Rosja ściąga wojska – Ukraina zagrożona?

Gdy pod koniec 2020 roku okazało się, że to Joe Biden wygrał wybory prezydenckie, narracja o tym, że Stany Zjednoczone dokonają ponownego resetu relacji z Federacją Rosyjską wybrzmiała z dawną siłą. Podobną do tej towarzyszącej zwycięstwu wyborczemu rzekomo pro-rosyjskiego Donalda Trumpa. Część komentujących wydarzenia geopolityków obawiało się ponownego resetu, który byłby niekorzystny dla interesów Polski. Tymczasem sprawy – podobnie jak kilka lat temu – przybierają obrót, w którym trudno jest spodziewać się porozumienia. Wydaje się to mało prawdopodobne zwłaszcza po tym, jak prezydent USA – Joe Biden – przytaknął na pytanie dziennikarza, dotyczące tego czy Władimira Putina należy uznać za zabójcę.

Euforia intelektualna związana z nieoczekiwanym wśród konserwatystów zwycięstwem Joe Bidena objawiła się w niektórych przypadkach poprzez wiarę w pomysły o tym, że Republika Federalna Niemiec byłaby gotowa finansować Wojsko Polskie. Pojawiła się presja narracyjna zgodnie z którą sprawy wisiały na włosku i lada moment miało dojść do rozstrzygającego sprawy w Europie porozumienia USA z Niemcami. Co również uderzyłoby w polskie interesy.

Jednak do niczego takiego nie doszło – zgodnie z tym co podnosiłem w poprzednich tekstach, komentarzach video a także dyskusjach w mediach społecznościowych.

 

Monachijskie powitanie

Widmo przyzwolenia władz z Waszyngtonu na niesforną politykę Niemiec i Unii Europejskiej – bez uzyskania jakichkolwiek gwarancji lub korzyści – zostało rozwiane na lutowej konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Gdzie prezydent Francji, kanclerz Niemiec i Przewodnicząca Komisji Europejskiej w przyjaznej atmosferze i z uśmiechem na ustach oświadczyli Joe Bidenowi, by nie robił sobie wielkich nadziei na jakąkolwiek zmianę polityki czy ustępstwa. Emmanuel Macron –  po kilku ciepłych słowach w stronę amerykańskiego przywódcy –  stwierdził, że Unia musi być samodzielna w zakresie bezpieczeństwa. I wymienił zagrożenia zewnętrzne, które znajdują się w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Słowem nie zająknął się natomiast o zagrożeniu ze strony Federacji Rosyjskiej oraz napięciu w Europie Środkowej. Angela Merkel również wyraziła aprobatę w związku z tym, że „Ameryka wróciła”, choć zaznaczyła, że Berlin zamierza kontynuować dotychczasowy program zbrojeniowy w zaplanowanym tempie, co zostało wcześniej uznane przez Donalda Trumpa za dalece niewystarczające. Wreszcie Ursula von der Leyen zasugerowała, że nie należy spodziewać się umów handlowych z USA oraz powrotu do zarzuconego przez Donalda Trumpa porozumienia TTIP. Jej zdaniem Unia Europejska znalazła się w innym miejscu, niż Stany Zjednoczone ją zostawiły po ustąpieniu Baracka Obamy.

Reasumując. Prezydent Joe Biden w Monachium wyciągnął dłoń w geście zgody licząc na uzyskanie tego, co próbować osiągnąć Donald Trump siłą. Liderzy europejscy z ciepłymi słowami przywitania wymierzyli Bidenowi polityczny policzek. Amerykański prezydent przyjechał na konferencję z konkretnym bagażem. Uchylił decyzję Donalda Trumpa o częściowym wycofaniu amerykańskich wojsk z Niemiec. Nie nałożył nowych sankcji na niemieckie firmy zaangażowane w budowę Nord Stream II. Zapowiedział zwiększenie zaangażowania w Iraku. Podpisał rozporządzenie o powrocie USA do porozumienia klimatycznego z Paryża (odwracając decyzję D.Trumpa) – co oznacza powrót do zasilania kapitałem tej inicjatywy przez Waszyngton. Ogłosił ponadto przywrócenie uczestnictwa Stanów Zjednoczonych w organizacjach międzynarodowych tj. WHO, któremu Donald Trump wstrzymał tymczasowo finansowanie. Co istotne, administracja Joe Bidena zasygnalizowała, że jest w stanie odpuścić budowę inicjatywy Trójmorza wewnątrz UE, co byłoby zgodne z interesami Niemiec. Świadczy o tym fakt, że nowy prezydent Stanów Zjednoczonych nie rozmawiał jeszcze ze swoim odpowiednikiem z Polski. Choć lista rozmów Joe Bidena na najwyższym międzynarodowym poziomie liczy już kilkadziesiąt pozycji.

Tymczasem Francja zapowiedziała utrzymanie linii dążenia do samodzielności strategicznej UE w zakresie bezpieczeństwa, co w zasadzie oznacza raczej niezależność i brak podporządkowania względem USA. Francja i Niemcy przeszły do porządku dziennego nad kwestią rywalizacji z Federacją Rosyjską, a UE jako całość dała sygnał, że nie zamierza wracać do rozmów o wcześniej negocjowanej umowie handlowej z USA. W sytuacji, gdy Niemcy i Francja uzgodniły już warunki porozumienia inwestycyjnego z Chinami.

Wiedza związaną z wydarzeniami ostatniego okresu wydaje się potwierdzać ogólne prognozy postawione przed dwoma miesiącami w tekście pt.: Rok 2021 – kierunki w polityce międzynarodowej. Joe Biden jako gamechanger?”.

 

Rosja wraca do polityki zastraszania

Wydaje się, że administracja Joe Bidena zajmowała się na początku wszystkimi innymi sprawami, tylko nie kwestią rywalizacji z Rosją zwłaszcza w regionie Europy Wschodniej. W związku z powyższym już w marcu 2021 roku decydenci z Kremla postanowili przypomnieć ludziom z Waszyngtonu, że ignorowanie Moskwy nie załatwia żadnych problemów. W Donbasie odnotowano wzrost natężenia incydentów – a w zasadzie ograniczonych walk – na całej linii frontu. Wreszcie pod koniec miesiąca okazało się, że Rosjanie zaczęli zwiększać obecność wojskową przy granicy z Ukrainą. W sieci zaczęły pojawiać się nagrania dokumentujące transport sprzętu wojskowego z głębi kraju w kierunku zachodnich granic Rosji. Jako oficjalny powód wskazano przygotowania do ćwiczeń ZAPAD-2021. W odpowiedzi Ukraińcy przyjęli projekt ustawy przewidujący możliwość powołania do służby rezerwistów w ciągu 24 godzin bez potrzeby ogłaszania mobilizacji. Z kolei rosyjski Minister Obrony Siergiej Szojgu oświadczył, że w ciągu kwietnia rosyjska armia przeprowadzi ponad cztery tysiące ćwiczeń taktycznych w ramach sprawdzianów we wszystkich okręgach wojskowych. Co tłumaczy wysoką mobilizację wojsk rosyjskich również innych rejonach, np. w okolicy Arktyki. Pojawiły się również informacje dotyczące wyciągania z magazynów starych, zakonserwowanych wcześniej rosyjskich wozów bojowych oraz czołgów. Co ma świadczyć o chęci przetestowania jak największej ilości jednostek rezerwowych oraz sprawdzenia ogólnego potencjału mobilizacyjnego. Jednak prawdziwym celem tak szeroko zakrojonych manewrów wojskowych jest chęć pokazania, że Rosja jest w stanie zmobilizować siły na każdym kierunku w jednym czasie, wobec czego trudno będzie przewidzieć rzeczywisty cel ewentualnego ataku – gdyby się na taki zdecydowano. Innymi słowy, generałowie z Moskwy pytają Amerykanów czy Ci są gotowi być wszędzie i bronić każdego?

W ramach tego rodzaju sugestii, została wywarta dodatkowa presja na Polskę będącą główną siłą NATO na wschodniej flance. Objawiło się to poprzez represje mniejszości polskiej na Białorusi oraz buńczuczne groźby Aleksandra Łukaszenki względem Warszawy.  Wcześniej białoruski dyktator zgodził się na zacieśnienie współpracy wojskowej z Federacją Rosyjską, a w marcu 2021 roku wyraził nadzieję na patrole rosyjskiego lotnictwa nad białoruskim niebem. Należy ponadto pamiętać, że rosyjskie wojska będą obecne na Białorusi w związku ze wspólnymi ćwiczeniami ZAPAD-2021. Co będzie wywierało dodatkową presję nie tylko na Warszawę, ale i Wilno czy Rygę.

W konsekwencji NATO będzie zmuszone monitorować sytuację i być gotowym do odpowiedzi na całej długości rosyjskich granic. Od Kamczatki, przez Arktykę, po Europę Środkowo-Wschodnią z uwzględnieniem Norwegii, Państw Bałtyckich, Polski i Ukrainy. Przy czym Rosjanie planują również manewry morskie, ze szczególnym naciskiem na okolice ukraińskich wybrzeży Morza Azowskiego.

 

Czy grozi nam eskalacja wojny na Ukrainie?

            Próbę złamania Ukrainy oraz zdobycia Kijowa opisałem jako jeden z najbardziej prawdopodobnych scenariuszy przyszłych wydarzeń w wielu wcześniejszych tekstach. Celem pełnoskalowej inwazji Federacji Rosyjskiej miałoby być próba obalenia rządów w Kijowie oraz osadzenie podporządkowanej Moskwie władzy, która zezwoliłaby na stacjonowanie na ukraińskim terytorium sił rosyjskich. Co zagroziłoby Polsce kolejnym frontem oraz stanowiło  bezpośrednie zagrożenie dla Rumunii. Bardziej szczegółowo zostało to opisane w tekście: „Plan Kremla na zwycięstwo z USA – dlaczego przesmyk suwalski stanie się nieistotny”.

Między innymi z tych względów od lat podnoszę, że Wojsko Polskie powinno szykować armię nie do obrony własnych granic, ale zdolną do podjęcia działań ofensywnych oraz ekspedycyjnych. Tezę tą uzasadniałem w grudniu 2019 roku w tekście pt.: „Jakiej armii potrzebuje Polska? – Ofensywnej!”. Celem tego wstępu było wykazanie, że od dawna wskazuję na znaczne prawdopodobieństwo militarnego uderzenia Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. W dość szczegółowy sposób opisywałem również możliwy przebieg wypadków w tym zakresie i były to pierwsze tego rodzaju analizy w publicznej przestrzeni sieciowej. Jakkolwiek podtrzymuję zdanie, że wskazana groźba jest rzeczywiście realna, o tyle należy zastrzec, że rzeczywistość obecnego momentu dziejowego daleko odbiega od warunków, w jakich wojna rosyjsko-ukraińska wisiałaby na włosku lub byłaby nawet nieuchronna.

W styczniu 2020 roku opublikowałem analizę dotyczącą drabiny eskalacyjnej na linii Waszyngton – Moskwa. Opisałem w niej przyszłe działania oraz ich kolejność podejmowania przez każdą ze stron. Jako punkt szczytowy na tej drabinie umieściłem inwazję Rosji na Ukrainę. Jednak by do tego doszło, wymieniłem szereg wydarzeń, które musiałyby do tego doprowadzić. W chwili obecnej spełniła się dopiero pierwsza przesłanka i to tylko częściowo. Moskwa w dużym stopniu kontroluje Mińsk, na skutek osłabienia pozycji Łukaszenki w kraju po wyborach sierpniowych z 2020 roku. Tak więc znajdujemy się dopiero na pierwszym z kilku stopni drabiny i wątpliwym jest, by Rosjanie od razu przeszli do brutalnej rozprawy z Ukrainą. Przekreślając tym samym wszelkie nadzieje na pokojowe uzyskanie celów w drodze twardych – ale jednak – negocjacji.

Tak ryzykowny krok jakim byłaby wojna mógłby zostać podjęty dopiero wówczas, gdyby Władimir Putin stracił wszelkie nadzieje na pomyślny dla Rosji przebieg wydarzeń. Jednocześnie Rosja musiałaby by być na skraju wyczerpania ekonomicznego, co zmuszałoby władze z Kremla do rzucenia wszystkiego na jedną kartę. Jeszcze we wrześniu 2017 roku – przy okazji ćwiczeń ZAPAD-2017 – napisałem artykuł, w którym starałem odpowiedzieć się na pytanie kiedy taki moment mógłby nastąpić. Podtrzymuję postawioną tam tezę, że nadzieja Putina na wygranie wojny nerwów z USA prysłaby wraz z ewentualnym porozumieniem amerykańsko-chińskim. Innymi słowy, Federacja Rosyjska musiałaby pozostać na arenie międzynarodowej w kompletnym osamotnieniu. Póki co, Moskwa współpracuje w pewnym zakresie z Pekinem. Nie można pisać o wielkiej przyjaźni, ale też jest szereg płaszczyzn – jak np. program kosmiczny, czy dostawa gazu przez Siłę Syberii – gdzie państwa współpracują.  Nie wydaje się również, by gospodarka Federacji Rosyjskiej była bliska upadku. Owszem, problemy narastają, a Rosjanie używają mechanizmów finansowych, które świadczą o tym, że powoli tracą pole manewru. Jednak wciąż budżet rosyjski zasilany jest przez petrodolary pochodzące ze sprzedaży ropy i gazu do Europy oraz Turcji. Ponadto Władimir Putin ma jeszcze nadzieje na to, że zyski zwiększą się po ukończeniu Nord Stream II. Tak więc póki co, Rosjanie mogą czekać na przebieg wydarzeń i obserwować, czy przypadkiem Stany Zjednoczone nie rozsypią się wewnętrznie wcześniej. Tak więc nielogicznym byłoby podejmowanie największego ryzyka w momencie, kiedy sytuacja własna jest w miarę stabilna (choć nie najlepsza), a rywal przeżywa szereg poważnych problemów wewnętrznych. Na płaszczyźnie polityki monetarnej, gospodarczej, społecznej, pandemicznej, a ponadto w polityce międzynarodowej. Innymi słowy. W przeciągu ostatniego półrocza nie wydarzyło się nic, co zmieniłoby w sposób drastyczny położenie Federacji Rosyjskiej.

Należy w tym miejscu przypomnieć wydarzenia z 2014 roku. Wówczas to Federacja Rosyjska po raz ostatni użyła siły militarnej w celu uzyskania politycznych korzyści na lokalnej i globalnej arenie międzynarodowej. Przejęcie Krymu odbyło się niemal z dnia na dzień – zaskakując nie tylko samych Ukraińców ale i wszystkich istotnych graczy światowych. Zielone ludziki bez wystrzału zajęły cały półwysep, na którym stacjonowały ukraińskie wojska. Pomijając brak przygotowania Ukrainy, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na fakt, że sukces Rosjan został oparty o efekt całkowitego zaskoczenia.

Nie inaczej było w przypadku Donbasu. Tam, niemal z dnia na dzień separatyści ogłosili niepodległość oraz wprowadzili czołgi na ulice. Trudno uwierzyć że, mieszkańcy wschodniej Ukrainy posiadali schowane w garażu wozy bojowe. Tak na wszelki wypadek. Nieufnie podchodziłbym również do sugestii Władimira Putina, że tego rodzaju sprzęt ciężki można było nabyć w każdym sklepie z militariami. Podsumowując, gdy Rosjanie zamierzają podjąć działania wojskowe, zazwyczaj ukrywają swoje zamiary.

Tymczasem nie można oprzeć się wrażeniu, że obecnie mamy do czynienia jedynie z sugestywną demonstracją siły. Co z kolei skłania do przekonania, że władze z Kremla nie zamierzają przeprowadzać inwazji, ale raczej chcą poprzez presję osiągnąć jakieś konkretne cele taktyczne. I przy okazji sprawdzić reakcję samych Ukraińców oraz ewentualnych sojuszników z NATO.

Tego rodzaju konstatacja nie powinna jednak prowadzić do ignorowania rosyjskiego zagrożenia. Wręcz przeciwnie, gdy Rosjanie demonstrują gotowość użycia siły – należy tym bardziej stanowczo okazać determinację do podjęcia obrony. Tylko w ten sposób można mieć nadzieję na odstraszenie rosyjskiego agresora. Ignorancja, uległość lub słabość stanowiłyby zachętę dla Moskwy.

Nie można więc nie odpowiedzieć na rosyjskie testowanie granic tolerancji NATO. Wydaje się, że Stany Zjednoczone, Polska oraz NATO nie pozostaną bierne w nadchodzącym roku. Świadczy o tym choćby fakt, że Minister Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau pojechał z wizytą do Kijowa. Śladem litewskiego MSZ, który wizytował stolicę Ukrainy jeszcze w lutym. Natomiast prezydent Zełeński ogłosił, że w 2021 roku odbędą się manewry wojskowe na Ukrainie w których weźmie udział Wielka Brytania oraz co najmniej cztery inne państwa NATO. Wszystko to odbywa się w porozumieniu z Waszyngtonem.

Mając to wszystko na uwadze, warto nie poddawać się narracjom mającym na celu wywołać emocje u odbiorcy.  Nawet jeśli tych nie brakuje w przestrzeni publicznej i potrafią przytłoczyć. W ocenie sytuacji geopolitycznej najlepiej sprawdza się chłodna głowa, spokój i rzeczowa analiza. Podejście to wydaje się mało atrakcyjne, być może nie skłania do “klikania” czy płacenia za ciekawą treść usianą pytajnikami i wykrzyknikami, jednak nie o sensacje przecież tu chodzi 🙂

 

pozdrawiam serdecznie

Krzysztof Wojczal

Geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

61 komentarzy

  1. Testowanie USA i NATO i UE przez Rosję – bo tak to chyba wygląda w przypadku koncentracji u granic Ukrainy – odbywa się pod bezpiecznym dla Kremla “parasolem” Pekinu – czyli testowania USA i sojuszników na Pacyfiku – przez Chiny presją na Tajwan. Bardzo słuszna uwaga Pana Krzysztofa – Rosja UDAJE, że może się angażować na wielu frontach od Arktyki po Ukrainę. Udaje, że jest silna, że nie ma krótkiej kołdry. Czyli Sun Tzu w klasycznej maskirowce “gdy jesteś słaby – udawaj silnego”. To udawanie ma niewielkie ryzyko – wynika z faktu, że Kreml nie przewiduje ryzyka kontry, gdyż Pacyfik “nakrywa” skalą ważności i zaangażowania sprawy w Europie. Papierkiem lakmusowym jest “zostawienie” Turcji i Karabachu w spokoju – bo wobec Turków Kreml nie chce ryzykować kontry “sprawdzam” – która by zaraz “położyła” całą tę operację -zamieniając ją w wizerunkową katastrofę. Moim zdaniem ta wojskowa demonstracja Kremla wobec Ukrainy, to minimum polityka wbijania klina, który się zarysował po Monachium między USA i Europą [jądrem karolińskim] – między NATO a szeroko rozumianą Brukselą. W zależności od reakcji USA, UK, państw NATO, Berlina, Paryża, Brukseli – Kreml podejmie teraz decyzję o kolejnej fazie operacji – albo eskalacyjnej, nawet kinetycznej – albo Kreml i wycofa się z konfrontacji – “sprzedając” tę deeskalację jako “wyraz dobrej woli” i “pokojowych intencji” i takie tam stałe fragmenty gry manipulacji propagandowej… Szczególnie – zrobi to skwapliwie – jeżeli Berlin i Paryż zaapelują o pokój itd. Wtedy Kreml udowodni, że Europa wisi na dobrej [lub złej] woli Kremla – i “gwarantuje” stabilność Europie – na warunkach Kremla… Dodam tylko uwagę praktyczną, jak łamać rosyjskie demonstracje siły i ZŁUDZENIE kontroli drabiny eskalacyjnej przez Kreml, uwagę, jaką zamieściłem w dłuższym komentarzu jako “Dalej patrzący” na d24 do artykułu https://www.defence24.pl/rosyjscy-zolnierze-przy-granicy-z-ukraina-najwiecej-od-2014-roku-komentarz – “Wystarczyłoby kilka rojów dronów uzbrojonych w kppanc i inne efektory precyzyjne – i cała demonstracja siły Rosji miałaby charakter…żałosny. To nie tylko kwestia likwidacji mas pancerno-zmechanizowanych, ale także artylerii dalekiego zasięgu – czy przełamywania A2/AD – na co – sami Rosjanie przyznają – rosyjskie bastiony A2/AD są bezradne.” W stare klocki [Rosja jest silna i pewna siebie – dlatego trzeba dokonać maksymalnej ucieczki do przodu w systemy RMA – dające maksymalnie asymetryczny efekt oraz zaporowe koszty w kalkulacji koszt/efekt. Szczególnie drony – bo te maksymalnie podbijają przeciwnikowi podjęcie poprzeczkę ryzyka – i szczególnie skalowalne efektory precyzyjne – bo te umożliwiają precyzyjne i skalowalne operacje – dokładnie do kontroli drabiny eskalacyjnej. Rosje dronów to w tej chwili najbardziej uniwersalny, elastyczny, skalowalny i dość łatwo modernizowalny system – zarówno obrony jaki i ataku. Dron jest operacyjny zaraz po załadowaniu oprogramowania – a wyszkolenie załóg to lata…nie mówiąc o poziomie dopuszczalnego ryzyka misji – bardzo ograniczającym użycie systemów załogowych. Niestety – pokazowe i bardzo “dosadne” dronowe lekcje skuteczności w Syrii, Libii i Karabachu są wprost ignorowane przez naszą generalicję [MON, IU, SG – także] – która to generalicja łaknie ekstensywnego rozrostu etatów i stanów, systemów załogowych, czyli ogólnie bazy dla awansów i dla ścieżki kariery – i dla użycia [na każdym szczeblu] mało wymagającego w uczeniu się i w myśleniu – dlatego preferują wojowanie a la AD1970 – ze szczytu zimnej wojny… Niczego nie zapomnieli – i niczego się nie nauczyli…a “dronizacja”, “sieciocentryczność”, “autonomizacja i automatyzacja”, “AI”, “efektory precyzyjne” – to są “wrogowie numer 1” naszej generalicji…przypomina to co do mentalności i krótkowzroczności zajadłość admiralicji US Navy, forsującej w okresie międzywojennym pancerniki, admiralicji wrogiej wobec “Billy” Mitchella promującego hasło “1000 samolotów za 1 pancernik”…a potem real bardzo gorzko i krwawo zweryfikował i wystawił rachunek za zaprzaństwo lobby przestarzałego wojowania…

    1. Errata: nie “Szczególnie drony – bo te maksymalnie podbijają przeciwnikowi podjęcie poprzeczkę ryzyka” tylko “Szczególnie drony – bo te maksymalnie podbijają przeciwnikowi koszty operacyjnej gry w drabinie eskalacyjnej – i zapewniają maksymalnie szybkie podjęcie działań [w istocie nie tyle reaktywnych – ile proaktywnych] – i dają maksymalną poprzeczkę ryzyka misji – czyli maksymalne pole działania”.
      Errata 2: nie “Rosje dronów” a “Roje dronów”. Rój dronów winien być traktowany jako podstawowa jednostka operacyjna na Polskim Teatrze Wojny. Rój winien zawierać sensory/retransmitery ale i “procesory” analityczno-decyzyjne [w oparciu o AI] – czyli z jednej strony element i wpięcie w sieciocentryczny całościowy system C5ISR – z drugiej zdolność do samodzielnego działania w razie przerwania łączności [przez przeciwnika – lub intencjonalnie] . Kolejny element roju – to drony z modułami do walki opto-radiowo-elektronicznej EW. Zresztą – kolejne wymaganie to maksymalne ekranowanie EM i pokrycie ablacyjne na systemy energii skierowanej [oczywiście – dla zyskania cennego ułamka sekundy na kontrakcję roju dla likwidacji generatora ofensywnego]. Kolejna rzecz – to systemy obronne – zarówno C-RAM [w istocie “mały” mobilny lokalny system antyrakietowy b. krótkiego zasięgu] – tu typowałbym tani LM MHTK [po 15 tys dolarów sztuka]. Kolejna rzecz – to Pioruny – które na różnych pułapach dronów-nosicieli zapewniałyby absolutne panowanie w powietrzu. I LM MHTK i Pioruny – także do zwalczania różnych klas dronów przeciwnika. I wreszcie efektory – na różne domeny – od pozahoryzontalnych kppanc “fire-and-forget” [z opcją pozycjonowania aktywnego/półaktywnego bezpośrednio w strefie celu], po tanie precyzyjne Spike 40 mm z granatnika. Czyli od zwalczania ciężkiego sprzętu – po pojedyńczego żołnierza. Także z dronami jako nosicielami dronów – np. amunicji krążącej [to szczególnie przy przełamywaniu rosyjskich bastionów A2/AD]. Ale także efektory do projekcji siły w domenie morskiej – tej nawodnej – ale i podwodnej. Choćby drony z magnetronami, z holowanymi sonarami pasywnymi, czy bojami nasłuchowymi [triangulacja przestrzenna] – oraz z lekkimi torpedami – np. Leonardo Black Scorpion o masie poniżej 20 kg. Nadrzędną jednostką całokrajową jest oczywiście skoordynowany rój rojów. – na tym poziomie już jako siła strategiczna w ciągłej gotowości. Moim zdaniem to najlepsze narzędzie do demonstracji siły, gotowości, odstraszania – jako “płynnego” i dynamicznie zadaniowanego non-stop jednego worka zasobowego – do ataku, obrony [w tym obrony infrastruktury krytycznej]. Z prostym przełożeniem – starsze drony idą do obrony “interioru” Polski, a najnowsze – do działań “frontowych”. W przypadku dronów operujących poza granicami – winny mieć cechy stealth. Kluczem jest ilość – pozwalająca na saturację działań – i na dokładne wyskalowanie działań i precyzyjny dobór poszczególnych typów dronów i ich wyposażenia i uzbrojenia do danej misji. Czyli to oznacza, że nie drogie duże motoszybowce na wojny asymetryczno-partyzanckie [jak MQ-9 Reaper] – ale tanie, budowane np. z kompozytowej sklejki drewnianej itp. – z silnikami nawet stosowanymi w dużych modelach redukcyjnych, czy lotniach. Nawet nie 100 KM [jak Rotax w tureckim “ikonicznym” TB2] – ale raczej silnik od motocykla – rzędu ca 25 KM. Nie wykluczam silników odrzutowych – stosowanych w modelach redukcyjnych. Notabene: amatorskie modele redukcyjne osiągają z silnikami odrzutowymi [są nawet osobni producenci takich silników] do 740 km/h – czyli poziom mobilności aż nadto przewyższający obecny poziom większości dronów bojowych. Największe znane mi modele redukcyjne są cięższe i większe od np. MQ-1 Predator. I zasada – jeden dron przenosi jeden efektor albo jeden sensor albo inny ww moduł. Czyli – utrata 1 drona – minimalizuje koszt tej straty. Kluczem na Polskim Teatrze Wojny jest czas reakcji, mobilność [w tym mobilność przerzutu w ramach koalicyjnych działań na szeroko rozumianej Flance od Arktyki po Morze Czarne i Kaspijskie], uniwersalność do ataku i obrony, uniwersalność do działań we wszystkich domenach – oraz maksymalne asymetryczne podniesienie poprzeczki kosztu i ryzyka przeciwnikowi. I dyspozycyjność – wynikająca z podzielności roju na poszczególne drony – i na moduły zadaniowe -wymienne real-time między dronami. Mamy np. na stanie 12 tys dronów, przy dyspozycyjności ca 85% – zawsze mamy gwarantowane umowne 100 rojów po 100 dronów. Moim zdaniem na Polskim Teatrze Wojny gotowość operacyjna w pierwszym rzędzie winna być liczona przede wszystkim nie w dyspozycyjnych do akcji batalionach – ale w rojach dronów i poziomie ich wyposażenia i uzbrojenia i spięcia sieciocentrycznego. Zamiast klasycznej głębi strategicznej [której nie mamy] – proaktywna wysunięta buforowa zagraniczna strefa naszej przewagi – uzyskiwana po pierwsze przez nadrzędną “wielką” całokrajową A2/AD Tarczę i Miecz Polski – lokalnie zwiększaną przez możliwości “intruderskich” rojów dronów bojowych. Dlatego jestem absolutnym przeciwnikiem budowania dużych jednostek pancerno-zmechanizowanych. Nie spełniają żadnego z powyższych wymagań dla Polskiego Teatru Wojny, a kalkulacja koszt/efekt jest dla nich katastrofalna. Dość powiedzieć – że za jeden nowy czołg z pełnym ogonem logistyczno-szkoleniowym – kupię przynajmniej 100 najnowszych Brimstone 3 [uniwersalnych – wielodomenowych co do nośnika – czyli “plug-and-fight”] – które zniszczą przynajmniej 50 czołgów FR [a zaryzykowałbym, że ca 70] – lub ca 90 BWP czy innych jednostek sprzetowych FR. Wynik absolutnie fantastyczny i niedosiężny dla tego najnowszego naszego czołgu. To, że “inne” armie nadał łożą w czołgi itd – to żaden argument. Liczy się tylko NASZE myślenie i NASZA kalkulacja systemów, ich zgodności z NASZYMI nadrzędnymi wymaganiami – i kalkulacja koszt/efekt dla wyboru konkretnego optymalnego systemu, który te wymagania spełnia. Tutaj roje dronów i ciężkie jednostki pancerno-zmechanizowane są na przeciwnych biegunach powyższych kryteriów. Niestety – lobby starego systemowo i utartego wojowania a la AD1970 – jest nadal silne w MON, IU, SG, generalicji i admiralicji. Dla nich RMA – z dronizacją i automatyzacją na czele – to dla tych kół “wrogowie nr 1” – bo zabierają etaty, utarte “bezpieczne” ścieżki kariery i awansów – i wysadzają z siodła – na rzecz nowego pokolenia – wykształconego technicznie. A okno czasowe na modernizację się kurczy…bardzo prawdopodobne, że “deadline” dla PRAWDZIWEJ modernizacji SKUTECZNEJ strategicznie – upłynie przed 2030…decyduje moim zdaniem krytyczny moment wyjścia sił USA z Europy – i dokładnie na TEN moment czeka Kreml…

    2. Testowanie USA i NATO i UE przez Rosję – bo tak to chyba wygląda w przypadku koncentracji u granic Ukrainy – odbywa się pod bezpiecznym dla Kremla “parasolem” Pekinu – czyli testowania USA i sojuszników na Pacyfiku – przez Chiny presją na Tajwan.

      Wgląda na to, że pomiędzy Chinami a Rosją zachodzi daleko posunięta synchronizacja działań na poziomie zarówno taktycznym jak i strategicznym.
      Być może…

      “(…)Dla rządzących Rosją Sowiecką czekistowskich elit współpraca z ChRL jest korzystna (nawet za cenę stania się trybutariuszem Chin), gdyż usprawnia i wzmacnia system kontroli nad własnym społeczeństwem, a także nad krajami będącymi ich strefami wpływów. Współpraca z Pekinem umożliwia też Moskwie realizację swoich kierunków polityki zagranicznej, zwłaszcza jeśli chodzi o ekspansję. Ponadto, elity sowieckie czerpią ogromne korzyści finansowe ze sprzedaży broni oraz surowców naturalnych do Chin.

      Mimo powyższego Stany Zjednoczone mogą spróbować resetu z Rosją Sowiecką. Będzie wymagało to po pierwsze wpompowanie w czekistowskie państwo ogromnych pieniędzy, a po drugie – dania Moskwie koncesji w różnych rejonach świata, na przykład w Europie Wschodniej czy na Kaukazie, a w skrajnym przypadku – w całej Europie. Skończy się to jednak tym, że Moskwa będzie wówczas udawała prozachodniość i proamerykańskość i z przyczyn opisanych powyżej będzie kontynuowała sojusznicze relacje z Chinami albo zakulisowo (tak jak w czasie sfingowanego rozłamu sowiecko-chińskiego), albo otwarcie, aby jeszcze bardziej upokorzyć ugodową część elit amerykańskich.(…)”
      https://cutt.ly/tc5EotF

      Czyli można wnioskować, że gra na próbę rozbicia sojuszu ChRL z Rosją – obojętnie od zaangażowanych w to zasobów – jest faktycznie skazana na porażkę, a efektywnie wygląda to tak, że “myszy” z Chin i Rosji chcą zabiegać Amerykańskiego “kota” i pokazać, że wszystkich dziur nie upilnuje, więc lepiej niech ustąpi ze swojej uprzywilejowanej pozycji.

      Co tylko wzmacnia i podkreśla potrzebę stania się Polski jak najszybciej suwerennym i samodzielnym graczem!!!

      1. @Georealista
        Przy czym dodając do poprzedniego, jest mi wiadomym, że w przeszłości były możliwe różne konfiguracje sojusznicze (Krzyżacy-Polacy-Kitwini vs. Złota Orda itp), jednakże wtedy mieliśmy do czynienia z normalnymi aktorami politycznymi, a nie z molochami totalitarnymi, jakimi są ChRL i obecna Rosja.

  2. Jak dla mnie dobra analiza. Choć nie znam dokładnie wszystkich aspektów sytuacji na Ukrainie. Przydałaby się analiza sytuacji na Ukrainie (tak jak było to zrobione w przypadku innych krajów np. Francji, Grecji czy Hiszpanii). Wtedy byłaby kompletna analiza problemu. Miłego dnia.

    1. Potwierdzam opinię Anki. Dobra analiza. Przydałaby się szersza analiza problemu państwa ukraińskiego (na wzór choćby artykułów Pańskiego autorstwa o Francji, Włoszech, Hiszpanii czy Grecji). Proszę tego nie traktować jak zarzut, ale sam Pan przyzna, że obraz Ukrainy przedstawiany w polskich mediach w wielu aspektach nie pokrywa się z rzeczywistością. A przydałaby się taka geopolityczna analiza państwa ukraińskiego (czy to na YouTube czy na tej stronie internetowej). Życzę Panu sukcesów i ciekawych przyszłych materiałów.

      1. Dziękuję za motywację i z Pańskiej i Pani Anki strony.

        Z pewnością tego rodzaju analiza by się przydała i pomyślę nad nią. Problemem jednak mogą być dane makroenokomiczne. Ukraina to dość dziki kraj 🙂

        Może po prostu ograniczę tekst do samego geo? Zobaczymy 🙂
        pozdrawiam
        KW

  3. W planie taktycznym – kótkookresowym, a nawet średniookresowym – współpraca Kremla z Pekinem jest korzystna dla obu graczy. Natomiast w planie strategicznym – długookresowym – to dwaj śmiertelni wrogowie – ustawieni bezpośrednio “twarzą w twarzą” w grze o sumie zerowej – na azjatyckim podwórku. Kreml – który oszukuje Rosjan w tej sprawie – na pewno zdaje sobie sprawę z nieuchronności OSTATECZNEJ NIEUNIKNIONEJ rozprawy – w której już jest stroną słabszą w ekonomii/rozwoju/demografii/tempie postępu technologicznego – a czas działa tylko na niekorzyść Rosji – gdzie krytycznym momentem będzie detronizacja Rosji jako supermocarstwa atomowo-rakietowego nr 1. Nastąpi to w umownym 2035 – czyli w momencie naznaczonego przez Xi przegonienia w technologiach militarnych USA. Z jednoczesnym skokiem RMA w systemach C5ISR/EW, z uzyskaniem sieciocentrycznej globalnej kontroli real-time – przez kompleks przetwarzający dane w decyzje – właśnie w czasie rzeczywistym – dzięki globalnej [i kosmicznej] sieci sensorów, przetwarzania danych z cyberdomeny przez AI, łączności natychmiastową na splątaniu kwantowym, klastrach sieciowych komputerów kubitowych. Oraz z całkowitym odwróceniem obecnej przewagi środków ataku jądrowego [rakiety/hipersoniki] – na rzecz obrony przez masowe systemy precyzyjne energii skierowanej wielkiej mocy – przynajmniej megawatowe lasery i emitery wiązek np. mikrofal [i innych zakresów – zwłaszcza twardych]. Myślę, że Kreml rozumie nieuchronność owego “Game Over” dla Rosji – i dlatego stara się zrealizować projekty geostrategiczne – PRZED krytycznym przesileniem. Pierwszy to budowa supermocarstwa Lizbona-Władywostok – silniejszego i od USA i od Chin. Ten projekt jest w kalkulacji koszt/efekt [i ryzyka] najbardziej korzystny – i jest na pewno realizowany jako priorytet. Drugi projekt – to doprowadzenie do konfrontacji USA-Chiny – gdzie Kreml będzie mógł z dogodnej pozycji negocjacyjnej dyktować warunki przystąpienia do sojuszu – tej stronie, która da lepsze warunki. Optymalnym wariantem dla Kremla byłoby zrealizowanie OBU projektów w ramach jednego “planu totalnego” – tzn. doprowadzenie do maksymalnego skonfliktowania USA-Chin na Pacyfiku i totalnej mobilizacji sił w tamtym regionie [i “najlepiej” – dla Kremla – incydentów “palących mosty” i nakręcających mobilizację totalną i spiralę eskalacyjną] – i jednoczesne wykorzystanie wycofania sił USA z Europy – i zbudowanie metoda faktów dokonanych [z naiwnym Berlinem i Paryżem] najpierw wspólnego supermocarstwa Lizbona-Władywostok – a potem supermocarstwa wyłącznie we władzy Kremla. W TAKIEJ sytuacji Kreml zacząłby rozmawiać i z Pekinem i z Waszyngtonem – już z zupełnie nowej pozycji – ofiarując udział w ustanowieniu nowego porządku świata – nie jako sojusznik i junior-partner – ale jako najsilniejszy i decydujący gracz – czyli kompletnie odwracając obecny układ geostrategiczny USA-Chiny z Rosją jako dodatkiem. Ważnym – ale tylko dodatkiem [gdzie i tak Indie stają się realnie, niezależnie od deklaracji, coraz ważniejszym zamiennikiem geostrategicznym Rosji dla Waszyngtonu]. Moim zdaniem kalkulacja Kremla jest taka, że ten powyższy plan kombinowany – należy zrealizować do 2030. Później Rosja relatywnie zbyt osłabnie – a i “wytrzymanie’ wyrzeczeń przez społeczeństwo wydaje się po tej dacie wątpliwe – a nadto postępy RMA w USA i w Chinach zaczną deklasować Rosję i jej pozycję. I to jest dla Polski konkretny “perymetr czasowy” dla skrajnie nowego PMT opartego na budowaniu strategicznego suwerennego odstraszania i jako silny i cenny gracz – dla nowych sojuszy – poczynając od NORDEFCO – aż po Turcję [ze współpracą z Koreą i Japonią – zwłaszcza technologiczną]. Sojusz z USA jest tu drugorzędny – bo przy powyższej grze Kremla – sił USA nie będzie w Europie – bo wyjdą na Pacyfik. Hasłem polityki winno być stanięcie na własnych nogach [politycznie i militarnie] – i w kolejnym kroku [gdy przyrost siły własnej będzie już widoczny w regionie] strategiczny pierwszoplanowy sojusz regionalny z państwami bezpośrednio zagrożonymi przez Kreml. Rozbudowując sojusz militarny w regionie – o regionalny sojusz ekonomiczno-handlowy i technologiczny. W TAKIM sojuszu ważniejszym od USA graczem byłoby UK – z racji regionalnego wpięcia w północna część sojuszu. Gdzie większe zagrożenie UK będzie miało skutek w większej determinacji do użycia sił jądrowych. Bo co do USA – te nie kalkulują Rosji jako egzystencjalnego zagrożenia – ale zasadniczo jako przyszłego sojusznika przeciw Chinom. Dlatego wszelkie najbardziej uroczyste i zredagowane w najbardziej ostrej formie deklaracje kontruderzenia jądrowego USA w razie ataku na Flankę – mam za niewarte papieru, na którym zostaną podpisane. I dlatego – prócz wpięcia UK do sojuszu regionalnego jadącego w kwestii bezpieczeństwa na jednym wózku – druga rzecz to wpięcie się w projekt Finlandii w ramach NORDEFCO][ budowy suwerennego przemysłu jądrowego – czyli na końcu głowic strategicznego odstraszania jądrowego. Oraz własnego programu jądrowego – najbezpieczniej przez zakup materiałów metodą “mrówczą”. Dla sprawdzenia USA powinniśmy zażądać w trybie pilnym i nadzwyczajnym [sytuacja eskalacyjna na Ukrainie – albo inna taka sytuacja – są doskonałym pretekstem] NATO Nuclear Sharing. Z całym propagandowym [“na cały regulator”] przekazem, że taki ruch doskonale sprawdził się w czasach zimnej wojny [stąd Niemcy i Holandia uzbrojono wtedy w NATO Nuclear Sharing] – czyli z przekazem, że taki ruch ZDEESKALUJE sytuację w regionie. Brak takiego ruchu USA – daje nam pretekst do przejścia do całkowicie suwerennej polityki – suwerennej i “na własnych nogach” – oraz do sojuszu regionalnego działającego w kolektywnym REALNYM własnym interesie – jako sojuszu priorytetowego względem tego z USA i z NATO. Oczywiście – to wymaga przygotowania i wielokrokowej głębokiej narracji – i przygotowania kontry na wszelkiego typu naciski Waszyngtonu. Włącznie z wytrzymaniem ultymatywnych gróźb i konsekwentną postawą “sprawdzam” w razie groźby wycofania sił USA z Polski. Ale to dużo szerszy i głębszy temat. I wymaga prawdziwych polityków – z własnym myśleniem wg siły, interesu i racji stanu. Na razie tracimy czas, a deklarację JK [ polecam: https://www.defence24.pl/kaczynski-bedziemy-musieli-szybko-rozwijac-zdolnosci-militarne ] mam za dość tanią propagandę medialną “pod publiczkę”, bo brak jest i nowego SPO i skrajnie nowego PMT – i brak zasadniczych zmian [prócz wizerunkowych roszad na stołkach markujących zmiany] w systemowym funkcjonowaniu i w strukturalnych zmianach w MON, IU, SG, ale i w MAP i w PGZ. RELATYWNIE względem wymagań modernizacji i armii i państwa – narzuconych nam zewnętrznie w coraz gorszych warunkach otoczenia geostrategicznego – COFAMY się w sile i w zdolnościach realnych – bo inni idą szybciej do przodu. Pocieszanie się ekstensywnymi wskaźnikami PKB jest tu zasłoną dymną. Liczą się wskaźniki intensywne – związane z innowacyjnością i high-tech jako bazą wzrostu. Sumując – tracimy czas – i idziemy w złym kierunku w polityce zagranicznej [wieszając się na klamce Waszyngtonu] – i nie dokonując twardych reform dla skoku high-tech. Wierzę, że JK i obecni sternicy mają dobre intencje – niestety, to o wiele za mało – potrzebne są MERYTORYCZNE KOMPETENCJE i twarda konsekwentna długofalowa WŁASNA real-politik rozpięta na WŁASNEJ geostrategii. Bo dobrymi intencjami to niestety piekło wybrukowane.

    1. załóż swojego bloga. Powiedział Pan że ” Pierwszy to budowa supermocarstwa Lizbona-Władywostok – silniejszego i od USA i od Chin” Pamiętam też i pana wypowiedź że i Chiny zrozumiały w co gra Rosja i wbijają klin teraz razem z USA aby takie mocarstwo nie powstało. Więc nie powstanie niech Rosja o tym zapomni

      1. Owszem – supermocarstwo Lizbona-Władywostok nie powstanie – pod warunkiem, że buforowa Flanka z Polską się utrzyma. A w planie gry G2 – że Chiny z USA dogadają się co do marginalizacji zbyt ambitnej i zbyt “cwanej” Rosji. Czyli nie dadzą “wpuścić” w tę kombinowaną, wyżej opisaną, grę Rosji. Na razie jednak konflikt USA-Chiny narasta – i Pacyfik staje się priorytetowy – kosztem Europy. Amerykanie są nadal zadufani i dość tępi w geostrategii – i “ogarniają” rozwój sytuacji i reagują ze sporym opóźnieniem. Co oznacza, że w krytycznej chwili musimy liczyć na siebie – i na sojusz regionalny Flanki.

  4. A w Polsce jak zwykle – jakoś to będzie. 6 lat PiS nic nie zmieniło w armii, nadal dialogi techniczne i niemoc. W PGZ już chyba 10-ty prezes, ARM skupuje węgiel, a chłopaki z partii robią prywatne interesy, kupują 39-tą nieruchomość, pompują dotacje dla brata, pełne rozprężenie. Coś tam jeszcze idą zakupy rozpoczęte jeszcze za poprzedników (Raki, Kraby) choć część uwalono (Caracale) i nie ma nic w zamian. Jakieś tam obietnice w przyszłości nowoczesnego amerykańskiego sprzętu w ilościach defiladowych. Wojna Azerbejdżan – Armenia nie zauważona, ani rewolucja technologiczna na polu walki, polski WB Electronic nie zauważony przez MON, żadnej kasy na rozwój czy znaczących kontraktów nie dostał na drony. Odmalowujemy stare zabytkowe T72. Imposibilizm i kartonowe państwo w najlepsze. Jankesi nas przecież kochają i obronią, no nie? Można nadal zagarniać dla siebie.Kurde, jakby wiosna 1939..

  5. Brak wody pitnej na Krymie jest faktem, kryzys gospodarczy w Rosji jest faktem, słabnące poparcie dla Putina a raczej jego ekipy(bo to tylko frontmen jest) jest faktem, nieplanowana koncentracja wojsk Rosyjskich z trzech okręgów wojskowych jest faktem( a to sporo kosztuje), kryzys na Białorusi jest faktem. IMO Rosja zaatakuje, na początku w obwodzie Chersońskim by zdobyć kanał, później spróbuje zapiąć kleszcze na jednostkach Ukraińskich wzdłuż linii kolejowej Woronież-Charków-Połtawa-Krzemieńczuk. Polska nie możne dopuścić do załamania się państwa Ukraińskiego a linia Dniepru powinna być wojskową czerwoną linią dla Polskiego establishmentu.

  6. Co do T-72 – a dokładniej “modernizacji” do T-72M1R. Tam zrobiono w kalkulacji koszt/efekt najlepsze, co można “wycisnąć” za małe pieniądze i relatywnie szybko – tzn. prócz nowej łączności, zastąpiono stare celowniki nowymi i układ aktywny podczerwieni [czyli zdradzanie pozycji] na pasywny. Czołgu z tego nie będzie – natomiast wsparcie ogniowe bezpośrednie – tak. Czyli gąsienicowy WWO/WWB [wóz wsparcia ogniowego/bezpośredniego]. Można ewentualnie rozważać użycie T-72M1R jako niszczyciela czołgów – ale tylko z przygotowanych zasadzkowych stanowisk. Dla tego celu musiałaby być amunicja kinetyczna albo chociaż tandemowa. Zresztą – lekko opancerzone wozy wsparcia z armatami 105-120 mm to “normalka” w armiach NATO. Co do amunicji kinetycznej 125 mm – jest teraz etap dialogu technicznego od maja 2020 z 5 firmami, w tym MESKO, które z WITU opracowało swoja konstrukcję. Wszystko zależy od sposobu użycia tych T-72M1R. Z tego, co idzie w kuluarach – czekają na wybór nowego power-packa do zwiększenia manewrowości. W ostateczności jest silnik S625 o mocy 850 KM, czyli modernizacja starego silnika T-72 o mocy 780 KM – ale to słaby przyrost mocy i manewrowości. Generalnie – tak jak jest teraz – T-72M1R nadaje się tylko jako wsparcie bezpośrednie. W opcji – w razie nowego silnika [ale minimum 1000+ KM] byłoby dodanie modułów pancerza pasywnego i dodanie pancerza reaktywnego ERAWA 2. W razie wymiany armaty na wysokociśnieniową [i lepszej stabilizacji i bezluzowego mechanizmu obrotu wieży] – sens ma nowa amunicja wysokiej klasy. Szczerze? – przerobiłbym wszystkie T-72 na cieżkie dopancerzone BWP klasy umownego Super-Achzarit [w tym z wieżą ZSSW-30 i kppanc]. Albo zdjąłbym wieże z mechanizmem obrotu i magazynem karuzelowym i automatem ładowania – i zrobił z nich zautomatyzowany pas umocniony na całej granicy wschodniej – dość głęboko urzutowany. To samo z wieżami Twardych. Oczywiście – tylko dla wymuszenia podniesienia kosztów Armii Czerwonej forsowania takiej “Linii Maginota” – i dla zyskania czasu. I oczywiście taki region-pas umocniony musiałby być dobrze zaminowany, mieć zdalną obserwację/kontrolę – no i odpowiednie uszykowanie aktywnych, wysokomobilnych jednostek WP za tym pasem. Dla kontrakcji w punktach przerwania tego pasa… Same podwozia T-72 i PT-91 widziałbym właśnie pod ciężkie BWP [bo nowy BWP Borsuk moim zdaniem jest za słabo [“kompromisowo”] opancerzony ze względu na wymóg pływania, a dodawanie mu modułów opancerzenia w praktyce bojowej będzie na pewno zabierać za wiele czasu]. A druga rola to instalacja wieży automatycznego moździerza Rak 120 mm – z amunicją precyzyjną Szczerbiec, która w tym roku ma przejść koniec prób i certyfikacji i jest szansa na rozpoczęcie produkcji do końca roku. Chociaż – ja widziałbym po pierwsze zdwojenie luf w umownym Raku 2 [jak w fińskim AMOSie] – a po drugie – zwiększenie kalibru do 155 mm [umowny Rak 3]. Taki pojazd gąsienicowy na podwoziu T-72/Twardego – mógłby niszczyć precyzyjnie sprzęt ogniem pośrednim z górnej półsfery [czyli “najdelikatniejszej” dla czołgów”], tak samo inne cele – ale także ogniem bezpośrednim. Śmiem powiedzieć, że przy półaktywnym pozycjonowaniu celów z dronów – byłby to [przy kalibrze 155 mm] najlepszy niszczyciel czołgów i wóz wsparcia ogniowego na świecie. Eliminujący cele pozahoryzontalnie precyzyjnym ogniem pośrednim – zanim przeciwnik byłby w stanie przeciwdziałać. Ale – w MON i IU jest brak myślenia innowacyjnego i rozumienia elastyczności modernizacyjnej i funkcjonalnej posiadanego sprzętu. Takie myślenie w broni pancernej wykazywali Niemcy w II w.w. – a potem Izrael – i robi to do tej pory…. Izrael zdobyte T-55 do tej pory skrupulatnie przerabia na BWP Achzarit – u nas wszystkie T-55 poszły w te pędy na złom po wyjściu z Układu Warszawskiego w latach 90-tych – mimo, że już wtedy Achzarit był znany…. U nas generałowie i “eksperci” umieją jedynie dopraszać “po linii najmniejszego oporu” się o nowe, drogie zabawki – a sensowne użycie i zmiana funkcji i sprofilowanie zadaniowe posiadanego sprzętu do nowych zastosowań – ich nie interesuje. Bo to wymaga myślenia i działania….

    1. Z tymi BWP budowanymi na podwoziach starych sowieckich czołgów to ciekawa sprawa. Co do automatycznych stanowisk z wieżami od nich – takie konstrukcje mają to do siebie że wiadomo gdzie są i będą od razu atakowane ogniem precyzyjnym. Co innego gdyby te nasze posowieckie czołgi przerobić na drony które będąc mobilnymi platformami dla armaty byłyby trudniejsze do zniszczenia, zaś ich strata z racji braku załóg nie byłaby tak bolesna. Widzę, że jest Pan trochę w temacie. To może napisze Pan co poszło nie tak z naszym Andersem – miał to być obiecujący szybki lekki czołg czy też wóz wsparcia ogniowego z możliwością zabierania desantu. Poszło na to ponad 100 mln zł jak nie więcej i klapa.

      1. Anders to była najpierw sprawa polityczna – właściwie zdrada stanu – najpierw blokowana w ramach demontażu państwa polskiego rękami kompradorów poprzedniej ekipy. Objawiało się to sterowanymi [dla “uzasadnienia merytorycznego”] kłamliwymi atakami ówczesnego prezesa BUMARU Krzystkowskiego – a BUMAR w tym okresie był wręcz siedliskiem WSI=GRU [powiadano, że ajentów GRU tam więcej, jak spawaczy i monterów]. W dodatku BAE wszedł i zaczął robić obiecanki z PL-01 – niby jako odpowiedź na program Gepard [skrzyzowanie BWP z WWO/WWB] – nawet makietę bodajże na podwoziu CV90 wystawiono na MSPO2013. Nic z tego nie wyszło, a armia zmieniła wymagania – uznała, że i Anders PL-01 jako “szybki czołg” a właściwie jako WWO/WWB i niszczyciel czołgów są zbyt lekko opancerzone – zaś nowy BWP ma mieć zdolność pływania – co wyeliminowało Andersa – stąd idziemy na BWP Borsuk. Polecam zawoalowany wycinek sprawy: https://www.altair.com.pl/magazines/article?article_id=4647&q=anders Ideę takiego lekkiego szybkiego “czołgu” podchwycili i Chińczycy [dla rejonów górskich – ale i przerzutu lotniczego – powstał z tego lekki czołg Type 15 – polecam: https://www.defence24.pl/nowe-czolgi-lekkie-na-gorskich-rubiezach-chin ] ale i Amerykanie [jako lekki wysokomobilny “czołg”/wóz wsparcia – dla przerzutu drogą lotniczą – ale i dla wsparcia USMC – które wyzbyło się zbyt ciężkich i zbyt kłopotliwych w transporcie i logistyce Abramsów – właśnie teraz testuje się prototypy tzw. Mobile Protected Firepower – konkuruje GDLS i BAE – https://www.defence24.pl/amerykanie-zblizaja-sie-do-produkcji-czolgu-lekkiego ]. Obrum próbował zrobić z Andersa ciężki niepływający BWP z wieżą [domyślnie bezzałogową ZSsW-30] i z wyrzutniami ppk – który zademonstrował na MSPO2016 – https://www.defence24.pl/nowe-wcielenie-andersa-modulowy-bwp-w-kielcach W 2018 pojawiły się słuchy o odmrożeniu Geparda i wykorzystaniu Andersa w roli “lekkiego czołgu wsparcia” – w 2019 podpisano aneks na prace rozwojowa do 2024 – https://www.defence24.pl/pancerny-gepard-powstanie-w-gliwicach-podpisano-aneks – nieoficjalnie mówi się jednak o zbyt kiepskim i zduszonym finasowaniu tego programu – zresztą zdecydowanie spóźnionego. Moim zdaniem Anders jest zbyt lekko opancerzony. Lepszym rozwiązaniem – ale jako WWO/WWB i jako niszczyciele czołgów [a nie jako MBT=czołg] – jest właśnie modernizacja T-72M1R – ale tu konieczna jest i nowa amunicja [w tym precyzyjna] – a i wymiana lufy by się przydała, bo stare posłowackiej produkcji są kiepskie – no i danie silnika o mocy ca 50% większej – by manewrowością przynajmniej zrównał się, a właściwie przewyższał rosyjskie T-72B3M z silnikiem 1130 KM. Bo mobilność przekładająca się na czas reakcji jest moim zdaniem najważniejsza na Polskim Teatrze Wojny. Co do zdalnego sterowania – Rosjanie już to robią od 2018 – polecam https://www.defence24.pl/rosyjska-burza-formacja-czolgow-robotow Tam jest ciekawy fragment: “Formacja składająca się z czterech zrobotyzowanych czołgów ma być kontrolowana z ciężko opancerzonego i poddanego daleko idącym modyfikacjom czołgu T-72 z usuniętą wieżą, obsługiwanego przez dwóch członków załogi i mieszczącego sześciu operatorów robotów. Założenia programu mówią o pozostawaniu pojazdu kontrolnego w odległości ok. 3 km od miejsca działania kontrolowanej formacji.” Czyli po zdjęciu wieży – wyrzuceniu oporopowrotnika, SKO, automatu ładowania, magazynu karuzelowego i zapewne opróżnieniu magazynów dennych – zostało dość miejsca dla 2 członków załogi i 6 operatorów ze stanowiskami kontrolnymi. Stąd uważam, że nasze T-72 – po zdjęciu wieży i zastapieniu jej bazzałogowa wieża ZSSW-30 z ppk] – mogłyby przewozić przynajmniej desant 6 żołnierzy. Gdzie desant winien być robiony zmodyfikowanymi lukami dennymi , a kadłub podniesiony wtedy [przynajmniej częściowa hydrpneumatyka podwozia] – wtedy nie trzeba robić głębokiej=kosztownej=czasochłonnej przebudowy kadłuba. Co do instalacji wież – to powinien być wkopywany zautomatyzowany kontener [także na wagony, czy na lekkie jednostki morskie] – a stanowiska ciągle zmieniane w dyslokacji i nasyceniu i urzutowaniu. Co więcej – można takie wieże dopancerzyć modułowo do woli praktycznie bez ograniczeń – a sam sposób zamontowania wieży z kontenerem dostosować do możliwego różnego nachylenia wież i powiększenia ich elewacji – co dałoby odpowiednik artylerii dalekiego zasięgu. Sama instalacja takiej “dynamicznie rekonfigurowanej do potrzeb zautomatyzowanej linii Maginota” załatwiałaby dwie rzeczy – po pierwsze po zdemontowaniu wież moglibyśmy kłuć kreml i świat w oczy nasza deeskalacją [i żądać symetrycznej deeskalacji Moskwy] – bo czołgi uważa się za broń wybitnie ofensywną [to by łamało narrację Kremla o “dywizjach pancernych NATO gotujących się do ataku” w ramach propagandy oblężonej twierdzy i zwierania szeregów]. Po drugie – takie zautomatyzowane, rekonfigurowalne i przenaszalne “regiony umocnione” – tak czy inaczej podniosłyby koszty Armii Czerwonej – a co najważniejsze – wraz z inteligentnymi minami [burtowymi i nie tylko] – dałyby niezbędny czas reakcji – liczony w takich przypadkach na kwadranse. W zasadzie WSZYSTKIE T-72 ale i Twarde przerobiłbym albo na dopancerzonego BWP – albo – co wcześniej sygnalizowałem – na ciężko dopancerzonego Raka z moździerzem 120 mm, albo umownego Raka 2 [zdwojony moździerz 120 mm jak w AMOSie] albo najlepiej zdwojonego Raka 3 155 mm. A co do wież z T-72 i Twardych na umownej “dynamicznej linii Maginota” – armaty bym przekalibrował na NATOwski kaliber 127 mm – i dał im [zapewne z nową lub “przekalibrowaną” komora zamkową] amunicje NATO 127 mm. Zwłaszcza amunicję z naprowadzaniem półaktywnym VULCANO-Dardo Leonardo. Oczywiście – tu konieczne są podświetlacze celów, no i samo rozpoznanie i identyfikacja celów – czyli najlepiej z dronów lotniczych. Można oszacować, że przy dużych katach elewacji [w tym z nachylenia całej wieży z kontenerem- by uzyskać podniesienie lufy min. 45 do 55 stopni] – zasięg ognia by sięgał ca 30-35 km. Czyli REALNA PRECYZYJNA projekcja siły [ustawiona np. 5-10 km od granicy] byłaby na 20 do 30 km. De facto – z systemu niby defensywnego – można by uzyskać system rolowania bezpośredniej podstawy operacyjnej i bezpośredniego zaplecza Armii Czerwonej. Samo zniszczenie takich kontenerów wieżowych można dodatkowo utrudnić – dając np. ochronę C-RAM tanich efektorów “antyrakiet bardzo bliskiego zasięgu” LM MHTK. A przed atakiem powietrznym może uchronić np. dronami lotniczymi z Piorunami – jako szczelnym “przykryciem”. A i drony z kppanc – ale i np. z lekkimi granatnikami – dawałyby przykrycie np. przed działaniami specnazu i innych jednostek “pierwszego uderzenia” – nie mówiąc o próbach sabotażu. Ale wszystko powyższe wymaga i odrobiny wyobraźni i szerszego i spójnego multidomenowego i interdyscyplinarnego synergicznego myślenia – i kalkulacji koszt/efekt – i jeszcze podejścia innowacyjnego i elastycznego i maksymalizującego nowe użycie i funkcje zmodyfikowanych środków. Tak jak to robili np. Niemcy w II w.św. – i jak do tej pory robi Izrael. I robili to [i robi Izrael] w każdej domenie. Dlatego Niemcy byli tak skuteczni – i dlatego siły Izraela są tak silne. To nie kwestia pieniędzy – bo każde można zmarnować na wodotryski i “białe słonie” [a do takich zaliczam niestety ca połowę obecnych programów PMT] – ale kwestia właśnie szerszego, elastycznego i skalkulowanego do potrzeb podejścia. Niestety – nasz MON, IU, SG i decydenci i generalicja – od 1989 tego się nie nauczyli i tego typu myślenia nie uświadczysz tam ani grama – i lekką ręką i dość bezmyślnie wydają pieniądze.

      2. Kontynuując podsumowanie wpisu [rozpoczętego Andersem i własciwym użyciem T-72] – nt braku wyobrażni i elastyczności naszych instytucji i elit: decyzje wydają politycy-laicy – na dodatek mający w głowach przestarzałe myślenie. Tu potrzebna jest bardzo głęboka “reforma” elit, oparta o merytoryczną wiedzę [techniczną i organizacyjną]. Z likwidacją pieniactwa, deklaratywnych gruszek na wierzbie i hasełek, z likwidacją ideologii i “wartości” – na rzecz chłodno kalkulowanej realizacji własnych i tylko własnych celów i interesów wg kryterium koszt/efekt – w ramach real-politik opartej na strategicznej geopolityce. I z traktowaniem sfery militarnej jako całkowicie niezależnego od KE obszaru budowania pełnych łańcuchów wartości produktów i usług podwójnego zastosowania – poczynając od edukacji technicznej i B+R. Czyli jako taran do przebicia pułapki średniego rozwoju – i do wyjścia z uzależnienia i od USA [w sferze systemów wojskowych] i od Niemiec [w sferze ekonomicznej]. Na razie wszystkie nasze opcje polityczne mocno lub wręcz biegunowo przeciwnie odbiegają od KONIECZNEGO modelu elit, instytucji – i systemu ich funkcjonowania. Najbardziej obawiam się dojścia do władzy opcji “postępowej” – w stylu posłanki Jachiry, co to chciała w te pędy wydawać decyzje np. komisji w sprawie Lasów Polskich – i dla której jest wszystko jedno, czy mnożą się szkodniki, czy nie – “bo to i tak wszystko przyroda i wszystko jest ekologiczne”. Przyjaciel z LP bezpośrednio słyszał to na własne uszy [coś pewnie jest i w internecie?] i to podobnież Pani Jachira mówiła na tym spotkaniu kuluarowym z absolutnym przekonaniem o swej nieomylności i słuszności – a po rozmowie pewien towarzyszący przedstawiciel Lasów Państwowych stwierdził do znajomego, że “przy tych układach” to “jedyny ratunek to dać na mszę”, żeby “ta zaraza przestała mieszać” i “żeby się ten dopust boży jak najszybciej skończył”. Ci ludzie – skrajnie ideologicznie zapatrzenie w fasadowy “postęp” “wspaniałego Zachodu” i gardzący wręcz merytoryczną wiedzą [i własnym narodem i krajem] na rzecz ZASTĘPCZEGO zatykania wszystkiego hasłami z Berlina i Paryża via Bruksela – to niestety najgorsza opcja dla Polski. Nawet gdyby nie byli zdrajcami – a w większości są [choćby przez zaniechania w obronie interesu i racji stanu Polski] – to i tak w ramach “samych dobrych intencji” by co prędzej nam z największym entuzjazmem Polskę piekłem wybrukowali przy dźwiękach orkiestry i biegu ze szturmówkami – jeżeli dojdą do władzy. Co nie oznacza, że obecni sternicy są “idealni” czy nawet “wystarczający” – niestety dużo im brakuje, by sprostać NADRZĘDNYM, KONIECZNYM, ZEWNĘTRZNIE WYMUSZONYM WYMAGANIOM w strefie zgniotu – gdzie poprzeczka sprawności instytucjonalnej, polityczno-organizacyjnej i instrumentalnej – jest podniesiona wysoko – i idzie coraz wyżej. Są co najwyżej najlepsi ze złych. Podkreślam – hasło “wystarczy nie kraść” i postawa “mierny, bierny, ale wierny” – to dużo, dużo za mało do manewrowania państwem w strefie zgniotu w coraz trudniejszych i coraz bardziej wymagających warunkach. Problemem nie jest PKB, pieniądze, nawet technologia [bo tę przy konsekwentnym działaniu relatywnie łatwo nam zassać z otwartego świata – w przeciwieństwie do sytuacji Kremla – a my te strategiczną okazję marnujemy już drugą kadencję po “resecie resetu] – problemem są elity – i system promujący selekcję negatywną i “równanie w dół”.

    2. I jeszcze jedno. Rozważa się u nas program budowy nowego czołgu – oferowany jest K2PL. Niedawno oglądałem wywiad z jednym z inżynierów z BUMAR-Łabędy który zarzekał się że opracowanie nowego czołgu (jednak na bazie T-72) to kwestia około 2 lat od uruchomienia programu:https://www.youtube.com/watch?v=Z4iUDhoQAnA
      Tu propozycja budowy czołgu wspólnie z UKR: https://www.youtube.com/watch?v=xRYBE4vG15w
      A czy słyszał Pan o niemieckim programie z przełomu wieków na następce Leoparda 2?
      https://en.topwar.ru/9322-novaya-bronirovannaya-platforma-ngp-neue-gepanzerte-plattformen-kotoruyu-ne-postroili.html
      https://pl.ww2facts.net/32301-new-armored-platform-ngp-neue-gepanzerte-plattformen.html
      Czołg 2 osobowy dość szybki i rozsądny wagowo. Może miałoby sens odkupienie dokumentacji technicznej projektu i dokończenie go w ramach państw wschodniej flanki wraz z Ukrainą?

  7. Polecam wywiad Klubu Jagiellońskiego z zastępca sekretarza obrony USA w latach 2017-18 https://klubjagiellonski.pl/2021/04/09/to-azja-jest-priorytetem-stanow-zjednoczonych-europa-musi-byc-gotowa-obronic-sie-sama/ Jest tam szereg “perełek” godnych dłuższego komentarza. Ja skupię się na jednej wypowiedzi: “Kolejna sprawa – to, że nie jesteśmy w 100% godni zaufania, NIE OZNACZA, ŻE MACIE LEPSZY WYBÓR Jeśli nie ufacie USA, to czy zaufacie Francji? I nie ma to nic wspólnego z uczciwością państwa francuskiego, ale z siłą i determinacją.” Dużymi literami zaznaczyłem sedno manipulacji rozmówcy – wmawianie bezalternatywności sojuszu z USA [a zatem – w domyśle – i posłuszeństwa wobec USA]. Po pierwsze – UK ma arsenał jądrowy i zamierza go zwiększyć o 40% – co więcej – JUŻ jest “wplątane” w GIUK i w Arktyce w konfrontację z Rosją – w sposób nieporównanie bardziej wymuszający determinację, niż w przypadku USA. Wniosek – UK jest bardziej wiarygodnym sojusznikiem. Ale druga rzecz – nader charakterystyczna – kompletne pominięcie sojuszu wspólnego państw zagrożonych przez Rosję – od NORDEFCO po Turcję i Gruzję. Rozmówca sam silnie wcześniej w wywiadzie podkreśla, że w Azji to zagrożenie Chin jednoczy państwa Azji do sojuszu – w przypadku Europy jest identycznie względem zagrożenia Rosji – ale o tym Colby milczy – bo to osłabia, a właściwie niweczy całą wmawianą nam “bezalternatywność” sojuszu z USA. Tym bardziej, że program jądrowy Finlandii, a właściwie NORDEFCO – oznacza docelowo suwerenne głowice – bez “łaski” USA. A stopień determinacji państw zagrożonych przez Rosję jest oczywisty – i nieporównany z determinacją USA względem Rosji – bo – o tym Colby nawet się nie zająknął – w optyce USA Rosja to oporny, przeciągający siłowo negocjacyjną linę – ale strategiczny przyszły sojusznik przeciw Chinom. Stąd ewentualne deklaracje i gwarancje bezpieczeństwa ze strony USA – zwłaszcza te “atomowe” – mam za poniżej 5% realizacji w “godzinie W”. Zresztą – nawet i tych papierowych gwarancji dotąd nie mamy – więc widać, jak bardzo USA lawirują w tej kwestii… Bo co do poziomu działań konwencjonalnych [a raczej – “nie-jądrowych” – bo przecież już jest prowadzona rozmyta wojna poniżej progu kinetycznego] – to USA ze swoją jedną objazdową brygadą pancerną [czyli ca 87 Abramsów] – SYMULUJĄCĄ silną obecność USA na Flance – naprawdę nie mają się czym pochwalić – my sami mamy 3 razy tyle Leo 2. A co dopiero cała szeroko rozumiana flanka państw zagrożonych przez Rosję – przecież ten sojusz ma PKB większy od Rosji… No i niechęć do stałej obecności i sprowadzenia rodzin – to bardzo zły prognostyk wiarygodności USA jako “obrońcy” wobec Rosji. Akurat czytam, że do Niemiec ma zostać sprowadzony dodatkowy kontyngent 500 żołnierzy z 750 członkami rodzin – do pobytu stałego [ https://defence24.pl/us-army-wzmacnia-sily-w-niemczech-ogien-po-nowemu-na-nowe-czasy-komentarz ]. Wnioski są oczywiste – USA nie są zdeterminowanym i wiarygodnym gwarantem bezpieczeństwa dla Polski i szeroko rozumianej Flanki. Musimy oprzeć się o siebie i o suwerenny ZDETERMINOWANY sojusz Flanki. A jeżeli USA chcą uzyskać jakąś pozycję w Europie [i szczególnie w UE – szczególnie po Brexicie] – muszą się naprawdę postarać – i to nie gadaniem i deklaracjami i poklepywaniem po plecach dla otuchy – a twardymi zasobami na rzecz Polski i Flanki. Mówiąc krótko – Polska i Flanka jako nader CENNA “strefa wejścia interesów USA do Europy i do UE” – to nie za darmo – a tylko i wyłącznie za ciężkie konkrety – z technologią na czele [np. od DARPA i innych rządowych instytucji – np. NASA – ale i od badań podstawowych]. I tylko dopóty – dopóki ten amerykański strumień wzmacniania płynie do nas…business is business… Mówiąc krótko – sojusz Flanki nastawiony na suwerenność – to po prostu zupełnie inna pozycja negocjacyjna wobec USA, Chin, Rosji – i karolińskiego jądra UE. Militarnie, politycznie, ekonomicznie i technologicznie. Liczy się wspólny interes, wspólne zagrożenie, wspólna determinacja, wspólny efekt synergii ilościowej i jakościowej – a te ma tylko sojusz Flanki.

  8. I jeszcze uwaga – poniekąd najistotniejsza: błędem na skalę strategiczną Putina i Kremla było rozciągnięcie, rozproszenie i otwarcie kolejnych frontów presji siły i nawet walki od Arktyki po Syrię. Taktycznie to dawało bonusy – ale strategicznie sam Putin stworzył bazę dla szerokiego sojuszu graczy “jadących na jednym wózku” i zdeterminowanych do swej obrony. I to trzeba wykorzystać – właśnie budując regionalny sojusz o sile strategicznej – suwerenny – który będzie wykorzystywał i USA i Chiny do powstrzymania – ale i do marginalizacji Rosji. Gdyby Putin był mądry – nie stawiałby się w Syrii Amerykanom, nie zbroiłby zawczasu w Arktyce – tylko co prędzej by połknął Polskę w rękawiczkach – rzekomo na mocy i w imieniu “realizacji” AMERYKAŃSKIEJ “Strategicznej Wizji” Brzezińskiego [czyli w ramach “resetu” po 17 września 2009] – razem z Niemcami co prędzej założył owo “sojusznicze” euroazjatyckie okrążenie Chin – i szybko dopiero wtedy oznajmił zaskoczonym Amerykanom [którzy – przypomnę – do późnej jesieni 2013 nie mieli nawet jednego Abramsa w Europie – bo WSZYSTKIE wycofali w 2011] – “Sorry boys – GAME OVER – teraz MY jesteśmy najsilniejszym supermocarstwem od Lizbony do Władywostoku”. I to samo mógłby oznajmić w Pekinie. Dając Waszyngtonowi marchewkę na otarcie łez – “no to wspólnie zdusimy wzrost Chin – wy będziecie mieli Ameryki plus UK z Australią i Japonią – Indie będą neutralne – z przewagą naszych wpływów – czyli pogódźcie się, że tak, jak po II w.św. Imperium Brytyjskie musiało zaakceptować detronizację przez Amerykę i dołączyć do zwycięzcy – tak wy pogódźcie się z detronizacją przez nasze nowe supermocarstwo – i współpracujcie z nami w ramach ustanawiania nowego porządku i równowagi”. I pewnie Waszyngton – po przetrawieniu smaku geostrategicznej klęski – by na to pragmatycznie poszedł – jak kiedys Londyn… Kremlowi niepotrzebne było prężenie muskułów i hałaśliwe “pokazywanie Zachodowi” w Syrii czy w Arktyce – nawet mogli zbytnio nie dławić i nie przejmować zbyt otwarcie i butnie Ukrainy po wygraniu w lutym 2010 wyborów przez Janukowycza – o których wszyscy pisali – nawet w liberalnych mediach Zachodu – że były całkowicie ustawione pod Moskwę. Mogli udawać posłusznych i mogli skupić się na przejęciu po cichu i w rękawiczkach z Niemcami kluczowego przesmyku bałtycko-karpackiego – czyli Polski. Ale – Putin chciał “pokazywać” przed narodem, jaki z niego odnowiciel supermocarstwowego ZSRR – jaki z niego zbawca po jelcynowskiej smucie – i rozproszył siły – zaalarmował Pekin [16+1, traktat z Polska o strategicznej współpracy z 20 XII 2012, wreszcie ogłoszenie Jedwabnego Szlaku w Astanie w 2013] – a przedtem jeszcze pokazowo i otwarcie zaalarmował Skandynawów atomowym szantażem ćwiczenia ataku jądrowego na Warszawę w październiku 2009 [ZAPAD 2009] – na co Skandynawowie [którzy już po Gruzji 2008 zaczęli patrzeć bacznie na wschód] praktycznie natychmiast odpowiedzieli – zakładając 9 listopada 2009 NORDEFCO. Gdyby działał cicho – i skoncentrował się tylko na Polsce – i w rękawiczkach z Niemcami połknął Polskę – to i nie musiałby już potem tłuc się o Krym, Donbas i generalnie Ukrainę – nie musiałby robić demonstracji wobec Bałtów, Skandynawów, nie musiałby robić zwrotów z Turkami – bo praktycznie zbudowałby jednym ruchem taką przeważającą siłę i taką jednoznaczną sytuację geostrategiczną – która by resztę “krnąbrnych” graczy sobie docelowo spokojnie krok po kroku jednego po drugim podporządkowała podporządkowała. Nie zmarnujmy strategicznego błędu Putina – i wykorzystajmy STWORZONY przez Putina zestaw graczy poróżnionych i zagrożonych przez Kreml – do zbudowania regionalnego, twardego i silnego sojuszu szeroko rozumianej Flanki. Nie mającej wiele wspólnego z obecną Flanką NATO – w której USA de facto robią “dziel i rządź” [będąc kontrolno-sterującą osią – a gracze tylko oddzielnymi szprychami] i dyrygują osobno poszczególnymi graczami – w ramach TAKTYCZNEGO PRZEJŚCIOWEGO przeciągania liny z Rosją – z dalekosiężnym celem ponownego sprzedania tych graczy – za oczekiwany przyszły STRATEGICZNY deal przeciw Pekinowi. Suwerenny sojusz regionalny powstrzymujący i rozpraszający kolektywnie i w sposób zsynchronizowany Rosję – od GIUK i NORDEFCO po Morze Czarne i Kaspijskie [i nawet częściowo Śródziemne] – ma i siłę ekonomiczną i technologiczna wystarczającą do powstrzymania Rosji – ale i do powstrzymania naporu imperialnego planu jądra karolińskiego. I ma siłę wystarczającą do zapobieżenia sprzedania regionu w nowej Jałcie w razie dogadania się USA i Rosji. Liczy się siła – polityczna, ekonomiczna – i militarna. I wspólny gardłowy interes – jako podstawa sojuszu i jego koalicyjnej koordynacji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *