Jakiej armii potrzebuje Polska? – Ofensywnej! [Analiza]

Chyba każda osoba interesująca się geopolityką i polityką międzynarodową dostrzega potrzebę wzmocnienia Wojska Polskiego. Co stało się oczywiste zwłaszcza po roku 2014 i wydarzeniach na Krymie i w Doniecku. Armia, którą po 2004 roku zaczęto profesjonalizować, stawała się coraz mniej liczna. Najpierw zawieszono, a później zaniechano poboru. Likwidowano garnizony i ośrodki szkoleniowe, a także wyprzedawano aktywa, tj. koszary, magazyny czy poligony.  Od stycznia 2010 roku Wojsko Polskie stało się całkowicie zawodowe. Jednocześnie wyzwania NATO, wymagały takiego rodzaju organizacji, by Wojsko Polskie było przygotowane na misje ekspedycyjne daleko od kraju. Polscy żołnierze uczestniczyli m.in. w misjach w państwach byłej Jugosławii, Libanie, Afganistanie i Iraku.

Czołg PT-91

By zobrazować zmiany jakie zaszły w armii III RP warto podkreślić, iż w 1995 roku Wojsko Polskie liczyło sobie ponad 221 tys. żołnierzy (90 tys. zawodowych, natomiast szeregowi i podoficerowie młodsi byli żołnierzami zasadniczej służby wojskowej). Było to dwa razy więcej niż obecnie. Przy czym, każdy mężczyzna przechodził obowiązkowe szkolenie. Tak więc na wypadek wojny, zasoby ludzkie była znacznie, znacznie większe. Co istotne, w 1995 roku Polska przechodziła trudny okres związany z reformami ustrojowymi. Również pod względem gospodarczym. Współcześnie, stabilna gospodarczo Polska dysponuje zaledwie trzema dywizjami, które nie są nawet całkowicie obsadzone kadrowo. Czwarta, 18 Dywizja Zmechanizowana, jest dopiero w budowie. Brakuje dla niej tak samo ludzi jak i odpowiedniego sprzętu. Dlatego jej skład jest rekombinowany i zawiera komponenty istniejących już wcześniej jednostek. Dawną zasadniczą służbę wojskową mają zastąpić ochotnicze związki Wojsk Obrony Terytorialnej. Które na tą chwilę liczą sobie ok. 20 tys. żołnierzy.

Czy dotychczasowe reformy i proces tzw. profesjonalizacji wojska należy oceniać jednoznacznie negatywnie? Z pewnością nie. Wskazać należy, iż w czasie pokoju, utrzymywanie dużej armii nie tylko obciąża niepotrzebnie budżet państwa, ale i utrudnia jej modernizację i unowocześnianie. Gdy Związek Sowiecki się rozpadł, a Polska weszła do NATO oraz przystąpiła do Unii Europejskiej, to był najlepszy czas na redukcję, profesjonalizację i modernizację sił zbrojnych. Czy okres ten wykorzystaliśmy w pełni? Ten temat z pewnością nadaje się na odrębny artykuł.

Samobieżne działo polowe M120 RAK, na podwoziu Rosomaka

Jasnym jest natomiast, iż po 2014 roku Polska powinna przygotowywać się na wypadek konfliktu zbrojnego. Silna armia jest podstawowym gwarantem suwerenności i niepodległości. Stanowi element odstraszania potencjalnego agresora. Nic więc dziwnego, że temat obronności narodowej stał się na powrót popularny. Jednocześnie Ministerstwo Obrony Narodowej wprowadziło kolejne reformy, które krok, po kroku zmieniają profil armii. Z pokojowego. Uśpionego. W stan gotowości bojowej. Z potencjałem do rozwinięcia liczebnego lub co najmniej uzupełnienia ewentualnych strat z istniejących oraz przygotowanych do tego rezerw (WOT). Oczywiście współczesne zmiany również można oceniać różnie. Jednak zatrzymanie procesu „zwijania” oraz zainicjowanie zmian w celu rozwinięcia liczebnego Sił Zbrojnych RP jest faktem.

Ludzie interesujący się tematem od kilku lat zastanawiają się, jaką armię powinna posiadać III RP. Jakie zadania winny zostać postawione przez Wojskiem Polskim, w razie potencjalnego konfliktu? Jaki rodzaj wojny oraz który przeciwnik nam zagrażają? Od odpowiedzi na te pytania, powinno zależeć: zorganizowanie i struktura wojska, jego liczebność oraz sprzęt, założenia planów operacyjnych, a także cywilne oraz gospodarcze przygotowanie państwa oraz jego społeczeństwa.

Błędne założenia strategiczne oraz polityczne, mogą w przyszłości doprowadzić do klęski nawet najlepiej uzbrojoną oraz przygotowaną do wojny armię. Będzie ona bowiem musiała mierzyć się z wyzwaniami, na które nie będzie przygotowana. Dlatego tak istotnym dla obronności państwa, jest świadomość rodzaju zagrożeń oraz właściwy dobór przeciwdziałania tym zagrożeniom.

 

Zwiększenie potencjału obronnego – czy rzeczywiście jest nam to potrzebne?

Podstawową myślą, z jaką powinniśmy się oswoić jest to, że:

 

Siły Zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej powinny być przygotowane do działań ofensywnych. Szykowanie się do obrony, w polskiej sytuacji geostrategicznej, jest błędem. Przygotowywaniem się do przyszłej klęski.  Politycznej lub militarnej.

 

Zanim przejdę do uzasadnienia powyższej tezy, podkreślić należy kilka istotnych kwestii. Oczywistym bowiem jest, iż to agresor – napastnik, posiada początkową inicjatywę. Wybiera czas i miejsce ataku. Co za tym idzie, może latami przygotowywać się do konkretnego uderzenia. Pozwala to na etapowe przestawianie gospodarki i przemysłu państwowego. Opracowanie koncepcji walki, przygotowanie odpowiedniego rodzaju środków w odpowiedniej ilości. Agresor zazwyczaj obiera jako cel słabszych od siebie przeciwników. Przechodząc do ofensywy zbrojnej dobiera miejsce i moment w taki sposób, by uzyskać jak największe przewagi. Na wybranych przez siebie odcinkach. To z kolei powoduje, że w chwili oraz w miejscu ataku, napastnik przeważnie posiada przewagę liczebną nad obrońcą.

Z drugiej strony, obrońca nie wie kiedy może nastąpić atak. Przez co reformy i reorganizacja armii rzadko zsynchronizowane są pod przyszły konflikt. Zbyt duże inwestycje w krótkim czasie, narażają na stworzenie dużej, kosztownej armii, która za moment stanie się przestarzałą i podatną na zniszczenie (a do tego stanie się ciężarem dla budżetu państwa). Zbyt długie rozłożenie procesów zbrojeniowych w czasie, skutkować będzie nieprzygotowaniem do konfliktu. Jednocześnie obrońca jest zmuszony przewidywać potencjalne kierunku ataku. Przeważnie opcji jest w tym przypadku więcej, niż rzeczywistych miejsc uderzeń. To z kolei wymusza rozproszenie sił, z których część zapewne nie weźmie udziału w pierwszych chwilach wojny. Co w zasadzie znacznie osłabia potencjał obronny. Dlatego tak istotne jest ewentualne posiadanie głębi strategicznej. Czyli możliwości wpuszczenia wroga na własne terytorium, rozpoznania rzeczywistych kierunków ataku i skoncentrowanie obrony na wybranych frontach.

Niezwykle istotne na współczesnym polu walki jest również to, że strona będąca w ofensywie, do zniszczenia odpowiedniego rodzaju celów dobiera właściwe środki. Innymi słowy, dzięki właściwemu rozpoznaniu, agresor może poznać w jakim miejscu obrońca użyje danego środka obronnego i zniszczyć go praktycznie bez strat przy doborze odpowiedniego narzędzia. W uproszczeniu, to tak jakby przeciwnik z wyprzedzeniem widział, co pokażemy w grze: papier, kamień, nożyczki (dlatego tak istotne jest współdziałanie różnych rodzajów wojsk!). Oczywiście po pierwszych atakach, obrońca widząc potencjał strony przeciwnej, sam może ją kontrolować. Jednak do tego momentu musi zachować własny potencjał militarny i uchronić go przed zniszczeniem w pierwszych uderzeniach.

Są to wszystko kwestie oczywiste, podobnie jak to, że to obrońca ponosi większe cywilne koszty prowadzenia konfliktu (gdy działania wojenne toczą się na jego terytorium). Jednak nie można tych zagadnień pomijać.

Wyrzutnia przeciwlotnicza i przeciwrakietowa MIM-104 Patriot

Sytuacja geostrategiczna Polski

Jeśli myślimy o zagrożeniach militarnych dla obronności naszego kraju, niewątpliwie w pierwszej kolejności musimy rozważać w tym kontekście Federację Rosyjską. Pozostali nasi sąsiedzi bądź to związani są z nami sojuszem, bądź to nie posiadają wystarczającego potencjału by nas pokonać.

Należy więc zadać sobie w tej chwili pytanie, czy Rosja rzeczywiście zagraża militarnie polskiej suwerenności? Na dzień dzisiejszy, odpowiedź musi brzmieć: nie do końca. Wprawdzie Rosjanie zbudowali bąbel anty-dostępowy w graniczącym z Polską, Obwodzie Kaliningradzkim, jednak z jego terytorium Rosjanie nie są w stanie przeprowadzić ofensywy zdolnej całkowicie pobić polskie siły zbrojne. Zwłaszcza, gdy te z każdym dniem otrzymywałyby coraz więcej wsparcia od sojuszników. W chwili obecnej, obwód jest enklawą odseparowaną od właściwego terytorium rosyjskiego. Okrążoną z każdej ze strony przez państwa NATO. Na tyle małą, że stanowi stosunkowo łatwy cel do ataku. Nie pozwala jednocześnie na koncentrację dostatecznie licznych sił, a nadto, istnieje ograniczona ilość kierunków ataku w stronę polskiego terytorium. Co pozwala na skuteczną koncentrację sił obronnych i powstrzymanie ewentualnej agresji.

W konsekwencji zadać sobie należy pytanie, czy głównym zadaniem dla polskiej armii winna być obrona z kierunku Kaliningradu? Oczywistym jest, że Rosjanie nie zaryzykują ataku na Polskę, korzystając tylko i wyłącznie z terytorium obwodu. Nawet, gdyby władze z Moskwy chciałyby dokonać inwazji na dość istotne, średniej wielkości państwo NATO, musiałyby najpierw się do takiego scenariusza przygotować. Ewentualna rosyjska ofensywa wymagałaby co najmniej możliwości uderzenia z terytorium Białorusi. Dopiero Białoruś daje możliwość ewentualnego przebicia korytarza lądowego do Obwodu Kaliningradzkiego (co jest niezwykle istotne z punktu widzenia logistyki i zaopatrzenia). Jednocześnie, dzięki granicy polsko-białoruskiej, Rosjanie zyskaliby dodatkowe dwa duże kierunki do potencjalnej ofensywy na Warszawę (z Grodna i Brześcia). Na tego rodzaju ewentualność szykują się właśnie Siły Zbrojne RP.

Niewątpliwie, gdyby jutro jednostki 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej zajęłyby pozycje ofensywne wokół Grodna i Brześcia, mielibyśmy bardzo poważny problem. Potrzebowalibyśmy co najmniej jednej dywizji zabezpieczającej nas od strony Kaliningradu, dwóch kolejnych na kierunkach białoruskich oraz jednej odwodowej. Której jeszcze nie posiadamy. Należałoby przy tym tak przygotować obronę, by w sposób konwencjonalny, Rosjanie nie mogli zniszczyć naszej armii już w pierwszych dniach uderzenia. Co nawet przy pomocy z zewnątrz (wsparcie systemów anty-dostępowych oraz lotnictwa NATO) byłoby piekielnie trudne. Niewykluczone, że bylibyśmy zmuszeni planować obronę głęboko w sercu naszego kraju. Na linii Wisły. Co również byłoby bardzo niebezpieczne. Co gdyby Rosjanie weszli do Polski, dotarli pod Warszawę i zatrzymali się nie dążąc do militarnego rozstrzygnięcia? Gdyby, posiadając przewagę na polu bitwy, rozpoczęliby pokojowe rokowania na własnych warunkach?

Oczywiście dziś nie wiemy czy i kiedy takie zagrożenie się pojawi. Alaksandr Łukaszenka dość sprawnie balansuje na linie. Zachowując neutralność Białorusi i nie wpuszczając na jej terytorium stałych baz wojskowych Federacji Rosyjskiej. Wszystko jednak wskazuje na to, że Rosjanie są zdeterminowani do jak najszybszej zmiany tego stanu rzeczy. Niemniej, Siły Zbrojne RP oraz państwo polskie mają jeszcze trochę czasu by przygotować się na wyżej zarysowany scenariusz obronny. Jednocześnie Stany Zjednoczone i NATO miarowo zwiększają swoją obecność wojskową w Polsce oraz w państwach bałtyckich. Niewykluczone, że gdy przyjdzie czas, będziemy przygotowani na stawienie czoła potencjalnemu zagrożeniu.

I nie chodzi tutaj o to, by zrównoważyć siłę i potencjał Rosji na polu bitwy. Chodzi głównie o to, by stawiając armię na granicy polsko-białoruskiej Rosjanie nie mogli powiedzieć: szach-mat. W przypadku, gdyby Federacja Rosyjska miała rzeczywistą zdolność do zajęcia polskiej stolicy z łatwością  i w kilka dni, wówczas prawdopodobnie nie doszłoby do żadnej konfrontacji zbrojnej. Nasze władze zwyczajnie musiałyby się godzić na każde warunki stawiane przez decydentów z Kremla. Amerykanie z kolei byliby zmuszeni do zawarcia z Moskwą układu dotyczącego nowego podziału stref wpływów na jej warunkach.

Dlatego właśnie chodzi o to, by NATO mogło w zalążku neutralizować dane zagrożenie. By Rosjanie nie mogli forsować własnych zamierzeń pod groźbą użycia czołgów. Rywalizacja między Rosją, a Stanami Zjednoczonymi rozgrywa się na płaszczyźnie polityczno-dyplomatycznej. Ewentualna, otwarta konfrontacja militarna obu krajów groziłaby doprowadzaniem do sytuacji, w której obie strony nie mogłyby się porozumieć. Jednocześnie walka Moskwy i Waszyngtonu, stanowiłaby olbrzymią korzyść dla największego konkurenta dla tych stolic – Chińskiej Republiki Ludowej. Dlatego też w grze o pomost bałtycko-czarnomorski nie chodzi o wygranie przyszłego konfliktu zbrojnego Rosja-NATO, a o takie militarne zaszachowanie przeciwnika, by ten skapitulował jeszcze przed właściwym starciem. Liczą się potencjały, możliwości i ustawienie wojsk na szachownicy. Jeśli Rosjanie postawią Polsce i NATO szachowego mata, wówczas Moskwa może zyskać całkowitą kontrolę nad Białorusią oraz Ukrainą. Bo to te państwa są w tej chwili przedmiotem rozgrywki (a nie Polska, jak błędnie sugerują niektórzy).

Zwrócić jednocześnie należy uwagę na to, iż sam fakt nacisku i militarnej presji ze strony rosyjskiej, daje jej poważne argumenty w rozgrywce na arenie międzynarodowej. Postawienie na Białorusi systemów rakietowych z taktycznymi głowicami nuklearnymi, artylerii dalekosiężnej, przeciwlotniczych i przeciwrakietowych systemów anty-dostępowych oraz ciężkich dywizji pancernych, dawałoby olbrzymią psychologiczną przewagę nad siłami obronnymi w Polsce. Już samo to, zmuszałoby NATO do kalkulacji politycznych i rozważań o ewentualnych ustępstwach.

Zwłaszcza, iż ustawienie statycznej defensywy wręcz zachęca napastnika do użycia środków oddziałujących na znaczną odległość i stawia obrońcę w bardzo trudnej pozycji.

Sytuacja stałaby się natomiast wręcz katastrofalna, gdyby Rosjanom udało się przejąć kontrolę (polityczną, faktyczną) nad terytorium Ukrainy. Zagrożenie z ukraińskiego kierunku przez nawet dwie rosyjskie armie (20-sta i 8-ma) w sposób definitywny rozstrzygałoby o kwestii możliwości obrony Polski.

Czołg Leopard 2 A5

OBRONA = KLĘSKA

Mają sporo racji Ci, którzy wskazują, iż w ewentualnym starciu z Rosją, Polska i NATO mogłyby nie mieć szans. Napastnik miałby możliwość w pierwszej kolejności użyć do zmasowanego ataku pociski rakietowe oraz artylerię dalekiego zasięgu. Tak skutecznych w walkach na Ukrainie. Jednocześnie Rosjanie mogliby w znacznej mierze neutralizować przewagę powietrzną NATO, dzięki własnym, naziemnym systemom przeciwlotniczym. Być może jedynym sposobem na uniknięcie szybkiej i dotkliwej klęski, byłoby ukrycie własnych sił oraz pozycji obronnych w głębi kraju. I użycie ich w kontrofensywie, unikając statycznej obrony, dążąc do walki w manewrze, przy skupieniu sił i środków na wybranych kierunkach operacyjnych. Mobilność byłaby tu kluczem.

Warto przypomnieć, iż również w wojnie polsko-bolszewickiej z lat 1919-1920, Wojsko Polskie wygrało właśnie dzięki mobilności. Żołnierze wychodzący znad Wieprza nie odnieśli przecież zwycięstwa w żadnej wielkiej bitwie (ta rozgrywała się na przedpolach Warszawy). Polskie armie dokonały manewru oskrzydlającego rosyjskie wojska, odcinając przeciwnika od linii zaopatrzeniowych. Nasi żołnierze dokonali przy tym niemożliwego, pokonując dzień w dzień po 70, 80, a nawet ponad 90 kilometrów trasy. Idąc pieszo. Dźwigając broń i ekwipunek. Na froncie wschodnim zawsze wojny wygrywano manewrem.

Wniosek z dotychczasowych rozważań może być jeden. W momencie, gdy Polska armia przyjmie rachityczną strategię polegającą na obronie statycznej wybranych kierunków, przegra jeszcze przed walką. Pozycje obronne będą mogły zostać zasypane gradem rakietowo-artyleryjskim, a następnie rozbite przeważającymi liczebnie i prawdopodobnie technologicznie uderzeniami wielkich zgrupowań przeciwnika. Jeśli rozstawimy obronę przy granicy, stracimy dużą część sił i środków w pierwszych godzinach walk. Obejście pozycji obronnych będzie grozić okrążeniem i całkowitym rozbiciem naszych związków taktycznych.

Jeśli rozstawimy statyczną obronę w głębi państwa, Rosjanie będą mogli bez strat zająć niemal połowę kraju, a następnie zatrzymać się i przejść do wojny pozycyjnej posiadając przewagę w uzbrojeniu rakietowo-artyleryjskim. Straty po stronie obrońców znów byłyby ogromne, choć być może zdołalibyśmy, przy pomocy sojuszników, utrzymać stolicę i krytyczną dla obronności państwa, linię Wisły. Przy czym należałoby się liczyć z większymi stratami materialnymi i wśród ludności cywilnej (bowiem najważniejsze przeprawy przez Wisłę znajdują się w miastach).

Pozostaje jeszcze problem wymagań natury politycznej. A więc nacisków sojuszniczych na zabezpieczenie tzw. Przesmyku Suwalskiego. O ile tamtejszy teren nadaje się do obrony, o tyle w przypadku uderzenia z Białorusi, Rosjanie mogliby okrążyć zgrupowane suwalskie i je zniszczyć. O czym pisałem w tekście pt.: „Plan Kremla na zwycięstwo z USA. Dlaczego Przesmyk Suwalski stanie się nieistotny?

Samobieżny rakietowy zestaw przeciwlotniczy POPRAD

Wydaje się, że najbardziej odpowiednią strategią, byłoby przygotowanie silnych, mobilnych związków taktycznych, rozmieszczonych w głębi kraju tak, by mogły one dokonać natychmiastowego kontrataku na przeciwnika. Zanim ten zdołałby przeorganizować siły po wkroczeniu na terytorium Polski. Jednostki powinny przy tym być w ciągłym ruchu, by nie można było ich łatwo zniszczyć przy pomocy uderzeń rakietowo-artyleryjskich. Musiałyby mieć osłonę przed atakiem z powietrza (a więc mobilne systemy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe), jak również własną mobilną artylerię zdolną do prowadzenia skutecznego ognia kontrbateryjnego oraz zasypywania poruszającego się w ofensywie przeciwnika gradem pocisków. Niezwykle istotne byłoby tu rozpoznanie, dzięki któremu można by koncentrować siły na wybranych newralgicznych odcinkach i zyskiwać taktyczną przewagę na polu bitwy. Polskie wojska musiałyby dążyć do bliskich starć z przeciwnikiem, szybkich zaskakujących ofensyw lub ew. odskakiwania i zmieniania swojego położenia. Tak, by wróg nie mógł zniszczyć naszych sił na odległość. Wydaje się, że tylko taka taktyka mogłaby być skuteczna. Przy czym nie bardzo byłaby możliwa, gdyby Rosjanie mogli wejść do Polski z trzech stron (Kaliningrad, Białoruś, Ukraina). Innymi słowy, przejęcie przez władze z Kremla kontroli nad Kijowem i rozmieszczenie wojsk rosyjskich na granicy polsko-białoruskiej oznaczałoby dla nas game over. Bowiem o ile nasze 4 dywizje mogłyby się bić z jedna rosyjską armią, na jednym strategicznym kierunku, o tyle przewaga choćby dwóch armii uderzających z dwóch strategicznych kierunków, byłaby niemożliwa do zrównoważenia. O czym pisałem w wielu analizach. Wniosek?

 

POLSKA POTRZEBUJE SIŁ OFENSYWNO-EKSPEDYCYJNYCH

Po pierwsze nasze dywizje muszą być zdolne do przeprowadzenia skutecznych kontruderzeń. A więc winny radzić sobie w ofensywie. Biorąc pod uwagę strukturę rosyjskiej armii, polskie dywizje muszą być ciężkie. Bowiem powinny być gotowe do ataku na silnie opancerzonego przeciwnika (prawdopodobnie na I Gwardyjską Armię Pancerną). Jednocześnie możliwość zneutralizowania Kaliningradu (poprzez bombardowanie, ostrzał – w celu zniszczenia wrogich systemów rakietowo-artyleryjskich, lotnisk, portu etc.etc.), a może nawet jego zajęcia (silne uderzenie lądowe) to priorytet. Po drugie, zakładanie walk na swoim terytorium praktycznie stawia nas w bardzo niewygodnej i mało korzystnej sytuacji. Gdzie będzie trzeba uwzględniać naciski sojuszników kosztem własnych interesów strategicznych. Tym samym, nie wykluczone, że będzie trzeba bronić Przesmyku Suwalskiego, a więc być jednocześnie zdolnym do odparcia ataków z kierunku Grodna i Brześcia możliwie najbliżej granicy.

Przy stosownym wsparciu sił sojuszniczych NATO, nie jest to zadaniem niewykonalnym. Co jednak, jeśli Rosjanie przejmą władzę w Kijowie? Wówczas Amerykanie musieliby nas wesprzeć kilkoma ciężkimi dywizjami, których zwyczajnie nie mają. I nie chcieliby ich tu wysyłać, bowiem dla nich najważniejszy jest Daleki Wschód. Prowadzenie nowej Ziemnej Wojny z Rosjanami oraz wieloletnie utrzymywanie ogromnych sił w Polsce, oznaczałoby poważne osłabienie w kontekście rywalizacji z Chinami. Na to Waszyngton nie mógłby sobie pozwolić i zapewne zgodziłby się na warunki Moskwy. Czyli przesunięcie jej strefy wpływów do wschodniej granicy z Polską. Wyjście USA z Europy Środkowej. Stworzenie osi Berlin-Moskwa. Podział wpływów niemiecko-rosyjskich w Polsce. Szachowanie Polski swoimi armiami w Białorusi i na Ukrainie. Nieoficjalne przejęcie wpływów w państwach bałtyckich.

Innymi słowy, terytorium ukraińskie jest kluczowe dla naszej obronności, suwerenności i niezależności od Moskwy. O czym pisałem wielokrotnie. I co udowadniały nasze doświadczenia historyczne (choćby obrona Lwowa w 1920, która zatrzymała Stalina i pozwoliła przerzucić większość sił na potrzeby ofensywy znad Wieprza).

Co za tym idzie, polska armia powinna mieć zdolność nie tylko skutecznego zabezpieczenia kierunków z Kaliningradu i Białorusi, ale i siły i środki do wysłania ekspedycji za naszą wschodnią granicę. Do naszych stref buforowych. Może się tak bowiem zdarzyć, iż Mińsk (co mało prawdopodobne) lub Kijów (co już jest całkiem do przewidzenia) poproszą o konkretne, militarne wsparcie. W naszym interesie będzie zabezpieczenie wschodniej strefy buforowej. Musimy być gotowi na udzielenie pomocy i podjęcie wyzwania nie we własnych granicach, ale właśnie poza nimi. Możliwe, że ta pomoc będzie polegała na zwyczajnym, fizycznym zajęciu terenu przez wojska NATO (głównie lądowe siły Polski, może ew. Rumunii). Tak by Rosjanie nie mogli przejąć całego ukraińskiego terytorium bez wchodzenia w konflikt z NATO. Być może, musielibyśmy wysłać ekspedycję w celu bicia się z ofensywą „separatystów” (co oficjalnie dałoby możliwość Rosjanom militarnego podboju bez ryzyka wywołania wojny z całym Paktem Północnoatlantyckim). Choć istnieje również taka opcja, w której jeszcze przed konfliktem, Kijów zaprosiłby polskie siły na „manewry”. Czyli nieoficjalne zabezpieczenie wybranych odcinków potencjalnego frontu w celu odstraszenia agresji Rosjan. Jakiego byśmy scenariusza nie przewidywali, Wojsko Polskie musi mieć zdolność do wysłania na Ukrainę dość pokaźnych sił. Tak, by jednocześnie Polska nie straciła zdolności zabezpieczenia kierunków z Kaliningradu i Białorusi.

 Jeśli chcemy wreszcie wziąć udział w grze o własną przestrzeń, musimy myśleć o naszych przedpolach. I mieć możliwość podejmowania odważnych decyzji w strefach buforowych.

Podkreślenia wymaga, iż zarówno planowanie defensywy jak i ekspedycji na terytoria buforowe, wymagają od nas posiadania ciężkich, ale i wysoce mobilnych związków taktycznych. Tak więc również świetnego rozpoznania (skoro poruszamy się naprzód, trzeba wiedzieć co jest wokół) oraz mobilnych systemów anty-dostępowych, które byłyby zdolne do podążania za ruchem własnych wojsk. W celu ich ochrony oraz wsparcia.

Armatohaubica “Krab”

Wskazanie ww. potrzeb nie jest wprawdzie odkrywcze. Temat broni pancernej nie schodzi w polskiej dyskusji dot. uzbrojenia ze świecznika. Polska buduje lub rozbudowuje własne zdolności w zakresie artylerii mobilnej i pojazdów opancerzonych. Podjęto tematy obrony przed atakami z powietrza oraz kwestie związane z rozpoznaniem na polu bitwy (drony). Jakkolwiek nie oceniamy skuteczności dotychczasowego wdrażania programów: Wisła, Narew, Homar, Regina,Zefir, Gryf  i innych, widać, że priorytety są ustawione na właściwych potrzebach.

Najważniejsza jest jednak świadomość i mentalna gotowość społeczeństwa oraz elit, do myślenia dalej, niż granice naszego państwa. Do dostrzegania zagrożeń, zanim się one zmaterializują. Budowanie zdolności do reakcji jest tak samo ważne, jak dojrzałość do decydowania o jej ewentualnym podjęciu. Prowadzi to do trudnych rozważań dotyczących tego, czy lepiej jest godzić się na rozwój wypadków i przyjmować rezultaty wydarzeń w imię spokoju i pokoju, czy też interesy narodowe są warte podjęcia walki. Ale walki mądrej, rozpoczętej zanim sytuacja stanie się beznadziejna (a nie jak np. w 1939 roku). Taki dylemat miałem na myśli, piszcząc tekst: „Pokój, albo…Wojna. Polska na rozstaju dróg”.

Wyrzutnia M142 HIMARS

 

WSPÓŁCZESNY PATRIOTYZM – CZYM JEST?

Zdaję sobie sprawę, iż powyższe słowa mogą zostać odebrane przez niektórych, jako nawoływanie do „wojenki” i przelewania krwi. W imię nie swoich interesów. Często jednak osoby o takich zapatrywaniu, są jednocześnie krytykami polityki Józefa Becka, który robił wszystko, by wojna nie wybuchła. Wskazując, jak zbawiennym byłoby ewentualne uderzenie wyprzedzające Piłsudskiego w np. 1934-1935 roku. Pamiętając o historii, należy zadać sobie pytanie, czy władze z Moskwy dążą do przejęcia Białorusi i Ukrainy, jako swoich całkowicie podległych stref wpływów? A jeśli tak, to czy nie istnieje zagrożenie, że decydenci z Kremla osiągną swoje cele? Co to będzie oznaczać dla Polski? Jak powinniśmy się zachować i do czego powinniśmy być zdolni, gdy wypadki zaczną przybierać bardzo niekorzystny dla nas rozwój?

Co jest współcześnie patriotyzmem? Unikanie za wszelką cenę jakichkolwiek sytuacji spornych, by nie narażać się na konsekwencje ponoszenia strat?  Czy też podejmowanie wyzwań z ryzykiem i narażeniem życia ludzkiego? Odpowiedzi na te pytania nadejdą zapewne dopiero w przyszłości. Gdy poznamy skutki działań Putina. Jeśli ten zdecyduje się na pokojowe rozwiązania, wówczas Ci którzy myślą dziś o dozbrajaniu i podejmowaniu działań, zostaną oskarżeni jako awanturnicy, głupcy i pożyteczni idioci – marionetki w rękach Waszyngtonu. Co jeśli jednak Rosja pójdzie drogą faktów dokonanych i rozwiązań siłowych? Wówczas nienarodzone jeszcze kolejne pokolenia „Zychowiczów” będą zarzucać polskiemu społeczeństwu i decydentom: bierność, brak wyobraźni i geostrategicznego myślenia, tchórzostwo i kapitulanctwo. Bowiem może okazać się, iż zrobimy wszystko by nie „drażnić” niedźwiedzia, a łupnia dostaniemy i tak.

Jakże bliskie to rozważania do tych, z jakimi borykali się nasi przodkowie. Zwolennicy i przeciwnicy powstań. Romantycy i realiści. Wojownicy i ugodowcy. Kto z nich miał rację? I kiedy? Nasze oceny postaci historycznych często lubimy opierać o skutki podejmowanych decyzji. Tymczasem dziś sami stajemy przed trudnymi wyborami i nie wiadomo, która postawa jest tą bardziej odpowiednią.

PODSUMOWANIE

Niezależnie od tego, dla mnie jest oczywiste. Potrzebujemy silnych i przygotowanych na przyszłą wojnę (czyli również w zakresie walki elektronicznej i propagandowej) sił zbrojnych. Takich, które będą mogły reagować w naszych strefach buforowych. Nawet, gdyby okazało się to niepotrzebne lub niecelowe. Jednocześnie musimy być politycznie, gospodarczo i militarnie przygotowani na to, że Kijów poprosi nas o pomoc (na którejkolwiek z płaszczyzn). Im będziemy mieli więcej do zaoferowania, tym większe korzyści będziemy mogli uzyskać od Ukrainy. O czym pisałem w komentarzu dotyczącym tego, jak powinniśmy prowadzić naszą politykę wschodnią względem władz z Kijowa (tezy tam zawarte już się zaczynają sprawdzać!).

Niezależnie od tego, co sądzimy o Amerykanach i ich polityce zagranicznej, trzeba zdawać sobie sprawę z tego, iż w niektórych kwestiach, Polska jest dla Waszyngtonu kluczowa. Co wyjaśniałem ponad 1,5 roku temu w tekście: “Polska – kluczem do strategii USA?”

W związku z powyższym, musimy dysponować konkretnymi argumentami, by móc negocjować również ze Stanami Zjednoczonymi. Bowiem znajdujemy się w wyjątkowej luce historycznej, w której po raz pierwszy od stu lat, interesy hegemona (USA) są zbieżne z interesami Polski. W związku z czym należy tą okazję wykorzystać, a nie od niej uciekać. Tylko dzięki wsparciu i sile Waszyngtonu, Polska może w tej chwili zawalczyć o swoje wschodnie bufory. Nawet jeśli okaże się, iż będzie to niemożliwe lub z jakiś powodów niekorzystne (zbyt ryzykowne?) to powinniśmy taką zdolność posiadać. Przygotować się po to, by mieć jakiś wybór.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

P.S.

Zachęcam do zapisywania się na Newsletter, dzięki czemu będziecie otrzymywać powiadomienia o najnowszych publikacjach na blogu, vlogu, a także informacje dotyczące pisanej przeze mnie książki 🙂

Jeśli tekst się podobał, zachęcam do wsparcia w postaci udostępniania w mediach społecznościowych. Blog żyje tylko i wyłącznie z motywacji autora do pisania tekstów. Czyli od tego, jak teksty odbierane są przez Was. I ile osób je czyta 🙂

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

203 komentarze

  1. Zgadzam się całkowicie. Za szczególnie ważne uważam podkreślenie, że nie chodzi o fizyczną inwazję na terytorium Polski tylko samą techniczną możliwość. Doskonałe zwrócenie uwagi na konieczność sojuszniczego operowania na terytorium Ukrainy. Bo gdzie się bronić jeśli nie u nich? Tym bardziej, że przynajmniej do linii Lwowa – Kowel – Sarny nie powinno być z tym problemów natury społeczno-politycznej, a Kijów będzie miał tyły zabezpieczone przed wjazdem od rozlewisk Prypeci.

    1. Po Rosjanie mieliby się ładować w utrzymanie Czarnobyla (spora część regionu tej całej Prypeci to Zona), skoro mogą się zatrzymać na Dnieprze i dalszą ofensywę prowadzić na Bałkanach? Po naszej stronie pomostu Bałtycko-Czarnomorskiego jedyny pilny cel to zdobycie wybrzeża Pribałtyki dla Floty Bałtyckiej.

  2. Obrona przed wrogiem urojonym? Skąd pewność , że ktoś na chce napaść zbrojnie?Już trtwa wojna niezbrojna i ja przegrywamy. Uprowadzono w jasyr kilka milionów polskich obywateli, przy wydatnej pomocy rządzących Polską!

    1. Proszę dać znać, gdzie Pana w tym jasyrze trzymają. Choć jak jest dostęp do internetu, to chyba źle Pan nie ma?

  3. Jak Pan chce to możemy na ten temat trochę podyskutować. Temat bardzo ważny, wręcz kluczowy z punktu widzenia naszego państwa. Ale parę ważnych istotnych spraw nie zostało poruszonych. Warto je poruszyć

  4. potrzeba ofensywnych środków rakietowych, najlepiej balistycznych o zasięgu 1500/2000 km plus silna obrona OPL. Do redukcji lotnictwo (jest bez sensu) i marynarka wojenna (bez sens). Na lądzie ciężkie jednostki plus komponent ekspedycyjny. Ale nikt nam nie pozwoli tego zrobić 🙂

  5. Bajkopisanie. Urojenia wielkosciowe.
    Ten scenariusz mial szanse sprawdzic sie w okolicy wojny w Gruzji. Dzis wbrew pozorom Armioa FR to nie ta sama armia.

    Przypominam ze do tak zwanego polskiego wojska idzie sie po wysluge lat i mieszkaniowke. Niedawno probowano w Goldapii zrobic manewry ale okazalo sie ze po 15:00 nie ma zadnego szweja, znaleziono dwoch – reszta sie rozchorowala.

    Przypominam ze tak zwana polska armia nie ma srodkow zwalczania zmodernizowanych T72 oprocz tych niewielu Spikeòw ktore ma. Ani te bidaleopardy ani PT91 nie nadaja sie do niczego wiecej niz na defilade wsrod biskupow, ave husarya ave niedorzecze.

    W przypadku realnego konfliktu Iskandery i Kalibry uderza na srodki komunikacji a obecni w kraju specjalsi ze specnazu spraralizuja komunikacje aktami dywerski i sabotazu. Przypominam pozar drewnianej prowizorki mostu na Wisle jakis czas temu.

    Z racji przebywania w PL odpowiedniej diaspory ukrainskiej wsrod ktorej operatorow GRU i Spetsjalnego Naznaczenija mnogo gdy bedzie trzeba to kluczowa infrastruktura lezy w ciagu 2 godzin. Ataki na Orlen, mosty, wiadukty, pylony slupow energetycznych, swiatlowody. Rownolegle wojna informatyczna. Do tego sabotaz ze strony Niemiec – w interesie niemieckiej racji stanu jest byc przynajmniej neutralnym a gdy interwencja rosyjska zapewni ochrone zywotnych niemieckich interesow to zostanie zaakceptowana.

    Panie Wojcazl, Pan odplynal zupelnie – kim chcesz Pan szturmowac lotniskowiec FR w Europie? Dziadami z OT? Czy tymi starymi trepami? Czym oni maja wchodzic na teren FR`? Oddzaialmi ordynariatu?

    Polska Armia dzis nie ma zadnej* wartosci bojowej i dobrze reprezentuje sie na rocznicach i defiladach, klekajac ku biskupom ordynariatu polowego i nawilzajac. Dawniej w LWP rzadzili oficerowie polityczni a dzis kapelanowie. Dawniej o LWP wojska radzieckie mowily Sojuszniczek, choc LWP mialo uderzac na Danie i rozwijac uderzenia frontowe pelnoskalowe, w tym miala byc zrzucona 65 kilotonowka na Kopenhage, ktora to procedure cwiczyli polscy piloci spod Bydgoszczy.

    Dzis poslka armia to smiech na sali. Smiecjh na sali bo srodkow obrony OPL nie ma zadnych, srodkow obrony wybrzeza takze z pominieciem norweskich pociskow, ktorych to lokalizacja jest powszechnie znana i w przypadku konfliktu szybko zostanie zneutralizowana.

    To co Pan pisze to fantastyka wielkiej Polski. A tymczasem gdy Niemcy nie dowioza na czas parowek do Kauflandu i Lidla…

    Polska to kraj podbity i skolonizowany. Nie ma zadnego rozpoznania satelitarnego. Popatrzmy na taki rzekomo kraj 3 Swiata jakim sa Indie. Indie – maja swoje szpiegowskie satelity. Poleca,m link https://www.space24.pl/satelitarne-oczy-indii-wpatrzone-w-pakistan-87-procent-terytorium-w-polu-widzenia

    Ostatecznie – prosze podac mi jeden powod dla ktorego Rosja mialaby zajmowac ten priwislanski zdewocialy wymierajacy niedorzeczny kraik z jego demografia, miernym przemyslem, zadnymi zasobami. Po co?

    Nibny mozna tylko po co? Przeciez tylko wtedy napedzila by sprzedaz broni przez USA do innych krajow. W pelnoskalowa interwencje NATO w obronie PL to nie wiem czy ktokolwiek wierzy, Glowic w Rosji mnogo a nikt nie bedzie umieral za Gdansk.

    Po co Rosja mialaby w ogole zajmowac ten kraj. Zysku z tego nie ma i nie bedzie, tylko straty, sankcje i izolacja.

    Rozwalenie PL to dzis 15 dwuosobowych grup Specnazu wykonujacych asymetryczne ataki na kluczowa infrastrukture energetyczna, paliwowa i transportowa i po zawodach. Ile saperzy dni budowali przeprawe przez Wisle w warunkach komfortowego pokoju? Ile trwaloby to w warunkach aktywnego konfliktu zbrojnego przy izolacji i satelitarnym rozpoznaniu wszystkiego co jest?

    Pozdrawiam

    1. Ale czy Ty w ogóle czytałeś artykuł??! Bo komentarz długi ale kompletnie nie na temat. Oczywiście, że Rosja NIE MA żadnego interesu w zajmowaniu terytorium Polski… Ochłoń i przeczytaj uważnie artykuł jeszcze raz, a potem odnieś się do jego treści

  6. Z mojej strony niezmiennie: budowa całokrajowej sieciocentrycznej saturacyjnej strefy A2/AD Tarczy i Miecza Polski. I obrona całokrajowa i kontrola stref buforowych przez nasze rozpoznanie i pozycjonowanie A2/AD [a dokładniej – przez kompleks C4ISR+WRE] jako podstawa do bezpiecznego i optymalnego użycia ofensywnej projekcji siły. Inaczej aktywa strategiczne stracimy w pierwszym kwadransie wojny kinetycznej, a aktywa operacyjne w ciągu pierwszego dnia. Trochę to przypomina defensywno-ofensywna taktykę Anglików przeciw Francuzom w wojnie stuletniej. Najpierw zdalna projekcja siły i wybicie sił ofensywnych nieprzyjaciela [czyli strzałami ciężkozbrojna konnicę], potem dopiero wychodzili naprzód i “dobijali” formacje piesze – a i to też głównie z łuków. Rozwój pozahoryzontalnych precyzyjnych efektorów – pozwala obecnie prognozować – ze w latach 2023-2025 sama artyleria lufowa sięgnie zasięgu 150-200 km. Czyli, zamiast manewrować ciężkimi związkami – lepiej zapewnić długie ręce precyzyjnej amunicji [np. Nammo – strumieniowa I i II generacji] – oczywiście z rozpoznaniem/pozycjonowaniem celów real-time. Bo na trafienie pocisku 155 mm to żaden czołg nie zapewni jego dalszej operacyjności. Być może systemy pasywne, reaktywne i aktywne zapewnią przeżycie załogi – ale nie więcej. Amerykanie już budują armatę samobieżną 155 mm M109A8 z lufą L58 i amunicję do niej [Boeing z Nammo] w ramach programu ERCA [https://defence-blog.com/army/leaked-photos-show-new-u-s-army-super-cannon-in-stunning-detail.html] – a Niemcy z armatą L60. To zupełnie zmienia i strategię i taktykę wojsk lądowych. Lądowe pancerniki lądowe [czyli czołgi] nie mają sensu [także wobec koncentracji pozahoryzontalnych precyzyjnych rakiet ppanc] nie wygrają z pozahoryzontalna projekcją siły. Polska w ramach “gąsienic” winna skoncentrować się na Krabie i nowym Krabie II [z armatą ca L60], na bardzo licznej amunicji precyzyjnej dalekiego zasięgu, na “oczach i uszach” dalekiego rozpoznania i pozycjonowania – nie tylko dronowego. Wszystko – radary pozahoryzontalne, metrowe, pasywne, lidary, IRST [podczerwień zasięg ponad 100 km], satelity itd – wszystko w jednym C4ISR+WRE. Decydują dłuższe ręce rozpoznania i zasięgu efektorów precyzyjnych – no i ich saturacja. Proszę pamiętać – za 1 czołg kupię 100 efektorów pozahoryzontalnych [rakietowych lub amunicji lufowej] – i zniszczę nimi przynajmniej 50 zaawansowanych czołgów wroga. Przy mniejszym zaawansowaniu systemów obrony wroga – ta liczba będzie ponad 80%. Na d24 sporo piszę i tam odsyłam. Generalnie zamiast F-35 i nawet dokupienia F-16 – tylko bojowe drony stealth odpalane z wyrzutni mobilnych i lądujące na spadochronie lub na krótkich nieutwardzonych lotniskach polowych – zmienianych non-stop. Czyli np. Kratos Valkyrie czy MBDA Remote Carrier. System antyrakietowy – na efektorach mogących “przy okazji” zwalczać lotnictwo. Czyli tylko Wisła z poboczną [2 w 1] funkcją plot Narwi. Ale liczba efektorów tej Wisły – min 10 razy większa. Generalnie budowa całego kompleksu A2/AD Tarczy i Miecza Polski – to winno być 2/3 do 3/4 budżetu PMT. Plus osobno asymetryczne odstraszanie jądrowe – docelowo własne głowice – a przedtem pomostowo NATO Nuclear sharing. Bez atomu nie przetrwamy. Cały nacisk społeczeństwa winien pójść na te dwa programy. Siłą rzeczy oba są wymuszone przez przeciwnika – który za ca 5 lat obejmie swoją A2/AD w Kaliningradzie i na Białorusi – pełną kontrolę Polski na niebie i powietrzu. No i Rosja pierwsza zaopatrzyła się w atom – i tym wymusza nasz ruch dla balansu. Tu uwaga: nie musimy mieć wielkiego potencjału atomowego, którym Rosja kreśli swoje plany geostrategiczne. To cecha atomu – nawet przy dysproporcji bardzo wyrównuje strategiczną sytuację i pole gry graczy. W sensie geostrategicznym sytuacja jest asymetryczna – wygrywamy, jeżeli nie przegramy i obronimy terytorium – i bufory wokół – zwłaszcza na wschodzie. A dokładniej – utrzymamy KONTROLĘ naszej A2/AD nad tymi buforami. Tak, aby wszelkie plany ataków lądowych były niewykonalne – bo nim związki pancerno-zmechanizowane Rosji wejdą na pozycje wyjściowe – to zostaną zlikwidowane uderzeniem prewencyjnym [np. 400 Krabów i Kryli z min 20 tys sztuk amunicji precyzyjnej]. Ale warunkiem dla takiej swobody decyzyjnej – jest właśnie posiadanie własnych głowic asymetrycznego strategicznego odstraszania .jądrowego. I dopiero wtedy [i przy przewadze naszej A2/AD i posiadaniu ca 40 Krabów i kryli z 210 tys szt APR] – dopiero wtedy mają sens wszelkie plany “wymiany” typu “Obwód Kaliningradzki za Bałtów”. To wszystko przed nami – kwestia odpowiedniej mobilizacji i presji społeczeństwa na rząd. Stan obecny nie jest bynajmniej tak tragiczny, jak to suflują “usłużni” typu @Medicus Hell-veticus – ale wymaga zasadniczego przeorientowania. Pod wieloma względami co do obrony strategicznej i utrzymania kontroli nad buforami – mamy strukturalne przewagi. Teren do utrzymania kontroli 55 razy mniejszy od rozlazłej Rosji – która jest NIE DO OBRONY – zwłaszcza wobec Chin. O czym Pekin wie – i cierpliwie czeka na rewolucję RMA lat 30-tych, która wyśle cały potencjał strategiczny Rosji [rakiety – w tym hipersoniki] do lamusa wobec budowy przez Chiny Wielkiego Muru Energii Skierowanych. “Nagle” i “niespodziewanie” w erze skoku generacyjnego systemów RMA Rosja okaże się przestarzałym, nagim mamutem militarnym. Proszę pamiętać – Rosja w przeciwieństwie do Polski jest obłożona kosztami logistyki do spinania kraju [a i tak słabo z tym], w dodatku z tytułu gry za Sowietów utrzymuje potężne uderzeniowe siły strategiczne. Które są w 95% już teraz wiązane przez innych graczy atomowych. Tak samo już teraz 80% sil konwencjonalnych jest związanych przez innych graczy – zwłaszcza nadgranicznych. My mamy [licząc w sile nabywczej] jakieś 8 razy mniejszy budżet realny MON od Rosji. Co oznacza, że na jednostkę terytorium mamy 7 razy większe nasycenie wydatków realnych względem Rosji. Nie mamy sankcji technologicznych – a te najbardziej bolą Rosję, najbardziej [prócz zwykłego ciecia budżetu z braku środków] wpływają na opóźnianie się, anulowanie projektów modernizacji Armii Czerwonej – i na przechodzenie do modernizacji sprzętu posowieckiego. Tyle, że rewolucja RMA całkowicie zmiecie to łatanie tymczasowe Armii Czerwonej. Oczywiście Kreml wije się i udaje, że nic złego się nie dzieje. Np. oficjalnie zamówiono w tym roku 76 myśliwców Su-57 – tyle, że na tymczasowych silnikach i na elektronice z Su-35S. Na defiladzie będzie to budziło podziw szarych Rosjan – i całkowite politowanie specjalistów. Silniki docelowe mają być gotowe najwcześniej w …2028 – znając życie, okaże się, że później. Co do elektroniki – tu właśnie Rosja odstaje najbardziej – i CORAZ BARDZIEJ – w wyścigu superkomputerów kubitowych, AI, łączności natychmiastowej na splataniu kwantowym, w matrycach sensorów itd. W zasadzie jest pewne [tempo wzrostu, baza ludzka i infrastruktury badawczo-rozwojowej, baza finansowa] , że Chiny technologicznie przegonią Rosję we wszystkich sprawach militarnych ok 2025, a ok 2035 przegonią USA. @Medicus Hell-veticus ma rację, że Rosja to lotniskowiec – ale strategicznie i długofalowo – czeka go los Kuzniecowa.

    1. Rosja to hybryda pomiedzy mocarstwem regionalnym a globalnym. Pisze to calkiem powaznie.
      Nie porownujmy potencjalu -Rosja ma chociazby Rosatom i swoje technologie. PL to panstwo skolonizowane i upadle. Rosja jest prowadzona w kierunku upadku.

      Przypomnijmy jedno -za Jelcyna stosunek zachodu do Rassiji byl inny. Amerykanskie korporacje rozkradaly Rosje i milosc kwitla. Zmienil sie uklad – Putin jako Cappo di Tutti Cappi i ekipa. Jego ekipa oligarchow. Oligarchowie ery jelcynowskiej zapadali na albo zatrucia pokarmowe, albo nagle ich mysli samobojcze dopadaly.

      Na Rosje nie mozna spojrzec z perspektywy ani zachodu ani polskiej perspektywy. Popatrzmy na PKB Rosji i PKB takiej Holandii oraz na rozklad tegoz. Dzis w Rosji dobrze zyje kasta oligarchow. Proputinowskich oligarchow bo jak ktos Wladimira Wladymirowicza zdenerwowal to mial kuracje jak Szef Jukosu.

      Rosjanie maja niewyobrazalna dla ludzi zachodu zdolnosc do samoorganizacji i intergacji spolecznej w sytuacji zagrozenia. O ile sa multikulti i Buriaci nie lubia sie z innymi ale w przypadku zagrozenia zewnetrznego nie ma szans na opanowanie tego terytorium. Adolf H. porownywal Rosje do zgnilej stodoly, ze wystarczy kopnac w drzwi…

      Nie,nie wystarczy. Rosja dzis to oligarchowie, ktorzy za godzinny porod zony ktora sobie smiglowcem przylatuje do szpitala daja 50.000 Euro napiwku lekarzowi anestezjologowi.i ludzie zyjacy prawie w norach. O ile w takiej PL jest klasa srednia to zapraszam 150km od Moskwy…

      Pamietajmy ze statystyczny Rosjanin manipulowany przez wladze glosuje na Jedna Rosje nie widzac alternatywy. Putin nie musial falszowac wyborow by je wygrac- wygral je na postimperialnych ciagotach – i Rosjanom podobalo sie Krym nasz. Jednak od tego nie przybylo ani kartoszkow,ani cebuli, ani sloniny.

      Obecnie poparcie dla Putina spada i nie stac go na wywolanie pelnoskalowych konfliktow. Sankcjami obrywaja szarzy obywatele. Oligarchowie dalej lataja prywatnymi samolotami na fiordy.

      Rosja nie wykona rzadnego planu agresji w sposob otwarty. Moim zdaniem wchlonie niebawem Bialorus – Bialorusini wiedza i widza ze USA chetnie walczy z Rosja do ostatniego Ukrainca. To inne spoleczenstwo.

      Rosja upadnie pod ciezarem spolecznym- alkoholizmu, narkomanii, bezprizornych. To co obecnie dzieje sie w Syrii to moim zdaniem wylacznie obrona interesu oligarchow rosyjskich pieniedzmi rosyjskiego podatnika. Gazprom musi miec zabezpieczone zloza i o to tam chodzi. Oligarchom proputinowskim zwisa i powiewa stan pensji zwyklego Jurija.

      Rozwoj internetu to zwiekszenie bezpieczenstwa czy Panstw awnej pribaltyki czy Polski.

      Po pierwsze ludzie widza jak zyja w Lotwie, Litwie i Estonii mniejszosci rosyjskie. Aby przeprowadzic operacje falszywej flagi potrzebny jest nie tyle casus beli co dobra animacja. Poziom zycia w tychze krajach wytraca komukolwiek jest na Kremlu argument obrony russkiego miru.

      Po drugie Rosjanie coraz mniej wierza w oblezona twierdze. Russia Today moze niczym polska Kurvizja nadawac propagande ze czychaja na prawoslawie i faszysci chca ciagle rozbijac Rassije, ale coraz wiecej Rosjan widzi, ze w przypadku Donbasu to sie po prostu oligarchowie ze soba poklocili i tyle.

      Po trzecie – sama lojalnosc zolnierzy. W takim obwodzie kaliningradzkim calkiem formalnie sa sily, ktore bez wiekszego problemu zajelyby Warszawe w 48 godzin. Polskie tak zwane Wojsko to parodia. Tyle ze kazdy z tych bezpieczniakow jezdzi na zakupy na Litwe czy Lotwe czy do PL i widzi, ze poziom zycia troszke inny. Jakie morale mialby miec russij soldat, otrzymujacy bojowyje patrony celem inwazji na PL? Jak oficerowie mieliby wytlumaczyc takowym zasadnosc interwencji?

      Moim zdaniem Rosja powtarza blad ZSRR – imperium upadlo bo nie moglo rosnac i zdobywac. Wchloniecie Bialorusi nie poprawi zycia Rosjan, a dumy zjesc sie nie da.

      Zachod ma o wielöe ciekawsza bron na Rosje niz czolgi, rakiety czy cokolwiek. Zalozcie sobie konto na vk.com czyli rosyjskim facebooku.

      Ja sobie widze ze obok mnie tu w Genewie jest okolo 90 osob oligarchow – jest corka Bieriezowskiego -popatrzcie sobie w jakim luksusie zyja te osoby. Na mieszkanie w samej Genewie mnie lekarza nie stac, ich stac na palace i zakupy rzeczy za dziesiatki milionoiw CHF.

      Zachod w ramach sankcji moglby nie przedluzyc wiz rosyjskim oligarchom i po Putinie. Oligarchowie po pierwsze nie ufaja samym sobie i trzymaja ukradzione püieniadze zagranica, a po drugie wola, by ich dzieci byly jak najdalej od Rosji. Gdyby zachod zrezygnowal z rosyjskich pieniedzy tychze oligarchow byloby po. Sama corka Putina zyje w Holandii.

      Rosja ani dzis ani w perspektywie lat nie zaatakuje nikogo. Te straszenie moim zdfaniem to propaganda jankesow by kurtyzana oddala sie jak najtaniej.

  7. Chiny nie pozwolą Rosji na agresję na Polskę ani nawet dalszą eskalację na Ukrainie. Nawet destabilizacja nie wchodzi w grę. Road and Belt Initative. Zresztą nie tylko Chiny, ale USA oraz Niemcy również. Rosja bardzo liczy na destabilizację bliskiego wschodu gdy USA się wycofają, co mogłoby im pozwolić na zajęcie dużego terytorium i powiększenie bazy surowcowej zwiększając ich wpływ na światowy handel ropą (oraz częściowo wejść w pas i szlak, który ma przebiegać w regionie). USA zanim się wycofa dobije targu z krajami w tamtym regionie (w tym z Turcją, o czym Turcja wie i stawia warunki) i przedstawi deal zjednoczenia Jeruzalem (Izraela i Palestyny) by zagwarantować bezpieczeństwo.
    Tak to widzę.

    1. Jaie interesy maja Chiny w Polsce by chronic slabeusza? Konflikt na Ukraqinie jest zamrozony – aby destabilizowac Rosje. Rosja moglaby pelnoskalowo zajac Ukraine ale nie stac ja na to geopolitycznie.

      Kolejne sankcje, kolejne izolacje, skora nie warta wyprawki. Po drugie – wykonac operacje militarne to jedno, a administrowac okupowanym terytorium to drugie. Jankesi majac o wiele wiekszy potencjal gospodarczy wlasnie kombinuja jak wyjsc z twarza z porazki w Afganistanie.

      Turcja ma swoje 5 minut jako mocartstwo regionalne. Bedzie ciekawie, bo Erdogan widzi sie raczej jako nastepca Sultana i odtworca Imperium Osmanskiego a Putin jako dawny Car.

      Bedzie ciekawie..

      1. @Medicus Hell-veticus Dla Chin Polska to bezalternatywny bufor, który nie dopuszcza do powstania supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku – sueprmocarstwa SILNIEJSZEGO od Chhin. Zresztą od USA też. Właśnie dlatego, gdy w 2011 [po wycofaniu cieżklich sił US Army z Europy i po rozwiązaniu II Floty US Navy Północnego Atlantyku i GIUK] Putin z Merkel zaczęli mówić otwarcie o budowaniu “nowej, lepszej unii euroazjatyckiej od Lizbony do Władywostoku” – Pekin odpowiedział dyplomatyczną ofensywa i wręcz wymuszeniem na niemrawej Warszawie podpisania układu o strategicznej współpracy w Pekinie 20 grudnia 2011. Geografia ani układ geostrategiczny od tamtego momentu nie zmieni się ani o jotę. Dlatego będzie na 100% podjęta w razie potrzeby KAŻDA POTRZEBNA interwencja Pekinu dla utrzymania Polski jako bufora niezależnego od Kremla i Berlina. KAŻDA. Bo to jest zasadniczy egoistyczny żywotny interes i racja stanu Chin. A dzisiejsza ślepa opcja jednostronnego uwieszenia Warszawy na klamce Waszyngtonu – jest tymczasowa. Presja zewnętrznego zagrożenia z Kremla [militarna] i Berlina [ekonomiczno-finansowa] będzie narastać – a to wobec słabnięcia USA w regionie i koncentracji USA na Pacyfiku ]całkowite wyjście z Europy 2028-33 – vide Warsaw Security Forum 2018] – Polska będzie musiała podjąć kroki do uzyskania pełnej strategicznej suwerenności. Broń atomowa – oficjalnie lub pod stołem – i budowa A2/AD Tarczy i Miecza Polski. Jesteśmy MEGAWAŻNI i dla Chin i dla USA – co wynika z naszej pozycji geopolitycznej. Kwestia, by tak powszechnie uświadomić ludzi w Polsce – by ten czy inny rząd podjął nowa grę – bardzo asertywną. Pisałem zresztą to X razy w komentarzach do poprzednich artykułów Pana Krzysztofa. W sumie możemy brać wsparcie od obu naraz supermocarstw i wcale nie musimy wybierać strony. I dużo, dużo łatwiej taką zmianę i rządu i strategii państwa wykonać w Polsce – niż w Rosji. W Rosji stafka Kremla będzie trzymała się koryta do końca – z przyczyn, które dokładnie wyjaśnił dr Lubina. Skończy się przekroczeniem “czerwonej linii” i buntem narodów Syberii – w tym także [a może ZWŁASZCZA] Rosjan-Sybiraków, którzy widzą, że Kreml wysysa z nich wszelkie dochody i nie daje za to bezpieczeństwa ani stabilności [chociażby utrzymania status quo] – a ponad ich głowami coraz bardzie sprzedaje ich Chinom. Wystarczy pooglądać video na portalu np. 3 Rzymu, jak ludzie pokazują szkolne atlasy chińskich uczniów – a tam Syberia już rozparcelowana pod Chiny. Dlatego właśnie Kreml kazał wszystkie serwery ustawić w Rosji – pod kontrolą Kremla. Gdy niepomyślna, oskarżająca o zdradę narracja oddolna zacznie być groźna – nastanie “cyberstalinizm” kontrolny…

        1. Dla Chin Polska moim zdaniem to parias do wyssania, zreszta potencjal ludnosciowy PL ma jaki ma. Same konserwy w Szczecinie i Liu Gong nie wystarcza. Dla Chin PL to Afryka -cel podboju a nie jakikolweiek partner.

          Pisze Pan o mozliwosci brania wsparcia od obydwu partnerow -powiedzialbym raczej parafrazujac bylego Ministra Obrony- ktory to byl w Afgasnistanie oficjalnie dziennikaruzem- cos o robieniu czegos w pozycji kleczacej obydwu tak zwanym partnerom, ale nie chce sie wyrazac.

          Gdyby PL byla w jakikolwiek sposob wazna dla USA to dostawala by chociazby 5% – albo i wiecej bezzwrotnej pomocy dla Izraela – czyli i inne ceny sprzetu Amerykanskiego by miala a i wiekszosc tegoz otrzymywalaby na koszt amerykanskiego podatnika.

          Uwazam ze PL jest bez znaczenia – powtarzam – ani tu know-how (bo Bumar i PZM sluza do przejadania budzetowych dotacji, ani demografii, ani metali ziem rzadkich – jedyne to przekonanie o swej wyjatkowosci i wielkiej waznosci.

          Jestem w stanie zalozyc sie o 10.000 Euro ze gdy USA bedzie sie oplacalo wydymac swoja najwierniejsza kurtyzane – ktora w imieniu interesow USA wylewala krew polskich obywateli w Afganistanie czy Iraku vide poslkie misje wojskowe – to USA sprzedadza nas za kilka rubli – narracja sie znajdzie chociazby ze Polacy to antysemickie elementy niewarte uczuc ludzkich i po sprawie.

          To ze USA zdradza sojusznikow to nie nawet spekulacja a fakt – w Syrii im pasowalo do momentu az – koniec milosci- majtki na pupe, teraz robimy interesy, deal, deal, money – i jestem swiecie przekonany ze zaden Mesyjasz Narodow ich nie bedzie obchodzil.

          A historie wykletych przekletych czy tego co bylo ponad 70 lat temu nie obchodza nikogo.

          PL swoja bezgraniczna platoniczna miloscia i holdem wobec Jankesow wyizolowala sie w Europie. Zwracam uwage ze tacy Niemcy przezyja bez PL, natomiast sama PL – niestety jest na lasce i nielasce chociazby dzis Niemiec.

          Gdy zabraknie w PL z racji powiedzmy sobie swiadomego zaburzenia dostaw – zywnosci, gdy wybuchna zamieszki – wcale sie nie zdziwie jak samo USA poprosi na forum ONZ o zaopiekowanie sie PL i przywrocenie tam porzadku – i wcale sie nie zdziwie ze bedzie jak na konferencji Monachijskiej w sprawie Czechoslowacji i Sudentenlandu. Ze do Wisly milujacy pokoj narod niemiecki, a z drugiej strony milujacy pokoj narod rosyjski. To beletrystyka, podobnie jak Wasze sieciocentryzmy i mesjanizmy, ale PL sie dzis jak i wczoraj na arenie miedzynarodowej nie liczy. No chyba ze mowimy o polish jokes.

          Jakkolwiek USA nie upokorzy jeszcze PL i Polakow to i tak Polacy beda zawsze kochac i wielbic wielkiego brata. Sieroty po komunie tak maja – kiedys krasnaja armija, dzis american friendship. A w grze mocarstw – Polska jest przedmiotem i bedzie przedmiotem, miesem armatnim i chlopcem na posylki. Nigdy nie bedzie podmiotem. Nigdy, bo to co jest dzis to tylko konsekwencje przegranej przeszlosci.

          PL zdobyto bez jednego wystrzalu wlasnie w 1991 w momencie otwarcia polskiego rynku na producentow zachodnich.

          1. Zasadniczo się z @Medykiem Helweckim muszę zgodzić. I co do stanu naszej armii, choć jest ciut lepiej niż to przedstawia (ale niewiele lepiej), i co do tego, że przegraliśmy kraj na początku lat 90tych równocześnie zgadzając się bezwarunkowo na plan Sorosa i odpuszczając Białoruś wraz z Ukrainą. Ba, się zgadzam z tym, że Wielki Brat nas sprzeda jak tylko to będzie mu się opłacało. Co więcej – nie zrozumie czemu będziemy mieli o to pretensje. Nikt normalny nie zrozumie, czemu jakiś kraj i naród miałby się kierować “słusznością” zamiast własnymi interesami.
            Natomiast nasza sytuacja jest lepsza niż to widzi Medyk z dwu powodów – Niemcy nie chcą mieć granicy z Rosją. Im to nie pasuje, lepiej mieć po drodze bufor. A nawet jakby się znalazł jaki odważny na wspólną granicę z Rosją (czyli wojnę po kilku latach) to babcia Helga naleje po pysku młodemu Hansowi jeśli mu takie pomysły przyjdą do głowy. Dwudziestu Iwanów trudno zapomnieć…
            Drugi powód to taki, że Rosji nie zależy na podbiciu Polski – Rosji natomiast zależy na tym, aby w Polsce nie stały jakiekolwiek wojska, które mogą im zagrozić. W razie czego nas zgnoją, ale nie wytłuką ani nie zajmą…
            No i mamy jeszcze pewną szansę – po cichutku możemy budować państwo, bo wielcy są zajęci inną rozgrywką. Nawet to co poniektórzy nasi politycy próbują zrealizować. W nadziei, że bufor w postaci Ukrainy wytrzyma na tyle długo, aby dociągnąć do kolejnej wielkiej smuty w Rosji. A może nawet zdążymy się jako tako odbudować (tak, niepoprawny optymista ze mnie).

  8. wydaje kasę na hałdy węgla nazywając to “zapasami strategicznymi”.

    Strategia? Macierewicz wystawił nasze czołgi na zniszczenie w pierszym uderzeniu:
    https://v.wpimg.pl/NDAxNDAwYSUgGjh3bgxsMGNCbC0oVWJmNFp0Zm44YXJ1TDZ3dkNhIG8PPi0sEGA0LVd8dHNHfnBzS3Z3bEZ8cnZOfXVzQnlrIgIhKCYeYDQvH2w5
    przesuwając je na wschód, odwrotnie niż proponowana tu strategia.
    Sabotaż?

    OT to wypompowanie kasy z armii na amatorską partyzantkę, która po pierwszym ostrzale artylerii weźmie nogi za pas.

    USA potrafią dotować swoich sojuszników (Izrael, Turcję, Egipit) a w naszym przypadku wygląda to na cyniczny handel po zawyżonych cenach. Nasi politycy liczą na lojalność USA, a te mogą nas opuścić albo po prostu w konfrontacji z Chinami nie starczy im zasobów na szachowanie Rosji w Europie.

    Patriotyzm? W godzinie W większość będzie próbowała się jak najszybciej ewakuować na Zachód, dopóki sąsiedzi nie zamkną granic. A władze zrobią to pierwsze – po to MON zamiast broni kupił samoloty dla VIPów.

    Tymczasem rosyjska armia, bo blamażu w Gruzji, bardzo się zmodernizowała.

    1. Macierewicz przesunął czołgi do serca – do Warszawy. I to było raczej niezbędne. Z Żagania/Żar jest dalej do polskiej stolicy niż znad granicy z Białorusią. Rozmieszczenie wojsk bliżej serca kraju daje możliwość szybszej reakcji, kontry, ekspedycji na wschód etc.etc. W Mojej ocenie powinniśmy mieć jeszcze jedną, pełną dywizję w okolicach Krakowa. Gotową ruszyć w kierunku Ukrainy. Ja akurat oceniam wskazaną decyzję Macierewicza pozytywnie.

      Ucieczka na dalekie zaplecze poza zasięg rakiet z Kaliningradu nie ma sensu. My zwyczajnie nie posiadamy tak dużej głębi strategicznej. A technologie rakietowe są wciąż rozwijane. Czy to znaczy, że za 10 lat będzie trzeba trzymać wojsko przy granicy z Holandią, bo tam będzie względnie bezpiecznie? Znacznie lepiej jest zainwestować w systemy anty-rakietowe. I rozmieścić armię w centrum (w zasięgu niektórych syst. rakietowych, ale poza w zasięgiem znacznie liczniejszych systemów na krótki zasięg do 100 km).

      Co do WOT – to bardzo potrzebna inicjatywa. Po zniesieniu służby zasadniczej, Wojsko Polskie nie posiada wcale rezerw. Na szkolenia ostatnio pojechał mój zbliżający się do wieku emerytalnego ojciec, tymczasem ja nawet nie mam przeszkolenia. Więc WOT to doskonały zamiennik. Ludzie z wysokim morale i wewnętrzną chęcią do obrony ojczyzny. Znam takich z WOT którzy deklarują chęc obrony granic, oraz takich żołnierzy którzy stwierdzili: “pierwsze co robię na czas wojny, to zabieram manatki i wyjeżdżam z kraju”. To są jednostkowe przypadki i nie można wyciągać z tego daleko idących wniosków, ale nie znieważałbym ochotników z WOT-u założeniem, że pierwsze co zrobią to zaczną uciekać. Zresztą to nie jest, jeśli chodzi o przeznaczenie, formacja do walki na 1 linii frontu, więc zarzut jest zupełnie chybiony.

      Rosjanie rzeczywiście idą mocno do przodu. Ale też nie należy ich nie wiadomo jak przeceniać. W ostatnim roku doszło do wielu awarii w rosyjskiej flocie. A to pożar na okręcie podwodnym. A to zatonięcie pływającego doku (ostatnie dni), a to zatonięcie doku dla Kuźniecowa. A to pożar samego Kuźniecowa. A to eksplozja na poligonie koło Archangielska , gdzie zginęło kilku naukowców (radioaktywność).

      Rosja mocno inwestuje w zbrojenia, ale te wypadki świadczą o tym, że kolorowo nie jest. Post-sowiecki sprzęt się sypie. Nowy jest za drogi (vide zawieszenie budowy T-14 Armaty).

      Należy więc pamiętać o tym, że Rosjanie nie mają nieograniczonych środków i możliwości. Trochę nam brakuje, ale tak spore i dość bogate państwo jak Polska spokojnie jest zdolne do wystawienia 5 mocnych dywizji na lądzie. Do tego potrzeba oczywiście woli politycznej i świadomości społeczeństwa, które musiałoby łożyć $$ na wojsko. Te kwestie przychodzą z czasem. Póki co nic nam nie grozi i mamy czas. Politycznie trzeba walczyć, by pokój trwał jak najdłużej i spokojnie rozwijać armię.
      Ani nie jest na to za późno, ani nie leży to ponad naszymi możliwościami
      pozdrawiam
      KW

      1. @Autor

        Z wymową artykułu zgadzam się. Potrzebujemy armii która będzie mogła prowadzić SAMODZIELNE działania ofensywne, na wschodnim obszarze dawno przebrzmiałego Królestwa Polskiego (pomost bałtycko-czarnomorski to dla mnie dziwny konstrukt, sugerujący jakąś jedność obecnie czy w ogóle tego obszaru, co w ogóle nie ma miejsca), jeśli w razie czego, nie chcemy walczyć wyłącznie na i broniąc swojego terytorium. Trzeba postawić sprawę jasno – Rosjan jeśli się na to zdecydują, wjeżdżających od strony Białorusi nie ma możliwości powstrzymać przed linią Wisły. No chyba że wydamy miliardy na fortyfikacje.
        (Stolica w Warszawie niestety stanowi problem. Warto byłoby pomyśleć o zmianie tego stanu rzeczy, czy dać wypowiedzieć się społeczeństwu – Wrocław wydaje się być optymalnym miejscem, także patrząc przyszłościowo w kontekście niemieckim.)

        Jak mocno podniosłaby się ranga Polski gdybyśmy posiadali taką armię – to oczywista oczywistość. Real jest niestety taki, że nikt (także nasz sojusznik) o tym nie myśli. Szanse na zmianę tego stanu rzeczy są obecnie żadne. Trzeba mieć plan, a aby go mieć trzeba najpierw o tym pomyśleć.
        Sprzęt kupowany jest ilościach homeopatycznych, aby dobrze wyglądał na paradzie (jak ktoś to ujął – tworzymy wojska defiladowe) i pod obce dyktando. Blisko 20% budżetu MON to emerytury, z tego budżetu jak tu przypomniano kupowane są samoloty dla VIPów, węgiel czy nawet budowane są drogi. W czym problem uchwalić ustawę że pieniądze nie wykorzystane w danym roku, nie wracają a są nadal w dyspozycji MON, i nie wpływa to na zmniejszenie jego budżetu w roku następnym o tę kwotę? Dzięki temu nie będzie na siłę w grudniu kupowanych różnego (zapewne potrzebnego, ale może inna dziura wymaga pilniejszego załatania?) wyposażenia.
        Trzeba przywrócić pobór, jak się chce mieć rezerwy, bo molocha w postaci zawodowego 200-tysięcznego wojska raczej nie udźwigniemy.

        “Macierewicz przesunął czołgi do serca – do Warszawy. I to było raczej niezbędne. Z Żagania/Żar jest dalej do polskiej stolicy niż znad granicy z Białorusią. Rozmieszczenie wojsk bliżej serca kraju daje możliwość szybszej reakcji, kontry, ekspedycji na wschód etc.etc.”

        Rzeczywistość wygląda niestety trochę inaczej.

        Było to rozmontowanie 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Ona w tym momencie (2019 r.) jako związek taktyczny nie istnieje, bo to także “rozkręcone” Leo2A4 w niej.
        Brygada to nie tylko sprzęt na jej wyposażeniu, ale całość. Wyszkolenie, zgranie i certyfikacja brygady wg standardów NATO to 3 lata. Cała potrzebna infrastruktura i poligon to Żagań.

        W Warszawie jest plac taktyczny, gdzie w zasadzie upchać pluton jest trudno. Więc jeżdżą na Mazury, ostatnio po Podkarpaciu się włóczyli.

        Po 3 latach zorientowano się że Leopardy powinny stać w hangarach (w tym roku pomyślano o przetargu na nie), a nie pod chmurką i brezentem.
        Przynajmniej kilku Leo2 dzięki temu remont zafundowano (skoki temperatur i skraplanie się pary wodnej dobrze elektronice nie robi).

        Co do odległości. No cóż dzisiaj brygady nie stawia się na nogi i nie wyprowadza się z koszar w kilka godzin (to nie Układ Warszawski). +400 km dzisiaj nie wymaga dni do przebycia. To uzasadnienie to pijar polityków, jak to się nie martwią o “ścianę wschodnią”.
        Wprowadzenie najlepszego sprzętu pod zasięg artylerii rakietowej już nawet nie Rosji a Białorusi (Polonez), też do najmądrzejszych pomysłów zaliczyć nie można.

        1. Panie Wilku, nie zebym robil niegrzeczna wycieczke osobista, alöe kto z wielkich rozgrywajacych tego swiata ma pouzwolic swojemu wasalowi na jakies polityki, samodzielnosc ? PL samodzielnie to dzisiaj moze zdecydowac chyba o kolorze tapety w KPRM czy wyslaniu badz niewyslaniu miesa armatniego z WOT na poligon w Drawsku, tyle moze.

          1. Medicus Hell-veticus,

            zgadzam się z tezą o nierealności. Nie mam złudzeń że coś się zmieni, co w zasadzie umieszczam w każdym takim komentarzu. Nie uważam że została skierowana w moją stronę “wycieczka osobista”.:) Po części traktuję tę swoją pisaninę jako zabawę, warto na chwilę zapomnieć o świecie realnym i pomyśleć jak mogłoby być ew. powinno być. :/

        2. Pan Kuwetowy podal na twiterze, ze kupili amunicje….
          https://twitter.com/mblaszczak/status/1204078443245293569?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1204078443245293569&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.defence24.pl%2Fwojsko-kupilo-24-tys-pociskow-do-krabow

          Tymczasem w detalu mozna kupic 1 szutuke amunicji za 1,39 PLN -dla odbiorcow hurtowych sa upusty. MON zaplacil 4PLN za sztuke – Mjetki i Janusze musza miec etaty przeciez.

          MON zaplacil zwiazkowcom z ZM MESKO produkujacym wyroby amunicjopodobne – produkty ZM MESKO nigdzie na swiecie nie sa uzywane jako amunicja, nawet w Gwionei Rownikowej bo to gowno ktore zacina bron.

          W normalnym kraju prokuratura wojskowa mialaby co robic. No ale tu kuwetowy a za przedsiebiorstwa tak zwane obronne odpowiada przeciez specjalista historii po KULu i szkolki u Rydzyka. Widze, ze PL trzyma poziom.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *