Czy rząd wybierze „opcję niemiecką”? – Jaka oferta leży w interesie Polski?

Po środowym zaprzysiężeniu, Angela Merkel już w poniedziałek spotkała się w Warszawie z polskimi Prezydentem i Premierem. To jej druga oficjalna wizyta (po tej we Francji)  na początku aktualnej kadencji. Dyplomacja, to gra detali i niuansów. Każdy gest coś znaczy. Czasem za, wydawałoby się, beztrosko wypowiedzianym słowem potrafi być ukryty olbrzymi ładunek intencji. Sztuka dyplomacji to umiejętność wysyłania i odczytywania różnego rodzaju przekazów.

Na przykład takich, jak słowa niemieckiego ministra spraw zagranicznych Sigmara Gabriela:

 

Nie ma najmniejszej wątpliwości co do tego, kto jest odpowiedzialny za obozy zagłady, kto nimi zarządzał, gdzie zamordowano miliony europejskich Żydów. Są to Niemcy.

a także:

 Żadne pojedyncze przypadki kolaboracji tego nie zmienią.

 

które zostały wypowiedziane w okresie szczytu amerykańsko-żydowskiej ataku związanego z holokaustem i nowelą ustawy o IPN.

Nieoczekiwane udzielenie wsparcia przez stronę niemiecką (która dotychczas próbowała zdyscyplinować niepokorne względem Berlina i Brukseli polskie władze) nie było bezcelowe. Przekonaliśmy się o tym kilka dni później, gdy upubliczniono umowę koalicyjną pomiędzy CDU/CUS i SPD. Partie mające wyłonić przyszły rząd, porozumiały się również w zakresie linii prowadzenia polityki zagranicznej. I tak w w/w dokumencie stwierdzono, iż:

Polsko-niemieckie partnerstwo ma szczególne znaczenie. Jego fundament tworzy pojednanie między Niemcami i Polakami oraz wspólna odpowiedzialność za Europę. Nie zapomnimy, że Polska i Węgry położyły kamień węgielny pod zjednoczenie Niemiec i Europy. Na tej podstawie chcemy rozbudowywać współpracę z Polską.

 oraz:

Zintensyfikujemy współpracę z Francją i Polską w ramach Trójkąta Weimarskiego. 

 

Wszystkie w/w okoliczności jednoznacznie wskazują, że Niemcy chcą wykorzystać zaistniałe napięcie na linii Waszyngton – Warszawa. Godząc się z faktem sprawowania rządów przez PiS, władze w Berlinie postanowiły schować na chwilę kij i zaproponować marchewkę. Po wielomiesięcznym okładaniu polskiego rządu to za uchodźców (choć szybko zmieniono retorykę zorientowawszy się, że w tej kwestii polskie społeczeństwo popiera władze), to za Trybunał Konstytucyjny, to za reformę sądownictwa, przyszedł czas na odwilż.

Zaistniały scenariusz nie jest jednak, w mojej opinii, skutkiem afery z nowelizacją ustawy o IPN, a częścią wcześniej uzgodnionego toku postępowania. Czym innym bowiem mogła być głęboka rekonstrukcja rządu (z premierem na czele), jak nie ukłonem w stosunku naszego zachodniego sąsiada? Zwłaszcza w kontekście tego, iż w momencie dymisji rząd Beaty Szydło posiadał rekordowe 58% poparcie wyrażone w sondażach…

Tym samym głośna afera o holokaust mogła być jedynie reakcją ze strony USA, na próbę gry na dwóch fortepianach przez polskie władze, o czym napisałem w tekście: Realpolitik nie dla Polski – Czyli żydowsko – amerykański klaps dla polskiego rządu.

Złożywszy w ten sposób poszczególne elementy układanki, należy zadać sobie pytanie, jaką ofertę powinny złożyć Niemcy, by można było potraktować ją poważnie? Jak powinny wyglądać warunki brzegowe, które polskie władze winny rozważyć i być może zaakceptować? Czy tzw. „opcja niemiecka” rzeczywiście stanowi alternatywę?

W tym miejscu należy podkreślić jedną, najważniejszą kwestię. Żelazną zasadę geopolityki, polityki i dyplomacji, bez zrozumienia której, nie da się skutecznie i dobrze rządzić państwem.

Nie chodzi o wybranie właściwej strony, tylko o wybór najlepszej oferty.

Dlatego powinniśmy zapomnieć o przekonaniach, sympatiach czy historii. Nie istnieje wybór pomiędzy opcjami amerykańską, niemiecką czy rosyjską. To uproszczenia, skróty myślowe, których nie można traktować dosłownie. Zawsze bowiem kwestia sprowadza się do tego, która z w/w opcji gwarantuje lepszy bilans korzyści do kosztów.

 

Aktualna pozycja Polski w Europie

Ponieważ rozważamy tutaj ewentualną niemiecką ofertę dla rządu polskiego, w pierwszej kolejności należy określić, jaką pozycję posiada Polska w aktualnej niemieckiej konstrukcji politycznej czyli w Unii Europejskiej.

Tematem niniejszego wpisu nie jest jednak analiza wszelkich korzyści i kosztów związanych z uczestnictwem Polski w unijnym projekcie. Jest do zagadnienie na kilka książek, które jednak jeszcze nie powstały (dlaczego?). Ograniczę się tutaj do ogólników i skrótowych haseł, a w przyszłości postaram się o sporządzenie bardziej szczegółowego wpisu. Uprzedzam. Dla osób, które uważają, że Polska, w relacji do Niemiec umocniła swoją pozycję (politycznie i gospodarczo) na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, dalsza część wpisu będzie mało wiarygodna.

Niemniej fakt, że Polska straciła siłę politycznego głosu w UE po wejściu w życie zapisów z Traktatu Lizbońskiego (co de facto nastąpiło dopiero w 2017 r.) jest przesłanką całkowicie obiektywną. Jest to o tyle istotne, iż Polska przyjęła akty prawa unijnego jako obowiązujące źródła prawa, które posiadają jednocześnie pierwszeństwo przed prawem krajowym.

Innymi słowy. Jeśli chodzi o siłę polityczną w Unii Europejskiej, stwierdzenie, że pozycja Polski to „drugi koszyk”, a kraj nasz mocno stracił na znaczeniu po wejściu w życie w/w traktatu, jest w mojej opinii oczywiste i łatwo weryfikowalne.

W kwestiach siły gospodarczej wszyscy chyba widzimy zależność polskiej gospodarki od zachodniego sąsiada. Czy różnica pomiędzy Polską, a Niemcami się zwiększa, czy też zmniejsza – tutaj z pewnością będzie dochodzić do sporów. Dopóki nie powstaną rzetelne i wiarygodne opracowania naukowe w tej kwestii. Warto w tym miejscu zacytować dzisiejszą wypowiedź byłego szefa MSW – Bartłomieja Sienkiewicza, który postanowił być równie szczery, jak w czasie prowadzenia podsłuchanych rozmów w sowiej restauracji:

polska gospodarka jest częścią gospodarki Niemiec, a niemiecka gospodarka ma olbrzymi wpływ na polską gospodarkę

 

Wobec tak trafnego podsumowania byłego ministra pozostaje już tylko w skrócie, wypunktować to, co chyba oczywiste i najistotniejsze:

  1. Polska, po traktacie Lizbońskim, zajmuje pozycję państwa drugiej kategorii w UE (chodzi m.in. o siłę głosu),
  2. obecna forma prawna, administracyjna i gospodarcza UE jest zupełnie inna od tej, do której Polska wchodziła, zmiany obiektywnie rzecz ujmując, osłabiły pozycję Polski, ograniczyły jej suwerenność, wzmocniły władze Unii (w której siłę zyskały m.in Niemcy),
  3. polska gospodarka pełni rolę zaplecza i wsparcia dla niemieckiego przemysłu (co widać chyba gołym okiem),
  4. polski rynek pracy to nadal źródło taniej siły roboczej dla rynków zachodnich,
  5. tzw. „normy unijne” są względne dla każdego z państw z osobna i tak np. Niemcy i Polska traktowane są różnie, jeśli chodzi o emisję CO2 z węgla, dotowanie stoczni; ponadto Niemcy mogły samodzielnie zaprosić uchodźców, Polska nie może odmówić (formalnie to zrobiła, ale w praktyce widzieliśmy naciski w tej kwestii), Niemcy budują projekt Nord Stream, pomimo tzw. zasady solidarności energetycznej etc.etc. etc.

 

Można tak wymieniać długo i oczywiście z drugiej strony należałoby również wypisać (dla uczciwości) plusy z uczestnictwa w Unii, jednak nie jest to tematem niniejszego artykułu. Zwyczajnie musimy zdawać sobie sprawę z tego, że w zamian za korzyści doraźne i krótkotrwałe (m. in. dotacje) zgodziliśmy się na obliczone na długi okres blokowanie polskiej gospodarki względem Niemiec oraz stopniowe polityczne podporządkowywanie się Berlinowi.

W kwestiach międzynarodowych i dotyczących interesu narodowego, nie istotne jest np. to jak było w Polsce w latach 80-tych czy 90-tych, w porównaniu do dnia dzisiejszego. To są kwestie dotyczące wewnętrznego rozwoju. Jeśli chodzi o sprawy międzynarodowe należy porównywać dystans dzielący polską i niemiecką gospodarkę oraz siłę polityczną na przestrzeni od 1989 roku do dnia dzisiejszego. Innymi słowy należy porównywać stosunek siły pomiędzy państwami i zbadać istniejącą tendencję (czy różnica rośnie, czy maleje). Wewnętrzny wzrost gospodarczy i postęp cywilizacyjny dotyczy każdego państwa. Sedno oceny tego, jaką posiadamy pozycję w Unii znajduje się w odpowiedzi na pytanie, czy stworzone warunku polityczno-gospodarcze (Unia) są równe dla wszystkich, czy też promują wybrane gospodarki/państwa kosztem innych. Jeśli tak jest, to należy ustalić jakie regulacje/mechanizmy są powodem zwiększania się dysproporcji. Dzięki temu będzie można ocenić, o co w zasadzie powinniśmy walczyć.

Ponieważ, jak wskazałem na wstępie podrozdziału, ocena tego jaką pozycję zajmuje Polska w UE będzie dla każdego różna (zwłaszcza, że nie zostały przeprowadzone żadne rzetelne badania ani literatura w tej kwestii) – poniżej przedstawię własny pogląd na temat tego, co powinna zawierać oferta Niemiec, by dla Polski była ona warta rozważenia.

 

Warunki brzegowe

Kluczowym dla interesów państwa polskiego zagadnieniem jest to, by stworzyć w przestrzeni pomiędzy Niemcami, a Rosją takie warunki, by Polska mogła się rozwijać. To jednak nie wystarczy, by zachować niepodległość i niezależność. Byśmy mogli spać spokojnie, Polska musi się rozwijać szybciej niż jej sąsiedzi. Ponieważ jest obecnie słabsza. Zachowanie status quo stanu obecnego nie powinno nas zadowalać. W obecnym układzie, Polska traciła politycznie i uzależniała się gospodarczo od Niemiec. Przy takiej tendencji suwerenność i niezależność naszego państwa zmniejszają się i prowadzą do marginalizacji państwa polskiego. Słabe państwo nie potrafi ochronić suwerenności władz, przez co siły zewnętrzne posiadają łatwość w organizowaniu polityki wątłego sąsiada. Wpływanie na politykę, przekłada się również na gospodarkę, a lokalni politycy zamiast wspierać, przeszkadzają obywatelom i przedsiębiorcom w budowaniu bogactwa krainy. Obie sfery (polityczna i gospodarcza) mocno się zazębiają i oddziałują na siebie.

 

Dlatego:

  1. Polska powinna zagwarantować sobie całkowitą suwerenność i niezależność władz, a więc otrzymać gwarancję, że Niemcy nie będą próbowały oddziaływać na Polskę w sprawach politycznych i wewnętrznych,
  2. Polska powinna zagwarantować sobie bezwzględnie równą pozycję polityczną w UE w stosunku do tej Niemieckiej (innymi słowy – wszelkie normy dotyczą wszystkich tak samo, albo nie dotyczą nikogo, Polska ma równie silny głos, jeśli chodzi o formułowanie tych norm),
  3. Polska powinna uzyskać gwarancję prawdziwego wolnego rynku i zniesienia restrykcji gospodarczych, a także zagwarantować sobie pełną swobodę w zakresie kształtowania polityki wewnętrznej i gospodarczej (bo np. polski rolnik otrzymuje karę za to, że wyprodukował w danym roku za dużo mleka, ale już niemiecki producent nie otrzymuje kary za to, że wyprodukował za dużo samochodów, lodówek, czy długopisów – przykład mocno uproszczony ale do tego się to sprowadza).

 

Traktując sprawę bardzo ogólnikowo, Niemcy powinny złożyć nam ofertę powrotu do formy zbliżonej do Wspólnoty Europejskiej (co raczej nie jest już możliwe), lub też dostawić trzecie krzesło do stołu, przy którym siedzą razem z Francuzami. Wszelkie inne mniej korzystne propozycje są dla nas zwyczajnie nie do zaakceptowania, ponieważ w długiej perspektywie prowadziłoby to „zwijania” państwa polskiego w stosunku do Berlina i Moskwy. A ponieważ dziś mamy atuty przy stole negocjacyjnym, to powinniśmy wynegocjować takie warunki, by za np. 50 lat młodsze pokolenia nie musiały uczyć się języka niemieckiego by znaleźć pracę w Warszawie.

 

Czy stawianie tak wysokich oczekiwań jest uzasadnione, a spełnienie ich przez Niemcy realne?

Przecież państwo polskie stoi przed podobnym dylematem, co Republika Federalna Niemiec. Niemcy są zbyt małe by zawładnąć Europą, jednak zbyt wielkie by nie mieć takich ambicji. Polska jest zbyt słaba, by traktować ją jako równoprawnego partnera, ale zbyt silna by zrzec się prawa do takich ambicji.

To prawda. Jednak dziś, Polska jest wyceniana znacznie wyżej, niż wskazywałaby na to jej nominalna wartość.

Ponieważ Polska jest kluczem do strategii USA i jeśli Niemcy nie przekupią Polski teraz, to w przyszłości mogą być świadkiem upadku Rosji (czyli układu Berlin – Moskwa), upadku UE (czyli narzędzia własnej dominacji w Europie) i w konsekwencji będą musiały liczyć się z zapaścią własnego państwa. Do tego sprowadza się bowiem obecna polityka USA, która posługuje się w tym celu Warszawą.

Amerykanie wchodząc do Polski, podbili naszą pozycję negocjacyjną wielokrotnie. A ponieważ USA nie ma w planach pozostawać tutaj na długo, powinniśmy ten moment wykorzystać.

Polska jest zwornikiem dla układu Paryż – Berlin – Moskwa – Pekin. W normalnych warunkach, Niemcy i Rosja dążyłyby do podporządkowania sobie Warszawy. I z pewnością jesteśmy zbyt słabi, by się temu oprzeć. Jednakże USA przejęło inicjatywę oraz wkroczyło do Europy poprzez położenie ręki właśnie na Polsce. Tym samym Berlin i Moskwa nawet w duecie nie są wstanie podporządkować sobie kluczowego dla swoich projektów terytorium.

Dziś notowania Polski na politycznej giełdzie znajdują się na szczycie (wbrew pozorom i wbrew twierdzeniom mediów). Dziś nasze akcje są najdroższe i możemy je sprzedać za najwyższą cenę. Ponieważ są pożądane przez największych graczy.

Jutro taka okazja może się już nie powtórzyć. Obecnie, wyjątkowo, to my mamy szansę postawić własne warunki. I dlatego należy licytować bardzo wysoko.

Takie oczekiwania nie są wcale mrzonką, zwłaszcza w kontekście dzisiejszych wypowiedzi konferencyjnych premiera Morawieckiego i kanclerz Merkel. Oboje wyraźnie nawiązywali do formatu tzw. Trójkąta Weimarskiego (Francja – Niemcy – Polska). Jeśli nasz premier określił Polskę jako “gorącego zwolennika” takiego właśnie rozwiązania, to sugestia była oczywista. Odpowiedź niemieckiej kanclerz nie była może jednoznaczna, ale też nie stanowiła odmowy. Jeśli Berlin obiecuje się “starać” o organizowanie spotkań w takim formacie, oznacza to, że Niemcy sygnalizują możliwość akceptacji propozycji, ale pod pewnymi warunkami.

 

„Opcja niemiecka” – zagrożenia

Należy jednak pamiętać, iż nawet, jeśli niemiecka kanclerz zaproponuje polskim władzom wiarygodną, uczciwą i satysfakcjonującą nas propozycję, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że sygnowanie traktatu wcale nie oznacza realizacji jego postanowień. Zwłaszcza, że ewentualny układ z Berlinem będzie nastawiony na długą współpracę, a efekt tej współpracy będzie rozłożony w czasie. Innymi słowy, to nie będzie transakcja „sklepowa”. Niemcy nie zapłacą od razu za świadczenie, którym w tej sytuacji jest ponownie dołączenie Polski do ich projektu i pomoc w powstrzymaniu planów amerykańskich. Nie. W pierwszej kolejności RFN uzyska natychmiastowy efekt, z którego Polsce trudno będzie się wycofać. Być może polsko-niemieckie porozumienie doprowadzi do wyrzucenia USA z Europy i stworzenia konstrukcji Paryż – Berlin – Warszawa – Moskwa – Pekin. Takie konsekwencje dealu mogą przyjść bardzo szybko. Tymczasem zapłata będzie uiszczana systematycznie w ratach (może nawet przez dziesięciolecia?). Po politycznym zwycięstwie Eurazji nad Ameryką, Polska będzie mogła czerpać korzyści ze zjednoczenia superkontynentu i powoli nabierać siły w stosunku do Berlina i Moskwy, ale…

I tutaj powinniśmy dostrzegać płynące z tego zagrożenia. Ponieważ natychmiast po tym, jak Niemcom uda się uniezależnić od USA, w interesie Berlina będzie podporządkowanie mniejszych konkurentów. Jak będzie wówczas wyglądała niemiecka determinacja do tego, by dotrzymać warunków umowy z Polską? W jaki sposób Polska będzie mogła kontrolować silniejsze Niemcy i egzekwować od nich realizację zobowiązań?

Należy sobie zdawać sprawę z tego, że radość z wyboru „opcji niemieckiej” i jej zwycięstwa może nie trwać długo. Dziś kanclerz Merkel musi rozmawiać z dość sceptycznym w stosunku do planów Berlina rządem, który opiera się o USA. Dlatego oferta musi być poważna. Przekonująca. Konkretna. Co się jednak stanie, gdy w kolejnych latach rządy w Polsce obejmie inna władza? Bardziej uległa w stosunku do naszego zachodniego sąsiada? Albo gdy USA wyjdzie z Polski, przez co stracimy na znaczeniu? Musimy liczyć się z tym, że aktualnie żyjemy w państwie demokratycznym, w którym władze zmieniają się co kilka lat. W tym kontekście trzeba zadać sobie pytanie, czy może zaistnieć taka sytuacja, że któryś z przyszłych gabinetów zwyczajnie nie odstąpi jutro od egzekwowania należnych nam praw, które wynegocjowalibyśmy dzisiaj.

Reasumując. Po spełnieniu świadczenia, nasza sytuacja negocjacyjna będzie bardzo słaba, jeśli nie uzyskamy od razu zapłaty. Należy przewidywać, że jeśli zostanie ona rozciągnięta w czasie, to możemy jej zwyczajnie nie otrzymać. Z bardzo wielu względów (nawet tzw. siły wyższej).

 

Dlatego w skrócie należy pamiętać o tym, że wybór„opcji niemieckiej” rodzi ze sobą ryzyko związane z tym, iż:

  1. korzyści (zapłata) będą przychodzić z czasem, dziś nie będzie ich można konkretnie wycenić, a rząd który podejmie taką decyzję prawdopodobnie nie doczeka jej pełnowymiarowych efektów (co jest dodatkowym ryzykiem politycznym),
  2. w przyszłości Niemcy mogą się rozmyślić, lub będą dążyły do renegocjacji warunków umowy na bardziej korzystnych dla siebie zasadach (a będą występować w pozycji silniejszego),
  3. kolejne polskie rządy mogą być bardziej uległe względem Berlina i mogą zaniechać egzekwowania postanowień,
  4. słabsza Polska nie będzie miała możliwości kontroli Niemiec, jeśli chodzi o uczciwe realizowanie postanowień, a także nie będzie miała narzędzia egzekucji należnych jej praw,
  5. Niemcy pomimo pozyskania Polski nie zdołają uratować Unii Europejskiej, nie wyprą Amerykanów z regionu, a USA zrealizuje swoje interesy, co sprawi, iż Polska nie odniesie żadnych korzyści, a przyparte do muru Niemcy nie będą chciały respektować postanowień (trudna sytuacja potrafi  zweryfikować „słowność”).

 

Zdając sobie z powyższego sprawę, należy zestawić te okoliczności z amerykańską ofertą, która w duży skrócie brzmi: „Jeśli nas wesprzecie, znokautujemy Rosję, a następnie zadamy cios Niemcom. Później wasz los będzie leżeć tylko w waszych rekach”.

Oczywiście istnieje jeszcze ryzyko ponownego „resetu” na linii Waszyngton – Moskwa, jednak już dziś widać, że szanse na to są znikome. Rosja nie przyjęła warunków USA, które w efekcie szykuje się rzeczywiście do wyprowadzenia miażdżącego dla Kremla ciosu. Po czymś takim, nawet jeśli Putin zgodzi się na układ, to jego pozycja negocjacyjna będzie żadna, a Rosja będzie najsłabsza od 100 lat.

Tak czy inaczej transakcja z USA wygląda w ten sposób: szybkie świadczenie, szybka zapłata. A zaliczkę amerykanie mogą wpłacić już dziś (vide wsparcie inicjatywy Trójmorza, blokowanie Nord Stream II etc.etc., co w zasadzie leży de facto w interesie USA, ale czy to coś zmienia?).

Opcja amerykańska jest jednak dużo bardziej niebezpieczna i może wiązać się z uczestnictwem w wojnie (której reszta świata chce uniknąć). Będzie to ryzykowne i dla Polski i dla świata. Ale to już temat na inny wpis.

 

Realia

Osobiście jestem zdania, że Polska nie stoi przed żadnym wyborem. Zwyczajnie decyzje zapadają ponad naszymi głowami, o czym pisałem wielokrotnie w poprzednich tekstach. Treść niniejszego wpisu powstała jednak w oparciu o założenie, że polski rząd mógłby rzeczywiście grać na wielu fortepianach i byłby w stanie decydować o przyszłych losach państwa (a z myślą o takich realiach toczone są publiczne dyskusje).

Czy jest tak na prawdę? To wiedzą zapewne sami rządzący.

Z pewnością Niemcy traktują polski sojusz z USA jako kwestię otwartą tj. „nieostateczną” (co wnioskuję po opisanych m.in. w tym artykule wydarzeniach). To nakazuje sądzić, że albo Polski rząd rzeczywiście próbuje uprawiać własną politykę zagraniczną, albo też świetnie udaje, że to robi. W obu przypadkach w dniu dzisiejszym należą się pochwały. Nacisk polityczny z Berlina znacznie zelżał, w perspektywie widać może nawet załagodzenie sporów z Unią. To z pewnością powinno zmitygować Amerykanów i przekonać ich do zastosowania tej samej metody względem państwa polskiego. Marchewki, zamiast kija. Oby tylko nasi rządzący nie pogubili się w tym wszystkim i byli wstanie wykorzystać obecne warunki – podkreślmy, o niebo lepsze niż te sprzed kilku miesięcy. Tego im wszyscy powinniśmy życzyć. W końcu na arenie międzynarodowej rząd reprezentuje nas wszystkich oraz interesy państwa polskiego. “Na zewnątrz” to jest polski rząd, a nie rząd tej czy innej partii.  Pamiętajmy o tym. I nie dajmy się rozgrywać jako społeczeństwo.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

 

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

35 komentarzy

  1. I kolejny raz świetny kompletny tekst! Mam nadzieję, że będą wychodzić jak najdłużej. Zupełnie inaczej patrzę na wiadomości ze świata wiedząc/widząc te rzeczy.

    Jestem ciekaw w jaki sposób USA odpowie, widząc co oferują/robią Niemcy. Czy będą czekać na rozwinięcie się sytuacji czy może dadzą nam lepszą ofertę zapominając o ostatnim “zamieszaniu”?

    Skłaniam się raczej ku temu aby Polska współpracowała z USA. Wydaje mi się, że (o ile uda się wynegocjować coś długoterminowego) nawet jeśli zmieni nam się rząd, to każdy będzie w większy lub mniejszy sposób proamerykański. Idealnie gdyby w Polsce stacjonowały na stałe amerykańskie wojska oraz inicjatywa Trójmorza rosła w siłę (co raczej niestety trochę przycichło. Czy to celowe?).

    Unia w obecnym kształcie jest raczej skazana na rozpad lub bardzo poważną reformę do której pewnie nie dojdzie, patrząc na ich metody rozwiązywania problemów. Polska powinna być wtedy wzmocniona, z bardziej niezależnym wsparciem. Ach, żeby jeszcze nasz rząd uzdrowił naszą gospodarkę jeszcze bardziej…

    1. Stałej obecności USA w Polsce raczej nie powinniśmy się spodziewać. Ci żołnierze po coś tu stacjonują i w końcu ten cel się wypełni (lub z jakiś powodów zniknie). Amerykanie szykują się do batalii na zupełnie innym froncie i przerzucą tam wszystko, jak tylko wygrają na “Wschodniej Flance”.

      Co do wzmocnienia gospodarki – nie liczyłbym na to. Posłuszny obywatel, to uzależniony obywatel. Uzależnić społeczeństwo można socjalem i pracą w sektorze publicznym (bo prywaciarz lub pracownik prywaciarza ma w nosie polityków i ich rozkazy). Tak robił Hitler, tak robił Stalin. W tą stronę idą wszystkie “demokratyczne” rządy. Te niedemokratyczne zresztą też. Nadchodzą czasy zmian, a każda władza próbuje podporządkować sobie do tego czasu społeczeństwa. Obywatele wielu państw mieli wybór. Albo być mądrym, albo podporządkowanym. Mądrości przy skreślaniu kart wyborczych brakuje od dziesięcioleci. Więc obserwujemy powoli zaciskającą się pętle zniewolenia.

      pozdrawiam
      KW

      1. Wspanialy blog. Znalazlem go niedawno i bardzo podobaja mi sie analizy – zwlaszcza wyszczegolnienie roznych opcjii i bezstronnosc. Oby tak dalej!

        Najbardziej podobala mi sie analiza dlugoterminowych korzysci partnerstwa z Niemcami i mozliwosc pozniejszej jednostronnej weyfikacjii. Widze tu doze realistycznego cynizmu ktorego wielu ludzi nie ma, wierzac w jakies bzdury typu umowy itp. Umowa jest tak silna i respektowana dopuki obie strony sa rowne.

        1. Miło mi 🙂

          Obawiałem się nieco o odbiór tego tekstu, ale widzę, że sedno sprawy jest czytelne. O ile umowy cywilno-prawne między jednostkami są chronione prawem i administracją państwową (czyli jeśli podpisujemy umowę, to zawsze możemy mieć nadzieję na to, że sądy i organy egzekucyjne spełnią swoją funkcję), o tyle bilateralne umowy międzynarodowe (zwłaszcza te poufne) nie podlegają żadnej odgórnej kontroli. Nie spełnienie swoich umownych zobowiązań kosztuje wprawdzie dane państwo reputację, ale kto by się tym przejmować mając po drugiej stronie szali interes narodowy/państwowy?
          pozdrawiam serdecznie
          KW

  2. Dziękuję za fachową analizę. Przeglądając pańskie posty na tym blogu to przyszłość naszego kraju nie wygląda w nich optymistycznie. Albo będziemy zapleczem gospodarczym Niemiec czyli de facto wylądujemy na pozycji niedalekiej od wizji Hitlera, albo będziemy uprawiać “murzyńskość” w stosunku do US i jeszcze damy się wciągnąć w wojnę z Rosją. Czy widzi Pan jakikolwiek scenariusz który byłby dobry dla Polski i który zapewniłby nam względny spokój na najbliższe dekady ?

    1. Tutaj musiałby się Pan zdecydować 🙂 Czy chcemy względnego spokoju, czy scenariusza z pozytywnym wątkiem 🙂
      W świetle nadchodzących zmian, nie widzę trzeciej, optymalnej drogi. Do pewnego momentu może będzie można balansować, ale w końcu sytuacja (a raczej USA i Berlin) wymuszą na nas konkretną decyzję od której może nie być odwrotu.

      Z jednej strony mamy gdzieś z tyłu głowy myśl, by nie wykrwawić się na darmo i nie zostać bohaterami “pięknego samobójstwa”, ale z drugiej strony narażamy się na poddanie przyszłych pokoleń i Polski być może na zawsze, albo do następnej okazji, która nie wiadomo kiedy nastąpi.

      To bardzo trudny wybór i każdy musi sam się z nim uporać. Podejrzewam, że nawet jeśli dysponowalibyśmy pełną wiedzą dotyczącą sytuacji, to i tak nie byłoby łatwiej.
      pozdrawiam
      KW

        1. Mam podobne obawy.
          Ale jest coś co możemy zrobić. Przewidzieć wybór, który zostanie podjęty i przygotować się na niego.
          Jako społeczeństwo, naród. A wreszcie państwo.
          Albo będziemy mądrzy (jako społeczeństwo), albo zostaniemy zniewoleni (co już się dzieje).

          Ja wierzę, że nie jest jeszcze za późno 🙂
          pozdrawiam
          KW

          1. Panie Krzysztofie, uwazam, ze strategiczny blad popelniono w 1991 roku, umowę stowarzyszeniową podpisano 16 grudnia 1991 r. i tutaj dopoki nie kupimy maszyny czasu – pozamiatano.

            Co przeszkodzilo w tym, aby firmy zachodnie mogly przejmowac wszystko, tak jak przejely – ale aby 50% + zlota akcja nalezala do PL ?

            Czemu pozwolono wejsc wszystkim z kapitalem, zamiast kazac robic joint venture z polskimi firmami – owszem, dajemy wam rynek, ale nie za darmo…

            Tak jak w Chinach, gdzie obcy kapital nie mial prawa miec wiekszosci udzialow…

            To bardzo proste. Komus sie oplacalo dac a komus oplacalo wziac.

            dzis prozno plakac nad rozlanym mlekiem. Jest sie neokolonia, jest sie przegranym w wyscigu.

            Niestety.

          2. Otóż to.
            Niemniej jest w tej chwili czas przełomu na świecie i być może będzie można coś teraz lub później ugrać.
            Historyczne straty i niepowodzenia nie mogą być wymówką do tego, by zaniechać jakichkolwiek działań. Np. społecznych choćby na prywatną skalę jednostek. Takie działania natomiast nie będą skuteczne, jeśli nie będą podejmowane z wiarą w to, że można coś zmienić 🙂
            Dlatego powstał ten blog 🙂
            pozdrawiam
            KW

  3. Dzień Dobry.
    Panie Krzysztofie, bardzo fajny tekst,dziękuję.
    W poszukiwaniu w miarę obiektywnych informacji, razi mnie jedynie niespójność informacji/próba manipulacji informacją, lub może po prostu posiadam za małą wiedzę na niektóre tematy. Podaje przykład z Pana tekstu:
    “bo np. polski rolnik otrzymuje karę za to, że wyprodukował w danym roku za dużo mleka, ale już niemiecki producent nie otrzymuje kary za to, że wyprodukował za dużo samochodów, lodówek, czy długopisów – przykład mocno uproszczony ale do tego się to sprowadza”
    Bardzo proszę w wolnej chwili o sprostowanie, czy to oznacza że Niemiecki rolnik nie płaci kar za nadprodukcję mleka, a Polskie firmy w przeciwieństwie do Niemieckich, obciążane są karami za np. nadprodukcję autobusów, mebli, piwa czy okien?

    Pozdrawiam
    Łukasz

    1. Witam,
      proszę na sprawę spojrzeć szerzej. Czy Polska produkuje samochody?
      Innymi słowy, wprowadza się regulacje dotyczące konkretnych sektorów. Każde państwo posiada inne silniejsze lub słabsze strony.
      Gdybyśmy nałożyli ogólnoeuropejskie limity na produkcję samochodów na wszystkie państwa, to wszyscy byliby traktowani równo względem prawa. Ale czy to oznacza, że wszyscy straciliby/zyskaliby na tych limitach tak samo? Oczywiście, że nie. Najwięcej straciliby w tym przypadku Niemcy i Francuzi. Proszę to teraz przełożyć na rolnictwo, jego udział w gospodarce Polski i regulacje unijne 🙂

      pozdrawiam
      KW

    2. Chodzi o to ze sila niemieckiej gospodarki jest przemysl i ich interesy sa chronine i nieograniczane. Sila polskiej gospodarki jest rolnictwo i w nim mozemy pokonac Niemcow czy Francuzow ale aby to sie nie stalo napisano tak prawo aby nas ograniczac i kontrolowac abysmy nie mogli konkurowac z zachodem.
      Dlaczego nie jest odwrotnie? Ze Niemcy nie sa ograniczani jak produkuja za duzo samochodow a Polacy nie moga produkowac mleka bez ograniczenia.
      To jest problem UE. Interesy krajow zachodnich sa chronione a intetesy biedniejszej czesci Europy ograniczane.
      Powinno byc przynajmniej rowno. Dobrze rozwiniety zachod moze produkowac bez limitow a biedniejsza Europa uprawiac i produkowac to w czym jest rowna albo lepsza rowniez bez ograniczen a tak niestety nie jest i to jest glowny problem Polski w EU.
      Rownosc jest tam gdzie zachod jest mocny i latwo moze nas pokonac a tam gdzie Polska i inne kraje Europy wschodniej moglyby konkurowac z zachodnim wprowadzono limity.
      Tak wlasnie Zachodnia Europa kontroluje Wschodnia.
      Przyklady mleka i samochodow sa moze na pierwszy rzut oka bardzo odlegle i nieporownywalne ale reprezentuja strukture naszych gospodarek. Tam gdzie Niemcy sa silne jest wolnosc a tam gdzie Polska ograniczenia.

      1. Nie da sie pokonac unijnego rolnictwa, nie ma w Poplsce zaplecza.
        Fabryka Maszyn Zniwnych upadla, Andoria upadla. PZZ upadly.

        Ani nowoczesnych technologii ani zaplecza. Gdy Zachod odetnie dostawy – lezymy.

        Nawet nawozow sztucznych nie da sie wyprodukopwac bez gazu ziemnego a ten jest z Rosji.

        1. Na dzień dzisiejszy rzeczywiście tak jest.
          Był moment, w którym mieliśmy co sprzedawać na “Zachód”. I zachód rzeczywiście kupował. Tylko nie produkty, a fabryki za bezcen.
          pozdrawiam
          KW

          1. Mi bardziej chodzi o to, ze nie mozemy sie dzis od zachodu nawet uniezaleznic w kwestii produkcji rolnej. Dlaczego?

            Przejeto agrokulture zachodu. Jak jade do Polski z Genewy i przejezdzam granice to pola nie roznia sie w zaden sposob. Pszenica w de wyglada tak samo jak pszenica w PL.

            Efekt skali – wielkoobszarowe gospodarstwa rolne, setki hektarow jesli nie tysiace nalezace do firm majacych know-how. Ale to nie jest polski know-how. Kombajny New Holland, Claas, maszyny rolnicze John Deere.

            Ursus nie ma tam ligi, on sklada chinskie w Etiopii.

            A te wszystkie nowoczesne maszyny sa elektroniczne. Ostatnio nawet byla sprawa ze John Deere za pomoca sztuczek przekonywac chcial, ze jesli kupisz jego maszyne to jestes tylko uzytkownikiem.

            Jak sprawy z Chipam i w drukarkach etc. Bez serwisu i zachodnich czesci nie ma szans tego w Polsce serwisowac.

            Nie naprawi sie tego w POM jak dawniej za pomoca klucza mlotka i czesci zamiennych. Traktor zglasza Service Error No. 243x Call Your local dealer for Help i….

            No i musi sie kupic usluge… Co ciekawe Rosjanie oferuja Crackowanie nowych traktorow i kasowanie interwalow serwisowych..

  4. Patrząc na inne Pana teksty – sytuację wokół Korei Pn i UK (afera szpiegowska jak z bajek) wygląda, że kulminacja wydarzeń może nastąpić przed/na MŚ w piłce w Rosii.

    PS Czytając Pana artykuł o układzie Xi-Trump ws Korei i nie tylko sensowne wydaje się zastąpienie Tillersona przez Pompeo (CIA) na stanowisku sekretarza stanu.

  5. A ja drogi Autorze nie zgadzam sie zupelnie z ta analiza.

    Zakladasz a priori, ze wasal ma cos do powiedzenia. Tymczasem popatrzmy na fakty.

    Zelazna Angie mowi a Powerpoint slucha. To jest w tej kolejnosci. Dlatego ze Niemcy dzis na nasze polskie nieszczescie moga z Polski w kazdej chwili zrezygnowac i w krotkim czasie zdywersyfiokowac sobie dostawy.

    Popatrzmy na fakty. Polska eksportuje do Niemiec tyle a tyle. Nie tylko pieczarki i palety, ale takze dobra przetworzone. chociazby taki Drutex i stolarka okienna. Jest tylko jeden problem. Okucia robias firmy niemieckie. Na mazurach produkuja polkie firmy super jachty. Tajemnica poliszynela sa fakty, iz od zywic, kompozytow, okuc i wszystko co tylko jest mozliwe – sprowadzane z DE, FR. Przewaga produkcyjna polega na niskich kosztach pracy i te zywice epoksydowe polscy i ukrainscy pracownicy onbrabiaja w warunkach, ktorym blizej do Somalii niz cywilizacji. Niemcy moga w kazdej chwili wycofac sie z Wrzesni…

    Niemieckie firmy korzystaja z taniej sily roboczej, niemieckie dyskonty eksploatuja polski rynek. Czy sarkastycznie Bismarck nie mial racji mowiac o polnische Wirtschaft? Bo Spolem moglo sie przeorganizowac i dzis zamiast w Lidlu czy Kauflandzie mozna byloby kupowac w Spolem. Niestety.

    Owszem, wywiad twardy i miekki robilby co moglby aby takie cos storpedowac, ale zostawienie handlu detalicznego w polskich rekach to pikus w porownaniu z pozuyskaniem know how na produkcje procesorow. To tak o pulapce sredniego rozwoju.

    Panstwo niemieckie od stuleci widzi Polske jako twor obcy i wrogi. Popatrzmy historycznie. Nie tylko ono. Austriacy wycofujac sie z Lwowa oddawali koszary i magazyny broni i amunicji Ukraincom. Niemcy, wycofujacy sie po porazkach I Wojny oddawali magazyny Armii Czerwonej. Dla nich nie jestesmy jako twor panstwowy partnerem a czyms nizej. Takze dzis.

    Widac to od dziesiecioleci. Jak w latach 90tych startowalo PHARE to mowiono otwarcie – zazdroscimy Wam demografii. Tymczasem co z demografia w Polsce, jak z Eurosierotami?

    Przy pierwszej nitce Nord Stream zablokowano mozliwosc poglebienia toru wodnego do Swinoujscia i Szczecina. Game over.

    Teraz druga nitke przehandlowano za przymkniecie oka na to co zrobiono z KRS, TK ( jest Pan prawnikiem wiec moze Pan powiedziec na ten temat wiecej). Pozamiatane.

    W obliczu zwyklej Realpolitik, gdzie polskie wladze zadarly z Izraelem i USA i sa persona non grata – czego oczekujemy? Przeciez nawet PRu dobrego obecnie nie mamy. Zepsuto wszystko, do czego sie dotkniermy.

    A Angie powie – doplaty do rolnictwa stop, Kindergeld dla dzieci stop, eksport pieczarek stop, import miesa maki stop (ta zla komuna miala w kazdym mniejszym miescie zapasy paszy dla zwierzat, gdyz doktryna zakladala wiadomo atak LWP na Danie). Te kilkanascie lat temu wies mogla wyzywic siebie i miasta. Dzis w Polsce w wiekszosci wsi Alpaka czy Lama jest czestsza niz krowa czy kura. Wies kupuje dzis plody rolne w Lidlu czy Kauflandzie. Juz nie mowmy o takich rzeczacxh ze jaka ta zla komuna byla to turbiny do elektrowni potrafily zrobic Zaklady Cegielskiego w Poznaniu. Dzisiaj nie ma alternatywy dla Siemensa. Lezymy i kwiczymy.

    Zaburzenie dostaw to glod i wtedy mocarstwowosc obala widly i sztachety.

    Sprawe przegrano lata temu, gdy otworzono polski rynek na zachod bez cel ochronnych. Game over.

    Hegemon niemiecki widzi Polske co najwyzej jako taniego dostawce nisko przetworzonych dobr i sily roboczej do niemieckich fabryk oraz jako rynek zbytu dla ich niemieckich produktow. Lidl czy Kaufland skolonizowal Polske, czy Polskiej Sieci wolno by bylo ot tak postawic w Niemczech sobie jakies markety typu nie wiem Niezapominajka? Vergissmichnicht ? nie sadze, jestesmy wprawdzie rowni i sie kochamy, UE ale…jednak es ist nicht gestattet, nicht machbar, vergessen Sie.

    W interesie Niemcow jest to bysmy produkowali nisko przetworzone produkty i robili na ich dobrobyt gdyz pozostawienie nas na pastwe losu to posiadanie dzikich pol na wschod od Nysy i Odry. A utrzymanie bezpieczenstwa kosztuje wiecej wiec lepiej pozwolic na polksie paleciarnie, montownie, fabryki…z niemieckim zarzadem. Co lepszych murzynow wysylali do ich fabryk.

    Zostalismy skolonializowani i pozarci. Nikt nas antysemitow nie lubi. Obudzmy sie.

    1. 🙂
      Pierwsze zdanie bardzo intrygujące (to z brakiem zgody), postawione chyba tylko po to, bym doczytał ten długi (ale jakże merytoryczny) wpis do końca. Zabieg całkowicie niepotrzebny. Wartościowa treść obroni się zawsze sama 😉

      Nie wiem tylko skąd sugestia, że artykuł to zachęta i poparcie dla “opcji niemieckiej” 🙂 Ja widzę bardzo wiele zagrożeń, na które nie znajduję mechanizmu gwarancyjnego (chyba jestem za głupi, ale tutaj liczę na kreatywność czytelników – może ktoś wpadnie na jakiś dobry pomysł?). Dlatego opisałem zagrożenia i nie wskazałem lekarstwa Medicusie 🙂
      pozdrawiam serdecznie i dzięki za, jak zawsze, bardzo merytoryczny wpis
      KW

      1. Alez to zadna wycieczka osobista z mojej strony, przepraszam.

        Ja powiem wiecej. Spedzilem w Niemczech ponad 5 lat. O ile ludzie sa obecnie normalni i raczej przestewrowani wina za historie…to ich wladze.,..

        Polska w geopolityce niemieckiej to ein Dorn im Auge..

        Oni zawsze chcieli porozumiec sie ponad Polska i ja jestem daleki od zachwytu. Owszem. Polska zawdziecza bardzo wiele Niemcom po 1989. Ale nie uznaje, ze byla to pomoc bezwarunkowa. Zrobili to z niemieckiego pragmatyzmu, bo miec wlasnie dzikie pola i Panstwo upadle u swych granic to glupota.

        Od jakiegos czasu mamy Pakt Ribbentrop-Molotov 2.0

        My maluczcy nie jestesmy w stanie kategorycznie stwierdzic, czy Nord Stream 1.0 byl zemsta za – nic przez Polske bez uwzglednienia Ukrainy. Z dzisiejszej perspektywey widzac polskie zachlysniecie sie ukrainskoscia jest to mozliwe. Przypomne ze obecnie Ukraincy w Polsce to dla urzedow swiete krowy. Wspierani sa bardziej niz obywatele polscy.

        Nord Stream 1.0 jest z punktu widzenia ekonomicznego bez sensu. Wymiar polity<czny to co innego. Politycznie to policzek dla PL – patrzcie, macie takie geostrategiczne polozenie a i bez waszej laski sobie poradzimy a i nie dostaniecie oplat za tranzyt. Przypadkiem gdybyscie kiedys cos chcieli zrobic to zablokowalismy Wam porty w Swinoujsciu i Szczecinie…

        Nord Stream 2.0 to drugi policzek – wiadomo ze Niemcy ignoruja nawet UE – dlaczego -bo moga… Wymiar polityczny to blokada dywersyfikacji dostaw…

        Fajnie, ale gdzie tutaj sens Gaswaffe. Energy is a weapon.

        Koszty tych zabawek, o ile dzis one wydaja sie bez sensu pod wzgledem ekonomicznym – mozna bardzo szybko sobie odbic. Pod jakims pozorem czy remontu czy jakas grupa dywersyjna terrorystyczna wysadza rurociag Przyjazn…. (wiecie, grupa Prawego Sektora ktora protestuje przeciwko Lachom na Ukrainie…) i wtedy import blekitnego paliwa do Polski musi nastapic z zachodu, przez polaczenia kolektorem gazowym i rewersem, co nawet Gaz System poslki stosuje.

        Przypominam ze w Niemczech transportem gazu w sposob rewersywny na odcinku gazociagu Jamalskiego zajmuje sie spolka w ktorej udzialy maja BASF i Gazprom.

        Moze sie okazac ze za Nord Stream bedziemy placic my, Polacy. Moze sie szybko okazac, ze formalnie projekt byl ekonomicznie bez sensu ale jednak sie spina… subwencje skrosne przez polskiego odbiorce.

        Nie zapominajmy, ze niedawno Rosjanie mieli ochote przejac Zaklady Azotowe w Tarnowie. Polaczono je z Pulawami – celem ochrony przed przejeciem.

        Jednak moze sie okazac, ze za jakis czas Rosjanie przejma wszystko wlacznie z Kujawami… a KE nie widzac zagrozenia kartelowego poblogoslawi. W kazdych z polskich zakladow wlacznie z Polcami surowcem do produkcji jest gazpromowski gaz. ZCH Police lezace bardzo blisko gazoportu nie sa w stanie funkcjonowac bez gazu z Rosji…

        Mozna o mnie powiedziec defetystza czarnowidz – nie sadze – widze te fakty realnie. Rosji czy Niemcom nie mozna odmowic konsekwencji.

        Ich wladze planuja na lata. Planuja niemiecka racje stanu. Wladze Rosyjskie planuja Ruski Mir,

        Tymczasem w Polsce planuje sie w perspektywie kadencji. Nie da sie miec przewagi myslac tak krotkofalowo, ze tez o jakosci polskicjh politykow przuez przyzwopitosc przemilcze…

        A Amerykanie w Redzikowie to Target dla Kalibr i Iskanderow…. Nie chce…

      2. Panowie,
        wleję w Waszą wymianę opinii trochę optymizmu – by pokazać pozostałym czytelnikom światełko w tunelu. Widzę obecną sytuację w podobnych barwach do Waszych odczuć, choć znajduję pola do naszego (czytaj: narodowego) manewru.
        Otóż, czy skazani jesteśmy na rolnictwo i podzespoły dla gospodarki niemieckiej? NIE.
        Jakie mamy szanse:
        1. Koszty pracy są niższe u nas niż w Niemczech i krajach Zachodu + postępująca era Internetu. tworzy to dla nas szansę – przejęcie rynku usług i ulokowanie go w Polskich firmach ( od tworzenia stron internetowych, aplikacji, software, gier komputerowych) po centra usług wspólnych dla praktycznie całej Europy.
        2. Koszty paliwa i lpg są niższe u nas niż w krajach zachodnich + dwa centra portowe Gdańsk, Gdynia oraz Szczecin ze Świnoujściem. Możliwość importu bezpośredniego z Chin i dowolnych krajów daje nam przy niższych kosztach transportu przewagę nad sąsiadującymi Niemcami (proszę odnotować, że nawet Amazon a teraz i Aliexpress chce otwierać w Polsce swoje centra logistyczne).
        3. Mamy porty, które pozwalają naszym eksporterom wysyłać towary do dowolnego miejsca na świecie. Gdyby tylko nasza poczta zmieniła podejście do wysyłek zagranicznych (Chiny potrafią wysyłać przesyłki za free do dowolnego kraju) przyciągnęlibyśmy firmy do lokowania u nas swoich centrów dystrybucji. Proszę pamiętać, że nasze cieżarówki przejadą dalej na 1 litrze paliwa niż niemieckie, francuskie czy włoskie.
        4. Za chwilę nastąpi powszechne zastosowanie robotów w fabrykach (wydajniejsze niz ludzie, nie chorują, pracują 24h, są bezbłędne). Już powinniśmy wprowadzić u nas zachęty dla firm do inwestowania w robotyzację produkcji, by wyprzedzić kraje zachodnie. uzyskamy wyższą wydajność niż oni, obniżymy koszty. Jeżeli połączylibyśmy to z bezpośrednim uderzeniem w kierunku sprzedaży do konsumentów niemieckich, francuskich, itd. (e-commerce) przechodzimy barierę niemieckich marketów, firm, hurtowni – jesteśmy wygrani.
        5. Wybudujmy szybciej połączenie gazowe z Danią i Norwegią i stańmy się hubem dla krajów, które będą chciały zdywersyfikować swoje dostawy z Rosji.
        6. Wykorzystajmy potencjał leśny – jesteśmy czwartym producentem w Europie gdy chodzi o meble. Zacznijmy tworzyć polską sieć sklepów w Niemczech, Holandii, Danii i sprzedawajmy je pod swoimi markami. Sorry, ale tego nikt nam nie zabroni. Zwiększą firmy marże będą dodatkowe pieniądze na inwestycje.
        7. Przestańmy co chwilę zmieniać prawo w tym kraju. To już nie biegunka legislacyjna, to jakiś żart. A to które tworzymy niech będzie miało lepszą jakość. Tu nie trzeba wymyślać koła (przepraszam za polityczny wtręt – nie mogłem się pohamować 🙂
        8. Wprowadźmy wzorem Korei Pd zachęty dla przedsiębiorstw eksportujących. To naprawdę opłaca się.

        Nie musimy być krajem rolniczym, biednym, zacofanym. Stać nas na więcej. wystarczy sięgnąć po więcej.
        Pozdrawiam.

        1. W pełni się zgadzam z tym, że mamy czym rywalizować z Niemcami. Są pola, na których możemy wygrać. Sceptycyzm wynika z tego, że nasze własne rządy nie potrafią zagwarantować polskiemu potencjałowi choćby równych szans (nie mówiąc o lepszych) rynkowych w stosunku do gospodarek zachodnich. Jeśli nasz przedsiębiorca/przewoźnik/informatyk ma konkurować z uprzywilejowanymi prawnie i podatkowo molochami zachodnimi, które czasem są nawet wspierane przez państwa – to niestety. Szans wielkich nie ma.
          Jesteśmy potęgą transportową Europy (jedyna chyba działka, o której zapomnieli na “zachodzie”, a którą wypatrzyli nasi przedsiębiorcy). I co? Już wprowadzane są prawa, że kierowcy mają mieć płacone tak samo wysokie stawki jak te we Francji czy w Niemczech. Kierowcy może się w pierwszych miesiącach (jak to wejdzie) będą się cieszyć. Ale po 2 miesiącach nie będą już jeździć dla polskiego szefa, któremu biznes padnie, a dla niemieckiego czy francuskiego. A jak ta sfera gospodarki zostanie już przejęta, nastąpi ponowna deregulacja i wówczas na powrót będą jeździć za tyle samo co wcześniej, albo za jeszcze mniejszą stawkę. I będą pracować na budżet Francji czy Niemiec, które zyskają na wyprowadzaniu podatków za granicę.

          Tu jest niestety pies pogrzebany.
          pozdrawiam
          KW

          1. 28 % naszego eksportu idzie do Niemiec. I 22% importu idzie z Niemiec do Polski.
            Te same liczby po stronie niemieckiej wyglądają tak: eksport do Polski to 4,8 eksportu i 5% importu.

            Znajmy wiec proporcje.

    2. Tylko, że Niemcy nie znajdą innego, tak krótkiego i jednocześnie równie taniego łańcucha dostaw, jak Polska.
      A produkując u siebie wszystko będzie znacznie droższe – roboty i linie autoamtyczne też kosztują.
      Poza tym czasy, gdy ma się dobry produkt i z łatwością sprzedaje się go poza UE, chyba już się kończą.
      Amerykanie złamią globalizację i Niemcy, Holandia oraz Francja będą mieć poważny problem ze zbytem swoich towarów.

      PS.
      Również muszę pochwalić ten blog. Zacząłem słuchać na YT, a potem odnalazłem słowo pisane.

  6. Witam, cieszę się, że znalazłem Pański blog. Chętnie dodam kilka uwag do Pana oceny sytuacji.
    1. Niemcy wiedzą, że mogą osiągnąć więcej w UE niż samodzielnie. Oni doskonale rozumieją, że Europa ma szansę w obecnym świecie jedynie jako silniejszy organizm, który będzie zdolny do konkurencji w wymiarze globalnym. Wiedzą też doskonale, że jakakolwiek emancypacja ich kraju od UE spotka się natychmiast z obawami Francji o swoją pozycję. Stosunki tych dwóch państw są papierkiem lakmusowym stanu Unii. Ewidentne stawianie przez Berlin na Paryż jest gwarancją rozwoju UE a nie jego zapaści. Berlin wie, co dwukrotnie pokazała historia, że ich samodzielna potęga powoduje budowę koalicji przeciwko nim. Wybrali po traumie II WŚ trzecią drogę. Co ważne też inne kraje przyjęły to za dobrą monetę i współpracują w kierunku współpracy gospodarczej Europy.
    2. Historia pokazała, że mocarstwa (wcześniej Wlk. Brytania i Francja), obecnie USA, nie traktują nas jako partnerów a raczej jako narzędzie do swojej polityki. Zachowujemy się irracjonalnie ujadając jak mały piesek, obszczekując Rosję – niczego nie wygrywamy na tym a jedynie zawężamy sobie margines ruchów (nie widać wzmacniania polskiej armii przez USA, przepływu technologii od nich do nas, dodatkowych kontraktów gospodarczych z USA korzystnych dla nas. Proszę spojrzeć jakiej pomocy wojskowej udzielają USA Izraelowi lub Egiptowi (sic!).
    3. Jeżeli faktycznie liczycie na rozpad Rosji to przeliczycie się w kalkulacjach. Jeżeli Rosja poczuje się rzucana na kolana gospodarczo to użyje jedynego atutu, który posiada – swojej ARMII, ryzykując, że USA nie pójdą na wymianę ciosów nuklearnych. Zwyczajnie Rosja zajmie Ukrainę, Białoruś i kraje bałtyckie. Nikt po za USA nie jest w stanie odpowiedzieć na ten ruch. Oby Rosjanie zatrzymali się na granicy swojego dawnego imperium. My jedynie możemy pokrzyczeć. Nie mamy żadnych realnych środków oddziaływania. Oby Rosja nie chciała zatrzymać się na Odrze – USA będą potrzebowały Rosji do gry z Chinami. UE poza deklaracją oburzenia nie jest w stanie odeprzeć Rosji.
    4. Naszą rolą jest wykorzystać okno czasowe, które niestety znów się zamyka (wieje wiatr historii związany ze słabnięciem USA, które chcą zatrzymać Chiny) i rozwijać się gospodarczo i dołączać do bardziej rozwiniętej części Europy. Modernizować kraj, inwestować w infrastrukturę, tworzyć lepsze prawo i warunki do inwestycji w naszym kraju oraz wspierać polskie firmy eksportowe, by dzięki nim nasze towary dostępne były nie tylko w Niemczech (27% eksportu do tego kraju), ale także w Indiach, Chinach i gdziekolwiek tylko można sobie to wyobrazić. A środki z podatkowe wydawać nie na transfery społeczne a na dalszy rozwój.
    Z poważaniem,
    KS

  7. Opcja niemiecka nie wchodzi w grę. To jest całkowicie inna od polskiej cywilizacja. Tu wytłumaczone łopatologicznie o co chodzi, a chodzi o prawo! https://www.youtube.com/watch?v=YVwFSsTLVWY oraz tu: https://www.youtube.com/watch?v=6zfFIqn7Ni8 Bo dzięki niemu rządzi się krajami, i to dzięki temu prawu Niemcy nigdy nie odpuszczą i zawsze będą wykorzystywać Polaków poprzez narzucanie Polakom ICH niemieckiego prawa! A na to żeby Polacy mieli własne prawo to Niemcy pasożytujący na Polakach nigdy nie pozwolą! Dlatego jedyna w tej chwili rozsądna dla Polski opcja to wydobyć się spod niemieckiej okupacji prawnej dzięki wyjściu z uni przy wsparciu z USA, ale absolutnie w żadnym wypadku nie dać się wciagnąć w wojnę z Rosją którą USA chciałoby polskimi rękomi przeprowadzić.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *