Samodzielna gra czy geopolityczne samobójstwo? Polski przewrót majowy 2021[Geopolityczny przewodnik]

O “przewrocie” majowym w polityce zagranicznej Polski dokonanym w ostatnim tygodniu maja 2021 roku. Polska zagrała na Turcję, Iran i Chiny, co może wywołać poważne retorsje ze strony UE i USA. Co powinien zrobić polski rząd by uniknąć katastrofy?

 

 

pozdrawiam

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

50 komentarzy

  1. Bierne kontynuowanie starego kursu na ślepe wiszenie na klamce USA – to najpierw Jałta ponad naszą głową – a potem docelowo faktyczna likwidacja Polski – i zepchnięcie Polaków do roli “nazistów” – rzecz jasna “słusznie karanych” niewolniczym statusem. USA same otwarcie pokazały, że nie są wiarygodnym sojusznikiem dla Polski – bo same chcą Polskę najpierw instrumentalnie użyć w przeciąganiu liny w negocjacjach z Kremlem – a potem sprzedać jako zapłatę za sojusz Kremla z Waszyngtonem [ i Berlina z Waszyngtonem] – przeciw Chinom. Systemy strategiczne Polski – nie tylko wojskowe, ale i krytyczna infrastruktura – muszą być pod naszą pełną kontrolą. Owszem – USA narzucą nam duże koszty za naszą suwerenną politykę – ale to tylko połowa prawdy. Druga połowa jest taka: JEŻELI przetrzymamy twardo “kto kogo”, to na koniec “w praniu” okaże się, że już sam triumwirat Polska-Ukraina-Turcja jest regionalnie najsilniejszym kolektywnym graczem – i wtedy to USA będą musiały NA KOŃCU tego przeciągania liny zwrócić nam z naddatkiem poniesione koszty – i zacząć rozmowy przy stoliku od nowa – już po partnersku [i to w zasadzie jako ten gracz SŁABSZY – podkreślam: w układzie sił TUTAJ w regionie] – i z marchewką zamiast kijem. Sojusz Polski z NORDEFCO i Bałtami – a przynajmniej ze Szwecją [i z Finlandią – bo ta będzie w mojej ocenie miała nóż na gardle w średniej/dłuższej perspektywie] – byłby dla nas narzędziem i dla dalszego lewarowania USA – ale i dla lepszej pozycji w triumwiracie Polska-Ukraina-Turcja, z perspektywą dołączenia Rumunii – i rozciągnięcia kolektywnego sojuszu po Morze Kaspijskie i Azję Środkową – włącznie z infiltracją strefy rdzeniowej ujścia Wołgi. Nie ma powrotu do stanu przed zaniechaniem reakcji USA na koncentrację 100 tys żołnierzy rosyjskich i poświęceniem interesów Polski-Ukrainy i szerzej Flanki – na rzecz dogadywania się z Kremlem i Berlinem. Kości zostały rzucone – i to przez USA – my tylko musimy grać odpowiednio do układu sił i rozwoju trendów – wg swojego interesu – i wg swoich sojuszy. Liczy się real-politik oparte na siłach i interesach, działań podjętych wg analizy SWOT – optymalizowanych instrumentalnie wg kalkulacji koszt/efekt. Tylko tyle – i aż tyle. A wszelkie przepraszanie USA i jeszcze trwożliwe podawanie Waszyngtonowi smyczy i kagańca na Polskę – tylko doprowadzi nas do szybkiego samobójstwa geostrategicznego. Sam zakup “gołych” dronów bojowych TB2 – bez offsetu [bo serwis to żaden offset] oceniam bardzo negatywnie z punktu widzenia budowania suwerennych systemów strategicznych Polski i naszego rozwoju technologii high-tech. Natomiast politycznie jako “pakiet” – i wizyta Duda-Erdogan i zakup dronów od Turcji – zamiast od “obowiązkowego dostawcy USA” – czyli zakup od członka NATO [co jest dobrą przykrywką] – ale członka skonfliktowanego z USA [co jest wyraźnym sygnałem utraty zaufania względem Waszyngtonu] – oceniam 10/10 i w timingu [przed spotkaniem Biden-Putin] i w wyważeniu [ostrzeżenie względem Waszyngtonu – ale też danie mu możliwości “wyjścia z twarzą” przez przykrywkę “brania za dobrą monetę” w ramach “wzmacniania współpracy NATO na Flance” – bez palenia mostów]. W sumie to bardzo profesjonalny, wręcz wyprany z emocji, dokładnie wycelowany i “trafiony” sygnał w ramach dobrego rozumienia i real-politik i geostrategii: “sorry guys – it’s nothing personal – it’s only business”… Teraz nadchodzi czas na SPRAWDZAM dla kierownictwa Polski – czyli egzamin i ze szczelności kierownictwa – i konsekwencji i spójności w dokładnie wytycznych celach i działaniach w średnim i długim dystansie – egzamin z rozumienia sił i trendów – egzamin z instrumentalnej sprawności w realizacji podejmowanych decyzji i działań. Mamy dużo więcej do stracenia – ale i do zyskania – niż by się wydawało. Zaś wizyta szefa MSZ w Pekinie i oświadczenie o 17+1 jako “właściwym formacie współpracy” – i to przy jednoczesnej wizycie i takim samym kursie oświadczeń szefów dyplomacji Węgier, Serbii i Irlandii – to także wystarczająco silny i jednoznaczny sygnał geostrategicznego lewarowania Waszyngtonu, Berlina i Kremla – przy jednoczesnej przykrywce “to tylko biznes”… Można powiedzieć, że w ten sposób zlewarowaliśmy grudniowe “przejęcie pałeczki” przez Berlin w stosunkach Pekin-Berlin [umowa CAI]. Co samo w sobie też jest dobrym pretekstem, by towarzyszom amerykańskim , w odpowiedzi na ich irytację w związku z wizytą Pana Rau w Pekinie [czyli de facto wyrażeniem naszego braku zaufania do amerykańskiego PUSTEGO projektu Międzymorza czy Trójmorza – na rzecz chińskiego 17+1] winniśmy odpowiedzieć z chłodnym spokojem: “proszę patrzeć na to profesjonalnie – w ten sposób osłabiliśmy pozycję Berlina przed rozmowami Waszyngton-Berlin, to korzyść dana z naszej strony na rzecz Waszyngtonu, a tu jakieś wasze dziwne bezsensowne pretensje – zamiast podziękowań i gratyfikacji dla Polski – jako ISTOTNEGO CZYNNIKA GRY w EURAZJI – co powinniście sobie do końca uświadomić i wyciągnąć z tego wnioski dla konstruktywnej współpracy z Polską”… Przekaz między wierszami – “już teraz możemy kopnąć w stolik i złamać pozycję negocjacyjną Berlina – która jest PRZECENIANIA – i podwyższyć swój status jako KONIECZNEGO UCZESTNIKA przy stoliku – zaś z Turcją i Ukrainą – też możemy kopnąć w stolik i złamać ustalenia Waszyngton-Kreml – czyli musimy być też KONIECZNYM GRACZEM w sprawach Flanki – czyli musicie z nami się liczyć i z nami rozmawiać”.

    1. (…)Natomiast politycznie jako “pakiet” – i wizyta Duda-Erdogan i zakup dronów od Turcji – zamiast od “obowiązkowego dostawcy USA” – czyli zakup od członka NATO [co jest dobrą przykrywką] – ale członka skonfliktowanego z USA [co jest wyraźnym sygnałem utraty zaufania względem Waszyngtonu] – oceniam 10/10 i w timingu [przed spotkaniem Biden-Putin] i w wyważeniu [ostrzeżenie względem Waszyngtonu(…)
      Widzę, że nadal wierzysz w jakiś genialny plan pułkownika Krafta.

      A po za tym pokornie proszę o punktowanie tych epistoł.

      1. Nie – ja nie wierzę w plan “Krafta” – wiara nie ma tu nic do rzeczy – po prostu WIDZĘ działanie polskiej dyplomacji – dość spójne, wyważone i wielowektorowe. Przy okazji – jak najbardziej jestem niezmiennie za współpracą technologiczną z Koreą Płd i Japonią [militarną – zwłaszcza systemów strategicznych – ale i cywilną] – ale i z koncernami europejskimi – czy nawet izraelskimi [z tymi ostatnimi wyłącznie pod stołem – i w izolacji od struktur władzy Izraela]. Nadal niezmiennie widzę dla Polski jako “pierwszy krok” sojusz z NORDEFCO – i z Bałtami – jako początek budowania suwerennego sojuszu regionalnego – na bazie twardego interesu wspólnego utrzymania kontroli Bałtyku – a w tym celu koniecznego utrzymania Bałtów – a to zależy praktycznie wyłącznie od od Polski. I to jest baza realnego interesu jako realnej trwałości i wiarygodności tego sojuszu. Przy okazji – my przy negocjacji sojuszu z NORDEFCO i Bałtami nie musimy używać względem Danii ani kija ani marchewki za obstrukcję względem Baltic Pipe. To sojusz NORDEFCO w swym wewnętrznym gronie by wytłumaczył Duńczykom niestosowność i szkodliwość ich pochopnego czynu – i konieczność rekompensaty dla Polski w ramach spójności owego nadrzędnego sojuszu “bałtyckiego” – czyli sojuszu NORDEFCO z Polską i Bałtami. Trzeba rozumieć siły i mechanizmy strukturalne – tak, by petent sam przychodził po prośbie – lub z przeprosinami i rekompensatą. Ale to wymaga zastąpienia działań doraźnych – działaniami w planie strategicznym – które te siły strukturalne uruchamiają.

        1. (…)po prostu WIDZĘ działanie polskiej dyplomacji – dość spójne, wyważone i wielowektorowe(…)
          A ja dalej WIDZĘ niestety zapasy w kisielu:
          – kiedy Czesi ogłosili, że Rosjanie wysadzili im składnice amunicje to my robimy chryję o aborcję…
          https://oko.press/ambasada-polski-naciskala-na-czeskiego-min-zdrowia-by-nie-pozwalac-polkom-na-aborcje/
          – szefowa szczecińskiego wydziału partii rządzącej podsumowała program budowy promów (…)Batory(…) następującymi słowami (…)Kot srał tą stępkę(…)
          https://natemat.pl/356307,szefowa-klubu-pis-w-szczecinie-o-inwestycji-partii-sral-kot-te-stepke
          – dzień po wdrożenia zamknięcia przestrzeni powietrznej dla białoruskich linii powietrznych za akcję z Protasiewiczem przewodniczący rządzącego klubu parlamentarnego odsyła Cichanouską do Moskwy, bo ważyła się spotkać z Trzaskowskim… https://twitter.com/RyszardTerlecki/status/1400841101062381569

          Widać patrzymy na różne rzeczywistości.

          1. Dwa pierwsze to pudelki ale to ostatnie to nie jest przypadkiem puszczanie oka do Łukaszenki?

          2. Projekt ciepłego człowieka poniósł już totalną porażkę… Łukaszenka spalił wszystkie mosty już w zeszłym roku.

    2. Trójmorze to nie projekt Amerykanów tylko prawdopodobnie prof.Chodakiewicza(podobnie jak przemówienie Trumpa) wykorzystany przez nich póki co wyłącznie propagandowo.

    1. Kiedy już zaczynałem się w końcu się oswajać z myślą, że zdążymy, bo jednak trafił mnie taki strzał… trzeba się rozejrzeć za nakładem książek Sumlińskiego z gazowymi rewelacjami Leppera, bo nie być innego opału.

    2. Będą i większe naciski, niż kij w szprychy Baltic Pipe. W sensie geostrategicznym w strefie zgniotu tak wrażliwy obiekt jak Baltic Pipe nie ma sensu. Jest nie do obrony względem skrytych działań sabotażowych specnazu. Zresztą gazoport w Świnoujściu – to samo. Ktoś wyliczył, że ewentualna eksplozja obecnych zbiorników gazu w gazoporcie – to w istocie bomba paliwowo-powietrzna o sile ca 2 MT. Tyle – że realne szkody byłyby przynajmniej o rząd wielkości większe względem wybuchu termonuklearnego – bo rozpływ eksplozji fali uderzeniowej byłby głównie przypowierzchniowy. W istocie zachodniopomorskie w większości zostałoby zniszczone, ze stratami ca 2 mln ludzi. Na morzu nie lepiej – jeden gazowiec to odpowiednik ładunku 400 KT – ale też eksplozja nieporównanie bardziej dolegliwa [w tym nawet tsunami — na Baltyku zwane “niedźwiedzią falą” – szczególnie przy nieszczęśliwym “kumulacyjnym” ukształtowaniu hydrologicznym dna]]. Co do elektrowni atomowych w Polsce – niezmiennie jestem przeciw umieszczaniu takich wrażliwych mamutów – idealnych celów do wymuszenia kapitulacji Polski przez groźbę zmasowanego ataku rakietowego. Po prostu – jesteśmy w strefie zgniotu i “normalne” rozwiązania nie mają sensu – są w istocie zwiększaniem zagrożenia – i strzałem geostrategicznym w stopę na własne życzenie. Zatem – co robić? Ja stawiam na energetykę rozproszoną OZE – bo taką nie sposób zlikwidować w OPŁACALNY dla agresora sposób. Fotowoltaika, solary, wiatraki [ale raczej te mniejsze, a liczniejsze – i tylko w dogodnych miejscach] – to z natury rzeczy kapryśni dostawcy energii. Potrzebujemy tzw. mocy stałej gwarantowanej – bo buforowe magazynowanie energii z tych kapryśnych OZE nadal za drogie. Ja stawiam na geotermię głęboką HTR prof. Bohdana Żakiewicza – bo w unikalnych hydrogeologicznych warunkach Polski – mamy do “wzięcia” mocy stałej cieplnej min 20 TWt [czyli 20 tysięcy gigawatów] – a mocy przetworzonej elektrycznej – od 1 do 4 TWe. Nawet przy różnego typu zmniejszeniach dostępnych obszarów i przez to mocy – i tak chodzi o energetyczny odpowiednik Zatoki – tyle że niewyczerpywalny – oraz odporny na sabotaż i ataki dużej mocy – z racji rozproszenia [jedna tak lokalna elektrownia cieplno-elektryczna HTR to ca 50 MWt] – oraz z racji ochrony naturalnej tej infrastruktury – kilometry pod ziemią. Zarazem jest to ucieczka do przodu względem ataków Berlina wobec Polski poprzez narzucanie polityki klimatycznej. Więcej – taki wielki projekt geotermalny OZE – prócz realnej i suwerenności energetycznej – prócz oczywistych korzyści z bezemisyjności i z taniego prądu w nadmiarze – dawałby nam kij do uderzenia “drugim końcem” w Berlin i w Paryż – właśnie z pozycją Polski jako lidera w polityce klimatycznej – i jako hegemona energetycznego Europy – z wyparciem zewnętrznych graczy – jak Rosja [i zarazem “wewnętrznych” Niemiec – jako dysponenta hubu rosyjskiego źródła energetycznego] – ale także Norwegów, państwa Zatoki, Australię – oraz LNG z USA. Co więcej – po zwinięciu powierzchniowych elektrowni systemowych i gazoportu i naftoportu – i oczywiście po rezygnacji z Baltic Pipe – sytuacja geostrategiczna Polski stałaby się asymetrycznie dla nas korzystna względem Rosji – ale i względem Niemiec. Polska suwerenna energetycznie [z najtańszym prądem – czyli ze strukturalną makroekonomiczną przewagą komparatywną dla własnego rozwoju – i twardą interesowną podstawą dla budowania sojuszy wobec Polski] – więcej – Polska jako hegemon energetyczny Europy rozdający karty – w tym te polityczne. Zero ekspozycji na przerwanie łańcuchów dostaw [nawet wewnętrznie, ze względu na rozproszenie i naturalne ukrycie pod ziemią]. A Rosja i Niemcy – w asymetrycznie niekorzystnej sytuacji – ze schodzącymi paliwami kopalnymi – i z jakże wrażliwymi nitkami Nord Stream 1/2. Byliby w każdej chwili wrażliwymi zakładnikami tegoż projektu. No – ale w tych sprawach trzeba myśleć i działać spójnie i w sposób domknięty aż do końca – żeby nie było “dziury” przez którą projekt się wysypie… Oczywiście – można dywagować o reaktorach fuzyjnych w przyszłości – czy o transferze mikrofalowym z kosmosu – ale to dla nas sprawa [w skali naprawdę sensownej użytkowo i ekonomicznej] najwcześniej za 1-2 pokolenia – a działać – i to zasadniczo – musimy już teraz – z perspektywą do 2050 a raczej ca 2070. Zresztą – już w okresie kulminacji Wielkiego Chaosu przepływy strategiczne będą drastycznie łamane – i dlatego prawdziwa suwerenność energetyczna jest jednym z podstawowych KONIECZNYCH warunków PRZETRWANIA gracza – i nie tylko czasów Wielkiego Chaosu – ale i Wielkiej Konfrontacji. No i w momencie kształtowania się nowego układu po Wielkiej Konfrontacji – suwerenność energetyczna [i możność eksportu energii] będzie jednym z ważkich czynników spozycjonowania graczy. Pewną alternatywą [na powiedzmy 2 pokolenia] dla geotermii głębokiej HTR – jest podziemne zgazowanie węgla – w tym dla otrzymywania wodoru w cyklach procesowych] proponowane też przez prof. Żakiewicza. Dla ciekawych polecam raz jeszcze studium wykonalności w “Rurociągi” 1-2/2016 nr 70. Niestety – obecna tzw. Strategia Wodorowa – nie uwzględnia podziemnego zgazowania węgla jako głównej drogi – a jedynie jako “możliwość”. Jak rozmawiałem w 2016 z redaktorem Rurociągów prof. Michałowskim – był pomysł, by np. gorący dwutlenek węgla ze zgazowania końcowego – przeznaczać [przy braku zanieczyszczeń i po rekuperacji ciepła do poziomu poniżej 50 st. C] do zasilania upraw np. mikroalg szklarniowych – które dosłownie “pożerają” dwutlenek węgla – i produkują [prócz biomasy] tlen. Czyli emisja CO2 byłaby UJEMNA – zamieniona względem systemu otwartego na produkcję tlenu – no i biomasy biopaliw 3 generacji [bo tak klasyfikuje się mikroalgi – które jako jednokomórkowce z podziałem co kilka godzin – mają najwyższa możliwą stopę przyrostu – w istocie wykładniczą – bijąca na głowę “tradycyjne” uprawy “wielokomórkowców” – lądowe i hydroponiczne]. Co więcej – to by oznaczało nieporównany skok produkcji biomasy jako żywności [a przypomnę – mam żywność za zasób strategiczny w nadchodzących czasach chaosu i konfrontacji] – z chlorellą i spiruliną na czele. Ale to by wymagało w Polsce złamania lobby węglowego – ale i LNG – i ogólnie lobby paliw kopalnych – w tym atomu. No i bardzo by to zmieniło rynek produkcji żywności w Polsce. Gdyby – właśnie pod wpływem szoku uderzenia w Baltic Pipe – nasi sternicy by zdecydowali się i na geotermię głęboką HTR i równolegle na podziemne zgazowanie węgla [i cały powiązany z tym pakiet procesowy – w tym masowej produkcji tlenu i biomasy paliwowej/spożywczej z mikroalg] – i to już teraz – to moglibyśmy [prócz połamania wszelkich zakusów na energetykę Polski – i prócz skoku w suwerenność energetyczną i w przewagi strukturalne polskiego przemysłu i komunikacji] dokonać w rezultacie prawdziwej modernizacyjno-organizacyjnej ogólnej ucieczki do przodu względem reszty graczy o jakieś 20 lat. Ale to trzeba spójnie do końca całościowo rozumieć – i konsekwentnie realizować – patrząc długofalowo i geostrategicznie – w tym łamiąc lobbystów paliw kopalnych.

  2. Jedna uwaga – tytuł podcastu “Samodzielna gra – czy geopolityczne samobójstwo Polski” – jest moim zdaniem podwójnie nieadekwatny. Bo nie chodzi o samodzielną grę – czyli wg pierwszego skojarzenia o samoizolowanie się Polski na własne życzenie – tylko właśnie o grę “zespołową” w sojuszu [na razie z Turcją i w tle z Ukrainą i do pewnego stopnia z Bałtami]. Dokładniej – zamieniamy dotychczasowy – właśnie samobójczy ślepy sojusz kompradorski z USA [czyli w istocie nie był to sojusz – a antysojusz – prowadzący nas do nowej Jałty i likwidacji Polski] -zamieniamy go na sojusz REALNY – wzmacniający naszą pozycję i suwerenność – i dający drogę do przetrwania w strefie zgniotu – i do awansu w “porządku dziobania”. Jeżeli kierownictwo Polski nie zda trudnego egzaminu z własnego myślenia i konsekwentnego działania dla realizacji tych celów [z daniem odporu atakom USA – i wygraniem tej rundy na przetrzymanie]- to owszem – skończy się to źle – ale nie jako samobójstwo – tylko [trzymając się porównań osobniczych – państw jako podmiotowych graczy] jako nieudana próba obrony przed nieuchronnym celowym zabójstwem Polski. W układzie kompradorskim nasz SWOT wyglądał tak, że nasza Siła była dokładnie zerowa [bo nie byliśmy jej dysponentem – tylko Waszyngton], Słabość była maksymalna [bo Waszyngton zrobił z nas celowo bezwolny słaby przedmiot do instrumentalnego wykorzystania i potem do finalnej sprzedaży], Okazje były zerowe [co najwyżej chwilowe i tymczasowe – i tak wszystkie docelowo stracone w ramach generalnej likwidacji Polski], Zagrożenia były maksymalne i krytyczne egzystencjalnie i co gorsza – nie do uniknięcia [z racji bezwolności byliśmy jak statek bez napędu i bez steru na polu minowym, pchany w nie przez wrogą jednostkę – w celu docelowej likwidacji]. Teraz – w nowym układzie – mamy przynajmniej pewne REALNE wskaźniki wskaźniki Siły i Okazji do wykorzystania [moim zdaniem – wcale nie takie małe w sumarycznym zestawieniu]- zwłaszcza z relatywnie łatwą multiplikacją tych wartości przez dobre sojusze realne i lewarowanie w układzie sił i interesów, a Słabości są wreszcie do skontrowania i likwidacji własnymi działaniami wynikającymi z własnych decyzji – zaś Zagrożenia – odblokowane do jak najszybszego wykrycia i zapobiegania im – co znów idzie wprost z analizy i działań wynikających z uzyskania decyzyjności i samosterowności. Różnica fundamentalna – dopiero teraz stajemy się homeostatem, który ma własne sterowanie w otoczeniu – dla przetrwania w coraz groźniejszym otoczeniu. Przedtem była gołosłowna, pozorna, medialno-moralno-symboliczna, w istocie marionetkowa SYMULACJA naszej polityki – jako przykrywka dla PRAWDZIWEJ polityki i interesów Waszyngtonu – teraz zaczęła się NASZA polityka realna – wg układu sił – i wg układu interesów. Przeszliśmy od świata ucukrowanego konstruktywistycznego “gwarantowanego świętego spokoju globalnego” [zresztą nie tak słodkiego – bo dyktowanego przez bezwzględną grę ponadnarodowych korporacji i maksymalizację ich zysku za wszelką cenę] – który to świat skończył się dla nas w istocie już przynajmniej od 17 IX 2009 – do świata twardej PODMIOTOWEJ gry “hard-power”. Która – na świecie toczy się przynajmniej od 2008 – więc czas się obudzić i zacząć w końcu w niej uczestniczyć – inaczej zaduszą nas we śnie – a właściwie utopią w wiadrze jak ślepe szczenię.

  3. Tak generalnie: w długofalowym planie geostrategicznym – szczególnie w strefie zgniotu – liczą się tylko i wyłącznie rozwiązania i systemy pozbawione tymczasowości i wrażliwości. Oparte na 100% kontroli – w pełnym łańcuchu cyklu życia produktu. Z maksymalizacją realizacyjną koszt/efekt wg SWOT. Bez żadnej tymczasowości i bez “jakoś to będzie”. Wystarczy jeden słaby punkt – i można być pewnym, że na określonym etapie gry ta słabość zostanie maksymalnie wykorzystana przez innych graczy. Dlatego tak krytykowałem i krytykuję i projekty gazowe i atomowe, a także zakupy militarnych systemów strategicznych bez kodów źródłowych, bez 100% transferu technologii, bez naszej produkcji i bez naszego rozwoju. Stare myślenie – budowy scentralizowanych systemów “skupionych” połączonych kablami – nadal dominuje i w sektorze cywilnym i wojskowym – i to zwłaszcza w myśleniu, które naszym sternikom wydaje się strategiczne. Tymczasem obecne systemy cywilne i wojskowe winny być sieciocentryczne – maksymalnie rozproszone – i sterowane i synchronizowane równolegle real-time. Zejście do poziomu danej funkcjonalnej “komórki zadaniowej” systemu – jej opracowanie i optymalizacja – i wprowadzenie do systemu przez wpięcie sieciocentryczne – jest nieporównanie łatwiejsze – niż budowanie drogich, bardzo skomplikowanych, obarczonych wysokim ryzykiem i bardzo trudną i czasochłonną integracją “systemów skupionych”. Gdy dana “komórka zadaniowa” systemu sieciocentrycznego jest dopracowana – wtedy [zwłaszcza na bazie Przemysłu 4.0, przemysłowego druku 3D] – można ją równolegle szybko powielić w produkcji i wprowadzić na masowa skalę. To zupełne przeciwieństwo wielkich elektrowni systemowych [to zawsze jest jazda – wręcz odyseja – i decyzyjna i organizacyjna i techniczna – ze względu na wysoki próg wejścia, kosztów inwestycyjnych, czasu i zaangażowania]- albo np. w działce militarnej wdrażania załogowych “kombajnów” jak superskomplikowane i nabite wyposażeniem okręty. czołgi, samoloty. Rozbicie na liczne – sieciocentrycznie spięte nosiciele – tanie i skalowalne do różnych klas wagowo-gabarytowych z oczywistą elastycznością przenoszenia obecnych i przyszłych sensorów czy efektorów – i potem organizowanie w profilowane do zadań roje – to przyszłość i strategii i pola walki XXI w. Ze zmianami – nie tylko w oprogramowaniu – ale i sprzętowymi – robionymi w “biegu” – gdzie serwis będzie zarazem rozproszoną bazą operującą ściśle “na miejscu” do wprowadzania poprawek i wprowadzania zmian rozwojowych – wg “just-in-time” – w najkrótszych łańcuchach dostaw – de facto zerowych. Czyli model prosumencki dla użytkownika – wszystko jedno – cywilnego czy wojskowego. A szerzej – jeden sieciocentryczny C5ISR/EW – dla sfery wojskowej i cywilnej – bo wszystko w ostatecznym rachunku staje się zasobem do wykorzystania bezpośredniego – do substytucji – czy do komplementarnego “zbalansowania” i “zlewarowania” w SWOT. Jeżeli przyjmiemy, że “wszystko jest wojną” – to maksymalna docelowa strategiczna mobilizacja zasobów obejmie wszystko – nawet hel do dziecinnych baloników. Tyle, że takie podejście musi być odwrotne do totalitarnego – nie tylko ze względów moralnych i żebyśmy sami sobie piekła nie sprokurowali. Po prostu takie systemy siecicentryczne, rozproszone, budowane oddolnie i kontrolowane oddolnie – są moim zdaniem bardziej wydajne i bardziej rozwojowe, uruchamiają też większą, konstruktywną i prorozwojową, aktywność i zaangażowanie społeczeństwa. Które ma większość zasobów w ręku, pod kontrolą. Ta zmiana myślenia nie tylko elit – ale większości społeczeństwa – jest wg mnie w długim/bardzo długim biegu – nieunikniona. To dużo większa i głębsza zmiana – niż w sumie oczywiste i nieuniknione przejście od polityki “końca historii” do real-politik opartej o “hard-power”. Tylko takie społeczeństwo [sieciocentryczno-prosumenckie] – z rozbudowanymi oddolnie strukturami i powiazaniami – zaczynając od rodziny jako komórki podstawowej [najlepiej rodziny rozbudowanej we wszelkich powiązaniach i działalności – i wielopokoleniowej….nie mówię, że wszyscy mają sobie włazić na głowę i mieszkać w kupie – ale chodzi o kontakt i współdziałanie trochę zdalnie – a trochę jak w wiosce indiańskiej] – będzie w stanie udźwignąć wyzwania automatyzacji, AI, Internetu Rzeczy, Przemysłu 4.0, modelu edukacji itd. – które idą niezależnie od zmian “militarno-siłowych” z tytułu globalnej konfrontacji geostrategicznej. Bo nowobolszewickie [scentralizowane-administracyjno-nakazowe] pomysły Zachodu oparte na scentralizowanej odgórnej redystrybucji i przymusowym “jedynie słusznym” formatowaniu i “uszczęśliwianiu” a la powszechny dochód gwarantowany i popijania piwka w pubie i oglądania TV i pstrykania w gierki lub napełnianie plotkami internetu – z celebrytami i youtuberami jako ikonami owej “kultury” przelewania pustego w próżne – to żadne rozwiązanie – nie mówiąc przecież o koniecznym rozwoju. Takie społeczeństwo się nie utrzyma – stanie się zatomizowaną sfrustrowaną masą – która prędzej czy później albo wybuchnie – albo zostanie zawczasu [przed wybuchem] zlikwidowana przez odgórne czynniki – jako zbędny balast. Strefa zgniotu to z jednej strony wyższa poprzeczka wymagań co do sterowania SIECIOCENTRYCZNEGO rozwojem państwa – ale z drugiej strony uzyskany wyższy stopień sprawności i rozwoju – daje przewagę nad graczami, co nie przykładają się tak do modernizacji i pokonania wyzwań. Czyli większe zagrożenie i ryzyko klęski – ale i większe szanse awansu, rozwoju – i dużo większe bonusy do wzięcia.

    1. @Georealista

      Mam prośbę odnośnie geotermii głębokiej HTR i studium wykonalności w “Rurociągi” 1-2/2016 nr 70. Otóż odkąd pytałem o to ostatnio, czyli jakoś ponad rok temu tutaj
      https://www.krzysztofwojczal.pl/geopolityka/europa-centralna/polska-europa-centralna/polska-stanie-sie-energetycznym-hubem-dla-europy-srodkowo-wschodniej/#comment-4897
      pomimo wielu prób na różnych szczeblach nie udało mi się uzyskać tych materiałów. Ma Pan możliwość udostępnienia skanów tego konkretnego numeru?
      Dziękuję z góry!

    2. Zgadzam się z Pana poglądem wyrażonym w tym poście – szczególnie podoba mi się koncepcja sieciocentryczności, gdy chodzi o niezależność energetyczną. Ma to głębszy sens. Niestety wykonanie rządowe tej teorii jest już słabe (zmiany w polityce dot. fotowoltaiki od 1.1.2022) będą do tego zniechęcały. Dodatkowo sieci przesyłowe międzypaństwowe (już przecież mamy takie połączenia)
      Gdybyśmy do tego dodali odporność gazową (sieć podziemnych zbiorników gazu, rozproszoną) oraz dodatkowe interkonektory z różnych obszarów – Niemiec, Czech, Słowacji, morski terminal) zyskalibyśmy efekt dywersyfikacji i wpięcie w szerszą sieć.
      Tak samo kwestia ropy. Nie ma nic zdrożnego w kupowaniu jej od Rosji, natomiast trzeba wynegocjować możliwość jej sprzedaży na zewnątrz. I znów rozproszone podziemne zbiorniki ropy, które pozwolą nam budować zapasy. Sieciocentryczność uzyskamy zaś dzięki interkonektorom, portom pozwalającym przyjmować tankowce. Rosja chce odciąć Ukrainę od ropy – proszę bardzo stwórzmy rewersem możliwość tłoczenia jej do Ukrainy. Potrzebują gazu, bo Rosja ich odetnie po zakończeniu NS2, stwórzmy im możliwość zabepieczenia dostaw z Polski. Wykorzystajmy tą szansę – możemy stać się hubem w centralnej Europie- tak na Ukrainę, Słowację, Litwę.
      Jednakże kluczem do uzyskania pozycji jest wykorzystanie naszego położenia w centrum Europy. Przykład terminalu w Gdańsku, który z roku na rok staje się coraz większym hubem logistycznym pokazuje, że możemy uzyskać większy udział w handlu regionu Morza Bałtyckiego i centralnej Europy. Ale do tego potrzeba infrastruktury zdolnej obsłużyć chociażby ruch konterenerowy do/z Czech, Słowacji, Ukrainy, Białorusi.
      Nowy terminal w Świnoujściu zaś może spokojnie obsługiwać ruch z Chin do Niemiec i stać się centrum dystrybucyjnym dla Finlandii, Szwecji. Trzeba tylko zbudować rozsądną strategię działań, bazującą na naszych atutach geograficznych i pomysłowości/zaradności Polaków.

  4. Wszyscy kalkulują nt paktu Waszyngton-Kreml i Waszyngton-Berlin. I słusznie. Ale to niepełna kalkulacja – bo w układzie sił jest GŁÓWNY “ZAINTERESOWANY” – czyli Pekin. A Pekin nie zamierza biernie czekać na budowanie sojuszy przeciw Chinom. Tym bardziej, że dalsza alternatywa jest równie zła, może nawet gorsza – czyli po wyjściu USA z Europy w ramach “resetu-bis” – najbardziej prawdopodobna jest powtórka z wykiwania USA przez Kreml i Berlin [i Paryż] – czyli powstanie osobnego, trzeciego supermocarstwa Lizbona-Władywostok. Jak może przeciwdziałać Pekin? Nie będę już rozpisywał na szczegółowe warianty – ale w każdym skutecznym przeciwdziałaniu Pekinu konieczna jest suwerenna Polska – i szerzej [ale zawsze jako wzmocnienie głównego Polski- suwerenna buforowa strefa rozdzielająca Kreml od Berlina – a zarazem strefa, która nie może się stać przedmiotem zapłaty Waszyngtonu na rzecz Kremla i Berlina [w różnych konfiguracjach – np. Ukraina i Bałtowie dla Rosji, ponowna finlandyzacja Finlandii przez Rosję, zaś dla Niemiec Mitteleuropa i Bałkany]. Priorytet geostrategiczny dla Pekinu: najwyżej pomost bałtycko-karpacki [czyli Polska], potem nieco większy, silniejszy i bardziej synergiczny twór “osłonowy” i wzmacniający pomost bałtycko-karpacki – czyli pomost bałtycko-czarnomorski [Polska i Ukraina] – a potem rozszerzenie tego podmiotu “osłonowego” – czyli Bałtowie + NORDEFCO na północy – oraz pas graczy zorganizowany wokół powstrzymywania Rosji na południu – czyli w basenie Morza Czarnego i Kaspijskiego [z Turcją jako rdzeniem – ale ważkim graczem – przy pewnej mediacji Pekinu – może być także Iran – już obrócony strategicznie na Chiny]. Moim zdaniem – Polska jest geostrategicznie samym “rdzeniem rdzenia” zapobieżenia geostrategicznej katastrofie Pekinu. I właśnie teraz winniśmy to asertywnie wykorzystywać – w rozmowach pod stołem z Pekinem. Na pierwszym miejscu – przekazanie w poufności głowic asymetrycznego odstraszania strategicznego. Na drugim – w związku z przewidywanymi dolegliwymi próbami dyscyplinowania Polski – cała paleta środków zaradczych ze strony Pekinu. I to nie my musimy “główkować” nad konkretnymi rozwiązaniami – wystarczy, że przedstawimy Pekinowi możliwe scenariusze ewentualnościowe [w tym te skrajne] prób dyscyplinowania Polski przez Waszyngton [bezpośrednio] – lub z namaszczenia Waszyngtonu – przez Kreml, Berlin i Paryż [per procura – a jeszcze uwzględniając, że ci gracze zechcą “dosolić” Polsce od siebie]. My mówimy “a co, jeżeli Waszyngton zastosuje dzialanie X?” -a Pekin ma nam wystawić odpowiednie wykonalne kontrdziałanie “anty-X” – po którym pozycja i siła Polski pozostanie przynajmniej na tym samym poziomie. Choć logika drabiny eskalacyjnej – wymierzania Polsce coraz bardziej dolegliwych “kar” za suwerenność” – narzuca schemat, w którym każde kontrdziałanie Pekinu winno wzmacniać Polskę – bo dzięki temu kolejne kontrdziałanie Pekinu będzie niejako z góry wsparte poprzednim wzmocnieniem Polski – i będzie mniej kosztowne dla Pekinu. Po wynegocjowaniu/uzgodnieniu/przyjęciu/ wspólnego protokołu “interoperacyjnego” współdzialania dla ścieżek “what-if” – kolejne sankcje i kolejne przeciwdziałania będą miały podstawę w sprawdzeniu wiarygodności Pekinu. W ramach “scenariuszy kontrdziałania” na rzecz wzmacniania Polski – możemy owszem z lekka sugerować np. konstruktywne sygnały Pekinu do innych graczy szeroko rozumianej buforowej Flanki – by zawierały sojusze z Polską [dokładnie wg wyżej opisanego priorytetu geostrategiczego]. Czyli nie Warszawa zabiega o sojusz z Kijowem- ale Pekin [także kijem i marchewką] przekonuje Kijów do współpracy sojuszniczej z Polską. Gdzie np. Pekin wskaże, że np. prywatyzacja na Ukrainie z udziałem Polski – jest widziana pozytywnie w Pekinie – natomiast wejście Niemiec [jądra karolińskiego] w prywatyzację – jest widziane negatywnie. Ale Pekin [i nawet budowanie suwerennej Flanki jako tworu skupionego wokół rdzeniowej Polski – czyli pomostu bałtycko-karpackiego] to tylko połowa wielkiej strategii Polski – i dla Polski. Względem Waszyngtonu nie wystarczy kontrowanie sankcji na Polskę. Bezskuteczność kolejnych prób sankcjonowania Polski to za mało. Musi temu towarzyszyć bardzo konkretny dwupunktowy przekaz Polski: czyli nr 1.”Po co stawiacie na Kreml i Berlin – skoro po wyjściu USA z Europy – natychmiast wszelkie układy Waszyngton-Berlin i Waszyngton-Kreml będą warte dokładnie tyle, co papier, na którym je podpisano? – zaś na 100% Kreml z Berlinem oszukają USA – montując [jak podczas “resetu” 2009-2013] swoje silniejsze od USA supermocarstwo Lizbona-Władywostok? – tylko, że tym razem wy jesteście słabsi, a Kreml i Berlin bardziej zdeterminowane – więc jak wyjdziecie z Europy – to sami sobie zgotujecie pewna katastrofę geostrategiczną i detronizację USA – w tym kluczowego “króla dolara” – który wisi na hegemonii USA?” i przekaz konstruktywny nr 2. “Postawienie na Polskę i na szeroko rozumianą flankę buforową oddzielająca Kreml od Berlina – to JEDYNA REALNA GWARANCJA zapobieżenia katastrofie geostrategicznej detronizacji USA przez silniejsze supermocarstwo Lizbona-Władywostok. Więcej silna Polska i silna flanka buforowa – to jedyne REALNE wymuszenie posłuszeństwa i Kremla u Berlina. Izolowany od Rosji Berlin, uzależniony od US Navy w eksporcie – ale też lewarowany wewnątrz UE właśnie przez Polskę i Flankę Europejską – skapituluje za darmo [bez koncesji ze strony Waszyngtonu]. A co do Kremla – będzie izolowany i pozbawiony nadziei na budowę supermocarstwa z Berlinem – DOPIERO WTEDY zostanie zmuszony do wyboru strony – i to z pozycji posłusznego junior-partnera. Wy w Białym Domu możecie oczekiwać sojuszu z Kremlem, który w TAKIEJ SYTUACJI [izolacji i spalenia na panewce budowy supermocarstwa Lizbona-Władywostok] przyjdzie do was na kolanach – za samo przetrwanie Rosji względem apetytów Chin. I będziecie to mieli za darmo – bez kosztów koncesji na rzecz Kremla. Sam rachunek “biznesowy” kosztów i efektów pokazuje, ze bardziej opłaca się Waszyngtonowi zbudowanie silnej Polski i Flanki – i za darmo uzyskanie “dziel i rządź” względem Kremla i Berlina [a po Brexicie to jedyny zasób i lewar dla USA] – niż kosztowne koncesje na rzecz Kremla i Berlina – i jeszcze na końcu pewna katastrofa geostrategiczna USA.” W razie gniewnych i zirytowanych głosów wypominających nam “kumanie się z Chinami” – możemy wyłożyć i wypunktować spokojnie i rzeczowo błędność geopolityki Waszyngtonu podczas “resetu” 2009-2013, gdy to interwencje Chin [16+1 w Warszawie, sojusz strategiczny 20 grudnia 2012, wreszcie w 2013 Jedwabny Szlak z hubem europejskim sytuowanym w Polsce] – uratowały nie tylko Chiny, ale i USA przed katastrofą “najgorszego koszmar USA” – czyli supermocarstwem Lizbona-Władywostok. I dalej asertywnie ze spokojem przekaz merytoryczny: “Sytuacja jest taka: i dla USA i dla Chin Polska i buforowa Flanka jest bezalternatywnym podmiotem [bo w TAMTYM REGIONIE tylko ten podmiot ma siłę] – podmiotem zdolnym do powstrzymania katastrofy geostrategicznej dla OBU supermocarstw – czyli powstania trzeciego, SILNIESZEGO supermocarstwa Lizbona-Władywostok. Bez tego bezalternatywnego bezpiecznika WASZYCH INTERESÓW – konfrontacja USA-Chiny zostanie przegrana na wstępie katastrofalną nadrzędną zmianą geostrategiczną.” I żeby co nieco zaczęli myśleć w geostrategicznej real-politik, warto dać im przykład: “W 1940 zarówno blok Niemcy-ZSRR wspierały Chiny przeciw zapędom Japonii do opanowania Azji – jak i USA i UK wspierały Chiny – i nikt nie miał żadnej pretensji do Chin, że brały wsparcie od OBU WROGICH SOBIE BLOKÓW NARAZ.” I dalej “Wy w Białym Domu możecie kalkulować na sojusz z Kremlem – za samo ocalenie Rosji przed smokiem. Zaś w Pekinie kalkulują, że uda im się uczynić z Kremla lenny kolonialny podnóżek Pekinu. Znając na wylot kulturę strategiczną Kremla od 500 lat – jasne jest, że wybór Kremla nie będzie zależał od dawanych mu profitów i koncesji [bo Kreml chętnie je weźmie – ale wszystko zrobi nie czując się ani trochę zobowiązany do odpłaty – NIE WPŁYNIE TO NA JEGO KALKULACJĘ – a jedynie rozszerzy Kremlowi pole decyzji] – ale wybór Kremla będzie zależał od obaw i kalkulacji zagrożeń – więc wybierze USA. Oczywiście TYLKO WTEDY wybierze USA – gdy zostanie do tego ZMUSZONY – czyli gdy wszystkie inne warianty [a zwłaszcza “plan nr 1” – czyli budowa supermocarstwa Lizbona-Władywostok] zostaną na Kremlu uznane za stracone – i zostanie wybór: albo z Waszyngtonem – albo z Pekinem [w tym drugim przypadku jest to równia pochyła do grobu imperium Kremla – z nieuchronnym zdominowaniem przez Pekin – i z docelowym odebraniem Syberii i Arktyki ca 2040 – po uzyskaniu miażdżącej przewagi generacyjnej [RMA z globalnym zasięgiem sieciocentryczności + odwrócenie przewagi ataku rosyjskich rakiet i hipersoników – na rzecz przewagi [nie tylko w obronie] broni energetycznych Chin – i przewagi saturacji ataku Chin systemów militarnych Chin nad Rosją – z tytułu miażdżącej przewagi potencjału przemysłowo-technologicznego Chin]. W tych asertywnych rozmowach pod stołem Warszawy z Waszyngtonem widziałbym speca od rosyjskiej kultury strategicznej – jak Marka Budzisza. By występować wobec Amerykanów z pozycji twardo chodzących po ziemi praktyków z doświadczeniem – wobec bujających w obłokach życzeniowych idealistów. W toku rozmów – zupełnie z natury dyskursu – bez emocji, za to merytorycznie – Polacy by przeczołgali przy okazji Amerykanów za wszystkie błędy zdrady i resetu 2009-13. Czyli – ustawiając na nowo relacje Polska-USA. Polska – jako ten starszy mądrzejszy brat w regionie – ratujący głupszego młodszego “greenhorna” przed samobójstwem geostrategicznym. I najlepsze jest to – że to wszystko prawda – więc to Amerykanie będą w rozmowach czuli się jak słoń na cienkim lodzie – a my ze spokojem możemy iść w każdy temat. Oczywiście – merytorycznie, profesjonalnie – wg geostrategicznej real-politik, wg chłodnej kalkulacji opartej na interesach i realnych siłach. A że z tych rozmów Amerykanie będą wychodzili z poczuciem bycia głupszymi i dopiero uczącymi się realnej polityki – tym lepiej dla nas. Nie komunikować emocji – tylko załatwiać sprawy merytorycznie i dopinając je pedantycznie do końca [bez żadnego: “to potem zobaczymy”] – z pozycji mądrzejszego, bardziej doświadczonego starszego brata, który chce pomóc młodszemu, który się pogubił w swych krótkowzrocznych nierealnych kalkulacjach życzeniowych. I dopiero te dwa czynniki – z jednej strony skuteczne kontrowanie sankcji USA wykorzystując Chiny – a z drugiej złamanie u podstaw samej istoty owego “karania” Polski [czyli uderzenie w strategię USA i jej zmiana -dokładnie jako najwyższy stopień zwycięstwa wg Sun Tzu] – i odwrócenie owego “karania” we wsparcie Polski jako bezcennego i bezalternatywnego partnera – dopiero to domyka do końca wielką strategię Polski – ale i Flanki. I na czas Wielkiego chaosu – i na czas Wielkiej Konfrontacji. W TAKIM układzie – wykorzystanie USA i Chin do zmarginalizowania Niemiec i Rosji i wparcie Polski i flanki – jest naturalne i oczywiste – i zgodne z geostrategicznym planem i w Waszyngtonie i w Pekinie. Tak wygląda model i SWOT do wykorzystania i “wzięcia” dla Polski i regionu. Czy to zostanie zrealizowane i karty geostrategiczne wykorzystane – zależy od sprawności i determinacji i konsekwencji sterników Polski – i w pewnym stopniu graczy Flanki. Jednak podkreślam – Polska to geostrategiczny “rdzeń rdzenia” tej rozgrywki.

  5. Polska darła koty z UE po części z powodu USA blokując federalizacje. Sojusz regionalny z państwami dla których zajecie Polski wytwarza sytuację gardłową jest na dziś co najmniej tak samo wiarygodny jak z USA. Jedynie Turcja obok Polski i Ukrainy ma obecnie zdolności by wystawić liczące się siły wojskowe na wschodniej flance, jej armia jest obecnie porównywalna z armią Francuską silniejsza od Niemieckiej. Po ostatnich ruchach wygląda na to że skończył się czas robienia przysług Amerykanom za darmo i autopilota w polityce zagranicznej.

  6. Na pytanie: “co jeszcze można zrobić?” – sądzę, że [w punktach – ukłon w stronę Pana Strzemiecznego]:
    1. Uruchomienie Polonii na świecie jako lobbystów interesów Polski – to zwłaszcza w USA.
    2. Narracja polityki historycznej na cały świat [najlepsze, że prawdziwa]: Polska nie kolonizowała jak Zachód – Polska była sama kolonizowana i jest po przeciwnej stronie barykady [czyli “biali Murzyni” – jak to nazwali nas “postępowi” Francuzi – gdy Polacy, zesłani na Haiti, zamiast “postępowo” tłumić bunt czarnych niewolników, sami się do nich przyłączyli, a np. taki obrany demokratycznie wg zasad I Rzeczypospolitej król elekcyjny Beniowski – czyli zbiegły niewolnik za bunt przeciw kolonialnemu imperializmowi Rosji – tenże Beniowski “miał czelność” walczyć [i zginąć] przeciw francuskim kolonizatorom dla wyzwolenia Madagaskaru…] – Białoruś to część Rzeczypospolitej, z którą od Unii w Krewie tworzyliśmy wspólny byt – a która od połowy XVIII w. była intensywnie poddana kolonializmowi i wynaradawianiu przez Moskwę – stąd “trójjedyny naród ruski” to mit Moskwy i krycie imperialistycznego-kolonializmu, zwłaszcza do narodów Azji – zwłaszcza Chin przekaz – gdy wy byliście potęgami – my mieliśmy “wiek hańby” – gdy wy mieliście “wiek hańby” – nas już nie było i byliśmy poddani rusyfikacji i germanizacji – MY MIELIŚMY DUŻO GORZEJ – Rosja Stalin z Niemcami Hitlera [za olbrzymie pieniądze z Wall Street] – zburzyli najpierw ład i pokój wersalski – a potem wspólnie wywołali II w.św. – której pierwsza ofiarą była Polska i Polacy – bez polskiej Enigmy, grupy Muszkieter, akcji V-1 i V-2, polskiego wywiadu – bez 8 miesięcy kupionych nasza krwią – bez naszych lotników – Bitwa o Brytanię byłaby przegrana i w konsekwencji cała Europa i cała Afryka Północna – a stalinowska Rosja została by pokonana całą siłą III Rzeszy i podporządkowanych armii Europy – ze wszystkimi geostrategicznymi konsekwencjami hegemonii na Wyspie Świata…itd.
    3. Wypychać przed szereg w medialnych reflektorach i grillować USA i UK jako siłowych gwarantów Traktatu Budapesztańskiego 1994 – przypominać im o zobowiązaniach obrony integralności terytorialnej Ukrainy, za które wzięli z góry geostrategiczne bonusy pozbawienia Ukrainy 1300 głowic i strategicznych systemów przenoszenia. I zadawać pytania: “co są warte traktaty z USA i z UK?” i “czy USA to lider prawdziwy czy tylko w gębie i na papierze?”
    4. Uzgodnienie z Chinami wszelkich procedur natychmiastowego przejścia ze SWIFT na CIPS – w razie potrzeby – na wysokim szczeblu drabiny eskalacyjnej “kto kogo przetrzyma” USA-Polska.
    5. Uzgodnienie z Pekinem synchronizacji “zagrożenie Polski = ćwiczenia chińskie przy granicy z Rosją” oraz w drugą stronę “przejściowe trudności” realizacji rosyjskich przelewów międzynarodowych w CIPS.
    6. Zbudowanie w tzw. mediach alternatywnych narracji Polski jako “ostatniego bastionu chrześcijańskich i tradycyjnych wartości” i deklarowanie otwarcia na przyjmowanie prześladowanych za te wartości – to jako wsparcie akcji ściągania Polonii [najpierw z zagrożonych buforów na Wschodzie] – i odbudowy siły demograficznej Polski. To także w narracji wg “anty-NWO” – gdzie sojusz Waszyngtonu, Kremla, Berlina. Paryża, Tel Avivu itd. – to sojusz zbratanego NWO przeciw ostatniemu państwu, które mu się sprzeciwia – to szczególnie dla odwrócenia narracji Kremla, która dość łatwo ogłupia młode pokolenie na świecie, mianując się właśnie “obrońcą chrześcijaństwa i konserwatyzmu”. Ale także pokazanie hipokryzji rzekomego “postępu” wpieranego odgórnie, forsowanego planowo batem politpoprawności w ramach realizacji zniewolenia świata.
    7, Wdrażanie systemów rozliczeń sieciocentrycznych [niefinasowych] opartych na barterze WARTOŚCI REALNYCH w blockchainie. Jakby przeciwieństwo fikcji kryptowalut i już wdrażanego pieniądza elektronicznego – przejmowanych i narzucanych przez banksterów. Rozpowszechnianie modelu niefinansowego w innych państwach. Co dokładnie by się zgadzało z pkt.6. ale i 2.
    8. W ramach wielkiej strategii – budowanie od podstaw państw w Afryce z całą infrastrukturą i domkniętymi łańcuchami wartości produktów OEM i kontrola przepływów strategicznych – czyli nie ekspansja kapitałowo-inwestycyjna [czyli odwrotnie, niż zachodni czy chiński kolonializm 2.0] – a usługa “nauki budowy wędki” – i tworzenia dobrobytu na miejscu. Czyli w sumie sprzedaż usług najwyżej zaawansowanych i najbardziej zdywersyfikowanych i najszerszych rynkowo – na najbardziej dla tego typu usług perspektywicznym i największym rynku. Co by udowadniało i podkreślało w oczach świata nasze odróżnienie się od kolonialnego Zachodu – i zupełnie inne podejście – skrajne przeciwne do dzisiejszego neokolonializmu. To by złamało i odwróciło z podwójną mocą całą totalną propagandę sekowania Polski za wydumany “brak postępowości” – i obnażało hipokryzję nie tylko jądra karolińskiego i starej Europy i USA.
    9. Tak patrząc na nasz SWOT – zwłaszcza potencjały różnych dźwigni do dolegliwego i skutecznego uruchomienia – dopiero wychodzimy w pole – dopiero wyprowadzamy armaty. Oraz mamy realne możliwości pokazania światu, wdrożenia u siebie, potem rozpowszechnienia i zbudowania wspólnego sojuszu państw – które wybiorą nową, opisaną wyżej drogę. Dotyczy to głównie Afryki – ale i pewnej części Azji – i nawet Ameryki Łacińskiej. Nie chodzi o to, by kopać się z koniem na przegranej pozycji – ale by aktywnie kopać w stare stoliki ze starymi regułami gry – i budować nowe – z nowymi regułami. Tu wielki kryzys kontraktu społecznego [choćby przez łamanie łańcuchów dostaw, w tym zwłaszcza żywności] – dotyczący państw biednych – ale nie tylko – jest wielką szansą dla gracza, który da realne remedium i drogę wyjścia z tej pułapki – na rzecz rozwoju.

    1. Adn. 4
      Warto zauważyć, że Chiny w kwietniu zeszłego roku uruchomiły sieć usług blockchain… a to wygląda na rzecz, którą należy się zainteresować we wszystkich wariantach.

      Adn. 6
      To może być trochę trudne… sojusz rechrystriazatorów Europy z liderem, który walczy o rząd dusz islamistów mocno się nie klei. Ba! Były nawet wydarzenia, po których Polska powinna stanąć po stronie Europy: zadyma w Rorterdamie z 2017 (wspieranie wtedy Erdogana było obrzydliwe) i przekształcenie Hagia Sophii w meczet (tu akurat zareagowali).
      Kolejny problem to kontakty z Stolicą Apostolską… Franciszek odstrzelił z powodu pedofilii tylu biskupów, że chyba nikt by się nie zdziwił, gdyby powtórzył krok, który zrobił w Chile i rozwiązał episkopat.

      1. Sojusze realne mają to do siebie, że opierają się o konkretnie zdefiniowane wspólne interesy. Interesy – a nie idee czy moralność- które w real-politik zwyczajnie NIE ISTNIEJĄ. To nie znaczy, że polityka jest amoralna [czyli przeciw moralności] – ona jest immoralna [dla niej moralność nie istnieje jako czynnik istotny – jest jedynie drugo i trzeciorzędnym DODATKIEM – a i to odpowiednio kształtowanym wg potrzeb]. Pora to sobie przyswoić. W jednych sprawach możemy być w 100% zgodni – w innych nie albo wręcz przeciwnie. Rozwiązaniem są priorytety – a z punktu widzenia “idei i moralności” – strategia nastawiona na “si vis pacem – para bellum” i na budowanie stabilności, oraz KORZYSTNEJ współpracy. I budowanie takich struktur i systemu – w którym np. islamizm Erdogana stępieje jako kosztowny i niekorzystny dla Turcji. Miałem rozmowę z kilku Turkami – pytałem ich – no to jak to jest, że w tureckich kurortach wino i trunki [przecież zabronione przez islam] leją się przy każdej okazji – a i bikini nie budzi “świętej wojny”? i Turcja chce takich turystów na dziesiątki milionów? – ano, bo sobie wytłumaczyli, że to jest korzystne dla Turcji. Turcja jest poza UE – i możliwości wpływania Berlina na Ankarę są nader słabe – pozostaje im narracja oparta o “idee”. Zupełnie co innego, gdyby Turcja była w realnym sojuszu polityczno-militarno-ekonomiczno-finansowo-technologicznym w ramach Wielkiej Strefy Zgniotu. Wtedy wspólne interesy i spójność machiny owego wytworzonego “going concern” by 1000 razy więcej wpływały “same z siebie” na Ankarę – niż wszelkie emocjonalno-ideowe manifesty i protesty UE i Ameryki na dokładkę. Jeszcze raz powtórzę – nie deklaratywne puste “chciejstwo” bez pokrycia – tylko systemowe i strukturalne realne lewary, mające za szeroką bazę proceduralne działanie w realnych aktywach. Musimy jako społeczeństwo [i elity] dorosnąć – i oprzeć się na realu – nie na życzeniowych “ideach”… Bo następnej krwawej łaźni – w którą byśmy weszli [jak zwykle] pierwsi na ochotnika dla mniemanego ratowania i zbawiania świata – możemy nie PRZETRWAĆ… Jeżeli by szukać oparcia w wartościach chrześcijańskich – proszę poczytać doktorów kościoła – zwłaszcza św. Tomasza z Akwinu [którego notabene mam za większego od Platona i Arystotelesa razem wziętych – bo potrafił stworzyć dojrzały spójny byt NADRZĘDNY nad antynomiami obu filozofów]. Jest tam o porządku miłosierdzia chrześcijańskiego – czyli najpierw np. rodzic dba o własne dziecko, a potem np. o sąsiada w potrzebie. Jest jeszcze drugi wymiar moralności – co innego co chwila stosować nagminnie stosowana i “przyjętą przez świat” relatywną mądrość etapu i zmieniać narracje jak rękawiczki [a tych samych graczy raz oczerniać, raz wynosić jako ideały – i tak żonglować ideałami i moralnością “stosownie” do potrzeb] – a co innego otwarcie komunikować zawczasu i niezmiennie swoje widzenie świata – i otwarcie graczom deklarować w stałości swoje priorytety i działanie najpierw dla swojego dobra. W tym sensie jest się przynajmniej wiarygodnym jako partner, który też nie porywa się z motyką na słońce – co zazwyczaj kończy się zwykle tragicznie dla “ideowca” – a wiele razy to zaliczyliśmy w naszej romantyczno-ideowej naiwności – i teraz z TAKIM BANKIEM POLKIEJ KRWI nikt, ABSOLUTNIE NIKT nie może mieć do nas pretensji [a już najmniej USA – biorąc pod uwagę Teheran 1943, Jałtę i Poczdam 1945, pakt Jaruzelski-Rockeffeler 1986, 17 IX 2009 czy 447 Act 9 maja 2018..] , że staniemy się dojrzali i ostrożni w zaangażowaniu NAJPIERW “za wolność naszą” – a dopiero w ramach zachowania swego bezpieczeństwa – także “za wolność waszą”. Bo życzeniowe bezmyślne chciejstwo ma jeszcze gorszę postać w skutkach – gdy z dobrych intencji szczerej pomocy – wychodzi zwykle brukowanie piekła. Tu trzeba w szukanym “złotym środku” pamiętać słowa Nauczyciela – akurat jak na zawołanie: “bądźcie więc roztropni jak węże – a nieskazitelni jak gołębice”….Sumując – od piętnowania moralno-ideowego to my jesteśmy względem innych graczy, co to nas chcą dyscyplinować. I to z wielką przewagą – do wykorzystania do oporu.

    2. Znowu coś mi coś mi ucięło na łączu, więc powtarzam komentarz.
      Adn. 1)
      Warto wspomnieć, że w kwietniu zeszłego roku Chiny uruchomiły sieć usług blockchain… a to jest rzec, którą trzeba się zainteresować we wszystkich standardach. To jest moment, w który uczelnie powinne uruchomić odpowiednie fakultety kierunkowe.

      Adn. 6)
      Ostatni bastion chrześcijańskich wartości nie bardzo się klei z Erdoganem walczącym o rząd dusz islamistów, zwłaszcza po zadymie w Rotterdamie z 2017 i przekształceniu Hagia Sophii na meczet. To są zdarzenia, przy których stanie po stronie Turcji jest na prawdę obrzydliwe, na szczęście akcję z Hagia Sophią akurat potępiliśmy.
      Jest jeszcze problem z relacjami z Stolicą Apostolską… Franciszek ustrzelił tylu biskupów za afery pedofilskie, że już nikogo nie zdziwi wariant chilijski, czyli rozwiązanie episkopatu.

  7. Że polski zakup z Turcji może nie spodobać się komuś za granicą, to w sumie mniejszy problem. Rządząca w Warszawie prawica nie w takich kwestiach umiała pokazać, że definitywnie „wstaje z kolan” i nie zamierza się nikomu tłumaczyć. Suwerenność w decyzjach zbrojeniowych to rzecz istotna: wszyscy wiedzą, jak duża fala krytyki spadła na PiS za kolejne wielkie zakupy broni u najpotężniejszego sojusznika – w Stanach Zjednoczonych. Na tle ponad 20 mld dol. wydanych tam w ostatnich kilku latach kupno bezzałogowców z Turcji nie będzie ani zbyt kosztowne, ani zbytnio nie zachwieje ustanowioną już na trwałe zależnością strategiczną od USA. Głównym zarzutem formułowanym dziś wobec MON – z zastrzeżeniem braku pełnej wiedzy o szczegółach potencjalnego kontraktu – jest to, że może on zagrozić rozwojowi technologii bezzałogowców w Polsce. I to w momencie, gdy mogłaby ona stanąć na światowym poziomie i dorównać tureckiej, gdyby skorzystać z ich doświadczeń, a niekoniecznie tylko produktów.

    Żadna polska firma nie produkuje obecnie bezzałogowców o wielkości i osiągach porównywalnych z TB-2. Przypominając to, minister Błaszczak ma jednak tak samo rację, jak i nie całkiem czyste sumienie. Bezzałogowce to nie jest wypiek bułek, które co rano dostarcza się do sklepu. To, że nie ma dziś w Polsce takiej produkcji, jest skutkiem m.in. działań MON, również pod kierunkiem Błaszczaka. Krajowy lider takich technologii prywatna Grupa WB, wytwarzająca od lat z powodzeniem bezzałogowce niższych klas, projektuje nowe, większe konstrukcje, ma doświadczenie i wystarczający potencjał technologiczny, by spróbować. Zresztą inni też próbują. Sęk w tym, że jeśli chodzi o duże drony, nikt ich produkcji polskim firmom od lat nie proponuje. Ostatni raz MON brał pod uwagę oferty krajowych dostawców w najbardziej zbliżonym programie Gryf w 2016 r. Wtedy WB chciało skorzystać z technologii brytyjskiego oddziału Thalesa, a w grze była też Polska Grupa Zbrojeniowa (w partnerstwie z izraelskim Elbitem). O Turkach wtedy nikt nie wspominał, potęga firmy Baykar dopiero się rodziła. Można śmiało przyjąć, że gdyby wtedy Polska postawiła na własne drony – co było jednym ze strategicznych celów programu modernizacji armii – dziś mogłaby mieć ofertę i zdolności porównywalne z tureckimi. Kolejni ministrowie z PiS nic jednak nie zrobili, by tak się stało – a wręcz temu szkodzili.

    Niestety, jedną z najbardziej brzemiennych w skutki decyzji Antoniego Macierewicza było wywrócenie planów zakupu bezzałogowców. Zamiast dużych i średnich aparatów (rozpoznawczych i uzbrojonych) chciał masy niewielkich dronów kamikaze, wyszukujących i niszczących cele w bliskiej odległości. Mówił o tysiącach, zamówił sto – i na tym się skończyło. Po drodze zdołał skasować dobrze już zaawansowane plany zakupu średniej wielkości rozpoznawczych bezzałogowców Orlik, w których faworytem była wspomniana firma WB, a ich produkcję powierzył państwowej PGZ, zupełnie bez doświadczenia w dronowym biznesie. Wpompowane w projekt 800 mln do dziś nie przyniosło rezultatu w postaci nadającego się do użytku prototypu.

    W efekcie, mimo wszechobecnej propagandowej narracji o wspieraniu krajowego przemysłu, MON zraził się do myśli o bezzałogowcach z Polski. Gdy za Błaszczaka resort wrócił do wyboru średniego Gryfa i większego Zefira, prowadził wstępne rozmowy wyłącznie z dostawcami i rządami zagranicznymi: Izraelem i USA (o Turcji nie wspominano). Co konkretnie i z kim omawiano – nie wiadomo, gdyż minister na wszystko nałożył swoją ulubioną klauzulę niejawności, blokując dostęp do informacji posłom, dziennikarzom i wszystkim innym zainteresowanym. Jesienią 2020 r. Inspektorat Uzbrojenia sygnalizował zakończenie analiz i gotowość do rozpoczęcia finałowych negocjacji. Zbiegło się to z pierwszym użyciem TB-2 w Libii, wojną na Zakaukaziu i reklamowanymi zwycięstwami tureckich bezzałogowców.

    Jeśli Turcja nie była na serio brana pod uwagę wcześniej, odniosła wtedy zwycięstwo nad konkurentami w Polsce. Jeśli MON dokona zakupu TB-2 „z półki”, bez zagwarantowania ich produkcji w Polsce, transferu technologii i polonizacji choćby części konstrukcji – na co po słowach Błaszczaka się zanosi – obiecująca branża sektora obronnego otrzyma dotkliwy cios.

    Zakup TB-2 bez całej przemysłowej otoczki byłby dobrą wiadomością wyłącznie dla wojska. Choć i tu nie ma pewności, bo od wielu miesięcy pojawiają się doniesienia, że w Syrii, Libii i na Zakaukaziu tureckie drony wpadały w ręce rosyjskich żołnierzy lub najemników z grupy Wagnera i mogły zostać w jakimś stopniu „rozpracowane” przez wywiad Moskwy. Fakt, że żaden z krajów NATO do tej pory nie zdecydował się na ich zakup, też może świadczyć o ograniczonym zaufaniu do tej technologii – poza kwestią polityczną czy interesów konkurencji. Nawet jeśli polscy wojskowi całkowicie Turkom ufają, też będą zadowoleni tylko częściowo, bo 24 bezzałogowce TB-2 to cztery zestawy – tymczasem założenia programu Gryf mówiły o kilkunastu. Zakupy na raty to jednak specjalność MON, zrozumiała ze względów finansowych. Gorzej, że pierwsza rata bywa na długo jedyną, a wojsko nie ma na etacie „komornika”.

    Istnieją domysły, że dla Turcji związanie się z Polską może być nawet sposobem na wyjście z technologicznych kłopotów. Kraj ten objęty jest bowiem restrykcjami USA i Kanady, jeśli chodzi o dostawy kluczowych komponentów (silniki, głowice optoelektroniczne). Dla Polski jednak mogłyby one być dostępne. Taki rodzaj „partnerstwa” byłby jednak próbą obejścia embarga i nie skończyłby się dobrze dla wspólników. Wyjściem korzystniejszym byłoby kontynuowanie programu dronowego z zaangażowaniem polskiego przemysłu – oddanie prostszych prac PGZ i nakłonienie Grupy WB, by przystąpiła do konsorcjum z gwarancją samodzielnego rozwijania pozyskanej od Turków technologii. Tylko takie podejście MON zmieniłoby wrażenie, że pod wpływem impulsu, bez namysłu i perspektywy długofalowych korzyści w kolejnej dziedzinie uzależnia wojsko od importu.

    1. (…)Istnieją domysły, że dla Turcji związanie się z Polską może być nawet sposobem na wyjście z technologicznych kłopotów.(…)
      Jest miały problem… nie mamy nic co moglibyśmy im zaproponować.

      1. jak to nic? jabłka z Grójca… miedź z KGHM… europalety…. tanią siłę roboczą… jednorazowe grile… Cyberpunka na PS4….

    2. Panie Takasytuacja – Macierewicz zamówił 1000 Warmate 1 z WB – z tego 900 w ramach prawa opcji – co jego następca skwapliwie wykorzystał, by z tej opcji zrezygnować. Bo chciał podporządowania WB w ramach PGZ – a jak WB powiedziała “nie” – no to odciął administracyjnie WB od dronizacji WP – przy okazji “ukręcił łeb” dokapitalizowaniu WB na 120 mln zł. . Pomysł Pana Macierewicza [choć laika] na tysiące dronów amunicji krążącej był i jest jak najbardziej słuszny na Polskim Teatrze Wojny – zwłaszcza, gdy przeciwnik dosłownie za miedzą. A i teraz w ramach Programu Natychmiastowego – pierwszym krokiem Pana Błaszczaka [na wczoraj] winno być zamówienie z 5 tys Warmate 1 i min 1 tys Warmate 2. Oraz kilkuset Warmate-R – ale i minimum z 1000 MSB Giez. Kluczowym krokiem powinna być sieciocentryczność w ramach sterowania całym rojem – z retransmisją na dronach. Dzięki czemu REALNY [a nie nominalny] zasięg skuteczny Warmate 1 byłby ca 80 km, a Warmate 2 ca 180 km. A to oznacza nie tylko możność natychmiastowej kontrakcji z rozproszenia i złamania uderzenia Rosji – ale także zrolowanie głównych aktywów rosyjskiej podstawy operacyjnej. Powiedziałbym więcej – w tej chwili zamówienia w trybie nadzwyczajnej potrzeby już nie operacyjnej – a strategicznej – winny obejmować 2x tyle zamówień na Warmate 1 i 2, dodatkowo z 2 tys MSB Giez – ale i na kilkaset Łosi i Mant z WB mikroamunicją kierowaną. A psim obowiązkiem szefa MON jest zamawianie wiarygodnych analiz merytorycznych [a nie politycznych] – i aktywne finasowanie nowych generacji sprzętu – zamiast udawania głupka. Na chwilę obecna podstaw to rewitalizacja projektu śmigłowca bezzałogowego ILX-27 o udźwigu 300 kg, oraz dronizacja lekkiego odrzutowca Flaris LAR na szybki dron bojowy. Z tego co wiem – także MSB wzięła się za mikronapęd odrzutowy do amunicji krążącej i do dronów bojowych – na bazie odrzutowego latającego celu JET-2A. Kolejny krok – to jak najszybsza produkcja seryjna kppanc Pirat [program rozwojowy ukończony, ale MON i IU grzęźnie w procedurach] , dofinasowanie cięższego Moskita – który wyparłby Spike [gdzie Rafael trzyma w ręku kluczowe technologie – i narzuca słona marżę – i kontroluje nasze zdolności ppanc]. Zarazem i dla ILX-27 i dla Flaris LAR – ale i dla dedykowanych dronów – konieczne jest masowe posadowienie Piorunów i kppanc Pirat i Moskit. W rojach dronów – z sieciocentrycznością – ale i z AI. Oraz systemywalki elektronicznej [EW] w tym na dronach. O co apeluję do MON i IU i BBN i SKON i WITU od ładnych kilku lata. Kasując programy zimnej wojny – czyli Wilka, Miecznika, Orkę, Kruka itd. – które na Polskim Teatrze Wojny to całkowicie bezużyteczne i kosztowne białe słonie – do odstrzeliwania przez systemy rosyjskie. Nawet program Borsuka nie ma w tej chwili sensu – bo lepiej przerobić posiadane T-72 i Twarde na LEPSZE ciężkie BWP, bo produkcja Borsuka od 2022 po 50 sztuk rocznie [bo taki jest plan] – to po prostu kpina i myślenie indyka o niedzieli, gdy Rosja [w skali strategicznej] za moment zamierza nas zdekapitować. Niestety – moim zdaniem Pan Błaszczak robił swoje imperium PGZ wg zasady obrotowych drzwi pod przyszłe synekury. Ale – to też wynikało z nadrzędnej s
      “strategii” wyznawanej od Prezesa w dół – ze Polska ma tylko słuchać Waszyngton i nawet nie próbować budowy własnej autonomii strategicznej. Miałem parę rozmów na ten temat – we wszystkich był ten sam szkielet narracji. Czy obrażać się na PiS? – nie – bo to biadanie nad rozlanym mlekiem w PRZESZŁOŚCI – a liczy się tylko maksymalna presja na zmiany TERAZ i w PRZYSZŁOŚCI. Dlatego proszę darować sobie wszelkie namiętne wyliczanki grzechów “dobrej zmiany” i wyliczanki krytycznych zaniechań – ważne jest konstruktywne merytoryczne podejście: “ogarniemy się i damy radę” – i na tym się skoncentrować. Terapia szokowa dla Warszawy może być przełomem – bo chodzi teraz o asertywne punktowanie USA i NATO i UE w kwestiach naszego bezpieczeństwa. Z otwartym ŻĄDANIEM otrzymania NATYCHMIAST NATO Nuclear Sharing, kodów źródłowych i aktywacyjnych do systemów strategicznych – oraz sprzedaży technologii. Raz, by pokazać, że znamy REALNE skuteczne lewary na Rosję, więc to zdyskredytuje śliskie wymówki Waszyngtonu i Berlina. Dwa – by mieć “podkładkę” na totalne postawienie [w razie odmownej odpowiedzi – pewnej na 80%] na Turcję, Ukrainę i Pekin. W sposób bolesny [ale przygotowany na kilka kroków do przodu] łamiąc wszelkie układy i dogadywanie się ponad nami. A szantaże emocjonalno-“ideowe” a la Obama [co już filozofuje, że Polska i Węgry to niedemokratyczne autokracje] – to doskonała okazja by takiego “króla dronów” z przyszytą za “wieczną wojnę”…pokojowa nagroda Nobla, wyszydzić maksymalnie [i to wykorzystując – o ironio – antyamerykańską narrację, tak mocno zakorzeniona na świecie] – i przeczołgać za 17 IX 2009 – suchej nitki nie zostawiając za obłudę, hipokryzję i kłamstwa. .Nazywając zdradę po imieniu – gdzie centralne dogadywanie się “demokratycznego” Obamy z reżymem Putina to działanie wprost na rzecz “antydemokracji”… Chcę przez to powiedzieć, że gdy wreszcie przestaniemy się kulić ze strachu, okaże się, że w wojnie ideologiczno-narracyjnej – to my mamy asy w rękawie do nokautowania innych graczy – raz za razem…i wtedy taki Biden, Blinken i Harris [i inne ekipy, co to już nam los ustawiają[] – będą zaliczały raz po raz 10 razy większy szok – niż Blinken na Alasce od Chińczyków. Każdy kij ma dwa końce – a zmasowane kłamstwa obcych graczy mają to do siebie – że przy długim konsekwentnym i twardym biegu – nasza PRAWDZIWA opowieść wygra na świecie – z potrójnie rujnującym efektem dla kłamców. Tym bardziej odróżniając nas i stawiając po drugiej stronie WSPÓLNEJ barykady w oczach Azji i Afryki i Ameryki Łacińskiej – od kolonialno-imperialnego Zachodu – co już tłumaczyłem. Wymaga to jednak żelaznej konsekwencji i pieniędzy. Oraz ludzi z głową – a nie pieczeniarzy i tanich partyjnych klakierów a la “mierny, bierny, ale wierny” – co jest syndromem polskiego piekła i źródłem instrumentalnej niemocy niestety [w czasach “nowożytnych”] poczynając od II Rzeczypospolitej i potem z katastrofalnym wpływem carskich praktyk w PRL-u.

      1. Szanowny Panie Georealisto, trudno się z Panem nie zgodzić, że USA nas zostawi bo odchodzi na Pacyfik (pisaliśmy już na tym forum o tym wielokrotnie w swoich komentarzach). Samo pokazanie asertywności Amerykanom nic nam nie da, poza ich rozdraźnieniem. Uważam, że więcej osiągniemy, gdy będziemy grali wielowektorowo, tj. przestaniemy obrażać się na UE i dołączyć do wspólnych inicjatyw (trójkąt Weimarski ktoś jeszcze pamięta?).
        Kluczowa dla naszego bezpieczeństwa jest Białoruś i Ukraina. Ta pierwsza niestety już prawie przegrana. Lecz Ukrainę trzeba koniecznie obronić (nie można pozwolić sobie na 1938 r. i pozostawienie Czech na pastwę Hitlera). Jednak by pomóc Ukrainie, trzeba do współpracy zaprosić Rumunię (obok Turcji). Proszę spojrzeć na mapę – tylko dzięki zgnieceniu Nadniestrza przy ew. konflikcie ROS-UKR można zapewnić Ukraińcom jakąkolwiek głębię i brak konieczności obrony przed atakiem z kilku stron. Wspólnie z Ukrainą, Rumunią, Turcją budować zdolności obronne przemysłów i sprzedawać im (Ukraińcom) broń, która pozwoli im podnieść koszt agresji na nich. PGZ niech produkuje dla Ukraińców. Ukraina może sprzedawać nam np. swoją pszenicę w barterze.
        Zarówno Ukraińcy jak i my potrzebujemy broni ppanc w dużej ilości, które zniwelują przewagę pancerną Rosji. Każdy czołg jest droższy aniżeli pociski ppanc (spike, etc). Mamy stare bwp – przeróbmy je na nosiciele wyrzutni ppanc, gdzie przy współpracy z dronami zneutralizujemy czołgi zanim wejdą w zasięg swoich armat. Asymetryczność środków powinna u nas dominować w myśleniu, gdyż jesteśmy słabsi od przeciwnika i mamy mniej pieniędzy na zbrojenia. Wykorzystajmy czas, gdy Amerykanie jeszcze są obecnie w Europie do zbudowania swojego potencjału obronnego. Obrażanie się na jakieś państwa jest przejawem tylko i wyłącznie brakiem rozumienia zasad, które rządzą światem i pokazują brak chłodnej kalkulacji i planowania scenariuszowego.

        1. Obrażanie się na kogokolwiek jest dziecinne, a skutkiem jest tylko odcinanie powiązań z Polską, przez co spadają koszty gdy Polskę najedzie Rosja. Im więcej powiązań, zagranicznych przedsiębiorstw, wymiany ludzi, tym bardziej agresja Rosji dotyka też kraje z którymi mamy powiązania. Najbliżej nam do krajów UE, a nie do Turcji czy Iranu albo Chin. Dla Chin nie będziemy nigdy partnerem, bo Polska to takie ich większe miasto czy mniejsza prowincja. Jako wpływowa część UE to co innego. Wyalienowani z UE zostajemy sami, pomiędzy Zachodem i Rosją.

          Potencjał militarny to jedno, ale tu zawsze będzie dysproporcja. Co innego działania asymetryczne, np. cyberataki. Taka książka w USA ostatnio modna, o wojnie Chiny-USA w 2034. Tam jest taka scenka jak dyplomata chiński, by zademonstrować możliwości, jednym kliknięciem w laptopie gasi światła w Waszyngtonie. Takie mogłyby być skutki zbudowania struktury na chińskim sprzęcie – my takich możliwości nie mamy. Ale jakby tak polski MON miał jakieś jednostki informatyków, a na przykład polskie firmy robiące gry wbijały na zlecenie MON jakiś kod mogący na przycisk z Polski robić z konsol i PC-tów zombi atakujące serwery rządowe. Grają sobie Rosjanie w Wiedźmina czy Cyberpunka, a tu ich Playstation generuje ataki na kremlowską infrastrukturę. Mógł Izrael softowo załatwić irańskie wirówki, to i my powinniśmy coś podobnego tworzyć.

          1. (…)Mógł Izrael softowo załatwić irańskie wirówki, to i my powinniśmy coś podobnego tworzyć.(…)
            Jest małe ale… Stuxnet puszczono na cały świat, a to powoduje cała masa instalacji przemysłowych itp. np. kotły grzewcze Bosha stały się podatne na bardzo brutalny, np. doprowadzenie do rozsadzenia rzeczonych kotłów, sabotaż.

        2. Ale ja wcale się nie obrażam na USA, NATO, UE czy nawet Niemcy w szczególności. Obowiązuje zasada aktywnych negocjacji i przeciągania liny na swoją stronę – jak u Bismarcka “walcz i negocjuj”. I żadnego palenia mostów. Najwyżej wyrazy ubolewania nad brakiem współpracy i łamaniem sojuszniczej solidarności i ustaleń – co WYMUSZA “niestety” na Polsce KONIECZNE działania w imię bezpieczeństwa narodowego – dajmy na to USA mówi NIE w sprawie NATO Nuclear Sharing – to my z ubolewaniem i potępieniem braku wiarygodności USA jako gwaranta bezpieczeństwa w regionie, że “Polska jest zmuszona do kroków zabezpieczających skuteczne odstraszanie strategiczne na każdym szczeblu drabiny eskalacyjnej”. Zerwanie z chowaniem głowy w piasek i ze ślepym posłuszeństwem Waszyngtonowi [i jeszcze z udawaniem, że pada deszcz – jak 17 IX 2009 czy 9 maja 2018] – oznacza, że INSTRUMENTALNIE [traktując graczy i układ sił do ich rozgrywania] gramy na WSZYSTKICH fortepianach. Np. Pan Bartosiak chciałby ekipy “kiziorów” z Warszawy w Berlinie. Ja chciałbym jeszcze bardziej asertywnej ekipy w Moskwie. I niezależnie od faktycznego przebiegu rozmów – końcowego oświadczenia naszego MSZ i MON naraz o “zadowoleniu z rozmów z Kremlem” – i to niezależnie od oświadczenia Kremla. Gdyby oświadczenia były skrajnie rozbieżne – jakby nigdy nic powtórzyć własne oświadczenie z uzupełnieniem, że rozmowy są perspektywiczne i konstruktywne i takie tam… Bo wtedy podetnie się u podstawy sam sens DYSPONOWANIA PRZEZ USA sprzedażą Ukrainy i Polski za sojusz Rosji z USA przeciw Chinom. Właśnie zdradliwość i kłamliwość Rosji jest naszym atutem – bo towarzysze amerykańscy by nie byli wcale pewni – co NAPRAWDĘ ustalono na linii Warszawa-Kreml. Oczywiście – zasada walcz i negocjuj oznacza, że najlepsze jest przygotowanie i marchewki [często tylko ZŁUDZENIA marchewki] i kija [zawsze najtwardszego – i z potencjałem wzmocnienia]. Czyli np. przed lub w trakcie rozmów – pokaz siły wobec zaproszonych attache wojskowych – np. z użyciem np. Krabów i Raków z amunicją precyzyjną Szczerbiec – np. przeciw starszym T-55 [na chodzie] sterowanym radiowo – jak w minutę z 20 czołgów [i z 20 najstarszych BWP-1 – na chodzie] zostają płonące szczątki. To samo – najlepiej jednocześnie na jednym polu z niszczeniem pozorowanego natarcia pancerno-zmechanizowanego przez Kraby i Raki [z pokazem strzelań pozahoryzontalnych transmitowanym na żywo na dużych ekranach] – jednocześnie z całą skoncentrowaną serią strzelań [z pozycji zasadzkowych] z zerowej serii Pirata – czyli w sumie poświęcić nawet z 80 nawet 100 starych jednostek sprzętowych z magazynów rezerwowych tzw. II linii – na zniszczenie i na złom – z Piratami użytymi możliwie w sposób zmasowany też “ogniem pośrednim” w najbardziej efektownym i najbardziej skutecznym “top attack”. Plus dodatkowo – użycie zmasowane Warmate 1 i 2. Tak, by pokazać przynajmniej 4 systemy ppanc – całkowicie suwerenne w 100% [dlatego z pokazu wykluczyłbym Spike trzymany przez Rafaela w ręku] – jako skoncentrowaną wielowarstwową skuteczną, skoncentrowaną i precyzyjną obrone ppanc – ze względu na zasięg pozahoryzontalny [z wyjatkiem Pirata] – jako pokaz np. uderzenia we wroga na jego podstawie operacyjnej – czyli AKTYWNEGO działania. Na razie Pan Błaszczak wpadł na pomysł wystawki na Dragon-21 prototypu Borsuka i dodał Rosomaka bez wieży [?] no i zebrania kilku co nowszych wzorów broni w ramach PGZ – w sposób bardzo mało przekonywujący – i raczej nakierowany na PR jego osoby – a nie na skuteczną demonstrację siły – która by się wyryła w kalkulacjach innych graczy – i w medialnym przekazie na całym świecie. Niestety – mamy śladowy udział ludzi z przysłowiowymi jajami i z aktywnością i z wyobraźnią i z własnym swobodnym myśleniem – selekcja negatywna wszystkich ekip po 1989 promowała w górę persony spod znaku najgorszego post-PRLu – czyli “jestem zawsze głupszy od Prezesa i się nie wyrywam” i sprawiła, że w elitach dominuje “mierny, bierny, ale wierny” – oraz zasada “niewychylania się” w sprawach merytorycznych, podejmowanie decyzji dopiero w ostateczności i pod presją sytuacji – a i to rozwodnionych “kolektywną odpowiedzialnością”. A w strefie zgniotu potrzeba ludzi, którzy myślą i skutecznie działają na kilka kroków do przodu względem innych graczy. Właściwie w SWOT Polski największa słabość [ale i okazja do wykorzystania przez kontrę wzmocnienia] – to ludzie. Jeżeli będą właściwi ludzie na właściwych miejscach – to reszta zasobów i pole możliwości zapewnią nam i przetrwanie – i wzrost. Rzecz w tym, by ci ludzie nie działali na zasadzie kopania studni do pożaru – bo wtedy koszty są tragicznie większe – a przetrwanie [nie mówiąc o wzroście] wisi na włosku. Czyli chodzi o działanie ZAWCZASU i w sposób przemyślany i przygotowany w kalkulacjach i scenariuszach ewentualnościowych.

  8. Jedna rzecz – ale superważna – te wszystkie hiobowe kalkulacje wyniszczenia 80% WP, zajęcia Litwy i sporego kawałka Polski w 48-90 godzin – to wg modelowania – dla starych systemów i taktyki i strategii w WP. Gdzie np. te obecnie posiadane 100 Warmate 1 [i to rozproszone na całą Polskę w WOT] – nie mają znaczenia. Tak samo kalkulacje gier wojennych są wg uznania, że Kraby i Raki nie mają amunicji precyzyjnej do ognia pozahoryzontalnego. Natomiast zupełnie inna rzecz – gdy WP ma w linii roje Warmate 1 i 2. Np. 10 tys Warmate 1 i 2 tys Warmate 2. I APR Szczerbiec [i inną APR] do Krabów i Raków – liczoną na ca 10 tys. Oraz z 10 tys Piratów z CLU. I oczywiście sieciocentryczne spięcie kontroli i pozycjonowania celów real-time – w jednym rozpiętym C5ISR/EW – spinając przynajmniej domenę ląd-powietrze-EW – w jedna domenę. WTEDY – w zasadzie na 100% likwidujemy saturacyjnie i przełamująco w 2 godziny wszystkie aktywa Obwodu Kaliningradzkiego [uderzenie z Białorusi nie ma sensu], niszczymy całość włamań w Polskę i Litwę – i jeszcze rolujemy główne aktywa podstawy operacyjnej Armii Czerwonej na Białorusi. Działając środkami maksymalnie mobilnymi – i wykonując uderzenia z maksymalnego rozproszenia i dystansu – maksymalnie podnosząc poprzeczkę koszt/efekt. Tu nie ma miejsca dla czołgów, dla załogowego lotnictwa, dla amunicji niekierowanej, dla “imponujących” ślepych zaporowych nawał artyleryjskich – i tych wszystkich wyuczonych ‘kanonów” wojowania w stylu zimnej wojny, a często i II w.św. Wystarczy 5 tys Piorunów na dronach masowej taniej produkcji [choćby ze sklejki i z silnikami modelarskimi] – ale wpiętych sieciocentrycznie w C5ISR/EW – i niebo nasze. Polski Teatr Wojny to mobilność przerzutu i zasięg i elastyczność skalowalnej precyzyjnej pozahoryzontalnej projekcji siły. I najważniejszy parametr – czas – czyli natychmiastowa reakcja real-time, a jak trzeba – działania wyprzedzające – proaktywne. Czyli dywizje pancerno-zmechanizowane 1 Armii Pancernej Gwardii zapuszczają silniki na pozycjach wyjściowych do ataku – a my je wszystkie zamieniamy w złom. Albo – dla celów jasnego wykazania agresji – czekamy na przekroczenie linii granicznej [obstawionej zresztą przez “zaporowo-opóźniające” regiony umocnione – jak osobno opisałem] i dopiero wtedy likwidacja aktywów Armii Czerwonej. I to nie jest s-f, tylko realne możliwości systemów zautomatyzowanych, zdronizowanych i efektorów precyzyjnych i sieciocentryczności – czyli rdzenia RMA – RMA tak bardzo sekowanego i powstrzymywanego przez lobby w MON, IU, generalicji – bo jest traktowane jako “zło największe” – ponieważ zabiera etaty i rozrost ekstensywny jednostek do wojowania wg opanowanej i “bezpiecznej” dla awansów strategii i taktyki AD1970. A wdrożenie RMA oznacza “katastrofę” dla “starej gwardii” na stołkach – bo młoda techniczna kadra oficerska by odesłała starych wojaków do szkolenia WOT – albo na emeryturę.

  9. Jeszcze jedna rzecz – na saturacyjny przełamujący atak rojów dronów [w istocie – wbrew twierdzeniom Pana Błaszczaka, który się wybiela w sprawie zaniechania masowych zakupów Warmate 1 i 2 – wystarczy amunicja krążąca o odpowiednim zasięgu] i na zmasowany precyzyjny ogień artylerii lufowej i rakietowej – NIE MA KONTRŚRODKA. To przełamie [przy odpowiedniej liczbie efektorów precyzyjnych i amunicji krążącej] KAŻDĄ A2/AD [zwłaszcza rosyjskie – bo były budowane [S-300/400/350/500] głównie na “duże rakiety” i duże zasięgi [choć te systemy mają i mniejsze efektory] – a i Pancyry były budowane głównie na większe cele. Nawet jeżeli z 2 tys Warmate 2 zostanie zestrzelonych z 1000 [przy okazji wykańczając dotkliwie i krytycznie stany efektorów prak/plot Armii Czerwonej] – to pozostały 1000 Warmate 2 wymiecie główne środki bojowe [np. mobilne wyrzutnie rakiet/antyrakiet/plot, radary, samoloty i śmigłowce na lotniskach] Obwodu Kaliningradzkiego i podstawy operacyjnej Armii Czerwonej na Białorusi na 180 km w głąb. Przy jednoczesnym uderzeniu 10 tys Warmate 1 – spowoduje to krytyczne przeciążenie obrony prak/plot – i też zniszczenie wszystkich aktywów bojowych Armii Czerwonej – na 80 km w głąb. Pod przykryciem własnych dronów z Piorunami – wymiatających niebo także ofensywnie. Kraby i Raki z APR, oraz Piraty [i oby Moskity dla wymiany niesuwerennego i kontrolowanego przez Izrael Spike] – traktowałbym jako odwód na poziomie strategicznym – jako poszerzenie politycznego pola manewru – włącznie z możliwym zajęciem Obwodu Kaliningradzkiego i strefy przygranicznej na Białorusi. Nie z musu, nie z rozpaczliwej determinacji – ale po chłodnej kalkulacji koszt/efekt dla poprawy SWOT Polski – i dopiero po zebraniu wszystkich reakcji ze świata. Podkreślam: nawet sami Rosjanie uznają przełamujące roje dronów za środek na każdą A2/AD – tu ilość [i koordynacja ataku – w rojach sieciocentrycznych] przechodzi wprost w synergię i jakość wyników. Polecam kilka artykułów nt rojów dronów np. https://www.defence24.pl/roje-dronow–zagrozenie-ignorowane-przez-wszystkich Tu aż się prosi zacytować z artykułu: “Roje dronów to zagrożenie na które do dzisiaj nie wprowadzono skutecznego środka przeciwdziałania. Jeżeli więc nad żołnierzami pojawi się jednocześnie kilkaset bezzałogowych statków powietrznych, to obecnie jedynymi sposobem obrony przed nimi jest ucieczka lub znalezienia ukrycia. W polskich siłach zbrojnych nic się nie robi, by ta sytuacja jak najszybciej uległa zmianie”. Ale także https://www.defence24.pl/rosja-odrzutowy-grom-z-rojem-dronow-konkurencja-dla-ochotnika-analiza czy https://www.defence24.pl/rosja-stawia-na-roje-i-drony-uderzeniowe-komentarz czy https://www.konflikty.pl/aktualnosci/wiadomosci/rosja-przetestowala-roj-dronow/ czy https://www.defence24.pl/roj-dronow-czy-po-prostu-nowa-generacja-amunicji-kasetowej U nas się śpi i opóźnia “zabierającą etaty i skrajnie szkodliwą” [dla starej kadry] dronizację za wszelką cenę – gdy Ukraina wyprzedza nas o generację, a Turcja o dwie generacje, a zaraz o 3 generacje. A Rosja – jak widać tez nie śpi i idzie do przodu. Dlatego NATYCHMIAST Pan Błaszczak winien zamówić Manty i Łosie z APR, ale i odmrozić ILX-27 do masowej produkcji, ale i zdronizować Flaris Lar. Oraz zapewnić finasowanie w programy dedykowanych dronów masowej produkcji dla przenoszenia Piorunów, czy Piratów czy Moskitów. Z naciskiem na stealth, na różne profilowanie napędu [spalinowy-tłokowy-śmigłowy, turbośmigłowy, elektyczny-śmigłowy, strumieniowy, rakietowy hybrydowy w różnych konfiguracjach],, zasięg-udżwig-pułap-prędkość, na zwrócenie [zwłaszcza przy dronach odrzutowych na stealth, na uniezależnienie dronów od lotnisk [co konieczne w strefie zgniotu – tu TB2 tego wymogu NIE SPEŁNIA – dlatego jestem niezadowolony z tego zakupu – i z braku wsadu technologicznego] – na modułową rekonfigurację uzbrojenia i wyposażenia [w tym retransmisji i EW]. Dopinając temat – stawiając asymetrycznie na saturacyjne przełamujące ilością i jakością systemy RMA – sami winniśmy wyjść z czołgów, samolotów i śmigłowców bojowych, z załogowych okrętów nawodnych [ale i podwodnych]. Czyli zwiększyć wrażliwość nieprzyjaciela – zmniejszając przy tym drastycznie własną wrażliwość [czyli “fachowo” – zmniejszając progowo ekspozycję na wrogą projekcję siły]. I jeszcze jedno – zajęcie terytorium to ostateczność i akcja wyłącznie “na pewniaka” w określonych nader korzystnych i “okazjonalnych” warunkach militarnych i otoczeniu geostrategicznym. W erze RMA zajmowanie terytorium i budowanie statycznej głębi strategicznej [buforowej] – to już PRZEŻYTEK. Liczy się DYNAMICZNIE ustanawiana strefa kontroli jako LEPSZA głębia strategiczna – ustanawiana przez zasięg własnego widzenia real-time “każdej lufy i żołnierza w krzakach” – i możliwości natychmiastowej precyzyjnej i przełamującej projekcji siły. Prosty zgrubny przykład – gdy Polska wdrożyła precyzyjne i skuteczne NSMy w ilości przełamującej – Rosja wycofała z Baltijska większe okręty nawodne. Gdy Polska zakupiła precyzyjne JASSM – to Rosja [oczywiście czasowo – bo anschluss już przesądzony] wycofała się z bazy lotniczej w Baranowiczach. Powtórzę jeszcze raz – rdzeniem strategii Kremla we wszystkich domenach – jest ustanawianie nadrzędnych bąbli antydostepowych A2/AD – wzajemnie się wspierających – de facto tworzących ciągły pas przynajmniej projekcji siły ofensywnej – od Arktyki po Morze Śródziemne i Kaspijskie. A rdzeń wielkiej strategii i politycznej i militarnej naszej Wielkiej Flanki – i to całościowo – to zlikwidować saturacyjnie i przełamująco rosyjskie A2/AD – i zrolować pozostałe aktywa i systemy bojowe Rosji na lądzie, morzu i w powietrzu – bezbronne wobec zniszczenia własnych nadrzędnych ochronnych bąbli A2/AD. Co do poziomu jądrowego – minimum NATO Nuclear Sharing – w razie odmowy – natychmiastowe zdecydowane i konsekwentne do skutku priorytetowe wielowektorowe działania pod stołem – najlepiej w ramach Wielkiej Flanki. Na dzisiaj rozważania o EWENTUALNEJ reakcji NATO od 120 do 270 dni [pomijając wątpliwą jednomyślność co do art.5 i co do realnej chęci i zdolności – i kwestie użycia “deeskalacyjnej” broni jądrowej przez Rosję] – to era kamienia łupanego względem bezdyskusyjnych wymagań na Polskim Teatrze Wojny. Rozwiązaniem organizacyjnym, – który omija krytyczne słabości i pułapki NATO – jest sojusz Wielkiej Flanki. Rozwiązaniem militarnym w skali strategicznej – jest koncentracja totalna [poziom działań konwencjonalnych – w tym podprogowych] na masowej zeskalowanej dronizacji i na precyzyjnych efektorach dalekiego zasięgu – uzyskanie interoperacyjności w ramach wojsk Wielkiej Flanki – i wydzielenie w każdym kraju ca 25% tych rojów dronów [najlepiej amunicji krążącej – bo to jest najlepszy środek przy “grze w cykora”] jako sił natychmiastowego, a nawet wyprzedzającego reagowania. Chodzi o to, by szybkość koncentracji tych dronowych ofensywno-defensywnych sił Flanki – czyli tej mobilnej dynamicznej A2/AD – była WIĘKSZA, niż szybkość przerzutu i koncentracji sił Armii Czerwonej [z ikonami Armii Czerwonej – czyli z czołgami na czele – ale nawet względem wojsk aeromobilnych FR] Oraz by skumulowana przewaga saturacyjno-przełamująca tych rojów dronów Wielkeij Flanki – czyniła demonstracje siły Rosji BEZSENSOWNYMI , wręcz ośmieszającymi Rosję – z tytułu miażdżącej dysproporcji na korzyść Flanki. Bo wszelkie rozważania o infrastrukturze logistycznej, problemach przerzutu sił zbrojnych NATO, atakach na mosty i węzły logistyczne Polski – w TAKIM układzie możemy zwyczajnie pominąć – a i dla Rosji byłoby to tylko bezsensowne marnowanie potencjału – bez przełożenia na sytuację na teatrze działań. Generalnie – stare struktury polityczne i militarne, stare myślenie, wojowanie, taktyka i strategia – musi zostać zastąpione ucieczką do przodu. Politycznie i organizacyjnie – w interoperacyjny sojusz Wielkiej Flanki. NATO i USA tylko jako dodatkowe wsparcie. A systemowo w sferze militarnej, strategicznie i taktycznie – w budowanie asymetrycznej przewagi opartej o skok RMA – w interoperacyjnym dysponowaniu projekcją siły ofensywnej i defensywnej zarazem “dynamicznej, mobilnej A2/AD” czyli Tarczy i Miecza – już nie Polski – a Wielkiej Flanki. Sieciocentrycznośc, dronizacja, przewaga w domenie powietrznej i C5ISR/EW, efektory precyzyjne, saturacja przełamująca, mobilnośc droga powietrzną, maksymalizowanie natychmiastowej gotowości – i maksymalizowanie [dzięki dronizacji i automatyzacji] w sposób asymetrycznie korzystny dla Flanki – bilansu strat ludzkich i sprzętowych względem Kremla. Po to by Kreml zaniechał agresji jako nieopłacalnej i wręcz katastrofalnej w skutkach. A reszta graczy – z Waszyngtonem, Berlinem i Paryżem i Tel Avivem – zastanowi się 1000 razy, nim być coś próbowały zdziałać w NASZYM regionie. I to zasadniczo nie z kijem – a z marchewką w ręku. Na samym końcu chodzi o to dla Polski i Wielkiej Flanki, by nie wojować, a realizować swoje cele. Si vis pacem – para bellum…
    Jeszcze jedno – gdy pisze o dynamicznej, zdronizowanej, szybkomobilnej A2/AD – to pierwsze założenie to uzyskanie przewagi C5ISR i EW – i kontroli nieba, czyli wszelkie sensory i efektor, w tym dla prak/plot – też na dronach. cięższe radary daekiego zasięgu – też naziemne – oczywiście interoperacyjne do współdziałania. W efektorach na dronach – nawet PAC-3MSE, nawet efektory L-SAM – przełamując bariery mentalne, że to wyłącznie systemy naziemne. W zależności od potrzeb zasięgu i dyspozycyjności – także na aerostatach HALE. Tu Thales Stratobus [czy prototypy HALE w Chinach – o pułapie 40+ km] są zaledwie przedprototypem aerostatów zwiększonego pułapu i udźwigu, ale i większych możliwości – np. przenoszenia systemów EW i efektorów ofensywnych. Rzecz jasna precyzyjnych. Bo precyzja oznacza dokładne militarne realizowanie celów politycznych – przy jak najmniejszym zaangażowaniu środków, czasu, dla dokładnego skalibrowania celów i przy minimalizacji strat -[także i przeciwnika – np. by nie podwyższać drabiny eskalacyjnej] – i by stawiać w ekstremalnie krótkim czasie Kreml wobec faktów dokonanych – ustawiając z góry korzystnie stolik do negocjacji. Z opcją twardej alternatywy: “nie chcecie rozmawiać – to znowu będzie spuszczony wam łomot – a my mamy skuteczne jądrowe odstraszanie – I CO NAM ZROBICIE?”. Kluczem jest ucieczka w RMA i w saturacyjno-przełamującą koncentrację ilościowo-jakościowo-generacyjną w ramach synergii koalicji Wielkiej Flanki – oraz pokrycie jądrowych szczebli drabiny eskalacyjnej. Proszę zauważyć – w tym przypadku USA będą musiały uznać siłę Wielkiej Flanki – i zrobić z musu cnotę – czyli zaakceptować NASZ NADRZĘDNY plan strategiczny “dziel i rządz” wobec Kremla i Berlina – dla ZMUSZENIA tych izolowanych graczy do posłuszeństwa. Z Wielką Flanką – jako kluczowym koniecznym aktorem i graczem PARTNERSKIM – wspieranym przez USA – kosztem Belina i Kremla. A także – co jest tylko pozornym paradoksem – wspieranym przez Chiny. By w nadrzędnej rozgrywce geostrategicznej – wyłącznie ze skrajnie egoistycznych i interesownych pobudek obu supermocarstw – nie powstało trzecie supermocarstwo Lizbona-Władywostok – silniejsze od USA – i od Chin. A to stworzy podstawę przewidywanego dealu USA-Chiny – który rozstrzygnie marginalizację bardzo kłopotliwej, niestabilnej, obrotowej i zdradliwej Rosji [na którą apetyt – przynajmniej co do Syberii i Arktyki ma Pekin] i podporządkowanie UE [Berlina] – dla zaspokojenia USA. Czyli w sensie geostrategicznego balansu i przewidywalności w grze o hegemonię – zamiast chwiejnego i zdradliwego i niepewnego militarnego G3 – przejście do stabilnej i kontrolowalnej rozgrywki w ramach G2.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *