Polska wepchnie Łukaszenkę w objęcia Putina?

W związku z ostatnimi wydarzeniami na Białorusi, w przestrzeni publicznej zawrzała dyskusja na temat polskiej polityki wschodniej. Zwłaszcza tego, jak powinny zachować się polskie władze w kontekście wyborów na Białorusi oraz protestów społecznych związanych z ich wynikiem.

Podział w dyskursie oparł się głównie o ocenę rządów Aleksandra Łukaszenki. A konkretnie kwestię tego, na ile jego osoba gwarantowała Polsce bufor bezpieczeństwa w postaci białoruskiego terytorium.

Wskazać w tym miejscu należy, że zdecydowana większość polskiej sceny politycznej (tak rządowej jak i opozycyjnej) opowiedziała się po stronie demokratycznych przemian na Białorusi. Opozycja wysłała swojego posła – Michała Szczerbę – jako obserwatora wyborów. Ten nie szczędził słów poparcia dla opozycji, spotykając się z jej liderami. Z kolei przedstawiciele partii rządzącej, pomimo początkowej rezerwy (vide wspólne oświadczenie prezydentów Polski i Litwy), ostatecznie również zajęli anty-reżimowe stanowisko. Co objawiło się poprzez wezwanie przez premiera M. Morawieckiego do zorganizowania nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej w sprawie Białorusi.

Można odnieść wrażenie, że większość polityków, ale i społeczeństwa poddała się euforii związanej z wizją, że na Białorusi może dojść do pro-zachodniego przewrotu i powtórzy się scenariusz ukraiński.

Sceptycy wskazywali natomiast, że Aleksandr Łukaszenka był do tej pory gwarantem tego, że na Białorusi nie powstały żadne stałe bazy wojskowe Federacji Rosyjskiej. Dzięki temu na granicy polsko-białoruskiej nie stacjonują dywizje rosyjskie, które stanowiłyby bezpośrednie zagrożenie dla Warszawy.

Spór o to, jaką postawę powinna zająć Polska względem sytuacji na Białorusi rozbija się więc o ocenę tego, czy A. Łukaszenka rzeczywiście gwarantuje wspomniany bufor, a jeśli tak, czy jest jedynym możliwym jego gwarantem.

Zwolennicy poparcia przewrotu na Białorusi podnoszą, że wprawdzie Łukaszenka rzeczywiście odmówił powstania baz rosyjskich na Białorusi, jednak jego kraj de facto współpracuje militarnie z Rosją. Kupuje od niej sprzęt i wymienia się informacjami. Jest więc tak naprawdę przedłużeniem ramienia Moskwy. W związku z tym w przyszłości może ulec Putinowi i zgodzić się na rozmieszczenie rosyjskich wojsk wzdłuż polsko-białoruskiej granicy. Zwłaszcza, gdy będzie musiał siłą utrzymać władzę w kraju, co może wiązać się z potrzebą pomocy ze strony Putina. Dlatego też pro-zachodni przewrót na Białorusi, który doprowadzi opozycję do władzy jest scenariuszem pozytywnym z perspektywy Polski. Bowiem nowy, pro-zachodni prezydent Białorusi byłby lepszym gwarantem bezpieczeństwa dla Polski i niezależności Mińska wobec Moskwy.

Jest to oczywiście argumentacja zupełnie chybiona. Przede wszystkim wskazać należy, że demonstracje anty-reżimowe, a być może wybuch mińskiego majdanu prawdopodobnie skłonią Łukaszenkę do wariantu siłowego. W tym kontekście utrzymanie władzy będzie wymagało użycia wielu mundurowych, a także środków. W obliczu potępienia ze strony zachodu, Łukaszenka będzie musiał zwrócić się o pomoc do Moskwy. Ta nie zostanie mu wszakże udzielona za darmo. Prezydent Białorusi będzie musiał się zgodzić na warunki W. Putina, w których może zawierać się postulat wprowadzenia rosyjskich wojsk na Białoruś. Wskazać więc należy, że im większa będzie wywierana presja wewnątrz Białorusi, a także presja zewnętrzna ze strony zachodu, tym Łukaszenka będzie bardziej skłonny zgodzić się na warunki Kremla. Co może tylko pogorszyć istniejącą sytuację Polski na płaszczyźnie bezpieczeństwa.

Wariant ukraiński jest mało prawdopodobny

Jednocześnie podnieść należy, że absolutnie żaden lider pro-zachodniej opozycji nie ma szans na Białorusi uzyskać, a następnie utrzymać władzę. Łukaszenka posiada posłuch wśród resortów siłowych (armia, milicja, służby). Następca będzie tego już pozbawiony. Tymczasem Rosjanie mogą zaoferować białoruskim generałom (których przecież znają z licznych wspólnych ćwiczeń) zachowanie posad i pozycji, w zamian za wsparcie pro-rosyjskiego lidera opozycji. Który następnie wygra w „demokratycznych” wyborach. Zachód takiej oferty przebić nie może. Zwłaszcza, że to rosyjskie, a nie polskie czołgi grożą Mińskowi interwencją. To rosyjskie gaz i ropa płyną na Białoruś i to na linii Mińsk-Moskwa odbywa się głównie wymiana handlowa. Rosjanie posiadają informacje na temat białoruskich struktur administracyjno-militarnych i kwestią oczywistą wydaje się, że posiadają tam wpływy. Polska, Litwa, Unia Europejska, a nawet USA mają ZEROWY wpływ na to, co się dzieje na Białorusi. Tak więc pro-zachodnia opozycja nie ma zwyczajnie szans na przejęcie i utrzymanie tam władzy. Liczenie na powtórkę ukraińskiego scenariusza jest naiwnością. Białoruś to inny kraj, inne warunki, inna władza oraz inne, silniejsze powiązania z Moskwą.

Podnoszony jest również argument na płaszczyźnie soft power. Zgodnie z nim, należy walczyć o „białoruską duszę” i wzniecić w Białorusinach płomień wolności i niezależności od Rosjan. Co zaprocentuje w przyszłości. Jest to bardzo szczytna idea, problem jest tylko taki, że jeśli Rosjanie przejmą kontrolę nad Białorusią, to na kraj ten zostanie nałożony całkowity lockdown informacyjno-gospodarczy. Pod presją czołgów, płomień wolności będzie musiał żarzyć się nieśmiało w domu (przy zasłoniętych zasłonach), a my Polacy będziemy mieli większe zmartwienia niż demokracja na Białorusi. Kilka tysięcy zmartwień w postaci rosyjskich czołgów i ciężkiego sprzętu stacjonującego w Brześciu i Grodnie.

Ostatni rzeczowy argument zwolenników białoruskiego przewrotu jest taki, że w wyniku protestów na Białorusi, status quo zostało już naruszone. Że Aleksandr Łukaszenka, bez względu na wszystko zwróci się ku Moskwie. Jest to wszakże jedynie założenie, na które nie ma jeszcze żadnych przesłanek, a jednocześnie należy pamiętać, że dzisiejsze protesty to nie jedyne w historii Białorusi. W 2010 roku również doszło do licznych (może nawet większych) manifestacji w tym kraju. Mimo to, przez kolejnych 10 lat Białoruś pozostała terytorium neutralnym. Mało tego, w 2015 roku Aleksandr Łukaszenka obiecywał Ukraińcom (wbrew interesom Putina), że od strony Białorusi nic im nie grozi. A jeśli Rosjanie planowaliby inwazję zmuszając Mińsk do zgody na przemarsz wojsk, to białoruski prezydent obiecał uprzedzić o tym władze z Kijowa. Takich deklaracji nie składa publicznie osoba, która jedynie wykonuje polecenia z Moskwy. Natomiast pod koniec 2018 roku Łukaszenka otworzył się na rozmowy z USA. Jednocześnie mocno zaogniły się relacje z Rosją, z którą do dziś nie ma konkretnej umowy w zakresie energetyki. Dlatego Łukaszenka ściąga gaz i ropę naftową z alternatywnych źródeł. Oczywiście, że reżim z Mińska wykorzystuje zachód do swojej gry wobec Kremla. Niemniej, fakty są nieubłagane. Do tej pory na Białorusi nie było stałych baz wojskowych Rosji, a Rosjanie nie stoją na granicy białorusko-polskiej. I powinniśmy zrobić wszystko, by tak pozostało.

Postawa UE nie powinna dziwić

Zniechęcanie do siebie Łukaszenki nie jest tutaj żadną metodą. Polska powinna zachować neutralne, wyczekujące stanowisko. Bowiem i tak nie mamy wpływu na to, co się na Białorusi dzieje. Natomiast powinno nam zależeć na kontynuacji przez Łukaszenkę dotychczasowej linii politycznej. Zwłaszcza, że w ostatnich dwóch latach na skutek amerykańskich rozmów z Białorusią (z naszym udziałem), kraj ten rzeczywiście stał się problematycznym partnerem dla Moskwy. Wydaje się, że kontynuowanie tej przynoszącej wyraźne efekty polityki byłoby celowe.

Jednocześnie nie powinna dziwić odmowa Brukseli, jeśli chodzi o zwołanie nadzwyczajnego szczytu w sprawie Białorusi. Nikt orientujący się w europejskiej polityce międzynarodowej chyba nie liczył na to, że będące w komitywie z Rosją: Niemcy, Francja i Włochy będą wspierały pro-amerykańską Polskę w tym zakresie. Choćby w Mińsku palono ludzi żywcem, nikt w Unii nie kiwnie palcem póki się to nie będzie opłacało konkretnym stolicom.

Kto może wspierać manifestacje i zamieszki?

Kwestią otwartą pozostaje, czy protesty na Białorusi były spontaniczne, czy też inspirowane. Jeśli były inspirowane, lub też ta spontaniczność została wykorzystana przez siły zewnętrzne, to należy zastanowić się, kto te protesty wspiera. Ponieważ wcale nie musi to być takie oczywiste.

Jeśli na taki krok zdecydowali się Amerykanie (przy np. naszym i litewskim udziale) , wówczas może okazać się, że zostanie uzyskany efekt odwrotny do zakładanego. Zamiast wyciągnąć Białoruś z rosyjskiej strefy wpływów, zostanie ona kompletnie zdana na łaskę Moskwy. Mogą to sugerować takie wydarzenia, jak obecność polskich polityków opozycyjnych na Ukrainie w czasie wyborów, jak również fakt, iż główna kontrkandydatka Łukaszenki uciekła na Litwę.

Natomiast protesty o pro-zachodniej twarzy mogą też leżeć w interesie władz z Kremla. Mogłoby to być działanie mające na celu skłócić Łukaszenkę z zachodem oraz podporządkować białoruskiego prezydenta Putinowi. Łukaszenka od 2 lat negocjuje z zachodem  co zaowocowało dostawami gazu nierosyjskiego na Białoruś. Pytanie, czy w takim momencie opłacałoby się jednak Łukaszenkę obalać? Czy też może to Rosji zależy na przerwaniu kontaktów Mińska z zachodem? Za tym ostatnim może też świadczyć wykryta przez białoruskie służby obecność tzw. Wagnerowców. Czyli rosyjskich najemników, którzy zostali zlokalizowani i wyłapani na terytorium Białorusi tuż przed wyborami. Gdyby to Rosjanie stali za protestami na Białorusi i je wspierali, to wielką pomyłką byłoby popieranie tej inicjatywy i wzmacnianiem pozycji Putina względem Łukaszenki. 

Stąd tak ważna jest powściągliwość i zorientowanie się w sytuacji na Białorusi. Oraz przede wszystkim nie palenie sobie mostów tak, by niezależnie od tego co się stało, Białoruś utrzymała kontakt z Warszawą i nie popadła w całkowitą zależność od Rosji. To nie jest czas na hurraoptymizm z powodu tego, że ktoś gdzieś wyszedł na ulice. I wyciąganie zbyt pochopnych wniosków.

Na koniec warto sobie zadać pytanie, na czym nam powinno bardziej zależeć. Na bezpieczeństwie Polski, czy na demokracji na Białorusi? W mojej ocenie, temat naszego wschodniego sąsiada winien być dyskutowany tylko i wyłącznie na gruncie merytorycznych argumentów związanych z kwestią bezpieczeństwa państwa. O zbawianie świata niech się biją wielcy, bo tylko oni mają po temu siły i środki. My powinniśmy kalkulować każdy ruch i oszczędnie gospodarować potencjałem. Bo mamy go mało i łatwo możemy go stracić.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

 

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

150 komentarzy

  1. Patrząc po miesiącu od wyborów – największy błąd względem Białorusi popełniły USA robiąc na początku września ćwiczenia wojskowe w ramach Atlantic Resolve z Bałtami – co daje wodę na młyn propagandy „zagrożenia Białorusi” – i Łukaszence – i Kremlowi. Dla kontrastu w wyczuciu politycznym – Serbia [naciskana przez UE] zrezygnowała ze wspólnych ćwiczeń na Białorusi – jednocześnie politycznie zabezpieczyła się zamrożeniem wszystkich zagranicznych ćwiczeń na pół roku – by [teoretycznie] ta decyzja no wycofaniu się z ćwiczeń na Białorusi – nie była nominalnie wymierzona w Kreml. Natomiast Polska – po nieszczęśliwym oddaniu sprawy Białorusi na rzecz Brukseli – odzyskała przynajmniej podstawowy wpływ na sprawy – stawiając na Tichanowską i zapewniając jej ruchowi oparcie w Polsce. Wydaje się, że Kreml stawia Łukaszence ultimatum – albo pełne podporządkowanie i integracja – albo postawimy na naszego kandydata w nowo rozpisanych wyborach. Sądząc z mediów rosyjskich [prorządowych] – Kreml stawia na Babarykę. Tyle, że Tichanowska zyskała już pewien polityczny ciężar gatunkowy jako twarz demokratyzacji i wolności Białorusi. Co więcej – wydaje się, że sprawa Białorusi ma w Polsce pewien wspólny konsensus polskiej racji stanu – ponad podziałami partyjnymi. Tusk zaproponował, by UE nominowała Tichanowską do pokojowego Nobla, Morawiecki dokonał donacji dla siedziby ruchu Tichanowskiej, ustanowiono też ułatwienia dla rozwijania biznesu Białorusinów w Polsce [https://kresy.pl/wydarzenia/premier-oglosil-program-zachecajacy-bialorusinow-i-bialoruskie-firmy-do-przenoszenia-sie-do-polski/] – z naciskiem na kadrę techniczną i start-upy a jednocześnie „prorządowe” Forum Ekonomiczne w Krynicy przyznało jej nagrodę, a MSZ zapowiada szerszy program współpracy gospodarczej z Białorusią. I o to chodzi – by w trakcie „interregnum” – nim Kreml ustanowi w rękawiczkach „swojego człowieka” [kto by nim nie był – np. w powtórzonych wyborach] – powstaną więzi i perspektywy gospodarcze. Które nawet jeżeli zostaną ponownie zerwane przez „człowieka Kremla” – to dla samych Białorusinów będą sygnałem „patrzmy co tracimy przez zbytnie związanie z Rosją i odcięcie nas od Polski i od zachodniego regionu”. Dopiero jak Białorusini do końca się rozczarują Kremlem – dopiero wtedy nastąpi „przekrystalizowanie” powszechne w świadomości Białorusinów, że lepiej by im było z Polską, Bałtami, Ukrainą – i z otwarciem na świat. Więcej – to wtedy Białorusini wytworzą sami schematy własnej drogi w ramach „restauracji następcy Rzeczpospolitej Obojga Narodów” jako odbudowy swej największej chwały i tożsamości – i przestrzeni gospodarczo-cywilizacyjnej – oczywiście rozumianej już w nowej formie jako Rzeczpospolitej Wielu Narodów [czyli Polska, Bałtowie, Białoruś, Ukraina]. Czyli konfederacja partnerska. Niedawno była „afera” – Onet doniósł, że Czechy nie zgodziły się na udział Tichanowskiej w spotkaniu V4 w Lublinie. Onet określił to mianem „wpadki polskiej dyplomacji”. Nie muszę tłumaczyć, kim są mocodawcy Onetu….moim zdaniem jest to wpadka – ale czeskiej dyplomacji – szczególnie na tle propozycji Tuska nominowania Tichanowskiej przez UE do pokojowego Nobla…a Polska i tak pokazała wyraźną wolę wsparcia w ramach V4 Tichanowskiej i demokratyzacji Białorusi. I mimo veto Czech – robi dalej swoje – rozszerzając współpracę. Stawiam tezę, że za dekadę-tuzin lat, Białorusinom zupełnie się „przeje” integracja z Rosją, a wtedy oni sami będą oddolnie parli do Polski – wg mnie do szerszego konceptu nowej konfederacyjnej, partnerskiej Rzeczpospolitej. Który powinniśmy już teraz budować długofalowo i systematycznie – integrując współpracę z Bałtami i Ukraińcami – na polach wspólnego interesu bezpieczeństwa i ekonomii. Czyli wspierać i budować to, co łączy, a różnice [np. z Ukrainą i Litwą o politykę historyczną] nie stawiać na ostrzu noża – tylko konsekwentnie głosić swoje stanowisko – w tym co do polityki historycznej. Proponuję rozpatrywać Białoruś geostrategicznie – długofalowo – i nie rozdzierać szat nad przejęciem władzy przez „człowieka Kremla”. Co mam za rzecz nieunikniona wobec zdecydowanej asymetrii wpływów na korzyść Kremla względem reszty graczy – w tym i USA. Gra długofalowa dopiero się zaczyna.

    1. (…)Tyle, że Tichanowska zyskała już pewien polityczny ciężar gatunkowy jako twarz demokratyzacji i wolności Białorusi.(…)
      Osoba, która nie potrafi ogłosić, że skoro wygrała wybory jest Prezydentem?

      (…)a MSZ zapowiada szerszy program współpracy gospodarczej z Białorusią.(…)
      Łukaszenka chętnie z niego skorzysta… A wracając do powagi… Jaki plan gospodarczy może zaoferować kraj, który nie potrafi porządnie skomunikować swojej stolicy, a inny poważny problem w postaci skanalizowania sprowadzania do parodii pod tytułem Czajkobyl?
      Swoją stroną mogę się założyć, że polska opinia publiczna jest bardziej zaaferowana beką z Trzaskowskiego z okazji awarii Czajki niż całą sprawą Białorusi.

  2. @Georealista – w pełni zgoda co do myśli zawartej w Pana poście. Parafrazując :budować z Bałtami Ukrainą i Bialorusią podwaliny współpracy na zasadach równości najpierw na polu gospodarczym, społecznym. To nam się tylko opłaci tak w krótkim, jak długim horyzoncie czasu.

  3. Patrząc na ostatnie świeże decyzje – widać bardzo dobre ruchy ze strony Polski – kolektywnie z V4: [https://kresy.pl/wydarzenia/regiony/bialorus/morawiecki-chce-ruchu-bezwizowego-dla-bialorusinow-i-pakietu-wsparcia-dla-bialorusi/] proponowane otwarcie granic [tj. ruch bezwizowy] dla Białorusinów, fundusz współpracy gospodarczej. I jednocześnie wspólne oświadczenie V4 w sprawie Nawalnego – co stygmatyzuje Kreml – a także podważa jego pozycję – w tym narrację jako „obrońcy” Białorusi. No i sama narracja Łukaszenki o zakusach Polski na Białoruś – brzmi dziwnie i nawet śmiesznie, gdy ta Polska DEESKALACYJNIE chce otworzyć granice i mówi „przyjedźcie – zobaczcie”. Działania Polski i V4 wywołują do tablicy Berlin i Brukselę – w rozkroku między oficjalnymi frazesami o propagowaniu wolności, demokracji i prawach człowieka, a ciągłymi próbami zbliżenia z Rosją. Co przekłada się też na rosnącą krytykę NS2. Wracając do relacji Polska-Białoruś, bardzo dobrym ruchem „soft power” jest otwarcie/wsparcie dla studentów z Białorusi – co deklaruje szereg uczelni. W Rosji nadal studiuje więcej Białorusinów, niż w Polsce, ale w Polsce ta liczba wyraźnie rośnie, a w Rosji równie wyraźnie spada – polecam artykuł z 2019 https://kresy.pl/wydarzenia/spoleczenstwo/ilu-jest-studentow-z-bialorusi-w-polsce-od-2012-r-coraz-wiecej/ Wniosek – atrakcyjność cywilizacyjna Polski staje się w TRENDZIE większa od Rosji – dlatego otwarcie granic [i generalnie likwidowanie innych utrudnień] jest jak najbardziej sensownym ruchem w ramach naszego „soft power” i przyciągania Białorusi.

    1. (…)No i sama narracja Łukaszenki o zakusach Polski na Białoruś – brzmi dziwnie i nawet śmiesznie, gdy ta Polska DEESKALACYJNIE chce otworzyć granice i mówi “przyjedźcie – zobaczcie”. Działania Polski i V4 wywołują do tablicy Berlin i Brukselę – w rozkroku między oficjalnymi frazesami o propagowaniu wolności, demokracji i prawach człowieka, a ciągłymi próbami zbliżenia z Rosją.(…)
      Ta ekscytacja NS 2 jest niepoważna… już dawno miały na niego spaść takie sankcje, że miał się stać de facto zablokowany już w przedbiegach.

  4. @Georealista (…) Czyli wspierać i budować to, co łączy, a różnice [np. z Ukrainą i Litwą o politykę historyczną] nie stawiać na ostrzu noża – tylko konsekwentnie głosić swoje stanowisko – w tym co do polityki historycznej.

    To kardynalny błąd. Zachowajcie to głoszenie polityki historycznej do szafy. To uniemożliwia patrzenie do przodu. Każdy kraj/sąsiad ma za uszami sprawy, ktòre bolą innych. Spójrzcie na mistrzòw strategii – Rosję. Tyle cierpień ile kraj i naród dostał od Niemiec powinno wg naszej logiki zamknąć do końca świata i jeden dzień dłużej dialog Ros-De. A handel i stosunki polityczne kwitną. Francja z Anglą to w historii wielokrotnie przeciwnicy. .mają krew na rękach jedni i drudzy. Popełniamy jako kraj błąd przy starcie włączając historię do oficjalnie prowadzonej polityki.

    1. Ależ ja właśnie nie chcę stawiania polityki historycznej na ostrzu noża ze względu na konstruktywne działania teraz i w przyszłości. Z drugiej strony – skoro Litwini i Ukraińcy głoszą swoja narrację, to my bez skrępowania głośmy swoją – wyraźnie, mocno, konsekwentnie, dobitnie i jednoznacznie – na cały świat. I tak jesteśmy długofalowo po wygranej stronie, mamy prawdę i badania historyczne po swojej stronie – to Litwini muszą wstydzić się za Ponary, za szaulisów, a Ukraińcy za UPA, SS Galizien, Wołyń itd. Na końcu – długofalowo – jesteśmy wygrani także w tych kwestiach. A wszelkie szantaże „emocjonalne” Litwinów czy Ukraińców i podejście typu „albo uznajecie naszą narrację albo ograniczamy współpracę” – tylko w nich biją, w ich bezpieczeństwo – bo to oni są buforem dla nas i wiszą z bezpieczeństwem na nas, nie odwrotnie. Taktycznie i przejściowo mogą więc odstawiać różne „fochy” i „ochłodzenia stosunków” – ale strategicznie TYM BARDZIEJ przyjdą po prośbie, jak ich Putin dociśnie – i wtedy my będziemy mieli karty w ręku. W tym sensie sami się „podkładają” w ostatecznym rachunku. Robić swoje, mówić swoje – nie stawiać spraw „ideologiczno-historycznych” na ostrzu noża względem współpracy – ale też nie odpuszczać swej narracji ani na włos. Na tym polega konfederacja koalicyjna – każdy może mieć i propagować swój „ustrój-ideologię-historię” – bo w kwestii bezpieczeństwa i współpracy technologicznej i ekonomicznej i finansowej – synergia „win-win” jest do uzyskania POZA tymi sprawami „ideologicznymi”. Co zresztą jest właśnie REALISTYCZNĄ podstawą dla budowy koalicji. Dlatego np. Orban głupio robi, że wycofuje się z Gripenów [gdzie ma już wszystko opanowane operacyjnie i serwisowo], bo Szwecja dogryza mu swoim lewicowym rządem.

  5. Łukaszenka zamyka granice z Polską i Litwą. https://forsal.pl/swiat/bezpieczenstwo/artykuly/7826193,lukaszenka-zamykamy-granice-z-litwa-i-polska-i-wzmacniamy-granice-z-ukraina.html

    Czyli wg niego ”

    „Jesteśmy zmuszeni zabrać wojska z ulicy, pół armii postawić pod broń i zamknąć granicę państwową na zachodzie. Przede wszystkim – z Litwą i Polską” – powiedział w czwartek prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka. Konieczne jest wzmocnienie kontroli na granicy z Ukrainą – dodał.

    „Nie wiemy, z czym oni jeszcze wyskoczą. Zostało zaledwie kilka chwytów, by rozpocząć gorącą wojnę” – oświadczył lider Białorusi, występując podczas Forum Kobiet w Mińsku.

    „Oni uratowali kraj i uniemożliwili blitzkrieg” – powiedział Łukaszenka, komentując działania struktur siłowych i OMON-u w pierwszych dniach po wyborach prezydenckich z 9 sierpnia.

    „Blitzkrieg się nie udał. Był skazany na niepowodzenie wiele lat wcześniej. Nie mógł się odbyć w naszym kraju; nigdy do niego nie dojdzie” – powiedział Łukaszenka, którego cytuje agencja Interfax-Zachód. Oświadczył, że próbę przejęcia władzy przeprowadzono „pod biało-czerwono-białymi flagami”.

    „Rzekomo (w areszcie – PAP) na ul. Akrescina kogoś pobili, zabili. Omonowcy nigdy nie dyżurują, nigdy nie byli ani w aresztach, ani na Akrescina” – mówił Łukaszenka.

    Prezydent Białorusi powiedział również, że na Białorusi „przeprowadzono wybory zgodnie z konstytucją, przepisami białoruskimi”. „Nie potrzebujemy żadnego uznania. Wybory się odbyły i są legalne” – oświadczył.”

    Mój komentarz – to wyraźna reakcja Łukaszenki na działania Polski dla przyciągnięcia Białorusi otwartością i możliwościami ekonomicznymi.
    Od tego momentu interes Białorusinów i samej Białorusi się rozchodzi z interesem Łukaszenki – utrzymania stołka.
    Najwidoczniej Łukaszenka postawił na zachowanie władzy jako marionetka Kremla.
    Pytanie – bardzo zasadne – czy Kreml chce takiego namiestnika w obecnej sytuacji, jaka powstała?
    Czy tylko wykorzysta ruchy opozycyjne, by dać namiastkę demokracji i legitymację rządów – a jednocześnie, by zrealizować [stopniowo] wszystkie cele strategiczne? Bo tak przedstawia to Budzisz i jest to spójne.

    Nasuwa się też bardzo krytyczna uwaga co do kompetencji i intencji pewnego wicedyrektora rządowego think-tanku, który [oczywiście w pewnych warunkach – ale jednak] jako osoba przecież publiczna głosił w mediach potrzebę odbicia Grodna. Wg mnie – zdrajca – albo skrajnie niekompetentny, w obu przypadkach powinien natychmiast być usunięty ze stanowiska i stosownie ukarany, z odcięciem się oficjalnie od jego poglądów.

    Inna rzecz, że to głównie USA tu w regionie zadziałały dużo za późno, a z tymi ćwiczeniami u Bałtów – wręcz jak słoń w sklepie z porcelaną.

    1. (…)Mój komentarz – to wyraźna reakcja Łukaszenki na działania Polski dla przyciągnięcia Białorusi otwartością i możliwościami ekonomicznymi.(…)
      Masz na myśli tzw. Plan Marshalla? Takie gadki Morawieckiego, kiedy otwarcie się mówi o powiązaniu funduszy unijnych z praworządnością brzmią niepoważnie. A z drugiej strony o naszej sile w UE świadczy sprawa PEP 40 i to co się dzieje na Śląsku.
      A najśmieszniejsze w tym jest, że z propozycją Planu Marshalla wyskoczył z gigantyczną dziurą budżetową, która może spowodować nawet upadek rządu…

        1. Proste pytanie – jak DŁUGO utrzyma się u Skandynawów dominacja lewacka w rządach? Ja daję ca 5-7 lat. Po prostu po tym terminie zagrożenia zewnętrzne z jednej strony, a z drugiej opłakane skutki liberalnej polityki wewnętrznej – zmuszą do zmiany narracji – i wymiany sterników. Wspólny interes w ramach Wschodniej Flanki stanie się nadrzędny. I WTEDY odcinanie funduszy norweskich od gmin wolnych od ideologii LGBT – będzie traktowane WSTYDLIWIE – jako ówczesny przykład samobójczej polityki „błędów i wypaczeń” – z zadośćuczynieniem tym gminom. Panie JSC – ile razy mam pisać, że to nie bieżąca sytuacja i drugoplanowe ruchy taktyczne decydują [w tym przypadku tu zadziałała JESZCZE siła bezwładności starego świata konstruktywistyczno-liberalnego] – ale nieubłagana DŁUGOPLANOWA KONIECZNOŚĆ strategiczna, która dociska gracza do krawędzi – bo w ostatecznym rozrachunku decyduje jego NADRZĘDNA [egzystencjalna] racja stanu i interes narodowy? Powiem więcej – w ciągu pokolenia doczekamy się takich spraw wizerunkowych, jak choćby zwrot z przeprosinami od Szwedów zagrabionych podczas potopu szwedzkiego cennych precjozów i militariów – w ramach umacniania dobrej współpracy.

          1. (…)Proste pytanie – jak DŁUGO utrzyma się u Skandynawów dominacja lewacka w rządach?(…)
            A u nas (…)prawacki(…) rząd rozwali się, bo… Prezes forsował ustawę futerkowę.

          2. @JSC – w Polsce scena polityczna musi zostać przebudowana – pod kątem strategicznych wymogów w strefie zgniotu. Czyli na postawienie na samodzielną pełną strategiczna obronę Polski z koalicjantami – REALNIE tylko ze Wschodniej Flanki. To oznacza konieczny zasadniczy zwrot – koniec ślepego wieszania się na klamce Waszyngtonu w kwestii bezpieczeństwa strategicznego. No i obecny model gospodarczy oparty o pompowanie PKB przez pompowanie konsumpcji – musi zostać zastąpiony modelem opartym o „zaciśnięcie pasa” i INWESTOWANIE W PRZYSZŁOŚĆ w wysoką technologię [zwłaszcza podwójnego zastosowania] – dla zbudowania w ramach Wschodniej Flanki jak największej autonomii i pola manewru [bezpieczeństwa i ekonomicznego]. Zwyczajnie – albo się przygotujemy [najlepiej koalicyjnie] na ciężkie czasy – albo nie przetrwamy jako państwo [oby nie jako naród]. Te wymogi są ZEWNĘTRZNE i NADRZĘDNE. Jeżeli demokratycznie wybrany rząd [obojętnie jakiej „maści”], tego zwrotu ZAWCZASU nie zrobi, to albo znikniemy, albo w ramach „kopania studni do pożaru” – w Polsce władzę przejmie „nagle” i „niespodziewanie” autorytaryzm, dyktatura, oby nie totalitarna. Na razie mamy błędny kurs strategiczny w kwestii bezpieczeństwa Polski i w kwestii przygotowania strategicznego gospodarki – oraz mamy codzienny teatrzyk absolutnego prymatu bieżącej kotłowaniny wewnętrznej, jakby scena wewnętrzna była „jedynie ważna”, a świat zewnętrzny i wyzwania właściwie nie istniały – i to podejście jest ze strony wszystkich sił politycznych. Podkreślam – ani droga z USA nie jest opcja dla Polski – ani droga z Brukselą [czyli z Berlinem]. Jedyna racjonalna strategicznie droga to koalicja szeroko rozumianej Wschodniej Flanki – która buduje podmiotowość silnego gracza zbiorowego i likwiduje rozjazd interesu bezpieczeństwa z interesem ekonomicznym – zwłaszcza w dobie nieuchronnego decouplingu globalnego.

    2. Żebym był dobrze zrozumiany – taktycznie otwarcie Polski na Białoruś przyniosło efekt odwrotny w postaci zamknięcia granic przez Łukaszenkę. Tyle że właśnie taktycznie, krótkofalowo – bo długofalowo Białoruś zwyczajnie zacznie przypominać kocioł pod rosnącą parą, w którym zaspawano zawór bezpieczeństwa. Strategicznie jest to z naszej strony ruch bardzo dobry – ale wymagający konsekwencji przez wiele lat. Szczególnie, że w modelu, gdy [po „zuzyciu” Łukaszenki] opozycja dostanie „koncesjonowaną” przez Kreml władzę z międzynarodowym mandatem demokratycznym, to i tak ów nowy rząd w dłuższym czasie zwiększy wymianę i otwarcie z Polską. Bo wątpię, by Rosja robiła za dobrego wujka i dalej dopłacała do Białorusi. Oczywiście Kreml może jednocześnie zamknąć kurek bonusów dla Białorusi i jednocześnie wymóc zamknięcie granicy z Polską, Litwą, Ukrainą, itd. – ale ten model doprowadziłby po kilku latach do wybuchu społecznego Białorusinów – i to wprost przeciw Kremlowi. Jeszcze uwaga – REAKCJA Łukaszenki na działania polskie z zamknięciem – jest jak wyraźną sygnalizacją strategiczną, ale przede wszystkim REALNIE najbardziej dotkliwą dla…jądra karolińskiego, że w relacjach z Białorusią, to Polska ma dużo więcej do powiedzenia i do konkretnego „zadziałania”. Tym bardziej, gdy białoruskie podmioty od ropy i gazu staną w rozkroku, a my i Litwa będziemy dla nich źródłem dywersyfikacji dostaw.

  6. Łukaszenka stara się za wszelką cenę zrobić z Polski [i Litwy i z Ukrainy] wrogów zewnętrznych – do scalenia jego władzy [jako obrońcy Białorusi] wg syndromu oblężonej twierdzy.
    Tymczasem sami Białorusini za wroga nr 1 widzą Łukaszenkę i jego aparat władzy – zwłaszcza bezpieki. Właśnie białoruscy hakerzy z grupy CyberPartisany via Nexta Live opublikowali dane 1000 funkcjonariuszy MSW Białorusi. „W miarę kontynuacji aresztowań będziemy publikować dane na masową skalę” – czytamy w opublikowanym komunikacie. „Agencja zwróciła się również do użytkowników z prośbą o pomoc w rozwijaniu udostępnionej bazy danych. „Jeśli znasz fakty o zbrodniach konkretnych osób z listy, a także ich dane osobowe (adresy, telefony, numery samochodów, zwyczaje, kochanki) – napisz na adres (…)” – zachęca Nexta Live. „Nikt nie pozostanie anonimowy nawet pod kominiarką” – czytamy na kanale agencji w ramach Telegrama….

    Mińsk zapowiedział, że znajdzie i ukarze osoby odpowiedzialne za wyciek danych oraz rozpowszechnianie pozyskanych informacji na szeroką skalę – donosi The Guardian.

    Po opublikowaniu przez Nexta Live listy pracowników MSW wraz z ich danymi, agencja otrzymała wiele doniesień o zwolnieniach w służbach bezpieczeństwa. Informację przekazali „uczciwi policjanci”, dla których obraźliwe jest znajdowanie się na tej samej liście razem ze skorumpowanymi „psami anty-ludowego reżimu Łukaszenki”.

    „Usuwamy uczciwe osoby z bazy danych” – zadeklarowała Nexta Live na Telegramie. Jak zagwarantowała agencja, będą one mogły zająć miejsce w strukturach władzy po obaleniu Łukaszenki i zbudowaniu Nowej Białorusi. „Wtedy naprawdę będą służyć ludziom i krajowi, a nie chronić kapitał i bezpieczeństwo rodziny uzurpatora” – czytamy w komunikacie.

    Moim zdaniem Łukaszenka jest dla Kremla „tymczasowym agentem straconym”.
    Na Białorusi będzie [owszem] prorosyjska władza wybrana w nowych wyborach [zapewne niesfałszowanych – albo słabo przedrukowanych dla „odpowiedniego ukierunkowania” demokracji] – ale będzie i odwilż i przynajmniej przejściowe otwarcie – też nieuchronne.
    Co oznacza, że musimy być gotowi na ponowne otwarcie granic – i maksymalnie wg z góry przygotowanego planu działań przyciągania Białorusinów wykorzystać WTEDY okno czasowe odwilży. Jednocześnie już teraz dając non-stop cały czas dając oferty dywersyfikacji przepływów strategicznych i wymiany handlowej.

  7. Na wszelki wypadek replay wpisu:
    Łukaszenka stara się za wszelką cenę zrobić z Polski [i Litwy i z Ukrainy] wrogów zewnętrznych – do scalenia jego władzy [jako obrońcy Białorusi] wg syndromu oblężonej twierdzy.
    Tymczasem sami Białorusini za wroga nr 1 widzą Łukaszenkę i jego aparat władzy – zwłaszcza bezpieki. Właśnie białoruscy hakerzy z grupy CyberPartisany via Nexta Live opublikowali dane 1000 funkcjonariuszy MSW Białorusi. „W miarę kontynuacji aresztowań będziemy publikować dane na masową skalę” – czytamy w opublikowanym komunikacie. „Agencja zwróciła się również do użytkowników z prośbą o pomoc w rozwijaniu udostępnionej bazy danych. „Jeśli znasz fakty o zbrodniach konkretnych osób z listy, a także ich dane osobowe (adresy, telefony, numery samochodów, zwyczaje, kochanki) – napisz na adres (…)” – zachęca Nexta Live. „Nikt nie pozostanie anonimowy nawet pod kominiarką” – czytamy na kanale agencji w ramach Telegrama….

    Mińsk zapowiedział, że znajdzie i ukarze osoby odpowiedzialne za wyciek danych oraz rozpowszechnianie pozyskanych informacji na szeroką skalę – donosi The Guardian.

    Po opublikowaniu przez Nexta Live listy pracowników MSW wraz z ich danymi, agencja otrzymała wiele doniesień o zwolnieniach w służbach bezpieczeństwa. Informację przekazali „uczciwi policjanci”, dla których obraźliwe jest znajdowanie się na tej samej liście razem ze skorumpowanymi „psami anty-ludowego reżimu Łukaszenki”.

    „Usuwamy uczciwe osoby z bazy danych” – zadeklarowała Nexta Live na Telegramie. Jak zagwarantowała agencja, będą one mogły zająć miejsce w strukturach władzy po obaleniu Łukaszenki i zbudowaniu Nowej Białorusi. „Wtedy naprawdę będą służyć ludziom i krajowi, a nie chronić kapitał i bezpieczeństwo rodziny uzurpatora” – czytamy w komunikacie.

    Moim zdaniem Łukaszenka jest dla Kremla „tymczasowym agentem straconym”.
    Na Białorusi będzie [owszem] prorosyjska władza wybrana w nowych wyborach [zapewne niesfałszowanych – albo słabo przedrukowanych dla „odpowiedniego ukierunkowania” demokracji] – ale będzie i odwilż i przynajmniej przejściowe otwarcie – też nieuchronne.
    Co oznacza, że musimy być gotowi na ponowne otwarcie granic – i maksymalnie wg z góry przygotowanego planu działań przyciągania Białorusinów wykorzystać WTEDY okno czasowe odwilży. Jednocześnie już teraz dając non-stop cały czas dając oferty dywersyfikacji przepływów strategicznych i wymiany handlowej.

  8. Macron robi teatrzyk objazdowy „wielkiej Francji” u Bałtów, zaczyna od Litwy i rozmawia z Tiachonwską. Zapewnia ją, że zrobi wszystko, by wesprzeć naród białoruski: [https://www.defence24.pl/macron-zrobie-co-w-mojej-mocy-by-wesprzec-narod-bialoruski]. W takim razie niech przestanie rozmawiać z Putinem i sprzedawać Białoruś jako rosyjską strefę wpływów, niech ogłosi „szybką ścieżkę” przyjęcia Białorusi do UE, niech naciśnie na fundusze dla Białorusi [warunkowe – przy otwarciu na UE] niech wreszcie w ramach europejskiej solidarności da gwarancje atomowe dla całej CEE – wraz z Białorusią – to są konkrety i ekonomiczne i militarne i polityczne dla wsparcia Białorusi i wyrwania jej z objęć Kremla. Zamiast tego Macron gorliwie naciska na…sankcje wobec Białorusi – co właśnie najpewniej wepchnie finalnie izolowaną w ten sposób Białoruś w objęcia Kremla. Zaś wizytacja Macrona…300 francuskich żołnierzy doklejonych „z musu” do niemieckiego batalionu – w ramach NATO [które to NATO Macron usilnie rozkłada i dąży do wypchnięcia USA i likwidacji NATO na rzecz „armii europejskiej” – rzecz jasna z atomowym guzikiem w Paryżu] – zakrawa na kpinę wobec możliwości Francji, które Francja może użyć względem Rosji – ale nie chce – bo ma na oku supermocarstwo Lizbona-Władywostok, w którym Paryż chce w dogadaniu z Kremlem, ze swoim atomem zająć „wyższą grzędę” od Berlina. W sumie podwójna hipokryzja [wobec Białorusi sprzedawanej już de facto krok za krokiem jak Czechosłowacja w Monachium 1938 – ale i wobec OFICJALNEJ „prodemokratycznej i prowolnościowej” polityki UE] – ot taka maskirowka a la Paryż. Frazesy i poklepywanie po plecach zamiast konkretnych zasadniczych działań. „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły…”. Zresztą – wcale nie lepiej z USA i UK. UK nie chce się angażować, jak nie ma interesu, a USA nie zamierza wzmacniać Wschodniej Flanki i bić się o Białoruś, czy dawać gwarancje ekonomiczne i militarne Białorusi – w sumie Chiny to priorytet, a Rosja to ewentualny sojusznik przeciw Chinom. Z tego prosty wniosek – musimy w ramach Wschodniej Flanki – bez oglądania się na USA i jądro karolińskie – zadbać o swoje bezpieczeństwo i interesy.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *