Opracowanie powstało w ramach prac InstytutuPL [iPL] – autorzy: Krzysztof Wojczal & Bogaty Men
Każdy kto choć raz był Portugalii z pewnością nie zaprzeczy, że jest to bajkowa kraina. Ale nie dlatego państwo to zyskało sobie miano jednej z kilku… świnek (dawniej: PIGS – Portugal, Italy, Greece, Spain do których zaliczono później Irlandię stąd dziś PIIGS). Stało się tak z zupełnie innego powodu. Tego samego, który może sprawić, że jak każda inna „świnka”, Portugalia może skończyć zwyczajnie w rzeźni wilka. Zwłaszcza, że jej chatka zbudowana jest z łatwopalnych słomy i drewna. Ale po kolei.
Był czas, kiedy mała, ale dumna Portugalia pędziła na czele europejskiego peletonu. Ciągnęła kontynent w kierunku światowego prymatu. Był czas, kiedy Portugalczycy stanowili forpocztę europejskiego postępu. I czas, gdy Lizbona ociekała srebrem i złotem. Dziś po tamtym okresie pozostał jedynie Pomnik Odkrywców.
Portugalia wprawdzie nadal znajduje się w europejskiej czołówce, ale dotyczy to klasyfikacji pod względem poziomu długu publicznego w relacji do PKB (130%). Jest to trzeci największy poziom długu w UE. I nie jest to jedyny problem portugalskiej gospodarki.
Henryk Żeglarz, Vasco da Gama, Ferdynand Magellan. Kiedyś Portugalczycy wyruszali w świat by odkrywać i podbijać nowe lądy. Dziś mieszkańcy Portugalii opuszczają kraj, by zdobywać. Lepiej płatną pracę. Albo po prostu. Pracę.
Pomimo olbrzymiego historycznego dorobku (m.in. kolonie), uniknięcia zniszczeń w czasie II Wojny Światowej, dostępu do światowego, morskiego handlu, szybkiego wejścia do UE i strefy euro, Portugalia w XXI wieku znalazła się w dość trudnej sytuacji gospodarczej. W 2010 roku zagrożenie bankructwem stało się realne, a rok później Portugalia (jako trzecia po Grecji i Irlandii) sięgnęła po fundusze pomocowe z Europejskiego Banku Centralnego (EBC) i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Pozyskanie 78 miliardów Euro pomogło załatać dziurę w portugalskim żaglowcu, jednak nie zmienia to jego fatalnego położenia. Zwłaszcza w czasach, gdy konkurenci przesiadają się już z okrętów parowych, na jednostki o napędzie elektrycznym. Tymczasem portugalscy żeglarze czekają na pomyślne wiatry. Które wcale nie muszą nadejść.
Znajdująca się na holu unijnego parowca portugalska fregata, zamiast wspierać Unię, może złapać wiatr przeciwny we wciąż niezwinięte żagle i spowolnić parowego giganta. Podobnie jak grecka galera, w której nie ma nikogo, kto by chciał wiosłować, a niektórzy wręcz kontrują starając się hamować.
Jak długo Niemiecki Kapitan Europa będzie tolerować kosztowne dokładanie do kotła? Przecież o ile łatwiej byłoby odciąć liny holownicze…
GEOGRAFIA
Geografia była kiedyś kluczem do portugalskiego sukcesu. W erze odkryć geograficznych Portugalia posiadała chyba najlepsze położenie spośród państw europejskich, które pozwalało na przemierzanie Oceanu Atlantyckiego. Zwłaszcza po tym, jak Portugalczycy zasiedlili Azory. Archipelag ten pełnił przez wiele dziesięcioleci rolę najważniejszego punktu tranzytowego pomiędzy Europą, a światem amerykańskim. W tamtym czasie Lizbona i Porto rozwijały się, czerpiąc bogactwa z zakładanych kolonii. Najlepsze położenie geograficzne w Europie, jeśli chodzi o podbój Nowego Świata, dogodna lokalizacja przy Cieśninie Gibraltarskiej, bliskość do kolonizowanej Afryki, stanowiły olbrzymi potencjał do ekspansji (co widać na poniższej mapie. Zagrożeniem dla Portugalczyków byli ich jedyni sąsiedzi – Hiszpanie. Jednak dzięki umiejętnie prowadzonej polityce zagranicznej (sojusze z Anglią czy Francją), znacznie mniejsza od sąsiada Portugalia skutecznie potrafiła opierać się przed zakusami Madrytu.
Source: Wikipedia
Mimo to, z punktu widzenia samego kontynentu europejskiego, Portugalia zawsze znajdowała się na peryferiach. Do czasów odkryć geograficznych, był to dość biedny i mało znaczący region. O ile odseparowana Pirenejami od reszty Europy Hiszpania, miała zawsze doskonały dostęp do Morza Śródziemnego, o tyle położona na uboczu Półwyspu Iberyjskiego Portugalia była pozbawiona nawet tego rodzaju atutu.
Nawiązanie do czasów sprzed epoki odkryć geograficznych jest uzasadnione, bowiem wraz z rozwojem technologii, położenie Portugalii traciło na znaczeniu. Obecne szlaki morskie nie są uzależnione od portugalskiego wybrzeża i portów. Dziś Lizbona i Porto obsługują niemal wyłącznie mały portugalski rynek, który jest dość wyizolowany nie tylko od reszty kontynentu, ale i nawet od samej Hiszpanii. Wprawdzie portugalskie terytorium jest dobrze skomunikowane wzdłuż wybrzeża, jednak brak jest tak dobrej infrastruktury komunikacyjnej choćby pomiędzy Lizboną, a Madrytem (i to nawet nie z winy Portugalczyków, tylko Hiszpanów, którzy wolą inwestować w śródziemnomorskie wybrzeże czy północ kraju, co przynosi większe stopy zwrotu).
Geograficznie Portugalia wróciła na margines Europy, co kosztowało ją utratę budowanej przez wieki potęgi.
GARŚĆ DANYCH – czyli nagie liczby
Ponad 10 milionów Portugalczyków wytwarza PKB w wysokości $218 miliardów USD (dane za 2017 rok). Na głowę przypada średnio $21.162 rocznie, co teoretyczne jest niezłym wynikiem (w porównaniu do $15 tys w PL, ale już nie za bogato w ujęciu dla całej UE – $35,6 tys.). Jednak wskazać należy, że jest to wynik gorszy, niż przed kryzysem z 2008 roku, kiedy to poziom PKB osiągnął ponad $262 mld USD, a współczynnik PKB per capita wyniósł $22.830. Podobne porównania będą padać często, bowiem Portugalia przez 10 lat nie była w stanie wrócić do poziomu sprzed kryzysu. Roczne tempo wzrostu PKB wynosi około 2,6%, a wskaźnik inflacji CPI wynosi 1,5% przy zerowych stopach procentowych. Jednym z pozytywnych czynników jest duży spadek bezrobocia, które obecnie kształtuje się na poziomach 8.0% (styczeń 2018) i spadło z powyżej 17% w 2013 roku, co przedstawione jest w ujęciu historycznym i porównane ze średnią unijną.
Source: FT
Dlatego Portugalię niektórzy podają jako przykład prymusa Europy, którego reszta „południowców” powinna naśladować. Mário Centano – portugalski minister finansów powiedział w wywiadzie dla euronews.com:
Portugal is a success in Europe. Many of my economist friends call it the “darling of Europe”. Growth is strong and unemployment is shrinking, an area where we are leading Europe ….
Innymi słowy. Kraj mlekiem i miodem płynący. Ale czy na pewno?
DEMOGRAFIA
Czyli to, co staje się coraz bardziej istotne, jeśli chodzi o europejskie gospodarki. I w tej dziedzinie kraina mlekiem i porto płynąca prezentuje się zwyczajnie słabo. Choć portugalski rząd ( i nie tylko on) potrafi to wykorzystać. M.in. powołując się na duży spadek bezrobocia (prawie 18% w 2013 roku), które obecnie kształtuje się na poziomie 8,1%. Jednak ta dobra tendencja ma podobne podstawy do tych, jakie wystąpiły w przypadku Polski. Kraj się zwyczajnie wyludnia. Młodzi masowo wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu pracy, a ludność Portugalii kurczy się jak przedstawiono poniżej.
Source: Tradingeconomics.com
Gdy w 2010 roku kiedy władze poinformowały o problemie gospodarczym, Portugalia liczyła sobie 10 mln. 570 tys. mieszkańców. Dziś jest ich o 260 tys. mniej. Być może dlatego, że problem bezrobocia dotyka właśnie głównie osoby młode (22,2% w styczniu 2018 i ponad 30% w 2013). Portugalia jest na drodze, aby w okolicach 2020 zejść z liczbą ID poniżej 10mln.
Portugalska piramida demograficzna (wykres poniżej za 2017r) nie daje podstaw do optymizmu. Dzietność Portugalii to 1.31 i jest najniższa w całej Unii Europejskiej.
Source:Population Pyramids
HANDEL
Portugalia, kiedyś niekwestionowany champion handlu, od dziesiątek lat posiada ujemny bilans handlowy, który w 2017 roku wyniósł ponad to €13.843 miliarda euro (ok. 55mld eksport i ok. 68.9 mld import). Poziom deficytu handlowego (w ujęciu miesięcznym) przedstawiony jest na poniższym grafie historycznym. W pamiętnym 2008 całkowity deficyt na rachunku bieżącym w Portugalii przekroczył 12% PKB, co było odzwierciedleniem spadku konkurencyjności w stosunku do reszty strefy euro ( jeszcze wrócimy do tego zagadnienia).
Source: www.ceicdata.com
Czym i z kim handluje Portugalia można pooglądać sobie w mapach z Observatory of Economic Complexity: https://atlas.media.mit.edu/en/profile/country/prt/
STERTY DŁUGU
Dług publiczny, wynosi obecnie oficjalnie około 130% w stosunku do PKB. Dług sektora prywatnego w relacji do PKB wyniósł w 2016 roku, wyniósł aż 269,7%.
Source: www.ceicdata.com
Należy pamiętać, że obecny deficyt na rachunku bieżącym kraju jest też częściowo finansowany w ramach mechanizmu „TARGET2„, gdzie Portugalia ma dodatkowo deficyt w wysokości 81 mld euro.
Co ciekawsze całkowity dług zewnętrzny, czyli taki, w którym wierzycielami są inwestorzy zagraniczni, osiągnął poziom 220% w stos. do PKB (dane z Ceicdata.com).
PODATKI
Warto tutaj wskazać na wysokość podatków. Zwłaszcza podatek dochodowy od osób fizycznych, do którego stosuje się progresywne stawki: 14,5% (dochód do 7 tys. euro/rok), 28,5% (do 20 tys. €), 37% (do 40 tys. €), 45% (do 80 tys. €), a nawet 48% stawka dla zarabiających powyżej 80 tys. euro na rok!
Jest to pokłosiem walki z kryzysem i stosowaniem mechanizmów oszczędnościowych. W 2013 w ramach walki o utrzymanie budżetu zastosowano „olbrzymie” podwyżki podatków, w tym podwyższenie średnich stawek podatku dochodowego nawet o jedną trzecią… Economist opisał te zabiegi jako „rozbój na klasie średniej” (a crime against the middle class) i „fiskalna bomba atomowa” (fiscal atomic bomb).
Jedno jest pewne. Portugalia nie jest rajem dla chcących prowadzić własną działalność gospodarczą. Nieco lepiej jest w przypadku CIT-u, który wynosi 21% – ale tutaj niewielu jest chętnych by kombinować w celu uniknięcia podwójnego opodatkowania (i CIT i PIT).
Gospodarczo: raz na fali, raz… Pod falą? – historia
Ponieważ wysokość i poziom długu publicznego Portugalii to jeden z dwóch (oprócz demografii) najważniejszych problemów tego państwa, to należy sięgnąć do historycznych danych, aby zrozumieć obecne problemy krainy.
1. Wstąpienie do strefy euro – wzrost długu.
Portugalia weszła do strefy euro (gdy ta dawała jeszcze jakieś profity, co opisano TUTAJ) 1 stycznia 1999 roku, jako jedno z 12 państw założycieli. Do końca 2001 roku euro funkcjonowało jedynie w formie cyfrowej, dopiero od 2002 roku wprowadzono do obrotu gotówkę. Dług publiczny państwa w 1998r wynosił wówczas 51,8% PKB (kryterium limitu ustalone w Maastricht wynosiło 60%) i od 1996 roku corocznie malał. Po wejściu do strefy euro w pierwszych dwóch latach (1999-2000) tendencja się zachowała i poziomy długu wyniosły kolejno 51% i 50,3%. Jednakże zaczęła się również kurczyć Portugalska gospodarka. PKB z 127,47 mld USD w 1999 roku spadło do 118,36 mld USD w 2000 roku. Po bardzo słabych wynikach w 2000 roku, które nie pokrywały się z wcześniejszym hurra-optymizmem dotyczącym wejścia w nowo-utworzoną strefę euro, najwyraźniej podjęto konkretne decyzje.
Przez kolejnych 8 lat PKB Portugalii szybowało w górę do poziomu 262,01 mld USD. Były to świetne wyglądające dane, które teoretycznie dowodziły, że strefa euro bardzo przysłużyła się portugalskiej gospodarce. Jednakże poziom długu również wzrósł w tym okresie z 50% do blisko 72% w stos. do PKB. Teoretycznie PKB Portugalii zyskało w tym czasie ponad dwukrotnie, a poziom długu wzrósł jedynie o ponad 20%, jednak zestawienie tych dwóch danych nie jest wymierne. Bowiem 72% poziom długu odnosił się do PKB z 2008 roku, a więc do wartości dwukrotnie wyższej niż ta z 2000 roku. Innymi słowy. Realne zadłużenie państwa również wzrosło ponad dwukrotnie z 64 mld euro w 2000 roku do blisko 130 mld euro w 2008 roku (warto zwrócić uwagę na różnicę walutowania długu i PKB, 66 mld euro długu, to ok. 92 mld USD co stanowi większość kwoty o jaką wzrosło PKB). Można by wyciągnąć z tego wniosek, iż
wspaniały portugalski sen o złotej erze gospodarczej w strefie euro, został oparty na kredycie.
Jeszcze w 2008 roku poziom długu w relacji do PKB wynosił „zaledwie” 71,7%. Jednakże światowy kryzys przyczynił się do kurczenia gospodarek, w tym portugalskiej. I tak w ciągu kolejnych kilku kolejnych po-kryzysowych lat Portugalskie PKB corocznie topniało. W 2012 roku wyniosło jedynie 216,37 mld USD. Jednakże wartość długu wcale nie malała. Wręcz rosła. To co stanowiło jedynie 71,7% w stosunku do 262 mld USD (2008 rok), w 2012 roku w stosunku do znacznie mniejszej gospodarki i razem ze wzrostem zadłużenia przerodziło się w zatrważający poziom zadłużenia w stosunku do PKB wynoszący 126,2%. Budowany przez 8 lat maszt PKB złamał się jak zapałka i runął w odmęty morskiej kipieli, tymczasem portugalska załoga została z narastającym długiem.
I w tym czasie podjęto kolejną interwencję 🙂
2. Zmienne Losy po 2008 roku – Program Bailout.
Sztorm z 2008 roku uderzył w Portugalię tak samo mocno, jak z pozostałe państwa europy zachodniej.
W odpowiedzi na kryzys zadłużeniowy Portugalia z wielką pompą zastosowała politykę oszczędnościową. W latach 2009-11 budżet zmniejszył się o 7,9% PKB. Rząd ograniczył wydatki i podniósł podatki, co doprowadziło do utraty miejsc pracy i obniżenia dochodu rozporządzalnego (disposable income). Ponieważ Portugalia znajdowała się już wówczas w strefie euro, nie mogła dewaluować swojej waluty, czy też zastosować luźniej polityki monetarnej, aby mieć możliwości zwiększenia popytu krajowego w celach równoważenia cięć fiskalnych.
Pomimo w/w trudności już w 2009 roku wydawało się, że kraina odkrywców ponownie złapała korzystny wiatr w żagle i upora się z „tąpnięciem” nawet lepiej niż inni. Niestety dla Lizbony, tak się nie stało. W 2010 roku portugalska fregata trafiła na rafę. Wybuchł kryzys finansowy (związany m.in. z gwałtownym wzrostem poziomu zadłużenia), a 6 kwietnia 2011 roku ówczesny premier – José Sócrates ogłosił, że Portugalii zagraża bankructwo.
Wobec powyższego rząd zwrócił się do międzynarodowych instytucji finansowych o wsparcie. Economic Adjustment Programme for Portugal (potocznie – program bailout) został podpisany w czerwcu 2010 roku na trzy lata i decydował o udzieleniu Portugalii wsparcia finansowego (pożyczki) w kwocie 78 miliardów euro. Nie trzeba chyba tłumaczyć, iż nowa pożyczka wcale nie spowodowała zmniejszenia wartości zadłużenia Portugalii…
Środki, które trafiały od końca 2011 roku do portugalskiego budżetu spełniły swoją rolę. Wartość PKB Portugalii znów zaczęła rosnąc. 3-letni okres programu bailout bardzo wyraźnie pokrył się z okresem wzrostu PKB. W 2014 roku Portugalia zakończyła program dofinansowania. Co się wówczas stało?
To, co można było przewidzieć. W 2015 roku wartość portugalskiego PKB znów znacząco zmalała, do poziomu 199,42 mld USD (z 229,63 mld USD w 2014 roku).
O dziwo, ani wartość, ani poziom długu publicznego w stosunku do PKB nie wzrosła w sposób znaczący! (albo greckie „czary mary”, albo rzeczywiście Portugalczycy wydali pieniądze dobrze i zrobili to, co należało):
W trakcie przeszukiwania materiałów i analizowania źródeł, natrafiliśmy ponadto na… Pewne anomalie statystyczne, o których warto wspomnieć. Otóż niemal wszystkie źródła (Urząd Statystyczny Portugalii, Bank Światowy etc.etc.) wskazują, iż tempo wzrostu PKB Portugalii w 2015 roku wyniosło pomiędzy 1,6% – 1,9%… Na plusie). Tak jak widać poniżej:
Jednocześnie w wielu portalach (w tym na stronie Banku Światowego) jasno wskazano, iż PKB Portugalii spadło w latach 2014-2015 o 30 mld USD. Rozbieżność ta dotyczy tych samych źródeł! (Będziemy zgłębiać temat, może powstanie o tym osobny wpis).
Pomijając w/w anomalia, zgodnie z którymi PKB Portugalii w 2015 roku skurczył się nominalnie, jednak procentowo odnotował wzrost w stosunku do 2014 roku, to oficjalnie władzom Lizbony udało się wyjść z w/w problemów na prostą. 🙂
W grudniu ubiegłego roku pojawiła się informacja, że szacuje się, iż deficyt budżetowy za rok 2017 wyniósł zaledwie 1,3%. Jest to wynik lepszy, niż zakładano, a co warto podkreślić, tak niskiego deficytu Portugalia nie miała od 40 lat.
Postępy kraju odkrywców są widoczne i chwalone przez europejskie instytucje, a Portugalczycy przedstawiani są jako przeciwieństwo Greków (jeśli chodzi o radzenie sobie z długiem publicznym i reformami).
Nie wiadomo tylko, czy ów optymizm przekłada się na nastroje samych Portugalczyków. W 1999 r. dług publiczny Portugalii dzielony na jednego mieszkańca wynosił $6,351 na osobę. W 2010 r. wzrósł do $21,700, a w roku 2016 osiągnął poziom $25,871.
Jednocześnie warto przyjrzeć się szczegółowo „rozwojowi” Portugalskiej gospodarki. Np. umieszczając daty poszczególnych wydarzeń na wykresie wartości PKB. Tak jak na poniższym wykresie. Jak widać, po wejściu do strefy euro, Portugalia odnotowała spadek PKB. Reakcją było uruchomienie programu zadłużania, co doprowadziło do nagłego wzrostu gospodarki. Aż do tąpnięcia w 2008 roku, które przeszło w kryzys finansowy roku 2011. Po fatalnym roku 2012 Portugalskie PKB znów podźwignięto przy pomocy kolejnego długu (bailout). Program skończył się w 2015 roku, co doprowadziło do kolejnego spadku:
Podsumować to można parafrazą tekstu znanej piosenki: „All you need is… debt” na, na, na, na 🙂
Aktualne problemy
Klimat
W ostatnim roku Portugalię dotknęła klęska suszy, w następstwie czego ten piękny kraj nawiedziła plaga ogromnych i trudnych do opanowania pożarów. Sytuacja stała się tak dramatyczna, że Przewodniczący Episkopatu Portugalii wezwał wiernych do modlitwy o deszcz…
Z tego względu ambitne plany, jeśli chodzi o projekt budżetu na 2018 rok, musiały zostać nieco skorygowane. Pierwotne założenie było takie, że Portugalia miałaby skończyć z deficytem budżetowym na poziomie 1%. Uwzględniono jednak niezbędne nakłady związane z odbudową i pokryciem strat po pożarach. Ostatecznie zaplanowano 1,4% deficytu na 2018 rok, co i tak jest niezłym wynikiem.
Portugalia od lat jest przedstawiana jako wzór państwa, które pomimo olbrzymiego długu publicznego i kryzysu finansowego, dzięki programowi bailout, skutecznemu zaciskaniu pasa i reformom, ustabilizowało swoją sytuację gospodarczo-finansową.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego może być tak źle? Głosy pesymistów, jeśli chodzi o sytuację Portugalii, są raczej odosobnione i nie przebijają się do mainstreamu. Jednak problem ogromnego zadłużenia i niespłacalnych pożyczek jest dostrzegany.
Banking & Non-performing loans (NPL).
Jak podała organizacja Portuguese Bank Association (APB) główne portugalskie banki posiadają trzeci najwyższy w Europie poziom niespłacalnych pożyczek wynoszący 16,4%. Dla zainteresowanych, w/w poziom NPL został ustalony na podstawie danych z 6 największych portugalskich banków: Caixa Geral de Depósitos, BCP, Novo Banco, BPI, Montepio i Crédito Agrícola.
Portugalczyków wyprzedzają jedynie prawdziwi bankruci: Cypr (38,5%) i Grecja (42,5%). Niewiele lepiej jest w zagrożonym bankructwem włoskim systemie bankowym (12,6%), o którym pisaliśmy w analizie: Republika Włoch – kto i kiedy złoży wniosek o upadłość?
Dane dla całego sektora bankowego są nieco bardziej pozytywne, bowiem wskaźnik NPL wyniósł 7,6% w listopadzie 2017 roku. Dynamika zmian NPL za okres od wejścia do strefy euro pokazana jest na poniższej grafie.
Source: https://www.ceicdata.com/en/indicator/portugal/non-performing-loans-ratio
Nie zmienia to jednak faktu, że portugalski system bankowy posiada duży problem, który może zachwiać jego fundamentami przy kolejnym kryzysie. W chwili obecnej sytuacja ekonomiczna w UE jest dość stabilna. Wszelkie problemy kryzyso-twórcze zostały bądź to zamiecione pod dywan (Włochy), bądź też ich ew. następstwa udało się przesunąć w przyszłość (problem Grecki). PKB europejski państw rośnie, podobnie jak notowania na giełdach. W tak spokojnych i dość komfortowych warunkach, portugalskie banki jeszcze funkcjonują, ale pole manewru jest na prawdę małe. Jeśli Portugalię zaleje kolejna fala kryzysu, która będzie skutkować zwolnieniami (wzrost bezrobocia), wówczas poziom NPL wzrośnie, a to może zachwiać niejednym kolosem bankowym, co może wywołać efekt domina. Tym bardziej, że przy długu publicznym sięgającym 130% PKB, Portugalii nie stać jest na ratowanie systemu bankowego.
Cichy kryzys bankowy w Portugalii trwa de facto od 2008 roku. W 2014 rząd Portugalii w ramach bail-outu wspomógł bank Banco Espirito Santo (BES), a konkretnie jego część: Novo Banco. Następnie w 2015r. wpadła w tarapaty siódma, co do wielkości, grupa bankowa w kraju – Banif. Nie była wówczas w stanie spłacić €2.2 mld poprzedniego rządowego zastrzyku gotówki, który tak naprawdę również stanowił pakiet ratunkowy.
Na początku 2016 wybuchł skandal bankowy, kiedy to inwestorzy zarzucili rządowi dyskryminacje przy bail-in dla Novo Banco, który miał być sprzedany Chińczykom. Inwestorzy z Państwa Środka wycofali się jednak z transakcji, jak tylko przestudiowali księgi rachunkowe. W lipcu 2016 nastąpiła kolejna odsłona kryzysu w sektorze bankowym, który przybrał poważnie na sile. FT napisał, iż portugalskie banki, niedokapitalizowane i obciążone nieściągalnym długiem, szykowały się na poniesienie jeszcze większych strat. Związane to było z niedoszłą transakcją sprzedaży Novo Banco. Barclays oszacował wtedy, iż portugalscy pożyczkodawcy potrzebują około 7,5 mld euro, aby rozwiązać „systemowy kryzys bankowy„. Kto pomógł? Zapewne stary dobry znajomy ECB.
Podsumowując. Portugalski system bankowy zmaga się wciąż tymi samymi problemami, z których żaden nie został praktycznie rozwiązany.
DŁUG PUBLICZNY i JEGO CENA
I w tym miejscu należy wrócić do podstawowego zagadnienia, jeśli chodzi o portugalską gospodarkę. Olbrzymi dług publiczny. To prawda, że Lizbonie udało się znacznie obniżyć deficyt, a tym samym ustabilizować poziom długu w okolicach 130% w stosunku do PKB. Problem polega na tym, że ostatnie kilka lat było okresem… Prosperity (jeśli można użyć takiego sformułowania, w każdym razie lepiej nie będzie w najbliższym czasie). Portugalska gospodarka rośnie obecnie w dość dobrym tempie (ponad 2% rocznie), a mimo to poziom długu również rośnie (nieznaczne, ale jednak). Przy tak wysokim zadłużeniu, zjawisko jest na prawdę niebezpieczne. Pamiętać należy, że wzrost długu, to również wzrost kosztów jego obsługi. A, co pokazały lata 2008, 2011 i 2015 portugalski rynek i gospodarka są bardzo płytkie i wrażliwe na czynniki zewnętrzne. Nic dziwnego, Portugalię śmiało można przyrównać do Grecji. Porównywalne populacja, PKB, PKB per capita, a nawet bilans handlowy. Wysoki dług publiczny. To 10 milionowe państwa o stosunkowo niewielkich gospodarkach, które nie posiadają odpowiednich rezerw stanowiących bufor, koło ratunkowe w momentach zawirowań środowiska zewnętrznego.
Nie wpływa to jednak na fakt, iż rynki wyceniają cenę papierów dłużnych Portugalii bardzo dobrze, gdyż za 10y płacą obecnie 1.92 %, czyli mniej niż 10y USA. Historia ceny portugalskiego długu przedstawiona jest poniżej, gdzie bardzo wyraźnie widać okresy poważnych problemów Krainy Odkrywców.
Od stycznia 2010 r. obawy o stabilność obligacji strefy euro zaczęły przekładać się na Portugalię. Rentowność jej obligacji gwałtownie wzrosła do poziomów ponad 16%, czyli do statusu śmieciowego. Było to spowodowane m.in. obawami o płynność w strefie euro (brak banku centralnego, który gotów jest drukować pieniądze i kupować obligacje w razie potrzeby), niepewnością jeśli chodzi o przyszły wzrost gospodarczy krainy jak również podejrzeniami, że portugalskie banki posiadają ekspozycje na toksyczne papiery EURO-zony. Rząd zastosował nadzwyczajne środki oszczędnościowe i sytuacja uległa poprawie. Nie na długo. Kolejny bump w 2015 wywołany został obawami o stabilność portugalskiego systemu bankowego.
Source: tradingeconomics.com
INWESTYCJE
Istnieje gospodarcza teoria, wg której jeśli dany kraj nie inwestuje, to oznacza, że się nie rozwija (a wręcz zwija). Bez nowych inwestycji trudno o wzrost PKB, produktywności czy choćby standardu życia przeciętnego Kowalskiego. Poniższa grafika od OECD przedstawia poziom inwestycji w Portugalii w porównaniu do dużych europejskich ekonomi jak i do średniej EU. Portugalskie inwestycje spadły o 40% na przestrzeni kilkunastu lat.
Od 2000 roku ceny i koszty rosły szybciej niż w rozwiniętych państwach Europy. Portugalia pozbawiona możliwości dewaluacji waluty stawała się coraz bardziej niekonkurencyjna. Rachunek bieżący był tymczasowo finansowany z wpływów kapitałowych, ale po załamaniu się finansowania kredytowego (2008 credit crunch), zostało to ograniczone. W pamiętnym 2008 roku całkowity deficyt na rachunku bieżącym w Portugalii przekroczył 12% PKB, co było to odzwierciedleniem spadku konkurencyjności w stosunku do reszty strefy euro. Od 2008 r. dynamika jest ciągle ujemna. Nie wróży to dobrze na przyszłość.
Source: OECD
WNIOSKI?
Reasumując. Portugalski kryzys wcale się nie skończył. Polityka zaciskania pasa w celu ograniczenia zadłużenia, przyniosła odwrotne efekty. Small business zamiast być rozwijany zaczął być zwijany. Tymczasem to sektor prywatny generuje bogactwo i może pomóc w spłacie długów. Podniesienie podatków, jak zwykle, okazało się błędem. Przyczyniło się to do zmniejszenia konsumpcji wewnętrznej, zubożenia społeczeństwa i zamykania przedsiębiorstw. W konsekwencji, do redukcji zatrudnienia i zwiększenia emigracji. Socjalne państwo znalazło już jednak na to remedium (lekarstwo na wywołaną przez siebie chorobę). Imigrantów.
POLITYKA – „lewa jego, lewa jego, lewa jego mać”
Sytuacja na portugalskiej scenie politycznej jest dość zagmatwana. Wybory z 2015 roku dały ponowne zwycięstwo blokowi Portugalia Naprzód złożonego z Partii Socjaldemokratycznej (PSD) oraz Partii Ludowej (CDS-PP). Tym razem jednak blok uzyskał tylko 107 na 230 możliwych mandatów. Sformowany przez zwycięzców rząd mniejszościowy pod wodzą Pedra Passosa Coelho nie utrzymał władzy nawet przez miesiąc (kadencja 30.10.2015 – 26.11.2015). 10 listopada opozycja odrzuciła w parlamencie przedstawiony program rządowy, po czym przegłosowała votum nieufności dla ówczesnego gabinetu.
Rząd sformowany został przez drugą, co do wielkości reprezentacji w parlamencie (86 mandatów) Partię Socjalistyczną. 26 listopada 2015 roku premierem został Antonio Costa, który sprawuje ten urząd do dnia dzisiejszego przy wsparciu Bloku Lewicy oraz Unitarnej Koalicji Demokratycznej (Łącznie cała koalicja posiada 122 mandaty).
W skrócie – obecna koalicja jest mniejszościowa i w dodatku jest zmontowana z socjalistów oraz ich skrajnie lewicowych sojuszników w parlamencie – komunistów, a także skrajną lewicę.
Co istotne, kryzys finansowy w Portugalii przypadł na lata rządów właśnie lewicy z Partii Socjalistycznej. W efekcie tego w 2011 roku wybory wygrali Socjaldemokraci, a Pedro Passosa Coelho przez kolejne 4 lata wdrażał, jako premier, politykę zaciskania pasa. Politykę, którą obecny premier Antonio Costa zażarcie krytykował.
Tym samym mamy sytuację, w której:
- większość Portugalczyków poparła w wyborach poprzedni rząd Coelho, pomimo polityki zaciskania pasa, jednak Socjaldemokraci nie uzyskali większości w Zgromadzeniu Republiki,
- obecny rząd został sformowany przez Partię Socjalistyczną, odpowiedzialną politycznie za okres kryzysu w Portugalii (lata rządów: 2005-2011), której wcześniejszy premier Jose Socrates został oskarżony o korupcję, przestępstwa podatkowe i pranie brudnych pieniędzy…
Jednocześnie warto mieć na względzie to, że okres kolejnych wyborów zbliża się dużymi krokami, termin: 2019 rok.
JAKA PRZYSZŁOŚĆ?
Krótko. Bankructwo. O ile Portugalia i jej władze są postrzegane jako solidny i wywiązujący się z zobowiązań partner, o tyle państwo to, nawet najlepiej kierowane, jest niezwykle podatne na czynniki zewnętrzne. Zwłaszcza z uwagi na wcześniej omówione problemy. Tym samym, nawet przy optymalnie prowadzonej polityce, portugalska gospodarka i sektor bankowy mogą się załamać. W warunkach stabilnego rozwoju, Portugalia prezentuje się bardzo stabilnie, jednak w sytuacji kryzysowej, może okazać się „drugą Grecją”. Zwłaszcza, iż dopiero w czasie kryzysu wychodzą dodatkowe, ukrywane wcześniej, problemy (jak fałszowane przez Grecję wyniki finansowe). A ponieważ w Europie jedną Grecję już mamy, to ewentualne podwojenie problemów oznacza poważne perturbacje dla Brukseli. Dlaczego miałoby do tego dojść? O tym szerzej pisaliśmy w tekście dotyczących Włoch. Bardzo groźny dla Unii Europejskiej jest również konflikt pomiędzy Hiszpanią, a Katalonią, który wcale nie został rozwiązany – wręcz przeciwnie. Prawdopodobnie będzie narastał.
A Hiszpania i jej gospodarka mają olbrzymie przełożenie na Portugalię. Jakikolwiek kryzys światowy czy europejski, mniejszy lub większy, będzie oznaczać kolejny spadek wartości PKB krainy odkrywców. To z kolei w pierwszej kolejności przełoży się na ponowny, gwałtowny wzrost poziomu długu w stosunku do PKB. Jednocześnie kurcząca się gospodarka, to mniejsze wpływy do budżetu państwa i większe bezrobocie. Tym samym zarówno portugalskie władze, jak i same społeczeństwo będą miały problem ze spłacaniem ogromnego zadłużenia. To z kolei ponownie może doprowadzić do kryzysu finansowego i potrzeby wdrożenia nowego programu bailout, a z drugiej strony, może przyczynić się do krachu w sektorze bankowym, który już w tej chwili posiada znaczny odsetek niespłacalnych pożyczek.
Ten czarny scenariusz jest tym bardziej prawdopodobny, że portugalska gospodarka jest stosunkowo mała (podobnie jak grecka) i ma ograniczone możliwości stawienia samodzielnie czoła ewentualnym zagrożeniom. Problem grecki okazał się być do udźwignięcia przez strefę euro. Ewentualny portugalski casus będzie podobnym wielkościowo zagrożeniem. Jednak co się stanie, jeśli oba te państwa tąpną w tym samym czasie co np. ogromna gospodarka Włoch? Co jeśli wybuchnie iberyjski kryzys w Hiszpanii? (również duże zadłużenie, a dodatkowo zagrożenie rozpadem).
Portugalia nie stanowi, jako odrębny podmiot, wielkiego zagrożenia dla gospodarki UE czy strefy euro (co pokazał casus Grecji). Jednakże z pewnością będzie stanowiła dodatkowe obciążenie w każdej przyszłej kryzysowej sytuacji, a przypadku braku otrzymania pomocy z zewnątrz – grozi jej bankructwo. Trzeba mieć tego świadomość.
Krzysztof Wojczal & Bogaty Men
Geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog
Bardzo ciekawa analiza. Ciekaw jestem jeszcze sytuacji w Brazyli w kontekście geopolitycznym.
Kolejny bardzo dobry artykuł- trafiłem tu przez wykop i wygląda na to, że zostaje, bo arty są bardzo ciekawe, rzetelnie przygotowane i wydają się obiektywne.
Mam tylko jeden komentarz do słów:
@Socjalne państwo znalazło już jednak na to remedium (lekarstwo na wywołaną przez siebie chorobę). Imigrantów.
Szkoda tylko, że imigranci tak naprawdę są kolejną chorobą. Rzesza niewykształconych, roszczeniowych ludzi wychowanych w innej kulturze nie jest żadnym lekarstwem- to choroba z długim czasem inkubacji…
Artykuł jak zawsze ciekawy u Autora Blogu.
Szwierzak
Pełna zgoda co do imigrantów. Wartość dodana takich ludzi jeśli chodzi o gospodarkę praktycznie żadna. Tylko problemy z utrzymaniem, bezpieczeństwem i ich integracją, której nie chcą.
UE miała być bezalternatywna i docelowo obejmować wszystkie europejskie państwa. Tylko wówczas, mogła stawić czoła US, Chinom, Indiom. Co oczywiście ma sens, ale się nie uda gdyż właściwym celem marksistowskiego lewactwa które opanowało UE jest likwidacja narodów, kultury, dziedzictwa, wszystkich wartości które Europę tworzyły i stanowiły o jej sile.
UE ma narzucać ludziom ją zamieszkującym dewiacje, zmuszać do ich akceptacji, zalać „uchodzcami” wymieszać i stworzenie nowego człowieka – europejczyka.
Ma to być „kulturowo – bo przecież nie ma to nić wspólnego z kultura”, etnicznie i gospodarczo taka jedna wielka Szwecja czy Francja.
Egzekwoawiane to ma być troche zmodernizowanymi metodami sowiecko-nazistowskimi czyli już nie kula w łep za brak skakania z radości wobec „małżeństw homo” adopcji przez nich dzieci, lgbt, multikulti, ale cenzura – poprawność polityczna – kneblowanie „mową nienawisci”, karanie przez usłużne sądy jak to ma miejsce w Niemczech i ww krajach.
Ludzie tego nie chcą, a ekonomia jest nieubłagana, skonczy sie to Wenezulą gdy skonczą sie bogactwa nagromadzone przez wieki.
Dlatego UE upadnie i jest cudowna wiadomość. Pierwszy Exit już miał miejsce – nawet przedExit 😉
Islandia która prowadziła zaawansowane rozmowy nt. wstąpienia do Eurokołchozu, ale gdy zobaczyła czym to pachnie wycofała sie.
Drugi Exit to UK
Karne wyrzucenie czy HungaryOut dla zdyscyplinowania – swoją drogą co ta za cudowna organizacja, solidarna, mająca za hymn Ode do Radosci, taka tolerancyjna i postępowa (prosze wybaczyć polew z tego bełkotu;), skoro musi „dyscyplinować ;> może sie okazać bezprzedmiotowe gdy trzeba będzie odcinać
Grecje czy Portugalię – niby każda gospodarka to tylko 10 mln mieszkańców i jakieś % ogólnego PKB ale łącznie z Węgrami robi się 30 mln.
A Hiszpania?
A Włochy?
Odcięcie wszystkich „chorych” i niepokornych i zrobienie sobie twardego jądra – dobre określenie, nawet właściwe dla tej konstrukcji, choć miękka parówa też by odpowiadało ;> – z Niemiec, Francji i Benelxu + ewentualnie Skandynawii nie ma dla nich sensu bez rynku zbytu i rezerwuaru siły roboczej oraz zaplecza surowcowego jakim są państwa przeznaczone do odcięcia i wyrzucenia.
Zwłaszcza że państwa te, tak jak Polska zostały właśnie sprowadzone do roli poddostawcy niskomarżowych produktów, taniej siły roboczej, odbiorcy gorszej jakości produktów z „jadra ;), odpadów oraz źródła drenażu kapitału.
Albo UE będzie w obecnej postaci co jest nie do utrzymania, albo okrojone nie będzie miało sensu, co w kazdej wersji konczy sie dobrze – bo upadkiem UE.
Europejskim państwom nie jest potrzeba UE w aktualnej postaci. Wystarczy umowa wolnego handlu pomiedzy krajami i wspólne – ale na zasadzie dobrowolnosci – występowanie wobec poteg Światowych swoboda przemieszczania sie.
I to jest do załatwienia bez żadnych TSUE, PE, KE, RE i innch socjalistycznych tworów.
Oczywiscie jak długo państw jądra nie ogarnie wojna domowa, wówczas nasz region powinien połączyć sie w miedzymorze, które mama nadzieje już wcześniej bedzie funkcjonowało.
Wbrew pozorom o wiele wiecej wspolnego mamy z Chorwatami czy Czechami niż z Francuzami czy Beneluxem.
p.s
wpis ten dotyczy tekstów o Grecji, Włoszech, Hiszpanii, Wegrzech i generalnie kazdego o UE