Polska – kluczem do strategii USA?

O roli jaką odgrywa, lub ma odegrać Polska mówi się sporo. Nawet w mediach głównego nurtu (które dziś twierdzą, że “tracimy” swojego najważniejszego sojusznika). Przekonują do tego również m.in. George Friedman, czy popularyzujący w polskiej przestrzeni publicznej naukę o geopolityce – Jacek Bartosiak. Ba. Sam Prezydent Stanów Zjednoczonych – Donald Trump, przyjechał w 2017 roku do Warszawy wychwalać naszą wyjątkowość.

Jeśli Polska odgrywa tak istotną rolę w amerykańskiej układance, to należy sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?

Przecież jeszcze w 2014 roku nic nie zapowiadało tak wyraźnego zwrotu III RP w prowadzeniu polityki zagranicznej. Natomiast obecnie nikt już nie powinien mieć wątpliwości, co do tego, że Polska rzeczywiście znajduje się w centrum uwagi Wielkiego Brata.

Wystarczy przypomnieć, że od zwycięstwa w 2015 roku PIS-u w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, polski rząd w sposób otwarty ukierunkował się na strategiczny sojusz Amerykańsko – Polski. W ramach tego sojuszu USA wysłało do Polski US Army oraz wróciło do budowy tarczy antyrakietowej. Nie sposób również przeoczyć rozpoczęcia współpracy w zakresie dostaw sprzętu wojskowego.

Skąd takie nagłe zainteresowanie i zaangażowanie Amerykanów, jeśli chodzi o nasze państwo? Przecież jeszcze w 2009 roku Barack Obama mówił o resecie w relacjach amerykańsko – rosyjskich, po którym zrezygnowano z budowy tarczy antyrakietowej na naszym terytorium. Wówczas USA zupełnie straciły zainteresowanie Europą Centralną i ogłosiły tzw. Pivot na Pacyfik.

Pomijając przyczyny odejścia od słynnego „resetu”, co nastąpiło po wybuchu wojny domowej w Syrii i konflikcie na Ukrainie, poniżej opiszę obecne trendy i dążenia USA, które wymagają zaangażowania Stanów Zjednoczonych w Europie Centralnej (głównie w Polsce i Rumunii).

 

Amerykański cel – utrzymanie pozycji światowego lidera

By odpowiedzieć sobie na tytułowe pytanie, należy w pierwszej kolejności zacząć od kwestii najbardziej ogólnych. USA prowadzi obecnie z Chinami pewnego rodzaju wyścig. W interesie Stanów Zjednoczonych jest utrzymanie obecnego statusu jedynego światowego mocarstwa – hegemona. W tym celu USA powinno:

  1. zwiększać swoją potęgę, uciekając peletonowi (Chinom, Rosji, UE),
  2. starać się utrzymać obecne wpływy,
  3. rzucać kołki w szprychy konkurencji.

Ponieważ USA słabnie wewnętrznie (pusta waluta, niepewny system finansowy, ogromne zadłużenie, problemy gospodarcze), a w wyniku działań konkurencji (Chin, Rosji, UE) traci również polityczne wpływy (co uderza ponadto w gospodarkę USA – vide BRICS), najłatwiejszą i najbardziej efektywną w tym momencie metodą na utrzymanie swojej hegemonii jest opcja nr 3. Zniszczyć konkurencję.

Wybór ten stał się oczywisty po 2014 roku, choć początek „podpalania” świata przez Amerykanów można datować choćby od 2001 roku i inwazji na Afganistan. Nie jest to tak istotne jak sam fakt, że od kilkunastu lat – wojny i rewolucje przetaczając się kolejno przez Bliski Wschód, Afrykę Północną, a nawet Europę Centralno-Wschodnią (Ukraina). Strategię prowadzoną przez USA opisywałem w większych szczegółach przy okazji tekstów: Szlak handlowy, czy wojenna ścieżka? oraz Amerykanie uczą się grać w Go…Rzucając kamyczkami – czyli o co może chodzić z interwencją w Somalii?

Jeśli przyjmiemy (a są po temu wszelkie podstawy), że rzeczywiście tak jest i USA postanowiło doprowadzić konkurencję do upadku, to w tym miejscu można się zastanowić nad tym, w jakiej kolejności i jakim sposobem, Amerykanie zamierzają osiągnąć swoje cele?

 

Peleton – wspólny interes i wzajemny doping

USA musi przeciwstawić się trzem konkurentom. Chinom, Rosji i Unii Europejskiej. Przy czym w interesie wszystkich w/w pretendentów jest połączenie sił. Wspólnota interesów widoczna jest głównie na płaszczyźnie gospodarczej. UE (Niemcy) posiadają zaawansowane technologie i produkcję dóbr wysokiej jakości. Rosja dysponuje surowcami (gaz, ropa), a także geografią (łączy Europę i Daleki Wschód). Chiny posiadają bazę produkcyjną i przeogromny rynek.

  1. W interesie Niemiec jest eksport na chiński rynek (największy niemiecki odbiorca) i pozyskiwanie tanich surowców z Rosji.
  2. W interesie Rosji jest pozyskiwanie technologii i zabezpieczenie sprzedaży surowców, a także kontrolowanie handlu wschód-zachód.
  3. W interesie Chin leży sprzedaż własnych towarów na cały europejski rynek, uniezależnienie się od Amerykanów w zakresie szlaków handlowych i pozyskiwanie surowców dla ogromnej gospodarki. Priorytetem jest również pozyskiwanie (w legalny lub nielegalny sposób) know-how w zakresie nowoczesnych technologii.

Dlatego w ostatnich latach obserwujemy podejmowanie takich inwestycji jak:

  1. Budowa Nord Stream I i Nord Stream II (zabezpieczenie dostawy surowców do Niemiec, z pominięciem Polski — może władze RFN przewidziały możliwość zaistnienia sytuacji, w której w momencie wypychania USA z Europy, Amerykanie posłużą się Polską i będą próbowali wywierać nacisk na RFN? –  jeśli tak, to chapeau bas…)
  2. Budowa infrastruktury przesyłowej z Rosji do Chin (uniezależnienie Chin od surowców z podpalonego Bliskiego Wschodzu),
  3. Budowa lądowego Nowego Jedwabnego Szlaku łączącego Europę z Chinami, przebiegającego przez terytorium Rosji (uniezależnienie chińskiego handlu od US Navy).
  4. Przymiarki Rosji i Chin do uruchomienia Północnego Szlaku Morskiego.

Oprócz tego Chiny budują własną sferę oddziaływania gospodarczego (BRICS). Niemcy już zbudowały Unię Europejską, a Rosja przewodzi EWG (choć BRICS nie można przyrównywać do dwóch pozostałych inicjatyw).

 

Wyzwania dla peletonu

Problemem Niemiec jest to, że są wciąż mocno uzależnione politycznie od USA (od czasów II Wojny Światowej). Innymi słowy, nie są w stanie prowadzić całkowicie niezależnej polityki zagranicznej. To dlatego wysiłki Berlina nie doprowadziły do pokoju na Ukrainie w 2014 roku. To dlatego UE nałożyła na Rosję sankcje gospodarcze, pomimo, że nie leżało to w interesie ani UE, ani samych Niemiec. Ponadto niemiecka gospodarka jest wrażliwa na zmniejszenie eksportu (eksport to 50% PKB Niemiec, brak sprzedaży = kryzys).

Problemem Rosji jest słaba gospodarka w stosunku do ogromnych przestrzeni geograficznych, jakimi musi zarządzać. Świeżymi problemami są ponadto:

  1. sankcje i izolacja polityczno – gospodarcza od świata zachodu, co zostało wymuszone działaniami USA,
  2. utrata wpływów na Ukrainie i zaangażowanie w Donbasie,
  3. zaangażowanie w Syrii.

Chiny z kolei walczą o uniezależnienie szlaków handlowych od wpływów amerykańskich, utrzymanie wysokiego eksportu (ten sam problem co w Niemczech) oraz zabezpieczenie dostaw surowców energetycznych na potrzeby rozgrzanego sektora produkcyjnego.

 

Strategia lidera – palić za sobą mosty i izolować

Co przyznaje wielu analityków, jak również sami Amerykanie – ich najgorszym koszmarem byłoby powstanie porozumienia Berlin – Moskwa – Pekin. Wprawdzie w amerykańskiej doktrynie przestrzegano wcześniej przed powstaniem euro-azjatyckiego imperium łączącego Berlin z Moskwą, jednak obecnie, z uwagi na postęp cywilizacyjny i globalizację, można do tego duetu dodać właśnie stolicę Chin. Co dodaje plus 100 punktów przerażenia w amerykańskiej świadomości.

Jak pisałem wcześniej, ogólną strategią działania Stanów Zjednoczonych jest pójście śladem nieuczciwego strażaka. Obrońca ładu światowego w dzień, w nocy zakłada maskę i ujawnia drugie oblicze podpalacza. Amerykanie wycofując się z poszczególnych regionów (Bliski Wschód), pozostawiają po sobie chaos i zgliszcza. W to miejsce wchodzą pretendenci, którzy muszą angażować się w stabilizację danego regionu (co kosztuje tym więcej, im bardziej przeszkadza USA).

Jednak na dobrze współpracujący peleton, tego rodzaju działania nie wystarczą. Dlatego tak istotnym elementem strategii USA jest rozbicie jedności konkurencji, wyizolowanie poszczególnych członków grupy i rozprawianie się z nimi pojedynczo – jeden po drugim.

Metoda ta jest skuteczniejsza, jeśli hegemon zaczyna swój bój z jednostkami najsłabszymi, co wymaga najmniejszego nakładu sił i środków. Współcześnie jedyną metodą walki z innymi nuklearnym mocarstwem jest walka gospodarczo – polityczna (ewentualnie proxy war na terytorium państwa trzeciego). Innymi słowy, najsłabszym w rozgrywce jest ten, który dysponuje najbardziej wrażliwą i najsłabszą gospodarką. W tym przypadku – Rosja.

Dopiero w drugiej kolejności znajdują się Niemcy i Unia Europejska, a najpoważniejszym przeciwnikiem dla USA są Chiny.

I tak doszliśmy do kolejności, w jakiej USA zamierza nokautować kolejnych przeciwników. 1 – Rosja, 2 – UE, 3 – Chiny. Co zrobić by na ring nie weszli wszyscy na raz? Wepchnąć pomiędzy nich klin i izolować. Amerykanie już to robią poprzez:

  1. zmuszenie Rosji do agresywnej postawy (Ukraina), ukazanie ich w złym świetle na arenie międzynarodowej (soft power), polityczna izolacja od kontrolowanego przez USA „świata zachodu” oraz sankcje, co doprowadziło do niemożliwości zawiązania oficjalnego partnerstwa Berlin – Moskwa,
  2. wepchnięcie klina pomiędzy Rosję, a Niemcy, poprzez przejęcie wpływów na pomoście bałtycko-czarnomorskim,
  3. grę na rozbicie jedności Unii Europejskiej, poprzez wspieranie projektu Międzymorza.

Nie trzeba być wybitnie spostrzegawczym by zauważyć, że w chwili obecnej Rosja znajduje się po przeciwnej stronie politycznej barykady, postawionej na wschodniej granicy Polski. Duet Berlin – Moskwa został oficjalnie rozdzielony (choć wciąż próbuje współpracować, czego dowodem jest, torpedowany już zresztą przez USA projekt Nord Stream II). Pozostało jeszcze połączenie Kreml – Pekin.

 

Gdzie w tym wszystkim jest rola Polski?

Jak pewnie już zauważyliście, Polska (bez pisania jej nazwy) została wyżej wymieniona we wszystkich trzech podjętych już przez Amerykanów działaniach zmierzających do izolacji Rosji i uderzenia w UE.

I tutaj, proponuję zerknąć na mapę, niech przemawia sama geografia (w uproszczeniu):

  1. bez Polski nie da się połączyć Berlina i Moskwy (vide Karpacka zapora),
  2. bez Polski nie da się połączyć Berlina, Moskwy i Pekinu,
  3. bez Polski i Rumunii, UE nie ma praktycznie styczności z Rosją,
  4. bez Polski i Rumunii nie da się wpływać na Ukrainę,
  5. bez Polski nie ma możliwości zabezpieczenia Państw Bałtyckich (należących do UE i NATO),
  6. bez Polski nie da się opanować Morza Bałtyckiego i wywierać presji na Obwód Kaliningradzki,
  7. bez Polski nie ma możliwości zbudowania Międzymorza, ponieważ nasza dość spora gospodarka (największa w UE na wschód od Niemiec i Włoch) zajmuje kluczowe centralne położenie w Europie.

Oczywiście lądowe połączenie między Chinami, a Europą może przebiegać południową odnogą planowanego Nowego Jedwabnego Szlaku, ale wówczas droga ta musi biec przez:

  1. destabilizowany z terytorium Afganistanu – Pakistan,
  2. izolowany przez „świat zachodu” Iran,
  3. tereny kurdyjskie Iranu i Turcji.

Ponadto środowisko „wybuchowego” Bliskiego Wschodu nie jest tutaj czynnikiem gwarantującym bezpieczeństwo dla handlu.

 

Presja na Kreml

USA prowadzi z Rosją konflikt na każdej z możliwych płaszczyzn. W wielkim skrócie opiszę najważniejsze.

W sferze ekonomiczno – gospodarczej działania sprowadzają się do:

  1. sankcji,
  2. podważenia waluty,
  3. obniżaniu cen surowców (ropa i gaz),
  4. ograniczaniu rosyjskiego rynku zbytu surowców.

Najgłośniej w mediach mówi się o sankcjach, które mają głównie za zadanie powstrzymanie transferu technologii do Rosji. Bez know-how znacznie trudniej jest osiągać sukcesy, jeśli chodzi o wdrażanie innowacji i zwiększanie wydajności gospodarki.

Z kolei atak na kurs rubla miał zapewne na celu znaczne podniesienie kosztów importu. Słabo rozwinięta rosyjska gospodarka i rynek wewnętrzny bardzo wiele towarów i usług ściągały zza granicy. Słaby rubel oznaczał drastyczny wzrost cen dóbr pochodzących z zewnątrz. Minusem tej metody było to, że Rosja sprzedaje surowce za dolary. Tym samym w przeliczeniu na ruble, rosyjski rynek nie tracił wiele, nawet w kontekście obniżonych cen (większy problem mają koncerny, które sprzedają surowce w dolarach, ale i wiele dóbr niezbędnych do kontynuacji wydobycia muszą również nabywać w amerykańskiej walucie).

Jednakże główną bronią przeciwko Rosji jest uderzenie w jej największe źródło przychodu – eksport surowców. Działaniem nastawiony na krótki termin i wywołanie szoku gospodarczego, było gwałtownie obniżenie cen gazu i ropy. Amerykanie osiągnęli to w porozumieniu z OPEC. Zaniżone ceny surowców nie mogły się jednak utrzymać długo, ponieważ uderzało to również w amerykański przemysł wydobywczy (zwłaszcza w surowce łupkowe).

Dlatego w dłuższej perspektywie czasowej USA postanowiło doprowadzić do zmniejszenia popytu na rosyjski surowiec. I przy okazji na tym zarobić. Tutaj właśnie ważną rolę odgrywa Polska. Oprócz tego, że Amerykanie robią na nas dobry biznes –  sprzedając nam swoje surowce dostarczane drogą morską (a my kupujemy, zapewne drożej, w ramach polityki dywersyfikacji źródeł), to nasze położenie pozwala na pozyskiwanie surowców z różnych kierunków (USA, Bliski Wschód – drogą morską, Norwegia – ew. gazociąg Baltic pipe) nie tylko dla nas samych, ale i dla sporej części Europy Środkowej. Regionu, który jest uzależniony od rosyjskich surowców. Co to oznacza dla Rosji? Np. to, że gdy ostatnio Kreml odciął Ukrainę od dostaw rosyjskiego gazu, gaz ten Ukraińcy otrzymali od nas…

 

Płaszczyzna polityczna

Tutaj również USA działa na wiele sposobów. Stany Zjednoczone podważają wizerunek Rosji przedstawiając ją, jako agresora (i vice versa propaganda idzie w obie strony, jednak opisuję tutaj tylko perspektywę Amerykanów). Jednocześnie wykorzystując swoje wpływy pozyskane jeszcze w czasie II Wojny Światowej, izolują Rosję na arenie międzynarodowej. Dzieje się to m.in. poprzez naciski na władze w Berlinie, które z jednej strony chciałyby ubić z Putinem interes, z drugiej nie są zdolne skutecznie opierać się woli Waszyngtonu. Amerykanie posiadają na Niemcy mocne przełożenie, co nie tylko widać po efektach (brak oficjalnego dealu Berlin – Moskwa), ale i po takich symbolicznych zachowaniach jak to, w czasie spotkania Trump – Merkel.

Ponadto wywierana jest również presja na jednostki, co ma skruszyć monolit władzy na Kremlu. Sankcje obejmują konkretne osoby z otoczenia Władimira Putina, co ma osłabić jego pozycję.

Jednak najważniejszą formą nacisku politycznego było zagrożenie Rosji, wyrwaniem z jej strefy wpływów Ukrainy (co się ostatecznie rzeczywiście stało). Euro-majdan był dla Rosji ciężkim uderzeniem w podbrzusze. Dlatego reakcja była niemal natychmiastowa, gwałtowna i brutalna (zajęcie Krymu, wojna w Donbasie).

Oderwanie Kijowa od wpływów Kremla nie powiodłoby się, gdyby Ukraina nie przylegała do państw NATO i UE. Tylko bliskość „zachodu” gwarantuje Ukraińcom możliwość zmiany frontu. Bez granicy z państwami NATO, Ukraina byłaby państwem osamotnionym i izolowanym przez Rosję, a co za tym idzie, Moskwa w takiej sytuacji mogłaby stłumić każdy ewentualny bunt. Wcześniej, lub później.

Innymi słowy granica polsko-ukraińska pozwala na skuteczne oddziaływanie na Kijów i przyłączenie Ukrainy do świata zachodu.  

 

Płaszczyzna strategiczno militarna – proxy war

Krótko. W każdej wojnie, najważniejsze jest zabezpieczenie logistyki.

  1. Skąd na Ukrainę docierają np. kamizelki kuloodporne?
  2. Którędy transportowana jest pomoc charytatywna?
  3. Gdzie stacjonuje międzynarodowa brygada LITPOLUKRBRIG? (jednostka litewsko-polsko-ukraińska).
  4. Z jakiego terytorium można najszybciej przysłać pomoc dla Kijowa?
  5. Które państwo przesunęło swoje siły wojskowe na wschód, bliżej ukraińskiej granicy?

We wszystkich tych pytaniach znajdują się również odpowiedzi, co do tego, które z państw jest najważniejsze, jeśli chodzi o proxy-war toczoną na Ukrainie. W sytuacji, gdy Morze Czarne znajduje się w sferze oddziaływania Rosji (vide spotkania rosyjskich samolotów z okrętami amerykańskimi), najłatwiej i najszybciej można dotrzeć na Ukrainę właśnie przez terytorium Polski.

Opisałem to bardziej szczegółowo w artykule Polska i Rumunia dwie wieże na ukraińskiej szachownicy. Amerykanie prowadzą w tej chwili z Rosjanami polityczną grę w szachy. Terytorium III RP jest w tej grze kluczowe.

Również w kontekście ewentualnej obrony Państw Bałtyckich – olbrzymim politycznym zwycięstwem Kremla, byłoby wywołanie proxy-war np. na Łotwie. Gdyby „zielone ludziki” najechały na państwo NATO, a organizacja ta nie byłaby zdolna przeciwdziałać – mogłoby to doprowadzić nawet do rozpadu Paktu Północnoatlantyckiego.

Wiarygodność NATO byłaby równa zeru. USA nie może do tego dopuścić, dlatego generałowie US Army doskonale wiedzą, co to jest tzw. „przesmyk suwalski”.

Obie strony toczą w tej chwili wirtualną batalię na mapie Europy Środkowej. Centrum szachownicy stanowią Polska i Białoruś. Stąd można oddziaływać, kontrolować i szachować pozostałe regiony (Państwa Bałtyckie, Ukraina). Bez nas Amerykanie musieliby poddać cały region, który pozyskali po 1989’ roku (może za wyjątkiem byłego NRD).

 

Presja na Niemcy i UE

USA nie może wywierać presji na Rosję, bez Unii Europejskiej. M.in. właśnie dlatego UE znajduje się dopiero na drugim miejscu amerykańskiej „czarnej listy”. Jednak pierwsze kroki w celu destabilizacji politycznej UE, już Amerykanie poczynili. Odzyskanie wpływów w Polsce (kosztem Niemiec) nie jest jeszcze tak groźne dla Berlina, jak oficjalne wsparcie USA dla projektu budowy tzw. Międzymorza. Niemcom potrzebna jest jednolita UE zarządzana centralnie z Berlina. Peryferia Unii powinny być trwale związane z jej jądrem i podporządkowywać się woli „dobra wspólnego”. Każda inicjatywa polityczna wewnątrz Unii stanowi element destabilizujący, konkurencyjny i uderzający w spójność UE, a tym samym w przywództwo Niemiec nad Europą.

W pasie pomiędzy Bałtykiem, a Morzem Śródziemnym i Morzem Czarnym, jeśli chodzi o państwa Unii, Polska jest największym krajem o najsilniejszej gospodarce położonym na kluczowym szlaku wschód-zachód. Dlatego też Międzymorze może być budowane tylko i wyłącznie w oparciu o III RP, która sama z siebie i tak jest za słaba, ale przy politycznym wsparciu USA – może stanowić przeciwwagę dla Niemiec. Przecież Czesi nie muszą korzystać z nabrzeża w Hamburgu. Znacznie bliżej mają do Szczecina. Węgry są bardzo zainteresowane dostępem do Bałtyku poprzez Via Carpatię. Polska komunikuje nie tylko wschód – zachód, ale również może połączyć ze sobą północ i południe Europy (od Grecji po Szwecję).

Zburzenie jedności UE jest dla USA kluczowe, ponieważ skłócona Unia oznacza brak Niemieckiego hegemona w Europie. Bez tej hegemonii, Berlin nie będzie w stanie oddziaływać stabilizująco na Rosję i nie będzie w stanie zbliżyć się do Chin. Zwłaszcza, gdy o swoje interesy będzie walczyć niezależna od Niemiec – Polska.

By móc handlować z Chinami, Berlin potrzebuje portu w Hamburgu (droga morska kontrolowana przez USA) i Łodzi (Nowy Jedwabny Szlak). Włochy mogą się zapaść pod ziemię, Hiszpania wylecieć w powietrze, Wlk. Brytania odpłynąć na Pacyfik. By snuć plany z Moskwą i Pekinem, Berlin potrzebuje jednak naszego terytorium, które łączy Eurazję.

Bardzo dobrze rozumieją to w Waszyngtonie.

Dlatego to do Polski zawitali amerykańscy żołnierze.

 

Podsumowanie

W mojej ocenie Polska dla USA ma w tej chwili najważniejsze znaczenie. Ważniejsze nawet niż front przeciwko Chinom. By zmierzyć się z Chinami, USA musi uporać się w pierwszej kolejności ze słabszymi przeciwnikami. Jak Rosja i UE. Dopiero wówczas osamotnione Chiny będą dużo łatwiejszym celem. By oddziaływać na Rosję i wywierać na nią presję, Polska jest dla USA kluczowa (z jakiego innego terytorium Amerykanie mogliby to robić?). By rozbić jedność UE, Polska jest dla USA niezbędna (zwłaszcza w kontekście Brexitu). Innymi słowy, Polska jest elementem amerykańskiej układanki, bez którego Waszyngton nie będzie w stanie zrealizować swoich planów. Albo będzie to niezwykle trudne (jak uporać się z gospodarczym blokiem silnych: Brukseli, Moskwy i Pekinu?). Oczywiście jak tylko Kreml i Berlin zostaną wykluczone z gry, wówczas Polska straci na znaczeniu. Z dnia na dzień.

Dlatego powinniśmy wykorzystać obecną koniunkturę polityczną i potrzeby USA do ugrania dla siebie jak największego kawałka tortu (skoro, chcąc nie chcąc, znajdujemy się w ich obozie). Właśnie teraz. Po to, by później mieć szansę na samodzielne wygenerowanie geopolitycznego pola grawitacyjnego, do którego będą lgnąć inni (a będzie tak, jeśli będziemy równie silni jak Niemcy czy Rosja).

Taka teza może niektórych zaskoczyć, ponieważ od kilku tygodni wg mediów i promowanych w nich „ekspertów” Polska traci właśnie najważniejszego (i jedynego po Węgrach) sojusznika. Rząd krytykowany jest za nieumiejętną politykę, premier za brak zmysłu dyplomatycznego, a prezydent za zbytnie zadufanie w sobie. Pojawiły się, śmieszne wręcz, informacje, że przedstawiciele polskich władz otrzymali zakaz wstępu do Białego Domu.

To wszystko jest jednak tylko elementem politycznej gry i zasłony medialnej. Gdy tylko Amerykanie będą potrzebowali zareagować na działania Moskwy, czy Berlina – sami będą przyjeżdżać do Polski na spotkania. Tego wymagać będzie interes państwowy USA. Business is business. Reszta to tylko błyskotki.

Oczywistym jest natomiast to, że USA spoliczkowało Polskę w kwestii żydowskiej (nowela o IPN). Jednak w tej sprawie nie chodzi Amerykanom  o prawdę historyczną. Stało się tak z dwóch powodów. Albo polski rząd zawołał za wysoką cenę za wsparcie polityki USA (i Amerykanie zbijają jej wysokość), albo też postanowił zagrać na kilku fortepianach i spróbował dojść do porozumienia z Niemcami (co w moim odczuciu dało się zauważyć). W tym drugim przypadku Amerykanie zdecydowali, by nas zwyczajnie ukarać, co opisałem w Realpolitik nie dla Polski. Czyli żydowsko – amerykański klaps dla polskiego rządu. Oczywiście Izrael ma tutaj swój konkretny biznes (kwestia odszkodowań), ale to kompletnie inny temat.

Pomijam tutaj wszelkie kwestie partyjne i związane z poglądami politycznymi. Na sprawy międzynarodowe nie można spoglądać z perspektywy  emocji, sentymentów (walka o prawdę historyczną) czy przekazu medialnego. Polityka międzynarodowa to gra o interesy. Tylko i wyłącznie.  Tutaj wszystko jest kalkulowane i nastawione na konkretny, wymierny cel. Wystarczy się uważniej przyjrzeć, a wiele rzeczy staje się bardziej zrozumiałych.

W chwili obecnej mamy do czynienia z ogromną nagonką medialną i polityczną na polski rząd. I to ze strony naszego sojusznika (który odzyskiwanie wpływów w naszym kraju rozpoczął od zakupu stacji TVN – warto o tym pamiętać 🙂 ). Czy to oznacza, że poczynania tego rządu są tak fatalne jak się o tym mówi? Pomińmy emocje i poglądy. Spójrzmy na sprawę chłodno.

Oczywistym jest, że im polski rząd mniej dba o interesy “zagranicy”, tym z większą krytyką będzie się musiał mierzyć (zwłaszcza jeśli Polska uważana jest za junior-partnera, który nie powinien stawiać żadnych warunków – bo tak traktują nas i Niemcy i USA, a także Rosja).

Tym samym można wyciągnąć wniosek, że obecny rząd postanowił zagrać o jakieś interesy. Państwowe, narodowe lub tylko swoje własne (partyjne), do czego również trzeba posiadać jaja. Uczciwie muszę przyznać, że nie podejrzewałem dotychczas, iż obecny polski rząd odważy się na takie ruchy (względem USA, ponieważ siłą rzeczy, przy wsparciu Amerykanów sprzeciwiał się polityce niemieckiej – z której to strony wciąż zbieraliśmy cięgi). Od dwóch lat obserwowaliśmy całkowite i bezwzględne posłuszeństwo względem Waszyngtonu. Dałem wyraz temu poglądowi w tekście: Wojna o nowy ład światowy – którą stronę powinna wybrać Polska?

Tymczasem najwyraźniej coś musiało się zmienić. Na skutek tej zmiany, polski rząd znajduje się między młotem, a kowadłem. Na naszych oczach rozstrzygnie się, czy w kwestiach polityki międzynarodowej można temu rządowi choć trochę zaufać. Jeśli rząd ugnie się przed roszczeniami Żydów, lub zrobi wyraźny krok w tył wobec USA, wówczas będziemy mieli dowód na służalczość (i z pewnością PIS straci wówczas poparcie – wobec czego mam nadzieję, że ta chwilowa zbieżność interesów – partii i narodu – na dobre nam wyjdzie). Jeśli z kolei rząd się nie ugnie, to wtedy będziemy mieli prawdziwy festiwal politycznych i medialnych ataków na Polskę (co już można obserwować od 2 lat, tylko teraz dołączą na dobre Amerykanie i Żydzi ). Trzeba będzie to zwyczajnie przetrwać i dać odpór. Wręcz podbić stawkę (bo tak się robi przy tego rodzaju prowadzeniu negocjacji).  USA nie mogą naciskać rządu zbyt mocno, ponieważ istnieje zagrożenie, że w Polsce dojdzie do władzy stronnictwo pro-niemieckie. Wówczas Berlin odzyska kontrolę nad Europą Środkową i będzie miał znacznie większe pole manewru.

Być może taki scenariusz (gdy rząd będzie potrafił postawić na swoim) wydaje się być nierealny (z różnych względów), jednak tak nie jest. Polska i jej terytorium są tak istotne w toczącej się światowej rozgrywce, że Amerykanie nie mogą sobie pozwolić na utratę kontroli nad Warszawą. Trzeba mieć tego świadomość.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

45 komentarzy

  1. FANTASTYCZNY artykuł. Przeczytałem go dopiero teraz, ale jestem w szoku jak bardzo on się ma do tego co dzieje się na Ukrainie. Kierując się rzymskim przysłowiem: “ten zrobił kto ma z tego korzyści” śmiem twierdzić, że to Amerykanie wepchneli Putina do wojny symulując swoją słabość i dobrze wiedzieli, że wybije sobie zęby na UA. Przecież w tym momencie załatwili dwie pieczenie na jednym ogniu (Rosja i Niemcy) nie przelewając nawet kropli krwi amerykańskiego żołnierza. Chciałbym zobaczyć teraz minę Chińczyków 😀
    Pytanie jak my w tym wszystkim się odnajdziemy. Wielka szansa dla nas. Coś jak 1914.

    1. kompletna fantastyka. Polska jedyna szanse jaka ma to na hiperinflacje i upadek (inwestorzy uciekają a kurs PLN nurkuje. Moja babcia zawsze mówiła – miłość i sraczka przychodzi znienacka.
      Znienacka przyszla milosc do UKR w Polsce. Jak zrobia sie realne problemy gospodarcze a banki zaczna troszke ostrzej z kredytami hipotecznymi, ktore nie beda spłacane to milosc do UKR przejdzie rownie szybko jak przyszła. Wtedy Kreml to wykorzysta propagandowo, ze PL wyrzuca Ukraińców. Co do tego uze PL nie umie w PR to sie chyba tu każdy zgodzi. Ponadto przyjecie chwalebne tych uchodźców za chwile zrobi problemy natury logistycznej u lekarza, w szkole, przedszkolu, żłobku.
      Konflikt ten wygrały Chiny. Chiny bo kupuja sobie tanio rosyjskie produkty ignorujac jakies ideologiczno-moralne podstawy. Wieloletni kontrakt na dostawe pszenicy i maki podpisal tez Pakistan. Korzystaja sprytniejsi. Zyski nasze – koszty wasze.

      Zyskal kartel OPEC oraz RUS bo przeciez Ropa w cenie. USA wygralo polowicznie – rola USD umocniona, kolejne kontrakty na eksport LNG podpisane, eksport broni takze. ( Tutaj chociazby kupno nowych dronow z polki przez PL – ciagle nowe miliardy USD do USA..

      PL zostanie z duzymi problemami spolecznymi, ogromnymi kosztami, deprecjacja waluty… w zamian za poklepanie po plecach. Ale to typowe, USA zawsze albo robi albo profituje z wojen daleko od swojego terytorium.

      Moja kobieca intuicja mowi mi ze to tylko preludium. Rosja jest eksportetem pszenicy na bliski wschod i do Afryki. Ceny paliwa w Europie troszke wzrosly, nakrecajac spirale inflacyjna. Na jesieni tlumy z Afryki rusza glodne i pelne nadziei na znalezienie sobie lepszego miejsca do zycia w UE. A oslabiona gospodarka Niemiecka dostanie kaszelku. W PL widze to jako zapalenie pluc. Czyli powrot do lat 90tych – masowe bezrobocie i beznadzieja. Ale zachod zaboli w zasadzie bardziej, bo oni spadna z bardzo wysokiego konia. To bedzie tez koniec UE.

      Dobrze juz bylo. A w trudnych czasach z tymi u steru…

      1. 1. Trzeba było przyjąć Euro, a nie obstawiać przy “narodowym” Złotym.
        2. Trzeba było twardo walczyć o ograniczenie naszego i unijnego uzależnienia od surowców kopalnych, a nie mówić głupot o zasobach węgla na 200 lat i zarzynać wiatraki. Tu UE była bardziej propolska niż nasz rząd!
        3. Trzeba był promować unijną dywersyfikację dostaw z surowców by nie być zależnym od Rosji. Tu się udało tylko ograniczyć naszą zależność od rosyjskiego gazu (a za chwilę mocno ograniczyć, gdy będzie już działał Baltic Pipe), ale unijnej (głównie niemieckiej) już nie. Węgiel kupowaliśmy kradziony przez ruskich z Donbasu, ropa naftowa nadal w 60-65% z Rosji. Bo przecież promowanie odnawialnych źródeł energii, transportu publicznego (zużywający znacznie mniej paliwa), czy np. rowerów w miastach jest wg tych półgłówków lewackie.
        4. Trzeba było podpisywać korzystne kontrakty wojskowe (zwłaszcza z USA), a nie brać co ładnie będzie wyglądało w tle polityka. Helikoptery były bardzo dobrze wynegocjowanym kontraktem – nie wiadomo po co zerwane. Samoloty ok, potrzebne, zwłaszcza, że MiGi to trupy i już spadały, ale teraz, że się nie dało po cichu wynegocjować przekazania ich Ukrainie w zamian za albo przyśpieszenie dostawy F-35 (rozwiązanie idealne), albo za 16 F-16 to blamaż Polski i USA (dzięki nam). Zresztą trzeba to było wynegocjować i przekazać wcześniej, biały wywiad wiedział o bardzo prawdopodobnej wojnie od października, USA nas informowały, nasz rząd i tak się nie przygotował. Czołgi trzeba było modernizować nasze (T-72 i PT-91 da się zmodernizować do poziomu najlepszych czołgów rosyjskich; starsze Leopardy do poziomu nowszych Leopardów), a kupować Abramsy za 5 lat gdy wyjdzie ich pewnie już ostateczna wersja i to też wynegocjować a nie brać jak leci. No i załatwić sobie najpierw obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową – tu leżymy. Polecam posłuchać Jarosława Wolskiego.
        5. Trzeba było zadbać o dobry PR i tzw. soft power Polski. Ukraińcy chcą do nas (nie mówię o uchodźcach, ale o migrantach, których potrzebowaliśmy, a zwłaszcza o wybraniu sojuszu z nami, z UE, a nie z Rosją) bo jesteśmy Europą, ale moglibyśmy być jeszcze nowocześniejsi i atrakcyjniejsi: bez stref wolnych od LGBT, bez zawłaszczania sądów i mediów, bez bezsensownych wojenek z UE (zwłaszcza, jak trzeba było walczyć o ważniejsze interesy w ramach UE!). Zresztą na tych polach akurat USA też nas nie rozumiało – Stany są bardzo progresywne!

  2. Największa uwaga do artykułu to, że USA już obecnie wypadły z roli jedynego hegemona światowego. W sensie ekonomicznym są w peletonie i np. wg parytety siły nabywczej lub tempa wzrostu nie są nawet liderem. USA są numer 1 ale potrzebują sojuszników na najważniejszym kontynencie świata (Azji), żeby powstrzymać smoka – który co ciekawe był 1 gospodarką świata od tysiącleci poza okresem ostatnich 200 lat.
    Z tego co czytam to walczą nie tylko o pozycję numer 1 ale w ogóle o utrzymanie się w ekstra lidze. Chiny w 2049 (pewnie wariant optymistyczny) chcą nie tylko zostać nr 1 ale wręcz samodzielnym liderem spychając USA do niższej ligi razem z Indiami.
    W sensie ekonomicznym Rosja gra niższej lidze od UE i Chiny, Rosja to biedne państwo słabnące również militarnie z każdym rokiem.

  3. Czytałem pański artykuł kilkakrotnie. Najbardziej niepokoi mnie sytuacja ( o której Pan zresztą pisze) , że amerykanie opuszczą nas po rozwiązaniu problemu Kremla i Berlina. Zatanawiam się czy w ich interesie będzie sojusz gospodarczy -polityczny i wojskowy Polski i Ukrainy. Przy ich wsparciu dostawami broni oraz kapitału duet Polski i Ukrainy (80mln ludzi) byłby potężną siła wojskową i gospodarczą za 10-15 lat. Wpływ Niemiec byłby ograniczony. Na początku maja Niemcy ciagle stawiają na Rosję. Chyba ten duet byłby amerykanom na rękę gdyby równoważył wpływy Turcji .

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *