Pokój, albo… Wojna! – Polska na rozstaju dróg.

Niemal każda współczesna debata geopolityczna kończy się pytaniem: „Co lepiej wybrać? Opcję niemiecką, czy strategiczny sojusz z USA?”. Oczywiście pojawiają się również i inne alternatywy, jednak te dwie wyżej wymienione są tak na prawdę najbardziej istotne (co uzasadniałem w tym wpisie).

Tym samym można zastanowić się nad konsekwencjami wyboru jednej z dwóch wymienionych wyżej dróg. Ponieważ kwestie geopolityczne, jak również argumenty „za” i „przeciw” opisałem w tekstach:

  1. Polska – kluczem do strategii USA?
  2. Czy rząd wybierze „opcję niemiecka”? – Jaka oferta leży w interesie Polski?

Niezależnie od tego, którą ścieżką podąży III RP, będzie to miało wpływ na nasze społeczeństwo. Na nas. Polaków. Nie ważne jest, czy zakładamy, że polski rząd jest wasalem USA, czy też prowadzi suwerenną i niezależną politykę. Nieistotne jest to, czy rzeczywiście polskie władze stoją przed wyborem Waszyngton – Berlin, czy też nasz los leży w cudzych rękach. A konkretnie w rękach tych, którzy są silniejsi i potrafią wepchnąć Warszawę w orbitę własnych wpływów.

Dla nas, Polaków, liczą się skutki podjęcia konkretnych decyzji. Niezależnie od tego, kto je de facto podejmie.

Ponieważ mamy do czynienia z dwoma alternatywnymi scenariuszami, powinniśmy również wskazać, co najmniej, dwa różne efekty.

Sprawa sprowadza się do bardzo prostej konstatacji:

Nasze władze albo podążą za USA na wojnę, albo porozumieją się z Berlinem by spróbować zbudować pokój w Eurazji.

Do tego w gruncie rzeczy sprowadza się widoczny dla nas wybór, czego nikt publicznie nie chce przyznać. Ale ponieważ to nie decydenci będą siedzieć na pierwszej linii frontu, to w moim przekonaniu, społeczeństwo zasługuje na tak uczciwe postawienie sprawy.

Nie wymagam, by tego rodzaju edukację prowadziły polskie władze, ponieważ z uwagi na grę prowadzoną na arenie międzynarodowej, byłoby to wysoce niewskazane. Jednak Polacy winni mieć świadomość ewentualnych konsekwencji decyzji, jakie zapadają właśnie teraz.

Mając do wyboru pokój, albo wojnę, decyzja wydaje się być prosta. Sprawa komplikuje się jednak, gdy dodamy do tej układanki kilka okoliczności.

 

Scenariusz nr 1 – wojna

Podsumowując jeden z moich wcześniejszych tekstów: obecnym celem USA jest znaczne osłabienie Rosji, rozbicie Unii Europejskiej oraz jednoczesne osłabienie Berlina. Wszystko po to, by móc wyizolować Chiny i nie dopuścić do powstania bloku Berlin – Moskwa – Pekin. Gdy to się powiedzie, Pekin zostanie osamotniony na placu boju, co da szansę Amerykanom na zwycięstwo w walce o światową hegemonię. Po zrealizowaniu wszystkich tych założeń, Warszawa znajdzie się w bardzo korzystnej sytuacji i będzie mogła, pierwszy raz od 100 lat, realnie myśleć o stworzeniu Międzymorza.

Innymi słowy, jeśli Polska podąży drogą wytyczoną przez amerykańskich planistów, to może stanąć przed historyczną szansą wybicia się na całkowitą niezależność. Oczywiście wykorzystanie tej szansy będzie zależało od nas. Pięknie to brzmi prawda?

Zła informacja jest taka, że:

  1. w międzyczasie może nas czekać potyczka zbrojna z Rosją na terenie Ukrainy,
  2. USA opuści Polskę natychmiast, gdy Moskwa podpisze układ z Waszyngtonem, a wówczas będziemy musieli samodzielnie stawić czoła drugiemu odwiecznemu zagrożeniu – Niemcom (i ich Unii),
  3. amerykańska polityka dąży do wywołania jak największej liczby regionalnych konfliktów w różnych stronach świata w celu uwikłania w nie Chińskiej Republiki Ludowej (o co nie będzie trudno, bo Pekin zwyczajnie musi zabezpieczyć sobie dostawy surowców),
  4. całkowita destabilizacja obecnego ładu światowego (który już trzeszczy w szwach) grozi wybuchem regularnej wojny, a ta może przerodzić się nawet w III WŚ i nuklearny holokaust.

Amerykanie zamierzają grać bardzo ostro, brutalnie i bezwzględnie. Na pograniczu światowego bezpieczeństwa. Przyjmują jednocześnie w swoich kalkulacjach śmierć wielu niewinnych ludzi. Tak jak to było w przypadku inwazji na Afganistan, czy Irak. Celem władz w Waszyngtonie jest utrzymanie hegemonii USA, a nie moralne zbawianie świata. Biały Dom nie cofnie się przed niczym, by zrealizować swoje plany. Skutki tej bezwzględności obserwujmy od wielu lat. Jedynym hamulcem, który nie pozwala prowadzić pełnowymiarowego i otwartego konfliktu jest broń atomowa ukryta w silosach położonych na terenie Rosji, Chin i kilku innych państw świata.

Na potrzeby niniejszego tekstu, należy podkreślić jedną ważną kwestię.

USA to hegemon, który obecnie dąży do wywołania wojny.

Jednocześnie sam nie chce brać w niej udziału. Przynajmniej nie od początku. Doświadczenia Amerykanów z I i II Wojny Światowej są proste: wejść do konfliktu jako ostatni, przechylić szalę na korzyść jednej z wyczerpanych wojną stron i wygrać pokój. Bo to jest celem każdego konfliktu zbrojnego. Nie chodzi o zwyciężenie w stu kolejnych bitwach, tylko o zawarcie jak najbardziej korzystnego traktatu pokojowego. Warunki w negocjacjach stawiają nie ci, którzy zabili największą ilość wrogów, a Ci, którzy są w danym momencie najsilniejsi.

Wracając do interesów państwa polskiego. Fakt dążenia do realizacji wyżej opisanego scenariusza, nie oznacza, że wszystko powiedzie się tak, jak to zaplanowano. Amerykanom może nie wyjść wiele przedsięwzięć. W skrajnie niekorzystnym scenariuszu, może okazać się, iż USA będzie za słabe, by wykonać choćby pierwszy krok. Czyli zmusić do kapitulacji Moskwę. Wówczas Polska zostanie sama, pośród wrogich jej i wciąż silnych sąsiadów. Ryzyko istnieje, ale i szansa wydaje się być rzeczywista.

 

Scenariusz nr 2 – pokój

Po drugiej stronie barykady znajdują się Paryż, Berlin, Moskwa i Pekin. Bruksela dąży do stworzenia europejskiego Super Państwa, które w porozumieniu z Moskwą i Pekinem stanie się potęgą eurazjatycką. Moskwa znając swoje słabości, chce wykorzystać własne położenie i pełnić rolę łącznika pomiędzy zachodem, a dalekim wschodem. Pekin dąży zwyczajnie do podporządkowania sobie rynków europejskich, w ten czy inny sposób. Chińczycy chętnie godzą się na powstanie porozumienia pomiędzy w/w stolicami, jednak docelowo myślą o całkowitym zawładnięciu Eurazją, a nawet Afryką. Te zapędy przyprawiają decydentów z Kremla o bezsenność, jednak Europejczycy wciąż nie zdają sobie chyba sprawy z wagi zagrożenia. Niemniej, koncept opiera się na pomyśle pokojowego wdrożenia gospodarczego projektu polegającego na scaleniu superkontynentu. Realizacja tego założenia sprawi, że Amerykanie stracą swoją pozycję, a ich kontynent wróci na peryferia globalnej rozgrywki.

Niewątpliwym atutem tego rodzaju rozwiązania, jest brak niepotrzebnego rozlewu krwi (przynajmniej w założeniu).

Jednakże z perspektywy Polski oznaczać to będzie jedno. Powolną marginalizację znaczenia naszego kraju, zagrożenie układem ponad naszymi głowami (Berlin – Moskwa), a w konsekwencji powolną agonię państwowości polskiej. Polska jest obecnie słabsza od Rosji i Niemiec. Wchodząc z takiej pozycji do układu Paryż – Berlin – Moskwa – Pekin, nawet jeśli uzyskamy zadowalające nas warunki wstępne, to nigdy nie będziemy mieć gwarancji, że zostaną one spełnione. Zwyczajnie słabsza od reszty partnerów Warszawa nie będzie miała narzędzi, by wymusić na nich dotrzymywania obietnic. Ponieważ projekt Eurazji jest projektem na dziesiątki lat, to trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że Polska będzie musiała być klientem Berlina i Moskwy przez bardzo długi czas. Na ile Niemcom i Rosjanom starczy uczciwości i determinacji by przestrzegać gwarancji dla Polski, w sytuacji, gdy Warszawa będzie w tym projekcie konkurentem zarówno dla niemieckiej jak i rosyjskiej stolicy?

 

Lekcja z historii

Współczesne nagłośnienie i natężenie sporu historyków i publicystów, co do wyborów, jakie podejmowały władze II RP przed wybuchem drugiego światowego konfliktu nie uważam za przypadkowe. Nawet, jeśli same strony sporów tego nie dostrzegają, to w chwili obecnej Polska znajduje się w podobnej sytuacji, z jaką mieliśmy do czynienia w latach 30-tych XX wieku.

A przedstawiało się to wtedy następująco:

  1. hitlerowskie Niemcy dążyły ku wojnie (co było jasne już w 1934 roku, kiedy wystąpili z propozycją ataku na ZSRR) i proponowały Polsce sojusz,
  2. wykończone poprzednią wojną Francja i Anglia próbowały utrzymać pokój w Europie.

Polski rząd stał wówczas (w latach 1934 – 1938) przed wyborem. Czy wespół z Hitlerem iść na wojnę, czy wraz z Aliantami próbować go powstrzymać?

Parafrazując słowa Winstona Churchilla, Józef Beck miał do wyboru wojnę lub pokój, wybrał pokój, a wojnę mieliśmy i tak. Trudno jest jednak winić go za taką decyzję. Na tamtą chwilę (34’- 38’) wydawała się ona słuszna. Odpowiedzialność za państwo i życie jego obywateli nakazywała postępować w taki sposób, by nie wystawiać ich na zbędne ryzyko (a początkowo wydawało się, że można powstrzymać wybuch konfliktu).

Tymczasem sojusz z Hitlerem oznaczał:

  1. pewny wybuch wojny i wzięcie w nim udziału przez Polaków po stronie agresora,
  2. przetoczenie się przez terytorium Polski frontu przyszłej wojny z ZSRR,
  3. w przypadku porażki w konflikcie, okupację sowiecką (a już wiedziano, co to oznaczało zwłaszcza po tzw. Operacji polskiej NKWD),
  4. w przypadku zwycięstwa, a nawet jeszcze podczas wojny –  marginalizację znaczenia Polski, podporządkowanie jej Berlinowi, represje wobec Polaków pochodzenia żydowskiego oraz wobec Żydów mieszkających w II RP, a w konsekwencji:
  5. utrata suwerenności i niepodległości przez Polskę (prędzej, lub później).

Były to perspektywy, które musiały rodzić spore wątpliwości. Zwłaszcza w czasie, gdy istniały jeszcze szanse na to, by do wojny zwyczajnie nie dopuścić (a przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy ówczesnych decydentów).

Współpracując z Francją i Wielką Brytanią polskie władze widziały:

  1. największe europejskie imperium morskie i prawdopodobnie  najsilniejszą i nowoczesną francuską armię lądową połączone wspólnymi interesami,
  2. szansę utworzenia Międzymorza w kształcie: Polska – Węgry – Rumunia (tutaj powinniśmy wziąć pod uwagę Czechosłowację, może nawet kosztem Węgrów),
  3. możliwość wsparcia aliantów przez Amerykanów (tak jak to było w I WŚ),
  4. możliwość politycznego okrążenia III Rzeszy i zablokowania jej zapędów wojennych,
  5. brak zagrożenia utratą suwerenności w sytuacji zachowania pokoju, a dodatkowo możliwość wzmocnienia państwa w sytuacji zbudowania Międzymorza,
  6. w przypadku wybuchu wojny, przewagę Aliantów.

Z perspektywy czasu wiemy już, że władze nie wzięły pod uwagę np. paktu Ribbentrop-Mołotow (czego należało się spodziewać), a także zostały zaskoczone słabością Francji i Wielkiej Brytanii.  Najważniejszym jednak brakiem w kalkulacjach było to, że wybuch światowego konfliktu zwyczajnie leżał w interesie USA (stąd, co najmniej bierne zachowanie w stosunku do amerykańskich podmiotów, które wspomagały finansowo i gospodarczo III Rzeszę). Oprócz tego, ZSRR szykowało się do marszu na zachód z przyczyn ideologicznych.  O ile intencje ZSRR były jeszcze łatwe do przewidzenia, to przez wybuchem wojny nikt nie spodziewał się, że Hitler wywoła ją dzięki amerykańskim dolarom.

Jednak jeszcze do końca 1937 roku Alianci dysponowali znacznymi atutami i przewagą w stosunku do Niemiec. To oni mogli dyktować warunki.

Oczywistym jest jednocześnie, że wybierając „pokój” polskie władze powinny mimo wszystko przygotować Polskę i Polaków na wojnę. Realizować stosowną politykę międzynarodową, budować sojusze blisko własnych granic i mobilizować siły zbrojne. Tego niestety nie zrobiono w sposób odpowiedni. Nawet wówczas, gdy okazało się, że wojna jest już nieuchronna.

Celem niniejszego wpisu nie jest jednak roztrząsanie historii, więc wspomnę tylko, że moim zdaniem władze II RP dokonały (na tamten czas i swoją wiedzę) właściwego wyboru (pokój). Zawiodły jednak, jeśli chodzi o realizację zamierzeń. Polski rząd powinien wesprzeć Czechosłowację i przekonać Aliantów, że w ich interesie jest stworzenie silnego bloku w centrum Europy (blokującego zarówno III Rzeszę jak i ZSRR). Bloku, w którego skład wchodziłaby Czechosłowacja. To 30 września 1938 roku w Monachium Alianci i Polacy przegrali pokój. Czesi ugięli się pod naciskiem Niemców, ponieważ Polacy i Węgrzy dążyli do zaspokojenia swoich roszczeń terytorialnych. Innymi słowy Czechosłowacja znalazła się osamotniona pośród stada wilków gotowych rzucić się na nią z każdej strony. Tymczasem ani Paryż, ani Londyn nie miały absolutnie żadnego przełożenia na tą sytuację, wobec czego – poddali Czechów. Dwa dni później Polska zajęła Zaolzie, a następnie wespół z Węgrami rozpoczęła Operację Łom. W efekcie zyskaliśmy skrawek terytorium, wspólną granicę z Węgrami, a straciliśmy potencjalnych sojuszników i bezpieczeństwo na południowej granicy (vide marcowa aneksja Czech, utworzenie podległej Niemcom Słowacji, sojusz Węgiersko – Niemiecki przekreślający planowany pakt Polsko – Węgierski). W marcu 1939 roku wybuch wojny stał się pewny, a Polska znalazła się w tragicznym położeniu geograficzno – politycznym. Hitler wystąpił do polskiego rządu z roszczeniami terytorialnymi, a 3 kwietnia rozkazał przygotowanie ataku na Polskę (Fall Weiss). 28 kwietnia 1939 roku III Rzesza wypowiedziała II RP pakt o nieagresji. Klamka zapadła.

Z perspektywy społeczeństwa, we wrześniu 1939 roku Polacy stanęli z bronią u nogi w obronie własnego państwa i w obliczu napaści ze strony sąsiadów. Nasi przodkowie mieli moralne prawo do prowadzenia wojny obronnej i zabijania napastników. Jak się później okazało, walczyli nie tylko z militarnym agresorami, ale i z przyszłymi mordercami, oprawcami oraz zbrodniarzami wojennymi. Miało to wpływ nie tylko w odniesieniu do ówcześnie żyjących, ale i wpłynęło na świadomość przyszłych pokoleń. Można oczywiście krytycznie oceniać politykę prowadzoną przez władze II RP. Jednak nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że jako społeczeństwo i jako indywidualne jednostki, możemy czuć dumę z tego, za co walczyli nasi pradziadowie. I nie mamy prawa krytykować ani tej walki, ani ich postawy. Bo bili się i umierali w słusznej sprawie. Był to ich wybór, robili to w swoim imieniu, na własną odpowiedzialność, ale i też w interesie przyszłych pokoleń.

I tej emocjonalny wątek nie jest bez znaczenia. O czym dalej.

 

Istota dylematu

Dziś, podobnie jak w latach 30-tych XX wieku, również nadchodzi przełomowy okres. Czas podejmowania decyzji, które zaważą o kolejnych dziesięcioleciach. Terytorium Polski odgrywa tutaj bardzo istotną rolę. Z pespektywy interesów naszego państwa, omawiane drogi przedstawiają się w sposób następujący:

  1. albo w najbliższym czasie podejmiemy walkę u boku USA, ponieważ “Polska albo zostanie regionalnym mocarstwem, albo nie będzie jej wcale”,
  2. albo nie unikając ryzyka, przyjmiemy zaproponowane układy, gwarantując sobie pokój na wiele lat, za cenę skazania kolejnych pokoleń na życie w coraz trudniejszych warunkach geopolitycznych.

 

Jeśli chodzi kwestie etyczno – moralne:

  1. wybieramy drogę wojny, stając po stronie agresora,
  2. decydujemy się na drogę pokojową, którą podążymy z naszymi konkurentami.

W tym miejscu należałoby się na chwilę zatrzymać. Bowiem ten drugi wybór, etyczno-moralny, wiążę się z konkretnymi zarzutami w stosunku do dokonującego decyzji:

  1. godzenie się na wojnę i udział w niej naraża całe polskie społeczeństwo (cywilów również) i jeśli wojna pójdzie niepomyślnie, w skrajnym przypadku może dojść do całkowitej zagłady narodu,
  2. nie podjęcie próby walki o interes narodowy, może sprawić, iż tego interesu w przyszłości nie będzie, ludzie wprawdzie przeżyją, ale w skrajnym przypadku kolejne pokolenia mogą nie znać polskich: języka, kultury czy historii.

Są to bardzo poważne zarzuty, które dzielą tą część polskiego społeczeństwa, która zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Podział ten, jest poniekąd jedną z przyczyn wojny polsko-polskiej, a jeśli nie przyczyn, to jednym z narzędzi wykorzystywanych do dzielenia polskiego społeczeństwa.

 

Wracając bliżej geopolityki.

Poza dwiema w/w możliwościami istnieje również duże prawdopodobieństwo, że Polska podąży drogą pokoju, a wojna wybuchnie pomimo tego. Podobnie jak to było sto lat temu. Tylko tym razem, chyba wszyscy decydenci mają świadomość tego, że największa potęga świata do tej wojny otwarcie dąży. Trzeba tutaj nadmienić, że Stany Zjednoczone Ameryki są w tej chwili znacznie silniejsze w stosunku do reszty świata, niż było to w dwudziestoleciu międzywojennym.

Ostatnie wydarzenia związane z próbą zamachu na Skripala i zorganizowaną akcją wydalenia dyplomatów przez niemal cały świat zachodni, jasno wskazują, że USA nadal dyktuje warunki Europie. Jak inaczej tłumaczyć bowiem fakt, iż Paryż i Berlin zdecydowały się na udział w w/w inicjatywie, wbrew własnym interesom? Jak tłumaczyć to, że z jednej strony Niemcy za wszelką cenę chcą doprowadzić do budowy Nord Stream II, a z drugiej narażają się na dyplomatyczne retorsje ze strony Kremla?

Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż takie maluczkie kraje jak m.in. Austria, potrafiły się przeciwstawić i zachowały rezerwę ogłaszając neutralność w opisywanej sytuacji. To jest doskonały przykład dla tych, którzy twierdzą, że jeśli małe Węgry mogą grać o swój interes, to Polska również ma taką możliwość. Niestety tak nie jest. Z tych samych względów, z których Pani Merkel nie mogła teraz odmówić Amerykanom. Jesteśmy zbyt wielcy (gospodarka) i zbyt ważni (położenie geogr.) by tolerować nasze „nieposłuszeństwo”. I tak USA z Wielką Brytanią zwyczajnie dopilnowały, by dyplomatów rosyjskich wydaliły wszystkie najważniejsze państwa Europy. Tak, by Moskwa otrzymała jasny i wyraźny sygnał.

 

Reasumując. Jeśli chodzi o kwestie geopolityczne, omawiany w niniejszym tekście „wybór” jest tak na prawdę iluzoryczny. To nie od nas zależy, czy wojna wybuchnie czy też nie, choć z pewnością Polska odgrywa niezwykle istotną rolę w planach USA. Być może bez wsparcia naszego kraju, Amerykanie nie będą zdolni zrealizować własnych zamierzeń. Nie oznacza to jednak, że nie zmienią taktyki i nie będą próbowali osiągnąć swoich celów innymi ścieżkami.

Dlatego w interesie Polski oraz w obowiązku naszych władz jest przygotowanie się na najgorszy scenariusz. I nawet, jeśli polski rząd posiada w tej kwestii zdolność podejmowania decyzji i wybierze „pokój”, to nie może zaniechać działań zmierzających do przygotowania społeczeństwa i państwa na wypadek konfliktu zbrojnego.

Jaką postawę powinna przyjąć Polska i Polacy, jeśli nastąpi inwazja na Ukrainę?

 Zdając sobie sprawę z faktu, iż to USA podejmuje decyzje i to Amerykanie dążą do konfliktu, czy wobec tego powinniśmy ich wspierać, jeśli wojna wybuchnie w naszym regionie?

Wyobraźmy sobie dwa różne zakończenia w przypadku rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

  1. Rosjanie przegrywają.
  2. Rosjanie wygrywają.

Co się stanie, jeśli Polska zachowa neutralność i nie da się wplątać w konflikt? (Zastrzegam, że uważam to za bardzo mało prawdopodobne i to nie zależnie od tego, jaka partia będzie w Polsce u steru. Skoro Niemcy nie są w stanie oprzeć się amerykańskim naciskom, to my tym bardziej.)

Gdyby Kreml poniósł klęskę,

USA podyktowałoby Rosjanom swoje warunki. Ukraina odzyskałaby zapewne Krym i Donbas, a także otrzymałaby wsparcie w postaci sprzętu i technologii wojskowych (ponieważ Amerykanom potrzebny byłby silny sojusznik w regionie, a na Polskę nie mogliby już liczyć). Stany Zjednoczone natychmiast opuściłyby Europę i ogłosiły rzeczywisty pivot na Pacyfik. Ukraina natomiast zacieśniłaby współpracę z Niemcami, ponieważ Polska nie sprawdziłaby się jako sojusznik na trudne chwile. Ukraina z Donbasem, to Ukraina z ogromnym potencjałem produkcyjno surowcowym. Z wysoką populacją, doświadczoną w walkach i liczną armią, zapleczem przemysłowym, doskonałym położeniem geograficznym, z początkowym wsparciem USA, a także przy późniejszym partnerstwie z Niemcami, Ukraina byłaby dla Polski ogromnym konkurentem i zagrożeniem. Tymczasem znaczenie III RP mocno by spadło. Po porażce Kremla, w orbitę niemieckich wpływów wpadłaby zapewne również Białoruś. Drang nach Osten byłoby realizowane ponad polskimi głowami, a w dłuższej perspektywie zwyczajnie moglibyśmy się stać jednym z niemieckich landów. Lub doszłoby do kolejnych rozbiorów.

W sytuacji, gdyby Rosja wygrała starcie,

jej czołgi zatrzymałyby się pod Przemyślem. Na granicy z Polską. Nieistotne jest to, czy stałoby się to siłą rozpędu w czasie działań zbrojnych, czy też dopiero po podpisaniu kapitulacji przez Kijów. W ramach przebazowania jednostek. Biorąc pod uwagę Białoruś, cała nasza wschodnia granica znajdowałaby się pod presją. W przypadku utraty Ukrainy i powściągliwości Polski – Amerykanie byliby zmuszeni uznać całkowitą podległość Kijowa względem Moskwy. Możliwe, że nastąpiłaby Amerykańska ewakuacja z Europy. Zwłaszcza ze wschodnich, zagrożonych inwazja państw. Polska znalazłaby się w podobnej sytuacji do tej z marca 1939 roku, kiedy to III Rzesza anektowała Czechy i podporządkowała sobie Słowację.

Czy będzie nam wówczas lżej na sercach, gdy będziemy mieli świadomość tego, że Rosjanie zostali do takiego kroku zmuszeni przez Amerykanów? Że to Amerykanie doprowadzili do ponownego wybuchu konfliktu? Że to w ramach doktryny defensywnej, Rosjanie byli zmuszeni działać agresywnie?

Jak to moralne usprawiedliwienie własnej bezczynności będzie wpływało na sytuację, w której uzbrojona po zęby Armia Rosyjska stanie u naszych granic (wespół z wojskiem białoruskim), a Waszyngton dokona ponownego resetu stosunków pozostawiając nas samych na pastwę sąsiadów?

 

Oczywiście, należy rozpatrzyć również scenariusze, w których weźmiemy udział w działaniach zbrojnych na Ukrainie. I tak:

W przypadku porażki Rosji

usiądziemy przy stole zwycięzców, jako Ci, którzy oprócz samych obrońców wzięli na siebie największy wysiłek wojenny (bo zapewne tak się stanie). Co bardzo istotne, Amerykanom nie będzie już tak zależeć na silnej Ukrainie (ponieważ postawią na Międzymorze budowane wokół Polski). Oznacza to, że po układzie pokojowym Ukraina wcale nie musi wrócić do granic sprzed 2014 roku. Innymi słowy z konfliktu z pewnością wyjdzie słabsza i będzie bardziej skłonna orientować się na Warszawę (wciąż wspomaganą politycznie przez Waszyngton). Innymi słowy, nawet jeśli nasi politycy się nie wykażą przy negocjacjach, to i tak Polska ten pokój wygra.

Porażka Ukrainy

przy wsparciu ze strony Polski, Rumunii oraz USA (i zapewne Wlk. Brytanii) jest bardzo mało prawdopodobna. „Zielone ludziki” zapewne szybko ruszą w kierunku Dniepru jednak z Przemyśla do Kijowa nie jest wcale tak daleko. Podczas gdy Ukraińcy przyjmą na siebie pierwsze uderzenie i będą opóźniać pochód Rosjan, lądowe siły NATO (Polacy i Rumunii) wkroczą na zachodnią Ukrainę w celu „ochrony ludności cywilnej” przed „separatystami”. Wątpię by Rosjanie próbowali przebijać się przez ten kordon sanitarny. Raczej nastąpi wyścig o Kijów i przegrany będzie dyktować warunki. Może okazać się, że do starć między NATO, a „separatystami” wcale nie dojdzie. Jeśli Rosjanie wkroczą do Kijowa jako pierwsi, zapewne rozpoczną się rozmowy pokojowe. Z pewnością USA nie odpuści terenu, który już zostanie zajęty przez Polaków i Rumunów. Tym samym, prawdopodobnie dojdzie do aneksji wschodniej części Ukrainy przez Rosję, jednak państwo ze stolicą w Kijowie przetrwa. Politycznie pozostanie wówczas „neutralne”. Z Polskiej perspektywy taki scenariusz nie byłby najgorszy. Południowo wschodnia granica wciąż byłaby bezpieczna, a słaba Ukraina nie byłaby dla nas ani zagrożeniem, ani konkurencją.

Podsumowując.

Bierność państwa polskiego w obliczu inwazji na Ukrainę może okazać się fatalna w skutkach jeśli chodzi o sytuację geopolityczną.

Z drugiej strony, wysłanie polskich żołnierzy na wojnę z pewnością przyniesie straty ludzkie. Będzie się to również wiązało z ryzykiem dla całego społeczeństwa (choć wątpię, by Rosja i USA zaryzykowały otwarte i oficjalne starcie, raczej będzie ono odmianą ograniczonej wojny hybrydowej, a jednostki będą występować pod różnymi dziwnymi flagami – w końcu żadna ze stron nie chce zostać zmuszona do wywołania wojny nuklearnej).

Można różnie oceniać politykę zagraniczną prowadzoną przez USA. Można mieć świadomość tego, że Amerykanie posługują się Polską niczym narzędziem do realizacji własnych celów. Nie zmienia to jednak faktu, że najgorszy scenariusz uwzględniający udział Polaków w konflikcie na Ukrainie, może okazać się korzystniejszy geopolitycznie, niż najlepszy wariant wydarzeń, w których Polska nie weźmie udziału w w/w wojnie.

Czemu nie wspomniałem dotąd o zagrożeniu wojną nuklearną? Ponieważ nie sądzę, by wywołała ją którakolwiek ze stron NATO – Rosja. W Syrii Turcy zestrzelili Rosjanom samolot, a Amerykanie niedawno zbombardowali cały rosyjski oddział (“najemników”) zabijając kilkuset ludzi. Pomimo tego Trump i Putin zamiast przycisku odpalającego rakiety, wolą wciskać ten od “szybkiego wybierania” w telefonie. Użycie broni atomowej będzie oznaczać zagładę i śmierć nie tylko dla cywilów, ale i samych rządzących. Z pewnością będą o tym pamiętać.

Jeśli chodzi natomiast o sprawy związane z etyką.

Przede wszystkim powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, iż jeśli nasi żołnierze wezmą udział w działaniach zbrojnych na terenie Ukrainy, to nie powinni mieć wątpliwości, że walczą w słusznej sprawie. Bowiem nieistotne będzie to, czy wyjadą na wojnę na rozkaz Waszyngtonu czy też Warszawy. Za najważniejszy aspekt sprawy uważam ten, iż ostatecznie będą oni bronili nie tylko naszego interesu narodowego, ale również Polski i Polaków. Nas wszystkich. Nie możemy bowiem uchylać się od obowiązku walki twierdząc, że jest ona wywołana ze złych pobudek (interesy USA), w sytuacji, gdy skutek wojny będzie dotyczył Polski i Polaków. A tak właśnie będzie. III Rzeczpospolita znajduje się w takim położeniu geograficznym, iż każdy konflikt zbrojny za naszą wschodnią granicą, stanowi również bezpośrednie zagrożenie dla naszego państwa. Sytuacja natomiast wygląda tak, że na Ukrainie toczy się wojna. W przypadku inwazji Rosji, nie możemy dopuścić, by rosyjska armia zatrzymała się dopiero pod Przemyślem. Na polskich granicach. Niestety, pomimo tego, że decyzje podejmowane są przez Amerykanów, to skutki tych decyzji będą dotykać bezpośrednio Polski i Polaków. Znajdujemy się w sytuacji, w której brak reakcji może oznaczać dobrowolne samobójstwo.

Czy Polacy mają moralny obowiązek poświęcania swoich interesów państwowych i narodowych w imię pokoju na świecie? Zwłaszcza w sytuacji, gdy znacznie silniejsi uchylają się od tego obowiązku, a najpotężniejsze mocarstwo świata dąży do wojny?

Są to ważne pytania, ale dla większość z nas, raczej teoretyczne.

Znacznie ważniejszą kwestią dla obywateli jest to, czy powinni narażać bezpieczeństwo i życie swoje i  bliskich w imię walki o tzw. interes narodowy. Jedni będą gotowi oddać za to życie, inni stwierdzą, że właśnie życie jest tym interesem. Każdy będzie posługiwał się tutaj swoją definicją patriotyzmu (w zależności od przekonań, cenionych wartości czy wiary). I każdy ma do tego prawo. Kluczem do zbudowania jedności społeczeństwa, o co powinniśmy się starać, jest zrozumienie tego.

 

Eksperyment

Wprawdzie ciężar podjęcia tej trudnej decyzji (wojna czy pokój) nie spoczywa na nas. Obywatelach. Na mnie. Na Tobie. Pomimo to proponuję przeprowadzić pewien eksperyment intelektualny. Jeśli jesteś jego ciekaw, to czytaj teraz wolno i uważnie. Zadaj sobie następujące pytanie:

 

„Czy wybieram wojnę u boku agresora, czy też pokój u boku konkurentów?”

 

Zaryzykujesz, czy wybierzesz życie? Zawalczysz, czy wybierzesz bezpieczeństwo kosztem wolności? Poszukaj odpowiedzi. Sam w duchu.

Poczuj, przed jakimi dylematami stali nasi przodkowie i przed jakim dylematem stoisz Ty sam. Jak trudna do podjęcia jest ta decyzja i jak jej ciężar może przygnieść w przypadku wybrania niewłaściwej drogi. Idziesz na wojnę? Ryzykujesz życiem? Czy wybierasz pokój. Z nadzieją, że wszystko będzie dobrze.

Musisz sam dla siebie, dokonać wyboru, a następnie…. Wyobrazić sobie, że był on błędny. I z tym ciężarem odpowiedzialności stań w myślach przed swoim prawnukiem. Przeproś go. I wytłumacz się. Potrafisz?

 

Dlaczego

Każdy wybór jest i dobry i zły. Każdy wybór jest niezwykle trudny, a każda osoba ma prawo do postrzegania tego problemu w inny sposób. Zrozum to. Przełam własne schematy myślowe i uszanuj odmienną decyzję pozostałych. Po co? By nie toczyć kolejnej wojny polsko – polskiej o to, kto jest większym patriotą. Kto ma rację, kto bardziej dba o interes narodowy. Kto jest mądrzejszy, a kto daje się wysługiwać obcym interesom.

Bo przecież nie o to tutaj chodzi. Władze i stronnictwa polityczne możemy oceniać różnie. Krytykować tych, lub innych. Niewiele to jednak zmieni. Współcześnie nie ważne jest to, która partia sprawuje władzę. Decyzje, jeśli chodzi o politykę międzynarodową, zapadną podobne w każdym jednym wariancie.

Ale my, jako społeczeństwo, powinniśmy szanować się wzajemnie i podchodzić z szacunkiem do wyborów, jakie podejmuje każdy z nas. Czy będzie to „pokój” czy „wojna”, ta czy inna partia, czerń czy biel, każdy z nas podejmuje tą decyzję z myślą o Polsce i Polakach. Każda z tych opcji może okazać się słuszna, ale i może prowadzić do całkowitej klęski. Być może o tym, jak to się wszystko zakończy zadecyduje zwykłe szczęście? Ktoś wówczas może powiedzieć – miałem rację. Ale czy to jest wynik jego mądrości, czy zwykłego zrządzenia losu? Czy uprawnia go to, do negatywnej oceny tych, którzy sądzili inaczej? Przecież o „racji” zadecydował zwykły los. Rzut monetą. Nic więcej.

Roman Dmowski i Józef Piłsudski byli ludźmi o kompletnie różnych poglądach, którzy obrali dwie odmienne drogi prowadzące do odzyskania przez Polskę niepodległości. Podejmowali decyzje, które były niezmiernie istotne dla naszego kraju. Czasem z różnym skutkiem. Jednak obaj się wzajemnie szanowali (co nie oznacza, akceptacji). I nie wchodzili sobie w drogę. Nie prowadzili prywatnej wojny między sobą. Tylko tyle, i aż tyle. To wystarczyło, by Roman Dmowski zwyciężył Polakom pokój w traktacie wersalskim. To wystarczyło, by Józef Piłsudski wytyczył granice II Rzeczpospolitej.

Jeśli chodzi o państwo, to nie my podejmujemy decyzje. Ale my jako społeczeństwo będziemy wspólnie ponosić ich skutki. Razem. Bo interes narodowy, to nasz interes.

Nie dajmy się dzielić pod wpływem emocji. Spierajmy się na argumenty, dyskutujmy, ale nie prowadźmy wojny przeciw sobie.  Niech polityczne spory, nienawiść i walka nie przenoszą się na ulice i do naszych domów. Gdy politycy będą chcieli się pozabijać, nie pozwólmy, by robili to naszymi rękami. Bo tu w domach, umysłach i na ulicach to my podejmujemy decyzję. Wojna? Czy pokój? Spór czy zgoda? Należy wówczas pamiętać, że w tym przypadku opcja “wojna” nie przyniesie absolutnie żadnych korzyści.

Trzeba spojrzeć w przyszłość. Jeśli przyjdzie budować wspólnotę, czy to europejską czy to międzymorską, co powinniśmy zaproponować innym narodom? Zaciekłe spory i zamknięte umysły pogrążone w walce i nienawiści? Czy mądry, jednolity naród, dumny ze swojej historii, kultury i wartości? By decydować o sile wspólnoty, w pierwszej kolejności należy zadbać o jedność narodu. Bądźmy magnesem, a nie opiłkami żelaza, które bezwolnie ulegają przyciąganiu. Tylko tak będziemy mogli stawić czoła przyszłym wyzwaniom. Niezależnie od scenariusza.

 

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

 

P.S.

Zależy mi tym, by przesłanie niniejszego wpisu zostało odebrane jako szczerze i uczciwie przedstawione. Zdając sobie sprawę z tego jak trudno jest myśleć całkowicie apolitycznie (zarówno dla mnie autora w czasie pisania, jak i dla czytelnika ), czuję, że lepiej dla wpisu będzie jeśli postawię sprawę jasno:

  • trzykrotnie głosowałem w wyborach parlamentarnych na PO (pierwszy raz przegrali, dwukrotnie wygrali, bardzo podobała mi się ich pierwsza kadencja w której nie zrobili praktycznie nic –  wychodziłem z założenia, że im mniej politycy robią tym lepiej dla nas – jak się okazało po drugiej bardzo pracowitej kadencji, miałem rację),
  • ani razu nie byłem wyborcą PiS-u, ani jego przedstawicieli,
  • jak dotąd żaden z wybranych przeze mnie kandydatów nie został prezydentem,
  • w chwili obecnej nie jestem wyborcą żadnej z tych partii, jakie dostały się do sejmu.

Tyle jeśli chodzi o szuflady.

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

85 komentarzy

  1. Smutne, wręcz przerażające. Domyślam się, że celowo nie używa Pan terminów czasowych, bo różne reakcje mogłyby się pojawić. W którymś z artykułów chyba pisał Pan o flocie, do budowy której Chiny mogą potrzebować kilkunastu lat (z tego co pamiętam) a do tego czasu Ameryka musi już jakiś swój cel osiągnąć. Pytać nie będę o ewentualne określenie czasu realizacji scenariuszy, ale wyrażę tylko, że to co dzisiaj dzieje się na naszych oczach i to, czego możemy się domyślać wskazywać może na nie takie odległe czasy. Obym się mylił. Wojna to zawsze zło. No właśnie.. czy sobie odpowiedziałem na ważne postawione w tym tekście pytanie? Co jeśli brak wojny i tak spowoduje wojną, ale inną i być może gorszą. “Obyś żył w ciekawych czasach” – chyba te czasy nadeszły. Dziękuję za ciekawy artykuł – jak i wcześniejsze – Pozdrawiam

  2. Nie zgadzam się z treścią artykułu. Po pierwsze, uważam, że okres międzywojnia jest trochę spłycony jeśli chodzi o nasze możliwości wyboru. Zwłaszcza w części korzyści z sojuszu z Hitlerem, co pokazała historia.
    Po drugie uważam, że możliwe scenariusze też są trochę życzeniowe. Zwłaszcza sytuacja “Polska bierze udział i Ukraina przegrywa” to właściwie przekonywanie dlaczego taka sytuacja jest mało prawdopodobna i nic nam nie będzie grozić. Z drugiej strony, jeśli Rosyjskie czołgi po ewentualnej wojnie zatrzymają się przy naszej granicy, dlaczego to ma oznaczać coś złego dla nas? Przecież my wtedy okażemy się nie być wrogim państwem wobec nich, również im wojna z nami (członkami NATO) nie będzie potrzebna.
    Najważniejsza zasada ewentualnej wojny dla nas powinna brzmieć: “Niech jest jak najdalej od nas i wejdźmy do niej jak najpóźniej”. Możemy początkowo być neutralni, a włączyć się do walki później. Przede wszystkim, powinniśmy przestać traktować zachód bezkrytycznie przyjacielsko a wschód bezkrytycznie wrogo (mam na myśli Rosję).

    1. Podejrzewam, ze gdyby Krztysztof tu wszystko opisywal to artykul bylby 3x dluzszy.

      Ale jesli chodzi o historie. Demonizuje sie Wujaszka Joe ale to Churchill byl przeciwny wzmacnianiu Polski i bardzo dlugo nie chcial zaakceptowac, ze to Polsce przypadnie Wroclaw i Slask. Nie znosil Polakow po tym co oni zrobili. Stalin sie uparl, aby dac Polsce wlasnie Dolny Slask i Churchill w koncu odpuscil.

      Po drugie zgadzam sie z interpretacja, czy aby pozwolenie Adolfowi na przejecie eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej nic by nie dalo? Owszem, Fall Gelb bylby skomplikowany, ale nie sadze aby cos Polacy zdzialali.

      Powtarzam do znudzenia. Rosja, gdyby chciala to moze wyslac sobie czolgi nawet do Lotwy, Estonii, Litwy i Polski oraz dawnych demoludow chocby dzis. Dogadaja sie. Nikt nie chce miec metra szkla nuklearnego ani Amerykanie ani Rosjanie.

      Ukraina bez zachodniej kroplowki zdechnie z glodu i wszyscy o tym wiedza. Polski Rzad kocha Banderowcow i ochoczo nasze gazociagi dostarczaja gaz dla Ukrainy na kredyt, ktory nigdy nie bedzie splacony. Ochoczo pomaga sie oficjalnie i nieoficjalnie. W koncu Wujek Sampokazal pieskowi polskiemu gdzie ma szczekac i aportowac i polski piesek wykonuje rozkazy bez szemrania. Nikt psa nie pyta o to czy na cos ma ochote…

      A Wojna – przepraszam – czym? Tymi dresiarzami z Macierenkojugend, ktore ewentualnie moga niczym SA pomoc Pislamowi utrzymac dyktarure? Z kim? Z batalionami osobonoje naznaczenije? Przeciwko Iskanderom, Kalibrom, Su-57 i tak dalej?

      wojna kiedy za chwile skoncza sie pieniadze i przyjdzie kryzys? Przeciez predzej w Polsce nastapi wojna domowa niz ten scenariusz.

      W ZUSie dziura, na patola 500 plus brakuje, na wyplaty emerytur brakuje, za chwile o swoje upomna sie zwiazkowcy gorniczy i bedzie zysk albo w pysk, koszty utrzymania nierentownych kopaln i tego calego zwiazkowego syfu przerzucane sa na zaklady energetyczne, konkurencyjnosc gospodarki spada…

      Cos mi sie wydaje, ze tu mocarstwowe zapedy a krol nagi golodudiec.

      Ja oczekuje jednego scenariusza. Sluchajcie golodupcy z niedorzecza Odry i Wisly. Siedzcie spokojnie i nie pyskujcie, bo macie duzy problem z budzetem. Probujecie zmieniac kodeks pracy aby zatkac dramatyczna dziure w waszym budzecie, spowodowana rozdawnictwem dla plebsu i zatrudnianiem kolejnych biurw.

      Troszke spokojniej, guanojady bo ja Angie moge wam ochlap rzucic, albo wasz plebs ktory was dzis kocha powywiesza was na latarniach. Wiec nam Niemcom dacie co chcemy i cichutenko zamkniecie swoje pislamskie parszywe mordeczki.

      Czyli dostaniecie dotacje albo – subwencje stop, sankcje start za niepraworzadnosc i tak dalej. Zyczymy powodzenia z gorenikami, rolnikami i beneficjentami patola 500 plus. Czego chcemy. Natychmiast przyjmiecie oid nas tyle a tyle niepotrzebnych nam uchodzcow i nawet nie mrukniecie,

      Acha, no i slyszelismy ze Gazprom wam za chwile zakreci dostawy. No mamy gaz, Wy mistrzowie dyplomacji, ten ktorego potrzebujecie, bedzie po cenie rynkowej x3. Pytania?!

      Wot, Mocarstwo.

      1. No tez tak mysle, akurat jestem emigrantem, pracuje w UE (teraz glownie UK). Bardzo podobal mi sie artykul (znowu) – przyklad brutalnej real politik. Dodatkowo po dzialaniach tych pajacow z PiS (zwlaszcza urzad podatkowy) widac ze sa zdesperowani i potrzebuja hajsu. 500 plus bylo potrzebne z jednego powodu – zeby ludzie zaczeli myslec o kraju nie jako o wiecznym zrodle problemow ale i pomocy.

        Nienawisc do Polski ktora tylko dusila i nic nie dawala byla niebezpiecznie rozpowszechniona, takie typowe okreslenie PL to Chlew Obsrany Gownem – ciekawe co? Podczas moich rozmow z ziomkami (mieszkalem z praktycznie kazdymi od nizin do inzynierow – ci ostatni taka mozna powiedziec elita emigracjii zarabiajaca po 100k euro na rok + ) to tylko bluzgi szly na PL… Przykro bylo czasami sluchac…

        PO zmarnowala 8 lat koniunktury i mozna bylo duzo wiecej zrobic, ogolnie to chyba te ostatnie 25 lat slabo wykorzystalismy, mozna bylo lepiej? Nie wiem – moze rzeczywiscie nie stac nas na uporzadkowanie wlasnego kraju?

        Przeczytalem wszystkie posty i porozsylalem po kolegach, niestety wiekszosc nie interesuje sie geopolityka…

      2. Jakieś źródło co do gazu na kredyt? Według informacji prasowych jest opłacony z góry:
        “Polski koncern zarabia bowiem na sprzedaży gazu na Ukrainę, a transakcje tego typu są bardzo korzystne i bezpieczne dla polskiej spółki, ponieważ realizuje się je na zasadzie przedpłat.” – http://www.energetyka24.com/nowa-wojna-gazowa-na-ukrainie-polska-odsiecz-przybedzie-ze-slowacji

        Katastrofy finansowej też nie widzę na horyzoncie. Deficyt właśnie mieliśmy najmniejszy w historii danych GUS, a dług w stosunku do PKB wyraźnie spadł (nominalnie również, choć oczywiście w mniejszym stopniu), prognozy mówią o dalszym spadku. Fanem 500+ w obecnej formie, czy obniżenia wieku emerytalnego nie jestem, ale mimo wszystko tragedia nie czai się za rogiem. A jeśli tak to proszę o źródło takich twierdzeń.

        Su-57 też nie bardzo nadaje się obecnie do walki. Oprócz tego sporo wyraźnie emocjonalnych zdań, które ciężko w ogóle sensownie komentować i które niezbyt pasują mi do dyskusji geopolitycznej, tym bardziej po apelu autora tekstu. Pislam, patola 500 plus, banderowcy itp. teksty naprawdę nie przystają takiej dyskusji.

    2. Wątku historycznego nie rozwijałem ze względów na i tak przekroczone ramy, jeśli chodzi o długość tekstu. 🙂 Wybrałem to, co moim zdaniem było warte zestawienia z sytuacją obecną.

      Jeśli rosyjskie czołgi zatrzymają się przy naszej granicy, Amerykanie wyjdą z Europy, a następnie w perspektywie kolejnych 5-10 lat świat dopadnie kryzys gospodarczy i bezkrólewie geopolityczne, to te czołgi w bardzo łatwy sposób będą mogły się przesunąć w stronę kolejnej naszej granicy. Zachodniej.
      NATO to nie jest wieczna instytucja. Bardzo prawdopodobne, że sojusz nie przetrwa kolejnej dekady czy dwóch. Podobnie jest z hegemonią USA. Dziś są na tyle silne by uderzyć w Rosję, osłabiać UE, wzniecać wojnę na Bliskim Wschodzie i dodatkowo pokazywać obecność na zachodnim Pacyfiku.
      Jutro USA może być w totalnym odwrocie.

      Zastanówmy się, co się stanie jeśli aktualny hegemon, jedyny gwarant polskiej niepodległości po 89′ (czy byśmy tego chcieli czy nie), zwyczajnie upadnie.

      Oczywiście orientowanie się na przegranego to nie najlepszy pomysł, ale jak pisałem. Dziś USA jest silne. Można to wykorzystać, zbić na tym interes, osłabić konkurencję na wschodzie i na zachodzie, zanim hegemon upadnie. A później będąc w dobrze wypracowanej wcześniej pozycji, przeorientować się na innego gracza. To wszystko niesie wiele ryzyk. Ale daje również pewne perspektywy, których nie mieliśmy do tej pory.

      Co do zasady wojennej i wchodzenia jako “ostatni”. Starcie z Rosją to nie będzie pełnowymiarowa wojna. Raczej wojna hybrydowa i wyścig do Kijowa. Starcie będzie krótkie (bo żadna ze stron nie będzie chciała ugrzęznąć w konflikcie w kontekście przyszłych wyzwań – np. zagrożenia ze strony Chin).

      Jeśli Rosja je przegra, to może powalić ją to na kolana (Putin straci pozycję, może dojść do wewnętrznej walki o władzę, zpewnością oberwie mocno gospodarka). Jeśli przegra USA, to w zasadzie nic się wielkiego dla Amerykanów nie stanie. Bardziej cierpieć będą Ukraińcy.

      Należy pamiętać, że o ile jesteśmy w bardzo ważnym miejscu Europy, o tyle nie będzie to główny front ewentualnego starcia. Z prostej przyczyny. Nie będzie wojny Rosja vs Europa (jak w I i II WŚ). Mamy do czynienia ze starciem Chiny vs USA. Ewentualnie może dojść do inwazji na Syberię (jeśli Rosja się rozpadnie, będzie łatwym celem dla Chim, które sięgną po surowce). W obu przypadkach prawdziwa wojna wybuchnie w Azji/na Pacyfiku.

      Polska odgrywa teraz bardzo ważną rolę, bo I etap zakłada osłabienie Rosji. Jeśli to się stanie, momentalnie stracimy na znaczeniu, a najważniejszym frontem stanie się front USA – Chiny.

      pozdrawiam
      KW

  3. Artykuł zdecydowanie dobry. I apel o jedność Narodu jak najbardziej słuszny. W tym świetle akcje społeczne typu Czarne Marsze czy działania aktywistów ekologicznych należy oceniać jako antypolskie, mające na celu antagonizowanie społeczeństwa…

    Jak rozpoznać którą opcję przyjmie nasz rząd? Do zmiany premiera bezkrytycznie pro-amerykański teraz wygląda jakby przyjął wariant pro-brukselski… W polityce wewnętrznej w dodatku widać rozbrajanie Polaków – wyhamował program “strzelnica w każdym powiecie” (http://trybun.org.pl/2018/01/12/czy-zamiast-programu-budowy-strzelnic-w-kazdym-powiecie-beda-strzelnice-kontenerowe-tylko-dla-wojska-i-sluzb/) i właśnie zdecydowano o odebraniu broni dużej części myśliwych (~120 tysięcy osób ma zezwolenie do celów łowieckich, wielu z nich nie przejdzie przymusowych badań okresowych i będzie musiało zdać broń). Nie bardzo też rozumiem zarysowanych zmian w rozwoju (czy raczej zwijaniu) rolnictwa – od ferm futerkowych po trzody chlewne (rażąco nieskuteczne zwalczanie ASF), niektóre organizacje rolnicze dostrzegają też zagrożenie dla ferm drobiowych… Odpowiedzią czy przypadkiem jest fakt, że największym producentem hodowli zwierząt wszelkich są Niemcy? Ba, w przypadku produkcji trzody chlewnej na pierwszym miejscu są niemieckie fermy w Niemczech a na drugim niemieckie fermy w Hiszpanii… I której eksperci uczą teraz naszych ekspertów jak skutecznie pokonać epidemię afrykańskiego pomoru świń i zreformować polską produkcję tuczników…

    Najlepsi politycy to tacy, którzy nie robią nic – genialne 😉

  4. “jeśli wojna pójdzie niepomyślnie, w skrajnym przypadku może dojść do całkowitej zagłady narodu,”

    Jeśli trendy demograficzne w Europie się utrzymają niezmienione, to w końcu też do tego dojdzie. Ot, wymiana populacji na obcoplemienną. Ciche odejście w mrok to też zagłada. To jak wybór pomiędzy wzięciem udziału w strzelaninie, a uduszeniem.

    1. Słuszna uwaga. Warto jednak zauważyć, że trend demograficzny zawsze może się odwrócić 🙂 Po atomowym holokauście ludzie nie zmartwychwstaną…
      pozdrawiam
      KW 🙂

      1. Panie Krzysztofie, jest Pan optymistą wyposażonym w ilość optymizmu, którego szczerze zazdroszczę. 🙂
        Patrzę jednak na piramidy demograficzne i mam świadomość, że trendy same się nie odwracają, ktoś je odwrócić musi i nie będą to ludzie po 40-tce. Rzut oka na piramidy demograficzne krajów zachodu (a i naszego też) i widać, że w sumie to nie bardzo już komu te trendy odwracać. Młodzi ludzie, których obserwuję też się do dzieła nie garną. 😉
        Chcę się mylić, naprawdę. Tylko, że jak wyjeżdżam co kilka lat do Norwegii, to coraz bardziej przygnębiony wracam.

          1. Dzisiaj ludzie mają problemy mieszkaniowe, więc jak demografia ma się poprawić skoro ludzi nie stać na dzieci.

  5. Panie Krzysztofie chylę czoła, przed tym tekstem ale kompletnie się z Panem nie zgadzam. Za dużo Pan się nasłuchał Jacka Bartosiaka, to rzutuje za bardzo na uczciwy obiektywny osąd. Co prawda uważam, że Polacy powinni być jak pięść jednorodni skonsolidowani niepodzielni aby przetrwać. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Niestety w 100% muszę się zgodzić z kolegą Medicus Hell-veticus wojna, wojna czym!!!!!

    Po pierwsze wdawanie się jakiekolwiek wojenki na wschodzie przy bliskiej załamaniu sytuacji zwiększenia deficytu państwa, katastrofalnej sytuacji ZUSU, służbie zdrowia, to automatyczne rozsadzenie zadłużenia Polski- pytanie czy Pan tego chce dla własnych dzieci?? Długu który może zmusić Pańskie dzieci do wyruszenia przymusowego na wojnę jak Hitlera w 39-tym? Bardzo Pan stracił w moich oczach. Chyba nie jest dostrzegany jeszcze inny scenariusz jacy koledzy rosjanie opowiadają o Polsce. Mówią np. że Ukraina jest tylko 1 daniem. Prawdziwym celem i klejnotem w koronie jest Polska, która po wdawaniu się w konflikty popadnie w podobny stan agonii jak Ukraina. To co tam się dziś dzieje czeka nas jak czegoś nie zrobimy. Tego Pan chcesz? Gratuluje myślenia.
    Wpędzona w większą biedę Polska będzie jeszcze bardziej bezbronna i rozdrapywana nawet niż jest dzisiaj.

    Po drugie mało nam wojen? zawsze od Polski mamy zaczynać? Równo co 100 lat musi się przetoczyć jakieś gówno przez nasz kraj bo Europa nie wytrzyma, mongołowie, Potop szwecki, turecki, ruski, francuski, niemiecki, radziecki. Oczy mi płaczą jak to czytam co pisze. Zbroić się musimy nie ma wyjścia bo jeden ciul z bronią może sterroryzować całe miasteczko. Ale proszę mi pokazać te rezerwy demograficzne na jakie nas stać w wypadku wojny. Proszę się nie obrazić, ale to co Pan napisał wybitnie nie służy Polskiej racji stanu i jak Pan słusznie zauważył najbardziej ucieszy Niemcy. Naprawdę 1,3 dziecka na parę to jeszcze za dużo? Trzeba wojny i jeszcze szybciej zdepopulować nadwiślański kraj?

    Po trzecie trzymanie się mocniejszego nie oznacza, że mocniejszy ustoi na tyle długo na własnych nogach, że będziemy mieli czas odrosnąć. Kiedyś słyszałem taki tekst o ukraińcach jak szlachta polska mówiła. Że są jak trawa czy żywopłot. Trzeba od czasu do czasu przyciąć jak tylko od ziemi odrosną. Dziś mam wrażenie, że słowa te najbardziej tyczą się Polaków. Jesteśmy gnębieni, deptani, poniewierani, opluwani. Dość tego! Mam głęboko i szeroko komu się to nie podoba dla mnie tyczy się najbardziej tylko Polska racja stanu.

    Dla mnie za to jak się traktuje polskę jak skarbonkę to podziękował bym hegemonowi zwyczajną biernością, ciekawe komu broń będą sprzedawać. Ten kompleks militarno przemysłowy żyje z wojny. Zabierz mu ją a zdechnie…

    1. Czy tego chcemy czy nie, USA dąży do wojny na terytorium Ukrainy. To nie są dla nas dobre informacje. Ale takie są fakty. Można zamknąć oczy i udawać, że tego nie widzimy, a można się zastanowić co z tym fantem zrobić.

      Tekst ma skłaniać do refleksji i uświadomić powagę sytuacji. Decyzje i tak podejmą ci “na górze”.
      Łatwo jest wskazać palcem i krzyczeć z oskarżeniem “patrzcie pchają nas do wojny!”.
      Ale co dalej?

      My się tu będziemy nawzajem straszyć i wyklinać Amerykanów, a oni i tak zrobią co chcą.
      Lepiej w tym czasie zastanowić się, co należy zrobić i przygotować się na to co może się stać.

      Jeśli na górskiej ścieżce leci na nas lawina, to wskazanym jest szukanie ucieczki, schronienia lub innej drogi. W pierwszej kolejności. A nie zastanawianie się, kto tę lawinę wywołał i dlaczego.

      I właśnie taki cel przyświecał mi przy pisaniu. Wskazać lawinę (bo nie wszyscy ją widzą) oraz omówić opcje. Każdy ma na to jakiś swój pogląd – ale przynajmniej dyskutujemy nie o tym CZY COŚ SIĘ STANIE, tylko o tym, JAK REAGOWAĆ.

      Gdyby tego rodzaju świadomość i dyskusja przeniosła się na całe społeczeństwo, byłby to ogromny postęp. Bo na razie mam wrażenie, że 99% ludzi nie wie co się święci. A ani media, ani politycy (nie tylko władze) – jakoś nie kwapią się do opisywania rzeczy takimi jakie są.
      pozdrawiam 🙂
      KW

      1. Panie Krzysztofie, ustalmy.

        Wojna na Ukrainie jest zamrozonym obecnie konfliktem asymetrycznym. Wujkowi Samowi oplaca sie wysylac tam swoja bron, aby jego polskie pieski za nia placily. Przypominam, ze biedna Polska:
        a) udziela bezzwrotnych pozyczek Ukrainie
        b) przyjmuje obywatreli Ukrainy na swoje terytorium i pomaga im znalezc prace oraz mieszkania
        c) dostarcza rewersyjnie gaz na Ukraine, gdy nie plynie on z Rosji. Za ten gaz Ukraincy maja kiedys zaplacic. Czytaj Jankesi zrobia deal i polskiemu pieskowi powiedza good job my dog, go away.
        d) Polska dostarcza bron poprzez swoje sluzby na Ukraine i amunicje. Donbas byl zaglebiem przemyslowym z kompleksem zbrojeniowym, poszlo sie.

        Teraz co do Rosji. Rosja wykonuje piekna robote destabilizacyjna bo jakos nie ma ochoty na kolejne bnazy US Army na Krymie czy pod swoja granica. Rosji nawet w prosperity, a wiec gdyby barylka byla po 150 USD nie stac na pelnoskalowy konflikt konwencjonalny z Ukraina.

        Potrzeba duzych zasobow do okupacji tak rozleglego terytorium. Do kontroli, a i walki w miastach sa wyniszczajace.

        Ten obecny konflikt z zamrazaniem i odmrazaniem konfliktu w donbasie spelnia swoja role. Bez pomocy UE Ukraina to bylyby dzikie pola. Zbrucz, panstwo upadle.

        Pytanie tylko, czy w interesie polskiego podatrnika jest dotowanie elementow czczacych Bandere i Szuchewycza. Pamietaj Lasze, ze co po San to nasze. Albo – w historii bardziej odleglej – Zyd, Polak, Sobaka – rasa jednaka.

        Smiem twierdzic ze to co obecne pislamskie pieski robia kochajac Ukraine (pomijam prezia Kaczynskiego demonstrujacego pod banderowskimi flagami na Majdanie, naplul tym tysiacom ofiar rzezi wolynskiej w twarz, zbrukal ich groby) – smiem twierdzic ze Polak i przed szkoda i po szkodzie glupi.

        W obliczu tego konfliktu Polska powinna byc neutralna. Kreml nie zapomina

        1. Argumenty są słuszne. Ale co z tego? Amerykanom chodziło o “psikusa” w 2014 roku. Putin nie dał się przekonać. Teraz USA stwierdziło, że czas solidne przycisnąć Moskwę. To czy na Ukrainie wybuchnie wojna zależy od wydarzeń po drugiej stronie globu.

          Jeśli w maju dojdzie do porozumienia w sprawie Korei Północnej, oznaczać to będzie Xi-Trump deal i odwrócenie sojuszy jeśli chodzi o Pekin. Gdy tylko tak się stanie, USA dokręci śrubę Rosji tak mocno, że ta osamotniona, będzie musiała podjąć jakieś kroki. Bo zwlekanie ich zatopi. Takim krokiem będzie przejęcie kontroli nad Białorusią i inwazja na Ukrainę.

          To Chiny i USA de facto ustalą, co tutaj się stanie. Możemy sobie pamiętać o animozjach z Ukrainą, ale jak dojdzie do w/w scenariusza, to trzeba będzie chłodno kalkulować, a nie wytykać, że czyjś pradziad zabił pradziada kogoś innego.

          Rozważa Pan często problemy bardzo emocjonalnie, a emocje nie są tutaj dobrym doradcą 😉
          pozdrawiam
          KW 🙂

        2. “Rosji nawet w prosperity, a wiec gdyby barylka byla po 150 USD nie stac na pelnoskalowy konflikt konwencjonalny z Ukraina”

          Bingo. Dlatego tym bardziej USA będą parły na wielskoskalowy konflikt konwencjonalny na Ukrainie.

          1. Niekoniecznie. Rosja wielokrotnie w historii udowadniala, ze liczy sie doktryna, ideologia, chocby mieli jesc tapety i gotowac skorzane pasy.

            Pytanie tylko jak spoleczenstwo rosyjskie zareaguje na plany kolejnej wojny.

            Pamietajmy, ze ogromna czesc Rosjan czuje sie zraniona rozpadem ZSRR. Do dzis nie moga tego przezyc. Sa niczym Niemcy po przegranej I Wojnie i upokarzajacym je dyktacie (traktacie wersalskim).

            Gdy w ramach interesu grupy spin doktorow z Kremla powiedza Narodowi – Matiuszka Rassija w niebezpieczenstwie, musimy odzyskac Ukraine…gdy porwa masy…

            To ropa moze byc po 5 USD za barylke.

            Rosjanie mysla inaczej. Sadze iz Amerykanie w Bialym Domu nie do konca biora aspekty mentalnosci i historii do siebie.

  6. Krzysztof.
    Gratuluję tekstu. Bardzo dobre podejście do real-politik. Takie powinno cechować każdego Polaka niezależnie od poglądów. Zimna analiza sytuacji what if.
    W zasadzie z większością przedstawionych tez się zgadzam.
    Najważniejsze jest właśnie uświadomienie sobie, że dla Polski nie ma jednej jedynej właściwej drogi, bo wszystkie są obarczone wielkim ryzykiem i niewiadomą. I podobnie jak w 1939 decyzja jest bardzo trudna.
    Te właśnie powody jednocześnie sprawiają, że Polacy są tak bardzo podzieleni, bo kiedy decyzja jest trudna do podjęcia i jest wiele za i przeciw, to już obce wywiady i ich placówki w Polsce wiedzą jak to rozegrać i grać na emocjach.

    Widzisz ja też jestem za narodową zgodą, ale to nie jest takie łatwe, jeśli przeciwnik zionie nienawiścią.
    Dlaczego miałbym ciągle nadstawiać zdrajcom policzek, kiedy oni nas Polaków od dziesięcioleci mordują ?
    Odkąd przyjechali tu na ruskich czołgach ciągle płynie nasza krew. Zarówno w latach 44-53. Jak i później w 56, ’70, ’81 czy nawet teraz kiedy Cyba morduje z zimną krwią Rosiaka.
    Ja mógłbym nawet zrozumieć, że lgną do Brukseli czy Berlina tak jak kiedyś lgnęli do Moskwy. Zwyczajnie inaczej nie potrafią. Problemem jest to, że odmawiają nam Polakom prawa do własnego zdania i własnych poglądów.
    A na to naszej zgody nie będzie !

    Co do potencjalnego konfliktu z Rosją uważam, że powinniśmy dążyć do zamrożenia obecnego status-quo.
    Donbas i Krym są w większości zamieszkiwane przez Rosjan i maja oni prawo do samostanowienia.
    Ukrainy tam nigdy nie było, chyba że z nazwy.
    Ukraina bez Donbasu jest akceptowanym sąsiadem, bo nie może nam zagrozić.
    Z drugiej strony stanowi kordon ochronny przed Rosją i w wypadku eskalacji konfliktu ze strony Rosji, powinniśmy pomóc Ukraińcom obronić ich rdzenne terytorium, również w interesie własnym.

    W temacie historycznym – Polska miała wielkiego wodza Piłsudskiego, który rozumiał zagrożenie ze strony Hitlera i bezczynność aliantów jeszcze w roku 1934. Już wtedy zakładał uderzenie wyprzedzające, do którego polska armia była zdolna. Niestety wrodzona słabość i tchórzostwo Polaków zwyciężyły. Polacy wola ginąć w przegranych bojach niż ginąć za wygraną sprawę.

    Na koniec drobna szczypta krytyki. Nazywasz USA agresorem a oś Berlin-Paryż-Moskwa-Pekin orędownikami pokoju ? To mocne przekłamanie. Każde mocarstwo jest agresorem. Również Rosja czy Chiny. Mam przypomnieć ile milionów ludzi wymordowali Niemcy, Rosjanie czy Chińczycy ?
    Udają pokojowych, bo są słabsi od Amerykanów. Nie chciałbym dożyć momentu w którym ta “pokojowa oś” będzie silniejsza militarnie od USA.

    Czy pokojem można nazwać okres 25 letniej podległości Niemcom i utratę kilku milionów obywateli, którzy się nie narodzili bądź wyjechali.

    1. Dzięki za wpis 🙂

      Jeśli chodzi o temat “zdrajców” etc.etc. Zauważ, że przede wszystkim zapewne masz na myśli konkretnych polityków, konkretne ugrupowania i konkretne środowiska. Te środowiska to promil polskiego społeczeństwa. 90% wyborców partyjnych wszystkich opcji politycznych to zwykli Polacy. Którzy zwyczajnie dali się wmanewrować w pewną konwencję. Pojednanie narodu, nie oznacza akceptacji “elit” politycznych.

      Drugi temat – oś Berlin – Moskwa – Pekin. Również ta strona idzie na rewizję ładu światowego. Wskazać jednak należy, że np. Pekinowi czy Berlinowi nie potrzebna jest wojna, by osiągnąć własne cele (gdyby było inaczej, zapewne również władze z tych stolic dążyły do konfliktu). A ponieważ wojna jest im nie potrzebna, więc próbują ją wygrać bez działań zbrojnych.

      Przynajmniej ja dostrzegam takie różnice.
      pozdrawiam
      KW:)

    2. Panie Arcadio.

      Zdrajcy. Czy to ma Pan na mysli tych, co ich na T-34 przywiezli Rosjanie i ich lokalne struktury NKWD zainstzalowaly ?

      Bo o ile zwykly ruski soldat dawniej mial wybor za Stalinu za Rodinu wpieriod na Germancow, tak Ci ludzie mieli wybor. Wyboru dokonali, katujac polskich opozycjonistow w kazamatach na polecenie Kremla.

      Zobaczmy analogie. Dawniej Kreml kazal swoim pieskom przelewac krew a dzis Wujek Sam. Democracy we deliver.

      Tylko kogo Pan ma na mysli dokladnie- bo widzi Pan, akurat w okresie pislamskim to bardzo wielu dawnych zainstalowanych w MBP albo dzieci tychze przywiezionych po kursach w Moskwie dzis piers po ordery wypinaja.

      Chociazby taki Towarzysz Piotrowicz, prokurator PRL co niebawem opozycje oskarzac bedzie.
      Albo cud nad cudami. Komu willa Generala Lisa Kuli przypadla na Zoliborzu. Akowcowi. A podobno generala Nila tez Akowca to torturowano i zbrodni sadowej dokonano.

      Realia byly takie a nie inne.

      Dzis np. polski piesek wchodzi jankeskiemu pieskowi bez wazelinki. Na badania do USA wysyla Polska na swoj koszt http://promilitaria21.home.pl/autoinstalator/joomla/innowacje-i-biznes/item/6673-nowosci-pit-radwar-sa-prototyp-radaru-dalekiego-zasiegu-p-18pl na badania do USA.

      Tymczasem jankeski Pan sprzedaje Polsce systremy Patriot okolo 50% drozej niz Rumunii. Nie udostepnia offsetu, nie udostepnia technologii opartej na azotku galu.

      Kto jest zdrajca, czy aby nie Ci, co w imieniu polskiego podatnika takie zakupy podpisuja?

      Kupiono F16, do ktorych nie ma sie dostepu serwisowego. Taki Izrael robi ze swoimi F16 co chce, bo ma pelen dostep, Polska too good friend, make great job. Wiec nie ma.

      Czy aby piszac o zdrajcach nie nalezaloby sie skupic na obecnych kanaliach, a tych sprzed 70 lat zostawic ocenie historii?

      1. Medicus,
        Zdrajca to zdrajca. Człowiek, który działa na korzyść obcego kraju ze szkodą dla własnego kraju.
        Każdy sam może sobie wymienić kto taki jest a kto nie.
        Co do PRLu to nie każdego, kto wtedy żył a nawet działał we władzach można tak określić.
        Każdy kto działał na rzecz Kremla i mordował Polaków taki jest.
        Byli też jednak komunistyczni budowniczowie Polski, którzy nikogo nie zabili. Budowali szkoły, firmy, szpitale, elektrownie itd.
        Należy zrozumieć różnicę między puławianami a natolińczykami żeby zrozumieć kto zacz.

        Nie wiem czy zakup rakiet dla polskiej armii to zdrada. Czyli lepiej kupować SS400 czy w ogóle dać sobie spokój bo nie rozumiem ?
        Jeśli tylko to Polacy będą decydować kiedy i do kogo te rakiety wystrzeliwać, to uważam że to dobry zakup.
        Co do ceny można polemizować, po pierwsze to kwestia negocjacji, po drugie to zupełnie inne systemy niż rumuński czy szwedzki.

        Zdradą nie jest sam sojusz z USA, Rosją czy Niemcami. Zdradą jest taki sojusz, który nam przynosi więcej strat niż korzyści.

        1. S-400 Polsce nie sprzedadza. Ponadto S-400 nie rozwiazuje wszystkich problemow, bo – nie jest systemem obrony przeciwbalistycznej.

          Jest najlepszym na swiecie systemem obrony przeciwlotniczej o ograniczonej zdolnosci przuechwytywania pociskow rakietowych…

          Po drugie za zadne pieniadze nigdy bysmy tego nie dostali, gdyz Wujek Sam wiedzialby co to jest nastepnego dnia. Polski piesek na swoj koszt wyslalby Samowi to chocby mial na grzbiecie przez Atlantyk plynac z elementami tego systemu…

          A po trzecie – skoro jako wroga definiuje sie Rosje to …na co nieuzyteczny system ?

          Turcja sie przeorientowala. Ma S-400 i nawet w Incirlik Jankesow, tyle ze milosc sie konczy, Turcja chce sobie odtworzyc Imperium Osmanskie najwidoczniej i im Wujek Sam zaczyna wisiec.

          Tylko ze jak popatrzymy na Turcje to ona ma pewne atuty. Chociazby Bosfor.
          A Polski piesek jest bez znaczenia. Nie moze nawet ugryzc ani obsikac, no wiec niech szczeka w kierunku, w ktorym wujek sam pokazuje.

  7. Ja tylko chciałem panu napisać panie Krzysztofie, że bardzo doceniam pańskie artykuły.

    Zainteresowałem się geopolityką stosunkowo niedawno (jestem historykiem i jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że wypada mi ogarnąć temat bardziej gruntownie) i pański blog dostarczył mi zarówno rozrywki jak i wiedzy. Lektura wyrównuje mój aparat pojęciowy i pokazuje mi jak powinien wyglądać ‘sposób myślenia’ o geopolityce.

    Całkiem pobocznie już – podoba mi się minimalistyczna szata graficzna, tak też będę mierzył na moim blogu. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

  8. No to na rozszerzanie horyzontów proponuję poświęcić 1 h czasu na to słuchowisko. KAPITALNE!!!! Wszystko wyjaśnione o co chodzi na bliskim wschodzie i w Afryce. Zrozumieć to co się tam dzieje i wyciągać wnioski do tego co jest szykowane u nas. Zielona książka, pan Kadafi no kapitalnie!! Muszę sobie to skołować i przeczytać. Pali mnie ciekawość.

    https://www.youtube.com/watch?v=gIX6ESxIUPs

    https://www.youtube.com/watch?v=092suPC_hwQ

    1. Słucham WNET od jakiegoś czasu. Podzielam zdanie, jednak ostatnio rządzący zaczęli ich blokować (sprawa z wywiadem przeprowadzonym przez Gadowskiego). Wnet się ugięło i skasowało nagranie. :/ Źle to wróży.

      1. Mnie to też zasmuciło, widać było wyraźnie sugestię, że tego nie wolno ruszać. Odnośnie Ukrainy Lwów i zachodnia ukraina w moich oczach powinna być polska i czuję jak by nimi były od zawsze, to nasza spuścizna ale oczywiście nie za każdą cenę. Na pewno nie widzi mi się wizja wjazdu i wejścia z kopa w tylnie drzwi na terytorium ukraińskie. Nie pomoże to ani nam ani ukraińcom. A konflikt w głupi sposób wycieńczyć nasze narody i to na pewno szybko się nie skończy. Ukraińska wojna to konflikt na wyniszczenie. Okładanie się i patrzenie kto pierwszy upadnie z braku tchu. Poza tym ukraińska armia jest dziś dość liczna w stosunku np. do naszej. Poza tym nie interesuje mnie sytuacja w której jak już się nas przetrzebi nastąpi zaludnienie prawdziwymi zdobywcami z bliskiego wschodu, których nikt na świecie nie chce.

        1. Poza tym Krzysztof patrz realnie na możliwości naszej niezwyciężonej armii. Słyszałem od kolegi w koszarach zawodowego, że zdarza się, że w beczkach na zapasy ropy do czołgów stoi najzwyklejsza woda. No chyba, że jak Jezus w kanie galilejskiej tak przyjdzie PIS i przemieni wodę w ropę. To może wyjadą dalej na gąsienicach jak na 100 km. Mamy za sobą 15 lat może 20 całkowitej demobilizacji. Jak w takich warunkach iść na kogo kolwiek. To jest czyste szaleństwo.

        2. Pania Almanazor. Po co Polsce wylegarnia sotni UPA i prawego sektora? Az takie to mocarstwo, ziemi brak? NFZ ledwo dyszy, ZUS ledwo dyszy…

          Jak Angela nie kupi polskich pieczarek, palet i krasnali ogrodowych to mocarstwo obali lumpenproletariat 500 plus.

          Polska Armia to armia na papierze. Pomijajac pare elitarnych jednostek – popatrzmy realnie – mozna poradzieckim zlomem i zlomem z demobilu Bundeswehry pojezdzic na paradzie 11 listopada. Na dziwki Pan General moze tez pojechac z Biskupem z Ordynariatui polowego i nachlanym robic inspekcje…

          Ale do niczego innego ten bulandyjski burdelastan sie nie nadaje, powtarzam. Defilady i imprezy trepow z dziwkami.

          Od lat szumnie nazywane wojsko polskie przyciaga kogo? Nie ludzi majacych za cel walczyc w obronie interesow RP. Tam sie idzie po to by dostac mieszkanie z zasobow WAM, pojsc na emeryture wojskowa najlepiej w 35 roku zycia i dorabiac jezdzac na taksowce lub w ochronie.

          Polska to panstwo teoretyczne to i ma armie teoretyczna.

          1. Jeśli nawet tak jest, to kto spowodował że jest tak jak napisano powyżej? PiS?? No więc proszę wskazać odpowiedzialnych za ten stan armii, gospodarki, finansów itd., a nie pisać bzdury o pislamie. W blogu porusza Autor (KW) sprawy strategiczne i globalne, a nie jakieś bzdury wynikające z konfliktu wewnętrznego. Za stan armii odpowiada Macierewicz, czy te wszystkie Onyszkiewicze, Komorowskie, Tomusie Czerś.. och Siemoniaki oczywiście, które rządziły armią przez ostatnie 20 lat. Więcej obiektywizmu proszę.

  9. Czy mądry, jednolity naród, dumny ze swojej historii, kultury i wartości?

    czytam Panskie artykuly z zapartym tchem ale to powyzej: co to ma jedno do drugiego, Panskie tezy sa takie ze i tak i tak jestesmy zalezni od kogos/czegos wiec coto ma byc ten etos or narodzie, prosze objasnic, bo nie rozumie

    1. Można być od kogoś zależnym, ale nie oznacza to, że powinniśmy się między sobą okładać po karkach 🙂 Polska jest rozgrywana. Społeczeństwo polskie jest rozgrywane. Jeśli się nie opanujemy w porę, to doprowadzi nas to do katastrofy. W 1914 Polaków chciały rozgrywać wszystkie strony konfliktu światowego. Polski nie było, a Polacy żyli pod 3 zaborami. Drogi do niepodległości były różne. Jedni uważali, że należy iść z Ententą inni, że z państwami Osi. Ale na terenach dawnej Polski, Polacy nie bili się między sobą i nie plądrowali wiosek sąsiadów. 3 zaborców walczyło na naszych terenach między sobą, Polacy walczyli w szeregach każdej ze stron – ALE NIE MOŻEMY MÓWIĆ O WOJNIE DOMOWEJ.

      Wszyscy walczyli o jeden cel. Niepodległość.
      Jako jeden zwarty i zdeterminowany w działaniu naród.

      pozdrawiam
      KW 🙂

        1. Niezapominajmy jak amerykanie lubią walczyć. Oni zawsze czyimiś rękoma się biją i wchodzą na rozstrzygnięcie jak strony zaczynają słabnąć. Nie dajmy się wysługiwać. Dlatego uważam, że powinniśmy utemperować swoje zapędy. Na ruskich i na amerykanów jest ten sam sposób. Uczynić wojnę drogą. Mają super zabawki no właśnie a za ile mają te zabawki. Ile razy wystrzelą to kosztuje. Zaopatrzyć WP w jakieś fajne śmieszne drony, rozdrabniać lokalizację strategicznych miejsc i robić wszystko aby wojna była jeszcze droższa. Np jakąś obroną przeciwpowietrzną. Jaką się nie znam ale jak by zaczynały spadać samoloty to wojna jest niemiła. Zobaczcie jak putinowi Turcja jeden samolot zestrzeliła jaki był klangor.

          1. A odnośnie Polski wydaje mi się o dziwo, że polityka zassysania ukraińców jest dobra w pewnym stopniu i ilości rozsądnej. Polacy robią dziś coś co jest odwrotnością działań wojennych. Zdobrywają populację i zasoby ludzkie zamiast ich tracić. Krokiem drugim powinno być ściągnięcie rodaków z zachodniej Europy. Jak to się uda można myśleć o działaniach zbrojnych ale nie wcześniej. Najpierw skumulować wszelkich pozytywnie nastawionych ludzi do naszej nacji a potem prowadzić ekspansję. Ewentualanie robić to równocześnie.

          2. Ekspansje – czym ? Kim ?

            Ja z Ukraincami widze stary inny problem. Kilkunastu specjalistow z GRU zaklada zwiazek wyznaniowy i jak juz jest ich na terytorium Polski tak z 15% jak ich jeszcze wiecej bedzie to robimy operacje falszywej flagi ze ze wzgledu na to, uiz my Ukraincy a Polacy to Antysemici, Ksenofobiczne Bestie nas przesladuja…nie pozwalaja naszych zwyczajow i jezyka praktykowac, szykanuja i tak dalej…

            No i w obronie obywateli przychodzi do nas ze wschodu pomoc..

            Zakladamy ze do tego czasu na ukrainie bedzie sprzyjajaca Rassiji wladza…

            Po pierwsze imgracji ukrainskiej nikt dzis nie kontroluje. nikt nawet nie wie ilu rozplywa sie w powietrzu po przekroczeniu granicy.- Nikt nie wie ilu ioperatorow GRU jest w tej masie imigrantow i gdzie oni znikaja…

            Nikt nie mysli ze oni instaluja sie w polskim spoleczenstwie, firmach, strategicznych sektorach gospodarki i na sygnal uderza jesli bedzie rozkaz.

            Polska Ekspansja to oksymoron. Te dwa slowa sie wykluczaja. Sa wewnetrznie sprzeczne.

            No chyba ze mowimy o ekspansji polskich kobiet do domow starosci w Niemczech, aby tam pielegnowaly starcow. To jest faktycznie ekspansja. Drang nach Westen.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *