracuje. Oznacza to jedno. Nie można liczyć na żadną odsiecz z Europy Zachodniej nawet ze strony wojsk USA, gdyż linie przewozowe wojsk, czyli kolej i autostrady oraz same wojska będą narażone na atak bez szans na obronę.
Ekonomicznie to też wygląda fatalnie ponieważ Pekin ma większość akcji Deutsche Bank, przez co gospodarka Niemiec jest szachowana przez państwo Środka.
Dodatkowo USA nie stać na więcej niż jeden konflikt i jeden front i tym frontem będzie zawsze Pacyfik dla USA. Nie ważne kto będzie prezydentem USA. Dla USA lepiej jest bronić Niemiec niż marnować siły na wojnę w Polsce. I dlatego wojska USA i nawet Polskie trenują ewakuacje za linie Odry.
Białoruś w rękach Rosji to szachowanie Ukrainy. Ukraina od czasu gdy Łukaszenko za pozostanie u władzy oddał Białoruś, ma najdłuższą linię frontu. Jak myślicie dlaczego Porozumienia Mińskie podpisano na Białorusi??? Ponieważ Łukaszenko gwarantował Ukrainie, że z Białorusi nie będzie ataku na Ukrainie podczas wojny w Donbasie.
Turcja no cóż jest daleko, ponadto przez agresywną politykę Erdogana sama jest otoczona przez wrogie jej państwa. Ponadto Krym to właśnie naturalny lotniskowiec Rosji szachujący Turcję. Rosja też wzięła pod swój protektorat Kurdów po tym jak wystawiły ich USA. A przecież Kurdowie to tania armia najemna przeciwko Turcji.
Nikomu nie przyszło do głowy, że Rosja nie dała się Turcji wciągnąć w konflikt w Górnym Karabachu. Rosja osiągnęła swoje cele polityczne drogą dyplomacji (ma swoje wojska w Azerbejdżanie). Co pokazuje, że Rosja szykuje się na Polskę.
Na dodatek UE i USA promuje ideologie LGBT i multikulti w państwach Europy Środkowowschodniej ze szczególnym naciskiem na Polskę i Węgry. A te ideologie demoralizują narody oraz ta ideologia jest znienawidzona przez mężczyzn w wieku poborowym. Jak zatem w razie konfliktu będą zachowywać się mężczyźni ??? Logiczne jest, że nie stawią się w najlepszym razie, w zawodowym wojsku będą szerzyć się dezercje czy zdrady lub zmiana frontu na Rosyjski. Przecież Rosja zwalcza ideologie LGBT a Chiny zwalczają islam. Rosja na zachodzie ma ogromne poparcie ruchów prawicowych… w Polsce zaś te poparcie będzie rosło, gdy USA zacznie coraz bardziej narzucać ideologie LGBT i multi kulti.
Generalnie jak można pisać artykuł „Jakiej armii potrzebuje Polska? – Ofensywnej!” w warunkach gdy UE narzuca nam pacyfistyczne wartości i zwalcza wszelkie ruchu i poglądy prawicowe???? Kto ma taką „ofensywną armie tworzyć”??? Może panie ze Strajku Kobiet???
(…)Na dodatek UE i USA promuje ideologie LGBT i multikulti w państwach Europy Środkowowschodniej ze szczególnym naciskiem na Polskę i Węgry. A te ideologie demoralizują narody oraz ta ideologia jest znienawidzona przez mężczyzn w wieku poborowym. Jak zatem w razie konfliktu będą zachowywać się mężczyźni ??? Logiczne jest, że nie stawią się w najlepszym razie, w zawodowym wojsku będą szerzyć się dezercje czy zdrady lub zmiana frontu na Rosyjski. Przecież Rosja zwalcza ideologie LGBT a Chiny zwalczają islam. Rosja na zachodzie ma ogromne poparcie ruchów prawicowych… w Polsce zaś te poparcie będzie rosło, gdy USA zacznie coraz bardziej narzucać ideologie LGBT i multi kulti.(…)
Czy ja wiem… gdyby faktycznie skłonności homoseksualne to armie zezwalałyby na dużo większy dostęp do kobiet. Sądzę, że większe zasługi w łamaniu morale ma raczej fala… w czym bryluje akurat Rosja… https://www.defence24.pl/seryjne-zabojstwo-po-probie-gwaltu-w-rosyjskiej-armii-powrot-fali
(…)Może panie ze Strajku Kobiet???(…)
Skoro to jest postrach BOA to czemu nie… Ba, nawet w takiej prawicowej ekstremie jak Strażnicy Rewolucji w Iranie funkcjonuje Batalion Zahra.
Chiny i Rosja nie wymieniają się technologiami wojskowymi. Transfer idzie tylko w jedną stronę – z Rosji do Chin – na zasadzie skwapliwego wykupywania sreber rodowych przez Pekin i niwelowania ostatnich przewag technologiczno-militarnych Rosji. A właściwie [parafrazując] jest to klasyczne leninowskie „kupowanie sznurka, by powiesić na nim…Rosję”. Dopóki Rosja jest dla Pekinu darmowym, angażujacym bezkosztowym taranem na porządek Bretton Woods – ORAZ DOPÓKI siły strategiczne Rosji zapewniają jej status „świętej krowy” – Chiny będą kontynuowały tę taktyczną przyjaźń. Jednak danie zgody USA na zniszczenie Iranu, a potem dogadanie się Kremla z USA na uderzenie w Turcję – czyli w dwa państwa Jedwabnego Szlaku niezależnego od Rosji – zmienią postawę Pekinu na… chłodną. A osiągnięcie przewagi technologiczno-militarnej nad USA, co Xi naznaczył na 2035 – spowoduje, że Chiny zaczną od ustanowienia swej hegemoni w Azji. Zajmując Syberię i Arktykę [geostrategiczne bufory, wysunięte pozycje ataku i obrony, przepływy strategiczne Arktyką, no i bogactwa naturalne i „przestrzeń życiowa”. Z punktu widzenia geopolityki słaba i „rozdęta” i coraz bardziej RELATYWNIE słabnąca Rosja – nie ma szans utrzymania tych terytoriów wobec siły Chin. Gdy siła obrony strategicznej [przed hipersonikami/rakietami z głowicami] przeważy nad saturacja ataku – będzie po Rosji. To dwaj sąsiedzi-rywale – tu jest docelowo tylko gra o sumie zerowej. Szczególnie przy ambicjach Chin do zostania globalnym hegemonem. Na Kremlu zaklinają rzeczywistość myśleniem życzeniowym, że powiedzmy AD2037 sytuacja strategicznej siły ataku i obrony będzie taka sama, jak dzisiaj. Tymczasem w latach 30-tych nastąpi rewolucja RMA [masowe skierowane bronie energetyczne dużej mocy, plus sieciocentryczne środowisko C5ISR/WRE] – na która właśnie w skali strategicznej stać jedynie supermocarstwa. Wtedy Rosja spadnie do II ligi – jako owoc czekający na zerwanie przez cierpliwy Pekin – który planuje w skali przynajmniej do 2050… Zresztą – wszyscy się ekscytują, jak bardzo za 5-10-15 lat będzie się zmieniała relacja PKB i poziomów technologicznych Chin do USA. O relacji PKB i TEMPA WZROSTU technologicznego Chin do Rosji – jakoś nikt o tym nie mówi… A dla decydentów w Pekinie cały ten wyścig z USA służy jednemu – ustanowieniu własnej, jak największej strefy siły ekonomiczno-militarnej w Azji. Pekin nie chce wojny z USA – Pekin połykając azjatyckie tereny słabej Rosji i Arktyki, chce się wzmocnić tak dalece w Azji – oraz zmienić układ geostrategiczny tak silnie na korzyść Chin – by USA przyjęły BEZ WALKI „pax sinica” jako junior-partner. Stąd prosty wniosek, że tak naprawdę zbrojenia Chin posłużą nie do walki z USA – tylko ze słabnącą Rosją – której nie stać na wyścig zbrojeń na skalę supermocarstw – i na generacyjny całościowy skok RMA – deklasujący innych graczy. Bo czas odrywania kuponów od radzieckiej potęgi technologiczno-militarnej – skończy się najpóźniej w latach 30-tych – wraz z rewolucją RMA. A do lat 30-tych Pekin nie będzie szczędził poklepywania po plecach włodarzy Kremla i kadzenia im słodkich banałów – traktując jednocześnie Rosję DE FACTO jako kolonię surowcową. @Gabrysiak – Twoje uwagi mają pewne racje – ale argumentacja jest źle zeskalowana i źle wyważona – a część ma charakter przeszacowania spraw taktycznych i piany medialnej, które to sprawy pod presją nadrzędnych wymagań i sytuacji są nietrwałe i zmieniają się zasadniczo na poziomie strategicznym. Ot choćby sprawa Kurdów – opowiedzenie się Rosji za Kurdami [proces idący przynajmniej od 2016 – gdy w lutym 2016 otwarto w Moskwie przedstawicielstwo syryjskich Kurdów] było jednym z ważkich elementów porzucenia sojuszu Iranu z Rosją i obrotu na Chiny w 2019. Sprawa kurdyjskiego separatyzmu zbliża Teheran i Ankarę – zresztą oba państwa mają i interes i trwałą pozycję w Jedwabnym Szlaku względem Pekinu – i to również je wrzuca na jeden geostrategiczny wózek. Dla Polski straszenie Waszyngtonu sojuszem Chiny-Rosja ma ten walor, że pod pretekstem „walki z Chinami” będziemy wzmacniali się względem Rosji – bez angażowania się na Pacyfiku [co się marzy strategom Waszyngtonu]. Oczywiście Waszyngton może się złasić na nową Jałtę zawartą ponad naszymi głowami z Kremlem. A skoro i Berlin chce UE oddać w lenno strategiczne Waszyngtonowi – wracamy POZORNIE do sytuacji z 17 września 2009. Pozornie – bo i Kreml i Berlin już „spaliły” ten wariant pt „to wy Amerykanie wyjdźcie z Europy na Pacyfik, a my tu razem doglądniemy waszych interesów i obiecujemy wam wsparcie”. Po to właśnie, by nie było powtórki z nieudanego „resetu” i z montowania supermocarstwa Lizbona-Władywostok – Waszyngton potrzebuje „kordonu sanitarnego” Wschodniej Flanki – rozdzielającego Kreml od Berlina. Z silną Polską na kluczowym lądowym przesmyku bałtycko-karpackim. Jako GWARANTEM i UBEZPIECZENIEM dla USA – które wreszcie wyciągnęły wnioski z nieudanego „resetu” 2009-2013.
Jeśli chodzi o potęgę Chin i pokonanie USA jako hegemona to nie takie oczywiste. Jest jeden czynnik, który należy uwzględnić DEMOGRAFIA. Ona nie sprzyja tak bardzo Chinom. Należy pamiętać o polityce jednego dziecka, które Chiny prowadziły. Doprowadzi to w najbliższym czasie (perspektywa 30 lat) do starzenia się społeczeństwa, spadek siły roboczej i wszystko co się z tym wiąże. Dodatkowo większość chinczykow w tamtym okresie chciało mieć chłopca co spowodowało stosunek urodzin dzieci 100/120 na rzecz chłopców. Więc potęga Chin na teraz (a szczególnie sił zbrojnych) jest ogromna, ale po 2050 będzie dramatycznie spadać. (warto posłuchać w tym temacie p. T. Wróblewskiego podcast Wolność w remoncie)