Dziś w nocy brytyjska izba gmin przegłosowała ustawę dotyczącą Brexitu. Nie byłoby w tym nic szczególnego, w końcu Brytyjczycy jasno wyrazili swoją wolę w referendum, gdyby nie fakt, że jak zwykle przy takich okazjach politycy stwierdzili, że upieką dwie pieczenie na jednym ogniu.
Jeśli to, o czym napisano w prasie, jest informacją prawdziwą, to Wielka Brytania stanie się kolejnym państwem, w którym demokracja będzie tylko fasadą. Już oficjalnie.
Teza ta jest uzasadniona w sytuacji, gdy prawo będą mogli stanowić ministrowie, przy pomocy rozporządzeń i bez ingerencji parlamentu, a rozporządzenia te będą równe, a w niektórych przypadkach nawet ważniejsze od ustaw (skoro mają uchylać moc prawną ustaw wcześniej wdrożonych na podstawie przepisów unijnych).
Taki stan rzeczy grozi sporymi nadużyciami ze strony rządu, które nie będą mogły być kontrolowane przez parlament. Czy jest to brytyjski rodzaj „wyłomu”, dzięki któremu władze będą mogły podejmować niepopularne decyzje i ograniczać wolności i prawa obywatelskie nie tylko Brytyjczyków, ale i w szczególności osób przebywających na wyspach w celach zarobkowych? Nie od dziś wiadomo, że Brytyjczycy dążą do zamknięcia państwa dla obcych, a nawet wydalenia tych, którzy się już w nim znaleźli…
Przypomnieć należy, że we Francji od 13 listopada 2015 roku do dnia dzisiejszego panuje stan wojenny. W ten sposób rząd francuski ma możliwość m.in. ograniczania wolności i praw obywatelskich francuzów. Jak na razie nie wiadomo, jak długo to potrwa, jednak szybkiej zmiany i powrotu do polityczno-prawnej normalności raczej nie należy się spodziewać.
Trik ten znamy już na przykładzie USA. Tam bowiem po atakach z 11 września 2001 roku uchwalono tzw. Patriot Act, który obowiązuje do dziś, a który przyczynił się do wprowadzenia całkowitej inwigilacji amerykańskiego społeczeństwa, co wyciekło po aferze wywołanej przez Edwarda Snowdena. A przecież wiadomo już, że Amerykanie inwigilują również obywateli niemieckich, a nawet ich rząd(sic!) – czego dowiedzieliśmy się z kolei przy okazji afery z 2013 roku i odkrytych podsłuchów w telefonie Kanclerz Angeli Merkel.
Panika jaka ogarnęła Europę, jeśli chodzi o zagrożenia dla demokracji nie jest przesadzona. Tyle tylko, że źródła tych zagrożeń znajdują się zupełnie gdzie indziej, niż sugerują to eurokraci. To nie Węgry, czy Polska winny zostać poddane specjalnym nadzorem organów Unii Europejskiej.
Zwłaszcza, że sama struktura Unii, model zarządzania tym tworem, a przede wszystkim sposób wyboru osób do najwyższych i najważniejszych władz unijnych są bardzo dalekie od tych demokratycznych. Parlament Europejski, jedyny organ, do którego obywatele UE wybierają przedstawicieli, jest niczym zgromadzenie kur w kurniku. Ptaki mogą wprawdzie debatować sobie o wszystkim. Tyle tylko, że to właściciel kurnika decyduje, kiedy zje na śniadanie jajecznicę lub która z kur i kiedy zostanie ścięta na rosół.
Demokracja, a przede wszystkim wolności i prawa obywatelskie ograniczane są przez demokratyczne rządy z roku na rok. Nawet, gdy tego nie widzimy. Polska nie jest na tym polu żadnym wyjątkiem.
Krzysztof Wojczal
geopolityka, polityka, gospodarka, podatki – blog
Źródła:
http://www.bbc.com/news/uk-politics-41235522
http://tvn24bis.pl/ze-swiata,75/izba-gmin-przeglosowala-drugie-czytanie-ustawy-o-brexicie,771976.html
https://www.wprost.pl/swiat/10039976/Pierwsze-decyzje-Trumpa-Podpisal-dekret-wycofujacy-USA-z-umowy-TPP.html
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/962785,Kancelerz-Niemiec-Angela-Merkel-byla-podsluchiwana-przez-Amerykanow