Precedens Prigożyna – intryga, pucz czy bunt? [Analiza]

Na wstępnie należy wyjaśnić, że każda możliwa hipoteza na temat rzeczywistego przebiegu wydarzeń powinna być brana pod uwagę. To, że jedna interpretacja wydaje się bardziej logiczna niż inna, nie przesądza o jej prawdziwości. Natomiast poniżej, w możliwie najbardziej zwięzły sposób, przedstawiam własną analizę dotyczącą tego, z jakim zjawiskiem mieliśmy do czynienia w dniu 24 czerwca 2023 roku.

 

Dlaczego to nie była intryga Putina?

By stwierdzić, że dane działanie było intrygą należy przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, jaki efekt miałaby – w zamyśle organizatorów – wywołać dana intryga. Dotychczas pojawiło się kilka hipotez w tym temacie (choć z pewnością wraz z wydarzeniami pojawią się nowe, być może bardziej przekonujące):

  1. Putin chciał przekonać się kto jest wobec niego lojalny w trudnych chwilach i dokonać czystek w szeregach.
  2. Akcja Prigożyna miała na celu sprowokowanie Ukraińców do kontynuowania ofensywy (pułapka militarna).
  3. Putin stwierdził, że potrzebuje „żołnierzy wyklętych” za których nie będzie ponosił odpowiedzialności, a którzy będą mogli dokonywać działań, których sam dyktator lub Rosja ja ko państwo przeprowadzić nie mogli.
  4. Putin chciał podesłać Łukaszence bojówki Wagnerowców, by go lepiej kontrolować Mińsk lub w celu obalenia białoruskiego dyktatora.

Niewątpliwie każda z tych hipotez koreluje z rzeczywistymi intencjami Putina i wiernych mu siłowników na Kremlu. Z pewnością test wiarygodności podwładnych zawsze się przyda, podobnie jak sukces militarny w prowadzonej wojnie, jak również większa swoboda działania militarno-politycznego dzięki własnym „szkodnikom”, od których działania można się odciąć.

Jednakże w drugiej kolejności należałoby się zastanowić, czy ww. efektów nie dałoby się rozwiązać w dużo mniej ryzykowny i kosztowny sposób? Testy lojalności można przecież przeprowadzić nawet w zaciszu gabinetów. Militarną prowokację można przeprowadzić poprzez zwykłą akcję dezinformacyjną, podsuwając przeciwnikowi fałszywe plany, sugestie, znaki, a jednocześnie popierając je markowanymi działaniami (co w całej historii wojen jest w zasadzie standardową praktyką).

Wreszcie, Władimir Putin nie potrzebował rozmieszczać na terenie Białorusi Wagneroców, ponieważ już wcześniej rozmieszczał tam swobodnie całe armie. Natomiast Łukaszenko od 2020 roku miał bardzo słabą pozycję w kraju, wobec czego do tej pory jest bardzo zależny od Putina.

Jednocześnie zwrócić należy uwagę na koszty, jakie poniósł Putin na skutek buntu Prigożyna:

  1. Władimir Putin i ośrodek władzy centralnej w Moskwie zostały skompromitowane w oczach partnerów (Chiny), a także państw, które Rosja chciałaby kontrolować (państwa Azji Centralnej, Armenia, Białoruś).
  2. Precedens Prigożyna (otwarty bunt, a do tego brak natychmiastowych konsekwencji) może wyważyć drzwi dla przyszłych prób dokonania przewrotu lub kolejnych buntów wewnątrz Rosji z uwagi na niezadowolenie.
  3. Łukaszenko zyskał wobec Putina nieco swobody negocjacyjnej po tym, jak Putin prosił białoruskiego dyktatora o pomoc w mediacji z Prigożynem, a także o przerzucenie białoruskich sił specjalnych do Moskwy. Już teraz pojawiły się informacje o tym, że zapłatą za te przysługi było ustalenie najniższej ceny za gaz dla Białorusi.
  4. Pozycja Putina względem regionalnych watażków wewnątrz Federacji Rosyjskiej znacząco osłabła. Zobaczyli oni, że „imperator” musiał prosić o pomoc Kadyrowa, by ten wysłał swoje bojówki w celu spacyfikowania Wagnerowców. Jaką cenę Putin będzie musiał płacić Kadyrowowi, ale i innym watażkom za to, by imperium pozostało całością? Jak dużo będzie Putina kosztować świadomość tych ludzi o tym, że bez nich mógłby stracić władzę?
  5. Ucierpiał także wizerunek rosyjskich służb i armii po tym, gdy prywatne bojówki zbrojne zajęły dwa duże ośrodki miejskie oraz wykonały rajd w stronę Moskwy.
  6. Siły na froncie ukraińskim zostały osłabione po wycofaniu się Wagnerowców. Nie wiadomo, jak szybko uda się Rosjanom zastąpić Wagnerowców, kiedy to nastąpi i czy w ogóle będzie możliwe? Do tego czasu armia będzie musiała wziąć cały ciężar walk na siebie, a więc będzie ponosiła również większe straty osobowe. To z kolei przełoży się na negatywny wpływ na poparcie społeczne dla wojny (rodziny ofiar). Jednocześnie casus Grupy Wagnera może zniechęcić ludzi do wstępowania do tego rodzaju formacji.
  7. Pojawił się w Moskwie strach przed tworzeniem nowych ugrupowań paramilitarnych, co z kolei w dłuższej perspektywie zmniejszy opcje dla włodarzy z Kremla.
  8. Wskutek działań Prigożyna, Rosjanie stracili: magazyn paliwa (który sami wysadzili), drogie śmigłowce i samoloty (zestrzelone przez Wagnerowców), uszkodzona infrastruktura (autostrada do Moskwy, na skutek budowy zapór).
  9. Putin zobowiązał się do roszad w rządzie i na stanowisku szefa sztabu, co po wykonaniu pokaże jego słabość oraz fakt, że bunt się opłaca – odnosi skutki.

 

Warto w tym miejscu wskazać, że największe wizerunkowe straty Putin poniósł nie na skutek bezpośrednich działań Prigożyna, a w efekcie własnego przemówienia w którym nazwał buntowników zdrajcami i zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji. Groźby te zostały skompromitowane przez późniejsze zawarcie ugody z Prigożynem. Oczywiście ten ostatni nie może być pewny gwarancji bezpieczeństwa obiecanych przez Putina. Natomiast gdyby Putin to wszystko zaplanował, to wcale nie musiałby wydawać żadnego oświadczenia. Cisza z jego strony byłaby interpretowana jako oznaka kierownictwa w tej intrydze. Tymczasem reakcja Putina okazała się błędem i wydaje się być spontanicznym rezultatem paniki i próby zastraszenia Prigożyna.

 

Dlaczego  to nie była próba Puczu?

Jeśli tezę o tym, że Putin nie zorganizował buntu przyjmiemy za zasadną, to pojawiają się dwie inne hipotezy. Jedną z nich jest taka, wg której niektóre – silne – środowiska władzy zdecydowały się na pucz. Prigożyn i  jego grupa najemników mieli być w tym planie jedynie narzędziem. Może za tym świadczyć to, jak łatwo przychodziło Prigożynowi opanowanie Rostowa nad Donem oraz Woroneża, a także fakt, że zatrzymał się dopiero ok. 200 km przed Moskwą.

Natomiast w mojej ocenie nie mieliśmy jednak do czynienia z próbą puczu z następujących względów:

  1. Celem puczu jest zmiana władzy. W państwie kierowanym przez dyktatora, celem jest obalenie dyktatora. Co za tym idzie: schwytanie, zabicie, zneutralizowanie lub co najmniej odcięcie dyktatora od możliwości skomunikowania się z lojalnymi sojusznikami stanowią priorytet operacji. W związku z tym, by zacząć pucz należy mieć plan w tym zakresie, który daje szansę na sukces. W Rosji taki plan wymagałby kontrolowania służb/wojsk w samej Moskwie. Po to by okrążyły Kreml i zagroziły bezpośrednio Putinowi. Innymi słowy, pucz zacząłby się  Moskwie, a działania Prigożyna byłyby jedynie tłem.
  2. Ujawnienie intencji i sił „puczystów” 1000 km od stolicy i miejsca, gdzie przebywa dyktator, nie jest dobrym pomysłem.
  3. Marsz na „Moskwę” przez 1000 km dał Putinowi czas na: zorganizowanie obrony, ucieczkę, skonsolidowanie sił (konsultacja z sojusznikami).
  4. Próba puczu powinna być poprzedzona hasłami przeciw władzy, którą zamierza się obalić. W przypadku Prigożyna z niczym takim nie mieliśmy do czynienia. Głoszona przez niego narracja miała osobisty wydźwięk i nawiązywała do jego sporów z konkretnymi osobami w otoczeniu Putina, jednak nie uderzała w samego Putina. Zabrakło uniwersalnych haseł, które mogłyby ponieść wojsko lub całe społeczeństwo. Mowa była o partykularnych interesach oraz konkretnych błędach czynionych przez określone środowiska (nie samego Putina).
  5. Prigożyn od początku do końca był w tej inicjatywie samotny, natomiast jego działanie i chaos jaki wywołał z pewnością zostaną wykorzystane przez „graczy” w kręgach władzy.

 

Dlaczego Prigożyn wywołał bunt?

Uznając, że Prigożyn nie był niczyim narzędziem tylko działał z własnej inicjatywy, należy odpowiedzieć na pytanie, jaką mógł mieć motywację? Jaki był jego cel oraz jakie koszty był gotowy ponieść? Co mógł zyskać, ale i stracić?

Na te wszystkie pytania odpowiedział nam w zasadzie sam Prigożyn oraz sekwencja wydarzeń:

  1. Konflikt z częścią wojskowych oraz z ministrem Szojgu.
  2. Traktowanie Grupy Wagnera jako ostatniej w kolejce do łańcucha pokarmowego armijnej logistyki, pomimo faktu, że Wagnerowcy przez długi czas walczyli na pierwszej linii frontu ponosząc największe straty.
  3. Narastanie konfliktu na linii Prigożyn – Szojgu & Gierasimow. „Występy” medialne Prigożyna uderzające w przeciwników.
  4. Próba kradzieży armii Prigożyna przez rosyjskie MON poprzez zażądanie by do 1 lipca 2023 wszystkie oddziały ochotników podpisały kontrakty bezpośrednio z MON-em.

Oprócz powyższych faktów, Prigożyn tłumaczył ponadto, że armia zbombardowała obóz Wagnerowców. Co z kolei prowadzi do wniosku, że szef Grupy Wagnera mógł obawiać się, że jego dni są policzone. Po wrogim przejęciu prywatnej armii, jego życie mogłoby być zagrożone. Nie ulega wątpliwości, że Prigożyn uznał, że musi podjąć jakieś działania i to jeszcze przed 1 lipca.

Warto zauważyć, że wg Prigożyna oddziały Grupy Wagnera miały się rozbroić i podpisać kontrakty w Rostowie nad Donem. Dlatego właśnie bojówki Wagnerowców skoncentrowały się w Donbasie na granicy z Rosją właśnie w kierunku Rostowa. Co mogło być operacją mającą na celu zmylenie rosyjskich władz co do intencji marszu Wagnerowców i uśpienie uwagi Moskwy. Prigożyn ruszył ze swoją prywatną armią do Rostowa, jednak nie w celu rozbrojenia i zakontraktowania, a po to by przejąć kontrolę nad miastem i znajdującym się tam dowództwem walczącej na Ukrainie armii.

Warto tutaj zaznaczyć, że:

  1. Rozpoczęcie buntu aż 1000 km od Moskwy dało Putinowi czas na zastanowienie się, reakcję oraz podjęcie negocjacji z Prigożynem (o co zapewne temu drugiemu chodziło),
  2. Przejęcie kontroli nad Rostowem i Woroneżem nie uderzało bezpośrednio w ośrodek władzy (Moskwa), ale komplikowało sytuację Rosjan na froncie z Ukrainą (w obu miastach dowództwa armii),
  3. Prigożyn dysponował zbyt małą siłą by z powodzeniem szturmować Moskwę, a jeszcze musiałby bronić Rostowa przed bojówkami Kadyrowa.

Wszystko wyglądało od samego początku trochę jak akt desperacji. Walki o życie. Jednocześnie Prigożyn z pewnością nawiązywał kontakty z wojskowymi, którzy mogliby być przychylni jego sprawie i zainteresowani zmianami na samej górze w MON i w sztabie generalnym. Jednakże wydaje się, że to iluzoryczne wsparcie było następstwem inicjatywy Prigożyna, a nie inicjatorem całej sekwencji wydarzeń.

W tym wszystkim należy zwrócić uwagę na fakt, że Władimir Putin mógł – choćby za pomocą lotnictwa – zniszczyć konwoje Grupy Wagnera jadące w kierunku Moskwy. Czego nie zrobił. To teoretycznie mogłoby przemawiać za opcją intrygi, natomiast wskazać należy, że atak na Wagnerowców był najgorszą możliwą opcją niezależnie od tego, co się rzeczywiście działo.

Putin mógł zaatakować „bohaterów” frontowych, rozprawić się z nimi i ryzykować totalny upadek morale żołnierzy i ochotników na froncie na Ukrainie. Wówczas wygrałby z Prigożynem, ale mógłby przegrać wojnę, a później także władzę i życie.


Autoreklama: Zakup najnowszą książkę: “#To jest nasza wojna”, w której znajdziesz analizy dotyczące m.in.: interesu Polski w kontekście zmagań wojennych na Ukrainie; Wielkiej Strategii Polski w kontekście budowy sił Zbrojnych RP; relacji Polska-Ukraina dziś i w przyszłości. Wszystkie książki zamówione przez bloga będą podpisane 🙂 

#To jest nasza wojna. Ukraina i Polska na wspólnym froncie


Zdecydowanie lepszą opcją było puszczenie (na razie) Prigożynowi i Wagnerowcom płazem ich niesubordynację. Oczywiście jest to kosztowne na wielu płaszczyznach, jednak dało gwarancję szybkiego załatwienia sprawy oraz utrzymało Rosję w wojnie na Ukrainie. Putin może odzyskać swoją silną pozycję na arenie międzynarodowej oraz wewnątrz Rosji poprzez odniesienie zwycięstwa nad Ukrainą. Pozostawienie sobie tej opcji mogło być warte dla Putina tymczasowe osłabienie jego wizerunku.

 

Możliwe konsekwencje działań Prigożyna

 

Nie ulega wątpliwości, że precedens Prigożyna może mieć brzemienne skutki dla władzy Putina. Jeśli ten ostatni nie odniesie sukcesu na Ukrainie, to w przyszłości może mierzyć się z prawdziwą próbą przeprowadzenia zamachu stanu. Skoro bowiem dość słaby Prigożyn był w stanie wywołać taki chaos i osłabić dyktatora, to osoba z o wiele większymi wpływami, sojusznikami, a także poparciem np. części armii mogłaby mieć sporą szansę na sukces.

Tymczasem wydaje się, że Władimir Putin wykorzysta bunt Prigożyna do konsolidacji władzy. Czystek w strukturach polityczno-siłowych, a także w celu pobudzenia społeczeństwa do większych: poparcia i aktywności, na rzecz zwycięstwa w wojnie na Ukrainie i zachowania przez Rosję statusu mocarstwa.

Można również zakładać, że gdy Putin z jednej strony będzie tworzyć „czarną listę” nielojalnych, to z drugiej będzie się musiał zgodzić na pewne kompromisy. Co z pewnością wzmocni jedną z frakcji konkurencyjnych w stosunku do duetu Szojgu-Gierasimow.

To co jednak uważam za najbardziej istotne to fakt, że teraz Władimir Putin będzie jeszcze bardziej zdeterminowany do bezkompromisowego zwycięstwa na Ukrainie. Co wcale nie wyklucza taktycznego zawieszenia broni, natomiast w perspektywie kilku lat – w mojej opinii – Putin nie odpuści w kwestii Kijowa.

Z drugiej strony, Prigożyn ma świadomość, że obietnice Putina są tyle warte, ile warte jest dla rosyjskiego dyktatora życie Prigożyna. Co za tym idzie, „kucharz” być może będzie musiał udowadniać Putinowi, że wciąż jest mu potrzebny. Co z kolei nie wróży dobrze ani Polsce, ani Łukaszence, ani także Ukraińcom (jeśli prawdą jest, że Grupa Wagnera przenosi się na Białoruś).

W mojej ocenie zaczynają się nam klarować pewne procesy, na bazie których można postawić tezę, że albo Putin zwycięży na Ukrainie, albo istnieje wysokie prawdopodobieństwo – graniczące z pewnością – że ktoś pójdzie śladem Prigożyna i wznieci w Rosji bunt. I to tak na poważnie, bez intencji szybkiego proszenia o akt łaski „panów” z Kremla. Sobotnie wydarzenia są jednym z wielu elementów dużej układanki, która może w przyszłości złożyć się na obraz pod tytułem „rozpad Rosji”, o czym pisałem wielokrotnie, w tym w „Trzeciej Dekadzie”, w której przewidywałem również pełnoskalową rosyjską inwazję na Ukrainę.

Trzeba również pamiętać o tym, że im dalsza będzie perspektywa wydarzeń z 24 czerwca, tym więcej hipotez może się pojawić. Bowiem wraz z upływem czasu będzie lepiej widać, kto na buncie Wagnerowców zyskał, a kto stracił. Choć oczywiście sam fakt zysku lub straty nie przesądza o niczym.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

56 komentarzy

  1. Pół żartem, pół serio.
    Swojego czasu Rosjanie twierdzili, że 48 godzin zajmie im dojście do Warszawy. Na co w odpowiedzi usłyszeli: Może i dojdziecie ale już nie wrócicie.
    Wagnerowcy pokazali, że pomimo dwa razy większej odległości dojście do Moskwy zajmuje tylko 24 godziny. A także to, że można dojść i … I wrócić.

  2. Lublin napisał: ble , ble . ble Moze to nie będzie zbyt politycznie poprawne ale uważam , ze im dłuzej za łby się biorą Rosjanie z Ukraincami tym lepiej dla Polski . Ta wojna ma jeszcze jeden zasadniczy plus. Ukrainskie rodziny maja conajmniej jedna osobę która zginęła lub została powaznie ranna i okaleczona z rak Rosjan. O stratach materialnych i zniszczonym kraju nawet nie wspomne. To jest wykopany przez samych kacapów mur nienawisci wobec Rosji który bedzie trudno zasypac. Wartość sama w sobie
    Uwazam równiez i nadal podtrzymuje , ze zadnego buntu Prigozyna nie było .
    Putin i kacapy są zafascynowani ogólnie Niemcami. Rysują schemat podobny do niepokonanej kaizerowskiej armii która nie została pobita przez Entante tylko zdradzona tylko w wersji rosyjskiej . Według mnie ta cała zagrywka ma przygotowac po mału społeczenstwo kacapskie do zawarcia pokoju z Ukrainą . A jak wytłumaczyc bezsens i koszty wojny ? Uwazam , ze wojna po mału sie konczy i trwają powazne zakulisowe rozmowy pokojowe . Chyba juz coraz więcej osób otwiera oczy i przestaje wierzyc , ze jakis bunt rzeczywiscie miał miejsce 🙂

    1. Częściowo masz rację pisząc “im dłuzej za łby się biorą Rosjanie z Ukraincami tym lepiej dla Polski” bo wzajemnie wyniszczają się dwa państwa nieprzyjazne Polsce: Rosja która wielokrotnie próbowała podbić Polskę, oraz Ukraina która wielokrotnie skorzystała na tym, bo Ukraińcy wiernie służyli Rosjanom. Więc spokojnie i z dystansem powinniśmy patrzeć jak się nawzajem “kasują” nacjonaliści rosyjscy i ukraińscy, oraz powinniśmy z otwartymi ramionami przyjmować Rosjan i Ukraińców którzy nie chcą brać w tym udziału i sp***ją za swoich krajów, oraz NIE POMAGAĆ ZADNEJ ZE STRON. Pomoc powinna byc zarezerwowana dla Ukraińców i Rosjan którzy są głęboko rozczarowani działaniem rządów ich krajów, i postanowili zostać obywatelami Polski.
      A “mur nienawiści” między Rosjanami a Ukraińcami? To bardzo dobra wiadomość dla nas, bo oznacza, że zanim armia FR dotrze do granic Polski południowo-wschodniej (gdzie mieszkam), będzie musiała przebić się przez coraz większą liczbę wojskowych i cywilnych nacjonalistów ukraińskich. Mission impossible. To nas chroni lepiej niz mityczna “tarcza antyrakietowa” (“by the way” – cieszę się również z tego, że nie będzie zlokalizowana tu gdzie mieszkam, bo jakby co – czyli gdyby NATO jednak odważyło się wykrzytusić że jest w stanie wojny z Rosją – to obstawiam że akurat tam spadnie deszcz “ruskich” rakiet. W tarcze rzecz jasna nie trafią bo zostaną zestrzelone, ale obficie spadną na “obiekty cywile” dookoła niej. Będą fajne “newsy” w TVP i TVN 🙂 Kto mieszka najbliżej – ręka do góry 🙂 Dalej popieracie polskie zaangażowanie w wojne rosyjsko-ukraińską?

  3. W końcu przeczytałem kompleksową analizę tego co się działo. Tak naprawdę każdy scenariusz jest prawdopodobny. Chyba najbardziej czystki w stylu Stalina i zmobilizowanie czekistów do obserwowania siebie nawzajem i test służb.

  4. Ciekawa hipoteza była w ostatnim artykule Michała Fiszera w “Polityce”.

    Opisuje dwie frakcje “jastrzębi” i “gołębi” z której żadna pokoju nie chce.

    “Jastrzębie” chcą ogłosić stan wojenny, dokonać pełnej mobilizacji, całkowitego przestawienia gospodarki na tory wojenne, chcą pchnąć na Ukrainę setki tysięcy żołnierzy, cały dostępny sprzęt i zdławić ukraiński opór wszelkimi możliwymi metodami, nawet – jak będzie trzeba – z użyciem broni masowego rażenia.

    Z kolei „gołębie” mówią tak: należy konflikt zamrozić, może niekoniecznie przez negocjacje, ale podtrzymywać go tak długo, jak się da, by się tlił. W tym czasie należy odtworzyć zasoby wojska, zarówno osobowe, jak i materialne, z jednoczesną głęboką analizą dotychczasowych doświadczeń. Dopiero po przygotowaniu nowego, zreformowanego komponentu uderzeniowego z dobrze wyszkolonym personelem i uzupełnionym nowo wyprodukowanym sprzętem przystąpić znów do zdecydowanych działań ofensywnych. Tak za 2–3 lata, ale wówczas już „na pewniaka”. Co ciekawe, mniej więcej tego chce samo wojsko, które ma świadomość, że należy się mocno zreformować i odtworzyć własne zasoby.

    Część „gołębi” chce negocjować zawieszenie broni, ale nie wszyscy. Wojsko np. mimo wszystko raczej nie chce. Dlaczego? Ano dlatego że wszyscy mają świadomość, co się wydarzy, jeśli zawieszenie broni da oddech pozwalający na wycofanie sporej części sił do stałych garnizonów. Nadejdzie czas rozliczeń. Zaczną się zwolnienia ze stanowisk, a może nawet niejednego oficera czy nawet generała pogonią z wojska bez emerytury, dyscyplinarnie. Albo co gorzej – zaczną się skrupulatne śledztwa, w wyniku których niejeden wyląduje czy to na Łubiance, czy w Lefortowie albo na Butyrkach.

    Wojsko się tego coraz bardziej boi – cały korpus oficerski, no i oczywiście samo GU. W końcu ten czas rozliczeń przyjdzie, zwłaszcza jak nie będzie błyskotliwych zwycięstw.

    Jest pewna hipotetyczna opcja. Trzeba się pozbyć samego Putina i jego najwierniejszych ludzi. A takim jest np. minister obrony gen. armii Siergiej Szojgu.

    W celu jego realizacji była jednak potrzebna duża formacja wojskowa, której nie kontrolowałby Szojgu, ale wojskowy wywiad ponad jego głową. A jak? To akurat było proste. Taka formacja już istniała, trzeba ją było tylko stopniowo rozbudować. A była nią Grupa Wagnera, w której połowa kadry (nie licząc okresowych najemników) wywodziła się z obecnego GU.

    Latem 2022 r. pod pozorem coraz większych potrzeb wojny i dzięki realnym sukcesom prywatnej armii faktycznie została ona rozdmuchana. W dodatku stan zmienny (okresowi najemnicy) w znacznym stopniu wywodził się teraz z kryminalistów wyciągniętych z więzień. A ci byli gotowi na wszystko. Jesienią CzWK „Wagner” osiągnęła stan ponad 50 tys. czynnych najemników w samej tylko Ukrainie. Okazało się, że stanowi piątą część wojsk zaangażowanych w wojnę. Ale tak właśnie miało być. Gdyby w całości ruszyła na Moskwę, nikt by ich nie zatrzymał.

    Przygotowania GU do ewentualnego ratowania głów wojskowych były jednak aż nadto czytelne. Dlatego Władimir Putin musiał działać. Ostrożnie zaczął odcinać Grupę Wagnera. Koniec z werbunkiem w więzieniach, nakaz rejestracji firmy w Rosji (jest prawny hak), rzucenie jej na najtrudniejszy odcinek w nadziei jej solidnego wykrwawienia, w końcu zakończenie kontraktu.

    W tym momencie GU się wystraszyło, no i sam Prigożyn zorientował się, co się święci. Ale zostali wystawieni do wiatru. Rozpuszczono pogłoskę o planowanej w drugiej połowie czerwca wizytacji ministra Szojgu w dowództwie Południowego Okręgu Wojskowego oraz w dowództwach Grup Wojsk „Południe” i „Don”, które mieszczą się wszystkie w Rostowie nad Donem.

    Ale minister Szojgu nie pojawił się w planowanym terminie w Rostowie, przypuszczalnie była to pułapka mająca zwabić tam Grupę Wagnera, by ujawniła swoje plany. Pierwszą wpadką było nieschwytanie Szojgu w Rostowie. Wagnerowcy ruszyli na Moskwę, ale wojsko stało z bronią u nogi, patrząc, jak to się rozwinie. Gdyby Prigożyn aresztował Szojgu, może wojsko dołączyłoby do wagnerowców, ale tak wolało trzymać się z boku. Najgorzej jest bowiem postawić na niewłaściwego konia. Później Władimir Putin odleciał z Moskwy do Petersburga, a GU nie zdołało lub nie chciało go zatrzymać, bo po co się ujawniać? Reszta jest znana.

    1. Pytanie co dla nas lepsze? Upadek układu Putina? A co w zamian?

      Jastrzębie-turbo-patrioci i pełna mobilizacja Rosji? Chyba nie.

      Pseudo-gołębie i zamrożenie na parę lat konfliktu, po czym przygotowanie Rosji (tym razem solidne) do kolejnej wojny za parę lat? A jak w międzyczasie wygra Trump czy ktoś podobny i skończy się wsparcie dla Ukrainy? A do kolejnej wojny Rosja zgra się z Chinami?

      Chyba najlepszą opcją jest kontynuacja i wykrwawianie Rosji, albo – marzenie – w końcu smuta i rozpad Rosji. Pytanie jak długo USA/Zachód/Polska będzie wspierać Ukrainę?

      USA – ryzyko przejęcia władzy przez trumpowych.
      Zachód – znudzenie społeczeństw, własne problemy, gospodarka.
      Polska – zmiana poparcia społeczeństwa (sterowana przez PiS lub Konfederację), pułapka długu (to co rząd zaciąga teraz jest na pokolenia), sprzedanie tematu dla bieżących wyborczych którkoterminowych spraw.

      Dlaczego Polska nie przestawiła części gospodarki na częściowo wojenną. Upadek Ukrainy to za duże dla nas ryzyko. Mija 1,5 roku. Powinny przez ten czas stąć jakieś fabryki amunicji, produkcja masowa sprzętu, jakiś podatek powiedzmy 1% na rzecz ciągłego wsparcia ukraińskiej armii.
      Za dużo ryzykujemy.

      1. @Kaszanka
        Kim? Czym? Z czego? Za ile?
        Kim?
        Odsyłam do wołania mec. Bartosiaka na puszczy w poszukiwaniu expatów

        Czym?
        W kraju montowni i produkcji mebli, ciężko jest skalowalnie powiększyć produkcję wojskowego szpeja.

        Z czego?
        Jakoś od roku na kontynencie nie ma produkcji aluminium, praktycznie na stałe – wygaszona. Produkcja chemiczna kończy się w tym roku (na całym kontynencie) bez planów kontynuacji (w rozumieniu wielkoskalowej) – BASF wynosi się do USA. Produkcja stali zgasła z braku dostaw wsadu (Azowstal?) rok temu i teraz są skrobane resztki, przy tych cenach energii piece są wyłącznie do wygaszenia.
        https://www.eurofer.eu/assets/publications/reports-or-studies/annual-report-2023/FINAL_EUROFER_Annual-Report_2023.pdf
        Czyli:
        – Klienci przestali kupować na miejscu – kupili sobie gdzie indziej
        – Nawet lokalsi nie kupili na miejscu, tylko sobie importowali z końca świata
        – Nawet przysyłający do przetworzenia nie przysłali

        Za ile?
        Ile to ma wszystko kosztować? Kto ma za to zapłacić? Z czego?

    2. Fajna koncepcja, dzięki 🙂

      Nasuwa mi się tu pewna analogia historyczna – Cesarstwo Rzymskie. Znane z licznych walk stronnictw, koterii, mordów w obrębie rodziny/grona panujących, buntów wojsk wynoszących na tron aktualnych dowódców itd… Dużo się działo “wewnątrz”, ale na “zewnątrz” prezentowane było zawsze to samo przesłanie: “nie zaczepiajcie nas bo ktokolwiek bierze miecz – zginie od miecza, a ktokolwiek nie bierze miecza bądź z rąk go wypuszcza – zginie na krzyżu”, niezależnie od tego kto aktualnie jest cesarzem rzymskim i w jaki sposób zdobył ten tytuł. I to działało przez kilkaset lat.

      I w ten sposób, dzięki wojnie rosyjsko-ukraińskiej, po raz kolejny możemy nawiązać do teorii “trzeciego Rzymu” autorstawa dawno zmarłego mnicha Filoteusza z Pskowa. Ciekawe co by powiedzał gdyby zmartwychwstał dzisiaj? 😉

  5. Generalnie zgoda (ciekawa też hipoteza Fiszera w komentarzach),
    ale ad pkt 1. “Celem puczu jest… obalenie dyktatora”
    – Niekoniecznie i nie zawsze. Bywa wcale często, że celem jest obalenie jakiegoś stronnictwa, koterii, czy nawet konkretnej osoby, bez naruszania osoby władcy jako takiej. Walka raczej o szogunat, nie o cesarstwo. W historii bywało, że dwie lub nawet więcej stron deklarowało lojalność wobec dworu (króla, cesarza), ale zwalczały się zbrojnie wzajemnie.
    Pozdrawiam.

  6. Tow Anna i Lublin jesli to nie ruskie trolle, których zadaniem jest dywersja idelogiczna w RP, a li tylko Polacy tylko z nazwy, którzy szczerze wierzą w to co nam tutaj wypisują, to osobiście nie rozumiem, jak można mieć takie przekonania. Oczywiście pomijam kwestię, że mający takie przekonania pochodzą z rodzin pokoleniowo uwikłanych we współpracę z okupantami i zaborcami, bo takie przypadki są absolutnie zrozumiałe. Ale jak po 300 latach ruskiej okupacji i terroru można być Polakiem i kochać Rosję białą lub czerwoną a gardzić USA, podczas gdy 1MLD róznej masci biedaków marzy o emigracji do tego kraju, a reszta mozolnie realizuje american way of life czyli domek na przedmieściach+ samochód+ kawałek własnego trawnika. Jak po C19 można wierzyć, że prywatna słuzba zdrowia rozwiązuje wszystkie problemy, a PRL satelita ZSRR była bardziej suwerenna niż czecia RP Tuska, Korwina,Jacka Wilka i Trzaskowskiego.
    Dlatego ponownie BARDZO proszę Pana Autora aby wykorzystując swój talent napisał analizę pt. To jest NASZA wojna- bilans finansowy kosztów i zysków. Proszę o poddanie w tej analizie trzech wariantów- neutralność RP i brak wojny w naszym kraju, zaangażowanie jak obecnie oraz scenariusz wojenny/ okupacja przez FR części/ całości kraju.
    Panie Krzysztofie, jest Pan ostatnią nadzieją cywilizacji białego czlowieka, że taki tekst otworzyłby może oczy co poniektórym.

  7. Kaszanka odpowiem bo ponownie dorwałem się do klawiatury, moim zdaniem to:
    1/ najlepszy dla polskiej racji stanu jest scenariusz rozpadu Rosji. Co go spowoduje- wygrana lodówki z telewizorem, co nastąpi w przypadku jasnej, CZYTELNEJ, OCZYWISTEJ dla ruskiej głubinki klęski na froncie połączonej z przestojami w wypłatach emerytur i pustymi półkami w sklepach. Co je wywoła- pucz jastrzębi i eskalacja wojny jako kolejna mobilizacja, tryb wojenny gospodarki, konfiskty prywatnych oszczedności oraz NAJLEPIEJ dla nas sabotaż Czarnobyla/ Zaporoża ew taktyczne uderzenie na Kijów i Przemyśl. To uruchomi NIEODWOŁYWALNĄ odpowiedz NATO – konwencjonalne zaoranie sił rosyjskich na froncie + zajęcie i okupację części Rosji przez siły stabilizacyjne NATO oraz ze wschodu Chin i Kazachstanu. Oczywiscie propolski pucz w Mińsku. Taki scanariusz uruchamia korzystny ciąg zdarzeń- pucz, wymiana elit, bezwarunkowa kapitulacja, przejęcie arsenału jądrowego, rozpad FR i jej ostateczne przekształcenie z korektami granic. Bunt wagnerowców jako zbrojnej i JAWNEJ części GRU obnażył bezwład i dryf państwa, ot kolejny “bunt strzelców” przed Smutą. Szczelina w tamie, która powoli pęka. Atomowy arsenał to ostatnie aktywo, które ruskie mają i które PRZEHANDLUJĄ za amnestię i walizkę dolarów dla kilkuset generałów. KORUPCJA, głupcze to modus operandi czegokolwiek w Rosji, więc bez obaw. Dlatego dotąd nie ma zgody na przekazanie UKR zajętych ruskich rezerw i aktywów oligarchów. US trzyma je na handelek, aby zabezpieczyć pokojowe przejęcie władzy i rząd okupacyjny na Kremlu. Inaczej ruskie byliby gotowi żreć trawę jak w 43 w Leningradzie a się nie cofną.
    Ten scenariusz atomowego wyniszczenia UKR czyli podpalenia Europy jakby powiedział nam Marszałek, ostatecznie pogrzebie mrzonki frakcji banderowców na UKR i odetnie tlen ruskim partiom w Europie-SPD, Macron, Konfa itd. Dziś najgroźniejsze dla Polski są niestety DALSZE trwanie polityków UKR przy banderowskiej wizji historii a więc sojusz z Niemcami i UE czyli chęć budowania samostijnej czyli antypolskiej UKR w bardzo dużym skrócie. Atmowy prysznic ukierunkuje naszych ukraińskich braci że Petlura a nie Bandera, Doroszenko i Sahajdaczny a nie Chmielnicki i Juszczenko czy Poroszenko.

    2/ Scenariusz gołębi, co sprytnie ruskie z FSB próbują robić to ZAMROŻENIE wojny i LIBANIZACJA UKR i gnicie Białorusi. FSB pomaga w tym Berlin i Paryż, to plan zarysowany przez herr Wojczala Krym za Donbas. Wygodny dla UE oraz w mniejszym stopniu US handelek oddajcie ziemie za członostwo w NATO i iluzoryczne niemieckie obietnice w UE. To dla nas najgroźniejszy scenariusz. Oznacza wojnę za DEKADĘ. Czy Amerykanie się na to nabiorą? Na razie wojnę wygrywają i na niej ZARABIAJĄ- politycznie i faktycznie. Czy Trump lub Biden odpuści Niemcom Europę i UKR czyli Niemcy biorą na siebie odbudowę UKR – to mało prawdopodobne. Przy mojej sympatii do Trumpa ale Biden ma drugą kadencję w kieszeni, dlatego jest jak jest i przełom na fronie będzie wiosną/ latem 2024. Konferencja pokojowa , pokojowy Nobel i wybory w listopadzie.

    3/ Wymiana Putina NIC nie zmienia, po buncie Wagnera jego już nie ma. Tylko zadźganie Nawalnego i utopienie Chodorkowskiego oznaczać będzie realny początek zmian na Kremlu. Na razie Putin jak Breżniew kukła na Kremlu trwa i oby doczekał jesieni 2024, kiedy już ruskie stracą rezerwy i przestawią gospodarkę na tryb wojenny.Telewizor przegra z lodówką czyli nie będę się powtarzać.

  8. Ewentualny rozpad Rosji uważam, że spowoduje wieloletni DRAMAT na rynku surowców. Ceny wystrzeliłyby do góry w niespotykanej skali. Dlatego w interesie USA, UE (w tym nawet Polski choć mniej) jest utrzymanie Rosji na powierzchni.
    Wschodnie obwody Ukrainy zgodnie z “referendum” do Rosji i zamrożenie konfliktu z rozlokowaniem wojsk NATO na terenie Ukrainy ale bez członkostwa – scenariusz kompromisowy, dobry dla większości świata. Ukraina się obroni politycznie a w Rosji nowe terytoria – obie strony będą mogły ogłosić umiarkowany sukces.

    Prigożyn chyba niestety musi umrzeć za spowodowaną destabilizacje. Przykładowo mogą go jakoś wystawić Ukrainie do zamachu jako zbrodniarza wojennego.

    1. Wręcz przeciwnie. Rozpad Rosji i powstanie nowych suwerennych organizmów państwowych odblokowałoby złoża. Można by z nich zdjąć sankcje, mogłyby tam wejść zachodnie firmy i przy pomocy zachodnich technologii i organizacji zwiększyć wydobycie. Narody tam żyjące zarobione za koncesje i % zysków środki mogłyby spożytkowac na miejscu zamiast oddawać do centrali i utrzymywać np. Kaukaz. USA miałoby swoją strefę wpływów tam gdzie sąsiaduje z Alaską, a Chiny swoją. … Do tego, gdyby odsunąć zagrożenie dla Ukrainy (a najlepiej gdyby opanowała całe ruskie wybrzeże Morza Czarnego i miała wspólną granicę z Gruzją), Zachód mógłby tam wejść z odbudową i odbudować przemysł wydobywczy, a technologicznie go unowocześnić i poprawić organizację. …. Rozpad Rosji to bezpieczeniejszy świat, a za tem dobry klimat dla biznesu. Zamiast kupować czołgi można inwestować w przemysł wydobywczy.

    2. “Ewentualny rozpad Rosji uważam, że spowoduje wieloletni DRAMAT na rynku surowców. Ceny wystrzeliłyby do góry w niespotykanej skali.”

      Nie panikuj. Ostatniej zimy Europa miała zamarznąć z powodu braku rosyjskiego gazu. I co? Ani nie zamarzła, ani rosyjski gaz nie był potrzebny. Rozpad Rosji nie oznacza automatycznego zamykania kopalń. Górnicy muszą coś jeść, kolejarze też, portowcy również. Wydobycie i transport będzie trwać. Może będą jakieś przejściowe zakłócenia w dostawach. Kwestia ustalenia na czyje konto wpływają należności. Gdy rozpadał się ZSRR nic szczególnego w gospodarkach się nie wydarzyło, nawet krajów, już wtedy byłych, tzw. demoludów.

  9. Przy rozpadzie Rosji w tym kształcie i formie to z cenami surowców będzie dokładnie ODWROTNIE- SPADNA! Dlaczego- bo nowe republiki w nowej formie Federacji Rosyjskiej jak Sacha, czyli Jakucja będą miały większą autonomię/ suwerenność w dysponowaniu własnymi zasobami; po drugie sankcje, rozpad kraju spowoduje co już widać biedę i ratunkowa wyprzedaż zasobów patrz tegoroczne taniejące ceny ropy ural i gazu; no i uważam że surowce z obszaru samej etnicznej Rosji będą DARMOWE jako narzucone reparacje

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *