III Wojna Światowa nie wybuchnie. Na razie.

Czyli o tym, jakie warunki musiałyby zaistnieć by wybuchła III Wojna Światowa?

Zastrzeżenie: niniejszy artykuł należy traktować jako intelektualną rozrywkę, którą podjął autor by odpowiedzieć sobie na pytanie z podtytułu.

W wyniku poprzednich rozważań na temat ew. wybuchu III WŚ doszedłem do następujących, dość prostych wniosków:

Kiedy może wybuchnąć światowy konflikt?

Gdy przywódcy światowych mocarstw stwierdzą, że wybuch takiego konfliktu będzie się opłacać bardziej, niż zachowanie pokoju.

Kto może wywołać wojnę światową, ryzykując użycie broni masowego rażenia (BMR)?

  1. ten, który nie boi się śmierci a śmierć ta, jego zdaniem, nie będzie miała wpływu na ostateczną możliwość osiągnięcia celu wojny (czyli wygranej strony, którą reprezentuje), natomiast cel ten będzie w jego opinii wart poniesienia licznych ofiar i ogromnych strat, lub/i
  2. ten, który będzie uważał, że wywołana wojna go nie dotknie, w przeciwieństwie do podmiotów (osób/państw) pozostałych.

Innymi słowy, globalny konflikt może zostać wywołany przez fanatyków ideologicznych lub osoby przekonane o własnej nieomylności i genialności utkanego misternie planu, zgodnie z którym wojna światowa dotknie wszystkich przeciwników, natomiast nie zagrozi potędze strony sprawczej.

We wcześniejszym artykule dot. III WŚ przeanalizowałem najbardziej rozpowszechnione (o zasięgu globalnym) ideologie (demokracja, chrześcijaństwo, islam), z których tylko islam nadaje się w mojej opinii do wykorzystania w celu sprowadzenia na cywilizację ludzką tak wielkiego nieszczęścia, jakim byłoby rozpoczęcie wojny z ew. użyciem broni jądrowej.

Pomijając kwestie ślepego fanatyzmu, w niniejszym wpisie skupię się na tym, jakie warunki musiałyby zaistnieć na świecie, by można było mówić o realnym zagrożeniu wybuchem III Wojny Światowej (ponieważ wbrew niektórym teoriom, uważam, że dziś jesteśmy jeszcze daleko od takiego scenariusza i możemy spać spokojnie).

Współcześnie (Anno Domini 2018) istnieją trzy konkurujące ze sobą potęgi światowe, które zdolne byłyby do wywołania globalnego konfliktu (z uwagi na posiadany arsenał atomowy, geografię, gospodarkę i inne przewagi). Są to w mojej opinii Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Chińska Republika Ludowa i Federacja Rosyjska. Innymi słowy potencjalny „fanatyk” lub „geniusz” (ew. „fanatyczny geniusz”) musiałby przejąć władzę w któryś z tych trzech państw, by móc wywołać konflikt o zasięgu globalnym.

Jednakże z wyżej wymienionej trójki, jednemu państwu ew. wybuch wojny światowej raczej by się nie przysłużył. Rosja, bo o niej mowa, jest zwyczajnie za słaba, by mieć ewentualny wpływ na przebieg potencjalnego konfliktu, jak również by liczyć na odniesienie po jego zakończeniu jakiś zdecydowanych korzyści. Niemniej nie sposób nie omówić w tym wpisie znaczenia i sytuacji Moskwy w całej globalnej układance. Bowiem to w trójkącie USA – Chiny – Rosja toczy się gra na najwyższym szczeblu. Pomimo tego, że główna rywalizacja o globalną hegemonię rozgrywa się pomiędzy Chińską Republiką Ludową, a Stanami Zjednoczonymi, każde z tych państw spogląda na Federację Rosyjską. I to nie ze względu na to, że Moskwa stanowi ewentualne zagrożenie i jest trzecim kandydatem do światowego prymatu. Tylko z uwagi na fakt, że posiada ogromny potencjał militarny (zwłaszcza atomowy), surowce, a także kluczowe położenie geograficzne. Dla Chin, Rosja to terytorium tranzytowe do Europy, a także źródło gazu i ropy. Z tego samego względu, Rosjanie to idealny sojusznik dla USA, które chciałoby przejąć całkowitą kontrolę nad chińskim eksportem towarów i importem surowców energetycznych. Po to by wygrać wojnę ekonomiczno-gospodarczą i ustanowić nowe reguły gry.

Ale nie o gospodarce i wojnach handlowych miała być mowa, a o globalnym starciu militarnym z użyciem broni jądrowej. O groźbie wybuchu III Wojny Światowej. Wojna taka mogłaby zaistnieć jedynie wówczas, gdyby ktoś z grona: USA, Rosja, Chiny wziąłby w niej udział. Jednocześnie po drugiej stronie musiałoby stanąć inne mocarstwo atomowe (tak by doszło do konfliktu globalnego, a nie lokalnego). Więc rozważamy konfiguracje w duetach: USA vs Chiny, Chiny vs Rosja, Rosja vs USA, a także sytuacje 2 vs 1). Jednocześnie będę starał się odpowiedzieć na pytania:

1. Czy danemu państwu opłaca się wszcząć wojnę przeciwko drugiemu mocarstwu? (zyski/straty)

2. Czy możliwe jest, by dane państwo wywołało III WŚ, pozostając jednocześnie poza konfliktem?

Krótki opis graczy

Federacja Rosyjska

Rosja nie posiada odpowiednio silnej gospodarki, a ponadto jest zbyt słaba demograficznie by w pełni móc korzystać z własnego terytorium, a co dopiero myśleć o ewentualnych podbojach reszty świata. Największym zagrożeniem dla Rosji są oczywiście Chiny oraz USA. Więc należy się zastanowić, co mogłaby zyskać Moskwa pokonując tych przeciwników.

W moim przekonaniu nawet po nuklearnym holokauście urządzonym Amerykanom czy Chińczykom, Rosjanie nie byliby w stanie ani zająć Ameryki Północnej, ani Chin. Prawdopodobnie nie staliby się również mocarstwem morskim i nie byliby zdolni zapanować nad całym światem, jak zrobili to Amerykanie po Bretton Woods i upadku ZSRR. Jednocześnie Federacja Rosyjska jest najsłabszym państwem z pośród omawianej trójki, więc dla niej wojna z kimkolwiek z duetu USA, Chiny mogłaby się okazać totalną klęską (oczywiście są zdolni do zadania olbrzymich strat przeciwnikowi, ale szanse na zwycięstwo – jakkolwiek go nie postrzegać, są dość niskie). Rosjanie mogliby ekspandować w kierunku Europy lub Azji Środkowej, ale w pierwszym przypadku musieliby się liczyć z odbudową NATO (w tym duetu USA & UE), a w drugim z protestem Chin i USA łącznie (plus kilku innych mniejszych graczy, jak Turcja, Pakistan, Indie). ,

Ponadto Kreml posiada zbyt wielu przeciwników na raz (również mniejszych, spoza opisywanej trójki), by móc zakładać, że w skutek intrygi uda się wywołać światowy konflikt, w którym Rosja nie weźmie udziału (choćby z racji położenia geograficznego). I w dodatku nie poniesie z tego tytułu strat. Gdyby wybuchł konflikt USA vs Chiny, Rosjanie raczej myśleliby właśnie o dwóch w/w kierunkach (Europa, Azja Centralna), a należy pamiętać, że zarówno państwa UE jak i Azji Centralnej również dysponują bronią jądrową, więc ew. zdobycze terytorialne byłyby bardzo ograniczone, a powiązania polityczne tych regionów z USA i Chinami, mogłyby skierować uwagę tych dwóch graczy w stronę Kremla. Tym samym konflikt amerykańsko-chiński mógłby przerodzić się we wspólny front USA i Chin przeciwko Federacji Rosyjskiej. Tym samym Rosjanie mogą, co najwyżej myśleć o odbudowaniu strefy wpływów na terenach dawnego ZSRR, a do tego nie potrzebują narażać się na wojnę atomową.

Drugą istotną kwestią jest to, że w mojej opinii, globalny konflikt nie rozpocznie się od wojny dwóch największych mocarstw na świecie (Chiny vs USA). Starcie tytanów, przy publice pomniejszych graczy, zwyczajnie nie wchodzi w rachubę. Na wojnie tracą wszystkie strony walczące. Gdyby globalny konflikt rozpoczął się od walki pomiędzy największymi, to najprawdopodobniej oni najwięcej by stracili. Tymczasem reszta globu, byłaby nieskora do przyłączenia się do tej wymiany ciosów przez gigantów. Inni gracze liczyliby raczej na to, że zyskają silną pozycję w nowym ładzie światowym po powojennym upadku obecnych mocarstw. III Wojna Światowa zwyczajnie nie rozpocznie się od konfliktu Chiny vs USA (choć taki może zaistnieć na późniejszym etapie), o czym pisałem w artykule: Konflikt Chiny vs USA – wojna która nie wybuchnie, o sytuacji na zachodnim Pacyfiku. Gdy wojna jest nieuchronna, każda ze stron w pierwszej kolejności próbuje wzmocnić się poprzez sięgnięcie po najłatwiejsze do przełknięcia kąski. Dopiero później uderza się w najgroźniejszego przeciwnika (wystarczy wspomnieć jak Hitler zajmował Europę do 1941 roku, dzieląc się zresztą ze Stalinem, który robił dokładnie to samo).

Jeśli uznać w/w okoliczności za słuszne, wówczas rzeczywiście można dojść do przekonania, że współcześnie, arsenał nuklearny Federacji Rosyjskiej służy głównie jako element odstraszania. I prawdopodobnie stanowi jedyną gwarancję bezpieczeństwa dla Moskwy. Zwłaszcza przed Chinami. Oczywiście nie jest to do końca prawdą, bowiem Kreml dysponuje taktyczną bronią nuklearną, która może zostać użyta w celach ofensywnych. Ale to temat na inny wpis. Na gruncie rozważań w opisywanym temacie, istotne jest to, że położenie i sytuacja Rosji nie daje podstaw do tego by zakładać, że konflikt światowy (z użyciem BMR) przysłużyłby się interesom Kremla.

W związku z tym III Wojna Światowa może być kalkulowana, jako „korzystny” scenariusz tylko dla dwóch państw USA i Chin. Reszta świata jest zbyt słaba i posiada za małe wpływy oraz zdolności by:

  1. wywołać konflikt globalny (czyli nakłonić/zmusić inne potęgi atomowe do wojny),

  2. doprowadzić do takiego scenariusza, by najwięksi gracze się wyniszczyli,

  3. samemu nie wziąć udziału w wojnie,

  4. liczyć na to, że po wojnie stanie się znacznie silniejsza i zbuduje mocarstwo światowe.

Chiny

Państwo Środka posiada dostateczną siłę do tego, by wywołać globalny konflikt, jak również liczyć na to, że po nim (upadek USA i Rosji) stanie się niekwestionowanym hegemonem światowym (odpowiedni potencjał gospodarczy, demograficzny, a nawet geograficzny). Najkorzystniejsze dla Pekinu byłoby doprowadzenie do otwartego konfliktu pomiędzy USA i Rosją… (nikt inny nawet nie pomyśli o wojnie przeciw Stanom Zjednoczonym). Jednocześnie żadne inne zestawienie nie gwarantowałoby Chinom ostatecznego celu – chińskiej hegemonii. Chińczycy muszą grać na osłabienie obecnego hegemona (USA), a przy okazji liczyć na zdruzgotanie ograniczającego ich ekspansję sąsiada (Rosję).

Tymczasem zmuszenie Waszyngtonu i Moskwy do nuklearnej wojny graniczy z niemożliwością. Konflikt taki nie wybuchł przez 40 lat Zimnej Wojny w czasie, gdy ZSRR mogło stawiać jakiś opór. Dziś Rosja oczywiście posiada nadal ogromny potencjał nuklearny, ale Amerykanie wcale nie potrzebują konfliktu militarnego, by doprowadzić Kreml do upadku. Współcześnie USA mogą w pojedynku 1 vs 1 zadusić Rosję gospodarczo znacznie łatwiej, niż zrobił to Ronald Reagan za czasów Związku Radzieckiego. Zresztą proces „dociskania” Moskwy już trwa. I jak na razie, Kreml nie potrafi odpowiedzieć w symetryczny sposób, a jednocześnie zależny jest w znacznej mierze od współpracy z Pekinem. Gdyby nie Chiny, sytuacja Rosji wyglądałaby dzisiaj zapewne znacznie gorzej.

Inną kwestią jest to, że na otwartej wojnie USA vs Federacja Rosyjska, żadna ze stron tak de facto nic by nie ugrała. Oprócz wzajemnego obrzucenia się głowicami nuklearnymi. Dla obu tych państw, największym zagrożeniem są Chiny. Więc wzajemny konflikt, bez udziału Pekinu nie miałoby racjonalnego uzasadnienia. Zwłaszcza, że ani Rosjanie nie mogliby liczyć na jakieś konkretne zyski kosztem USA (nie zajęliby przecież Ameryki Północnej – nie są do tego zdolni), ani odwrotnie (Rosja stanowi zbyt odległy i zbyt ogromny kąsek do przełknięcia dla Amerykanów). Największym beneficjentem takiego starcia byłyby Chiny, które mogłyby zyskać terytorialnie (kosztem Rosji), co zapewniłoby również dostęp do surowców (gaz, ropa). Jednocześnie silny Pekin względem osłabionego wojną Waszyngtonu mógłby doprowadzić do przeorientowania sąsiadów (Filipiny, Tajwan, Korea, Japonia), otworzenia sobie bramy na Pacyfik i stania się mocarstwem morskim. Innymi słowy Chinom raczej nie uda się nakłonić pozostałem dwójki do walki między sobą na śmierć i życie. Zwłaszcza, że ani USA, ani Rosja nic na takim konflikcie by nie zyskały. Natomiast Pekin mógłby wiele zyskać na konflikcie z Moskwą. O ile ta, okazałaby się bezzębna. Ale o tym dalej.

USA

Stany Zjednoczone absolutnie nie potrzebują wojen nuklearnych ani z Rosją, ani z Chinami. Znajdują się na wielkiej wyspie pomiędzy Oceanem Spokojnym, a Atlantykiem. Nikt im nie zagrozi, więc po co ryzykować atomowy holokaust? Jedynym zmartwieniem USA jest utrata hegemonii. By ją utrzymać, Waszyngton chętnie przyczyniłby się do wybuchu wojny pomiędzy Rosją i Chinami. Jednocześnie Stany Zjednoczone są w takim położeniu geograficznym, że wcale nie musiałyby brać w niej udziału, do momentu, w którym byłoby to w ich interesie. Należy wobec tego zastanowić się nad tym, czy taki konflikt leżałby ewentualnie w interesie stron walczących.

O ile konflikt między Rosją, a Chinami byłby bezsensowny z perspektywy Moskwy, o tyle Pekin mógłby na takiej wojnie sporo ugrać. Warto tutaj wspomnieć o roszczeniach terytorialnych Chin względem Rosji. Ale to nie wszystko. Ewentualne zajęcie Syberii dawałoby Państwu Środka dostęp do tak niezbędnych surowców (gaz, ropa). Rosja jest zbyt słaba by przejąć kontrolę nad terytorium Chin (choćby demograficznie). Jednak Chińczycy posiadają odpowiednie warunki do tego, by przejąć i zasiedlić znaczą połać niemal niezaludnionego, syberyjskiego terytorium.

Oczywiście i w tym zestawieniu zachodzi bardzo poważna przeszkoda. Wojna Rosja vs Chiny, to ogromna korzyść dla USA. Innymi słowy, silna pozycja Stanów Zjednoczonych zniechęca do jakichkolwiek starć pomiędzy siłami, postrzegającymi się, jako pretendenci do stania się nowym hegemonem.

Klincz

Nie sposób nie zauważyć, że wszystkie opisywane mocarstwa klinczują się wzajemnie. I póki taka sytuacja trwa, póty do żadnego konfliktu światowego nie dojdzie. Każdy z graczy będzie się bowiem oglądać na tego „trzeciego”. Nawet w konfiguracji 2 vs 1, bowiem każdy zdaje sobie sprawę z tego, że dzisiejszy sojusznik, jutro może zmienić front i pogrzebać szanse na ostateczne zwycięstwo. Ta kalkulacja działa na korzyść całego świata.

Z powyższego wynika, że żadne zestawienie de facto nie może doprowadzić do konfliktu militarnego, bowiem każda ze stron będzie się obawiała wzrostu potęgi tego gracza, który nie przystąpi do walki. Ponadto USA nie będzie w stanie ugrać wiele na wojnie z Rosją, ani z Chinami (geografia). Podobnie Rosja nie posiada zdolności, by wykorzystać ewentualne zwycięstwo w konflikcie (zarówno przeciw USA jak i Chinom). Chińczycy z kolei nie posiadają żadnych interesów w tym, by prowadzić wojnę z USA, od którego oddzieleni są Pacyfikiem. Jedyny możliwy konflikt militarny (uwzględniając samą geografię) mógłby wybuchnąć pomiędzy Moskwą, a Pekinem. I to tylko na skutek dążeń do takiego scenariusza przez Chiny, które po ew. zwycięstwie mogłyby się wzmocnić (nawet względem niewalczącego USA). Jednak póki USA jest silne i zdolne do interwencji na dalekim wschodzie, póty Pekin nie będzie myślał o wojnie z kimkolwiek.

Podsumowanie konfiguracji.

Z wcześniejszy rozważań wynika, iż na wojnę Rosja vs USA praktycznie nie ma szans (obie strony są niezainteresowane, a ew. zwycięzca nic nie zyska względem Chin). Podobnie jak na konflikt pomiędzy USA oraz Chinami (oprócz osłabienia przeciwnika, a także siebie, zwycięzca nic nie zyska względem Rosji). Jednocześnie Rosja niewiele by zyskała zwyciężając z Chinami (a być może nawet nic). Jednak, gdy patrzymy na taką konfrontację oczami Pekinu, wówczas oczywistym staje się, że Chińczycy mogą skorzystać bardzo wiele. I terytorium i surowce. Jednocześnie mogą pozbyć się najgroźniejszego, z ograniczających ich w lokalnej przestrzeni przeciwnika. Tak więc III Wojna Światowa mogłaby zacząć się od konfliktu Chiny vs Rosja. Ale…

– Rosja dysponuje ogromnym potencjałem nuklearnym,

– Stany Zjednoczone są wciąż hegemonem i mogą interweniować, stając po stronie Rosji, lub czekać aż Moskwa i Pekin wykończą się wzajemnie i odrestaurować własną pozycję hegemona.

Są tą dwa kluczowe czynniki, które stabilizują sytuację. Łatwo jest więc już wskazać takie warunki, w których globalny konflikt militarny mógłby zaistnieć:

WARUNEK WYBUCHU III WOJNY ŚWIATOWEJ NR 1

Światowy hegemon musiałby upaść. Na tyle, by nie stanowić zagrożenia dla Chin, nawet, jeśli te wezmą udział w wojnie.

WARUNEK WYBUCHU III WOJNY ŚWIATOWEJ NR 2

Tutaj wracamy do podstawowego problemu, o którym pisałem na początku. Broń Masowego Rażenia. Strona, która mogłaby wywołać wojnę światową, musiałaby być pewna, że ofiara jest niezdolna do symetrycznej odpowiedzi. Biorąc pod uwagę dotychczasowe rozważania:

Rosja musiałaby stracić własny potencjał nuklearny (np. w wyniku rozbrojenia, katastrofy, błędu ludzkiego?), lub Chiny musiałyby mieć zdolność neutralizacji tegoż potencjału. Tylko wówczas Pekin podjąłby ryzyko wojny z Moskwą, licząc na wspomniane wcześniej profity i łup wojenny.

Mając na względzie obecne uwarunkowania międzynarodowe, żaden z tych warunków jeszcze nie zaistniał. Obserwujemy wprawdzie proces słabnięcia hegemona (USA), a także rozwój systemów antyrakietowych neutralizujących zagrożenie uderzeniem jądrowym, jednak nawet utrata hegemonii nie pozbawia Stanów Zjednoczonych statusu mocarstwa, natomiast Rosjanie rozwijają systemy rakietowe zdolne przedrzeć się przez tarcze antyrakietowe.

Trudno jest więc dzisiaj przewidywać, by jednocześnie:

  1. USA dotknęła katastrofa całkowicie wykluczająca Waszyngton z gry (całkowicie, tzn. by Biały Dom nie był w stanie oddziaływać poza granicami USA, nie mógł dołączyć do ew. konfliktu, a ponadto stał się na tyle słabym, by nie brać go pod uwagę w kalkulacjach wojennych i powojennych),

  2. Rosja z jakiś przyczyn straciła atuty związane z własnym potencjałem nuklearnym.

Innymi słowy, na tą chwilę brak jest warunków do tego, by wojna światowa mogła wybuchnąć.

I tym, nieco optymistycznym, akcentem zakończę niniejszy wpis. 🙂

 

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

12 komentarzy

  1. Bardzo ciekawa analiza!
    Jestem ciekaw czy możemy założyć, że jakiś kraj ma jeszcze innego asa w rękawie? Nie wiem – nową generację broni lub ochrony, backdoory do systemów bezpieczeństwa.

    Myślę, że ogromną rolę będzie miał internet, w tym Twitter. Niektórzy ludzie zastanawiają się czy status związku na Facebooku jest wystarczająco poważny a tymczasem III wojna światowa może być wypowiedziana na Twitterze (lub innym znanym medium).

    Rozumiem, że nie bierzemy pod uwagę wybuchu konfliktu między USA i Rosją np. z powodu ataku Rosji na Polskę i np. zabiciu amerykańskiego żołnierza?

    Kolejne pytanie – skoro Niemcy i reszta krajów Unii nie popiera za bardzo USA to po kogo stronie będą stać? Chyba będą po prostu się przyglądać i wyrażać swoje zaniepokojenie. Może Francja i Wielka Brytania dadzą jakieś symboliczne wsparcie ale raczej nie będzie tego za dużo.
    Co mogłaby zyskać lu stracić Polska w przypadku konfliktu angażującego oraz zajmującego Rosję?

    I teraz delikatna zmiana tematu. Jestem ciekaw jakie miejsca wytypowałby Pan jako najbezpieczniejsze pod względem III wojny światowej oraz ewentualnych mniejszych konfliktów. Począwszy od najbezpieczniejszego miejsca do mieszkania w:
    – Polsce (góry? A może blisko niemieckiej granicy?)
    – Europie (Szwajcaria? Norwegia? A może Islandia lub wyspy?)
    – na naszej planecie (Australia? Nowa Zelandia, zachodnia Kanada?)

  2. Świetny blog i artykuły o geopolityce. Czytam z zapartym tchem i życzę dalszej motywacji i samozaparcia, oczywiście z korzyścią dla czytelników.

    1. Bardzo ciekawa analiza. W jej kontekście nie potrafię zrozumieć jak Rosja może się tak strasznie osłabiać walcząc kolejny rok na Ukrainie. Jasne że byli pewni szybkiego zwycięstwa, ale skoro ono nie nadeszło to trzeba było pogodzić się z porażką. W przeciwnym razie dojdzie do ich klęski, właśnie przez atak Chin. Będzie ich można najwyżej pożałować… Obawiam się też, że Chińczycy nie będą mieli oporów przed stosowaniem BRM w europejskiej części Rosji, która im nie jest potrzebna.

  3. Ponownie bardzo dobre opracowanie niezwykle ciekawego tematu. Faktycznie żadnej z tych 3 stron nie opłaca się rozpoczynać wojny a jednocześnie czas pracuje na chińską korzyść. Widać, że Amerykanie doskonale zdają sobie z tego sprawę i są zaniepokojeni a Rosjanie robią dobrą minę ale pewnie są przerażeni rosnącą siłą Pekinu. Myślę, że za kilka lat USA spróbują wciągnąć Chiny w zadymę np. z Japonią czy może Koreą Pd a może z Wietnamem. Chiny(jeśli w ogóle dadzą się w to wrobić) taką wojnę wygrają (pomimo jako takiej amerykańskiej pomocy dla drugiej strony) ale to dla Waszyngtonu będzie tylko wstępem do prawdziwej „zabawy”. USA ogłosi blokadę morską Chin i spróbują zadusić chińską gospodarkę uzależnioną od eksportu.
    Wojnę na linii Rosja-Chiny trudno w tej chwili rozważać na poważnie bo jedni i drudzy potrzebują się nawzajem. Chiny potrzebują Rosji nie tylko dla jej surowców i rynku zbytu ale również dla poprowadzenia NJS. Rosja potrzebuje chińskich inwestycji i finansów za swoje surowce energetyczne. Tak więc każdy się czai i obawia czekając na to co zrobią inni. Wojna jak już to wybuchnie za sprawą USA (próba utrzymania hegemonii) ale dopiero wtedy gdy w arsenałach US Navy będzie sporo nowych LRASMów.

  4. Niestety, ale temat potraktowany „po łebkach”. Kilka fundamentalnych zagadnień nie zostało uwzględnionych.
    1) II WŚ nie rozpoczęła się od wypowiedzenia wojny przez jedno mocarstwo, drugiemu mocarstwu.
    2) III WŚ toczyć się będzie również w internecie, obejmie m.in. zakłócanie sygnałów GPS i innego rodzaju działania, które mało kojarzą się działaniami wojennymi,
    3) Błędnym jest założenie, że III WŚ musi zakończyć się atomowa hekatombą. Wojny nie zmierzają do unicestwienia przeciwnika, ale do jego podporządkowania. Zostać supermocarstwem na radioaktywnej pustyni – prestiżu nie dodaje. Zmusić USA do ustępstw – o, to jest coś.
    4) Z powodów wyżej opisanych należałoby się zastanowić, czy III WŚ już się nie rozpoczęła i jak ewentualnie dalej może się rozwijać. Pytanie zasadnicze jest takie. Czy ograniczone działania wojenne (takie jak w Syrii) mogą doprowadzić do bezpośredniej stricte militarnej konfrontacji obu mocarstw na światową skalę.

  5. Zapominacie że Korea północna ma potencjał militarny prawie jak USA i w dodatku oni są od małego uczeni nienawidzić Ameryki i Amerykanów!

  6. Moim zdaniem ważniejsze od analizy czy i kiedy będzie wojna między jednym a drugim jest zadanie sobie pytania, w jaki sposób Polska i jej mieszkańcy mogliby wyjść z danego „problemu” obronną ręką.

    Wojna to takie samo zagrożenie jak epidemia, wybuch wulkanu, uderzenie meteoru, blackout, potężne tsunami, głód, epoka lodowcowa czyli śmierć i zniszczenie na wielką skalę.

    Wcześniej czy później i tak się „coś” wydarzy,
    Jak to się mówi do III razy sztuka, więc liczba III i tak nastąpi a w jakiej formie to już kwestia „przypadku”.

    Pan Mateusz z Sierpnia 25, 2018 o 9:59 am też poruszył w pewnym sensie na końcu swojej wypowiedzi konkluzję i obawę „co będzie z nami” tylko zadał pytanie delikatnie mówiąc „gdzie uciekać” 😉

    Może nad tym się Pan autor bloga pochyli i spróbuje to przeanalizować?

    Ja mogę dodać ze swojej strony pytanie „co robić”? 😉

    1. (…)Jak to się mówi do III razy sztuka, więc liczba III i tak nastąpi a w jakiej formie to już kwestia “przypadku”.(…)
      Ta reguła powstała w czasach kiedy żaden z oponentów nie posiadał MAD…

  7. Fajna analiza, trochę wyjaśnia, dlaczego USA, Rosja i Chiny nie są chętne, aby pójść na noże. Jednak moim zdaniem kilka rzeczy zabrakło w niniejszej analizie:

    1. Możliwość wciągnięcia tych wielkich mocarstw w mniejsze wojny międzypaństwowe. Np. Iran vs. Izrael i/lub Arabia Saudyjska, albo Indie vs. Pakistan, albo Korea Płn. vs. Korea Płd. Zwłaszcza, że niektóre z tych krajów już dysponują bronią jądrową i mogą mieć mniej wątpliwości co do jej użycia. Poza tym, o ile rozumiem, że między wielkimi mocarstwami taki klincz występuje, o tyle potencjalne mniejsze wojny mogą mocno zachwiać interesami wielkich mocarstw, a tym samym mogą sprowadzić je na wojenną ścieżkę, nawet jeśli tego nie chcą.

    2. Możliwość potencjalnej wewnętrznej destabilizacji przeciwnika przy użyciu środków np. informacyjnych lub cybernetycznych, zwłaszcza DDoS. Mówię tu głównie o USA i Rosji. Mam wrażenie, że między nimi obecnie toczy się pewien wyścig destabilizacyjny, tj. wydaje się, że i Rosja, i USA, znajdują się blisko jakiejś wielkiej destabilizacji wewnętrznej. Rosja liczy także na upadek NATO (i może także UE). Nie tak dawno mieliśmy do czynienia z atakiem cybernetycznym na Colonial Pipeline w USA. Co więcej, wielkie mocarstwa pracują nad bronią przypominającą WMD, ale jej skutki mogą być znacznie mniej śmiertelne (i mniej szkodliwe dla środowiska), choć równie destabilizujące, np. broń elektromagnetyczna (EMP). Taki rozwijający się cybernetyczny MAD, mogący zniszczyć albo chociaż poważnie naruszyć całą wojskowo-cywilną infrastrukturę wrogiego kraju, też zaczyna stanowić obecnie element geopolitycznego targu – ale ponieważ nie zniszczy on Ziemi, wydaje się być bardziej akceptowalny do użycia przeciwko przeciwnikowi, gdy tylko mocarstwom wyda się, że ich użycie będzie bardziej opłacalne. A skutki mogą być dla dotkniętych społeczeństw równie śmiertelne (bo jak tu żyć dzisiaj bez energii elektrycznej? wszystko stanie).

    Więc moim zdaniem, III wojna światowa wybuchnie, i może nawet dość szybko (z innej analizy tutaj wyczytałem o tym, że rok 2022 może być kluczowy dla naszego regionu, choć to nie oznacza, że w tym roku wojna wybuchnie). Inna sprawa, to 1. jak się ona zacznie, i 2. jak będzie ona wyglądać. A ona wcale może nie wyglądać tak, jak przyzwyczailiśmy się myśleć o wojnach światowych lub o ewentualnej wojnie nuklearnej, choć w ostatecznym rachunku może być równie śmiertelna.

  8. Jeśli chodzo o konflikt nuklearny to moim zdaniem jest bardzo mało prawdopodobny. Broń jądrowa służy wyłącznie do tego, aby pokazać, że się ją ma gotową do użycia. Poza tym, dlaczego trzecia wojna światowa miałaby być nuklearna?
    Jest jeszcze kilka krajów mało stabilnych a posiadającycg broń atomową. Mam na myśli Pakistan i Indie. Pakistan, bardzo liczny demograficznie – pod tym względem większy niż Rosja, terytorialnie mniejszy, i mógłby na takiej wojnie zyskać podbijając … no właśnie kogo? Większe i liczniejsze od siebie Indie? Bez sensu.
    Od czasów II wojny światowej, było już kilka wojen, i nigdy nie została użyta broń atomowa i pewnie nie będzie użyta, bo użycie jej daje więcej strat niż zysków. Ale nie wylkucza to wojny z użyciem broni konwencjonalnej. Czy taki scenariusz nie wchodzi w grę? Moim zdaniem wchodzi. Po prostu z naszego europejskiego punktu widzenia nie było wojny, bo żadna z nich bezpośrednio nas nie dotyczyła. Ale one były.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *