Konferencja w Warszawie – porażka czy sukces? Czyli obraz po pobojowisku


Konferencja dotycząca sytuacji na Bliskim Wschodzie, która odbyła się w ostatnich dniach w Warszawie od samego początku budziła u nas w kraju spore kontrowersje. Po pierwsze dlatego, że o jej miejscu dowiedzieliśmy się nie od polskich władz, a od amerykańskiego sekretarza stanu Mike’a Pompeo, który wspomniał o tym w wywiadzie telewizyjnym przeprowadzonym w dniu 11 stycznia tego roku. Natychmiast pojawiły się głosy mówiące, że sam polski rząd został zaskoczony takim obrotem sprawy, a Amerykanie zdecydowali o miejscu konferencji bez konsultacji z przyszłym gospodarzem, traktując Polskę jako nieistotnego wasala.

Ten, skądinąd, absurdalny wniosek został szybko zagłuszony w mediach publicznych przez kolejną informację. Oto bowiem władze z Teheranu określiły działania Polski jako wrogie. Cała opozycja jak jeden mąż zaczęła krytykować rząd za psucie stosunków dyplomatycznych z, najlepszym przecież, przyjacielem Polski. Wielu przypominało jak to z Persami łączyły nas historyczne, niezwykle ciepłe relacje, a Iran przyjął polskich uchodźców z ZSRR w czasie II Wojny Światowej.

Tymczasem 24 stycznia 2019 roku szef MSZ – Jacek Czaputowicz poinformował w wywiadzie dla prasy, że Iran nie zostanie zaproszony na organizowaną w dniach 13-14 lutego konferencję. Zanosiło się na kolejny skandal. “Konferencja o Iranie, bez Iranu?” – to jawne, wrogie działania, którym sprzyjają polskie władze. Jednocześnie pojawiła się kolejna plotka. Ponieważ Iran z braku zaproszenia do Warszawy nie przyjedzie, to zapewne nie przyjadą również inni, jakże liczni sojusznicy Teheranu. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że z tego powodu USA odwołają jednak konferencję (taką retorykę Wall Street Journal podchwyciły polskie media, przywołując, że niemiecka i unijna dyplomacja już zrezygnowały z uczestnictwa).

Cały ten zły PR roztoczony wokół, bądź co bądź, najważniejszego wydarzenia dyplomatycznego w Polsce od czasu szczytu NATO w Warszawie z 2016 roku, ustąpił przed jeszcze ważniejszym, merytorycznym argumentem. Otóż Polskę i Iran łączą nie tylko dobre relacje dyplomatyczne, ale i ogromne interesy. Uczestnictwo Polski w amerykańskich sankcjach na Iran, to ogromne straty gospodarcze dla Polski i polskich przedsiębiorców. Jednocześnie podnoszono, że Iran to potencjalny idealny rynek do podbicia przez Polaków (81 mln ludności). Tak m.in. argumentował były pracownik ambasady polskiej w Teheranie, który obecnie zajmuje się pośrednictwem w biznesie na linii polscy przedsiębiorcy – Iran (a któremu Amerykanie, poprzez nałożenie sankcji, najwyraźniej popsuli dobry biznes).

Reasumując. Sam pomysł organizacji konferencji o Bliskich Wschodzie (a w zasadzie nt. Iranu – bo tutaj trzeba opisywać rzeczy takie jakie są) w Polsce był już katastrofą. Najgorsze jednak miało się przecież dopiero wydarzyć.

Tuż po przylocie do Warszawy (12 luty) Mike Pompeo podczas konferencji prasowej wypowiedział się w sprawie restytucji mienia prywatnego w taki oto sposób:

“I urge my Polish colleagues to move forward with comprehensive private property restitution legislation for those who lost their property during the Holocaust “

Dzień później, amerykańska prezenterka (na tytuł “dziennikarza” trzeba sobie zasłużyć) telewizji MSNBC – Andrea Mitchell relacjonując wydarzenia z Warszawy stwierdziła, że w czasie powstania w getcie warszawskim Żydzi: “Przez miesiąc walczyli przeciwko polskiemu i nazistowskiemu reżimowi” (“against the Polish and Nazi regime”).

Burza po tej skandalicznej wypowiedzi nie zdążyła jeszcze ucichnąć, a już na wizerunek Polski spadł kolejny cios. Tym razem The Jerusalem Post, relacjonując wizytę premiera Izraela w Warszawie, stwierdziło, że Benjamin Netanjahu odwiedzając Muzeum Polin stwierdził, że naród polski współpracował z nazistowskim reżimem w procederze zabijania Żydów w ramach Holokaustu.

Niektórzy obserwatorzy mogli odnieść wrażenie, że głównym powodem organizacji konferencji w Warszawie nie był wcale ani Bliskich Wschód, ani nawet Iran, ale właśnie polsko-żydowski spór o historię, a przede wszystkim o ogromne pieniądze (chyba każdy już wie o jakie roszczenia chodzi).

Opisane wyżej kontrowersje przez kilka dni podgrzewały atmosferę w polskich mediach i społeczeństwie. Pomimo tego, że konferencja dobiegła końca, polsko-żydowski serial trwa nadal. Po obniżeniu rangi szczytu V4 w Izraelu (premier Morawiecki zapowiedział, że zamiast niego, na szczyt uda się minister Czaputowicz), Benjamin Netanjahu zrezygnował z szefowania w ministerstwie spraw zagranicznych. W jego miejsce tekę MSZ objął Israel Katz, który w swoim pierwszym wywiadzie stwierdził, że: „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. Na te słowa, Polska strona zapowiedziała, że odwołuje szczyt V4 nie wyśle żadnego delegata do Izraela. 

Na tym wydarzeniu na razie poprzestanę. Myślę, że przy okazji tej sprawy warto omówić kilka kwestii i rozwiać również wiele mitów narosłych wokół. Po kolei.

Data i miejsce konferencji

Pogłoski o tym, iż czas i miejsce konferencji nie były konsultowane z polskim rządem musieli rozprzestrzeniać ludzie, którym albo zabrakło czasu na użycie umiejętności logicznego myślenia, albo liczyli na to, że adresaci takich plotek przyjmą je bez jakiejkolwiek refleksji. Mike Pompeo w wywiadzie z 11 stycznia wskazał nie tylko miejsce konferencji (Warszawa), ale i bardzo nieodległą datę (13-14 luty). A to już wskazuje samo przez się, że zamiar organizacji przedmiotowej konferencji musiał być konsultowany z polską stroną znacznie wcześniej. Miesiąc to nie jest okres, który pozwala na spokojne zaplanowanie i zorganizowanie dużej imprezy międzynarodowej. Trzeba przecież zarezerwować i przygotować stosowne miejsce, noclegi dla delegacji i wiele innych istotnych szczegółów (z wysłaniem zaproszeń z odpowiednim wyprzedzeniem włącznie). Jednocześnie skoro Mike Pompeo znał już konkretną datę konferencji, to oznacza, że jej organizatorzy również musieli ją już znać i została ona wcześniej przez nich zaakceptowana. Są to proste i logiczne wnioski, choć oczywiście nie muszą być zgodne z rzeczywistością. Sugestie czegoś zupełnie innego, oparte na podstawie domysłów i niechęci do tego czy innego rządu, ja osobiście zdecydowanie odrzucam.

Inną kwestią jest sprawa tego, kto powinien pierwszy ogłosić czas i miejsce konferencji. Niewątpliwie Mike Pompeo “sprzedając” o niej informację w ekskluzywnym wywiadzie dla telewizji, postąpił dość… Samolubnie? W najlepszym tonie byłoby ogłoszenie organizacji konferencji nt. Bliskiego Wschodu przez Polskę wspólnie przez osoby reprezentujące Polskę i USA, przy okazji jakiegoś spotkania. Być może pomiędzy decyzją o zorganizowaniu konferencji, a nią samą, nie planowano żadnych kontaktów pomiędzy oficjelami obu państw. Wówczas można by wystosować wspólne oświadczenie MZS-u i ambasady amerykańskiej. Z pewnością nie byłoby niezręcznością, gdyby o takim fakcie polski rząd poinformował samodzielnie (jako gospodarz). Tymczasem Mike Pompeo “sprzedał newsa”, uszczęśliwił FOX TV (dostali swoją “bombę” na wyłączność) i skupił całą uwagę na sobie. Polski rząd natomiast musiał borykać się z wizerunkową porażką odnotowaną w kraju. O czym to świadczy?

Z pewnością nie o uległości polskiego rządu tylko o samym Mike’u Pompeo, który ma tyle samo gracji w prowadzeniu dyplomacji, co jego szef Donald Trump. Amerykańska administracja stawia w tej chwili na skuteczność i bezpośredniość, a nie na subtelne dyplomatyczne igraszki. Widać to na każdym niemal kroku (choćby po tym, jakie osoby delegowane są na ambasadorów USA). Oczywiście nie mam zamiaru tutaj nikogo usprawiedliwiać. Amerykański sekretarz stanu się nie popisał. Jedyne, co w takiej sytuacji mogła zrobić polska dyplomacja, to dyskretne, nieoficjalnie zwrócenie uwagi na tego rodzaju incydent samemu Pompeo (nawet pośrednio poprzez kanały dyplomatyczne).

Nasz przyjaciel Ajatollah – czyli relacje polsko-irańskie

W tym miejscu warto krótko i zwięźle rozprawić się z kilkoma mitami, jakie narosły wobec relacji polsko – irańskich.

Po pierwsze, irański reżim Ajatollahów nigdy nie był ani specjalnym, ani dobrym przyjacielem Polski. Relacje były poprawne i wynikały z faktu, że oba państwa leżą daleko od siebie i nie posiadały w historii najnowszej wielu wspólnych interesów czy punktów spornych.

Reżim Ajatollahów nie ma wiele (a w zasadzie nic) wspólnego z dawnym perskim imperium, czy nawet państwem szacha sprzed 1979 roku. Islamska Republika Iranu powstała w wyniku rewolucji, obalenia rządu, czego pierwszą głośną konsekwencją było bestialskie zajęcie ambasady amerykańskiej i kryzys związany z tym wydarzeniem. Panujący od 79′ roku reżim skompromitował się na arenie międzynarodowej jako ew. partner do rozmów, nie tylko poprzez naruszenie prawa międzynarodowej dot. placówek dyplomatycznych, ale i poprzez nacjonalizację zagranicznych przedsiębiorstw i majątków, wprowadzaniu fundamentalistycznego prawa i próbie rozprzestrzeniania islamskiej rewolucji na zewnątrz (co doprowadziło do wojny z Irakiem). Do dnia dzisiejszego społeczeństwo Iranu żyje w strachu i pod butem reżimu. Gdy odwiedzałem ten kraju ponad rok temu, uczestnik anty-rządowej manifestacji opowiedział mi jak rząd rozprawia się z protestami i co robi z ludźmi, którzy zostali złapani (takich jak on). Mój rozmówca miał szczęście, ale jego znajoma już nie. Zginęła zamęczona na przesłuchaniach. W Iranie panuje terror i cenzura, które w miejscach publicznych nie są odczuwalne, ale tylko i wyłącznie dlatego, że Persowie boją się na ulicy głośno krytykować rząd. W strachu przed tajną policją, której liczne patrole chodzą po teherańskich ulicach. Jednak, gdy dochodzi do bliższego poznania i prywatnych rozmów, oprócz ludzi powiązanych z reżimem, nie spotkałem zwolenników Ruhollaha Chomejniego czy jego następny Ali Chameneiego. Co ciekawe, wielu Persów mając nadzieję całkowitego otwarcia się świata na Iran, zapowiadało emigrację na zachód.  Tak więc reżim Ajatollahów to ani nasz przyjaciel, ani przyjaciel perskiego narodu.

Jeśli Iran ma pretensje do Polski o zorganizowanie konferencji w Warszawie, to Polska powinna przypomnieć Persom, że konferencja z 1943 roku, która przypieczętowała powojenny los naszego kraju, odbyła się z kolei w Teheranie. To doskonała, symetryczna odpowiedź, która jest równie bezsensowna jak irańskie oskarżenie dot. wrogości Polski. Wówczas Iran był praktycznie kolonią brytyjską, a dziś Polska… Cóż, dyplomatycznie rzecz ujmując, znajdujemy się po stronie USA.

W zakresie argumentu związanego z “polską wdzięcznością” za uratowanie w 1942 roku polskich uchodźców przez władze Persji w czasie II Wojny Światowej. Jak pisałem wyżej, Persja była wówczas praktycznie kolonią Wielkiej Brytanii. I to Londyn podejmował decyzje w tej kwestii.

Jednocześnie retoryka mówiąca, że Państwo Polskie jest komukolwiek coś winne (w tym np. Iranowi) z uwagi na jakieś wydarzenia z odległej historii jest zwyczajnie idiotyczna. Równie dobrze można twierdzić, że władze z Warszawy powinny powoływać się w relacjach dyplomatycznych z Austrią na pomoc udzieloną w Bitwie pod Wiedniem. Absurd.

Tyle, jeśli chodzi o kwestie ideologiczne, kulturalne i humanitarne. Czyli te mniej istotne z punktu widzenia interesów międzypaństwowych.

Biznes

W sieci pojawiły się argumenty, że zorganizowanie konferencji w Warszawie przez polski rząd, zaszkodziło polskim przedsiębiorcom i gospodarce. Pomijając fakt, iż stawianie sprawy w ten sposób jest przejawem całkowitej ignorancji (zastój w handlu jest spowodowany sankcjami USA, a nie polską polityką – i problem mają wszyscy, nie tylko my, bowiem system transakcji płatniczych SWIFT jest kontrolowany przez USA), to przede wszystkim należy przyjrzeć się danym.

Między styczniem, a październikiem 2018 roku polski eksport do Iranu wyniósł raptem… 60 mln euro. Stanowiło to 0,03 % naszego eksportu ogółem. W cały 2017 roku natomiast wysłaliśmy do Iranu towary o wartości 121 mln euro. Tego rodzaju pułap sprzedaży może zostać uzyskany przez jedną większą firmę… Nasze zakupy z Iranu z kolei ograniczyły się praktycznie do jednostkowych zakupów ropy naftowej przez PKN Orlen. Nic więcej (poza ważnymi nota bene surowcami jak gaz i ropa) zacofany irański rynek nie ma dla Polski do zaoferowania.

Pojawiły się jednak głosy, że współpraca z Iranem mogła się dalej rozwijać, zwłaszcza, że ponad 81 milionowy rynek posiada ogromny potencjał. Oczywiście potencjał tak dużego rynku jest spory, jednak nie dla Polski. Wymieńmy chociaż jeden krajowy rynek, który podbiła polska gospodarka… Jesteśmy w dużej mierze montownią części i półproduktów dla zachodu. Dlatego nie potrafiliśmy podbić tak małych, sąsiednich rynków jak ten litewski czy łotewski, a co tu dopiero pisać o Iranie. Iranie, który od wielu lat jest mocno związany z Chinami. Taksówkarze w Teheranie, którzy nie zarabiają wcale kroci, posiadają nowe, chińskie telefony i inny chiński sprzęt elektroniczny. Ten rynek został już podbity przez Pekin. Czy na prawdę Polska ma szansę w starciu z Chińczykami? Przecież nie potrafimy obronić własnego rynku przed produktami z dalekiego wschodu. A w kolejce po irańskie riale stoją jeszcze Francuzi, Brytyjczycy i Niemcy. Wszyscy chętnie zjedliby spore kawałki tortu.

Statystyki statystykami, ale ktoś może stwierdzić, że żal mu jest zwyczajnie polskich przedsiębiorców, pionierów, którzy jako pierwsi wykorzystali 3-letnią czasową lukę w sankcjach na Iran. Zainwestowali środki, a teraz tracą. Pominę tutaj aspekt związany z ryzykiem prowadzenia biznesu, zwłaszcza w relacjach z zagranicą.

Po pierwsze, odradzanie się relacji biznesowy z Iranem było przede wszystkim skutkiem rządowego programu i inicjatywy Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu pod nazwą „GoIran”. W ramach zachęt, państwo prowadziło szereg kampanii PR-owych na rzecz inwestowania w Iranie. Uruchomiono jednocześnie specjalne kredyty na ten cel w banku BGK. Kredyty zakładały minimalny wkład własny. Jednocześnie przedsiębiorcy mogli korzystać z ubezpieczenia w KUKE, które uwzględniało ryzyka polityczne. Pomimo tak preferencyjnych warunków oraz zminimalizowanego ryzyka i tak nie znalazło się wielu chętnych na podjęcie inwestycji w Iranie (a część zwyczajnie nawet nie zdążyła, gdy okazało się, że sankcje wróciły). Nic dziwnego. Niewielu chciało ryzykować własnym kapitałem w kraju, w którym reżim ściśle kontroluje każdy sektor gospodarki.  Nadmienić należy, że Iran otwierał się na zagranicę tylko i jedynie w wybranych przez siebie sektorach.

Tyle jeśli chodzi o kwestie gospodarcze z Teheranem.  

Spór izraelsko-polski o holokaust.

Nie będę tu odnosił się do meritum sporu (wina za holokaust) oraz kwestii roszczeń. Są to sprawy dość oczywiste i opisane/omówione bardzo dokładnie przez wielu innych publicystów, a także historyków. Skupmy się na ostatnich wydarzeniach dyplomatycznych oraz ich ocenie. Na polski rząd spadły gromy krytyki, jeśli chodzi o wydźwięk konferencji i to, że Izrael nie uszanował naszej gościnności. Trzeba się jednak zastanowić, czy jest to krytyka zasadna?

W pierwszej kolejności, w mojej opinii, należy podkreślić pewien istotny wniosek, jaki można wyciągnąć po tym wydawałoby się zsynchronizowanym ataku medialno-politycznym ze strony USA i Izraela. Wniosek ten dodaje pewnej otuchy i sprowadza się do takiej oto konstatacji. Jeśli na Polskę wywiera się taką presję w zakresie winy za holokaust i roszczeń majątkowych, to oznacza, że nawet, jeśli nasi politycy (tej lub innej kadencji) coś obiecali, to tych obietnic nie realizują.

Dla nas, obywateli, jest to niezwykle istotna informacja. Znacznie bardziej należałoby się niepokoić, gdyby presja środowisk żydowskich zelżała lub zniknęła w ogóle. Tymczasem rok do roku (przypomnijmy sekwencję zdarzeń, po sfingowanym programie o leśnych urodzinach Hitlera), pojawia się przynajmniej jedna wielka afera w omawianym temacie. Te upomnienia i przypomnienia z pewnością mają swoją przyczynę.

W zakresie samych wydarzeń. Natychmiast po nagłośnieniu przez izraelską prasę słów, jakie wypowiedział Benjamin Netanjahu, premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że jeśli pogłoski o stanowisku zajętym przez premiera Izraela okażą się prawdziwe, to szczyt V4 w Izraelu stoi pod znakiem zapytania. Po odpowiedzi izraelskiej ambasady, polski premier obniżył rangę szczytu i zapowiedział, że zamiast niego, na V4 poleci minister Jacek Czaputowicz.

Reakcje naszego premiera jak i prezydenta Andrzeja Dudy, były dość szybkie i stanowcze. Podobnie jak reakcja Benjamina Netanjahu, który natychmiast zrezygnował z funkcji szefa izraelskiej dyplomacji. Na jego miejsce został powołany Israel Katz, który w wywiadzie dla i24News zacytował słowa Icchaka Szamira o tym, że: „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”.

Z refleksem odniósł się do tego polski ambasador w Izraelu – Marek Magierowski, który stwierdził, iż są to niegodne i rasistowskie uwagi. Zareagował również polski rząd, który w ostatniej chwili zdecydował się odwołać szczyt V4 i zapowiedział, że Polska nie wyśle żadnego reprezentanta. Sekwencja wydarzeń była dość szybka, ponoć niektórzy z oficjeli zmierzających na szczyt V4 byli już w samolocie. Faktem jest, że premierzy Słowacji, Czech i Węgier spotkali się z premierem Izraela, oficjalnie w ramach dwustronnych konsultacji. Zdjęcie z rozmów obiegło chyba cały polski Internet z podpiętym przekazem: Polska odwołuje szczyt, ale reszta członków V4 wolała pojechać do Izraela. Kolejna kompromitacja rządu. Ale czy na pewno?

Postawmy w tym miejscu sprawę jasno. Organizacja szczytu V4 w Izraelu nie była najlepszym pomysłem. Jednak w mojej ocenie, był to prawdopodobnie efekt pewnego dealu. Wybory parlamentarne odbędą się w 2019 roku zarówno w Polsce, jak i w Izraelu. Obie strony potrzebowały więc głośnego wydarzenia międzynarodowego, które podbiłoby notowania rządów u wyborców. Jednocześnie Amerykanie potrzebowali europejskiego, w miarę neutralnego gruntu do przeprowadzenia konferencji dot. Iranu. Być może podjęto decyzję o tym, by jedną wielką międzynarodową konferencję przeprowadzić w Polsce (nt. Bliskiego  Wschodu), natomiast drugi szczyt (V4) miał odbyć się w Izraelu (który z przyczyn naturalnych nie mógł zorganizować konferencji w spr. Iranu u siebie, zwłaszcza, że miały w niej uczestniczyć państwa arabskie).

Wilk syty i owca cała. Tyle w teorii. Niezależnie od przyczyn, efekt był taki, że szczyt V4 miał odbyć się w Izraelu.

Oceniając w tym kontekście reakcje strony rządowej na skandal z wypowiedziami oficjeli z Izraela, trzeba uznać, że nasz rząd postąpił prawidłowo i niewiele więcej można by było w tej kwestii od niego żądać. Prezydent i premier wyrazili sprzeciw, odwołano delegację do Izraela, co nagłośniło całą sprawę w mediach zewnętrznych (to akurat nasza korzyść, kolejna okazja do walki o prawdę historyczną). Dodatkowo izraelski minister pięknie się nam podłożył, co kapitalnie wykorzystał nasz ambasador oskarżając stronę żydowską o rasizm. Celniej nie można było uderzyć. Antypolonizmem nikt się na świecie nie przejmie, ale rasizm? Tu już sprawa jest poważna. Szkoda, że nie zostało to lepiej wykorzystane medialnie przez polską stronę.

Osobiście zastanawiałem się nad tym czy nie lepiej by było, gdyby premier jednak pojechał na V4 i zrobił to samo, co Netanjahu. Czyli na obcej ziemi wygłosił jakieś krótkie orędzie w kwestii holokaustu. Byłoby to przejściem z defensywy do medialnej ofensywy. Pytanie na ile by to przyniosło szkód, a ile korzyści.

Z pewnością, jeśli chodzi o wizerunek w kraju, premier uniknąłby wówczas publikacji tych zdjęć. Jednak same w sobie, spotkanie pozostałych członków V4 z premierem Izraela nie ma w sobie nic sensacyjnego. Spór wybuchł na linii Polska – Izrael, a nie V4 – Izrael. Spójrzmy prawdzie w oczy, czy my byśmy zerwali stosunki dyplomatyczne np. Ukrainą, z powodu węgiersko-ukraińskich sporów terytorialnych o Zakarpacie? Są kwestie, które państwa muszą rozwiązać między sobą. Choć trzeba przyznać, że publikacja w.w. zdjęć przez B. Netanjahu była, pod względem medialnym, strzałem w dziesiątkę. Ale tylko jeśli chodzi o odbiór społeczno-medialny w Polsce. Izraelska prasa bowiem nie pozostawiła na Netanjahu suchej nitki. Jedni oskarżali premiera Izraela o to, że zepsuł relacje z potencjalnie pożytecznym sojusznikiem, drudzy z kolei mieli pretensje o to, że nie dość, iż izraelski premier się przed Polską ukorzył (tłumaczenia ambasady, wyjaśnienia telefoniczne w rozmowie z Morawieckim), to i tak dostał policzek (brak przyjazdu PL na V4). Żydowska prasa bardzo krytycznie ocenia postępowania swojego rządu, tak samo jak polskie media oceniają krytycznie polski rząd. Innymi słowy, czyżby nikt na tym nie zyskał?

Postawa Amerykanów

Mike Pompeo nie należy do wirtuozów dyplomacji. To jest pierwszy fakt. Rządy Donalda Trumpa są bardzo pro-izraelskie. To drugi. Mike Pompeo (tak samo jak B. Netanjahu) nie powinien poruszać kwestii restytucji mienia pożydowskiego w czasie trwania konferencji dotyczącej Bliskiego Wschodu w Polsce. Jednak to zrobił. I to na briefingu z ministrem Jackiem Czaputowiczem. Do słów amerykańskiego sekretarza stanu odniósł się wicemarszałek sejmu III RP – Adam Bielan, który stwierdził, iż:

„Jeśli chodzi o kwestię restytucji mienia dla obywateli amerykańskich to ona jest uregulowana umową polsko-amerykańską z 1960 r. i ta sprawa jest zamknięta(…)”.

O ile sama odpowiedź winna być wystarczająca, o tyle w mojej opinii winien wygłosić ją sam szef polskiej dyplomacji. Tak, by reakcja była symetryczna, a deklarację wypowiadała osoba o randze równej amerykańskiemu sekretarzowi.  

W zakresie antenowej „gafy” Andrei Mitchell. Sprostowanie na portalu społecznościowym to za mało. Przekaz poszedł w świat, a krótka notka na TT tego nie zrekompensuje. Uważam, że najlepszą odpowiedzią, byłoby wykupienie przez polski MSZ lub choćby Polską Fundację Narodową czasu reklamowego w konkurencyjnej dla MSNBC telewizji (ale również lewicowej). Celem ośmieszenia i zdyskredytowania Mitchell (wystarczy dobry mem, spot, zestawiający jej słowa z faktami historycznymi, wykazanie braku wiedzy). Odciśnięcie takiego piętna z pewnością byłoby zarówno głośne medialnie, jak i niosłoby przestrogę dla innych „dziennikarzy” przyjeżdżających do naszego kraju. Tutaj nasze państwo powinno zareagować znacznie lepiej.

Mentalny problem polskiego społeczeństwa – sami jesteśmy winni własnych porażek

A naszą, społeczną, porażką są wybierane przez nas rządy i ich polityka zagraniczna. Potrafimy świetnie odcinać się od naszych władz i krytykować je na każdym kroku, zapominając jednak, że to my chodzimy do urn. Jednocześnie, nie wiem czy już nie poruszałem tego problemu przy okazji innego wpisu, jesteśmy beznadziejnie zakompleksionym społeczeństwem (muszę to napisać choć nie lubię uogólnień). Bardziej szanujemy zdanie innych na temat naszych władz, niż własne wnioski. Jeśli polskie społeczeństwo nie będzie wspierać rządu, w zakresie polityki zagranicznej, to nigdy nie doczekamy się władz, które będą orientować się na nas – obywateli (nie mam oczywiście na myśli ślepego poparcia).

Politycy są łasi na władzę. Jeśli zagraniczne media, wypowiedzi polityków czy działania zewnętrznych instytucji, są w stanie ich tej władzy pozbawić – to nasze „elity” zawsze będą orientowały się na to, by za granicą klepano je po plecach. Bo polski wyborca to ceni i wówczas na nich zagłosuje. Gdy krytyka z zewnątrz jest w stanie przekonać polskie społeczeństwo do tego, by na kogoś nie zagłosować, to odpowiedzmy sobie na pytanie: jak łatwo jest sterować Polską i Polakami? Sami na to pozwalamy. Jedna strona sceny politycznej orientuje się na Niemców i Unię Europejską, druga na Amerykanów. Tych, którzy orientują się na Polaków jest w sejmie zaledwie kilku. Wniosek? Występowanie w interesie społeczeństwa nie popłaca się politycznie. Smutne, ale prawdziwe. Znacznie lepiej jest zorientować się na siły zewnętrzne. I to właśnie nasi politycy robią od 30 lat. Żeby się to zmieniło, to my – obywatele, musimy zmienić swoje postrzeganie spraw i interesów Polski.

Piszę to przy okazji omawianego tematu m.in. dlatego, że dostrzegam (jako osoba która nigdy nie zagłosowała na PiS) bezrefleksyjną krytykę każdych poczynań naszych władz, nawet jeśli te poczynania są prawidłowe lub słuszne. Mam tu ciągle na myśli politykę zagraniczną, bowiem jeśli chodzi o politykę wewnętrzną, to na przykładzie rządów PO i PIS, jestem za jak najbardziej ostrą, choć rzetelną krytyką. Tylko, że w sprawach polityki wewnętrznej społeczeństwo krytykując, występuje w swoim interesie. Natomiast bezrefleksyjna i całkowita krytyka polskiej dyplomacji przez polskie społeczeństwo służy de facto obcym interesom. Zwłaszcza wtedy, gdy atakujemy sami nasze władzę w momencie, gdy te przeciwstawiają się obcemu stanowisku. Jaki komunikat otrzymuje w takiej sytuacji polityk? „Nie warto wchodzić w jakiekolwiek konflikty, bo społeczeństwo odsunie nas od władzy.”. A później żalimy się, że nasze „elity” płaszczą się przed zagranicą.

Czasem warto odsunąć sympatie i antypatie polityczne (wiem, że trudno), z dystansem spojrzeć na nagonkę prowadzoną przez liderów politycznych których popieramy i samodzielnie ocenić sytuację. Zwłaszcza, że odsunięcie emocji często pozwala dostrzec detale, na które byśmy normalnie nie zwrócili uwagi.

Tak jak w sprawie omawianej konferencji. Osobiście uważam, że wszystko się doskonale ułożyło – dla nas obywateli. Dlaczego? Ponieważ mogliśmy dowiedzieć się wielu bardzo istotnych rzeczy, np. tego, że:

  1. nagonka związana z roszczeniami nie wybuchła bez przyczyny. Wniosek? Przyczyną jest brak wypłat roszczeń. To dobra i ważna dla nas informacja! Osobiście dużo bardziej bym się martwił, gdyby izraelski premier i minister spr. zagranicznych klepali naszych polityków po plecach,
  2. Netanjahu mógł odnieść sukces (tj. poruszyć kwestię roszczeń i nie doczekać się reakcji władz PL), natomiast doznał porażki bowiem reakcja była bardzo głośna i medialna (przez co w prasie izraelskiej skrytykowali BN-a wszyscy: od zwolenników przyjaźni z PL po zadeklarowanych wrogów „polskich antysemitów”), dlatego trzeba w tej akurat sytuacji docenić rząd za jego postawę (nawet jeśli była spowodowana kalkulacją wyborczą),
  3. Netanjahu po tej porażce oddal tekę MSZ, natomiast ambasador USA w Polsce – Georgetta Mosbacher nieoczekiwanie (w końcu to najbardziej pro-izraelski rząd USA od lat) poparła Polskę stwierdzając, że Israel Katz powinien przeprosić za swoje słowa o Polakach. Wniosek? Jesteśmy tak ważni w układance geopolitycznej USA, że Amerykanie gotowi byli wystąpić przeciwko Izraelowi w tej sprawie (niby gest symboliczny, ale jednak go wykonali). Przecież USA mogłoby odciąć się od tej sytuacji i co najmniej jej nie komentować.

W zakresie spotkania V4 w Izraelu. Wszyscy dobrze wiemy, że nie ma Grupy Wyszehradzkiej bez Polski. Bez nas, ta inicjatywa nie istnieje, a odrodziła się tylko dlatego, że Warszawa jest teraz wspierana przez USA. Przyjazd do Izraela delegatów z Czech, Słowacji czy Węgier ma mocno drugorzędne znaczenie. I zarówno Amerykanie, jak i Żydzi o tym wiedzą. Szkoda tylko, że my ciągle nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak jesteśmy ważni w tym przełomowym dla świata momencie. A chwila ta nie będzie trwać w nieskończoność. Dobrze by było ją wykorzystać. Jesteśmy w sojuszu z największą potęgą świata, która nas zwyczajnie potrzebuje na tym etapie prowadzonej przez siebie polityki (konfrontacja z Moskwą). Czy naprawdę potrzebowaliśmy aż 4 lat (to już pytanie do naszego rządu) by móc to zrozumieć i przeciwstawić się naciskom ze strony Izraela? Cóż. Lepiej późno niż wcale, ale jeśli już to nastąpiło – to zamiast to potępiać, powinniśmy się cieszyć. W końcu, czy tego chcemy czy nie, obecny rząd reprezentuje w relacjach z innymi nasze interesy. Więc cieszmy się i chwalmy (lub co najmniej milczmy), jeśli w końcu robią coś dobrze. A tak oceniam reakcje prezydenta, premiera i rządu na oszczerstwa izraelskich polityków.

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

19 komentarzy

  1. Myslie ze nagonka roszczeniowa to nie dowod tego ze rzad nie honoruje roszcze a dowod tego ze nalezy Polske zeszmacic – albowiem kto sie potem ujmie za zbrodniarzem?

  2. mam bardzo podobne wnioski co Pan. Jednak nalezy pamietac, ze polacy maja niejako wyj$&#+$& na roszczenia izraela – zdaja sobie sprawe, ze sa kompletnie bezsensowne a chca np kwoty wolnej od podatku na poziomie min 50tys, nizszych podatkow, slowem chca miec mozliwosc rozwoju. Rzad musi pezedewazystkim poprawic ukrocic biurokracje. To z tym polacy spotykaja sie na codzien. Izraele to niejako temat zastepczy. Polacy patrza na portwel i widza vaty, akcyzy, pity, zusy i OGROM przepisow, ktorych nikt nie rozumie i nie jest wbstanie nawet przexzytac, juz nie mowiac onstosowaniu. Za to niech sie wezma.

    1. Na to w przypadku PiS-u nie ma chyba co liczyć. Choć trzeba im przyznać, że jako jedyni w III RP obniżyli ZUS (stawki proporcjonalne dla najmniejszych przedsiębiorców). W kwestiach wew. obecny rząd prowadzi politykę pro-socjalną opartą na sprawiedliwości społecznej. Albo zmienimy rząd na wolnościowy, albo nic się nie zmieni w tym zakresie.
      pozdrawiam
      KW

      1. Zmiana rządu na wolnościowy może nastąpić jedynie w wyniku znaczącego wzrostu świadomości społeczeństwa, a na to się chyba nie zanosi, a nawet w tym wypadku wcześniej dotkną Polskę problemy z demografią, o których pisał pan niedawno. Chyba że to właśnie będzie katalizator przyśpieszający wybudzanie narodu z marazmu i socjalistycznej utopii.
        Druga kwestia to brak pozytywnej alternatywy dla obecnych rządów PiS. W tegorocznych wyborach jedyna opcja to dalsze rządy socjalistów, którzy jednak trochę kraj reformują albo powrót do władzy zbieraniny z POKO, która wyżre wszystko do gołej ziemi i odda kraj pod zarząd sąsiednim państwom. O tzw. narodowcach i innym planktonie nie ma co wspominać. W polsce obecnie istnieje realnie tylko jedna licząca się partia z jakimkolwiek programem. Takie są fakty. Niestety brak konstruktywnej opozycji jeszcze odbije się nam wszystkim czkawką.

        PS. Pana artykuły to tak bardzo potrzebny głos rozsądku w morzu propagandy i kłamstw w polskim życiu publicznym. Niezaleznie od sympatii politycznych trudno nie zgodzić się z zawartą tu argumentacją.

      2. 99% osob płacących ZUS wie, że im ZUS podrożał i to sporo. To jak chwalić złodzieja, że dał biednemu 1 auto, a nie widzieć, że ukradł 5…

  3. Witam i pozdrawiam autora. Chciałbym sie tylko odniesc do reakcji polskiego rządu na ten amerykańsko-żydowski atak. Nawet jesli. nie oznacza to tego ,iż nie płacimy “pod stołem” żydowaskim organizacjom, to nie jest równoznaczne z tym, że nie będziemy. Prosze sobie wyobrazić reakcje mediów i społeczenstwa w przypadku zignorowania lub zlekceważnia tych wypowiedzi. Nie mieli innego wyboru. Brak właściwej reakcji mógłby pogrzebac potencjalny sukces w wyborach. W mojej ocenie strategia PiS to zamiar “doczołgania się” do wyborów, a co miałoby natąpic po nich to kwestia otwarta. Jestem raczej pesymistą, a skłania mnie do tego wczeszniejsza postawa rzadu odnosnie słąwetnej ustawy 447 (brak reakcji) oraz ukręcenia głowy ustawy o IPN.

    1. Też bym raczej stawiał na to, że obecna propaganda antypolska to przygotowanie gruntu i jej intensyfikacja przed twardszymi działaniami ze strony Izraela.

      Kiedy my się doczekamy organizacji, która będzie twardo odpowiadać na antypolskie wypowiedzi w stylu ADL? Przecież to nie tylko poprzez propagandę i wpływy polityczne udało się wyrobić strach wśród głównie Amerykanów przed wypowiedziami krytykującymi Izrael. Wystarczy przywalić sprawę sądową takiej osobie. Jak sobie zobaczy ile potem będzie musiał wydać na prawników, to nigdy takiego błędu więcej nie popełni. A inni widząc to parę razy złapią się za język zanim coś powiedzą.

      Tweetować, oburzać i frustrować, to sobie możemy. Nic z tego nie wynika.

      A jak już jesteśmy przy tweetowaniu, to w całej tej serii zdarzeń, wszystkie tweety po polsku uznałbym za nieistniejące. Nikt poza nami nie zwraca na nie uwagi. Pani Mosbacher mistrzowsko rozegrała sprawę. Nam się wydaje, że USA postawiło się za nami, ale wiadomość trafiła tylko do nas. Kiedy trzeba Pani Mosbacher pisze po angielsku 🙂

    2. Dokładnie. Powiedzenie, że reakcja Polski była “stanowcza”, to jakiś absurd. Czaputowicz milczał jak głaz. Twitty po polsku…
      Można było zrobić dużo więcej. Ot choćby na słowa Pompeo zorganizować jakaś mini konferencję z szanownymi gośćmi” i wytłumaczyć, że w każdym kraju mienie bezspadkowe trafia do Państwa. Przypomnieć kto był winien i kto był ofiarą. Że po kasę to nie ten adres. Przekaz poszedłby w świat.
      A może nawet dodać, że Żydzi mogliby zapłacić tym polskim rodzinom co narażały życie, żeby ich ratować, dodać statystyki i zapytać z przekąsem – na ile wyceniacie wasze życie?
      Nie zrobiono nic (zrobiono minimum by nie utracić twarzy) i moim zdaniem sprawa jest przyklepana. Trzeba wymyślić tylko jak przeprowadzić całą operację, żeby Polacy się albo nie dowiedzieli, albo nie mieli nic do powiedzenia. Jeśli pro-niemiecka Platforma posunęła się do tego żeby sprzedać Lasy na te roszczenia, to tylko kwestią czasu i sposobu jest co zrobi pro-amerykański PIS. Punkt 6:

      https://wikileaks.org/plusd/cables/09WARSAW78_a.html

      Oczywiście można mieć nadzieję, że rządzący tylko się przekomarzają i grają na czas, nie mając na celu żadnych wypłat.

  4. Ad konferencji jest to oczywiście na jakieś 80-90% totalna porażka. Te 10-20% nie nazwał bym tego sukcesem ale jednak Rosja została zmuszona do zwołania smiesznej konferencyjki z udziełem Turcji i Iranu z której nie dość że nic nie wyszło to dla sloganów w stylu “tu kilkadziesiąt krajów, tu 3” ma znaczenie, czy też przekazów “nawet Białoruś, Wenezuela i Republika Doniecka olały Rosję, a tu zjechało się kilkadziesiąt krajów w tym mocarstwa”.
    Dla mnie bezdety, ale podobno w dyplomacji ma to znaczenie ;).

    Polska nic nie znaczy (niestety) bo jest słaba. Ale też nie popadajmy w samobiczowanie. Belgia, Holandia, Austria, Szwecja, Finlandia, Irlandia i masę innych krajów też nic nie znaczą.
    Taki nowotwór jak UE ich się nie czepia bo płyną w głównym ścieku i nie mają za sąsiada Rosji. Nie muszą zabiegać o ochronę przed Francją czy Niemcami tylko dlatego że ww. są wykastrowane i spełniają każdą ich zachciankę.

    Bardzo się cieszę że Gospodarz napisał o Polskich kompleksach i o tym że są one wykorzystywane. Nie możemy się przejmować że “ojej jakaś niemiecka gazeta źle o Polsce napisała. Francuska Telewizja stwierdziła że Polska jest hamulcowym. Komisja Europejska czy jakieś TSRUE upomniało Polskę”
    Oni wiedzą że Polacy mają kompleksy i to wykorzystują, tak jak ich marionetki tutaj które straszą że sobie jakieś z kimś relacje popsuliśmy.

    Skoro na Nas jadą to widać dbamy o własne interesy. Gorzej jak klepią po plecach, wówczas jest pewność że dajemy d…i to za darmo.

    Kolejna rzecz pochodna kompleksów. Polacy podchodzą zbyt emocjonalnie. W jakiejś tam Turcji pytano się “gdzie jest poseł z Lechistanu” wiec Turcy są cacy – wielcy przyjaciele.

    Teraz Iranczycy są cacy bo przyjeli Polskie dzieci w 1942. Nie Irańczycy tylko Anglicy. Nie bo ich obchodził los Polaków tylko dlatego że potrzebowali żołnierzy bo im sie wszystkie fronty waliły.
    Iran był okupowany przez ZSRR i UK bo był sojusznikiem III Rzeszy (ciekawe nieprawdaż że muzumanie gdzie sie dało byli sojusznikami Adolfa, bo i w Bosni i w Albanii i w Egipcie, Libii, Tunezji) i Irańczycy samodzielnie nie mogli decydować o tym jakiej głębokości sobie wykopią dziurę na odchody za lepianką, a co dopiero o tym czy przyjmą czy nie Polaków.

    Więc przestamy się podniecać że wobec kogoś tam mamy jakieś zobowiązania czy długi bo coś tam. Interesy, Interesy, Interesy zero sentymentów.

    Oczywiście każdy rynek jest ważny i bez znaczenia czy Iran czy Burkina Faso, czy Luksemburg, ale miejmy co tam sprzedawać. A jak trafnie zauważył autor jesteśmy montownia i zapleczem “partnerów z UE” wiec jak długo to się nie zmieni nie poddawajmy się pedagogice wstydu “ile to straciliślmy w Iranie”.

    I kolejna pochodna kompleksów, fałszywych długów/zobowiazań/interesów – Izrael.
    Owszem jest wspólna historia ale zdaje sie ani oni nie chcą mieszkac z nami, ani my z nimi wiec sielnaki nie było.
    Kokosów z ich obecności nie mieliśmy, bo centrum finansowmy świata sie nie staliśmy, innych korzyści z goszczenia ich nie było wiec biznes był dla Nas kiepski.
    Dzisiaj oni mają swój kraj, my swój oni nie mają żadnych rewelacji któreych nie moglibyśmy kupić gdzie indziej, oni zdaje sie u Nas też niewiele kupują wiec nasze interesy i relacje niewiele sie różnią od tych jakie mamy z Libanem, Turcją czy Cyprem.
    Niestety każdy (nie)rząd od 1989 bredził coś że mamy jakieś więzi, że coś Nas łączy, tresował antysemityzmem a wszystko to ściema.

    Brazylijczków lubi sie za sambę. Japonczyków za Sushi, Kubańczyków za cygara. Nie spotkałem sie żeby ktokolwiek lubił za cokolwiek Żydów i Izrael.
    Polska jak naiwniacy za friko popieraliśmy Ukraine jak i Izrael. Czas zatem wystawić te poparcie na aukcję; co daje Izrale i USA za dalsze popieranie? Co daje UE i Arabowie że dołączymy do jechania po Izraelu i popieranie “biednych Palestynczyków”

    Jedno w tym wszystkim jest dobre. Każdy, nawet nie interesujący sie niczym już wie jak naprawdę Żydzi i Izrael traktują i za kogo uważają Polskę i Polaków.

    I to jest sukces tej konferencji. Że dla nich jesteśmy mordercami, pomocnikami Niemców (ups Nazistów;), złodziejami, szmalcownikami.
    Że nienawidzą Polaków, że mają do Nas żale, pretensje, że chcą od Nas wyciągnąć gigantyczne pieniądze.

    I bardzo dobrze, bo może sie w koncu Polacy nauczą że nie ma “przyjaciół” ani w USA, ani w UE, ani w Izrraelu, ani na Ukrainie, ani gdziekolwiek.
    Że liczą sie interesy i siła, i może w końcy wezmiemy sie do jako cały Naród do roboty i dbania o siebie i swoje interesy – nie cudze.

  5. Chętnie wysłucham Pana opinii na społeczną akcję odwetową w sprawie roszczeń 🙂

    Autor „Przedsiębiorstwa Holocaust”, Norman Finkelstein, proponuje zamieszczenie całostronnicowej ogłoszenia płatnego w New York Times, zawierającego oświadczenie życzliwych Polsce Żydów, ofiar holokaustu, iż rezygnują z jakichkolwiek roszczeń majątkowych wobec Polski. Tutaj można troszkę więcej przeczytać – https://wprawo.pl/2018/10/13/katarzyna-ts-finkelstein-ostrzega-polska-nie-slucha/

    Mało tego, Pan Finkelstein jest nam w stanie pomóc i znaleźć odpowiednie osoby.
    Myślę, że zebranie pieniędzy na reklamę przy obecnych nastrojach nie stanowiłoby problemu.
    W tym, momencie, kiedy intensyfikują się antypolskie działania propagandowe przy okazji wywołujące antysemityzm w Polsce, można by im szybko podciąć nogi 🙂

    1. Ciekawy artykuł.
      Niemcy sumarycznie zapłacili w kasie, sprzecie wojskowym i zniżkach na jego zakup 60 milardów Jeżeli Szwajcarzy z 20 miliardów musieli wypłacić 1,5 to u Nas z 300 wychodziło by ze 27 miliardów USD.
      Ciekawy jak będzie bo każdy rząd RP który by sie zgodził na wypłatę czegokolwiek ma zapewnione przegrane kolejne wybory. Morawiecki niby powiedział że nie ma o czym mówić, ale i na Polskę nie jest przypuszczony atak taki jak na Szwajcarie.

      Mam wrażenie że Świat generalnie ma dosyć nieustającego słuchania o holokauscie.
      Sporej częsci świata II wojna nie dotkneła. Chiny, Japonia, Korea nie ma ochoty słuchać o Żydach ofiarach bo sami poniesli gigantyczne straty.
      Arabowie i muzumanie wiadomo.
      W Europie każdy ma swoje ofiary. Holendrzy ofiary głodu 1944/45. Grecy maja Distimo,Kandanos, Kondomari. Włosi Kefalonie, Norwegowie Telavag.., i tak dalej by wyliczać.

      Czas zacząć po prostu mówić prawdę. Polaków zamordowano 3 miliony i Polskich Żydów też 3 miliony więc 1 do 1-go, a w czym niby Polacy gorsi od Żydów? Jedni i drudzy gineli od kul i w komorach.
      Jeżeli ofiar II WŚ było 80 milionów to 6 milionów Żydów nie jest nawet 10% – to co z resztą? Nie było ich? Ich śmierć to co? luzik?

      Warto by też dogać sie z innymi krajami (Białoruś, Rumunia, Węgru dawna Jugosławia, etc) bo muszą zdawać sobie sprawę że w roszczeniach po Nas przyjdzie kolej na nich + to co powyżej że my też mamy ofiary i sumarycznie jest ich wiecej niż Żydów wiec poinformujmy świat o proporcjach.

      Generalnie jednak uważam raz; że US wcale nie bezie takie chętne do naciskania na Nas czymś wiecej niż tekstami w stylu pompeo, bo mają swoje interesy dla nich wazniejsze niż oskubanie Polski na kasę (zwłaszcza jeśli sie im powie że 27 miliardów USD to możemy wydac na US uzbrojenie – wybór nalezy do nich)
      dwa; to już nie te czasy i nie ta siła przedsiębiorstwa holocaust co kiedyś.
      trzy; II WŚ dla 97% ludzi na świecie to abstrakcja w stylu wojny Trojańskiej. Mało kogo już obchodzi IWS, niedługo tak samo bedzie i z 2WS i czymklowiek co jest z nia zwiazane.

  6. @PolExit gadasz takie bzdury, ze czytac sie tego nie da. Skad niby te informacje, ze zydzi nei nawidza polakow? Z mlekiem matki wyssales te informacje?

    Byles kiedys w izraelu, rozmawiales z mieszkancami, prowadziles interesy?

    Polityka kraju, jest kompletnie oderwana od tego o czym mowia i co czuja zwykli mieszkancy i nasza polityka jest tego przykladem.

    To, ze jakis kraj cche cos ugrac i gra bezwzglednie, nei znaczy, ze popieraja to jego mieszkancy.

    Tak samo jest w polsce – tu ludzie nie maja zadnych praw – nawet nei wiesz jak zostal zaliczony twoj glos. Przepisow jest chuba 60.tys – kilka opaslych tomow, ktorych niekt nie zna i nikt nie potrafi interpretowac. Tyle znaczysz w panstwie, masz tylko pracowac i placic podatki i ew. mozesz sobie w nagrode zaglosowac na mniejsze zlo.

    1. Lubię takie prostackie metody dyscyplinowania polaczków, tresurę emocjonalnym szantażem. Do moich ulubionych należą;
      – “czy wiesz ile Unia DAJE pieniędzy”
      – “prości zwykli Rosjanie to są dobrzy ludzie”
      – “wsród Ukrainców też byli sprawiedliwi”
      – “uchodźcy to biedni ludzie”
      – “nie wszyscy muzumanie to terroryści”

      A teraz proszę jak pięknie, goja PolExit-a trzeba do pionu postawić;
      “Skad niby te informacje, ze zydzi nei nawidza polakow?
      Byles kiedys w izraelu, rozmawiales z mieszkancami, prowadziles interesy?
      Polityka kraju, jest kompletnie oderwana od tego o czym mowia i co czuja zwykli mieszkancy…
      To, ze jakis kraj cche cos ugrac i gra bezwzglednie, nei znaczy, ze popieraja to jego mieszkancy”

      Przyznam bez bicia – szczególnie łezka mi się zakręciła przy tym “co czują zwykli mieszkańcy” ;). Tylko zabrakło mi
      “czy Ci nie wstyd PolExit?”
      gdzie “co z Twoim sumieniem”?
      co z “czy możesz spojżeć w lustro”?
      no i tej pałki “gdzie Twoja miłość do bliźniego”?

      No to dobra jedziemy;
      Talmud i Tora
      “Wy (Izraelici) nazywacie się ludźmi, ale nie nazywają się goje ludźmi.
      wy moje owce, owce mojego pastwiska, jesteście ludźmi. Wy nazywacie się ludźmi, goje zaś nie nazywają się ludźmi, ale bydłem
      Najlepsi z gojów: zabić ich, najlepsi z wężów: zmiażdżyć im czaszki, najlepsze z kobiet: przepełnione czarownictwem”
      https://wolna-polska.pl/wiadomosci/talmud-o-gojach-a-kwestia-zydowska-polsce-ks-prof-stanislaw-trzeciak-2017-03
      http://foxmulder2.blogspot.com/2019/01/demiurg-era-mesjanska.html

      Zbyt dawno no to ok;
      „chcieliście Polskę bez Żydów, a macie Żydów bez Polski”
      „Już się wasza zasrana Polska skończyła”
      “17 września 1939 r., kiedy granice przekroczyły wojska sowieckie. Wśród Żydów i Ukraińców zapanował entuzjazm. Wylegli gremialnie na ulice, żeby witać nową władzę”
      Żydzi starali się witać wkraczających Niemców przymilnie. W Łodzi, Pabianicach i wielu innych miastach ustawili nawet bramy triumfalne, a delegacje kahałów, na czele z rabinami w strojach rytualnych, witały Niemców chlebem i solą”

      https://www.salon24.pl/u/konfederat1000/852790,zydowscy-sprawcy-prawda-ktora-oburzyla-izrael
      https://kresy.pl/kresopedia/nu-skonczyla-sie-wasza-zasrana-polska/
      https://3obieg.pl/nie-badz-bezpieczny-poeta-pamieta/

      było mineło? Ok niech będzie z teraźniejszości;

      “naziści zabili też 1,5 miliona nie-Żydów, usłyszała: – ,,Za mało”. To wtedy uświadomił sobie, jak silna jest nienawiść w Izraelu”.
      “Największy kłopot z wycieczkami młodych Żydów tkwi jednak gdzie indziej. To ogólny stosunek do Polski i Polaków, który dzięki tym wyjazdom jest zaszczepiany i utrwalany. – Ten stosunek jest skrajnie negatywny
      Chciałabym wyjść, ale w Polsce są neonaziści. Są zagrożeniem. Jesteśmy w niebezpieczeństwie, mogliby pukać do naszych drzwi i wrzucać przedmioty przez nasze okna – mówi nastoletnia Żydówka. – Powiedzieli nam o tym przy kolacji [służby specjalne – przyp. JM]. Poinformowali nas, że nie jesteśmy w przyjaznym kraju. Jesteśmy w stosunkowo wrogim państwie.

      https://natemat.pl/74675,demoluja-hotele-nie-szanuja-polakow-maja-agresywnych-ochroniarzy-prawda-o-izraelskiej-mlodziezy-w-polscehttps:
      //wprawo.pl/2018/02/04/edukacja-nienawisci-wycieczka-mlodych-zydow-nazistowskiej-polski-wideo-1-2/
      https://www.wykop.pl/link/407048/izraelska-wycieczka-do-polski/
      https://niezlomni.com/odwazny-glos-izraelskiego-polityka-zdradzil-prawdziwe-przyczyny-gwaltownego-ataku-polske-izraela-gorzej-niz-osob-sadzilo/

      No to skoro mamy powyżej przedstawione przykłady “miłości” Żydów do Polaków i Polski to gdzie te masowe demonstracje oburzonych “zwykłych mieszkańców Izraela”? Przecież oni “czują i mówią” “nie popierają polityki Izraela”? no gdzie?

      Z resztą to państwo to Żydzi, to ich państwo i od swego powstania prowadzi antyPolską polityke wiec gdzie są ci “zwykli mieszkancy ze swoimi uczuciami, mową i myslami? Co robili przez 70 lat?

      Skoro na nienawiści do Polaków można wygrać wybory to musi być spory elektorat któremu ta nienawiść pasuje.

      Na tyle duży by sie nie przejmować konsekwencjami i nie bać ryzyka przegrania wyborów – wniosek

      Tych co nienawidzą Polaków jest większość.

      A że są Ci którzy darzą Polaków “miłością” (gdzie są?ilu ich? 100?1000?)- zawsze sa wyjątki potwierdzjace regulę.

      Tak znam Żydów, mieszkałem w UK w Żydowskim domu, w Żydowskiej dzielnicy Manchasteru kupowałem w Żydowskim sklepie bo mają podobne do Nas jedzenie.

      Jak powiedziałem Rabinowi że robione przezmenie nalesniki nie są koszerne spytał sie czy aby nie jestem synem Izraela – niestety był bardzo zawiedziony że jestem Polakiem

      Na koniec miki. Cytat z Pawła Kukiza

      “Wara od mojej matki, przyjacielu”

      Zwisa mi Izrael, Żydzi ich los. Zwisa mi co ty miki myślisz, co uważasz – ale trzymaj się z dala od mojej Matki.

      Taka dobra rada.

  7. Przede wszystkim dziękuj za interesującą analizę. I do tego odważną bo np. na “fejsbuku” nie mogla by się ukazać ze względu na słowo “żydzi”. Nie będę się odnosił do komentarzy – są nazbyt emocjonalne. Zgadzam się że warto było zrobić tą nieudaną konferencję choćby po to aby uświadomić sobie bezowocność 25 letniej polityki wobec środowisk żydowskich i Państwa Izrael. Osobiście darzę dużym szacunkiem możliwości analityczne tego Państwa – od dawna pewnie wiadomo że proces demograficzny ma pierwszeństwo -nawet po przyjęciu Żydów z Rosji a potem nawet z Etiopii bodajże w perspektywie następnych 20 lat przegrają konflikt z państwami arabskimi. Nawet po użyciu bomby atomowej przegrają bo tylko jedna strona będzie miala “manpower do zasiedlenia dziury w Ziemi jaka powstanie po konflikcie atomowym w tym miejscu świata. Powstaje więc pytanie gdzie będą chcieli się przesiedlić a gdzie będą mogli – oczywiście nie chodzi o cały naród ale choćby 3 z 8 mln? O tym później można podebatować.
    2 ga sprawa – polska dyplomacja skończyła okres niemowlęcy w nader bolesny sposób – ale dość energicznie – pytanie czy dalej możemy liczyć na bolesny proces dorastania? Jest to i tak postęp w stosunku do okresu “przed-dyplomacyjnego” – kto ma wątpliwości niech poczyta Kissingera – po prostu zorganizowany proces w celu obrony interesów Polski nie istniał – i mówię to w oderwaniu od konfliktu PO-PIS.
    3 cia sprawa – czy lekcja zostala przyjęta i przyswojona – śmiem przypuścić że tym razem ( o dziwo) tak – ale przed wyborami nic więcej oprócz rytualnego potrząsania toporkami się nie wydarzy z obu stron. No chyba ktoś przelicytuje i druga strona będzie musiała wyciągnąć z rękawa coś ważnego.
    OBSTAWIAM: Raczej chodzi o 12 rund nie widzę porażki przez KO przed 7 mą rundą. Jesteśmy po drugiej, do wyborów potrząsanie toporkami potem kto wie…
    AHA… Z naszej strony nie mamy żadnych wspólnych interesów kluczowych dla kraju oprócz przekazania technologii atomowej – pytanie za co w zamian>????

  8. Izrael nie musi się z nami liczyć, i jasno daje to znać. Polska jest za słaba by cokolwiek znaczyć, i ponadto wykonuje tylko polecenia USA. My USA służymy, a Izrael ma z USA specjalne stosunki i nie raz wpływa na amerykańską politykę. Jeśli patrzeć na skutki, to amerykańskimi rękami rozjechał jednego poważnego przeciwnika – Irak, a teraz chętnie by to zrobił z drugim – Iranem. W efekcie przez sto lat żaden z tych krajów nie wytworzyłby inżynierów i przemysłu który mógłby wyprodukować broń mogącą zagrozić Izraelowi.

    Izraelczycy, ja porównują swój kraj do Polski, to faktycznie traktują nas z góry, jak jakaś bananową, albo raczej jabłkowo-ziemniaczaną republikę. Izrael ma ze 4 razy mniej ludności i wielokrotnie mniejszy obszar. Ale PKB mniejsze tylko o jakąś 1/3, a PKB na głowę większe ze 3 razy. Przemysł zaawansowany produkujący produkty wysokich technologii, uczelnie wyższe w rankingach ma setki miejsc przed najlepszymi z Polski, armia – szkoda gadać, roznieśliby naszą (daleko nie szukać, w rankingu potencjału militarnego są chyba na 14-nastym miejscu, Polska zdaje się na 23-cim chyba). Praktycznie w każdej dziedzinie mają przewagę. Wywiad – oceniany za jeden z najlepszych na świecie, nasz – po likwidacji rękami Macierewicza to fikcja. Wpływ polityczny – bez porównania.
    No to patrzą na nas i myślą, że można nam spokojnie bezkarnie napluć, bo co im możemy zrobić? I tak posłusznie wykonany polecenia USA.

    Takie są realia….

    1. Niska demografia Izraela nie pozwoli mu na bezpieczne istnienie w przyszłości. Nie da się żyć przez pokolenia z bronią pod poduszką. A odstraszanie wrogiego arabskiego żywiołu przy pomocy broni atomowej (której to Izrael oficjalnie nie posiada…) powoduje tylko przyspieszony wzrost populacji tego żywiołu jako jedyną z możliwych strategii przetrwania a może i zwycięstwa nad Izraelem w przyszłości. Jednak Izrael jest krajem poważnym, dlugoterminowo przewidującym i w swoich interesach dot. bezpieczeństwa stosującym daleko idącą prewencję. I tu Polska jest dla Izraela planem B na wypadek, gdyby ponownie trzeba by było udać się na tułaczkę. W rozumieniu bardziej oświeconych Żydów Polska to ich historyczne dziedzictwo. Tu żyli spokojnie przez kilkaset lat, tu są pochowani ich przodkowie i przywódcy religijni. Nasz kraj jest znakomicie położony geopolitycznie (tu da się handlować z rozwiniętym gospodarczo światem) posiada umiarkowany klimat i obfitość wody, która jest w Izraelu, kraju do życia w większości trudnym, surowcem strategicznym. I last not but least, nie ma u nas ani wkoło nas islamu. Itd.itp – zalety Polski w porównaniu do Izraela można długo wyliczać.
      Roszczenia Żydów (prowadzone oficjalnie poprzez amerykańskie organizacje restytucji mienia i mające poparcie całej diaspory) w sprawie restytucji mienia bezspadkowego po ofiarach Holokaustu w Polsce są częścią realizacji wspomnianego planu B. I nie chodzi tu o pieniądze z Polski ale o uwłaszczenie się na polskich nieruchomościach (domach, parcelach) co da Żydom pozycję uprzywilejowaną w stosunku do miejscowej ludnosci. W przypadku realizacji tych roszczeń pieczę nad nimi przejmą w postaci powiernictwa żydowskie organizację restytucji mienia, które będą tym majątkiem uwłaszczać wybranych przez siebie ludzi czy instytucje.
      Naciski na Polskę w sprawie realizacji żydowskich roszczeń będą przybierać na sile. I nie ze strony Izraela, który może co najwyżej przygotowywać teren, czyli oczerniać nasz kraj w świecie stosując m. in. subiektywną narrację historyczną, ale ze strony USA, których Polska stała się zakładnikiem. Uspokajanie polskiej opinii publicznej przez naszych polityków, że myśmy już kiedyś uczynili zadość wszystkim dotychczasowym roszczeniom jest oparte na fałszywym założeniu, że Żydzi będą występowali o roszczenia w imieniu obywateli USA. A te już są przez nas spłacone. Otóż Światowa Organizacja Restytucji Mienia Żydowskiego będzie występować o roszczenia w imieniu wszystkich Żydów! Nie tylko amerykańskich. Kongres USA ratyfikował Ustawę 447 zobowiązując się tym samym do kontroli jej realizacji nie tylko w odniesieniu do swoich obywateli.
      Na Konferencji Bliskowschodniej w Warszawie przedstawiciele Izraela i ich amerykańscy poplecznicy zachowali się, na szczęście dla nas, jak słoń w składzie porcelany. We wspomnianym powyżej kontekście ta konferencja zakończyła się dla nas sukcesem. Wzrasta geopolityczna świadomość naszego społeczeństwa, które ma szansę na samodzielną ocenę tego co się na polskiej scenie politycznej dzieje i dokonać korzystnych dla siebie wyborów.
      A exodus z Izraela do Polski zacznie z czasem nabierać dynamiki. Juz w ciągu ostatnich lat liczba obywateli Izraela, którzy otrzymali polskie paszporty, wzrosła o 250 procent…

  9. Świetny i ciekawy tekst. Optymistyczny 🙂 Do tego co piszesz dodam uwagę Ziemkiewicza że jego zdaniem “przedsiębiorstwo holokaust” już tak dobrze nie działa i jego efektem w wielu miejscach na świecie jest wzrost antysemityzmu a nie umacnianie wiadomego lobby.
    Co do polskich politykierów to uważam że powinno się ich merytorycznie chlastać ile fabryka dała – mają się pocić i robić – to niestety jedyny lewar jaki na nich mamy w ramach “państwa z dykty”.
    Co do roszczeń i żydowskiej polityki historycznej to jednak oni na świecie ten roztwór antypolski zagęszczali przez dziesięciolecia i jest to dla nas niebezpieczne – tak jak teza że apartheid to był ucisk murzynów w RPA porównywalny z faszyzmem (sprawa była dużo bardziej złożona). My jednak powinniśmy żądać od Izraela pełnej likwidacji kłamstw historycznych z systemu edukacji i polityki państwowej na temat naszego “udziału” w holokauście a nie tylko żądać przeprosin w ramach aktualnych incydentów. Dalej ekshumacja w Jedwabnem itp. Takie obrazki jak ten to dla nas duże zagrożenie: https://pbs.twimg.com/media/D0AMs5GWsAAbLlP.jpg:large

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *