Coraz częściej słyszymy opinie o tych złych, kłamliwych „mainstream mediach”, którym nie można ufać. Powiedzenie „telewizja kłamie” utarło się nie tylko w języku, ale i świadomości społecznej. Podstaw do tego rodzaju wyobrażenia same zainteresowane (telewizja czy radio) dostarczają codziennie bez liku.
Dziś wystarczy włączyć jednocześnie na dwóch osobnych telewizorach kanał publiczny oraz telewizję prywatną by ocenić, jak różny niosą przekaz dotyczący tych samych wydarzeń.
Manipulacje, nierzadko kłamstwa i propaganda, sączą się z naszych odbiorników bez względu na to, którą stację wybierzemy.
Ludzie z natury są ciekawi i chcą wiedzieć, co się wkoło dzieje. Część z nich (w tym moja osoba) pragnie otrzymania zwykłej suchej informacji podanej bez jakiegokolwiek komentarza czy sugestii.
Oczywiście pomimo, jakże sugestywnych, nazw poszczególnych programów informacyjnych („informacje”, „wydarzenia”, „fakty”), w mojej opinii, zawsze przekaz jest bardziej lub mniej umiejętnie obudowany w pewną subiektywną narrację, która ma za zadanie kształtować opinię publiczną.
Społeczeństwo coraz mniej ufa mediom, tak samo jak i politykom. Oczywiście ma to swoje dobre strony (obywatele są mniej naiwni i dostrzegają poszczególne grupy interesów), ale niesie również ze sobą pewne niedogodności.
Skąd bowiem czerpać informacje, co do których bylibyśmy pewni, że są prawdziwe? Dziś, większość odbiorców sięga do tzw. źródeł alternatywnych. Zwłaszcza za pośrednictwem Internetu. Jednak i tam roi się od manipulacji i kłamstw. Nawet w jeszcze większej skali.
Co zrobić, by w dobie wojen informacyjnych toczonych o umysły odbiorców, odwrócić trendy i pomóc wprowadzić na rynek rzetelnie podane i prawdziwe informacje?
Na wstępie zastrzegam, że jestem przeciwnikiem jakiegokolwiek przymusu stosowanego w odniesieniu do sektora prywatnego. Tymczasem gro z nadawców, to właśnie nadawcy prywatni. Ponadto, jeśli już nadawcy państwowi istnieją, dobrze byłoby, gdyby i im zależało na podawaniu rzetelnych informacji.
Ponieważ uważam, że wszelkie nakazy, obowiązki i zastrzeżenia ustawowe przeważnie komplikują tylko rzeczywistość, a często są albo trudne do egzekwowania, albo łatwe do ominięcia, zastanawiałem się bardziej nad metodą „marchewki”, ale z uwzględnieniem również „kija”.
Rozwiązanie polegające tylko i wyłącznie na wprowadzeniu ustawy regulującej surowe kary za podawanie nieprawdy, byłoby bezcelowe. Taka ustawa rodziłaby ponadto potrzebę zatrudnienia wielu dodatkowych osób w administracji/służbach, w celu bieżącego weryfikowania nadawanych przekazów. A granica pomiędzy takim rozwiązaniem, a stosowaniem cenzury, jest bardzo cienka.
W mojej opinii, w omawianej dziedzinie (ale i w wielu innych), państwo oraz prawo powinny wprowadzać zachęty do tego, by adresat danej regulacji miał interes w tym, by dobrowolnie się jej poddać.
To jest najlepsza metoda na osiągnięcie celów ustawy. Wprowadzenie takich regulacji, by interes społeczeństwa pokrywał się z interesem bądź to państwa bądź innych adresatów prawa, jest najlepszym narzędziem prawodawczym. Zbieżność interesów gwarantuje praworządność. I Bez jakiegokolwiek przymusu!
Jak osiągnąć zbieżność interesów odbiorców i nadawców telewizyjno-radiowych?
(Prasa to nieco odrębny temat, słowo pisane łatwo wyodrębnić, zaskarżyć, udowodnić kłamstwo i wyegzekwować karę).
Moja propozycja jest dziecinnie prosta:
- Wprowadzić ustawowo definicję pojęcia np. „Informacji” (może to być dowolne pojęcie). W definicji tej zastrzec, że pojęcie to oznaczać będzie jasny, prawdziwy przekaz ze sprawdzonego źródła, podany bez subiektywnej narracji (oczywiście piszę to w dużym skrócie, ale od precyzji tej definicji będzie zależeć bardzo wiele).
- Wprowadzić ustawowo możliwość emitowania przez nadawców programu o nazwie – „Informacje”, który podlegałby wszelkim wymaganiom i restrykcjom wskazanym w definicji.
- Wprowadzić prosty mechanizm weryfikacji przez odbiorcę przekazu. Odbiorca mógłby np. zadzwonić/wysłać email pod wskazany numer tel/adres do komórki weryfikacyjnej, która następnie miałaby obowiązek wszczęcia postępowania w celu sprawdzenia podanej przez konkretnego nadawcę „informacji”.
- Wprowadzić drakońskie kary finansowo/karne za emisję Programu – „Informacje” niezgodnie z definicją.
Emisja programu – „Informacje” byłaby zupełnie dobrowolna. Stacje nadal mogłyby prowadzić własne serwisy informacyjne wg swoich „standardów”. Wcale nie musiałyby emitować „Informacji” i poddawać się pod weryfikację ustawową, a tym samym nie miałyby obowiązku podlegać pod ewentualne surowe kary.
To po co ta regulacja? – Ktoś zapyta. Przecież emisja takiego programu zupełnie mogłaby się nie opłacać (zbyt wielkie ryzyko).
Z jednej strony tak. Z drugiej strony, wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby jakiś, choćby niszowy nadawca, wprowadziłby do swojego programu właśnie te ustawowo zdefiniowane „Informacje”.
Mogę założyć się o pieniądze, że taki program zyskałby dużą popularność. Innymi słowy, nawet największym nadawcom zaczęłoby się opłacać prowadzenie „Informacji” (konkurencja).
A ponieważ istnieje małe prawdopodobieństwo, że na jakimkolwiek kanale „Informacje” byłyby wyświetlane non stop (raczej zamknie się to w 30-minutowych programach, nawet jeśli nie to podawany przekaz będzie zwyczajnie zapętlony), to „komórka weryfikacyjna” o której pisałem wcześniej nie rozrastałaby się do niewiadomo jakich rozmiarów (jeden 30-minutowy program na kanał, to w rzeczywistości nie tak wiele roboty, zwłaszcza, że 90% przekazów byłaby zapewne bliźniaczo podobna).
Innymi słowy. To odbiorca (widz/słuchacz) poprzez wolny rynek wymuszałby na nadawcach podawanie rzetelnych informacji w obiektywnej formie. Jedyne, co musiałby robić, to oglądać/słuchać „Informacje”. I nie miałoby tu zupełnie znaczenia to, jaka grupa interesów stałaby za danym nadawcą. Jeśli nadawca zdecydowałby się na emisję „Informacji” wówczas można byłoby z czystym sumieniem domniemywać, że informacje podawany w tym programie są rzetelne i podane w obiektywnej formie.
Jak ustalić czy forma jest „obiektywna” i podawana informacja rzetelna? To zależy, jak pisałem wcześniej, od dobrej, precyzyjnej definicji. To da się zrobić.
Regulacja prawna być może wprowadziłaby nakaz stosowania średnio atrakcyjnego standardu przekazywania „informacji”, ale z pewnością dużej części odbiorców zależałoby bardziej na nagiej prawdzie niż pięknie ubranych manipulacjach. A oglądalność zrobi swoje. Na wolnym rynku, każda nisza znajdzie klienta.
Oczywiście obowiązkowo każdy nadawca powinien wyświetlać informację o tym, czyj kapitał reprezentuje (by wszystko było jasne). To jednak powinno być powiązane ze zmianą prawa handlowego, o czym jeszcze napiszę.
Pomysł poddaję Tobie czytelniku pod rozwagę oraz krytykę. Być może rozwiązanie to da się jeszcze jakoś usprawnić lub zmodyfikować.
pozdrawiam
Krzysztof Wojczal
geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog
„Odbiorca mógłby np. zadzwonić/wysłać email pod wskazany numer tel/adres do komórki weryfikacyjnej” -taaaak, i wszyscy żyli długo i szczęśliwie …
a tak poważniej, to nasuwa się jedno bardzo proste pytanie: kto miałby być „właścicielem” tej „komórki weryfikacyjnej? – bo z doświadczenia wiem, że repertuar orkiestry w dużej mierze zleży od zmawiającego 🙂