Francja w przededniu rewolucji [Analiza geopolityczna]

Francja jest i niemal zawsze była europejskim mocarstwem (od momentu powstania państwa). Toteż, teoretycznie, nie powinien dziwić fakt, że współczesna Republika Francuska stara się prowadzić politykę mocarstwową. W listopadzie 2018 roku prezydent Emanuel Macron w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji stwierdził, iż jeśli kraje UE mają zwiększać budżet na obronność, to tylko po to, by budować własną autonomię w zakresie obronności. Nie zaś po to, by kupować amerykańskie uzbrojenie. W tym czasie, francuski prezydent przeprowadził całą kampanię medialną na rzecz europejskiej armii. Z kolei w lutym 2020 roku, na spotkaniu w Warszawie, Macron przedstawił ofertę zacieśnienia współpracy z Polską m.in. w zakresie obronności. Pojawiła się nawet nieoficjalna informacja, że Paryż zaprosiłby Warszawę do rozmów o nuklearnej strategii Francji i Europy.

Wszystkie ww. inicjatywy pozostały jednak bez wyraźnej odpowiedzi i aprobaty nie tylko ze strony Polski, ale i Niemiec. Wobec czego rodzi się pytanie, na ile pozycja Francji jest silna? Czy Paryż posiada wystarczający potencjał, by zastąpić przywództwo USA w europejskiej architekturze bezpieczeństwa? Czy Berlin jest gotowy, wbrew woli Waszyngtonu, podążyć w kierunku militarnej autonomii europejskiej?

Jak silna jest pozycja Francuzów w partnerskim duecie z Niemcami? Czy oś Paryż-Berlin może dyktować warunki Europie? To ważne pytania zwłaszcza w kontekście ostatniego pomysłu francusko-niemieckiego by uwspólnić długi w UE oraz przekazać 500 mld euro grantów dla najmocniej dotkniętych kryzysem sektorów i regionów w Unii (w zw. z Covid-19). Czy Niemcy i Francja przełamią opór grupy „oszczędnych”, a tj.: Austrii, Holandii, Danii i Szwecji? Czy też spór o tą kwestię stworzy kolejny podział w Europie?

GEOGRAFIA

Francja posiada naturalne, górskie oraz morskie granice, a także żyzne niziny w głębi kraju.

Naturalne granice i dostęp do najważniejszych akwenów

Położenie Francji w Europie jest idealne. Zbyt idealne. Być może, gdyby zamienić miejscami Niemcy i Francję, wszyscy rozmawialibyśmy dziś w języku niemieckim. Jednak we Francji mieszkają Francuzi (pisząc ogólnie, bo w rzeczywistości sprawa wygląda nieco inaczej, o czym będzie dalej). I nie jest to wcale zarzut związany z jakimiś szczególnymi cechami tej czy innej nacji. Chodzi o to, że populacja zamieszkująca terytorium współczesnej Republiki Francuskiej jest zwyczajnie zbyt mało liczna, by móc wykorzystać wszelkie atuty tej krainy.

Francuzi posiadają, w mojej opinii, najlepsze położenie geograficzne w całej Europie. Na północy ich lądowe terytorium kończy się na wodach Kanału La Manche. Francja dysponuje całym południowym wybrzeżem nad tym kanałem, co w teorii, pozwala jej przejąć kontrolę nad najważniejszą drogą między Atlantykiem, a Morzem Północnym.

Co więcej, można się nawet pokusić o stwierdzenie, że dzięki Dunkierce, Francja posiada bezpośredni dostęp do Morza Północnego. Czyli najważniejszego akwenu na północy Europy. Patrząc jednak bardziej na zachód, Francuzi mają możliwość wpływania na Ocean Atlantycki. Dzięki czemu Paryż mógł prowadzić ekspansję kolonialną, obok Portugalii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Tymczasem wszystkie państwa północnej Europy położone na wschód od Francji, były i są zależne w kwestii dostępu do Atlantyku od Brytyjczyków (zresztą te położone nad Morzem Śródziemnym również – z uwagi na Gibraltar).

Południowa, lądowa granica Francji oparta jest o niezwykle trudne do przebycia Pireneje oddzielające ten kraj od Półwyspu Iberyjskiego. Ponadto Francuzi posiadają nieskrępowany i bezpośredni dostęp do najważniejszego akwenu na południu Europy. Czyli do Morza Śródziemnego, za pośrednictwem którego można oddziaływać i prowadzić ekspansję w Afryce Północnej.

Na południowym-wschodzie francuskie terytorium jest oparte o Alpy, które oddzielają Francję od Włoch. Następnie nieco bardziej na północ, znajduje się francuski bufor w postaci Szwajcarii. Również odgrodzonej od Francji łańcuchem górskim (Jura). Począwszy od szwajcarskiej Bazylei położonej na styku trzech państw, aż po francuski Lauterbourg, granicę francusko-niemiecką wyznacza nurt Renu. W tym miejscu, rzeka ta płynie niejako w wąwozie pomiędzy Wogezami (Alzacja), a Szwarcwaldem (Badenia-Wirtembergia).

Dopiero na północno-wschodnim krańcu  Francji, jej granica staje się nieco bardziej otwarta. Zwłaszcza w Lotaryngii, w luce pomiędzy gęstym lasem Parku Regionalnego Wogezów Północnych, a rzeką Mozelą oraz Ardenami znajdującymi się na styku Belgii, Luksemburga i Francji.

Francuzi mają również dobry dostęp do Beneluksu, gdzie znajdują się największe i najważniejsze porty na północy kontynentu. Belgijska Antwerpia, czy holenderskie: Rotterdam i Amsterdam.

Podsumowując, francuska kraina jest niemal z każdej strony w naturalny sposób osłonięta przed ewentualnymi zagrożeniami z zewnątrz. Jednocześnie, z terytorium Francji w łatwy sposób można dostać się do Włoch położonych na południe od Alp, jak również wedrzeć się do centrum kontynentu po północnej stronie alpejskich zboczy. Co w przeszłości z sukcesem wykorzystywał Napoleon Bonaparte. Francuzi mogą pokusić się o zajęcie strategicznie ważnego terytorium Beneluksu, ale i w łatwy sposób okrążyć je, wylewając się niejako na Nizinę Środkowoeuropejską, która ciągnie na wschód przez tysiące kilometrów, przechodząc w Nizinę Wschodnioeuropejską.

Stąd płynie prosty wniosek, iż Francja należy zarówno do Europy Północnej jak i Południowej. Może skupić swoją uwagę tak na interesach w krajach Beneluksu, jak i na morzu śródziemnym. Ponadto jest to jedyne państwo Europy, które jednocześnie posiada bezpośredni dostęp do Oceanu Atlantyckiego oraz do Niziny Środkowoeuropejskiej.  Te unikalne warunki geograficzne niewątpliwie dają ogromne możliwości.

Doskonałe położenie Francji daje dostęp do: Atlantyku, Niziny Środkowoeuropejskiej, świata śródziemnomorskiego oraz Afryki i Bliskiego Wschodu

 

Przy odpowiednio silnej flocie, Francuzi mogą ekspandować i poszerzać własne wpływy na Morzu Śródziemnym, w Afryce Północnej, a nawet na Bliskim Wschodzie. Co rzeczywiście byli w stanie osiągnąć w przeszłości. Dostęp do Atlantyku poprzez Zatokę Biskajską oraz Morze Celtyckie, daje możliwość stania się jedną z najważniejszych globalnych potęg. Co objawiało się niegdyś poprzez zdobywanie kolonii w Ameryce Północnej, Afryce, a nawet na Dalekim Wschodzie (Wietnam). Był również w historii taki moment, w którym Brytyjczycy obawiali się francuskich desantu i inwazji przez Kanał La Manche…

Geograficzna spójność wewnętrzna

Terytorium Francji to dość spójna geograficznie kraina, w której dominują dwie główne niziny: Basen Paryski oraz Basen Akwitański. W Bretanii i Normandii występuje mniejszy Masyw Armorykański, natomiast na południu Francji znajduje się Masyw Centralny. Istotną rolę we francuskiej geografii pełni Dolina Rodanu, która rozdziela Alpy od Masywu Centralnego, stanowiąc niejako drożny korytarz z północy na południe kraju.

Dolina Rodanu świetnie komunikuje południową i północną część kraju.

Poszczególne regiony Francji są połączone gęstą siecią rzek i kanałów co ułatwia komunikację wewnątrz państwa, a także jego centralizację.

Największe rzeki Francji komunikują jej ziemie zarówno na linii południkowej , jak i równoleżnikowej

Sekwana i jej odnogi (Marna, Yonne) łączą Kanał La Manche, Paryż oraz położone bardziej na wschód i południe: Châlons-en-Champagne, Chaumont, Troyes oraz Auxerre.

Najdłuższa rzeka Francji – Loara mająca ujście w Zatoce Biskajskiej, spaja niejako południowy wchód kraju z zachodem. Komunikuje położone nad nią miejscowości: Nantes, Angers, Tours, Orlean, Nevers, a także za pośrednictwem dopływów: Bourges, Poitiers, Limoges, Moulins czy Vichy. Źródła Loary znajdują się dopiero we wschodniej części Masywu Centralnego. Loara jest ponadto połączona z Sekwaną i Saoną kanałami.

Inną niezwykle ważną rzeką jest Rodan, która jest drugą co do wielkości przepływu rzeką uchodzącą do Morza Śródziemnego. Ta najbardziej zasobna w wodę rzeka Francji, jest również skomunikowana z Loarą (poprzez Saonę), Garonną (poprzez Kanał Południowy), jak również z Renem. Sama Rodan swoje źródła posiada w Szwajcarii i przepływa poprzez Jezioro Genewskie. Tym samym Rodan (wraz z dopływami) komunikuje miasta położone nad Morzem Śródziemnym (jak Marsylia czy Montpellier) z Awinion, Lyonem i Genewą.

Wspomniana wcześniej Garonna, której źródła znajdują się w Pirenejach, łączy z kolei południe kraju (w tym m. Tuluzę) z Bordeaux i Zatoką Biskajską.

Dzięki korzystnemu układowi rzecznemu, jak również sieci kanałów, terytorium Francji łączy ze sobą wszystkie trzy opływające je akweny: Morze Śródziemne, Zatokę Biskajską oraz Kanał La Manche (choć Anglicy upierają się przy nazwie Eglish Channel J). Ponadto połączenie francuskiej sieci rzecznej z Renem, daje dostęp do niemieckiego Zagłębia Ruhry, a także niderlandzkich portów nad Morzem Północnym.

Francuska sieć rzeczna samodzielnie łączy Morze Śródziemne z Kanałem La Manche oraz Zatoką Biskajską, a za pośrednictwem Renu, z Morzem Północnym

Terytoria zależne (regiony zamorskie)

Francja była niegdyś imperium kolonialnym, po którym to okresie pozostały jej niektóre terytoria tj.: Gujana Francuska (Ameryka Południowa), a także szereg wysp i wysepek tj.: Saint-Pierre i Miquelon  (Północny Atlantyk) Gwadelupa, (wyspy na Małych Antylach, Ameryka Środkowa), Martynika (wyspa na Karaibach, A. Środkowa), Reunion i Majotta (wyspy na Oceanie Indyjskim), wyspy Polinezji Francuskiej (Ocean Spokojny) czy Nowa Kaledonia. Francja posiada również Francuskie Terytoria Południowe i Antarktyczne.

Co ciekawe, jeśli uwzględnić zarówno metropolię jak i terytoria zamorskie, to Francja posiada najdłuższą granicę państwową z … Brazylią.

Sąsiedztwo polityczne

Francja graniczy z Hiszpanią i Andorą (południowy-zachód), Włochami i Monako (południowy-wschód), Szwajcarią i Niemcami (wschód), a także z Luksemburgiem oraz Belgią (północny-wschód).  Ponadto, poprzez Kanał La Manche, Francuzi sąsiadują również z Wielką Brytanią. Niemal każde z tych państw (pomijając państwa-miasta) przechodziło na pewnym etapie historii okres swojej mocarstwowości. Wobec czego, władze z Paryża często musiały borykać się przynajmniej z jednym bardzo poważnym przeciwnikiem (a często z kilkoma na raz). Jednocześnie, rywalizacja z konkurentami odbywała się zarówno w domenie lądowej, jak i morskiej. Co często stwarzało niemożliwe do wypełnienia potrzeby (budowa silnych: armii i marynarki jednocześnie). Zwłaszcza, że potencjalni przeciwnicy mogli koncentrować się na wybranej sferze (Brytyjczycy na flocie, a Niemcy na armii lądowej).

Geografia gospodarcza

Warto również odnotować, że Francuzi mają stosunkowo blisko do dwóch najbogatszych regionów Europy. Na południu, jest to włoska Nizina Padańska (Turyn, Mediolan), z kolei na północy – niemieckie Zagłębie Ruhry (Bonn, Kolonia, Dusseldorf, Essen, Dortmund). Podobnie sprawa wygląda z dostępem do najważniejszych współczesnych lub historycznych ośrodków handlowych. Północ Francji sąsiaduje z najważniejszymi portami Morza Północnego: w Antwerpii, Rotterdamie i Amsterdamie. Z kolei z Lazurowego Wybrzeża jest zupełnie blisko do włoskiej Genui. Nie można nie wspomnieć też o podwodnym tunelu Calais-Dover łączącym kontynent z Wielką Brytanią i londyńską metropolią. Ponadto najbogatsze regiony Półwyspu Iberyjskiego, tj. Katalonia i Kraj Basków także graniczą bezpośrednio z francuskim terytorium.

GOSPODARKA

Garść danych

W 2019 roku Francja wygenerowała PKB w wielkości 2,89 bln usd (Polska – 605 mld $), co w przeliczeniu na jednego mieszkańca dało wynik 43.664 dolary. Przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej waluty, na jednego Francuza przypadło średnio 39.556 $ (Polskie PKB per Capita Ppp – 28.752 $). Tak więc francuska gospodarka jest trzecia największa w Europie (po niemieckiej i brytyjskiej, która jest porównywalna) oraz druga w Unii Europejskiej. Choć dystans dzielący Francuzów od Niemców jest dość spory (PKB Niemiec w 2019 roku wyniosło 4,04 bln $) i odpowiada dystansowi Francji do trzeciej, włoskiej gospodarki Unii (PKB Italii – 1,98 bln $). Warto odnotować, że jeszcze w 2019 roku Francuzi nie odrobili strat po kryzysie z 2008 roku. I już jest pewnym, iż w 2020 roku również im się to nie uda z uwagi na pandemię.

Na francuskie PKB pracują najbardziej usługi (aż 70%) oraz inwestycje (ponad 23% w 2018 roku).  Co ciekawe, pomimo tego, że Francja jest jednym z europejskich liderów w sektorze rolniczym, to branża ta odpowiedzialna jest jedynie za ok. 2% francuskiego PKB (i ok. 3% miejsc pracy).

 

Życie na kredyt

Poziom zadłużenia publicznego Francji jest jednym z najwyższych w Europie i wyniósł na koniec 2019 roku 98,1% PKB. Jeszcze gorzej jest w sektorze prywatnym, którego łączne zadłużenie sięgnęło 266% PKB, co jest siódmym najgorszym wynikiem na świecie.

W rankingu najbardziej zadłużonych państw  (publiczny + prywatny), Francja zajmuje niechlubne czwarte miejsce na globie po USA, Chinach i Japonii – biorąc pod uwagę wartość dolarową zadłużenia. W przypadku relacji długu do PKB Francja znajduje się na piątym miejscu po: Luksemburgu, Japonii, Hongkongu i Belgii.

Kosztowny sektor publiczny

Co jest również niezwykle istotne, Francja od kilku dekad posiada najbardziej rozrośnięty sektor publiczny (jeśli chodzi o wydatki) w relacji do wielkości gospodarki mierzonej w PKB. Na świecie. Suma wydatków rządowych w 2019 roku osiągnęła poziom 55,6% PKB, co i tak jest najlepszym wynikiem od 10 lat.  Dla porównania, w Polsce poziom wydatków rządowych sięgnął 42% PKB. Co winno pokazywać różnicę między stawiającym na rozdawnictwo i programy socjalne polskim rządem, a obcinającym socjal rządem Emmanuela Macrona… Poziom na którym zaczyna się nasza „rozrzutność” (choć tak naprawdę wydajemy w relacji do PKB mniej niż przed 2015 rokiem),  jest nieosiągalny dla „oszczędzających” Francuzów. Warto również dać przykład Niemców, którzy w 2019 roku wydali za pośrednictwem rządu 45,4% PKB. To pokazuje, jak mocno obciążony jest budżet francuski.

Młody, (nie)wykształcony, (nie)zdolny, (nie)pracowity…

Na koniec I kwartału 2020 roku stopa bezrobocia we Francji wyniosła 7,8% (w PL – 5,4%), co jest wynikiem dość słabym, nawet biorą uwagę fakt, iż marzec był pierwszym miesiącem gospodarczego lockdownu. I należy pamiętać, że jeszcze niedawno bezrobocie we Francji wynosiło ponad 10% (lata  2013-2016).

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja na rynku pracy, jeśli chodzi o osoby młode. Stopa bezrobocia wyniosła na koniec marca 20,4% i nie jest to efekt pandemii. Około 20% wynik utrzymuje się już bowiem od wielu lat (w Polsce wskaźnik ten spadł w sierpniu 2019 roku poniżej 10% i taki poziom utrzymał się jeszcze w kwietniu 2020). Jeszcze w 2016 roku o czwarty Francuz w wieku poniżej 25 lat znajdujący się na rynku pracy, był bezrobotny. Ponadto aż 17% osób w wieku 15-29 lat należało do tzw. NEET-ów (no education, no employment, no training). Zmusiło to władze do wprowadzenia w 2018 roku rządowego programu, który wydaje się, że zaczął powoli przynosić pozytywne efekty. Program ten zderzył się jednak ze ścianą w postaci COVID-19 i nie wiadomo, jak Francuzi poradzą sobie z tym problemem po pandemii.

Import/export

Francja należy do czołowych handlarzy świata. Jest drugim największym eksporterem w UE. W 2018 roku zajęła 8 miejsce na świecie pod względem wartości eksportu przeliczonej na dolary (568 mld usd) oraz 6 miejsce, jeśli chodzi o wartość rocznego importu (673 mld usd). Jednak od lat Paryż notuje ujemny bilans handlowy, co jest niebezpieczne w przypadku posługiwania się międzynarodową walutą, jaką jest euro. W 2019 roku łączny francuski deficyt handlowy wyniósł 58,9 miliardów euro (w 2018 roku było jeszcze więcej – 62,8 mld euro). Z samą Unią Europejską deficyt handlowy osiągnął wielkość 32,5 mld euro (w 2018 roku – 35,1 mld euro). Co świadczy o tym, iż na francuskim rynku z każdym rokiem ubywa z tego powodu gotówki. Przy czym, inaczej niż w przypadku walut narodowych, euro wydane na towar i usługi zagraniczne niejako przepada. O ile bowiem Niemiec, który sprzeda mercedesa w Polsce, nie może wydać zarobionych złotówek w RFN (musi je albo zainwestować w PL, albo przewalutować, czyli kupić euro i sprzedać złotówki), o tyle Hans, który sprzeda mercedesa w Paryżu, może wypłacić zarobione euro w Berlinie i wydać je na niemieckim rynku zasilając niemiecką gospodarkę. Ta zależność zdołała już wykończyć Grecję, a lada moment padnie prawdopodobnie Portugalia. Bowiem waluta została niejako wyssana z tych małych i płytkich gospodarek, a jej ponowny dopływ wprowadzono na zasadzie kredytowania. Zwiększając wydatnie długi Greków i Portugalczyków, którzy mają problem ze spłatą samych tylko odsetek.

Udział eksportu w PKB wynosi 30%. Francuzi sprzedają głównie maszyny, samoloty, pojazdy samochodowe, urządzenia elektroniczne oraz produkty farmaceutyczne i kosmetyki. Francja jest jednym z największych eksporterów produktów rolnych, wina oraz sera. Jednocześnie Francja jest jednym z najchętniej odwiedzanych krajów na świecie przez turystów. Warto nadmienić, iż 1/3 eksportu trafia poza Europę, a więc jest uzależniona od morskich szlaków handlowych.

Największym partnerem handlowym Francji są Niemcy, które absorbują 17% francuskiego eksportu oraz posiadają 19% udział we francuskim imporcie. Następni w kolejności, jeśli chodzi o wielkość wymiany handlowej z Francją, są: Belgowie, Włosi, Hiszpanie i Brytyjczycy.

Francuzi najwięcej zarabiają na eksporcie do Niemiec (14,1% całego eksportu w 2019 roku), USA (8,5%), Włoch (7,6%), Hiszpanii (7,5%) Belgii (6,9%), Wielkiej Brytanii (6,8%) oraz Chin (4,2%).  Jednak po odliczeniu wartości importu, najlepszy dodatni bilans handlowy Francja osiąga z Wielką Brytanią (14 mld usd netto zarobku w 2018 roku), Singapurem (5,9 mld usd), Hong Kongiem (5,7 mld usd) , USA (4,4 mld USD) oraz Katarem i Szwajcarią (po 3,5 mld usd). Z kolei największy deficyt handlowy Francuzi mają z: Chinami ( – 35,3 mld usd w 2018), Niemcami (-16 mld usd), Holendrami (-8,7 mld usd) oraz Włochami (-6,4 mld usd).

Atom i uzależnienie od węglowodorów

Francja w zasadzie nie dysponuje własnymi złożami gazu ziemnego i ropy naftowej na własnym terytorium (wydobycie zaledwie na poziomie 1% zapotrzebowania). Dlatego Republika Francuska jest drugim (po RFN) największym importerem tych surowców w Unii Europejskiej. Jeszcze w 2018 roku Francuzi importowali 54,5 milionów ton ropy naftowej. Głównie z Kazachstanu (15%), Arabii Saudyjskiej (14,6%), Rosji (14%), Algierii, Libii i Norwegii (6,1%). Natomiast import gazu, przeliczając na energię, wyniósł wówczas (2018 rok) 565 TWh, z czego 21% pochodziło z LNG. Główni dostawcy gazu to: Norwegia (42,3%), Rosja (19%), Holandia (10,2%), Algieria (7,9%) i Nigeria (6,2%).

Pojawienie się na europejskim rynku LNG Amerykanów, zaczęło zmieniać sytuację. W 2019 roku wzrost importu LNG do Francji w stosunku do 2018 roku wyniósł aż  87%. Przy czym Francuzi wydatnie zwiększyli zamówienia z USA i Kataru, głównie kosztem rosyjskiego dostawcy. Jednocześnie Francja zaopatruje (jako państwo tranzytowe) w gaz Hiszpanię, Szwajcarię oraz Włochy. Oznacza to, że nie dość, iż Paryż sam jest dużym klientem, to jeszcze prowadzi redystrybucję do innych, dużych odbiorców.

Jednak z uwagi na blisko 100% uzależnienie od importu surowców energetycznych, władze z Paryża stoją w europejskiej awangardzie, jeśli chodzi o promowanie odnawialnych źródeł energii (a w zasadzie na negowaniu węgla, gazu i ropy). Chcąc się uniezależnić od węglowodorów, Francuzi naciskają na unijne programy dotyczące tzw. neutralności klimatycznej. Stawiają się jednocześnie jako wzór państwa, które jest zdeterminowane do porzucenia przez światowe gospodarki węgla, gazu i ropy. Francja planuje zaprzestać wydobycia ropy na swoim terytorium do 2040 roku. Co jest hasłem tyleż głośnym, co symbolicznym. Co ciekawe, Francuzi powrócili niejako do oparcia swojej energetyki na atomie. Dzięki Planowi Messmera z lat 70-tych ubiegłego wieku, we Francji powstało 58 reaktorów atomowych (z planowanych 170) , co zaspokaja dzisiaj 75% zapotrzebowania na energię. W ubiegłym roku, Paryż zaplanował powrót do tej strategii i wybudowanie kolejnych 6 elektrowni atomowych. Wszystko to w momencie, gdy Niemcy zmierzają w zupełnie odwrotnym kierunku, czyli dążą do redukcji udziału energii jądrowej w energetycznym mixie. Nie powinno to jednak dziwić, bowiem Francuzi znajdują się w światowej czołówce, jeśli chodzi o technologię jądrową wykorzystywaną w energetyce.

 

Milionerzy niemile widziani [system podatkowy]

Spory deficyt handlowy Francji wynika między innymi z niskiej konkurencyjności francuskiej gospodarki. Zwyczajnie, produkty „made in France” są często droższe niż te pochodzące z importu. Jak to możliwe, skoro we Francji pracownicy zarabiają średnio mniej, niż np. w Niemczech? Za taki stan rzeczy odpowiada między innymi system podatkowy, a konkretnie wysokość danin publicznych. Przed 2017 rokiem we Francji stawka podatku dochodowego od osób prawnych (nasz CIT) wynosiła nawet aż 33,33%. Tak więc państwo pobierało od osób prawnych (spółki z o.o. i akcyjne) 1/3 zysków. Dość kosztowny wspólnik, jeśli uwzględnimy fakt, iż w zasadzie nic w biznesie nie pomagał, a jeszcze przeszkadzał (Francja to jeden z najmniej przyjaznych państw dla biznesu w UE). Jak gdyby tego było mało, podatek dochodowy od osób fizycznych  – PIT – (pracownicy, jednoosobowa działalność, spółki osobowe) wynosił aż 45%, a jeśli ktoś miał dochód roczny wyższy niż 500 tys. euro, to nawet 49%!!! Mało tego, od 2013 roku (dzięki prezydentowi F. Hollandowi) najbogatsi przez dwa lata płacili nawet 75% podatku dochodowego, a prócz tego podatek solidarnościowy (,75-1,8%). Jednak pomysł super-podatku szybko zarzucono, bowiem okazało się, iż nie znalazło się wielu chętnych, by go płacić… Tak więc osoba, która prowadziła intratny biznes w formie spółki kapitałowej, najpierw musiała oddać do państwa 1/3 zysku z tytułu CIT, a wypłacając sobie dywidendę na prywatny rachunek, jeszcze raz oddawała prawie połowę dochodów (lub nawet ¾)…

Jeśli ktoś się dziwił, że francuscy milionerzy i celebryci uciekali przed francuskim fiskusem do Belgii, Szwajcarii czy nawet Rosji (jak Gerard Depardieu) to od tego momentu powinien wykazać się większym zrozumieniem. Co ciekawe, duża część przedstawicieli lewicy francuskiej (podobnie zresztą jak ich bezrefleksyjni naśladowcy w Polsce) twierdziła wówczas, że jeśli bogacze w tak dużym stopniu unikają podatków to ostatni próg podatkowy powinien być jeszcze wyższy. By zrekompensować straty wywołane uciekinierami… Ignorancja ludzka nie zna granic. Najwyraźniej niektórzy zapragnęli zmusić do ucieczki nawet tych „ bogatych frajerów”, którzy zdecydowali się we Francji zostać.

Na całe szczęście dla Paryża, w końcu przyszło opamiętanie. W Ministerstwie Finansów ktoś wziął się w końcu do roboty i policzył słupki nie sugerując się przy tym żadną ideologią i „sprawiedliwością społeczną”.  Po latach eksperymentów, ktoś doszedł do wniosku, że matematyki i życia nie da się oszukać. Od 2017 roku wdrażana jest stopniowo reforma podatkowa polegająca na obniżaniu podatków dochodowych, która ma swój koniec właśnie w 2020 roku. Stawki podatku CIT obniżono do poziomu 28% dla obrotów powyżej 50 mln euro (obrotów, nie dochodów) oraz dochodów powyżej 38.120 euro. Tak więc jeśli ktoś ma mniejszy obrót niż 50 mln euro i mniejszy roczny dochód niż 38,12 tys. euro może płacić 15% podatku. Co i tak jest de facto podwójnym opodatkowaniem dochodu, bowiem istnieje jeszcze przecież podatek PIT. Tutaj stawki również nieznacznie obniżono i kolejne progi kształtują się w ten sposób:

  • Dochód do 10 064 euro – 0%
  • Dochód od 10 064 euro do 25 659 euro – 11%
  • Dochód od 25 659 euro do 73 369 euro – 30%
  • Dochód od 73 369 euro do 157 806 euro – 41%
  • Dochód powyżej 157 806 euro – 45%

Co w zasadzie na dobrą sprawę nie będzie miało dużego wpływu na konkurencyjność gospodarki i ściągnięcie z Belgii, Szwajcarii i innych państw francuskich milionerów. Dla nas, Polaków, 0%, a nawet 11%-stawka podatkowa dla dochodów rocznych poniżej ok. 110 tys. złotych wydaje się być niezwykle atrakcyjna. Dla Francuzów, których średnio roczne zarobki wniosły w 2019 roku ponad 57 tys. euro brutto, pierwsze dwa poziomy podatkowe są niemal niezauważalne. Zwłaszcza, że osoba zarabiającą pensję minimalną rocznie osiąga dochód w wysokości 18,2 tys. euro. Tak więc nie uprawnia to do 0%-stawki, a niewiele już brakuje do załapania się na 30%. Przeciętny Francus oddaje 1/3 dochodów dla państwa (w Polsce jest to 18% lub 19%). Natomiast dwa ostatnie, bardzo wysokie progi podatkowe (41% i 45%) dotkliwie karzą osoby przedsiębiorcze i prowadzące biznes. Nic więc dziwnego, że francuska gospodarka, pomimo znakomitego potencjału (wynikającego również z położenia geograficznego), drepta niemal w miejscu. Wysokie podatki, ogromne wydatki rządowe, zniechęcający do podejmowania pracy socjal, a także problemy z edukacją i przygotowaniem ludzi młodych do zawodów, są wielką słabością Francji.

I wcale nie pomagają w tym nieco niższe stawki podatku od towarów i usług (podatek konsumencki), gdzie podstawowa stawka wynosi 20% (obniżone to 10%, 5,5% oraz 2,1% i 0%).

 

Za duża by upaść?

Francuska gospodarka jest oczywiście znacznie większa od greckiej czy portugalskiej, a władze z Paryża mają dużo więcej do powiedzenia w kwestii ekonomii i finansów w UE. Tak więc, problemy Francuzów nie są ani tak widoczne, ani tak ogromne. Ostatecznie bowiem, w przypadku sytuacji podbramkowej, będą oni mieli sporą siłę przebicia w negocjacjach z Niemcami, by rozwiązać kwestie gospodarcze w sposób polityczny. Warto w tym miejscu odnotować, że pod koniec zeszłego roku szefem Europejskiej Banku Centralnego została francuska – Christine Lagarde. Kandydaturę tę mocno forsował Emmanuel Macron, pomimo tego, że na Lagarde ciąży wyrok za współodpowiedzialność za defraudację publicznych pieniędzy (przestępstwo popełniła, gdy była francuskim ministrem finansów). Więcej chyba nie trzeba pisać, jeśli chodzi o kwestię bezstronności i apolityczności EBC.

Christine Lagarde zastąpiła wcześniejszego włoskiego prezesa EBC – Mario Draghiego (który jeszcze wcześniej był prezesem banku centralnego Włoch). Znany jako „Super Mario”, Draghi uznawany jest przez niektórych za zbawiciela  euro po kryzysie z lat 2008-2009. Tekę prezesa EBC objął w 2011 roku i natychmiast dwukrotnie obniżył stopy procentowe, dzięki czemu najwięksi dłużnicy w strefie euro (Hiszpania, Włochy, Francja) mogli taniej rolować swoje długi (spłacać zadłużenie oprocentowane wysokimi odsetkami, za pomocą nowych pożyczek i kredytów niżej oprocentowanych). W 2015 roku Super Mario wprowadził niekonwencjonalne rozwiązanie, polegające na bezpośrednim skupowaniu przez Europejski Bank Centralny (za wydrukowane euro) obligacji państw strefy euro, ale i również papiery wartościowe prywatnych korporacji i banków. Co w rezultacie uratowało np. włoski system bankowy, który wręcz tonął z powodu toksycznych aktywów (tzw. złe długi, czyli niespłacalne przez dłużników kredyty i pożyczki, które rujnowały sektor bankowy). W ciągu czterech lat trwania tegoż programu, EBC wpompował w sektor finansowy 2,6 bln euro. Tego rodzaju „luźna” polityka monetarna rodziła sprzeciw Berlina, co wreszcie przyniosło efekt w 2019 roku w postaci zakończenia oddłużania państw i sektora finansowego za pomocą dodruku z ECB. I wywołało dodatkowe napięcia pomiędzy rządem Włoch (które najbardziej korzystały na polityce Draghiego), a władzami z Berlina.

Co z tym wszystkim ma wspólnego nowa, francuska prezes Christine Lagarde? Otóż jest ona zwolenniczką i obrońcą polityki poprzednika. I nic dziwnego, bowiem Włoch ratował zarówno Rzym jak i Paryż. Zwłaszcza, że Francuzi nie tylko sami toną w długach, ale  i są największym wierzycielem Włochów w Europie. W 2018 roku Francja posiadała włoskie obligacje o łącznej wartości 285,5 mld euro. Nominacja Lagarde była dla Francuskich finansów kluczowa, ponieważ zapowiadała kontynuowanie luzowania ilościowego w ECB. Co zresztą już stało się faktem, a do czego przyczyniła się również pandemia COVID-19 i gospodarczy lockdown, który uzasadnił potrzebę masowego dodruku. Ostatnio ECB zwiększył cel dodruku do 1,35 bln euro pomimo sprzeciwów z Berlina, a także wyroku niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, który zakazał Bundesbankowi uczestniczenia w opisywanym programie. Oznacza to, że polityka monetarna promowana przez Francuzów i Włochów, zaczyna w dużym stopniu rozjeżdżać się z interesami Republiki Federalnej Niemiec.

Pomimo opisywanych powyżej zabiegów, trudna sytuacja budżetowa Francji jest nie do naprawienia bez radykalnych i wyraźnych cięć wydatków rządowych. Co musiałoby się wiązać z ograniczeniem świadczeń socjalnych. Bez tego, Francuzi będą jedynie walczyć z efektami niewydolnego systemu i administracji poprzez zalewanie rynku dodrukowanymi euro (za zgodą lub raczej niechętną akceptacją ze strony Niemiec). Jednakże próby równoważenia francuskiego budżetu już wielokrotnie przyczyniały się do masowych protestów społecznych. Wywołujących polityczny i gospodarczy chaos. Czasem strajki paraliżowały również transport (vide strajki kolejarzy), co uderzało z kolei w handel. Francja znajduje się w sytuacji, w której przymus dokonania radykalnych reform (obniżki podatków, ograniczenie wydatków socjalnych) przegrywa z przyzwyczajoną do dotychczasowego systemu większością społeczną. I nawet delikatne kroki, podejmowane przez Emmanuela Macrona, spotykają się często z olbrzymim sprzeciwem Francuzów. I nie tylko zresztą ich.

 

POPULACJA

Wg statystyk podanych przez Centralną Agencję Wywiadowczą (są spore różnice w danych, ostatecznie zdecydowałem się na to źródło) obecnie kontynentalną Francję zamieszkuje ok. 62,8 mln obywateli, natomiast licząc łącznie z terytoriami zamorskimi, populacja tego kraju wynosi 67,8 mln mieszkańców. Roczny przyrost populacji jest niski, jednak wciąż dodatni i wynosi ok. 0,35%. Jednak minimalne wartości (między 0,2-0,3%) utrzymują się już od kilku lat. Średnia wieku to ok. 41,7 lat (podobnie jak w Polsce). Co istotne w 2018 roku we Francji żyło ok. 6,5 miliona imigrantów.

Francuska piramida demograficzna nie wygląda najgorzej (zastępowalność pokoleniowa), co Francja w dużej mierze zawdzięcza ludności pochodzenia imigranckiego.

Francuskie społeczeństwo to w przeważającej ilości mieszczanie. Aż 81% z nich mieszka w miastach. Najwięcej w aglomeracjach miejskich (miasto+okolice):  Paryża (11 mln), Lyonu (1,7 mln), Marsylii (1,6 mln), Lille (1 mln) oraz Tuluzy (1 mln).

Najgęściej zaludnione są: południowe (lazurowe) wybrzeże Francji, Dolina Rodanu, Alzacja, pogranicze z Belgią, a także oczywiście serce kraju: Ile-de-France ze stolicą w Paryżu. Na zachodzie kraju największe skupiska mieszkańców znajdują się w trzech wielkich aglomeracjach miejskich: Rennes, Nantes (Kraj Loary) oraz Bordeaux (Nowa Akwitania).

Gęstość zaludnienia we Francji.

Grupy etniczno-językowe

Choć Francja, od zarania swojej państwowości, może się kojarzyć  z dość zcentralizowanym i znacznym obszarowo krajem, to jednak w rzeczywistości składa się ona z szeregu mniejszych regionów, zamieszkiwanych przez kolejne pokolenia ludności o kompletnie różnym pochodzeniu etnicznym. Do dziś zresztą, utrzymały się np. regionalne dialekty językowe. I tak w celtyckiej Bretanii, gdzie żyją potomkowie dawnych mieszkańców Wielkiej Brytanii, używany jest wciąż język bretoński. Brytowie dość długo utrzymywali niezależność od Paryża, a jednocześnie osiedlili się na skraju Francji, na półwyspie otoczonym z trzech stron wodami morskimi. Dzięki temu byli zdolni utrzymać swoją kulturę i język. Co nie udało się Normanom, którzy osiedli tuż obok Bretanii, na południowo-zachodnim wybrzeżu Kanału La Manche. Tych samych Normanów, którzy przybywszy ze Skandynawii, przeprowadzili inwazję na Wielką Brytanię. Część z nich osiedliła się właśnie we Francji, skąd następnie Wilhelm I Zdobywca podbił Anglię zostając w 1066 roku jej królem.

Pogranicze francusko-belgijskie zamieszkiwane jest przez Flamandów, natomiast Alzacja oraz północna, przygraniczna część Lotaryngii przez ludność pochodzenia niemieckiego. Francuzi żyjący w północnej części kraju porozumiewają się językami d’oil w skład których wchodzą różne, bliskie sobie dialekty romańskie powstałe z mieszanki z językami celtyckimi i germańskimi (ogólnie można to nazwać językiem francuskim). Z kolei na południu kraju niegdyś przeważały języki prowansalskie (oksytańskie), będące mieszaniną celtycko-romańską. I choć regionalne dialekty wciąż są w użyciu , to jednak zostały już w dużej mierze wyparte przez urzędowy język francuski.

Na styku Francji, Szwajcarii i Włoch wytworzył się z kolei język franko-prowansalski, któremu obecnie zagraża wyginięcie.  Inaczej niż w przypadku j. baskijskiego, do którego przywiązani się Baskowie zamieszkujący pogranicze francusko-hiszpańskie nad Zatoką Biskajską. Z kolei na drugim krańcu Pirenejów, nad wybrzeżem Morza Śródziemnego, mieszkają Katalończycy posługujący się własnym tradycyjnym językiem. Odrębną grupę etniczno-językową stanowi również populacja Korsyki, która była małą ojczyzną Napoleona Bonaparte.

Pomimo tej różnorodności, Francji nie grozi separatyzm poszczególnych regionów. Przez kolejne stulecia, część mniejszości etnicznych ulegała stopniowej asymilacji. Co było tym łatwiejsze, że Bretończycy i Normanowie nie sąsiadowali bezpośrednio z żadną inną nacją niż Francuzi d’oil. Zamieszkiwane przez nich regiony położone są niejako w głębi, a w zasadzie na zachodnich tyłach Francji i całej Europy. Wspomniane mniejszości nie były również obiektem rozgrywek politycznych inspirowanych z zewnątrz. Jednocześnie położenie geograficzne Francji i jej ukształtowanie terenu oraz sieć rzeczna sprzyjały integracji całego francuskiego terytorium od Lazurowego Wybrzeża po Kanał La Manche. I tak zostało po dziś dzień.

 

Imigracja

Francja od ponad wieku ma reputację jednego z najbardziej otwartych na imigrację krajów w Europie, a nawet na świecie. Już pomiędzy 1850, a 1914 rokiem kraj ten przyjął ok. 4,3 miliona imigrantów. W dwudziestoleciu międzywojennym przybyło kolejnych 3 miliony, co stanowiło ok. 6% całej populacji Francji. Rząd z Paryża prowadził dość otwartą politykę migracyjną z uwagi na olbrzymie straty ludności w toczonych wojnach. Trwające w czasie wojen rzezie młodych mężczyzn, pozbawiały państwo tak potrzebnej do rozwoju w czasie pokoju siły roboczej. Z początku imigrantami byli głównie Europejczycy. Włosi, Polacy, Hiszpanie czy Belgowie. Wszyscy oni asymilowali się dość szybko i stawali się kołem zamachowym francuskiej gospodarki, a nawet elit. Podobnie było już po II Wojnie Światowej, kiedy to przez pierwsze dwie dekady imigranci byli odpowiedzialny za 40% wzrostu populacji. W drugiej połowie XX wieku nadeszła fala emigrantów z byłych kolonii francuskich. Głównie z Algierii, Maroka czy Tunezji, ale i nie brakowało imigrantów z Afryki Środkowej. W 2002 roku blisko 31% imigrantów pochodziło z Afryki Północnej. Prawie 21% z Unii Europejskiej, kolejne 15% z Afryki subsaharyjskiej. Niemal drugie tyle pochodziło z Azji.

Niezwykle trudno jest dotrzeć do precyzyjnych i aktualnych danych dotyczących imigracji we Francji, z uwagi na to, że od pewnego czasu rząd (z powodu regulacji ustawowych) nie prowadzi oficjalnych statystyk. Niemniej, w styczniu 2016 roku Eurostat oszacował ilość ludności zagranicznej (osoby urodzone poza granicami Francji) na 7,9 miliona ludzi, co stanowiło 11,8% całej populacji Francji. Do tego należy dodać kilka kolejnych milionów ludzi urodzonych we Francji, których przynajmniej jedno z rodziców było obcokrajowcem. W 2010 roku aż 27,3% narodzonych dzieci pochodziło z rodziny, gdzie jedno lub dwoje rodziców było imigrantami. Gdyby wliczyć do tego dzieci, których dziadkowie byli imigrantami, wówczas dane te mogłyby zostać nawet podwojone.

W 2008 roku badanie The National Institute of Statistic wykazało, że we Francji żyło 12 milionów imigrantów lub dzieci imigrantów (2 pokolenie), co stanowiło ok. 20% całej populacji. Ponad połowa z nich nie pochodziła z Europy (głównie byli to imigranci z muzułmańskich państw Afryki i Azji). Wszystkie te dane nie uwzględniają tzw. kryzysu migracyjnego, który nadszedł w 2015 roku, a który uderzył najmocniej (oprócz Niemiec) właśnie we Francję.

Ta budowana od ponad półtora wieku wieloetniczność do pewnego momentu nie stwarzała większych problemów. Póki imigrantami byli zbliżeni kulturowo Europejczycy, póty asymilacja następowała stosunkowo szybko. Równie szybko asymilowali się znający język francuski migranci z byłych kolonii, którzy przybywali w mniejszych ilościach jeszcze w latach 70-80 XX wieku. Jednak wraz z intensywnym wzrostem imigrantów z regionów odmiennych pod względem kultury, rasy i religii, którzy nie znali języka francuskiego, w pewnym momencie procesy integracyjne zaczęły niebezpiecznie spowalniać. Ściągający głównie do wielkich miast imigranci z Afryki zaczęli grupować się w konkretnych dzielnicach, co osłabiło potrzebę nauki lokalnego języka, zwyczajów i stylu życia.

Od początku XXI wieku Francja ma olbrzymi problem z rzeszami niepracujących, młodych ludzi imigranckiego pochodzenia (głównie afrykańskiego). Co jest oczywiste gołym okiem dla każdego, kto odwiedzi stolicę Francji przylatując na lotnisko Charlesa de Gaulla i jadąc z niego do centrum Paryża koleją. Lub każdego, kto odwiedzi paryski Dworzec Północy (Gare du Nord). Jakże skrajny jest obraz stołecznego społeczeństwa w powyższych rejonach od tego, jaki spotkamy w samym sercu Paryża i po jego południowej oraz zachodniej stronie.

 

Wyznania

Szacuje się, że około 58% Francuzów jest katolikami (religia państwowa). Kolejnych 31-33% określa się jako ateiści, natomiast około 7-8% obywateli (głównie pochodzenia imigranckiego) wyznaje islam. Są to bardzo szacunkowe dane ponieważ francuskie prawo zabrania zbierania tego rodzaju informacji (o wyznaniu, rasie i pochodzeniu etnicznym) przez instytucje państwowe. Niemniej, co potwierdzają wszystkie niezależne od rządu badania, społeczeństwo francuskie ulega bardzo szybkiej laicyzacji. W 1986 roku aż ok. 82% Francuzów było katolikami, a tylko ok. 15,5% nie wyznawało żadnej religii. Od tego momentu odsetek wiernych Kościoła Rzymskokatolickiego znacząco zmalał, natomiast liczba ateistów podwoiła się. Należy też wskazać, iż od początku XXI wieku regularnie rośnie ilość muzułmanów, co jest spowodowane w głównej mierze napływem znacznej ilości imigrantów z byłych kolonii francuskich.

Islamizacja Francji?

W 2016 roku Francuski Institut Montaigne opisał niezależne badania (wykonane na próbce ok. 15 tys. mieszkańców Francji), z których wynikało, że 5,6% ludzi deklarowało się jako muzułmanie, a kolejny 1% ludzi przyznało, że co najmniej jeden rodzić był muzułmaninem (choć sami nie wyznają islamu). Niektóre wnioski z analizy instytutu:

  1. w kontynentalnej Francji, spośród osób powyżej 15-stego roku życia, 5,6% w 2016 roku było muzułmanami,
  2. wśród osób poniżej 25 roku życia, odsetek muzułmanów wyniósł 10%,
  3. wśród muzułmanów w wieku produkcyjnym, odnotowano nadreprezentację (w stosunku do reszty społeczeństwa) jeśli chodzi o ilość zatrudnionych na „umowach śmieciowych”, pracowników najniższego szczebla lub bezrobotnych,
  4. 46% „milczącej większości” muzułmanów wierzy, że mogą wyznawać islam wpisując się jednocześnie we francuski system społeczny (pokojowa koegzystencja),
  5. ¼ muzułmanów zalicza się do konserwatystów, którzy często są w środku walki polityczno-ideologicznej oraz są podatni na radykalizm,
  6. Aż 28% muzułmanów (głównie młodzi, nisko wykwalifikowani i często bezrobotni), została zakwalifikowana jako „autorytaryści”, którzy traktują islam jako formę buntu przeciwko reszcie francuskiego społeczeństwa.

Z powyższej analizy (sporządzonej nota bene przez Hakima El Karoui, speech writera premiera Francji z 2002 roku  – jego ojciec był muzułmańskim imigrantem z Tunezji, który został profesorem na Sorbonie w dziedzinie antropologii prawnej nad islamem) wynika, że ponad połowa muzułmanów we Francji ma problem z asymilacją społeczną. Dodatkowo ponad ¼ z nich wykorzystuje islam do usprawiedliwiania swojej buntowniczej postawy wobec władz i społeczeństwa. Co w zasadzie każe sądzić, iż są to ludzie wysoce podatni na radykalizację i wciągnięcie do grup przestępczych, a nawet terrorystycznych. Co istotne, są to przeważnie ludzie młodzi , którzy stanowią wysoki, 10% odsetek całego pokolenia.

Nic więc dziwnego, że co roku, w trakcie różnych imprez (np. noworocznych) czy protestów, dochodzi we Francji do masowych dewastacji mienia. Na co dowody (w postaci nagrań) łatwo znaleźć na popularnym portalu z zamieszczanymi materiałami video. Odnalazłem ponadto świetny raport amerykańskiego instytutu: GATESTONE INSTITUTE (z linkami do francuskich źródeł), w którym autor zebrał wszystkie wydarzenia związane z tematem problemu z islamem we Francji, zaistniałe w 2015 roku (ujmując je chronologicznie od stycznia po grudzień). Ilość „incydentów” związanych z przemocą na tle religijnym,  jakie miały miejsce we Francji w trakcie owego roku, każe sądzić, że problem islamizacji tego państwa nie jest ani zmyślony, ani teoretyczny. Choć władze z Paryża zdają się wmawiać inaczej.

Co ciekawe, o ile temat islamizacji Francji jest dość popularny w Polsce, o tyle w samej Francji podlega praktycznej cenzurze bądź przemilczeniu. Z jednej strony, uniemożliwia to dotarcie do rzetelnych i bliskich rzeczywistości danych, z drugiej, każe sądzić, że problem ten jednak istnieje. Gdyby bowiem go nie było, wówczas francuskie władze nie trwoniłyby swoich energii i zasobów, na walkę z tego rodzaju narracją. W 2015 roku poczytny francuski pisarz Michel Houellebecq wydał książkę pt.: „Soumission” („Uległość”) , która podobno biła rekordy sprzedaży. Podobno, ponieważ największa francuska sieć księgarń  zakazała udzielania informacji dotyczącej tej pozycji oraz jej popularności (akcja powieści została umieszona w przyszłej, zislamizowanej Francji). Być może zakaz wypowiedzi nałożony na pracowników księgarń wynikał ze strachu przed skutkami, jakie mogłaby wywołać informacja o sprzedaży takiej, a nie innej książki w dużych ilościach.  Co jest prawdopodobne z uwagi na to, iż na początku właśnie 2015 roku (dokładnie 7 stycznia) dokonano zamachu terrorystycznego na paryską redakcję pisma satyrycznego „Charli Hebdo”. W akcie zemsty za opublikowanie karykatury Mahometa… O ile wyśmiewanie się z religii i wiary nie należy do żartów najwyższych lotów, o tyle reakcja w postaci zamordowania kilku osób, jest dowodem na istnienie patologii we francuskim społeczeństwie. Zwłaszcza w jego muzułmańskiej części.

Władze są tego prawdopodobnie świadome. W styczniu tego roku pojawiła się informacja, że francuski kontrwywiad (DGSI – Dyrekcja Generalna Bezpieczeństwa Wewnętrznego) sporządził tajny raport dotyczący problemu radykalizacji islamskiej w społeczeństwie. Z tegoż raportu wynika, że 150 dzielnic francuskich miast i aglomeracji znajduje się w rękach islamistów. Oczywiście należy pamiętać, że ta aura tajemniczości i domniemań owiewająca opisywane zagadnienie jest dogodna dla osób szerzących celową propagandę. I wykorzystujących milczenie francuskiego rządu w tej sprawie. Wobec czego należy podchodzić dość ostrożnie do wszelkich artykułów i narracji dotyczących islamizacji Francji. Mogą one być zmanipulowane i zawierać wyolbrzymienia. Jednak prawdą jest też, że nie ma jak ich zweryfikować ponieważ władze Francji milczą – co samo w sobie jest bardzo zastanawiające. Informacje na ten temat są usuwane z przestrzeni medialnej i Internetu. Artykuły archiwalne zwyczajnie „znikają”, a francuska prasa stara się unikać słów: „islam” czy „muzułmanin” w przypadku głośnych medialnie przestępstw, popełnianych na tle religijnym.  W samej Francji, osoby poruszające tematykę problemów z islamem są oskarżane o szerzenie mowy nienawiści. Co dotyczy nawet chronionych immunitetem polityków.

Niemniej, kwestia ta przebija się od czasu do czasu w sferze publicznej i można ją wychwytywać na bieżąco. Zwłaszcza, gdy konkretne informacje są powielane przez np. polskie media (których Francuzi nie mogą cenzurować). Ostatnio we francuskim radiu pojawiła się informacja, iż służby mundurowe mają duży problem z radykalizującymi się policjantami.  Sporo potencjalnych terrorystów pracuje również w liniach lotniczych i ludzie podejrzewani o radykalizm są pod obserwacją służb. Niemniej, póki nie podejmą jakiś nielegalnych działań, są w zasadzie nietykalni.

Terroryzm

Nie jest tajemnicą, że we Francji dochodzi chyba do największej ilości zamachów terrorystycznych z udziałem islamistów w Europie. Wystarczy wymienić te najgłośniejsze z ostatnich lat: 7.01.2015 – atak na Charlie Hebdo, 13.11.2015r. – zamachy w Paryżu i Saint-Denis (130 ofiar śmiertelnych i ponad 300 rannych), 14.07.2016 (Dzień Bastylii) – masakra na promenadzie w Nicei (87 ofiar śmiertelnych i 200 rannych), 3.02.2017r. – atak przez wejściem do Luwru, 20.04.2017 – zamach na polach elizejskich,  3.10.2019 – zamach na terenie prefektury policji . Lista zamachów terrorystycznych we Francji zamieszczona na Wikipedii jest naprawdę długa.

Dość napisać, że stan wyjątkowy (z uwagi na działania antyterrorystyczne) trwał we Francji od czasu zamachów z dnia 14 listopada 2015 roku, aż  do 1 listopada 2017 roku. Czyli blisko dwa lata. Wg globalnego rankingu dot. terroryzmu sporządzonego przez Institute for Economics & Peace Francja w 2019 roku znalazła się na 36 miejscu na świecie, jeśli chodzi o zagrożenie i wpływ terroryzmu, co oprócz Zjednoczonego Królestwa (28 miejsce)  jest najgorszym wynikiem spośród państw UE (dla porównania Polska znalazła się na 106 miejscu na 138 – przy czym klasyfikowanych państw jest nieco więcej, ale na końcu tabeli wiele z nich zajmuje ex aequo ostatnie miejsce). Uwzględniając również cały tzw. świat zachodu (z Ameryką Północną i Australią włącznie) , Francja osiągnęła w tym indeksie trzeci najgorszy wynik (najgorzej wypadły Stany Zjednoczone).

Nie sposób również nie dostrzec korelacji pomiędzy rosnącym odsetkiem muzułmanów we francuskim społeczeństwie, a wysokim zagrożeniem terrorystycznym. Nie jest to tematem niniejszej analizy i nadawałoby się na odrębny tekst, jednak faktem jest, iż europejskie państwa o większej jednorodności etnicznej i religijnej są zdecydowanie mniej zagrożone terroryzmem (czego dowodzi choćby wyżej linkowany ranking). Jednocześnie tam, gdzie muzułmanów jest więcej, tam również pewna ich część jest podatna na ekstremizm. Jednocześnie faktem jest, iż wszystkie wymienione wyżej zamachy we Francji były przeprowadzone przez islamistów, którzy powoływali się na jihad (świętą wojnę). Więc pobudki natury religijnej są tutaj albo usprawiedliwieniem przemocy, lub też nawet jej powodem. A często zapewne mamy do czynienia i z tym i z tym.


Uwaga! Czytasz ten artykuł dzięki temu, że autor bloga znajduje dość samozaparcia i mobilizacji by go dla Ciebie pisać ? Dlatego, jeśli uważasz ten tekst za wartościowy i wart tego, by zapoznało się z nim więcej osób – UDOSTĘPNIJ (likowanie jest miłe, ale realnie nic nie daje) lub POLEĆ GO znajomym. Kilka dodatkowych sekund, które na to poświęcisz nijak mają się do czasu, który już spędziłeś przy czytaniu niniejszego wpisu. Ja pisałem go znacznie, znacznie dłużej. Miło będzie również przeczytać Twój komentarz pod tekstem ? Dziękuję. KW.

USTRÓJ I POLITYKA

Ustrój

Republika Francuska jest państwem o ustroju semiprezydenckim (a nie prezydenckim, jak się czasem wskazuje). Władza wykonawcza należy do prezydenta wybieranego na pięcioletnią kadencję w wyborach powszechnych, a także do premiera i rządu, które są powoływane przez prezydenta. Powołania te jednak muszą zostać zatwierdzone przez Zgromadzenie Narodowe, czyli niższą izbę parlamentu. Drugim organem władzy ustawodawczej jest senat. Posłowie Zgromadzenia Narodowego są wybierani w wyborach powszechnych również na 5-letnią kadencję, z kolei senatorzy sprawują urząd 6 lat i są wybierani przez lokalne władze departamentów Francji i niektóre instytucje centralne. Inicjatywa ustawodawcza w dużej mierze należy do prezydenta i rządu. Prezydent kieruje ponadto polityką narodową, jest głównym zwierzchnikiem sił zbrojnych, może wydawać dekrety i kontrasygnować ustawy.

Tak więc to władze wykonawcze kształtują w dużej mierze prawo, a także zarządzają państwem. I o ile prezydent wybierany jest w wyborach powszechnych (a więc ma silny mandat społeczny), o tyle rząd składa się przeważnie z powołanych przez niego technokratów i specjalistów. Natomiast wybierani w wyborach powszechnych posłowie Zgromadzenia Narodowego pełnią jedynie obywatelski dozór nad władzą wykonawczą.

Proces legislacyjny przebiega w ten sposób, iż wnoszone przez rząd projekty ustaw są w pierwszej kolejności opiniowane przez Radę Stanu. Organ ten pełni bardzo ważną funkcję w całym procesie i generalnie jego celem jest niedopuszczenie do tego, by ustawy były niezgodne z konstytucją czy traktatami międzynarodowymi. Dopiero po korektach i redakcji ze strony Rady Stanu, projekt ustawy trafia do niższej izby parlamentu. Po przegłosowaniu projektu ustawy w parlamencie, musi ona na końcu zostać podpisana przez prezydenta (który ma prawo veta). Zanim się to jednak stanie parlament może jeszcze zaskarżyć projekt legislacji do Rady Konstytucyjnej, która pełni rolę trybunału konstytucyjnego.

 

Scena polityczna

Późną wiosną 2017 roku we Francji odbyły się zarówno wybory prezydenckie (maj), jak i parlamentarne (czerwiec). Zwycięzcą obu stał się Emmanuel Macron, który został prezydentem, a jego nowo założona partia En Marche! („Naprzód!”) uzyskała ponad 53% mandatów (dokładnie 308) w Zgromadzeniu Narodowym. Partia ta stworzyła koalicję z Ruchem Demokratycznym (42 mandaty – 7,28%), który popierał kandydaturę prezydencką Emmanuela Macrona. Tak więc większość prezydencka we francuskim Zgromadzeniu Narodowym posiada łącznie 350 mandatów, co stanowi 60,66% wszystkich miejsc w niższej izbie parlamentu.

Drugi najlepszy wynik w wyborach parlamentarnych osiągnęli Republikanie (112 mandatów – 19,41%), którzy są liderami prawicy parlamentarnej (łącznie 136 mandatów). Lewica parlamentarna pod przewodnictwem Partii Socjalistycznej dysponuje w sumie 45 głosami. W Zgromadzeniu Narodowym zasiada ponadto blisko pół setki posłów z ośmiu innych partii. Co ciekawe aż 16 ugrupowań politycznych posiada swoich reprezentantów w parlamencie. Co jest efektem tego, że we Francji nie istnieje żaden próg wyborczy.

Patologiczna ordynacja wyborcza

Co jest niezwykle ciekawe i specyficzne, francuski system wyborczy został skonstruowany w taki sposób, że proporcja mandatów w Zgromadzeniu Narodowym jest niewspółmierna do osiąganego przez dane ugrupowania polityczne poparcia w społeczeństwie. Ta swoistego rodzaju patologia jest bardzo dobrze widoczna na podstawie wyników Frontu Narodowego. Na partię Marine Le Pen zagłosowało blisko 3 mln ludzi (13,2% oddanych ważnych głosów). Dało to efekt w postaci 8 (ośmiu) mandatów, co stanowi 1,39% w 577 osobowym Zgromadzeniu Narodowym. Podobnie sprawa wygląda z partią Francja Niepokorna, która przy blisko 2,5 mln głosów uzyskała 17 mandatów. Warto to porównać z wynikiem Republikanów, którzy otrzymawszy poparcie od 3,5 mln wyborców uzyskali aż 112 mandatów. Mało tego, zwycięska En Marche uzyskała ponad połowę miejsc w niższej izbie parlamentu, przy poparciu zaledwie 28,21% głosujących…

Ten niemalże brak reprezentacji w parlamencie w przypadku Frontu Narodowego jest tym bardziej rażący, że Marine Le Pen uzyskała w wyborach prezydenckich drugi najlepszy wynik po Emmanuelu Macronie – tj. 21,3% (I tura) i przeszła do drugiej tury wyborów, gdzie zagłosowało na nią blisko 34% wyborców. Mimo tego, FN nie ma żadnego realnego wpływu na to, co dzieje się w kraju.

Dzieje się tak, ponieważ wybory do ZN odbywają się wg większościowej ordynacji wyborczej. Wygląda to w ten sposób, iż Francja została podzielona na 577 okręgów wyborczych, w których mandat zdobywa ten, który osiągnie większość wszystkich oddanych głosów. Wybory do Zgromadzenia Narodowego odbywają się wobec tego (podobnie jak prezydenckie) w dwóch turach (chyba, że ktoś osiągnie wynik >50% już w I turze). W pierwszej turze startują wszyscy kandydaci, a w drugiej przeważnie tylko dwóch, którzy osiągnęli wcześniej najlepszy wynik. Zwycięzca bierze mandat. W takim systemie, ugrupowania o skrajnych poglądach, nie posiadające zdolności koalicyjnej, zwyczajnie nie mają szans na zwycięstwo. Ponieważ umiarkowany elektorat stanowi w olbrzymiej ilości okręgów większość wyborczą, a często jest tak, że partie będące nawet największymi rywalami na scenie politycznej, działają w lokalnych okręgach wspólnie, by nie dopuścić żadnej trzeciej opcji do osiągnięcia dobrego wyniku.

Efekt tego jest taki, że 7,5 mln wyborców mniej popularnych partii (nie należących do żadnej koalicji) wystawiło 43-osobową reprezentację w Zgromadzeniu Narodowym. Innymi słowy 1/3 głosującej części społeczeństwa, wprowadziła do niższej izby parlamentu nieco ponad 7% posłów. Z kolei niemal taka sama ilość głosów dała większości prezydenckiej wynik na poziomie 350 mandatów (60%).

W mojej opinii, jest to jeden z powodów, dla których we Francji bardzo popularną formą sprzeciwu społecznego są masowe protesty. Czy to uliczne, czy też w postaci różnego rodzaju akcji przeprowadzanych przez dane grupy zawodowe lub społeczne. Jeśli 1/3 wyborców nie posiada w praktyce żadnego głosu w organach władzy państwowej, to nic dziwnego, że wybory parlamentarne nie są postrzegane jako wystarczająca manifestacja nastrojów dużej części społeczeństwa. Tak więc podsumowując, trzecia część wyborców w kraju, nie ma żadnego wpływu na to, co się dzieje we Francji. Jeśli ktoś w Polsce narzeka na to, że uczestnictwo w wyborach jest pozbawione sensu, a jego głos nie ma za dużego wpływu, to powinien zapoznać się z systemem francuskim (zresztą w Niemczech też jest ciekawie, ale to już temat na kolejna analizę). Oczywiście polska ordynacja wyborcza również nie jest najlepsza pod względem wyłaniania proporcjonalnej (w stosunku do poparcia społ.) reprezentacji sejmowej, jednak istnieją jak widać systemy znacznie bardziej wypaczające ideę demokratyzmu (co nie zmienia faktu, że potrzeba w Polsce radykalnej reformy).

SIŁY ZBROJNE

W popularnym rankingu globalfirepower za 2020 rok (który jednak należy traktować z pewnym dystansem) Francja zajmuje dość wysokie, siódme miejsce. Aktywny personel służący w armii liczy sobie 268 tys. ludzi, a dodatkowo 183 tys. znajduje się w rezerwie. Zdolnych do służby jest blisko 24 mln Francuzów (ok. 35% populacji). Republika Francuska przeznaczyła na siły zbrojne 41,5 mld dolarów, co jest dziesiątym najlepszym wynikiem na świecie. Francja to atomowe mocarstwo, które aspiruje do najbardziej wpływowych i najsilniejszych państw na świecie. Co nie zawsze idzie w parze z posiadanym potencjałem.

Siły powietrzne

Francja, jako jedna z nielicznych na świecie, posiada własny dość nowoczesny (4 gen.) samolot wielozadaniowy Dassault Rafale. Produkowana od lat 90-tych ubiegłego wieku maszyna miała zresztą zastąpić wcześniejszy francuski myśliwiec Mirage 2000.  Tak więc Armée de l’air ma tą przewagę, iż korzysta w przeważającej mierze z maszyn rodzimej konstrukcji i produkcji (również, jeśli chodzi o helikoptery). Co znacznie ułatwia utrzymanie floty, jej serwis, eksploatację, jak również pozwala dość szybko ją rozbudować.

Niemniej, problemem dla francuskiego lotnictwa okazały się finanse. Jeszcze w 1996 roku Armée de l’air dysponowała 390 samolotami bojowymi (do czego należało doliczyć 70 maszyn marynarki wojennej). Obecnie szacuje się, iż redukcja floty powietrznej wyniosła prawie połowę stanu (do poziomu poniżej 200 maszyn w siłach powietrznych i kilkudziesięciu w marynarce). Z 286 planowanych Rafale zamówiono jedynie 180. W użyciu znajduje się jeszcze kilkadziesiąt najnowszych wersji Mirage 2000, które w końcu będą jednak musiały zostać zastąpione. Co niezwykle istotne, Francja nie posiada jeszcze samolotu V generacji. Jej przemysł nie jest w stanie dostarczyć takiej maszyny. A ponieważ Francuzi stawiają na własną produkcję, to nie byli skłonni inwestować w zakup amerykańskich F-35. To może w przyszłości sprawić, że francuskie lotnictwo pozostanie daleko w tyle nie tylko za USA, Rosją (pracującą nad Su-57) czy Chinami (pracującymi nad Chengdu J-20), ale i Norwegią, Holandią czy… Polską, które zakupiły już F-35.

By uniknąć takiego scenariusza francuska Dassault Aviation i Airbus przystąpiły do wspólnego projektu budowy europejskiego myśliwca wielozadaniowego nowej generacji. W czerwcu 2019 roku został zaprezentowany model koncepcyjny maszyny, która ma zostać wykonana w technologii stealth. Jednakże ukończenie pierwszej maszyny testowej i jej oblot zostały zaplanowane dopiero na 2026 rok. Czyli w momencie, gdy Polska otrzyma już F-35. Pamiętając długotrwałość procesu doskonalenia amerykańskiego samolotu, a także wieloletnie prace Rosjan i Chińczyków nad własnymi maszynami (które do dziś nie są w pełni gotowe), wątpliwym jest, by europejska współpraca zaowocowała seryjną produkcją przed 2030 rokiem. Niemniej, mówi się o tym, że Future Combat Air System (FCAS) ma zastąpić francuskie Rafale, a także niemieckie Tornado i Eurofightery już w 2040 roku. Przy założeniu, że projekt nie będzie miał żadnych poważnych opóźnień. Warto w tym miejscu wskazać, że Amerykanie w grudniu 2019 roku przyznali się do prac nad samolotem VI generacji… Tak więc „gonitwa” kontynentalnych Europejczyków za resztą świata w omawianej dziedzinie jest mocno spóźniona. Co zresztą nie jest żadną nowością, bowiem Amerykanie rozpoczęli produkcję F-22 Raptor już w 1997 roku, czyli dokładnie w tym samym czasie, gdy Francuzi rozpoczynali produkcję Rafali… Nic więc dziwnego, że Wielka Brytania nie chciała czekać i już zakupiła 42 sztuki F-35B (dla swoich lotniskowców) i planuje zakup kolejnych  96 amerykańskich samolotów V generacji.

Jeśli prace nad FCAS ulegną opóźnieniom, to może się  zdarzyć, że francuscy i niemieccy piloci zamiast latać na maszynach w technologii stealth będą musieli przez 20-25 lat udawać, że ich nie ma… I modlić się, by w trakcie tej trwającej ćwierć wieku luce, nie wybuchł żaden konflikt zbrojny przeciwko stronie używającej trudno wykrywalnych maszyn. Pocieszeniem może być natomiast fakt, iż być może FCAS okaże się konstrukcją, która „przeskoczy” te należące do V generacji i od razu zostanie zakwalifikowana do VI generacji, korzystającej z wielu bardziej zaawansowanych technologii. W co rzeczywiście Airbus oraz Dassault celują. Jaki będzie tego efekt? Być może dożyjemy i zobaczymy 😉

Oprócz maszyn typowo bojowych, Francuzi dysponują jeszcze kilkunastoma tankowcami powietrznymi oraz kilkoma samolotami wczesnego ostrzegania (AWACS i ELINT), a także pokaźną flotą transportową. Co jest tyleż istotne, że francuskie siły zbrojne wciąż mają w swoich kompetencjach misje ekspedycyjne. Francuzi nadal bowiem postrzegają się jako mocarstwo post-kolonialne, które musi mieć zdolność do obrony swoich interesów w dawnych koloniach i strefach wpływu (zwłaszcza w Afryce). Co było widać choćby w roku 2014, kiedy to Armée de l’air zaangażowała się w działania militarne w wojnie domowej w Libii. Co zresztą obnażyło jej słabości (zwłaszcza, jeśli chodzi o zapas uzbrojenia).

 

Marynarka wojenna

Marine Nationale składa się sił: nawodnych, podwodnych, powietrznych, lądowych (fizylierzy i komandosi morscy) oraz żandarmerii. Chlubą marynarki francuskiej jest atomowy lotniskowiec „Charles de Gaulle” (wodowanie 2001r.), który ma pozostać w służbie do 2030 roku (a następnie zostać sprzedany). Francuska doktryna dla sił morskich zakłada, że Marine Nationale potrzebuje dwóch jednostek tej klasy. Jednak w 2000 roku , Francuzi sprzedali Brazylii przestarzałego już „Focha” typu Clemenceau (wodowanie 1957r.). Tak więc przez kolejne dwie dekady XXI w. francuska marynarka musiała zadowolić się jednym lotniskowcem. Rząd jest bliski podjęcia decyzji o budowie nowej jednostki (dokumentacja i analizy koncepcyjne są już gotowe), która ma zastąpić obecnie użytkowaną.

Lotniskowiec Charles de Gaulle

Niemniej, skupiając się na razie na tym, czym już Francuzi dysponują. Charles de Gaulle posiada maksymalną wyporność 40 tys. ton i napędzany jest dwoma reaktorami atomowymi. Osiąga prędkość 27 węzłów i jest całkiem nieźle uzbrojony, jeśli chodzi o obronę PLOT-PRAK. Cztery wyrzutnie (8-prowadnicowe) pocisków Aster 15 (pocisk przeciwlotniczy i przeciwrakietowy krótkiego zasięgu – do 30 km) są wspierane przez dwie wyrzutnie (6-prowadnicowe) pocisków Mistral oraz osiem działek kalibru 20 mm.  Uzbrojenie to jest imponujące i czyni z francuskiej jednostki jednym z najlepiej ochranianych przed atakiem powietrznym lotniskowców na świecie. Na pokładzie Charlesa de Gaulla mieści się do 40 wielozadaniowych samolotów myśliwskich Dassault Rafale (M) i cztery samoloty wczesnego ostrzegania typu Grumman E-2C Hawkeye.

Oprócz pełnokrwistego (choć średniej wielkości) lotniskowca, Francuzi dysponują jeszcze trzema okrętami desantowymi typu Mistral o wyporności 21 tys. ton, które mogą pełnić również rolę okrętów dowodzenia oraz śmigłowcowców (maks. poj. 16 śmigłowców). Dwie kolejne jednostki tego typu zostały zbudowane z myślą o rosyjskiej flocie, jednak z uwagi na sankcje, ostatecznie okręty kupił Egipt (pamiętamy kontrowersje związane z tym tematem).

Eskortę dla wyżej wskazanych jednostek stanowią nowoczesne fregaty rakietowe typu FREMM (7 sztuk, ósma w budowie) oraz Horizon (dwie sztuki) jak również nieco starsze (lata 1996-2001) La Fayette (5 sztuk). Do 2030 roku Francuzi planują wprowadzić kolejne 15 fregat najnowszego typy (FDI), które zastąpią La Fayette oraz kilka starych korwet.

Całość floty nawodnej uzupełnia kilkanaście niszczycieli min, kilkanaście okrętów patrolowych, mniejsze okręty desantowe, trzy okręty rozpoznawcze wywiadu wojskowego, okręty zaopatrzeniowe, hydrograficzne oraz łodzie patrolowe.

Istotną rolę w doktrynie bezpieczeństwa Francji pełnią siły podwodne składające się z czterech okrętów atomowych typu Triomphant uzbrojonych w 16 wyrzutni balistycznych  i 4 wyrzutnie torped. Eskortę jednostek przenoszących broń jądrową stanowi sześć okrętów atomowych typu Rubis, które mają zostać zastąpione przez nowe Barracudy (pierwsza została już zwodowana w 2019 roku). Co ciekawe tuzin Barracud zamówili Australijczycy.

Warto zwrócić jeszcze uwagę na to, z jakich portów operuje Marine Nationale. Główna, śródziemnomorska baza dla okrętów floty znajduje się w Toulonie, który jest zabezpieczany przez bazy lotnicze w Marsylii i Hyeres. Ekspozycję na Atlantyk oferuje natomiast Brest, który znajduje się niemal na cyplu Półwyspu Bretońskiego. Liczne bazy lotnicze zlokalizowane w tym miejscu nie powinny dziwić, bowiem z Bretanii można również sprawować kontrolę nad Zatoką Biskajską, jak również zachodnim wejściem do Kanału La Manche. Niejako w centrum tego kanału znajduje się z kolei port w Cherbourgu. Niezwykle istotny, jako baza logistyczna, w czasie II Wojny Światowej po operacji D-Day (lądowanie w Normandii).

Bazy francuskiej marynarski wojennej

 

Wojska lądowe

Francuskie wojska lądowe (fr. Armée de terre) liczą sobie obecnie około 117 tys. personelu. Po reformie i profesjonalizacji armii z przełomu XX i XXI wieku, struktura wojsk lądowych opiera się o brygady (zlikwidowano dywizje). Francuzi dysponują dziewięcioma brygadami bojowymi (dwie pancerne, dwie lekkie pancerne, dwie zmechanizowane, górska, powietrznodesantowa i śmigłowców) oraz czterema wsparcia bojowego (łączności, artylerii, inżynieryjna i logistyczna). Ponadto Francuzi dysponują brygadami: wywiadu, sił specjalnych oraz Brygadą Francusko-Niemiecką w Müllheim. Oprócz sił stacjonujących w metropolii, zostały również wydzielone specjalne jednostki na terytoria zamorskie do baz w Dżibuti, Libreville, Dakarze i innych.

Chlubą francuskich wojsk lądowych są rodzimej produkcji czołgi AMX-56 Leclerc w ilości 241 sztuk. Są to jedne z najlepszych i najnowocześniejszych czołgów na świecie, choć jednocześnie należały do tych najdroższych w produkcji. Co ciekawe maszyny te są używane w największej ilości nie we Francji, a w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, które zakupiły ich aż 436 sztuk. Produkcja Leclerca zakończyła się w 2007 roku i już myśli się o jego następcy. Jakim ma być europejski (głównie francusko-niemiecki) czołg przyszłości MGCS (Main Ground Combat System). Nowy czołg miałby zostać wdrożony do produkcji w 2035 roku, co w tym przypadku wcale nie jest datą zbyt odległą. Bowiem zarówno francuskie Leclerki jak i niemieckie Leopardy 2A7 wciąż należą do światowej czołówki, jeśli chodzi o nowoczesność, potencjał  i siłę. Tak więc prace nad MGCS mogą posuwać się w tempie dostosowanym do potrzeb konstruktorów, a wręcz przedwczesne ukończenie projektu byłoby mało opłacalne. Im później MGCS powstanie, tym nowocześniejsze systemy zostaną w nim zainstalowane. Jednocześnie zwiększy się zapotrzebowanie na ten czołg, co pozwoli odnieść komercyjny sukces (w tej chwili bowiem ani Francuzi ani Niemcy nie potrzebują wymieniać floty czołgów, ale za kilkanaście lat, sytuacja powinna do tego dojrzeć). Jest to też pewnego rodzaju wskazówka dla strony polskiej, bowiem Wojsko Polskie znajduje się w zupełnie odmiennej sytuacji. Znaczna część naszego parku maszyn wymaga wymiany już teraz lub w najbliższej przyszłości (czołgi z rodziny T-72, w tym „Twarde”).

Francuska artyleria opiera się o kilkadziesiąt samobieżnych haubicoarmat kalibru 155 mm CEASAR osadzonych na ciężarówkach (blisko 80 sztuk + ok. 60 sztuk artylerii starszego typu) . Francuzi dysponują również kilkunastoma (13), amerykańskimi wyrzutniami rakiet M270 MLRS. W tym zakresie, francuskie siły artyleryjskie nie mogą budzić respektu. Warto porównać, że Polska będzie ostatecznie dysponowała 120 sztukami opancerzonej haubicoarmaty AHS Krab (do 2025 roku), gdy tymczasem starsze Dany (których mamy ponad setkę) mają zostać zmodernizowane. W 2018 roku WP dysponowało jednocześnie 75-sztukami Langust (modernizacja BM21-Grad), jak również zakupiono amerykański system HIMARS w ilości 18 sztuk (dostawa do 2023r.). Oczywiście należy mieć na względzie, że francuska armia szykuje się do wojny z zupełnie innego rodzaju przeciwnikiem oraz na innych polach walki niż Wojsko Polskie. Stąd francuska artyleria ustępuje, jeśli chodzi o priorytety, innym rodzajom uzbrojenia.

Armée de terre dysponuje ponadto blisko setką lekkich śmigłowców wielozadaniowych Aérospatiale SA 341/342 Gazelle , a także siedemdziesięcioma Eurocopterami Tiger. Oprócz tych typowo bojowych jednostek, w celu szybkiego przerzutu sił, Francuzi posiadają helikoptery  transportowe. Głównie SA 330 Puma oraz Super Cougar (a także 8 sztukami problematycznych Caracali).

 

Gwardia Narodowa

GN jest dość świeżym rodzajem sił zbrojnych Republiki Francuskiej, utworzonym w 2016 roku na skutek serii zamachów terrorystycznych. Niemniej Gwardia Narodowa (milicja) ma również silne ugruntowanie historyczne. Gdy prezydent Francois Hollande odtwarzał GN, miała to być formacja, której celem jest stabilizacja wewnętrzna kraju. Siły te mają wspierać policję i być używane na francuskich ulicach do pilnowania porządku. Stworzenie sił zbrojnych skierowanych niejako przeciwko obywatelom własnego państwa posiada w tym przypadku pewne uzasadnienie. Bowiem od lat we Francji dochodzi do licznych zamieszek ulicznych oraz dewastacji mienia. Czasami, niektóre dzielnice większych miast stają się wręcz strefami niedostępnymi dla francuskiej policji. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, gdy we Francji pojawiły się rzesze nielegalnych imigrantów, którzy potworzyli całe miasteczka i osiedla. Zagrożenie terrorystyczne w kraju jest na bardzo wysokim poziomie, co zaowocowało trwającym dwa lata (2015-2017) stanem wyjątkowym. Stąd dość spory rozmach w planowaniu struktur Gwardii Narodowej, która już teraz miała liczyć blisko 90 tys. zatrudnionych. Nie znalazłem danych, które potwierdzałyby realizację tegoż ambitnego założenia, niemniej, GN rzeczywiście funkcjonuje i bywa widoczna na francuskich ulicach.

GEOPOLITYKA

Niemiecki ogier

Pomimo tego, iż Republika Francuska posiada nieskrępowany dostęp do oceanu światowego, to jednak traktować ją należy jako państwo kontynentalne. Trwale związane z lądem. Zwłaszcza w sytuacji, gdy sąsiaduje z potęgą zjednoczonych Niemiec. Siła grawitacyjna państwa niemieckiego była tak ogromna, że zdołała dokonać całkowitego przemeblowania na europejskiej scenie międzynarodowej. Na zachodzie, anglo-francuski antagonizm zamienił się w XX wieku w sojusz i przyjaźń. Na wschodzie, jeszcze za czasów pruskich, upadła Rzeczpospolita Obojga Narodów będąca niegdyś jednym z największych potęg Starego Kontynentu.

Współcześnie, zjednoczone Niemcy są najsilniejszym graczem w naszym regionie świata i póki tak jest, siłą rzeczy, francuska polityka międzynarodowa ciąży w kierunku priorytetowego ustalenia relacji z Berlinem. Francuzi dwukrotnie próbowali konfrontacji. Przegrali wojnę francusko-pruską, co umożliwiło zjednoczenie niemieckiego kraju, a następnie odnieśli pyrrusowe zwycięstwo w I Wojnie Światowej. Polityka appeasementu z dwudziestolecia międzywojennego doprowadziła z kolei do największej klęski nie tylko Francji, ale i całej Europy. Druga Wojna Światowa została tak naprawdę wygrana bowiem przez Amerykanów i Sowietów. Po takich doświadczeniach, Francuzi spróbowali trzeciej metody. Skoro ani konfrontacja, ani uległość nie przyniosły pozytywnego efektu, władze z Paryża postawiły na współpracę z Berlinem.

Koncepcja ta zaowocowała powstaniem Unii Europejskiej, w której militarny prymat wiodą Francuzi, natomiast inicjatywę w sprawach finansowo-gospodarczych przejęli Niemcy. W kwestiach polityki międzynarodowej, Paryż pełni rolę unijnego lidera na basenie Morza Śródziemnego (oraz Afryki Północnej). Jak również pośrednika między Unią Europejską, a światem atlantyckim (Stanami Zjednoczonymi). Republika Federalna Niemiec ma z kolei wolną rękę w Europie Środkowo-Wschodniej i na Bałkanach. Pośredniczy ponadto w zakresie polityki wschodniej (Rosja). Ten podział europejskiego tortu wciąż jest widoczny, podobnie jak fakt, iż po Brexicie, Francja wydaje się być przytłoczona obowiązkami, które na nią spadły. Brytyjczycy pełnili bowiem ważną rolę w unijnej układance. Ich obecność pozwalała złapać balans i stopować zapędy władz z Berlina. To oni byli w dużej mierze odpowiedzialni za europejskie wpływy na morzach i oceanach. Natomiast Francuska gospodarka jest zbyt niewydolna i mała, by konkurować z niemiecką. Francuska marynarka wojenna nie dość liczna, by uzupełnić wyrwę powstałą po odejściu Royal Navy. Polityczna siła Paryża również traci wraz z Brexitem, bowiem dzięki temu pozycja i rola Berlina w UE jeszcze bardziej wzrosła.

Po odejściu Londynu, władze z Paryża zostały postawione w sytuacji dżokeja jadącego na narowistym, niemieckim ogierze. Zwierzę, choć wciąż jest pod wpływem jeźdźca, nabiera prędkości oraz wiary w swoją siłę i rosnącą autonomię. Znajdujemy się w momencie, w którym francuski dżokej zaczyna się zastanawiać, czy to on decyduje jeszcze o kierunku jazdy, czy też bardziej poddaje się instynktowi i sile pędu wierzchowca. Robi przy tym wszystko, by utrzymać się w siodle, co staje się coraz trudniejsze. Francuzi starają się ratować sytuację poprzez wspieranie pogłębiania integracji w ramach Unii Europejskiej. Nie chcą balansować Berlina przy pomocy Europy Środkowej (jak przed II WŚ). Wolą spętać Niemców siecią polityczno-ekonomicznych powiązań i zależności. Dżokej, przy pomocy kolejnych lin i sznurów, przywiązuje się do końskiego cielska. Pytanie tylko, kto czuje się w tym wszystkim bardziej skrępowany?

Szorstka przyjaźń z Anglosasami i NATO

Kilkudziesięcioletnia współpraca francusko-angielska erodowała do stanu zobojętnienia jeszcze na początku drugiej połowy XX wieku. Jednocześnie francusko-amerykańskie partnerstwo coraz bardziej przypomina walkę kogutów o europejski kurnik. Wynika to z faktu, że Francuzi, stawiając na współpracę z Niemcami, przestali odczuwać potrzebę poszukiwania wsparcia ze strony Anglosasów. I budowania anty-niemieckiej koalicji równoważącej siłę Berlina.

Proces rozluźniania w relacjach z Londynem i Waszyngtonem nie przebiegał jednak w sposób jednostajny w jednym kierunku. Warto wskazać, że w czasie Zimnej Wojny (rok 1967), gdy Niemcy były podzielone, Charles de Gaulle wyprowadził w praktyce Francję z NATO. Jednak już pięć lat po Zjednoczeniu Niemiec (1995r.) prezydent Jacques Chirac zdecydował się na częściowy powrót do struktur Paktu Północnoatlantyckiego. W 2009 roku, decyzją Nicolasa Sarkozego, Paryż wrócił do NATO w pełnym zakresie. Rok później rozpoczęła się tzw. Arabska Wiosna, w której Francuzi wykazali początkowo spore zaangażowanie. W marcu 2011 roku francuskie myśliwce bombardowały cele w Libii, a w maju tegoż roku na szczycie G8 w Deauville poczyniono ustalenia dotyczące Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Paryż współpracował już wówczas na tych kierunkach z administracją Baracka Obamy.

Jednak Francja okazała się zbyt słaba militarnie i politycznie, by przejąć stery nad „demokratyzacją” południowego wybrzeża Morza Śródziemnego. Tymczasem Amerykanom wcale nie zależało na stabilizowaniu regionu własnymi siłami. Zwłaszcza, gdy w USA dokonała się tzw. rewolucja łupkowa i chaos wewnętrzny u konkurentów na rynku naftowym stał się nawet w pewien sposób pożądany. Efekt był taki, że Paryż, z braku sił, szybko wycofał się z gry o Bliski Wschód i Afrykę Północną. Co zerwało współpracę i zbieżność interesów z Waszyngtonem. Jednocześnie Francuzi angażowali się mocno w budowę kontynentalnej osi Paryż-Berlin-Moskwa wg zaproponowanej przez Władimira Putina w 2010 roku koncepcji Europy od Lizbony po Władywostok. Dla Amerykanów nie było to problemem do momentu, w którym okazało się, że władze z Kremla grają przeciwko hegemonii USA (najpierw potajemne, a później otwarte wspieranie Bashar al-Asada w Syrii). Wzrost napięcia między USA, a Rosją, majdan na Ukrainie i zbrojna interwencja władz z Kremla na Krymie i w Donbasie zmusiły państwa Europy Zachodniej do wyboru stron. Brytyjczycy poparli Waszyngton, co skończyło się ostatecznie rozwodem z kontynentalną Unią. Francuzi i Niemcy, mimo oficjalnego anty-rosyjskiego stanowiska, wspierają koncepcję kontynentalną zmierzającą do budowy Eurosji.

Tak więc o ile między rokiem 1990 (Zjednoczenie Niemiec), a 2012-13 obserwowaliśmy zbliżenie Francji do świata anglo-saskiego, o tyle od mniej więcej roku 2013 Francuzi ponownie oddalają się od NATO. Skutkiem tego jest promowanie przez obecnego prezydenta Francji – Emmanuela Macrona, projektu stworzenia europejskiej armii. Niezależnej od struktur NATO.

Tego rodzaju pewność siebie, prezentowana przez administrację francuskiego prezydenta, wynika prawdopodobnie z przekonania, iż Francja z jednej strony jest bezpieczna, z drugiej dość silna, by samodzielnie prowadzić politykę międzynarodową. Co nawiązuje do polityki Charlsa de Gaulle’a, który był zdania, że NATO krępowało politykę międzynarodową Paryża. Jednocześnie za czasów jego prezydentury, Francja była określana jako czwarte najpotężniejsze militarnie państwo świata. Co było zasadne także z uwagi na fakt, iż Francuzi całkowicie samodzielnie skonstruowali broń jądrową i stali się atomowym mocarstwem.

Współcześnie, siła militarna Republiki Francuskiej uległa inflacji. Obok Stanów Zjednoczonych i Rosji, powstały regionalne potęgi tj. Chiny, Indie, Japonia, Korea Południowa czy choćby Turcja. Dawny podział świata na wysoko rozwinięte militarnie państwa Europy i USA oraz biedną post-kolonialną, lub zdewastowaną wojną resztę ulega zatarciu. Sporym potencjałem zbrojnym, umożliwiającym obronę własnych interesów w regionie, dysponują ponadto np. Izrael, Brazylia, Egipt czy Pakistan. Natomiast słabości francuskiej armii obnażyła interwencja w Libii (kiedy to Francuzi bombardowali cele za pomocą…  Bomb z betonu ). Pomimo tego, władze z Paryża odchodzą od popularnej w latach 90-tych narracji, wg której brak realnego uczestnictwa w NATO pozbawiało Francję możliwości wpływania na obierany kierunek rozwoju tegoż paktu. Wydaje się, że Francuzi skłaniają się na powrót ku przekonaniu, że korzyści z uczestnictwa w Pakcie Północnoatlantyckim nie są warte podporządkowania się amerykańskiemu przywództwu.

Z tych powodów, Paryż prowadzi dość asertywną względem Amerykanów politykę zagraniczną. I to Francuzi przejęli rolę europejskiego lidera, czy nawet prowodyra, w zakresie budowy armii europejskiej. Wynika to również z faktu, że Francuzi od kilkudziesięciu lat definiują pozycję i rolę Francji, jako równorzędną w stosunku do Anglosasów.  Dopuszczają współpracę z USA, ale nie zamierzają im się podporządkowywać. W tym zakresie, V Republika Francuska była i wciąż jest jednym z najbardziej niezależnych państw na świecie. W odróżnieniu np. do Republiki Federalnej Niemiec. Różnicę tą można symbolicznie zobrazować porównując pokorną i spuszczoną głowę Angeli Merken na spotkaniu z Donaldem Trumpem ze słynnym „stalowym” uściskiem Emmanuela Macrona.

 

Iberyjska idylla

Od czasów śmierci generała Francisco Franko (1975 r.) relacje między Hiszpanią, a Francją zaczęły się zacieśniać. W 1982 roku Hiszpania dołączyła do NATO (choć Francuzi byli wówczas de facto obserwatorami w pakcie) natomiast wraz z początkiem 1986 roku Madryt dołączył do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG). Hiszpanie przestali być zagrożeniem dla Francuzów jeszcze w XVII wieku i stan ten wciąż jest aktualny. Być może Hiszpania byłaby wspaniałym partnerem  dla Francji do równoważenia siły Niemiec, gdyby nie fakt, iż królestwo to jest zwyczajnie zbyt słabe gospodarczo, a także niezainteresowane kontynentalnymi układami sił. Peryferyjne, bezpieczne położenie Madrytu uchroniło kraj od udziału w obu wojnach światowych. Nic więc dziwnego, że Hiszpanie preferują dość neutralną postawę w polityce europejskiej. Jednocześnie pirenejski mur dzielący oba światy (iberyjski od francuskiego) dość wyraźnie i w sposób naturalny wyznaczył granice interesów sąsiadujących państw. Dzięki temu żadna ze stron nie przejawiała przesadnych ambicji, jeśli chodzi o wzajemne spory terytorialne na omawianym odcinku (co innego było w przypadku kolonii czy oderwanych terytoriów). Tak więc sąsiedztwo hiszpańsko-francuskie nie ciąży żadnej ze stolic. Hiszpańska uwaga skupiona jest na okolicach Cieśniny Gibraltarskiej, wschodnim wybrzeżu Afryki (vide Kanary) oraz Morzu Śródziemnym najdalej do Balearów. Północne, zimne wody atlantyckie Madryt pozostawiał Francuzom i Brytyjczykom. Paryż z kolei parł na Morzu Śródziemnym w kierunku wschodnim, do Kanału Sueskiego, aż po Syrię. Tak więc Hiszpanię i Francję można porównać do stojących do siebie plecami partnerów, opartych o wspólny pirenejski kręgosłup. W duecie tym Madryt zwrócony jest na południowy zachód, z kolei władze z Paryża kontrolują niemal cały wschodni i północny widnokrąg.

 

Śródziemnomorski…”Konkurent”?

Izolujące Italię od reszty kontynentu Alpy, pełnią podobną rolę co Pireneje. Odgradzają ludy Półwyspu Apenińskiego od reszty Europy. Także od Francji. I w tym przypadku, francusko-włoska granica lądowa jest dość naturalna. Niemniej, z racji ambicji związanych z panowaniem na Morzu Śródziemnym, Włosi są dla Francuzów morską konkurencją.

Geografia pozwala włoskim portom wygrywać rywalizację z Francuzami. Statki transportowe przepływające przez Kanał Sueski zamiast płynąć aż do Marsylii czy Tulonu, mogą zawijać do włoskich portów w: Trieście, Wenecji czy Genui. Stamtąd towar przewożony jest na północ, przez Alpy. Do Szwajcarii, Austrii i co najważniejsze: Niemiec.

Jednak najważniejszą osią współczesnego sporu na linii Rzym-Paryż są… Byłe kolonie. Warto pamiętać, że za wyjątkiem posiadłości w Algierii i Maroku, wszystkie inne kolonie francuskie w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie znajdowały się bliżej Rzymu niż Marsylii. To nie Korsyka, a Sycylia znajduje się w samym sercu Morza Śródziemnego. I to właśnie Półwysep Apeniński jest tym miejscem, które w naturalny sposób ułatwia przejęcie kontroli nad tym najważniejszym, europejskim akwenem.

Może się wydawać, że czasy kolonialne odeszły na dobre, jednak Francuzi wciąż myślą inaczej. Zmontowanie koalicji Londyn-Paryż-Waszyngton przy akceptacji Niemiec i Rosji na wspomnianym wyżej szczycie G8 w Deauville miało odbudować francuskie wpływy w Tunezji, a także pozwolić na zwiększenie udziału w libijskich złożach ropy naftowej. Było to całkowicie sprzeczne z polityką ówczesnego premiera Włoch – Silvio Berlusconiego, który w 2008 roku zawarł historyczny włosko-libijski pakt przyjaźni z Muammarem al-Kaddafim. Porozumienie zakładało wielomiliardowe inwestycje włoskie w libijską infrastrukturę (budowa autostrady od granicy z Tunezją do granicy z Egiptem), w ramach odszkodowań za kolonialne represje. Przy czym należy pamiętać, że Rzym posiadał wówczas znaczne udziały w libijskim sektorze naftowym i importował z Libii aż 25% swojego całego zapotrzebowania na ten surowiec. Dlatego po szczycie w Deauville z 2011 roku, Silvio Berlusconi zdecydował się na próbę zbudowania koalicji broniącej Kaddafiego, która miała składać się z Włoch, Niemiec i Rosji. Problem był jednak w tym, że zarówno władze z Berlina jak i Moskwy już sygnowały wyrok na libijskiego dyktatora. Zgoda USA na powstanie Eurosji od Lizbony po Władywostok była ofertą, jakiej Włosi nie byli w stanie przebić. Tak więc próby Berlusconiego nie tylko nie przyniosły spodziewanego rezultatu, ale i jeszcze prawdopodobnie kosztowały premiera Włoch stanowisko. Przypomnieć bowiem należy, że szczyt w Deauville odbył się w maju, a Berlusconi utracił fotel premiera dokładnie 12 listopada 2011 roku. Na skutek rozmontowania jego partii i utraty przez nią większości parlamentarnej. Podkreślenia również wymaga, że władze UE odmówiły wówczas Włochom pomocy w postaci obniżenia wysokości odsetek od pożyczek z Europejskiego Banku Centralnego. Co miało pomóc Rzymowi odbić się po kryzysie z lat 2008-2009. Winą za swoją porażkę, a także storpedowanie kampanii wyborczej w 2013 roku, Silvio Berlusconi obciążył Unię Europejską, a zwłaszcza… Niemcy. Pisaliśmy o tym w analizie dotyczącej Włoch pt.: „ITALEAVE Republiki Włochy – kto i kiedy złoży wniosek o upadłość?”.

Sprawa francusko-włoskiego sporu o Libię nie zakończyła się jednak wraz z politycznym odstrzeleniem Berlusconiego. Po tej druzgocącej porażce, Włosi postanowili nie wpychać więcej kija w szprychy i nawet przyłączyli się (symbolicznie) do koalicji wprowadzającej demokrację w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Nie mogąc bowiem przeciwdziałać, woleli ustabilizować swoją byłą kolonię na modłę Paryża i Waszyngtonu. Jednak i to, nie przyniosło owoców. Libia do dziś pogrążona jest w wojnie domowej, przez co Włochy zostały dotknięte kryzysem migracyjnym. Jednocześnie władze z Paryża postanowiły ignorować decydentów z Wiecznego Miasta. Prezydent E. Macron w maju 2018 roku zorganizował konferencję międzynarodową ds. Libii. Zaproszono na nią przedstawicieli około 20 państw. Zabrakło jednak delegacji z Włoch. Włosi postanowili ponownie wziąć sprawy w swoje ręce i podjęli próbę zorganizowania własnego szczytu. Przywódcy USA, Rosji, Niemiec i Wielkiej Brytanii odrzucili zaproszenia, a wieńcem upokorzenia była demonstracyjna wizyta prezydenta Tunezji w Paryżu (w terminie włoskiego szczytu).

Geopolityczna, francusko-włoska gra jest jednak tylko jednym z kilku antagonizujących relacje elementów. Włosi od dekady oskarżają Unię Europejską o traktowanie Włoch jako państwa drugiej kategorii (która to postawa jest zresztą charakterystyczna dla decydentów z Paryża). Rzym wskazywał wielokrotnie na panujące w Unii podwójne standardy, gdzie zadłużona po uszy Francja nigdy nie ponosiła konsekwencji podobnych do tych, jakie spotykają Włochów (np. ograniczenia w uchwalaniu deficytu budżetowego). Do tego należy dołożyć obecną wojnę ideologiczną wypowiedzianą przez Emmanuela Macrona całej pro-narodowej scenie politycznej w Europie. Macron, już na początku prezydentury, określił się jako wróg nacjonalistów i za przykład rządów, które jego zdaniem powinny utracić władzę, podał właśnie ten sformowany przez Ligę Północną oraz Ruch Pięciu Gwiazd.

W ramach tej wrogości, francuski prezydent zaangażował się w wewnętrzne sprawy Włoch i poparł w styczniu 2018 roku ówczesnego premiera Paolo Gentiloniego. W odwecie, po ustąpieniu Gentiloniego, nowy rząd włoski poparł liderów tzw. „Żółtych Kamizelek”. Nic więc dziwnego, że współczesne relacje na linii Paryż-Rzym określa się jako najgorsze, od czasów wojny z 1940 roku.

 

Afrykański bufor i neokolonializm

„Follow the money” to prawdopodobnie jedna z najważniejszych metod badawczych, które pozwalają zobrazować dość realne odzwierciedlenie rzeczywistości. W przypadku ambicji Francji, jak również kwestii procesu dekolonizacji, nie trzeba nawet badać przepływów pieniężnych. Wystarczy dotrzeć do jednego skrótu: CFA. Frank CFA jest wspólną walutą dla czternastu państw w Afryce (w zasadzie dzieli się na fanka zachodnioafrykańskiego –XOF oraz środkowoafrykańskiego – XAF, które są emitowane przez dwa różne banki centralne, ale kurs między nimi jest ustawiony na sztywno 1:1). Większość z nich (12) było koloniami francuskimi. Mowa o państwa tj.: Benin, Czad, Burkina Faso, Gabon, Kamerun, Kongo, Mali, Niger, Republika Środkowoafrykańska, Senegal, Togo, Wybrzeże Kości Słoniowej.

Frank CFA powstał w 1945 roku i został stworzony przez Francuzów, którzy chcieli w jakiś sposób zdewaluować franka. Co miało związek z ustaleniami w Bretton Woods. Paryż na sztywno powiązał kurs franka kolonialnego z frankiem francuskim i to w taki sposób, iż ten pierwszy był wyższy (1 CFA = 1,7 FRF). Powodowało to znaczne problemy gospodarcze w państwach Afryki, bowiem z powodu silnej waluty, nie mogły one tanio eksportować własnych wyrobów. To promowało towary importowane, których dostawcą była właśnie Francja.  Co ciekawe kurs CFA jest ustalony na sztywno do dziś, tyle że powiązano go z walutą euro. Gwarantem wciąż jest jednak skarb Francji, a państwa posługujące się CFA mają obowiązek depozytu połowy swoich rezerw w centralnym banku Francji. Sam ten fakt pokazuje, jak duże jeszcze ma wpływy w swoich byłych koloniach Republika Francuska (i jak potrafi z tego czerpać korzyści). Zwłaszcza, że próba zastąpienia CFA przez nową walutę (Eco) została skutecznie zastopowana przez Paryż. Dziesięcio letnia zwłoka z wprowadzeniem Eco skończyła się na porozumieniu z 2019 roku, kiedy to Macron zgodził się na de facto przemianowanie franka CFA na Eco oraz stopniowe zrywanie jedynie części zależności państw afrykańskich of Francji.

Nie powinien wobec tego dziwić fakt, że Francuzi są zaangażowani w Afryce nie tylko na płaszczyźnie politycznej, gospodarczej, ale i militarnej. Paryż ma zawarte bilateralne umowy dot. kwestii bezpieczeństwa z ok. 40 państwami Afryki. Na Czarnym Kontynencie stacjonuje ok. 4,5 tys. francuskich żołnierzy. Głównie w pięciu stałych bazach w: Senegalu, Republice Środkowej Afryki, Gabonie, Czadzie i Dżibuti. Historycznie, między 1945, a 2005 rokiem Francuzi interweniowali zbrojnie w Afryce ok. 130 razy, co nierzadko miało związek z obroną bądź obaleniem danego lidera państwowego. Odbywało się to jednak na ogół w sposób legalny, bowiem Francuzi zagwarantowali sobie możliwość interwencji zbrojnych w umowach z byłymi koloniami.

To wszystko wspierane było przez naturalny soft power w postaci tożsamości językowej i znacznych wpływów kultury francuskiej na afrykańskim kontynencie. Język francuski wciąż jest oficjalnym językiem w 20 państwach Afryki i posługuje się nim połowa populacji tych krajów. Wciąż do Francji ściągają rzesze migrantów w poszukiwaniu lepszego życia.

Francuska obecność w Afryce (2015)

Unijny lider?

Francuzi byli inicjatorami i współzałożycielami konstrukcji prawno-politycznych, które stały się fundamentem współczesnej Unii Europejskiej. To francuski minister spraw zagranicznych – Robert Schuman, w 1950 roku zaproponował krajom Beneluksu, RFN oraz Włoch utworzenie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (EWWiS). Projekt ten został sformalizowany Traktatem Paryskim z 1951 roku oraz w swoim podskórnym założeniu, miał pozwolić Francuzom na kontrolowanie niemieckiej produkcji strategicznych surowców niezbędnych do ewentualnego zbudowania potęgi militarnej. Koncepcja integracji Europy, napisana przez Schumana oraz Jeana Monneta, postępowała w dość szybkim tempie i już w 1958 roku powstało EWG (Europejska Wspólnota Gospodarcza), która traktatem z Maastricht (1992 r.) przerodziła się we Wspólnotę Europejską, a następnie w Unię Europejską (traktat Lizboński 2009 rok). Warto nadmienić, że ta ostatnia w dość istotny sposób odbiega kształtem i formą od koncepcji ojców integracji europejskiej (w dużym skrócie, Schuman był zwolennikiem raczej konfederacji niż federacji).

Niemniej, pomimo dążenia Francji do zacieśniania więzów w Europie i splątywania Niemiec ciągle to nowymi traktatami i umowami, władzom z Paryża zawsze przyświecał jeden cel. Obrona interesów narodowych. W tym ujęciu, dążenie do stworzenia federacji unijnej nie jest wcale przejawem rezygnacji z pierwszeństwa interesów narodowych przed interesami ponadnarodowymi, a właśnie narzędziem, które ma realizować francuską rację stanu. Bowiem nadrzędnym celem Paryża jest utrzymanie bezpieczeństwa państwa, zagrożonego ze strony potęgi zjednoczonych Niemiec. Koncepcja podjęcia współpracy z Berlinem, propagowanie i dążenie do integracji Europy są metodami zabezpieczenia stricte narodowych interesów francuskich. Jest to widoczne, gdy dostrzeżemy pewnego rodzaju dualizm francuskiej polityki , czy nawet jej wewnętrzną sprzeczność. Z jednej bowiem strony Francuzi dążą do stworzenia wspólnej europejskiej armii, federalizacji Europy i pogłębiania integracji. Z drugiej, chcą wykorzystywać tę armię do zagranicznych interwencji służących głównie francuskim interesom w basenie Morza Śródziemnego (czemu Niemcy są przeciwni). Jednocześnie kolejni prezydenci z Francji zachowują się tak, jakby UE nie istniała i samodzielnie, bądź wespół z kanclerz Merkel jeżdżą załatwiać sprawy w imieniu całej wspólnoty. Jeśli zaś chodzi o kwestie gospodarcze, władze z Paryża nie wahają się przed prowadzeniem interwencyjnej polityki wewnętrznej blokującej zagraniczną konkurencję (vide sprawa wynagrodzeń kierowców, przejeżdżających przez Francję, która obniżyła konkurencyjność m.in. polskich spedytorów).  Paryż prowadzi de facto politykę imperialną przybraną jedynie w niebieskie, unijne szaty.

 

PODSUMOWANIE

O ile u nas w kraju Francja często kojarzy się z państwem słabym i niewydolnym, które wręcz w kompromitujący sposób uległo III Rzeszy w 1940 roku, o tyle francuskie elity są przekonane o wyższości Francji, mając w pamięci epokę Napoleona Bonaparte oraz Charlesa de Gaulle’a. Zwłaszcza ten drugi pomógł Francuzom odbudować poczucie własnej wartości nadszarpnięte w czasie II Wojny Światowej. Francuscy prezydenci prowadzą w dużym stopniu samodzielną i dość niezależną politykę zagraniczną, przy czym mają świadomość, że znajdują się w wąskim, elitarnym gronie państw, które są do tego zdolne. Uzyskanie statusu potęgi nuklearnej osiągnięte własną pracą, a także kontynentalne przywództwo w Europie Zachodniej w czasie Zimnej Wojny pozwoliły Francuzom uwierzyć, iż Paryż wciąż jest stolicą Europy. Jednocześnie Francja nigdy nie wyzbyła się swoich ambicji kolonialnych, tak, jak zrobiło to Zjednoczone Królestwo (głównie z uwagi na presję ze strony USA).

Atutami Francji na arenie międzynarodowej są jej:

  1. doskonałe położenie geograficzne,
  2. najsilniejsza na kontynencie europejskim armia (nie licząc rosyjskiej),
  3. silna, polityczna pozycja w Unii Europejskiej,
  4. znaczne wpływy w Afryce,
  5. arsenał nuklearny,
  6. sporej wielkości gospodarka,
  7. zcentralizowany system rządów (semi-prezydencki) dający sporo władzy wybieranemu w powszechnych wyborach prezydentowi (dysponującemu silną legitymacją społeczną).

Francuskich słabości należy z kolei szukać głównie w polityce wewnętrznej państwa:

  1. mało konkurencyjna gospodarka z bardzo wysokimi podatkami,
  2. mocno obciążony wydatkami rządowymi budżet (socjal, administracja),
  3. wysokie zadłużenie państwowe,
  4. niż demograficzny u rdzennych Francuzów,
  5. nieodpowiedzialna polityka migracyjna, w której skala imigracji, a także zły system nie pozwalają na skuteczną asymilację nowoprzybyłych (co dawniej, do mniej więcej, lat 70-80 udawało się całkiem nieźle),
  6. dyskryminująca i wykluczająca z życia politycznego ordynacja wyborcza (brak parlamentarnej reprezentacji u dużej części społeczeństwa),
  7. różnorodność kulturowo-religijna w społeczeństwie, która grozi podziałem na płaszczyznach religijno-rasowych, a która może być wykorzystana przez graczy zewnętrznych do destabilizowania kraju,
  8. wysokie zagrożenie terrorystyczne,
  9. ogólnie wysoka niestabilność wewnętrzna, spowodowana uwarunkowaniami społecznymi.

 

PROGNOZA

Tradycyjnie zastrzegam, iż wszelkie predykcje należy traktować z dużą dozą ostrożności. Poniżej opisane tendencje mogą (choć nie muszą) doprowadzić do określonych skutków. Każdy proces może zostać zatrzymany lub odwrócony przez jakieś wcześniej nie dające się przewidzieć wydarzenie. Jednocześnie należy mieć świadomość tego, że nie posiadamy całego obrazu sytuacji, nie znamy szczegółów i konkretnych warunków czy decyzji decydentów. W związku z czym, wszelkiego rodzaju prognozy opierane są również o spekulacje czy domysły i należy je traktować jako intelektualną zabawę. Co nie zmienia faktu, iż warto podejmować wysiłek w celu podjęcia próby odgadnięcia możliwych kierunków rozwoju wypadków.

W pierwszej kolejności należy odnieść się do uwarunkowań wewnętrznych, bowiem to siła lub słabość wewnętrzna państwa decyduje o tym, na ile dany kraj kształtuje międzynarodową scenę polityczną. W tym kontekście zauważyć należy, iż państwo francuskie podąża w bardzo niebezpiecznym dla siebie kierunku. Elity polityczne starają się prowadzić imperialną (a co najmniej mocarstwową) politykę zagraniczną przy jednoczesnym ignorowaniu przyczyn problemów, jakie dotykają francuskie: gospodarkę, finanse i społeczeństwo.

Druga Rewolucja „Francuska”

W XXI wieku Francja weszła na tory dość otwartej polityki migracyjnej, co w obecnych warunkach może być niezwykle niebezpieczne dla stabilności społecznej państwa. O ile na początku XX wieku większość imigrantów pochodziła z Europy (np. z Hiszpanii, Polski, Włoch), co prowadziło do szybkiej asymilacji, o tyle współcześni przyjezdni pochodzą głównie z muzułmańskich państw Afryki. Przy czym ilość nowoprzybyłych osób doprowadziła do tworzenia się zamkniętych i odseparowanych kulturowo od reszty społeczeństwa dzielnic. Z jednej strony rdzenni Francuzi odchodzą od sfery religijnej (chrześcijaństwa), z drugiej, imigranci w dużej części wyznają konserwatywny, a nawet radykalny islam. Co wraz ze słabymi warunkami edukacyjno-życiowymi stwarza potencjał do wzrostu nastrojów buntowniczych, wywrotowo-rewolucyjnych, a nawet terrorystycznych. Społeczeństwo różnorodne rasowo, kulturowo i religijnie, jest bardziej narażone na powstanie społecznych podziałów, zwłaszcza, gdy dochodzi do tego wysokie rozwarstwienie majątkowe, a także wykluczenie polityczne (brak wpływu na politykę władz).

Wszystko to razem nie pozwala na pominięcie tematu związanego z podążaniem Francji w kierunku wewnętrznego chaosu i drugiej rewolucji. Zwłaszcza, że podzielone  społeczeństwo na różnych, przecinających się czasem w poprzek płaszczyznach, podatne jest również na inspirowane z zewnątrz prowokacje. Co czyni Francję wrażliwą na destabilizujące działania ze strony podmiotów zewnętrznych (choćby przy użyciu służb). Protesty „żółtych kamizelek” nie są ani pierwszymi, ani zapewne ostatnimi w V Republice Francuskiej. Rosnący chaos w kraju, a także liczne zamachy terrorystyczne dokonywane przed radykalnych islamistów, zmusiły władze do wprowadzenia stanu wyjątkowego i utworzenia Gwardii Narodowej. Bowiem tylko silny system represji może w tej chwili przeciwdziałać destabilizującym czynnikom wewnętrznym. Z drugiej jednak strony, siłowe działania francuskich służb mundurowych mogą budzić jeszcze większe sprzeciwy społeczne oraz prowadzić do eskalacji. W Internecie nie brakuje nagrań, które z jednej strony ukazują brutalne zachowania policji, z drugiej, bandyckie i dewastacyjne poczynania części protestujących. Łatwo również dotrzeć do materiałów ukazujących odizolowane od Francji dzielnice, w których ulice są blokowane dla reszty społeczeństwa przez demonstrujących swoją religijność muzułmanów. Nie można nie dostrzec, że muzułmańscy imigranci z Afryki przybyli do Francji w XXI wieku mają znacznie większy problem z dostosowywaniem się do nowej ojczyzny, niż ich ziomkowie z poprzednich pokoleń. Różnice między imigrantami z XX wieku (i ich potomstwie), a osobami przybyłymi w ostatnich 20 latach są dostrzegalne na ulicach Paryża gołym okiem. Ci pierwsi są po prostu czarnoskórymi Francuzami, Ci drudzy, obcymi, którzy często nie próbują nawet zintegrować się z lokalnym społeczeństwem (ubierają się, mówią i zachowują zupełnie inaczej). To jest olbrzymi problem, który będzie narastał wraz z każdym nowym pokoleniem osób pochodzenia imigranckiego, urodzonych w samo-izolujących się, muzułmańsko-afrykańskich dzielnicach.

Stąd wniosek, że jeśli władze francuskie nie poświęcą sprawom społecznym większej uwagi, a także nie podejmą bardziej skutecznych metod zwalczania przyczyn istniejących problemów, to wcześniej czy później kraj pogrąży się w wewnętrznym chaosie. Druga francuska rewolucja może się okazać islamsko-afrykańskim przewrotem we Francji, zwłaszcza, że młodzi, wykluczeni społecznie (często z winy własnej lub rodziców) muzułmanie są bardzo podatni na rewolucyjne i radykalne hasła, co jest wykorzystywane w rekrutacji przez organizacje terrorystyczne.

Stagnacja gospodarcza

Uwarunkowania społeczne będą olbrzymią przeszkodą w podejmowaniu reform gospodarczo-podatkowych. Opór przed zniesieniem przywilejów oraz świadczeń socjalnych dla grupy pracowników i bezrobotnych może być zbyt silny, by dokonać niezbędnych, radykalnych zmian (w tym by obniżyć podatki). Wydaje się być to oczywiste, po obserwacji protestów i nacisków na Emmanuela Macrona, który próbuje dokonywać reform metodą małych kroków. To prowadzi do konstatacji, że Francja nie będzie w stanie wesprzeć gospodarki tradycyjnymi metodami i odciążyć budżetu za pomocą cięć i oszczędności. Zamiast tego, Francuzi wciąż będą próbowali załatwić wszelkie problemy fiskalne za pomocą dodruku. Co będzie rodzić spory z Republiką Federalną Niemiec. Bowiem w sytuacji, gdy niemiecki przemysł sam wygrywa na europejskim (oraz światowym) rynku i poszerza swoje wpływy, to konkurencja z Francji będzie zapewne bezpośrednio wspierana przez swoje rządy. Uzyska w ten sposób (dzięki różnego rodzaju dotacjom, subwencjom i przywilejom) spory handycap względem Niemców (co już się zresztą dzieje). Jednak tego rodzaju patologia (państwowe podtrzymywanie sektora przemysłowego) ma swoją cenę. W postaci utraty impulsu i motywacji dla przemysłu, do rywalizowania z Niemcami za pomocą jakości i innowacyjności. Bezpośrednie wspieranie wybranych branż i firm przez państwo, prowadzi do oligarchizacji lub monopolizacji rynku wewnętrznego, co ogranicza konkurencję. Efekty tego widzimy już dziś, ponieważ większość PKB Francji opiera się o sektor usług. Rolnictwo, przemysł i produkcja są coraz bardziej uzależnione od państwa lub Unii Europejskiej (ulgi, wsparcia, dotacje unijne). Co z kolei sprawia, że władze mają coraz większy wpływ na poszczególne zakłady pracy, a więc są też obciążone odpowiedzialnością za ew. wzrost bezrobocia i zwolnienia w danym sektorze. Co z kolei ponownie, wzmaga tylko niezadowolenie społeczne skierowane przeciwko rządowi.

Mariaż niemiecko-francuski

Władze Francji w dalszym ciągu będą dążyły do integrowania w ramach Unii Europejskiej, a nawet jeśli ten polityczny twór miałby się rozpaść, Paryż zrobi wszystko by zachować specjalne relacje z Berlinem. Francuzi nie chcą kolejny raz stać się ofiarą niemieckiej agresji. Co współgra również ze stanowiskiem Niemców, którzy nie mają zamiaru po raz trzeci prowadzić wojny z całym światem. Tak więc jedni i drudzy, mając na względzie swoje doświadczenia historyczne, potrzebują siebie wzajemnie. Francuzi chcą mieć gwarancję bezpieczeństwa. Nad Niemcami z kolei wciąż ciąży widmo odpowiedzialności za dwie wojny światowe i związane z nimi okrucieństwa. Dlatego Berlin potrzebuje kogoś, kto będzie oficjalnie prowadził mocarstwową i odważną politykę wpisującą się w niemiecką rację stanu. Berlin tego robić nie może, ponieważ wywoływałoby to negatywne konotacje i strach w innych europejskich stolicach. W konsekwencji doprowadziłoby do upadku pokojowego projektu przejęcia Europy przez Berlin. Dlatego, za pomocą kontrolowania finansów (siedziba ECB znajduje się w byłej siedzibie niemieckiego banku centralnego) i ogromnych wpływów gospodarczych, Niemcy chcą lewarować Francuzów oraz pilnować, by Ci liczyli się z niemieckimi interesami prowadząc odważną politykę międzynarodową. Władze z Paryża z kolei, dzięki politycznym kajdanom oraz przywództwu militarnemu, mogą spać spokojnie bez obaw, przed kolejnym Blitzkriegiem. Jedna i druga strona płaci swoją cenę. Niemcy godzą się na ponoszenie kosztów związanych z francuskimi problemami fiskalno-gospodarczymi, natomiast Francuzi muszą utrzymywać silną armię, zamiast przeznaczyć te środki na konkurowanie z bogatymi Niemcami.

Dlatego właśnie zarówno Paryż jak i Berlin dążą do integracji i federalizacji Europy. Niemcy, działając jako oni sami, nie posiadają legitymacji do twardego i bezpardonowego prowadzenia polityki zagranicznej. Taką legitymację ma natomiast Unia, jako wspólnota, oraz Francja jako jej reprezentant. Francuzi z kolei wiedzą, że nie mają szans dotrzymać gospodarczego kroku Niemcom, więc potrzebują Unii oraz Berlina jako sponsora swoich ambicji. Dlatego oś Paryż-Berlin wydaje się być niezagrożona w perspektywie kolejnych lat, czego nie można powiedzieć o całej Unii Europejskiej. Bowiem federalizacja uderza w interesy mniejszych członków UE, a jednocześnie Niemcy muszą ponosić koszty problemów gospodarczych nie tylko Francji (która daje im wszakże opisane wyżej korzyści), ale Włoch, Hiszpanii, Portugalii czy Grecji. A to wszystko łącznie, staje się już całkiem ciężkim balastem.

Łapanie nowego balansu w UE

Po Brexicie, układ sił w Unii Europejskiej uległ drastycznej zmianie. Dlatego  też w ostatnim czasie jesteśmy świadkami pewnego rodzaju przepychanki w rodzinie. Francuzi próbują ugruntować swoją pozycję względem Berlina poprzez budowanie sojuszu z państwami Beneluxu lub Skandynawią. Macron odwiedził również w poprzednim roku kraje Europy Środkowej. Aktualne ochłodzenie relacji na linii Paryż-Berlin jest efektem obaw Francuzów, że nie zostaną oni należycie wycenieni przez Berlin, jako równorzędny partner. Stąd próba budowania koalicji pro-francuskiej (lub nawet anty-niemieckiej), która nie ma jednak docelowo blokować RFN, a jedynie być wsparciem dla Republiki Francuskiej przy negocjowaniu z Niemcami konkretnych, ale wspólnych ustaleń. Dlatego też nie należy się raczej spodziewać podziału lub rozwodu francusko-niemieckiego. Po „złapaniu” odpowiedniego balansu, tak Paryż jak i Berlin nadal będą współpracować i starać się narzucić ustalony wspólnie ton reszcie Europy. Co nie zmienia faktu, iż będą występować różnice zdań, nawet w inicjatywach, które wydają się być całkowicie popierane przez obie strony (jak europejska armia, pakiety klimatyczne, polityka wschodnia względem Rosji, asertywność wobec świata atlantyckiego z USA na czele).

 

Twarde zderzenie z rzeczywistością (Stanami Zjednoczonymi)

Francuzi do naród dumny, a niektórzy określają go nawet jako arogancki. Przypisywanie cech całym narodom, jest jak przypinanie łatek ludziom z uwagi na ich wygląd czy pochodzenie. Niemniej, niewątpliwie polityka elit francuskich, począwszy od końca II Wojny Światowej, rzeczywiście charakteryzuje się pewnego rodzaju poczuciem dumy, a momentami właśnie arogancji. Wystarczy przypomnieć słynne słowa prezydenta Jacquesa Chiraca o Polsce: „Stracili dobrą okazję do milczenia”. Wówczas chodziło o polskie poparcie w sprawie amerykańskiej inwazji na Irak. Odmawianie słabszym państwom prawa głosu, od lat cechuje politykę francusko-niemiecką. Różnica między Francuzami, a Niemcami jest taka, że na tych pierwszych nie ciąży historia, a uzyskana po II WŚ dość spora niezależność, pozwala na wygłaszanie swoich ocen w sposób otwarty i bezpardonowy. Tak jak to było w przypadku wypowiedzi Emmanuela Macrona z listopada 2019 roku, kiedy to francuski prezydent stwierdził, że brak przywództwa ze strony USA, powoduje „śmierć mózgową” NATO.

Pewność siebie władz z Paryża widać było również za każdym razem, gdy Emmanuel Macron spotykał się z Donaldem Trumpem. Jakże różniły się te wizyty od tych, gdy w USA gościła kanclerz Angela Merkel. Podczas, gdy francuski prezydent rywalizował o tytuł dla osoby z najsilniejszym uściskiem dłoni, niemiecka liderka wysłuchiwała z opuszczoną głową połajanek amerykańskiego gospodarza. Nie można jednak nie dostrzec, że francuska postawa ma coraz mniejsze uzasadnienie. Po Brexicie, potencjał unijnych marynarek wojennych stracił dwa, z trzech lotniskowców. UE straciła również jedno z dwóch mocarstw atomowych, pierwszą europejską potęgę morską, a także drugą, największą po niemieckiej, gospodarkę. Pozycja samej Francji względem Niemiec systematycznie słabnie. Francuzi są europejskim liderem, jeśli chodzi o sprawy nad Morzem Śródziemnym, a także w rejonie Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Tymczasem jedno wydaje się być oczywiste. Europy tam zwyczajnie nie ma. Francuzi nie podołali w Libii (wciąż trwa tam wojna domowa), a na Bliskim Wschodzie nawet dobrze nie zaistnieli. Tymczasem regiony te są buforem bezpieczeństwa dla całej Europy (zwłaszcza południowej).

Tak więc zarówno Francja, jak i cała Unia Europejska, są uzależnione w kwestii transportu i bezpieczeństwa morskiego od Anglosasów. Francuzi najlepiej zarabiają na wymianie z Wielką Brytanią, USA, Singapurem, Katarem i Hongkongiem. Sam duet Londyn-Waszyngton może w tej kwestii mocno przydusić Paryż, bowiem łączny, roczny zysk netto na handlu z tymi państwami wynosi blisko 20 mld usd. Jednocześnie Amerykanie kontrolują szlaki do Singapuru, Kataru i Hongkongu, co daje Francuzom kolejnych ponad 15 mld usd zarobku na rok.

Ponadto Francja jest uzależniona od importu gazu i ropy naftowej. Dużą część czarnego złota  (oraz LNG) Francuzi sprowadzają z Zatoki Perskiej, co znów promuje pozycję negocjacyjną USA. Jako podmiotu kontrolującego szlaki morskie, a jednocześnie eksportera cennych surowców energetycznych.

Z drugiej strony, Amerykanie dążą do przyduszenia Federacji Rosyjskiej w możliwie najbardziej dotkliwy sposób. Tymczasem jednym z największych francuskich dostawców ropy i gazu jest właśnie Rosja. Państwo, które nigdy nie było postrzegane jako zagrożenie dla Paryża, a często właśnie w Moskwie Francuzi szukali sojusznika. Ponadto francuskie władze od lat kwestionują przywództwo Amerykanów na Morzu Śródziemnym (gdzie zdaniem Paryża, winni wieść prymat Francuzi), a także krytykują amerykańską politykę na Bliskim Wschodzie (vide wojna w Iraku, sankcje przeciw Iranowi). Tak więc lista rozbieżności w polityce międzynarodowej jest dość długa.

Ponieważ Stany Zjednoczone nie będą w stanie zwyciężyć z Chinami bez Europy, a także nie będą mogły zdyscyplinować Rosji bez Unii Europejskiej, to należy spodziewać się, iż pierwszym celem polityki zagranicznej Waszyngtonu staną się niebawem Bruksela, Berlin i Paryż. I co najważniejsze, Amerykanie posiadają szereg istotnych lewarów, które mogą wykorzystać w rozmowach ze Starym Kontynentem. Należy się również spodziewać porozumienia z Brytyjczykami, którzy mogą otrzymać całkiem niezłe warunki handlowe, w zamian za wsparcie amerykańskiej sprawy. Zapewne wkrótce Stany Zjednoczone przystąpią do grillowania UE, a zwłaszcza Francuzów i Niemców. I wówczas sama duma i arogancja nie wystarczą. Gospodarka Francuska dźwiga olbrzymi balast, od którego dostała już garba, a zarówno Francuzi jak i Niemcy są mocno zależy w kwestii eksportu swoich towarów drogą morską. Amerykanie wciąż kontrolują zachodni system finansowy i to FED nadaje ton w świecie walut, a nie  Europejski Bank Centralny.

To wszystko każe przewidywać, że Francuzi będą musieli przełknąć żabę w całości i ostatecznie ugiąć się pod warunkami Amerykanów. Nie są bowiem zdolni do samodzielnego, militarnego i politycznego oddziaływania na strategicznie ważne dla siebie rejony (Afryka Północna), a jednocześnie ich gospodarka jest wciąż zależna od dostaw surowców energetycznych oraz handlu morskiego. Niewydolność fiskalno-budżetowa uzależnia z kolei Paryż od dodruku euro przez Europejski Bank Centralny. Tymczasem zachodni świat finansów nadal znajduje się pod wpływem USA.

Francja jest zbyt wielka i wpływowa, by zwyczajnie upaść. Dlatego, jeśli władze z Paryża poprzez radykalne działania nie odwrócą istniejących trendów, agonia V Republiki może trwać nawet dekady. Co z jednej strony może dawać nadzieję na pozytywny zwrot, z drugiej, czas gra tak naprawdę na niekorzyść Francuzów. Z każdym kolejnym rokiem będą się czuli w swoim kraju coraz bardziej obco. I będą mieli coraz mniej wpływu na kierunek, w jakim on podąża. W mojej ocenie, są to ostatnie lata, w których Francja ma szansę się wydźwignąć. O ile kraj ten już nie przekroczył momentu historii, który uniemożliwił możliwość powrotu…

 

Krzysztof Wojczal

Geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Zapraszam do zapisywania się na newsletter (formularz po prawej stronie), a także śledzenia informacji związanych z nadchodzącą książką. Planowany czas publikacji: wrzesień/październik 2020, natomiast przedsprzedaż ruszy zapewne jeszcze latem 🙂 

 

UWAGA!

Niniejsze opracowanie (jak każde inne na tym blogu) nie ma charakteru profesjonalnej analizy, która mogłaby służyć jako podstawa decyzji inwestycyjno-biznesowych. Tekst ma na celu ogólnie przybliżyć czytelnikowi omawiany temat i jest na tyle szczegółowy lub precyzyjny, na ile autor uznał za stosowne. Jeśli szukasz głębszych informacji na poruszane tematy, zachęcam do sięgnięcia po prace specjalistów z danej dziedziny lub zajmujących się stosownym regionem/państwem/obszarem. Sam autor, na własne potrzebny, zbiera podstawowe informacje po to, by móc wyrobić sobie poglądy na interesujące go zagadnienia. Niniejszy artykuł jest efektem dociekań autora i chęci przekazania zdobytych informacji dalej w jak najbardziej przystępnej formie. KW.

 

Pozostałe źródła:

http://zbiam.pl/artykuły/nowosci-francuskiego-lotnictwa-wojskowego/
https://fae.pl/biuletynopiniefrancjaanato.pdf
https://www.researchgate.net/publication/323322729_Europejska_polityka_Francji
https://www.dw.com/pl/christine-lagardefrancuska-polityka-monetarna-w-ebc/a-50287262
https://weaponsandwarfare.com/2015/08/03/french-military-intervention-in-african-affairs/
Pożegnanie z francusko-niemiecką Europą
https://www.graphicnews.com/en/pages/22218/france-african-relations https://holistic.news/partnerstwo-i-interesy-czyli-jak-francja-gra-o-afryke/ https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/geos/fr.html https://wpolityce.pl/swiat/434300-francja-kontra-wlochy-czyli-bitwa-o-dusze-europy https://www.polskieradio24.pl/5/1223/Artykul/2259942,Francuskie-media-kryzys-w-relacjach-z-Wlochami-to-odbicie-rozlamow-w-Unii-Europejskiej http://historiagospodarcza.blogspot.com/2011/12/frank-cfa-wspolna-waluta-afryki-pod.html https://wiadomosci.wp.pl/berlusconi-i-kadafi-obiecali-sobie-wieczna-przyjazn-6036221368021633a https://pl.tradingeconomics.com/france/indicators
„Alpy coraz wyższe”. Konflikt francusko-włoski
https://www.bbc.com/news/business-36152571 https://en.wikipedia.org/wiki/Religion_in_France https://www.worldometers.info/world-population/france-population/ https://woofla.pl/jezyki-regionalne-francji-oksytanski-czesc-1/ https://tradingeconomics.com https://en.wikipedia.org/wiki/French_Navy https://pl.wikipedia.org/wiki/Stawki_podatkowe_w_Europie https://pl.wikipedia.org/wiki/Marine_nationale https://pl.wikipedia.org/wiki/Armée_de_l’air https://en.wikipedia.org/wiki/National_Guard_(France) https://en.wikipedia.org/wiki/French_Army https://pl.wikipedia.org/wiki/Armée_de_terre https://en.wikipedia.org/wiki/Main_Ground_Combat_System
Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

162 komentarze

  1. Co do owych 58 francuskich reaktorów atomowych: pomijam, że podczas zeszłorocznej suszy wiele z nich ze względu na ograniczenie chłodzenia wodnego – musiało zmniejszyć moc. A ta sytuacja będzie zdarzała się coraz częściej. Z punktu widzenia geostrategicznego, zwłaszcza militarnego – te 58 reaktorów to idealne cele do ataku – choćby Kalibrami, których zasięg z Kaliningradu jest do…Portugalii. Nie mówiąc o balistykach i innych efektorach Rosji. Z TEGO punktu widzenia – Francja jest zakładnikiem tych reaktorów. Bo z punktu widzenia uderzeń strategicznych – Francja jest TEŻ w strefie zgniotu i projekcji siły Rosji. 58 reaktorów – praktycznie nie do obrony… Powtarzam: oby w Polsce nie powstała elektrownia jądrowa, ja stawiam na geotermię głęboką HTR prof. Bohdana Żakiewicza. Żadnych łatwych i wrażliwych celów w Polsce jak elektrownia jądrowa – nie strzelajmy sobie w stopę i nie róbmy prezentów Kremlowi – nie róbmy sami sobie żadnych rosyjskich lewarów na Polskę. Niestety – Francja pod tym względem ma już „pozamiatane” – sami na sobie geostrategicznie krzyżyk postawili… Stąd zachwyty nad francuską technologią jądrową, mam w TYM układzie za niezbyt sensowne… Wydaje się, że Niemcy rozumieją tę zależność GEOSTRATEGICZNĄ i tego rodzaju niebezpieczeństwo w nadchodzących ciężkich czasach – i własnie dlatego wygaszają atom, rzecz jasna robią z musu cnotę i sprzedają to z wielkim bębnem propagandowym pod listkiem figowym prymusów „proekologiczności” i takie tam…

    1. Wszystko ładnie, pięknie tylko jedno ale… bez energetyki nuklearnej nie suwerennej broni nuklearnej. Tak się składa, że bez zamówień elektrowni YellowCake Industry, czyli producent materiału rozszczepialnego nie mają ekonomicznej racji bytu. A z racji traktatu o zakazie proliferacji umieszczenie fabryk materiału o parametrach militarnych jest nielegalne i wykreować legalne zapotrzebowanie na reaktory wykorzystujące takowe paliwo to sprawa nieprawdopodobna.

      1. @JSC – a gdzie tam – zamiast pompować z 70 mld dolarów w elektrownie jądrowe – za ułamek ceny kupimy głowice pod stołem. Od Pakistanu – czyli w istocie od Chin – które w krytycznej sytuacji [groźby przerwania polskiego bufora i powstania supermocarstwa euroazjatyckiego SILNIEJSZEGO od Chin] – nie zawahają się ani przez moment. Szczerze – jestem pewien na 99,99% że w Pekinie w odpowiedniej szafie jest już rozpisany odpowiedni scenariusz ewentualnościowy przekazania głowic dla Polski. Dopracowany w szczegółach – aktualizowany na bieżąco. A oficjalnie pozyskanie głowic dla Polski – przez NATO Nuclear Sharing. Konkretnie – gdy USA uznają, że NIemcy zerwały Westbindung – prócz innych działań, które opisałem osobno – zablokują dostęp do NATO Nuclear Sharing dla Niwemiec – i udostępnią te głowice dla Polski. – W jednym i drugim wypadku ani elektrownie jądrowe, ani przemysł Yellow Cake nie są nam niepotrzebne – strata czasu i pieniędzy – które trzeba inwestować w dużo potrzebniejsze wysokie technologie [na bazie Skarbca Suwalskiego]. Zresztą jest trzecia droga – choćby Finlandia w ramach NORDEFCO – z którym to NORDEFCO powinniśmy w pierwszym kroku zawrzeć sojusz bilateralny. Finlandia z reaktorami, z własnym wydobytym u siebie uranem i z własnym Yellow Cake. Nie oszukujmy się – to kwestia całego NORDEFCO i GIUK – ale i Wschodniej Flanki NATO. To jeszcze jeden powód, dla którego Polska powinna pójść w sojusz bilateralny z NORDEFCO – a dopiero potem z UK i z kolejnymi państwami.

        1. Ale nie ma czegoś takiego jak Skarbiec Suwalski, to jest bajeczka dla intelektualnie niepełnosprawnych. Tam są złoża pozabilansowe i nawet pislamskie władze nie chcą o tym za dużo mówić ani spółek powoływać.

          SKARBIEC SUWALSKI TO FIKCJA.

          A Chiny to wola poczekać aż Janusze wymrą – wtedy nie będą musiały nawet z kimkolwiek rozmawiać – wyślą wielkim samolotem trochę balkoników dla starców i pieluchomajtek, następca Vateusza polansuje się – PRZYLECIAL WIELKI SAMOLOT.

          Głowice to są dla mocarstw a nie dla pariasow. Zresztą zobaczymy już jesienią jak emerytur nie będą mogli wypłacić na czas.

          Glowice w PL to science fiction i fantastyka niczym suwalskie skarbce i złote pociągi. Polska mysl techniczna to trochę więcej niż euro-palety i niestety montownia.

          1. (…)Zresztą zobaczymy już jesienią jak emerytur nie będą mogli wypłacić na czas.(…)
            Kategoryczna zapowiedź… masz do niej jakieś podstawy?

          2. „SKARBIEC SUWALSKI TO FIKCJA.” – widzę, że propaganda „przemysłu pogardy” i ogólnego wtłaczania obrazu Polski jako „ubogiego krewnego bez perspektyw” – jest już realizowana siłowo na tzw. rympał – metodą bicia w bęben i głośnego krzyku za wszelką cenę. To w sumie najlepiej pokazuje krytyczny stopień skrajnej desperacji i słabości antypolskiej agendy. No cóż – ja rozmawiałem z Głównym Geologiem Polski. NASZ CZAS NADCHODZI. Dla laików – np. stary tekst z 2015 – gdy po latach „propagandy wstydu” i przedstawiania Polski jako „brzydkiej panny, której nikt nie chce” – zaczęło się zmieniać i mówić o tych BARDZO NIECHCIANYCH przez obcych graczy sprawach: polecam https://www.suwalki24.pl/article/3,suwalszczyzna-posiada-najcenniejsze-zloza-europy Jak kto chce – znajdzie w necie wiele innych artykułów na ten temat. Nie będę odbierał uciechy z polowania… Generalnie to rozwój szybkich wierceń głębokich rozwiniętych przy szczelinowaniu hydraulicznym, dokonał przełamania bariery technologicznej co do eksploatacji tych [i INNYCH] złóż – po prostu eksploatacja stała się realna technicznie i BARDZO opłacalna ekonomicznie. Tak samo stało się względem geotermii głębokiej HTR – przełamano i barierę technologiczna – i barierę ekonomiczną. Zaś czas – i automatyzacja i rozwój Przemysłu 4.0 i IoT – tylko grają w tych decydujących kwestiach na naszą korzyść. Co do uruchomienia Skarbca Suwalskiego i geotermii HTR – na razie jesteśmy nakrywani „mokrym kocem” przez Waszyngton – bo koncesja na unijne „jądro siły” jest w Waszyngtonie przyznana Berlinowi – ta koncesja stanowi zarazem kija i marchewkę Waszyngtonu w twardym przeciąganiu liny z Berlinem – pod stołem . Ale gdy Berlin swoim działaniem wg oceny Waszyngtonu zerwie Westbindung – koncesja przejdzie na Polskę. I WTEDY nadejdzie czas i na geotermię głęboką HTR – i na Skarbiec Suwalski – i na budowę high-tech i Przemysłu 4.0 w Polsce – i w regionie. Oraz oficjalnie – czas na NATO Nuclear Sharing dla Polski. A bardzo wątpię, by Berlin zmienił swój kurs kolizyjny względem USA – by wyzbył się swoich mocarstwowych ambicji – zbyt duży nacisk „going concerns” – zbyt duża chciwość – zbyt duża pycha i przekonanie o swej sprawczości – wszystko pod znakiem magicznego, hipnotycznego zapatrzenia w ubóstwianą siłę „euro, euro uber alles”… decydentom wielkich grup wpływu gra to w głowach nieustanie dniem i nocą – jak narkotyczny tryumfalny marsz Wagnera…krótko mówiąc: jak zwykle pycha przed upadkiem stoi [także w przypadku Francji]…

          3. Aha, to podrzędny artykulik na jakimś lokalnym portalu napisany w sezonie ogórkowym już mamy dowody, albo rozmowa z naczelnym geologiem..

            Świetnie, czyli rozmowa z naczelnym epidemiologiem w PL dowodzi, ze COVID zabije w PL na przykład 15 milionów ludzi. A rozmowa z naczelnym meteorologiem kraju dowodzi, ze jutro będzie tornado i zniszczy np. Wielkopolskę i kilkanaście tysięcy domów w godzinę.. Zaiste to najlepsza argumentacja.

            To mi się podoba. Cytując Pański wpis.

            “przemysłu pogardy” i ogólnego wtłaczania obrazu Polski jako “ubogiego krewnego bez perspektyw” – jest już realizowana siłowo na tzw. rympał – metodą bicia w bęben i głośnego krzyku za wszelką cenę. To w sumie najlepiej pokazuje krytyczny stopień skrajnej desperacji i słabości antypolskiej agendy

            ———–

            kiedy wczujesz sie w role zbyt mocno, towarzysze,, rozstrzeliwałbym szkodników….

            pięknie. W Rosji każdy kto się z przekazem partii nie zgadzał był szkodnikiem, wreditjel i miał szczęście jak mu fundowano bezobjawowa schizofrenie i do psychuszki. Bo jak miał pecha to 20 lat krioterapii w okolicach Kołymy czy Norylska. A jak pochodzenie klasowe podejrzane to 72 godzin nie przeżył.

            Kto tutaj krzyczy? Ja tu ciągle słyszę obelgi o byciu agenda agentura. Czyżby w domu oficer polityczny z PRL? Bo jakieś poglądy podobne. Kto się dawniej z linia partii w PL nie zgadzał ten wraży agent reakcji zachodnich imperialistów, kołtun. Nic z tym, ze obecna władza to komuchów przygarnęła jak nikt inny, ze tam co drugi to dawny PZPR.

            W sieci mamy dwa rodzaje artykułów -jedne na których się Pan najwyraźniej opiera na podstawie danych z d..y ze PL śpi na bilionach dolarów ( dziwnym trafem nikt tych bilionów USD nie chce).

            Drugie artykuły mówią o źródłach pozabilansowych tytanu i rud żelaza ze śladowymi ilościami metali ziem rzadkich. Pozabilansowych. Czyli obecnie, przy aktualnym współczynniku cost/efficiency nieopłacalnych. Byc może za kilkadziesiąt lat będą miały sens. Dlaczego naczelny geolog kraju opowiada coś najprawdopodobniej przy wódeczce a wystąpić oficjalnie przeciwko post-prawdzie nie chce? Czy nie dlatego, ze fuchę straciłby a geologów na rynku pracy potrzeba jak siodeł dla świń ?

            Punkt 1. PL ma obecnie ogromne złoża wanadu, tytanu, niobu, ceru, prazeodymu… i nikt ich nie chce?

            Co moim zdaniem przeczy teoriom o bogactwie PL.

            Gdyby te złoża BYŁY to już dawno jakikolwiek z prezydentów ( a najpóźniej ten obrażający Niemców) przywiózłby na kolanach z Waszyngtonu umowę o ich eksploatacji w stylu – wy w PL dajecie zgody środowiskowe, pieniądze na inwestycje, a my wam dajemy 5% z tego co ukopiemy i mordki zamknięte, bo wiecie, Wy antysemici no i ustawa 447 i jesteśmy kwita, to mienie bezspadkowe. Good job my friends, we are best friends, God bless America!

            Tymczasem Amerykanie, którzy bez laski Chin nie byli w stanie ukończyć swojego najnowszego lotniskowca – nie mieli metali rzadkich aby ten lotniskowiec wszedł do służby… mieliby ignorować takowe bogactwa?

            Mnie Pan możesz nazywać idiota, ale Amerykanie wiedza co jest ważne. Majac wasalnego pieseczka, który na ich polecenie zrobi wszystko nie chce mi się wierzyć, ze gdyby ów wasal miał cokolwiek interesującego… Jeden mail Pani Ambasador Mosbacher załatwiłby sprawę.

            Druga sprawa ze dla KGHM czy Orlenu inwestycje w takie bogactwo to pikuś. Zaraz, czyżby tam siedzieli IDIOCI w zarządach albo ANTYPOLSCY ZDRAJCY?, schylić się po bogactwa nie chcą? A może jedno i drugie?

            Zaraz, podobno PL JEST SUWERENNA I NIEPODLEGŁĄ i ktoś tutaj mówi ze ma się kogoś słuchać, jakiegoś Berlina czy Waszyngtonu, jak sobie zaparkuje auto na własnym polskim parkingu? Panie georealisto,. Pan odleciał totalnie, pan kpisz? Nie kpij Pan z poważnych spraw. a od czego mamy NIEZWYCIĘŻONĄ ARMIE? Na co te kraby mieczniki gromy pioruny poprady wisly etc.

            Panie Georealisto, chcesz Pan powiedzieć ze Polska ma tak sobie słuchać co mówi Berlin, a polskie władze to tak sobie potulnie słuchają bo pieniądze co miesiąc na koncie, podobnie jak w koszarach polskiej armii ważne jest to aby schłodzona wódeczka była, żołd na czas i wszystko gra? No chyba nie, prawda?

            Ani KGHM ani Orlen nie chce bilionów z Suwalskich Złóż. Bop ne tam sa tak jak na metale ziem rzadkich Wyspach Bergamutach.

            Nawet oni, mający uza sobą partie nie chcą mieć zarzutów o działaniu na szkodę spółek. Nie chcą robić z siebie idiotów.. Pieniądze wyprowadzać dla kolegów i dla Partii można inaczej.

            Koniec ironii.

            Twierdze ze te badania geologiczne o tym, ze złoża są pozabilansowe są bliższe prawdy, w przeciwnym wypadku byłoby jak wyżej – już dawno by się tym bogactwem zaopiekowali Ci mocniejsi bo co by PL zrobiła? Nic. Amerykanie ogłosiliby wprowadzenie demokracji i podzieliliby się bogactwem z Rosja aby grało. No wiecie, CNN podałoby ze w okolicach Suwałk to od dziesiątek lat mieszka mniejszość rosyjska uciskana przez polski ludobójczy reżim a ze była by to prawda niczym te wyrzucane noworodki z inkubatorów w Kuwejcie to kogo to by obchodziło?

            Prawda jest taka, ze złoża te które tam są nieekonomiczne w kwestii przynajmniej jeszcze dziesiątek lat. A nawet dłużej.

            Te bajeczki o skarbcach to są dla pis-ludu i innych by głosowali tak a nie inaczej.

            Polska jest w pułapce średniego rozwoju i jest ubogim krewnym. Polski dobrobyt jest na konsumpcji i kredycie, a w ciągu ostatnich lat PL zadłuża się bardziej niż inni.

            Te bajeczki o przemyśle 4.0 kim? Czym? Nawet spawaczy w PL brak, PL zlikwidowała sobie kształcenie zawodowe. Nie ma ludzi, nie ma know how a ten kosztuje. Taka bogata Arabia Saudyjska musiała brać kredyty na rozwój przemysłu naftowego, skąd w PL technologie metali ziem rzadkich? Bo jeśli nawet byłyby i mieliby się zająć tym fachowcy pokroju Suskiego to …antymidas. Wszystko czego się władza PL dotknie zamienia się w guano.

            Jedynym aktywem Polski sa nie idiotyczne wymysły suwalskie a złoża na Pacyfiku i te leza w zainteresowaniu chociażby Chin i USA.

            https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/gornictwo-podwodne-surowce-z-dna-morza,120,0,2226040.html

            Tu są realne pieniądze, choć technologii jeszcze brak, ale złoża japońskie są jeszcze lepsze i cały czas idzie do przodu. Te działki na Pacyfiku to jest coś, co byłoby game changerem. Tylko ze zaraz można stwierdzić ze PRL died, your contract has been cancelled no i nie mamy pańskiego płaszcza, i co , popłynie polski lotniskowiec z reklamacja?

            Na polskiej działce podmorskiej na Pacyfiku są miliardy. Miliardy które są a nie są spekulowane. Ciekawe jak długo jeszcze te działki będą w polskiej własności/koncesji.

          4. @JSC wiem ze w Warszawie są brane inne scenariusze. Kasa Państwa pusta. Nie wiadomo jak będzie z rolowaniem długu. Ja bym będąc na miejscu wrogów polskiej państwowości polskie papiery dłużne kupował. Po to by przyzwyczaić narkomana – ze dalej jest wszystko dobrze, żeby on więcej obiecywać mógł.

            Obecnie festiwal rozdawnictwa trwa w najlepsze. Tyle ze to samo można powiedzieć o Europie i o działaniach EBC.

            Francuskie banki maja ogromne ilości śmieciowych włoskich obligacji. Bez interwencji włoskiego cudotwórcy Draghiego stolik byłby wywrócony już dawno temu.

            Tyle ze to dla PL fatalny scenariusz. Czy to przez sytuacje powiązań gospodarczych – dziś kryzys we Francji czy DE to ogromny kryzys w PL, niezawiniony przez PL…czy przez powiązania bankowe – jaki to problem przepchnąć śmieciowe papiery w bilansach na rzecz polskich spółek bankowych…A co może polski KNF w Europie?

            Co PL może jak taki BNP Paribas sztuczkami wrzuci trochę włoskiego śmiecia korpoobligacyjnego do swej spółki zależnej BNP Paribas Polska? Poskarży sie do Trybunału w Strasburgu? A piszcie sobie, polscy nacjonaliści na Berdyczów najlepiej.

            Zastanawia mnie właśnie jesień i scenariusz Euro po 7PLN, CHF 6,95…

        2. (…) Od Pakistanu – czyli w istocie od Chin (…)
          Zaraz, zaraz… powstanie Chińskiego Kalifatu Pakistanu przewidujesz po zbiorowym samobójstwie Rosji i Zachodu. Zatem pojawia się pytanie: Co będziemy mogli im dać czego nie będą mogli sami zabrać?

          1. JSC no właśnie ta logika mnie powala. W fantastycznych opowieściach Pana georealisty powstaje sobie coś wielkiego i nagle pokonało Rosję, integruje Pakistan z tymi głowicami etc. a z nieznanych powodów przed starymi Januszami mającymi przeciętne uzbrojenie konwencjonalne oraz miesięcznice i ordynariat ma się płaszczyć, ukorzyć i dać tym bezbronnym starym Januszom to co maja najlepszego. Upadnie Francja, wszyscy upadną, będzie wielki chaos i wielka konfrontacja a największe siły maja się ukorzyć przed PL zamiast powiedzieć – słuchajcie bezzębni starcy, szybko i krotko – przegraliście, to jest wszystko NASZE. Dziękujemy za zrozumienie. PL bez zachodu jest dziś kazana na rozwój jak w latach 90tych. Choć w przypadku sankcji to mało kto w PL zostanie.

    2. kolejny problem. Rosatom widzi w Orano klienta. Francja i Rosja współpracują. Poglądy ze będą ze sobą walczyć są dziewiętnastowieczne. Jaki interes miałaby mieć Rosja atakować kogokolwiek?

      Ataki frontami i tysiącami czołgów skończyły się z końcem 2wojny . Teraz tylko wojna gospodarcza a na to nie ma RU zasobów.

      PL i Geotermia. A otworzył już Vateusz Moradziecki spółkę celowa, aby polskiego podatnika okradać ? No bo mozna by tak 20 lat tam siedzieć do emerytury i całkiem dobrze żyć z projektów, planów, odczytów,referatów. Geotermia głęboka w PL to jest niczym polska agencja kosmiczna – ten sam poziom abstrakcji, jest niczym polski program pojazdów elektrycznych, miliony mieszkań i tak dalej. Utopia.

      Co do zmniejszania mocy to bym się o Francuzów nie martwił, rezerwy mocy maja większe niż PL. Jak w PL jest susza hydrologiczna i tez elektrownie nie maja mocy. W ubiegłe wakacje PL uratował import.

      Kiedys sankcj na RU sie skoncza. Przypominam ze Francja ma co im sprzedawac, a po embargu na jablka z Grojca RU ma swoje sady. PL stracila rosyjskie rynki bezpowrotnie.

      Tak wiec nie mrtwilbym sie Francja a raczej PL a zwlaszcza ukrywanymi trupami w szafach i deficytem budzetu oraz wzrostem bezrobocia. W Niemczech juz ponad 4 miliony, i rosnie, rosnie. W PL… pewnie okaze sie po wyborach.

      Choc moim zdaniem Europa jest gotowa na miekki polexit.

      1. To raczej Niemcy i Francja zmierzają do Exitu – izolowane przez resztę Europy. Co do geotermii głębokiej HTR – jak widzę, sprawa jest uważana za nader realną i niebezpieczną – stąd takie kpiny – dokładnie jak to idzie?… „Najpierw Cię ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą. Później wygrywasz.”…taka już nieuchronna kolej rzeczy… Wyjątkowy układ geotermalny na przesmyku bałtycko-karpackim nigdzie nam nie ucieknie, a technologia wierceń i technologie przepływowe, konwersji energetycznych, technologia materiałowa – tylko idą do przodu. Tak samo automatyzacja procesów wydobywczych, transportu, przerobu, łańcuchów logistycznych, sieciocentryczność, IoT. Dokładnie to samo mamy ze Skarbcem Suwalskim…czas gra na naszą korzyść.

        1. Ale o czym Pan tu imputuje?

          Przecież jest Pan fantasta. Gdyby cokolwiek co Pan pisze miało sens to byłoby rozwijane. Czy KGHM czy Orlen maja wystarczające środki aby inwestować czy w rzekome Skarbce Suwalskie czy Geotermie.

          Dlaczego pod pislamska, jedyna sensowna władzą, którą ma pieniędzy nieskończoną ilość te projekty nie powstają? Ano dlatego ze to jest mrzonka. Nawet Tadek z Torunia bez dotacji polskiego podatnika nie chce sie tym zajmować.

          Jeden argument, dlaczego właśnie te kontrolowane przez dobra zmianę spółki nie chcą tak zarabiać? Takie wielkie mnóstwo dóbr lezy tak niedaleko, przejęlibyśmy w PL nie tylko UE, nie tylko Rosję rzucilibyśmy na kolana ale pewnie i cały świat…

          Inwestorów zagranicznych chętnych przecież do eksploatacji tych miliardów ton muszą regularnie sprzed kancelarii premiera i prezydenta RP rozpędzać Rosomakami oddziały WOT i Gwiezdnej Floty. PL jest najbogatszym krajem na Swiecie z tymi zasobami… no chyba ze… chyba ze to wszystko bujdy.

          Nie ma czegoś takiego jak Skarbiec Suwalski,

          Ale to nie ma znaczenia. Przyjmijmy ze Polska ma :

          Skarbiec Suwalski a w nim:

          100000000 miliardów ton złota, platyny, 10 x więcej wanadu, prazeodymu, niobu, tantalu, dysprozu, talu, tytanu, ceru, iterbu, lutetu…. i jakoś nikt jeszcze tych eksyliardow dóbr nie chce kontrolować… Dlaczego by nie, puśćmy wodze fantazji.

          No nikt nie chce, bo tam tylko rudy żelaza z tytanem pozabilansowe, z niewielka ilością metali ziem rzadkich, nie do eksploatacji, gdy ma się inne źródła.

          Zresztą eksploatacja czegokolwiek w PL to jest takim zadaniem jak budowa ORP Gawron. Festiwal niekompetencji.

          Czas gra właśnie na niekorzyść PL. Zmiany klimatu, fatalna demografia, coraz większy socjal. Coraz większe zapóźnienie technologiczne. Wycofanie się tylko niemieckich producentów z PL, tych firm co polskimi rękoma produkują na rynki unijne to w PL gospodarczy armageddon. Mimo propagandy sukcesu w PL jest się kolonia żyjąca na kredyt. Wystarczy popatrzeć na Produkt Narodowy Brutto.

          Zastanawia m,nie pewna logika. Francja, która samodzielnie produkuje miedzy innymi lotniskowce z napędem nuklearnym ma upaść bo … i tu lista teorii.

          A co z Polska, która samodzielnie nie potrafi wyprodukować odkurzacza? Nawet rzeszowski Zelmer to jest Bosch.

          Dobra zmiana kupuje głosy lumpenproletariatu za pieniądze polskich przedsiębiorców. Ci zaczynają z krainy szczęśliwości uciekać. Jeśli trend nie zostanie odwrócony, to PL będzie krajem starców. W kurwizji ciągle sukcesy, Urban to był jednak cienias.

          Jak na jesieni przyjdzie druga fala COVID ( Szwajcaria juz sie szykuje teraz) to Rosomakow 2022 nie będzie, bo nie będzie za co ich wyprodukować.

          Rosomaków emeryci nie będą mogli zjeść.

          W PL zawsze myśli się o niebieskich migdałach, zawsze ambicje, Ligii Morskie i Kolonialne, my zawsze pępek świata, Chiny muszą nam dać (dej , dej, dej) a wychodzi jak z eksploatacja gazu łupkowego w PL. Pamiętam te nagłówki – jesteśmy drugim Katarem i licytacje co zrobimy z górą tych pieniędzy i dzielenie skory na niedźwiedziu.

          Widząc problemy w DE wiem, ze słabsi dostają zawsze bardziej. Polskie Wladze robią wszystko, by jak najbardziej obrazić do siebie Niemcy vide komentarze ubiegającego się o reelekcje. Polska gra na uszczypliwości z DE, pierwsza gospodarka UE. Czy to rozsądne? Czy PL to USA?

          Niemcy nie będą miały żadnych politycznych skrupułów dowalić PL gdy zajdzie potrzeba a skomlącej PL p obrażanej na każdego i obrażającej każdego nikt nie będzie słuchał. Takie są realia.

          Jak przyjdzie duży kryzys to w PL wrócimy do realiów lat 90tych. A wtedy. Wtedy to ludzie będą błagać ,aby DE przygarnęła pod opiekę. Moze taki jest ukryty plan tak zwanych polskich władz – na zasadzie żartu z kura uciekającą przed kogutem – zrobię jeszcze dwa okrążenia wokół kurnika,aby sąsiadki nie plotkowały, ze jestem łatwa?

          Tymczasem polskie władze powinny dbać o poprawne relacje z sąsiadami, zwłaszcza gdy nie jest się mocarstwem, gdy kasa budżetu polskiego pusta, gdy demografia skrzeczy a perspektywy bez zachodnich inwestycji to armageddon. Polacy nauczyli sie byc czescia zachodu i downgrade do lat 90tych to byłby szok.

          Tymczasem w Polsce mówi się ze dobrobyt powstaje z socjalu. Jak wzrosły wydatki na socjal, jak podrożała energia elektryczna i jak spada rok do roku konkurencyjność polskiej produkcji? Znany mi zakład przemysłu drzewnego od miesięcy paktuje z energetyka, jak im ceny podniosą o 15% to 400 osób idzie na bruk.

          Czy PL na to zasłużyła? Nie wiem. Wyborcy zdecydują. Polsce do Rosji coraz bliżej. Tam tez wszędzie spiski zachodu i wszystko wina tych onych.

          Tymczasem los PL w polski rekach i nie mam tu na myśli fantastyk o inwazjach i czołgach rosyjskich. PL unicestwi sie sama, spełniając bismarckowska przepowiednie.

  2. Polecam z krytyczną uwagą obejrzeć francuski film „Wilcze echa”. Dość dobrze zrobiony – ma swój sznyt odróżniający od produkcji Hollywood. Rzecz o strategicznym potencjale jądrowym Francji – na atomowych okrętach podwodnych. Fabuły nie będę zdradzał – ogólnie dzieje się w przyszłości [chyba] niezbyt odległej, są silne napięcia wojenne, dochodzi do drastycznych sytuacji i wyborów. Ale – w pewnej scenie francuska fregata na Bałtyku chce przechwycić rakietę balistyczną R-30 z wrogiego okrętu – wystrzeloną z drugiej strony Azji. Z obrazu sytuacyjnego wynika, że rakieta idzie tak środkiem Polski – więc zasięg owej francuskiej antyrakiety musiałby być przynajmniej 200 a raczej 300 km. To dla rakiet Aster 1 – nawet przyszłej wersji Block 30 NT – która ma być w produkcji od 2021-22 – taki zasięg to niedosiężny kosmos. W 2023 ma być oblatana nowa wersja Aster 2 BMD [w służbie pewnie pod koniec lat 20-tych] – ta już bardziej wygląda sensownie do zwalczania balistyków – sęk w tym, że Aster 2 BMD ma być skuteczny do balistyków z odpaleniem w zasięgu rzędu 5,5 tys km max – a w filmie chodziło o większy dystans odpalenia wrogiej rakiety do przechwycenia. Czyli nawet Aster 2 BMD byłaby w takim wypadku co najmniej wątpliwy co do skuteczności. No, ale widz-laik przecież połknie ten francuski PR strategiczny…i pewnie o to chodzi. Druga rzecz – w filmie francuski boomer zamierza – zgodnie z doktryną Francji – odpalić pojedynczą rakietę do uderzenia we wroga – co doktryna traktuje jako „ostrzeżenie strategiczne” – w założeniu deeskalacyjne. Tyle, że jeszcze przed odpaleniem wszyscy od prezydenta u góry, po dowództwo marynarki – chwytają się za głowy z przerażenia i podejmują straszliwie drastyczne decyzje dla „odkręcenia” rozkazu – bo oczekują kontruderzenia niszczącego Francję. Cóż – biorąc pod uwagę, że film nakręcono w 2019 – PRZED wystąpieniem Macrona 7 lutego 2020 – gdzie wyłożył ponownie NIEZMIENNĄ strategię odstraszania strategicznego – w tym z owym pojedyńczym uderzeniem „ostrzegawczym” – uważam, że tu akurat w filmie Francuzi sobie strzelili gola i ośmieszyli własną doktrynę strategiczną Francji. Swoją drogą – ciekaw jestem, kiedy fregata francuska typu FREMM [z takimi czy innymi antyrakietami] będzie operowała „combat ready” na Bałtyku…piękny PR – ale bez pokrycia, bo Francja bardzo pilnuje , żeby nie „urazić” Rosji z jej ambicjami co do Bałtyku… Jeszcze jedno – ta rakieta R-30 przelatując przecież koło Rędzikowa – na pewno byłaby do przechwycenia przez SM-3 Block IIA – które będą w Rędzikowie ca 2023. W filmie ANI SŁOWA o tej możliwości [ani np. o użyciu THAAD relokowanych np. drogą lotniczą do Polski] – ani o użyciu w miejsce francuskiej fregaty – np. amerykańskich niszczycieli rakietowych z systemem Aegis z tzw. mobilnej tarczy antyrakietowej NATO [4 niszczyciele rakietowe klasy Arleigh Burke] – które zresztą są już wyposażane w SM-3 Block IB – a następnie Block IIA – ogółem w służbie na pokładach krążowników i niszczycieli US Navy z systemem Aegis jest obecnie ok. 350-400 antyrakiet SM-3] – a w ogóle – Amerykanie są tam przedstawieni zgodnie z propagandą Francji – jako „umywający ręce” od konfliktu w Europie…Mimo, że konflikt dotyczy pewnego państwa Skandynawskiego – a przez NORDEFCO+GIUK – na pewno rzecz dotyczy USA – choćby przez rywalizację w Europie. Pod tym względem film jest po prostu przedrukowaną na siłę dla laików – francuską propagandą – odklejona od uwarunkowań geostrategicznych realu.

    1. Po co te wtręty filmowe? Przecież wiadomo, że autorzy tego typu dzieł ostro podkoloryzowują… np. w Czerwony Sztormie, który był fabularyzowaną wersją gry wojennej Pentagonu za przyczynę wojny Tom Clancy podał wysadzenie przez islamistów supermegagiga rafinerii, bez której gospodarka ZSRR miała się się wywrócić w 2 lata.

      1. JSC – wielu ludzi w Polsce wyobraża sobie naiwnie, że takie filmy jak „Wilcze echa” oddają PRAWDĘ – a tymczasem to zwykła, szyta grubymi nićmi propaganda dla naiwnych. Wszelkie nadzieje tzw. „stronnictwa kontynentalnego” – opartego o wyzbycie się „przestarzałej” suwerenności narodowej na rzecz niewolniczego [a na pewno feudalno-poddańczego] wtopienia się w „superpaństwo” Berlina zarządzanego pod batem Paryża – są zwyczajną mrzonką. Ani Berlin nie ma dostatecznej siły ekonomiczno-polityczno-finansowej, by grać z wielkimi graczami, ani Paryż nie ma dostatecznej siły militarnej do gry na twarde przeciąganie liny z wielkimi graczami. Ale pycha, chciwość i przekonanie o swej wyjątkowości – prowadzą i Berlin i Paryż ku upadkowi. A dokładniej – do izolacji „jądra karolińskiego” w ramach nowej Europy – która nie będzie chciała SZKODLIWEJ dla niej dominacji Berlina i Paryża. Oba te ambitne kraje nie chcą przecież ponosić kosztów transakcyjnych bycia hegemonem [czy ekonomicznym – czy militarnym] wobec reszty graczy – chcą tylko swej egoistycznej korzyści ubranej w maskirowkę [zasłonę dymną] opowieści o postępie, rozwoju, nowej świetlanej drodze itd. To gra o sumie zerowej – tandemu Berlin+Paryż kontra reszta Europy. Ani Skandynawowie, ani GIUK, ani państwa Wschodniej Flanki NATO – ani PIIGS – nie chcą dominacji tandemu Berlin+Paryż. Tym bardziej w zakresie bezpieczeństwa – gdzie Berlin z Paryżem jest na kursie kolizyjnym wobec tych państw zagrożonych Rosją – ale i państw zagrożonych naporem przez Morze Śródziemne. Jaki sygnał strategiczny do państw PIGS i bałkańskich wysłał Macron? – jak z podkulonym ogonem uciekł przed konfrontacją z Turcją? I taki „hegemon militarny” ma być niby gwarantem bezpieczeństwa? Zdaje się, że wszyscy to już rozumieją, że Berlin i Paryż niczego wartościowego reszcie państw Europy nie dają i nie dadzą – wszyscy to rozumieją – poza Berlinem i Paryżem – i państwa Europy będą się orientować w zakresie bezpieczeństwa [ale i w przepływach strategicznych, w tym wymianie technologicznej i handlowej] na sojusze regionalne BEZ Berlina i Paryża – gdzie gwarantami bezpieczeństwa na poziomie strategicznych [jądrowych] szczebli drabiny eskalacyjnej i odstraszania strategicznego – będą USA+UK. Po zerwaniu Westbindung nastąpi w Waszyngtonie zamiana marchewki na kij wobec Niemiec – sama blokada morska przepływów strategicznych powali Niemcy. A za nimi pójdzie Francja – pozbawiona kroplówki euro z Berlina. Orientowanie się na Berlin+Paryż nie ma żadnego sensu – ani ekonomicznego, ani militarnego [w zakresie bezpieczeństwa]. Podstawa to najpierw sojusze militarne państw Europy – bez Berlina+Paryża – poczynając od NORDEFCO. Dopiero potem znacznie bliższe dokoptowanie UK – a na końcu wpuszczenie USA – ale lewarując USA przez połączona siłę NORDCENTRALSOUTHDEFCO+UK. Gdzie UK ze względu na geografię [„bliższa koszula ciału”] będzie – i to z chęcią – rzecznikiem wynegocjowania dobrych warunków NOWEJ FORMY współpracy z USA. UK nie ma wyjścia – absolutnie nie ma ochoty na anschluss jako 51 stan USA – a City nie ma ochoty na wrogie przejęcie przez Wall Street. Anglosaska przyjaźń przyjaźnią – ale interesy są bez porównania ważniejsze. Dal UK rdzeniem jest city – a dla City – po Brexicie i odcięciu od unijnych podstaw funkcjonowania City – po klęsce finansowania Jedwabnego Szlaku – wreszcie po ostatniej klęsce ekspozytury City w Hongkongu – jedyną możliwa bazą dla City pozostaje zbudowanie sobie dostatecznej masy krytycznej – wyrwanej spod wpływu Berlina+Paryża. Reszta jest już konsekwencją tych uwarunkowań. Kwestia by to rozumieć – i by Polska najpierw zaczęła grać z chętnym NORDEFCO – na bazie „wspólnych” Bałtów – dla osiągnięcia kontroli Bałtyku i nowego poziomu synergii siły militarnej [wraz[z mobilnością] – a potem nowe źródło siły będzie wystarczająco atrakcyjne, by dołączać nowych członków coraz bardziej na południe [zwłaszcza Rumunię] – a to skaptuje też Ukrainę. A Polska – cóż – dla City zastawem funta będą inwestycje kapitałowe choćby w Skarbiec Suwalski – i rozwój opartych na tych surowcach strategicznych łańcuchów high-tech…szczególnie jak Chiny użyją surowców strategicznych [najpierw podwyżek, potem embargo] jako broni przeciw Zachodowi… Taka uwaga – wchodząc do NORDEFCO warto uzgodnić od razu i nawiązać bliższą współpracę z Saabem, Nammo, Konsbergiem, Boforsem – ale i w „całości” jako sojusz z Finami [uran i Yellow Cake – czyli perspektywicznie głowice – żeby UK zbytnio się nie drożyło w zakresie parasola strategicznego]. Jeszcze taka uwaga: na ewentualne biadolenie, jak to Europa zmarnieje bez Berlina+Paryża – od razu odpowiadam – proszę popatrzeć na to, jaka synergia i współpraca i rozwój zostaną uruchomione bez tych dwóch skrajnych egoistów „zaduszających” dotychczas całą resztę…zresztą w nowych warunkach spokorniały tandem Berlin+Paryż zacznie współpracować [siłą rzeczy – i siłą bezlitosnej geografii] – ale już na partnerskich warunkach wobec silnego połączonego bloku NORDCENTRALSOUTHDEFCO+UK…

    2. od kiedy to jakiekolwiek strategie opiera się na filmach czy to hollywodzkich czy innych?

      Cos się Panu mocno myli. A jaka obronę ma PL, rozwijana własnymi silami, własnym kapitałem i technologiami? Czy może PL zawstydzić Francję? Czy to Telekomunikacja Polska kupiła Orange France czy odwrotnie?

      Dlaczego nadal Polacy wola raczej mieszkać we Francji, zwłaszcza Ci z perspektywami i pracować czy w Thales czy w Alcatel-Lucent a nie odwrotnie. O Francuzach starających się o prace w PIT-Radwar nie słychać, dlaczego?

      1. „od kiedy to jakiekolwiek strategie opiera się na filmach czy to hollywodzkich czy innych?” – od NIGDY. Nic takiego nie piszę Nierealny Strategu – ani nie sugeruję. Przecież opisywałem przemówienie Macrona z 7 lutego br jako POWTÓRZENIE NIEZMIENNEJ od lat strategii Francji w zakresie odstraszania jądrowego. Nierealny Strategu – to ty mylisz, a właściwie przypinasz mi na siłę pomylenie przyczyny ze skutkiem. Ja piszę o filmie jako PROPAGOWANEJ MEDIALNIE [czyli WTÓRNIE] STRATEGII Francji – dla wbicia w podziw i dla zmanipulowania laików – i jak ją należy filtrować przez real dla odcedzenia stanu faktycznego . W sumie: Paryż dużo chce i się puszy na arenie międzynarodowej – ale jak przychodzi co do czego – to z jego przechwałek niewiele pozostaje.

        1. ale to dokładnie tak samo jak PL – dużo krzyczy i ciągle pokrzywdzona, ciągle coś nie tak. Ciągle władze PL obrażają czy to pierwsza gospodarkę UE sugerując to i owo, jak wpływ w sprawy wewnętrzne etc. Tyle ze PL potrzebuje UE bardziej niż UE PL. Kierunek migracji jest z PL a nie do PL.

        2. (…)W sumie: Paryż dużo chce i się puszy na arenie międzynarodowej – ale jak przychodzi co do czego – to z jego przechwałek niewiele pozostaje.(…)
          Całkiem jak Ameryka Trumpa…

  3. Panowie JSC i Nierealny Strateg – ciągle popełniacie błąd, że przenosicie stan OBECNY na przyszłość. Błąd zasadniczy. Liczą się trendy długofalowe. Oraz wielka gra – z wielkimi graczami. A w obu wymiarach perspektywy są niewesołe dla Berlina i Paryża. Gdy Berlin zerwie Westbindung – wg oceny Waszyngtonu – WTEDY zacznie się wielka zmiana prowzrostowa dla Polski – kosztem Berlina – i pośrednio także kosztem przypiętego do jego kasy Paryża. Kto będzie chciał żyć i pracować w państwie-bankrucie – w Niemczech , które zostaną zmuszone do wypłaty 850+350 mld dolarów? A KTO WTEDY NIE BĘDZIE CHCIAŁ żyć w Polsce? A przecież wypłata odszkodowań to będzie dopiero początek wzrostu Polski – oparty o Skarbiec Suwalski i kolejkę inwestorów do budowy na naszych warunkach łańcuchów logistycznych high-tech i Przemysłu 4.0. I co więcej – WTEDY do Polski będą ściągały najlepsze umysły – do budowy szczytu B+R dla high-tech. A Polska będzie rozdawała docelowo karty z czystej, niewyczerpalnej OZE geotermii HTR – na całą Europę. Francja nie chce dać ani nam ani reszcie Europy parasola atomowego odstraszania? – no to w najgorszym wypadku dostaniemy pod stołem od Chiin – co sam Pekin skrupulatnie przypilnuje – w swoim żywotnym egoistycznym interesie na planie geostrategicznej gry o dominację globalną i „być albo nie być” – czyli z maksymalną możliwą motywacją. Ale to w najgorszym wypadku – jeżeli „wszystko się posypie” – ja obstawiam scenariusz drogi dla Polski [ale i dla Europy – scenariusz rozwojowy, partnerski i win-win] w razie wycofywania się USA z Europy – scenariusz oparty nie o dyktat Berlin+Paryż – tylko budowy sojuszu bilateralnego z NORDEFCO poprzez Bałtów – dla osiągnięcia kontroli Bałtyku – i budowy synergii sił militarnych, ich mobilności, synergii współpracy i siły gospodarczej – ale i wymiany technologicznej. Po skaptowaniu”na południu” przynajmniej Rumunii – przyjdzie kolej na skaptowanie UK [dla którego nowa strefa gospodarcza dla City jest zwyczajnie gardłowo KONIECZNA – więc możemy jako sojusz wytargować dobre warunki za wejście UK z potencjałem strategicznym – zresztą NAJPIERW warto jako sojusz partycypować w rozwój wydobycia i przerobu uranu z Finlandią – by Brytowie czuli, że nie są niezastąpieni – to w razie drożenia się i stawiania warunków przez UK]. A wtedy Ukraińcy sami będą prosili się do sojuszu – jak ten rozwinięty sojusz przekroczy „masę krytyczną” swego wpływu i siły – wtedy na warunki wejścia Ukrainy siłą rzeczy największy wpływ będzie miała Polska. A dopiero na końcu powstanie „nowe NATO” z USA – gdzie przez zaangażowanie USA na Pacyfiku – Waszyngton będzie musiał przystać na działania partnerskie oparte o wspólny interes [z punktu widzenia USA, Europa może pomóc Waszyngtonowi przez wspólne postawienie Rosji w sytuacji przymusowej – jako sprzymierzeńca przeciw Chinom – ale bez koncesji w Europie – to samo tyczy Arktyki – bez GIUK i bez rozszerzonego NORDEFCO to niemożliwe] – gdzie Europa zyska poszerzoną bazę technologiczną – o to własnie powinien na twardo „bić się” sojusz w negocjacjach z USA. Europa scentralizowana oparta o hegemonię tandemu Berlin+Paryż – to w sumie projekt pasożytniczy i kunktatorski. Uderzające, że ani Berlin ani Paryż nie potrafi przedstawić „listy marchewek” jakie ten twór ma dać reszcie państw Europy – ani słowa o mapie drogowej z biznesplanami i wyliczeniami wzrostu ekonomicznego i technologicznego państw tego tworu. NIE MA OFERTY – są tylko puste hasła bez pokrycia – Paryża – który wycofał się rakiem i się skompromitował 7 lutego – jako dawca strategicznego bezpieczeństwa dla Europy. Zaś Berlin kuszący strumieniem wygenerowanych euro – tylko podtrzyma CHORĄ maszynerię finansową rolowania wszelkich zobowiązań – i jednocześnie wygasi konkurencję [bo „po co się starać? – skoro nie pozwolą mi upaść?”] – utrzymując dominację Niemiec – które dla siebie JUŻ przed planem federalizacji przeznaczają relatywnie najwięcej – dla ZWIĘKSZENIA swej dominacji ekonomicznej – a zatem dla zwiększenia strukturalnej nierównowagi PASOŻYTNICZEGO układu – korzystnego dla Niemiec. Ten „wielki plan” to droga donikąd, żadnego REALNEGO postępu nie wygeneruje- w efekcie nastąpi zwiększenie wszelkich strukturalnych patologii – a całość wszelkiej inicjatywy i rozwoju zostanie dobita przez wielką, zadufana i zapatrzona w sobie biurokrację – w czym i Berlin i Paryż przodują. A i to jest wariant pozytywny – bo bardziej realny scenariusz skutków owego „wielkiego planu” Berlina i Paryża to wielka bańka euro – która z braku rozpłynięcia się na cały świat [jak dolar] – spowoduje wielką zapaść finansową, wielkie tąpnięcie inflacyjne [nawet hiperinflację] – a za tym pójdzie szybki rozpad Europy na państwa starające się ochronić za wszelką cenę swoje rynki i swoich obywateli – dużo bardziej „asertywnie” niż podczas COVID-19. Euro to nie dolar – nie jest walutą międzynarodową – a to bardzo zmienia cały układ funkcjonowania i „czerwonych linii” znacznie bardziej restrykcyjnych ograniczeń dla euro. No i skrajna naiwnością i nieodpowiedzialnością byłoby sądzić, że USA będzie biernie patrzyło na projekt imperium Berlina i Paryża – a zwłaszcza na konkurencyjną „napompowaną” na biliony kapitalizację euro – de facto nowego rynku finansowego, który „na rympał” chce sam siebie wzmocnić – jako konkurent dla Wall Street i dla USA jako finansowego „save haven”… Uważam – ze główna teza Bartosiaka – że Europa ma do wyboru albo podporządkowanie się USA – albo budowę scentralizowanego imperium Berlina i Paryża – jest skrajnie fałszywa. Lewarem jest rozpaczliwa sytuacja UK – która każe Londynowi myśleć bardziej o swojej skórze i bazie dla City – niż angażować się z USA w Five Eyes. A jądrem krystalizacji nowego sojuszu już jest do dyspozycji NORDEFCO – jego sojusz z Polską dla domknięcia kontroli Bałtyku i zabezpieczenia Bałtów [co może tylko Polska] – daje nam drogę wyboru. Nam i reszcie państw Europy. Technologia i przemysł to nie tylko Niemcy [czy Francja]. Wliczając UK i rozszerzone NORDEFCO [czyli państwa z UE i spoza UE] – śmiem powiedzieć – że WIĘKSZOŚĆ potencjału rozwojowego i ekonomicznego – jest POZA Niemcami i Francją. Ale także militarnego – i wynikającego z geostrategicznego rozmieszczenia państw Europy – bez Niemiec i Francji. Zresztą – jaki rozwój może czekać Polskę czy Europę Środkową – jeżeli cała polityka klimatyczna i „zielony ład” – zmierzają do zduszenia tych gospodarek? Nie wiem, czy państwa PIIGS by przystąpiły do tego sojuszu europejskiego – moim zdaniem większość tych państw [z Bałkanami] – przystąpiłaby – szukając źródła realnej siły – przeciw dominacji Berlina i Paryża – i przeciw presji z Afryki i Bliskiego Wschodu. Proszę zauważyć – w 2015 podczas kryzysu migracyjnego – opór państw V4 [w Polsce wymuszony oddolnie] okazał się wystarczający dla „postawienia się” Berlinowi i Paryżowi. Proste pytanie – jakie będą „akcje” i wpływy Berlina i Paryża – wobec bloku kilkukrotnie silniejszego – i bez porównania lepiej skoordynowanego wielowektorowo – od spraw hardpower po softpower i sprawy technologiczne i ekonomiczne? Myślę, że PIIGS i Bałkany chętnie – po rachunku „za i przeciw” – przystąpią do NORDCENTRALDEFCO+UK – tworząc NORDCENTRALSOUTHDEFCO+UK. Sumując – ani Europa nie musi być ślepym wasalem USA – ani niewolnikiem pasożytniczego tandemu Berlin+Paryż. Oczywiście – ten scenariusz budowy sojuszu europejskiego [bez Berlina i Paryża – i z USA wychodzącym z Europy na Pacyfik] – może zostać zastąpiony sojuszami bilateralnymi USA z państwami Europy. Ale to by wymagało powrotu USA do Europy, silnego zaangażowania, ponoszenia kosztów transakcyjnych [inwestycji w strefę wpływu] jako lider europejski. To też możliwe – ale w takim układzie i tak Polska powinna przystąpić do NORDEFCO. I prowadzić grę, by City stał się inwestorem dla Polski – dla Skarbca Suwalskiego [i nie tylko] i potem geotermii HTR. Krótko – zastawem funta winny stać się nie sztabki złota czy srebra – ale cały rozwinięty łańcuch wartości dodanych „well to wheel” – oparty o REALNE zasoby Skarbca Suwalskiego – i REALNY potencjał technologiczny całej Europy – bez Niemiec i Francji. Które owszem – po pewnym czasie, jak spokornieją [w w TAKIM układzie spokornieją szybciutko] – można przyjąć jako partnerów bez żadnych bonusów i uprawnień – do Nowej Partnerskiej Europy. Zresztą – nie tylko UK winniśmy przyjąć [czy taka Szwajcarię – dla której model hegemonia tandemu Berlin+Paryż jest absolutnym zaprzeczeniem modelu szwajcarskiego] – to także kwestia otwartego rynku i współpracy np. z Japonią – czy z Koreą Płd – które mogą dać zastrzyk technologiczny i ekonomiczny WIĘKSZY, niż Niemcy i Francja… Jeszcze taka uwaga na koniec do Panów JSC i Nierealnego Stratega i im podobnych: Polska nie warcholi, nie toczy wojny ze wszystkimi – jak każdy dba o swój egoistyczny interes – a pretensję do Berlina i Paryża – i wręcz na pieńku z nimi – ma praktycznie większość państw Europy. Nie jesteśmy jakimś wyjątkiem – przeciwnie jesteśmy typowym państwem, które gra o swoje – jak inne. A pycha i nieliczenie się z innymi ze strony Berlina i Paryża – myślę, że jest parę krajów, u których negatywne emocje wobec Niemiec i Francji są dużo większe…Ba – nawet Belgia i Holandia – „”już, już niemal „wtopione” w system karoliński Berlina+Paryża – zaczęły „handryczyć się” – kupiły „proamerykańskiego” F-35 [zamiast Eurofightera czy Rafale – jak napierał ostro Berlin i Paryż] – co jest wyborem geopolitycznym… zaczęły odtwarzać swoje siły zbrojne [przecież Holendrzy swoje Leo 2 sprzedali Finom, przez pewien czas byli bez czołgów , a rdzeniem ich „wojska” była wspólna dywizja niemiecko-holenderska – teraz odtwarzają swoje zdolności]. Myślę, że Belgia i Holandia żyjące od wieków na morzu i z morza – i zawsze w „morskim” cieniu UK – dużo lepiej zdały sobie sprawę z iluzoryczności ekonomicznej siły Niemiec – uzależnionych w eksporcie od morza. A także z iluzoryczności siły militarnej Paryża [siły dobrej i wystarczającej dla podtrzymywania swego post-kolonialnego dominium afrykańskiego, na którym żerują – ale niezdolnej REALNIE do niczego więcej] – wobec siły państw morza. Takie proste pytanie – jedno z wielu na które odpowiedzią będzie głucha cisza lub wykręty zastępcze: czy któreś z państw NORDEFCO [i UK] – zaangażowanych w konfrontację z Rosją w Arktyce o swoje interesy – patrzy z aprobata na umizgi Berlina i Paryża względem Kremla. A Bałtowie? A Polska i Rumunia? Dlatego proszę nie robić szewskiej manipulacji – nie robić tunelowania wszelkich spraw walki o swoje [a nie jakiejś wmawianej nam z uporem „kłótliwości”] jako wyjątku [i to z przypiętą gębą warchoła] tylko ograniczonego do Polski. W zasadzie mam pytanie: JAKIE państwa mają długofalowy strategiczny interes „pójścia” z Berlinem i Paryżem? Mówię nie o chciejstwie – tylko o ich chłodnej ocenie geostrategicznej – na planie wielkiej gry światowej – i z uwzględnieniem REALNYCH możliwych akcji i reakcji tych graczy. Bardzo proszę o uzasadnienie – MERYTORYCZNE. Bez wzniosłych deklaracji – i bez myślenia życzeniowego – ani bez popłakiwania na „zły świat”, który nie jest taki, jaki chcecie. Na koniec: to akurat META-WAŻNE: uważam za bardzo prawdopodobne, że USA zechcą podpalić Eurazję [nawet cała Wyspę Świata] – by uzyskać Pax Americana 2.0 – przez spokojne wzmacnianie się – bez kosztownego angażowania się w konfrontację – by na końcu siłą rzeczy stać się najsilniejszym graczem. Dlatego właśnie budowanie sojuszu europejskiego – jak wyżej – otwartego, rozwojowego, generującego synergię i wartość dodaną i prawdziwy wzrost technologiczny – jest tak ważne. Moim zdaniem – pomijając długie wywody – ten wzrastający sojusz zmusi USA do rewizji swych planów i objęcia „strefą spokoju” także Europy. Która to Europa zachowa siłę i spójność i nie da się podpalić – ani nie wpadnie w totalitarny scentralizowany świat orwellowski – co nam chcą zgotować „elity” Berlina i Paryża.

    1. (…)Panowie JSC i Nierealny Strateg – ciągle popełniacie błąd, że przenosicie stan OBECNY na przyszłość. Błąd zasadniczy. Liczą się trendy długofalowe. Oraz wielka gra – z wielkimi graczami.(…)
      Ty też popełniasz zasadniczy błąd… bierzesz swoje prognozy za konieczność dziejową… jakbyś był jakimś rasowym heglistą.

      A co do twoich epistoł… na prawdę się czyta obszerne komentarze, których tezy w dużej mierze są takie same. Za którymś takim wytworem człowiek zaczyna je po prostu (…)przelatywać(…) narażając całą dyskusję na sprowadzenie na fałszywe tropy, bo dyskutant sobie coś dopowie.

      1. Hegel…dobre sobie. Ja piszę o twardych uwarunkowaniach i ograniczeniach, w których jest toczona REALNA polityka – a nie życzeniowe napuszone przemówienia Macrona, po których po tygodniu zostaje – mówiąc językiem Pana Sikorskiego: „kupa śmiechu…z przewagą kupy”…. – tu akurat do Macrona i jego buńczucznych zapowiedzi przed wizytą Warszawie, skonfrontowanych do realu 7 lutego, to porównanie [które Sikorski zastosował do Dudy – całkowicie fałszywie – bo Duda po raz pierwszy pokazał się przywódcom europejskim jako obrońca europejskiej racji stanu – a to zaprocentuje bez względu na wynik wyborów] – owo porównanie do Macrona pasuje wręcz idealnie. Liczą się trendy – uchwytne w liczbach co do procesów – które po przekroczeniu granic krytycznych – zawsze nieuchronnie zmieniają rzeczywistość. Heglizm był butnym niemieckim myśleniem życzeniowym – ja pisze o geostrategicznych uwarunkowaniach od poziomu globalnego – o grze, w której i Berlin i Paryż są graczami II ligi. Dla Pekinu i Berlin i Paryż są taktycznymi pionkami – które widza co najwyżej w roli „pożytecznego idioty” – który Pekinowi za darmo wstawia kij w szprychy amerykańskiego planu zebrania aliansu przeciw Chinom. Tak samo zresztą traktują Rosję – bezkosztowy klasyczny leninowski „pożyteczny idiota”, który wypycha Amerykanów z Eurazji – by w optyce Pekinu dać FINALNIE przestrzeń Chinom. Pekin doskonale rozumie od 2011 grę pod stołem Kremla, Berlina i Paryża na budowę SILNIEJSZEGO od Chin [i USA] supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku – i taktyczne wspieranie PUSTYCH ambicji Kremla, Berlina i Paryża jest dokładnie kontrolowane przez Pekin pod kątem wykorzystania tych trzech graczy przeciw planom Ameryki. Na poziomie strategicznym w Europie dla Pekinu liczy się Polska – jako jądro bufora rozdzielającego Kreml od Berlina z Paryżem. Gdy plany pod stołem budowy supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku przekroczą „czerwoną linię” zbliżania się do możliwości realizacji – wtedy Pekin dogada się z USA – i raz na zawsze zatopi te sny o potędze Kremla, Berlina i Paryża. Pekin kupi sobie czas – najważniejszy dla niego zasób krytyczny, Rosja [GŁÓWNY konkurent w Azji] zostanie zmarginalizowana i upokorzona, Niemcy [główny konkurent w handlu międzynarodowym] zostaną zdławione rękami… USA, a dumna Francja straci obie podstawy [niemiecką i rosyjską], które stara się wykorzystać do wzajemnego lewarowania w swych imperialnych planach. I taki będzie początek końca wielkości tych 3 graczy. W Waszyngtonie będą skakali z radości, że „Europanasza” i wg oceny strategów Waszyngtonu szala rywalizacji z Chinami przechyla się na rzecz USA [oczywiście mylnie – bo nie uwzględnią lekceważonego świata islamu] – dlatego zgodzą się na taktyczne [tak to ocenią] „kroki wstecz” w postaci oddania [„pokojowo” i „pod międzynarodowa pieczą na czele z supermocarstwami, które dbają o pokój”] i Tajwanu i Korei. Amerykanie też będą sobie gratulować, że sprawa konkurencyjnego SILNIEJSZEGO od USA supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku załatwiona. Zresztą – Pan Krzysztof poświęcił zagadnieniu dealu USA-Chiny i przyczyn i korzyści dla obu supermocarstw sporo miejsca…tam odsyłam. Ale powiedzmy – jakimś sposobem [ciekawe jakim?] do deal’u USA-Chiny nie dochodzi, w Europie Amerykanie nie radzą sobie, nawet mogą się wycofać, Kreml-Berlin-Paryż zamierzają metodą faktów dokonanych [dajmy na to – przy skrajnej determinacji – nawet z szantażem atomowym Paryża wobec opornych – w tym Polski] zbudować imperium od Lizbony do Władywostoku. I powiedzmy, że USA nie umieją dość szybko rozpoznać, co się dzieje, nie potrafią zareagować na czas. WTEDY Pekin uruchomi „strategiczny bezpiecznik” – czyli wyposaży Polskę w wystarczające głowice i środki przenoszenia średniego zasięgu, oficjalnie da też swoje gwarancje atomowe i odpowiednie wsparcie. A przedtem na Okęciu i innych lotniskach wylądują transportowe Y-20 – z bateriami najnowszych systemów prak/plot, WRE, dronami bojowymi, hipersonikami – i z innymi aktywami sterowanymi najnowszymi sieciocentrycznymi C4ISR – także aktywami uderzeniowymi z zasięgiem wystarczającym np. na dolegliwe uderzenia w stolice do „zmitygowania”. I to wszystko może się odbyć dużo szybciej i sprawniej – niż wywrócenie całego stolika strategicznego, jaki Ribbentrop zafundował z Mołotowem światu w sierpniu 1939…kwestia wykorzystania potencjału i środków technicznych… Nie będzie ponownego podpisywania rozszerzonych traktatów strategicznych Chiny-Polska [jak 20 XII 2011] – tym razem to Chiny zareagują metodą faktów dokonanych. W tym np. niezapowiedzianymi ćwiczeniami z ostrą amunicją – tak na 300 tys żołnierzy – koło granicy rosyjskiej – a jeżeli będą chcieli zaakcentować ironię losu – zrobią te ćwiczenia niedaleko tych budek wartowniczych, na których Rosja wystawia manekiny ubrane w mundury sołdatów – co jest wręcz w Chinach ikonicznym medialnie rozpowszechnionym symbolem dla Chińczyków – ich OCZYWISTEJ przewagi nad Rosją… Bo dla Pekinu to Kreml, Berlin i Paryż – to PRZEDE WSZYSTKIM symbole „wieku hańby” gdy ci biali kolonizatorzy razem zdobywali Pekin w 1900. Drugi raz do tego nie dopuszczą – nie dopuszczą nawet do groźby takiej sytuacji…

    2. Niekoniecznie. W Pańskich fantastykach są tylko GDY, KIEDY, Polska POWINNA i same myślenie życzeniowe i gdybania, rozważania ze będzie etc… Oraz ze MUSI BYĆ. KTO sie nie zgadza ten ZDRAJCA AGENT etc. Same przypuszczenia zero konkretów.

      Nie ma żadnego Skarbca Suwalskiego. Proszę nie traktować nas jak idiotów. Kasa PL pusta, Vateusz rozpaczliwie szuka pieniędzy. Na socjalne obietnice.

      Jedyny Skarbiec jaki ma PL to skarbiec idiotów populistów. Komunistów u steru przefarbowanych na rozmodlonych komunistów, robiących sobie szopki PR-owe niczym satrapii Tadżykistanu. Skazanych prawomocnie kłamców, dbających o kolegów przy korycie. Bronia interesu Kleru u koryta oraz swoich kolegów. To nic osobistego, tak robią od okresu po 1989 roku. PL to kondominium watykańsko-amerykańskie pod niemiecka kontrola gospodarcza. Nie podskoczysz wyżej pasa. Idziemy po równi pochylej w dol, Polacy chcą życia w komforcie a nie wysiłku. Jemy na kredyt.

      Jesteśmy realnie tu i teraz. Nie będzie żadnych wypłat, zresztą Niemcy wielokrotnie ( w swoim interesie) pomogły PL się rozwinąć. W lubuskim są lepsze drogi lokalne niż w BW, najbogatszym landzie BRD.

      Piszesz Pan: Błąd zasadniczy. Liczą się trendy długofalowe. Oraz wielka gra – z wielkimi graczami.

      No ale aby moc grac z wielkimi graczami trzeba albo być wielkim graczem, albo mieć zasoby. Ani zasobów,ani demografii, żadnych perspektyw a tylko urojenia wielkościowe i roszczenia. Takich się spuszcza w kiblu a nie zaprasza na rozmowy do stołu.

      Niemcy maja przemysł i technologie, a PL co ma? Te biedne kobiety jadące się opiekować niemieckimi starcami za marne pieniądze?

      Kto będzie chciał żyć w PL – NIKT. z PL przyjęci tu uchodźcy uciekli. Z PL się ucieka – PL nie ma DZISIAJ niczego do zaoferowania. Nie interesują mnie FANTASTYKI ze JUŻ za CHWILE PL BEDZIE MOCARSTWEM BO NIEMCY ZAPŁACĄ I BEDA BANKRUTEM. Dobre sobie. To są FANTASTYCZNE ROJENIA. Gdy zabraknie kasy na 500 plus lumpenproletariat powywiesza pislamistow na latarniach w Warszawie gołymi rękoma. PL to Państwo socjalne i ktoś na ten socjal musi zarobić. Polska kierowana w ten sposób to przyszłe piekło dla WNUKÓW obecnych Polaków.

      Liczy się to co jest teraz. Ja uważam ze z tymi idiotami u władzy, przywożonych z Londynu Ministrach Finansów, na fuchę, którzy chcą szybko się z PL ewakuować to PL nie ma przyszłości.

      PL jest obecnie patrząc na rachunki moich rodziców Państwem coraz droższym do życia i prowadzenia biznesu. Traci swe atuty. Gdyby obecne władze PL rządziły na Saharze zabrakłoby na niej piasku.

      Co się w PL ZMIENIA: rosną koszty energii elektrycznej, wody, śmieci, ogólnie pojęte koszty życia i ceny usług zbliżają się do unijnych.

      Co się w PL NIE ZMIENIA : dalej jest to europejski ksenofobiczny zaścianek, w swoim przekonaniu wyjątkowy, i w swoim przekonaniu ma monopol na mówienie innym jak maja żyć i oczywiście PL powinna mieć władze bo tak.

      Sasin dotknął się LOTu i LOT na dnie. PL alienuje się z Europy i dziś PL to dla UE takie trochę większe nazi-Wegry. Zobaczymy jak się skończy, już Dania przebąkiwać oficjalnie zaczyna o redukcji pomocy dla PL. Jak zakręci UE kranik z pieniędzmi to Vateusz zje własny krawat.

      PL poprzez swoje władze prowadzi na użytek polityki wewnętrznej kampanie antyLGBT. Wszystkie media trąbiły o tym na zachodzie, nawet na Antypodach. Żaden kraj nie chce takiego rozgłosu. Obecnie byc anty LGBT to byc gorzej niż nazista w 1945.

      Pisze Pan :

      to także kwestia otwartego rynku i współpracy np. z Japonią – czy z Koreą Płd – które mogą dać zastrzyk technologiczny i ekonomiczny WIĘKSZY, niż Niemcy i Francja… Jeszcze taka uwaga na koniec do Panów JSC i Nierealnego Stratega i im podobnych: Polska nie warcholi, nie toczy wojny ze
      wszystkimi

      – tutaj kluczowe słowo jak w każdej Pańskiej wypowiedzi – MOGĄ . Ani Japonia ani Korea nic nie musi a sa inne kraje gdzie warto inwestować. PL po przejęciu sadów przez pis-mafie straciła na atrakcyjności.

      Alez oczywiście, te insynuacje pewnego kandydata o tym ze Niemcy mieszają się w sprawy wewnętrzne to psychotyczne wymysły. Podobnie jak w PL nie ma homofobii. Ten pobity dziś pod gejowskim klubem w Krakowie kijami pobił się zapewne sam, może Niemcy go pobili.

      – jak każdy dba o swój egoistyczny interes – a pretensję do Berlina i Paryża – i wręcz na pieńku z nimi – ma praktycznie większość państw Europy.

      Owszem, ale chodzi o formę. Oni ze sobą rozmawiają trochę innym tonem niż prostackie i awanturnicze władze PL.

      Nie jesteśmy jakimś wyjątkiem – przeciwnie jesteśmy typowym państwem, które gra o swoje – jak inne.

      Tak, ale… Forma wypowiedzi tych, którzy teoretycznie reprezentują PL wola o pomstę do Nieba.

      PL to w zamierzeniu POLSKICH WLADZ taki grajdołek, mający im służyć do dojenia wespół z klerem. Uważam ze oni tak na to patrzą. Gdyby jakimkolwiek politykom w PL realnie zależało na PL to szli by inna droga -chociażby ulg dla firm, kwoty wolnej od podatku. Ile wynosi ona w PL a ile w Bangladeszu? Tanie teatrzyki kryminalistów dla ciemnego ludu (c) Kurski typu PRZYLECIAŁ.WIELKI.SAMOLOT a nasi koledzy zarobili. PL – lud ma prawo pic szampana ustami swych najznamienitszych przedstawicieli.

      W zasadzie mam pytanie: JAKIE państwa mają długofalowy strategiczny interes “pójścia” z Berlinem i Paryżem?

      Każde, rozumiejące ze należy do Europy, oprócz postsocjalistycznych despotii typu Węgry i PL, które ciągle patrzą na przeszłość i przeszłością żyją. PL polaryzuje się politycznie na Rosję i otwarcie, demonstracyjnie i prowokacyjnie z europejskiej wspólnoty rezygnuje. Dlatego moim prywatnym zdaniem PL powinna być z UE wyrzucona i niech sobie układa swe mocarstwowe rojenia w Związku Białorusi i Rosji.

      Ja pisze może trochę tendencyjnie, podoba mi się w Europie. Moj mały 160m2 domek z widokiem na Morze Śródziemne w Banyuls-sur-Mer kosztował mnie mniej niż kawalerka w Poznaniu.

      Obok jest taki oto https://www.green-acres.fr/de/properties/30700a-2497.htm no i dziś droższy,. Tyle ze trzeba miec sasiadow Niemcow, Rosjan, Polaków i ..jakos kazdy ma w d… nacjonalizmy.

      Bez UE byłoby trudniej. Ale cenie sobie relaks w Carcassone poza sezonem , w Tulonie czy specjały Sardynii. Czy tez spacery po Aoscie czy Piemont i jego pola ryżowe. PL tego nie ma. Dlatego nie ma mnie w PL.

  4. Teraz krotko. Polskie mocarstwo bez wojny w stanie komfortu i u szczytu potęgi. Jeszcze nie ma szczytu upałów.

    https://biznesalert.pl/sawicki-czego-uczy-czarny-poniedzialek-energetyki/?utm_source=wykop.pl&utm_medium=link-5588215&utm_campaign=wykop-poleca

    A tu sie o upadku Francji dyskutuje. O ich problemach. Życzyłbym Polsce takiego poziomu rozwoju gospodarki jak FR.

    Tymczasem EOT z mojej strony, bo wystarczająco zaspamowałem forum.

    Pozdrawiam.

  5. Francja upada, Niemcy upadają, Polska kwitnie i wkrótce przejmie ich gospodarki. Wszyscy Polsce pomogą na piękne oczy, bo kochają sienkiewiczowskiej bujdy i mickiewiczowskiej wiersze: Chiny i Pakistan dadzą pod stołem broń atomową, USA obroni przed Ruskim, Niemcy przyniosą w zębach odszkodowania za II wojnę światową i potwierdzą, iż Szczecin, Mazury, Wrocław to taki bonus na wsze czasy. Wykopiemy skarby spod Suwałk, diamenty, ropę, gaz, osm, neon, co tam jeszcze i będziemy bogaci jak szejki. Zbudujemy Gwiazdę Śmierci i nikt nam nie podskoczy, potomkom husarzy.

    Czego żeście się nawąchali towarzysze? Że wam wyższość nad Francuzami uderzyła do głowy. Francuz, to najwyżej współczuć wam może, że takie życie macie słabe w stosunku do jego, oraz zakompleksione. Możecie na Francję albo Niemcy napluć, poczuć się moralnie lepsi, a potem idziecie na zakupy do Auchan, dzwonicie z chińskiej komórki dzięki usługom francuskiej sieci, jedziecie niemieckim lub francuskim samochodem, konto macie może we francuskim banku, wolicie niemiecki proszek do prania niż jego bieda-wersję z niemieckiego koncernu na rynek nadwiślański.

    Żeby Polska miała takie problemy, taką jakość polityki, takie firmy jak Francja, i takie siły zbrojne (i zbrojeniówkę).

    Te bajania o wielkości – jakby widział jakiś dziadków na ławeczce pod wiejskim sklepem, bo którymś tam tanim winie, co to złorzeczą na obcych co to rozwijać się nie dają, bo gdyby nie oni to już, już, Polska od morza do morza byłaby, orzeł biały łopotałby a Elton Musk nazywałby się Janusz Kowalski i rakiety z biało-czerwoną szachownicą lądowałyby na Księżycu.

    Obecny okres przypomina mi stare gierkowskie czasy: nabrano kredytów, wielkie plany i wielkie inwestycje, a jak wyszło – wiemy. Wielkie plany rozlazły się w szczegółach, budżety przekraczano i 10-krotnie, kredytów nabrano, potem nie było jak je spłacać po nadwiślańskich produktów produkowanych w fabrykach z tych kredytów na Zachodzie nie chcieli. Przyszło „sprawdzam”, ultra-kryzys, bankructwo państwa, hiperinflacja która zżarła oszczędności życia większości obywateli. A były bajania o wielkości.

    Georealista smaruje tu X tych samych postów, gęsto napisanych, o mieczu, tarczy, skarbcach suwalskich pod naszymi nogami (czemu nie krasnoludzkich z siedzących na nim smokiem Smaugiem), dobrych Amerykanach którzy nam od Niemca wyrwą odszkodowania za II WŚ.

    Realnie – jakbyśmy dostali te odszkodowania, to by nasi pis-politycy stworzyli 100 fundacji „patriotycznych” które by te odszkodowania szybko zagospodarowały. Brat Szumowskiego dostałby dotacje, kumpel od nart sprzedałby Wojsku Polskiemu milion par butów narciarskich bez atestów, żona Morawieckiego kupiłaby 100 działek, a Kaczyński w końcu zbudowałby dwie wieże większe od tych w Dubaju. Senatorzy z PiS, doświadczeni na SKOK-ach założyliby n-spółek w Luksemburgu które za różne doradztwa wyprowadziłyby kasę poza kraj.

    A jakbyśmy mieli ten skarbiec suwalski? Poszliby do zarządu Misiewicze, i szybko trzeba by tych suwalskich górników dotować, składki ZUS umarzać, bo by związki górnicze paliły opony w Warszawie.

    Naszą zdolność zagospodarowania zagarniętych terenów proponuję obejrzeć na tzw. Ziemiach Odzyskanych: Słupsk, Koszalin, czy jakieś głębokie warmińsko-mazurskie, jak tam polska ręka gospodarza poniemieckie ziemie od 1945 ogarnia. A potem porównać podobne, tylko po niemieckiej stronie. To była ta sama cywilizacja na początku 1945, dziś mamy 2020 i niejaka różnica jest. Często to tak samo zaprojektowane miasteczka, stara architektura podobna, ale stan obecny… cóż, po naszej stronie można by Mad Maxa kręcić miejscami.

  6. Pan Nierealny Strateg ciągle tuneluje manipulacyjnie stan FAŁSZYWY: czyli TYLKO Polska kontra Francja [czy ogólnie – kontra jądro karolińskie tandem Berlin-Paryż]. Błędna perspektywa – jest reszta Europy [ta w UE i poza UE] – która ma swój interes – całkowicie sprzeczny z Berlinem i Paryżem. I w TAKIM układzie [gdzie sojusz nie-karoliński , w tym z Polską, jest znacznie silniejszy i ogólnie bardziej perspektywiczny pod każdym względem, niż jądro karolińskie] należy rozpatrywać rozwój sytuacji i SWOT i dziejące się procesy. Plus do układu sił dochodzą USA i Chiny – jako gracze zainteresowani Europą. A w TAKIM układzie Berlin+Paryż [pomijając przeciąganie liny i wewnętrzne antagonizmy, silnie osłabiające ten tandem] – to zwyczajnie II liga – docelowo i strategicznie bez szans na samodzielną wielką grę wobec TAKICH graczy. Taktycznie oba supermocarstwa pozwalają JESZCZE jądru karolińskiemu snuć swoje sny o potędze – bo USA ma nadal nadzieję w rokowaniach pod stołem na przeciągnięcie Berlina [i przez to reszty UE] w zamian za utrzymanie czy rozszerzenie koncesji dla Berlina [czyli Jałta nie z Kremlem – tylko z Berlinem] – natomiast dla Chin podtrzymywanie ILUZJI snów o potędze tandemu karolińskiego jest wygodne dla osłabiania USA. Stąd i Berlin i Paryż lawirują, a właściwie wiszą okrakiem na płocie [ze skłonnościami do przejścia na stronę „współpracy” z Chinami – czyli łudząc się, że staną się niezależnym jądrem siły – zwłaszcza, że uważają się za „sprytnych” – że niby z Kremlem „ograją” oba supermocarstwa własnym SILNIEJSZYM – od Lizbony do Władywostoku]. Ale to są sprawy, które oba supermocarstwa kontrolują na tym poziomie drabiny wzrostu siły graczy – jeżeli tandem karoliński spróbuje wspiąć się wyżej – nastąpi reakcja obu supermocarstw – która te sny o potędze zwyczajnie zmiecie. A na pewno w wypadku próby zbudowania supermocarstwa euroazjatyckiego z Kremlem. Pan Nierealny Strateg pyta o GDY? i JEŻELI? w moich scenariuszach rozwoju sytuacji geostrategicznej. To ja zapytam – czy Berlin z Paryżem zamierzają się wyrzec wypchnięcia USA i stworzenia osobnego jądra siły? Jeżeli TAK – to moje scenariusze są nierealne. Ale wszystko wskazuje na NIE – a to oznacza NIEUCHRONNE uznanie przez Waszyngton – że Westbindung [ogólnie jądra karolińskiego] został zerwany – a zatem koniec rozmów pod stołem – i przejście do twardych lewarów przeciw jądru karolińskiemu – z Berlinem na czele. Tak samo Pekin – DOPÓKI Europa zdominowana przez jądro karolińskie wisi okrakiem – może wspierać ten stan TYMCZASOWY jako wygodne ograniczanie wpływów USA. Ale gdy niemiecko-francuska UE zbliży się do REALNEGO statusu osobnego gracza – o!, w tym momencie już zostaną uruchomione ostre „środki mitygujące” [dajmy na to – uderzenia w niemiecki przemysł i handel w Chinach]. A już urealnianie się budowy przez oś jądra karolińskiego z Kremlem supermocarstwa SILNIEJSZEGO od Chin – o!, w tym momencie Pekin zacznie grać ostro w trybie „czerwonego alarmu” – poczynając od wzmocnienia swego STRATEGICZNEGO gracza – czyli Polski – bo w Pekinie nadal NIEZMIENNIE na poziomie GEOSTRATEGICZNYM Polska jest dla Chin ważnym STRATEGICZNYM graczem – buforem rozdzielającym Kreml od Berlina – bo absolutnie nic ani w geografii i w układzie sił [a zatem w geostrategii] NIE ZMIENIŁO SIĘ dla Pekinu od 20 XII 2011 [a sprawy typu „szpieg Huwei” czy nawet wypieranie Huawei w Polsce – na poziomie STRATEGICZNYM hardpower nie mają znaczenia]. Ja obstawiam, że pycha i chciwość i rojenia o wielkości Berlina i Paryża spowodują przekroczenie „czerwonej linii” zerwania Westbindung – a WTEDY nieuchronnie skończą się rozmowy pod stołem USA z Berlinem i Paryżem, skończą się dotychczasowe koncesje i ustawione odgórnie dozwolone pole działania i dla Berlina i dla Paryża. A konkretnie – wobec pójścia w zaparte jadra karolińskiego i intensyfikacji kursu na budowę supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku z Kremlem – USA dogada się z Chinami – i oba supermocarstwa raz na zawsze zlikwidują groźbę budowy trzeciego, SILNIEJSZEGO supermocarstwa euroazjatyckiego. No i Chiny zlikwidują zbyt ambitnego konkurenta w handlu międzynarodowym…i przestaną kupować francuskie wina, sery i samochody [ale i samoloty Airbusa – przecież już zmierzają do samodzielności w samolotach komunikacyjnych – zresztą w ramach deal’u USA-Chiny to Pekin może taktycznie zakupić więcej od Boeinga i MDD czy Bombardiera]. Europa wróci do strefy wpływów USA – a Rosja zostanie na lodzie – izolowana przez obu graczy. Zamiast udziałów dla Rosji – Chiny będą oczekiwały tylko hołdu lennego od Kremla i powolnego roztapiania ostatniego imperium kolonialnego białego człowieka w organizmie chińskim. Zaś Waszyngton będzie grał bezkosztowo na Canossę Kremla – który wg ich kalkulacji ma się przyczołgać na kolanach jako posłuszny junior-partner – jako posłuszne mięso armatnie przeciw Chinom – tylko za samo przetrwanie Rosji. Co do Polski – przyszłość Polski jest z sojuszem nie-karolińskim, znacznie bardziej perspektywicznym i SILNIEJSZYM. Z wykorzystaniem przez sojusz UK jako pierwszego stopnia odstraszania strategicznego – w zamian za bazę ekonomiczną dla City i funta. Gdy UK zwiąże się INTERESEM z sojuszem niekarolińskim – wtedy Londyn będzie pierwszym graczem i pierwszym zainteresowanym dla wynegocjowania z USA PARTNERSKIEGO układu całego sojuszu niekarolińskiego. Cóż – COVID-19 pokazał dobitnie wszystkim, jak w „wielkim poważaniu” mają państwa UE wszelkie ukazy z Brukseli [czyli z Berlina] – jak bardzo w sytuacji trudnej każdy gra na siebie – i na swoje układy. Jądro karolińskie nie ma nic DŁUGOFALOWO do zaoferowania państwom niekarolińskim Europy prócz feudalno-niewolniczego podporządkowania i wykorzystywania – i to zdecyduje o rozpadzie starej UE – i budowie nowego organizmu. Problemem dla Europy nie jest Polska – problemem dla Europy jest pasożytniczy i egoistyczny tandem Berlin-Paryż, a już budowa scentralizowanej Europy pod zarządem Berlina i batem Paryża – czyli zabetonowanie i zwielokrotnienie układu pasożytniczego – nie jest żadną marchewką dla każdego z niekarolińskich państw – nawet dla Belgii i Holandii.

  7. Sumując – teraz tkwimy w okresie przejściowym, hamowani przez USA, które chce mieć wolne ręce i pole negocjacyjne do obecnych rozmów pod stołem z Berlinem i Paryżem. Czas dla Polski zacznie się dopiero po uznaniu przez Waszyngton, że Niemcy[ i Francja] zerwały Westbindung. Moim zdaniem to nieuchronne wobec ambicji i pychy tandemu Berlin-Paryż. Od tego momentu „nagle” i „niespodziewanie” zaczną się rozmowy nt NATO Nuclear Sharing dla Polski, nt uruchomienia Skarbca Suwalskiego [np. przez technologie bezodpadowe Finów] , nt inwestycji kapitałowych w Polsce. Szklany sufit zniknie – a USA „nagle” gromko poprą Polskę w sprawie 850 mld dolarów odszkodowań za II w.św. – oczywiście z pakietem 350 mld dolarów „zaległości” dla NATO. Nie łudźmy się – w twardym biznesowym realu na pewno pod stołem będziemy musieli uiścić spory haracz dla USA za „pomoc egzekucyjną” – pewnie i Izrael sporo na tym skorzysta – ale i tak będziemy mocno do przodu. Oczywiście – musimy PRZYGOTOWAĆ się na ten moment zwrotu geostrategicznego USA – moim zdaniem w ramach naszych przygotowań winniśmy zacząć od sojuszu z NORDEFCO – tu w sprawie Bałtów i kontroli Bałtyku na pewno dojdziemy do obopólnych korzyści. Dalsza droga to dokoptowanie i trwałe związanie przez sojusz UK – przez interes bazy dla City. Natomiast co do Skarbca Suwalskiego – który Pan Nierealny Strateg w żywe oczy w zaparte rozpaczliwie neguje, głosząc, cytuję: „Nie ma żadnego Skarbca Suwalskiego” – polecam choćby naukową międzynarodową publikację z …1995 Państwowego Instytutu Geologicznego: https://www.researchgate.net/publication/272174314_Mineral_resources_of_the_Suwalki_region
    Cóż: Pan Nierealny Strateg – i to mówiąc jego słowami – ma Polaków za idiotów… Notabene – wiem od człowieka z Dyrekcji Lasów Państwowych w Warszawie – że program Natura 2000 był w swoim czasie ostro forsowany przez Brukselę odnośnie Suwałek – właśnie ze względu na Skarbiec Suwalski – dla zablokowania jego wykorzystania. Zresztą w Lasach Państwowych i w MOŚiGW, także w KGHM itd – to banalna tzw. „tajemnica poliszynela” – wszyscy o tym wiedzą. Zresztą – pół godziny na szukanie w sieci – i artykułów i filmów do wyboru i do koloru na ten temat – ale trzeba chcieć, a nie bujać w zaparte…

    1. Dla jasności – program Natura 2000 był jednym z negocjowanych [a raczej: wymuszanych] elementów tzw. pakietu przedakcesyjnego z Brukselą. Który to pakiet drogo nas kosztował [nie tylko sprawy z NATURA 200 – to akurat była sprawa „poboczna”]- szacuje się że straciliśmy odpowiednik ok. 50 mld dolarów za wejście do UE – dokonane w 2004. Warto o tym pamiętać [także to kieruje do bezrefleksyjnych tzw. „euroentuzjastów”] – zwłaszcza przy rekonstrukcji UE na sojusz partnerski – BEZ jądra karolińskiego.

      1. Od kiedy to DobraZmiana bierze pod uwagę względy ekologiczne?
        – jak wycinali Białowieżę (tam też jest Natura 200)
        – przekopując mierzeję (tam też jest Natura 200)
        – pozwalając na budowę zamku noteckiego (tam też jest Natura 200)
        – a może oddając zakonowi oblatów część Świętokrzyskiego Parku Narodowego
        ?
        Ojoj… 3 na 4 z tych przypadków to obszar chroniony Natura 2000. W świetle tego, tego argument, że program 2000 przyczynił się do jakichkolwiek strat ekonomicznych należy uznać za fałszywy.

        1. Szczerze – Natura 2000 jest batem na Polskę, żeby zrobić z niej skansen wypoczynkowy dla Niemiec. Tak mi to wprost oświadczył jeden z prominentnych chadeków w Dusseldorfie już spory kawałek czasu temu. Ale – po prostu Natura 2000 jest programem PRZESTARZAŁYM ekologicznie. Bo zmiany klimatyczne i przesuwanie się południowych stref flory i fauny na północ – już teraz wymuszają ZAWCZASU – wycinanie sporej części lasów „północnych” i zalesianie ich gatunkami bardziej „południowymi”. Bo kolokwialnie w uproszczeniu mówiąc: od lat 30-tych tempo zmian klimatycznych zacznie być szybsze, niż drzewa rosną… Tu żadne „naturalne” procesy nie będą w stanie „same” sprostać przemianom – ze względu na zbyt małe tempo EX POST dostosowywania się flory i fauny do zmian klimatycznych. Zostawienie tego przyrodzie – to proszenie się o katastrofę ekologiczną na niespotykaną skalę. Trzeba JUŻ TERAZ w szybkim tempie wycinać stare – nasadzać nowe – dbając o bioróżnorodność – bo dotychczas Lasy Państwowe – to były monokultury po linii najmniejszego oporu – głównie albo sosna – albo świerk. Podstawy cybernetyki – reakcja w odpowiedzi na już zaistniałą zmianę jest ZAWSZE spóźniona – dla minimalizacji kosztu i strat trzeba ekstrapolować skutki i z wyprzedzeniem planowo wprowadzać zmiany. No i tempo asymilacji CO2 i produkcji tlenu – przyśpieszy, gdy wytnie się stare drzewa i nasadzi nowe, szybko przyrastające. Pisałem już – dla ludzi z Green Peace i dla wszelkiej maści histerycznych „ekologów” – wskutek wyprania mózgów jest to absolutnie nie do pojęcia – oni umieją tylko skandować hasełka, robić wiece, przykuwać się łańcuchami do drzew itd. – w celu wymuszenia okupu dla wierchuszki Green Peace, która z tego zrobiła nader dochodowy interes…a argumentacja do zideologizowanych „dołów” owych pożal się Panie Boże „ekologów”…cóż…żadne racjonalne argumenty do nich nie docierają…co wiem z doświadczenia: i to niejednego…

        2. Uniemożliwienie eksploatacji Skarbca Suwalskiego [i nie tylko tam] nie prowadzi do strat ekonomicznych dla Polski? Ciekawa, wręcz rewolucyjna teza.

          1. Rząd DobrejZmiany wręcz ostentacyjnie* lekceważy program Natura 2000… zatem rewolucyjną tezą, że ten program cokolwiek uniemożliwia.

          2. I konkretnie – ile z 300 mld euro Planu Junckera trafiło od 2014 na eksploatację Skarbca Suwalskiego i na rozwój łańcuchów wartości produktów high-tech? A przecież intencją Planu Junckera jest nadrobienie zaległości Europy w rozwoju technologicznym – danie szerokiej platformy rozwoju i impulsu innowacyjnego – dla synergii i wartości dodanej – czyli „lokomotywy rozwoju” spiętej infrastrukturą i z zaangażowaniem całej sieci przedsiębiorstw. Proszę przeczytać UWAŻNIE: https://www.euractiv.pl/section/polityka-regionalna/news/za-wczesnie-by-oglaszac-sukces-planu-junckera/ Krytykują, owszem, Plan Junckera – za zbyt małe zaangażowanie w …ekologię i Zielony Ład. O największym „paliwie” dla uruchomienia „motoru wzrostu” technologicznego – o Skarbcu Suwalskim – ani słowa. Bo znajduje się w niewłaściwym miejscu – zasiliłby gracza niepoprawnego względem planów jądra karolińskiego. Tyle na temat solidarności unijnej i na temat perspektyw rozwoju w UE – dla krajów nie-karolińskich. Dla jasności – tak samo USA hamuje wszelkie inicjatywy ze Skarbcem Suwalskim w Polsce. Bo na razie są targi pod stołem z Berlinem, aby ten poszedł na sojusz z USA – i zbudował scentralizowany twór – łatwo sterowalny z Waszyngtonu. Natomiast Berlin [z pomocą siłową Paryża] chce stworzyć ten scentralizowany twór – ale dla siebie – i potem dogadać się z Kremlem – i „wykiwać” i USA i Chiny – jako najsilniejsze supermocarstwo. Dlatego właśnie już teraz Polska winna przystąpić do NOEDEFCO – i razem zacząć sondować UK pod względem skaptowania i trwałego związania się interesem z sojuszem kontynetalnym – interesem opartym o bazę ekonomiczną dla City – za ścisłe włączenie ich odstraszania strategicznego – czyli zbudowania de facto jako osobnej drogi od hegemonii Berlina – ale i od hegemonii USA. Sytuacja oczywiście się zmieni po uznaniu przez Waszyngton, że Berlin zerwał Westbindung – ale i wtedy lepiej rozmawiać i negocjować z USA z pozycji kolektywnej siły. Bo długofalowo chodzi o to by, plan USA – podpalenia i wzajemnego zniszczenia graczy na Wyspie Świata – nie objął Europy. To jest cel nadrzędny. Dokładniej – chodzi o to by Europa w sensie sojuszu niekarolińskiego – była potrzebnym silnym narzędziem izolacji Rosji – ale także najsilniejszym elementem [poza USA] sojuszu Five Eyes [gdzie UK+sojusz niekaroliński stanowiłby w Five Eyes „rozszerzonego” gracza – częściowo morskiego-częściowo lądowego]. Zresztą – przy takim scenariuszu całkiem możliwy znacznie lepszy scenariusz,, że USA w koalicji rozszerzonego Five Eyes – ale także z Indiami [które też raczej nie są zainteresowane wyniszczającą wojną] – osiągnęły by taką „masę krytyczną” – demograficzną, ekonomiczną i rozwoju technologicznego [chodzi o uzyskanie krytycznej przewaga 2:1 wg Metacybernetyki Kosseckiego] – że Chiny by musiały uznać swoją porażkę – i musiały pragmatycznie zgodzić się na USA jako lidera – dyplomatycznie uznanego jako „primus inter pares” – zgodzić się na model świata zasadniczo proatlantycki – a właściwie i dokładniej: model niechiński. Na chwilę obecna widzę to jako jedyny sposób na uniknięcie globalnej wojny, a przynajmniej wojny obejmującej Wyspę Świata i Amerykę Północną.

          3. (…)I konkretnie – ile z 300 mld euro Planu Junckera trafiło od 2014 na eksploatację Skarbca Suwalskiego i na rozwój łańcuchów wartości produktów high-tech?(…)
            Jeśli UE nie umożliwia dobranie się do Skarbca to oznacza, że Polska nie jest regionalną potęgą tylko gołodupcem.

          4. Errata…
            Zdanie (…)Jeśli UE nie umożliwia dobranie się do Skarbca to oznacza, że Polska nie jest regionalną potęgą tylko gołodupcem.(…)
            powinno brzmieć (…)Jeśli UE nie umożliwia dobranie tylko tym, że nie daje środków finansowych, się do Skarbca to oznacza, że Polska nie jest regionalną potęgą tylko gołodupcem.(…)

        3. Pozwolenia na budowę zamku chyba jednak nie wydała Dobra Zmiana lecz organ administracji architektoniczno – budowlanej, czyli starosta.

          1. Wycinanie Białowieży to też czysta propaganda nie oparta na faktach lecz emocjach. Chodziło o uratowanie siedlisk związanych ze świerkiem. Mogło go uratować wycięcie części drzewostanu dla uratowania pozostałych drzew. Żadne z tych lasów nie były naturalne, powstały w wyniku działania człowieka. Dzisiaj w efekcie ratowania Białowieży mamy całkowicie wymarłe drzewostany świerkowe oraz faunę i florę z nimi związaną. Wymarł ekosystem i nic go nie przywróci. Taki jest efekt działania „ekologów” i ideologicznej działalności UE. Niemniej chciałbym wiedzieć, jak to wszystko ma się do Francji.

          2. (…)Żadne z tych lasów nie były naturalne, powstały w wyniku działania człowieka. Dzisiaj w efekcie ratowania Białowieży mamy całkowicie wymarłe drzewostany świerkowe oraz faunę i florę z nimi związaną. Wymarł ekosystem i nic go nie przywróci.(…)
            Przecież gradacja kornika to zjawiska cykliczne… https://dzikiezycie.pl/archiwum/2002/marzec-2002/kornik-na-terenach-chronionych , które kończy się po solidnym pożarze. Zatem trzeba poczekać na ten pożar i pozwolić naturze zacząć od nowa.

        4. Kornik drukarz bardzo dziękuje wszystkim ekologom za możliwość zniszczenia ponad 1/4 świerków w Białowieży. Także właściciele lasów prywatnych oberwali za „obronę” Białowieży przez ekologów – kornik drukarz niszczy ich lasy. To tak jak z gangreną – nie obetniesz zarażonego palca – to potem amputujesz całą rękę… Ciekawe, czy Green Peace i „postępowe” środowiska polityczne zapłacą za szkody? A może zrobi to Bruksela? I wszystkie te środowiska publicznie przeproszą? Realnie patrząc – raczej nie – raczej będą działały wg zasady: „jeżeli fakty przeczą naszej ideologii – tym gorzej dla faktów”. Polecam dość łagodny w treści artykuł https://dobrapogoda24.pl/artykul/kornik-drukarz-puszcza-bialowieska-swierk-straty

          A już podejście Pani Jachiry jest sztandarowo ideologiczne….czyli całkowicie odklejone od realu – i od zdrowego rozsądku: https://www.rp.pl/Koalicja-Obywatelska/191209777-Klaudia-Jachira-Kornik-drukarz-jest-czescia-polskiej-przyrody.html Nie wiadomo – śmiać się czy płakać?

          1. Panowie. Artykuł jest o Francji. Komentarze o kornikach i Naturze 2000…. 🙂 Będę wyrzucał takie do kosza 😛

  8. Wielce doceniam wysiłek Pana Krzysztofa, niemniej w tekście roi się od półprawd i nieprawd. Wpis przemilcza również kilka kluczowych dla analizy zagadnień. Możliwie zwięźle o tych najważniejszych:

    Demografia – postulat o wymieraniu kraju jest mylący. Jeszcze do 2015 r. przyrost naturalny przekraczał +3, teraz wynosi niewiele mniej, i to mimo iż obecnie statystyki notują więcej zgonów i narodzin. Circa pięć lat temu, gdy kończyłem tam studia, w Paryżu mówiło się jeszcze o wyliczeniach sugerujących, że w połowie wieku populacja Francji wyprzedzi populację Niemiec. Dziś Francuzki rodzą coraz później, lecz rodziny częściej są wielodzietne niż w większości, jak nie wszystkich, krajach UE. W skali ostatnich kilku dekad demografia Francji nadal wykazuje się największą dynamiką; hasło o wymieraniu kraju jest więc błędne, a co najmniej przedwczesne. Ciekawie i profesorsko więcej na ten temat tutaj: https://www.fondation-res-publica.org/La-baisse-de-la-natalite-et-les-perspectives-de-la-demographie-de-la-France_a1207.html

    System polityczny – wniosek, że desperacja obywateli wynika z ordynacji politycznej, jest błędny. Funkcją obowiązującego we Francji systemu wyborczego jest wyłowienie większości parlamentarnej z obozu politycznego z którego wywodzi się prezydent. Na tym polega istota wspomnianego w tekście systemu semi-prezydenckiego: na dążeniu do jedności politycznej między legislaturą a egzekutywą. Dlatego wybory parlamentarne odbywają się niedługo po prezydenckich. Pokuszę się o stwierdzenie, że interesy zróżnicowanego elektoratu są lepiej reprezentowane we francuskim parlamencie niż np. polskim, ponieważ poziom reprezentatywności deputowanych i senatorów oraz dostęp do nich są tam bez porównania odpowiednio wyższe i szersze.

    System podatkowy – artykuł przemilcza temat ogromu systemu kredytów i ulg podatkowych, które wielu średnim i dużym przedsiębiorstwom pozwoliły rozwinąć skrzydła. Natomiast licznym zagranicznym podmiotom ulgi te oraz stabilność polityki podatkowej przekonała aby ustanowić produkcję we Francji właśnie, która w UE jest dziś nr 1 pod kątem liczby inwestycji zagranicznych w przemyśle, przyciągając ich 2x więcej niż Niemcy. Vide: https://www.ey.com/fr_fr/advisory/l-industrie-francaise-reste-attractive-pour-les-investisseurs-et

    ‘Socjal’ – System redystrybucji dóbr z pewnością należy tam do najhojniejszych w UE, lecz dla Francuzów nie jest stanowi to ujmy, lecz jest ich chlubą. Przy 66mln mieszkańców nie sposób wyrugować nadużyć systemu, jak z reszta przecież i u nas, lecz duża część podatków autentycznie wraca do ludzi w postaci dopłat do mieszkania, stypendiów, wysokich becikowych i wielu innych.

    Relatywna siła kraju, polityka zagraniczna i hejt na francuską dumę – Pan Krzysztof przemilcza temat bodaj najważniejszy, a mianowicie francuski soft power i wynikająca zeń pewność Francuzów o niezatapialności ich kraju. Francja nie ma dziś imperialnych ambicji wykraczających poza dawne afrykańskie kolonie, gdzie armia francuska strzeże de facto interesów narodowego czempiona, Total’u. Gros społeczeństwa we Francji naprawdę nie myśli w górnolotnych kategoriach rzędu potrzeby jakiejś ‘odbudowy’, ‘powrotu do wielkości’ itp. Ogrom dorobku cywilizacyjnego Francji, poczynając od kuchni, przez sztukę, modę, architekturę, savoir vivre i dziesiątki innych rzeczy których żaden kraj nie jest w stanie po prostu skopiować lub się ich nauczyć, to siła, która prawdopodobnie zawsze już będzie ten kraj czyniła unikalnie atrakcyjnym. Primo, nawet wyższe zagrożenie terrorystyczne nie zabrało Francji pierwszego miejsca na podium wśród najbardziej odwiedzanych krajów na świecie, którym cieszy się już wiele lat.

    Islamizacja – Wyjęty z książek O. Fallaci mit o islamizacji Europy ma się widać dobrze. Jednakże ciężko jest rozważać o sytuacji społeczności muzułmańskiej we Francji z perspektywy polsko-polskiej, ponieważ w naszej niekolonialnej historii brak jest analogi która mogłaby pomóc w jej zrozumieniu. Empiryczną prawdą jest, że lwia cześć społeczności tej jest dobrze zasymilowana, a sukces ten w dużej mierze Francja zawdzięcza rygorom rozwiązań systemowych państwa świeckiego. Indywidua stanowiące zagrożenie, radykałowie bądź podatni na radykalizację, są identyfikowane i obserwowane, choć, rzecz jasna, służby też nie zawsze dają radę. Przepowiednie rewolucji czy houellebecqowski scenariusz islamizacji przez wybory to robienie durni z chojraków. Skądinąd, stwierdzenie o tym jakoby 58% społeczeństwa fr deklarowało się jako katolicy włożyć można między bajki. Taką liczbę prędzej stanowić mogą ateiści i agnostycy.

    Armia – nie ma co na nią psioczyć, bo nawet przy jej autentycznych niekiedy niedociągnięciach Francuzi dysponują olbrzymim atutem: niezależnością technologiczną. Większość sprzętu na wyposażeniu ich SZ została zaprojektowana i wykonana własnymi silami. Jest to m.in. pokłosiem nieustannie trzymających uczelni inżynieryjnych, na których absolwentom czeka często kolorowa kariera w takich EADS, Thalesie czy Safranie. To natomiast przykłada się na wysokie zyski z eksportu rodzimej broni. Zob. świeży raport, str. 53 oraz 64 et s. https://www.defense.gouv.fr/actualites/articles/exportations-d-armement-le-rapport-au-parlement-2020

    Wszystko to by powiedzieć, że Francja nigdzie się nie wybiera, i liczyć się z nią po prostu będzie trzeba. Przez cudownych osiem lat jakie mieszkałem w tym kraju zrozumiałem, dlaczego Francuzów tak mało obchodzi co się dzieje poza ich krajem. Na takie myślenie po prostu ich stać. Tak jak Von Choltitz nie zburzył Paryża, tak i geopolityczne zawieruchy dnia jutrzejszego tego nie uczynią. No chyba, że Dr. Strangelove kiedyś świat odwiedzi:)

    1. Dziękuję za merytoryczny komentarz. Odniosę się do kilku kwestii.
      Demografia – prawdą jest, że współczynnik dzietności wygląda całkiem nieźle
      – półprawdą jest natomiast, że to Francuski są za niego odpowiedzialne, bowiem duża część dzieci rodzi się w rodzinach
      imigranckich, które nie potrafią się zasymilować lub nie mają do tego warunków, nie podawałem dokładnych statystyk bo do
      takich oficjalnych nie dotarłem, niemniej jest to fakt – pytanie tylko jaki jest odsetek takich dzieci

      System polityczny – ładnie opisał Pan cele tego systemu (wspieranie prezydenta). Co nie zmienia faktu, że wiele milionów Francuzów nie
      może liczyć na reprezentację w parlamencie. Rozróżnijmy cele związane z funkcjonalnością ustroju, a konsekwencje
      takich , a nie innych rozwiązań. To, że system wspiera polityczną stabilizację kraju i poparcie dla prezydenta,
      nie wyklucza przecież postawionej przeze mnie tezy, że część społeczeństwa czuje się polityczne wykluczona z uwagi
      na brak reprezentacji

      System podatkowy — mnogość ulg świadczy tylko o skomplikowaniu systemu podatkowego , a nie o jego zaletach. Zamiast wprowadzać
      wysokie podatki co do zasady, z milionem ustępstw i luk (dostępnych tylko dla tych, których stać na doradcę, który
      o nich powie) , lepiej wprowadzić niskie, proste i bez kruczków. To o czym Pan pisze, to ściąganie dużych firm
      przemysłowych, którym daje się dodatkowe ulgi (tak jak u nas są specjalne strefy gospodarcze). Co jest katastrofą,
      bo często mniejsze, rodzime firmy nie dostają żadnych ulg i są przez to mniej konkurencyjne niż koncerny. Przez co
      po głowie dostają MiŚie. A to Małe i Średnie przedsiębiorstwa utrzymują gospodarkę a nie molochy. Jednocześnie z
      własnego doświadczenia zawodowego wiem, że biznesmeni wolą wyciągać zyski w Luksemburgu czy w Szwajcarii, a o
      Francji nie chcą nawet myśleć (już lepsza PL). I są to opinie ludzi, którzy mają oddziały firm na terenie niemal
      całej Europy. Francji się unika. Chyba, że jak pisałem wcześniej, jest się wielkim koncernem i dostaje się
      specjalne warunki.

      Socjal – to że Francuzi się nim chlubią, to oczywiste. Bo korzystają. I o niczym nie świadczy, jak również nie podważa postawionych przeze mnie tez.

      Islamizacja – jak rozumiem problemu nie ma. To mit. Zwiększenie częstotliwości zamachów terrorystycznych związana jest z zupełnie czym innym. No właśnie? Z czym? Kraj bogaty, świetny dla produkcji, z ogromnym socjalem, dumny, wielki, z wspaniałą historią, sztuką i kulturą. Ruchy separatystyczne praktycznie nie istnieją (w przeciwieństwie do np. Hiszpanii). Proszę podać własną opinię na temat zjawiska terroryzmu we Francji. Skąd takie jego natężenie w XXI wieku i dlaczego rząd wprowadził z tego powidu stan wyjątkowy. Jestem zwyczajnie ciekawy, bo we Francji byłem zaledwie kilka razy i wszystkie wizyty miały charakter wypoczynkowy. Może czegoś zwyczajnie nie dostrzegam pośród zebranych informacji.

      ARMIA – to co Pan napisał to prawda. Nigdzie nie pisałem, że ona jest słaba. Wręcz jasno stoi zdanie, że to najsilniejsza armia w UE. Niemniej to, że jest najsilniejsza, nie oznacza, że nie posiada słabości. Starałem się je znaleźć i przedstawić.

      Co do wniosku końcowego. Oczywiście, że Francja się nigdzie nie wybiera. Zwyczajnie czekają ją duże problemy. Czy będzie słabła? Pytanie w relacji do kogo. Bo ja widzę jeszcze większe problemy w Hiszpanii czy we Włoszech. Natomiast pozycja Francji może słabnąć względem Niemiec. Wielka Brytania będzie przeżywać własne katusze, jeśli nie dojdzie do umowy handlowej z UE. Także różnie może być. Ale jak już porównujemy Francję i Europę do Azji, czy Ameryki Północnej… Europa upada. I na ten kierunek składa się również Francja.

      pozdrawiam serdecznie
      KW 🙂

    2. Co do sił zbrojnych Francji: brak myśliwca 5 generacji – realnie do 2035 przynajmniej. W tym względzie Polska od 2028 [liczę realną gotowość operacyjną] będzie przynajmniej 7 lat górować nad Francją. Jedyny lotniskowiec atomowy – połowa jednego superlotniskowca typu Nimitz. Gdzie rozpoznanie i koordynację walki umożliwiają amerykańskie Grumman E-2C Hawkeye, a Francja grzecznie ustawia się w ogonku po wersję E-2D. Już choćby przez serwis tych maszyn i „czarne skrzynki” – USA trzyma w ręku podstawowe narzędzie wysuniętej projekcji siły Francji. Jak jedyny lotniskowiec w remoncie [albo załoga zapadła na koronawirus i trzeba było zwinąć misję operacyjną] – to Francja lotniskowca nie ma. A jak jest – to co roku Francja wprasza się o ćwiczenia z amerykańskimi lotniskowcami – dla ćwiczenia interoperacyjności. Są jeszcze 2 Mistrale – ale tylko jako śmigłowcowce – bo Francja nie ma odpowiednika F-35B, ani nawet Harriera. Brak bombowców dalekiego zasięgu. Zasięg pocisków kierowanych NcM z OP i jednostek nawodnych – tylko 1000 km – nie dorównują nawet starszym Tomahawkom – a przecież USA buduje ich nową generację
      o zasięgu 2,5-4 tys km. Brak tarczy antyrakietowej – najbardziej rozwinięty Aster 1 Block 30 nie spełnia wymagań, dlatego od 2021-2 ma być nowa wersja NT – ale też zbyt „słaba” [faktycznie na rakiety krótkiego zasięgu] – dlatego w 2023 ma być prototyp Aster 2 BMD – ale też ograniczony dla zwalczania rakiet balistycznych o średnim zasięgu [do 5500 km]. Brak odpowiednika systemu THAAD, systemu Aegis z efektorami klasy SM-6 ERAM i SM-3 Block IB i IIA. Brak operacyjnego systemu radarów pozahoryzontalnych. Do 2035 trzonem wojsk pancernych ma być 122 zmodernizowanych Leclerców – reszta ma pełnić funkcję II linii i zapasu do ew. modernizacji. Brak w ogóle planów budowy ciężkiego gąsienicowego BWP – klasy Puma czy Lynx – na pełnoskalowe zaawansowane pole walki. Polska będzie miała od 2022 w produkcji „pośredniego” BWP Borsuka – pływającego przy masie 25 t, a z dodatkowymi panelami opancerzenia – 32 t. Zresztą – podwozie T-72 [nawet Twardych] można przeznaczyć na ciężki BWP wzorem Achzarita – Francja zwyczajnie nie ma na to sprzętu do przebudowy. Brak we Francji odpowiednika kołowego [na Rosomaku] czy gąsienicowego [na podwoziu Borsuka] Raka – który od 2023 dostanie amunicję precyzyjna naprowadzaną aktywnie. Najcięższy francuski kołowy transporter to VBCI o masie do 24,5 tony – tyle, co nasz Rosomak-M, a przecież za 2-3 lata będziemy produkować Rosomaka XP o masie do 32 ton. Śmigłowiec bojowy Tiger – nie dorównuje sumarycznie Apache, a nawet Viperowi. Brak następcy Tigera – nawet Włosi będą mieli lepszy AW249 – być może produkowany z Polską. Brak ciężkich gąsienicowych nosicieli artylerii ciężkiej – jak nasze Kraby. Artyleria na nośniku kołowym – Ceasar 155 mm – gorsza od naszego Kryla, zaprojektowanego właśnie po porównaniu z Ceasarem – Kryla oparto o izraelskiego ATMOSa. Generalnie uderza nacisk na siły wewnętrzne we Francji – na pojazdy opancerzone szykowane w dużych ilościach do walk w mieście – na środki bojowe żołnierzy – do odpalania z zamkniętych pomieszczeń. Armia Francuska i Gwardia Narodowa są szykowane w obecnym programie modernizacyjnym nie do wojny pełnoskalowej, nawet nie do wojen ekspedycyjnych – ale przede wszystkim do wojny domowej – do opanowania zamieszek na wielką skalę. Wraz z policją {„żandarmerią”] – nasycaną coraz bardziej sprzętem jak SWAT. Tak samo lotnictwo – największy program do realizacji to 170 śmigłowców uniwersalnych H160 – na pewno nie na pole walki, nawet nie na wojnę ekspedycyjną – tylko dla kontroli własnego terytorium. Zaryzykuję stwierdzenie, że w obronie antyrakietowej Polska już od 2023 będzie w lepszej sytuacji niż Francja [z Patriotami systemu Wisła – ale i z Redzikowem – 24 wielogłowicowych antyrakiet „wysokiego piętra” obrony – SM-3 Block IIA]. A także w lepszej sytuacji wstępnie od 2026 a w całości od 2028 – z myśliwcami 5 generacji. I z wpięciem obu systemów – w jeden sieciocentryczny C4ISR na bazie IBCS. Dla jasności – wg mnie Polska ze względu na geografię, układ sił i hydrografię, NA BAŁTYK nie potrzebuje załogowych OP ani nawet korwet czy fregat [co innego jednostki patrolowe na czas pokoju] natomiast potrzebuje nasycenia środkami precyzyjnej artylerii rakietowej [co już de facto mamy z 72 NSM – ale brak dalekiego „widzenia” i pozycjonowania celów real-time – tu pewnie lukę wypełni IBCS – bo tak samo planują spiąć artylerię rakietową Amerykanie] i tak samo potrzebuje precyzyjnej artylerii dalekiego zasięgu [Krabów, Kryli] . Czyli kontrola Bałtyku – z lądu – ze względu na geografię i układ sił. Plus duża liczba małych, szybkich uniwersalnych jednostek o nośności ca 75 ton – do rozproszonego transportu strategicznego ciężkiego sprzętu przez „most” skandynawski lub Sund. Jednostki klasy mini-Diugoń – jako transportowe operujące „brzeg-brzeg” bez portów – a generalnie z modułami zadaniowymi do wszelkiego typu misji. I 4 linie blokadowe oparte głównie o drony podwodne – pierwsza dla zamknięcia Zatoki Fińskiej – po ostatnią: linię Kołobrzeg-Bornholm. Podkreślam – wszelkie porównania do Polski w sprawach floty są zupełnie nietrafione – a ewentualne epatowanie dużymi jednostkami francuskiej floty podwodnej i nawodnej – jest skrajnie bez sensu. Po co nam OP – skoro torpedy dalekiego zasięgu sterowane światłowodowo – mają zasięg ca 150 km [np. Sea Hake Mod4 ER] – czyli np. od brzegu Polski do Szwecji. Albo z Hiumy/Saremy zamykają Zatokę Fińską czy sięgają po Gotlandię. A z Mierzei Helskiej – sięgają po Mierzeję Kurońską i zamykają cały Okręg Kaliningradzki od morza. W artylerii rakietowej [precyzyjnej] średniego zasięgu – ca od 2025 Polska będzie w lepszej sytuacji dzięki efektorom PrSM o zasięgu najpierw 500, potem 800 km – też zintegrowanymi przez IBCS. Co więcej – Amerykanie szykują PRsM także przeciw celom morskim. Tak samo zakup Kruka – da WP śmigłowce [Apache, Viper lub najmniej prawdopodobny, ale w grze, AW249] lepsze od Tigera, który doszedł już swojej „rezerwy” modernizacyjnej. Obecna modernizacja Leo 2 PL jest tylko „półetaopwa” – gdy US Army wprowadzi nową armatę czołgową 130-140 mm – wtedy całość 247 polskich Leo 2 [wraz z Le 2 A5] będzie lepiej uzbrojona i opancerzona niż Leclerc – w ilości faktycznie bojowo 122 sztuk. Czyli od ca 2028 – całkiem możliwe, że będziemy mieli lepsze czołgi w linii – i 2 razy więcej od Francji. Także program Ottokar-Brzoza da WP znacznie lepsze rakietowe niszczyciele czołgów [Spike NLOS, Brimstone 3] – niż planowane oparcie się Francuzów o MMP na różnych platformach. Jest jeszcze kwestia broni jądrowej – dopiero przed nami oficjalnie NATO Nuclear Sharing i własne głowice załatwione pod stołem. Inna rzecz, że udzielenie nam w końcu gwarancji atomowych przez USA [a przedtem przez UK w ramach sojuszu europejskiego-niekarolińskiego] da w sumie poziom odstraszania nuklearnego przynajmniej taki – jaki ma Francja. Która pod względem strategicznym jest w bardzo nieciekawej sytuacji z 58 reaktorami – idealnymi wrażliwymi celami – czy dla ataku rakietowego – czy ataku dywersyjno-sabotażowego. W mediach się nie mówi – ale gdy w TV pokazują zwiększone patrole policji na liniach TGV – to jednocześnie zwiększone środki bezpieczeństwa – nieporównanie silniejsze – idą na ochronę reaktorów. A i to większość scenariuszy ewentualnościowych na różne przypadki jest „dziurawa” – zwyczajnie taka ilość tak rozległych i wrażliwych obiektów – jest nie do obrony.

  9. „Armia – nie ma co na nią psioczyć, bo nawet przy jej autentycznych niekiedy niedociągnięciach Francuzi dysponują olbrzymim atutem: niezależnością technologiczną.” – tylko że rewolucja RMA wymaga tak wysokich środków finansowych dla pokonania barier technologicznych i takiej bazy , że Francja [podobnie jak Rosja] jako „samotna wyspa” nakierowana na suwerenność technologiczną – spadnie w latach 30-tych do II ligi. Francja nie jest graczem I ligi w AI, łączności natychmiastowej na splątaniu kwantowym, komputerach Dystans do supermocarstw w sprawach wojskowych się powiększy – znacznie. RMA odsieje silnych od słabych. Dla Francji front technologiczny jest i za szeroki – i zbyt wysoki. Dotychczas Francja wspierała się kosztowo na uwspólnianiu kosztów nakładów rozwojowych sprzętu – z Włochami, Brytami, Niemcami…Ale teraz Brytowie odcięli się – wolą np. z Włochami opracować i używać CAMM/ER – Włosi też odcięli się i wolą robić Tempesta z Brytami i Szwedami – a „europejski” myśliwiec „przyszłości” będą robili Francuzi z Niemcami – i z dokoptowanymi Hiszpanami – którzy chcą się załapać po najmniejszych kosztach – jako niby „silny” partner – a faktycznie dla podtrzymania iluzji, że projekt ma szeroką europejską bazę. W zasadzie kończy to suwerenność Francji w samolotach bojowych – MUSZĄ oprzeć się o Niemcy i kogo tam uda się skaptować… Tak samo czołg przyszłości – Francuzi sami nie udźwigną kosztów – Nexter robi fuzję z KMW, tyle że Niemcy robią akcję przejmowania KMW jako filię przez Rheinmetalla – a ten chce tylko 1/3 udziałów dla Nextera, a 2/3 dla KMW+Rheinmetall. Zresztą i co do myśliwca przyszłości Niemcy – mając pieniądze – mitygują Francuzów i ustawiają projekt pod siebie. Kłania się przewaga finansowa Niemiec – faktycznie zaczyna się proces prymatu Niemiec w konsorcjach celowych i spółkach. Jeszcze nie obejmuje sfery broni jądrowej – ale słabnięcie Francji w tandemie karolińskim jest pewne. Generalnie: koniec niezależności technologicznej Francji – a w latach 30-tych znaczny regres do supermocarstw w wyniku rewolucji RMA – która nawet tandem karoliński odsunie do II ligi. Swoją drogą – polityka Paryża na wypchnięcie USA i wprowadzenie Rosji i na budowę supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku – jest samobójcza dla Francji. Bo w takim układzie „bezalternatywna potrzebność” jądrowa Paryża dla Berlina – zostanie natychmiast przykryta alternatywnym – znacznie silniejszym potencjałem jądrowym Rosji. Sens ma tylko polityka na scentralizowaną Unię Europejską Berlina – z Paryżem jako koniecznym w takiej sytuacji – bo bezalternatywnym „dawca siły jądrowej” i ogólnie wojskowej. Inna rzecz – że gdyby jakimś sposobem USA zostało wypchnięte z Europy – WTEDY komfortowa bezalternatywna „atomowa” pozycja Paryża może ulec wywróceniu – Niemcy następnego dnia po wyjściu Amerykanów natychmiast by zaczęli w reaktorach powielać materiał rozszczepialny dla głowic – likwidując monopol atomowy Francji [i jej szczególną pozycję ] w Nowej IV Rzeszy Paneuropejskiej. Choć wyjście USA z Europy na Pacyfik mam za PLANOWANE i CHCIANE w Waszyngtonie – to jednak real zmusi USA do pozostania w Europie – by nie powstało supermocarstwo euroazjatyckie silniejsze od USA. Więcej – uważam, że ten klincz zaabsorbowania w Europie, z Rosją czekająca na wyjście Amerykanów, by WTEDY swobodnie stworzyć konkurencyjne supermocarstwo, USA mogą rozwiązać tylko w jeden sposób – zasadniczy – podporządkowania Europy, obrócenia jej większości na USA, stworzenia z tej większości siły, która nie pozwoli na mariaż jądra karolińskiego z Rosją. I tu się otwiera okno możliwości – nie tylko dla Polski. Generalnie – dla NORDCENTRALSOUTHDEFCO+UK – jako rodzaj na nowo zdefiniowanego NATO „europejskiego” z USA jako graczem off-shore. Albo inaczej mówiąc nie-karolinska Europa +UK jako specyficzny „rozszerzony” gracz [morsko-kontynentalny] w ramach Five Eyes. W każdym razie – Francja w latach 30-tych, podobnie jak Rosja – dozna bolesnego spadku w rankingu geostrategicznym – nie tylko militarnym. Przyczyną będzie zbyt wysoki próg technologiczny i finansowy RMA – i planowo i świadomie wykorzystana przez Berlin przewaga kapitałowa Niemiec. Obecny „komfortowy” stan Francji – jest TYMCZASOWY – z prognozą mocno ujemną. Odwrotnie względem Polski – która ma dopiero przed sobą dywidendę geostrategiczną – i możność uzyskania systemów od supermocarstwa, które wprowadzi RMA.

    1. (…) że gdyby jakimś sposobem USA zostało wypchnięte z Europy – WTEDY komfortowa bezalternatywna “atomowa” pozycja Paryża może ulec wywróceniu – Niemcy następnego dnia po wyjściu Amerykanów natychmiast by zaczęli w reaktorach powielać materiał rozszczepialny dla głowic – likwidując monopol atomowy Francji [i jej szczególną pozycję ] w Nowej IV Rzeszy Paneuropejskiej.(…)
      Niemcy mają reaktory pracujące na paliwie o parametrach militarnych… czytaj o czystości ponad 80%?

      1. Kwestia wirówek, zmiany szybkości obiegu chłodziwa itd. Pieniędzy Niemcom na pewno nie zabraknie. Można cały osprzęt przygotować zawczasu. Zresztą – identyczna sytuacja z Japonią – wycofanie USA z Japonii – to suwerenne głowice Tokio. Polecam stary artykuł na Space24 [„gałąź” Defence24] z 2015: https://www.space24.pl/koniec-iluzji-swiata-bez-broni-jadrowej-trwa-modernizacja-arsenalow Dla leniwych cytuję: „Należy mieć jednak na uwadze, że jest to głównie skutek decyzji politycznych, a nie barier technologicznych, ponieważ dla państw dysponujących nowoczesnym przemysłem takich jak np. Niemcy, Japonia, Korea Południowa lub Australia, zbudowanie własnej bomby nuklearnej jest zapewne kwestią kilku miesięcy. ” Czas obudzić się w realnym świecie – bujanie w obłokach Fukuyamy na pewno przyniesie zderzenie z realem – dla tych, którzy nie analizują chłodno scenariuszy ewentualnościowych. —- A tak co do polityki Francji – 16-18 maja 2018 byłem we Wrocławiu na 5th International Conference on Rare Earth Materials. Byli tam ludzie od poszukiwań geologicznych z pewnej bardzo dużej firmy francuskiej. Zapytałem – „Co ze Skarbcem Suwalskim? nie jesteście zainteresowani?” – odpowiedź: „NA RAZIE nie skończyliśmy z Afryką”. W aspekcie niedawnej wizyty Macrona w Polsce 3 lutego – przychodzi mi na myśl, czy aby Francja nie chciała za owa mityczną tarczę jądrową – także np. specjalnego potraktowania dla francuskich firm wydobywczych. Oczywiście – WTEDY „nagle” i „niespodziewanie” Macron z wielką tubą by głosił, że „bezpieczeństwo Europy wymaga pilnie zabezpieczenia w surowcach strategicznych” i takie tam… Inna rzecz – że i Amerykanie trzymają nas pod mokrym kocem ze Skarbcem Suwalskim. I dlatego tak cenię wizytę Dudy i jego pro-polskie i pro-europejskie postawienie się Trumpowi. Moim zdaniem winniśmy stopniowo, krok po kroku rozszerzać sojusze bilateralne z państwami NORDEFCO, potem „zalegalizować” zbiorczy pakt po okresie synchronizacji działań – czyli dla „optymalizacji współpracy” – i potem zacząć z Suwałkami razem z NORDEFCO – gdzie lewarem kapitałowym [i dla technologii] jest sam zastaw wartości realnej Skarbca Suwalskiego. Można zrobić strefy zmilitaryzowane dla ćwiczeń WOT i WP – żadni „ekolodzy” nie będą wstawiali nam kija w szprychy. A wiercenia – pod dachem „magazynów wojskowych”. A po wydobyciu próbek z szeregu odwiertów – zaprosić bankierów z City – a ci staną na głowie – aby City zainwestowało w Polskę – i związało UK trwałym INTERESEM z Polska. W tym z tarczą potencjału strategicznego odstraszania jądrowego UK. Po prostu Skarbiec Suwalski. banalny lewar kapitałowy w „kanonicznej” postaci – do wykorzystania jako źródło wzrostu technologicznego i wzrostu siły. A gdy zacznie się wdrapywanie na kolejny szczebel drabiny eskalacyjnej USA-Chiny – i Chiny [kontrolujące ten rynek w 85%] drastycznie podniosą ceny na surowce strategiczne – to Macron w kolejce będzie głosił peany i zachwyty nt „pierwszego państwa torującego republikańsko-demokratyczną Europę od XVI w” nt „pierwszej Konstytucji w Europie” i takie tam… Dla Polski kierunkiem dla strategicznej zmiany pozycji jest sojusz z NORDEFCO – także technologiczny i ekonomiczny. Potem UK – na końcu [nie na początku] – Ukraina – tu sojusz z Ukrainą z pozycji siły – z wszystkimi „zebranymi” kartami w ręku. Tak uwaga: przyszła mi refleksja, ze ów Francuz z konferencji nt surowców strategicznych we Wrocławiu – mógł tak naprawdę w głowie schemat: „jak wyssamy Afrykę – wtedy przyjdzie kolej na wykorzystanie Polski”. I to nie z jakiejś pogardy dla Polski i Polaków – tylko z przyzwyczajenia do takiego traktowania słabszych graczy”. Jak to mówią: „Egalite – Fraternite – Liberte – viva la France”. Przypomina mi się mit założycielski floty Republiki Francuskiej – liniowiec „Mściciel Ludu” rzekomo bohatersko walczył do upadłego z całą eskadra brytyjską, dzięki czemu konwój z zamorskich kolonii Francji – dotarł do Francji – a konkretnie do Paryża. Bo rozeźlone tłumy groziły dumnej obaleniem Republiki. Chodziło o to, że plebs paryski był przyzwyczajony do picia kawy. Gdy tej zabrakło – wysłano konwój – spacyfikowano energicznie i wyciśnięto z tubylców ową kawę – i dostarczono – uspokajając nastroje Paryżan….cóż, „słodka Francja” w całej krasie. Co do owego „Mściciela Ludu” – walczył z HMS Brunswick [identycznie uzbrojony okręt liniowy – 74 działa – wtedy to był standard „taśmowy”] – a potem poddał się – połowę załogi uratowano. Oczywiście Conwent Narodowy rozwinął szaloną propagandę „Mściciela Ludu” – kreśląc w tej propagandzie obraz tytanicznego i nieustraszonego boju – aż do ostatniego marynarza [rzecz jasna trzymającego w chwili śmierci flagę Republiki]. Co ciekawe, ta legenda przetrwała i czasy I Republiki i czasy Napoleona – podtrzymał ją i upowszechnił na świecie Juliusz Verne „20 000 mil podmorskiej żeglugi” – wkładając te peany w usta [pierwotnie] polskiego arytokraty – czyli kapitana Nemo – który po stracie całej wymordowanej rodziny przez Moskwę w Powstaniu Styczniowym – zraził się do podłego świata, który milczał w obliczu tragedii w środku Europy – i z wiernymi towarzyszami stworzył Nautilusa – by żyć w odcięciu od ludzkości. Wydawca, z którym Juliusz Verne miał kontrakt na pisanie książek – ze względu na polityczną potrzebę [książka powstała w 1869-70] polepszenia relacji z Rosją carską [przeciwwagą dla Prus i dla koalicji pruskiej] – Verne posłusznie zmienił kapitana Nemo z Polaka na hinduskiego księcia – któremu rodzinę Brytyjczycy wymordowali podczas tłumienia Powstania Sipajów [1857-59 – ta „korekta” wyszła w ramach spowiedzi Kapitana Nemo w Tajemniczej Wyspie…]. Czyli Verne [a i wydawca-patriota] połączył przyjemne z pożytecznym – przyjemne było dogryzienie „złym kolonialnym Brytom” [jakby Francja – dowolnej barwy – była w tych sprawach lepsza] i mitomański PR na rzecz francuskiej racji stanu – wszystko za „jedyne” sprzedanie moralne Polski – i za późniejszy późniejszy „business as usual”
        Republiki z ostoją turańskiej satrapii czyli z Rosją carską – aż do I wojny św. – a potem romansowanie i lewarowanie wzrostu Francji z pomocą Stalina znowu zaczął de Gaulle – zresztą już przy Wojnie Hiszpańskiej Stalin i Republika Francuska stali po jednej stronie od 1936. Mógłbym rzucić jeszcze kilka przykładów, ale po co? Nie mamy z Francją żadnych interesów – a ze względu na świadomą politykę Francji – naszym kosztem, ponad naszymi głowami – jesteśmy skrajnie po obu stronach barykady. Tak wracając do Verne’a – jedyny ślad w „20 000 mil podmorskiej żeglugi” pierwotnego Kapitana Nemo-Polaka – to zaprezentowanie rozbitkom obrazu padającego z koniem Kościuszki [rzecz jasna z okrzykiem: „Finis Poloniae!”] i komentarz Kapitana Nemo – „Oto bohater niezrównany”. Szukajcie w starszych wydaniach – z wydawnictw pozaniemieckich – bo te niemieckie [polskojęzyczne] dość skrupulatnie ten fragment [jako „nieistotny”] usuwają…jak rozumiem – w ramach „postępu”…

        1. kolejny stek bzdur. Kolejne przekłamania i fantastyka pomieszana z rojeniami wielkościowymi i wtrętami z literatury… bla bla bla.

          Po pierwsze Niemcy nie maja reaktorów powielających. £Reaktory powielające (konwertujace) a wiec produkujące 239 Pu do celów militarnych maja inna konstrukcje, albo nie maja moderatora w ogóle, albo maja moderator sodowy/ciekły sód. Tego Niemcy nie maja a 239-Pu jest raczej o wiele lepszym materiałem niż 235U.

          Po drugie, jeśli z biedy zdecydowano by się na 235U, który niestety jest dobry do broni typu implozyjnego a wiec broni typu Little Boy. Starej, prymitywnej i bez sensu. Kolejny szczegół to to ze bron A nawet mając materiał rozszczepialny to nie jest zabawka którą zrobią nawet Niemcy nie mający know how w tej materii a nie maja.

          Po trzecie. Niemcy ani nie maja infrastruktury do separacji gazowej heksafluorku uranu ani nie maja wystarczających ilości energii elektrycznej gdyby im ktoś owa infrastrukturę wybudował. Eurodif jest w okolicy Tricastin. Przepływ materiałów do budowy broni A jest półjawny. Niemcy nie maja samemu potencjału zbudować bron A ( a są industrialnie dekady przed takim państwem bez przemysłu jak PL)

          po czwarte. Hipotetyczna budowa broni A typu implozyjnego BYLABY możliwa gdyby użyć wypalonego paliwa z wielu ich elektrowni. Nawet dałoby się uzyskać 239 Pu z tegoż paliwa do budowy głowic zaawansowanych i zminiaturyzowanych. Jest tylko kilka problemów

          4a) nie da sie tak po prostu w warunkach niemieckich wydobyć 239 Pu z wypalonego paliwa. Nie ma do tego infrastruktury. DE budowało swoja energetykę pod cel wyłącznie cywilny. Niemcy nie mieli takich ambicji, ambicje wojenne im wytrzebiono, którykolwiek z polityków podnoszący temat militaryzacji i nuklearyzacji Bundeswehry byłby skończony. Społeczeństwo niemieckie nie chce nawet amerykańskich bomb w bazach USAF w Niemczech.

          4b) Separacja U-235 w warunkach niemieckich nie jest możliwa. Nie ma know-how ani infrastruktury. Nie ma także woli politycznej.

          Po piąte. Niemcy posiadające nawet materiał wysoko-rozszczepialny nie maja ani technologii, ani know-how, ani woli politycznej aby sie nuklearyzowac. Ewentualny program nuklearny Bundesrepublik Deutschland to pomimo ogromnych kosztów brak gwarancji powodzenia i to bez przeszkadzania innych sluzb. Ponadto Niemcy pamiętają czym była wojna i sa pacyfistyczne. Ktokolwiek kto chciałby programu A jest skończony a rzekome pragnienia budowy tejże broni to sa urojenia niestabilnych psychicznie. Z punktu widzenia Niemiec i niemieckiej racji stanu lepiej wydać je na softpower. Niemiecka militaryzacja we własna bron A jest równie prawdopodobna jak sukces Vateusza z jego milionami elektrycznych samochodów, mieszkań i polska dominacje w Europie. To są czyste mrzonki.

          Bron A w Europie ma Francja bo ma ku temu zasoby i UK ( Tridenty przede wszystkim)

          Francja pozostaje mocarstwem i to we Francji chcą żyć ludzie (tak, powiedzmy ze tej upadającej Francji gdzie zamiast xiedza dobrodzieja islam)… Ludziom jednak nie chce się żyć pod księdzem dobrodziejem a wola pod Imamem najzwyczajniej..

          Francuscy przecietni studenci w zdecydowanej większości jak idą na studia to najczesciej kupują sobie mieszkania – male kawalerki na czas studiów bo ich na to stać. Polskiego studenta w polskim mocarstwie stać na ( ale juz za chwile, gdy tylko Skarbiec, gdy tylko miecz i tarcza i gdy tylko ksiądz dobrodziej to my im pokazemy..tylko wódko pozwól żyć)

          Francja ma swoja chlubna historie i jak pisał tutaj przedmówca co we Francji studiował – ma coś do zaoferowania. Chociażby na drodze w zwyklej wsi taka Saint-Poncy jakieś około 340 osób populacji i … https://www.auberge-allagnonette.com/

          Restauracji we Francji serwujących ekskluzywne jedzenie sa tysiące. Potencjał kuchni francuskiej porównywałbym raczej z potencjałem polskiej megalomanii i urojeń wielkościowych oraz kompleksów. Jeśli według Pana Francja ma byc 2 liga to kim będzie już dziś pozaklasowa PL?

          Duma i chlupa PL pokazuje swoje hale https://www.youtube.com/watch?v=G9BWql8qT1c a tam 95% maszyn to albo z Niemiec, Austrii, Japonii nawet – Perndorfer jest firma rodzinna z Austrii, a tam widac ich produkt, wiertarka pozioma Unionwerke Chemnitz, firma co w Chemnitz 178 osob zatrudnia…

          PL toi jest skansen dzis w porownaniu z Francja. PL ma podbijac Europe? Czym ? Kim? Kiedy w PL sa zaklady Avia w Warszawie czy ZM Tarnow a obrabiarek polskich firm w polskiej zbrojeniowce brak…

          Ale to samo z ZM w Radomiu. Produkcja deficytowa, nikt tego nie chce, ale firmy niemieckie bardzo z ZM w Radomiu zadowolone, płacą na czas ile trzeba.

          Taka chluba PL https://www.youtube.com/watch?v=_YNG6aXqU7k a w video od 2:47 do 02:48 po lewej widać produkty https://chiron.de/produkte/baureihen/baseline#

          Wszystkie obrabiarki CNC i inne maszyny numeryczne z Niemiec. Jedno fikniecie PL wobec DE i maszyny stoja bez serwisu, nie mowiac juz o Stuxnetach.

          Prosze mierzyc sily nad zamiary. Ja podzielam przypuszczenie uzytkownika @JSC o PL jako Gołodupcu.

          Bo przecież Avia w Warszawie produkuje obrabiarki CNC, czyzby jednak…byl to tylko branding chinskich no-name?

          Polska zbrojeniówka bez niemieckiej laski lezy i kwiczy. Podobnie jak polska gospodarka.

          Ja rozumiem ze juz za chwile potega, ze wszedzie spiski i wrogowie i w ogole, ale sklaniam sie ku wyrazeniu, ze 99% polskich problemow jest polskiego pochodzenia. Imputowanie ze inni wrazy wrogowie czynni ciagle sie na mesjasza narodow uwzieli ma rozgrzeszac nas w PL z polskiego nieudacznictwa i braku intelektu.

          Jestesmy prowincja bez znaczenia, zadupiem a wmawianie ze to inni szkodza i ze to pedagogiki wstydu dusze osladza. Przy okazji patrzcie, inni nam szkodza, jestesmy kims waznym a nie zadupiem bez znaczenia. Od razu robi sie lepiej.

          Cjhcialbym aby PL byla chociazby na 50% poziomu upadajacej rzekomo Francji.

          P.S. To moj ostatni wpis w tej materii, szanujmy uzytkownikow forum,. wpisy o antypolonizmach w tworczosci Verne`a sa moze smieszne, moze bawia i smiesza, ale … Forum nie jest nasze.

          Pozdrawiam.

          1. TAK – z punktu widzenia geostrategicznego dla supermocarstw – Polska jest dużo ważniejsza od Francji w wielkiej grze. W zasadzie dla supermocarstw ambicje Francji są wygodnym narzędziem do „dziel i rządź” tandemu Berlin-Paryż. A i to głównie pod kątem blokady supermocarstwa Lizbona-Władywostok – gdzie w tej sprawie Polska jest najważniejszym i kluczowym graczem europejskim. Pekin nie zrobił strategicznego sojuszu z Francją 20 XII 2011 – tylko z Polską, 16+1 Pekin ustanowił nie w Paryżu, tylko w Warszawie. A dokoptowanie Niemiec do 16+1 to zwykła zmyłka Pekinu dla uspokojenia Berlina. USA nie dlatego umieściła jedyną brygadę pancerną ABCT w Europie w Polsce, bo kocha Polaków, tylko dlatego, że pozycja geostrategiczna Polski WYMAGA dla Waszyngtonu militarnej obecności US Army. TYMCZASOWY dobry stan Republiki Francuskiej – jest tylko przejściowy. Patrząc w dłuższym okresie – od 1914 Francja stawała się coraz mniej samodzielna, wymagała wsparcia Rosji, Brytów [którzy mieli w 1918 100 dywizji na froncie – i brali na siebie niemiecką flotę] – a potem doszły jeszcze USA. Ten ŻEBRAK strategiczny zupełnie się rozłożył w II w.św – wkład Polski do zwycięstwa [wsparcie w najgorszym okresie 39-42, V1/V-2, wywiad, Enigma, siły zbrojne od 1942] był DUŻO WIĘKSZY dla zwycięstwa, niż kunktatorskiej Francji – czyli Vichy. Do samobójstwa floty francuskiej w Tulon – ta flota była po czerwcu 1940 wielkim bólem głowy Brytów [i potem USA] – jako „fleet in being” – wiążąca Royal Navy i nie tylko. Komiczna jest fanfaronada de Gaulle’a w drugiej połowie wojny, jako „wielkiego” „przywódcy” w ramach tzw. „Wielkiej Czwórki”. Po II w.św. Francuzi zaliczali raz za razem upokarzające przegrane wojny kolonialne, ale i twarde pokazanie im miernego miejsca w szeregu – Suez 1956. Oczywiście – dalej mają w Afryce wpływy – de facto dalej kolonialne – pod płaszczykiem suwerenności tych państw. Ale nadchodzący Wielki Chaos i Wielka Konfrontacja – zmiecie te związki Francji z Afryką. W latach 30-tych dążenie do samodzielności technologicznej i strategicznej – obróci się przeciw Francji – ponieważ sama nie jest w stanie dokonać skoku generacyjnego RMA. Tymczasem znaczenie Polski będzie wzrastało, a sojusz z USA [ale i z rozbudowywanym NORDEFCO i UK]. I te sojusze pozwolą Polsce na transfer technologii i zwiększenie suwerenności strategicznej. W sumie – USA chcąc wyjść na Pacyfik – musi spacyfikować i tandem karoliński – i Rosję. Więcej – musi zostawić proamerykański sojusz europejski – silny i dość suwerenny – by Kreml-Berlin-Paryż nie odbudowały swego planu supermocarstwowego. Zresztą w TEJ ZASADNICZEJ I NADRZĘDNEJ SPRAWIE interes Pekinu jest identyczny z interesem Waszyngtonu – no i siły proatlantyckie związane w Europie – zostaną w Europie i nie będą uczestniczyły w konfrontacji na Pacyfiku. Taka jest kalkulacja Pekinu. W okresie Wielkiego Chaosu i Wielkiej Konfrontacji – Francja będzie się martwiła o własne przetrwanie – wobec V kolumny imigracyjnej – i wobec projekcji siły z drugiej strony wąskiej fosy Morza Śródziemnego. O ile przetrwanie Polski – silnej Polski – jest żywotnym strategicznym interesem obu supermocarstw – o tyle przetrwanie Francji – w żadnym stopniu. W sumie – trajektoria Francji jest schodząca – a Polski – wschodząca. Nie TERAZ, nie JUŻ, JUŻ – ale długofalowo. Stoją za tym bardzo twarde trendy i procesy. Docelowo siłowe – bo świat konstruktywistycznego „chciejstwa” już odchodzi w przeszłość – na rzecz polityki siły.

          2. Panie Nierealny Strategu – Niemcy od 2018 otwarcie mówią o niemieckiej potędze atomowej. Sprawy techniczne są dla nich dość łatwe do pokonania – i jasno to sygnalizują od kilku lat. Polecam – żeby nie było – artykuł z „drugiej strony” – którą Pan na pewno nie posądzi o „kolejny stek bzdur. Kolejne przekłamania i fantastyka pomieszana z rojeniami wielkościowymi i wtrętami z literatury… bla bla bla” – chodzi o artykuł w https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1758800,1,dlaczego-niemcy-coraz-glosniej-wspominaja-o-bombie.read – z 2018 – gdzie wprost sami Niemcy mówią – cytuję: „„Nuklearna potęga Niemiec wzmocniłaby bezpieczeństwo Zachodu” – napisał w ostatnim „Welt am Sonntag” doświadczony politolog prof. Christian Hacke, wywołując kolejną falę debaty o tym, czy Niemcy powinny w ogóle myśleć o zostaniu mocarstwem atomowym i czy Zachód w obliczu niepewności, której na imię Donald Trump, powinien zwiększyć własne możliwości odstraszania atomowego. Temat nie jest nowy, a debat takich przetoczyło się przez Niemcy kilka. Znamienne jednak, że jej ostatnia odsłona powraca po zaledwie kilku miesiącach od poprzedniej serii artykułów, analiz i wypowiedzi politycznych – i nie sposób jej nie wiązać z nową falą nieufności do potęgi nuklearnej USA, związanej z wypowiedziami i decyzjami Trumpa. Wniosek z tego jest jeden: narastający brak wiary w polityczną trwałość amerykańskiego parasola atomowego nad Europą skłania jej największy i najpotężniejszy gospodarczo kraj do rozmyślań o innym sposobie zapewnienia sobie gwarancji bezpieczeństwa.” No chyba, że eksperci i analitycy niemieccy tylko mitomańsko bujają w obłokach i produkują tylko „kolejny stek bzdur. Kolejne przekłamania i fantastyka pomieszana z rojeniami wielkościowymi i wtrętami z literatury… bla bla bla”. Zresztą i cytowany przedtem artykuł na Space24 [“gałąź” Defence24] z 2015: https://www.space24.pl/koniec-iluzji-swiata-bez-broni-jadrowej-trwa-modernizacja-arsenalow Powtórzę cytat: “Należy mieć jednak na uwadze, że jest to [OBECNY brak głowic w tych państwach – Georealista] głównie skutek decyzji politycznych, a nie barier technologicznych, ponieważ dla państw dysponujących nowoczesnym przemysłem takich jak np. Niemcy, Japonia, Korea Południowa lub Australia, zbudowanie własnej bomby nuklearnej jest zapewne kwestią kilku miesięcy. ” Pan Andrzej Hładij też nie jest jakimś człowiekiem niepoważnym od „bla,bla, bla” – jak to wpiera na siłę Pan Nierealny Strateg.

          3. Tak, to są bzdury. Jeden profesor sobie coś powiedział niczym Bartosiak i ? Wszyscy politycy zanegowali. Anty-atomizm i pacyfizm w DE to waga taka jak adopcja dzieci przez pary homo w PL. Ta sama waga.

            Ale nawet gdyby chciał to chcieć a moc to dwie różne sprawy. Niemcy nie maja możliwości budowy broni A i nie będą jej mieli bez budowy nowych instalacji o charakterze militarnym a tych nie zbudują. To nie jest Japonia, Japonia może bo ma innego rodzaju reaktory. Niemcy nie. Niemcom nikt nie pozwoli na program militarny, w szczególności USA,

            Co do Chin i tak dalej- Francja nie potrzebuje podpisywać czegokolwiek z Chinami, miejsce Francji jest w Europie i w przeciwieństwie do takiego bardzo państwa teoretycznego jak PL nie potrzebuje mizdrzyć sie niczym głodny kundel do kogokolwiek. Na to Pan nie wpadł. PL nie ma niczego to próbuje się politycznie prostytuować, w końcu co ma PL do Europie ma do zaoferowania ?

            Tylko trochę więcej niż euro-palety i sile robocza, której ja tez jestem przykładem. Wyjechałem z polskiego para-państwa i choćby nie wiem co nie wrócę do niego bo na upadającym zachodzie jest mi najzwyczajniej lepiej a i rodzinie nie można fundować zaścianka mentalnego. PL to stan umysłu niczym Rosja i jak wspominał tu jeden z przedmówców a nawet nie jeden tylko przez pomyłkę i przypadek jest w UE bo z ta mentalnością powinna być w Związku Białorusi i Rosji. PL nie ma nawet ułamka potencjału Francji, zwłaszcza w soft-power. O sile Państw nie świadczą ilości wysyłanych żołdaków na śmierć jako mięso armatnie. Francuzi nie muszą usługiwać ani w Afganistanie Samowi ani w Iraku a PL musiała wysłać swych obywateli.

            Co do Pańskich mylnych wyobrażeń dotyczących wkładów FR czy PL w 2 WS – po pierwsze to dzisiaj mało kogo obchodzi, na zachodzie ludzie maja 2 WS w du..ie. Ludzie na zachodzie żyją przyszłością, PL się rozpamiętuje w historii i tworzyć chce na nowo… Ale – Jak wyszła Francja na kolaboracji a jak wyszła PL? Francuzi nie zostali okradzeni z terytorium i byli jednym z mocarstw, dostali nawet swoja strefę okupacyjna Niemiec. A co dostali Polacy – łomot, straty ludzkie, utratę terytorium, wasalizacje przez ZSRR oraz zniszczenia i nawet defilady zwycięstwa im odmówiono, by Stalina nie urazić. Jak wyszli Czesi i jak wyglądają zabytki Pragi. Jak wygląda Budapeszt? A jak wyglądała Warszawa? Nie oddamy nawet guzika.

            No ale nigdy Polacy nie potrafili myśleć strategicznie, zawsze Polacy będą bić się za wolność i interesy innych, tylko nie swoje. A chcącemu nie dzieje się krzywda. Zawsze wielkie aspiracje i wielkie ambicje a kończy się jak z Łucznikiem i HSW obecnie. Bez niemieckiej technologii polska zbrojeniówka nie istnieje. Bez niemieckich obrabiarek CNC może co najwyżej spawać bramy do gospodarstw agroturystycznych. A Francja?

            Tak, Hladij jest niepoważny ale wybaczmy mu,przecież żyje z wierszówki i kliknięć. Pisze aby pisać. Atomowe Niemcy się sprzedadzą.

            Przepraszam za niesłowność, miałem już nie odpowiadać bo dyskusje z Panem to jest kopanie się z koniem, ale moderator zdecyduje czy publikować czy nie.

          4. Wpis Nierealnego Stratega jest CZYSTYM KŁAMSTWEM i wpieraną na siłę PROPAGANDĄ. Niemcy Federalne od momentu „powstania” w 1955 od razu zaczęły reaktywować jądrowe ośrodki badawcze i aktywnie działać w Europejskim Centrum Badań Jądrowych w CERN. Specjaliści, którzy Hitlerowi budowali bombę jądrową – na czele z Wernerem Heisenbergiem, który bardzo aktywnie budował Hitlerowi program jądrowy [i w 1941 mocno namawiał Bohra do współpracy – zresztą dlatego Bohr zdecydował się na ucieczkę do Aliantów] – zostali skrupulatnie zebrani, ośrodki badawcze odtworzone [począwszy od wiodącego Kaiser Wilhelm Insitut fur Physik – potem przemianowanego na bardziej „politpoprawny” Max Planc Institut fur Physik – i rozpoczęli program jądrowy Niemiec – rzecz jasna – oficjalnie „pokojowy”. W tym np. konstrukcja handlowego statku z reaktorem „Otto Hahn” – program rozpoczęty w 1960, statek w służbie od 1968. Wszystkie większe technologiczne ośrodki akademickie w Niemczech mają kierunki nakierowane czy teoretycznie i na poziomie badań jądrowych, czy w B+R, czy w technologii materiałowej czy w systemach technicznych – na szeroko pojęty przemysł jądrowych. I to perspektywicznie – rząd federalny Niemiec ZAWSZE od chwili powstania kalkulował ewentualny program militarny Niemiec w razie zmiany sytuacji strategicznej, korzystnej dla Niemiec. Tzw. „Atommaacht” – to dobrze znane w kręgach niemieckich politologów i analityków „wewnętrzne” pojęcie przygotowania politycznego, technologicznego i przemysłowego – do stworzenia z Niemiec militarnego mocarstwa atomowego. I to funkcjonuje trwale i rozwojowo w niemieckiej myśli politycznej od ponad 70 lat… I cały kompleks jądrowy badawczo-przemysłowy to nie jest tylko dla potrzeb istniejących reaktorów – ale na zlecenie rządu federalnego opracowują instalacje doświadczalne, demonstratory technologii, studia wykonalności i projekty wielkoskalowe – ogólnie na bazie uranu/plutonu/toru. Wygaszanie obecnych elektrowni jądrowych – decyzja, która przeważyła ostatecznie w 2018 – czyli likwidacja obiektów rozległych, powierzchniowych, wrażliwych na wszelkiego typu zagrożenia – mam za ostry sygnał ostrzegawczy, że Niemcy widza geostrategiczne zmiany globalne, szykują się do rozgrywek siłowych – i nie chcą być zakładnikami tych łatwych do zniszczenia/uszkodzenia obiektów – gdzie skutki skażenia byłyby tragiczne. Z tego co wiem od 3 Polaków pracujących w ośrodkach fizyki w Niemczech i 1 osoby pracującej w CERN – bo sprawa mnie interesuje od 2008 – od 2 lat Niemcy uwagę kierują na kompaktowe bezobsługowe zautomatyzowane minireaktory – do seryjnej masowej produkcji. Nie wymagające zewnętrznego chłodzenia wodą w procesie konwersji energetycznej. O mocy wyjściowej ca 50-100 MWe. Które mają być instalowane bardzo głęboko pod ziemią. Z założeniem pracy min. 100 lat [!]. Moim zdaniem przypomina to program rozproszenia i ochrony strategicznych aktywów – na wzór programu Alberta Speer’a w II w.św. Sumując – Niemcy mają bardzo dobrze przygotowany i starannie finansowany i organizacyjnie stale „aktualizowany” kompleks kadrowy i kompleks badawczo-przemysłowy – do wdrożenia w bardzo szybkim tempie programu jądrowego. Nie chcę już wchodzić w bezsensowne dyskursy – np. cała argumentacja Nierealnego Stratega prowadzi do takiego absurdu – że wg niego zbudowanie bomby plutonowej przez Amerykanów [Fat Man – Pu-239 – zrzucona na Nagasaki] – byłoby przy ówczesnym poziomie technologii AD1945 absolutnie niemożliwe. A już argument, że Niemcy nie mają dość energii elektrycznej dla separacji uranowej…no comment. Cała argumentacja Nierealnego Stratega odnosi się do manipulacyjnego ograniczenia tematu [tunelowania] i wskazania na technologie wygaszanych reaktorów użytkowych – a tu trzeba obserwować ośrodki akademickie i badawczo-rozwojowe na czele z monachijskim FRM-II.

          5. Panowie. Mniej emocji, mniej epitetów („bzdury” „kłamstwa” etc.etc.) , więcej spokoju i konkretów. Bo nie będę miał litości i z powodu jednego, pierszego zdania, będę wywalał do kosza całe wywody, które zapewne kosztują Was sporo czasu i energii.
            Także uprzedzam 🙂
            KW

          6. Psnie Georealisto, z tym SS Otto Hahn to samozaoranie, bo to był projekt radziecki w NRD a ja pisze o obecnych BRD, ponadto – co ma historia np. z Haigerlochu z obecnymi Niemcami? W Heigerlochu byl pod kosciolkiem reaktor z ktorego amerykanie sobnie wszystko zabrali w ramach operacji Paperclip czyli spinacz i co? I nic.

            Obecni Niemcy nie chcą nawet amerykanskich bomb na swoim terytorium.

            Mniej piany , mniej lania wody a wiecej merytoryki, a wycieczki osobiste prosze skierowac ku sobie. Pan zawsze widzi cos innego, to nie moj problem. Niemcom wystarczy hegemonia gospodarczua w Europie. Szkoda ze PL , kraj jakby nie bylo 38 milionowy nie potrafi sie bez nich obyć.

  10. „Islamizacja – Wyjęty z książek O. Fallaci mit o islamizacji Europy ma się widać dobrze.” – zawsze można twierdzić, że pada deszcz…polecam stary [z 2016 roku] artykuł – już wtedy alarmujący: https://prawicowyinternet.pl/upadek-francji-niszczenie-zabytkowych-chrzescijanskich-kosciolow-i-budowa-tysiecy-meczetow-wideo/ Co prawda film na Youtube wycięto – jako niepoprawny, ale dane mówią za siebie. Jak ktoś poszuka nowszych danych – jest jeszcze gorzej. Plan „świeckiej” Republiki Francuskiej jest taki, żeby wyburzyć 3 tys kościołów katolickich – i wybudować 3 tys nowych meczetów. Dla osób chcących mieć przegląd sytuacji w dłuższym czasie czasie – polecam wejście na portal euroislam.pl i wpisanie hasła „Francja” do okienka SZUKAJ. W kolejności chronologicznej od najnowszych – do przejrzenia lista artykułów o islamizacji Francji. I o radykalizacji tych środowisk – które już toczą wewnętrzne walki o władzę w strefach „no go” – a czasami wręcz na ulicach [np. Czeczeni z Arabami, Turcy z Egipcjanami – wszelkie kombinacje] – i jak to w islamie – wygra najbardziej bezwzględny – taka selekcja… Najbardziej niepokojącą tendencja – dzieci imigrantów, którzy się zasymilowali i „sfrancuziali” , zamiast pogłębiać tę asymilację – kierują się ku radykalnym ruchom islamistycznym, głównie nakierowanym na szariat… To roluje na przyszłość całą politykę asymilacji. Zresztą – skoro rdzenni Francuzi pod batem politycznej poprawności boją się być Francuzami – to z czym lub kim mają się ci młodzi „nie-bali” identyfikować? Republika promująca karanie za „islamofobię” i jednocześnie z pogardą i wrogością odnosząca się do swej chrześcijańskiej kultury – sama kieruje tych ludzi ku islamowi – a że młodym imponuje siła – to wygrywa i przyrasta radykalna wersja islamu…

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *