Krajowa polityka Polski już niemal od 80 lat jest uzależniona od czynników i uwarunkowań zewnętrznych. Rok 1989 w tej kwestii wiele nie zmienił. Zamiast twardej ręki Moskwy, w III RP możemy odczuć lepkie ręce „zachodu” (te bliższe z Berlina i te dalsze z Waszyngtonu). Wielokrotnie nawiązywałem do tego w licznych artykułach na blogu. Nie jest jednak tak, że nie możemy nic zrobić, jeśli chodzi o władzę polityczną państwa. Możemy. Ale ponieważ „antysystemowa rewolucja” jaka miała nastąpić w wyniku inicjatywy KUKIZ’15 się nie powiodła (trzeba to już przyznać wprost), należy pomyśleć o czymś trwalszym, nie będącym drogą na skróty. Nieuzależnionym od wizerunku i popularności tej, czy innej osoby. Nasze społeczeństwo wciąż czeka na mechanizm, który pozwoli wymienić, jeśli nie system polityczny w Polsce, to choćby na początek całość „elit” politycznych. Taki mechanizm istnieje, jest realny do zastosowania, a co najważniejsze wpisuje się reguły gry, jakie ustalono po 89′ oraz 1997 roku. Zanim do tego przejdę, odniosę się jednak do dość istotnego wydarzenia ostatnich tygodni.
„Wielka” koalicja: Wolność, Ruch Narodowy, Piotr Marzec (Skuteczni), Grzegorz Braun
Tekst ten powstał wczesną jesienią jednak z różnych przyczyn nie został do tej pory opublikowany. I dobrze. Doczekaliśmy się bowiem (a przynajmniej Ci, którzy na to czekali) „wielkiej” koalicji ugrupowań prawicowych, które wystartują wspólnie do wyborów do Parlamentu Europejskiego. Wolność (Janusza Korwin-Mikkego), Ruch Narodowy, Grzegorz Braun i Piotr Marzec (vel Liroy – Skuteczni) zdołali na ten moment zapomnieć o dzielących ich różnicach i skupić się na wspólnie obranym celu. Spekuluje się, iż do tego grona dołączy również Marek Jakubiak (Federacja dla Rzeczypospolitej).
Niewątpliwie dla większości wyborców w/w osób i ugrupowań politycznych, fakt ten stał się nie tylko powodem do radości, ale i nadziei. Na to, że pod wpływem sukcesów tychże polityków, w Polsce zmieni się na lepsze. Chciałbym w tym miejscu ostudzić nieco zapał. Niestety, nie ma najmniejszych szans, by do tego doszło. Nawet połączenie wszystkich wspomnianych sił, nie daje gwarancji na przekroczenie progu wyborczego. Co za tym idzie, tak stworzona koalicja zapewne prędzej się rozpadnie na skutek wewnętrznych animozji, niż zdobędzie władzę w państwie.
Mnie osobiście przestały przekonywać „sukcesy” wyborcze, których wyniki oscylują w najlepszym razie wokół 5% poparcia (czyli realnie 2,5%, bowiem tylko połowa uprawnionych chodzi na wybory). Jestem zdania, że Polska zasługuje na prawdziwą zmianę i mądrych przywódców politycznych planujących dalej, niż do kolejnych wyborów (a tak niestety myślą również w/w politycy).
Sojusz Wolności, Ruchu Narodowego, Grzegorza Brauna i Piotra Marca to żadna nadzieja dla Polski, tylko rozpaczliwy rzut na taśmę w oczekiwaniu na przekroczenie progu wyborczego. Oczywiście jestem zdania, iż takie osoby jak Janusz Korwin-Mikke, Jacek Wilk, Piotr Marzec, Grzegorz Braun i Marek Jakubiak winni dostać się do parlamentu. Choćby po to, by z mównicy sejmowej ktoś mówił jak jest w kwestiach naprawdę ważnych (podatki, finanse, gospodarka). I nie bał się wskazywać patologii w polskiej polityce. Jednak Polska, z punktu widzenia geopolityki, nie ma już czasu na polityczną partyzantkę. Nadchodzą bardzo trudne czasy, w których III Rzeczpospolita będzie musiała uporać się z kryzysem gospodarczym i finansowym, a także olbrzymimi naciskami politycznymi z Berlina i Paryża. Lata 20-te tego wieku, będą prawdopodobnie dla Europy (jeśli nie stanie się nic niespodziewanego, co w decydujący sposób wpłynęłoby na świat i nasz kontynent) prawdziwym Katharsis. Niezależnie od tego, czy USA wygra rywalizację z Rosją, czy też nastąpi Druga Jałta, Warszawa w obu przypadkach zostanie pozostawiona sama sobie na arenie międzynarodowej. Tylko silna władza (posiadająca szerokie poparcie społeczne gwarantujące jedność narodu) będzie mogła przeprowadzić nas przez ten trudny okres, o którym z pewnością wiele napiszę w planowanej książce.
Czy którakolwiek z mainstreamowych partii gwarantuje nam takie przywództwo? Zwłaszcza w kontekście trwającej politycznej wojny wewnętrznej, w której najdrobniejsza nawet sprawa automatycznie dzieli społeczeństwo na pół? Czy partie, które w obrzydliwy sposób wykorzystują ludzkie tragedie (takie jak ostatnie wydarzenia z finału WOŚP), w celach politycznych (by eskalować konflikt) są zdolne do zjednoczenia narodu i przygotowania go na trudniejszy moment historii dla naszego kraju?
Można to różnie odebrać, ale muszę tak napisać. Nadchodzi trudny okres i Polska będzie potrzebowała prawdziwych liderów. Mężów stanu. Czy tacy rzeczywiście się znajdą w odpowiednich czasie i miejscu? Oby.
Następna kadencja parlamentarna może być ostatnią szansą na to, by ujawnić choćby kilka takich osób, zanim będzie za późno. Dlatego niezmiernie ważnym jest, by do sejmu dostało się możliwie najwięcej „świeżej krwi”. By jak najwięcej polityków młodego pokolenia (niezwiązanych z dotychczasowymi politycznymi „elitami”) mogło zebrać niezbędne doświadczenia do tego, aby za 4 lata być gotowym na udźwignięcie ciężaru, jakim jest wzięcie odpowiedzialności za państwo.
Czy koalicja w/w antysystemowych ugrupowań politycznych i osobowości gwarantuje sukces w tym zakresie? W mojej opinii, jest to wysoce wątpliwe. Pominąwszy ryzyko wybuchu wewnętrznych sporów i rozłamu, największy problem stanowi niskie poparcie dla poszczególnych nazwisk. Liderzy w/w ruchów mają tyleż samo zwolenników, co przeciwników (a tych może i nawet więcej). Jednocześnie poparcie dla nich oscyluje w granicach od promili do może jednego, dwóch procent. Uważam, że to stanowczo za mało. Przecież głównym celem politycznym powinno być uzyskanie większości w wyborach i realizacja programów politycznych (zwłaszcza gospodarczych). Tymczasem ani Janusz Korwin-Mikke, ani Ruch Narodowy, ani nikt inny nie ukazał dotychczas długofalowej strategii, albo choćby konkretnej wizji, która by to umożliwiła. Zresztą, czy ktoś rozsądny wyobraża sobie, że Janusz Korwin-Mikke, Krzysztof Bosak i Robert Winnicki, Grzegorz Braun, Piotr Marzec czy też Marek Jakubiak byliby w stanie pociągnąć za sobą 20% uprawnionych do głosowania i uzyskać 40% poparcie w wyborach? Większość społeczeństwa uważa ich za (nie)ciekawe „osobliwości” sceny politycznej, co automatycznie przekreśla możliwość realizacji ich wszelkich większych ambicji (można się obrażać – rzeczywistości jednak się tym nie zmieni).
Gdy PiS przegra wybory (a kiedyś to z pewnością nastąpi), może powstać poważna próżnia polityczna i właśnie w tym momencie polską scenę polityczną powinni przejąć kompetentni i już doświadczeni politycy nowego pokolenia (niezwiązani z dotychczasowym systemem). Tacy, których poprze większa część narodu.
JAK WYSZKOLIĆ NOWE I WYMIENIĆ STARE ELITY POLITYCZNE?
W niniejszym wpisie przedstawiam mechanizm nastawiony na długofalowy program szkolenia nowych i wymiany starych elit (oby udało się to zrobić w ciągu dwóch kadencji parlamentu). Program wymagający wieloletniej pracy u podstaw nad świadomością społeczną, który w ramach istniejącego systemu pozwoli Polakom zmieniać, krok po kroku, polityczną rzeczywistość. Polska potrzebuje świeżej, niezwiązanej z trudną historią PRL-u krwi. Jako obywatele zasługujemy na możliwość wyboru własnych, uczciwych delegatów do parlamentu III RP. Niezwiązanych ze środowiskami partyjnymi i układami, które dotychczas rządziły Polską.
Nieprzypadkowo na samym początku wspomniałem o KUKIZ’15. Paweł Kukiz głosił hasła antysystemowe i dzięki swojej popularności, przebojem wprowadził do sejmu wielu wartościowych ludzi. Jednak człowieka można łatwo zaatakować, a ugrupowanie polityczne szybko zniszczyć. Choćby wykorzystując w tym celu m.in. różnice poglądów rysujące się wewnątrz grupy, lub uderzając w wizerunek szyldu, nagłaśniając wpadkę tej czy innej jednostki. Projekt KUKIZ’15, choć piękny, z różnych względów wyczerpał swój potencjał. Niestety (żałuję, choć nie byłem wyborcą Kukiza).
Jednak, o ile łatwo jest walczyć z człowiekiem lub grupą, o tyle znacznie trudniej jest podważyć dobrą ideę. Np. hasło: „wymiany elit”, które jest powtarzane w tej lub innej formie przy okazji prywatnych rozmów w milionach domów w Polsce. I prawdę mówiąc, jest to świetne hasło. Uniwersalna i trudna do podważenia w polskich realiach idea. Która sama w sobie może stanowić potężną broń przeciwko politycznemu mainstreamowi. Tylko należy właściwie jej użyć.
SZANSE – czyli matematyka
Liczby są dość klarowne. W ostatnich wyborach parlamentarnych udział wzięło 15,5 mln Polaków (blisko 51% posiadających czynne prawo wyborcze). Zwycięski PiS otrzymał 5,7 mln głosów (37,58%), KUKIZ’15 – 1,34 mln (8,81%), a do tego by przekroczyć próg wyborczy do sejmu wystarczył wynik PSL czyli zaledwie: 780 tys. głosów (5,13%). PSL-owcy zyskali w ten sposób 16 mandatów, a Kukiz wprowadził aż 42 posłów. Ugrupowania „antysystemowe” które nie przekroczyły progu wyborczego, łącznie uzbierały ok. 800 tys. głosów (najwięcej KORWiN – 720 tys.). Tym samym można doliczyć się ponad 2,1 miliona aktywnych, „antysystemowych” wyborców. Potencjał ten jest jednak rozbity. Z wielu względów. Między innymi z takiego, że np. część wyborców Kukiza nigdy nie zagłosuje na Korwin-Mikkego czy Ruch Narodowy. Decydują sympatie, ale i antypatie do poszczególnych polityków.
Ale to jest tylko ułamek tego, co środowisko ANSTYSYSTEMOWE może zagospodarować, jeśli chodzi o elektorat. Grunt to postawić na łatwą do zrozumienia i chwytliwą ideę łączącą większość Polaków. I nie opierać się na wizerunku i popularności jednej osoby (vide np. Paweł Kukiz) lub na haśle, którego duża część społeczeństwa zwyczajnie nie zrozumie (vide JOW czy postulaty „wolnościowe” jak w przypadku np. J. Korwina-Mikke).
Pan Stanisław Michalkiewicz od kilkunastu lat walczy z systemem tłumacząc, jak on działa. Grzegorz Braun, Janusz Korwin – Mikke, Wojciech Sumliński, Leszek Żebrowski, Witold Gadowski, a także blogerzy/vlogerzy jak Konrad Daniel, Marcin Rola, czy portale związane z narodowcami, wolnościowcami itp. Radio Wnet, Blogpress i wiele innych. Oni wszyscy działają pro-obywatelsko, anty-systemowo. Jednak przekaz nigdy w tych przypadkach nie był dość łatwy do zrozumienia dla całego społeczeństwa, nie posiadał wystarczającego zasięgu i nie był łatwo weryfikowalny, a przede wszystkim był adresowany tylko do tej bardziej aktywnej i zorientowanej części wyborców (która jest przecież de facto w mniejszości). Dlatego do dziś środowiska antysystemowe są zbyt słabe i nie zyskały odpowiedniej popularności.
Wobec tego, najważniejszą grupą wyborców, która może wspomóc zmiany w Polsce, jest oczywiście ta „nieaktywna” (często najmniej świadoma lub niesympatyzująca z żadnym dotychczasowym politykiem). Jest to 15 mln. osób. Przy czym do zwycięstwa w wyborach potrzebne jest przekonanie do zagłosowania na obywatelski komitet wyborczy ok. 4 mln. To dużo. Ale na początek, nie potrzebne jest zwycięstwo (zresztą, gdzie znaleźć od „ręki” osoby dość kompetentne do zarządzania państwem, na stanowiska ministrów, wiceministrów, premiera i innych? Kto by się tego podjął? – nikt uczciwy, z uwagi na świadomość braku kompetencji).
Każde „rewolucyjne” ugrupowanie, bez odpowiedniego zaplecza osobowego (dziesiątki, albo i setki specjalistów) nawet w przypadku chwilowego sukcesu, narażone jest na kompromitację i klęskę w dłuższej perspektywie (co już obserwowaliśmy nie raz).
Dlatego celem byłoby stworzenie obywatelskiego komitetu, który osiągnąłby na początku ok. 10-15%- poparcia. Choćby tylko po to, by wprowadzić nowych, niezwiązanych z systemem ludzi (tak jak zrobił to KUKIZ’15 – ale chodzi o stworzenie stałego narzędzia, a nie chwilowego sukcesu bazującego o to czy inne nazwisko, które budzi i sympatie ale i niechęć). Jednak realnym założeniem byłoby podwojenie tegoż wyniku, czyli zdobycie ok. 2 mln głosów ludzi, dotychczas nie głosujących (bo np. chętnie pozbyliby się „elit”, ale ani Paweł Kukiz, ani Korwin, ani nikt inny ich nie przekonał).
Jest to całkowicie realne, bowiem „idea” nie posiada żadnej twarzy. Jeśli wyborca zgadza się z ideą, a nie ma osoby, która by go do siebie zniechęcała – wówczas będzie bardziej skłonny poprzeć samą ideę na wyborach.
MECHANIZM
Pomysł oparty jest o stworzenie formalnej organizacji, która przy okazji każdych kolejnych wyborów (czy to parlamentarnych, czy unijnych lub nawet samorządowych) wystawiałaby własny komitet wyborczy pod tą samą nazwą. Przy czym organizacja i komitet nie byłyby związane politycznie z kandydatami, którzy startowaliby z jej list wyborczych.
Dlaczego?
Otóż chodzi o to, by powstała struktura z jednej strony była apolityczna, a z drugiej gwarantowała stabilność funkcjonowania przez wiele lat. Osoby, a nawet całe ugrupowania polityczne (antysystemowe), które zdecydowałyby się na skorzystanie z tej organizacji, brałyby na siebie całkowitą odpowiedzialność za własne kampanie wyborcze, obietnice i czyny. Tym samym, konsekwencje wyborcze (polityczne) za własne osiągnięcia lub porażki polityczne ponosiliby sami kandydaci, co nie uderzałoby w wizerunek komitetu wyborczego. Główną funkcją i rolą tego obywatelskiego komitetu wyborczego byłoby wprowadzenie nowych ludzi do polityki. Po zwycięstwie w wyborach i dostaniu się np. do sejmu czy senatu, nowi parlamentarzyści mieliby całkowitą swobodę polityczną (mogliby utworzyć własne koło parlamentarne, ale i przyłączyć się nawet do partii mainstreamowych, gdyby chcieli). Decydowaliby sami za siebie. I sami byliby konstruktorami własnej kariery politycznej.
Celem opisywanego komitetu byłoby tylko i wyłącznie umożliwienie osobom niepowiązanym z mainstreamem wejście do polityki. Zapewne nie wszyscy okazaliby się świetnymi politykami, uczciwymi ludźmi etc.etc. Jednak każdy mógłby spróbować, a jego osoba zostawałaby poddana weryfikacji w następnych wyborach.
Weryfikacja kandydatów – prawybory
Ponieważ system jest taki, jak każdy widzi (promuje np. osoby z pierwszych miejsc na listach wyborczych w wyborach do sejmu), przed każdymi wyborami, organizacja przeprowadzałyby własne prawybory w poszczególnych okręgach. Zwycięzcy dostawaliby kolejne miejsca na listach wyborczych, począwszy od pierwszego. Czyste i klarowne zasady gry. Startujesz? Sam zadbaj o to, by dotrzeć do jak największej liczby wyborców. Z jakimkolwiek hasłem, programem czy pomysłem. W tej kwestii nie powinno być absolutnie żadnych wyjątków od zasady.
IDEA: „ŻADNA PARTIA”.
A teraz do sedna. Pomysł polega na utworzeniu Komitetu Wyborczego Wyborców (w rozumieniu ustawy Kodeks wyborczy) pod nazwą „ŻADNA PARTIA”. Założony przez np. stowarzyszenie „Żadna Partia”.
Sama nazwa mówi praktycznie wszystko. Przenosi Ideę „wymiany elit”, nie zabarwia jej partyjnie, a jednocześnie stanowi pewnego rodzaju grę słów i chwytliwe hasło. Idealne do medialnej kampanii wyborczej.
Oczywiście nie można bazować tylko i wyłącznie na memach i wpadającej w ucho nazwie, która sugeruje pokazanie gestu Kozakiewicza klasie politycznej. Jednak już sama nazwa z pewnością ma potencjał przyciągnięcia osób, które nie interesują się polityką lub są nią sfrustrowane. Z pewnością znajdzie się wiele osób gotowych poświęcić spacer do urny wyborczej tylko po to, by zrobić dowcip, lub na złość politykom. „ŻADNA PARTIA” to IDEA sprzeciwu wobec systemu. Nie kojarzy się z żadnym nazwiskiem ( jak np. KUKIZ’15), więc nie działają zjawiska sympatii, ale i antypatii. Osobę, lub program polityczny łatwo zaatakować. Z ideą jest dużo trudniej. Ponieważ nazwa „Żadnej Partii” już sama przez się narzuca pewną konwencję, nie potrzeba jest „przypinać” komitetowi wyborczemu żadnej „twarzy” na plakat. Odpada problem ego poszczególnych kandydatów. Na plakacie wystarczy samo hasło i logo (ja sobie wyobrażam je, jako zwykły czarny kwadrat z zaznaczonym czerwonym „ptaszkiem” przy nazwie ŻADNA PARTIA). Wydaje mi się, że przekaz jest dość sugestywny.
Jeśli chodzi o program i hasła. Ponieważ ma to być inicjatywa oddolna, obywatelska, antysystemowa, to program i hasła nie są wcale potrzebne (zwłaszcza, że adresatem i potencjalnym wyborcą, którego należy pozyskać jest człowiek, który i tak się nie interesuje polityką lub nie wierzy w obietnice wyborcze).
Jedynym przekazem komitetu powinny być hasła związane ze zmianą klasy politycznej. Kandydaci ŻADNEJ PARTII powinni sami uczciwie mówić o tym, że nie chcą od razu zostać ministrami lub rasowymi politykami. Chodzi o to, by dopiero nabrali doświadczenia. Przez możliwie jak najwięcej kadencji, po to, by przygotować się na bardziej ambitne cele. Tym samym, cały ruch nie powinien się nastawiać na doraźny sukces wyborczy. Wybory są jedynie środkiem. Celem jest stworzenie całkowicie nowej klasy politycznej. Co będzie z pewnością trwało kilka lat. Dlatego potrzeba stabilnej inicjatywy oraz długofalowego planu działania. Trzeba wyjść do wyborcy z hasłem, by dał szansę nie tylko nowym, młodym politykom ale i sobie. Na stworzenie opcji wyboru w kolejnych wyborach (której to opcji obecnie dla niego nie ma – skoro unika wyborów).
Oczywiście poszczególni kandydaci (lub natysystemowe ugrupowania polityczne które zgodziłyby się startować z list „Żadnej Partii”) mogliby (a nawet powinni) startować z własnymi programami, ale nie byłyby to programy dla całego komitetu. Ten pozostawałby niejako bezpartyjny i całkowicie bezprogramowy.
Innym atutem tego pomysłu, jest to, że pod szyldem „Żadnej Partii” mogą występować różni ludzie w kolejnych wyborach. Tzn. istotą jest idea (wprowadzania osób niezależnych i niezwiązanych z sys. politycznym), nie natomiast samo ugrupowanie (jak np. u Kukizowców, którzy jednak są identyfikowani z konkretną osobą – Kukiz i konkretnym programem wyborczym – JOW). Sam komitet wyborczy „Żadnej Partii” mógłby się w przyszłości dystansować od wcześniejszych kandydatów i promować nowych. I nigdy nie będzie to postrzegane jako „zdrada” określonych wartości czy obietnic. Bo jedyną obietnicą Komitetu „Żadnej Partii” byłoby wprowadzenie „nowych” do parlamentu celem wyparcia „starych”.
Winna to być co wyborcza tradycja polityczna, w której komitet wyborczy „ŻADNEJ PARTII” umożliwiałby start w wyborach absolutnie każdemu, kto miałby na to ochotę, a nie byłby związany z mainstreamem politycznym. Społeczeństwo powinno zostać przyzwyczajone, że nawet, jeśli ktoś nie posiada własnego typu politycznego, to może zagłosować na „ŻADNĄ PARTIĘ” i osoby zupełnie nieznane po to, by w przyszłości pojawiły się w polityce nowe osoby i ugrupowania partyjne.
Kluczem jest zrozumienie tego, iż wg powyższej koncepcji sukces można odnieść tylko wówczas, gdy:
- działalność wyborcza zostanie oparta o osoby aktywne i zdeterminowane by osiągnąć cel (quality),
- głosy pozyskiwane będą wśród osób dotychczas biernych wyborczo (bowiem tutaj jest quantity).
Innymi słowy, do fizycznego i formalnego stworzenia komitetu niezbędni są ludzie, których można określić mianem „aktywistów”. Jednak adresatem przekazu komitetu, adresatem idei powinni być ludzie „bierni”. Ponieważ to ich liczebność ma decydujący wpływ na wynik wyborów. Dotychczas programy i hasła polityczne antysystemowców miały za zadanie docierać do konkretnej, wąskiej grupy. „Żadna Partia” mogłaby walczyć o pełną pulę.
Dlatego niezwykle istotnym jest, by w pierwszej kolejności zadbać o „aktywistów”, którzy zaciągną resztę społeczeństwa do urn. Tych aktywistów dostrzegam właśnie w środowiskach antysystemowych (które to środowiska skupiają się wokół jednostek najbardziej aktywnych).
By rozpropagować daną ideę lub spopularyzować pewien nurt/ruch, potrzebna jest bardzo duże zaplecze „zwolenników”. To zaplecze stanowią ludzie, którzy niekoniecznie są gotowi do wyrzeczeń i czynnego działania na rzecz komitetu, ale z drugiej strony chętnie zaangażują się w szerzenie poparcia (media społecznościowe etc.etc.).
I tu widzę miejsce dla działaczy: Wolności, Ruchu Narodowego, Skutecznych (Liroya), Grzegorza Brauna, Marka Jakubiaka czy nawet Kukiz 15′. Ugrupowania te posiadają już rzecze „aktywistów”, które mogłyby z miejsca wesprzeć projekt „Żadnej Partii”. Utworzenie takiego neutralnego komitetu wyborczego wymagałoby z pewnością kilku kompromisów, a także ludzi, którzy podjęliby się misji prowadzenia ŻP w sposób apolityczny, sprawiedliwy i niepowiązany z żadnym dotychczasowym ugrupowaniem anty-systemowym. Jednak przy ustaleniu jasnych zasad, pomysł ten nie ograniczałby żadnej ze stron, a jednocześnie dałby szansę na stworzenie wieloletniego projektu społecznego. Takiego, który pomógłby nam realnie zmienić Polskę.
Dlatego apeluję do wszystkich zainteresowanych polityków/działaczy/społeczników, by do następnych, jesiennych wyborów parlamentarnych stworzyli tego rodzaju inicjatywę. Nie dla siebie, tylko dla nas. Wszystkich.
Jeśli pomysł Ci się podoba, udostępnij wpis, prześlij linka do osoby, do której Twoim zdaniem powinien dotrzeć lub sam podejmij inicjatywę jeśli masz taką możliwość.
Krzysztof Wojczal
geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog
P.S.
Wiem, że pomysł nie jest wcale pionierski i coś podobnego próbował zainicjować Pan Konrad Daniel na swoim vlogu (projekt 1Polska.pl). O „Żadnej Partii” (w takiej właśnie nazwie) myślałem już wiele lat temu, choć zapewne przez ten czas który upłynął od tego momentu, pomysł zdążył nieco ewoluować na mocy kilku inspiracji. Z zaciekawieniem i nadzieją obserwowałem 1Polska.pl (a także z nieco zadrosną myślą: „ktoś również na to wpadł i już to nawet robi!”) i bardzo żałuję, że przedsięwzięcie to zwyczajnie „nie chwyciło”. Jednak uważam, że szyld „Żadnej Partii” posiada olbrzymi potencjał marketingowy, którego brakowało 1Polska.pl (ma szansę dotrzeć nie tylko do tych nielicznych, którzy się interesują polityką, wyborami i państwem, ale przede wszystkim do tej większości, która nie poświęca na to zbyt wiele czasu). Stąd moja decyzja o publikacji tego tekstu i próbie zainspirowania odpowiednich osób, do podjęcia tematu.
P.S. 2
Przepraszam za długą, ponad 1,5 miesięczną przerwę na blogu. Była spowodowana długim urlopem, który przedłużył się o święta, a także pilną potrzebą „odkopania” się z zaległości w pracy. First things first. Odtąd publikacje ponownie zaczną pojawiać się regularnie. Akumulatory naładowane. W sam raz, by zacząć pisać książkę. 😉
Zła nazwa. Nazwa musi być „pro”, nie zawierać negacji.
Pomysł dobry ale wg mnie lepszy to stworzenie partii która działałaby na takich zasadach jak ma działać „państwo idealne” wg programu takiej partii. Taka partia powinna przeżyć prezesa (dotychczas to się w Polsce nie udało, partie upadają razem z prezesem). Statut takiej partii powinien być bardzo surowy i dyscyplinujący członków wobec idei (też bardzo konkretnych i prostych) a nie wobec zarządów. Element demokracji ateńskiej (losowanie kandydatów) niezbędny do odsiewania karierowiczów, tylko jedna kadencja w sejmie, zero subwencji itp. Kukiz mógł coś takiego stworzyć ale zmarnował szansę.
Dzięki za artykuł i inicjatywę.
Dziękuję za komentarz.
Być może nie dość jasno opisałem pomysł, dlatego chyba Pan nie zrozumiał.
Nie chodzi o stworzenie partii (która rzeczywiście powinna być PRO). Chodzi o stworzenie inicjatywy obywatelskiej, wieloletniej, wielo-kadencyjnej, która wprowadzałaby nowych ludzi do parlamentu. Niezależnie od ich poglądów, programów etc.etc.
Taka organizacja nie powstanie jednak z dnia na dzień i nie zostanie zorganizowana przez nie wiadomo kogo. Dlatego najlepiej, gdyby stworzenie takiego projektu wynikało z porozumień już istniejących ruchów/partii/polityków posiadających odpowiednie zaplecze, kadry i możliwości. Wówczas można zdążyć do kolejnych wyborów. Jednak sama „ŻADNA PARTIA” nie powinna posiadać żadnego programu. Ideą jest wprowadzanie ludzi niezwiązanych z mainstreamem. Niech swoje „mniejszości” mają swoją reprezentację w sejmie. By taką zdobyć potrzebują jednak głosów ludzi niezdecydowanych/nie głosujących na obecne elity.
Głosowanie na „ŻADNĄ PARTIĘ” jest jednocześnie w interesie tych drugich, do tej pory biernych wyborców (biernych w rozumieniu niegłosujących, ale uprawnionych). Ponieważ oddając głos na „ŻADNĄ PARTIĘ” dają sobie możliwość wykreowania nowych osób w polityce.
pozdrawiam
KW
No tak, ale jeżeli jedynym kryterium „doboru” kandydatów będzie „niezwiązanie z mainstreamem” to do sejmu weszłoby sporo oszołomów, lewaków i agentów. Ja bym jednak związał taki ruch podstawami ideowymi, chociażby cywilizacji łacińskiej – brak podstaw (wszystko można przegłosować) rozwalił współczesną państwowość Zachodu.
Tak sobie teoretyzuję i dużo myślę o tym co Ty – „jak przebić się przez system”.
Puki co oby się koalicji udało wejść do sejmu bo czasu zostało niewiele. Zobaczymy co zrobi Kukiz – z nim sukces murowany. Pomysł Jakubiaka żeby stworzyć zbiorczy „kontener” którym wjeżdża się do parlamentu a później wszyscy się rozchodzą w swoich kierunkach i nie udają że się lubią bardzo mi się podoba.
Najważniejszym kryterium doboru byłyby pra-wybory. Jak Panowie myślą, kto w takich pra-wyborach wziąłby udział jako wyborca? Tylko osoba zorientowana w polityce, aktywna etc.etc. Innymi słowy na listy do wyborów trafialiby ludzie zweryfikowani przez promil bardziej zorientowanego społeczeństwa, a Ci bardziej leniwi w zasadzie musieliby tylko „klepnąć” wcześniej wybraną „jedynkę”.
Także wątpię, by „byle kto” przeszedł tego rodzaju weryfikację, a przynajmniej takie ryzyko byłoby dość zminimalizowane.
pozdrawiam
KW
P.S.
Co do Bmena, Od 1,5 mc-a nie pisałem artykułów, to nie było co linkować. Teraz zorientowałem się, że Bmen zrobił jakieś dostępy dla „aktywnych” a ponieważ mnie długo nie było, to nie mam dostępu 🙂
W Europie Zachodniej oddolne spontaniczne ruchy populistyczno-lewicowe to norma więc sama oddolność nie wystarczy żeby wnieść jakość do sejmu. Kandydaci do udziału w prawyborach powinni jednak podpisać glejty że nigdy nie zagłosują przeciw wolności słowa czy prawu własności.
Glejty to sprawa drugorzędna. Głównym problemem jest wprowadzenie kogokolwiek nowego do sejmu, kto nie ma związku z mainstreamem/systemem.
Reszta to detale, które można wypracować w zaciszu przy biurku. Jeśli nie powstanie inicjatywa, szkoda wgłębiać się w detale. Jeśli powstanie – te i tak zostaną ustalone przez strony, które będą powoływać inicjatywę. Mnie było szkoda klawiatury na wchodzenie w szczegóły. 🙂
A, i sorki za „Ty”, po prostu tak się komunikowaliśmy u bmena pod innym moim nikiem. Przy okazji – przestałeś linkować artykuły u niego? Pozdrawiam.
Sam pomysł mechanizmu jest w porządku i poprawny z punktu widzenia demokraty i tego ustroju, ale myślę że autor źle myśli o celu: „Przecież głównym celem politycznym powinno być uzyskanie większości w wyborach i realizacja programów politycznych (zwłaszcza gospodarczych). „, czy recepty:
'Dlatego niezmiernie ważnym jest, by do sejmu dostało się możliwie najwięcej “świeżej krwi”.’ czy ’ By jak najwięcej polityków młodego pokolenia (niezwiązanych z dotychczasowymi politycznymi „elitami”) mogło zebrać niezbędne doświadczenia do tego, aby za 4 lata być gotowym na udźwignięcie ciężaru, jakim jest wzięcie odpowiedzialności za państwo.’
W kontekście nazwijmy to 'dobrych pro-polskich’ sił jest tylko cel poboczny by uzyskać jak największe poparcie społeczne. To pomaga ale nie powinno być celem samym w sobie. Celem prawdziwym jest przywrócenie ładu, który został w Polsce zniszczony w wyniku złej polityki w wydarzeniach: rozbiór I RP, nieudane powstania, słaba polityka elit II RP, przegrana w II św i dopuszczenie bandyckiej komunistycznej elity do władzy. Głównym problemem politycznym polski jest brak jakiejkolwiek własnej polityki 'pro-polskiej’, ponieważ Polska utraciła elity, które się taką polityką zajmowały. Trzeba tutaj też dodać, że te wydarzenia zaczęły się tak naprawdę przez niszczenia władzy Króla i wprowadzanie kolejnych demokratycznych elementów do ustroju państwa, w konsekwencji dopuszczenie do władzy 'pseudo’ elit z nadania demokratycznego – skorumpowanych, małych ludzi, którzy za trochę złota sprzedali Polskę obcym siłom. By przywrócić ład, owszem trzeba odebrać władzę obecnym elitom, ale też należy zmienić ustrój państwa (odwrócić procesy degenerujące), w kierunku bardziej autorytarnym, z silnym przywództwem np. silną prezydenturą/monarchą, z mocno ograniczoną demokracją na poziomie państwowym i wiele więcej…
Wprowadzanie byle kogo, tylko po to by obecna elita miała miej miejsc w sejmie jest po pierwsze bez sensu a po drugie nie wykonalne. Bezsensu dlatego, że my potrzebujemy konkretną elitę, z konkretnymi powiedzmy programowymi postulatami/ideami z czego głównym jest zmiana ustroju w pewnym konkretnym kierunku i przywrócenie 'starego ładu’ – zasad cywilizacji łacińskiej. (ps wprowadzenie Kukiz15 nic nie dało). Niewykonalne, ponieważ w skrócie cały ten obecny system jest pod kontrolą obecnych elit i granie wg. ich reguł gry jest jak walka z wiatrakami – 'jakby demokracja mogła coś zmienić, już dawno byłaby zakazana’ (jakby Kukiz miał coś zmienić nie byłoby go w sejmie, poza tym demokracja jest tak naprawdę zawsze anty łacińska, polecam książkę 'Demokracja, Bóg który zawiódł’ ).
Obecna koalicja na prawicy jest to bardzo dobry krok, ponieważ przywódcy nazwijmy to 'dobrych pro-polskich’ sił poszli po rozum do głowy i zamiast się kłócić o bzdury, zaczynają podejmować dobre decyzje tj. zjednoczenie na czas wyborów. Dobrze że z tego co widzę, nie jest to zjednoczenie 'za wszelką cenę’, czy w 'popierasz w 100% moje postulaty, bo jak nie to się obrażę i zwijamy interes’, tylko postanowiono parę dobrych wspólnych postulatów, przez to trochę trudniej podzielić. Cała ta zabawa w demokracje, tj. koalicja prawicy powinna być tylko po to by: zdobyć uwagę w mediach i propagować pożądane postulaty, zdobyć pieniądze na dalszą działalność. Nie łudźmy się, że demokratycznie można 'odzyskać Polskę’. Obecny ustrój należy gdzie się da wykorzystać, ale demokratycznie myślę że można liczyć na maks 20% głosów. I tyle tak naprawdę wystarczy, z takimi ludźmi świadomymi, 'wysokiej jakości’ elitami można iść po władzę nie patrząc na wyniki wyborów w pewnym odpowiednim czasie. Przykładem takiego czasu była sytuacja po I wojnie światowej, gdzie polskie elity odzyskały niepodległość, ponieważ przeciwnicy polski byli w słabej sytuacji. Taki czas może się nadarzyć i w tym stuleciu, ponieważ obecny ład światowy jest przeterminowany. Elity polskie po I wojnie światowej nie startowały w wyborach i nie próbowały zdobyć głosów, inna sprawa że społeczeństwo było na skraju rewolucji bolszewickiej i dopuszczono znowuż złe elity, tj. socjalistyczne elity, etatystów itp. do władzy w II RP.
Postawmy na jakość elit i ich jednoczenie, pracę u podstaw, propagowanie idei, rozwój własny (polityczny, ekonomiczny, moralny) i w odpowiednim czasie z takimi fundamentami, zdecydowane kroki by zmienić obecny demokratyczny ład. Bądźmy realistami, nie dajmy się nabierać że grając na zasadach wroga można wiele ugrać. Nie dajmy się nabrać na ten cyrk zwany demokracją, jest to tak naprawdę fasada do manipulowania, społeczeństwem, narzędzie do uzyskiwania legitymizacji u ludzi dla bandyckich rządów.
Pięknie Pan pisze, ale jak rozumiem Pańską kontr-propozycją jest pucz, rewolucja lub siłowe obalenie władzy demokratycznej w celu zmiany ustroju?
Bo jak inaczej chce Pan zmienić ustrój, jeśli nie chce Pan zrobić tego wg ustalonych reguł?
„Postawmy na jakość elit”. Jak uzyskać jakościowo świetne elity, bez dania im możliwości zdobycia doświadczenia w polityce? Pracą u podstaw może Pan stworzyć patriotę, dobrego obywatela etc.etc. Ale jak ktoś nie będzie się udzielał politycznie, to świetnym politykiem tak z marszu nie zostanie.
Odnosząc się do końcowego apelu, pański „realizm” odczytuję jako całkowitą kapitulację przed obecnym stanem kraju. Sam często ulegam takim nastrojom, jednak nie można pozwolić by przekreślały one wszelkie inicjatywy zanim się one zaczną (pod jakże wygodnym usprawiedliwieniem o treści: „przecież to nie ma sensu i tak się nie uda – szkoda wysiłku”).
pozdrawiam i więcej optymizmu życzę 🙂
Czeka nas trudny okres, ale w takim zawsze pojawiają się szanse i okazje.
pozdrawiam
KW
Oczywiście że elity muszą prowadzić swoją politykę, udzielać się, (napisałem to dot. rozwoju własnego), też popełniać błędy i się uczyć, ale jeśli już robią tak wg. obecnych reguł, czy nawet zdobywają władzę trzeba pamiętać, że jest to tylko pewna pomoc na ścieżce do osiągnięcia długofalowego celu – zabrakło mi tego w Pana tekście. Poznałem wiele osób, które tak jak Pan się udzielają, szukają i publikują recepty na problemy w Polsce a nawet w następstwie wchodzą do polityki, odnoszą sukcesy, po czym przerabia się ich na 'gorliwych’ demokratów partyjnych, demoralizuje i korumpuje itp. Ba nawet są wprowadzane dobre zmiany przez takich ludzi, ale co z tego, gdy nie wytrzymują kolejnej kadencji. Zgadzam się, że należy zachęcać jakościowych ludzi do nauki i prowadzenia polityki, ale tych którzy się do tego nie nadają odsuwać i edukować (nie wprowadzać byle kogo).
„Pracą u podstaw może Pan stworzyć patriotę, dobrego obywatela etc.etc. Ale jak ktoś nie będzie się udzielał politycznie, to świetnym politykiem tak z marszu nie zostanie.” – i dobrze, nie musi, ale też dobrze gdy nie przeszkadza.
Co do zmiany ustroju to zgadywać jak to może stać się w przyszłości nie będę, ale wiadomo że mogą to być zarówno rozwiązanie dyplomatyczne i siłowe, to zależy od danej sytuacji wew. i zew., i by spać spokojnie trzeba być przygotowanym na te warianty.
Jestem optymistą, elita w Polsce się odradza, samo to że prowadzimy taką dyskusje i publikujemy o tym świadczy 🙂
Pozdrawiam,
DW
Bardzo się cieszę, że powstała ta idea!
Naprawdę mi się podoba.
Sam jako designer mogę w weekend spróbować robić logo, ogólny branding.
Może stworzymy grupę gdzieś gdzie możemy wrzucać propozycje?
Co do logotypu, już tutaj napiszę kilka ogólnych wytycznych gdyby ktoś inny próbował się tego podjąć.
– powinno powstać oczywiście na gridzie/siatce
– działać w poziomie oraz mieć także wersję pionowa oraz z samym logo
– przez to, że potrzebny będzie też sam znak/logo potrzebny będzie sam kwadrat z ptaszkiem który musiałby być dosyć charakterystyczny
– kolorystyka prawdopodobnie nienawiazujaca do lewicy ani prawicy, aby się nie kojarzyła z żadną partią
– ważne też są emocje kolorystyczne które mają swoje skojarzenia – zielony z przyrodą, energia odnawialna i ogólnie „zielonymi”, żółty z partiami wolnościowymi itp itd. Musimy przetestować wachlarz kolorów i wariacji
– jest dobre hasło i nazwa. Branding musi być przynajmniej tak samo dobry i wyrazwy
– logo powinno mieć wersję monochromatyczne oraz być możliwe do odczytania już przy wysokości 20 pikseli
Myślę, że to tyle z podstaw. Do tego dochodzi styl bannerów, bardzo dobra typografia dla hasel, tytulow. Bardzo mnie irytowało zawsze to, że przy partiach antysystemowych cały branding, design był niespójny, bez zwracania uwagi na szczegóły.
Strona, tzw. Landing page powinna być czytelną i piękna z bardzo dobry UX (doświadczenie użytkownika), fajnie gdybyśmy znalezkz ekspertów od pozycjonowania, SEO.
Ogólnie miałem nadzieję, że podchwyci temat któraś już z istniejących organizacji (a najlepiej kilka) – posiadająca zaplecze kadrowe. Choć, gdyby się zebrała na początek odpowiednio liczna i zaangażowana grupa ludzi, można spróbować jakąś oddolną partyzantkę. Jeśli chodzi o kwestie formalno-prawne (założenie stowarzyszenia i nast. komitetu) myślę, że dałbym radę temat przeprowadzić. Jednak inicjatywa szybko musiałaby „chwycić” i jeśli chodzi o ilość osób zaangażowanych, urosnąć w setki, albo tysiące osób. Bo partyzantka w kilkanaście osób to strata czasu i energii. Już coś takiego przerabiałem. Dlatego myślę, żę bez pomocy już istniejących i zorganizowanych ruchów anty-systemowych – nie ma szans. Przynajmniej nie do tegorocznych wyborów.
pozdrawiam
KW
„Krajowa polityka Polski już niemal od 80 lat jest uzależniona od czynników i uwarunkowań zewnętrznych. Rok 1989 w tej kwestii wiele nie zmienił. Zamiast twardej ręki Moskwy, w III RP możemy odczuć lepkie ręce „zachodu” (te bliższe z Berlina i te dalsze z Waszyngtonu).”
Pokusił się Pan może o jakąś analizę porównawczą polityki Polskiej okresu przed 1989 i po? Warto by tez odpowiedzieć na pytanie dlaczego upadła niezależna II RP oraz dlaczego skończyła się moskiewska PRL.To były całkiem dobry punkt wyjścia do analizy, co dalej.
Idea jest bardzo dobra i bardzo potrzebna Polsce, im wcześniej byłaby wprowadzona w praktyce tym lepiej.
Moje największe obawy budzi następująca kwestia: wielu ludzi nie interesuje się polityką ponieważ jest ona tak bardzo przesycona fałszem i egoizmem, że widząc jakiegoś polityka podczas przełączania kanałów robi im się niedobrze i uciekają jak najdalej od tej tematyki wiedząc, że to tylko szopka. Istnieje duże ryzyko, że jednak jakaś twarz zostanie przypisana do owej idei (wielu zobaczy w tej sprawie szansę dla swojej kariery) i jeżeli dopuści się czegoś karygodnego całość będzie spalona. Z tego względu proponował bym mechanizm mający na celu wykluczyć jakąkolwiek możliwość dojścia do takiej sytuacji, a mianowicie:
ZERO TOLERANCJI dla nadużyć. Jeżeli zostanie udowodnione najmniejsze wykorzystanie swojego stanowiska to taka osoba przestaje być częścią organizacji/partii.
CAŁKOWITA PRZEJRZYSTOŚĆ działań. Jeżeli jest łatwy i szybki wgląd przez społeczeństwo, to nie ma możliwości ukrycia swoich przewin.
Ludzie mają dość polityków, którzy bez przerwy wywołują afery, a mimo to ciągle można ich zobaczyć na swoich stanowiskach. Człowiek będący odpowiedzialnym za państwo po popełnieniu wykroczeń lub przestępstw jest całkowicie pozbawiony wiarygodności (jak ma sprawić żeby było lepiej skoro sam szkodzi?).
W mojej propozycji jest wiele niedopowiedzeń i skrótów, ale mam nadzieję, że udało się przedstawić w sposób zrozumiały jej przesłanie.
A tak poza tym to zaczyna być coraz więcej ludzi, którzy są świadomi, że silne państwo to:
– polityka dalekowzroczna,
– silna gospodarka,
– jak najmniej wewnętrznych podziałów,
– świadome i wykształcone społeczeństwo, które przecież odzwierciedla władzę w ustroju demokratycznym.
W pełni popieram każdą inicjatywę, która może prowadzić do wzmocnienia naszego tak doświadczonego w przeszłości kraju, a za taką uważam przedstawioną przez Pana. Właśnie takie działania to najczystszy patriotyzm.
Dziękuję za ciekawy komentarz.
Mam jedną uwagę – „ŻADNA PARTIA” nie byłaby partią. Ma być w istocie narzędziem/mechanizmem wprowadzania nowych ludzi do parlamentu. To powinno być np. stowarzyszenie które powoływałoby co wybory komitet wyborczy. Więc ŻADNA PARTIA nie byłaby de facto partią, a wspólnym komitetem wyborczym dla środowiska anty-mainstreamowego. Gdyby po wyborach ktoś przeszedł np. do partii mainstreamowej, to oczywistym byłoby, że jego osoba nie będzie brana pod uwagę w ŻP w następnych wyborach. Co do tego, kto mógłby startować z list ŻP trzeba by było stworzyć cały regulamin (by wyeliminować jak najwięcej jednostek nieuczciwych etc.etc). Kwestia techniczna.
pozdrawiam
KW
Widzę pewien problem z prawyborami wobec braku JOW. Jak rozumiem prawybory miałyby się odbywać w poszczególnych okręgach i startowałyby w nich osoby, a nie ugrupowania? Wobec tego w przypadku gdy w okręgu mamy np. dwa ugrupowania startujące z list ŻP – A i B. I w A jest mocno rozpoznawalna osoba A1 i dużo mniej inni członkowie A2, czy A3, natomiast w B poparcie rozkłada się po równo, to w sytuacji gdy na A zagłosuje 1000 osób, z czego 900 na A1 i po 100 na A2 i A3, natomiast na B zagłosuje 390 osób, po 130 na B1, B2 i B3, to kolejne miejsca na liście to będą A1, B1, B2, B3, A2, A3. W razie sukcesu wyborczego, zakładając, że w społeczeństwie również więcej ludzi głosowało na A, w postaci A1, czy po prostu na jedynkę ŻP, to A1 może wciągnąć B1, B2, B3, ale już nie ludzi ze swojego ugrupowania.
Jeśli do tego np. dojdą istotne konflikty światopoglądowe (typu A jest za suwerennością Polski, a B za zjednoczoną Europą, z coraz bardziej ograniczoną funkcją obecnych państw), to start A1 może być wręcz w jego własnej opinii zły dla Polski.
To nie problem – tylko atutu :). I to jest świetny mechanizm, który zapobiegnie przejęciu ŻP przez jakieś silne ugrupowanie, które np. w międzyczasie stanie się mainstreamem. Ruch/ugrupowanie które zyska w społeczeństwie na tyle sporo poparcia, by móc z jednej listy wciągnąć do parlamentu kilka osób, będzie wolało już startować samodzielnie i zrezygnuje z ŻP. Dlaczego to jest dobre? Bo ŻP ma być przeciw mainstreamowi i dawać możliwość wprowadzania nowych ludzi. Jeśli jakaś partia w wyniku działań ZP sama stanie się mainstreamem – to nie będzie ryzyka że ŻP przerodzi się w jakąś fiszkę jednego silnego ugrupowania.
Ja niestety tak tego nie widzę. Dla osób mocno ideowych może to być nie do przejścia (bo np. bliżej im do jakiejś partii z tego zwalczanego mainstreamu, niż do zupełnie przeciwnych poglądów wciąganych osób z ŻP), a w kwestiach takich jak aborcja i eutanazja może to być wręcz przeszkodą od strony religijnej.
Do tego to niekoniecznie świadczy o wielkiej sile partii. Przecież właśnie w takich małych partyjkach, które tworzą tę koalicję, o której mowa na początku tekstu są pojedyncze, mocno rozpoznawalne postacie i noname’y.
Niestety ale wydaje mi się że mimo iż pomysł jest bardzo dobry to w dzisiejszych realiach niemal niewykonalny… Na tą chwilę uważam że jedyną osobą która mogłaby to zrealizować ale niestety przez stworzenie ruchu podobnego do KUKIZA opierajacego sie na wspolnej ideologii jest Max Kolonko. Co by o nim nie mowic to ma duzo ciekawych pomyslow, kieruje nim idea, ma duze zaplecze potencjalnych wyborców i w przeciwienstwie do Kukiza wydaje się że potrafi myśleć jak polityk /strateg . Zaszczepia w ludziach chęć zmiany i ma do tego dobre hasło #R . Uważam że tą świeżą krwią powinni być ludzie ktorzy już coś osiągnęli czy to w biznesie, zawodowo, społecznie etc.. Takich ludzi trudniej przekupić , tacy ludzie jeśli idą do polityki idą z jakąś ideą, nie dla kasy . Tacy ludzie maja już mniejsze czy wieksze zaplecze potencjalnych wyborców. W polityce mogą być nowicjuszami ale w życiu i biznesie potrafią sobie radzic, a polityka to kolejne wyzwanie . Mam wrażenie że spora część nowych twarzy ktora pojawia się w polityce to są osoby idące tam dla kasy lub znajomości, bo nic nie wnoszą poza glosem na to co prezes zarządził. Poza tym spora część młodych ludzi chce Rewolucji, ta część ktora nie chodzi na wybory lub glosuje na Korwina, Ruch itp. P. S. Osobą która mnie w ostatnim czasie fascynuje, a która myśli długofalowo i wolnorynkowo to dr Metzen , szkoda tylko ze przylgnął do Pana Korwina którego nikt nie rozumie i ktory odpycha samym sobą wielu wyborców 🙁
Rozumiem motywy, ale nie jestem przekonany co do nowego bytu. Po co angażować się w aktywizacje nieaktywnych? Jak ktoś w latach 2010-2018 nie obudził się z matriksa, nie zobaczył jak sprawy wyglądają, a jak je przedstawiają media, jak leży szeroko rozumiana sprawa polska, a ma powyżej 30, to już się nie obudzi. O wiele lepsze byłoby kształcenie ludzi już zaangażowanych poprzez jakąś akademię, kursy. Taka gnoza, specjalna wiedza o sprawach międzynarodowych, gospodarczych, wystąpieniach publicznych itp.