Poniżej nieco o karuzelach podatkowych, spółkach-córkach, spółkach wydmuszkach, fundacjach, dotacjach i innych „manewrach” i „sztuczkach” okradania Polski zarówno przez „Wschód” jak i „Zachód”. Ogólny opis mechanizmów, który odpowiada na pytania: JAK NAS… DMUCHAJĄ w balona.
Ministerstwo Finansów oszacowało, iż w samym roku 2017 poprawa ściągalności podatku VAT przyniesie zwiększenie wpływów do budżetu państwa, o co najmniej, bagatela, 20 miliardów złotych. To po części pokazuje skalę przestępstw podatkowych związanych tylko z podatkiem VAT, z jaką mieliśmy do czynienia w latach ubiegłych.
Ponieważ w/w kwota może być dla niektórych nieco abstrakcyjna, wspomnę tylko, że cały dochód¹ budżetu państwa został oszacowany w ustawie budżetowej na 2017 rok na kwotę ponad 325 miliardów złotych. Wydatki na obronę narodową zaplanowano na blisko 30 mld złotych.
Oznacza to, że Skarb Państwa z samego tylko podatku VAT, uzyska w tym roku o 6% więcej dochodów niż planowano. Jest to różnica ogromna.² Można by z tego sfinansować 2/3 aktualnych potrzeb wojska…
Można śmiało założyć, że w poprzednich latach skala oszustw na tle podatku VAT rzeczywiście wynosiła średnio nawet te 20 mld złotych ROCZNIE (wiadomo, że skala oszustw zapewne rosła do tego poziomu z 2016 roku, jednakże należy wziąć pod uwagę fakt, że dziś system podatkowy też nie jest w 100% szczelny, więc nie wszystko udało się wykryć/zablokować).
Ta kwota, moim zdaniem, ma się jednak nijak, do wysokości sum, jakie traci Skarb Państwa Polskiego w sposób zupełnie legalny.
W Polsce kapitałowe spółka prawa handlowego ( z o.o. oraz S.A.) praktycznie nie płacą podatku CIT. Ponadto przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym często celowo ograniczają własne dochody unikając płacenia polskiemu fiskusowi podatku PIT.
Innymi słowy pisząc. Zyski firm z kapitałem zagranicznym wyprowadzane są do spółek zagranicznych, a tym samym Skarb Państwa nie otrzymuje podatku dochodowego.
Do tego dochodzą „manewry” związane z dotacjami unijnymi. Spora część dotacji unijnych przeznaczonych dla Polski, jest de facto konsumowana przez przedsiębiorstwa zagraniczne…
JAK TO DZIAŁA?
Opiszę to ogólnikowo, tak by każdy był w stanie zrozumieć pewne mechanizmy. Skupię się głównie na tych metodach, które służą transferowi środków finansowych za granicę.
Mechanizmy wyprowadzania z Polski środków finansowych można podzielić na te legalne (przynajmniej formalnie) i nielegalne.
O ile te drugie upodobały sobie służby rosyjskiego wywiadu, wykorzystując swoją wiedzę, a także polityczno-służbowe wpływy w naszym kraju, o tyle te pierwsze są domeną podmiotów z europy zachodniej (głównie Niemiec, ale nie tylko), które wykorzystują prawne mechanizmy funkcjonowania UE.
Zacznijmy od mechanizmów legalnych .
Transfer zysków za granicę
Jest to chyba najbardziej popularny mechanizm wśród koncernów i wielkich firm, które posiadają swoje zakłady na terenie Polski. W skrócie polega to na tym, że na terenie Polski powstaje podmiot prawny (najczęściej spółka), która prowadzi pewną działalność (dowolną). Podmiot ten normalnie powinien osiągać dochód (który powinien być opodatkowany), jednakże często zdarza się tak, że czasem ogromne fabryki z kapitałem zagranicznym osiągają minimalne zyski, a nawet straty. Dzieje się tak, ponieważ pomiędzy spółką matką (zagraniczny podmiot), a spółką córką (położoną na terenie Polski) może być zawarta umowa cywilno-prawna dotycząca np. transferu innych wartości niematerialnych bądź prawnych (może to być np. logo, nazwa firmy, know-how, licencje, patenty). Na podstawie tej umowy, spółka córka przykładowo płaci miesięcznie określone umową kwoty na rzecz spółki matki. Jest to oczywiście udokumentowane fakturami, które z kolei wliczane są w koszty pomniejszające dochód spółki córki. Często w takich sytuacjach mamy do czynienia również z procederami nielegalnymi, bowiem firmy zawyżają wartość takich transakcji (co trudno jest udowodnić, no bo jak wyliczyć wartość danej marki?). Na skutek tego podatek dochodowy odprowadzany jest nie w Polsce, a w państwie spółki-matki (a często nawet w państwach – rajach podatkowych).
Ulgi podatkowe
Czyli kwestia tzw. specjalnych stref ekonomicznych… Tak chwalonych za ściąganie inwestorów, którzy dadzą Polakom pracę… Wyobraźmy sobie, że posiadamy fabrykę na terenie Francji. Pracownikom płacimy francuskie wynagrodzenia, francuski ZUS, a za firmę odprowadzamy francuskie podatki (np. od nieruchomości). Jeśli nie sprzedajemy jeszcze w zasięgu międzynarodowym, to sprzedajemy oczywiście towar po francuskich cenach (czyli wysokich, co wiążę się z dużą konkurencją). Wyobraźmy sobie, że dostajemy możliwość przeniesienia fabryki do specjalnej strefy ekonomicznej, w zamian za co zostajemy na określony czas (często wieloletni okres) zwolnieni z podatku od nieruchomości i czasem nawet niektórych innych świadczeń publiczno-podatkowych. Do tego możemy zatrudnić pracowników za ułamek wynagrodzeń francuskich (tania siła robocza). Opłaca się? Opłaca. Jeśli dodatkowo zastosujemy mechanizm transferu zysków za granicę, to sytuacja wygląda jak z bajki. W pierwszej kolejności produkujemy na eksport (tzn. ściągamy towary z Polski i sprzedajemy je we Francji u naszych dotychczasowych odbiorców, a ponadto podbijamy tamtejszy rynek bo mamy niższe ceny niż francuska konkurencja). Z czasem jednak wchodzimy również na rynek Polski, który tylko czeka na nasze markowe i tanie produkty. A polska konkurencja? Cóż… Płaci normalne polskie podatki, więc cena ich produktu będzie musiała być wyższa niż naszego. Innymi słowy – nie ma szans. Dla nas to złoty biznes.
Przetargi rządowe i samorządowe oraz dotacje
Kontynuując nasz przykład, nasza fabryka rozwinęła się. Z tego powodu sprzedaje więcej, dzięki temu może sprzedawać jeszcze taniej. Pojawia się przetarg publiczny. Na zakup produkowanego przez nas towaru. Zakup jest częścią inwestycji rządowej/samorządowej refinansowanej ze środków Unijnych.
Ponieważ w przetargach publicznych prawo stanowi, że wygrywa ten, który oferuje mniejszą cenę… Cóż. Znów polska konkurencja ma małe szanse… Oczywiście po wygranej przetargu i dokonaniu transakcji, zyski transferujemy sobie bądź to do Francji (gdzie żyjemy i wydajemy pieniądze, a ponadto jesteśmy przecież francuskimi patriotami i płacimy podatki w kraju) bądź też do rajów podatkowych.
Jeśli ktoś posiada statystki dotyczące tego, jak dużą ilość przetargów publicznych wygrywają w Polsce podmioty zagraniczne, bądź „polskie” spółki z kapitałem zagranicznym – to chętnie się z nimi zapoznam. Jestem pewien, że ogrom tego procederu może nas porazić… Zwłaszcza przypadków, w których podmioty zagraniczne wygrywają przetargi, a następnie podzlecają większość pracy polskim wykonawcą (za minimalne stawki).
Zastrzec przy tym należy, że do przetargów publicznych mogą bezpośrednio stawać podmioty zagraniczne. I to tyle, jeśli chodzi o te ogromne sumy Euro trafiające rzekomo na polski rynek…
Należy zauważyć, że sam mechanizm udzielania dotacji jest tak na prawdę idealnym narzędziem zadłużania całych państw i samorządów. By uzyskać dotację unijną (na którą przecież sami się składamy, a w chwili obecnej wpłacamy do UE więcej niż możemy uzyskać) rządy, samorządy, ale i firmy państwowe oraz prywatne zwyczajnie się zadłużają (żeby sfinansować wkład własny w inwestycję). Często kredyty i pożyczki zaciągane są w bankach zagranicznych (które często nota bene wyprowadzają swoje zyski za granicę). Jeśli ktoś czytał „Wojnę o pieniądz” wie, że banki kreują środki finansowe na kredyty dla klientów dosłownie z powietrza (z niczego – po prostu fizycznie ich wcześniej nie mają). Natomiast odsetki od kredytu – to zupełnie już realne pieniądze wyciągana z gospodarki. Jest to podobny mechanizm uzależniania państw od UE, co ten stosowany przez Amerykanów poprzez kredytowanie całej Ameryki Łacińskiej, Iraku, Afganistanu i wielu innych (Amerykanie pożyczają państwom dolary wykreowane/wydrukowane „z powietrza” na inwestycje, które przeprowadzają amerykańskie firmy… Efekt? Państwo obce pozostaje z długiem i inwestycją, w której często nie posiada udziałów większościowych, natomiast pieniądze wracają na rynek amerykański przez amerykańskie konsorcja, które realizują projekty).*
Jakiś czas temu pewien specjalista od ekonomii przedstawił mi genialną statystykę dotyczącą roku 2015 i stwierdził, że uzależnianie polskiego rynku od towarów zagranicznych to bujda. Statystyka ta jego zdaniem wskazywała, że po raz pierwszy od wielu, wielu lat polski eksport za granicę przewyższył import (podobnie jest w 2016 roku). Tym samym w handlu, zyskujemy ponoć więcej niż tracimy – jako naród. Cóż, ekonomistą nie jestem, ale jako prawnik postanowiłem zweryfikować te dane i skonfrontować je z wiedzą, jaką posiadam na temat wyżej opisanych mechanizmów.
Na podstawie danych z GUS-u okazało się, że Polska najwięcej sprzedaje za granicę… Samochodów i części samochodowych (vide Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2016). Jesteśmy potęgą motoryzacyjną! 🙂
Szkoda tylko, że zamiast Warszaw i Syren, sprzedajemy Ople i Fiaty. Szkoda tylko, że ten „eksport” polega na tym, że zagraniczne korporacje produkują na terenie Polski swoje produkty, a następnie sprzedają je w innych krajach, często transferując zyski z polskich spółek do spółek zagranicznych.
Ekonomiści, statystyki i politycy potrafią pokazać wspaniałe dane. Tyle tylko, że istota tkwi w szczegółach.
Czy to jest rzeczywiście polski eksport? Czy to są rzeczywiście polskie firmy i polskie towary? Czy rzeczywiście Polska i Polacy na tym eksporcie tak bardzo zyskują? Niech każdy z nas poświęci jeden dzień swojego życia na sprawdzenie, czego używa i co kupuje w ciągu dnia, co jest pochodzenia polskiego. Pasta do zębów, szczoteczka, maszynka do golenia, ubrania, jogurty, sery, płatki kukurydziane, sprzęt kuchenny, samochód, komputer, telefon, piłka do gry, rakieta tenisowa? U niektórych może okazać się, że jedynym „używanym” polskim produktem w ciągu dnia był chleb… No i może warzywa.
Dlaczego tak jest? Ponieważ Polska jest państwem przyjaznym i konkurencyjnym na tle innych państw, ale tylko dla firm zagranicznych, które często są uprzywilejowane na naszym rynku w stosunku do przedsiębiorcy krajowego.
A jeszcze 25 lat temu praliśmy polskimi proszkami do prania, mieliśmy polskie maszynki do golenia, jeździliśmy polskimi fiatami (fakt, że na licencji) i podcieraliśmy się polskim papierem toaletowym… CO SIĘ STAŁO PO 1989 ROKU Z PAŃSTWOWYMI PRODUCENTAMI, KTÓRZY MIELI MONOPOL NA 40 MILIONOWYM RYNKU? Przecież taka przewaga rynkowa i potencjał produkcyjny nie mogły przynosić strat! Ktoś oczywiście napisze, że „maluch” to nie „beemka”, przegraliśmy konkurencję jakościowo, ale przecież były branże, gdzie nasza produkcja była równie dobra, a nawet znacznie lepsza od zachodniej. Do tego była znacznie tańsza!
No ale o tym może innym razem. Bo mechanizmów „prywatyzacji” było sporo, mnogo i były bardzo wredne.
Fundacje – temat szerzej opisałem tutaj. Warto ogólnie przypomnieć, że fundacje w pewnych sytuacjach są zwolnione z podatków i dlatego często służą za „skarbonki” podmiotów zagranicznych, które chcą finansować w Polsce najrozmaitsze inicjatywy (polityczne, marketingowe, gospodarcze, etc.etc.) Ponieważ jest to raczej transfer środków „do Polski” niż „z Polski” choć często również szkodliwy (tzn. celem tych transferów jest finansowanie dość podejrzanych działalności), to nie będę wgłębiał się tutaj w szczegóły. Przynajmniej nie teraz.
Nielegalne mechanizmy okradania Skarbu Państwa.
To głównie oszustwa podatkowe i inne działania przestępcze. Dlatego najważniejszą dla nas informacją w tym miejscu jest to, że podmioty zagraniczne, a często również służby poszczególnych państw w sposób celowy i niezgodny z prawem działają na szkodę Skarbu Państwa poprzez niepłacenie podatków lub wyłudzanie zwrotu (VAT).
Najczęściej spotykane metody to:
1) sprokurowanie fałszywych dokumentów księgowych (tzw. „lewe faktury”), co sprowadza się głównie do tego, że księguje się w kosztach faktury/rachunki zakupowo-kosztowe dotyczące transakcji, które nigdy nie nastąpiły. Obniża to dochody firmy (a tym samym wysokość podatku dochodowego CIT/PIT) jak również w przypadku faktur vat, zawyża kwotę podanku naliczonego, co w efekcie może nie tylko zaniżyć wysokość podatku vat do zapłaty, ale i wręcz doprowadzić do sytuacji, w której Skarb Państwa będzie zmuszony podatnikowi zwrócić naliczone kwoty podatku,
2) brak wystawiania dokumentów księgowych, brak fakturowania sprzedaży – zjawisko to dotyczy głównie rzeczywistych firm, wykonujących działalność gospodarczą, które zaniżają swój przychód poprzez brak wystawiania/ewidencjonowania rachunków/faktur sprzedażowych (zatajanie przychodu), zjawisko to dotyczy głównie rodzimych przedsiębiorców.
3) karuzela podatkowa – zjawisko dotyczy podatku VAT, a opiera się głównie o luki w prawie o podatku od towarów i usług dotyczące transakcji wewnątrzwspólnotowych, proceder opiera się najczęściej o fałszywe dokumenty wystawione pomiędzy firmami z Polski i innych państw unijnych, wykorzystuje tzw. zerową stawkę podatku, jaka obowiązuje w tego typu transakcjach. Polega to przeważnie na tym, że firma mająca siedzibę w Polsce zakupuje towar/usługi w kraju (fikcyjnie) naliczając podatek VAT, a jednocześnie fikcyjnie sprzedaje ten towar lub usługi dla innej firmy w UE (ponieważ ta transakcja jest objęta stawką 0% nie występuje podatek należny vat do zapłaty). W takim przypadku na deklaracji VAT widnieje jedynie podatek naliczony (do zwrotu), który trafia ze Skarbu Państwa do firmy. W tym celu przestępcy potrafią założyć nawet kilkanaście spółek w kilku państwach, po to by do przymusu rzeczywistej zapłaty VAT-u doszło jak najpóźniej – do tego czasu spółki są likwidowane, a słupy znikają.
Ponoć (choć ja uznaję to za pewnik) tego typu działania upodobały sobie rosyjskie służby wywiadowcze. Słyszałem o mechanizmie polegającym na zakładaniu spółek-wydmuszek w krajach bałtyckich (które należą do UE) oraz w Polsce przez rosyjskie podmioty. Proceder miał polegać na fikcyjnych transakcjach pomiędzy tymi spółkami (karuzela), a środki (ponoć astronomiczne) były wyprowadzane ostatecznie na teren Federacji Rosyjskiej.
Trzeba przyznać, że do niedawna Rosjanie radzili sobie z „wysysaniem Rzeczpospolitej” równie dobrze, co „Zachód”, tyle tylko, że u nich było to zorganizowane odgórnie. Tj. poprzez państwowe służby wywiadowcze, a tym samym należałoby to traktować jako element wojny wywiadowczej.
Ponieważ chciałem, by wpis był dość przyjemny w czytaniu i nie uciążliwy, na tym poprzestanę (i tak wyszło sporo tekstu, a temat został przecież przedstawiony bardzo pobieżnie i ogólnikowo).
Jeśli uważasz, że nie zawarłem tutaj istotnej kwestii, lub powinienem jakąś rozwinąć – napisz o tym w komentarzu poniżej.
Krzysztof Wojczal
geopolityka, polityka, gospodarka, podatki – blog
Nie zapomnij o skomentowaniu/udostępnieniu tekstu! Mogłeś go przeczytać, tylko dzięki temu, że autor mobilizuje się do pisania bloga 🙂 Pomóż autorowi w rozwijaniu bloga. Niniejszy tekst kosztował kilka godzin pracy. Czytanie z pewnością zajęło kilka minut, a wstawienie komentarza/ocena tekstu to zaledwie kilka sekund Twojego wysiłku. Dziękuje 🙂 KW
¹ – Należy pamiętać że „dochód” w ustawie budżetowej, to trochę co innego niż „dochód podatkowy” liczony w przedsiębiorstwach, ponieważ dochód przedsiębiorstw = przychody (to co zarabiają) – koszty (to co wydają), „dochód państwa” natomiast można porównać de facto z przychodami podatkowymi przedsiębiorstwa, ponieważ oprócz dochodu, ustawa budżetowa przewiduje jeszcze „wydatki”, a ponieważ przeważnie są one wyższe od dochodu, dlatego mamy do czynienia z deficytem (czyli de facto stratą budżetową, państwo musi wydać więcej niż uzyska z dochodów)
²Wskazać należy, że część z tych 20 mld złotych to tak na prawdę kwoty VAT-u nie zwrócone przedsiębiorcom (z uwagi na zmianę przepisów dotyczącą zwrotów VAT – wydłużenie okresów, zawieszenie zwrotów etc.). Trudno w tej chwili ocenić na ile zmiana proceder ten wpływa na szacunki związane ze zwiększeniem dochodów z VAT-u (ministerstwo twierdzi, że wcale, z drugiej strony są również opinie, że ma to znaczenie ogromne). Trudno mi jest się wypowiedzieć na ten temat bez analizy twardych danych. Tak na prawdę będzie można powiedzieć wiele więcej na podstawie danych z 2018 roku, które będzie można porównać z rokiem 2017 oraz 2016 i wcześniejszymi. Obliczono, że na koniec roku 2016, Skarb Państwa zalegał przedsiębiorcom z tytułu zwrotu VAT-u ok. 3 mld złotych. Ponieważ zwrot VAT-u nastąpić musi, a zostaje on jedynie przesunięty w czasie, można z pewną dozą ostrożności założyć, że mniej więcej tyle samo SP będzie zalegał przedsiębiorcom na dzień 31.12.2017 rok (suma zerowa). Należy jednak pamiętać, że z taką sytuacją mieliśmy do czynienia odkąd pojawił się podatek VAT, więc nieprawdą jest twierdzenie, że nadwyżka VAT-u powstała z uwagi na przedłużenie zwrotów VAT-u. W mojej wstępnej ocenie, uważam, że rzeczywiście uszczelniono ściągalność VAT-u, a raczej wyeliminowano wyłudzenia VAT-u poprzez wprowadzenie jednolitego pliku kontrolnego (jpk).
*- mechanizm opisany w książce „HITMAN. Ekonomista od brudnej roboty”
Źródła:
http://biznes.onet.pl/podatki/wiadomosci/mf-dochody-z-vat-wzrosly-mimo-spadku-wartosci-wstrzymanych-zwrotow-i-szybszych-wyplat/rxkkew
http://tvn24bis.pl/pieniadze,79/uszczelnienie-systemu-podatkowego-opinie-ekspertow,738562.html
http://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/1007671,vat-ponad-3-mld-zlotych-wstrzymanych-zwrotow.html
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/handel/handel-zagraniczny-polski-w-2016-roku/ng166g
Widzę, że nikt nie komentuje troszkę starszych tekstów pomimo tego, że są one doskonałe w swojej przejrzystości i dobrze się je czyta przez osobę, która z geo i polityką w ogóle dopiero co raczkuje. Wobec czego zarówno aktualnym jak i wszystkim wcześniejszym tekstom autora Krzysztofa Wojczal wystawiam ocenę 6.