Polska wepchnie Łukaszenkę w objęcia Putina?

W związku z ostatnimi wydarzeniami na Białorusi, w przestrzeni publicznej zawrzała dyskusja na temat polskiej polityki wschodniej. Zwłaszcza tego, jak powinny zachować się polskie władze w kontekście wyborów na Białorusi oraz protestów społecznych związanych z ich wynikiem.

Podział w dyskursie oparł się głównie o ocenę rządów Aleksandra Łukaszenki. A konkretnie kwestię tego, na ile jego osoba gwarantowała Polsce bufor bezpieczeństwa w postaci białoruskiego terytorium.

Wskazać w tym miejscu należy, że zdecydowana większość polskiej sceny politycznej (tak rządowej jak i opozycyjnej) opowiedziała się po stronie demokratycznych przemian na Białorusi. Opozycja wysłała swojego posła – Michała Szczerbę – jako obserwatora wyborów. Ten nie szczędził słów poparcia dla opozycji, spotykając się z jej liderami. Z kolei przedstawiciele partii rządzącej, pomimo początkowej rezerwy (vide wspólne oświadczenie prezydentów Polski i Litwy), ostatecznie również zajęli anty-reżimowe stanowisko. Co objawiło się poprzez wezwanie przez premiera M. Morawieckiego do zorganizowania nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej w sprawie Białorusi.

Można odnieść wrażenie, że większość polityków, ale i społeczeństwa poddała się euforii związanej z wizją, że na Białorusi może dojść do pro-zachodniego przewrotu i powtórzy się scenariusz ukraiński.

Sceptycy wskazywali natomiast, że Aleksandr Łukaszenka był do tej pory gwarantem tego, że na Białorusi nie powstały żadne stałe bazy wojskowe Federacji Rosyjskiej. Dzięki temu na granicy polsko-białoruskiej nie stacjonują dywizje rosyjskie, które stanowiłyby bezpośrednie zagrożenie dla Warszawy.

Spór o to, jaką postawę powinna zająć Polska względem sytuacji na Białorusi rozbija się więc o ocenę tego, czy A. Łukaszenka rzeczywiście gwarantuje wspomniany bufor, a jeśli tak, czy jest jedynym możliwym jego gwarantem.

Zwolennicy poparcia przewrotu na Białorusi podnoszą, że wprawdzie Łukaszenka rzeczywiście odmówił powstania baz rosyjskich na Białorusi, jednak jego kraj de facto współpracuje militarnie z Rosją. Kupuje od niej sprzęt i wymienia się informacjami. Jest więc tak naprawdę przedłużeniem ramienia Moskwy. W związku z tym w przyszłości może ulec Putinowi i zgodzić się na rozmieszczenie rosyjskich wojsk wzdłuż polsko-białoruskiej granicy. Zwłaszcza, gdy będzie musiał siłą utrzymać władzę w kraju, co może wiązać się z potrzebą pomocy ze strony Putina. Dlatego też pro-zachodni przewrót na Białorusi, który doprowadzi opozycję do władzy jest scenariuszem pozytywnym z perspektywy Polski. Bowiem nowy, pro-zachodni prezydent Białorusi byłby lepszym gwarantem bezpieczeństwa dla Polski i niezależności Mińska wobec Moskwy.

Jest to oczywiście argumentacja zupełnie chybiona. Przede wszystkim wskazać należy, że demonstracje anty-reżimowe, a być może wybuch mińskiego majdanu prawdopodobnie skłonią Łukaszenkę do wariantu siłowego. W tym kontekście utrzymanie władzy będzie wymagało użycia wielu mundurowych, a także środków. W obliczu potępienia ze strony zachodu, Łukaszenka będzie musiał zwrócić się o pomoc do Moskwy. Ta nie zostanie mu wszakże udzielona za darmo. Prezydent Białorusi będzie musiał się zgodzić na warunki W. Putina, w których może zawierać się postulat wprowadzenia rosyjskich wojsk na Białoruś. Wskazać więc należy, że im większa będzie wywierana presja wewnątrz Białorusi, a także presja zewnętrzna ze strony zachodu, tym Łukaszenka będzie bardziej skłonny zgodzić się na warunki Kremla. Co może tylko pogorszyć istniejącą sytuację Polski na płaszczyźnie bezpieczeństwa.

Wariant ukraiński jest mało prawdopodobny

Jednocześnie podnieść należy, że absolutnie żaden lider pro-zachodniej opozycji nie ma szans na Białorusi uzyskać, a następnie utrzymać władzę. Łukaszenka posiada posłuch wśród resortów siłowych (armia, milicja, służby). Następca będzie tego już pozbawiony. Tymczasem Rosjanie mogą zaoferować białoruskim generałom (których przecież znają z licznych wspólnych ćwiczeń) zachowanie posad i pozycji, w zamian za wsparcie pro-rosyjskiego lidera opozycji. Który następnie wygra w „demokratycznych” wyborach. Zachód takiej oferty przebić nie może. Zwłaszcza, że to rosyjskie, a nie polskie czołgi grożą Mińskowi interwencją. To rosyjskie gaz i ropa płyną na Białoruś i to na linii Mińsk-Moskwa odbywa się głównie wymiana handlowa. Rosjanie posiadają informacje na temat białoruskich struktur administracyjno-militarnych i kwestią oczywistą wydaje się, że posiadają tam wpływy. Polska, Litwa, Unia Europejska, a nawet USA mają ZEROWY wpływ na to, co się dzieje na Białorusi. Tak więc pro-zachodnia opozycja nie ma zwyczajnie szans na przejęcie i utrzymanie tam władzy. Liczenie na powtórkę ukraińskiego scenariusza jest naiwnością. Białoruś to inny kraj, inne warunki, inna władza oraz inne, silniejsze powiązania z Moskwą.

Podnoszony jest również argument na płaszczyźnie soft power. Zgodnie z nim, należy walczyć o „białoruską duszę” i wzniecić w Białorusinach płomień wolności i niezależności od Rosjan. Co zaprocentuje w przyszłości. Jest to bardzo szczytna idea, problem jest tylko taki, że jeśli Rosjanie przejmą kontrolę nad Białorusią, to na kraj ten zostanie nałożony całkowity lockdown informacyjno-gospodarczy. Pod presją czołgów, płomień wolności będzie musiał żarzyć się nieśmiało w domu (przy zasłoniętych zasłonach), a my Polacy będziemy mieli większe zmartwienia niż demokracja na Białorusi. Kilka tysięcy zmartwień w postaci rosyjskich czołgów i ciężkiego sprzętu stacjonującego w Brześciu i Grodnie.

Ostatni rzeczowy argument zwolenników białoruskiego przewrotu jest taki, że w wyniku protestów na Białorusi, status quo zostało już naruszone. Że Aleksandr Łukaszenka, bez względu na wszystko zwróci się ku Moskwie. Jest to wszakże jedynie założenie, na które nie ma jeszcze żadnych przesłanek, a jednocześnie należy pamiętać, że dzisiejsze protesty to nie jedyne w historii Białorusi. W 2010 roku również doszło do licznych (może nawet większych) manifestacji w tym kraju. Mimo to, przez kolejnych 10 lat Białoruś pozostała terytorium neutralnym. Mało tego, w 2015 roku Aleksandr Łukaszenka obiecywał Ukraińcom (wbrew interesom Putina), że od strony Białorusi nic im nie grozi. A jeśli Rosjanie planowaliby inwazję zmuszając Mińsk do zgody na przemarsz wojsk, to białoruski prezydent obiecał uprzedzić o tym władze z Kijowa. Takich deklaracji nie składa publicznie osoba, która jedynie wykonuje polecenia z Moskwy. Natomiast pod koniec 2018 roku Łukaszenka otworzył się na rozmowy z USA. Jednocześnie mocno zaogniły się relacje z Rosją, z którą do dziś nie ma konkretnej umowy w zakresie energetyki. Dlatego Łukaszenka ściąga gaz i ropę naftową z alternatywnych źródeł. Oczywiście, że reżim z Mińska wykorzystuje zachód do swojej gry wobec Kremla. Niemniej, fakty są nieubłagane. Do tej pory na Białorusi nie było stałych baz wojskowych Rosji, a Rosjanie nie stoją na granicy białorusko-polskiej. I powinniśmy zrobić wszystko, by tak pozostało.

Postawa UE nie powinna dziwić

Zniechęcanie do siebie Łukaszenki nie jest tutaj żadną metodą. Polska powinna zachować neutralne, wyczekujące stanowisko. Bowiem i tak nie mamy wpływu na to, co się na Białorusi dzieje. Natomiast powinno nam zależeć na kontynuacji przez Łukaszenkę dotychczasowej linii politycznej. Zwłaszcza, że w ostatnich dwóch latach na skutek amerykańskich rozmów z Białorusią (z naszym udziałem), kraj ten rzeczywiście stał się problematycznym partnerem dla Moskwy. Wydaje się, że kontynuowanie tej przynoszącej wyraźne efekty polityki byłoby celowe.

Jednocześnie nie powinna dziwić odmowa Brukseli, jeśli chodzi o zwołanie nadzwyczajnego szczytu w sprawie Białorusi. Nikt orientujący się w europejskiej polityce międzynarodowej chyba nie liczył na to, że będące w komitywie z Rosją: Niemcy, Francja i Włochy będą wspierały pro-amerykańską Polskę w tym zakresie. Choćby w Mińsku palono ludzi żywcem, nikt w Unii nie kiwnie palcem póki się to nie będzie opłacało konkretnym stolicom.

Kto może wspierać manifestacje i zamieszki?

Kwestią otwartą pozostaje, czy protesty na Białorusi były spontaniczne, czy też inspirowane. Jeśli były inspirowane, lub też ta spontaniczność została wykorzystana przez siły zewnętrzne, to należy zastanowić się, kto te protesty wspiera. Ponieważ wcale nie musi to być takie oczywiste.

Jeśli na taki krok zdecydowali się Amerykanie (przy np. naszym i litewskim udziale) , wówczas może okazać się, że zostanie uzyskany efekt odwrotny do zakładanego. Zamiast wyciągnąć Białoruś z rosyjskiej strefy wpływów, zostanie ona kompletnie zdana na łaskę Moskwy. Mogą to sugerować takie wydarzenia, jak obecność polskich polityków opozycyjnych na Ukrainie w czasie wyborów, jak również fakt, iż główna kontrkandydatka Łukaszenki uciekła na Litwę.

Natomiast protesty o pro-zachodniej twarzy mogą też leżeć w interesie władz z Kremla. Mogłoby to być działanie mające na celu skłócić Łukaszenkę z zachodem oraz podporządkować białoruskiego prezydenta Putinowi. Łukaszenka od 2 lat negocjuje z zachodem  co zaowocowało dostawami gazu nierosyjskiego na Białoruś. Pytanie, czy w takim momencie opłacałoby się jednak Łukaszenkę obalać? Czy też może to Rosji zależy na przerwaniu kontaktów Mińska z zachodem? Za tym ostatnim może też świadczyć wykryta przez białoruskie służby obecność tzw. Wagnerowców. Czyli rosyjskich najemników, którzy zostali zlokalizowani i wyłapani na terytorium Białorusi tuż przed wyborami. Gdyby to Rosjanie stali za protestami na Białorusi i je wspierali, to wielką pomyłką byłoby popieranie tej inicjatywy i wzmacnianiem pozycji Putina względem Łukaszenki. 

Stąd tak ważna jest powściągliwość i zorientowanie się w sytuacji na Białorusi. Oraz przede wszystkim nie palenie sobie mostów tak, by niezależnie od tego co się stało, Białoruś utrzymała kontakt z Warszawą i nie popadła w całkowitą zależność od Rosji. To nie jest czas na hurraoptymizm z powodu tego, że ktoś gdzieś wyszedł na ulice. I wyciąganie zbyt pochopnych wniosków.

Na koniec warto sobie zadać pytanie, na czym nam powinno bardziej zależeć. Na bezpieczeństwie Polski, czy na demokracji na Białorusi? W mojej ocenie, temat naszego wschodniego sąsiada winien być dyskutowany tylko i wyłącznie na gruncie merytorycznych argumentów związanych z kwestią bezpieczeństwa państwa. O zbawianie świata niech się biją wielcy, bo tylko oni mają po temu siły i środki. My powinniśmy kalkulować każdy ruch i oszczędnie gospodarować potencjałem. Bo mamy go mało i łatwo możemy go stracić.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

 

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

150 komentarzy

  1. 100% zgoda – opozycja nie ma realnie możliwości utrzymania władzy. Myślę, że w tej sytuacji powinniśmy wzorować się na postawie Chin – które doskonale rozumieją pozycję geostrategiczną Białorusi. I które absolutnie nie chcą anschlussu Białorusi przez Kreml – co najlepiej pokazała w krytycznej sytuacji postawa Pekinu – „wyratowania” Łukaszenki kredytem 0,5 mld dolarów, gdy Kreml dociskał Białoruś do ściany. Xi już pogratulował Łukaszence wygrania wyborów. Co daje pewną nadzieję, że Łukaszenka wygrał jako w miarę niezależny sternik Białorusi [bo zaangażowane na Białorusi Chiny mają tam lepsze rozeznanie w kulisach władzy, niż Polska] – a nie jako marionetka Kremla. Obecne popieranie opozycji jest samobójcze dla polskiej racji stanu. Jeżeli Bałtowie i UE chcą coś robić – niech robią na swój rachunek. Ale Polska – która dla Białorusi jest najważniejszym graczem zachodnim – powinna być nader wstrzemięźliwa – powinna ograniczyć się do komunikatu MSZ o „czujnym obserwowaniu sytuacji na Białorusi” bez podawania ocen czy opowiadania się po jednej ze stron – bo to zawsze byłoby odebrane jako wtrącanie się do spraw obcego państwa. Mogę tylko powtórzyć – i tak dobrze, że liderka opozycji w wyborach uciekła na Litwę, a nie do Polski. Postawa naszych sterników jest samobójcza i ideologiczna i oparta o krótkowzroczne brylowanie oparte o chciejstwo bycia chwilowym „liderem poparcia dla demokratycznych zmian” – wbrew polskiej racji stanu. Niczego się nie nauczyli.

    1. Chińczycy już mają wpływy w Białorusi, przykład choćby tu:
      https://www.defence24.pl/bogatyr-chinski-humvee-w-sluzbie-bialorusi
      Łukaszenka kupił od nich:
      – CS/VN3 Dajiang
      – FAW HongQi L5
      – Dongfeng EQ2050/Mengshi
      A i białoruski system rakietowy „Polonez” to mieszanka białoruskiego podwozia i chińskich pocisków rakietowych rodziny A200 kalibru 301 mm (zasięg 200km).

      Jak Łukaszenka zdusi protesty siłą, a Białorusini to nie Ukraińcy, na pełne zwarcie nie pójdą, to mu Chińczycy pogratulują. Pewnie po cichu pogratuluje mu też część naszego rządu, bo ostatnimi latami dryfujemy w takim kierunku, ze standardów demokratyczno-zachodnich coraz mniej u nas zostaje. W ostatnich wyborach kasa z budżetu i spółek skarbu państwa płynęła szeroką strugą na propagandę jednej partii, o tzw. „publicznej” telewizji dofinansowanej 10 mld złotych (2 mld przez 5 lat) nie wspominając. Policja też robi się odważniejsza i chętnie stłucze czy profilaktycznie przetrzyma 48 godzin niepokornego obywatela, za byle co.
      UE Łukaszence nie podskoczy, bo nie chce go pchać w ręce Putina. To prędzej Putinowi zależy na takim przebiegu spraw, by ten białoruski dyktator był spalony w UE, bo nawet jeśli racja stanu to i tak politykom wybory (ci na Zachodzie a nie ci w Polsce) nie pozwolą przesadnie się z Łukaszenką bratać. Odepchnięty od UE i Amerykanów wpada on w łapy rosyjskiego niedźwiedzia. Ale USA będzie pewnie bardziej pragmatyczne, bo oni chcą przydusić Rosję i sprzedawać swoją ropę i gaz na Białoruś, przez polskie czy litewskie gazoporty.

      Najciekawiej na tym wychodzi Litwa, ten mały kraik wychodzi na wielkiego lokalnego gracza. Gdy był ukraiński majdan czy inwazja na Gruzję, Polska miała coś do powiedzenia i podejmowała sama inicjatywę, wciągając w to całą UE i NATO. A dziś, Polska nie ma nic do gadania, schowała się pod stół i siedzi cicho. Mimo iż powinno jej najbardziej zależeć. Pałeczkę przejęła mała Litwa, o dziwo. Widać ile dziś znaczymy politycznie w UE – mniej niż Litwa. Nie jesteśmy w stanie mieć żadnego wpływu, zero sojuszy, no i trudno by szemrany członek UE miał krzyczeć o wsparciu praworządności i sprawiedliwości na Białorusi, jak sam też ma swoje za kołnierzem.
      Co najwyżej posłusznie wykonamy rozkazy USA jeśli w tej sprawie jakieś będą. Ale chyba nawet USA nie traktuje nas poważnie w sprawie Białorusi. Żenada…

      Dziś to chyba najbardziej Chińczycy będą w stanie zapobiec połknięciu Białorusi przez Rosję.

    2. Jeśli Rosja jednak zajmie Białoruś , należy oczekiwać wydarzeń o jakich Pan powiedział w innym komentarzy cytuje … Myślę, że zajęcie Białorusi przez Rosję zostanie potraktowane przez Chiny jako naruszenie “czerwonej linii” bezpieczeństwa strategicznego Chin. Które od razu w 2011 zdekodowały deklaracje Putina i Merkel o budowaniu “nowej lepszej unii euroazjatyckiej od Lizbony do Władywostoku” – jako budowę trzeciego supermocarstwa, SILNIEJSZEGO od Chin. Stąd wszystkie reakcje Chin [podpisanie z Polską traktatu o strategicznej współpracy 20 grudnia 2011 w Pekinie, potem w 2012 narady polskich generałów z chińskimi w Quingdao, ogłoszenie w Warszawie założenia grupy 16+1, w 2013 ogłoszenie Jedwabnego szlaku i potem konsekwentne wskazanie Polski jako głównego hubu europejskiego dla lądowego Jedwabnego Szlaku] zmierzały do utrzymania Polski – jako rdzenia bufora rozdzielającego Rosję od niemieckiej UE. Moim zdaniem właśnie zajęcie Białorusi będzie jednym z elementów skłaniających Pekin do “ostatecznego rozwiązania kwestii niebezpieczeństwa powstania konkurencyjnego supermocarstwa euroazjatyckiego Kreml-Berlin”.

      1. A czy Chiny nie mogą zająć Białorusi? Coś na kształt budowania sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim? Już współpracowały z Łukaszenką. Ten już stoi pod murem, zjawiają się Chińczycy, którzy z jednej strony dają rozwiązania z HongKongu jak spacyfikować niepokornych, jak śledzić całe społeczeństwo, a z drugie strony sypią kasą na chwilowe uspokojenie nastrojów. Łukaszenka podnosi pensje, daje swoje 500+, 14-nastą emeryturę, spisuje i uwalnia więźniów (sugerując im migrację na Litwę), uspokaja nastroje.
        Utrzymuje władzę, Chińczycy budują mu analogiczny do swojego system punktacji społecznej i system kamer monitoringu. W zamian przejmują parę przedsiębiorstw, budują swoje bazy wojskowe, robią hub dla jedwabnego szlaku, i szachują Putina.
        Putin graniczy teraz z Chinami z dwóch stron (no i Polska ma granicę z Chinami).

        Osaczony Putin idzie na deal z Chinami, pozwala na zbudowanie korytarza do Europy, oraz idzie w antyamerykański sojusz.

        Chiński model społeczny jest eksportowany dalej, w Polsce PiS też chętnie kupuje rozwiązania: system punktacji społecznej i utrwala swoja władzę i nową oligarchie na dekady. Powstaje chińska enklawa przy UE, z państwami lennymi (Polska, Węgry) i aktywami chińskimi (porty w Grecji), i powoli Chiny wchodzą w europejskie podbrzusze. Niemcy chętnie to klepią, bo mogą dalej eksportować do Chin. Rosja jest lennikiem Chin, a USA wycofują się na swoją wyspę. Chiny opanowują największy kontynent.

  2. (…)Z kolei przedstawiciele partii rządzącej, pomimo początkowej rezerwy (vide wspólne oświadczenie prezydentów Polski i Litwy), ostatecznie również zajęli anty-reżimowe stanowisko. Co objawiło się poprzez wezwanie przez premiera M. Morawieckiego do zorganizowania nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej w sprawie Białorusi.(…)
    Za to Ziobry jest diametralnie odmienne… https://oko.press/ziobro-dyplomata-poucza-morawieckiego-w-sprawie-bialorusi/
    Komentarz nawiązujący do tej sytuacji, który zamieściłem w innym poście, gdzieś się zapodział.

  3. Bo Polacy nie potrafią od wielu lat prowadzić innej polityki na wschodzie niż ta którą prowadzi zachód. Robimy wszystko pod dyktando zachodu czyli jedynie co potrafimy to szerzenie demokracji. To jest jedyna siła jaką rozumiemy i nic się nie zmieniło w tej kwestii.

  4. Uczciwe postawienie sprawy wobec Białorusinów – „będziemy Was DŁUGOFALOWO stale wspierali oddolnie i będziemy wspierali Białoruś jako niepodległe państwo coraz bardziej wspomagając ją w uniezależnieniu się od Rosji – natomiast TERAZ nasze wsparcie dla opozycji względem Łukaszenki wywoła tylko ofiary wśród Białorusinów – i to na próżno”. Czyli trzeba grać na powolną zmianę status quo na korzyść otwarcia Białorusi na współpracę z Polską, na stopniowe wielowektorowe otwieranie się Białorusi na Polskę – i to im bardziej będzie Kreml dociskał Białoruś. Czyli Polska jako balanser dla Białorusi, który pozwala na wyjście z „dociskania do ściany” przez Kreml. Nie działania gwałtowne [ani tym bardziej ideologiczne] – tylko stopniowe – włos za włosem – konsekwentnie zwiększając zaangażowanie i związanie Białorusi z Polską w interesach i w przepływach strategicznych. Polityka otwartych drzwi i udostępniania zasobów i dawania możliwości [za które Kreml każe płacić sobie koncesjami] i dawania marchewki [z obopólnie korzystnej] współpracy i otwarcia – a ruchy Mińska będą wtedy w istocie wymuszone dociskaniem przez Kreml – na zbliżenie do Polski – a nie wymuszone przez deklaracje Warszawy czy Brukseli żądające „demokratyzacji”, czy co gorsza wymuszone przez sankcje – co skończy się zbliżeniem Mińska do Kremla. Nie „żądania demokratyzacji” – a otwarcie granic i swobody przepływów strategicznych. Jak kilkaset tysięcy Białorusinów przyjedzie do Polski do pracy, a kilka milionów zrobi zakupy – sprawy zaczną się klarować „in plus” na REALNE zbliżenie i zrozumienie na oddolnym społecznym poziomie. I wiele mitów i fałszywych obaw wmawianych od dekad przez Kreml Białorusinom – po prostu się rozwieje – przy okazji kompromitując i niwecząc manipulacje agentury wpływu Kremla. Pytanie, czy sternicy w Warszawie zdolni są do takiej długofalowej, cierpliwej i wyważonej uświadomionej polityki? Niestety, na razie widzę tylko akcyjne krótkowzroczne brylowanie w rządowych mediach jako wydumany „europejski lider demokratyzacji Białorusi” – które to życzeniowe „liderowanie” unijni eurokraci na stołkach przyjmują lekceważąco – bo „przecież Polska sama łamie demokrację”… Niczego nie zyskujemy w ramach UE – zaś dużo tracimy względem Białorusi.

  5. Zgadzam się z przedstawionymi tezami. Bezmyślne wspieranie protestów nie jest w polskim interesie. Ale nie widzę nikogo spośród polskich czynnych polityków, kogo podejrzewałbym o rozumienie twardej, realnej polityki zagranicznej.

  6. Warto się też zastanowić czy ostatnie nagłośnione medialnie zatrzymania „rosyjskich najemników” na Białorusi mających według Łukaszenki zdestabilizować proces wyborczy nie były ustawką z panem Putinem. Z jednej strony Łukaszenko dzięki nim pokazał głównie opinii zachodniej, że nie jest prorosyjski a z drugiej, co jest zauważalne w mediach Putin nie jest już o dziwo oskarżany o popieranie „krwiożerczego” dyktatora. Skutek jest taki, że Łukaszenko został przy władzy pomimo prób „ingerencji rosyjskiej” ( ale w trakcie zamieszek już polskiej i bodajże czeskiej ) a Putin wciąż jakby wbrew swoim planom 🙂 ma na Białorusi mniej czy bardziej przewidywalnego sojusznika, którym niewątpliwie nie byłaby wyborcza przeciwniczka Łukaszenki

  7. Polska nie ma nic do gadania i dawno zrezygnowała z polityki wschodniej. W UE zupełnie już nie ma sojuszy i posłuchu, czego najlepszym przykładem jest porównanie Majdanu na Ukrainie z tym co dzieje się na Białorusi dziś. Wtedy, zdaje się na Sikorskiego inicjatywę, do Kijowa lecieli prezydenci państw z UE, dziś na prośby Morawieckiego o „nadzwyczajny szczyt UE” dostajemy informację „później, może we wrześniu”…
    Tak więc Polska się w tej grze nie liczy, nie ma żadnego potencjału, i Łukaszenko o tym wie.
    Ze swoich wpływów w UE Polska sukcesywnie rezygnowała przez ostatnie 5 lat.

    Zabawne jest w oczach Zachodu to, że najpierw w Polsce policja bije nieprawomyślne LGBT (nie ważne jakie się ma opinie o nich, na Zachodzie uznaje się prawo do wyrażania swoich poglądów), zgarnia z ulicy nawet przypadkowe osoby (ktoś robił zakupy, jakiś zagraniczny turysta) i zamyka na 48 godzin grubo ponad 50 osób, „wychowując” je skutecznie na komisariatach przez prewencyjne kontrole osobiste, do naga, odmawiając uznania standardowych praw osobom zatrzymanym, oskarżając protestujących albo przypadkowych ludzi o „udział w zbiegowisku” licytowany do kilku lat ograniczenia wolności.
    A dzień czy dwa później ta sama Polska zwraca się do UE o jakieś reakcje, bo w Białorusi policja pałuje, zamyka, wyłapuje postronnych… w oczach Zachodu to co dzieje się w Polsce, a dzień później w Białorusi, wygląda nieco podobnie. Plus wiadome oskarżenia od lat o rozmontowanie uznanego na Zachodzie trójpodziału władzy i zamachu na praworządność. Już niektóre sądy w UE odmawiają wydania nam kryminalistów, bo są wątpliwości co do niezależności sądów.

    A teraz Białoruś, najwyraźniej sunie w kierunku Rosji. Może Rosja to inspirowała, wykorzystując trudną sytuację ludzi, i rozegra to na swoją korzyść. Już Putin pogratulował Łukaszence, a ten uznał że nie ma zamiaru powtórzyć losów Saddama Husajna, Ceaușescu czy Janukowicza. I idzie na ostro.
    Pokojowe demonstracje na Białorusi nic nie dadzą. Ludzie mogliby tych OMON-owców spacyfikować łatwo, bo tych są tysiące, a ludzi miliony. Ale musiałaby być determinacja i zero zasad. Czyli wiedzą kto służy w OMON, i nie walczą z nim na ulicach gdy jest w rynsztunku i ze wsparciem, tylko wyłapują prywatnie gdy ten rynsztunek zdejmuje. Przecież taki OMON-owiec nie jest z Marsa, ma mieszkanie, dom, rodzinę, chodzi po bułki. Szybko by tam go mogli dopaść, dom spalić, rodzinę pohańbić, a gościa zdefasonować. Czyli zastraszyć oddolnie. Ale tu by musiała być wola „na ostro” z obu stron. Szybko by się ten OMON sam rozwiązał, bo nikt by nie ryzykował, a ubezpieczenie majątku nie pokrywało. Po prostu ryzyko obrony Łukaszenki musiałoby być większe niż ryzyko z wycofania się. Ale chyba aż takiej determinacji po stronie ludzi na Białorusi nie ma. Więc Łukaszenko to spacyfikuje, a potem zwróci się o pomoc do Putina i będzie po niezależności Białorusi. No, chyba że Chińczycy będą alternatywą. Już przecież kupuje od nich sprzęt wojskowy, a nie tylko od Rosji (kupił na przykład chińskie kopie amerykańskich Hummerów).

    Jakby nie patrzeć, dla Polski czarno to widzę. Zerowe przebicie w UE, i za chwilę mamy rosyjskie dywizje pod Grodnem, i długą granicę z rosyjską armią.

    U nas tymczasem awansowano nowych kilkunastu generałów, bo jak wiadomo, nasycenie generałami pola walki to dziś najważniejszy atut w czasie wojny. Mamy ich chyba więcej niż USA. Wiadomo, że taki generał to taki szeregowiec z +100000 experience. Więc rzuci się do boju całe plutony generałów, i ruska armia nie zdzierży. Do tego kapelani wojskowi z czarami ofensywnymi i Putin pewnie się trzęsie.

    1. (…)Szybko by tam go mogli dopaść, dom spalić, rodzinę pohańbić, a gościa zdefasonować. Czyli zastraszyć oddolnie.(…)
      Pomysły tego typu są na prawdę… obrzydliwe. A jak ktoś na prawdę to rozważa to niech zasuwa do szefa służby więziennej i zaproponuje odstawienie na granicę wszystkich gitów.

      1. Normalna rzecz, jak chce się walczyć z dyktatorem okrutnikiem to kwiatki nie pomogą sorry. Ja na miejscu opozycji dodatkowo wyznaczyłbym nagrodę pieniężną za jego głowę, każdy kto by go zabił miałby amnestię od wszystkich swoich zbrodni (to dla członków establishmentu), utrzymanie do końca życia ordery, itd. Nie wiem też czemu Białorusini używaja samochodów defensywnie, a nie ofensywnie, zamiast rozwalać mury tarcz autami najlepiej ciężarowymi to oni budują z nich barykady. Co do zagrożenia rosyjskimi czołgami na granicy nie zgadzam się. RFN miał na granicy Układ Warszawski i jakoś kwitło. Polska jako kraj graniczący z Rosją na tak długim odcinku, byłby wręcz ważniejszy niż dzisiaj.

        1. Nieco to naiwne i jakby wyjęte z kiepskich powieści z rodzaju płaszcza i szpady. Nie ma porównania do sytuacji z czasów zimnej wojny. Wtedy zachód czuł się zagrożony i był zwarty a USA były realną siłą w Europie i niekwestionowanym przywódcą. A kwitło tylko po jednej stronie. Dzisiaj tzw stara Europa chciałaby osłabienia USA aby ubić deal z Rosjanami. Rosja przecież nie będzie walczyć z Białorusią tylko pokojowo tam wejdzie aby ich bronić na podstawie umów dwustronnych. Niezależnie od tego jakie siły na Białorusi wygrają tak się stanie. Zachód nie przełknie tej żaby? Jakoś Krym przełknął. Osetię Południową i Abchazję też. Ukraina podzielona? Czegóż to nie robi się dla pokoju. Neutralizacja Polski i sprowadzenie jej do bufora Rosyjsko-Niemieckiego leżącego w niemieckiej strefie gospodarczej jest jak najbardziej realne i do zaakceptowania przez starą Europę.

        2. Na Białorusi tak się nie da. Łukaszenka to przewidział i odseparował milicję od narodu. Tu wypowiada się Białorusin:
          https://www.kobieta.pl/artykul/wybory-na-bialorusi-czy-dojdzie-do-rewolucji-bialoruski-aktywista-modle-sie-juz-tylko-o-to-zeby-jak-najmniej-osob-zginelo

          „Na Białorusi milicja zawsze mieszka na osobnych blokowiskach, ich dzieci chodzą do osobnych szkół, rodziny milicjantów mają osobne szpitale. Dlatego Białorusini rzadko mają znajomych z milicji.”

          Ludzie musieli by ogarnąć całe takie blokowiska. Z drugiej strony, to też jest do przeprowadzenia. Pracownicy energetyki odcinają prąd, wodociągi wodę i kanalizację, z różnych stron pojawiają się pożary, i nagle takie milicyjne osiedle staje się strefą apokaliptyczną. A uciekających się wyłapuje.

          Łukaszenka stworzył system, gdzie jest grupa uprzywilejowanych siłowników, żyjących w enklawach (coś jaki kiedyś rycerstwo a chłopstwo, albo np. niemieckie dzielnice w okupowanej Polsce), którzy nie mieszają się ze społeczeństwem. Może nawet czują się poniekąd „innym gatunkiem”. Oni mają do stracenia ten swój status, i będą go bronić. Chyba że alternatywna do utraty statusu będzie straszniejsza.

          To starożytna metoda – zajmuje się jakiś obszar, wycina elity i tworzy swoje. Najlepiej wyciągając ludzi gdzieś z błota, i stawiając na wysokich stanowiskach. Ci ludzie wszystko zawdzięczają nowej władzy, więc bronią jej do upadłego. Podobnie robi dziś PiS, gdzie awansuje się niezależnie od kompetencji, na zasadzie „wierności” czy „swojaka”. Obsadza się wszystkie instytucje od góry i przyzwala łaskawie na nepotyzm przy obsadzaniu stołków niżej. Tworzy się nomenklatura mierna, ale wierna, która łupi (podatkami) niezorganizowaną tłuszczę, a jak ktoś próbuje protestować to się go pacyfikuje. Jak obsadzi się cały aparat siłowy i sprawiedliwości, to ma się narzędzia. Podskakujesz? Policja cię odwiedzi, prokuratura znajdzie paragraf (a jak nie to się coś podrzuci), sąd skaże, kolejna instancja przyklepie, a w więzieniu jeszcze stosownie przejadą się po tobie indywidualnie by wybić z głowy jakieś marzenia podskakiwaniu nomenklaturze. U nas widać ten mechanizm, klucz obsadzania na różne stanowiska. Misiewicz był rażącym przykładem, ale jest więcej. Ktoś był tylko wójtem, a dziś jest szefem największej spółki paliwowej. Ktoś był prowincjonalnym sędzią, a dziś przeskoczył dwa stopnie kariery. Ktoś był dziennikarzem w jakiejś podrzędniej gazetce, dziś siedzi w zarządzie spółki skarbu państwa. Ktoś był instruktorem narciarskim, dziś jest głównym dostawcą sprzętu medycznego dla państwa. Itp.

          Zmienić taki system bardzo trudno, bo są setki tysięcy obrońców. Ktoś został prezesem z nadania partii, ale ktoś niżej dyrektorem, jeszcze niżej kierownikiem, komendantem posterunku policji, sędzią w sądzie apelacyjnym, dziennikarzem w telewizji z pensją kilkadziesiąt tysięcy, dostawcą papieru toaletowego dla armii albo respiratorów do szpitali. Cała sieć powiązań. Wtedy potrzeba zwykle rewolucji a la francuska, by dyskryminowana tłuszcza zabrała się za te tysiące obrońców status quo.

      2. Te pomysły może są niemoralne, ale pewnie na taki OMON byłyby skuteczne. To co oni robią, to zaganiają tych ludzi jak wilki owce. Ludzi jest niby więcej, ale jak ktoś pokojowo nastawiony spotyka się ze brutalnym zbójem, to w życiu na niego nie wpłynie językiem przyjaźni i pokoju. Zbój rozumie tylko zbójecki język, a pokojowe propozycje traktuje jak oznakę słabości.
        To co robią szeregowi z OMON to jest czysty sadyzm. Jasny komunikat że nie ustąpią, a siłą zmiażdżą protestujących. Ci co mają służyć społeczeństwu traktują te społeczeństwo jak niewolników i bydło. Wygląda na to że ta rada byłaby skuteczna, gdyby ci niewolnicy wzięli sprawy w swoje ręce i odpłacili w dziesięciokroć swoim terrorem. A potem się wycofali i dali znać, że drugi raz pójdą na całość.

        To, szczerze mówiąc, byłaby taka forma demokracji bezpośredniej. Nie chcesz pełnić roli do której wynajęło cię społeczeństwo i chcesz nas zgnoić? Pomyliłeś się, to my zgnoimy ciebie, bo jest nas więcej. Ale na razie Białorusini chcą „pokojowo”. Tylko widać że to nieskuteczne wobec takiego przeciwnika.
        Tu by trzeba rzeczywiście odciąć prąd, wodę, ścieki od jednostek OMON. Rozkopać wyjazd z jednostek. Wybrać się do domów oficerów i spytać sugestywnie, czy chcą na pewno ryzykować wszystko co mają by pomagać Łukaszence. Walki nieuzbrojonych z uzbrojonymi na wprost skutecznie nie będą, ale taka masowa partyzantka pewnie szybko by zmieniła sytuację.

        Przecież dziś Łukaszenka nie ma nic do stracenia. On nie ustąpi. Albo straci miliardy prywatnego majątku, władzę i znajdzie się w więzieniu, o ile nie gorzej (im więcej brutalności zajdzie), albo utrzyma władzę za wszelką cenę, niezależnie od ilości ofiar.
        Latami budował nomenklaturę która ma lepiej niż ludzie, i chce bronić wspólnie swoich przywilejów. Stary sposób. U nas Kaczyński też mówił, ze nomenklatura jest wszystkim by utrzymać władzę. 1000 zorganizowanych i zdeterminowanych osób może zniewolić miliony.
        Łukaszenka musiałby wiedzieć że już przegrywa i dostać propozycję ewakuacji z zachowaniem części tego co ukradł. Albo walka do pokonania którejś ze stron.

        U nas też Kaczyński buduje swoją oddaną nomenklaturę, ludzi wyciągniętych z błota i postawionych X poziomów wyżej niż im kompetencje pozwalają, suto posmarowanych kasą, by ta nowa nomenklatura w godzinę próby nie wahała się. Stąd przyzwolenie na przewałki przy maseczkach, respiratorach, sponsorowanie braci i kumpli z państwowego budżetu, albo ze spółek skarbu państwa – powstaje nowa, wdzięczna nomenklatura. Dla niej dobrodziejem nie jest społeczeństwo które niby ją wynajęło, ale pan dobrodziej-Kaczyński z kumplami.
        I już u nas testują ile przemocy ludzie łykną, po kawałku przyzwyczajając do coraz większych dawek. I czy się nie będą buntować. I tego się zabroni, owego, zastraszy aktywistów, po kawałku. Łukaszenka też zabierał wolność po kawałku. A dziś mówi do nomenklatury „odwdzięczcie się chlebodawcy”.

        Stąd w UE takie wielkie oczy robią jak ktoś z naszych rządzących coś wspomina o naradach wobec Białorusi. W ich oczach nasze władze są bliżej Łukaszenki mentalnie niż kolegów z Francji, Niemiec, Holandii, Belgii… Stąd Litwa przejmuje inicjatywę w regionie, bo z Polską nie chcą gadać. Żeby nie dawać alibi na łamanie praworządności i sprawiedliwości u nas.

        1. O czym wy tu piszecie? Nie zdajecie sobie sprawy sprawy, że po obaleniu takimi metodami Łukaszenki Białorusią będzie rządziła mafia, a Polska będzie graniczyła czymś na kształt Kosowa czy Meksyku?

          1. Czy obecnie to nie jest jakaś mafia, z wąsatym ojcem chrzestnym na czele, i jego żołnierzami terrorem zastraszającymi zwykłych ludzi? Przez jakiś czas był jakiś niepisany „deal” że ojciec chrzestny udawał że lud go akceptuje, a lud udawał że się na to godzi. Gdy jednak lud chciałby go wymienić, mafia stwierdziła że pora zdjąć maskę i pokazać ludziom gdzie ich miejsce, zagonić jak barany do zagród, parę nieposłusznych baranów zarżnąć, resztę przerazić i nadal je strzyc.

            O tyle tą mafię akceptowaliśmy, że zaraz za granicą mieliśmy spokój, ojciec chrzestny trzymał swoich twardą ręką, powszechnie akceptowano tam mafijną strukturę, ale stref wpływów się trzymano. Niektórzy nawet podziwiali, jaki tam porządek. Niektórzy u nas nawet za takim rozwiązaniem tęsknią.

            Swoją drogą wprowadzamy takie rozwiązania po cichu. Testowane obecnie na małej grupie, za którą z założenia większość się nie ujmie. Też, ludzi którzy odważyli się coś zaprotestować, że jakieś prawa człowieka, zasady, profilaktycznie zgarnia się ostatnimi dniami na 48 godzin, na legalu, potem nachodzi się w domach i wypytuje sąsiadów. Oskarży się potem standardowo o „obrazę policjanta” gdzie 10 kumpli z pracy tego obrażonego potwierdzi że jak najbardziej, obrażano i znieważano. Oglądaliśmy to np. w „Drogówce” Smarzowskiego. Może to jeszcze nie Białoruś, ale metoda zastraszenia przez organy państwowe ta sama, tylko w wersji nieco bardziej light. Gostka który przebił opony w jakiejś ciężarówce wsadza się na 2 miesiące, pewnie poszczuje jakąś grypserą, wszystko na legalu.

            Dziś LGBT, jutro lekarzy, pojutrze nauczycieli, potem hydraulików, potem ciebie. Bo będziesz miał konflikt z jakimś lokalnym mafiozą z partii rządzącej, bo akurat będzie chciał np. postawić obok twojego domku wysypisko śmieci, bo to kasa duża. No to poznasz „dołek” przez 48 godzin, potem jakaś rewizja w twoim domu, potem „znieważenie funkcjonariusza”, aż się nauczysz być potulnym.

            A te przepisy co się przemyca pod postacią „tarczy antykoronawirusowej”? A to wsadzanie lekarzy za „błędy lekarskie”, czyli każda interwencja lekarska zakończona niepowodzeniem może być powodem do odwiedzenia więzienia lub utraty praw wykonywania zawodu. A to świeże zdjęcie odpowiedzialności za łamanie prawa, działające wstecz (!!!!), jeśli tylko łamie się prawo z flagą „antykoronawirusa” nad głową. Doraźnie ratuje się d… partyjnych kumpli, którzy kupowali maseczki bez atestów od znajomków po cenie razy X rynkowa, oraz zapłacili grube miliony za respiratory które nigdy nie dotrą (czyli de facto zajumano kasę państwową, czyli naszą).

            Czy to wszystko nie nie będzie mafia, w kraju nad Wisłą?

          2. Dla oligarchii przemoc to tylko sposób na utrzymanie władzy, a bandytów to sposób na utrzymanie, o ile nie styl życia… a zatem to są 2 różne rzeczy. A do tego osoby postronne rzadko kiedy mają podstawy się bać takich OMON’owców, a jak wpadniesz w oko bandyty to niemal zawsze masz przerąbane i to nawet gdy jesteś zagranicą.

  8. Wiem, że to zabrzmi bardzo pesymistycznie, ale moim zdaniem anschluss Białorusi przez Kreml jest nieunikniony. Asymetria możliwości Kremla na Białorusi względem reszty graczy jest jednak zbyt silna. To tylko odwlekanie nieuchronnego [co jednak powinniśmy robić ze wszystkich – bo to nam kupuje cenny czas na przygotowanie] – a nasza rzecz to własnie teraz ze wszystkich sił aktywnie wykorzystać pozostałe do anschlussu „okno czasowe”, wystawiać marchewkę Białorusinom, ile tylko można – otwierać granice i dawać alternatywną drogę – i co najważniejsze – dawać tę alternatywę w POWSZECHNEJ ŚWIADOMOŚCI Białorusinów. Białorusini są jeszcze rozdarci w świecie półsowieckim – dopiero wtedy, jak Kreml im po anschlussie pokaże realia „ruskiego mira” – dopiero wtedy tak naprawdę odwrócą się gremialnie od Kremla, a Rosję zaczną postrzegać jako okupanta. Moim zdaniem nie powinniśmy wspierać instytucjonalnie opozycję [to byłby „pocałunek śmierci” skrzyzowany z „niedźwiedzią przysługą” – bo potem po anschlussie wszelkie ofiary w ludziach podczas protestów i zamieszek zostaną złożone na nasze konto – a my staniemy się w oczach Białorusinów podżegaczami ich kosztem – zaś opozycja – będzie stygmatyzowana totalnie jako obca agentura] – natomiast ze wszystkich sił powinniśmy docierać do „szarego człowieka” na Białorusi. Dawać mu szanse na prace w Polsce, otwierać granice, budować wspólnie małe , ale bardzo liczne biznesy, wspierać upowszechnienie prawdziwej historii Rzeczpospolitej Obojga Narodów – dawać im wsparcie w propagowaniu języka białoruskiego, kultury białoruskiej – ale i wspólnego dziedzictwa z czasów Rzeczpospolitej. Wybór powinien należeć do samych Białorusinów. Jeżeli tak będziemy postępować, to w oczach Białorusinów [po anschlussie] będziemy DUŻO LEPSZĄ alternatywą, niż Rosja. A wszelkie działania Armii Czerwonej na Białorusi i wciąganie Armii Białoruskiej przeciw Polsce – będzie napotykało bierny opór. Moim zdaniem dopiero po krachu „wielkiej strategii” Kremla, po wybuchu walk wewnętrznych w Federacji Rosyjskiej o władzę na Kremlu – dopiero wtedy zbierzemy owoce długofalowej polityki wsparcia Białorusinów. Prawdziwego wsparcia, a nie propagandowego „bla, bla, bla”. WTEDY sami Białorusini będą chcieli do Polski – tak jak kiedyś w XV w. mieszkańcy Zakonu Krzyżackiego [upraszczam nazwę] chcieli gremialnie do Królestwa Polskiego. A wtedy [przy głębokiej „smucie” Rosji] nasza siła wystarczy aż nadto – wraz z siłą Białorusinów, by stworzyć jakiś rodzaj unii gospodarczej – DOBROWOLNIE – wg prawdziwego układu win-win. Ale na to musi wiele wody upłynąć, a stare schematy myślenia, wpojone Białorusinom przez Kreml – muszą zderzyć się z rzeczywistością „ruskiego mira” – i muszą same się skompromitować.

    1. Ja też uważam, że trzeba otworzyć granicę dla uchodźców… tylko jest 1 problem, oni tam kompletnie nie kontrolują sytuacji z koronawirusem, co zresztą jest z najważniejszych przyczyn tego zamieszania. Co oznacza zassanie tego całego COVID’a conajmniej na Podlasie, a to już zwiastuje ostrą jazdę.

    2. Myślenie życzeniowe… Na razie to raczej widać krach tzw. Zachodu. Poza tym jeżeli miałoby dojść do jakichkolwiek walk wewnętrznych w Rosji to doszłoby do nich za rządów podpitego Jelcyna lub zaraz po jego śmierci a nie teraz, kiedy czy to się komuś podoba czy nie Rosja jest państwem dużo silniejszym

  9. „wspólnego dziedzictwa z czasów Rzeczpospolitej.” ???

    Te wspólne dziedzictwo to była eksploatacja kolonii. I RP, jej szlachta, traktowała wschodnie kresy jak kolonie. Jedne kraje miały kolonie za morzami, a I RP na wschodzie. Eksploatowano je ochoczo, szlachta a raczej magnateria, a miejscową ludność traktowano podobnie jak gdzie indziej murzynów. Pańszczyzna od niewolnictwa wiele się nie różniła. Chłop w I RP, szczególnie ten na kresach (prawosławny, nie mówiący po polsku) mógł być dowolnie zbity prze pana, zabity bez konsekwencji, córka jego mogła być przez pana zgwałcona (nawet było usankcjonowane prawo pierwszej nocy), cała rodzina sprzedana jak niewolnicy do innego szlachcica. Oj, nie bardzo to dziedzictwo pasuje.

    Jakoś tak potem, ani Ukraina, ani Litwa, a nawet Białoruś nie ciągnęły do związku z kolejnym numerem RP.

    „Wybór powinien należeć do samych Białorusinów. Jeżeli tak będziemy postępować, to w oczach Białorusinów [po anschlussie] będziemy DUŻO LEPSZĄ alternatywą, niż Rosja”

    Jeśli Białorusini zrzucą swoją dyktaturę, to wątpię by chcieli dobrowolnie trafić pod drugą, większą, putinowską. Na logikę, powinno ich ciągnąć do wolności i Zachodu.

    O tyle jesteśmy lepszą alternatywą o ile stanowimy część UE. Tak samo dla Ukrainy. Tam ludzie do UE ciągną, do lepszego życia, wyższych zarobków, mniejszej korupcji, państwa prawa, liberalnego podejścia do obywatela, lepszej infrastruktury, tolerancji (o ile są w stanie ją kulturowo zaakceptować). Polska, jako przykład akcesu wschodniego kraju do zachodniej wspólnoty była przykładem dobrej alternatywy do wschodnich autarchii, oraz w miarę udanej transformacji (jeśli chodzi choćby o wzrost poziomu życia). Polska jako taki bliski, dostępny „Zachód”, gdzie nawet mówią podobnie i w miarę zrozumiale.

    Ostatnimi laty jednak od tego modelu zaczynamy odbiegać. Państwo prawa staje się karykaturą, policja potrafi potraktować obywatela w klimacie białoruskim, tolerancja wyparowała, Zachód przestał być dla nas punktem odniesienia. Stąd obecna ofensywa polityczna Litwy w sprawie białoruskiego kryzysu.
    Skoro Polska przestaje być dla Białorusinów czy Ukraińców wzorcem, to przejmuje to Litwa.

  10. Gratuluje tekstu. Jak Pan Panie Krzysztofie ocenia sytuację u naszych wschodnich sąsiadów. Mam na myśli czy szykuję się ,,gorąca jesień”. Jak zareagują Rosjanie w sytuacji na Białorusi oraz czy Rosja uderzy na Ukrainę w związku z problemami wody na Krymie? A może w niedługim czasie można się spodziewać omówienia sytuacji na Ukrainie (tak jak Pan to czynił wobec np. Francji).

    1. W mojej ocenie, Rosja dąży do przejęcia Białorusi, by móc w przyszłości działać hybrydowo na państwa bałtyckie, szachować Warszawę oraz w ostateczności uderzyć z 3 stron na Ukrainę. To jest szersza perspektywa. To czy zajęcie Białorusi będzie już teraz, czy za rok tego nie wiem. Nawet nie wiadomo czy to się Rosjanom uda. Tu trzeba by mieć szklaną kulę 🙂 Niemniej myślę, że niestety, realizacja powyższego celu jest wysoce prawdopodobne i kwestią czasu.

      pozdrawiam
      KW

      1. A ma Putin zasoby na to obecnie? Jak Białorusini pogonią Łukaszenkę (o ile w ogóle) to Putinowi taki przykład demokracji nie bardzo w smak, bo może się obawiać że Rosjanom takie pomysły będą chodzić po głowie. Też długo rządzi… To chyba najbardziej przeszkadza Putinowi w tej białoruskiej awanturze. Jemu gładko poszła zmiana konstytucji, i wolałby chyba żeby gładko poszły Łukaszence tzw. wybory. Jak się okaże że lud może zrzucić cara, to zły przykład w świat idzie. Arabska wiosna też się rozpowszechniała jak zaraza.

        Z drugiej strony, teraz Białoruś słaba. Więc trzeba by ją połknąć. Ale siłą? Kolejna wojna?
        Najlepszą opcją byłby nadal Łukaszenka, ale taki co ledwo władze utrzymał i potrzebuje wsparcia. Im brutalniejszy, tym trudniej UE czy USA z nim rozmawiać, więc zostaje Putin i Chiny. Chyba nawet bardziej Chiny, bo tam w ogóle się nie szczypią, a w Rosji nadal jakieś pozory trzeba zachowywać. Chiny spacyfikowały Hongkong, mogą udzielić Łukaszence know-how. A Chiny usadowione na Białorusi, to prawie polska granica z Chinami. Taki chiński Obwód Kalinigradzki.

        Obecnie to się chyba może wahnąć w każdą stronę:
        – Łukaszenka out, demokracja rulez, Białoruś ciąży do UE/NATO wprowadzana tam przez Litwę
        – Łukaszenka out, ale osłabiona Białoruś układa się z Rosją
        – wojna domowa na Białorusi, Putin wpada tam z „bratnią pomocą” i zostaje
        – Łukaszenka win, ale osłabiony, przychodzi do Putina po pomoc, a ten montuje za pomoc bazy wojskowe pod polską granicą
        – Łukaszenka przygrywa, wspierają go Chińczycy, instalują się tam i otaczają Rosję, budują swoje bazy wojskowe a Rosja musi przejść na chińską stronę w sojuszu anty-USA, powstaje stabilny jedwabny szlak

        Jakieś inne opcje?

        1. Nic się nie zmieni. Protesty w ciągu tygodnia zostają wygaszone/spacyfikowane i wszystko wróci do sytuacji przed wyborami… Chyba koledzy zapominają, że Łukaszenko dysponuje jednak w swoim kraju sporym poparciem trudno zatem liczyć na jego odsunięcie w wyniku kilku manifestacji czy strajków. UE ma teraz co innego na głowie niż angażowanie się na Białorusi a tym bardziej USA przed wyborami i ze swoimi narastającymi problemami. Amerykanie ze bardzo też nie mają tam kogo finansować gdyż w przeciwieństwie do Ukrainy neobanderowców brak a i chyba nie ma kolejnej pani Nuland chętnej do rozdawania protestującym pyzów ze słoika jak to miało miejsce na słynnym Majdanie

          1. na razie się rozkręca, zaczynają strajkować zakłady:
            https://belsat.eu/pl/news/na-bialorusi-strajkuja-kolejne-fabryki-aktualizujemy-liste/

            A jak się mają do wydarzeń na Białorusi zaplanowane na jesień ćwiczenia 150 tysięcy żołnierzy? Mogą odwiedzić Białoruś z bratnią pomocą? Coś tak wywiad rosyjski chyba miał wyczucie, że wybory Łukaszence nie pójdą. Tym bardziej że ostatnio ropę od USA miał ściągać, chiński sprzęt wojskowy kupować… a teraz Łukaszenka może stracić stołek, jego konkurentkę wywieziono na Litwę (teoretycznie jakiś atut po stronie NATO), to może Rosja użyczy następcę?

            Z ciekawości, ile to baz Rosjanie dzierżawią od Łukaszenki? Zdaje się umowy miały się niedługo kończyć. USA zajęte wirusem i wyborami, Polska walczy z LGBT metodami OMON-u, a UE zajmuje dotknięta wirusem gospodarka. W Chinach powodzie. Putin ma wolną rękę.

      2. Niestety, z przykrością zgadzam się z Panem. Tak układa się sekwencje zdarzeń. Pytanie, które powinniśmy sobie zadać brzmi. Czy realnie USA nas wspierają? Trzeba powiedzieć sprawdzam Amerykanom. Dajcie nam broń do obrony z Waszych magazynów, dajcie nam wsparcie pieniężne podobne do tego co dostawał Pakistan, Egipt – nie marzę o środkach i wsparciu udzielanemu Izraelowi. Trzeba sprawdzić ich intencje teraz, przy okazji Białorusi, bo potem dla nas będzie sytuacja z każdym ruchem Rosji gorsza. Trzeba widzieć, po konkretnym nas wzmacnianiu, że im zależy a nie tylko słowa, deklaracje, poklepywanie. My musimy realnie wzmacniać swój potencjał obrony, bo to nasz interes. USA zawsze może powiedzieć: sorry, wiecie rozumiecie Chiny…

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *