Via Carpatia i przekop na Mierzei Wiślanej – szkodliwe dla Polski?

Oba tytułowe projekty infrastrukturalne wywołują kontrowersje. Przekop na Mierzei Wiślanej dzieli opinię społeczną (co wynika głównie z politycznych sympatii), natomiast na słabości projektu Via Carpatia wskazywali eksperci tj. dr Jacek Bartosiak (przytaczając z pamięci jego słowa z jednego z wystąpień: „Dlaczego via Carpatia wiedzie do Kłajpedy, a nie Gdańska?”). W pierwszej kolejności należy odpowiedzieć jednak na pytanie, co łączy oba projekty? Wg ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej – Marka Gróbarczyka (wywiad z 1 czerwca 2020 roku w radio WNET), przekop na Mierzei Wiślanej ma między innymi umożliwić portowi w Elblągu pozyskać profity z budowanej trasy via Carpatia. Chodzi o to, by mniejsi spedytorzy, których nie stać korzystanie z dużych i drogich portów, mogli korzystać z Elbląga jako taniej alternatywy. Czy tego rodzaju wytłumaczenie ma sens?

 

Zbędny przekop

Zalew Wiślany jest oddzielony od Zatoki Gdańskiej Mierzeją Wiślaną. Jedynym ujściem do zatoki, jest w tej chwili Cieśnina Pilawska kontrolowana przez Rosjan.

Inwestycja lokalna i marchewka wyborcza

Od samego początku inwestycja w przekop na Mierzei Wiślanej, jawiła się chyba bardziej jako projekt wspierający lokalny region. Nie zaś, jako inicjatywa państwowa, która miałaby przynosić korzyści w skali krajowej. Jednak nawet z punktu widzenia rozwoju samego Elbląga i okolic (porty w Tolkmicku czy Fromborku), wydaje się to  być sensownym rozwiązaniem, na które warto przeznaczyć środki z budżetu centralnego (skoro już mamy taki system podatkowy, że samorządy nie są w stanie samodzielnie udźwignąć finansowo tego rodzaju przedsięwzięć).

Wydanie około dwóch miliardów na omawianą inwestycję infrastrukturalną to koszt, jaki budżet Polski może ponieść, by przyczynić się do rozwoju danego regionu-województwa. Nawet, jeśli potraktować to jako marchewkę wyborczą, to jest ona stosunkowo tania.  Warto ją porównać do ograniczonego już po części pomysłu czyli bonów wakacyjnych. Co miało kosztować  7 mld zł.  Z kolei budowa CPK ma pochłonąć blisko 40 mld zł. Tak więc koszty przekopu są jak widać proporcjonalnie znacznie niższe (tak samo jak priorytet i zasięg tej inwestycji jest dużo skromniejszy niż projekt CPK). Natomiast w porównaniu do projektów socjalnych, wydanie pieniędzy na konkretną infrastrukturę (nawet lokalną), jest znacznie lepszym pomysłem, który ponadto pozwoli lokalnemu biznesowi się rozwijać i szukać nowych źródeł zarobkowania. W przypadku wydawania świadczeń socjalnych „do ręki”, pieniądze się zwyczajnie rozpływają. Innymi słowy społeczeństwo z własnych podatków finansuje sobie socjal, za pośrednictwem administracji państwowej, której utrzymanie i wykorzystanie do tego celu często pochłania znaczną część podatków (rzadko jest to redystrybucja majątku od bogatych do biednych, bowiem najbardziej opodatkowane są osoby pracujące na umowę o pracę). To jeden z najmniej opłacalnych wydatków państwowych. W przypadku przekopu Mierzei Wiślanej, wydane pieniądze będą zwyczajnie widoczne. Środki trafiają do gospodarki (do firm wykonawczych i ich pracowników), wspierając ważny sektor budowlany, a jednocześnie powstała infrastruktura może służyć latami. Tak więc, jeśli na coś przeznaczać państwowe pieniądze, to niech to będzie właśnie infrastruktura.

Port i przekop tylko dla żaglówek? [Opłacalność]

Oczywiście pojawiają się zarzuty, iż  w tym przypadku skóra nie warta jest wyprawki, a Elbląg nijak ma się do portów przeładunkowych w Gdańsku, Gdyni czy w Kłajpedzie. Więc pojawia się pytanie, po co wspierać tak mały port (oraz stosunkowo płytki przekop, który ogranicza możliwości transportowe), skoro niedaleko znajduje się Trójmiasto? Argument, na jaki powołuje się rząd jest taki, iż wspomniane wyżej duże porty przyjmują największe statki transportowe. Jednocześnie ilość przeładunków jest tak duża, że potencjał portów nie odpowiada zapotrzebowaniu i wykorzystywany jest tylko dla największych transportów (z tego powodu planowane są rozbudowy portów w Gdyni i Gdańsku). Co wiąże się wszystko z wysokimi kosztami związanymi z obsługą portową. Mniejsi przedsiębiorcy i spedytorzy, których nie stać na konkurowanie z gigantami, są wypierani z dużych portów, co ogranicza ich biznes. Wobec tego powstanie mniejszej i tańszej alternatywy jest nie tylko wskazane, ale i konieczne.  W tym kontekście bliskość Elbląga do Trójmiasta i autostrady A1 jest nawet atutem. Bowiem ośrodek ten ma być docelowo niejako dopełnieniem potencjału Trójmiasta oraz zagospodarowaniem pewnej luki.

Istnieje ponadto narracja, wg której przez przekop na Mierzei Wiślanej „pływać będą tylko żaglówki” (z uwagi na małą głębokość – 5 metrów). Jest to oczywiście mit powielany bądź to przez rosyjską propagandę, lub też przez osoby które jej uległy, a nie sprawdziły faktów. Jeszcze w 2013 roku port w Elblągu (który operował przed planowanym pogłębieniem toru wodnego do 5 metrów) był czwartym najważniejszym portem przeładunkowym w Polsce. Obsłużono wówczas 285 tys. ton towarów. W 2014 roku port imponująco zwiększył wynik do blisko 360 tys. ton (cel był nawet wyższy, szacowano osiągnąć pułap 400tys. ton). W 2015 roku zmodernizowano kanał i opublikowano Strategię Rozwoju Portu Morskiego w Elblągu, która zakładała budowę przekopu na Mierzei Wiślanej, jako niezbędnej dla rozwoju portu inwestycji infrastrukturalnej (innymi słowy, koncepcja powstała jeszcze za poprzednich rządów). Rozwój miasta i regionu zapowiadał się bardzo obiecująco. I został skutecznie zatrzymany przez Rosjan. Pomimo umów, Moskwa nałożyła bowiem cła na towary transportowane przez Cieśninę Piławską. Efekt był taki, że w 2016 roku Elbląg obsłużył jedynie 168 tys. ton towarów, a rok później poziom ten spadł do niecałych 100 tys. ton!

To wszystko dowodzi, że port w Elblągu był już mini hubem przeładunkowym (przyjmującym drobnicowce o ładowności do 1 tys. ton) nie posiadając pogłębionego toru wodnego (który ma pozwalać na korzystanie ze statków o ładowności do 3 tys. ton) oraz nie dysponując bezpośrednim dostępem do Zatoki Gdańskiej (droga morska wydłużona o 90 km, a czas jej przebycia nawet o 12 godzin). W tak niekorzystnych warunkach, Elbląg rozwijał się dość szybko, równolegle do rozwoju portów w Trójmieście (choć oczywiście w innej skali). Co potwierdza tezę ministerstwa, że istnieje na rynku luka, którą można wypełnić. Jeśli przekop przez Mierzeję Wiślaną zostanie ukończony, a tor wodny pogłębiony, to port w Elblągu na powrót może stać się największym po Szczecinie i Trójmieście, hubem portowym w Polsce (pod względem tonażu przeładunku). Wówczas tonaż przeładunków będzie mógł z łatwością przekraczać 400 tys. ton rocznie (co dawniej było założeniem maksimum) i osiągnąć poziom nawet jednego miliona ton/rok (port po rozbudowie jest zdolny przeładowywać nawet 2 mln ton rocznie). Wciąż będzie to wprawdzie niecały 1% całego potencjału przeładunkowego polskich portów, jednak dla samego Elbląga, może to oznaczać nawet 10-krotny wzrost obecnego obrotu. W skali krajowej, to okruchy, po której portowe giganty z Trójmiasta nawet się nie schylą. Dla regionu, to poważne wzmocnienie. Zwłaszcza, że nie chodzi tylko o samo używanie portu przeładunkowego, ale również o wzrost znaczenia sektora turystycznego, który może być istotnym elementem rozwoju dla całej Warmii.

Warto jeszcze sięgnąć do przykładów historycznych. Port w Gdyni został zbudowany blisko sto lat temu (1923r). Służy nam do dziś i nie wiadomo, jak długo jeszcze będziemy z niego korzystać. Być może przez kolejne wieki? Port w Elblągu dzięki przekopowi na Mierzei Wiślanej również będzie miał szansę się rozwinąć i posłużyć 100 lat, albo i dłużej (jeśli nie zdarzy się nic nieoczekiwanego). Taka perspektywa czasowa dość skutecznie osłabia argument braku opłacalności tej inwestycji. Jednocześnie należy pamiętać o inflacji. Dwa miliardy, które dziś są sumą znaczną, za dziesięć czy dwadzieścia lat mogą okazać się kwotą śmiesznie niską. Zwłaszcza w kontekście potencjalnych zysków czerpanych przez biznes i miasto Elbląg (pamiętajmy, że inflacja = podniesienie cen usług i towarów = wyższe wpływy podatkowe do budżetu). Polskę stać na taki wydatek, zwłaszcza w dobie pieniądza fiducjarnego i wyjątkowych czasów, w których doczekaliśmy się, iż Polski rząd korzysta niejako z możliwości dodruku pieniądza (co dotychczas było przywilejem zarezerwowanym tylko dla największych świata zachodu). Właśnie w takiej erze należy inwestować w infrastrukturę, bowiem co do zasady, ceny nieruchomości rosną. Tak samo jak ceny usług budowalnych i coś co dziś zbudujemy za 2 mld, jutro musielibyśmy zrobić płacąc cenę 4 mld. Zrozumieli to np. Chińczycy (aż za bardzo), którzy od dwóch dekad nie robią nic innego, tylko budują infrastrukturę (co popłaca), ale i wyrzucają pieniądze w błoto, stawiając „puste miasta” (co się im w końcu odbije czkawką). Przekop jest inwestycją infrastrukturalną, która będzie skutkowała rozwojem regionu i czerpanymi z niej zyskami. Może się to zwrócić za 30 lat, albo dopiero za 100. Jednak biorąc pod uwagę szaleństwo dodruku, jakie opanowało światową gospodarkę, inwestycja zwróci się prędzej niż później. Chyba, że nastąpi globalny krach i biznes się zwinie. Ale wówczas, z nóg wstaną szybciej Ci, którzy będą mieli już zbudowaną infrastrukturę pozwalającą na odbicie się od dna. Bez infrastruktury i bez pieniędzy (krach), gospodarka wstaje niezwykle wolno i traci do konkurencji. Także walory biznesowe tego rodzaju inwestycji są tak naprawdę niepoliczalne. Zwłaszcza w czasach, gdy pieniądz szybko traci wartość, co z kolei podnosi wartość aktywów.

 

Strategiczne przedsięwzięcie?

Oczywiście istnieje jeszcze polityczna kwestia dotycząca niezależności tej części Polski (wybrzeża woj. warmińsko-mazurskiego) od woli politycznej Rosjan, którzy kontrolują jedyne (póki co) ujście z Zalewu Wiślanego do Zatoki Gdańskiej. Przekop w istocie neutralizuje jeden z rosyjskich lewarów gospodarczych na Warszawę. Należy go traktować jako element szerszej układanki, w której Polska uniezależnia się gospodarczo od Federacji Rosyjskiej. Tak pod względem energetycznym (co opisywałem w nagraniu/podcaście na YT pt.: „Polska stanie się energetycznym hubem dla Europy środkowo-wschodniej?”), jak infrastrukturalnym (omawiany przekop). Dzięki temu budujemy własną suwerenność względem wschodu, a im mniej Rosjanie będą mieli do powiedzenia w kwestii naszej gospodarki, tym mniej będą mogli w przyszłości od nas żądać oraz mieszać się w wewnętrzne polskie sprawy. Bowiem należy pamiętać, iż władze z Kremla zawsze wykorzystują wszelkie możliwe lewary w celach politycznych. Zamknięcie ujścia na Zatokę Gdańską i dalej na Bałtyk, uderzające w gospodarkę Elbląga i okolic, może przecież wpływać na niezadowolenie społeczeństwa. I sprowokować protesty lub przyczynić się do zmiany preferencji wyborczych. Tak więc przekop ma tu znaczenie nie tylko biznesowe (uniezależnienie lokalnej gospodarki od konkurującej z nią gospodarki Obwodu Kaliningradzkiego), ale i polityczne. Również z tegoż względu, że rozwój Warmii i Mazur (graniczących przecież z rosyjską enklawą) byłoby również doskonałym elementem soft power. Mieszkańcy Obwodu Kaliningradzkiej często odwiedzają polską stronę granicy. I nic tak nie działa na światopogląd człowieka, jak jego własne spostrzeżenia i wrażenia z obserwacji tego, jak się u sąsiadów żyje. Nie ma lepszego nośnika narracji kierowanej do danego państwa, jak jego obywatele. Dysproporcje w warunkach życia i ogólnym prosperity pomiędzy woj.  warmińsko-mazurskim, a OK są i będą zauważalne przez rosyjskich obywateli. Internautów, którzy udzielają się w rosyjskiej sferze cyfrowej i wpływają także na perspektywę Rosjan z głębi kraju. Co ma dodatkowe znaczenie w kontekście zamknięcia i kontroli rosyjskiego Internetu i mediów, odciętych od zewnętrznej narracji.

Przekop znacznie skróci trasę z portu w Elblągu do Zatoki Gdańskiej i uniezależni stronę polską od rosyjskiej kontroli.

Wszystkie wymienione wyżej aspekty nie wydają się jednak tłumaczyć w pełni tak wielkiego zaangażowania rządu w lobbowanie na rzecz tegoż projektu, przedstawianego jako inwestycja państwowa (a nie tylko lokalna). Dopiero powiązanie przekopu z wątkiem via Carpatii umożliwia szersze spojrzenie na opisywany temat.

Via Carpatia przeciw interesom Trójmiasta

Odpowiedź na pytanie, dlaczego via Carpatia promuje litewski port w Kłajpedzie kosztem polskiego Trójmiasta winna rozpocząć się od odpowiedzi na pytanie, czy rzeczywiście tak jest? Trasa tegoż szlaku została wytyczona, wymieniając od południa, przez: Grecję, Bułgarię, Rumunię, Węgry, Słowację i wreszcie przez Polskę. Via Carpatia kończyć się będzie nad litewskim wybrzeżem Morza Bałtyckiego. W Polsce, droga będzie przebiegać ścianą wschodnią, przez: Rzeszów, Lublin i Białystok. W tym celu posłużą drogi ekspresowe: S12, S16,  S19 i S61. Z naszego punktu widzenia istotne będą cztery węzły komunikacyjne, a tj. (od południa):

  1. przecięcie, na wysokości Rzeszowa, ekspresowej S19 z autostradą A4, która wiedzie na zachód aż do granicy z Niemcami, przez Kraków, Katowice i Wrocław, a z której można odbić za Katowicami na A1 do Gdańska,
  2. przecięcie, na wysokości Lublina, ekspresowej S19 z ekspresową S17, która prowadzi do Warszawy, a dalej do Trójmiasta (lub w kierunku zachodnim A2 na Łódź i Poznań),
  3. przecięcie, na wysokości Międzyrzecza Podlaskiego, ekspresowej S19 z autostradą A2 (vide powyższe kierunki),
  4. przecięcie, na wysokości Ełku, ekspresowej S61 z ekspresową S16 wiodącą na zachód w kierunku S7 prowadzącej do Elbląga i Trójmiasta.
Via Carpatia (niebieska linia) na tle sieci drogowej Polski. Kolory: zielony (ukończone odcinki), czerwony (w budowie), szary (w projekcie). Różowy – trasa S17-S7 Lublin – Trójmiasto

Wszystkie cztery opcje mogą w istocie służyć (a niektóre już to robią) do transportu towarów do Trójmiasta. Warto podkreślić, iż z Lublina do Gdańska jest znacznie bliżej (nieco ponad 500 km)  niż do Kłajpedy (ponad 700 km). Po ukończeniu S17 i S7, które będą łączyć się na obwodnicy Warszawy, trasa ta będzie szybka i łatwa do przebycia dla transportu drogowego. Ba, w zasadzie nawet gdyby jadąc nad Bałtyk, odbić na zachód dopiero w Ełku (na S16), to i tak trasa do Trójmiasta będzie o ok. 80 km krótsza  (do Elbląga o 130 km) niż do litewskiego portu (do polskich portów bliżej będzie również z Rzeszowa). Innymi słowy, praktycznie na całej długości via Carpatii korzystniej będzie odbić do polskich portów niż jechać do końcowego punktu w Kłajpedzie.

Oczywiście pozostaje pytanie, po co ciągnąć Via Carpatię aż do Litwy, gdy można zakończyć ją np. właśnie w Lublinie, skąd towary w prosty sposób byłyby transportowane do Trójmiasta. Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w dwóch płaszczyznach. Pierwsza, to kwestia wewnętrzna, gospodarcza. Via Carpatia pozwoli rozwinąć zapóźnioną i uboższą wschodnią ścianę Polski, promując Białystok, czy region Warmii i Mazur (Ełk, Olsztyn, Elbląg). Połączenie ściany wschodniej na linii północ-południe jest ogromnie ważne, tak samo, jak połączenie polski zachodniej drogą ekspresową S3. Nie znam tutaj ani jednego mieszkańca, który nie doceniałby znaczenia trasy S3. Jest ona obecnie chyba najważniejszą drogą dla województwa Lubuskiego i Zachodniopomorskiego. Wszyscy tu czekamy na ukończenie jej południowego odcinka, który połączy S3 (Świnoujście, Szczecin, Gorzów Wlkp., Zieloną Górę) z czeską siecią autostrad i kierunkiem na Pragę. Budowa na wschodzie drogi S19 jest absolutnie niezbędna, co powinni również zrozumieć wszyscy mieszkańcy Śląska, Częstochowy, Łodzi czy Torunia, skomunikowani z Trójmiastem dzięki autostradzie A1. Tak więc szlak komunikacyjny północ-południe zlokalizowany na wschodzie kraju musiał powstać ( i chyba tak był właśnie planowany) niezależnie od projektu via Carpatia.

Druga sprawa dotyczy geopolitycznego aspektu i budowania wpływów Polski w całym regionie Europy Środkowej.


Uwaga! Czytasz ten artykuł dzięki temu, że autor bloga znajduje dość samozaparcia i mobilizacji by go dla Ciebie pisać ? Dlatego, jeśli uważasz ten tekst za wartościowy i wart tego, by zapoznało się z nim więcej osób – UDOSTĘPNIJ (likowanie jest miłe, ale realnie nic nie daje) lub POLEĆ GO znajomym. Kilka dodatkowych sekund, które na to poświęcisz nijak mają się do czasu, który już spędziłeś przy czytaniu niniejszego wpisu. Ja pisałem go znacznie, znacznie dłużej. Miło będzie również przeczytać Twój komentarz pod tekstem ? Dziękuję. KW.

Brak wspólnoty interesów w Trójmorzu, a via Carpatia

By budować własną pozycję w regionie, a także w celu scalania danego regionu, niezbędne jest znalezienie wspólnych celów dla wszystkich graczy na wybranym obszarze. Jeśli nie zachodzi zjawisko wspólnoty interesów, nie może być mowy o żadnych politycznych projektach. Via Carpatia, podobnie jak projekt rozbudowy infrastruktury energetycznej (vide Korytarz Północ Południe, Baltic Pipe, rozbudowa LNG w Świnoujściu, interkonektor gazowy na Litwę) są elementami budowy wspólnoty interesów w ramach projektu Trójmorza. Oba przedsięwzięcia to przykłady tego, jak budowana infrastruktura może zmieniać polityczne uwarunkowania wynikające z samej tylko geografii. Dotychczas, przez praktycznie całą znaną nam historię Europy Środkowej, podmioty polityczne położone na południe od Karpat niespecjalnie interesowały się tym, co się działo nad Bałtykiem. Nasza strefa wpływów operowała głównie w ramach Międzymorza, czyli przestrzeni pomiędzy Morzem Bałtyckim, a Morzem Czarnym. Na otwartych równinach położonych na północ i wschód od Karpat. Dawniej, z Krakowa było znacznie bliżej gospodarczo do Odessy, niż do Triestu nad Morzem Adriatyckim (pomimo tego, że w linii prostej są to podobne odległości). Jak opisywałem to w analizie dotyczącej Węgier, mało jest tematów, które łączyłyby Budapeszt z Warszawą. Na dobrą sprawę, Polska i Węgry konkurują ze sobą na wielu płaszczyznach. Tymczasem chcąc budować wspólny blok współpracujących ze sobą państw, trzeba najpierw zadbać o to, by ta współpraca niosła ze sobą korzyści dla każdego z jej uczestników. Dlatego tak ważne dla projektu Trójmorza są:

  • rozbudowa sieci energetycznej w Polsce, która umożliwi transport norweskiego gazu (lub LNG sprowadzanego drogą morską) dalej do: Czech, Słowacji, Węgier, Chorwacji, na Ukrainę i Litwę oraz dalej nawet aż do Finlandii,
  • budowa szlaków transportowych na linii północ-południe, łączących Grecję, Macedonię, Bułgarię, Serbię, Rumunię, Węgry, Polskę i kraje Bałtyckie oraz Skandynawię.

Te projekty są już od dawna realizowane, więc nieprawdą jest, że projekt Trójmorza stoi w miejscu, utknął na poziomie deklaracji i nic się w jego sprawie nie dzieje. Trójmorze znajduje się w tej chwili na najważniejszym etapie procesu tworzenia. Budowana jest sieć połączeń energetyczno-komunikacyjnych, która stworzy wspólnotę interesów. Dzięki temu Polska będzie mogła re-eksportować gaz do krajów całego regionu (lub nawet importować w razie potrzeby z terminalu LNG, który ma powstać w Chorwacji), jak również będzie uczestnikiem nowego szlaku handlowego północ-południe, który pozwoli rozwijać się nie tylko nam, ale i całej Europie Środkowej (od Bałkanów, aż po Skandynawię).

Via Carpatia to projekt scalający Trójmorze

Jaki jest tu związek z odcinkiem Via Carpatii zbudowanym na potrzeby Litwy?

Wpływy… Inaczej lewary

III Rzeczpospolita, począwszy od swojego powstania, była praktycznie bezsilna w swoich strefach buforowych. Ta niemoc była wręcz namacalna w relacjach do Kijowa, Mińska czy Pragi (które zwyczajnie ignorowały Warszawę), ale rażącym objawem naszej bezsilności była postawa Wilna. Władze Litwy, małego, słabo zaludnionego i nikłego gospodarczo państwa (z całym szacunkiem do Litwinów, to są obiektywne fakty) w 2008 roku rozebrały tory prowadzące z Łotwy do wykupionej przez Polskę rafinerii w Możejkach. Uderzyło to w polskie interesy i znacząco zawyżyło koszty funkcjonowania rafinerii (z powodu powstałego, litewskiego monopolu transportowego). Warszawa nie była w stanie w żaden sposób wpłynąć na ten fakt. Jednocześnie na porządku dziennym było jawne gwałcenie traktatów międzynarodowych i rugowanie polskiej kultury i języka na litewskim terytorium. Wszelkie polskie apele pozostawały bez odpowiedzi. Wilno działało wbrew interesom Polski, ku uciesze i zachętom Berlina. Stan ten trwał aż 10 lat i dopiero w sytuacji zagrożenia ze strony Rosji oraz wejścia Amerykanów do Polski, Litwini ocieplili relacje z Warszawą oraz odbudowali wcześniej rozebrany odcinek torów. Warto sobie odpowiedzieć na pytanie, jak zachowają się Litwini, gdy wschodnie zagrożenie przeminie, a Amerykanie przestaną interesować się Europą Środkową? Co powstrzyma Wilno, przed ponowną rozbiórką ww. połączenia kolejowego?

Budowanie wpływów i pozyskiwanie lewarów na podmioty trzecie, często wymaga poczynienia pewnych nakładów. Bowiem czasami, same geograficzne uwarunkowania nie wystarczą. Zbudowanie Via Carpatii w oczywisty sposób pomoże Litwie. Wilno i Kłajpeda będą mogły spieniężyć nowe połączenie drogowe. Co za tym idzie, Litwinom zacznie zależeć. I o to właśnie chodzi. By widzieli potrzebę (a nawet się od niej uzależnili) transportu towarów przez Polskę. Wyobraźmy sobie, że „remont” odcinka Via Carpatii pozbawiłby Litwinów takich samych, a może nawet większych zysków niż te, jakie straciliby Polacy po rozebraniu torów łączących Możejki z Łotwą. Prawda, że pozycja negocjacyjna Polski byłaby zgoła inna?

By współpraca (także polityczna) między państwami układała się pomyślnie, musi się ona opłacać. Dla obu stron. Czasem nawet jest lepiej, gdy naszym partnerom wspólne przedsięwzięcie opłaca się bardziej niż nam. Ponieważ wówczas, to im bardziej zależy. Tego rodzaju mechanizm od kilku lat skutecznie wykorzystuje Donald Trump. Jego narracja: „musicie zrobić tak, jak chcemy, bo Wam bardziej zależy na korzyściach płynących ze współpracy z USA” dotychczas wydaje się być nadzwyczaj skuteczna (vide renegocjacje umów handlowych i obronnych Kanadą, Meksykiem, Koreą Południową). USA jest największym importerem na świecie, posiada ujemny bilans handlowy (co wiąże się z kosztami) i właśnie dlatego Amerykanie dyktują warunki w umowach handlowych (dają partnerom na sobie zarabiać, więc nawet i bez US Navy, każdy chciałby się z nimi dogadać).

Dlatego Via Carpatię należy traktować nie tylko jako projekt gospodarczy, ale i również polityczny. Przedsięwzięcie budujące wspólnotę interesów w regionie Trójmorza i wciągające w tą wspólnotę państwa bałtyckie, a zwłaszcza Litwę. Litwę, której interesy są zależne od postawy władz z Warszawy.

 

Synergia projektów

Mając na względzie argument dotyczący uzupełniania oferty Trójmiasta, przez tańszą alternatywę ze strony Elbląga, warto odnieść się również do konkurencji ze strony Kłajpedy. Otóż port w Kłajpedzie do niedawna miał lepszy wynik rocznego przeładunku niż port w Gdańsku. Dopiero w 2018 roku, Gdańsk stał się czwartym największym portem (pod względem rocznego tonażu przeładunkowego) na Morzu Bałtyckim (w 2017 roku był na miejscu 6). Przeładowano wówczas 49 mln ton cargo i wyprzedzono w ten sposób Kłajpedę, która osiągnęła rekordowy dla siebie wynik 46 mln ton. Oznacza to, że oba porty rozwijają się bardzo szybko, jednak wzrost potencjału Gdańska jest znacznie wyższy.

Warto jednak dodać, że cztery największe polskie porty (Gdańsk, Gdynia, Szczecin i Świnoujście) przeładowały w 2018 roku łącznie ok. 100 mln ton towarów. Innymi słowy, jeden litewski port w Kłajpedzie przeładował w tonach blisko połowę towarów, jakie przewinęły się przez cztery największe polskie porty. Co jest wynikiem imponującym, a co wynika również z faktu, że Kłajpeda obsługuje nie tylko Wilno, ale i praktycznie niemal całą Białoruś. Stanowi także koniec szlaku Odessa-Kijów-Mińsk-Kłajpeda. Można więc napisać, że Litwini konkurują z Trójmiastem już na wybrzeżu Morza Czarnego (choć w obu przypadkach infrastruktura drogowa Ukrainy jest bardzo słaba i szlaki na Międzymorzu potrzebują inwestycji).

W kontekście sytuacji Elbląga, wniosek nasuwa się jeden. Również port w Kłajpedzie nie będzie stanowił dla niego konkurencji, ponieważ należy do innej kategorii wagowej. A dzięki via Carpatii część spedytorów z południa Europy będzie mogła skorzystać właśnie z takiej tańszej alternatywy, jeśli chodzi o transport towarów. Zwłaszcza, że do Elbląga jest znacznie bliżej, niż do Kłajpedy. Innymi słowy, Via Carpatia otwiera przed Elblągiem dodatkowe perspektywy i stanowi szansę dla rozwoju miasta i całego regionu. Dlatego też istotnym jest, by rozpatrywać kwestię przekopu na Mierzei Wiślanej również w wyżej przedstawionym zakresie.

Podsumowanie

Od kilku lat możemy obserwować, jak niezbędne do realizacji koncepcji Trójmorza przedsięwzięcia infrastrukturalne zaczynają przybierać realne kształty. Rozbudowa sieci energetycznej  i infrastrukturalnej (w tym planowany CPK) oprócz doraźnych korzyści dla samej Polski, ma też znaczenie międzynarodowe. Czy realizacja opisywanych projektów wystarczy, by stworzyć blok państw, które byłyby zdolne do współpracy wbrew woli osi Paryż-Berlin lub nawet Paryż-Berlin-Moskwa? By odpowiedzieć na to pytanie, przyjdzie nam zapewne poczekać co najmniej kilka lat. Z pewnością jednak tego rodzaju szkielet, musi zostać jeszcze obudowany żywą tkanką, która pozwoli stworzyć dobrze funkcjonujący organizm polityczno-gospodarczy. Krwiobiegiem w postaci przepływów towarów, usług i ludzi. Układem oddechowym, dostarczającym kapitał, który jest niezbędny niczym tlen, dla każdej gospodarczej komórki. Technokratycznym mózgiem zarządzającym całością. Systemem nerwowym komunikującym poszczególne części międzynarodowego ciała. A także oczywiście mięśniami w postaci sił zbrojnych zdolnych oprzeć się ewentualnej agresji. Jesteśmy na początku drogi, której koniec wydaje się być dzisiaj nieosiągalny. Jednak nie dowiemy się czy tak jest w istocie, jeśli nie podejmiemy próby. A tą warto podjąć choćby z uwagi na fakt, że wszystkie opisywane wyżej projekty są tak naprawdę niezbędne do rozwoju wewnętrznego kraju, a korzyści jakie mogą z nich płynąć na arenie międzynarodowej są niejako “bonusem”.

Równolegle, realizowana jest strategia uniezależniania Polski od rosyjskich wpływów i rozbrajania lewarów zgromadzonych w rękach Kremla. Tak, by Moskwa nie mogła nas szantażować. Tu również czeka nas jeszcze sporo pracy. Niemniej, właśnie w ten koncept wpisuje się budowa przekopu na Mierzei Wiślanej, która posiada dodatkowo walory w postaci odblokowania potencjału gospodarczego Elbląga i okolic (turystyka), a także zagospodarowania pewnej części tortu, jakim będzie nowy szlak handlowy północ-południe w postaci Via Carpatii. O ile dziś trudno sobie wyobrazić, by Elbląg stał się dużym portem przeładunkowym, o tyle bez inwestowania w jego potencjał (który niewątpliwie istnieje), nie otrzyma on nawet takiej szansy. A przecież realizowana inwestycja może być jedynie jednym z wielu przyszłych przedsięwzięć. Jeśli port w Elblągu wykorzysta daną mu szansę i osiągnie maksymalny pułap przeładunku, wówczas naturalnym będzie poczynienie kolejnych działań zwiększających jego możliwości (dalsze pogłębienie toru wodnego i kanału, rozbudowa portu i zaplecza logistycznego). Co w chwili obecnej byłoby zbyt ryzykowne. Warto też pamiętać o tym, że realizacja przekopu Mierzei Wiślanej stworzy warunki do myślenia o nowych przedsięwzięciach tj. udrożnienie połączenia między Wisłą, a Zalewem Wiślanym. Wówczas Elbląg stałby się ważnym portem dla potencjalnie najważniejszej drogi rzecznej w Polsce (Wisła). Dlatego nie można się ograniczać do myślenia, iż dany program inwestycyjny jest celem samym w sobie. Punkt jest wprawdzie jedynie kropką, ale równie dobrze można go rozwinąć w odcinek/linię, a dalej w całą sieć.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

P.S. 

I jeszcze raz przypominam. Rozwój bloga zależy od Ciebie. Jeśli przeczytałeś tekst do końca, znaczy, że był tego wart. Skoro tak, to może dobrze go jednak rozpowszechnić? 😉 

Przy okazji zapraszam na newsletter (zapisy w oknie po prawej stronie) , dzięki któremu jako pierwszy dostaniesz informacje o przedsprzedaży mojej książki. Planowany czas publikacji – jesień 2020 🙂

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

209 komentarzy

  1. Tak co do przekopu Mierzei Wiślanej – rozmawiałem na ten temat zaraz po [oficjalnym] rozpoczęciu prac inwestycyjnych przekopu z kilkoma Szwedami zajmującymi się, ogólnie rzecz biorąc, sprawami międzynarodowymi, w tym militarnymi. Usłyszałem od nich: “ta inwestycja powinna zostać rozpoczęta zaraz po tym, jak Putin zarządził reformy wojskowe [czyli reformy Serdiukowa – Georealista] i intensywny program modernizacji technicznej Armii Czerwonej”. I grzecznie mi wyjaśnili, że m.in. ta sprawa i i ogólna postawa naszych elit politycznych i militarnych [udawanie, że niby “pada deszcz”] to tak do 2014 budziła u nich coraz większe zdziwienie i nieufność względem Polski od Zapad 2009, gdy Putin wysłał jednoznacznie wrogi sygnał Polsce – na cały świat. Niestety – efekt międzynarodowy tego zaniechania wyraźnych reakcji ze strony “naszych” “elit” “politycznych” był taki, że realnie dopiero od 2017-2018, po dłuższej obserwacji i upewnieniu, się że postawienie się Rosji i pilnowanie podstaw racji stanu [a raczej – jak mi to powiedzieli: “wykazywanie, że mamy zwykły instynkt samozachowawczy”] – że to wszystko w Polsce ma znamiona konsekwentnego kursu politycznego z naszej strony, no i dopiero wtedy Szwedzi zaczęli nas poważnie traktować jako sojusznika bałtyckiego i jako poważnego “stabilnego” gracza Wschodniej Flanki przeciw presji Rosji. Czyli – straciliśmy z 8 lat – które mogły nam dać dużo większy progres wspólnych działań militarnych, ale i np. bonusy transferu technologii ze Szwecji [zwł. Bofors, Saab, Kockums – technologie radarowe, rakietowe, lotnicze, artyleryjskie, BMS, no i morskie]. Co oczywista dałoby nam przynajmniej silny lewar negocjacyjny przy zakupach sprzętu [Patriot+IBCS, Himars, ale i przy zakupie F-35A – ten byłby bardzo skutecznie lewarowany Gipenem E/F – moim zdaniem dużo sensowniejszym na Polskim Teatrze Wojny ze względu na dostosowanie do operacji z krótkich tymczasowych DOL i ze względu na naprawdę wielozadaniowy pakiet wyposażenia/uzbrojenia – i dużo tańszą logistykę cyklu życia maszyny]. Mówiąc krótko – pomijając kwestie skomunikowania i różnego typu bonusów gospodarczych dla rejonu – przekop Mierzei Wiślanej to konkretny jednoznaczny międzynarodowy komunikat strategiczny do reszty graczy – i to przede wszystkim militarno-polityczny. I to bezwzględnie rozstrzyga sprawę i wszelkie wydumane fochy nt przekopu. Tak co do Skandynawów – im wystarczył rok presji Putina – by rozpocząć rozmowy, potem dogadać się co do wspólnego kursu, potem zawiązać wynikowo NORDEFCO i rozpocząć intensywne rozmowy z USA nt ‘”złotych sojuszów” – po prostu DZIAŁALI i działają – gotowi do dalszych szczebli drabiny eskalacyjnej…
    P.S. Ktoś tam porównywał warunki żeglugi [i jak rozumiem – ogólnie hydrologiczne] w Zatoce Gdańskiej do warunków na Zalewie Wiślanym. Cóż – tylko “pogratulować”… Dla jasności – radzę kiedyś wybrać się podczas “brzydkiej” [tak od 6B] pogody na Mierzeję Wiślaną – usadowić się na jakiejś wyższej pozycji do obserwacji – i porównać stan po obu stronach – w Zatoce i na Zalewie…

    1. “przekop Mierzei Wiślanej to konkretny jednoznaczny międzynarodowy komunikat strategiczny do reszty graczy – i to przede wszystkim militarno-polityczny”

      A jaki to komunikat? “My Polacy mamy tyle kasy, że możemy ją utopić w zupełnie bezsensownych projektach, bez znaczenia militarnego i gospodarczego?” czyli staropolskie “zastaw się a postaw się”?

      A propos pogody, przy 6Bf to na takich Mazurach już mało kto pływa. W portach ludzie siedzą i piją. Wtedy tłok niewielki, nieliczni pływają na zrefowanych żaglach. Na morzu to co innego, szóstka to żaden straszny wiatr i się żegluje. Ale na morzu i jachty inne, i umiejętności ludzi inne, i środki bezpieczeństwa inne. Zalew, zdaje się, jest takim czymś pomiędzy jeziorem a morzem, łatwiej niż na morzu, ale już znacząco trudniej niż na jeziorach. Stąd nie widać tam za dużo żagli. Bo dla tych z jezior już za bardzo: za daleko od lądu, za trudno, za bardzo buja, za duże wymagania. Dla tych z morza za mało: nudno, słabo, za płytko na jacht morski. Za PRL to miałby urok, w jakimś programie szkoleniowym, byłby takim kolejnym krokiem szkoleniowym pomiędzy Mazurami a morzem. Ale dziś, jak ktoś robi patent i znudzą mu się Mazury, i chce zrobić kolejny krok, to ma na fejsie do wyboru rejsów na Morze Śródziemne, na Kanary, albo i dalej na Karaiby. Wynajmuje co najwyżej doświadczonego skipera i leci jak na wakacje: ciepło, miło, widoki lepsze: Chorwacja, Włochy, Grecja, Hiszpania, sezon cały rok, albo co najmniej od wczesnej wiosny. A Zalew? Sezon krótki, z czego połowa zimna i deszczowa, infrastruktury nie ma… nie ma nawet tego uroku mazurskiej podróży pomiędzy jednym jeziorem a drugim. Na wypady weekendowe taka sobie oferta – tu Mazury lepsze. Na dłuższe: samolot i świat otwarty. Jak ktoś chce wakacje i ciepło – na południe, jak chce zimno i coś dla twardzieli, to najbliżej ma Bałtyk, albo Skandynawię i fjordy.

      Ja tu nie widzę jakiegoś potencjału Zalewu Wiślanego.

      Turystycznie: słabo. No chyba że COVID zamknie granice na całe dekady. Żeglarsko to można by mieć lepszy efekt ułatwiają komunikację z Jeziorakiem, i coś tam dotując rozwój infrastruktury. Ale potencjału tu nie ma.

      Transport przemysłowy: słabo, bo tylko 4 metry zanurzenia.
      2 miliardy dotacji na jakąś działalność lepszy przyniosły by skutek. Z pewnością lepszy niż budowa Centralnego Zwałowiska Węgla które nam obecny rząd zafundował.
      A jeśli na transport, to może w kolej albo w drogi na kierunek Białoruś. Albo szybsze dokończenie S7 do Warszawy.

      Militarnie: to śmiech jakiś, przekop żadnego znaczenia nie ma. Lepiej byłoby za te 2 miliardy nakupić haubic Krab i skandynawskich pocisków z silnikiem strumieniowym by mieć zasięg ze 100km. I takim sprzętem szachować ten mini-region. Albo chociaż skandynawskie pociski rakietowe ziemia-woda.

      Wygląda na to że pompujemy w tą dziurę 2 miliardy podatnika, bez większego sensu. Opowiadając przy tym jakieś mocarstwowe gadki, a po cichu po prostu chodzi o uszczknięcie z tego strumienia jakieś % prywatnie dla siebie. I, skuteczne od wielu lat, sprawdzone, “ciemny lud to kupi”.

      1. Zrobi się coś a pa Państwowe PTTK, Narodowy Polski Instytut Turystyki im. błogosławionego… doleje obficie pieniędzmi Orlenu, KGHM, do zarządu wrzuci wybitnego eksperta od turystyki Suskiego ( Egipt jest na południu a Polacy lubią latać do Hurghady) i szybciej zrobione niż pomyślane.

        Przypadkiem się okaże ze Minister Szumowski oprócz kumpla narciarza ma kumpla surfera i się kupi bez żadnego trybu czy przetargu kilka czy kilkanaście tysięcy chińskich desek z Aliexpress z przebitka 1000% i wszyscy będą szczęśliwi.

        Bądźmy optymistami i miejmy trochę wiary w ludzi !

  2. Ten kanał powinien być już teraz budowany z zapasem – czyli powinien być już na wstępie szerszy i mieć możliwość dużego pogłębienia do 10-15m aby w przyszłości w miarę jak będzie wzrastał ruch towarowy systematycznie powiększać tonaż obsługiwanych jednostek.

  3. (…)Te projekty są już od dawna realizowane, więc nieprawdą jest, że projekt Trójmorza stoi w miejscu, utknął na poziomie deklaracji i nic się w jego sprawie nie dzieje. Trójmorze znajduje się w tej chwili na najważniejszym etapie procesu tworzenia. Budowana jest sieć połączeń energetyczno-komunikacyjnych, która stworzy wspólnotę interesów.(…)
    Najlepszym tego dowodem jest konferencja Dudy z 4 maja, na której wyszła taka Mabena, że Erewań może im pozazdrościć. A ostatnio błysnął pomysłem budowy mostów przez Wisłę… tylko, że już o tym słyszałem, że DobraZmiana je zbuduje tak dawno, że już o tym zapomniałem… po sprawdzeniu wychodzi, że o Mosty+ mówiono w 2018…. https://www.money.pl/gospodarka/22-miesiace-temu-premier-morawiecki-obiecal-nam-22-nowe-mosty-sprawdzamy-co-sie-dzieje-ze-slynnym-programem-6510022343816833a.html
    Za przeproszeniem kadencja już minęła i mam prawo nie dać się zbyć gadką w stylu (…)Już za parę dni na plac budowy Baltic Pipe wchodzi wykonawca(…), zwłaszcza gdy po głębszym zapoznaniu się z tematem okazuje się, że te parę dni to na jesieni, a wykonawca to Saipem, czyli firma była wykonawcą gazoportu w Świnoujściu.

  4. Autor bloga napisał jednemu z komentatorów “Pisze Pan, że dofinansowanie górników jest złe, ale już dobrze by było dofinansować jakąś fabrykę w Elblągu?”

    Dorzucę swój komentarz do tego.
    Dlaczego górnicy mają być w Polsce tą świętą krową do której wszyscy mają się dorzucać?
    Topienie kasy w górnictwie tolerujemy, a niby czemu. Z perspektywy nie-górników, czyli 99% obywateli, ci górnicy to pasożyty, które się do nich przyssały. Topi się w to górnictwo setki miliardów przez 3 dekady, bez sensu. Utrwala się tylko stan, generuje wysokie ceny prądu, uzależnia od importu bo cały system bazuje na węglu, nie modernizuje się go, a polski węgiel jest ultra-nieopłacalny. Stąd import z Rosji rośnie dając Putinowi kasę na czołgi. Przez 3 dekady utopiono tam tyle, że dałoby się za to wybudować kilka elektrowni atomowych. A dodajmy do tego okradanie wszystkich nie-górników na emeryturach, bo muszą płacić wyższe składki na górniczych czterdziestoparoletnich emerytów, za których kopalnie często nie płacą ZUS. I okradanie na zdrowiu, bo kopalnie generują nadmierną ilość chorób zawodowych, wypadków i wszyscy się na to zrzucają. I bezpośrednie okradanie na zdrowiu, bo spalanie węgla to smog, a smog (szczególnie ten PM2,5) to choroby krążenia, udary a nawet większa ilość chorych na Altzhaimera.
    Dlaczego tylko Śląsk i górnictwo mają pasożytować na innych.

    Czym ten Elbląg gorszy?
    Przecież nie trzeba tam budować fabryki wozów drabiniastych. Można zbudować np. wspomnianą tu fabrykę wiatraków, albo czegoś podobnie przyszłościowego. Albo montownię części do aut. Albo coś ze spożywki.

    Można też po prostu dać dotacje temu, kto zbuduje w pełni prywatną fabrykę. Spełni jakieś warunki – dostanie 2 miliardy. I popchnie do przodu lokalną gospodarkę, kooperantów, rynek pracy. Nawet jakby nie płacił podatków, a większość towarów eksportował, to podatki płacić będą pracownicy i jego kooperanci. I dostawcy.

    1. (…)Dlaczego tylko Śląsk i górnictwo mają pasożytować na innych.

      Czym ten Elbląg gorszy?(…)
      Bo tak się złożyło, że Śląsk to zagłębie nie tylko wydobywcze, ale i piłkarskie… a wokół stadionów działają jedne z najgroźniejszych grup przestępczych (angażują się one między innymi narkotykami, prostytucją czy wymuszeniami i rozbojami).

  5. Jeszcze taka uwaga do zrozumienia istoty sprawy: przekop w czasach pokoju ma pełnić m.in. funkcję lewara na Rosję – także w szerszych sprawach ekonomicznych. W czasie pokoju nie chodzi wcale o odgrodzenie się “żelaznym murem” od Obwodu Kaliningradzkiego i ogólnie od handlu z Rosją – chodzi o to, by do ewentualnych negocjacji przystępować przynajmniej z korzystnej pozycji. I to przystępować do rozmów nie z Kremlem – ale z “władzami” lokalnymi Obwodu Kaliningradzkiego. A faktycznie – z miejscowymi oligarchami i grupami interesów. Bo wtedy – w takim maksymalnie asymetrycznym formacie rozmów – będziemy szanowani jako SILNY partner – który może – ale nie musi. Nie rozmawiać z gubernatorem Okręgu Kaliningradzkiego – bo to człowiek Kremla – ale z kołami biznesowymi, z ludźmi, którzy piją wódkę z “władzą”, a faktycznie nieraz ich opłacają – którzy żyją z lokalnych interesów – i cały czas patrzą na złote lata współpracy transgranicznej i ogólnie handlowej z Polską. A wtedy firmy rosyjskie w Obwodzie Kaliningradzkim – i ludność Obwodu Kaliningradzkiego – będą postawione w rozziewie ich lokalnych interesów – możliwych ze współpracy z Polską – względem dokładnie odwrotnych i dokładnie sprzecznych dalekiego interesu Kremla. Tak przecież np. Rosja rozgrywa lokalnymi interesami [dokładniej: propagowanym kosztem alternatywnym utraconych korzyści] ludność Spitsbergenu – względem centralnej władzy w Oslo. Kto powiedział, że tej samej strategii nie może użyć Polska? Długofalowo prowadzona polityka kija i marchewki i różnicowania ekonomicznych interesów lokalnych Obwodu Kaliningradzkiego z geostrategicznymi celami Kremla – których ofiarą jest przecież ludność Obwodu Kaliningradzkiego – to moim zdaniem najlepszy sposób na zbudowanie w tych ludziach poczucia odrębności [jako “nowych Bałtów” – ludzi żyjących z morza – w opozycji do “ludzi głębi lądu” – czyli w sumie względem odrębnego i dalekiego Kremla] i poczucia możności wyboru własnej drogi. Czyli jak radzi Sun Tzu – zwyciężyć bez walki – sprawić, by dotychczasowy oponent przyłączył się sam do naszego obozu – z uwagi na SWOT i kalkulację koszt/efekt. Przykład Rosjan, którzy na Łotwie i w Estonii stanowią ważką mniejszość, ale bynajmniej do “matuszki Rossiji” tak bardzo się nie kwapią [jak to wmawia propaganda Kremla] – i wolą w większości być obywatelami państwa UE i mieć otwarte pole obywatelskie i gospodarcze – jest tu bardzo znamienny – i wskazuje mocno na dobry dla Polski skutek tak “skalibrowanej” lokalnej polityki. Oczywiście korzyści ekonomiczne to zbyt mało, by oderwać Obwód Kaliningradzki od Kremla – DOPÓKI jest tam siła wojskowa. Ale [to pisałem już w innych komentarzach] – obecny ciężki kryzys koronawirusa uruchamia domino eskalacyjne na skalę globalną. Chinom brakuje przynajmniej 5 SPOKOJNYCH lat prosperity, by wdrożyć w planowanym kształcie “made in China 2025” – a aż 15 lat spokojnego rozwoju brakuje [do ca 2035] – by osiągnąć przewagę w technologiach wojskowych nad USA. W tej sytuacji priorytetem dla Xi i Pekinu staje się kupienie czasu na wzrost i na przebudowanie Chin [technologiczne – i z przekierowaniem eksportu na rynek wewnętrzny – i na zbudowanie sobie “zastępstwa” dla Europy – ]światem islamu. Stąd pojawia się pole do dealu z USA – oczywiście “tylko” taktycznego [choć na wielką skalę – która wielu zwiedzie, że idzie o działania strategiczne] – w którym USA by “dostały” Europę, a Chiny Tajwan i zjednoczoną Koreę – zaś bardzo niewygodna i obrotowa Rosja [która burzy balans gry – a tą swoją “przyrodzoną” zdradliwą obrotowością podmywa wszelkie plany supermocarstw i rujnuje w sposób nieakceptowalny poziom pewności realizacji tych planów – zatem uniemożliwia w istocie prowadzenie planowej geostrategii] – ta Rosja stanie się obiektem wspólnego [USA-Chiny] “sprowadzenia do parteru” – by ustabilizować pole gry do G2 – bez Rosji. JEŻELI ten zwrot i deal USA-Chiny [kosztem Rosji] nastąpi PRZED wyjściem USA na Pacyfik [tak by nakazywał rachunek geostrategiczny przynajmniej wg kalkulacji Pekinu] – cóż – wtedy Chiny mogą realnie ugrać kilka lat – a świat będzie przekonany, że niebezpieczeństwo globalnej konfrontacji USA-Chiny zostało zażegnane. Oczywiście będzie to przekonanie całkowicie mylnie – bo oba supermocarstwa w ramach zwiększania swej KONFRONTACYJNEJ siły tylko wzmocnią swoją pozycję – w tym zwłaszcza kosztem Rosji. WTEDY – gdy “przyjaźń” Pekin-Kreml zostanie zastąpiona ochłodzeniem stosunków [i wschód Rosji trzeba będzie wzmacniać “na gwałt”]….wg mnie Obwód Kaliningradzki przestanie być WTEDY tak ważny dla Kremla – i prawdopodobnie większość aktywów wojskowych zostanie np. przerzucona pilnie na Daleki Wschód – gdy Pekin zmieni narrację względem Kremla – i powieje mrozem stosunkach obu tak nierównych “przyjaciół”. Zaś wystarczy, by w Rosji zaczęło wrzeć wewnętrznie miedzy siły i interesów – tytułem bankructwa polityki Kremla opartej na “sojuszu” z Pekinem – a w razie Smuty takie izolowane enklawy jak Obwód Kaliningradzki – pierwsze odpadną. Jeżeli do tego zawczasu przygotujemy “podkład” ekonomiczny i odpowiednią narracje trafiającą do mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego – będziemy mogli np. w latach 30-tych sparafrazować Putina z 2014: “Królewiec nasz”.

    1. To jest niegłupia argumentacja. Tylko czym ta buraczano-jabczana Polska ma Rosjan z Kaliningradu zachęcać, żeby przeszli mentalnie na naszą stronę? Sąsiedztwem jednej z najbiedniejszych części Polski? Niemcy mogliby kusić, porządkiem, infrastrukturą, poziomem życia. Francuzi mogliby kusić. Szwedzi mogliby. A Polska? Oprócz przynależności do UE i nieco większej swobody i wolności (ciekawe jak długo jeszcze, dziś już aparat siłowy aresztuje i przetrzymuje profilaktycznie byle obywatela co to niesłuszny plakat o ministrze zdrowia powiesi), niewiele mamy do zaoferowania. Gdyby jeszcze graniczyli z takim Krakowem, Wrocławiem, Warszawą, Trójmiastem… ale Elblągiem, okolicą z największym bezrobociem i najniższymi płacami? Co ty przekop zmienia?

      Gdyby ktoś chciał faktycznie jakiś soft power budować, wpompował coś w ten region by mieć takie okno wystawowe dla Obwodu Kaliningradzkiego, promował mały ruch graniczny, jakąś wymianę młodzieży, czy ja wiem – niech będą wspólne regaty żeglarskie na Zalewie, szkółki żeglarskie dla młodzieży z Obwodu, właśnie wymiana handlowa. Jakieś propagandowe fajne miejsca, takie ładne dla oka i gdzie się miło żyje, żeby taki Rosjanin z Kaliningradu chciał wpaść do Elbląga na weekend. A tam odbudowana Starówka jak za Niemca (kiedyś podobno była konkurencyjna z gdańską, ale jak ją Armia Czerwona rozwaliła w drobny mak to do dziś nie odbudowano całości), jakaś lokalna turystyka dla Rosjan (może jakieś wycieczki rowerowe dla młodzieży, tam zdaje się jest jakiś szlak rowerowy Green Velo)? Jakaś kasa na napisy, ulotki, menu po rosyjsku, by nie czuli się wyobcowani. Takie miękkie uwodzenie.

      Technologii nie mamy, nie zaimponujemy Rosjanom. Mocy, władzy, armii też nie bardzo i ciężko imponować. To może taką przyjemnością i fajnością życia w UE. Tylko ci sąsiedzi obwodu muszą mieć nieco lepiej, by nie mieli smutnych min i walczyli do pierwszego. Żeby jakieś knajpy były, żeby ten Rosjanin miał po co jechać. Żeby gdy Putin czy jego następca rozkaże najechać sąsiada czołgami, to oni zastanowią się “a po co? tam jest fajnie, tylu mam znajomych, interesy, wpadam na weekendy”. Łatwo najechać nieznanych barbarzyńców, co to im propaganda dorobi gębę diabła. Jakby się uzależnili gospodarczo, to każde zerwanie więzów powinno być dla nich bolesne.

      Do takich działań trzeba by jednak strategicznego myślenia, długofalowego planu i ciągłego finansowania, bez pewności sukcesu. To nie przy naszych miernych politykach.

      1. @Roszpun

        Nasi politycy mogliby zabezpieczyć za pomocą kwoty kilku do kilkunastu milionów chociażby cześć polskiej populacji.

        https://www.rp.pl/artykul/1429591-Bez-osocza-leku-nie-ma.html

        Jestem daleki od twierdzeń ze elektroforeza osocza to coś przełomowego. Nie, nie jest niczym nowym, ale mając własne laboratorium osocza ma się własne czynniki krzepnięcia. Własne czynniki krzepnięcia, własne produkty typu czynniki układu dopełniacza w obrzęku naczynioruchowym etc. Kosztujące na rynkach ogromne pieniądze.Własne oznacza brak przerwania łańcuchów dostaw jakby cokolwiek się stało, obecnie Bundeswehra zaczyna produkcje leków po tym jak 95% dostaw było z prowincji Hubei czyli Wuhan.

        Mozna bez laski kogokolwiek być samowystarczalnym – a czynniki krzepnięcia są potrzebne czy przy wypadkach komunikacyjnych, czy przy oparzeniach czy innych chorobach… posiadanie takich zasobów jest w interesie Państwa.

        Jak ma się kilka milionów do prognozowanych 2 miliardów, z których znając udolność władz zrobi się x3 albo i x 5 ?

        Polsce mniej zagrażają ruskie tanki czy taktyczne głowice na Iskanderach jak polscy idioci w polskim rządzie. Dyletanci na stanowiskach patrzący tylko na swoje kieszenie są zguba PL i nie ważne czy to Pislam, PO czy inni.

        Swoja droga dobra reklamę do pozostania w PL i robienia w niej kariery oraz wiązania swojej przyszłości z PL jako kraju perspektyw pokazała córka pełniącego obecnie funkcje prezydenta PL. Nawet ona nie kontynuuje kariery i przyszłości w PL. Interesujące i zastanawiające. Czyżby nie było dla niej w PL perspektyw?

  6. Zawsze z ciekawością czytam artykuły na tym portalu. Można się zgodzić/nie zgodzić ale zawsze widać solidną, merytoryczną robotę i przejrzystą strukturę. Niestety (dla mnie) od jakiegoś czasu obserwuję zalew komentarzy powiedzmy typu publicystycznego, eksponujący stan emocjonalny piszącego. Cóż, pisać każdy może..
    Co do zwrotu inwestycji. Rozumiem, że pewnie można zyskowniej wydać pieniądze niż w przekop. Była nawet taka koncepcja rozwoju w oparciu o duże aglomeracje, gdzie jest już infrastruktura, odpowiedni, chłonny rynek z uwagi na skupienie populacji itd. Każda wybudowana droga byłaby efektywniej wykorzystana, każdy metr kwadratowy mógłby przynieść więcej wpływów. Ekonomicznie na krótki i średni dystans sensowne jednak w dłuższej perspektywie jest to model prowadzący do wyssania i zapaści prowincji, utratę jej potencjału, wysokich kosztów społecznych oraz rozluźnienia więzi międzyludzkich i narodowych.
    Przekop to nie tylko ekonomia. To pokaz, że mamy wolę, żeby panować nad własną przestrzenią, że nie godzimy się na to aby inne państwo dyktowało nam warunki na naszym terenie. Albo podejmiemy drogę do uzyskania podmiotowości albo doprowadzimy do sytuacji, że obce rządy czy grupy interesów będą nami zarządzały. Albo udowodnimy, że mamy pomysły, ambicje i lokalny potencjał do uruchomienia, albo uznamy, że nie ma sensu niczego robić jeżeli to już jest w jakiejś formie w Berlinie, Moskwie czy Paryżu.

    1. (…)To pokaz, że mamy wolę, żeby panować nad własną przestrzenią, że nie godzimy się na to aby inne państwo dyktowało nam warunki na naszym terenie.(…)
      Aby pokazać panowanie nad przestrzenią wystarczy, aby nasz F-16 namierzył ich MIG, gdy przekroczy granicę.

    2. Panie Jacku, bardzo mi się podoba Pański wpis.

      Cytując:

      Ekonomicznie na krótki i średni dystans sensowne jednak w dłuższej perspektywie jest to model prowadzący do wyssania i zapaści prowincji, utratę jej potencjału, wysokich kosztów społecznych oraz rozluźnienia więzi międzyludzkich i narodowych.
      ——

      Jakie wyssanie prowincji? Tam nie ma czego wysysać. Tam jest Polska B przechodząca w Polskę C. Ładne rolnicze krajobrazy. W sam raz na jakaś agroturystykę i nic więcej. Od dziesiątek lat młodzi z braku perspektyw opuszczają te prowincje ze względu na jej właśnie prowincjonalny charakter. Jeśli ktoś chce coś osiągnąć to ma obok Gdańsk i Warszawę niżej. O jakim potencjale mówimy? Warminsko-Mazurskie zostało zniszczone przemarszem Armii Czerwonej i jej trofiejnymi oddziałami. Dobite polityka realnego socjalizmu do 1989 – jego rola byla produkcja rolna dla RWPG i nic wiecej. Z historii – Jest sobie nawet atrakcja turystyczna – wysadzony wiadukt https://mazury.info.pl/atrakcje/most-kruklanki/. Polscy patrioci wysadzili wiadukt kolejowy, którego to z niewiadomych przyczyn nie wysadził cofający się Wehrmacht… Ta prowincja była przez cale lata powojenne ignorowana, poza nielicznymi ośrodkami przemysłowymi (Zamech) był to PGR-land. Po transformacji ustrojowej i upadku PGRow dalej wszyscy mieli Warminsko-Mazurskie w miejscu gdzie plecy swa szlachetna nazwę tracą. Nie bylo pomyslu na ten rejon . Bezrobocie i alkoholizm już wtedy wywindowało koszty społeczne. Pamiętam jak w Warszawce spotkałem się kiedyś ze znajomymi i oni – z politycznych domów mi mówili – nasi rodzice w Rzadzie maja ten rejon w dupie, ważne aby Ełk Mikołajki Węgorzewo zostały dla nas na imprezy a resztę mogą ruscy wziąć i utrzymywać.

      Co oznaczają więzi narodowe? Co to za konstrukt ?. Pytam poważnie. Co oznacza polskość? Zwłaszcza w kontekście tego, ze ja sobie mogę pracować we Francji Niemczech Szwajcarii, nikt mi nie zabrania mówić w polskim języku? Gdybym był katolikiem to nikomu nie przeszkadzałoby moje wyznanie. Co to oznacza w kontekście zjednoczonej Europy? Kojarzy mi się tylko z nacjonalizmem i przywarami. Proszę nie zapominać ze to gdzie jest Polska dziś a gdzie mogłaby być to jest tez nie tylko wina tragicznej historii ale polskiej mentalności i krótkowzroczności. Nie, nie mam tu na myśli polskiej woli przetrwania i nadzwyczajnych zdolności improwizacji i prowizorki.. Mam na myśli zrywy i ura, hura, w dziurawych spodniach, na boso, w zasikanych majtkach ale z Ostrogami, kapelanie, prowadź nas na Moskala.

      Co oznaczają więzi narodowe? Nie wiem. Duzo się o nich mówi, ciągle przywołuje, ale kiedy prosi się o ich definicje…. ? Przecież Polacy nie potrafią wytrzymać mentalnie sukcesu innych Polaków. Moi znajomi śmieją się ze nikt tak nie jest zawistny sukcesu jakiegokolwiek Polaka jak inny Polak.

      Na takiej emigracji mammy powiedzenie – jeżeli Polak Tobie nie zaszkodził, to już Ci pomógł. Albo – Jeżeli gdzieś pracuje dwóch Polaków na podobnym stanowisku, to każdy z nich robi tak, żeby szef zobaczył, ze jest o jednego za dużo. Czy mógłby Pan uprzejmie zdefiniować wartości narodowe? Bo na pewno nie miał Pan na myśli zdewocialego intelektualnie zaścianka i chętnie dowiedziałbym się co to jest.

      Dalej napisał Pan:
      ——————————
      To pokaz, że mamy wolę, żeby panować nad własną przestrzenią, że nie godzimy się na to aby inne państwo dyktowało nam warunki na naszym terenie. Albo podejmiemy drogę do uzyskania podmiotowości albo doprowadzimy do sytuacji, że obce rządy czy grupy interesów będą nami zarządzały. Albo udowodnimy, że mamy pomysły, ambicje i lokalny potencjał do uruchomienia, albo uznamy, że nie ma sensu niczego robić jeżeli to już jest w jakiejś formie w Berlinie, Moskwie czy Paryżu.
      ——————————————————————————————————————————————
      Przecież Polacy nie panują nad własnym państwem. Udowadniają to na każdym kroku a nawet się z tym nie kryją. Taśmy Sowy…To Państwo istnieje tylko teoretycznie…powiedział Minister Polskiego Rzadu.

      Co pokazał obecny Rzad w Kryzysie? Pokazał chamstwo, butę, defraudacje, PR i nic więcej.

      O jakim nie dyktowaniu warunków Pan mówi? Zawsze było tak, ze Pan każe a sługa musi. Dawniej towarzysze PZPR wykonywali polecenia Towarzyszy z Kremla. Dziś Pani Mosbacher pisze list czy maila i zrobione. Szwajcarskie Roche chce wpisania swojego leku na listy refundowane a Minister Zdrowia wykonuje. Pani Ambasador to Pani Namiestnik Priwislanskiego Kraju. Bo gdyby cokolwiek Polska miała do powiedzenia to Pani Mosbacher po napisaniu takiego listu byłaby persona non grata. Gdyby Polska była niepodległa to Pani Mosbacher wiedziałaby jak się zachować. Niestety musimy widzieć, ze Polska traktowana jest niczym bananowa republika a “polskim wladzom“ pluja w twarz a one mowia ze deszcz pada. Ja mam mniejsze pretensje do stylu Mosbacher – ona wykonuje swoja prace dobrze -lobbuje i załatwia amerykańskie interesy…mam pretensje jednak do “polskich władz“ którym takie wasalne i służbo-poddańcze traktowanie odpowiada.

      Jaka to podmiotowość proszę Pana, kiedy od lat -niezależnie kto jest u steru politycznego -decyzje co do obsady Ministerstwa Finansów zapadają w Londynie a nie w Warszawie? Przecież czy Rostowski czy inni to towarzysze przywiezieni stamtąd, z londyńskiego City, mający reprezentować czyje interesy? Rostowski jak wspomniałem nawet polskim obywatelem nie był. Bylo polecenie mocodawców, ze miał dostać stołek i obywatelstwo, to wola niepodległej i niazaleznej Rzeczypospolitej została wykonana.

      Czy dawniej, atrakcyjny Kazimierz vel Dyzma z Gorzowa, co swoim intelektem mógłby zasłużyć na stołek młodszego rewidenta w lubuskim oddziale Kuratorium Oświaty byl potrzebny w Goldman Sachs? Za jakie ustępstwa PL dostał ten stołek? Obecnie to syn pewnego ułaskawionego pracuje w Banku Światowym. Dlaczego?

      Obecny Minister Finansów tez traktuje swoje stanowisko jako dorywcza fuchę trampolinę do lepszej pracy. To jest Polska Racja Stanu? Czy inwestorzy kupujący polskie papiery dłużne maja mieć zaufanie? Jak wygląda wiarygodność kraju w którym Minister tak postępuję (i notowania obligacji dłużnych?)

      Polska to kraj w pułapce średniego rozwoju. Kolonia europejska w Europie. Tania montownia eksportująca przede wszystkim sile robocza do krajów bardziej rozwiniętych. Nie ma nic do powiedzenia we własnych sprawach a kreuje się na Mocarstwo bardziej niż regionalne. Niczym Polska Liga Kolonialna i Madagaskar. Przespano jednak jedno – ten Madagaskar to dziś Polska.

      Jeżeli sprawy się przegrało to trzeba wstać, przemyśleć i po podniesieniu się iść ina droga. A nie szarżować w pijackim amoku na oślep. Pan Wojczal pisze na twitterze, ze Świat ucieka (w kontekście COVID2019 i dzialan PL bodajze)… Ma racje.

      Problemem Polski dziś nie są o tyle pieniądze, bo cala ekonomia od likwidacji Bretton Woods opiera się na długu. Ten dobrobyt zachodu jest na kredyt a Chińczyk mówi sprawdzam.

      Problemem Polski jest brak elit. Nie nazywajmy elitami tych, co są u koryta. Nie porównujmy nieporównywalnych. Nie ma w PL ludzi typu Merkel, a my potrzebujemy w PL kogoś pokroju żelaznej Margaret. Potrzebujemy kogoś jak Adenauer. W dyplomacji ani Fotyga, Ani Waszczykowski od San Escobar, ani Czaputowicz ani Schetyna ani Hrynkiewicz to nie jest liga która mogłaby Siergiejowi Lawrowowi buty czyścic, nawet intelektualnie nie dorastają wspólnie Steinmeierowi czy Fischerowi.

      To nie ta liga intelektualna, ale nic sie dziwić, w zdecydowanej większości jesteśmy potomkami pańszczyźnianych chłopów a nie husarii.
      Dlatego tez w obecnej sytuacji kryzysu i załamania się rynków, w sytuacji gdy 20 lat temu trzeba było działać, i wtedy inwestować, by dziś być w innym miejscu – w obecnej sytuacji wyrzucanie 2 miliardów PLN na przekop tylko po to by PRowo pokazać Poland stronk my som mocarstwo San Escobar approved- w sytuacji gdy w czasach prosperity przejedzono na socjal środki, ktore trzeba było trzymać na lata chude, w obliczu prognoz, co do spadku PKB..lepiej mieć u steru ludzi mądrych… Kiedy faktyczny stan finansów PL ukrywa sie sztuczkami księgowymi i kiedy obchodzi sie zakazy Konstytucji zadluzajac PL w NBP za pomoca tricków…. Co mamy myśleć? Czy rządzą nami mężowie stanu , elity?

      A kogo ma dziś u steru PL?

      Pozdrawiam Serdecznie

      1. Cholernie to prawdziwe. Kiedyś towarzysze z Moskwy dyktowali warunki, a dziś Pani Mosbacher jest najważniejszą osobą w Państwie, jak tupnie nogą to wszyscy politycy potulnie wykonują polecenia. A PR w TVP rozpływa się w zachwytach nad każdym pierdnięciem Trumpa, choćby drugiego dnia mówił dokładnie odwrotnie niż pierwszego. Polskich przedsiębiorców się dusi (co sprytniejsi rejestrują firmy w Czechach, w Estonii, w Luksemburgu) a niemieckie/francuskie/amerykańskie koncerny całuje w d… Z armii i zbrojeniówki w ogóle już zrezygnowaliśmy, bo wszystko kupimy w USA, USA nas obroni, USA wystawi rachunek.

        Co do Elbląga i okolic, jest jak wspomniano. Polska od 1945 nie ogarnęła poniemieckich ziem. Elbląga, warmińsko-mazurskiego w całości (prócz prywatnych interesów na Mazurach), Koszalina, Słupska, Szczecina. Te tereny to nadal dzicz, dróg porządnych nie ma, poniemieckie domy sypiące się i łatane byle jak, każdy gospodarz łata inaczej. Jak Niemiec tam przyjeżdża, to czuje się jak w filmie o Mad Maxie, albo jakby jacyś pasterze z kozami rozgościli się na ruinach Imperium Rzymskiego i próbowali coś tam, przy swojej mizernej technologii, klecić.
        Jest taki dziennikarz – Ziemowit Szczerek – co to bardzo barwnie opisuje w stylu gonzo. Objeżdżał “ziemie odzyskane” i opisywał wrażenia. MadMax i postapokalipsa.

        A tu, na blogu, Liga Polska i Kolonialna, kolonie na Madagaskarze, plany husarii i mocarstwowości. Ch, d, i kamieni kupa.

        1. (…)Polska od 1945 nie ogarnęła poniemieckich ziem.(…)
          Ale jak na 65 km. znaleźli Złoty Pociąg to od razu zleciało się wojsko… jak w latach ’40.

          1. Nie, wojsko do 1945 roku przynajmniej chroniło Polaków – nawet Ci opluwani przez obecnych znawców realiów i kontekstu historycznego Berlingowcy.

            Od 1945 roku LWP najczęściej chroniło Polaków przed wolnością czy to Poznań 1956, czy wydarzenia na wybrzeżu w 1970 czy później.

            Chlubna tradycje będą zapewne kontynuować chłopcy ze oddziałów szturmowych Pislamjugend czyli terytorialni bowiem w przepisach maja prawo tłumic zamieszki społeczne. Byłbym bardzo zdziwiony gdyby odmówili wykonania ewentualnych rozkazów.

          2. (…)Nie, wojsko do 1945 roku przynajmniej chroniło Polaków – nawet Ci opluwani przez obecnych znawców realiów i kontekstu historycznego Berlingowcy.(…)
            Ale po wojnie zaczął się regularny szaber…

      2. Serdecznie współczuję wylewających się kopleksów – przykro mi, że musi się Pan odreagowywać na tak wartościowym blogu. Pozdrawiam serdecznie

      3. Dziękuję za Pana opinię. O ile dobrze zrozumiałem, nie ma sensu niczego robić, bo za co tylko Polak się nie weźmie to albo schrzani albo zdefrauduje a w najlepszym wypadku zgubi. Ja tylko zwrócę uwagę, że za obecny stan prowincji (i generalnie kraju) odpowiada nie jedna dekada. Od czasów rozbiorów był to zaniedbany region o znaczeniu głównie strategicznym. Pod takie cele realizowano inwestycje, projektowano linie zaopatrzeniowe itd. Na to nałożyła się wojna z jej całą destrukcyjną brutalnością, powojenne wysiedlenia i zasiedlenia. Następnie komunistyczna gospodarka z jej podporządkowaniem celom sowieckiej polityki imperialnej bez wpięcia w światową gospodarkę, zakończona totalnym bankructwem. Wydaje mi się, że każda inwestycja przełamująca niemoc i będąca częścią planu konsolidacji kraju jest godna poparcia. Również odbudowa dumy narodowej w pozytywnym rozumieniu ma sens. Elity i rozumienie racji stanu nie biorą się znikąd. Póki co siedzi w nas dusza z przetrąconym kręgosłupem. Oczywiście można z tym żyć, o czym świadczą wypowiedzi niektórych polityków i liczne wpisy nie tylko na tym forum.

        1. (…)Wydaje mi się, że każda inwestycja przełamująca niemoc i będąca częścią planu konsolidacji kraju jest godna poparcia.(…)
          Racja… pod warunkiem, że to nie jest tak jak z planem kolejowym… https://nowyobywatel.pl/2020/05/20/plusy-ujemne-kolei-plus/
          Istotą całego wicu to:
          (…)Szybko jednak okazało się, że zapewnienia o gotowym do wdrażania programie Kolej Plus były tylko propagandowym zabiegiem na potrzeby kampanii przed wyborami samorządowymi rozpisanymi na 21 października 2018 r. Program ogłoszono cztery dni przed wyborami, a dopiero potem nieśpiesznie zabrano się za jego tworzenie.(…)
          i
          (…)Większe transze zaczną być przekazywane przez skarb państwa dopiero od 2024 r., a więc tak się składa, że po zakończeniu obecnie trwających kadencji parlamentu, rządu i samorządów. Zgodnie bowiem z kalendarzem wyborczym, jesienią 2023 r. mają odbyć się zarówno wybory parlamentarne, jak i samorządowe. Program Kolej Plus ma więc rozkręcić się dopiero za kilka lat – po przetasowaniach na różnych szczeblach władzy: od parlamentu i rządu po województwa, powiaty i gminy.(…)

          Jeśli to mają być przełamywanie imposyblizmu to ja już wolę być impotentem.

        2. @Jacek

          Byłbym wdzięczny za odpowiedz na moje pytania zadane w odpowiedzi.

          Polska jest zdemolowana nie tyle przemarszem czy to Wehrmachtu czy sowieckimi tankami. Przyczyn szukałbym wcześniej. Jak wyglądały straty demograficzne po etapie szwedzkiego potopu?

          Socjalizm przywieziony na radzieckich T-34 i PKWN dopełniły tylko dzieła zniszczenia.

          Uważam ze dynamika obecnych procesów jest tak szybka i złożona, ze inwestować trzeba gdzie indziej a nie w wyludniające się prowincje bez znaczenia strategicznego. Wolałbym miliardy na odbudowę Berlinki i połączeń kolejowych – 51% akcji Polskich, reszta Niemcy i Rosja. Dogadać się z sąsiadami, by zarabiać na eksporcie neo-pruskiego kolonializmu. Sprawiać by DE infiltrowała gospodarczo RU i by na tym zarabiać.

          Pisze to całkiem poważnie lecz jest to mrzonka, bo nie w tej sytuacji geopolitycznej i nie z tymi ludźmi u sterów.

          PL moim zdaniem będzie się dalej marginalizować – będą wielkie deklaracje niezależności i ekspansji, ale gdy skończą się pieniądze to pamiętajmy, ze armatohaubic Krab nie da się zjeść,

          1. “Wolałbym miliardy na odbudowę Berlinki i połączeń kolejowych – 51% akcji Polskich, reszta Niemcy i Rosja. ”

            To jest bardzo, bardzo niegłupie.
            My “Polaczki” nie jesteśmy jakimś wzorem dla Rosjan, czujących zawsze wyższość wobec nas (w końcu zarządzali przez stulecia Nadwiślańskim Krajem). Ale Niemcy są.
            No to skomunikować te Niemcy maksymalnie z Obwodem Kaliningradzkim, niech ich infiltrują. Rozmiękczają mentalnie Rosjan Daleko od Ojczyzny, otoczonych krajami UE, i niech oni wolą być Europejczykami niż Rosjanami. Niech uzależnią się od Niemców gospodarczo, a my najwyżej będziemy z tego uzależnienia coś tam skubać jako pośrednicy.

            2 miliardy co prawda na dużo autostrady nie wystarczy, tak chyba na jakieś 50 km. Gdyby jednak przyśpieszyć tą ekspresówkę S6 przez całe Pomorze i podłączyć pod Kalinigrad przez S7 i poszerzoną “Berlinkę”.
            http://ssc.siskom.waw.pl/
            I linię kolejową od Malborka przez Elbląg, Frombork, Braniewo do Kaliningradu odbudować, w jakimś konsorcjum z Niemcami by skłonili Obwód do budowy części po swojej stronie… lepszy byłby z tego interes niż te rów przez Mierzeję.

          2. (…)I linię kolejową od Malborka przez Elbląg, Frombork, Braniewo do Kaliningradu odbudować, w jakimś konsorcjum z Niemcami by skłonili Obwód do budowy części po swojej stronie… lepszy byłby z tego interes niż te rów przez Mierzeję.(…)
            Za to mają się wziąć z kolei przy budowie CPK i to ponoć ma być CMK Północ z prawdziwego zdarzenia.

        3. Zawsze się tak w tym kraju tłumaczy chaos i bałagan. I prywatę.
          Rozbiory, okupacja, Rosja, Niemcy, położenie geograficzne… brakuje jeszcze uchodźców i LGBT.

          Sorry, taka Korea Południowa, miała koniec wojny nie w 1945 a w 1950, a wcześniej za II wojny miała okupację japońską. A dziś jest lata świetlne od nas, rozdaje globalnie karty w tylu branżach, armię ma tak rozwiniętą, że to zupełnie poza naszym zasięgiem.

          A rozbiorami tłumaczy się dzisiejszą sytuację, jakby to pierwsza Rzeczypospolita była takim miodem i mlekiem płynącym krajem, świetnie zorganizowanym, na którego uwzięli się nagle sąsiedzi. Jakby taka była, to I RP by rozbierała innych, a nie była przedmiotem rozbioru. Poza tym obecne społeczeństwo w Polsce nie ma prawie żadnego związku ani z I RP, ani niewiele z II RP. To były organizację gdzie wąska grupa (szlachta, potem w dużej części powstałe z niej ziemiaństwo i inteligencja) rozporządzała krajem wyłącznie w swoim prywatnym interesie, klasowym albo jeszcze węziej: rodzinnym, prywatnym. A całe 95% reszty była półobywatelami, albo podludźmi, albo inwentarzem domowym. Chłopstwo było przecież praktycznie niewolnikami – mógłby dziś Smarzowski takie “Django” nakręcić w tamtejszych realiach, bez samostanowienia, bez możliwości dorobienia się, bez wolności. Były jakieś warstwy pośredniczące pomiędzy szlachtą a chłopstwem (rachityczne mieszczaństwo oraz Żydzi), ale rewolucja przeprowadzona przez Hitlera i Stalina, rewolucja społeczna, zmieniła ten układ.
          I wtedy te 95% społeczeństwa, nagle, dostało jako taką wolność (bo nawet pod sowieckim zarządem była ona większa niż wcześniej pod szlachecko-ziemiańskim), i nie wie co z nią zrobić. A wzorce ma w głowach, odziedziczone, z dawnych czasów, gdy pradziad-chłop podpatrywał pana – prywata, korupcja, nepotyzm, chaos.

          I powtarzamy wzorce sprzed stuleci, gdzie lokalny oligarcha budował sobie system wiszącej u nóg klienteli, oraz niewolnego chłopstwa. Teraz politycy robią to samo: klientela zależna od jakiś tam ochłapów (nazywanych na przykład plusami), część niewolna która przyjmuje dobrowolnie obostrzenia, podatki, zakazy, nakazy, itp. A na tym bałaganie zagraniczne siły realizują swoje interesy. Jak to było “Polska nierządem stoi”. Pod koniec I RP mieliśmy u siebie wojska rosyjskie, za PRL radzieckie, a z III RP tymczasowo amerykańskie (aż się wycofają i znów wejdą rosyjskie).

          A tymczasem inne kraje, z lepsza kulturą, które uległy innym potęgom, potrafiły mimo ot stanąć na nogi: Japonia, Korea Południowa… Szczególnie ta druga – tez miała zabory, okupację, wojnę.

  7. Widzę strasznie dużo emocjonalnego wpierania, jak to niby Polska jest “be”. I wychwalanie Zachodu – a dokładniej WYOBRAŻENIA Zachodu – wyobrażenia, które było kiedyś prawdziwe, ale dzisiaj odeszło w cień. I jest FAŁSZYWĄ kalka myślenia. Jak dzisiaj sami Niemcy nazywają obiegowo Berlin [i to nie tylko “kolorowe” dzielnice muti-kulti] ? – ano po polsku brzmi to najbliżej “sr..alnia”. Betonowe choinki ustawiane prewencyjnie do stopowania akcji “ubogacenia kulturowego” za pomocą ciężarówek wjeżdżających w tłum – to nowa “normalność”. A Paryż – KIEDYŚ istna ikona życia kulturowego, tętniącego zwłaszcza nocą – a OBECNIE który z białych tubylców wyjdzie niby na spacer sam po zmroku? Samobójca? I tu nawet nie chodzi o strefy “no go” – tylko o “normalne” dzielnice. A Londyn? sam byłem świadkiem kilku “dziwnych” scen , przy których dawny Monthy Python “wysiada” [jeżeli można to tak delikatnie określić językiem młodzieżowym]. O krajach PIIGS – nie wspominam, tam od 2008 sprawy idą raczej w tył, niż w przód, a społeczeństwa czują się jak słoń na cienkim lodzie. Zresztą – bunt “żółtych kamizelek” we Francji – że koronawirus to przytłumił, to nie znaczy, ze zlikwidował ŹRÓDŁO zamieszek – a zatem, jak się znowu te sprawy skumulują, to wybuchną z podwójna siłą. A USA? – raczej słabo klei się obraz “american dream”. Obserwuję też ze strony pewnych komentatorów na blogu próby zrównywania wszelkiego rodzaju gardłowych [dosłownie] niebezpieczeństw na Zachodzie [idących głownie od strony skutków REALNYCH “ubogacenia” multi-kulti] – np. ze środowiskami “kiboli” w Polsce. jest zwyczajnie śmieszne – jeżeli porówna się skalę wszelkiego rodzaju przestępstw na Zachodzie – i ze strony owych demonizowanych “kiboli” w Polsce. Wystarczy zresztą postawić proste pytanie – co będzie na Zachodzie, gdy kryzys i recesja naprawdę ostro dociśnie? – i socjał się skończy? Jak WTEDY zareagują środowiska “ubogacenia kulturowego” w Zachodniej Europie? – czy tez Murzyni w USA? No i jak się sytuacja rozwinie w Rosji w razie kryzysu i recesji? Nie mówię przy tym o Moskwie i Petersburgu – bo to państwa w państwie – mające specjalny status [Moskwa zbiera haracz z reszty Rosji, a Petersburg żyje jako główny hub handlu międzynarodowego dla Rosji] – chodzi mi o “normalność” rosyjskiej prowincji – TAM to dopiero prowincja przedstawia sobą obraz nędzy, beznadziei i rozpaczy – jak któryś komentator pisał: ” Ch, d, i kamieni kupa.” – to właśnie określenie najlepiej pasuje do rosyjskiej prowincji – czyli znakomitej WIĘKSZOŚCI Rosji [demograficznie i terytorialnie]. Skoro notowania Putina są TERAZ na poziomie 26% [a po Krymie były rzędu 85%] – to jaka przyszłość czeka Rosję i rosyjskie społeczeństwo – skoro nawet rządowe think-tanki wierne Kremlowi obawiają się recesji GORSZEJ niż w 1998? W TYM własnie układzie – Polska na przyszłość może być całkiem atrakcyjnym, stabilnym i bezpiecznym miejscem – i dla ludzi z Zachodu – i dla tych ze Wschodu. Oczywiście – to jest sprawa lat pracy i konsekwentnej woli i decyzyjności ludzi u steru [i na każdym szczeblu – ale także zorganizowania środowisk biznesu] – ale z drugiej strony – powtórzmy dla porównania opinię dra Lubiny nt Rosji [nie tylko na Syberii] – “tam nic się nie zmieniło”. To znaczy – owszem – silne koncerny [nie tylko Gazprom czy Rosnieft] mają swoje nowoczesne lotniska itd, swoje miasteczka robotnicze, ludzi do wydobycia transportują śmigłowce – ale ta “strefa rozwoju i kariery” to jest w istocie “obszar eksterytorialny” dla “miejscowych” – bo tam karierę robią owszem – ale głównie fachowcy z “zewnątrz”. Nawet nie ma mowy o zahamowaniu trendu wyludniania się Syberii z Rosjan… A co do Zachodniej Europy – moim zdaniem szersze rozlanie się ruchów radykalnych typu “żółtych kamizelek” – jest nie CZY? tylko KIEDY? Pauperyzacja klasy średniej, coraz bardziej niepewne życie z podtrzymaniem kroplówką socjału, rosnąca roszczeniowość środowisk “multi-kulti” – a faktycznie rosnące poczucie siły wobec słabych państw pogardzanych “białych ludzi” – to wszystko buduje nieuchronnie zwierające się nożyce konfrontacji wewnętrznych – pytanie zasadnicze – jak bardzo destabilizujących? – i jak bardzo krwawych? A już wpieranie straszliwej cenzury w Polsce [wręcz zmierzającej do totalitarnej] – no cóż, trochę znam środowiska tzw. “dziennikarzy” na Zachodzie – to są zwyczajni zadaniowani odgórnie przez koncerny medialne wyrobnicy ideologicznej politpoprawności – o tzw. wolności słowa tam już dawno zapomniano – mniej więcej od połowy dekady lat 2000-nych… W tym układzie wpieranie na siłę wydumanej nowomowy [typu “Pislamjugend” – gdy to akurat tzw. “Antifa” – z bejsbolami w rękach, w czarnych koszulach, w maskach na twarzy – i ze szkoleniami do tzw. “grupowych akcji bezpośrednich” – ta “Antifa” stosuje żywcem metody szturmówek SA] – i jednoczesne wpieranie rzekomych rozważań na blogu typu: “Liga Polska i Kolonialna, kolonie na Madagaskarze, plany husarii i mocarstwowości” – to zwyczajne odklejenie się od realu – i od realnie toczonej dyskusji na blogu. Co nie ośmiesza bynajmniej blogu i rzeczowych komentatorów – a jedynie tanich propagandystów wpierających uparcie NIEAKTUALNE kalki myślenia. Które po dokładnym przyjrzeniu – ośmieszają tylko i biją z podwójną siłą w owych propagandystów…

    1. 1. Po pierwsze bardzo dobra i merytoryczna analiza autora blogu-serdecznie dziękuję i rozpowszechniam
      2. W komentarzach bardzo duży udział tzw. “polskich hejterow”. Dużo podróżują po Europie i pracując także poza granicami poznałem taką grupę Polaków z gigantycznymi kompleksami, którzy cały czas podkreślają jak w Polsce jest fatalnie. Udzielają się na facebokach i twitterach ale też widzą tutaj na blogu. Nic im się nie podoba swój lęk, ze jednak źle wybrali i zostali na zachodzie gdzie żyje im się “so-so”maskują nie kłamaną pogardą i nie uzasadnionym poczuciem wyższości do Polski takiej jaka jest bo to proces dynamiczny. To jest ten gatunek, który plułby na budowę COP i Gdyni w Polsce międzywojennej i nie ma zahamowań w krytyce tzw Polski B. Robią to w sposób, który ujawnia ich “słoikowatość” i “pierwszo – pokoleniową europejskość” chociaż ich zachowanie z Europą nie ma nic wspólnego. Uwielbiają być chwaleni zazwyczaj przez cudzoziemskich szefów i prezentują pogardę za swoich współziomków skąd zresztą zazwyczaj pochodzą. mają dużo czasu stąd ich wielokrotne wpisy.
      3. Specjalnie pozwoliłem sobie na wtręt nie na temat ponieważ przy analizie sensowności mierzei rozkwitli w pełnej krasie. Były minister spraw zagranicznych uznawał taką cechę charakteru za pewną na m….no ale on był “z tych dobrych i europejskich”
      4. W USA w zarządach spółek nadzorczych lubią zatrudniać byłych medalistów olimpijskich i woskowych. Nie dla ich głębokiej wiedzy – ale dlatego są są przyzwyczajenie aby wyznaczyć sobie cel i dążyć do niego zamiast cały czas tracić siły kręcąc się na zebraniach tak aby nic nie zrobić. Więc mam nadzieję że dla równowagi też zostanę opublikowany

      1. 1. Analiza życzeniowa. Autor optymistycznie zakłada ze się uda. No podziwiam za optymizm i nie jest to cyniczna ironia.

        2. Aha -czyli tylko wolno chwalić i tylko pisać dobrze, a jak się pojawia wątpliwości i krytyka to jest to hejt.

        Zaiste ciekawa interpretacja. No i dalsza Panska teoria o tym kto jak wybrał to już jest troszkę zbyt daleko idąca interpretacja.

        Ja wybrałem jak wybrałem i nigdy do PL nie wrócę. Ponadto – uprzedzając – zatrudniam 28 obcokrajowców na Zachodzie i sam jestem sobie szefem – wywód jest błędny.

        Kolejna sprawa – czy ktokolwiek z przedmówców napisał cokolwiek o wartościowaniu wyborów. Przecież tu nie padły takowe stwierdzenia – kto chce siedzieć na zachodzie to sobie siedzi (być może musi podlizywać się swoim szefom i ma kompleksy tak jak Pan pisze) – kto siedzi w PL to niech sobie szczęśliwie w niej siedzi. Nie każdy na zachodzie jest nikim proszę Pana, tak samo jak nie każdy który jest w PL jest idiota,ponieważ są w PL ludzie, którzy w Polsce żyją powyżej poziomu Polaków emigrantów i nawet potrafią ten uwaga – upadający kraj zmieniać. Ale indywidualnych wyborów innych ludzi nie mam jakiegokolwiek prawa oceniać – a Pan to robi? A kto Panu owe prawo dal?

        3. Obecni politycy to zakala tego Narodu. Cytując Marszałka – Naród wspaniały, tylko ludzie… no na przykład od respiratorów jest obecnie kolega od produkcji flaków wołowych.

        https://gazetaplus.pl/130-milionow-zaliczki-na-wirtualne-respiratory-dla-firmy-handlujacej-flakami-wolowymi-dokumentow-zakupu-nie-ma-bo-pracownik-ma-je-w-domu/16512/

        Klękajcie Narody, Europo, popatrzcie jak można pięknie żyć. To jest 38 milionowy kraj.

        Ano można. Ukradniemy pieniądze podatnikowi i będziemy sobie pięknie żyć, Zachód może tylko takiego Bantustanu tylko zazdrościć.

        Ale szczególnie podoba mi się Panski punkt 4. No właśnie. W PL ciągle tylko plany, strategie, nowe programy i taksie żyje tu na tej europejskiej prowincji. Teraz, co w Europie wszyscy zajmują sie problemami gospodarki postCovid ( i tak de facto przerwaniem łańcuchów dostaw, kryzysami bankowymi i tak dalej, ) to w PL największym problemem jest LGBT. Głowa Państwa ubiegająca się o reelekcje mobilizuje wszystkich celem ….wygrania kolejnych wyborów na rozdawnictwie pieniędzy tych Polaków zaradnych na rzecz roszczeniowego lumpenproletariatu.

        Na forum są w zasadzie dwie nazwijmy to frakcje.

        Frakcja pierwsza, pisząca o wielkiej Polsce i kryzysie zachodu. Mi się te fantasmagorie podobają. Moi znajomi, studenci wojskowych uczelni nazywają to pierdoletami (od oficerskich epoletów) albo wysrywami starych trepów. Zero w tym logiki. Oraz frakcja druga/ dyżurnych malkontentów i skrajnych sceptyków, do której i należę ja osobiście.

        Dowód i nie anegdotyczny: Zachód ma upaść, bo to degrengolada, syf, socjal i w ogóle. Proszę zresztą poczytać.

        Chwileczkę, zawsze było tak, ze kiedy wielki dostawał katarku, to mały dostawał zapalenia płuc. Zaraz, Polska będzie wielka, pod ochrona polskości, zachód upadnie..ale jak to ma niby być,. skoro Polska totalnie przez Niemcy, Francję gospodarczo skolonizowana a socjal w PL na głowę bije rekordy… Tymczasem takie Niemcy maja rezerwy budżetowe w czasach chudych, a PL kombinuje jak by tu zrobić cokolwiek, by nie utonąć…. przecież w tym stopniu powiązania gospodarek Europy to zwykła zapaść produkcji motoryzacyjnej w DE to w PL kilkaset tysięcy miejsc pracy…

        Jeśli Europa walnie to PL moim zdaniem będzie po zwinięciu się zachodnich inwestorów produkować Europalety i krasnale ogrodowe (i nie mam tu ani złośliwości, ani przekonania czy wobec ogromnych problemów z cenami energii w PL i biurokracja nawet to będzie realizowane -ale ja jestem pesymista). To jest oczywiście metafora – gdyby padł przysłowiowy Zachód to w PL jest Armageddon. Tymczasem socjal w PL jest na kredyt – na pieniądze których nie ma (Niemcy tez nie maja a ich pozycja gospodarcza, polityczna i znaczenie troszkę inne)

        Demografia w Polsce jest fatalna, linkowałem tutaj artykuł profesora SGH

        https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1122871,andrzej-zybala-o-zasobach-kapitalu-intelektualnego-panstwa-polskiego.html

        o tym ze w Polsce brak jest kapitału intelektualnego. Polska jest krajem ludzi starych i Eurosierot, obok mnie jest starsza babcia, opiekują się na zmianę nią 4 Polki, każda wyjeżdża i wraca, żyjąc na dwa kraje i mając w PL swoje nastoletnie dzieci. Dwie z tych Polek za pol roku (maja prawie 60 lat przyjeżdżają tu z rodzinami, bo im PL nie oferuje niczego prócz szykan – one nie są specjalistami od cybernetyki). Polska wymiera i przecież od lat planuje się ściągać ludzi z Indii czy Nepalu czy Bangladeszu

        https://www.money.pl/gospodarka/16-godzin-dziennie-za-pensje-minimalna-tak-leasinguje-sie-pracownikow-z-bangladeszu-6458065698035841a.html

        Nie, nie ściąga się wybitnych i rzadkich specjalistów bo specjalistom nie ma się niczego do zaoferowania. Ściąga się polniewolnikow do Januszexow. To jest Polska.

        Ciągle słyszę ze będą przyjeżdżać do PL – ale z PL właśnie się z reguły wyjeżdża. Nawet uchodźcy uciekli z PL pierwszego tygodnia pobytu widząc to mocarstwo. Wybrali upadające Niemcy. Dlaczego? Mieli nadzieje na lepsze życie a nie szukali ochrony. Cyniczne, ale…prawdziwe. Co przyjeżdża do PL – do Polski przyjeżdżają toksyczne śmieci z całej UE i średnio raz w tygodniu plonie jakieś wysypisko lokalnego cwaniaczka oraz zatruwa Polaków dioksynami. Co robią polskie służby celne i sanitarne?

        W PL latami zaniedbuje się wszystko. Mądrzy ludzie w PL od lat mówili o suszy hydrologicznej i budowie zbiorników retencyjnych. Teraz, gdy problem staje się palący – kandydat na reelekcje opowiada farmazony o oczkach wodnych, kiedy przestaje animować nienawiścią wobec urojonych spisków LGBT.

        Ekonomia PL to kreatywna księgowość i jeszcze niejedne trupy z szaf wypadną. Rzad deleguje na samorządy coraz więcej zadań nie dając na nie środków. Jak wygląda rzeczywiste zadłużenie PL, długi samorządowe, szpitalne etc.? Same długi to pestka bo żyjemy w cywilizacji długu, ale mądre długi- długi na rozwój a nie na socjal. Tymczasem PL ze swoim 500+ to przykład (pomińmy kwestie słuszności lub nie) – ale na kredyt.

        500+ to przykład korupcji politycznej i łapówki wyborczej. Gdyby chodziło o wzrost dzietności i przyszłość demograficzna PL dano by ja pracującym Polakom, w postaci rozbudowy infrastruktury ( przedszkoli, żłobków, miejsc pracy) -ale nie byłoby tej namacalności.

        Urbanizacja polskich miast to porażka. Komunikacja wspomniana przez @JSC również. Nie, PL to nie tylko Warszawa, Wrocław, Poznań, Gdańsk, Aglomeracja Sląska (i kto to mówi?) – ale pieniądze należy wydawać z sensem.

        Polska czy się to komuś podoba czy nie należy do Europy. Historycznie, politycznie, ale czy kulturowo? Czy Polacy się czegokolwiek nauczyli? Polska dziś po tej całej transformacji 1989 jest na kolanach a mrzonki tutaj mocarstwowe.

        Demograficznie wspomniałem. Gospodarczo wspomniałem. Innowacyjny Przemysł? Darujmy sobie. Know-how? Popatrzmy na rankingi i listę szanghajska… bez komentarza. Politycznie – PL nie istnieje. Militarnie LWP chroni leni i obiboków przed bezrobociem zmieniając ich w alkoholików i degeneratów ( nikt mądry nie idzie po przyszłość do polskiej Armii, tylko cynicy karierowicze lub nieudacznicy). Ci patrioci, ktorych jest mniejszość po krótkiej służbie (bo kalumnia byłoby mówić, ze tam są wyłącznie idioci – Ci, którzy popatrzą, ze awansuje się miernych,biernych wiernych odchodzą ułożyć sobie życie)

        Nadchodzą ciężkie czasy. Gdyby ktoś 3 lata temu powiedział, ze amerykańska ropa będzie płynąc na białorus to by go skierowano do doktora na Tworki.)

        Na ciężkie czasy trzeba mieć przywództwo, ludzi mądrych i zdecydowanych. Nie nazywajmy tych co po 1989 roku kierują tym krajem elitami. Nie ma znaczenia czy szefem rządu jest skazany 2 krotnie przez Sad kłamcą ,a ministrem spraw wewnętrznych kryminalista ułaskawiony przez konstytucyjnego przestępce. Ma natomiast znaczenie ze Minister Finansów nota bene 38 milionowego kraju traktuje swój urząd jak fuchę u Mietka aby zahaczyć się na tym upadającym zgniłym dekadenckim zachodzie. Szczury uciekają z tonącego okrętu. Wiedza więcej i nie wierzą w PL. Bo to ze kiedyś w teczce przywieziono sekretarza z Kremla zmieniło tylko to ,ze dziś przywozi sie Ministra z Londynu i on realizuje to, czego chca Banki w UK oraz BIS w Bazylei.

        To dlaczego ja mam wierzyć w to, ze się PL wyrwie z tego dziadostwa, jak to dziadostwo jest na każdej płaszczyźnie? Proszę mnie przekonać, ale nie pierdoletami bo plany pisze się po to, by udawać, ze coś się robi, żeby brać za pierdzenie w urzędniczy stołek pensje..
        Rzekłbym -nie po owocach ich poznacie. Urzędników, admirałów, generałów, doradców, specjalistów w PL pełno, a rzeczywistość skrzeczy. Robić nie ma komu.

        Pozdrawiam Serdecznie.

        1. do @ nierealny strateg
          Jak to zrobiłeś że tak wiele kompleksów w tobie się uchowało? Czy to wpływ emigracji czy wcześniejszy jeszcze okres?
          Napisałeś powiedzenie jakoby z emigracji “jak polak ci nie zaszkodzi to już ci pomógł”. Wiele wskazuje na to że to taki z ciebie właśnie Polak.

          1. Dyskutujmy z faktami a nie próbujmy zdyskredytować oponenta próbując go obrazić . Stawiam zarzuty nie dyskutantom na forum ale skrzeczącej rzeczywistości i prosiłbym o obalenie moich zarzutów a nie wycieczki osobiste, które nic nie wnoszą do dyskusji.

            Poproszę o twarda polemikę ze moje spostrzeżenia są błędne i ze np. Kierunek orbanizacji systemu prawnego w Polsce czy zawłaszczanie struktur państwowych przez jedna z partii w sposób mafijny to jest tylko mój wymysł nie mający pokrycia w rzeczywistości .

            Dziękuje i pozdrawiam

        2. (…)Nie ma znaczenia czy szefem rządu jest skazany 2 krotnie przez Sad kłamcą ,a ministrem spraw wewnętrznych kryminalista ułaskawiony przez konstytucyjnego przestępce.(…)
          To nie takie pewne… bo to jest akurat falanszyzacja prawa. Gdy po ew. upadku DobrejZmiany powstanie coś na kształt Norymbergii to ta sprawa będzie wnikliwie zbadana, zwłaszcza że służyła ona do budowy układu represji.

        3. “nie ściąga się wybitnych i rzadkich specjalistów bo specjalistom nie ma się niczego do zaoferowania. Ściąga się polniewolnikow do Januszexow. To jest Polska.”

          Święta racja. Pięknie sobie marzyć o Polsce od morza do morza, Międzymorzu, potędze, armii, lewarach na Rosję i Niemcy, tylko że to czyste Si-Fi. Bo nasi politycy do tego nie dążą. A obecni to już wybitnie postanowili na gruzach się dorobić, po czym pewnie przez jakieś Zaleszczyki z kasą uciekną.

          Realnie to ja widzę, że faktycznie specjaliści stąd uciekają. Jeśli ktoś cokolwiek osiąga i ma jakiś potencjał, to często właśnie ewakuuje się do “lepszych krajów”. Do tych z reguły, którym potem ci co zostali, z powodu kompleksów, wróżą upadek, Sodomę i Gomorę, wyolbrzymiają problemy z mniejszościami. Tylko że tam faktycznie zarobki 2-4 razy większe (te realne), i często nasza “średnia klasa” ucieka tam by żyć sobie wygodniej i lepiej jako tamtejsza “klasa niższa”.
          A ci co mają już jakieś uznane międzynarodowo kompetencje, robią sobie tam kariery tamtejsze kraje wzbogacając.

          My faktycznie nie ściągamy specjalistów: lekarzy, naukowców, inżynierów, chemików, informatyków… kogo tam jeszcze. My ściągamy z Ukrainy ludzi do budowlanki na rusztowania, do zbioru truskawek i jabłek, na kelnerowanie do restauracji i na kasę w markecie. Bo u nas nie ma dla nich stanowisk lepszych, bo nie ma takich w dużej mierze nawet dla Polaków.

          Jakie zaawansowane produkty w Polsce się produkuje? Nawet te fabryki zachodnich koncernów robią z reguły te prostsze podzespoły. Bo te bardziej zaawansowane, często przy zrobotyzowanej produkcji, robią u siebie. Jakie marki z Polski są znane na świecie? Poziom wiedzy technicznej w tym kraju widać np. po zbrojeniówce. Zwykle to jest branża mocno zaawansowana technologicznie – co u nas potrafi wyprodukować? Nawet Serbowie czy Ukraińcy są tu lepsi. O Niemczech czy Francji, UK czy nawet Włoszech nie wspominając.

          Po odcięciu od UE i zamówień od koncernów-matek do polskich poddostawców, cała Polska gospodarka leży i zdycha. Już teraz poczujemy, co oznacza spowolnienie w niemieckiej motoryzacji. Pracownicy automotiv już czują: zwolnienia, ograniczenia płac (tzw. short-time), mają realnie mniej w portfelu, a inflacja pędzi. Niemieccy pracownicy mają 100% pensji, bo państwo pokrywa dziurę w zarobkach. W Polsce wszystko poszło na uspokajanie górników, naste-emerytury i różne socjalne “plusy”.

          Że też ci katolicko-konserwatywni miłośnicy obecnej władzy nie pamiętają biblijnej przypowieści o siedmiu krowach tłustych i siedmiu chudych. Tam faraon posłuchał rady Żyda i w latach dobrobytu gromadził zapasy na kryzys. Nasi z Izraelem się pożarli, starożytnej żydowskiej lekcji ekonomii nie zapamiętali (mimo oficjalnego przesiadywania po kościołach), no i teraz obudziliśmy się bez gaci, a siedem krów chudych chce nas pożreć.

        4. Odp: Nierealny strateg pisze:
          15 czerwca, 2020 o 8:00 am
          Dyskutujmy z faktami a nie próbujmy zdyskredytować oponenta próbując go obrazić
          Podejmę z panem dyskusje jak Pan przestanie linkować strony do gazet z pierwszej linii frontu ideologicznego – GW, WP i der Onet (money jest częścią WP) a prześle jakieś fakty merytoryczne przemawiające przeciw inwestycji, a nie Pana oceny typu cytuję Pana wypowiedź: “jakie wyssanie prowincji? Tam nie ma czego wysysać. Tam jest Polska B przechodząca w Polskę C. Ładne rolnicze krajobrazy. W sam raz na jakaś agroturystykę i nic więcej. Od dziesiątek lat młodzi z braku perspektyw opuszczają te prowincje ze względu na jej właśnie prowincjonalny charakter. Jeśli ktoś chce coś osiągnąć to ma obok Gdańsk i Warszawę niżej” – rozumiem, że to + cytowanie “gazet walczących” to jest Pana merytoryka? Wydaje mi się, że takie oceny jak powyżej do wstyd-zero faktów czysta niechęć do rządzących i niemerytoryczne emocje. Serdecznie pozdrawiam

    2. (…)i ze strony owych demonizowanych “kiboli” w Polsce.(…)
      Przy brytyjskich (…)The Hooligans(…) to wymoczki i co z tego? U nas też było gorąco i to (…)normalnych(…) dzielnicach stolicy. Wojna Pruszkowa z Wołominem pozamykała lokale na Starówce… to były klimaty z 2 pierwszych odcinków (…)Ekstradycji(…).

  8. W dyskusji nad przekopem [czy względem CPK, czy ogólnie – nad przyszłym miejscem Polski w Europie i na świecie] – na końcu zawsze dochodzi do rozważań zasadniczych na gruncie twardej polityki realnej – z geopolityką jako rdzeniem. Podczas dyskusji dra Bartosiaka z dr Targalskim w Realu24 [ https://www.youtube.com/watch?v=2VYbPm9gr9A ] , dyskusji dość rzeczowej i twardej, opartej własnie [bez “owijania w bawełnę”] o politykę realną [a zatem opartą o siłę] – padło [56m:50s] wprost stwierdzenie dra Bartosiaka: “musimy zbudować siłę – i problem polega na tym SKĄD wziąć tę siłę?”. To jest moim zdaniem pytanie absolutnie najważniejsze dla przetrwania [a jeszcze lepiej: dla awansu w nowym rozdaniu świata] – i Polski i Polaków – i w Wielkim Chaosie i w Wielkiej Konfrontacji – i na przysłowiowy “koniec dnia, gdy kurz opadnie” – gdy “po wszystkim” ustali się nowy “porządek dziobania”. Oczywista jest postulowana przez dr Bartosiaka zwartość polityczna samego rdzenia centrum politycznego – tych kilku osób trzymających razem umowny radar, nawigację, maszynownię, uzbrojenie i ster nawy państwowej w ręce. Realizujących konsekwentnie i w sposób zsynchronizowany dokładnie przeanalizowany i przemyślaną strategię [z planami ewentualnościowymi – ułożonymi zawczasu i modyfikowanymi na bieżąco] – budowy Polski jako suwerennego rdzenia siły – docelowo bez opierania się o graczy zewnętrznych. Czyli – co postulowałem i postuluję od 2014 – a co dr Bartosiak pierwszy raz publicznie i jednoznacznie wyartykułował – by Polska wyłącznie TYMCZASOWO [tylko “pomostowo]” wykorzystała USA – by docelowo zbudować swój suwerenny region. Oczywisty jest wymieniony przez dr Bartosiaka postulat szczelnego kierownictwa państwa, działającego jak palce jednej ręki, nie dającego się rozgrywać żadnym innym graczom, nawet [a może szczególnie] “przyjaciołom” – bo w polityce przyjaciół nie ma – jest tylko siła do realizacji interesów – a wspólne interesy realnej polityki są przedstawiane w teatrzyku medialnym jako “przyjaźń”. Ale to warunek konieczny [obecnie nie jest spełniony] – ale nie jest to warunek wystarczający – to nie jest samo ŹRÓDŁO [czy raczej motor] siły – tylko raczej układ sterujący, który umie realną siłę przekierować owa tak potrzebną siłę na rzecz interesów Polski. Dr Bartosiak wymienił lewar położenia geostrategicznego i kluczowej roli Polski [na styku Rimlandu i Heartlandu Eurazji] – który to lewar na razie całkowicie jest marnowany – i głównie dlatego np. USA rozgrywa Polskę, zamiast Polska USA. Siłą – jest technologia, gospodarka, w ślad za tym silna i nowoczesna SUWERENNA [technicznie i decyzyjnie] armia – gdzie PMT jest uszyty pod nasze potrzeby – a nie pod potrzeby hegemona [który to hegemon TUTAJ – na Polskim Tetrze Wojny jest SŁABSZY od Polski – zatem to Polska winna dyktować warunki współpracy – realizując interesy USA – ale tylko takie, które pokrywają się z naszymi – no i za sowita zapłatę – uiszczaną Z GÓRY]. Tego TERAZ wszystkiego nie mamy. Ale możemy mieć – przy wybraniu poniższej ścieżki: 1. Uruchomienie Skarbca Suwalskiego gardłowych dla Zachodu [USA-UE-Japonia] surowców strategicznych – w tym przez rygorystyczne dopuszczenie do tych surowców kapitału obcego – ale na zasadach konsensusu pekińskiego – czyli nadrzędnej kontrolnej roli państwa polskiego. Z dyktowaniem warunków, w których ten kapitał jest poddany pełnej kontroli państwa, bezwarunkowo i bez wyjątków, pełnemu zaangażowaniu i podporządkowaniu pod uaktualniony Plan Mobilizacji Gospodarczej [w tym z prawem pierwokupu po wyznaczonych zawczasu cenach umownych]. Czyli stworzenie pełnych łańcuchów dostaw “well to wheel” produktów high-tech wysokiej marży – gdzie państwo bardzo pilnuje, by duża, właściwie przeważająca część tej marży – szła na rzecz Polski. Więcej – państwo wymusza [jak Chiny] transfer tych wszystkich technologii na rzecz umownego Nowego Polskiego Sieciocentrycznego Okręgu Przemysłowego , za udostępnienie tych gardłowych surowców strategicznych. Specjalnie używam tego określenia “gardłowe” – bo to jest RZECZYWIŚCIE “być albo nie być” dla szeroko rozumianego Zachodu – wobec wyraźnie sygnalizowanej przez Chiny chęci postawienia nogi na gardle Zachodowi na rynku surowców strategicznych – które kontrolują w 85%. Oczywiście warunkiem jest wpierw mobilizacja społeczeństwa i uzyskanie twardej spójności kierownictwa państwa. Nawet więcej – wyraźne wzajemne zakomunikowanie, przedyskutowanie i zgoda społeczeństwa – na negocjacyjne “przetrzymanie”okresu ewentualnych kijów i nacisków [np. USA]. Z jasno określonym sposobem działania – im bardziej USA nas trapi – tym bardziej otwieramy się na Pekin [ale i w pewnym stopniu na Bruksele – czyli Berlin]. Z jasnym zakomunikowaniem społeczeństwu, że i USA i Chiny to strategiczni PRZYMUSOWI sojusznicy Polski – którzy mogą robić fochy i straszyć – ale w swoim własnym żywotnym, skrajnie egoistycznym interesie [a to najlepsza gwarancja] MUSZĄ wspierać Polskę – inaczej wyrośnie im trzecie supermocarstwo, silniejsze i od USA i od Chin. Czyli, by społeczeństwo rozumiało działania rządu, rozumiało, że wszelka współpraca czy z USA, czy z Chinami ma charakter wzajemnego lewarowania obu graczy – i jest tylko tymczasowa – a celem długofalowym i ostatecznym jest własny suwerenny region rozwoju. 2. Uruchomienie rozproszonej, odpornej na wszelkie oddziaływania kinetyczne i sabotażowe, suwerennej infrastruktury energetycznej – wyzyskującej wyjątkowy bonus układu geologicznego Polski – czyli geotermię głęboką HTR prof. Bohdana Żakiewicza [do ewentualnej dyskusji MERYTORYCZNEJ – a nie emocjonalnego wpierania “s-f i fantazji” polecam biznesplan i studium wykonalności i kalkulacje ROI w Rurociągi nr 70 1-2/2016]. Czyli SUWERENNOŚĆ energetyczna – a faktycznie – po zaspokojeniu zapotrzebowania krajowego – WYPIERANIE innych dostawców energii [bo nasza będzie najtańsza i coraz bardziej obfita – i co więcej w 100% z OZE – ZIELONA – zatem to my będziemy ekologicznym kijem bili w elektrownie atomowe i wszelkie paliwa kopalne, ba – nawet w wiatraki i i PV – bo te są w PEŁNYM rachunku cyklu życia produktu – wcale nie tak ekologiczne – jak to się wmawia]. Tak, by każdy kolejny GWe mocy stałej z HTR – dawał lewar wpływów na państwa Europy – i na dostawców spoza Europy – w tym i Rosję i USA [i Saudów i generalnie dostawców węglowodorów czy węgla czy uranu – czy technologii atomowych]. 3. Warunkiem dla obu poprzednich punktów jest moim zdaniem przekroczenie pewnego progu siły Wojska Polskiego – co nastąpi ok. 2025 z tytułu przekroczenia “masy krytycznej” obecnego [moim zdaniem bardzo niedopasowanego do potrzeb Polski] Programu Modernizacji Technicznej Wojska Polskiego. Mimo, że ten PMT jest uszyty głównie pod interesy hegemona [który przywiózł nam w teczce ów NAKAZANY PMT w 2013 – planując wykorzystanie WP na Ukrainie i u Bałtów – ZAMIAST USA i UK] – mimo to przyniesie Polsce wzrost siły i suwerenności. To kwestia modernizacji Leo 2 PL [z nowym SKO/SKW i nową amunicją – w tym programowalną] – kwestia wyprodukowania przynajmniej 200 Borsuków i doposażenie Rosomaków [w wieże bezzałogowe ZSSW-30 ze Spike], kwestia skompletowania podstawy plot – Popradów, Pilicy, Piorunów, uruchomienie wreszcie Noteci – i zintegrowanie sieciocentryczne z nowymi polskimi radarami [ze skanowaniem fazowym – ale i z radarami pasywnymi – do detekcji stealth]. Specjalnie nie wymieniam w obronie nieba Patriotów [I etap Wisły] z efektorami PAC-3MSE – bo zarządzający nim system IBCS jest de facto w rękach Amerykanów – zatem nie jest to NASZ system suwerenny. Lotnictwo uzyska pewne podstawowe i już ważkie nasycenie nowymi rakietami AMRAAM i Sidewinder – ale także realizacją dostaw JASSM/JASSM-ER. Obrona ppanc zostanie na pewno wzmocniona – ok. 2025 w linii będą już nasze nasze kppanc Pirat i prawdopodobnie [na 80%] Moskit. Zapewne coś konkretnego się urodzi z programu niszczycieli rakietowych czołgów Ottokar-Brzoza [w efektorach rywalizuje głównie Brimstone 3- moim zdaniem najlepszy – i rodzina Spike]. Na razie jako “ersatz” [głównie dla ratowania PGZ w koronawirusie] MON sygnalizuje przeróbkę gotowych 60 Rosomaków bazowych [bazowych – czyli bez uzbrojenie – bo co roku bez rozgłosu produkujemy o. 45 podwozi – różnie potem wyposażanych] na transportery dowozowe dla drużyn Spike – operujących z zasadzek w polu. Decyzja o dokupieniu kolejnej, 3 transzy Raków, da nam w 2025 te 122 Raki razem – i to już mających amunicję precyzyjną [rozwinięta równolegle z głównym programem APR Szczerbiec]. Nasycenie wyposażeniem i uzbrojeniem podstawowym żołnierza WP [od Grotów i ręcznych granatników, w tym ppanc – po nowoczesne, kurtki kuoodporne, hełmy, środki łączności] – osiągnie zadowalający poziom. Tutaj “elitą” stanie się żołnierz wg programu Tytan [wpięty sieciocentrycznie w C4I – a docelowo w C4ISR] – ok. 14 tys żołnierzy. Notabene – prawdopodobnie od końca 2021 lub w 2022 ruszy produkcja Rosmaka 2 [też fińska licencja] – znacznie lepiej dopancerzonego – bardziej sensownego na Polski Teatr Wojny. Co do 1 dywizjonu Himars [program Homar] – użycie 30 rakiet średniego zasięgu ATACMS może zostać zablokowane przez hegemona, ale wątpliwe, by zablokowali użycie efektorów mniejszego kalibru i zasięgu. Wreszcie w 2025 będziemy mieli 120 Krabów 155 mm/L52 w linii – i to przynajmniej z nasza amunicją precyzyjną Szczerbiec. Co do tańszego kołowego Kryla 155mm,/L52 [który uważam za bardziej sensowny ze względu na mobilność i kalkulację koszt/efekt]- tez przynajmniej z APR Szczerbiec – produkcja seryjna winna rozpocząć się w 2023. Czyli realnie na koniec 2025 w linii winny być 2 dywizjony – ok. 48 Kryli. Są i inne bonusy wzmocnienia WP – ale słabiej określone [na tapecie modernizacja Dany i Goździka – w tym wpięcie sieciocentryczne w C4ISR i danie APR], czy zwiększenie ilości Bielików – które można nawet teraz w ograniczonym stopniu używać jako “bojowe” – a faktycznie przed nami decyzja o modernizacji zamówionych [czy nawet dodatkowo zamówionych] Bielików do myśliwsko-szturmowej wersji FA.”Modernizacja T-72 ma charakter pomostowy – tu najbardziej sensowne byłoby wykorzystanie ich jako czołgi-roboty zdalnie sterowane [jak to robią Rosjanie formując jednostki “Lawina”] – choć osobiście uważam, że najsensowniejsze byłoby zdemontowanie armaty, SKO, magazynów amunicji – i przeznaczenie ich na ciężkie BWP klasy Super-Achzarit… 4. W pesymistycznej ostrożnościowej wersji hegemon [z wykorzystaniem różnych kijów – od SWIFT po 447] chciałby cofnąć wzrost suwerenności Polski z pkt.1-3. Dlatego za podstawowy czynnik “game changer” dla ustawienia stolika i reguł gry na nowo – uważam uzyskanie pod stołem głowic jądrowych. Zwłaszcza wobec geostrategicznego układu sytuacji – od Pekinu za pośrednictwem Pakistanu. Czyli ruch nie do cofnięcia – zrobiony pod stołem – i zakomunikowany najpierw hegemonowi pod stołem. Co wymusi “robienie z musu cnoty” – i zgodę USA na OFICJALNE NATO Nuclear Sharing. 5. W tym momencie Polska powinna zacząć twardę grę o interes Polski – uwzględniając interesy innych graczy – ale tylko przy zgodności z długofalowa racją stanu i interesem Polski – i biorąc za każdym razem zapłatę z góry i stosując zasadę Piłsudskiego “brać – nie kwitować” – czyli nie brać na siebie żadnych zobowiązań na przyszłość z tego tytułu. A WTEDY – podstawowym krokiem odnośnie modernizacji WP – powinien być nowy PMT – oparty o produkowane w Polsce i kontrolowane przez Polskę systemy high-tech [w tym podwójnego zastosowania – wzmacniające ekonomiczną konkurencyjną pozycję Polski. W tym nowym PMT – priorytetem winna być asymetryczna strategiczna obrona Polski – z “konwencjonalną” całkowicie suwerenną integracją ssieciocentryczna wszystkich domen i wszystkich rodzajów sił zbrojnych w jednej saturacyjnej – całokrajowej strefie A2/AD Tarczy i Miecza Polski – co zabezpieczy drabinę eskalacyjną od poziomu wojny rozmytej-hybrydowej – po poziom wojny konwencjonalnej – poniżej progu użycia atomu. Zaś na poziomie drabiny eskalacyjnej użycia atomu – musimy mieć jako odpowiedź własne głowice – do asymetrycznego odstraszania atomowego – specoperacjami na terenie wroga. Co przy specyficznej strukturze nielicznych “punktów siły” [a raczej SŁABOŚCI] Rosji [z Moskwą i Petersburgiem na czele – ale nie tylko] pozwoliłoby nam tak podnieść poprzeczkę kosztów dla Rosji – że Kreml zrezygnuje z ataku czy konwencjonalnego [- na to remedium jest A2/AD Tarcza i Miecz Polski] – czy atomowego [na to remedium jest asymetryczne odstraszanie atomowe – wyrównujące “pole gry”] na etapie planowania – jako NIEOPŁACALNEGO w kalkulacji koszt/efekt. Czyli nasz atom nie po to, by go używać – tylko po to, by obronić niepodległość i suwerenność – i by NIE MUSIEĆ używać atomu…na czym zresztą polega SKUTECZNE i efektywne odstraszanie strategiczne… Te 4 punkty są do zrealizowania – i organizacyjnie i politycznie i technicznie i społecznie i militarnie – pod warunkiem odpowiedniego stopnia uświadomienia i determinacji oddolnej – i wywarcia odpowiedniego nacisku na “górę” u steru. Szczególnie, gdy UE zacznie się sypać pod naporem USA – zwłaszcza, gdy deal USA-Chiny wejdzie w fazę przynajmniej rozmów – z Tajwanem i zjednoczona Koreą, ale i i Rosją i UE jako przedmiotami negocjacji obu supermocarstw. Pozostaje stare pytanie: CO ROBIĆ? – moim zdaniem podstawa to maksymalizowane uświadomienie społeczeństwa[praca u podstaw – bez oglądania się na rząd – i na massmedia “głównego nurtu”] – tłumaczenie i głoszenie wszelkimi środkami z wyprzedzeniem nadciągającej burzy i opcji przed nami – zagrożeń do ominięcia i szans do wykorzystania. A sam rozwój sytuacji sprawi, że wobec narastającego zagrożenia, sprawdzania się tych przewidywań i ostrzeżeń, cała dotychczasowa “polityka” rządu i opozycji [czyli jak to mówi Ziemkiewicz: “okładanie się łopatkami przez przedszkolaków w grajdołku krajowej piaskownicy”] – ustąpi miejsca twardej, długofalowej, NASZEJ polityce realnej – na czele z geopolityką ustawiającą przynajmniej sprawy między graczami międzynarodowymi…ale i sprawy autonomizacji państwa: czyli żywność, surowce strategiczne, energetyka powiązana z transportem, przemysł high-tech, telekomunikacja, kontrola wewnętrzna krajowych łańcuchów logistycznych – w tym podmiotów kapitału obcego – de facto i de jure twardo kontrolowanego przez Polskę wg konsensusu pekińskiego, wreszcie suwerenność militarna – a za tym wszystkim – idzie w następstwie suwerenność polityczna. W tym suwerenność w zakresie maksymalnego “zwleczenia” z udziałem w siłowej konfrontacji [a najlepiej bez zaangażowania militarnego po stronie któregokolwiek z supermocarstw – zaznaczam – to osobna rzecz o d lokalnych, zwykle limitowanych akcji zbrojnych czy siłowych na własnym przedpolu] – i suwerenność decyzyjna co obrotu na zwycięzcę globalnego w stosownym dla nas momencie [ani za szybko – ani za późno – dopiero, gdy rzecz się wyjaśni – kto wygra] – ktokolwiek by nim był… Mówiąc krótko – “tylko Polska i Polacy”[a reszta wg “porządku miłosierdzia i obowiązków stanu” – jak mawia Grzegorz Braun] – i budowanie NASZEGO rdzenia siły, na którą zorientują się sąsiedzi, zorganizowanie rodzaju nowej Rzeczypospolitej Wielu Narodów – zorganizowanej partnersko – z Polską jako naturalnym “primus inter pares” co będzie wynikało z naszej pozycji geostrategicznej, z naszego potencjału demograficznego – ale i decydującego skrupulatnego wyzyskania SWOT – zwłaszcza wg 4 punktów powyżej. Mamy lepszą pozycję geostrategiczną niż Ukraina – więc przy twardych rozmowach przy stole – JEŻELI się ZAWCZASU przygotujemy, to WTEDY my będziemy rozdawali karty przy budowie szczelnego pomostu Międzymorza [co odetnie Rosję od Europy i automatycznie Polska awansuje w Europie]. to też jest sprawa dobrego momentu, by usiąść do stolika negocjacyjnegp. Moim zdaniem zdecyduje szybkość “regeneracji” gospodarki Polski względem Ukrainy – ale i nacisk Rosji na Ukrainę. Który jest nieunikniony – bo Kreml ma za punkt nr 1 w swym “dekalogu politycznym”, że nie ma silnej Rosji bez Ukrainy. W tym sensie starcie Rosja-Ukraina jest nieuniknione – i to PRZED starciem z Polską. I to właśnie decyduje o naszej lepszej sytuacji negocjacyjnej w rozmowach z Ukrainą. Gdy Ukraina poczuje nóż na gardle [bo zajęcie Białorusi zagrozi zrolowaniem Ukrainy od północy – po obu stronach Dniepru naraz – a w raz z rosyjskim Nadniestrzem – oznaczać będzie de facto pełne okrążenie Ukrainy z 4 stron – WTEDY Ukraińcy sami zduszą banderowców – i sami przyjdą po prośbie do Polski. Ale do tego czasu musimy się maksymalnie wzmocnić, by mieć siłę przetargową – cenna dla Ukrainy – najlepiej wg 4 punktów powyżej. A jeżeli Międzymorze powstanie – to poszerzy się zapewne w ramach przejmowania “schedy” po UE – z rozpadu UE na kilka stref: czyli A. “karolińską”= DE+FR+Benelux, B. “skandynawską” – zapewne z UK i Islandią [to w ramach GIUK i w ramach rozszerzonego NORDEFCO] i prawdopodobnie z Estonią, [ale Litwa i Łotwa raczej będą bliżej polskiego rdzenia siły], C. “słowiańską” – czyli Międzymorze rozszerzające się do pewnego stopnia na Trójmorze – w tym z Rumunią,a najkłopotliwsza nowa “strefa” to będzie szerzej rozumiana, głównie śródziemnomorska C. “PIIGS” – no i pozostanie z UE tez kilka odłamków – jak Irlandia [teoretycznie w PIIGS – ale w nieco innej sytuacji geostrategicznej – Irlandia pewnie z racji przewagi morskiej czy lądowej dominacji grup graczy – wybierze UK lub jądro karolińskie]. Reszta, która się nie załapała do UE – wybierze jedna ze stref – przy czym bardzo możliwa strefa D. “turecka” – przyłączająca Albanię i Bośnię i Hercegowinę… Taka uwaga – atom da nam wyjątkową pozycję [jak Pakistanowi w świecie islamskim] – zaś A2/AD Tarcza i Miecz Polski – prócz bezpieczeństwa i suwerenności – da nam realne wpływy przy dalekiej projekcji siły i kontroli A2/AD [na czele z C4ISR] za granicami Polski – a to są bardzo twarde lewary polityczne na bezpośrednich sąsiadów Polski…które mają też wprost przełożenie ekonomiczne – w bezpośrednim [lub tranzytowym] eksporcie i imporcie – a to znacznie rozszerza “pole manewru” i elastyczność autonomii Polski…
    JEŻELI konsekwentnie zrealizuje się te 4 ww punkty i realnie zdusimy A2/AD Kaliningradu i przyszłą A2/AD na Białorusi [a ta ostatnia strefa antydostępowa powstanie ca 2025 – po anschlussie Białorusi przez FR – co mam za rzecz nieuniknioną, tylko odwlekaną] – WTEDY nastąpi skokowy wzrost pozycji Polski – kosztem FR i DE – ale także zyskamy zupełnie inną pozycję dla USA i UK [otwarcie Polski dla transportu strategicznego – zwłaszcza mostów powietrznych], dla Chin – nawet dla Francji. Pisałem osobno o bardzo kiepskich długofalowych perspektywach Niemiec i Rosji – zwłaszcza przy kwestii dealu USA-Chiny – gdzie Chiny za Tajwan i zjednoczoną Koreę, za bezcenny dla Pekinu czas na wewnętrzne zmiany i reorganizację ekonomiczno-technologiczną, no i za ukrytego przyszłego sojusznika islamskiego [o czym nie wspomną USA przy negocjacyjnym stoliku] – to Chiny sprzedadzą aroganckiego i zdradliwego konkurenta polityczno-militarnego za miedzą [Rosję] i najgroźniejszego konkurenta w handlu światowym [Niemcy]. Taka własnie jest i będzie optyka[ i wycena] ze strony Pekinu względem Kremla i Berlina – niezależnie od wewnętrznych [złudnych] kalkulacji Kremla i Berlina. No i Chiny – W 100% ZGODNYM INTERESIE Z USA – zlikwidują za jednym zamachem priorytetowe zagrożenie geostrategiczne powstania trzeciego supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku – SILNIEJSZEGO od Chin – i dlatego tak groźnego – …[od USA też silniejszego – stąd tak silny i tak zgodny wspólny interes nowej Jałty USA-Chiny – kosztem Rosji i Europy]. Moim zdaniem Niemcy już za 2-3 lata zaczną płacić [i my niestety TEŻ – jako podwykonawca Niemiec] cenę siedzenia przez Niemcy okrakiem na płocie i lawirowania [de facto cenę zerwania Westbindung] – tak jak to od 2014 Rosja płaci cenę siedzenia okrakiem na płocie [bo tak w istocie jest – tzw. “zwrot Rosji na Chiny w 2014” – to jedynie agresywne podbicie negocjacyjne ceny ze strony Kremla wobec Waszyngtonu]. WTEDY [najlepiej ZAWCZASU] musimy twardo żądać od USA rekompensaty strat z tytułu pognębienia Niemiec [czyli także uderzenia w Polskę – wpiętą gospodarczo w system niemiecki]. I nie zadowalać się tanimi wykrętami – zadać twardo i dużo i do skutku – z jednoczesnym zdecydowanym lewarowaniem Waszyngtonu Pekinem i Brukselą [Berlinem]. Czyli przedstawiając USA perspektywę WYMUSZONEGO przez same USA – przejścia Polski na stronę Chin – z efektem wyparcia USA z UE i z kontynentu. Czyli byłby to “game over” i wynik 1:0 w globalnym meczu Chiny-USA… Dla Rosji ta sytuacja długotrwałego płacenia ekonomicznie kosztów politycznych – od 2014 – może stać się tak dotkliwa [przynajmniej po 2025] przy kiepskich perspektywach ekonomiczno-finansowych [i społecznych] Rosji , że zacznie grozić wewnętrznym wrzeniem, a w dalszym etapie nawet smutą i rozpadem wielonarodowej Federacji Rosyjskiej. Na co też musimy być naprawdę przygotowani – bo WTEDY powstanie bardzo, ale to bardzo niebezpieczna sytuacja – Kreml może być skrajnie zdeterminowany i dla scalenia Rosji może “uciec do przodu” w wojnę zewnętrzną dla zwarcia szeregów i wywołania efektu “Krymnasz” – na skalę nieporównanie większą, niż w 2014 – pójść w wojnę prowadzoną wszelkimi środkami, nawet atomowymi [taki otwarty międzynarodowy terroryzm atomowy – seriami uderzeń “deeskalacyjnych” dla wymuszenia kapitulacji państw np. w limitrofach] – bez “hamowania się” – stawiając wszystko na jedną siłową kartę. Moim zdaniem – musimy być wtedy przygotowani – z asymetrycznym odstraszaniem strategicznym atomem i z A2/AD Tarczą i Mieczem Polski do dyspozycji. Tam gdzie dr Targalski widzi nader “radosną” perspektywę rozpadu FR – ja widzę strategiczne niebezpieczeństwo – skrajnie nawet [w razie serii “nieszczęśliwych” decyzji i zbiegu spraw] ziszczenia się czegoś a la “atomowej pustyni” Żyrinowskiego w miejsce Polski…

    1. Polska silniejsza od kraju, którego pojedyńcze okręty (a dokładniej klasa Nimitz i Ohio) mają siłę ognia zdolną cofnąć Polskę do średniowiecza?

      1. ale jakiego w ogóle średniowiecza?

        Amerykańskie sankcje na wszystkich kontaktujących się z PL i Bundeswehra pilnuje granic przed przemytem. Hegemon ma wiele opcji nacisku na PL a PL nie ma, nie miała i moim zdaniem nie będzie miała niestety żadnego. Imperium Wolności zawsze może powiedzieć – Iwan, pomóż nam z Ustawa 447 wchodząc do nich a nasze sankcje …cancelled.

        Zastanawia mnie zawsze pomijalna we wszystkich fantastykach rola Watykanu. Watykan ma interes aby w PL było jak było a jego siec wywiadowcza jest imponująca.

        Wyłączenie TW i Facebooka i PL ogłasza natychmiastowa bezwarunkowa kapitulacje bo w polskich miastach majdan.

        1. (…)ale jakiego w ogóle średniowiecza?(…)
          Weż z 20 tridentów z głowicami nuklearnymi i przywal w najważniejsze miasta… i jesteśmy pozamiatani.

      2. TAK – TUTAJ na przesmyku bałtycko-karpackim – na krawędzi zasięgu wpływu USA – jesteśmy znacznie silniejsi od USA. Żeby było jasne do końca – to my mamy siłę TUTAJ w regionie – tylko Warszawa [i większośc Polaków] patrzy własnie FAŁSZYWIE wg “lotniskowców i atomowców” – które są DALEKO. Lotniskowce i boomery są – ale daleko od Polski. Boomery operują powyżej progu użycia atomu na ostatnim szczeblu drabiny eskalacyjnej – a lotniskowce w razie prawdziwego starcia z Rosją [nie mówię o ćwiczeniach] nawet nie zbliżą się do GIUK. W Polsce USA mają 1 brygadę pancerna z 87 Abramsami. To my jesteśmy najsilniejszym graczem atlantyckim w regionie [cennym i bezalternatywnym dla USA zwłaszcza po Brexicie] – i powinniśmy za to dostawać 2x tyle co Izrael. A co do strategicznego odstraszania jądrowego – równie dobrze [zamiast USA] możemy mieć je [wręcz głowice do lokalnego użycia] ze stron Chin – które nas uratowały w 2011 – i doskonale rozumieją rolę i wagę Polski w geostrategii globalnej – zwłaszcza wobec śmiertelnego zagrożenia dla Chin [ale i dla USA] powstania trzeciego supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku. Kwestia REALNEJ wyceny siły w konkretnym miejscu – a nie bujania w ogólnikowych obłokach FAŁSZYWEJ kalki myślenia o “superpotędze wszędzie i zawsze”. Dziękuję za możność naprostowania tego skrajnie fałszywego schematu myślenia – przez który Polska tak wiele traci.

        1. (…)W Polsce USA mają 1 brygadę pancerna z 87 Abramsami.(…)
          A Polska ma całe 5 dywizji i to wg. specjalistów starcza… na niecały tydzień obrony. I to ma być ta siła?

          1. TAK – w relacjach miedzynarodowych liczy się siła WZGLĘDNA. Powtarzam: USA są SŁABSZE od Polski TUTAJ – w NASZYM regionie. A i Rosja nie jest w stanie [przy obłożeniu i związaniu względem tak długich granic i tak wielkiego terytorium – z samymi punktami zapalnymi i nieżyczliwymi sąsiadami] wystawić większych sił TUTAJ przeciw Polsce – niż ma je Polska. I ta dysproporcja będzie się jeszcze pogarszała i dla USA i dla Rosji – na korzyśc Polski. Dla słabej demograficznie Rosji [słabej WZGLĘDEM jej terytorium i granic i rozciągłości] coraz większym problemem jest utrzymanie status quo – od Arktyki [a tam rywalizacja – którą Kreml sam rozpoczął – dopiero narasta] po Azję Środkową [gdzie wypierają ich Chiny], Kaukaz, Syrię, Libię – Rosja ma otwarte pola konfrontacji, rywalizacji – czy wręcz walki, która wiąże jej siły. A Chińczycy wyśmiewają Rosję – publikują w dziennikach zdjęcia na pół strony, jak to Rosjanie ustawiają na budkach wartowniczych manekiny ubrane w mundury sołdatów. Jak Rosja zwiększa aktywność w Syrii czy Libii – automatycznie musi deeskalować na “mniej ważnym” chwilowo odcinku – np. w Donbasie. Jej “rozciągnięcie imperialne” jest jeszcze bardziej dotkliwe niż USA. Tego nie widać dla laików – bo Rosja sprytnie wyprzedzająco prowadzi różne akcje i bardzo się tym chwali, jakby była wszechpotężna – zaś WYMUSZONĄ do tej akcji deeskalację na innym odcinku – zawsze sprzedaje medialnie jako “dobrą wolę” jako “dążenie do pokoju” i takie tam…czyli z musu robi cnotę…

          2. To, że w Donbasie nie szarpią tempa to nie znaczy od razu, że deeskalują… przecież w zeszłym roku zablokowali Kercz. Takie salami nie wygląda na imposybilizm tylko na zastosowanie Sztuki Wojny.

          3. @JSC- akcje jak Kercz – to właśnie maskirowka taktyczna [lokalna i ograniczona w środkach i czasie – za to rozdmuchiwana medialnie] dla “impossybilizmu” zdolności strategicznych Rosji co do prowadzenia wielu konfliktów naraz. Oczywiście zgoda – to także działanie przypominające metodę salami – ale też incydentalne – a nie stałe – jak to metoda salami wymaga. Tak przy okazji: proste pytanie – jak zmieni się układ sił na morzu, gdy Ukraina wprowadzi do służby wystarczającą liczbę baterii rakiet przeciwokrętowych Neptun? Czy czasem powtórka z Kerczu nie zakończy się tym razem udawaniem ze strony Rosji, że “pada deszcz”? To tak odnośnie możliwości Rosji – REALNYCH – a nie tych medialnie pompowanych, jakby Rosja miała owe 100 m wysokości…

          4. (…)Tak przy okazji: proste pytanie – jak zmieni się układ sił na morzu, gdy Ukraina wprowadzi do służby wystarczającą liczbę baterii rakiet przeciwokrętowych Neptun?(…)
            Pytanie czy zdążą… swoją drogą pamiętam jeszcze podniecenie jakie wywołała dostawa 400 Javelinów.

          5. Czy mi się zdaje, czy Abramsy w Iraku rozstrzeliwały T72 których u nas w armii nadal sporo (o ile w ogóle nie przerdzewiały).

            Czy mi się zdaje, że obecne rosyjskie wersje T72 (czyli T90) zjadłyby na śniadanie nasze T72 i tzw. “Twarde”, a i byłyby tą mocniejszą stroną przy spotkaniu z naszą wersją Leoparda.

            Czy mi się zdaje że każdy pluton amerykański ma na wyposażeniu przeciwpancerne Javeliny, a nasze plutony nie, i mamy raptem nieco ponad 2 tysiące izraelskich Spikeów odpalanych ręcznie? Że w rosyjskiej armii każdy BWP, OT i nawet mnóstwo samochodów 4×4 ma zintegrowane przeciwpancerne rakiety kierowane, a my nie potrafimy z kilkanaście lat zintegrować Spików z wieżą Rosomaka?

            Zdaje się że wyszkoleniem przeciętny szeregowiec US Army góruje nieporównywalnie od przeciętnego szeregowca Polskiej Armii. Na papierze to my mamy te dywizje, ale tak się składa że dziś większość zawodowych żołnierzy o 16:00 kończy robotę i idzie do domu, i po tej godzinie ruski Specnaz mógłby spokojnie wejść do koszar i wyjechać naszymi czołgami czy innym post-sowieckim sprzętem (którego obsługę dobrze znają w Specnazie).

            Podejrzewam, że czary bojowe naszych kapelanów nie wystarczą na ostrzał rosyjskiej artylerii, która od II W.Ś. ma potężną siłę, a na Ukrainie i w Syrii od ładnych paru lat testują zgrywanie jej z dronamii.

            Oczywiście, jeśli lotnictwo NATO by się nie włączyło, to by rosyjskie Suchoje bombardowały bez przeszkód, bo nasza rachityczne obrona plot przestałaby istnieć w jeden dzień i zostałyby co najwyżej odpalane z ręki Gromy na niski pułap. F16 już by nie było, bo udałoby się im wykonać, przy optymistycznych założeniach, jakieś jeden lot bojowy. Śmigłowców oczywiście nie mamy, bo Caracale były francuskie i pachniały serem.

            Ciekawie na który dzień żołnierze doszli by do wniosku, że kolejne Powstanie Warszawskie nie ma sensu, i nie ma co się rzucać z kałaszem na rosyjski walce.

            Tydzień obrony to mocno optymistyczne, moim zdaniem. Przy pełnoskalowym konflikcie, to wydaje mi się że doba by nie minęła a by Rosjanie stali na linii Wisły, ostrzeliwali Warszawę i Trójmiasto. Desant by lądował pewnie też gdzieś pod Słupskiem, a Krzesiny pod poznaniem w pierwszych minutach zaorane były Iskanderami, podobnie jak podpalony gazoport w Świnoujściu.
            W tym momencie granica polsko-niemiecka zapchana byłaby naszymi uchodźcami, podobnie jak polsko-czeska, ale pewnie w ciągu paru dni by ją zamknięto. Oczywiście rząd by się nowymi VIP-owskim Boeingami szybko ewakuował by podjąć “walkę na uchodźctwie”.
            Tego dnia 1 euro kosztowałoby pewnie jakieś 100 złotych spokojnie, o ile te złote ktoś by jeszcze przyjmował.

            Ja nie widzę jakiejś budowy naszej armii. Już Francuzi przebąkują że trzeba się zbroić, a oni razem z UK to jedyni mają sensowne armie w UE, w dodatku produkują uzbrojenie od A do Z. Niemcy pewnie się ockną, już ruszają nowe francusko-niemieckie programy zbrojeniowe. Za parę lat będą już mieli jako taką armię, a u nas nadal będą “dialogi techniczne” i może jakieś pojedyncze sztuki uzbrojenia z USA w ilościach defiladowych. Z zapasem amunicji na godzinę walki.

    2. (…)Co wymusi “robienie z musu cnoty” – i zgodę USA na OFICJALNE NATO Nuclear Sharing.(…)
      O ile dobrze zrozumiałem to te głowice mają przybyć do polski na trasie lecącej przez strefę wpływów amerykańskich, strefę wpływów rosyjskich, a do tego okolicach Turcji i Iranu… Za dużo chętnych, żeby przejąć ten towar przy czym USA może nas sprzedać Rosji. Z konwojentów głowic łatwo zrobić terrorystów.

      (…)WTEDY Ukraińcy sami zduszą banderowców(…)
      Kto to są ci banderowców… znowu mordują Polaków na Wołyniu czy co?

  9. Jeszcze taka uwaga co do źródeł siły Polski – JEŻELI zrealizuje się 4 punkty proponowane wyżej – nastąpi skok synergii – i skokowy awans Polski. A co do wzrostu ekonomicznego – gracze stracą lewary na Polskę – my zyskamy silne lewary na innych graczy. Polska może się stać centrum high-tech – trzymając w ręku wszystkie łańcuchy dostaw “well to wheel” – i zgarniając wysoką marzę końcową. Po zbudowaniu CPK – zyskujemy towarowy eksportowy hub NASZEGO Polskiego Lotniczego “Jedwabnego Szlaku” – chronionego [także sporo za granicami – obejmując sąsiadów – zwłaszcza mniejszych] saturacyjną A2/AD Tarczą i Mieczem Polski dalekiego zasięgu [przynajmniej 500 km poza granice Polski]. A to oznacza swobodę przepływów strategicznych. W sumie chodzi o to – by do Polski szła technologia i kapitał – a z Polski produkty high-tech wysokiej marży. W tym układzie CPK to hub wylotowy polskiego eksportu – taka Gdynia XXI w. Szczerze – dobrze wykorzystana negocjacyjnie marchewka gardłowych surowców strategicznych – plus nasza szczelna i bezwzględnie egzekwowana kontrola [wg konsensusu pekińskiego] nad całością funkcjonowania kapitału w Polsce i nad łańcuchami logistycznymi – to rzecz znacznie bardziej perspektywiczna i długofalowa [i elastyczna – zdywersyfikowana] – niż niemiecki rdzeń siły ekonomicznej – czyli przemysł motoryzacyjny. TERAZ JESZCZE 1/5 samochodów idzie z Niemiec lub z niemieckich “kolonii motoryzacyjnych” w Europie, a 4 z 5 samochodów luksusowych też idzie z szeroko rozumianych Niemiec – ale po rewolucji elektromobilności [przy sile kapitałowej i koncentracji wysiłków Chin i USA] – to się może bardzo zmienić na niekorzyśc Niemiec. Polecam: https://forsal.pl/motoforsal/aktualnosci/artykuly/1483133,niemiecki-przemysl-motoryzacyjny-upadek-branzy-moto-niemcy-opinia.html Zresztą – nad luksusowymi samochodami zbierają się chmury globalnej recesji – zaś masowy eksport Niemiec [czyli eksport morski] – po zerwaniu Westbindung – zostanie praktycznie na pewno zastopowany na oceanie światowym przez US Navy i Royal Navy [i pewnie Skandynawów z NORDEFCO i generalnie przez Five Eyes]. Nie twierdzę, że realizacja ww 4 punktów jest łatwa i szybka – odwrotnie – jest trudna i wymaga wysiłku, konsekwencji i czasu. I dopiero napór zagrożeń wymusi zmiany “na górze” i konsekwentne twarde działania. Ale realizacja tych 4 punktów jest możliwa – więcej – właśnie teraz, gdy nadchodzą czasy wielkich zmian i praktycznie wszystko będzie “płynne”- dla tego planu otwiera się okno realizacji. Przy dobrym zgraniu i dobrym dla Polski biegu spraw międzynarodowych – w 10 lat. Przy kłodach pod nogi – 20-30 lat. I szczerze mówiąc – każdy inny plan jest dużo gorszy. No chyba, że ktoś ma lepsze pomysły? Bo jeżeli nie [albo proponuje tylko programowe biadolenie w kółko i “nic-nie-możenie”] – to sprawa jest jasna.

  10. Temat RELATYWNEJ siły – wywołany przez JSC – jest dla nas ważny szczególnie względem Rosji: – pisałem o kiepskich perspektywach Rosji – wygląda, że będzie jeszcze gorzej: polecam https://www.fronda.pl/a/tylko-u-nas-marek-budzisz-krew-pot-i-lzy-o-sytuacji-gospodarczej-federacji-rosyjskiej,145772.html Tegoroczny deficyt finansów publicznych [8,9 bln rubli] nie pokryje nawet płynna część rezerw Funduszu Pomyślności Narodowej [114,5 mld dolarów]. W dodatku katastrofa ekologiczna w Norylsku jest tylko zapowiedzią znacznie większych problemów, związanych z rozmarzaniem Syberii – cofaniem wiecznej zmarzliny: https://biznesalert.pl/maksymowicz-katastrofa-ekologia-syberia-wyciek-ropa-zbiornik-zmiany-klimatyczne-energetyka/ Cytat: “W rosyjskich mediach (Russia Insider 8.05. 2020) pojawiają się sygnały o stratach, które poniesie z tego powodu rosyjska gospodarka. Ich skalę oblicza się na ok. 300 mld dolarów.” Te 300 mld dolarów “nieplanowanych” strat – to może być czynnik krytyczny dla Rosji – oczywiście wraz z innymi czynnikami. Warto zadać pytanie – co będzie, gdy zaczną zapadać się rurociągi i infrastruktura wydobywcza? – wg mnie WTEDY zrobi się naprawdę “gorąco” na Kremlu. Zresztą w artykule dr Budzisza są sygnalizowane oznaki “dociskania do ściany” społeczeństwa rosyjskiego – a to grozi wrzeniem wewnętrznym. A już na Syberii – gdzie mieszkańcy są zostawieni praktycznie sami sobie bez wsparcia i pomocy i bez infrastruktury – a jednocześnie dochody regionów są wysysane przez budżet centralny do Moskwy – tam [przy coraz większym ekonomicznym panowaniu Chińczyków – na co Kreml przymyka oczy – ale Sybiracy widzą to na co dzień] widzę pierwszy zapalnik Rosji wobec obecnej polityki Kremla [którą “zwykli” ludzie zaczną postrzegać jako samobójczą dla Rosji – i dla nich] – i to będzie szło nie od “obcych” – ale od Rosjan – którzy na Syberii czują coraz mniejszą siłę Kremla – a coraz większe ambicje Pekinu. Oczywiście – to nie jest kwestia “już zaraz” – ale długofalowo – to rzecz stale narastająca i NIEUCHRONNA. W końcu nastąpi przekroczenie “czerwonej linii” cierpliwości ludzi – choć władze na Kremlu cały czas liczą na tę cierpliwość… Żeby było jasne – nie ma się z czego “cieszyć” w związku z pogarszaniem się sytuacji w Rosji. Kreml może łatwo zawczasu dojść do wniosku, że skonsoliduje wokół siebie “naród” [czyli Rosjan] – przez ucieczkę do przodu w zewnętrzną wojną – rzecz jasna zwycięską – i obliczoną na ponowny [ale ustokrotniony] efekt “Krymnasz”. Przy tylu otwartych polach konfrontacji i zamrożonych konfliktów – to może być Finlandia, Ukraina. Turcja, nawet “zbuntowany” Kazachstan – ale i Polska winna być na to przygotowana – czyli Wojsko Polskie. Bo Rosja uderzy na najsłabiej przygotowanego. A na razie “nasz” PMT budujemy pod dyktando hegemona [de facto – ów PMT przywieziono nam w teczce w 2013] z WP armię ekspedycyjną [do wypełniania zobowiązań USA i UK wobec Ukrainy – i wobec Bałtów – naszym kosztem]. To błąd strategiczny – należy obecny PMT CAŁKOWICIE przestawić na pełną asymetryczną obronę strategiczną. To nie znaczy, że mamy czekać biernie w razie np. dyslokacji 1 Armii Pancernej Gwardii. Od dalekiego widzenia real-time jest kompleks C4ISR – a od działań – projekcja siły precyzyjnych efektorów – konkretnie całość spięta sieciocentrycznie w A2/AD Tarczę i Miecz Polski. Bo pomysł na wchodzenie na wschód z wojskami i ciągnięcie jeszcze za sobą ogona logistycznego – to moim zdaniem świadome rezygnowanie z przewagi asymetrycznej obrony w oparciu o własną podstawę operacyjną – pod PRZEWAŻAJĄCYM parasolem naszej A2/AD – którą to strefę antydostępową mam za priorytet nr 1 w prawdziwym PMT – do uzyskania kompetencji do REALNEJ obrony Polski. Atom Rosji może zrównoważyć atom USA [choć i w tym musimy być docelowo suwerenni] – ale poniżej progu atomu – w wojnie konwencjonalnej – wojnie niezwykle szybkiej i skoncentrowanej czasowo – możemy liczyć wg mnie wyłącznie na siebie. Zanim NATO by doszło do konsensusu [o ile w ogóle – przy obstrukcji Berlina i Paryża] – było by dla nas dużo za późno. A i konwencjonalna pomoc USA będzie zapewne ograniczona . Pozostaje mądre przygotowanie WP – na prawdziwą wojnę “błyskawiczną” – celem uzyskania zdolności realnej skutecznej i saturacyjnie uszykowanej obrony. A dokładniej – do takiego podniesienia poprzeczki kosztowej Kremlowi – by ten zaniechał agresji wobec Polski na etapie planowania.

    1. Jeśli do przejęcia Syberii dojść w kontekście rozmarzani wiecznej zmarzliny to Chińczycy muszą mocno poprawić swoją epidemiologię, bo tego syfu trochę jest… np. w 2016 wąglik tego pochodzenia przetrzebił fińskie stada reniferów.

      1. Generalny problem – nieuchronny, choć na razie stopniowo narastający, to uwolnienie się metanu z wiecznej zmarzliny Syberii ,ale i z pokładów tzw. klatratów osadów Arktyki. A metan [w zależności od miary klasyfikacji porównawczej] jest 20-70 razy groźniejszy z efektem cieplarnianym, niż CO2. Jestem pewien, że gdy Chiny zmienią podejście do Rosji, sprawa nieudolności i bezradności Kremla wobec zmian w Arktyce i na Syberii, będzie [prócz innych spraw pod znakiem “Azja dla Azjatów] bardzo nagłaśniana przez Pekin w propagandzie globalnej – z Chinami, które będą się przedstawiane jako jedyny “zbawczy” gracz zdolny do rozwiązania problemu i zdolny zapobiec globalnej katastrofie ekologicznej. Myślę, że ten argument zacznie być podnoszony na przełomie lat 20/30tych. Co do Polski – przesuniecie stref klimatycznych z południa na północ też jest nieuchronne. Dlatego ZAWCZASU trzeba rozbudowywać wszelką retencję wody [która w Polsce jest zasobem krytycznym], w tym obszary zalewowe [bo i w drugą stronę będzie coraz radykalniej – susze będą przeplatały się z gwałtownymi powodziami] ale i np. trzeba zawczasu wycinać zrębowo słabe lasy [zwłaszcza te ze sztucznie “pompowaną” sosną i trochę świerkiem] i nasadzać masowo drzewa nowych gatunków, bardziej dostosowanych do zmian stref klimatu, ale także dość odpornych na huragany itp. “radości” – nieuchronne przy zmianach klimatu. Drzewo rosnie długo – a tu tempo zmian wyprzedzi tempo rośniecia drzew – dlatego trzeba wycinać stare i sadzić nowe drzewa ZAWCZASU. Rozmawiałem o tym kilkukrotnie z ludźmi z polskiego GreenPeace – totalny beton, zero zrozumienia i tylko zaporowe podejście typu “będziemy się łańcuchami skuwać, nie pozwolimy na wyrąb” itd. Tego, że zbyt “północne” drzewa zmarnieją w cieplejszym klimacie [wywołując przy tym zalew ekosystemu szkodnikami] – tego NIE CHCĄ zrozumieć. Ani tego, że w miejsce wyciętego drewna [czyli surowca dla produkcji i użytkowania w naturalnej gospodarce cyklicznej – zwłaszcza zamiast plastyku] – będzie się nasadzać nowe drzewa – które ze względu na szybki wzrost – będą akumulować dużo szybciej od starych drzew ów znienawidzony CO2 [zresztą dawniej nazywany powszechnie “gazem ŻYCIA” – bo bez niego niemożliwy jest przecież wzrost roślinności i “produkcji biomasy” oparty na fotosyntezie…- widać przy tym, jak łatwo można przylepionymi etykietkami i bębnem propagandowym manipulować ludźmi…]. Ideologiczne zaślepienie całkowicie odbiera rozum [przynajmniej wśród szeregowych członków GreenPeace] – ewentualnie to świadoma polityka zarządu GreenPeace, który swym planowym ekoterrorem wyciska z wielu firm haracze co rok. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze…

          1. Bynajmniej – nie takie rzeczy się dzieją – np. w 2017 podczas szczytu w Davos dokonała się rewolucja – USA z lidera globalizacji [dotychczas wręcz utożsamianej z amerykanizmem] – stały się największym hamulcowym, zaś Chiny “wskoczyły w buty” USA, stając się liderem globalizacji. Co wręcz komiczne – większość ajentów wpływu ze strony Kremla tak dalece się zaspawała w starej narracji – że zupełnie się gubią po zwróceniu im uwagi na nieaktualność starego przekazu – oraz tego, że Rosja [nominalnie od 2014 w “przyjaźni” i “sojuszu” z Chinami kontra USA] TEŻ siłą rzeczy “niechcący” dokonała tego zasadniczego zwrotu o 180 stopni…. A oni dalej samobójczo nadają swoje o “okowach złej globalizacji” – mimo, że sami są teraz wiernym sojusznikiem – i to w pierwszym szeregu – lidera globalizacji… Co do katastrofalnej skali trucia przez Chiny – pełna zgoda TERAZ – ale właśnie się dokonuje nowy zwrot, równolegle towarzyszący przejściu od gospodarki ekstensywnej – do gospodarki high-tech – opartej o innowacje. Już od pewnego czasu Chiny eksportują swój mało zaawansowany przemysł do Afryki [np. odzieżówka, buty itp “gadżety” produktów słabo przetworzonych, pozycjonowanych pod konkurencyjność uzyskiwaną z tytułu niskiej marży z niskich kosztów pracy] – a kolejny konsekwentny krok, to zamiast wozić surowce do Chin – to surowce pójdą bezpośrednio do wybudowanych/przeniesionych hut i zakładów w Afryce [oczywiście kapitału chińskiego i pod silnym chińskim parasolem militarnym – dopiero wtedy – dlatego m.in. taki napór Pekinu na zwiększanie baz i obecności wojskowej w Afryce]. Czyli “swoje” dotychczasowe zatruwanie Chiny wyeksportują w znacznej mierze do Afryki – czyli poza Chiny. Elektrownie węglowe u siebie zastąpią w dużej części OZE [gdzie są liderem wzrostu liczonego bezwzględnie w GW – a i względnie są bardzo wysoko] – a w dużej części elektrowniami jądrowymi. Bodajże od 2016 do 2030 ilość reaktorów elektrowni jądrowych ma się zwiększyć o 110 sztuk [ https://www.energetyka24.com/chiny-ponad-100-reaktorow-atomowych-powstanie-do-2030-roku ] – czy te plany zmarniały, czy też odwrotnie – czy zostały przyśpieszone – nie wiem. Zresztą – Chińczycy – niekonwencjonalni wobec myślenia na Zachodzie – nie myślą długofalowo tylko o redukcjach zanieczyszczeń – chcą przejścia do gospodarki ZWIĘKSZAJĄCEJ “bio-potencjał” terenów – czyli najpierw odrobić straty pierwszego okresu zanieczyszczeń – i potem kumulatywnie BUDOWAĆ “netto” potencjał ekologiczny: polecam znakomity artykuł prof. Góralczyka https://www.obserwatorfinansowy.pl/bez-kategorii/rotator/chiny-zielona-rewolucja-przemyslowa/ Takie podejście jest potrzebne także w Polsce – nie ekstensywny przemysł – a high-tech. I troska o wyprzedzenie działaniami prewencyjnymi zmian klimatu – zwłaszcza co do retencji wód, świadomie przyspieszanej i sterowanej wymiany flory [zwłaszcza lasy] – notabene od lat [a dokładnie od planów ogłoszenia reaktywacji 1 Armii Pancernej Gwardii – przed szczytem w Walii] – jestem zwolennikiem, by obecne “idealne czołgowe pole” od granicy obecnej Białorusi w kierunku na Warszawę – mocno urozmaicić właśnie i lasami i zbiornikami retencyjnymi i wszelkiego rodzaju “rowami i wałami przeciwczołgowymi” – np. idealnie do tego nadaje się permakultura. Skoro układ geostrategiczny nam nie sprzyja – to warto nieco [w sposób opłacalny w kalkulacji koszt/efekt] zmienić niekorzystną geografię dla zlokalizowania i opóźnienia nieprzyjaciela – co wymusi niekorzystną dla niego rekalkulację planów. To tylko mała część podnoszenia poprzeczki kosztowej agresorowi – ważne, że można to zrobić zyskując choćby na retencji – ale i bijąc w bębny “postępu” pod zielonym sztandarem [i z funduszami unijnymi] – który to zielony sztandar dotychczas był stosowany przez Brukselę [czyli Berlin] jako kijek do szturchania Polski. No, ale każdy kij ma dwa końce…o ile się widzi takie okazje w SWOT – i jeżeli umie się je wykorzystać…

          2. (…)Bodajże od 2016 do 2030 ilość reaktorów elektrowni jądrowych ma się zwiększyć o 110 sztuk [ https://www.energetyka24.com/chiny-ponad-100-reaktorow-atomowych-powstanie-do-2030-roku ] – czy te plany zmarniały, czy też odwrotnie – czy zostały przyśpieszone – nie wiem.(…)
            Skoro przemysł ma się przenieść do Afryki to gros zapotrzebowania na EJ powinien też tam się przenieść… może zbudują jakieś chińskie odpowiedniki Akademika Łomonosowa. Swoją drogą to byłby ciekawy timing dla testowania technologii torowej w reaktorach okrętowych.

            (…)Skoro układ geostrategiczny nam nie sprzyja – to warto nieco [w sposób opłacalny w kalkulacji koszt/efekt] zmienić niekorzystną geografię dla zlokalizowania i opóźnienia nieprzyjaciela – co wymusi niekorzystną dla niego rekalkulację planów.(…)
            Trzeba tylko uważać, aby zdezorganizowało to naszego rozstawienia obronnego, bo przy obecnym stanie wojsk inżynieryjnych i pływalności pojazdów bojowych to dla Ruskich takie pomysły to raczej w to mi graj.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *