USA vs CHINY – będzie wojna czy sojusz?

Czyli o tym, czy Donald Trump powtórzy sukces Richarda Nixona i doprowadzi do taktycznego odwrócenia Chin?

Postawienie takiej tezy może się wydawać niektórym dość szalone. Zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń, kiedy to USA wprowadziło kolejne zaporowe cła na chińskie towary (10 maja), Pekin zapowiedział nałożenie ceł odwetowych (od 1 czerwca), co poskutkowało uderzeniem Amerykanów (poprzez Googla, ale i japońskie firmy tj. jak Panasonic) w chińskiego producenta smartfonów Huawei. Jednocześnie Korea Północna, będąca niejako narzędziem w rękach Chińskiej Republiki Ludowej, wróciła do testów rakiet zdolnych do przenoszenia broni jądrowej. Napięcie na linii Waszyngton – Pekin rośnie, ale z pewnością nie jest to jeszcze apogeum tej rywalizacji. W zasadzie w ciemno można obstawiać, że to dopiero początek wojny handlowo-gospodarczej między największymi gigantami świata.

Każdy proces ma jednak nie tylko swój początek, ale i koniec. I tu należy wybiec myślami w przyszłość. Przewidzieć kolejny ruch na globalnej szachownicy. Czy końcem procesu narastania napięcia między Chinami, a USA będzie wybuch wojny? Takiej, która mogłaby przerodzić się w wojnę światową, a nawet atomową? Jak widać, z tej perspektywy przewidywanie zawarcia dealu Xi-Trump (choć równie dobrze, mogą to być inni przywódcy) nie wydaje się już tak oderwane od rzeczywistości. W zasadzie śmiało można stwierdzić, że mając taki wybór (wojna, albo deal) obie strony na 99% zdecydują się na zawarcie porozumienia. Oczywiście istnieje jeszcze trzecia droga. Wieloletnia wojna gospodarczo-handlowo-polityczna na wyczerpanie przeciwnika. Czyli brak jednoznacznego rozstrzygnięcia. Taki scenariusz oceniam jednak na mało prawdopodobny. Dlaczego? Amerykanie mentalnie należą do kultury europejskiej. Grają w szachy. Nie w Go. Będą szukali rozstrzygnięcia w zdecydowanych, szybkich ruchach, zwłaszcza, że czas działa na ich niekorzyść. Muszą działać, póki posiadają jeszcze przewagi na decydujących płaszczyznach (m.in. możliwość blokady handlu morskiego, który póki co odgrywa najważniejszą rolę dla gospodarki Chin).

W tym miejscu należy wziąć pod rozwagę, dlaczego wybuch wojny lub długotrwałe zmagania na linii Waszyngton-Pekin są mniej prawdopodobne niż opcja dealu. Do dzieła.

Czy wybuchnie wojna chińsko – amerykańska?

Temat ten poruszałem już przy okazji artykułu pt.: III Wojna Światowa nie wybuchnie. Na razie“. Wojna światowa raczej nie zacznie się od konfliktu dwóch największych graczy na świecie. Czyli Chin i USA. Pisząc w dużym skrócie, powody są dość prozaiczne. Wojna osłabia strony walczące i umacnia tych, którzy nie wezmą w niej udziału. Wojna dwóch najpotężniejszych mocarstw światowych może skończyć się tak, że stracą one wszelkie swoje przewagi nad resztą globu i w efekcie utracą już zajęte przez siebie dogodne pozycje. Jednocześnie wchodzenie do konfliktu w pierwszym szeregu walczących oznacza, że prawdopodobnie dane państwo odniesie największe straty. Stany Zjednoczone doskonale rozegrały scenariusze I i II Wojny Światowej. Podczas gdy Eurazja była pochłonięta wojną, USA wyczekiwało. Na to, by w kluczowym momencie wejść do konfliktu, przeważyć szalę na jedną ze stron, zwyciężyć i jako najsilniejszy przy stole gracz narzucić własne warunki zwycięstwa. Innymi słowy. Wybuch nowej, trzeciej globalnej wojny może być rozpatrywany w kategoriach korzyści, jeśli chodzi o USA. Ale tylko wówczas, gdy hegemon pozostanie w pierwszej fazie starcia nieaktywny. Na co pozwala Amerykanom ich wspaniałe położenie geograficzne.

Posiadając tak ogromny handicap głupotą byłoby z niego rezygnować. I wikłać się w starcie militarne z symetrycznym przeciwnikiem, położonym za największym oceanem na Ziemi.

Z punktu widzenia Chin, wojna również byłaby najgorszym możliwym rozwiązaniem. Póki jest pokój, a Chiny mogą handlować – czas gra na korzyść Pekinu. Na ten moment Chińczycy są słabsi niż Amerykanie. Jednak trwający jeszcze stary ład światowy pomaga im w szybkim tempie skracać dystans do USA. Natomiast Chiny wciąż nie posiadają równorzędnej floty, nie są zdolne zagwarantować bezpieczeństwa szlakom morskim, ich gospodarka jest uzależniona od handlu i to handlu morskiego (NJS/OBOR dopiero przecież powstaje i miną jeszcze lata by przepustowość szlaków lądowych choć trochę rekompensowała ewentualną utratę możliwości wysyłania towarów drogą morską).

Nie należy ponadto zapominać o trzecim wielkim graczu. Konflikt Chiny vs USA z pewnością ucieszyłby Rosję, która mogłaby pełnić rolę rozjemcy. Podczas gdy Waszyngton i Pekin wymieniałyby się ciosami, Moskwa wespół z Berlinem mogłyby stworzyć Eurazjatycki blok, który przywróciłby europejską dominację na świecie. Z tych oczywistych względów bezpośrednia wojna Chin i USA jest niezwykle mało prawdopodobna (a jeśli już wybuchnie, to będzie raczej efektem trwającego już, globalnego konfliktu). Zwłaszcza, że dla Chin największym rywalem i zagrożeniem nie są wcale odległe Stany Zjednoczone. Chińczykom wystarczy samo wyparcie amerykańskich wpływów z przybrzeżnej strefy bezpieczeństwa i zabezpieczenie sobie komunikacji z Europą, Afryką i resztą Azji. Prawdziwym rywalem Chin, którego Pekin często się obawiał była Rosja (z uwagi na sąsiedztwo i potęgę atomową). W tej chwili Chińczycy muszą ponadto również kontrolować potęgę Indii (również sąsiad, dysponujący bronią jądrową).

Mając na uwadze powyższe, czy wobec tego nie jest możliwy chociażby konflikt zastępczy? Np. wojna chińsko-amerykańska, ale na terytorium państwa trzeciego? Korei Północnej, Korei Południowej, a może i Tajwanu?

W mojej ocenie, wbrew pozorom, Amerykanie są do takiej wojny znacznie lepiej przygotowani niż Chińczycy. Nawet pomimo tego, że ewentualne miejsca starcia znajdują się blisko granic Chin i bardzo daleko od Waszyngtonu. I wcale nie chodzi mi tutaj o przewagi militarne. Tylko handlowo-gospodarcze. Jeśli Chińczycy zaatakowaliby Tajwan lub wparli Koreę Północną przy ataku na południowego sąsiada, wówczas Pekin zostałby potępiony niemal przez całą społeczność międzynarodową. To oznaczałoby sankcje, cła, i blokadę handlową. Jednocześnie USA i ich sojusznicy zablokowaliby Cieśninę Malakka, Zatokę Perską i Kanał Sueski. Chiny stałyby się zakładnikiem mas lądowych, a ich gospodarka zaliczyłaby upadek. Z wielkiej wysokości.

Dlatego też, Chińczycy wciąż nie podejmują żadnych agresywnych ruchów w stosunku do państw trzecich. Są zbyt słabi politycznie, by móc wojować z całym światem lub przekonać go do swoich racji. Bądź co bądź, ład światowy zbudowany jest o demokratyczne wartości i żadne państwo będące militarnym agresorem nie może liczyć, że sprawę uda się jakoś załagodzić (chyba, że jest to hegemon 😉 lub wszystko dzieje się za jego zgodą). Dobrym przykładem jest tu Rosja, która znajduje się w izolacji pomimo faktu, że główni europejscy gracze (Niemcy, Francja, Włochy) najchętniej współpracowaliby z Moskwą bez żadnych ograniczeń.

Zimna Wojna na Dalekim Wschodzie

Ten scenariusz może wydawać się najbardziej prawdopodobny, ale tylko pozornie. Chinom opłaca się prowadzić z USA wymianę ciosów gospodarczo-polityczno-handlowych tak długo, jak długo będą mogły handlować (za pomocą szlaków morskich) z Europą i Bliskim Wschodem. Innymi słowy. Jak tylko Waszyngton zdecyduje się na podjęcie najbardziej rygorystycznych kroków wobec Pekinu (blokada morska, sankcje), Chińczycy utracą zdolność do utrzymania wzrostu gospodarczego, transformacji społecznej (budowa klasy średniej), jak również do budowy armii i floty (do czego potrzebny jest przemysł i kapitał). Na chiński PKB największy wpływ mają inwestycje, a w drugiej kolejności handel. Przy czym inwestycje są dokonywane z kapitału pozyskiwanego z eksportu… Dla Chin, o czym często pisałem, brak handlu = brak eksportu = brak kapitału = brak inwestycji = tąpnięcie gospodarki (PKB) = obniżenie produkcji = zwiększenie bezrobocia = zubożenie rynku wewnętrznego = dalsza utrata zbytu i załamanie produkcji = dalsza redukcja przemysłu i zatrudnienia, etc.etc. etc. Jest tak ponieważ w dalszym ciągu rynek wewnętrzny Chin nie jest w stanie zastąpić popytu zewnętrznego.

Chiny są niezwykle podatne na czynniki zewnętrzne (w przeciwieństwie do USA), a to ze względu na uzależnienie od eksportu swoich towarów (z uwagi na wciąż słabo rozwinięty rynek wewnętrzny – brak klasy średniej w odpowiedniej proporcji, spora część populacji jest zwyczajnie uboga) oraz importu surowców energetycznych. Oczywiście Chińczycy próbują przezwyciężyć te słabości, ale na razie są w tych kwestiach raczej bliżej początku, niż końca (ewentualnie w połowie, w każdym razie wiele jeszcze przed nimi).

By dokonać transformacji społeczno-gospodarczej, Pekin potrzebuje tylko jednego. Czasu. Czasu pokoju, handlu i prosperity. Dlatego Chińczycy nie będą skłonni do prowadzenia długotrwałej wojny handlowo-gospodarczej z USA. Będą woleli kupić sobie kilka lat względnego spokoju. Za wszelką cenę.

Wszystko po to, by osiągnąć względną równowagę gospodarczą, uniezależnić się od wpływów zewnętrznych, nabrać sił i stać się graczem zdolnym oddziaływać na zewnątrz nie tylko poprzez kapitał, ale i potęgę militarną. Chińczycy, by móc stawić czoła USA, potrzebują co najmniej dekady spokoju.

Odwrócenie Chin.

O tego rodzaju rozwiązaniu pisałem już ponad rok temu, przy okazji wydarzeń związanych z Koreą Północną w artykule: “Zjednoczenie Korei? Kapitulacja Kim Dzong Una?(…)“. W pierwszej kolejności należy wyjaśnić, czemu taki deal miałby służyć. Co chciałyby osiągnąć strony godząc się na układ?

Należy w tym miejscu wrócić do nieco szerszego kontekstu globalnej sytuacji na arenie międzynarodowej. I do strategii jaką obrały Stany Zjednoczone w celu utrzymania hegemonii, którą opisywałem szerzej w tekście: “Polska – kluczem do strategii USA?“.

W ogromnym skrócie, USA mierzy się w tej chwili z powstającymi blokami państw: Berlin – Moskwa, Moskwa-Pekin i szerzej: Berlin-Moskwa-Pekin. Berlin i Moskwę Amerykanie rozdzielają dzięki Polsce oraz Międzymorzu/Trójmorzu (to nie to samo). Natomiast Moskwa współpracuje w tej chwili z Pekinem, pomimo tego, iż Chiny są dla Rosji najgroźniejszym rywalem. Strategia USA,w mojej opinii, polega na graniu na rozdźwięki interesów w w/w blokach. Na próbie rozerwania więzi, izolowania poszczególnych graczy (UE, Rosja, Chiny), by następnie rozprawić się z nimi pojedynczo. Ta “rozprawa” ma na celu służyć podporządkowaniu konkretnych sił własnej woli. Począwszy od najsłabszego gracza – Rosji. Podporządkowując lub wykluczając Moskwę z gry, Amerykanie automatycznie odzyskaliby kontrolę nad Berlinem i Europą (tuta UE zwyczajnie by musiała skapitulować). To z kolei pozwoliłoby amerykańskiej administracji wrócić do walki z Chinami. Ze wsparciem całego “Zachodu” jako monolitu.

By osiągnąć ten cel, Donald Trump prowadzi, obrazowo rzecz ujmując, dyplomację kija i marchewki. Gdy negocjacje z Chinami zmierzają w dobrą stronę, Amerykanie dociskają Moskwę. Gdy na linii Waszyngton – Pekin iskrzy, wówczas dyplomaci z Waszyngtonu jeżdżą na Kreml (vide ostatnie spotkanie Mike’a Pompeo z Siergiejem Ławrowem 14 maja w Soczi). Można było to obserwować już od kilku lat. Metoda okładania kijem na przemian z oferowaniem marchewki poszczególnym rywalom ma zmusić któregoś z nich do pęknięcia i wyłamania się.

Wielu analityków i geopolityków wskazuje, że wszystko to zmierza do tzw. Drugiej Jałty, czyli porozumienia Waszyngtonu z Moskwą (na równych warunkach). Wskazują oni, że dla Rosji, Chiny są głównym rywalem i właśnie dlatego Kreml zdecyduje się na wspólną z USA walkę przeciwko chińskiemu smokowi. W jednym z ostatnich tekstów zatytułowanym: USA zamierza pobić Rosję. Nie będzie resetu wyszczególniłem argumenty za tym, dlaczego tak się jednak nie stanie.

Znów, skracają znacznie wątek (bowiem nie on jest tematem niniejszego tekstu), Rosja dąży do wielobiegunowego układu sił, w którym mogłaby zachować neutralność i zbudować blok Berlin-Moskwa. Dla USA, co wytłumaczyłem w w/w tekście, taki stan rzeczy jest nie do zaakceptowania (ani wielobiegunowość, ani oś Berlin-Moskwa).

To dlatego walka na linii USA – Rosja wciąż przybiera na sile. Amerykanie chcą złamać wolę Kremla, tymczasem Putin ani myśli o podporządkowaniu się woli USA i samobójczej dla Rosji walce przeciwko Chinom. Stawiając kropkę. Kreml nie pozwoli się odwrócić. Z wielu względów. Putin walczy o całkowitą niezależność i pozycję jednego z biegunów w wielobiegunowym układzie sił na świecie. Jednocześnie Rosja, jako jedno z nielicznych państw na globie, ma zdolność do długotrwałego opierania się wpływom i sile morskiego hegemona. Jako państwo heartlandowe, będące odporne na blokady morskie, wojnę handlową i izolację polityczną, może pozwolić sobie na grę na zwłokę. Co pokazało nam ostatnie 5 lat (począwszy od 2014r.). Oczywiście to wszystko przy zastrzeżeniu, że Rosja będzie eksportować wydobywane przez siebie surowce energetyczne. W przypadku odcięcia jej od europejskiego rynku zbytu (a przypomnijmy, że Polska już się uniezależnia w tym zakresie od Moskwy i buduje własną sieć, która może wesprzeć innych regionalnych graczy tj. choćby Ukraina), Federacja Rosyjska może wpaść w olbrzymie kłopoty. Ratunkiem jest tutaj inwestycja w sieci przesyłowe do Chin, które mogą przyjąć znaczne ilości gazu i ropy.

Zupełnie inaczej sprawy wyglądają w przypadku Chin. Chińska gospodarka jest jedną z tych najbardziej uzależnionych od świata morskiego. Władze z Pekinu są zdeterminowane by to zmienić, jednak póki co się to jeszcze nie udało. W przypadku twardej gry Amerykanów, Chińska Republika Ludowa będzie na każdym etapie zmagań kalkulować bilans zysków i strat dla każdego wariantu (wojna/zimna wojna/deal). Innymi słowy, Waszyngton, przy dostatecznie ostrej grze, jest w stanie zmusić Pekin do taktycznego dealu, który polegałby m.in. na tym, iż Chińczycy zrzekliby się wsparcia dla Rosjan. W zamian za nieskrępowany dostęp do morskich szlaków handlowych i rynków europejskich, bliskowschodnich, czy nawet afrykańskich. Jak taki deal miałby dokładnie wyglądać (co obejmować), o tym napiszę jeszcze w dalszej części artykułu.

Niemniej, reasumując. Rozważając grę między USA, UE, Rosją, a Chinami, niewątpliwie Rosja jest zawodnikiem najłatwiejszym do pokonania metodami pokojowymi. Rosjanie już otrzymali bolesne ciosy, natomiast w przyszłej perspektywie muszą liczyć się z możliwością spadku eksportu gazu ziemnego i ropy naftowej do Europy. Jak również ze spadkiem cen surowców, czy dalszymi sankcjami i izolacją. Gdyby Chińczycy zostali odwróceni, odcięli Moskwę od kredytów i kapitału oraz zaprzestali inwestować w import rosyjskich gazu i ropy, Rosja zostałaby pobita gospodarczo. Z kolei jak tylko Moskwa zostałaby wyłączona z gry jako samodzielny i niezależny zawodnik, Unia Europejska wróciłaby pod skrzydła Waszyngtonu (z wielu różnych względów). Na rozkaz.

Jednak o ile Rosja dla Amerykanów nie stanowi wyzwania (poza płaszczyzną militarną, co Kreml skrzętnie wykorzystuje), o tyle jest najbardziej odporna na amerykańskie naciski i perswazję. Odwrotnie jest z Chinami, które są potężne gospodarczo (choć mają wiele słabości), ale jednocześnie znacznie bardziej podatne na czynniki zewnętrzne. Stąd w mojej ocenie, prędzej dojdzie do odwrócenia Chin (jak za czasów Nixona i Kissingera), niż do Drugiej Jałty. Natomiast Pekin nie będzie chciał prowadzić wieloletniej dalekowschodniej Zimnej Wojny (blokada morska, wojna handlowa, walka polityczna) ponieważ nie jest na nią jeszcze gotowy.

Teatry zmagań – Korea Północna jako narzędzie Chin i potencjalny cel USA

Pomimo ogromnej gospodarki i kapitału jakimi dysponuje Pekin, w gospodarczym starciu z USA te argumenty nie wystarczą. Z jednej prostej przyczyny. Amerykańska gospodarka jest w dużej mierze samowystarczalna, niezależna od podmiotów zewnętrznych, a US Navy kontroluje najważniejsze morskie szlaki handlowe świata. Które służą w głównej mierze innym, np. Niemcom czy Chinom. Chińczycy nie są w stanie zaatakować ekonomicznie Amerykanów, bez narażenia się na olbrzymie straty. Miecz, którym mogą uderzyć (grożą sprzedażą amerykańskich obligacji) jest obosieczny. Chiny z jednej strony są wierzycielem USA, a drugiej obligacje i dolary stanowią sporą część chińskich rezerw. Jednocześnie z uwagi na deficyt handlowy z USA, na cłach i wojnie handlowej Chińczycy stracą znacznie więcej niż Amerykanie (dlatego to Waszyngton używa akurat tej formy nacisku). To dlatego Pekin nie kierował w stosunku do USA żadnych bezpośrednich gróźb czy nacisków. W starciu ze Stanami Zjednoczonym, najlepszą metodą walki dla Chin okazała się ta siłowa (czyli taktyka Rosjan). Nie chodzi tutaj jednak o rozmieszczanie wojsk, przeprowadzanie manewrów czy inwazję na sąsiadów. Pekin w tym celu wykorzystywał od wielu lat Pjongjang. Ilekroć Chińczycy chcieli Amerykanom sprawić problemy, wciskali przycisk z napisem: “Szalony Kim Dzon Un”. Gdy tylko USA było zaangażowane na innych frontach (Europa, Bliski Wschód), Korea Północna rozpoczynała swoje rakietowe demonstracje zmuszając Waszyngton do reagowania. Dla zajętych innymi sprawami Amerykanów, znacznie łatwiej było powierzyć sprawę “uspokojenia Kima” władzom z Pekinu (oczywiście nie za darmo). Stąd takie głośne apele Donalda Trumpa (2017 rok) skłaniające do tego, by to Chiny rozwiązały ten problem. Co oczywiście nie nastąpiło, dlatego amerykański prezydent podjął próbę odwrócenia Korei Północnej i wyciągnięcia jej z chińskiej sakwy. Utrąciłoby to Pekinowi ten jakże niewygodny dla Amerykanów lewar (Koreańska broń atomowa nie tyle zagraża terytorium USA, co bierze na zakładnika amerykańskich sojuszników tj. Korea Południowa czy Japonia). Dziś już wiemy, że po dwóch spotkaniach z D. Trumpa z Kim Dzong Unem, próba ta zakończyła się fiaskiem.

Na jakich płaszczyznach będą się więc rozgrywać “negocjacje” przyszłego dealu? (Ponieważ tak to można postrzegać – jako negocjacje). USA będzie nadal podwyższać stawkę na gruncie gospodarczo-handlowym. Chińczycy posłużą się Koreą Północną w celu wywołania gróźb i wzięcia na zakładników pobliskich sojuszników Waszyngtonu. Dlatego to Korea Północna stanie się odpowiednikiem Ukrainy w rywalizacji na linii USA – Rosja. Tylko tutaj, to Amerykanie będą grozić inwazją.

Prawdopodobny scenariusz na najbliższe miesiące – lata

Co nas czeka? W mojej opinii dojdzie do drugiego ostrego spięcia USA z Koreą Północną. Pierwsze obserwowaliśmy pod koniec 2017 roku, kiedy to w listopadzie Amerykanie zgromadzili w pobliżu koreańskiego półwyspu aż 3 lotniskowce wraz z grupami bojowymi wsparte przez flotę japońską. Pomimo tego Kim Dzong Un przeprowadził kolejne testy balistyczne rakiet, na skutek czego Amerykanie wespół z Koreą Południową przeprowadzili ogromne manewry lotnicze, w których symulowano uderzenia na cele Korei Północnej. USA zgromadziło wówczas w regionie ok. 200 samolotów bojowych, w tym F-22 raptor , F-35 czy bombowce B-1B. Następnie rozpoczęto manewry armii lądowych w których udział wzięło kilkanaście tysięcy żołnierzy Amerykańskich i armia Korei Południowej. Celem ćwiczeń była symulacja przejęcia broni masowego rażenia. Już wówczas sprawa wojny wisiała na włosku, choć w mediach temat ten nie był tak kategorycznie podnoszony. Jednak wszyscy chyba pamiętamy wymianę zdań D. Trumpa i Kim Dzong Una dotyczącą tego, kto dysponuje większym guzikiem jądrowym. Dopiero na skutek zabiegów dyplomatycznych przerażonych sytuacją Koreańczyków z południa, Amerykanie zgodzili się podjąć mediacje które w efekcie doprowadziły do odwilży i dwóch spotkań Kima z Trumpem.

Dziś jesteśmy w takim miejscu, w którym można z dużą dozą pewności stwierdzić, że prawdopodobnie czeka nas podobny scenariusz do tego jaki miał miejsce pod koniec 2017 roku. Tylko, że tym razem Kim Dzong Un nie będzie mógł już liczyć na drugą szansę zawarcia pokoju z Donaldem Trumpem. Byłby to bowiem afront dla amerykańskiego prezydenta, który został już de facto przez Kima upokorzony (poprzez kolejne testy rakiet, które miały miejsce 11 maja). Tym razem sprawa Korei Północnej rozstrzygnie się pomiędzy Xi a Trumpem. Kim Dzong Un stracił swoją szansę na bycie traktowanym jako odrębny, niezależny gracz i partner do dwustronnej umowy.

Negocjacje” na linii Pekin – Waszyngton mogą doprowadzić do sytuacji, w której oficjalnie będzie się mówić o groźbie wybuchu wojny (oczywiście z Koreą Płn. nie z Chinami). Nawet atomowej, ponieważ Korea Północna taką dysponuje. Pamiętać przy tym należy, że Amerykanie w czasie kryzysu pod koniec 2017 roku przećwiczyli dobrze ewentualne uderzenie na Koreę Północną. Tym razem będą dobrze przygotowani do takiego czarnego scenariusza, więc ich groźby ataku będą brzmieć bardzo realnie.

Chińczycy mogą oczywiście przeciwdziałać, poprzez rozmieszczenie wojsk na granicy chińsko-koreańskiej co już raz powstrzymało Amerykanów przed opanowaniem całego półwyspu (w 1950 roku, armia Mc Arthura mimo sukcesów militarnych musiała powstrzymać ofensywę). Jednak raczej nie będzie to miało wpływu na realność zagrożenia wykonania uderzenia z powietrza na wybrane obiekty przy pomocy samolotów z technologią stealth.

Jednocześnie należy pamiętać, że Chiny będą unikać otwartego demonstrowania siły zbrojnej przeciwko siłom USA, ponieważ będą się bały blokady handlowej na szlakach morskich. Pekin będzie raczej działał na zasadzie reagowania, a nie kreowania. To Korea Północna, jako narzędzie Chin, będzie ogrywać rolę ostrza – tymczasem Chińska Republika Ludowa będzie chciała sprawiać wizerunek ochronnej tarczy.

O ile te militarne manewry i zmagania wokół półwyspu koreańskiego będą z pewnością najbardziej dostrzegalne i nagłaśniane, o tyle w tle będzie toczyć się wojna handlowo-gospodarcza. I to ona może zaważyć na postawie Chińczyków.

Co nie zmienia faktu, iż wojna w Korei Płn. nie będzie leżeć ani w interesie Chin, ani USA. Choć to Stany Zjednoczone będą zdeterminowane by raz na zawsze pozbyć się tematu Korei Północnej i jej arsenału jądrowego. Amerykanie nie ustąpią w tej kwestii, bowiem pozostawienie tego chińskiego lewara powoduje dla nich spore komplikacje. Od strony strategiczno-wojskowej, ewentualne uderzenie Amerykanów na Koreę Północną i pobicie jej, byłoby dla Chin olbrzymim zagrożeniem. Pomijając możliwość wywołania katastrofy ekologicznej (ew. niekontrolowane detonacje arsenału jądrowego), amerykańskie wpływy mogłyby jeszcze bliżej przesunąć się w stronę Pekinu. Być może nawet aż do koreańsko-chińskiej granicy.

Oczywiście od strony technicznej, atak na Koreę Północną (choćby tylko lotniczy) byłby ogromnym ryzykiem. Ale przecież Amerykanom nie będzie chodzić o wywołanie kolejnej wojny, w którą będą musieli się zaangażować (i ponosić straty), a o przekonanie rywala (Chin), że są gotowi i zdolni do przeprowadzenia takiej inwazji. A kto nadaje się do rzucania gróźb lepiej, jak sam “nieodpowiedzialny i impulsywny” Donald Trump?

Xi- Trump deal. Możliwe warunki układu

By przewidzieć możliwe postanowienia ewentualnego dealu, należy ustalić w pierwszej kolejności priorytety dla stron porozumienia. Dla Chin, priorytetem będzie zyskanie czasu spokoju, dostęp do rynków europejskich (eksport towarów) i bliskowschodnich (import surowców). Dla USA priorytetem będzie odwrócenie Chin od Rosji oraz pozbycie się problemu Korei Północnej (czasowe zamknięcie frontu dalekowschodniego). Jeśli Chiny dostaną gwarancję dostępu do bliskowschodnich gazu ziemnego i ropy naftowej, spokojnie będą mogły zrezygnować z rosyjskich surowców. Pekin bardzo poważnie będzie rozważać “sprzedanie” Rosji w zamian za gwarancję dostępu do europejskiego rynku zbytu oraz możliwość dalszego rozwoju gospodarczego. Biznes jest biznes. Jednak dochodzą do tego aspekty geostrategiczne. Gdy Rosja zostanie osamotniona i dostanie się pod amerykański pręgierz, wówczas Chiny stracą taktycznego sojusznika. Oczywiście, jeśli celem Amerykanów będzie rozbicie Moskwy i doprowadzenie do drugiej smuty, wówczas Chińczycy będą mogli na tym zyskać (osłabienie sąsiada, zwiększenie wpływów na Syberii). Co jednak, jeśli Rosja z braku alternatyw postanowi jednak przyłączyć się do USA (jest to wątpliwe, bowiem Rosjanie wciąż będą liczyć na oś Berlin-Moskwa)? Jest to bardzo istotny aspekt negocjacji, dlatego uważam, że w zamian za “sprzedanie” Rosji, Chińczycy będą chcieli czegoś “ekstra”. Do tego zaraz wrócimy.

Administracja z Waszyngtonu będzie chciała przeprowadzić denuklearyzację Korei Północnej. Jak to przeprowadzić? Amerykanie będą musieli zyskać kontrolę (choćby pośrednią) nad tym co dzieje się w Pjongjangu. Nie uwierzą zapewnieniom ani Kim Dzong Una (lub innego, nowego lidera K.Płn), ani w gwarancje Chin. Dlatego najprostszym rozwiązaniem byłoby Zjednoczenie Korei. Posiadający ogromne wpływy w Korei Południowej Amerykanie mogliby, poprzez południowo-koreańską administrację, sprawować nadzór nad procesem denuklearyzacji i upewnić się, że Korea Północna nigdy już nie będzie stanowić zagrożenia. Zresztą przymiarki do zjednoczenia półwyspu były robione przez cały 2018 rok, a sami Koreańczycy przyjęliby to z ulgą i radością. Pozostaje kwestia co w zamian?

O ile Korea Północna z jej arsenałem jądrowym i rakietowym stanowi zagrożenie dla USA i jego interesów (a bezpośrednio dla sojuszników tj. Japonia i Korea Południowa), o tyle dla Chin zagrożeniem są bazy wojskowe w Korei Południowej. Z Seulu do Pekinu nie jest wcale daleko (teoretycznie można wykonać atak lotniczy), natomiast położenie Korei Południowej umożliwia kontrolę wyjścia z Morza Żółtego nad którym znajdują się główne porty obsługujące Pekin. Innymi słowy, Chińska Republika Ludowa może zażądać całkowitej demilitaryzacji półwyspu koreańskiego. Zjednoczona Korea jako zdemilitaryzowana, neutralna, strefa buforowa. Tak to może wyglądać w przyszłości.

Na koniec pozostaje nam jeszcze kwestia ceny, za opuszczenie Rosji. Jak pisałem, pieniądz to nie wszystko, a Chiny będą żądać czegoś ekstra. Czegoś, co ukoronowałoby politykę Jednych Chin, a co zawsze stanowiło dla Pekinu obiekt pożądania, ale i świadectwo ich historycznego upokorzenia. Tajwanu. Z pewnością ta karta będzie dla Pekinu niezwykle istotna. W zasadzie poza gwarancją wolnego handlu morskiego, Chińczycy niczego innego od Amerykanów nie potrzebują. Problemem jest jednak to, iż Tajwan znajduje się w tzw. Pierwszym Łańcuchu Wysp, który izoluje Chińską Republikę Ludową od Pacyfiku. Oddanie Pekinowi Tajwanu, byłoby uchyleniem bramy na Ocean Spokojny. Bramy, przez którą chińska flota mogłaby wychodzić na Morze Filipińskie, w stronę amerykańskiej bazy i portu na wyspie Guam.

Oczywiście chińska flota nie jest zdolna w tej chwili do nawiązania równorzędnej konfrontacji z US Navy na pełnym morzu. I jeszcze długo tej zdolności nie uzyska. Jeśli Amerykanie stwierdzą, że zanim Chińczycy będą zdolni zagrozić im na oceanie, zostaną wcześniej pobici (w jakikolwiek sposób), wówczas kto wie, jak potoczą się losy Formozy...

Korzyści

Na tego rodzaju dealu skorzystaliby wszyscy… Za wyjątkiem Rosjan. No i ewentualnie Tajwanu. Chińczycy kupiliby sobie czas, pozbyli się zagrożenia z Korei Północnej (z perspektywą na dalsze wyparcie wpływów Amerykańskich z półwyspu) i może nawet zyskaliby Tajwan. Koreańczycy wreszcie odetchnęliby z ulgą. Zagrożenie wyniszczającej wojny na ich półwyspie zostałoby zażegnane. Północ mogłaby wreszcie stanąć na nogi gospodarczo. Japonia również poczułaby się znacznie bezpieczniej i pewniej. Amerykanie z kolei mogliby skupić się na Europie i Rosji, wracając do realizacji swojej strategii. Daleki Wschód stałby się oazą spokoju. Na jakiś czas.

Oczywiście pozostają jeszcze kwestie prestiżowe. O ile Zjednoczenie Korei i demilitaryzacja całego półwyspu wyglądałaby na rozsądny kompromis, o tyle gdyby np. Amerykańska zdrada Tajwanu wyszła na jaw… USA straciłoby całkowicie wiarygodność jako sojusznik i gwarant NATO. To mogłoby rozsypać cały układ sojuszy i powiązań światowych Waszyngtonu, które są i będę niezbędne do realizacji amerykańskiej strategii utrzymania hegemonii (a której jednym z etapów jest, co ciekawe, podważanie istniejącego ładu światowego przez samych Amerykanów).

Podobnie sprawa wygląda z odwróceniem Chiny. Decydenci z Pekinu z pewnością nie chcieliby ujawnić przed kolegami z Moskwy, że sprzedali ich za kilka srebrników i odrobinę czasu. Poświęcili, by w dalszym ciągu mieć możliwość budowania własnej potęgi. Dlatego też w w.w zakresach , zapisy Xi-Trump dealu musiałyby pozostać tajne. Tym samym ewentualne przejęcie Tajwanu przez Chiny nie odbyłoby się z dnia na dzień, a wyglądałoby zapewne podobnie do procesu asymilacji i aneksji Hong-Kongu.

Zresztą proces jednoczenia Korei również wymagałby rozciągnięcia w czasie (z uwagi na jego złożoność). To wszystko sprawia, że dla przeciętnego obserwatora areny międzynarodowej, wdrażanie w życie Xi-Trump dealu mogłoby być słabo zauważalne. A jego widoczne skutki mogłyby nastąpić wówczas, gdy nie byłyby już tak istotne dla stron porozumienia.

Oczywiście niniejszy tekst należy traktować z odpowiednim dystansem, z uwagi na fakt, iż próba tak precyzyjnej prognozy co do przyszłego rozwiązania sporu na linii Waszyngton – Pekin z pewnością zostanie zweryfikowana przez rzeczywistość. Jednak w mojej ocenie przedstawiony scenariusz zawarcia ugody amerykańsko-chińskiej i odwrócenie Chin jest bardzo prawdopodobny. To jak ten deal może wyglądać, jest sprawą do dyskusji, a przedstawiony obraz jest pewnego rodzaju spekulacją. 🙂 Którą zresztą przedstawiałem już niemal rok temu również tutaj na blogu.

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

82 komentarze

  1. Errata: nie “Zaś Chin jako alternatywa strategiczna – tak jak w istocie jest z USA” tylko “Zaś Chiny jako alternatywa geostrategiczna – tu sytuacja dla Polski jest taka sama [symetryczna] w swej w istocie jak względem USA”

  2. Kolego jsc – ja nie obiecuję sobie żadnej pełnej dominacji przy obecnym Programie Modernizacji Technicznej [PMT] Wojska Polskiego [WP],który systemowo [mimo pewnych kosmetycznych zmian nie różni się od PMT z 2013 przyjętym za poprzedniej ekipy – notabene plan PMT 2013 został nam NAKAZANY przez zapobiegliwego hegemona – dla obsługi interesów hegemona naszymi rękami] – ten PMT moim zdaniem nie realizuje celu obrony strategicznej Polski – tylko buduje armię marionetkową, niesuwerenną, wiszącą na przysłowiowym pasku USA, przeznaczoną do ekspedycyjnych działań na Ukrainie i u Bałtów. Pan Antoni jak tylko zadeklarował, że WP ma strategiczny cel osiągnięcia pełnej suwerennej obrony do 2033 – od razu wyleciał ze stanowiska. Pan Antoni w celu osiągnięcia suwerenności WP na bazie polskiego przemysłu wprowadził zasadę min. 50% offsetu. I za to też poleciał – bo to zagrażało interesom LM, Boeinga itp. koncernów. Jego następca jest już bardzo spolegliwy wobec nadrzędnych celów hegemona [i interesów jego koncernów] – dlatego I etap Wisły [Patrioty – 208 – sztuk i od razu wbrew Pana fałszywemu przekazowi – z IBCS] ma offset w wysokości “aż”…5%, zaś zakup HIMARS [program Homar] ma offset…0%. TAK – ZERO %. Jest to absolutnie błędna ścieżka, coraz bardziej nas uzależniająca od Waszyngtonu. Tymczasem osiągniecie strategicznej suwerenności na bazie WP – z własnym, produkowanym w kraju wyposażeniem – jest warunkiem PRZETRWANIA Polski w nadchodzącym globalnym chaosie i konfrontacji. Tylko własne, w pełni suwerennie dysponowane siły [bez “czarnych skrzynek” i “zdalnych guzików kontroli”] sprzętu produkowanego i w pełni obsługiwanego w kraju – tylko to jest realną gwarancją i kluczowym zasobem na ciężkie czasy – które długofalowo są nie do uniknięcia. Zresztą – do tej pory brak podstawowego dokumentu państwowego, jakim powinna być Strategia Bezpieczeństwa Narodowego. Gdzie na pierwszym miejscu powinien być zdefiniowany CEL STRATEGICZNY. Moim zdaniem – w sposób oczywisty jest nim strategiczna pełna suwerenna obrona Polski. Gdyby ten dokument przyjąć – zaraz by wyszły różnice między realizowanym PMT – a PMT, który powinien być przyjęty po Strategicznym Przeglądzie Obronnym [SPO]. I pewnie dlatego Strategia Bezpieczeństwa Narodowego i Cel Strategiczny – dla WP – dalej nie istnieją – a powinny być przyjęte wraz z PMT – już w 2013. OK – powiedzmy poprzednia ekipa podchodziła do tematu jak pies do jeża, ale nowa ekipa, tak bardzo akcentująca zaniedbania starej i kwestie obronności – winna ten kluczowy dokument przyjąć najpóźniej w 2016 – jako sprawę priorytetową.Polecam zdanie byłego szefa MONu prof. Szeremietiewa w tej sprawie i jego porównanie Polski z Hiszpanią w tej sprawie – http://www.fronda.pl/a/prof-romuald-szeremietiew-sprawa-najwazniejsza-strategia-bezpieczenstwa-narodowego,127821.html Co do MiGów-29 i 2 katastrof w powietrzu i jednego zapłonu w trakcie obsługi na ziemi – przyczyna prosta – winien jest brak części, który od kilku lat [po Krymie 2014] staje się sprawa krytyczną – a jest duszony w dostępie przez Rosję – w dodatku “konkurentem” o części jest Ukraina. Wynikiem będzie dalsza kanibalizacja większej części MiGów -29 na rzecz mniejszej części w powietrzu. Gdyby były nowe silniki i osprzęt do nich – MiGi-29 opłacałoby się zmodernizować do “glass cockpit”, z pełnym Link16 itd, nowym radarem AESA, nawet z uzbrojeniem w Sidewindery i AMRAAM. Co do katastrof – proszę popatrzeć na statystyki -np. Indii. A co do komasacji katastrof – pisałem – to kwestia zablokowania części. To żaden argument – np. podnoszony przez Prezydenta i MON dla zakupu F-35. Spiętrzenie katastrof występuje i w innych siłach lotniczych, nie mających takich problemów – ot choćby w październiku 2018 w Belgii błąd obsług spowodował otwarcie ognia działka F-16, co spowodowało wybuch i zniszczenie innego F-16, 2 inne F-16 zostały uszkodzone, w tym jeden poważnie. To INNI mają się czego wstydzić… Choćby Hiszpanie w październiku 2017 stracili najpierw Typhoona, a za 5 dni Horneta…i nie mieli problemu z częściami… W 2015 grecki F-16 spadł w Hiszpanii na hangar z kilkoma samolotami – zginęło 10 ludzi – 5 samolotów spisano ze stanu. Proszę przejrzeć uważnie statystyki wypadków i tzw. nagminne “czarne serie” – nasze WZL pracują wzorowo, winien jest brak części. Dlaczego jestem przeciwny zakupowi 32 F-35? Bo za nie możemy kupić ok 1000 antyrakietowych i przeciwlotniczych PAC-3MSE [choć wolałbym tańsze i lepsze południowokoreańskie L-SAM, czy nawet europejskie Aster 1 NT i wkrótce Aster 2 BMD]. Obcinając inne POMOCNICZE i DRUGORZĘDNE programy modernizacyjne [np. BWP Borsuk – który w całości będzie kosztował ponad 30 mld złotych] – możemy skupic się i stworzyć saturacyjną sieciocentryczną, całokrajową i nadmiarową w aktywnej obronie A2/AD Tarczę Polski – mająca min. 2 tys uniwersalnych efektorów antyrakietowych/plot. Niekoniecznie tymi efektorami muszą być PAC-3MSE. Wg mnie lepszym rozwiązaniem byłoby wejście w najnowszy południowokoreański L-SAM, który będzie operacyjny 2023-24, a który ma 2,5 raza wyższy pułap przechwycenia i 2 razy większy zasięg od PAC-3 MSE. Nie mówiąc o tym, że zakup licencji [najlepiej pod stołem] dałby nam suwerenna produkcję i rozwój – bez “czarnych skrzynek” i “zdalnych guzików”. Tak samo zamiast przestarzałego HIMARSa i rakiet ATACMS oz 1989 o zasięgu aż…300 km, winniśmy kupić [z know-how, produkcja i rozwojem] południowokoreańskie balistyczne HM-2C o zasięgu 800 km [udoskonalony “standardowy” Iskander] i uskrzydlone HM-3C o zasięgu 1500 km [klon Kalibra]. Zamiast IBCS winniśmy rozwijać własny sieciocentryczny C3IS Jaśmin – przekształcając go w pełen system C4ISR. Niestety – IBCS już zakupiono – w I fazie Wisły – i odkręcenie tej drogi robienia z WP niesuwerennej armii marionetkowej [do dyspozycji hegemona] będzie trudne. Bo żadnego stałego Fortu Trump nie będzie – 24-25 października 2018 na Warszaw Security Forum 2018, gen. Breedlove jasno oznajmił, że siły USA wyjdą z Europy na Pacyfik najdalej w 15 lat. Dlatego nie mamy alternatywy jak tylko stanąć do końca suwerennie na własnych nogach – a to co się realizuje – staje dokładnie w poprzek temu zadaniu. Polska MUSI: 1. pozyskać głowice strategicznego asymetrycznego odstraszania jądrowego – do użycia w razie potrzeby na terytorium wroga przeciw jego celom wrażliwym [czyli minimalnym wysiłkiem maksymalny efekt] 2. skoncentrować się na każdym poziomie na asymetrycznej obronie, która tak wysoko podniesie agresorowi poprzeczkę koszt-efekt, ze ten zaniecha ataku na etapie planowania 3. wykonawczo dla pkt.2 należy zbudować A2/AD Tarczę Polski – – silniejsza od połączonego przyszłego bastionu A2/AD Kaliningradu i Białorusi [a na Białorusi A2/AD powstanie do 5 lat max] – gdzie wliczam i cały komponent WRE [Walki Radiowo-Elektronicznej – rozumiany obecnie szerze – w tym i cyberprzestrzeń i aktywne/pasywne środki optyczne]. Po to by oślepić sensory i łączność wrogich A2/AD – a w drugim etapie – by bezkarnie zniszczyć aktywa nieprzyjaciela środkami precyzyjnymi – w oparciu o precyzyjne sieciocentryczne pozahoryzontalne rozpoznanie i pozycjonowanie. Temat dłuższy – tylko zasygnalizuję – 120 Krabów, 280 Kryli, plus jednostka ognia [40 sztuk na “lufę”] amunicji precyzyjnej dalekiego zasięgu [najlepiej strumieniowe pociski Nammo 155 mm – o zasięgu 150 km deklarowanym na 2023 rok] – i pod pełnym przykryciem A2/AD Tarczy Polski – pełne zniszczenie aktywów militarnych całego Obwodu Kaliningradzkiego – i pełne zniszczenie podstawy operacyjnej Armii Czerwonej na Białorusi – na głębokość 150 km. A dalej – uderzenia precyzyjne Homarów i JASSM-ER na stacje radarowe, lotniska, wyrzutnie rakiet [realnie pomad 1000 km]. Żadna Harpia, Miecznik, Orka, Borsuk, Kruk, Wilk i inne programy DRUGORZĘDNE z obecnego PMT nie powinny być procedowane [prócz HOMARA jako tzw. “buławy zabójcy” – ale na koreańskich HM-2C i HM-3C – czyli zasięg do 1500 km dla “buławy zabójcy”] – 2/3 środków całego PMT winna pójść na budowę nadrzędnej strategicznej A2/AD Tarczy Polski – która zapewni pełną obronę Polski na atak saturacyjny, w tym jądrowy. Siły Rosji – a zwłaszcza ich CAŁKOWITA DYSPOZYCYJNOŚĆ to mit – Rosja ma krótką kołdrę – już obecnie 95% potencjału strategicznego Rosji jest związane przez innych silnych graczy z atomem [a będzie coraz gorzej – dlatego Rosja tak “cnotliwie” apeluje o niewszczynanie nowego wyścigu zbrojeń,….który sama zapoczątkowała], a przynajmniej jej 80% potencjału konwencjonalnego jest też związane przez innych graczy [nawet nie licząc Syrii, która swoje pożera]. Retoryczne pytanie – z kim Rosja nie ma na pieńku na straszliwie rozciągniętej granicy? Jesteśmy wystarczająco bogaci, by przy zassaniu technologii najnowszych systemów od Korei Płd, od koncernów europejskich [Eurosam – zwłaszcza Aster 1 NT i Aster 2 BMD jako uzupełnienie czy alternatywa dla L-SAM, MBDA. Thales, Saab, Konsberg, Nammo itd, ale i tureckich – np. Aselsan czy Rokestan] – sami suwerennie dokonać i skoku technologicznego [Przemysł 4.0, produkty podwójnego zastosowania, oczywiście i eksport stricte militarny] – i domknięcia pełnej nadmiarowej, saturacyjnej, sieciocentrycznej, całokrajowej obrony. No i wyzyskać do końca “dobra pogodę” naszej przewagi negocjacyjnej z Ukrainą – choćby kupując licencje Grom-2 [zasięg 480 km, będzie zwiększony do 1000+ km], licencje turbin, optoelektroniki, systemów aktywnych itd. Niestety – wszystkie te konieczne dla przetrwania kroki są systematycznie od kilku lat marnowane – na rzecz rozpraszania środków na budowę ekspedycyjnej armii symetrycznej z rachitycznymi odpowiednikami sił zbrojnych nieprzyjaciela [stąd m.in. właśnie Kraby na gąsienicach – zamiast dużo tańszych Krylów na kołach]- w ramach “bezalternatywnego” uzależniania się od Waszyngtonu i jego planów i celów – i od jego ukochanego Wielkiego Brata – stąd właśnie – niejako na “nasze” własne życzenie – wynikiem tej samobójczej polityki jest procedowanie 447 i bandyckie żądania 300 mld dolarów celem wrogiego przejęcia Polski – czyli w efekcie stworzyliśmy pole i warunki na strategiczny projekt klasycznego wrogiego przejęcia kluczowego terytorium geostrategicznego [buforowego przesmyku bałtycko-karpackiego – styku Rimmlandu i Heartlandu Eurazji]…..Wracając do WŁAŚCIWIE uszykowanego PMT – np. BWP Borsuk może być łatwo i tanio zastąpiony przez ciężkie BWP z pancerzem z prawdziwego zdarzenia – na bazie przeróbki wszystkich T-72 i PT-91 na Super Achzarity. Samo wyrzucenie lufy z zamkiem i oporopowrotnikiem , z magazynem karuzelowym i dennym, SKO itd. – i jest miejsce dla 10 ludzi. Plus ASOP i ZSMU i ERAWA-2 – i mamy doskonały BWP na Polski Teatr Wojny. Harpii w ogóle nie potrzeba – wystarczą posiadane F-16 na bogato dozbrojone w JASSM-ER i inne bronie dalekiego zasięgu – naprowadzane sieciocentrycznie przez C4ISR A2/AD Tarczy Polski [których to JASSM-ER i tak F-35 w trybie stealth nie przeniesie w komorze uzbrojenia – bo są za duże] – i doposażając F-16 w systemy WRE. Te 48 F-16 [i 16 Bielików zmodernizowanych do najnowszej wersji FA] w zupełności wystarczy do roli szybkich nosicieli operujących bezpiecznie i efektywnie [jak całe WP] pod nadrzędną bańka A2/AD Tarczy Polski. Zamiast Kruka – wystarczy wprowadzić do produkcji seryjnej ILX-27 – i kolejne generacje Warmate. To dłuższy temat [obejmujący m.in. bufory dokoła Polski, także 4 linie blokadowe na Bałtyku – sieciocentryczne i zdronizowane przez CTM z Saab i Spartaq] – rzecz na osobny wpis. Kluczem jest oślepienie i zgniecenie wrogich A2/AD [i ich systemów C4ISR] przez naszą A2/AD Tarczę Polski – reszta to już “turkey shoots” – gra do jednej bramki – wliczając PODRZĘDNE lotnictwo. Podkreślam – strategicznie nie chodzi o to, by toczyć wojnę – ale by tak asymetrycznie uszykować WP, by przeciwnik po kalkulacji koszt-efekt uznał atak na Polskę za nieopłacalny i praktycznie niewykonalny – już w fazie analizy i planowania. Chcesz pokoju – to szykuj się jak na wojnę…Si vis pacem – para bellum…sprawdzone w praktyce od wieków…

    1. (…)Pan Antoni w celu osiągnięcia suwerenności WP na bazie polskiego przemysłu wprowadził zasadę min. 50% offsetu.(…)
      Zobaczmy np. program śmigłowcowy… wprowadził do struktur rządowych Wacława (…)To ja wykończyłem Caracale(…) Berczyńskiego i przy okazji offset jakiego tysiącletnia Polska nie widziała. A po uwaleniu kontraktu szybko poleciał do Mielca po taką drobnicę, że mowy offsecie być nie mogło.

      (…)I za to też poleciał – bo to zagrażało interesom LM, Boeinga itp. koncernów.(…)
      Na rzecz, których pracuje Pan D’Amato, który ma udokumentowane kontantakty z Panem Antonim.(…)

      (…)Patrioty – 208 – sztuk i od razu wbrew Pana fałszywemu przekazowi – z IBCS(…)
      To jest mnóstwo, zobaczmy… Patriot standardowo, tzn. bezpoprawek posyła na jeden wrogi pocisk 2 antyrakiety, a tylko z OK pójdzie salwa w sile ok. 100 Iskanderów. Zatem jesteśmy wypstrykani już na dzień dobry i tylko przy pomocy ataku z jednego kierunku. A z oddaniem z HIMARSa będzie problem, bo nie mamy namiarów na cele…

      (…)Tylko własne, w pełni suwerennie dysponowane siły [bez “czarnych skrzynek” i “zdalnych guzików kontroli”] sprzętu produkowanego i w pełni obsługiwanego w kraju – tylko to jest realną gwarancją i kluczowym zasobem na ciężkie czasy – które długofalowo są nie do uniknięcia.(…)
      Żeby zrealizować coś takiego to trzeba być pod względem teinformatycznym de facto autarkią… nie wiem czy to jest wykonalne.

      (…)Rosja ma krótką kołdrę – już obecnie 95% potencjału strategicznego Rosji jest związane przez innych silnych graczy z atomem [a będzie coraz gorzej – dlatego Rosja tak “cnotliwie” apeluje o niewszczynanie nowego wyścigu zbrojeń(…)
      A kto jej nie ma… patrz na USA i Wenezuelę, kiedy to Guido został uznany za prawowitego Prezydenta? Nie róbmy władcy świata kogoś kto knoci takie proste sprawy jak obalenie takiego nieudacznika jak Maduro!

      (…)Spiętrzenie katastrof występuje i w innych siłach lotniczych, nie mających takich problemów – ot choćby w październiku 2018 w Belgii błąd obsług spowodował otwarcie ognia działka F-16, co spowodowało wybuch i zniszczenie innego F-16, 2 inne F-16 zostały uszkodzone, w tym jeden poważnie. To INNI mają się czego wstydzić…(…)
      Skoro jest tak dobrze to dlaczego brylujemy w katastrofach lotów klasy HEAD? Do Smolńska dochodzą przecież katastrofa CASA’y w Mirosławcu i upadek śmigłowca z Millerem.

      (…)Gdyby ten dokument przyjąć – zaraz by wyszły różnice między realizowanym PMT – a PMT, który powinien być przyjęty po Strategicznym Przeglądzie Obronnym [SPO].(…)
      Oby to nie było coś na kształt podobieństwo strategii bezpieczeństwa morskiego… https://www.bbn.gov.pl/ftp/dok/SKBM_RP.pdf(…)

      (…)Polska MUSI: 1. pozyskać głowice strategicznego asymetrycznego odstraszania jądrowego – do użycia w razie potrzeby na terytorium wroga przeciw jego celom wrażliwym [czyli minimalnym wysiłkiem maksymalny efekt] 2. skoncentrować się na każdym poziomie na asymetrycznej obronie, która tak wysoko podniesie agresorowi poprzeczkę koszt-efekt, ze ten zaniecha ataku na etapie planowania 3. wykonawczo dla pkt.2 należy zbudować A2/AD Tarczę Polski – – silniejsza od połączonego przyszłego bastionu A2/AD Kaliningradu i Białorusi [a na Białorusi A2/AD powstanie do 5 lat max] – gdzie wliczam i cały komponent WRE [Walki Radiowo-Elektronicznej – rozumiany obecnie szerze – w tym i cyberprzestrzeń i aktywne/pasywne środki optyczne]. Po to by oślepić sensory i łączność wrogich A2/AD – a w drugim etapie – by bezkarnie zniszczyć aktywa nieprzyjaciela środkami precyzyjnymi – w oparciu o precyzyjne sieciocentryczne pozahoryzontalne rozpoznanie i pozycjonowanie.(…)
      Ja też jestem z Bombą i radarami OTH tylko jest parę problemów:
      – trzeba wypowiedzieć konwencję o zakazie profileracji co podniesie wrzask, że w pale się mieści
      – do produkcji głowicy nuklearnej trzeba mieć mmateriał roszczepialny… a ten oddaliśmy Rosji
      – radarów OTH mógłby z kolei nie przeżyć nasza sieć energetyczna
      – OTH wywoła też wrzask o promieniewanie, HAARP itp.

  3. Errata: nie “Patrioty – 208 – sztuk” a ” Patrioty – 208 sztuk efektorów PAC-3MSE” Dla wyjaśnienia [bo wprowadziłem sporo terminów, część rozwinąłem i objaśniłem, część w skrótach] – C4ISR to “Command, Control, Communications, Computer, Intelligence, Surveillance, and Reconnaissance” – generalnie sieciocentryczny układ sensorów, komunikacji i przetwarzania i dystrybucji informacji W CZASIE RZECZYWISTYM [real-time]. Wg zasady: każdy sensor dostarcza do przetwarzania całościowego – każda dowolna jednostka dostaje potrzebne [i już obrobione i scalone] dane – nosiciel jest pozycjonowany i nawigowany sieciowo – a jego dowolna broń precyzyjna jest naprowadzana i prowadzona aż do rozpoznanego i non-stop pozycjonowanego celu- i to wszystko w sposób rozległy, pozahoryzontalny względem punktu odpalenia. Tak w skrócie: to zasada “każdy sensor – każdy efektor” – w przeciwieństwie do starych systemów wyspowych zintegrowanych “kablami”. Przykładami mamutów starej epoki – takich wyspowych kombajnów do wszystkiego, spiętych kablami – jest np. fregata czy niszczyciel bez linków C4ISR – ale także np. stary dobry Apache [prototyp z 1975], czy np. bateria rakiet naprowadzanych tylko przez własny wyspowy radar. Szpicą nowości systemów sieciocentrycznych są roje skalowalnych różnych [często uniwersalnych lub przynajmniej modularnych] dronów uszykowanych z sensorami lub transmiterami, pozycjonerami i efektorami. W szerszym aspekcie C4ISR dotyczy wielodomenowej integracji całego pola walki real-time – w powietrzu, na ziemi, na wodzie, pod wodą, w kosmosie, w spektrum elektromagnetycznym i w cyberprzestrzeni. Czyli de facto C4ISR obejmuje także WRE [Walkę Radiowo-Elektroniczną].

    1. Taka masa sprzętu obroni tylko okolice Warszawy i Trójmiasta, przy czym to drugie będzie odsłoniętą tylną część ciała… zatem pociski manewrujące mają tam drogę wolną.

  4. Kolego jsc – wg Twojego podejścia, zastosowanego np. SYMETRYCZNIE do Rosji, to ta rozleci się sama do 2030. Więc proszę o pewien umiar bez szukania dziury w całym. Jak przyjdzie na twardo do budowania obrony, nikt się nie będzie przejmował poborem prądu radarów czy ich emisją EM. Zresztą – po to stosuje się azotek galu by zmniejszyć drastycznie pobór mocy. Narzekanie dla narzekania i wieczne szukanie dziur doprowadzi KAŻDY projekt do absurdu – nieprawdaż? Głowice najlepiej pozyskać dzięki Chinom [którym BARDZO, ale to BARDZO nie pasuje supermocarstwo Kremla i Berlina od Lizbony do Władywostoku] kupując gotowe pod stołem od Pakistanu. A rozważania nt przeciążenia obrony przeciwrakietowej przez 100 Iskanderów są śmieszne przy budowie postulowanej przeze mnie A2/AD Tarczy Polski, mającej 2 tys efektorów antyrakietowych [z funkcją plot]. A Kalibry – na nie wystarczy w pełnej saturacji 5 tys naszych Piorunów [kosztujących 4 mld zł, zresztą 1300 Piorunów już zakontraktowano]. Zresztą – niby jak nieprzyjaciel odpali te Iskandery czy Kalibry np. z Kaliningradu, skoro to my będziemy go oślepiali i kontrolowali jego terytorium? – wliczając kontrolę i pozycjonowanie real-time jego mobilnych wyrzutni rakietowych. Okręg Kaliningradzki jest mały – do jego zniszczenia wystarczy 8 minutowa nawała ogniową 200 Krabów i Kryli – które w warunkach “parasola” naszej przewagi A2/AD Tarczy Polski wystrzelą łącznie 8 tys precyzyjnych pocisków kierowanych półaktywnie i pozycjonowanych sieciocentrycznie, pozahoryzontalnie real-time – a te zniszczą każdą rakietę, czołg, samolot, śmigłowiec, BWP itd. Nawet ukrycie mobilnych rakiet w bunkrze nic nie daje – nim nosiciel wyjedzie z rakietą i osiągnie gotowość do odpalenia, zostanie namierzony i zniszczony. To samo tyczy się podstawy operacyjnej na Białorusi do 150 km w głąb – tu także potrzeba 200 [lepiej 300] Krabów i Kryli – i 8 do 12 tys pocisków precyzyjnych dalekiego zasięgu. Dalszy dystans – to już kwestia “buławy zabójcy” i WŁAŚCIWEGO Homara – np. południowokoreańskich balistycznych HM-2C [zasięg 800 km] i manewrujących HM-3C [zasięg 1500 km]. Do tego JASSM-ER dla F-16 – i uderzenia z powietrza przynajmniej na 1000 km w głąb. Proste pytanie – ile Rosja ma Iskanderów i Kalibrów? – a ile może przeznaczyć na Polskę? REALNIE – cały czas mając na karku innych silnych graczy. Bo usilnie kolportowane przekonanie o nieograniczonych zasobach projekcji siły Rosji, a także o ty, że Rosja może wszystko swobodnie jak chce przeznaczyć na wybranego przeciwnika – to są dwa FAŁSZYWE MITY. Tak samo w wojskach konwencjonalnych – w Rosji zwyczajnie brakuje żołnierzy, nie ma jak zapełnić etatów – na granicy z Chinami na budkach wartowniczych Armia Czerwona wystawia manekiny ubrane w mundury sołdatów – a chińskie gazety z lubością publikują zdjęcia z teleobiektywów – z drwiącym komentarzem. Rosjanie zawsze działali wg zasady “ludzi u nas dostatek – czapkami nakryjemy”. Teraz po raz pierwszy od powstania Moskwy – pierwszy raz Rosja napotkała przeciwnika, który ja nakryje czapkami – i technologia i masową produkcją. Bo “przyjaźń” Rosja-Chiny jest wybitnie jednostronna, i nader życzeniowa po stronie Kremla. Dla Pekinu Kreml to klasyczny leninowski “pożyteczny idiota”, który na własny koszt działa jako taran na porządek Bretton Woods – gdzie bonusy zbierze Pekin. Rosja w planach Pekinu jest więc użyteczna – ale tylko do czasu, jak spełni swoją ww rolę…a po przekroczeniu progu generacyjnego systemów RMA przez Chiny i zyskaniu przewagi nad USA – Chiny będą miały wolne ręce – czyli pierwsze, co zrobią, to porządek na swoim podwórku – czyli likwidacja FAKTYCZNEGO niemiłego intruza moskiewskiego w Azji – likwidacja ostatniego przeżytku kolonialnej ekspansji białego człowieka – ostatniego mocarstwa kolonialnego – i wystawienie rachunku za “wiek hańby” – zwłaszcza za aneksję 1,6 mln km2 ziem Chin w Traktacie Pekińskim 1860. Kazde dziecko chińskie w szkole i każdy żołnierz Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej dokładnie wie [ma to objaśnione i na geografii i na historii i na innych “szkoleniach” – że tak jak jest narysowane w szkolnym atlasie – są to ziemie “rdzennie chińskie pod tymczasową administracją rosyjską”…o czym Putin Rosjanom nie mówi – a temat jest tabu – jak sznurek w domu PRZYSZŁEGO wisielca… Notabene, opinia rosyjskiego sztabu generalnego na sprzedaż S-400 i Su-35S Chinom była taka: “sprzedajemy im sznurek, na którym powiesza Rosję”. O ironio – to także dobrze znana parafraza leninowskiego planu zniszczenia Zachodu – zakupami uzbrojenia i techniki… Pekin nie przystąpi do ostatecznej rozprawy o hegemonię globalną z USA, zanim nie stanie się hegemonem Azji – a tu Rosja i Syberia i Arktyka do zagarnięcia [zwłaszcza ze względów geostrategicznych] – to cel nr 1 na celowniku Pekinu. Nie teraz, gdy Rosja silna z atomowym młotem – ale po połowie lat 30-tych ten atomowy młot spróchnieje, gdy Chiny wystawią Wielki Laserowy Mur – działający w pełni skutecznie na najcięższy atak saturacyjny rakiet i hipersoników – czyli szczelna zwielokrotniona obrona na laserach megawatowych nowej generacji [i emiterach – np. podczerwieni w wiązkach skierowanych] – z C4ISR real-time na klastrach kubitowych z łącznością natychmiastową na splątaniu kwantowym – z ekstremalnie niskimi czasami reakcji. A żadna rakieta czy hipersonik nie są szybsze od promienia lasera….zgadza się? Mówię o laserach takiej mocy, że przebiją się przez chmurę itp. przeszkody. Co już jest procedowane w laboratoriach – o to między innymi idzie wyścig w całej palecie broni energetycznych [skierowanych].

      1. “Pierwszy raz widzę propozycję strzelania do pocisków z wyrzutni naramiennych…” – a kto mówi o wyrzutniach naramiennych [MANPADS]? Owszem są MANPADS Grom/Piorun na ramię – ale stają się już wyraźnie coraz mniejszym “polem udziału” do wyrzutni na dedykowanych nośnikach. Nawet dla WOT proponują podwójny zestaw wyrzutni Piorunów na podwoziu Polarisa – pod nazwą Kusza, regularne WP ma Poprady z 4 Piorunami do odpalenia naraz, Białe [czyli zmodernizowane Szyłki] mają prócz lufowego zestawu 4×23 mm dodaną podwójną wyrzutnię Gromów/Piorunów. Nawet zamówione 6 baterii Pilicy {z radarem} – to każde stanowisko 2×23 mm ma po 2 wyrzutnie Piorunów. Radzę się porządnie dokształcić – bo brak wiedzy merytorycznej kolego “jsc” i osobliwe rozumienie spraw militarnych niestety wychodzi u Pana na każdym kroku. TAK – można zwalczać Kalibry Piorunami i Gromami: polecam: https://www.defence24.pl/gromy-i-pioruny-przeciwko-kalibrom Powtórzę: 5 tys Piorunów – najlepiej na BSL [wg mnie jeden z dość oczywistych programów priorytetowych] – i mamy Kalibry [i mniejsze uskrzydlone rakiety manewrujące] z głowy – a przy okazji całkowite zabezpieczenie Polski od strony plot i od strony zwalczania śmigłowców i bsl. To nie tylko BSL płatowe lub wirnikowe – wzorem Izraela czy właśnie procedowanego w
        Chinach projektu budowy aerostatów HALE pułapu…40+ km – jednego ze 140 strategicznych programów państwowych obecnej 5-latki. . Oczywiście – skuteczność systemu takiej obrony wzrasta o dwa rzędy wielkości po spięciu sieciocentrycznym. Sieciocentryczność i nadrzędny bąbel A2/AD Tarczy Polski – to warunki konieczne, żeby w na Polskim Teatrze Wojny Wojsko Polskie było skuteczne. Inaczej – operacyjność WP zostanie zbita zasadniczo już w pierwszych minutach wojny, a pod koniec pierwszego dnia wojny WP będzie istniało zasadniczo na papierze. Szerzej – BSL i inne nośniki powinny być wyposażone także w małe, tanie [15 tys dolarów sztuka] antyrakiety MHTK [produkcji LM] – do zwalczania także pocisków artyleryjskich i moździerzowych – i innych celów latających.

        1. A znasz przypadki kiedy to się udało? Np. na wojnie w Zatoce gdy Stingery miały do upolowania masę SCUD’ów puszczonych przez Patriota?

          1. od kiedy to Stinger czy Grom czy Piorun ma być do zestrzeliwania pocisków balistycznych? Kalibru to nie pociski balistycznych, tylko uskrzydlone rakiety manewujące operujące na bardzo niskim pułapie…poziom Twej wiedzy i orientacji w sprawach techniczo-operacyjny…no comment

          2. Spróbujmy inaczej… Trump posłał ponad półtorasetki Tomahawków, czyli odpowiedników. Został chociaż jeden zdjęty Striełą czy czymś takim?

  5. Jeszcze jedno kolego “jsc” – sprowadzanie MERYTORYCZNYCH powodów odwołania Macierewicza – i to powodów na poziomie zasadniczej kolizji względem interesów geostrategicznych hegemona, wraz z kolizją interesów koncernów amerykańskich na “dokładkę” – przez jego CAŁKOWICIE SŁUSZNY I KONIECZNY plan osiągnięcia REALNEJ suwerenności WP i samodzielnej obrony Polski do 2033 – oraz w tym celu offset na poziomie min. 50% – sprowadzanie powodów odwołania AM do mętnych wycieczek i “uzasadnień” ad hominem…no comment…. Tak samo co do Berczyńskiego i jego “To ja uwaliłem Caracale”. TAK – ZGADZA SIĘ: “UWALIŁ” – ale MERYTORYCZNIE, bo się zna na sprawie – robiąc PRAWDZIWE zliczenie kosztów Caracali, zwłaszcza eksploatacyjnych. Co zresztą się potem potwierdziło w 100%, jak mleczko [czy raczej szambo…] się wylało w atmosferze skandalu w pewnym państwie arabskim – ale i w samej Francji. I chwała za to Berczyńskiemu [i wstyd dla antypolskiej szczujni – zwłaszca tej polskojęzycznej] – oby takich, co myślą i liczą realnie – było jak najwięcej. Dlatego proszę o wyważenie argumentacji, porzucenie programowego pesymizmu i “imposybilizmu” i tonięcia w pielęgnowaniu polskiego piekiełka przysłoniętego sprawami osobistymi i dogryzaniem , czyli narzekania dla narzekania, za to proszę o skupienie się na twardym meritum i na sprawach czynników obiektywnych i mierzalnych, oraz o mówienie CAŁEJ prawdy do końca. Inaczej – jest takie porzekadło: pół prawdy – to całe kłamstwo…. A jeżeli już Kolega “jsc” inaczej nie potrafi – to niech przynajmniej tę swoją “odchyłkę” oceny sytuacji stosuje do WSZYSTKICH graczy – wtedy będziemy mogli przynajmniej zachować właściwe proporcje między graczami…Zaznaczam – chodzi tu o poziom merytorycznej dyskusji i analizy – nie o jakieś wycieczki osobiste…

    1. (…)TAK – ZGADZA SIĘ: “UWALIŁ” – ale MERYTORYCZNIE, bo się zna na sprawie – robiąc PRAWDZIWE zliczenie kosztów Caracali, zwłaszcza eksploatacyjnych.(…)
      To dlaczego nieużyto tego oczywistego argumentu do zawieszenia przetargu i uruchomienia prokuratora tylko zaczęto negocjacje offsetu w świetle powyższego ze złą wiarą, co stanowi nie tylko wykroczenie definiowane w kodeksie handlowym, ale i bardzo zły przyczynek do współpracy wojskowej z Europą na wypadek, gdyby Trump zaczął realizować hasło (…)Kto nie płaci ten wypad(…) od Niemiec tzn. likwidacji bazy Raimstein.

      Po za tym, żeby uzupełnić Pana obraz Pana Amtoniego proponuję zapoznać się z znajomymi Pana Antoniego:
      – Pana D’Amato
      – Pana Luśnię
      – Pana Kotasa

      Ponadto dziwne, że (…)nie wyczuł(…) podejrzanej gry przy:
      – aferze Amber Gold, która okazała się odpryskiem afery SKOKów
      – aferze taśmowej, a dokładniej Panu Falencie
      – sprawie Srebrnej, która powinna być jedną z kluczowych dla badania afery reprywatyzacyjnej…

      A po za tym… gdzie zapodział dowody na zamach w Smoleńsku?

      1. Znowu ze ślepym uporem kolego jsc skupiasz się na argumentacji ad hominem. To nie ten poziom. Pan Antoni nie poleciał za takie lub śmakie sprawy jakichś kontaktów itd. W ogóle doklejanie mu Pana Falenty to jakaś aberracja – ta drogą Pan Antoni nie odpowiada jedynie przysłowiowo “za świnkę, koklusz i gradobicie”…Pan Antoni mógłby robić nawet bardzo brzydkie rzeczy – i byłby zostawiony w spokoju na stanowisku – ale tylko wtedy, gdyby był tak spolegliwy, jak teraz jest jego następca – względem planów i interesu geostrategicznego hegemona – i wobec interesów jego koncernów. A Pan Antoni nie był, wręcz przeciwnie – stanął ością w gardle i planom hegemona i jego koncernom – bo “nirozważnie” oficjalnie ogłosił plan budowy REALNEJ SUWERENNOŚCI Polski na bazie WP – na własnym sprzęcie z własnych fabryk – i dlatego poleciał. A co rozmów nt offsetu Caracala – nie ma czegoś takiego, jak zła wola. Chcemy offset – dostawca nie zgadza się – no to nie ma dealu. Pomijam, że [kolejna niedopowiedziana półprawda w tej sprawie] to rząd Pani Kopacz wkręcił Polskę we wstępne zobowiązania. Chociaż nie wykonano nawet 10% prób Caracala koniecznych dla wszystkich domen zadaniowych – zwłaszcza ZOP [zwalczania okrętów podwodnych]. Tak sie śpieszyli zrobić dobrze Airbusowi…. Rozwiązaniem nowej ekipy na sytuację był offset – i jednocześnie dokończenie prób dla realnej ewaluacji Caracala. Tam było parę spraw – m.in. zgoda na rozwój Caracala, użycie w przyszłości ukraińskich silników Motor Sicz, prochy wielobazowe dla WP, vectronika,transfer technologii do WZL – we wszystkim była figa ze strony Paryża. Skąd to usilne obwinianie Polski kolego jsc? Jakiś syndrom wyuczonego samobiczowania? – i jednocześnie wybielanie nieuczciwego, pazernego dostawcy, który zwyczajnie sfałszował dane eksploatacyjne? A potem tylko na wszelkie nasze potrzeby offsetowe odpowiadał “nie”? Już za sfałszowanie danych [co wyszło w podwójnej aferze] Airbus powinien zapłacić karę Polsce – i to potężną. Właśnie za negocjacje prowadzone od początku ze złą wolą. Tyle że polityka nie opiera się na sprawiedliwości i prawie, tylko na wymuszaniu warunków przez silnych kosztem słabszych. Stąd np. Włochy dostają “w kość” karnie uruchomioną [z wyraźnie złą wolą Berlina i Paryża – w “cnotliwych” rękawiczkach Brukseli] procedurą nadmiernego deficytu budżetowego, a Francja może mieć przekroczony limit deficytu i jej nic nie zrobią. Folwark zwierzęcy – czyli są równi i równiejsi – Juncker pytany o sprawę różnego potraktowania Italii i Francji wprost odpowiedział z rozbrajającą szczerością: “bo Francja to jest Francja”….Stąd Panie “jsc” – radzę zejść na ziemię – i pozbyć się tej ultra-cnotliwej roszczeniowości wg wydumanej idealnej [a NIEISTNIEJĄCEJ] “czystości” i sprawiedliwości w polityce i w interesach. A jeżeli Pan dalej obstaje przy takiej postawie – proszę bardzo – ale proszę swoją miarkę stosować jednakowo do wszystkich, a nie tylko roszczeniowo względem Polski.

        1. (…)W ogóle doklejanie mu Pana Falenty to jakaś aberracja – ta drogą Pan Antoni nie odpowiada jedynie przysłowiowo “za świnkę, koklusz i gradobicie”…(…)
          Przyklejać? Gdzie? Dziwię się, że sprawca Nocy Długich Teczek, nie sprawdził kto zacz…

          (…)bo “nirozważnie” oficjalnie ogłosił plan budowy REALNEJ SUWERENNOŚCI Polski na bazie WP – na własnym sprzęcie z własnych fabryk – i dlatego poleciał.(…)
          Za przeproszeniem, ale zakłady w Mielcu i Świdniki, tak chętnie odwiedzane przez Pana Antoniego są tak Polskie jak Obozy.

          (…)A co rozmów nt offsetu Caracala – nie ma czegoś takiego, jak zła wola. Chcemy offset – dostawca nie zgadza się – no to nie ma dealu.(…)
          Zaraz, zaraz… Przed chwilą Pan stwierdził, że Pan Wacław uwalił przetarg, bo to zły śmigłowiec był. A zatem mamy pozorację negocjacji z absurdalnymi żądaniami w roli głównej.

          (…)Pomijam, że [kolejna niedopowiedziana półprawda w tej sprawie] to rząd Pani Kopacz wkręcił Polskę we wstępne zobowiązania. Chociaż nie wykonano nawet 10% prób Caracala koniecznych dla wszystkich domen zadaniowych – zwłaszcza ZOP [zwalczania okrętów podwodnych].(…)
          Brak kluczowych to wyśmienity powód do anulowania tych zobowiązań… i AirBus nie miałby nic do gadania. A z drugiej strony Black Hawki były oferowane w tzw. gołej wersji co wogóle wykluczało go testów (…)bojowych(…)… uzbrojenie i sprzęt kupowalibyśmy potem… jestem ciekawy naszej pozycji negocjacyjnej, a następnie ceny końcowej tej imprezy.

          (…)Tak sie śpieszyli zrobić dobrze Airbusowi…. Rozwiązaniem nowej ekipy na sytuację był offset – i jednocześnie dokończenie prób dla realnej ewaluacji Caracala.(…)
          Uwalenie przez offset sugeruje, że realna ewaluacja nie wykazała, żadnych skandali związanych z jakością.

          (…)Tam było parę spraw – m.in. zgoda na rozwój Caracala, użycie w przyszłości ukraińskich silników Motor Sicz, prochy wielobazowe dla WP, vectronika,transfer technologii do WZL – we wszystkim była figa ze strony Paryża.(…)
          Rozwój Caracala – dostaliśmy kompletne centrum B+R
          użycie w przyszłości ukraińskich silników Motor Sicz – Świdnik się zaoferował i sprawa zakończyła się na jednym wielkim nic
          prochy wielobazowe dla WP – Airbus nie miał do tej technologii praw – klasyczna zła wola
          transfer technologii do WZL – budowa WZL w Łodzi

          (…)i jednocześnie wybielanie nieuczciwego, pazernego dostawcy, który zwyczajnie sfałszował dane eksploatacyjne?(…)
          Skoro tak to realna ewaulacja, na którą się Pan powołał, musiała to wykazać… chyba, że ktoś ją skręcił i to wysoko postawiony w strukturach MON.

          1. Kłopot w tym, że próby Caracala były oficjalnie zakończone i protokoły podpisane – wszystko dopchnięte kolanem na siłę. Nawet fizycznie nie było już Caracala do prób w dyspozycji MON. Poprzednia ekipa postawiła nowy rząd wobec faktów dokonanych. Offset był jedyną otwartą ścieżką. Notabene – brak zgody na offset – czyli na transfer technologii militarnych – kompromituje “cnotliwe” deklaracje “twardego rdzenia” UE [tandemu Germania-Francja – z Merkel na czele], jak to niby są za samodzielnością militarną Europy – w opozycji do USA – “bo nie można liczyc na USA i Europa musi liczyć na siebie”]. Mogli łatwo zlewarować USA jako dostawcę technologii, przyciągnąć Polskę do siebie – i nie zrobili tego. Dlaczego? – bo Berlin [bo to jest właściwy “punkt sterowania] nie chce Europy silnych partnerów – tylko totalnie scentralizowaną IV Rzeszę Paneuropejską – zarządzaną docelowo [jak za HItlera i Stalina] w trybie nakazowo-rozdzielczym. Powtarzam – nie normy prawa i nie “posiadanie racji” regulują takie sprawy na tym poziomie – podszytym politycznie – tylko zwykła brutalna przewaga KE [kolokwialnie – ale prawdziwie rzecz wygląda tak: “bo my w naszej niewybieralnej antydemokratycznej nietransparentnej mafii KE mamy w ręku fundusze i jak nam “podskoczycie” to je obetniemy, albo jeszcze “dosolimy” jakieś niekorzystne dla was “prawo” “]. Czy to tak trudno zrozumieć?

          2. Porównywanie polityki Merkel do polityki Hitlera i Putina do Stalina to na prawdę grube nadużycie… chyba, że albo Pan ukrywa się jak szczur przed eksterminacją albo wstąpił do AK czy innych Żołnierzy Wyklętych.

          3. (…)Kłopot w tym, że próby Caracala były oficjalnie zakończone i protokoły podpisane – wszystko dopchnięte kolanem na siłę.(…)
            Plącze się w Pan zeznaniach…
            (…)Rozwiązaniem nowej ekipy na sytuację był offset – i jednocześnie dokończenie prób dla realnej ewaluacji Caracala.(…)

  6. “…dlaczego brylujemy w katastrofach HEAD?” – bo mówiąc krótko, obcym graczom mieszanie na kluczowym styku Rimlandu i Heartlandu Eurazji – jest bardzo na rękę. Także za pomocą akcji specsłużb – bo to pozwala uderzyć w kierownictwo cywilne czy wojskowe – i zastraszać następców. A chętnych do mieszania w polskim kotle dla swoich interesów jest wielu…oj, wielu… Chyba prościej i krócej byłoby odpowiedzieć, kto tu nie miesza… To znacznie większy problem – utrzymania sterowności nawy państwowej w NASZYM ręku – dla NASZEJ racji stanu.

    1. Grubo… trzeba zauważyć, że do katastrof CASY i w Smoleńsku doszło po sanacji służb przeprowadzonej przez Pana Antoniego.

  7. Zupełne pomieszanie z poplątaniem. To zaczyna trącić absurdem – dla Pana Macierewicz to człowiek programowo winien całemu złu świata… Macierewicz zlikwidował [niestety nie do końca i powierzchownie – i aneks zostawiono – jako tzw. “kompromaty” do chronienia własnej partii i ludzi] rosyjską ekspozyturę GRU, działającą pod szyldem Wojskowych Służb Informacyjnych. Gdzie szef WSI – gen. Dukaczewski OFICJALNIE był przeszkolony przez GRU w Moskwie. To, że WSI sobie działała w III RP jak chciała [i ustawiała swoich polityków – np. Komorowskiego – vide choćby afera marszałkowska, Pro Civili, kradzież w biały dzień wg pisemnego upoważnienia Komorowskiego naszych technologii i tajemnic wojskowych z WAT] – to powinno być załatwione najpóźniej do 1999 roku – PRZED wejściem Polski do NATO. WSI organizacyjnie [przynajmniej oficjalnie – wg siatki służbowej] nie miało nic wspólnego ze służbami odpowiedzialnymi za przygotowanie lotów jednostek transportowych. Notabene – Tu-154M był samolotem WOJSKOWYM – z wojskowej jednostki – z oznaczeniami [szachownice, rejestracja] wojskowymi. A od procedury HEAD to był m.in. [na poziomie nadzorczym ] Pan Arabski – który nawet jej nie znał [jak się sam przyznał], ale wszystkie papierki podpisywał w ciemno. Co do służb – moim zdaniem jedynym wyjściem wobec ich wielostronnej infiltracji – jest opcja zerowa. Inaczej utracimy panowanie nad sterem nawy państwowej – a to podstawa wrogiego przejęcia [prócz egzekucji bandyckich roszczeń na 300 mld dolarów] przez USA i Wielkiego Brata. A co do Mierosławca – owszem: to była “nauczka” – by zastraszyć [ i podzielić] środowisko wojskowe. “Dziel i rządź” i…”rozsadzaj od środka”. Prosty przekaz Mierosławca, jak przy “ciężarówkach ze żwirem” – “będziecie nieposłuszni – to spotka was taki sam los”. Po to, by np. WSI mogła kraść technologię w biały dzień z WAT – i za wyjątkiem szefa WAT – wszyscy udawali, że pada deszcz. Co do Smoleńska – Polska [LK] ZBYTNIO w optyce Waszyngtonu wyszła przed szereg podczas wojny w Gruzji w 2008. Przy zmianie mądrości etapu w 2009 ten nadgorliwy sojusznik stał się BARDZO uciążliwy i niewygodny – zwłaszcza już po “resecie” [czyli zdradzie Polski] oficjalnie zblatowanym nad naszymi głowami w kolejnej Jałcie 17 IX 2009. Od tego momentu jedyne pytanie było KIEDY? i JAK? – a nie CZY? Notabene twarde procedury NATO nakazują, aby non-stop przez 2 tygodnie monitorować satelitarnie lotnisko państwa nie-NATOwskiego do przylotu głowy państwa NATO [i do odlotu]. Zwiad amerykański ma terabajty zdjęć Smoleńska – dzień po dniu, godzina po godzinie – z dokładnością o trzy rzędy wielkości większą, niż to jedno rozmazane zdjęcie pokazane Polakom – komisji smoleńskiej [świadoma dyskredytacja obrazu – podobnie “pomaga” USA np. Ukraińcom w Donbasie – dostarcza zdjęć satelitarnych o bardzo obniżonej jakości]. Notabene – Pan Antoni – jako szef tejże komisji smoleńskiej – a jednocześnie jako szef MON państwa NATO – miał pełne prawo i obowiązek zwrócić się oficjalnie o udostępnienie pełnego zestawu dokumentacji – i zdjęć – i nasłuchu radiowego. To cały czas wisiało nad Waszyngtonem – to był jeszcze jeden ZASADNICZY powód [a nie jakieś tam czwartorzędne dęte “sprawy”] dla dymisji AM. Charakterystyczne – jak wraz z odejściem Macierewicza – jednocześnie wyciszono sprawę Smoleńska w przestrzeni medialnej…moim zdaniem jechało to na jednym wózku… To jeszcze jeden przykład, jak zamiast wykorzystać silne karty w ręku – idziemy samobójczo w ślepe posłuszeństwo hegemonowi – co tylko go ośmiela [i Wielkiego Brata] do jeszcze bardziej przedmiotowego, bezwzględnego traktowania Polski.

    1. (…)Macierewicz zlikwidował [niestety nie do końca i powierzchownie – i aneks zostawiono – jako tzw. “kompromaty” do chronienia własnej partii i ludzi] rosyjską ekspozyturę GRU, działającą pod szyldem Wojskowych Służb Informacyjnych.(…)
      Wnioski płynące z tej tezy jest karkołomna… partia (…)amerykańska(…) jest przeżarta agenturą starego porządku, a z drugiej strony jest problem z motywem Putina dla zamachu w Smoleńsku. Zatem węglowe powiązania Pana Falenty czy gazowy przeciek dla Leppera stają się jasne jak słońce.

      (…)i ustawiała swoich polityków – np. Komorowskiego – vide choćby afera marszałkowska, Pro Civili, kradzież w biały dzień wg pisemnego upoważnienia Komorowskiego naszych technologii i tajemnic wojskowych z WAT(…)
      A na konto Pana Antoniego wrzucę afery takie jak:
      – sabotowanie lustracji Luśnii
      – afera gruntowa za pośrednictwem Kotasa
      – wyczyny Misiewicza między innymi w PGZ
      – jest człowiekiem Rydzyka, więc i jego sprawki, albo przynajmniej ciche na nie pozwolenie… w tym nadajników na Uralu (tą aferę nakręcił Pan Jarosław) czy defraudacji składki na stocznie
      – teraz daleki strzał… Rydzyk był dla środowisk Solidarności obcym elementem, więc musiał być autoryzawany prawpodobnie przez Jankowskiego, który przed karierą pedofila był znany z afer przedewszystkim wydawnictwa, wytwórni wódki czy kopalni. Ktoś obrotny musiał tu robić za łącznika. Strzelam, że Pan Antoni.

      (…)Notabene – Tu-154M był samolotem WOJSKOWYM – z wojskowej jednostki – z oznaczeniami [szachownice, rejestracja] wojskowymi. A od procedury HEAD to był m.in. [na poziomie nadzorczym ] Pan Arabski – który nawet jej nie znał [jak się sam przyznał], ale wszystkie papierki podpisywał w ciemno.(…)
      Tezy Pana Antoniego wykluczają nieudolność Pana Arabskiego…

      (…)Co do Smoleńska – Polska [LK] ZBYTNIO w optyce Waszyngtonu wyszła przed szereg podczas wojny w Gruzji w 2008. Przy zmianie mądrości etapu w 2009 ten nadgorliwy sojusznik stał się BARDZO uciążliwy i niewygodny – zwłaszcza już po “resecie” [czyli zdradzie Polski] oficjalnie zblatowanym nad naszymi głowami w kolejnej Jałcie 17 IX 2009. Od tego momentu jedyne pytanie było KIEDY? i JAK? – a nie CZY? Notabene twarde procedury NATO nakazują, aby non-stop przez 2 tygodnie monitorować satelitarnie lotnisko państwa nie-NATOwskiego do przylotu głowy państwa NATO [i do odlotu]. Zwiad amerykański ma terabajty zdjęć Smoleńska – dzień po dniu, godzina po godzinie – z dokładnością o trzy rzędy wielkości większą, niż to jedno rozmazane zdjęcie pokazane Polakom – komisji smoleńskiej [świadoma dyskredytacja obrazu – podobnie “pomaga” USA np. Ukraińcom w Donbasie – dostarcza zdjęć satelitarnych o bardzo obniżonej jakości]. Notabene – Pan Antoni – jako szef tejże komisji smoleńskiej – a jednocześnie jako szef MON państwa NATO – miał pełne prawo i obowiązek zwrócić się oficjalnie o udostępnienie pełnego zestawu dokumentacji – i zdjęć – i nasłuchu radiowego. To cały czas wisiało nad Waszyngtonem – to był jeszcze jeden ZASADNICZY powód [a nie jakieś tam czwartorzędne dęte “sprawy”] dla dymisji AM. Charakterystyczne – jak wraz z odejściem Macierewicza – jednocześnie wyciszono sprawę Smoleńska w przestrzeni medialnej…moim zdaniem jechało to na jednym wózku… To jeszcze jeden przykład, jak zamiast wykorzystać silne karty w ręku – idziemy samobójczo w ślepe posłuszeństwo hegemonowi – co tylko go ośmiela [i Wielkiego Brata] do jeszcze bardziej przedmiotowego, bezwzględnego traktowania Polski.(…)
      Pan Antoni oskarża o zamach akurat Rosjan i to do końca. Zatem…

      1. Panie “jsc” – Pan jest niereformowalny – i zaspawany na widzeniu świata przez pryzmat “pan X z panem Y przeciw panu Z powiedział…” itd. To są wszystko sprawy trzecio- i czwartorzędne i zupełnie wtórne i śladowe na poziomie decyzji strategicznych – to jest trzecia woda po kisielu, która w zupełnie wykrzywionej cząstkowej formie wypływa na poziom “publicznej debaty” – czyli grupowej dezinformacji – a dla Pana to pierwszy plan. Np. chodzi mi o cały smoleński teatrzyk medialny Pana Macierewicza nakierowany oficjalnie na Rosjan. Tyle, że akurat to nie Rosjanie realizowali zamówienie dostarczenia “głowy LK” na talerzu w ramach zblatowania miłości Obama-Putin. Oni tylko kazali sobie udowodnić, że druga strona traktuje ich poważnie i poświęci ex-sojusznika… Ja piszę o REALNYCH czynnikach – Pan o teatrzyku medialnej piany – wtórnej, przekłamanej, w której najważniejsze sprawy są otoczone ciszą. W TAKIM układzie Pana uwagi są zwyczajnie nie na temat – mają charakter nie tyle merytoryczny, ile wyznaniowo-ideologiczny….

        1. Żeby była jasność – z ust różnych decydentów padają TAKŻE wypowiedzi o znaczeniu strategicznym. CZASAMI . Ale to trzeba umieć dostrzec i ODFILTROWAĆ z medialnego szumu – konkretnie trzeba sprawdzić, czy za tą deklaracją stoją twarde obiektywne fakty i czynniki na odpowiednim poziomie [strategicznym, długofalowym, decyzyjnym]. To OBIEKTYWNY REAL decyduje, czy za słowami stoi PRAWDA. Przykładem jednoznaczna deklaracja gen. Hodgesa na Warsaw Security Forum 2018, że siły USA w ciągu maksymalnie 15 lat wyjdą z Europy na Pacyfik. Ta wypowiedź ma z natury rzeczy charakter poziomu strategicznego. Stoi za nią OBIEKTYWNA potrzeba USA [właśnie na poziomie strategicznym] by zmobilizować maksimum sił USA przeciw Chinom na Pacyfiku. I ta potrzeba jest dla USA nadrzędna, REALNA – i bezwzględna – czyli konkretnie niezależna od składu ekipy w Białym Domu. Co więcej – już raz boleśnie się przekonaliśmy po 17 IX 2009 [gdy była kolejna Jałta USA-Rosja – naszym kosztem] o PRAWDZIWOŚCI i twardej nieusuwalnej nadrzędności tego czynnika geostrategicznego – gdy w 2009 podjęto decyzję o całkowitym wycofaniu całości ciężkich sił USA z Europy – co wykonano w 2011 – ładując w Bremenhaven ostatniego Abramsa [notabene – amerykańskie czołgi w Europie – w postaci…szkolnego batalionu pancernego w trakcie formowania w Grafenwoehr – pojawiły się ponownie w Europie wraz z odpaleniem Euromajdanu późną jesienią 2013 – gdy USA się zorientowało, że Rosja zwodzi USA z dealem przeciw Chinom, za to montuje z Berlinem SILNIEJSZE od USA supermocarstwo od Lizbony do Władywostoku]. Czyli ta deklaracja gen. Hodgesa z października 2018- zresztą [co znamienne] całkowicie zlekceważona i zmarginalizowana w masmediach [mimo, że powinna być tematem nr1 na pierwszych stronach gazet i tematem przewodnim w TV wszelkich stron politycznych – i wywołać ogólnonarodową całościową dyskusję – została przez WSZYSTKIE strony sceny politycznej w Polsce nakryta zgodnie zasłoną milczenia. Gdyby zerknąć na medialne enuncjacje ostatniej dekady października 2018, gdy odbywało się Warsaw Security Forum 2018 – to znajdziemy mnóstwo powierzchownej EMOCJONALNEJ piany w stylu “pan X powiedział, że pan Y coś tam zrobił lub kiedyś coś tam powiedział, na co pan Z z wigorem skontrował…itd…itp…”. Cały ten teatrzyk jest pianą emocjonalną – merytoryka jest tam śladowa w tle – i zawsze powykrzywiana, a najczęściej sedno sprawy zupełnie przekłamane lub ukryte. A przecież deklaracja gen. Hodgesa to był ze strony Pentagonu [bo tak rozpoznaję ŹRÓDŁOWY czynnik-gracza strategicznego] – był to strategiczny sygnał o znaczeniu FUNDAMENTALNYM dla Polski i dla wszystkich Polaków. W ogólnonarodowej dyskusji [i to pewnie z szerokim udziałem i mobilizacją Polonii] ta cała NOWA PERSPEKTYWA DŁUGOFALOWA powinna być wynikowo przyczyną podjęcia ZASADNICZYCH decyzji dla całej polityki i gospodarki państwa. Z wnioskiem nr 1 : “nadchodzą ciężkie czasy – musimy ZAWCZASU ZA WSZELKĄ CENĘ – NAWET KOSZTEM WIELKICH WYRZECZEŃ stanąć suwerennie – ekonomicznie i wojskowo – na własnych nogach przed upływem tych max 15 lat”. To powinno wywołać decyzje zasadnicze – nakierowane na ten cel – głębokiego przebudowania całej gospodarki [w tym intensyfikacji wyjścia spod zależności Polski jako dostawcy dla Niemiec], zaś w Wojsku Polskim spowodować analizy i zupełnie nowy Strategiczny Przegląd Obronny [SPO] – który spowodowałby zasadnicze przekonstruowanie całego Programu Modernizacji Technicznej [PMT] Wojska Polskiego {WP}. Gdzie – tego jestem pewien w 100% – programem strategicznym nr 1 nowego PMT winno być [w ramach przyjęcia zasady koncentracji wszystkich zasobów na rzecz strategicznej ASYMETRYCZNEJ aktywnej obrony] zbudowanie całokrajowej SUWERENNEJ saturacyjnej A2/AD Tarczy Polski – oraz zakup głowic asymetrycznego odstraszania strategicznego. Pytanie – dlaczego ŻADNA ze stron politycznych nie wzięła na tapetę do wielkiej dyskusji tej deklaracji gen. Hodgesa? Odpowiedź ogólna jest prosta – bo ŻADNA nie reprezentuje polskiej racji stanu. Drzewo poznaje się po owocach – także po zaniechaniach. Obóz rządowy zafiksował się ślepo na “stałej obecności USA jako gwaranta dla Polski” – i nie chce sygnału gen. Hodgesa [ośrodka Pentagonu] przyjąć do wiadomości – dalej w zaparte buduje mit stałego Fortu Trump. Zresztą perspektywa “nadchodzą ciężkie czasy – musimy zacisnąć pasa i skoncentrować się na przebudowie gospodarki i na stanięciu na własnych nogach” – oznacza wiele wyrzeczeń – a kto z obozu rządzącego powie takie niemiłe wieści narodowi. Przecież teraz mamy propagandę sukcesu “jest dobrze, będzie jeszcze lepiej – NIECH ŻYJE KONSUMPCJA” – a tu nagle ktoś wychodzi i mówi” “teraz na długi czas musimy zaciskać pasa i zamienić KONSUMPCJĘ w INWESTYCJE W PRZYSZŁOŚĆ”. Obawiam się, że przy mentalności naszych “elit” politycznych ŻADEN obóz rządzący by się na to nie zdecydował. Po prostu – credo tych wszystkich “elit” jest proste: “byle dalej mamić naród “patriotycznymi” [lub “nowoczesnymi”] deklaracjami , byle utrzymać się jak najdłużej przy władzy – a po nas choćby potop – my swoje rodziny zabezpieczymy na pokolenia, a w razie potrzeby gdzieś tam wyjedziemy”. A opozycja – dlaczego ta nie podjęła sygnału gen. Hodgesa? – bo reprezentuje interesy albo Berlina albo Moskwy – a dla Berlina i Moskwy silna suwerenna Polska to jest dokładne przeciwieństwo ich celów. Proszę popatrzeć na WYNIKI wizyty prezydenta Dudy w Waszyngtonie. Wybudują nam [podobno] elektrownie atomową – ale nadzór nad materiałami rozszczepialnymi [tak samo jest już na Ukrainie] będzie miał hegemon – więc własnych głowic nie będziemy mieli. A przecież już dawno powinniśmy mieć głowice – przynajmniej [to absolutne minimum na początek] od 2015 wg ograniczonej dyspozycyjności – w ramach NATO Nuclear Sharing. Czy prezydent Duda choćby wspomniał KIEDYKOLWIEK Trumpowi o NATO Nuclear Sharing dla Polski? NIE. Eksponowanie dalszego uzależnienia w LNG od USA – [kolejny kontrakt na LNG z USA podpisany przy okazji wizyty] – jest przedstawiane jako “wzrost suwerenności energetycznej Polski” – a to nie jest wzrost suwerenności, nawet nie jest to wzrost dywersyfikacji – tylko dokładnie odwrotnie. Czyste technologie węglowe – kontrakt też właśnie podpisano w Waszyngtonie – no pięknie – tyle, że skądinąd wiem, ze AGH i PŚl mają swoje czyste dopracowane technologie dla węgla – tańsze od amerykańskich – ale wybrano amerykańskie. Czyli – klasyczne wyuczone kompradorskie budowania sobie “zasług” u “Pana i Władcy” i zapewnianie sobie jego personalnej osłony politycznej na teraz – i po odejściu z polityki. Taka suboptymalizacja personalnych korzyści robiona kosztem Polski i Polaków. Nie mówiąc o tym, że dla Polski prawdziwe stanięcie na własnych nogach i prawdziwa suwerenność energetyczna – to geotermia głęboka HTR prof. Żakiewicza. Radzę się zapoznać ze studium wykonalności i biznesplanem w Rurociągi 1-2/2016 [nr 70]. Jedna cyfra: dla każdego danego “stanowiska geotermalnego” o mocy 50 MWt – ROI < 2 lata. Gdzie docelowo "do wzięcia" jest 35 TWt mocy cieplnej technologicznej i 5 TWe mocy elektrycznej po konwersji. Czyste niewyczerpalne OZE – żadne tam paliwa kopalne, które się skończą i które generują tylko zaporowy bat różnego typu "haraczy" za CO2. 5 TWe to moc wystarczająca nie tylko na pokrycie zapotrzebowania Polski – ale całej Europy – w tym przestawienia całej Europy na elektromobilność. CZYSTĄ elektromobilność – na niewyczerpalnych OZE – a nie na wyczerpywalnych i "brudnych" paliwach kopalnych [wliczając w to uran]. Ale realizacja geotermii HTR przez Polskę – to by przecież wynikowo oznaczało, że to Polska [i tylko Polska – bo mamy wyjątkowe geologicznie warunki geotermalne i hydrotermalne na styku 2 głównych i 2 pobocznych płyt tektonicznych – swoisty "MEGA-Kuwejt"] i TYLKO Polska rozdaje karty energetyczne jako lider Europy, a drugie, to by konsekwentnie oznaczało, że ani Moskwa, ani Waszyngton, ani umowni "Arabowie" [czy Azja Środkowa] – nie mieliby co szukać w Europie ze swoją ropą i gazem [czy uranem] czy węglem. I dlatego właśnie – w ramach ideologicznej "bezalternatywnej" ślepej podległości Waszyngtonowi – geotermia głęboka HTR prof. Żakiewicza jest tematem tabu dla WSZYSTKICH "elit" w Polsce. Mimo, że geotermia HTR jest tańsza, niewyczerpalna, czysta, a infrastruktura jest zasadniczo niewrażliwa na ataki – co jest ważkie [zwłaszcza w opozycji do nader wrażliwych elektrowni jadrowych] – zwłaszcza w strefie zgniotu. Opozycja ani myśli ten temat podjąć – bo nie reprezentuje polskiej racji stanu – tylko racje stanu Berlina i Moskwy itd. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak bardzo niemiła WSZYSTKIM obcym graczom jest choćby perspektywa SUWERENNEJ, silnej i bogatej Polski, która rozdaje energetyczne karty w całej Europie? Sumując – od 1989 KAŻDA ekipa symuluje działania pozorne rzekomego budowania siły Polski i pozuje na "patriotów" [oczywiście – nieraz "patriotów nowoczesnych"] – a faktycznie wg wytresowanego kompradorskiego warunkowania – sprzedaje interes Polski i zapewnia sobie zewnętrzne poparcie personalne za "robienie dobrze" obcym graczom.

          1. Jednakowoż smoleńskie tezy Pana Antoniego głębokie skutki geostrategiczne…
            (…)Zabili nam Prezydenta(…) zamroziło masę Polaków w wrogości do Rosji do końca życia, a zatem wszelkie gesty dobrej woli dla tego kraju mamy z głowy na jakieś 30-50 lat i to niezależnie od mądrości etapu.

            A co do massmediów to pół biedy… gorzej gdy nie można znależć na mapie zagrożeń MSZ nic na temat Irlandii Północnej… https://www.msz.gov.pl/pl/informacje_konsularne/profile_krajow/wielka_brytania
            Gdy tylko w tym roku mamy takie newsy jak:
            https://dorzeczy.pl/swiat/96555/Wielka-Brytania-IRA-rozeslala-5-bomb-poczta-Jednej-do-tej-pory-nie-odnaleziono.html
            https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/irlandia-polnocna-ira-bierze-odpowiedzialnosc-za-zamach-w-londonderry,904830.html
            https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/irlandia-polnocna-zabojstwo-dziennikarki-politycy-potepiaja-atak,929035.html

          2. Kolego “jsc” – skąd to zafiksowanie na szukanie wyimaginowanych win i błędów Polaków? W układzie Rosja-Polska to Rosja jest bez porównania silniejsza [choćby jako mocarz atomowy] i przez to właśnie Rosja narzuca charakter stosunków bilateralnych. A ten na poziomie geostrategicznym jest zdecydowanie skrajnie wrogi względem Polski – i kształtowany w twardych faktach dwiema kolejnymi antypolskimi Jałtami – z 17 września 2009 [dokładnie w 70 rocznice agresji Rosji stalinowskiej na Polskę – data na pewno wybrana świadomie na życzenie Kremla – taki prezent dla Putina – jak zabójstwo Politkowskiej ] – i 9 maja 2018 – gdy Trump podpisywał 447, to jednocześnie Netanjahu z Putinem w pełnej glorii pychy zmowy silnych przeciw słabemu blatowali podczas Parady Zwycięstwa Armii Czerwonej antypolski pakt w stylu Ribbentrop-Mołotow. Atomowe ćwiczenia ataku na Warszawę [czyli upaństwowiony terroryzm atomowy – nazywajmy rzeczy po imieniu] w ramach Zapad 2009 – zaraz po Jałcie 17 września, powtarzany i eskalowany co 2 lata, potem obietnice “nieuchronnej atomowej pustyni z Polski” deklarowane przez zadaniowego psa łańcuchowego Kremla, czyli Żyrinowskiego, a po 9 maja 2018 antypolska szczujnia robiąca z Polaków UWAGA! – “sprawców II w.św. i Holocaustu Żydów” – robiona np. w państwowej telewizji Rossija 1 – to wyłączna wolna ZŁA wola i świadomy agresywny imperialny wybór Kremla. “Rosja nie jest zainteresowana istnieniem Polski w żadnej postaci” – to non stop głosi od 1998 główny geostrateg Kremla, twórca de facto koncepcji supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku – Aleksander Dugin. Jego “Podstawy geopolityki” są OBOWIĄZKOWĄ lekturą na wszystkich akademiach wojskowych Rosji, a nawet na wszystkich wydziałach społecznych uczelni cywilnych. Radzę zapoznać się z dorobkiem tego masona, satanisty podziwiającego Alberta Pike, aktywisty Czarnego Zakonu SS. Polecam profesjonalne wykłady dr Sykulskiego na youtube i jego książkę o Duginie. Motto Dugina: “Gdzie jesteśmy my – tam jest piekło”. Z punktu widzenia Kremla jesteśmy tylko i wyłącznie przeszkodą do likwidacji [na poziomie państwa i narodu – nie nadającego się do asymilacji w ramach “ruskiego mira”] w celu utworzenia wymarzonego supermocarstwa euroazjatyckiego – hegemona świata silniejszego od USA i od Chin. WSZYSTKO w stosunkach Rosja-Polska zależy od dobrej woli Rosji – tyle, że ta dobra wola jest świadomie i z wyboru ZEROWA .I proszę sobie z góry darować jakieś emocjonalne tanie propagandowe szantaże emocjonalne o “rusofobii” [wzorowane zresztą dokładnie na taranie “antysemityzmu”] – jestem po prostu rusorealistą.Fakty są takie, że wg Centrum Lewady ponad 70% obywateli FR – czyli faktycznie miażdżąca większość etnicznych Rosjan w FR – zdecydowanie pozytywnie ocenia Stalina – ludobójcę [i kata wielu narodów, w tym rosyjskiego] który zabił więcej ludzi, niż Hitler i Czyngiz-Chan razem wzięci. To o czym i Z KIM tu rozmawiać? I Kreml i Rosjanie jako naród – zamiast spasować wobec przyszłej Wielkiej Konfrontacji – wybrali drogę wojny. Oczywiście – narracja w Rosji jest dokładnie jak za Hitlera – że to właśnie reszta świata spiskuje wrogo przeciw nim. Za 2 dekady Putina ocenią jako grabarza Rosji – bo Rosja nie ma zwyczajnie sił na swoje zamiary i zbyt wysoko podniosła poprzeczkę – a samych Rosjan ocenią jako klasyczny przykład zbiorowego samobójczego trwałego zaczadzenia snami o potędze. Koneczny by to krótko podsumował jako wynik ograniczonej percepcji i sformatowanej “perspektywy widzenia świata” wg ekspansywnej ideologii cywilizacji turańskiej. W każdym razie Rosjanie są skrajnie zdeterminowani – wg ich oceny nie mają nic do stracenia, a wszystko do zyskania. My albo oni – “albo-albo” – to JUŻ DAWNO zostało zdecydowane na Kremlu. Nie jest pytaniem CZY – tylko KIEDY? Kreml patrzy geostrategicznie – jesteśmy dla nich KONIECZNĄ DO ZDOBYCIA bramą na przesmyku bałtycko-karpackim, bramą kluczową dla projekcji siły lądowej i utrzymania trwałej kontroli “hard power” od Lizbony do Władywostoku. Polska to geostrategicznie styk Rimlandu i Heartlandu Eurazji – i to właśnie – I TYLKO TO – decyduje o agresywnych planach i decyzjach Kremla. A jak ktoś sobie lubi popić z Rosjanami, pośpiewać, potańczyć kazaczoka, popić herbatkę z samowara – czemu nie? – proszę bardzo, popieram – tyle, że to absolutnie BEZ ZNACZENIA na poziomie twardych działań ZASADNICZYCH – strategicznych.

  8. (…)jestem po prostu rusorealistą(…)
    Rusorealista, który ocenia ten kraj przez pryzmat Gruzina.

    A co do niezdatności Polaków do budowy rosyjskiego mira to zwracam uwagę na 2 sprawy:
    – Syberię Carowi Mikołajowi II zbudowali byli powstańcy listopadowi, prawpodobnie gdyby nie rewolucja ich potomkowie staliby się regularnymi goścmina moskiewskich salonach
    – syberyjska epopeja miała ciekawy epizod z Ałbazinem zakończony traktatem między Rosją i Chinami sporządzonym po polsku jako trzecim językiem traktatowym
    – jednymi z twórców sowieckiego aparatu terrory byli Felix Dzierżyński i Andriej Wyszynski

  9. Kolego „jsc” – tak w ogóle to Stalin był Osetyńcem, nie Gruzinem, a co do meritum sprawy – ja nie oceniam Rosjan „przez pryzmat jednego Stalina”, tylko przez stosunek miażdżącej większości samych Rosjan do oceny rządów tego kata narodów i największego ludobójcy…. Druga rzecz: NO JAAASNE, że Kreml widziałby Polaków w roli niewolników na Syberii do utylizacji – w TYM sensie TAKA “asymilacja” jest jak najbardziej możliwa…. Bo zasadniczo do “ruskiego mira” nadawaliby się tylko marginesowi co do ilości dewianci z Polski – właśnie jak wspomniani Felix Dzierżyński i Andriej Wyszyński. Po prostu – Polacy en bloc reprezentują “niewłaściwe” sformatowanie cywilizacyjne do “ruskiego mira”…
    A wspomniany “epizod z Ałbazinem zakończony traktatem między Rosją i Chinami sporządzonym po polsku jako trzecim językiem traktatowym” – ZGADZA SIĘ – ale jest to dla Rosji rzecz bardzo niewygodna i bardzo niemiła – Polacy jako strona i podmiot mający prawa do decydowaniu o Syberii. Notabene – żebym nie był gołosłowny w tej ostatniej sprawie w kwestii podejścia samych Chin [bo niby oficjalnie TERAZ Chiny “przyjacielem” Rosji – rzecz jasna – tylko TAKTYCZNIE, a nie DŁUGOFALOWO – TYLKO DOPÓKI będzie to korzystne dla Chin] – tu cytuję “Dlaczego toniemy?” Lecha Jęczmyka: “….i dlatego przejmą, formalnie lub nie, część Syberii, którą Rosja zbrojnie zajęła w wieku XIX. Ciekawe, czy upomną się o Zabajkale, które opanowali polscy zesłańcy po powstaniu styczniowym, wybrali księcia i zwrócili się do Pekinu o uznanie ich za księstwo wasalne Chin.
    Kiedy wspomniałem o tym chińskiemu dyplomacie w Warszawie, od razu wiedział, o co chodzi i powiedział, że list polskiego księcia jest starannie przechowywany w państwowych archiwach.” – Mój komentarz [żeby ktoś naiwnie nie mówił: “Eeee, to stare dzieje, to już się “nie liczy”…” itd – BYNAJMNIEJ – w polityce NICZEGO się nie zapomina, nic nie jest przedawnione – i zawsze jest do dyspozycji w razie potrzeby. Gdy Wielka Brytania w połowie 1943 chciała zamienić portugalskie Azory w bazę morską i lotniczą przeciw U-Bootom, wtedy za podstawę traktatu z 18 sierpnia 1943 przyjęto [na wniosek samego Winstona Churchilla] umowę z….. 16 czerwca 1373 między królem Anglii Edwardem III, a Królem Portugalii Ferdynandem. Akurat Polska nie musi się nawet odwoływać do tego XIX w. dokumentu [no, chyba, że jak w tym tym kawale za PRL będzie, że “na granicy polsko-chińskiej panuje spokój” – choć ja tam wolę strefę buforową skarlałej Rosji…bufora na rzecz interesu Polski] – dla Polski podstawą prawną – CAŁY CZAS AKTUALNĄ do ułożenia sobie stosunków z Chinami – jest traktat o strategicznej współpracy z 20 grudnia 2011 [nawiasem mówiąc – to dzięki temu traktatowi Polska nie została “zjedzona” w okresie Jałty od 17 IX 2009 do jesieni 2013. Chiny nie nie zrobiły tego z “przyjaźni”, z “dobrego serca”, bo te kategorie w polityce nie istnieją. Chiny – jak każde poważne państwo – dbają tylko o interes i rację stanu Chin. Tyle, że po deklaracji Putina i Merkel w 2011 o budowaniu “nowej lepszej Unii Euroazjatyckiej od Lizbony do Władywostoku” – Chiny natychmiast się zorientowały, że Kreml z Berlinem montuje supermocarstwo silniejsze od Chin [zresztą od USA TAKŻE] – i dlatego błyskawicznie skontrowały to, wzmacniając traktatem Polskę [BARDZO mocny komunikat strategiczny do Kremla i Berlina], czyli kluczowy geostrategicznie styk Rimlandu i Heartlandu Eurazji – czyli przesmyk bałtycko-karpacki – bufor rozdzielający “na twardo” Moskwę od Berlina. To nowe supermocarstwo euroazjatyckie byłoby silniejsze także od USA – ale zaślepieni Amerykanie mieli ten pakt Putin-Merkel za realizację ICH nadrzędnego planu, nakreślonego przez Brzezińskiego w “Strategicznej wizji” z 2011 [u nas też opublikowana – radzę przeczytać] – i dopiero informacje od polskich generałów z narad w Quingdao z generałami chińskimi [w 2012 – radzę sprawdzić niedowiarkom “kto i kiedy”], a w końcu pokazowe upokorzenie USA w Syrii w 2013 – spowodowało twarde lądowanie Waszyngtonu w realu z dotychczasowego bujania w obłokach “myślenia życzeniowego” ich papierowych wielkich planów… Wracając do traktatu z 20 grudnia 2011 – on jest cały czas aktualny i otwarty do ponownego zwrotu na Chiny. Z prostego powodu – geografia od 2011 nie zmieniła się ani na jotę – stąd i geostrategia i geopolityka Chiny-Polska – tak samo… A jakieś medialne “zadymki” w rodzaju tak eksponowanej “sprawy szpiega Huawei” itd itp – na TYM poziomie geostrategicznym i decyzyjnym – nie mają ŻADNEGO znaczenia. Zresztą – właśnie dlatego [bo też i dla USA jesteśmy NIEZBĘDNYM buforem między Rosją, a Niemcami] możemy NIE WYBIERAĆ strony w konfrontacji USA-Chiny – więcej – możemy brać wsparcie od OBU supermocarstw NARAZ. Taka właśnie – tylko pozornie paradoksalna – jest RACJONALNA REALNA polityka – zwłaszcza oparta o geostrategię. No, ale żeby Polska rzeczywiście stała się beneficjentem wsparcia obu supermocarstw – trzeba utrzymać NASZ ster w NASZYM ręku dla tego obszaru nad Wisłą – czyli wyjść z “bezalternatywnej” i “jedynie słusznej” pseudo-polityki kompradorskiej wiszenia na pasku hegemona. Bo na razie to, co jest robione, to prosta droga do bankructwa Polski [po to właśnie jest 447 – nie jako cel w sam sobie złupienie na 300 mld dolarów – to tylko operacyjny środek do WYSTARCZAJĄCEGO osłabienia Polski] a następnie do wrogiego przejęcia kluczowego geostrategicznie terytorium przez Wielkiego Brata. W sumie – ani USA, ani Chiny łaski nam nie zrobią [W SWOIM EGOISTYCZNYM ŻYWOTNYM INTERESIE] wspierając nas – ale musimy być podmiotem suwerennym – a nie przedmiotem zarządzanym – bo wtedy wszelkie relacje i działania są kierowane względem PRAWDZIWEGO ZARZĄDCY. Dlatego musimy mieć suwerennie dysponowane głowice strategicznego asymetrycznego odstraszania – i zbudować całokrajową, suwerennie kierowaną A2/AD Tarczę Polski. Plus dopasowane do tych dwóch programów STRATEGICZNEJ SUWERENNOŚCI – dodatkowe komplemetarnie uszykowane programy poboczne PMT – zdronizowane, też sieciocentrycznie wpięte [do C4ISR nadrzędnej Tarczy Polski], z masową dronizacją, pozahoryzontalną skalowalną projekcją siły “tarczy i miecza” – i w oparciu o bronie precyzyjne.

    1. (…)Bo zasadniczo do “ruskiego mira” nadawaliby się tylko marginesowi co do ilości dewianci z Polski – właśnie jak wspomniani Felix Dzierżyński i Andriej Wyszyński.(…)
      Z drugiej strony mogę wymienić masę Polaków będących elitą Syberii w pozytywnym tego słowa znaczeniu… ale ograniczę się do 2:
      – Stanisław Kierbedź, szef budowy Kolei Wschodniochińskiej, wchodzącej w skład Transyberyjskiej
      – Edward Piekarski, otrzymał Złoty Medal Cesarskiej Akademii Nauk za badania etnograficzne Jakutów

  10. @jsc – widzę, że uwielbiasz tonąc w dzieleniu włosa na czworo. Gdy piszę “zasadniczo” – to znaczy właśnie zasadniczo. Podałeś dewiantów w stylu Dzierżynskiego – jak najbardziej TACY by pasowali do ruskiego mira. Natomiast w razie agresji na Polskę, próżno by szukać porządnych Polaków, którzy by poszli na współpracę z taką władzą. To tak samo jak po agresji Rosji stalinowskiej na Polskę 17 września 1939 – tylko zdrajcy kolaborowali. Gdy były zabory, zwłaszcza po powstaniu styczniowym, skupiono się na pracy u podstaw i na czekaniu na dogodny moment – co nastąpiło w 1918. Problem w stosunkach Rosja-Polska jest CAŁKOWICIE po stronie Kremla i miażdżącej większości etnicznych Rosjan. Jedyna obecna “oferta” dla Polski to terror gróźb atomowych ćwiczeń ZAPAD od 2009 po pierwszej zdradzie Polski przez USA 17 września 2009, obietnice “atomowej pustyni” – i od 9 maja 2018 skrajnie antypolski pakt Putin-Netanjahu, co gorsza – “namaszczony” w tym samym dniu przez Trumpa podpisaniem 447. Stąd prosty wniosek – ani Niemcy czy Rosja nie są dla nas partnerami do rozmów – bo te ośrodki decyzyjne tego absolutnie nie chcą – bo chcą pochłonąć i zlikwidować Polskę dla budowy supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku. USA z Izraelem też nie grają z nami czysto, tylko przedmiotowo, włącznie z docelowym wrogim przejęciem naszego obszaru ze względów geostrategicznych – przez Wielkiego Brata – jako podarunek od USA. Pozostają Chiny – które doskonale rozumieją geostrategiczną rolę SUWERENNEJ [od ww graczy] Polski dla niedopuszczenia powstania silniejszego od Chin supermocarstwa euroazjatyckiego od Lizbony do Władywostoku. I nie żyrują żadnych roszczeń w stylu 447 i złupienia na 300 mld dolarów. Notabene – tak, jak Waszyngton był naiwny i w okresie 2009-2013 wierzył, że pakt Putin-Merkel jest dla nich korzystny i przygotowuje wielką koalicję przeciw Chinom [tzw. Strategiczna Wizja Brzezińskiego], tak samo teraz Waszyngton jest skrajnie naiwny, wierząc ukochanemu Wielkiemu Bratu, że ten, po wrogim przejęciu bufora przesmyku bałtycko-karpackiego [czyli Polski], będzie tam posłusznie i w interesie USA pełnił [ze swoimi rakietami i atomem] służebną rolę “strażnika bufora” – jak chce USA. Wielki Brat od ponad dekady widzi, jak USA słabną, jak stają się coraz mniej wartościowym i coraz mniej perspektywicznym sponsorem i protektorem Wielkiego Brata. Zajmując kluczowy bufor przesmyku bałtycko-karpackiego, Wielki Brat uzyska wymarzoną pozycję negocjacyjną – niejako pozycję “bezalternatywną” dla Rosji i Niemiec, aby dyktować nader korzystne warunki wejścia jako-założyciel i “udziałowiec” w to nowe, najsilniejsze globalnie, perspektywiczne supermocarstwo od Lizbony do Władywostoku. Supermocartswo, w którym Wielki Brat miałby nieproporcjonalnie wielki udział i kontrolę – w tym bliską geostrategicznie stała protekcję tegoż supermocarstwa dla Wielkiego Izraela. Od 2012, gdy Kissinger, widzący, że krótka kołdra zasobów USA, skoncentrowana i przerzucona na Pacyfik, długofalowo już nie zapewni osłony dla Izraela, dał “przepowiednię” – nader racjonalną w takiej sytuacji – że “Izrael nie przetrwa 10 lat” – od tego czasu geostratedzy Izraela postawili wielki znak zapytania na USA jako strategicznym sponsorze dla Izraela. I zaczęli szukać rozwiązania ZASADNICZEGO – nie tylko dla przetrwania, ale by ugrać jak najwięcej. Wejście jako udziałowiec w sam rdzeń “rady nadzorczej” supermocarstwa euroazjatyckiego od Lizbony do Wladywostoku – ze strategicznym potencjałem atomowo-rakietowym – jest tu oczywistym, najprostszym rozwiązaniem tego dylematu – rozwiązaniem zapewniającym przy tym zgarniecie puli maksymalnej wygranej globalnej – czyli stania się długofalowym, hegemonem świata [z blokadą wzrostu Chin]. Oczywiście – z nieodzownym bankructwem USA po bankructwie dolara, bo ten jest utrzymany jako waluta światowa [wraz z wymienialnością] już tylko wyłącznie przez pozycję USA jako hegemona. Do krachu przyczyni się bezpośrednio [niejako “operacyjnie”] przeniesienie aktywów Rotschildów, Rockefellerów, Morganów itp. z Wall Street do nowego supermocarstwa – i ustanowienie nowej waluty euroazjatyckiej tegoż supermocarstwa – pod zastaw jego bogactw surowcowych, technologii, ekonomii, – ale też największej w świecie siły militarnej jako “bezalternatywnego gwaranta”. Ale – tego naiwni ślepcy w Waszyngtonie na pewno nie widzą, samobójczo firmując 447 i bezwzględne dla Polski aspiracje Wielkiego Brata, a jak mleczko się wyleje i PRAWDZIWY powód wrogiego przejęcia Polski wyjdzie na jaw, będzie już za późno. Czyli Finis Pax Americana – i Finis Magna America – szkoda tylko, że najpierw kosztem Finis Polonia.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *