Polska wepchnie Łukaszenkę w objęcia Putina?

W związku z ostatnimi wydarzeniami na Białorusi, w przestrzeni publicznej zawrzała dyskusja na temat polskiej polityki wschodniej. Zwłaszcza tego, jak powinny zachować się polskie władze w kontekście wyborów na Białorusi oraz protestów społecznych związanych z ich wynikiem.

Podział w dyskursie oparł się głównie o ocenę rządów Aleksandra Łukaszenki. A konkretnie kwestię tego, na ile jego osoba gwarantowała Polsce bufor bezpieczeństwa w postaci białoruskiego terytorium.

Wskazać w tym miejscu należy, że zdecydowana większość polskiej sceny politycznej (tak rządowej jak i opozycyjnej) opowiedziała się po stronie demokratycznych przemian na Białorusi. Opozycja wysłała swojego posła – Michała Szczerbę – jako obserwatora wyborów. Ten nie szczędził słów poparcia dla opozycji, spotykając się z jej liderami. Z kolei przedstawiciele partii rządzącej, pomimo początkowej rezerwy (vide wspólne oświadczenie prezydentów Polski i Litwy), ostatecznie również zajęli anty-reżimowe stanowisko. Co objawiło się poprzez wezwanie przez premiera M. Morawieckiego do zorganizowania nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej w sprawie Białorusi.

Można odnieść wrażenie, że większość polityków, ale i społeczeństwa poddała się euforii związanej z wizją, że na Białorusi może dojść do pro-zachodniego przewrotu i powtórzy się scenariusz ukraiński.

Sceptycy wskazywali natomiast, że Aleksandr Łukaszenka był do tej pory gwarantem tego, że na Białorusi nie powstały żadne stałe bazy wojskowe Federacji Rosyjskiej. Dzięki temu na granicy polsko-białoruskiej nie stacjonują dywizje rosyjskie, które stanowiłyby bezpośrednie zagrożenie dla Warszawy.

Spór o to, jaką postawę powinna zająć Polska względem sytuacji na Białorusi rozbija się więc o ocenę tego, czy A. Łukaszenka rzeczywiście gwarantuje wspomniany bufor, a jeśli tak, czy jest jedynym możliwym jego gwarantem.

Zwolennicy poparcia przewrotu na Białorusi podnoszą, że wprawdzie Łukaszenka rzeczywiście odmówił powstania baz rosyjskich na Białorusi, jednak jego kraj de facto współpracuje militarnie z Rosją. Kupuje od niej sprzęt i wymienia się informacjami. Jest więc tak naprawdę przedłużeniem ramienia Moskwy. W związku z tym w przyszłości może ulec Putinowi i zgodzić się na rozmieszczenie rosyjskich wojsk wzdłuż polsko-białoruskiej granicy. Zwłaszcza, gdy będzie musiał siłą utrzymać władzę w kraju, co może wiązać się z potrzebą pomocy ze strony Putina. Dlatego też pro-zachodni przewrót na Białorusi, który doprowadzi opozycję do władzy jest scenariuszem pozytywnym z perspektywy Polski. Bowiem nowy, pro-zachodni prezydent Białorusi byłby lepszym gwarantem bezpieczeństwa dla Polski i niezależności Mińska wobec Moskwy.

Jest to oczywiście argumentacja zupełnie chybiona. Przede wszystkim wskazać należy, że demonstracje anty-reżimowe, a być może wybuch mińskiego majdanu prawdopodobnie skłonią Łukaszenkę do wariantu siłowego. W tym kontekście utrzymanie władzy będzie wymagało użycia wielu mundurowych, a także środków. W obliczu potępienia ze strony zachodu, Łukaszenka będzie musiał zwrócić się o pomoc do Moskwy. Ta nie zostanie mu wszakże udzielona za darmo. Prezydent Białorusi będzie musiał się zgodzić na warunki W. Putina, w których może zawierać się postulat wprowadzenia rosyjskich wojsk na Białoruś. Wskazać więc należy, że im większa będzie wywierana presja wewnątrz Białorusi, a także presja zewnętrzna ze strony zachodu, tym Łukaszenka będzie bardziej skłonny zgodzić się na warunki Kremla. Co może tylko pogorszyć istniejącą sytuację Polski na płaszczyźnie bezpieczeństwa.

Wariant ukraiński jest mało prawdopodobny

Jednocześnie podnieść należy, że absolutnie żaden lider pro-zachodniej opozycji nie ma szans na Białorusi uzyskać, a następnie utrzymać władzę. Łukaszenka posiada posłuch wśród resortów siłowych (armia, milicja, służby). Następca będzie tego już pozbawiony. Tymczasem Rosjanie mogą zaoferować białoruskim generałom (których przecież znają z licznych wspólnych ćwiczeń) zachowanie posad i pozycji, w zamian za wsparcie pro-rosyjskiego lidera opozycji. Który następnie wygra w „demokratycznych” wyborach. Zachód takiej oferty przebić nie może. Zwłaszcza, że to rosyjskie, a nie polskie czołgi grożą Mińskowi interwencją. To rosyjskie gaz i ropa płyną na Białoruś i to na linii Mińsk-Moskwa odbywa się głównie wymiana handlowa. Rosjanie posiadają informacje na temat białoruskich struktur administracyjno-militarnych i kwestią oczywistą wydaje się, że posiadają tam wpływy. Polska, Litwa, Unia Europejska, a nawet USA mają ZEROWY wpływ na to, co się dzieje na Białorusi. Tak więc pro-zachodnia opozycja nie ma zwyczajnie szans na przejęcie i utrzymanie tam władzy. Liczenie na powtórkę ukraińskiego scenariusza jest naiwnością. Białoruś to inny kraj, inne warunki, inna władza oraz inne, silniejsze powiązania z Moskwą.

Podnoszony jest również argument na płaszczyźnie soft power. Zgodnie z nim, należy walczyć o „białoruską duszę” i wzniecić w Białorusinach płomień wolności i niezależności od Rosjan. Co zaprocentuje w przyszłości. Jest to bardzo szczytna idea, problem jest tylko taki, że jeśli Rosjanie przejmą kontrolę nad Białorusią, to na kraj ten zostanie nałożony całkowity lockdown informacyjno-gospodarczy. Pod presją czołgów, płomień wolności będzie musiał żarzyć się nieśmiało w domu (przy zasłoniętych zasłonach), a my Polacy będziemy mieli większe zmartwienia niż demokracja na Białorusi. Kilka tysięcy zmartwień w postaci rosyjskich czołgów i ciężkiego sprzętu stacjonującego w Brześciu i Grodnie.

Ostatni rzeczowy argument zwolenników białoruskiego przewrotu jest taki, że w wyniku protestów na Białorusi, status quo zostało już naruszone. Że Aleksandr Łukaszenka, bez względu na wszystko zwróci się ku Moskwie. Jest to wszakże jedynie założenie, na które nie ma jeszcze żadnych przesłanek, a jednocześnie należy pamiętać, że dzisiejsze protesty to nie jedyne w historii Białorusi. W 2010 roku również doszło do licznych (może nawet większych) manifestacji w tym kraju. Mimo to, przez kolejnych 10 lat Białoruś pozostała terytorium neutralnym. Mało tego, w 2015 roku Aleksandr Łukaszenka obiecywał Ukraińcom (wbrew interesom Putina), że od strony Białorusi nic im nie grozi. A jeśli Rosjanie planowaliby inwazję zmuszając Mińsk do zgody na przemarsz wojsk, to białoruski prezydent obiecał uprzedzić o tym władze z Kijowa. Takich deklaracji nie składa publicznie osoba, która jedynie wykonuje polecenia z Moskwy. Natomiast pod koniec 2018 roku Łukaszenka otworzył się na rozmowy z USA. Jednocześnie mocno zaogniły się relacje z Rosją, z którą do dziś nie ma konkretnej umowy w zakresie energetyki. Dlatego Łukaszenka ściąga gaz i ropę naftową z alternatywnych źródeł. Oczywiście, że reżim z Mińska wykorzystuje zachód do swojej gry wobec Kremla. Niemniej, fakty są nieubłagane. Do tej pory na Białorusi nie było stałych baz wojskowych Rosji, a Rosjanie nie stoją na granicy białorusko-polskiej. I powinniśmy zrobić wszystko, by tak pozostało.

Postawa UE nie powinna dziwić

Zniechęcanie do siebie Łukaszenki nie jest tutaj żadną metodą. Polska powinna zachować neutralne, wyczekujące stanowisko. Bowiem i tak nie mamy wpływu na to, co się na Białorusi dzieje. Natomiast powinno nam zależeć na kontynuacji przez Łukaszenkę dotychczasowej linii politycznej. Zwłaszcza, że w ostatnich dwóch latach na skutek amerykańskich rozmów z Białorusią (z naszym udziałem), kraj ten rzeczywiście stał się problematycznym partnerem dla Moskwy. Wydaje się, że kontynuowanie tej przynoszącej wyraźne efekty polityki byłoby celowe.

Jednocześnie nie powinna dziwić odmowa Brukseli, jeśli chodzi o zwołanie nadzwyczajnego szczytu w sprawie Białorusi. Nikt orientujący się w europejskiej polityce międzynarodowej chyba nie liczył na to, że będące w komitywie z Rosją: Niemcy, Francja i Włochy będą wspierały pro-amerykańską Polskę w tym zakresie. Choćby w Mińsku palono ludzi żywcem, nikt w Unii nie kiwnie palcem póki się to nie będzie opłacało konkretnym stolicom.

Kto może wspierać manifestacje i zamieszki?

Kwestią otwartą pozostaje, czy protesty na Białorusi były spontaniczne, czy też inspirowane. Jeśli były inspirowane, lub też ta spontaniczność została wykorzystana przez siły zewnętrzne, to należy zastanowić się, kto te protesty wspiera. Ponieważ wcale nie musi to być takie oczywiste.

Jeśli na taki krok zdecydowali się Amerykanie (przy np. naszym i litewskim udziale) , wówczas może okazać się, że zostanie uzyskany efekt odwrotny do zakładanego. Zamiast wyciągnąć Białoruś z rosyjskiej strefy wpływów, zostanie ona kompletnie zdana na łaskę Moskwy. Mogą to sugerować takie wydarzenia, jak obecność polskich polityków opozycyjnych na Ukrainie w czasie wyborów, jak również fakt, iż główna kontrkandydatka Łukaszenki uciekła na Litwę.

Natomiast protesty o pro-zachodniej twarzy mogą też leżeć w interesie władz z Kremla. Mogłoby to być działanie mające na celu skłócić Łukaszenkę z zachodem oraz podporządkować białoruskiego prezydenta Putinowi. Łukaszenka od 2 lat negocjuje z zachodem  co zaowocowało dostawami gazu nierosyjskiego na Białoruś. Pytanie, czy w takim momencie opłacałoby się jednak Łukaszenkę obalać? Czy też może to Rosji zależy na przerwaniu kontaktów Mińska z zachodem? Za tym ostatnim może też świadczyć wykryta przez białoruskie służby obecność tzw. Wagnerowców. Czyli rosyjskich najemników, którzy zostali zlokalizowani i wyłapani na terytorium Białorusi tuż przed wyborami. Gdyby to Rosjanie stali za protestami na Białorusi i je wspierali, to wielką pomyłką byłoby popieranie tej inicjatywy i wzmacnianiem pozycji Putina względem Łukaszenki. 

Stąd tak ważna jest powściągliwość i zorientowanie się w sytuacji na Białorusi. Oraz przede wszystkim nie palenie sobie mostów tak, by niezależnie od tego co się stało, Białoruś utrzymała kontakt z Warszawą i nie popadła w całkowitą zależność od Rosji. To nie jest czas na hurraoptymizm z powodu tego, że ktoś gdzieś wyszedł na ulice. I wyciąganie zbyt pochopnych wniosków.

Na koniec warto sobie zadać pytanie, na czym nam powinno bardziej zależeć. Na bezpieczeństwie Polski, czy na demokracji na Białorusi? W mojej ocenie, temat naszego wschodniego sąsiada winien być dyskutowany tylko i wyłącznie na gruncie merytorycznych argumentów związanych z kwestią bezpieczeństwa państwa. O zbawianie świata niech się biją wielcy, bo tylko oni mają po temu siły i środki. My powinniśmy kalkulować każdy ruch i oszczędnie gospodarować potencjałem. Bo mamy go mało i łatwo możemy go stracić.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

 

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

150 komentarzy

  1. Niegłupia opinia, w sensie że ludzie na Białorusi nic nie zmienią, bo tu rządzą siły międzynarodowe.

    https://krytykapolityczna.pl/swiat/w-sprawie-bialorusi-zachod-jest-albo-bardzo-slaby-albo-strasznie-cyniczny-rozmowa-z-pawlem-kowalem/

    Rosja nie dopuści do rezygnacji ze swojej głębi strategicznej:

    “Samo wyrwanie Białorusi z rosyjskiej strefy bezpieczeństwa jest dla nich sprawą nie do pomyślenia. Rosjanie tkwią w archaicznym, terytorialnym myśleniu o bezpieczeństwie, np. pojęcie „głębi strategicznej” odnosi się u nich do fizycznej odległości od granic przeciwnika do Moskwy. No i właśnie Białoruś jest ich głębią strategiczną i trzeba by bardzo silnego Zachodu i bardzo osłabionej Rosji, by coś w tej kwestii zmienić. Tylko pamiętajmy jeszcze o jednym. ”

    “Teraz najbardziej sensowny dla Rosji jest wariant pacyfikacyjny, dlatego że chwilowo jest za późno na inne opcje. Protesty musiałyby się utrzymać co najmniej tydzień-dwa, żeby była szansa uruchomić negocjacje z Zachodem i proces ewolucyjnego odejścia ekipy Łukaszenki, a to nie jest dziś realne.”

    ” (…) na stole leżały trzy scenariusze.

    Pierwszy to „kolorowa rewolucja”, bardzo mało prawdopodobny z powodów, o których mówiłem. Drugi, to „kondominialne” zamknięcie konfliktu, które także wymagałoby od Zachodu poważnego zaangażowania i też wydaje się mało realne – abstrahując od naszych spekulacji na temat Cichanouskiej. Trzeci scenariusz to utrzymanie Łukaszenki za pomocą Rosji jako słabego przywódcy, holowanie go przez jakiś czas, dopóki nie powstaną polityczne warunki do zmiany.”

    Oraz tutaj:
    https://dziennikbaltycki.pl/ekspert-o-protestach-na-bialorusi-kiedys-nadejdzie-kres-lukaszenki-jednak-raczej-nie-teraz/ar/c15-15126955

    “Kluczowe dla Zachodu jest pytanie, czy z Łukaszenki można zrezygnować? Jest przecież doświadczenie Arabskiej Wiosny, gdzie bardzo szybko, wręcz pochopnie podejmowano decyzje o odsunięciu od władzy nielubianych przez ulicę dyktatorów. Zachód widzi dziś, jak to się skończyło – w Libii trwa wojna domowa, w Egipcie władzę sprawuje jeszcze gorszy niż za Mubbaraka wojskowy reżim, Syria jest w agonii, a Jemen w sensie instytucjonalnym, jako państwo, nie istnieje.”

    “Mamy też wariant ukraiński, bardzo niebezpieczny. Pamiętajmy, że na terenie Białorusi stacjonują wojska rosyjskie, które sprawują geostrategiczną misję kontroli nad tym buforowym państwem.”

    Czyli Łukaszenka jest na dłuższą metę spalony, ale może jeszcze porządzić. Jest wygodny na dziś i dla Rosji i dla Zachodu. No, chyba że wydarzenia pójdą w niespodziewanym kierunku, bo społeczeństwo wyrwie się z tych planów. Wtedy nieciekawie, bo Rosja nie odpuści Białorusi.

  2. Tak sobie czytam.. Zastanawiające jak wielu ludzi wierzy, że można ot tak sobie spontanicznie obalić system, i że potem to już tylko miód i mleko. Szczere niezadowolenie ludzi i pragnienie sprawiedliwości zawsze ktoś zagospodaruje. Ktoś kto ma pieniądze, interes, kanały wpływu na ludowych liderów, środki komunikacji, zespoły analityczne i organizację. Mamy swoją historię i powinniśmy to wiedzieć. Czy majdan ukraiński dodał poczucia godności zwykłym Ukraińcom i poprawił ich los? Tak, to jest przykre ale w tym wszystkim nikogo nie obchodzi czy Białorusini będą mieli demokratyczne rządy czy też nie. Swoją drogą demokratyczne rządy nie znaczą, że automatycznie będzie lepiej. Przeciwnie, może wrócić tęsknota do starych dobrych czasów, gdzie podział my-oni był klarowny. Zwłaszcza, że zarówno Łukaszenko jak i każdy inny będzie całkowicie zależny od Rosji. Jeżeli chodzi o geopolitykę to aktualnie nie ma innego liczącego się gracza w tym rejonie prócz Rosji. Teraz wszystkie karty w tej grze są znaczone. Ale też nic nie jest na zawsze (to nie znaczy, ze będzie lepiej). Jeżeli chodzi o Polskę, to nie mamy realnego wpływu. Nawet gdyby Rosja nieoczekiwanie się zapadła nie mamy elit, które potrafiłyby ten dar zagospodarować. Będziemy mieli jeżeli jakaś zewnętrzna sił nas do tego “zainspiruje”.

  3. Witam, ,
    czytam od dawna bloga p. Krzysztofa i cieszy mnie fakt, że widzi p. Krzysztof, że Białoruś jest polem na szachownicy. Gratuluję jednocześnie trafnych tez p. Georealiście – zgadzam się z Pana spojrzeniem.
    Pozwolę sobie na dodanie kilku uwag do Panów i pozostałych forumowiczów rozważań:
    1. Polska przespała i “przepuściła” okienko czasowe (cofnięcie Rosji), by wiązać wschodnich sąsiadów z nami; Białoruś/Białorusinów można było przyciągać do nas na wiele sposobów (przede wszystkim gospodarczo, społecznie, np. praca dla nich, udogodnienia do zamieszkiwania u nas, studiowania/stypendia).
    Nasza klasa polityczna to amatorzy, którzy uwierzyli, że historia się po 1989 roku skończyła!
    2. Odeszliśmy od kursu na UE, stawiając na USA w sytuacji, gdy USA przenoszą ciężar politycznego zaangażowania (zmiana pivotu) na Pacyfik. Rosja będzie potrzebna USA do balansowania Chin. Co zrobimy, gdy nagle obudzimy się, że Rosja za poparcie USA uzyska wolną rękę na obszarze postsowieckim?
    3. Już powinnismy działać na rzecz wzmacniania Ukrainy, bo w kolejnym kroku (po nieuniknionym anschlusie Białorusi), polem do zagrania przez Rosję jest Ukraina i będzie zapewne projekcja siły (po wejściu wojsk rosyjskich do Białorusi) i niestety rozwiązanie siłowe. U nas znów będzie zaskoczenie…
    Jakie jest Panów zdanie w temacie moich wniosków?
    Pozdrawiam
    Obywatel realista.

    1. Presja bezwzględnego realu opartego o siłę i interesy – zupełnie innego od słodkiego obiecankowego kółka wzajemnej adoracji, do którego wchodziliśmy w 2004 [do UE] pod hasłem “wszyscy ludzie braćmi są” – wymusi zmiany na sternikach. Pytanie tylko, czy zawczasu, czy dopiero na zasadzie akcyjnej szturmówki typu “kopanie studni do pożaru” – i czy nie za późno. Myślę, że dla osób, które chcą upowszechniać geopolitykę i ostrzegać przed krytycznymi zagrożeniami zmieniającego się świata – casus COVID-19 spada z nieba – jako swoista twarda “terapia szokowa” dla zanurzonych w błogim starym myśleniu, nastawionym na beztroską konsumpcję. Trzeba wprost mówić: “jak nie podejmiemy zawczasu zasadniczych działań – będzie nieporównanie gorzej, niż podczas COVID-19 i Wielkiego Kryzysu razem wziętych – a i to będzie dopiero przygrywka przed działaniami siłowymi – coraz bardziej zaawansowanej wielowektorowej wojny – na końcu kinetycznej”.

  4. Podstawowa rzecz – najpierw nie prowadziliśmy własnej polityki wschodniej wobec Białorusi [ale i Ukrainy] – bo zdaliśmy się na Zachód w kwestii przyciągnięcia tych państw – de facto także do Polski. Teraz popełniamy dokładnie ten sam błąd – zdając się na USA czy Brukselę. A powinniśmy sami kalkulować – i sami konsekwentnie działać długofalowo bez względu na USA i Brukselę i innych dalszych graczy [zwłaszcza Berlin i Paryż]- właśnie po to, by cały czas pokazywać, że to MY mamy największy wpływ na politykę regionu. Czyli podwyższając swoje “akcje” polityczne.

    1. Już należałoby zbudować strategię działań na najbliższą przyszłość a ta, wygląda na to, że “okoliczności zewnętrzne”, w których przyjdzie nam działać będą następujące:
      1. USA wychodzi powoli z kontynentu na Pacyfik, co wzmacniać będzie pozycję rozgrywającego “jądra UE” – Francja i Niemcy.
      2. Rosja przeć będzie w celu odzyskania terenów post-sowieckich (Białoruś, krok drugi Ukraina)- testując po każdym kroku reakcję USA i UE. Kraje nadbałtyckie do chwili, gdy NATO nie zostanie polityczną wydmuszką nie ruszą, gdyż to najbardziej ryzykowny krok.
      2a. Gospodarczo Rosja podniesie się, gdy wrośnie cena gazu i ropy a to akurat będzie mogła zrealizować – wystarczy podnieść ciśnienie na Bliskim Wschodzie (wystarczy mały konflikt Iranu-Arabia Sau. lub Iran-Izrael). Skok cen ropy i gazu i odbudowa budżetu Rosji z przeznaczeniem tych środków na zbrojenia.
      3. Kraje naszego regionu (PL, BI, UA) traktowane są przedmiotowo przez FR-DE, gdyż nie mają osobno “mocy” – militarnej, ludnościowej, gospodarczej, kulturowej, intelektualnej, co oznacza przy braku aktywności i przemyślanych działań marginalizację.
      4. Kraje takie jak: Czechy, Słowacja, Węgry będą orientowały się na jądro UE, konkretnie Niemcy, gdyż osiągać będą z tego korzyści gospodarcze.
      5. Następować będzie dalsza konsolidacja gospodarcza jądra Euro.

      Może ktoś z Państwa dopisze kolejne okoliczności/trendy już rysujące się, które będą widoczne w naszym otoczeniu?
      Obywatel realista.

    2. Prowadziliśmy politykę wschodnią polegająca na zainteresowani głównych graczy UE wschodem i wplecenia naszego rozumienia do głównego nurtu polityki zagranicznej UE. Efekt mizerny ale czy mógł być lepszy biorąc pod uwagę realia? Jesteśmy państwem z przestrzenią, którą są żywotnie zainteresowani nasi sąsiedzi. Póki jesteśmy gospodarczo i politycznie uzależnieni od Niemiec oraz słabsi militarnie od Rosji niewiele da się zrobić. Chyba, że znajdzie się zewnętrzna siła żywotnie zainteresowana wzmocnieniem i usamodzielnieniem Polski a w Polsce dojdzie do władzy opcja, która tego nie zmarnuje. Masz wiele racji co do tego, co powinno być. Jednak wyobraźmy sobie referendum z pytaniem, czy zwiększamy skokowo wieloletni budżet na politykę wschodnią niezależną od głównego nurtu UE aby spróbować przyciągnąć Mińsk w perspektywie pokolenia do naszej strefy wpływów, czy też “damy” każdemu jednorazowy bon na wakacje w Grecji, Portugalii czy gdzieś tam pod palmami ze szwedzkim stołem i darmowymi drinkami. Jaki będzie wynik? Albo inny zestaw – czy likwidujemy wszystkie 500plus i zwiększamy wydatki obronne, czy nie zmieniamy nic. Mam oczywiście swój typ. W każdym bądź razie wynik odpowie jaka jest kondycja społeczeństwa. Ja uważam, że jesteśmy zatomizowanym społeczeństwem nieufnym wobec siebie, swoich rządów i dążącym do indywidualnych celów, które przez to łatwo podlega manipulacjom i przeróżnym wpływom czy modom. Nie wzięło się to znikąd ale to już nie na temat.

      1. Znam tą odpowiedź tak, jak Pan. Smutne niestety, że zamiast wykorzystania nadwyżki uzyskanej z uszczelnienia VAT i CIT – 125 mld zł wg niektórych szacunków – rząd ją rozdał zamiast zastanowić się, jak najlepiej ją wykorzystać inwestycyjnie. Elektrownię atomową już mielibyśmy sfinansowaną. A tak… kasa rozdana, przyszedł kryzys i zadłużymy się na 100 mld + 100 poza budżetem na ratowanie firm.

        Teraz z innej strony…
        Gdybyśmy zaoferowali Ukrainie, przy ich i naszej coraz trudniejszej sytuacji, wspólne budowanie projektów tarczy opl (oni mają technologię i doświadczenie w budowie rakiet) oraz produkcji broni przeciwpancernej -moglibyśmy za transfer wiedzy rakietowe- wspierać ich chociażby dostarczając Spike lub wspólnie rozwijaną własną konstrukcję.
        Te dwa kluczowe programy byłby budowaniem asymetrycznego uzbrojenia wobec ich przewag w ataku rakietowym i pancernym. Do tego drony (mamy przecież dobre przykłady z rodzimego podwórka, np WB Electronics) dla artylerii i wojsk zmechanizowanych. Wspólne projekty, które dałyby nam korzyść obopólną… Kiedyś Koronę i Litwę także połączyło wspólne zagrożenie i widzenie korzyści we współpracy.
        Aż się prosi o to sytuacja międzynarodowa.

  5. Zamiast z naszej strony [i tylko z naszej – nawet bez Bałtów – dla pokazania “porządku dziobania”] rozmawiać bilateralnie z Łukaszenką NAJPIERW o otwieraniu granic, współpracy gospodarczej, uruchomieniu przepływów strategicznych – i zamiast budować nową sytuację takimi faktami dokonanymi – sami jak dzieci “pobiegliśmy do mamusi” w Brukseli i wywołaliśmy działania UE oparte w założeniu najpierw o sankcje. Czyli pozwoliliśmy, by Bruksela [czyli Berlin i Paryż] zastosowała korzystny dla Rosji i odstręczający Białoruś od nas – kij sankcji zamiast marchewki zbliżającego Białoruś i nas wiążącego interesu – i tym samym wpycha to Łukaszenkę w ramiona Putina – zamiast zbudować nasze zbliżenie i lewar i alternatywę dla Mińska na Kreml. Gdyby tylko otworzyć granice i zapewnić skokowe pakietem porozumień zwiększenie współpracy i wymiany – bez żadnych wielkich słów i deklaracji politycznych – sytuacja na Białorusi by się uspokoiła, bo ludzie na Białorusi by mieli i wybór i perspektywy. Mieli by wentyl bezpieczeństwa w Polsce – ekonomiczny i polityczny. A tak Łukaszenka [dociskany z Zachodu – z naszej nieprzemyślanej inicjatywy] – rozmawia z Putinem, przedtem robiąc sobie dobre pole do rozmów, uwalniając w geście “przyjaźni związkowej” 32 Wagnerowców do Rosji. Polecam: https://kresy.pl/wydarzenia/regiony/bialorus/lukaszenko-rozmawial-z-putinem-o-zagrozeniu-jakie-bialoruskie-protesty-niosa-rosji/ Cóż – dobrymi chęciami piekło wybrukowane… Obawiam się, że Łukaszenka – po skalkulowaniu “ofert” na stole – zdecyduje się w końcu na BARDZIEJ KORZYSTNY DLA NIEGO deal z Kremlem, zostanie jego marionetką – jako powiedzmy dożywotni namiestnik. Powtórzę: niezawodnym testem prawdziwego układu sił i ośrodka władzy na Białorusi będzie obecność Armii Czerwonej – najpierw w bazach lotniczych, potem 1 Armii Pancernej Gwardii. Tego nie zakryje żadna maskirowka, nawet wielopiętrowa.

    1. Ciekawi mnie jeszcze jedna sprawa, kiedy i po jakich wydarzeniach zmieni się opcja DE w trwaniu przy jądrze FR-DE i wierze w projekt europejski. Czy upadek Białorusi a po nim Ukrainy przy jednoczesnym wyjściu USA z Europy będzie katalizatorem zmian w DE?
      Pogorszenie naszej sytuacji, już w kierunku dramatycznym, byłby upadek UE.
      Wówczas DE może zmienić opcję nastawienia na FR. Gdyby do tego doszła u nich opcja odzyskania ziem utraconych, nasza sytuacja stałaby się już dramatyczna. Po odcięciu naszej gospodarki od DE (wystarczy spojrzeć jaki % Import i eksport stanowi wymiana z tym krajem, jesteśmy politycznie i gospodarczo ugotowani. Zbliżenie wówczas DE-ROS i wypisz wymaluj zbliża się nasz koniec. Wydaje mi się, że to właśnie my wobec takiej alternatywy powinniśmy być najbardziej zainteresowani, by projekt europejski trwał jak najdłużej. Czy u nas w ogóle taki scenariusz jest brany pod uwagę w perspektywie 10 lat? Pytanie jak z Hamleta…
      Obywatel realista.

      1. Przecież dla PiS EU to największy wróg, większy od Rosji (w końcu ten Putin swój, tradycjonalista, anty-LGB, wybory wygrywa, re-rosjanizował media, opozycja trzymana w karbach). Nie lubimy oficjalnie UE, Niemców (zapłaćcie za II WŚ), Francuzów (uczcie się jeść widelcem), Holendrów (wiadomo – geje), i całego tego zachodniego liberalizmu i praworządności. Nie będą nam w obcych językach prezydenta wybierać!

        Konsekwentnie, krok po kroku, realizujemy swoją wersję polexitu. Teoretycznie bez przegłosowania przez obywateli (których urabia się anty-unijnie przez TVP) nie bardzo polexit możliwy, ale nasza władza może przeprowadzić faktyczny wypier-pol. UE się zintegruje wewnętrznie, pewnie na bazie strefy EURO (prawie już powszechnej z małymi wyjątkami), a reszta wyląduje na pograniczu UE które rozmyje się i przestanie de facto być dzisiejszą UE. Budżet będzie się przesuwać do strefy EURO, aż wypchnie się problematyczną i obcą kulturowo Polskę na życzenie jej własnego rządu.

        Coś mi się zdaje że ktoś uparcie realizuje rosyjski plan.
        Zamiast dążyć do federalizacji i takich Stanów Zjednoczonych Europy, z własna armią, centrum decyzyjnym, konkurencji dla USA, Chin i Rosji, Polska dąży do rozbicia UE. Zdaje się że trochę ludzi z PiS (Macierewicz choćby) ma jakieś szemrane powiązania rosyjskie.

  6. Panie Krzysztofie,
    myslę, że poczytny byłby artykuł na temat możliwości/szans/zagrożeń dla naszego kraju. Oczywiście w otoczeniu sytuacji zewnętrznej (rysujących się trendów). Gdyby do tego dodał Pan nasze silne /słabe strony moglibysmy pokusić się o zbudowanie alternatywnych strategii i scenariuszy dla naszego kraju w ciągu najbliższych 5-10 lat.
    Jestem przekonany, że dla Pana czytelników, taki materiał byłby ciekawy i mógłby wygenerować ciekawe polemiki. Jak Państwo sądzicie, warto by p. Krzysztof zebrał taki materiał o RP? Jeżeli tak, proszę o poparcie.

    Krzysztof S.

  7. Pisane z punktu widzenia interesów Kremla.
    1) Jak Polska może się czuć bezpieczna mając u boku satrapę, gotowego wpuścić rosyjskie czołgi pod Grodno lub Brześć?
    2) lub którego Putin może w każdej chwili wymienić na takiego, co na przejazd czołgów się zgodzi?

    Obie hipotezy z tekstu.

    Teza, że na czele Białorusi może stać tylko pomazaniec Putina podana bez żadnego dowodu (poza ogólnikami). No ale jak się na świat patrzy wyłącznie przez pryzmat “kto daje więcej”, to i wnioski na miarę rzeczy. Na Kremlu też wierzą, że ludzie wychodzą na ulicę tylko wtedy gdy im zapłacić albo nakazać. Tymczasem nie wszystkich można kupić. Nawet za górę złota.

    1. Białoruska armia jest całkowicie zintegrowana z rosyjską. Oficerowie chcieliby przejść na rosyjskie apanaże bo są korzystniejsze. Łukaszenka nie zgodził się na bazy ale i nie musi ponieważ w razie czego wszystkie bazy białoruskie stoją otworem, co pozwala skalować napięcie na granicy z NATO odpowiednio do potrzeb. Same demonstracje wynikają z braku perspektyw Białorusinów, którzy utknęli w kołchozie Łukaszenki. Jeżeli nie dostaną jasnych perspektyw, demonstracje wytracą impet i nie powstaną nowi przywódcy. Przyjdzie wielkie zniechęcenie jak u nas po wprowadzeniu stanu wojennego przez Jaruzelskiego. Polska powinna wykorzystać protesty i je wspierać aby trwały jak najdłużej (wykorzystując nowomowę europejską o demokracji, rządach prawa i prawach człowieka a także historię Solidarności w wersji west) w swoim interesie. To znaczy nie pozwolić aby problem Białorusi zszedł z tematu dnia, co jest na rękę głównemu nurtowi UE. Nasza dyplomacja powinna być bardzo aktywna, zorganizowana i skuteczna.

      1. (…)To znaczy nie pozwolić aby problem Białorusi zszedł z tematu dnia, co jest na rękę głównemu nurtowi UE. Nasza dyplomacja powinna być bardzo aktywna, zorganizowana i skuteczna.(…)
        Teraz dyplomację trzeba rozszerzyć o pewne aspekty militarne… Łukaszenka ogłosił manewry przy granicy Polski i Litwy, które oskarża o czynną wrogość, a to już jest sytuacja, w której występuje konieczność przeprowadzenia pokazu siły.

        1. Akurat pokaz siły militarnej Polski dałby argument Łukaszence do obwołania się “obrońcą wolności” Białorusi wg syndromu oblężonej twierdzy. Na dodatek opozycja na Białorusi została by obwołana jako “zdrajcy i sprzedawczyki” – a Tichanowska na Litwie – jako “prowodyr sterowanych z Zachodu wrogich Białorusi zamieszek”. Właśnie po to Łukaszenka przemieszcza siły na zachód nad granicę z Polską – by wywołać militarny pokaz siły ze strony Polski – który by uzasadniał kontrakcję wewnętrzną “dla ratowania Białorusi przed zdrajcami”. Przy okazji przemieszcza siły na Zachód – by dać czytelny sygnał gotowości do spacyfikowania sytuacji, gdyby mniejszość polska i sami Białorusini – sami otwarli granice – np. Brześciu – albo Grodnie. Coś a la obalanie muru berlińskiego – bo bliskość innego kraju jednak ośmiela mentalnie – i obniża próg masowego protestu – i śmiałości żądań. A to by mogło uruchomić domino zdarzeń, które wzrastając lawinowo w skali uczestnictwa – było by nie do opanowania przez resorty siłowe.

          1. Już teraz Łukaszenka twierdzi, że za zadymi stoją polscy prowokatorzy, zatem to nie będzie wielkiej różnicy… a co do naszych działań to chodzi mi o dobitne pokazanie, że będziemy się bronili przed próbami rozwiązywania problemów Łukaszenki na naszym terytorium. Na początek powinno wystarczyć alarmowe wzmocnienie straży granicznej i ogłoszenie dla lokalne WOT w stan pogotowia oraz wysłanie paru oficjeli na inspekcji do jednostek, które powinne się szykować do szybkiej reakcji i paru do inspekcji jednostek NATO’wskich i amerykańskich, gdziekolwiek one by nie były… choćby w Zgolrzelcu.
            Wymienione kroki stoją raczej nisko na drabinie eskalacji, ale jasno dają do zrozumienia, że nie wykluczamy eskalacji.

        2. Łukaszenka przejmuje narrację kremla bo walczy o życie. Demonstracja siły zostałaby wykorzystana propagandowo do tłumienia opozycji i niczego by nie przyniosła. To czas dla dyplomatów by wypracowali narzędzia do przedłużenia protestów i pokazania Polski jako siły pozytywnej – przyciągającej a nie odpychającej.

  8. Wybaczy Pan,nie chcę wchodzić w polemikę z komentatorami wielki szacun dla Georealisty ,a dla Pana to wielkie ukłony za teksty

  9. Nam kury szczać prowadzać, a nie zajmować, się polityką” to są słowa J. PiLsudskiego . Minęło 30 i co? a mamy pretensje do 18 lat pokoju ,rzymskie powiedzenie “chcesz pokoju ,szykuj się na wojnę ,a my?

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *