Upadek ideowy Konfederacji i bezsilność jej przywództwa

Jesteśmy już po wyborach, więc pozwolę sobie na komentarz polityczny. Dotyczący największego przegranego II tury wyborów prezydenckich w Polsce anno domini 2020. Ponieważ niedzielne wybory miały trzech bohaterów. Dwóch kontrkandydatów oraz Krzysztofa Bosaka reprezentującego interesy Konfederacji. O ile cała reszta sceny politycznej została przed II turą wyborów niejako rozdana, o tyle Konfederaci pozostali jedynym ugrupowaniem partyjnym, którego stanowisko pozostawało niepewne. Postawiło to Krzysztofa Bosaka w dogodnej sytuacji, w której stał się dość istotną, jak również eksponowaną postacią w zaistniałym układzie sił. Prawdopodobnie był to moment, w którym kandydat Konfederacji na prezydenta po raz pierwszy w życiu otrzymał w politycznym rozdaniu tak mocne karty. Dlatego postanowił zagrać pokerowo. I spasował. Tak, jakby zaistniała sytuacja i odpowiedzialność za losy partii go przerosła.

W efekcie, kandydaci na prezydenta z II tury otrzymali sygnał, że nie trzeba się z Konfederacją o nic targować. Wystarczy tanio kupić jej wyborców, działając ponad głową Krzysztofa Bosaka. W ten sposób ten ostatni pozbawił się jakiejkolwiek pozycji negocjacyjnej względem byłych kontrkandydatów. Ci natychmiast przystąpili do rwania konfederackiego sukna. PAD zalicytował brakiem przymusowych szczepień na COVID-19, a RT odpowiedział gładkimi słówkami dotyczącymi tego, że w zasadzie to nawet jest zwolennikiem Marszu Niepodległości. Prezydent Polski powoływał się na swoją zbieżność światopoglądową z konserwatywną częścią wyborców Konfederacji, natomiast Prezydent Warszawy podkreślał swoje wolnorynkowe poglądy gospodarcze (tak jakby PO nie wprowadzała ACTA, nie podwyższała podatków i VAT i nie ukradła pieniędzy z OFE). Tak więc obaj kandydaci „zawalczyli” o wyborców Konfederacji bez jakichkolwiek konkretnych deklaracji czy zobowiązań w zakresie zrealizowania choćby jednego postulatu z programu partii Krzysztofa  Bosaka.

Postawa lidera Ruchu Narodowego wydaje się to o tyle zaskakująca, że lubił on w przeszłości przedstawiać wywody, dowodzące tego, iż przy dobrym negocjatorze (takim jak on sam) Polska nie tylko uzyskałaby opłaty za przyjęcie amerykańskiej broni jądrowej na swoje terytorium, ale i nawet mogłaby dysponować tą bronią samodzielnie. Przed kilku laty programowa broszura Ruchu Narodowego przedstawiała koncepcję Polexitu, który mógłby zostać przeprowadzony w taki sposób, że Niemcy by płakali z żalu i jeszcze płacili nam za wyjście z Unii Europejskiej (co miałoby nastąpić na świetnych, lepszych od brytyjskich, warunkach). Tak więc lider RN prezentuje pogląd, według którego od realnej siły i lewarów stojących za pozycją danego dyplomaty, ważniejsze są jego umiejętności negocjacyjne oraz nieugięte stanowisko. Być może dlatego nie potrafił rozeznać siły kart i okazji, jakie mu się przytrafiły. Jednocześnie kompletnie zawiódł jako negocjator.

Skutki bierności uderzą w samą Konfederację

Bierność i strach Krzysztofa Bosaka przed zajęciem jasnego stanowiska może mieć fatalny wpływ na samą Konfederację. Doprowadziły bowiem do najgorszego scenariusza dla samej partii i jej spójności. Liderzy poszczególnych ugrupowań wchodzących w skład Konfederacji włożyli od początku jej powstania wiele wysiłku w to, by suma spoiw była większa niż suma różnic dzielących to ugrupowanie od środka. Tymczasem wynik głosowania wyborców Konfederacji w II turze wyborów prezydenckich podzielił ich na dwie części. Co może stać się kolejnym czynnikiem rozbijającym spójność i jedność partii. Przywództwo Konfederacji nie potrafiło zarządzić swoją „armią”, a na wojnie od złego rozkazu gorszy jest już tylko jego brak.

Brak dyscypliny wyborczej objawił się w postaci totalnego chaosu wśród najważniejszych twarzy partyjnych. Jedni nawoływali do głosowania wg swoich konserwatywnych poglądów. Drudzy nie lobbowali w żadną stronę, a jeszcze inni, jak Jacek Wilk, kreowali pokrętne strategie kompletnie przeczące ideom i wartościom głoszonym przez środowisko wolnościowo-narodowe. Ten chaos w szeregach kierownictwa oraz brak jasno sformułowanej strategii został ubrany w szaty „demokratycznej wolności w wyborze”. Co zaskakuje o tyle, że wśród Konfederatów niewielu jest takich, którzy cenią sobie demokrację najwyżej, spośród rozwiązań ustrojowych.

 

Nieudolność „wolnościowców”

Warto nieco miejsca poświęcić na temat przywództwa wśród wolnościowego skrzydła Konfederacji, wywodzącego się z partii Wolność/KORWiN. Bowiem stanowisko zajęte przez Pana Jacka Wilka (na którego w 2015 roku oddałem głos w wyborach prezydenckich i do niedawna było to dla mnie powodem do chluby), polegające na poparciu Rafała Trzaskowskiego po to, by ugrać partyjny interes na kłótniach między anty-pisowskim prezydentem, a rządem, uważam za szczyt hipokryzji i nieodpowiedzialności. Właśnie takie pokrętne myślenie i kierowanie się wbrew zasadzie głosowania zgodnie z sumieniem i poglądami, doprowadziło wolnościowców do klęski w prawyborach.

Liderzy kręgu wolnościowego do dziś powinni chować głowy w piasek po tym, jak partia która otrzymała ponad 5% w wyborach do europarlamentu przegrała wewnętrzne wybory nie tylko z Ruchem Narodowym dysponującym ok. 1% poparcia w społeczeństwie, ale i planktonem politycznym jakim jest Pobudka Grzegorza Brauna (z całym szacunkiem do G. Brauna).

Można odnieść wrażenie, że następcy Janusza Korwin-Mikkego postanowili czerpać z jego doświadczeń całymi garściami i naśladować samobójcze oraz torpedujące partię działania.

Tego rodzaju „misterne” strategie i plany, być może uznane zostałyby za całkiem sprytne gdyby się powiodły. Jednak kierowanie się wyrachowaniem, w przypadku porażki, jest zwyczajną kompromitacją. Przegraną polityczną i wizerunkową. Przegraną moralną. Z własnym sumieniem.

Jednocześnie kierowanie się politycznymi kalkulacjami, do czego nawoływał Jacek Wilk, jest tak naprawdę strzelaniem sobie samemu w kolano. Bowiem nie kto inny, jak właśnie on nawoływał w 2015 roku do nie oglądania się na to, że ma małe szanse zwycięstwa i zachęcał do głosowania właśnie w zgodzie z własnym sumieniem. Podobną narrację prowadzi przecież cała Konfederacja. Wszyscy jej liderzy, co wybory parlamentarne, powtarzają, że trzeba głosować na nich, nawet pomimo faktu, iż jest ryzyko nieprzekroczenia progu wyborczego. Bo nie ważna jest rachuba polityczna (typu: nie głosuję na Konfę tylko na PiS, bo nie chcę by PO wygrało – lub odwrotnie), ale właśnie istotne jest wspieranie ugrupowań zbieżnych z naszymi, wyborczymi, zapatrywaniami. Tak więc część Konfederatów, nawołując do wyrachowanego głosowania, wykazała się nie tylko hipokryzją, ale i skłonnościami samobójczymi, jeśli chodzi o działalność polityczną.

Bezideowość

Głosowanie przez Konfederatów na kandydata PO w wyborach prezydenckich można zrozumieć w jednym tylko przypadku. Spora część elektoratu Konfederacji to ludzie młodzi (nawet nastolatkowie) w wieku 18-23 lata. Są to osoby, które mogą nie pamiętać ośmiu lat rządów PO. Natomiast pamiętają cztery ostatnie lata pro-socjalnego PiSu. Tego rodzaju brak doświadczenia i niedojrzałość stanowią pewnego rodzaju wytłumaczenie. I właśnie z tegoż powodu, znacznie bardziej doświadczone przywództwo partii winno jednak wpływać na zachowanie własnego elektoratu. Tłumaczyć im dlaczego taki i taki wybór jest zły.

Natomiast kompletnie nie rozumiem starszych wyborców Konfederacji, którzy zdecydowali się głosować na kandydata PO. Nie był on ani przedstawicielem konserwatywnej części społeczeństwa, ani również nie prezentował wolnościowych, liberalnych poglądów gospodarczych (a jednocześnie zapowiadał, że roszczeniom w stosunku do mienia bezspadkowego należy się przyjrzeć). Przypomnę tylko, że po programie 3×15 nie pozostało w PO nawet wspomnienie. Rządy tej partii (gdzie RT był wiceministrem) to było nieustanne zaciskanie pasa, podnoszenie podatków i rosnąca czarna dziura w budżecie, która doprowadziła do gwałtownego wzrostu zadłużenia państwa. Gdyby nie przejęcie oszczędności emerytalnych zgromadzonych w OFE, Polska mogłaby przekroczyć konstytucyjny próg zadłużenia.

 

Karty przy orderach – co można było zrobić

Oczywiście krytyka bez wskazania alternatywy musi zostać oceniona jako bezwartościowa. Zresztą, również zagłosowanie na prezydenta Andrzeja Dudę mogło być kompletnie nieakceptowalne dla wyborców Konfederacji. O ile część konserwatywnego, narodowego elektoratu była zapewne bardziej skłonna na oddanie głosu na PAD-a, o tyle w kwestiach gospodarczych i socjalnych, był on anty-kandydatem dla wolnościowego skrzydła Konfederacji.

Dlatego najlepszą strategią jaką mógł wprowadzić Krzysztof Bosak oraz reszta liderów partii było zapowiedzenie bojkotu II tury wyborów prezydenckich. Tego rodzaju deklaracja (wstępna, bez definitywnego ucinania spekulacji) pozostawiłaby Krzysztofa Bosaka w politycznej grze. W oczach kontrkandydatów dysponowałby on siłą w liczbie 570 tys. głosów. To mogłoby doprowadzić do złożenia jakieś politycznej oferty lub deklaracji. Z tej czy innej strony. I nawet nie chodzi tu o zajęcie jakiś stanowisk, tylko uzyskanie dla wyborców konfederacji jakiejś konkretnej ustawy, deklaracji czy ustępstwa. Gdyby się to udało, po raz pierwszy od 30 lat przedstawiciel ruchu wolnościowo-narodowego udowodniłby swoją polityczną skuteczność. Tymczasem wciąż, przez 30 lat III RP udało im się wywalczyć dla swoich wyborców okrągłe 0. Sukcesem jest samo przekroczenie progu wyborczego.

Jednak nawet, gdyby żadna poważna oferta nie pojawiła się na stole, bojkot wyborów przez Konfederację miałby bardzo pozytywny skutek. Po pierwsze, elektorat nie zostałby podzielony (na tych co głosowali na PAD i na tych od RT). Po drugie, żaden z PO-PiSowych kandydatów nie otrzymałby wsparcia (tak więc i nie trzeba by występować wbrew sumieniu, ideom i poglądom). Po trzecie, wynik wyborów by się nie zmienił (teraz już to wiemy), ale PiS byłby przekonany, że przez brak dogadania się z Konfederacją, stracił pół miliona wyborców. Przy tak bliskich wynikach wyborów (51% do 49%) w przyszłości PiS musiałby poważnie zastanowić się nad ofertą dla Konfederacji. Zresztą druga strona sceny politycznej myślałaby zupełnie podobnie. Umocniłoby to pozycję Konfederacji w politycznym układzie sił w kolejnych latach. Przy czym nie zostałby zdradzone preferencje wyborcze Konfederatów (karty przy orderach), a kierownictwo partii byłoby traktowane jako dzierżyciel półmilionowej rzeszy wyborców. Którzy zagłosują (lub nie zagłosują wcale) tak jak liderzy Konfederacji zasugerują.

Podsumowanie

Efekty bierności Krzysztofa Bosaka, jak również wyrachowania Jacka Wilka są takie, że wyborcy Konfederacji i jej liderzy wciąż są postrzegani jako niedojrzali. Przywództwo partii wygląda na słabe, a wybory pokazały, że jej wyborców można przekupić gładkimi słówkami (nawet fałszywych obietnic nie było). Tak jak i każdych innych naiwnych. Co przeczy teorii Janusza Korwina-Mikkego, że wyborcy Konfederacji należą do jednostek wybitnych. Innych niż większość. Myślących samodzielnie. Można wręcz wysnuć wniosek zupełnie odwrotny. Taki, że wśród wyborców Konfy, tak jak i w każdej innej grupie wyborców, większość jest kompletnie niezorientowana. I daje się kupować nawet w gorszy sposób, niż wyborcy PiS-u. Ci drudzy mają przynajmniej satysfakcję z programów socjalnych. Tymczasem wyborcy Konfederacji po oddaniu głosu na PO-PiS nie mogą liczyć na nic. Oprócz drwin i ataków na partię Konfy.

Tak smutno niestety wygląda obraz po bitwie. Bitwie, w której Konfederacja i Krzysztof Bosak wygrać nie mogli, ale też i nie musieli wcale przegrać. Tymczasem pomimo początkowego, dobrego startu, liderzy środowiska wolnościowo-narodowego zawiedli je ku kolejnej (której to już) klęsce.

Jeśli ani przywództwo Konfederacji, ani również sami jej wyborcy się nie szanują, to trudno oczekiwać tego szacunku od konkurencji. Połowa głosów oddanych na kandydata PO przekonuje PiS, że z Konfederacją nie warto dyskutować. I, że próba jej niszczenia była dobrą strategią. Tymczasem od strony opozycji totalnej, nigdy nie będzie szacunku dla narodowej części Konfederacji. Rafał Trzaskowski otrzymał prezent, na który ani nie zapracował, ani nawet nie liczył. Dostał głosy zupełnie za darmo (zresztą podobnie jak PAD, ale ten zawsze prezentował się jako pro-narodowy konserwatysta i dostał to, czego się spodziewał, głosy tej części środowiska). W konsekwencji cały potencjał polityczny na który pracowała Konfederacja przez ostatni rok został zaprzepaszczony.

Krzysztof Bosak otrzymał dobre karty na rękę i mógł zalicytować czekając na odpowiedź. Zamiast tego, nie tylko powiedział pass, ale i odsłonił karty (czego się nigdy w pokerze nie robi w takiej sytuacji). Karty, które po wyłożeniu flopa stały się już bezwartościowe, co szybko dostrzegli rywale.

Przy tak małym stosie żetonów, bez umiejętności bluffowania i agresywnej gry, Konfederacji grozi nie tylko przegranie kapitału politycznego, ale i ogołocenie kieszeni oraz utrata zegarka.

A byłoby to wielką szkodą. Bowiem jedyną merytoryczną i konstruktywną opozycją w sejmie, jest właśnie Konfederacja. Która mówi inaczej niż wszyscy i wtedy gdy inni milczą. Nagłaśnia tematy politycznie niewygodne (jak ustawa 447). Łamie PO-PiSowski konsensus w kwestiach likwidowania gotówki, podwyższania podatków i wielu innych.  I choćby z tych względów, dobrze jest, by partia ta na stałe zagościła na polskiej scenie parlamentarnej.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo , podatki – blog

 

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

65 komentarzy

  1. Bardzo dobry komentarz i mam podobne wrazenia(wbrew wiekszosci komentatorow)-teraz PIS zrobi jedna czy dwie MALE rzeczy ktore beda jakos tam przemawialy do konserwatywnych wyborcow Konfederacji i ta czesc w nastepnych wyborach odplynie do PISu-zostana sami korwinisci(bo prawdziwymi wolnosciowcami to bym ich nie nazwal skoro dla nich licza sie glownie podatki) a ci nie maja szans na nic.Wydaje mi sie zreszta iz w zwiazku z tym za te 3 lata Konfederacji moze juz nie byc(szczegolnie jesli w tym czasie wezma gore korwinisci)-szkoda by bylo bo to jedyna opozycja merytoryczna ale na to sie zapowiada.

    1. Wg. sondaży ponad połowa elektoratu Konfederacji w II turze zagłosowała na Trzaskowskiego… zatem z tym połykaniem przez DobrąZmianę nie będzie tak łatwo. A po za tym DobrejZmianie zdarzało się walić w Konfederację równie brutalnie jak w tzw. Totalną Opozycję.

  2. (…)Natomiast kompletnie nie rozumiem starszych wyborców Konfederacji, którzy zdecydowali się głosować na kandydata PO. Nie był on ani przedstawicielem konserwatywnej części społeczeństwa, ani również nie prezentował wolnościowych, liberalnych poglądów gospodarczych (a jednocześnie zapowiadał, że roszczeniom w stosunku do mienia bezspadkowego należy się przyjrzeć).(…)
    A ja nie rozumiem dlaczego autorytetem dla wyborców Konfederacji miałby się stać rząd ulegający przed Czarnymi Parasolkami, kiedy oni byli gotowi pokazać im gdzie ich miejsce.

    1. Niektórzy wyborcy widocznie uznali, że prezydent z PO plus chwiejna przewaga w Senacie będzie w sam raz hamulcem dla psucia państwa przez PiS. Odkładając na bok opinie konserwatywno-światopoglądowe, uznali że politycznie to będzie lepsze wprowadzić jakieś bezpieczniki. Nie udało się, PiS ma pełnię władzy, i właśnie zdejmie lekko wciśnięty na wybory hamulec do zawłaszczania kraju przez ciotki, braci, znajomych i krewnych ministrów i innych. Idą wprost wzorem Orbana, który już spacyfikował wszelką opozycję, i obsadził się w gospodarce w spółkach podpiętych pod budżetowe finansowanie. Przy podobnych środkach czyli dowolne sięganie do kasy państwowej i państwowych spółek, i przeznaczaniu tego na partyjną kampanię, na nagrody dla partyjnych kacyków wszyskich szczebli, PiS będzie nie do zatrzymania. Konfederację za chwilę połknie, przeżuje i znów wróci ona do nieznaczących 2-3%. PSL właśnie pochłonął, bo ich lider nie zrobił też coś na podobnym poziomie.

      PiS będzie rozgrywał teraz opozycję – ma wszystko: aparat siłowy, aparat “sprawiedliwości” który klepnie wszystko co będzie skierowane w polityczną konkurencję. Policja może podrzucić “dowody”, prokuratura wsadzić w areszt wydobywczy aż klient się przyzna, media odpowiednio obsmarują przed społeczeństwem, sąd skaże. Niech tylko ktoś urośnie za bardzo w sondażach – znajdzie się u niego a to jakaś zakazana prawem pornografia, a to dragi, a to inne kompromitujące materiały. Dla prostegu ludu będzie spalony.
      A jak nie tak, to jest kasa państwowa: ministerstwo da kasę na “fundację” która stosowne propagandowe bilbordy sporządzi, Orlen wesprze “reklamami” pisma oddanych dziennikarzy i portale w necie, pójdzie dotacja na spółkę PR by “patriotycznie” sławiła Polskę, a ta wynajmie za to hejterów. Na jeden plakat wyborczy konkurencji będzie 1000 jedynej słusznej partii. Każdy posadzony na stołku zwraca na kampanię stosowne “darowizny”, a wszystko na koszt podatnika.
      Uzależni się różnymi “dotacjami” i “plusami” różne organizacje, żeby popierały jedną słuszną partię: parafie, OSP, wszystko co ma w ludzie jakieś wzięcie. Kasą można sypać, bo to na koszt podatnika.

      Im mniej kompetentnymi szwagrami się obsadzi państwowe stołki i im więcej im się da kasy (muszą to być wielo-wielokrotności tego co by zarobili poza polityką), tym wierniej i zażarciej będą gryźć ziemię w okresie kampanii.

      Opozycja ma być, jako takie usprawiedliwienie przed UE póki ta będzie sypać kasą. Byle było jej dużo, i nikt nie osiągał więcej niż 10%. A ordynacja zrobi swoje, bo większy dostaje bonus.

      Była szansa na zastopowanie tego pociągu, ale wystarczyło niecałe pół miliona głosów by ten układ zabetonować. Będą kolejne wybory, jasne, “wolne”. Tylko to będzie starcie zawodowca wagi ciężkiej z całym zapleczem, z amatorami trenującymi hobbistycznie. Konfederacja hamletyzowała, ale już jest historią. Ją pierwszą PiS pochłonie. Tego zastraszy, tego przekupi, wyborców przejmie. Będzie jak z PSL-em…
      A może ktoś jeszcze pamięta co się stało z dawnymi koalicjantami PiS i ich liderami? Jeden “się powiesił” a drugi roztropnie wycofał z polityki.

      1. Zbyt panikarski komentarz ktory robi z PIS jakas super partie ktora juz wszytsko przejela(lub wkrotce przejmie).Tymczasem prawda jest taka ze wiekszosc mediow jest pisowi wroga,podbnie jak wiekszosc tzw.aparatu sprawiedliwosci i sluzb czy nawet wiekszosc urzednikow(zdecydowana wiekszosc tych ludiz glosuje na PO lub PSL).Do tego znaczna czesc samorzadow tez w rekach opozycji no i oczywscie ciagle ataki z UE.Wladza PISu jest slaba i to widac na codzien zreszta-praktycznie kazdy atak “lepszej kasty” naciski z UE czy z USA nie dostaja odporu silniejszego niz pogaduszki na wiecach wyborczych-potem niemal zawsze PIS ulega.

        1. Orban też nie miał cukierkowo i jakoś potrafi zaprowadzać swoje porządki. Powiedz przykładowo jakie to złe siły przeszkadzają przepchnąć ustawę Sasina z jego pomysłami na Warszawę albo nie daje im kupić Black Hawki co miały zastąpić Caracale?

  3. Gdyby Konfederacja jednym głosem zaraz po I turze wyborów postawiła w pełnym komplecie obsady politycznej i w pełnych reflektorach mediów bardzo konkretne programowe warunki Dudzie na udzielenie poparcia np.: 1. jasne zadeklarowanie, iż PAD jako głowa państwa dokona skutecznych aktów politycznych “kontr-447” blokujących całkowicie do końca wiadome roszczenia 2. jasne zadeklarowanie uruchomienia i skutecznego przeprowadzenia procesu odszkodowawczego 850 mld dolarów od Niemiec 3. przeznaczenie ca 20% kwoty na dozbrojenie WP w oparciu o własny przemysł i zakupione technologie, a 60% tej kwoty na skok technologiczny Polski [choćby via konkursy NCBiR] – WTEDY Konfederacja mogłaby zyskać wyraźnie jako obrońca polskiej racji stanu – oraz faktycznie pokazać swoje znaczenie jako 1,4 mln zdecydowanych wyborców-patriotów. Co od razu by ośmieszyło dotychczasową narrację w stylu Sakiewicza o “ruskich onucach”. A Konfederacja po otrzymaniu WYMUSZONEJ przez nią publicznej deklaracji Dudy – deklaracji w “pełnej gali” jako głowy państwa i jako przyszłego prezydenta – i to deklaracji od razu do konkretnie wskazanej do ścieżki procedowania – WTEDY Konfederacja mogła by z “czystym sumieniem” [zgodnie z deklaracjami, postawionymi warunkami i całą “drogą ideową” – w tym także wolnościowców] przekazać głosy na Dudę. Dowodząc tym siły Konfederacji – i stając się silnym graczem na scenie politycznej. A faktycznie – usuwając np. PSL w cień. Tymczasem Konfederacja milczała, gdy trzeba było postawić warunki i gdy miała swoją wielką chwilę”języka u wagi” po I turze wyborów – jako “game changer” dla wyboru PADa – i strzeliła sobie samobója. Sama siebie albo wymazała politycznie [ci, co zaniechali głosowania] – albo wzajemnie się wyzerowała [pół na pół głosów AD kontra RF]. Z punktu widzenia politycznego – Konfederacja okazała się słaba, podatna na tanią propagandę – i zasadniczo skrajnie podzielona. Jako siła polityczna – jej wartość w tej chwili jest dokładnie zerowa – co wyborcy Konfederacji sami udowodnili. Zachowali się jak dzieci – ciekawe, czy przywództwo Konfederacji wyciągnie jakieś zasadnicze i konstruktywne wnioski…

    1. (…)2. jasne zadeklarowanie uruchomienia i skutecznego przeprowadzenia procesu odszkodowawczego 850 mld dolarów od Niemiec(…)
      Mularczyk reactivate? Kto to uwierzy?
      Już lepszą obietnicą byłby program Cela+ dla winnych zamordowania Lecha Kaczyńskiego…

      1. Ważne, aby temat odszkodowań postawić w świetle reflektorów – jako priorytetowy i palący. A dla Konfederacji byłby to bonus konkretów finansowych dla skoku ekonomiczno-technologicznego państwa – godzący i jednoczący liberałów i konserwatystów. Konfederacja miała szansę skonsolidować się i zyskać szerokie poparcie i ustawić kierunek zmian – i ustawić się na szpicy tych zmian w oczach społeczeństwa – a wszystko zmarnowali. Co do odszkodowań 850 mld dolarów – to oczywiście jest realne dopiero po tym, jak Waszyngton uzna za “fakt dokonany” zerwanie Westbindung przez Niemcy. Ale do tego czasu musi być sprawa przygotowana i prawnie i proceduralnie – i sygnalizowana jako priorytetowa dla Polski – zwłaszcza wobec USA. A wszelkie wykręty USA do czasu zerwania Westbindung przez Niemcy – to polski lewar na USA. Tak to powinniśmy rozgrywać. Taka uwaga co do sedna artykułu – erudyci i mający się za wytrawnych lisów od prześwietlania zasad rządzących polityką – jak Braun czy Gryguć [Pan Nikt] – gdzie oni byli, gdy trzeba było postawić programowy rdzeń Konfederacji w świetle reflektorów, jako warunek scedowania głosów na PADa? O takich “politykach” teoretykach [ideowych, nakierowanych na myślenie życzeniowe, skłóconych, emocjonalnych i nieskutecznych konstruktywnie] to już Piłsudski mawiał: “Kury wam szcz…ać prowadzać, a nie politykę robić”.

        1. (…)Ważne, aby temat odszkodowań postawić w świetle reflektorów – jako priorytetowy i palący.(…)
          Kiedyś takowym problemem był problem obradowany przez Komisję Jakiego…

  4. Polityka to sztuka osiągania celów możliwych do realizacji. Wydaje się, że p. Bosak nie ma takiego instynktu aby wykorzystać szanse i przekuwać je w coś konkretnego. Dobrze się go słucha i ławo z nim zgadza. Tylko co z tego. Umizgi komitetów nazwał festiwalem hipokryzji i popadł w nirwanę. A to była chwila, którą trzeba było wycisnąć. Polityk nie powinien brzydzić się polityką ani marnować okazji. Teraz zapewne po prawej stronie czeka nas kolejny festiwal. Tym razem indywidualności. Jedyne co nas zapewne zadziwi to odkrycie, że są jeszcze mniejsze jednostki elementarne niż myśleliśmy. W sumie szkoda bo druga strona nie próżnuje i krok po kroku przeprowadza rewolucję społeczną.

    1. Przepraszam bardzo ale to są wierutne bzdury. Naprawdę myśli Pan że Konfederaci zagłosowali na Trzaska z powodów ideowych? Że im do niego bliżej? NIE! Oni głosowali PRZECIW Dudzie! Wy wszyscy macie ludzi za idiotów dających się nabrać na słowa Dudy o szczepionkach i Trzaska o Marszu? Pewnie tak… dlatego polityka u nas wyglada tak jak wyglada a wybory są przede wszystkim negatywne.

      1. Nie ważne, kto co uważa. Ważne jak to wyglądało. W oczach konkurencji, tak własnie wyglądały poczynania liderów Konfy i jej elektoratu. Następnym razem, gdy nadarzy się taka sama okazja, to konkurencja nawet nie spojrzy na nikogo z liderów Konfy tylko znów będzie liczyła na to, że tak jak poprzednim razem , zyska za darmo jakieś głosy.

        pozdrawiam
        KW

      2. Trochę naiwne podejście. Głosowanie przeciwko czemuś jest zarazem głosowaniem za czymś. Pytanie kto był lepszy. Może nikt. Jednak p. Bosak miał szansę coś uzyskać (w sensie swojego programu), umocnić się i pokazać, że jest poważnym graczem a idee wolnościowe i patriotyczne nie są ograniczone do Marszu Niepodległości. Tymczasem poddał i zostawił kraj socjalistom i konformistom z przesłaniem, że nie będzie się do tego poziomu zniżał. Po wyborach nikomu nie jest potrzebny bo żadna władza nie lubi być skrępowana. Zdezorientowany elektorat się rozproszył. Czy ma plan B? Zobaczymy.

      3. Jelonek666 – zagłosowanie przeciw Dudzie było [mam nadzieję] wynikiem chłodnej kalkulacji, że wg nich Trzaskowski lepszy od Dudy. Kalkulacji błędnej – ale przynajmniej kalkulacji. To najlepszy wariant oceny tych wyborców – bo przypisujący im racjonalność. Natomiast twoja wersja, że zaciekłość emocjonalna .kazała im złamać kalkulacje polityczne, aby tylko dopiec Dudzie – to już zupełna kompromitacja tych ludzi jako siły politycznej. To zwyczajne podejście dzieci na zasadzie “Na złość mamie odmrożę sobie uszy”. A już ewentualne nazywanie w przyszłości np. patriotami ludzi, którzy popierają kandydata sił demontażu suwerenności Polski [i na końcu samej Polski] – szkoda słów… Przeczysz sobie – skoro wg ciebie wyborcy Konfederacji to “nie idioc”i i “decyduje”, że obaj kandydaci wg nich kłamią – no to jedyna racjonalna decyzja w takim układzie [zakładając, że “jakoś tak” nie potrafią trzeźwo ocenić, który kandydat “mniej szkodliwy”] z ich punktu widzenia – to nie głosować w ogóle. Natomiast decyzja głosowania na Trzaskowskiego – nie da się obronić w żaden sposób.Zwyczajna kompromitacja. Zrozumiałbym w ostateczności [choć to by dowodziło, że wyborcy Konfederacji nie umieją dokonywać i oceny i wyborów w REALNEJ polityce] gdyby większość nie głosowała, a pewna część głosowała na Dudę. Ale wynik pół na pół – to udowodnienie, że wyborcy Konfederacji ani nie są licząca się siłą polityczną – ani wewnętrznie zwyczajnie nie stanowią jednej siły – tylko dwie dokładnie przeciwstawne – znoszące się nawzajem wobec innych graczy politycznych.

        1. Przecież w tym kraju świadome głosy oddaje może 10% wyborców! Naprawdę wierzycie że te 20 mln które brało udział w wyborach kierowało się rozsądkiem??? Jacy Wy jesteście naiwni… Skoro kompromitacją było głosowanie na Trzaska na złość Dudzie i PiS to czym było głosowanie na Hołownię? Przypominam że tego kandydata poparło 2,5 mln ludzi! Moja żona zagłosowała na niego bo popierała go Mama Ginekolog z YT- rozumiesz to?! Czy te 2,5 miliona ludzi uważasz za liczącą się siłę polityczną?

          Przepraszam Was ale jako wyborca Konfy uważam Wasze wpisy za marudzenie obrażonych dzieci… Dlaczego zajmujecie się nami a nie tym, że PiS wygrywa 500 tysiącami głosów?? Dlaczego nie analizujecie tych przeciwnych 10 milionów ludzi tylko czepiacie się ANTYSYSTEMOWCÓW?

          1. Może dlatego, że na PO-PiS mnie osobiście nie zależy. I chciałbym mieć dobrą alternatywę. Po co mam narzekać i krytykować partie na które nie chce głosować… S

            To liderzy i wyborcy Konfy zachowują się niedojrzale, bo zamiast przyjąć krytykę na klatę i merytorycznie podnieść argumenty, to większość uderza w narrację: “uuuhuuu spisek – to spisek i narracja na rozbicie Konfy – nie można nas krytykować, bo to jest celowe rozbijanie Konfy”. Tego rodzaju narracja sprzyja politykierom, którym na rękę zatykanie ust krytykom. I pokazywanie, że tylko oni mają monopol na bezbłedność.

            Pamiętam sytuację za “juniora” jak grałem w piłkę. Miałem jednego takiego trenera, który się na mnie uwziął. Od samego początku jak przyszedłem do drużyny, zbierałem ciągle OPR. Pomyślałem sobie, że skoro mnie tak dojeżdża (przy czym to była krytyka merytoryczna, piłkarska a nie zwykłe pieniactwo), to musi mu zależeć na tym, bym lepiej grał. Pracowałem w okresie przygotowawczym bardzo ciężko i w sezonie rzeczywiście trener na mnie stawiał. Gdybym się obrażał na krytykę i stwierdził, że trener ma jakiś ukryty spisek i chce mnie zniechęcić, to zapewne nie rozegrałbym jednego z najlepszych swoich sezonów.

            Taka przypowieść z morałem 🙂

            pozdrawiam
            KW

  5. Nie mogę się z tą analiza kompletnie zgodzić. Po pierwsze głosy wyborców nie są własnością liderów partyjnych. Konfederacja to konglomerat skrajności. Bojkot 2 tury to głupota. Sojusz z PiS bo część działaczy i wyborców ma podobny światopogląd przecież to myślenie życzeniowe. PiS chce pozbyć się i zmarginalizować obóz konfederacji. Jedyne logiczne zachowanie to w mojej ocenie gra na przedterminowe wybory i zajęcie w nowym parlamencie kluczowego miejsca. PiS swoich sojuszników politycznie zjada patrz LPR i Samoobrona. Pis mógł obiecać konfederacji wszystko bo przy wygranej Dudy, która elektorat Bosaka zapewniał nie potrzebowałby już poparcia konfederacji i z wszystkiego by się mogł wycofać. Konfederacja z takim układzie nie mogła nic ugrać. Mogła jedynie popromowac jednego ze swoich liderów w głównych mediach w Polsce, co w miarę skutecznie zrobiła.

    1. Oczywiście ryzyko wycofania się z obietnic przez PiS istniało. Niemniej, w świecie polityki układy i deklaracje (nie te względem wyborców, a te wobec konkurencji) są niezwykle istotne. Utrata wiarygodności (wobec konkurencji) skutkuje później kompletnym brakiem zdolności koalicyjnej lub ugodowej (i to nie tylko z tą partią, którą zdradzono, ale ze wszystkimi – brak zaufania odbiłby się na całej scenie politycznej). Na to sobie politycy pozwolić nie mogą. Nie mogą palić mostów, bo zawsze może się okazać, że w którymś momencie będą mogli zyskać jakąś korzyść współpracując z tym czy innym ugrupowaniem.

      Tak więc, gdyby Krzysztof Bosak zażądał coś oficjalnie w zamiana za poparcie, a PAD by się zgodził – to wielkim błędem byłoby wycofanie się później z tego przez PiS.

      Gdyby Krzysztof Bosak przedstawił oficjalnie jakieś warunki, a PAD by ich nie przyjął – trudno. Prosimy elektorat by nie wybierał mniejszego zła, a jak już ktoś chce iść na wybory, niech nie przyznaje w sondażach, że wcześniej głosował na Bosaka. I temat załatwiony.

      Politycy partii są od tego, by realizować program, który przekonał ich wyborców. Innymi słowy są po to, by nam (wyborcom) coś załatwić. Po to ich tam wysyłamy do polityki.

      Polityk/lider, który nawet nie podejmuje próby wynegocjowania czegokolwiek, nie nadaje się do polityki. Wymówka : “bo i tak by nic nie uzyskał” pozostaje jedynie wymówką. Politycy nie są od gdybania, a od próbowania realizowania obiecanych postulatów. Tutaj nie podjęto nawet takiej próby.

      Konfederacja mogła pokazać się jako GRACZ, z którym trzeba rozmawiać i który przede wszystkim WIE CZEGO CHCE. I to K. Bosak miał za zadanie przedstawić to, czego chce Konfederacja. Czy ktokolwiek by się nad tym pochylił, czy też nie. To już nie od niego zależało. Niemniej jego obowiązkiem było sprecyzować żądania i postulaty wolnościowców i narodowców. W taki sposób, by były one dla konkurencji “akceptowalne” i by konkurencja musiała to choćby przedyskutować.

      Tego nie zrobiono. Co uważam za błąd.
      pozdrawiam serdecznie 🙂
      KW

      1. Panie Krzysztofie, odnoszę wrażenie że wciąż nie pozbył się Pan złudzeń co do PiS. To są socjaliści – postulaty Konfy są odmiennie o 180 stopni. Nikt z nas nie ma złudzeń że jakiekolwiek targowanie z PiS tylko by nam zaszkodziło bo oni i tak nic by nie zrealizowali. To są dwa przeciwstawne światy! Poza tym PiS swoją kampanią przyciągał przede wszystkim swój własny elektorat nie szukał i nie wyciągał ręki do innych. Mobilizował swój beton. W drugiej turze cześć ludzi zagłosowało na Dudę mimo ze na PiS nigdy głosu nie oddało – w tym ja. Nasza polityka to emocje i na emocje liczą politycy – gdzie tu miejsce na skuteczność? Dla mnie Konfa to nadzieja na zmianę. Przykro mi tylko że sam mam jakiś wpływ tylko podczas wyborów. Do tego czasu opinie takie jak Pana będą grać na rozbicie tej formacji.Duopol POPiS to największa tragedia współczesnej Polski. Pozdrawiam

        1. Jakich złudzeń? 🙂 Ja nie mam żadnych.
          Niemniej PiS też ma swoje interesy i też potrafi liczyć.

          Polityka nie polega na łudzeniu się lub niewierze tylko na próbie realizacji swoich zamierzeń. Jak takich prób się nie podejmuje, to rzeczywiście nie ma szans na nic.

          Nie zgadzam się, że nie powinno się krytykować. Właśnie brak krytyki sprawił, że w środowiskach woslnościowym i narodowym wciąż liderami są te same osoby, które od 30 lat nie odniosły żadnego sukcesu (nie pisze o sukcesach partii – czyli np. wejściu do parlamentu , tylko o sukcesach programowych – tych dla wyborców).

          Jeśli kolejnych swoich działań i decyzji nie poddaje się merytorycznej krytyce, to nie ma szans na wyciąganie wniosków z ewentualnych błędów. A jeśli dane działanie błędem nie było – to krytyka pozwala użyć argumentów, które ją zdewaluują, co tym bardziej umocni partię i jej władze.

          Zresztą, mnie osobiście nie interesuje dobro partyjne. Nie jestem politykiem, interesy partii są mi obojętne. Mnie interesuje realizacja wizji takiej Polski, w jakiej chciałbym żyć. Ja chcę głosować nie za partią, a za programem. Jednak jeśli jakiś polityk obiecuje mi codziennie dostarczenie takiej a nie innej Polski, ale od 30 lat nie potrafi pchnąć kraju nawet o jeden kroczek w tym kierunku, to znaczy, że jest słabym politykiem. I nie zasługuje na moje poparcie.

          Konfederacja to wartościowy gracz w polskim parlamencie. Dobry bicz na rząd. Skrajna przeciwwaga dla skrajnej lewicy. I warto jest zagłosować na Konfę choćby z tegoż względu, że może dostarczyć do sejmu wartościowych i mówiących inaczej posłów.

          Problem robi się wtedy, gdy na 10 liderów i potencjalnych posłów, tylko 1 czy 2 jest wartościowych, a 8-9 wydaje się być szkodnikami. Wówczas jako wyborca zaczynam kalkulować, czy warto jest wprowadzać 9 osób, których się nie ceni po to, by ta jedna znalazła się w sejmie. I czy ta jedna osoba zdoła przeważyć pozytywnym działaniem tych dziewięć pozostałych.

          Jeśli chodzi o moją osobę, to jestem byłym wyborcą Wolności/KORWiN oraz byłym wyborcą Jacka Wilka (prezydenckie). I o ile pierwsza koalicja konfederacyjna mi się jeszcze jakoś podobała, o tyle teraz tego nie widzę. Dla mnie obecna Konfederacja to nie suma siły, tylko suma słabości. O czym pisałem kiedyś inny tekst. W samej Wolności byłem w stanie jeszcze jakoś przymknąć oko na jedno indywiduum jakim jest JKM. Teraz w Konfie 90% liderów jest dla mnie nie do zaakceptowania.

          Osobiście uważam, że albo przyjdzie nowe, lepsze pokolenie polityków wolnościowych-narodowych , albo Konfa zostanie partią nastolatków i anty-spiskowców (co już w dużej mierze jest prawdą i nie ma tam w zasadzie walki innego wyborcę). A że idzie głęboki niż demograficzny, to jest ryzyko, że lada moment kolejne pokolenie wyborców Konfy z niej wyrośnie i tak to się skończy.

          Oddolna presja na partię zawsze jest dobra. Jakby mi zależało na tym, by to partia PiS lub PO wygrywała, to skupiłbym się na krytykowaniu właśnie tych partii. Ale nie zależy mi.

          pozdrawiam serdecznie 🙂
          KW

          1. a po co nam nowe pokolenie wolnościowo- narodowe? wystarczą sami mądrzy wolnościowcy bez tych bzdur o wielkiej Polsce i spisku lewactwa

        2. (…)Przykro mi tylko że sam mam jakiś wpływ tylko podczas wyborów.(…)
          Taka jest właśnie istota oligarchii dla niepoznaki demokracją przedstawicielską.

      2. (…)Polityk/lider, który nawet nie podejmuje próby wynegocjowania czegokolwiek, nie nadaje się do polityki. Wymówka : “bo i tak by nic nie uzyskał” pozostaje jedynie wymówką. (…)
        W takim razie… (…)A osiem lat PO(…) wyklucza z polityki.

    2. Gra na przedterminowe wybory to ułuda. Nie mówiąc o tym, że aby doszło do przedterminowych wyborów musiałoby dojść do utraty możliwości rządzenia przez rząd wyłoniony w demokratycznym procesie. Czyli do paraliżu państwa wywołanego przez kryzys gospodarczy, naciski zewnętrzne, klincz koalicji rządzącej czy inną katastrofę. A już mówienie, że gramy na taką sytuację, czyli aktywnie współpracujemy ze środowiskami, którym zależy na paraliżu państwa jest nieodpowiedzialne. Trudno mi sobie wyobrazić, że w takiej sytuacji nagle Konfederacja zyskuje i staje się rozgrywającym. W takich warunkach wygrywają emocje. Można wpaść z deszczu pod rynnę. Jest kalendarz wyborczy i trzeba się go trzymać. Są okazje do wprowadzenia swojej wizji, trzeba je brać i kuć żelazo póki gorące. Polityk musi być skuteczny. Inaczej po co on komu.

      1. (…)Czyli do paraliżu państwa wywołanego przez kryzys gospodarczy, naciski zewnętrzne, klincz koalicji rządzącej czy inną katastrofę.(…)
        A wtedy dla ugrupowań takich jak Konfederacja najprawdopodobniej drogą najskuteczniejszą drogą na zwiększenie wpływów będzie podjęcie kroków pozaprawnych… czytaj wariant bejrucki.

        (…)Jest kalendarz wyborczy i trzeba się go trzymać.(…)
        Jaki kalendarz? Terminy tych wyborów były nielegalne!!!

  6. Krzysztof, co ty gadasz? Żadna ustawa konfy by nie weszła, bo senat by ją kisił przez 30 dni. Więc to by było na tyle jeśli chodzi o wynegocjowanie czegoś. Konfa pierwszy raz na poważnie zagościła w mediach, bo przez 2 tygodnie wszyscy gadali o jej postulatach. Trzask jeszcze przez kilka miesięcy będzie sobie pluć w brodę, że nie zaproponował bosakowi czegokolwiek w zamian za poparcie. Z kolei pis stracił konronny argument przeciw konfie (że ruskie onuce, że faszyści), bo duda w wieczór wyborczy jasno wszem i wobec powiedział, że z bosakiem go niewiele dzieli i wielu sprawach myślą podobnie. Ta wypowiedź będzie się czkawką odbijać pisowi za każdym razem gdy zechcą atakować konfę. Bycie komentatorem jest dużo prostsze niż uczestnictwo w polityce. Krytykować łatwo. A myślałeś co by było gdyby konfa powiedziała żeby głosować na jednego z nich (obojętnie którego), a okazałoby się, że wyborcy zrobili inaczej? Kpinom nie było końca z koronnym argumentem, że wyborcy nie słuchają się nawet swoich liderów.

    1. Polityk nie jest od gdybania: “a i tak z tego nic nie będzie” tylko od prezentowania oczekiwań swoich wyborców i od podejmowania prób w celu realizacji tych oczekiwań. Taka próba nie została w ogóle podjęta. Gdyby została, a wyborcy K. Bosaka by go zignorowali, to znaczyłoby, że to nie jest odpowiedni lider dla Konfederacji. I lepiej byłoby go wymienić. Proste. To, że taka weryfikacja nie była w jego interesie i jej się być może wystraszył, to tylko gorzej o nim świadczy.

      Gdyby Konfederaci otrzymali obietnicę realizacji jakiegoś postulatu na którym im zależy, a następnie zagłosowali przeciwko osobie, która by ten postulat obiecała – sami pokazaliby się jako niedojrzali wyborcy i obywatele. I tu wyszedłby problem tego, że politycy nie dbają o świadomość społeczną swojego elektoratu.

      Natomiast strona, która by cokolwiek Konfie za głosy obiecała, a tej obietnicy by nie spełniła – strzeliłaby sobie w kolano przy następnych wyborach. Kiedy to sytuacja może być podobna i głosy Konfy mogą przeważyć na jedną lub drugą stronę.

      Jednocześnie gdyby obietnice nie miały odpowiedniej gwarancji, okazały się nie szczere, lub po prostu by ich nie było, to oficjalny bojkot wyborów (przy jednoczesnej prośbie do osób , które jednak chćą iśc na wybory, by nie zdradzały czyim są wyborcą) byłby znacznie lepszym rozwiązaniem.

      pozdrawiam serdecznie
      KW

      1. Panie Krzysztofie ale przecież oni cały czas prezentowali swoje postulaty! Krzysztof Bosak bodaj jako jedyny kandydat mówił konsekwentnie o celach i swoim programie, nie wdawał się w plemienne pyskówki itd.

        “Natomiast strona, która by cokolwiek Konfie za głosy obiecała, a tej obietnicy by nie spełniła – strzeliłaby sobie w kolano przy następnych wyborach. Kiedy to sytuacja może być podobna i głosy Konfy mogą przeważyć na jedną lub drugą stronę.” –

        nie nooo… Panie Krzysztofie bez przesady! Naprawdę Pan wierzy że ktoś w PiS kalkuluje w ten sposób? to dlatego zabierają mikrofony posłom Konfy w Sejmie, dlatego nazywają ich “ruską agenturą”? Przez ten rok po wyborach parlamentarnych nie zdali sobie sprawy że wyborcy Konfy mogą zdecydować o wyborze Prezydenta? Dlatego banowali w TVP itd.?

        Ponadto zarzut że przez 30 lat liderzy Konfy niczego w polityce nie osiągnęli jest wg mnie nietrafiony i krzywdzący – przez ten okres statystyczny wyborca nie widział alternatywy bo jeśli taka się pojawia, albo jest marginalizowana przez mainstream medialny albo w ogóle pomijana jak Konfederacja. Można mieć najlepszych liderów, BA! można być największym mędrcem ale bez poparcia szarych ludzi a tylko zapaleńców, którzy szukają informacji poza TV nigdy się sukcesu nie odniesie – takie są prawidła demokracji pyszniącej się dużą frekwencją…

        Ja jestem bardzo zadowolony że Konfa w końcu zrozumiała że nie może być zbyt radykalna, nie może brać udziału w tej plemiennej walce – musi robić swoje, konsekwentnie. Dla mnie oficjale poparcie dla Dudy byłoby sygnałem że zbliża się niebezpieczeństwo które spotkało KUKIZ15 – oskarżenie o cichą koalicję z PiS.

        Konfa musi iść swoją drogą, musi pokazywać alternatywę. Liczę na to, że dzięki sukcesowi p. Bosaka coraz więcej ludzi się nią zainteresuje.

      2. Zupełnie nie rozumie pan czym jest Konfederacja i jacy są jej wyborcy. Oni nie popierają szyldu albo wodza partyjnego, ale popierają konkretne poglądy. Tym się różnią od całej “Bandy Czworga” i w tym cała siła tego komitetu. Że jest to elektorat przez to mniej stabilny? Oczywiście, dlatego Konfederacja musi ciągle aktywnie działać, prezentować swoje postulaty, przekonywać, dyskutować i jeździć po Polsce na spotkania… i to skutecznie robi 🙂

      3. W sumie po przeczytaniu całości analizy i komentarzy (tutaj akurat odpuściłem sobie kilka bo z wiekiem tracę cierpliwość do osłów elokwentnie pierd…cych kompletne bzdety, oparte na ich własnych projekcjach, bez choćby śladowego kontaktu z faktami i rzeczywistością) stwierdzam że autor w jednym się pomylił a przynajmniej nie uwzględnił.

        Faktycznie Adrian “w wieczór wyborczy jasno wszem i wobec powiedział, że z bosakiem go niewiele dzieli i wielu sprawach myślą podobnie.” I ta “wypowiedź będzie się czkawką odbijać pisowi za każdym razem gdy zechcą atakować konfę.” Tutaj komentator TT ma po prostu rację.

        Czy to zmienia wydźwięk całości? W sumie nie, Bosak dał ciała. Niemniej jeszcze może się wyrobić, a dzięki tej analizie KW przynajmniej i Bosak i jego wyborcy będą wiedzieć co zrobiono źle. A wypowiedź Dudeła to jednak jakiś bonus na osłodę. Coś co Konfa może jeszcze nie raz wykorzystać.

  7. znakomity, może trochę przydługi komentarz. Nie wiedziałem, że istnieje taki blog, trafiłem do niego przez link na twitterze Ziemkiewicza. Będę tu zaglądał.

    Konfederację czeka szybki koniec. Można było tak sądzić już wcześniej, bo hybryda libertarian, narodowców i tradycjonalistów nie może trwać długo. Po sprawnych i uczciwych prawyborach oraz wyniku Bosaka w I turze nabrałem jednak wątpliwości. Ale po II turze się ich pozbyłem. Elektorat, który dzieli się po połowie przy głosowaniu na dwu światopoglądowo skrajnie przeciwnych kandydatów nie może być podstawą do budowania żadnej partii.

    Być może Autor trochę zbytnio znęca się nad Bosakiem. Więcej uwagi warto poświęcić jego wyborcom. Fakt, że ich połowa głosowała na RT świadczy o tym, że z konserwatyzmem nie mają oni nic wspólnego. Prawdopodobnie to radykalni antysystemowcy. których zwrot polityczny może być w zależności od okoliczności prawicowy lub lewicowy. Inni to “wolnościowcy” spod znaku “nikt mi nie będzie mówił co mam robić”, którzy w swojej naiwności uznali, że RT jest agentem ideologii “róbta co chceta”. Myślę, że teraz Konfederacja wróci do wyników jakie od dekad osiąga radykalna prawica, czyli na poziomie 0,5m.

    Pozdrowienia dla Autora i życzenia wszystkiego najlepszego

  8. Gdyby Konfederacja ogłosiła bojkot, a pomimo to jej wyborcy w większości do wyborów by poszli, to by oznaczało ostateczny koniec tej formacji. Bo czymże jest partia, którą właśni wyborcy mają gdzieś? A przy obecnej polaryzacji nastrojów społecznych, przypuszczalnie tak właśnie by się stało.

    1. P. Bosak powiedział róbcie co chcecie i elektorat tak zrobił. Jednak gorzki to sukces dla polityka. Dla celebryty satysfakcjonujący.

  9. Autor tego artykułu wydaje się żyć w świecie, w którym większość elektoratu to ludzie poruszający się na płaszczyźnie idei, postulatów programowych i zdefiniowanych tożsamości. Tymczasem znam wiele osób, które z narodowcami ani wolnościowcami nie mają nic wspólnego, ale poparło Bosaka, bo wydawał im się „racjonalny w swoich wypowiedziach”. Te osoby nie zdawały sobie sprawy ani o postulacie zakazu aborcji, ani likwidacji podatku dochodowego. Mało tego: w ogóle nie kojarzyły go one ze słowem „radykalny”. Wiem, że to argument anegdotyczny, ale odnoszę wrażenie, że taka postawa cechuje zdecydowaną większość wyborców, którzy głosują w oparciu o ogólne wrażenie i emocje. Jedna z tych osób zagłosowała w II turze na… Trzaskowskiego, bo… „PiS rozdaje pieniądze darmozjadom, a poza tym to śluby gejowskie mi się przeszkadzają”. To są ludzie pozbawieni nie tylko konkretnych i spójnych poglądów, ale ogólnie logicznego myślenia. Nie wiem, czy to źle czy dobrze, ale takie są fakty w przestrzeni politycznej przekraczającej 5% poparcia. Po drugie Konfederacja nie jest żadnym „dzierżycielem” głosów swoich wyborców. Apel o bojkot wyborów nie zostałby wysłuchany przez większość jej zwolenników, a nawet gdyby chociaż 1/3 czy połowa, to już osłabiłoby pozycję Konfederacji w imię „sprawdzam”, które obnaża rzeczywisty wpływ na swój elektorat.

    P.S. „PO ukradło pieniądze z OFE” – chodzi o realizację przesłanek czynu zabronionego stypizowanego w art. 278 par. 1 kodeksu karnego?
    P.S.2. „Jedyną merytoryczną i konstruktywną partią w sejmie jest Konfederacja” – to nie jest już stronnictwem prorosyjskim, jak Pan pisywał swego czasu również na Twitterze?

    1. Trafny komentarz – dziękuję!

      To jest podstawowy problem w analizie p. Krzysztofa – racjonalnych i przemyślanych wyborów dokonuje garstka ludzi zainteresowanych polityką. Reszta idzie na wybory bo mają wciskane od lat “że tak trzeba” są naganiani jak te barany przez Bacę…

      Moja żona w II turze zagłosowała na Dudę bo jak twierdzi zawiodła się tym że Hołownia przekazał swoje poparcie Trzaskowskiemu. Gdy ostrzegałem i tłumaczyłem przed I turą że Hołownia to taki sam Trzaskowski to nie docierało… Po prostu pewnych faktów i argumentów nie rozumiała bo się tym interesuje raz na 4 lata!

      Wobec tego pytanie: czy alternatywą jest obrażanie się na wysoką frekwencję i zostanie w domu jak p. Radziejewski?

      1. Zauważyłem w jednej z odpowiedzi p. Wojczala argument mówiący, że jeżeli elektorat Konfederacji faktycznie nie posłuchałby apelu o bojkot wyborów w II turze, to by świadczyło o słabości przywództwa Krzysztofa Bosaka czy ogólnie kierownictwa Konfederacji. Tym samym zdaje się on sugerować, że wysłuchanie takiego apelu przez wyborców i sterowanie nimi przez polityków jest czymś normalnym, a w każdym razie wykonalnym. Być może tak jest, że zignorowanie podobnego apelu pokazałoby słabość Konfederacji, ale to samo wydarzyłoby się w przypadku wszystkich pozostałych partii (i może dlatego żadna nie sięga po taką opcję). Podobny apel trafiłby wyłącznie do absolutnego rdzenia, tzw. twardego elektoratu, ale nigdy istotnej jego części. Ludzie głosują z różnych powodów i tylko czasami tak silnie identyfikują się z przywódcami, że gotowi zachować się jak wierne legiony. Pośród osób ceniących swoją osobistą wolność takie zachowanie jest jeszcze mniej prawdopodobne, a wręcz rodzi ryzyko buntu i działania na przekór.

        1. Prosty argument.
          K. Bosak negocjuje z PiS kwotę wolną od podatku na poziomie 5 tys zł (wiem, mało, ale zawsze to lepiej niż 3 tys.).
          Następnie mówi swoim wyborcom: Słuchajcie, jest taka opcja, jak zagłosujecie na PAD-a i on wygra, macie realny zysk. WY DECYDUJCIE, ALE MY (PARTIA) WYNEGOCJOWALIŚMY TAKI DEAL I DALIŚMY WAM TAKI WYBÓR.

          Pan To sobie wyobraził chyba tak: “Macie głosować na PADA, bo ja tak Wam karzę”. Ja uprzejmie zakładam, że kierownictwo Konfy nie byłoby tak głupie. Może się mylę.

          No więc w opisanym przeze mnie scenariuszu, żelazny elektorat Konfy (którego jest chyba jednak większość) okazałby się bardzo niedojrzały, gdyby nie zasugerował się wskazaniem K. Bosaka.

          Gdyby okazało się, że wciąż połowa zagłosowałaby na RT – wówczas trzeba by wyciągnąć wnioski. I zainwestować w edukację swojego elektoratu. Co akurat strona narodowa robi. Praca u podstaw u Narodowców wygląda bardzo dobrze. I jestem przekonany, że akurat zwolennicy Bosaka by go posłuchali w 100%. To skrzydło “wolnościowe” jest totalnie w dezorganizacji i kompletnie ma w 4 literach swoich wyborców. Ja to obserwuję u siebie. Narodowcy zapraszają różne ciekawe postaci i organizują tutaj spotkania z wartymi wysłuchania ludźmi (na kilku sam byłem i choć nie jestem zwolennikiem RN, to ich zorganizowanie i dbałość o pracę u podstaw budzą mój szacunek). W Konfie pracy u podstaw w zasadzie nie ma.

          Myślę, że wśród zwolenników RN, tych głosujących na kandydata PO ze świecą można by szukać. Choć to tylko moje przypuszczenia.

          No więc ponawiam pytanie, czy taka oferta nie przekonałaby wyborców Konfy? : “Słuchajcie, jest taka opcja, jak zagłosujecie na PAD-a i on wygra, mamy większą kwotę wolną od podatku. Decydujcie.”

          pozdrawiam
          KW

          1. Czy to był jakiś element dealu z inną partią czy zwykła obietnica wyborcza?
            Umowy pomiędzy politykami traktuje się inaczej w świecie politycznym niż obietnice wyborcze.

            Ponadto, nie chodzi o to, czy PiS jest wiarygodny dla K. Bosaka czy też nie. Każdy wyborca sam mógłby zdecydować, na ile wierzy w daną obietnicę PADA. Rolą lidera politycznego, jest danie swoim wyborcom jakiejś opcji.

            Jaką opcję dostali wyborcy Konfy? Głosujcie jak chcecie, my i tak o nic dla Was nie będziemy walczyć.

            Słaba postawa.

          2. (…)Umowy pomiędzy politykami traktuje się inaczej w świecie politycznym niż obietnice wyborcze.(…)
            Skoro mniej cenimy wyborców od koalicjantów to jestem w obowiązku przypomnieć o losie Leppera i Giertycha.

          3. Wyobraziłem sobie praktyczną realizację tego, co napisał Pan w zdaniu: “Dlatego najlepszą strategią jaką mógł wprowadzić Krzysztof Bosak oraz reszta liderów partii było zapowiedzenie bojkotu II tury wyborów prezydenckich”. Trzeba się nad nią zastanowić, skoro wchodzi w grę w jednym z wariantów i moim zdaniem jest niewykonalna, o czym partie polityczne przecież wiedzą. PiS mógł zaoferować realizację jakiegoś postulatu albo powiedzieć “sprawdzam”. W jakiej sytuacji Konfederacja traci więcej? Pytanie o to, jaki odsetek elektoratu Konfederacji pozostaje świadomy, zaangażowany i oczekuje konkretnego zestawu przesłanek, które mają być zrealizowane, aby ją poprzeć jest kluczowe. Mój argument anegdotyczny podpowiada, że koło tej partii (jak i innych) kręci się sporo przypadkowych osób, uwiedzionych “racjonalną retoryką Bosaka”, co oczywiście nie oznacza racjonalizmu w sensie oświeceniowym ani nawet treści jego wypowiedzi, tylko ogólnego wrażenia, że Bosak jest “spokojny”, “inteligentny” i “rozsądny”. Odniosłem w ciągu paru ostatnich miesięcy wrażenie, że Bosak rzeczywiście został szerzej zauważony i przyznaje mu się “mądrość” przy jednoczesnym sprzeciwie odnośnie jego tez nawet wśród tzw. lemingów (jeśli ktoś już analizuje słowa i nie poprzestaje na przekazie niewerbalnym). To tylko osobiste spostrzeżenia, ale można odnieść się również do danych obejmujących wszystkich wyborców Konfederacji z 2019 r. i sprawdzić, jak jej wyborcy głosowali w ostatnich wyborach parlamentarnych w 2015 r. Otóż ponad 70% głosowało wcześniej na KORWiN, a 10% na Kukiz’15 (https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2019-05-26/konfederacja-z-wysokim-poparciem-wsrod-najmlodszych-wyborcow-w-eurowyborach-zdobyla-3-mandaty/).

            Kiedy te środowiska nie były jeszcze pod wspólnym szyldem, narodowcy tradycyjnie oscylowali wokół 1%, natomiast wolnościowcy albo wchodzili do parlamentu europejskiego w 2014 roku, albo ocierali się o próg wyborczy w wyborach krajowych (pomijając wczesne lata 90., najbliżej było w 2015 roku). Powyższe dane o przepływie elektoratów wskazują podobnie. Komponent “wolnościowy” oraz “elektorat buntu” (który był już i u Palikota, i u Kukiza) dominuje zatem w elektoracie Konfederacji. Idąc za Pana spostrzeżeniem o ideowości i pracy u podstaw narodowców oraz dezorganizacji i braku kształcenia elektoratu wolnościowców, można raczej zaprzeczyć zdaniu: “(…) żelazny elektorat Konfy (którego jest chyba jednak większość)(…)”. No chyba, że “żelazny” niekoniecznie obejmuje “ideowy”. Swego czasu badania o charakterze zwolenników KORWiN przytoczył Sławomir Mentzen: https://www.youtube.com/watch?v=ev1YBU86aHU (od 13. minuty: m.in. progresywne podatki dochodowe, duża obecność państwa w gospodarce, uregulowany rynek pracy, czyli nie wiedzą, na kogo głosują?).

          4. To co Pan napisał zdaje się przemawiać za moją tezę. Ten żelazy elektorat Konfy to nie tylko 1-2% od Bosaka i Brauna, ale i właśnie te ok 3,5 lub 4% od Konfederacji. Przypadkowych i “buntowniczych” wyborców Konfy jest bardzo mało. Bo liderzy tego ugrupowania od lat zabiegają o głosy nastolatków lub zwolenników teorii spiskowych , zamiast uderzać w szeroki elektorat. Efektem tego jest to, że to Kukiz , a teraz Hołownia zgarniają większość “buntowników”.

            Tak więc śmiem twierdzić, że gdyby ogłoszono bojkot z 570 tys wyborców, głos w II turze oddałaby maksymalnie połowa. I to bardzo optymistyczne założenie. Przy takiej ostrej rywalizacji PO-PiS, każde sto tysięcy by się liczyło. I teraz przed wyborami, ale i będzie się liczyć w przyszłości.

            Natomiast odpuszczając temat, Konfederacja odpuściła swój elektorat. Ten zagłosował jak zagłosował, pokazując, że obie strony (i PO i PiS) mogą coś z niego wyciągnąć do wyborów parlamentarnych. Teraz będzie płacz i zgrzytanie zębami, bo wszyscy będą Konfę atakować lub próbować podbierać jej wyborców. Bo ich głosowanie pokazało, że można. I to tanim kosztem.

            Jednocześnie wracam do nadrzędnego tematu. Kalkulacje kalkulacjami, nasze przewidywania, przewidywaniami. Natomiast od polityków powinno się wymagać. Wymagać co najmniej podjęcia czegokolwiek.

            Można było zagrać na jakiś deal , a następnie stwierdzić, że jest on niezadowalający. Nie podjęto po prostu żadnego wysiłku. Żadnej próby. K. Bosak nie przedstawił nawet warunków brzegowych , jakie konkurencja musiałaby spełnić by móc zabiegać o jego poparcie. To jest całkowite poddanie tematu. PiS mogłoby okazać się całkowicie fałszywe i koniec końców oszykać, ale żeby się o tym przekonać – należało choćby podjąć grę. To jest po prostu grzech przez zaniechanie i tyle.

            pozdrawiam 🙂
            KW

          5. Zgodzenie się na taką umowę oznaczałoby, że Konfederacją rządzą frajerzy. No i zawsze PAD mógł złożyć taką ustawę, a PiS by ją odrzucił. Wtedy frajerzy jeszcze więksi.

            Zgadza się?

          6. Tym tokiem rozumowania idą liderzy Konfy od 30 lat. I od 30 lat nie są w stanie nic uzyskać, bo dla nich negocjowanie czegokolwiek to frajerstwo i nie ma wiarygodnych partnerów. Kompletnie nie rozumiejąc, że jeśli ktoś ma interes w tym, by zyskać głosy Konfederatów (nie tylko w tych wyborach, ale i w ogóle) , to po nie sięgnie. I można na to pozwolić w warunkach partii, która ma tak małą reprezentację i siłę. Ale nie za darmo.

            Ale nie, wszystko albo nic. Albo Konfa będzie rządzić sama i nie będzie negocjować z bandą czworga (czy ilu tam), albo nie będzie się starała o realizację niczego. Jaki jest efekt? Konfederaci oddali swoje głosy za darmo. To jest dopiero frajerstwo. Wyborców. Bo oczywiście liderzy Konfy uchronili tyłki przez jakimkolwiek ryzykiem, ale ich wyborcy za głosowali za frajer na konkurencję, a jeszcze zostali sfrajerowani przez własną partię, która nie uzyskała nawet guzika.

            To jest podejście dla dzieci z piaskownicy, nie dla polityków. Tak mogą, a nawet powinni myśleć wyborcy (czyli głosować ze swoim sumieniem, albo wcale), ale nie politycy , którzy mają realizować konkretne cele i wprowadzać w życie punkty programowe.

            pozdrawiam 🙂
            KW

          7. (…)Natomiast od polityków powinno się wymagać. Wymagać co najmniej podjęcia czegokolwiek.(…)
            Jak w innym temacie napisałem, że do końca roku oczekuję ogłoszenia początku wykupu gruntów pod CPK to najechał mnie Georelista za rzekomy sprzeciw inwestycjom rozwojowym.

            (…)Ale nie, wszystko albo nic. Albo Konfa będzie rządzić sama i nie będzie negocjować z bandą czworga (czy ilu tam), albo nie będzie się starała o realizację niczego. Jaki jest efekt?(…)
            Jest też jeszcze inna opcja… doczekają się do rozkładu systemu politycznego i będą pierwszymi, którzy wyciągną zbrojne ramię po pełną pulę.

          8. II tura wyborów prezydenckich wymusza opowiedzenie się po jednej ze stron, bo nie istnieje trzecia opcja. Niegłosowanie to wariant, którego niektórzy ludzie po prostu nie zaakceptują, bo kłóci się on z ich pojmowaniem procesu wyborczego czy demokracji. Nawet po ewentualnym apelu o bojkot wieku zapyta: „Ale co z Polską? Duda to jednak coś lepszego niż kandydat opcji proniemieckiej”, rozumiejąc ten wybór jako „ostateczna zagłada pod znakiem LGBT i multikulturalizmu versus status quo i kupowanie czasu” (ideowy elektorat rozumuje w tych kategoriach).

            Wracając do II tury: moim zdaniem wytwarza ona złudzenie, że jakaś cześć elektoratu jest do zdobycia albo nawet, że już została zdobyta (vide triumfalizm obozu Trzaskowskiego). Ten elektorat w decydującej większości nie pójdzie do wielkich partii przy istnieniu jego ulubionej formacji jako trzeciej opcji. I tak też dzieje się w wyborach parlamentarnych.

          9. (…)Ten elektorat w decydującej większości nie pójdzie do wielkich partii przy istnieniu jego ulubionej formacji jako trzeciej opcji. I tak też dzieje się w wyborach parlamentarnych.(…)
            Niby tak… ale w 2015 elektorat buntu miał taką ofertę*, że na prawdę mógł odesłać bandę czworga na śmietnik historii i wyszło jak w zawsze.

            *
            Lewicę reprezentowała partia Razem, Prawicę Konfederacja, biznes i klasę średnią .Nowoczesna i w końcu Kukiz’15 aż krzyczał (…)Viva la revolución!(…)

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *