Niemcy, Polska i „nowe” otwarcie?

Gdy kanclerz Olaf Scholz użył po raz pierwszy terminu „Zeitenwende”, wszyscy zastanawiali się jak będzie wyglądała niemiecka strategia geopolityczna po owym przełomie (datowanym na 24.II.2022r.). Cytowany zwrot stał się niemieckim słowem 2022 roku, jednak czy postępowanie Niemiec zmieniło się w sposób diametralny?

Zeszły rok okazał się katastrofalny dla niemieckiej strategii politycznej realizowanej przez co najmniej ostatnie dwie dekady. Władze z Berlina odniosły klęski na trzech priorytetowych kierunkach, co szeroko opisywałem w analizie z grudnia 2022 roku pt.: „Bankructwo niemieckiej strategii geopolitycznej”. Rosyjska inwazja na Ukrainę zdewastowała projekt budowy osi na linii Paryż-Berlin-Moskwa. Storpedowała niemieckie próby odzyskania politycznej kontroli nad Mitteleuropą. Wysadziła w powietrze wizerunek Niemców jako liderów Europy, którzy zawsze „wiedzą lepiej” i za którymi należy podążać. Republiki Federalnej Niemiec, która miałaby być – wespół z Francją – reprezentantem reszty Europy w sfederalizowanej Unii. Polityka Olafa Scholza prowadzona w pierwszym roku pełnoskalowej wojny na Ukrainie spopieliła niemiecki wizerunek do reszty.

Wobec tak skrojonej katastrofy – która była wynikiem niemieckiej strategii a także rosyjskiego działania – niemieckie władze musiały podjąć decyzje w zakresie obrania nowej drogi. I rzeczywiście, tak się stało. Wybrano drogę prowadzącą dokładnie w tym samym kierunku, czyli w stronę realizacji poprzednio obranych ambicji. Jakby Niemcy nie zrozumieli, że jeśli celem wędrówki jest otchłań, to każda ścieżka będzie prowadziła w dół.

 

Zeitenwende

Na prawdziwe zmiany w niemieckiej polityce zagranicznej musieliśmy czekać aż rok od wybuchu wojny. Jednocześnie nie ulega już chyba wątpliwości, że niemieckie auto wcale nie zawróciło z wcześniej obranego kierunku. Kanclerski kierowca dokonał jedynie pewnej korekty. Rząd w Berlinie uznał, że federalizacja Unii pod niemiecko-francuskim przywództwem wciąż powinna stanowić priorytet niemieckiej dyplomacji. Podobnie jak przejęcie politycznego zwierzchnictwa nad Mitteleuropą. Zrozumiano, że nie da się tego zrobić bez naprawy wizerunku Niemiec oraz zmiany punktu oparcia niemieckiej polityki zagranicznej.

Dlatego postanowiono o przestawieniu wajchy w kwestii pomocy udzielanej Ukrainie. Olaf Scholz – który zasłynął z działań opóźniających oraz torpedujących niemieckie wsparcie dla Kijowa – rozpoczął kampanię narracyjną pod hasłem domyślnym: „Niemcy są drugim największym sojusznikiem Ukrainy po Stanach Zjednoczonych”. Rozpoczęła się intensyfikacja w zakresie reklamowania RFN jako Unijnego lidera, jeśli chodzi o wsparcie dla Ukrainy. Na każdej z płaszczyzn: finansowej, humanitarnej, materialnej oraz militarnej. Jednocześnie niemiecki minister obrony Boris Pistorius nie omieszkał przypomnieć, że Niemcy są największym parterem NATO w Europie. Wygłaszanie tego rodzaju tezy należy odczytywać jako brak niemieckiej pewności co do tego, czy partnerzy z NATO rzeczywiście jeszcze tak uważają. Niemcy najwyraźniej zmierzają do tego, by rozwiać tego rodzaju wątpliwości.

Oprócz prób naprawienia wizerunku oraz odzyskania wiarygodności dokonano równocześnie geopolitycznego zwrotu. Administracja w Berlinie zdała sobie sprawę z tego, że Putin może wojny nie wygrać. W takim przypadku Rosja mogłaby pozostać w izolacji na długie lata. Ba, nawet gdyby Moskwa odzyskała pole manewru w zakresie rozmów z Europejczykami, to po klęsce militarnej na Ukrainie jej znaczenie polityczne byłoby nikłe. Innymi słowy, powrót do strategicznego partnerstwa na linii Berlin-Moskwa stał się mało prawdopodobny, albo i nawet niemożliwy w dającej się przewidzieć przyszłości. A gdyby nawet mógłby zaistnieć, to nie spełniałby już swojej roli. Bowiem to współpraca z Rosją ułatwiała Niemcom pacyfikowanie środkowo-europejskiej asertywności, zwłaszcza w przypadku Polski. Tymczasem brak militarnego zwycięstwa Rosji na Ukrainie, a także fakt uniezależnienia się UE – w tym Polski – od rosyjskich surowców energetycznych sprawiłyby, że Moskwa straciłaby możliwość oddziaływania na Europę Środkowo-Wschodnią. Polska, państwa bałtyckie i Ukraina stałyby się odporne na groźby i szantaże ze wschodu. Tym samym, Berlin nie miałby partnera do wspólnego zarządzania Mitteleuropą.

Innymi słowy, plan politycznego odzyskania kontroli nad Europą Środkową w oparciu o rosyjskiego partnera stał się nieaktualny. Berlin – działając już tylko w pojedynkę – dostrzegł swoją ograniczoną sprawczość w opisywanej materii zwłaszcza w z uwagi na współpracę polsko-amerykańską.

Ponadto zachodni, europejscy partnerzy nie są de facto zainteresowani tym, by Niemcy wzmocniły swoją pozycję w UE. Dlatego żadne z państw tj. Francja, Hiszpania czy Włochy nie angażują się specjalnie we wspieranie ambicji Berlina związanych Mitteleuropą.

W takiej sytuacji niemiecki rząd dostrzega potrzebę rozerwania amerykańsko-polskich więzów. Metodą na to wydaje się być próba ponownego wejścia Niemiec w bliskie relacje ze Stanami Zjednoczonymi oraz zmarginalizowanie roli Polski. Dlatego powoli stajemy się świadkami pewnego rodzaju licytacji. Niemcy mogą zmierzać do próby udowodnienia Amerykanom, że Berlin może więcej, szybciej i bardziej niż Polska. Niezależnie od tego, co akurat znajduje się na agendzie.

Tego rodzaju taktyka postępowania nie jest zresztą niczym nowym, jednak istnieje istotna różnica pomiędzy dawną a aktualną ofertą niemiecką dla USA. Dotyczy ona wymogu kategorycznego zerwania relacji politycznych i związków gospodarczych z Federacją Rosyjską. Niemcy są gotowi przestać udawać i rzeczywiście stanąć po stronie Waszyngtonu w rywalizacji przeciwko Moskwie. Co jednak istotne, tego rodzaju jasne stanowisko nie zostało wyrażone w kontekście amerykańskich zmagań z Chinami.

W konsekwencji władze z Berlina wchodzą – ponownie zresztą – na rywalizacyjną ścieżkę z Polską o to, kto stanie się po wojnie na Ukrainie najważniejszym amerykańskim partnerem. I nie tylko zresztą o to.

 

Mitteleuropa

Po klęsce dotychczasowej strategii politycznej Niemcy mieli do wyboru dwie opcje. Uznać Polskę jako – wciąż słabszego ale jednak – partnera lub też traktować Warszawę jako zbędny ośrodek decyzyjny, który należy zneutralizować i podporządkować. Tak, by móc pomijać go przy podejmowaniu najważniejszych decyzji dotyczących Europy Środkowej.

W tym miejscu należy odnotować, że przedstawienie tego rodzaju alternatywy posiada uzasadnienie, ponieważ rola Polski w Unii Europejskiej oraz w NATO znacząco wzrosła. Po 24.II.2022 roku nasz kraj stał się najważniejszym europejskim członkiem NATO, jeśli chodzi o udzielanie wsparcia przez sojusz dla Ukrainy. Nie chodzi tu tylko o skalę pomocy przekazywanej przez Warszawę, ale również fakt, że proces przekazywania Ukrainie zasobów pochodzących z innych państw odbywa się przy udziale lub za pośrednictwem Polski. Zwłaszcza na płaszczyźnie zarządzania logistyką i organizowania zaplecza. Polska odgrywa tutaj pierwszoplanową rolę.

Ponadto elity polityczne z Warszawy właściwie rozeznały powagę momentu historycznego i stanęły w awangardzie, jeśli chodzi poszukiwanie rozwiązań zwiększających wsparcie Zachodu dla Ukrainy. Polska okazała się lojalnym i wiarygodnym partnerem w regionie. Partnerem na którego można liczyć nawet w najcięższych chwilach, a który pomocy udziela natychmiast i bez zbędnej zwłoki.

Jednocześnie ambitne plany dotyczące rozbudowy sił zbrojnych zwiastują, że Polska zamierza w przyszłości wziąć na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO i Unii Europejskiej. Siły Zbrojne RP mają więc stać się narzędziem politycznym, które będzie umożliwiało pogłębienie regionalnej współpracy na płaszczyznach politycznej oraz gospodarczej. Co wzmocniłoby siłę polityczną Polski na arenie międzynarodowej, w tym w samej Unii Europejskiej.

Wszystko to sprawiło, że wcześniej niechętna rządowi w Warszawie administracja prezydenta USA Joe Bidena wróciła do zacieśniania relacji z Polską. Skutkowało to dwiema wizytami Joe Bidena w Warszawie i to w ciągu 12 miesięcy. Tego rodzaju sygnał nie mógł być przez Niemców zignorowany. I nie został.

 

Zmarginalizować, ale nie umniejszając

Narracja dyplomatyczna Niemiec od kilku tygodni nastawiona jest na podkreślanie istotnej roli Berlina w zakresie pomocy dla Ukrainy. Oczywiście jest to naturalne działanie, które podejmowane jest również przez polskie władze. Te także podkreślają szczególne: pozycję i działania Polski w kontekście trwającej wojny. Problem polega na tym, że przystąpienie Niemców do pewnego rodzaju licytacji nie jest zawieszone w próżni. Bowiem licytacja ta odbywa się na tle rywalizacji o europejską palmę pierwszeństwa w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. A to znów ustawia Polskę i Niemcy na kursie kolizyjnym. W Berlinie najwyraźniej zdano sobie z tego sprawę, co skutkowało dość osobliwym zachowaniem niemieckiej strony. Dla przykładu w styczniu tego roku Olaf Scholz  – po decyzji o wysłaniu na Ukrainę czołgów Leopard – stwierdził: „teraz można powiedzieć, że w Europie to my i Wielka Brytania dostarczamy większość broni dla Ukrainy”. Pominięcie w tym temacie Polski raczej nie było przypadkowe. Pojawiły się również manipulacje danymi dotyczącymi niemieckiej pomocy dla Ukrainy.

Na nasze szczęście Niemcy nie mogą działać otwarcie, bowiem dyplomacja polegająca na umniejszaniu polskiej roli w kontekście wojny na Ukrainie jest z góry skazana na porażkę. Tak więc zamiast otwartych ataków, władze z Berlina starają się pomijać i ignorować zaangażowanie Warszawy. Jest to jednak trudne, ponieważ polskie władze robią wszystko by utrzymać wizerunek najbardziej zaangażowanych w pomoc dla Kijowa. Wciąż nowe propozycje w tym zakresie przekraczają kolejne – wydawałoby się czerwone – linie. Jako pierwsi przekazaliśmy czołgi, jako pierwsi poruszyliśmy temat przekazania myśliwców, jako pierwsi podnieśliśmy temat przekazania zachodnich czołgów i jako pierwsi dostarczyliśmy Ukrainie swoją partię Leopardów 2 A4. Mało tego, przeforsowaliśmy pomysł dostarczenia niemieckich wyrzutni Patriot, a także zainicjowaliśmy przekazanie MiGów-29 dla ukraińskiego lotnictwa. W zasadzie część niemieckiego zaangażowania idzie wizerunkowo również na nasze konto (choćby wspomniana kwestia Leopardów). Staliśmy się ukraińskim rzecznikiem w Unii Europejskiej oraz NATO. Trudno sobie też wyobrazić, by proces dozbrajania Ukrainy mógł przebiegać dalej bez nas. Wsparcie dociera do Kijowa przez Polskę, a więc nowe pomysły w tym zakresie muszą być z nami konsultowane. To daje możliwość dołączenia do inicjatyw państw trzecich oraz przejęcia współodpowiedzialności za kolejne dostawy.

Ponadto nie da się już nam zabrać tego, czego dokonaliśmy. Polska zawsze będzie posiadała argument w postaci stwierdzenia: „być może Wasze wsparcie będzie większe, ale gdyby nie nasza szybka reakcja, to nie mielibyście komu pomagać”.

Nieśmiałe próby uderzenia w wizerunek Polski z innej strony, również wydają się być mało skuteczne. Tak jak ta, gdy niemiecki ambasador w Warszawie zrównuje polską i niemiecką odpowiedzialność za wywołanie wojny przez Putina:

https://twitter.com/Amb_Niemiec/status/1630866404210626561

Tego rodzaju argumentacja jest łatwa do zneutralizowania, bowiem postawy obu państw po pierwszym rosyjskim ataku na Ukrainę z 2014 roku były skrajnie różne. W czasie gdy Polska budowała Baltic Pipe by uniezależnić się od rosyjskiego gazu, Angela Merkel rozpoczęła budowę Nord Stream II, który miał umożliwić na podwojenie wolumenów transferu błękitnego paliwa z Rosji do Niemiec.

Jednak twitterowa reakcja ambasadora Niemiec była znamienna, jeśli chodzi o ujawnienie rzeczywistego niemieckiego postrzegania rzeczywistości. Niemieckie władze – które przez lata przekonywały, że lepiej wiedzą co należy robić w imię dobra ogółu i chciały podejmować decyzje za mniejszych i słabszych partnerów – nie potrafią pogodzić się z faktem, że to m.in. Polacy mieli rację. I co gorsza teraz wytykają niemieckie błędy. Uderzając dodatkowo w niemieckie: wizerunek i wiarygodność. Cytowany wyżej twitt osiągnął oczywiście efekt odwrotny do zamierzonego. Wzbudził sporo kontrowersji, a także dał polskiej stronie sygnał, że Niemcy nie będą się wiecznie kajać i są gotowi przejść do narracyjnej ofensywy. To z pewnością powinno zapalić u nas czerwone lampki ostrzegawcze sygnalizujące, że niemiecka gra marketingowa o odbudowę wizerunku oraz wypromowanie Berlina jako największego donatora i przyjaciela Ukrainy jest równoczesną próbą marginalizacji znaczenia Polski.

Ciekawym wątkiem w tym kontekście jest temat przekazania przez Polskę MiG-ów 29 dla Ukrainy. Fakt, że dostarczane maszyny mogłyby być tymi, które wcześniej Polska kupiła od RFN wywołał niepokój po stronie niemieckiej. Olaf Scholz nie chciał komentować sprawy w sposób jednoznaczny, a niemiecki MON stwierdził jedynie, że Polska nie złożyła żadnej oficjalnej prośby o zgodę na taką transakcję. Wreszcie kanclerz dał do zrozumienia, że nie popiera przekazywania samolotów dla walczących Ukraińców. A mógł przecież – w imię sprawy – oświadczyć, że nie widzi przeciwskazań dla tego rodzaju działania. Tak się jednak nie stało. Co skłania do zadania pytania na ile ten niemiecki zwrot w sprawie pomocy Ukrainie jest szczery oraz czy Niemcy nie chcieli rozegrać kwestii MiG-ów w taki sposób, by chwała za ich dostarczenie do Kijowa spadła właśnie na Berlin?

Oczywiście wszystko co napisano powyżej, można odczytać jako subiektywną ocenę, która nie musi wcale odpowiadać rzeczywistym relacjom na linii Warszawa-Berlin. Tyle tylko, że do tej pory strona niemiecka nie zrobiła absolutnie żadnego gestu, który zwiastowałby odwilż i chęć przejścia na płaszczyznę partnerskich relacji. Tymczasem odpowiedzialność za te relacje zawsze w większej mierze leży po stronie silniejszego.

 

Pomoc chętnie przyjmiemy, ale współpracy nie planujemy

Warto zauważyć, że Polacy zademonstrowali już gotowość do współpracy z Niemcami. Chodzi o temat transferu ropy do Niemiec za pośrednictwem Naftoportu w Gdańsku. Polska infrastruktura wykorzystuje zaledwie połowę swojego potencjału by zaspokoić rodzimy rynek. Tym samym, moglibyśmy wykorzystać możliwości Naftoportu, a także istniejące i dotychczas wykorzystywane ropociągi do Niemiec. Problemem dla strony polskiej jest fakt, że rurociąg „Przyjaźń” trafia po niemieckiej stronie do rafinerii Schwedt, która w połowie należy do rosyjskiego Rosnieftu. Warszawa zgodziła się na transfer ropy do Niemiec, ale pod warunkiem wywłaszczenia Rosjan. Zresztą w tym kontekście strona Polska wyraziła także zainteresowanie przejęciem współwłasności nad rafinerią. Byłby to korzystny deal dla obu stron. Polska pompowałaby do Brandenburgii ropę, a w zamian uzyskałaby udziały w rafinerii. Jednak strona niemiecka nie tylko nie zaproponowała Polakom takiej opcji, ale nawet nie wywłaszczyła Rosnieftu (wprowadziła jedynie zarząd powierniczy). W tym miejscu warto zauważyć, że Schwedt to dopiero piąta największa rafineria w Republice Federalnej Niemiec, tak więc deal z Polską nie byłby ryzykowny. Natomiast mógłby otworzyć zupełnie nowy rozdział w relacjach obu państw.

 

Rozwój Polski niemile widziany

Nie doczekaliśmy się więc przełomu w relacjach niemiecko-polskich – na co można było mieć nadzieję w grudniu 2022 roku – za to wciąż odczuwamy efekty niemieckiej presji. Dla przykładu strona niemiecka wciąż oprotestowuje budowę polskiego terminalu kontenerowego w Świnoujściu. To jest strategiczna inwestycja dla Polski.

Nadal tli się spór niemiecko-polski związany z regulacją dróg rzecznych, zwłaszcza Odry. Strona polska chciałaby wykorzystywać największe rzeki dokładnie w taki sam sposób w jaki robią to Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy. Chodzi odtworzenie transportu rzecznego, który zresztą odbywał się na Odrze, gdy ta była rzeką stricte niemiecką. W lipcu 2022 roku Brandenburgia złożyła sprzeciw wobec decyzji środowiskowej dotyczącej prac na Odrze, a następnie jej władze interweniowały w Komisji Europejskiej. I to pomimo istniejącego porozumienia zawartego jeszcze przez Angelę Merkel.

Niemcy protestują również w kwestii polskich planów dotyczących budowy elektrowni atomowych. Cztery niemieckie kraje związkowe domagają się wstrzymania tych krytycznych inwestycji. I to w sytuacji, gdy z drugiej strony – z uwagi na przyjęte regulacje unijne – wymaga się od Polski odejścia od węgla. Strona niemiecka nieprzychylnie patrzy również na projekt budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, jednak w tej sprawie nie posiada żadnego pola manewru. Podobnych przykładów można by mnożyć, zwłaszcza gdyby sięgnąć kilka lat wstecz.

Łatwo więc zauważyć, że na płaszczyźnie inwestycji infrastrukturalnych nie istnieje taka polska inicjatywa, która nie rodziłaby sprzeciwu lub niezadowolenia na zachodnim brzegu Odry (wyjątkiem była budowa autostrad wschód-zachód). Fakt, że to poszczególne landy – a nie władza centralna – starają się utrudniać realizację polskich projektów nie ma tutaj żadnego znaczenia. Działalność poszczególnych krajów związkowych jest bowiem na rękę władzom z Berlina.

Wszystkie te przykłady świadczą o tym, że Niemcy mają spore pole manewru, jeśli chodzi o okazanie intencji wejścia na partnerskie relacje z Polską. Rezygnacja z wywierania presji w powyższych tematach nie kosztowałaby niemieckiej strony ani jednego euro.

Wyborcza perspektywa

Nie bez znaczenia w tym wszystkim jest fakt, że 2023 jest rokiem wyborczym w Polsce. Historia relacji na linii Warszawa-Berlin po 2015 roku nie wyglądała dotąd najlepiej. Możliwe jest więc, że administracja Scholza czeka na nowe otwarcie, ale nie własne, a to po polskiej stronie. Nie można w tym miejscu nie pozwolić sobie na odrobinę złośliwości. Ponieważ mając na względzie ostatnie 30 lat sąsiedztwa, trudno sobie wyobrazić, żeby na skutek ewentualnej zmiany władzy w Polsce, Niemcy nagle zrezygnowali z oddziaływania na nasz kraj i zaczęli uwzględniać nasze interesy (czego nie robiono np. jeszcze przy budowie pierwszej nitki Nord Streamu). Raczej oczekiwania w Berlinie są takie, że niemieckie stanowisko pozostanie bez zmian, natomiast nowe – słabsze politycznie – władze z Warszawy będą ponownie grzecznie słuchać sugestii zachodnich partnerów.

Tego rodzaju perspektywa jest oczywiście bardzo realna. W tej chwili koalicja Zjednoczonej Prawicy posiada fotel prezydenta oraz premiera z większością sejmową. Co pozwalało dotychczas na prowadzenie politycznej, wielofrontowej wojny wewnątrz kraju, ale i w polityce zagranicznej. Jednak po wyborach może okazać się, że polski ośrodek polityczny może znacząco osłabnąć. Zjednoczona Prawica może nie uzyskać stosownej większości w sejmie, co wymagałoby poszukania koalicjanta. Gdyby taki się nie znalazł, może okazać się, że rząd będzie mniejszościowy. Jeszcze w innym przypadku, to dotychczasowa opozycja może przejąć władzę. Wówczas musiałaby powstać bardzo szeroka koalicja uwzględniająca interesy wszystkich, co znów osłabiałoby ośrodek decyzyjny w naszym kraju. Tak czy inaczej może się więc okazać, że przyszły polski rząd będzie zbyt słaby wewnętrznie by toczyć liczne spory na płaszczyźnie dyplomatycznej. Nawet, gdyby byłaby taka wola.

Wówczas Niemcy mogliby odzyskać kontrolę nad sytuacją w Europie Środkowej oraz wysforować się na lidera NATO w Unii Europejskiej. Co wzmocniłoby ich pozycję w rozmowach z Waszyngtonem. W efekcie można z dużą dozą pewności stwierdzić, że do jesiennych wyborów nie nastąpi żaden przełom w relacjach polsko-niemieckich. W Berlinie czekają na nowe rozdanie kart.

 


Autoreklama: Zakup książkę lub ebooka: “TRZECIA DEKADA. Świat dziś i za 10 lat” i dowiedz się, co nas może jeszcze czekać w nadchodzących latach. Oprócz wojny na Ukrainie, która została opisana w rozdziałach z prognozami.

TRZECIA DEKADA. Świat dziś i za 10 lat


Oś Berlin-Kijów?

W wariancie politycznie korzystnym dla administracji z Berlina, Niemcy liczyliby na dobrowolne zrzeczenie się przez Polskę ambicji dotyczących stania się regionalnym liderem. Wówczas – po wygaszeniu kwestii spornych w wyniku ustępstw Warszawy – polityczny środek ciężkości w Unii Europejskiej wróciłby na swoje miejsce. Do Berlina. Oznaczałoby to, że Niemcy staliby się najważniejszym partnerem Stanów Zjednoczonych w Unii Europejskiej w zakresie bezpieczeństwa. To nie wszystko. Również relacje polsko-ukraińskie dryfowałyby w kierunku zachodnim. Prezydenci z Kijowa zaczęliby jeździć do Berlina w celu uzgadniania i koordynowania pomocy dla Ukrainy. Warszawa/Rzeszów stałyby się tylko mało znaczącymi stacjami, służącymi do kurtuazyjnych wizyt „w przelocie”.

Sentyment i wdzięczność strony ukraińskiej względem Polski to jedno. Jednak w sytuacji, gdyby Polska sama oddała względy bezpieczeństwa i rozwoju regionu w ręce Niemców, Ukraińcy nie mieliby innego wyboru. W celu przetrwania, musieliby również zorientować się na Berlin i mieć wątpliwą nadzieję, że albo więcej wojen nie będzie, albo trzecim razem Niemcy stanęliby w końcu na wysokości zadania. Byłoby to myślenie tak naiwne, że nie można w tym miejscu wyciągnąć dość istotnego dla nas wniosku. Ukraińcy modlą się o to, by Polska dźwignęła ciężar odpowiedzialności za bezpieczeństwo regionu i poradziła sobie z czekającymi ją wyzwaniami. Nic więc dziwnego, że prezydent Zełeński wysyła tyle pozytywnych komunikatów wobec Warszawy. Nie tylko z uwagi na aktualne uzależnienie od polskiej pomocy, ale i w nadziei, że Polacy nie zejdą z już obranej drogi. Bowiem od nas zależy i będzie zależeć los Ukrainy. Polska jako jedyna mogła tak szybko zareagować na rosyjską inwazję z 24 lutego 2022 roku i to zrobiła. Ukraińcy mają nadzieję, że w przyszłości również będziemy do tego skłonni i –  co najważniejsze – przygotowani. Z uwagi na geografię możemy zareagować najszybciej. Ze względu na potencjał państwa, jesteśmy najsilniejsi w regionie. Z punktu widzenia dotychczasowych doświadczeń, wśród państw z UE posiadających realne możliwości, tylko my okazaliśmy być niezawodni. To jest olbrzymi kapitał polityczny w relacji z Kijowem. Głupotą byłoby rezygnować z niego. Dlatego niezwykle istotnym jest, by nasze elity polityczne rozumiały to wszystko bez względu na przynależność partyjną. Polska nie może w tym aspekcie odpuścić. Politycy wszystkich ugrupowań muszą zrozumieć, że Polska – przez te 19 lat w Unii – stała się zupełnie innym krajem o zupełnie innej wadze. Jeśli sami tego nie zrozumiemy, to nikt inny nie zaakceptuje nowej roli Polski w europejskim systemie polityczno-ekonomicznym. Musimy myśleć ambitnie i realizować ambitne założenia. Litwini, Łotysze, Rumunii, a zwłaszcza Ukraińcy będą nam w tym pomagać, bo od tego będzie zależeć ich bezpieczeństwo. Muszą jednak zobaczyć po naszej stronie wolę, determinację oraz konsekwencję.

Należy mieć też świadomość, że jeśli Polska nie zrezygnuje z budowania swojej pozycji w regionie, przy współpracy na linii Warszawa-Kijów, to Niemcy – niezależnie od tego kto będzie u nas rządził – będą wywierać presję na nasz kraj.

Jednocześnie – tak jak pisałem w artykule pt.: „Ukraina będzie dla Polski ciężarem – strategia wschodnia Polski po wojnie” – Niemcy będą chcieli uzyskać lewary na Kijów poprzez uzależnianie Ukrainy od niemieckiej pomocy finansowej a także pozycji politycznej w UE. Administracja z Berlina może stwierdzić, że w celu neutralizacji asertywnej i ambitnej postawy Warszawy, należy postawić na zacieśnienie relacji z Ukrainą. I obiecać Ukraińcom, że współpraca z Niemcami opłaci się najbardziej.

Należy być tego świadomym, wspierać odbudowę Ukrainy z unijnych a nawet niemieckich pieniędzy w imię realizowania naszej długofalowej strategii politycznej. Przy jednoczesnym budowaniu własnej pozycji w regionie jako lidera w zakresie bezpieczeństwa. Jeśli zadbamy o odpowiedni potencjał militarny oraz będziemy prowadzić własną politykę w tym zakresie, to w średnim i długim terminie (po stanięciu Ukrainy na nogi) Ukraina zdecyduje się na budowanie przyszłości w oparciu o współpracę z Polską.

 

Relacje polsko-niemieckie to nierozwiązywalny konflikt interesów?

Naiwnością byłoby liczenie, że władze z Berlina same uznają Warszawę jako pełnoprawnego partnera oraz ośrodek polityczny współodpowiedzialny za kierunek w jakim miałaby podążać Unia Europejska. Niemcy uprawiają politykę zagraniczną z kalkulatorem. Niemiecka gospodarka jest wciąż sześciokrotnie większa od polskiej. W oczach Niemców inne kwestie nie mają znaczenia.

W polityce międzynarodowej nikt z własnej woli nie odejmie sobie z talerza by dołożyć komuś innemu. Musimy sami zawalczyć o większy udział w Unii Europejskiej oraz udowodnić Niemcom, że wskaźniki gospodarcze to nie wszystko. Przez udowodnienie należy rozumieć zwycięstwo Polski na płaszczyźnie politycznej. Tylko wówczas niemieccy politycy podniosą wzrok z kalkulatora. Zwycięstwem takim będzie stworzenie – choćby niewielkiego – politycznego bloku wewnątrz Unii, który działałby i głosował wspólnie. Ten blok musi zostać stworzony przy udziale Ukrainy należącej już do UE. Tak więc jest to strategia polityczna na co najmniej lat kilkanaście. Żadne zrywy, zwroty czy machanie szabelką. Mozolna realizacja długoterminowej strategii przy świadomości kosztów odnoszonych w krótkim terminie.

Oczywiście można również odpuścić. Oprzeć swoje projekty polityczne o współpracę z Niemcami. W nadziei, że pozwoliliby nam na choćby częściową samodzielność i nie ograniczaliby działań w zakresie potrzeb dotyczących bezpieczeństwa. Byłoby to podejście znacznie łatwiejsze i bardziej wygodne. Jednakże jednocześnie niezwykle ryzykowne, a może nawet w dalszej perspektywie samobójcze. I z pewnością też naiwne. Czasy się bowiem zmieniły i nie żyjemy w świecie sprzed 2014 roku. Oddanie cugli komuś innemu mogło obejść się bez konsekwencji tylko w czasie, gdy droga wiodła przez przyjazną krainę mlekiem i miodem płynącą. Okolica za oknem naszego powozu znacząco się zmieniła i stała się niebezpieczna. W takiej sytuacji czas samemu chwycić za lejce.

Z kolei Niemcy nie chcą pozwolić na budowę polskiej potęgi militarnej. Bowiem potencjał wojskowy staje się również narzędziem politycznym, a co za tym idzie zwiększa samodzielność i pole manewru dyplomatycznego danego państwa. Jednocześnie Niemcy nie mogą pozwolić na polsko-ukraiński sojusz na jakiejkolwiek płaszczyźnie. Bowiem tego rodzaju partnerstwo automatycznie zwiększałoby potencjał polityczny Warszawy i stwarzało asertywność postawy polskich elit politycznych względem Niemiec. Na tych płaszczyznach Niemcy i Polska posiadają nierozwiązywalny konflikt interesów. Wzrost siły politycznej Warszawy osłabia Berlin.

Ponadto liczenie na Niemców w zakresie bezpieczeństwa byłoby wielką naiwnością. Gdybyśmy po tych wszystkich historycznych i współczesnych doświadczeniach uzależnili losy naszego kraju od polityków z Berlina, nie zasługiwalibyśmy na niepodległość. Trzeba to otwarcie przyznać. Polityka Niemców prowadzona przez ostatnie dekady doprowadziła nas do katastrofy. Nie tylko nie zapobiegli wybuchowi wojny w Europie, ale i się do tego ponownie wydatnie przyczynili (zgoda na Nord Stream II po inwazji na Ukrainę z 2014 roku). Mało tego, gdyby pomoc dla Ukrainy zależała tylko od decyzji Niemiec, to Kijów zostałby już zapewne zajęty przez Rosję. Polską racją stanu jest stworzenie odpowiedniego potencjału militarnego oraz wzięcie na siebie znacząco większej części odpowiedzialności za bezpieczeństwo własne oraz wschodnich sąsiadów.  W polskim interesie jest stworzenie militarnego, politycznego i gospodarczego partnerstwa z Ukrainą. Od realizacji obu tych celów zależy nasz los. Jednocześnie realizacja tychże zadań przez Polskę siłą rzeczy da jej większe pole manewru oraz zwiększy asertywność i odporność na naciski z Berlina. Stąd opór Niemiec. Jeśli jednak Berlin nie zaakceptuje polskich ambicji w wyżej wymienionym zakresie, to Polska będzie zmuszona realizować swoją rację stanu wbrew woli Niemiec. Niemcy – z własnej winy – okazali się partnerem niewiarygodnym.  Tak więc z polskiej perspektywy to jest gra o być albo nie być. Albo zadbamy o siebie sami, albo grozi nam kolejna wojna lub ponowny, pokojowy rozbiór Polski. Pytanie brzmi, czy politycy w Berlinie zrozumieją nasze stanowisko i – dla dobra Unii, Polski i samych Niemiec – zaakceptują nową rolę Warszawy czy też będą udawać że między 2014-2023 nic się nie wydarzyło a Polska powinna wrócić do roli pariasa. To w jaką stronę będą podążać relacje polsko-niemieckie zależy w dużej mierze od decydentów z Berlina. To na nich ciąży obowiązek zrozumienia sytuacji w Europie, w Polsce i na Ukrainie. Nas z kolei będą rozliczać przyszłe pokolenia z tego, czy zadbaliśmy o ich przyszłość. Niezbędnym wydaje się więc zrozumienie, że w obliczu teraźniejszych i przyszłych zagrożeń musimy robić wszystko co w naszej mocy by zagwarantować sobie bezpieczeństwo. Nawet jeśli nasze działania będą rodziły sprzeciw w Berlinie. Z całymi tego konsekwencjami.

Z drugiej strony, jeśli niemieccy decydenci nie zmienią swojego postrzegania w zakresie przyszłości relacji z Polską oraz obrazu całej UE, to Niemcy same doprowadzą do podziału w Unii. Co osłabi a nie wzmocni tę organizację. Dążenie do federalizacji oraz osłabiania pozycji mniejszych państw wywołuje sprzeciw. Nie tylko w Polsce. Zwłaszcza, że już się wszyscy przekonali, jak Niemcy “dbają” o wspólny interes unijny. Robią to zresztą podobnie do Francuzów, którzy uważani są za wielkich unijnych egoistów, zwłaszcza na zachodzie i południu Europy. Czego wyrazem była choćby ostatnia wizyta prezydenta E.Macrona w Chinach i francuska narracja po niej. Duet Paryż-Berlin nie ma szans na odzyskanie wiarygodności i zaufania, zwłaszcza gdy wciąż wywierana jest presja w zakresie zwiększania integracji Unii. Co w rozumieniu Francuzów i Niemców oznacza zwyczajne przekazanie im odpowiedzialności za los pozostałych członków UE.

Jednocześnie strategia usilnego i konfrontacyjnego powrotu do koncepcji podporządkowania sobie Mitteleuropy z Polską włącznie, będzie tworzyć dodatkowy podział w UE. I zostanie odebrana nieprzychylnie przez Państwa Bałtyckie i Rumunię. Państwa te – podobnie jak niezrzeszona jeszcze Ukraina – wolałyby w zakresie bezpieczeństwa polegać na Polsce niż na Niemcach. Za taki obrót sprawy winę ponoszą same władze w Berlinie i to one powinny pogodzić się popełnionymi błędami oraz ponieść ich konsekwencje oraz polityczne koszty.

Jeśli się tak nie stanie, to powstanie Unii dwóch prędkości będzie nie tylko prawdopodobne, ale wręcz pewne. To z kolei doprowadzi do sytuacji, że Francja i Niemcy osiągną efekt odwrotny do zakładanego. Zamiast zwiększenia spójności i sfederalizowania UE, dojdzie do jej skłócenia i powolnego rozpadu. Co nie byłoby korzystne dla nikogo.

 

Krzysztof Wojczal

Geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

79 komentarzy

  1. Lublin i inne konfederackie szczury, można być jak zakłamany foliarz Dziambor i twierdzić, że zachorowało się na grypę a red Semka był na wczasach odchudzających a nie na OIM bo miał Covid19;
    Można twierdzić że nieudolny reżym Pisowski wywołał inflację, kryzys energetyczny, nie kupuje taniego ruskiego gazu i węgla, pomaga mordercom z Wołynia i NIE pozwolił zdechnąć starym i słabym ( w tym Dziamborowi) podczas zarazy aby janusze polskiego biznesu nie płacący podatków, zusu, pasożytujący na swoich pracownikach biznesmeni mogli dalej kraść, kombinować, niedoważać i handlować z matuszką Rosją LECZ te przekonania i taki sposób życia stawia Ciebie poza naszą wspolnotą narodową i tzw dobrym, uczciwym towarzystwem, z którego nikt przyzwoity nie zaprosi Cię do stołu.
    Można w imię wolności osobistych zakazać szkolnej pielęgniarce szczepić albo odwszawiać swoje brudne dzieci ( chyba kazdy z nas poznał na szkolnych wywiadówkach takie paniusie), można w imię płytko i fałszywie rozumianych liberalnych wartości kraść, przejmować za 50 zł warszawskie kamienice i prywatyzować jak Tusk z Lewandowskim. Można być szmalcownikiem, głupcem i wiejskim mądralą postrzegającym świat ze swojej małej, prostackiej perspektywy. Uwolnij nas od swojej osoby.

    1. Jest tylko jeden mały problem. Import rosyjskiego węgla za Pisu wzrastał i wzrastał. A ropę w Europie rosyjska kupują obecnie wszyscy. Jako indyjska. PiS jest prorosyjski jeśli można na tym zarobić duże pieniądze. Lub proukraiński jeśli partyjni bonzowie mogą dorobić fuszkami na handlu ukraińskim zbożem technicznym. Mówią jedno, robią drugie. Sam żoliborski Towarzysz Gomułka kazał ukrócić ten biznes bo grozi to utrata poparcia wsi.

      Dobrzy sa w PR. A co do inflacji to przypomnę przekaz partyjny- PiS przyznaje się do wywołania inflacji rozdawnictwem pieniędzy przecież – pustych pieniędzy – argumentując ze tak było trzeba. Oj, az sie analogia z Hjalmarem S. widzi. Kto kupi polskie papierki śmieciowe za chwile? Nie mam obawy bo na swiecie oszukują wszyscy, wszyscy drukują. Ale zanim chudy schudnie, to chudy,..

      No ale zawsze PL pozostanie rynek wewnętrzny, nie potrzebujemy przecież żadnej wymiany handlowej z wrogami naszymi choćby i ideologicznymi, nieprawdaż?

  2. Towarzyszko Anno, macie błędy w logice i wnioskowaniu, już napisałem długą odp ale skasowałem, bo nie ma sensu dalej wam odpowiadać; ten blog jest o geopolityce, a nie jest to edukacyjne kółko ławeczkowych mądrali.
    Panie Krzysztofie, bardzo proszę, co już proponowałem wcześniej aby Pan napisał tekst o bilansie ekonomicznym zysków i strat tej naszej i nie naszej wojny. W przeciwieństwie do lasnerów z S&F lub herr Zychowicza nie jest Pan publicystą lecz PRACOWICIE i bardzo obszernie, z dużą wiedzą analizuje Pan temat oraz formułuje wnioski -najczęściej poprawne.

    1. Brawo! Pan Krzysztof obok pana M.Budzisza( w wielu spr się nie zgadzają ze sobą sic! ) ale nie można im odmówić szerokiej analitycznej wiedzy i argumentów popierających ich tezy, czy wnioski. Polemika, debata jest potrzebna!

  3. Lublin написал :
    ,,Ciekawe… Uważasz że wykonywanie poleceń Rosji lub Niemiec to „wasalizacja” a wykonywanie poleceń USA to „niepodległość” ???? Jak dla mnie jedno, drugie i trzecie oznacza to samo.””

    Dla Ciebie oczywiscie , ze tak . Musisz jednak wziąc poprawke , że z logiką jest u Ciebie na bakier . To bardzo delikatnie powiedziane. Z geografią również Ci chyba nie było po drodze ? W podstawówce zamiast bezsensownie slęczeć nad mapą wolałes pewnie w kiblu palić szlugi ? Msci sie to teraz na Tobie gdy piszesz te swoje trele morele .
    Jeden rzut oka na mape i doznałbyś olsnienia :-). Ameryka lezy za wielką wodą , za oceanem , za Atlantykiem . Nie stanowi wiec dla nas żadnego egzystencjonalnego zagrozenia . Nie czułbys sie komfortowo gdyby Rosja zamiast graniczyc z nami leżałaby np. W Ameryce PLD i najezdzała teraz np. Argentyne ? Zreszto nigdy nie prowadzilismy z Ameryką żadnej wojny . Bo i o co ? Natomiast Niemcy to nasz bezposredni sąsiad z zachodu który od wieków nas ciągłe najeżdza . Lekko licząc około 20 pare powaznych wojen . Średnio co 50 lat . To samo Rosja . Poprzez najazdy i zabór sąsiednich panstw zblizyła się do nas i stała się naszym bezposrednim sąsiadem . Najwieksze imperialistyczne panstwo na ziemi mające bezposrednio granice z nami od wschodu . Panstwo który swój wzrost osiaga wyłącznie dzięki prowadzeniu zaborczych wojen . Od 14 wieku ciagłe wojny z nami -tez około 20 . To w kwestii mapy .
    Tak sie tez składa , ze Ameryka ma odmienne interesy w Europie niz Niemcy i Rosja . Niemcy i Rosja chcą z tego powodu wyjscia Ameryki z Europy .Chcą zwyczajnie jak kiedys z powrotem razem niepodzielnie nią rządzic . Więc wróg naszego wroga to …….. ? Dla Ameryki jestesmy panstwem frontowym . Ameryka zas zawsze wspiera w rozwoju panstwa frontowe . Nie z powodu mitycznej demokracjii , altruizmu czy innych wydumanych i fikcyjnych wartosci którymi tak głosno szermuje sie w miedzynarodowej polityce. Powiem brutalnie . Po prostu Ameryce to się opłaci . Znowu jak zawsze najbardziej liczą się FAKTURY oraz rachunek zysków i strat .

    Lublin написал :
    Widziałbym jakąś odrobinę logiki w zmianie protektora na USA gdybyś najpierw zażądał „polexitu” z UE, a bez tego widzę tylko bezsensowne szarpanie w dwóch przeciwmych kierunkach, do czego moim zdaniem najlepiej pasują terminy „idiotyzm” i „marnotrawstwo” a nie „suwerenność”.
    Jezeli jest się małym lub srednim panstwem to ZAWSZE jest się czyims wasalem . Takie jest zycie . Niemcy w pewien ograniczony sposób równiez sa nadal wasalem Ameryki. Dlatego niedawno zostały doprowadzone do porządku i nie hamują juz oficjalnie pomocy dla Ukrainy .Patrząc na wasali Ameryki , nawet tych przegranych jak Japonia , Niemcy to jesli byli panstwami frontowymi to zle na tym nie wychodzili. Były lokowane tam inwestycje i były ciągniete za uszy do góry przez Ameryke . Jednak tylko dlatego bo to sie Ameryce opłacało ( ZNOWU FAKTURY ) w konfrontacji z Rosja czy Chinami – Korea PŁD .

    Lublin написал :
    W lutym 2022 mogliśmy do korzyści dopisać to, że obecność w niemieckiej strefie wpływów oczywiście oznacza wasalizację, ale chroni przed napaścią ze strony Rosji.

    Mylisz pojęcia . Ostatnią rzeczą na ziemi jest nasza ochrona ze strony Niemiec przed Rosją . Niemcy i Rosja SCISLE ZE SOBĄ WSPÓŁPRACUJĄ . Znowu rządzą faktury i zyski , Nord Streamy i inne . Jest akurat dokładnie odwrotnie jak piszesz . Jestesmy w niemieckiej strefie wpływów ale poki co gospodarczej . Politycznie wojskowo jestesmy w Amerykanskiej strefie wpływów . Na dzien dzisiejszy niemiecka armia nie liczy się , choc sukinsyny maja moce i mozliwosci by błyskawicznie to zmienic. A ,,maszerowac ” to oni zawsze potrafia . Gdyby było tak jak mówisz i zależało to wyłacznie od Niemiec to Ukrainy juz dawno by nie było . Bo to jest w intersie Niemiec i Rosji ( znowu do znudzenia FAKTURY ) W Nato rządzi Ameryka i tylko dzięki temu Ukraina się broni , a na wschód od Wisły nie ma ponownie kacapskiej strefy wpływu .

    Anna Jas napisała |
    ……………………. . Lublina moge komentowac , bo przy naszej granicy wojna na całego ktora wcale szybko sie nie zakonczy. Jednak zwyczajnych głupot , bo ( jakis tam szeregowy Piotrowski w Pisie ) nie mam siły komentować . Nie ma odtrutki na propagande . Widziec zdzbło , a nie widziec belki i całej komuszej wierchuszki gdzie obecnie jest . O zgozo nawet nie w tzw lewicy dawnej spadkobierczyni PZPR . To chyba powazny blog ? Litosci .

    1. To zaden tam szeregowy towarzysz Piotrowicz,. tam jest masa – PiS to tak samo PZPRbis jak i PO, roznicy miedzy nimi nie ma. Nie ma zreszta znaczenia – bo przeciez juz pominawszy takie drobiazgi jak to ze komuna to tak mniej wiecej 1990 – popatrzmy troszke dalej. Taki Radzio Sikorski byl Ministrem Obrony w PiS, potem w PO, a jakby trzeba bylo to zapisalby sie pewnie do polskiej partii towarzyszy radzieckich czegokolwiek.

      A taki pelniacy obowaizki tak zwanego polskiego premiera, dzis oficjalnie na swoich poprzednich pracodawcow ujadajacy – Prezes zarządu Banku Zachodniego WBK w latach 2007–2015, członek Rady Gospodarczej przy rządzie Donalda Tuska (2010–2012), wiceprezes Rady Ministrów (2015–2017), minister rozwoju (2015–2016), a następnie minister rozwoju i finansów (2016–2018), minister sportu (2019), poseł na Sejm IX kadencji (od 2019), minister …

      Jest w polskiej filmografii taka scena – odkąd pamiętam to Pan zawsze w komisjach. No i potem – do samego końca, mojego lub jej.

      W zasadzie widzę analogie z powiedzeniem – Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników ani wiecznych wrogów; wieczne są tylko interesy Wielkiej Brytanii i obowiązek ich ochrony.

      Samo dzielenie na my i oni jest kompletnie bez sensu, bo rozbija sie o meritum. Oni i inni oni sa tacy sami i nie maja w zasadzie znaczenia – harcownicy, karty rozdaje zupelnie kto inny i ku uciesze publiki moga sobie na wizji w drodze w zasadzie happeningu poskakac do gardel.

      Towarzysze sie na okraglym stole w Magdalence uwlaszczyli, uklad towarzyski panuje od tamtego czasu- damy wam tez dostep do korytka a Wy nas zostawicie w spokoju. Ruszono kogos? Ta cala gruba kreska… Dyskusja zaczyna sie powiedzmy, kiedy dany towarzysz jest nasz, a inny towarzysz jest nie nasz.

      Amerykanie lubua pompowac PL slownie i PRowo, a doskonale wiedza, ze Polacy uwielbiaja sie poswiecac w imie obcych interesow. Czy finansowo czy przelewajac krew.

      A chyba chodzi o cos innego, o stworzenie kraju, w ktorym dobrze i komfortowo zyje sie jego obywatelom. No ale moge sie mylic, byc moze Bismarck mial co do wykonczenia Polakow racje ?!

    2. 1.
      Odśwież prosze wiadomości z historii. I Rzeczpospolita przed wiekami stoczyła kilka wojen z jednym z licznych państw niemieckich czyli z Prusami, ale utożsamianie Prus z całymi Niemcami to grube nadużycie – chciałbym uprzejmie przypomnieć że w XVIII w przez kilkadziesiat lat mieliśmy np. wspólnych panujących z niemiecką Saksonią, co w zamyśle miało być przeciwwagą dla Prus. I na pewno historia konfliktów polsko-niemieckich nie jest tak bogata jak francusko-niemieckich czy francusko-angielskich. Skoro oni potrafili sie dogadać mimo historycznych zaszłości, dlaczego niby Polacy i Niemcy są “skazani na wojnę”? Toż to bzdura… Prusy uczestniczyły w rozbiorach Polski – ale monarchia Habsburgów również. Czy idąc za Twoim tropem rozumowania Polska ma obowiązek reanimowania historycznych konfliktów z następcami wszystkich składowych tej monarchii (Austria, Węgry, Czechy, Slowacja, Chorwacja, Słowenia… jesteś “specem od geografii”, dopisz sobie resztę 🙂 I tu niepodzianka: do nich zaliczyć należałoby też Ukrainę, skoro teraz rządzą nią ludzie którzy za podstawę narodowej świadomości Ukrainy uważają ruchy społeczno-polityczne zaczynające się na terenach i w czasach habsburskiej Galicji. Ot, tzw. “chichot historii”…

      2.
      Nie bardzo rozumiem dlaczego mamy czuć się świetnie słysząc że “USA wspierają państwa frontowe więc nam pomogą”. To nie jest dobra tylko ŻŁA wiadomość, bo oznacza że Polska stała się “państwem frontowym”. Możliwe że uniknęłaby tego losu gdyby nie opowiedziała się aktywnie po stronie Ukrainy, pozostając jedynie “odbiorcą uchodźców” i “dostarczycielem pomocy humanitarnej” a nie broni i amunicji. Amerykanie dadzą nam leki i bandaże jak Rosjanie zrobią nam “kuku”? Fajnie, a nie lepiej byłoby żebyśmy tych bandaży nie potrzebowali bo jesteśmy zdrowi?

    3. Jest drobna różnica w wykonywaniu poleceń Rosji, Niemiec, czy USA.
      Niemcy chcą zrobić z Mitteleuropy w tym Polski kolonię- ich wiarygodność po tym jak niechętnie pomagały UKR jest zerowa. Budowa NS1 i NS2 pokazały, że olewają politykę bezpieczeństwa UE – wolą dobre relacje z Kacapami.
      Rosją nie widzi w nas partnerów, a pole do dominacji politycznej i gospodarczej. Jesteśmy dla nich Słowianami , bez znaczenia.
      USA nas niewątpliwie wykorzystują do swej polityki względem RFN i Rosji i UE; jednak w razie zagrożenia ze str Moskali, to oni nam prędzej udzielą wsparcia niż Niemcy , czy Francja.????‍♂️

  4. Od 972 roku bitwy pod Cedynia z Niemcami ( nie Prusakami ani nazistami) do dziś mieliśmy równo 20 wojen-z brandenburczykami z Anhaltu czyli obecnej Saksonii Anhalt, Brandenburgią która wybiła w pień Słowian Połabskich , Krzyżakami, Prusakami lennikami naszych królów, Prusakami z Królestwa Prus a potem zjednoczonych Niemiec czyli w sumie z etnicznymi Niemcami z I, II i III Rzeszy.
    A od 1385r od Unii w Krewie mieliśmy jako I RP w uni z Litwą też 20 wojen z Rosją czyli Moskwą, nie z Rusinami z Rusi Kijowskiej czy Halickiej, ani nie z Mongołami, Tatarami, ani Kozakami.

  5. Lublin написал :
    Na pewno historia konfliktów polsko-niemieckich nie jest tak bogata jak francusko-niemieckich czy francusko-angielskich. Skoro oni potrafili sie dogadać mimo historycznych zaszłości, dlaczego niby Polacy i Niemcy są „skazani na wojnę”?

    Dla przemycenie kacapskiej propagandy juz pewnym standardem stało się u Ciebie odwracanie kota ogonem . Mam tylko pewien dylemat . Udajesz mądrego inaczej , czy od zawsze nim jestes ? Nie obrazaj się tylko – ja stwierdzam fakt. Po prostu nie wyobrazm sobie jak można takie naiwne dyrdymały publicznie pisac .
    Z grubsza rzec biorąc od roku 843 r od traktatu Verdun po dzien dzisiejszy ekspansja terytotialna szeroko rozumianej Francji następowała w kierunku pólnocno wschodnim .Na zachodzie barierą był Atlantyk . Francuzi to tak naprawde zromanizowani zachodni germanie którzy podzielili sie w 843 r . na gałąż zachodnią i wschodnią . Wspólczesni Niemcy to ich niezromanizowana częsc wschodnia . Patrząc na historie ekspansji wschodnich germanów czyli współczesnych Niemców również postępowała generalnie na wschod . Podbijali kolejno plemiona słowianskie na wschód od Łaby . Patrząc na historie Polski to jej rozwój równiez postepował generalnie w kierunku wschodnim jednak ze stratami na zachodzie w wyniku parcia Niemców . Wschód Europy był zawsze słabszy cywilizacyjnie .
    W zyciu zawsze jest tak jak w dzungli . Silniejszy zwyczajnie pożera słabszego . Dogadywanie również zawsze odbywa sie na warunkach narzuconych przez silniejszego. . Jak nie chcesz się ,,dogadac” to jestes zjadany lub w wersji cywilizacyjnej niemieckiej ( palony w ogniu i puszczany z dymem ) . Zachód był zawsze bardzie prężby i to stamtąd szły wszelkie nowinki . Stąd parcie w Europie było zawsze z przyczyn geograficznych i cywilizacyjnych w kierunku wschodnim . Stąd tez od 1000 lat ciagłe wojny z Niemcami i ujscie ich siły w kierunku naszych ziem z ktorymi im zzwyczajnie po drodze . W koncu gdzie Niemcy maja szukac swej przestrzeni zyciowej ? Na pólnocy jej nie ma . Na zachodzie Francja zawsze była potezna i cywilizacyjnie częsciej stała wyzej niz Niemcy . Południe to Alpy- naturalna granica . Jedynie pozostaje wschod z niziną wschodnioeuuropejską . Bez naturalnych i geograficznych barier . Polska do tego zawsze była mniej liczna ludnosciowo i słabiej rozwinieta gospodarczo . Więc z punktu widzenia Niemiec od wieków to naturalny kierunek ekspansji . Rosja na wschodzie podbiła juz wszystko co mozna było podbic . Nie ma gdzie dalej isc . Dotarła do morza Beringa. Pólnoc opanowana po wieczną zmarzline . Południe wielki step , Chiny i góry . Za to bardzo atrakcyjny z jej punktu widzenia wschód Europy z atrakcyjnymi dla niej terenami i ludnoscią rozwinietą wyzej cywilizacyjnie niz ona sama . Jestesmy więc na styku Germanów i Rosji . Ich wspólpaca jest więc z tego powodu niejako naturalna , mająca na celu podbicie , uzaleznienie i podzielenie między siebie słabszej wschodniej Europy . Znowu zgodnie z zasadą silniejszy zawsze pozera słabszego . Co od wieków zawsze się działo i równiez teraz na naszych oczach ponownie sie dzieje . Zmieniają sie metody . Kierunek bez zmian .Niemcy obecnie robia to w nowoczesny sposób – ekonomiczny . W inny póki co nie mogą bo za morde trzymają ich Amerykanie . Sami jeszcze nadal są wasalem Ameryki po przegranej II wojnie św.
    Prymitywna Rosja po odwróceniu sojuszy i zmianie aliantów weszła do zwycięskięgo obozu więc ma wiekszą swobode działania . Jak nie daje rady ,,dogadać się” i ekonomicznie słabszego połknąć , to nie patyczkuje się i robi to siłowo za pomocą bagnetów i tanków . Białorus została zwasalizowana i poza nazwą jej juz nie ma .To jest juz Rosja . Stacjonują tam kacapskie wojska . Po Lublinowemu można powiedzieć , ze Białorus się ,,dogadała” z Rosją 🙂 . Nie wiem , czy tego tak naprawde chciała , mimo uników Baćki . Jednak skoro stacjonują tam juz kacapskie wojska to mozemy przyjąć , ze są ,, dogadani ” . W nagrode ,,dogadania ” muszą więc teraz ponosic koszty , czy tego chcą , czy nie i uczestniczyc w nie swojej wojnie przeciwko Ukraine . Tzw paradoks Lublina 🙂 Ogólnie to mają farta , ze ,,dogadanie ” odbyło się niedawno .Czynnie nie są więc jeszcze zmuszeni brac udziału w walkach . Zapewne jako pierwsi byliby uzyci w Bachmucie. Ukraina pomimo wielu usilnych prób Rosji nie ,,dogadała ” się .Postawiła się . Więc na naszych oczach odbywa się teraz próba siłowego wasalizowania Ukrainy . Silniejszy próbuje pożreć słabszego .

    Lublin написал :
    Nie bardzo rozumiem dlaczego mamy czuć się świetnie słysząc że „USA wspierają państwa frontowe więc nam pomogą”. To nie jest dobra tylko ŻŁA wiadomość, bo oznacza że Polska stała się „państwem frontowym”. Możliwe że uniknęłaby tego losu gdyby nie opowiedziała się aktywnie po stronie Ukrainy, pozostając jedynie „odbiorcą uchodźców” i „dostarczycielem pomocy humanitarnej” a nie broni i amunicji. Amerykanie dadzą nam leki i bandaże jak Rosjanie zrobią nam „kuku”? Fajnie, a nie lepiej byłoby żebyśmy tych bandaży nie potrzebowali bo jesteśmy zdrowi?

    Nudnym się staje wspominanie , że z logiki u Ciebie pała.
    Polska nie na własne życzenie stała sie panstwem frontowym . Stała się nim tylko i wyłącznie w wyniku takiego życzenia Rosji która złamała wszelkie umowy i najechała zbrojnie Ukraine chcąć siłowo ją zwasalizowac . Wojna to absolutne zło . Osobiscie uwazam jednak , ze w dłuzszej perspektywie czasowej sytuacja rozwija sie dla Polski wbrew pozorom korzystnie . Imperialna Rosja ( nasze smiertelne niebezpieczenstwo ze wschodu ) słabnie i bedzie potrzebowała czasu by wrócic do swojej potęgi .To daje nam kilka lat względnego spokoju . Nie sądze równiez zreszto zeby wojna na Ukrainie zakonczyła sie prędko . Więc rola Polski z powodu tej wojny wzrosnie jeszcze bardziej gdyż będzie ona trwała lub gdy zostanie zamrozona . Panstwa wschodniej Europy przekonały sie również naocznie jaką naprawde polityke prowadzą Niemcy . Amerykanom jestesmy z powody obecnej wojny bardzo potrzebni . Wręcz niezbędni . Mysle więc, ze będą zmuszeni nas wspierac , ciągnąc za uszy i wzmacniac . Rządzic tu będzie znowu rachunek zysków i strat . To jest w ich interesie . Z tego tez powodu nacisk Niemiec na Polske nie powinien juz wzrastac przez pewien czas . To druga dobra wiadomosc. Mamy geopoplityczne okienko które wyjatkowo dobrze nam sie układa. Do Polski powinny napłynąć i byc lokowane powazne inwestycje które ekonomicznie nas wzmocnią . Jestesmy jedynym wiekszym panstwem we wschodniej Europie na którym Ameryka moze sie oprzec – silna wspólnota interesów w Europie . Pierwszym sprawdzianem będą wybory w Polsce . Sam jestem ciekawy jak to się ułozy . Czy Amerykanie pozwolą wygrac stronnictwu niemieckiemu z konfidentem niemieckim Tuskiem ? Nie sądze .
    Na koniec historia alternatywna. Stoimy z boku za radą Lublina bo nie chcemy bandazy licząc , ze Rosjanie nie zrobia nam wtedy Lublinowego kuku. Przez Polske nie idzie pomoc dla Ukrainy . Polska zachowuje dalej 40 letni przestarzały posowiecki złom. Ukraina upada .Następuje niekontrolowana już w zaden sposób nowa fala uchodzców z Ukrainy . Utworzone tam obozy koncentracyjny nie dają sobie rady z tak dużą liczbą faszystóew i nazistów. Inwestycje w Polsce w panice gwałtownie hamują z powodu ,,prób dogadywania sie ” Putina z szantazowanym polskim rzadem . Ruskie samoloty co rusz naruszają strefe lotów nad Polską . Pod Przemyslem odbywają się wielkie wspólne cwiczenia 100 000 zołnierzy ruskiej i ukrainskiej armii Zapad 2023 ( oczywiscie wyzwolonej juz od faszystów i nazistów ) . Napór imigrantów wykładniczo wzrasta ( juz nie tylko z Białorusi ) ale od Królewca po Przemysl . Rzeka ludzi chcących się dostac za wszelką cene do Europy. . Janina Ochojska dostaje spazmów z zachwytu. Ameryka nie pomaga Polsce . Jest wsciekła za to ze zmarnowała ich gigantyczny wysiłek włozony w obrone niepodległosci Ukrainy i geopolityczne plany. Po Putinie również i Niemcy zaczynają się ,, dogadywac ” z nami z drugiej strony . Tzw. ,, praworządnosc ” jest odmieniana przez wszystkie przypadki . Wojsko ma trudnosci z opanowaniem tak długiej granicy potęznych mas imigrantów przekraczajacy siłowo naszą granice. Zaczyna się panika wsród inwestorów. Złotówka przebija 8 zł za euro . Obligacje i polski dług strzelają w stratosfere . Niemiecki konfident Tusk dolewa oliwy do ognia . Podburza ludzi i wyprowadza ich ponownie na ulice. Inwestorzy uciekają co tylko nakręca spirale .Polskie obligacje przestają być rolowane. W wyniku tego następuje run na banki .Tworzą się listy społeczne przed nimi. Nastepuje jak na Cyprze ograniczenie wypłat do 1000 zł dziennie . By zahamowac spadającą codziennie złotówke podniesione zostają drakonsko stopy % . Brak kredytów i płynnosci powoduje fale bankructw przeedsiębiorstw . Inflacja na poziomie tureckim to tylko marzenie . Mamy wariant wenezuelski . Podburzani przez Tuska ludzie na ulicach zaczynają rozróby , podpalenia samochodów i rabunki sklepów . Rząd Pisu upada . Drozyzna . RUDY OBIECUJE WSZYSTKO WSZYSTKIM 5000 plus, kredyty na 1 % , 100 000 zł bezzwrotnej zapomogi dla kazdego . Wygywa wybory w cuglach i zostaje premierem . Na vicepremiera wyznacza Klaudie Jachire . Gratuluje mu osobiscie sam Władimir Władimirowicz i Olaf Scholz . Laudacje na jego czesc na zaprzysiężeniu wygłasza sama Angela Merkel . Jako całkowicie zbędny i niepotrzebny rozwiązany zostaje WOT . Wojsko polskie znowu zmniejsza swą liczebnosc . Pozostałe 4 dywizje polskiego wojska zostają zmniejszone do stanu 4 brygad . Po wyborach wsród czołowych polityków dawnej ,,reżymowej ” parti Pis zaczynają sie jak za dawnych ,,dobrych lat ” serie masowych samobójstw . Ale wyłącznie w piątki . Mankuci strzekają sobie w głowy z prawej ręki , a praworeczni z lewej . Najwiekszy były ,,dyktator Europy ” Kaczynski ginie w ,,nieszczęsliwym ” wypadku w czołowym zdeżeniu z ciężarówką . Cieżarówka była skradziona dzien wczesniej .Kierowca nieznany ucieka z miejsca wypadku . Ginie zastrzelony tydzien pozniej . Trwa ,,intensywne ” sledztwo pod nadzorem znanego powszechnie mecenasa zwanego koniem . Silne i niedawno utworzone polskie grupy kapitałowe sa dzielone i wyprzedawane za ,,realne ceny ” czyli ułamek wartosci księgowej niemieckim podmiotom . Polskie rafinerie ,,dla dobra Polski ” na podobnych zasadach przejmuje Gazprom . W gazoporcie w Swinoujsciu w wyniku niedbalstwa następuje wybuch . Zawieranych jest cała masa nowych długoletnich umow przez Tuska przy pomocy Pawlaka . Pierwszą zmianą prawną wprowadzoną przez nierząd Tuska jest złagodzonie przepisów zwiazanych z Vatem . Drugim przepisem jest złagodzone restrykcji na obrót paliwami i spiytusem wprowadzonymi przez rezym Kaczynskiego. . Rozwiazany zostaje w Policji dział Przestępczosci Gospodarczej . W wyniku drakonskiego wysokiego oprocentowania nastepuje w trybie uproszczonym przyspieszona likwidacja upadłych zbankrutowanych przedsiębiorstw . Za fala bankructw nastepuje fala bezrobocia. Za nia nowa fala wyjazdów na szparagi i zmywaki . Pruszków i Wołomin odzyskują swój dawny blask . Znany mecenas zwany koniem za ,, energiczne ” sledztwo ( choc przy praku rezultatów )związanych z nieszczesliwum wypadkiem Kaczynskiego zostaje w nagrode ministrem sprawiedliwosc . W pierwszych swych publicznych słowach po objęciu teki ministra zapowiada , ze w Polsce wróci teraz porządek po rządach Pisu i nastanie ,, praworządnosc ” Daje gwarancje ze jak będzie trzeba to sprawy w Sadach będa trwac z przyczyn proceduralnych nawet i 50 lat .Praworządnosc bedzie zachowana . Bruxela zachwycona Polską choc Polacy przecierają oczy ze zdumienia w wyniku wprowadzenia Euro w Polsce . Tusk choc obiecywał wszystko wszystkim to jednak stwierdza ,że PINIENDZY NI MA I NIE BEDZIE i ……. leci do Gdanska rządowym samolotem poharatac w piłke z kolegami. PKB Polski spada o 25 %
    Moe zapomniałem równiez o Pani Ani Jas . Cos i dla niej 🙂
    Doktryna Sławka Neumana z PO dostaje drugie zycie . ,,Jeśli będziesz w Platformie, będę cię k***a bronił jak niepodległości” . Dzięki temu prawa reka Rudego minister transportu Sławomir Nowak zostaje całkowicie uniewiniony .Przytłaczających dowody giną.Tasmy z nagran z wykrytych skrytek w scianach z pieniędzmi za łapówki w wynajmowanych do tego celu mieszkaniach ulegają zamoczeniu .Nie mozna ich odtworzyc . W Warszawie ponownie mozna odzyskac kamienice i place . Sądy znowu działają jak za dawnych dobrych lat na telefon i wszystko przyklepują. Nawet 150 letnich kuratorów . W Polsce ponownie zwycięża ,, demokracja i praworządnosc “. TVP jest zlikwidowana . Wszystkie informacje i całą prawde przez 24 h na dobe tylko w monopolu TVN .

    1. O matko… Zdradź proszę co bierzesz i w jakich ilościach 🙂 przed pisaniem – też sobie kupię “na wzmocnienie” jak będę po ciężkim dniu, ale wezmę co najwyżej ćwierć dawki…

      To ja krótko – na temat “jak moglismy pomóc Ukrainie, ale nie niszcząc własnego kraju”.

      1. Polska dyplomatycznie potępia agresję.

      2. Polska informuje zarowno Ukrainę jak i USA że zgodzi się na tranzyt broni przez nasze terytorium. Tym samym Ukraina zyskuje “pępowinę” podtrzymującą ją przy życiu. Troche “podpadamy” Rosji, trudno.

      3. Polska informuje Ukrainę i członków NATO że przekaże jej swój sprzęt za każdym razem natychmiast po tym, jak podpisana zostanie umowa precyzująca kto i kiedy przekaże nam swoje “zabawki” jako uzupelnienie tego co dajemy Ukrainie. To samo dotyczy amunicji, paliw, srodków łączności i wszystkiego czego potrzeba do prowadzenia wojny. Ukraina dostaje sprzęt, a my dokumenty potwierdzajace że nie zostaniemy “z ręką w nocniku”. Nic “na gębę”.

      4. Polska przyjmuje uchodźców. Daje zapomogi ale na krótko, potem decyzja: idziecie u nas do pracy, albo jedziecie dalej (jak widać po roku obserwacji Ukraińcy się dobrze u nas aklimatyzują, wyrównaliby straty jakie Polska poniosła wskutek emigracji – głównie do Anglii).

      5. Polska nie blokuje żadnych sankcji nakładanych na Rosję – ale siedzi cicho, bez wrzeszczenia “na pohybel Rosji” i tak dalej.

      Z pewnością poskutkowałoby to gorszymi wynikami wojennymi Ukrainy. Byc może Rosjanie wepchneliby ich do Dniepru – i zapewne na tym by się zakończyło. Ukraińcy ocaliliby zachód kraju, Rosjanie zajęliby się pacyfikowaniem wschodu – a wojna sprowadzałaby się do sporadycznych strzelanin przez Dniepr, którego żadna ze stron nie wazyłaby się forsować. Na pewno nie byłoby powtórki Verdun w Donbasie – i zobaczymy gdzie jeszcze, przyszłe lata pokażą. Zły scenariusz? Może dla p. Zełeńskiego i jego kolegów. Ale to nie moi koledzy.

      1. tak ma prace lub hobby.. A może faktycznie naiwnie wierzy, ze decyzje o PL zapadają w Warszawie?
        Kiedyś w mrocznych czasach zapadały w Moskwie, dziś zapadają w Waszyngtonie, Londynie i Brukseli. Ludzie mimo wszystko wola te nowe ośrodki decyzyjne, bo żyje im się lepiej.

        Tak sie zastanawiam czy będzie jakaś reakcja po pocisku manewrującym Ch-55 w Bydgoszczy i co się naprawdę stało. dlaczego w ogóle prasa się dowiedziała.

    2. Ale o co chodzi? Ten caly belkot. Ja PiSowi zycze zwycięstwa w pierwszej turze, w końcu oligarchia musi mieć się ustawić lud tak chce. Lud chce obajtkow i oligarchów i im pasuje, bo jak to mawiają – kradną ale sie dzielom. Ludzie dostana co chcą – nawet i 20 emeryturkę bo chcą. Chcieć znaczy moc.

      Sady wbrew papce sa bardziej nieudolne niż wcześniej – czyżby 2 kadencje to za mało?! – Najwidoczniej. niech będzie i 3, 4.. Co mi tam.

      Poprawcie jakosc wrzutki – nie przystoi na państwowym etacie pisać takiej marnej intelektualnie papki.

        1. http://www.zdrojewski.info/en/gallery/w-platformie-obywatelskiej/#

          A Kukiz ma akurat w swej twórczości coś…co go dyskredytuje. Ale gabinecik z paprotka sie spodobał. A Polsat. A ile nazwisk i paszportów ma jego właściciel? Rozumiem, ze cel uświęca środki? Bo właściciel Polsatu to akurat w czasach komuszków mial sie dobrze, w czasach każdych ma sie dobrze.

          Cel ma uswiecac srodki? Bo mlodzi na takie cos to mowia ze samozaoranie.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *