Zapraszam do odsłuchu Podcastu dot. Pakistanu. Analiza geopolityczna, w której mowa o tym:
1) dlaczego Pakistan może pogrążyć się w wojnie domowej,
2) czy powstanie sojusz Chiny – Pakistan,
3) dlaczego wydarzenia w jedynym islamskim mocarstwie atomowym mogą być kluczowe dla losów świata,
4) dlaczego rośnie napięcie na linii Pakistan – Indie.
Nagranie jest uzupełnieniem wcześniejszego analizy tekstowej zamieszczonej na blogu, którą można przeczytać tutaj:
pozdrawiam
Krzysztof Wojczal
geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog
Bardzo ciekawie ujęte i bardzo szeroko.
Pozwolę sobie na mały OT.
Fascynuje mnie podział krajów na te, które są na tyle odpowiedzialne, aby posiadać broń strategiczną, nuklearną, ale i w ogóle, i całą resztę w tym Polskę…
PS.
Tą fascynację najwyrażniej podziela Erdogan… https://www.tvp.info/44253799/erdogan-to-nie-do-przyjecia-ze-zabrania-nam-sie-posiadania-broni-atomowej
Po podpisaniu strategicznego partnerstwa Iran-Chiny wraz z deklaracją chińskich inwestycji [280 mld USD na wydobycie i przerób węglowodorów plus 120 mld USD w infrastrukturę] i z deklaracją wysłania 5 tys kontyngentu wojsk chińskich dla ochrony tych inwestycji do Iranu – sytuacja zmienia się skokowo. Iran nie chce już rozmów z USA, wycofuje się dotrzymania „paktu atomowego” – wzbogaca uran – czym jednocześnie odcina sobie wsparcie UE. Izrael zaciera ręce – teraz już wielka wojna w Zatoce Perskiej [i znacznie szerzej – także w Syrii] – praktycznie przesądzona. Nawet nie chodzi o głowice jądrowe – choć to rzecz wielkiej wagi – zwłaszcza dla Izraela. Dla geostrategów Waszyngtonu przejście Iranu „na całego” na stronę Chin – i TAKIE zaangażowanie Chin w Iranie – to katastrofa. Bo Chiny uzyskają lądowy szlak dla gazo i ropociągów – omijający Malakka – omijający w ogóle dostawy morskie – i kontrolę US Navy. Co istotne – Talibowie w Afganistanie dogadują się z Chinami – zaś Irak staje po stronie… Iranu. Jeżeli USA nic nie zrobią – powstanie wielki islamski blok prochiński – zapewniający realna budowę strategicznej nitki Jedwabnego Szlaku – przez Turcję [granicząca z Irakiem] – aż do Europy. To może także przechylić w dalszym okresie szalę wojny w Jemenie na korzyść Iranu – i Chin. Bo pierwszym krokiem Chin byłoby ustanowienie tam bazy – zapewne morsko-lotniczej. Co dałoby podstawę dla utworzenia kontrolowanego korytarza morskiego i lotniczego z Afryki po Iran – wraz z bazą w Dżibuti. A dalszy etap – to zbudowanie z portów „sznura pereł” Oceanu Indyjskiego stref A2/AD – i realne wypchnięcie USA z Zatoki Perskiej – ale także z Zatoki Adeńskiej – co oznaczałoby obrót Egiptu [Kanał Sueski] na Chiny – i uzyskanie po pewnym czasie lądowego mostu do Afryki. A to by oznaczało realne skomunikowanie Wyspy Świata przez kanały komunikacyjne kontrolowane przez Chiny. Czyli „game over” dla USA w konfrontacji hegemonalnej z Chinami. Moim zdaniem ten traktat Pekinu z Teheranem to w istocie „pocałunek śmierci” – bo USA zdecydują się na wojnę przeciw Iranowi – jako wojnę przeciw tak groźnemu geostrategicznemu i ekonomicznemu wzrostowi Chin. Iran zostanie złamany, także działania dotkną dotkliwie Irak, Syrię, Liban ale i Jemen, pewnie i Katar. Atomowy Pakistan zostanie nietknięty. Plan Chin zostanie zniweczony – ale tylko TYMCZASOWO. Zamiast patowej równowagi sunnickiego atomowego Pakistanu i atomowego szyickiego Iranu – powstanie po tej wielkiej wojnie Izraela [rękami głównie USA] olbrzymia nierównowaga geostrategiczna w regionie – po złamaniu Iranu, Iraku, Syrii, Libanu, Jemenu itp.. Chiny dla odbudowy Jedwabnego Szlaku i lądowych arterii i baz „sznura pereł” – namaszczą Pakistan [najpierw w przybraniu Talibów] do wielkiego marszu na zachód – aż po Morze Śródziemne. Chiny zabezpieczą Pakistan przed kontrakcja Indii na wschodzie Pakistanu. Same Indie stracą swoje wpływy w Iranie – zostaną też zdane docelowo na kontrolę handlu węglowodorami z Zatoki przez Chiny. Co oczywista spowoduje przepięcie Indii na LNG np. z USA lub Australii i innych dostawców – ale i na postawienie przez Indie na reaktory atomowe – i na OZE – zwłaszcza fotowoltaiki. W zasadzie można być pewnym, że stratedzy Waszyngtonu już opracowują ramowe plany ataku na Iran – zaś Izrael opracowuje swoje plany – skoncentrowane bardziej na Syrii, Libanie, Iraku…dla wymiecenia przedpola i zyskania głębi strategicznej… Chiny nie uratują Iranu – możliwości i projekcja siły Chin na tę odległość są JESZCZE zbyt małe. Xi nie zaryzykuje otwartego starcia z USA w obronie Iranu – na Oceanie Indyjskim jest zbyt słaby – będzie wolał „zachować twarz” w pozornej „neutralności” okraszanej ostrą retoryką potępiającą agresję USA i Izraela na Iran i na inne państwa. Izrael zrealizuje na krótką metę swoje cele, Rosja tez tymczasowo odkuje się ekonomicznie i politycznie na przechwyconych wielkich wolumenach ropy i gazu po [obecnie] niebotycznych cenach – przerwie też sankcje i blokadę polityczną i nawet finansową. Wszyscy na Zachodzie będą rozkładali czerwone dywany przed Kremlem – jako „energetycznym zbawcą”. Polska na pewno na tym zwrocie sytuacji mocno ucierpi jako „sabotażysta” względem dobrych układów Zachodu UE z Rosją. Osobiście doradzałbym zainstalowanie ogniw fotowoltaicznych na dachu i gdzie się da [plus akumulatory – np. tzw. „kolejowe”] – no i warto mieć systematycznie uzbierany przynajmniej zapas 100 L benzyny czy oleju napędowego do własnego samochodu…bo przy perturbacjach z przerwaniem dostaw będą kilometrowe ogonki po paliwo – a pewnie możliwa nawet przejściowa ostra reglamentacja paliw… Oczywiście tak wielka operacja wojskowa wymaga dłuższego planowania i przygotowania – zwłaszcza logistycznego – ale moim zdaniem Rubicon wielkiej wojny w Zatoce i okolicach został już przekroczony…oby tylko nie wciągnięto w to Wojsko Polskie…
Stany zdecydują się na tą awanturę, kiedy rozrabiać zaczyna Turcja:
– robi Krym 2.0 na Cyprze… https://www.tvp.info/43434069/tureckie-statki-wiertnicze-u-wybrzezy-cypru-usa-apeluja-o-wstrzymanie-prac
– podważa traktat o zakazie proliferacji… https://www.tvp.info/44253799/erdogan-to-nie-do-przyjecia-ze-zabrania-nam-sie-posiadania-broni-atomowej
?
Mówiąc o cenach za przeliczeniową baryłkę – wojna i wykoszenie konkurencji w Zatoce [bo w toku wojny na pewno Saudowie i ZEA też dostaną po kościach – bo instalacje naftowe są łatwe do zniszczenia i wrażliwe na wszelkie ataki – nawet sabotażowe] – to spowoduje wzrost cen przynajmniej na poziomie 120-150 dolarów, a całkiem możliwy „pik” cen na poziomie 180, skrajnie 200 dolarów za baryłkę. Ceny kosmiczne [OBECNIE] – ale rynek opiera się o popyt i podaż krótkotrwałą [i stan zapasów, w tym także tych w drodze i tych na początku łańcucha dostaw]- przewaga popytu wywinduje ceny. No i dochodzą efekty niepewności rynkowej, paniki giełdowej, efekt domina, efekt wąskiego gardła – to wszystko wywinduje ceny. I jednocześnie mocno uderzy w gospodarkę świata [osłabienie skokowe przepływów towarów i usług, jednocześnie skokowy wzrost kosztów transportu, kosztów energii elektrycznej z elektrowni gazowych – a to podbija ceny elektryczności z innych typów elektrowni na innych paliwach], co może skutkować utratą płynności wielu przedsiębiorstw… a to poprzez sieć zaległych płatności może dać szerszy efekt domina – a także kryzysu finansowego. Obym się mylił co do możliwego skumulowanego „perfect storm” – oby gospodarka światowa była na tyle silna, by wytrzymać elastycznie jako całość ten cios…
Póki co, to ja nie widzę interesu w tym, by ktokolwiek z graczy chciał wspierać Rosję i zwiększać ceny ropy. W bliższym czasokresie raczej przewiduję krótkotrwałe, ale zniżki cen, w celu dociśnięcia Rosji.
To co się później stanie na Bliskim Wschodzie (po ew. wyjściu stamtąd interesów rosyjskich) rzeczywiście może niekorzystnie wpłynąć na bliskowschodni rynek surowców. Ale to chyba bardziej odległa perspektywa.
pozdrawiam
KW
Gdzie te wychodzenie Rosjan z BW?
@jsc – w 2014 – po złamaniu Traktatu Budapesztańskiego 1994 przez…gwaranta – czyli Rosję – wszystkie rozsądnie myślące państwa nie-atomowe, przekonały się, że wszelkie gwarancje państw atomowych względem nieatomowych są niewarte zużytego papieru. Okazało się, że państwo atomowe może bezkarnie łamać integralność terytorialną państwa nieatomowego. To fundamentalna zmiana na poziomie globalnym. Tę lekcję zrozumieli wszyscy stratedzy. Kontrakt ładu międzynarodowego i konsensusu państw klubu atomowego do reszty państw, tych nieatomowych – jako kanon ładu post-zimnowojennego ukształtowanego wkrótce po 1991 – został złamany nieodwołalnie.Cóż – dla Polski drogą do obrony suwerenności i dla realnego odstraszania strategicznego jest najpierw NATO Nuclear Sharing – a potem własne głowice kupione pod stołem. Zapewne od Pakistanu – jako pośrednika dla Pekinu. Bo dla Chin jesteśmy koniecznym buforem miedzy Rosją, a Niemcami, który ZABEZPIECZA Chinom ich własny egoistyczny interes i ich prymarna rację stanu – że nie powstanie supermocarstwo od Lizbony do Władywostoku – SILNIEJSZE od Chin – i co gorsza – trwale blokujące ekspansję Chin w Azji…. co dopiero mówić o planach hegemonii globalnej… Kreml i Berlin z tego planu supermocarstwa euroazjatyckiego nie zrezygnują za nic – bo to dla nich największa pula wygranej przy najmniejszym koszcie. I tak samo Chiny za nic nie pozwolą na powstanie tego supermocarstwa. Szeroko otwarte okno możliwości dla Polski [ba, w razie „gapowatości” i zapóźnień akcji Warszawy – możliwa nawet darmowa darowizna tych głowic w trybie ekspresowym] ze strony Chin via Pakistanu jako pośrednik] – to CORAZ SZERZEJ otwarte okno oczywiste…pytanie tylko, KTO i KIEDY na stołku na górze to zobaczy i wyciągnie proste wnioski… Podkreślam – to nie jest kwestia jakiejś „przyjaźni” do Polski – bo taka kategoria w polityce nie istnieje – to kwestia tylko i wyłącznie podstawowej racji stanu i interesu narodowego Chin.
Głowice łatwo przemycić, gorzej z nosicielami… chyba, że to będzie F-16 albo F-35. Ale tego tak szybko nie zhakują.
@jsc – no właśnie – w warunkach asymetrycznej przewagi liczby głowic i środków przenoszenia Rosji – naszą podstawą asymetrycznego tj. WYRÓWNUJĄCEGO odstraszania strategicznego naszymi „gołymi” głowicami – muszą być operacje specjalne na terenie wroga – już w czasie pokoju – możliwie blisko do użycia w jego najczulszych miejscach [centra dowodzenia, składy broni, koszary itd], gwarantujących jak najwyższy współczynnik efektu do kosztu. Plus oczywiście przeciek kontrolowany [pod stołem – by oficjalnie się wyprzeć] skierowany do Kremla – ale już po transporcie głowic na teren wroga. Nie chodzi o to, żeby je użyć, tylko o to, by poprzeczka była tak podniesiona, by powiadomiony o groźbie nieprzyjaciel, po namyśle i kalkulacji „za i przeciw” zaniechał agresji już w trakcie planowania – jako nieopłacalnej. Czyli z musu – bo na dobrą wolę Kremla nie ma co liczyć od przynajmniej 500 lat – to akurat reguła bez wyjątku… To także kwestia wykorzystania asymetrii między ludnością Polski – zasadniczo homogeniczną [a i napływowi Ukraińcy raczej nie pałają miłością do Rosji] – a strukturą narodowościową Federacji Rosyjskiej – gdzie 1/4 ludności jest nie-Rosjanami, a ich nastawienie jest co najmniej obojętne, jeżeli nie wręcz przeciwne Kremlowi…co pozwala na nieporównanie [ASYMETRYCZNIE] łatwiejsze wykonanie takich operacji… To także wyrównanie asymetrycznej groźby „zielonych ludzików” i wojny hybrydowej, wykorzystywanej przez Rosję, która angażuje zasoby wewnętrzne Polski [po to stworzono WOT – jako remedium na „zielone ludziki” – i na desanty aeromobilne]. Przy wielkości Rosji „nagle” i „niespodziewanie” się okaże, że to Kreml ma problem z obsadzeniem i zabezpieczeniem własnego nader rozległego zaplecza – co zużyje jego zasoby ludzkie i logistyczne – a i tak nie będzie miał pewności co do wewnętrznego bezpieczeństwa.. Mówiąc krótko – trzeba zrobić tak, by w razie „godziny W” Rosja miała dużo więcej do stracenia… Si vis pacem – para bellum…chcesz pokoju – to szykuj się jak do wojny…zwłaszcza wobec takiego potężnego przeciwnika jak Rosja – „all or nothing” – a jak działać – to bez żadnych półśrodków… Same nasze głowice nie zabezpieczają przed atakiem konwencjonalnym [dlatego musimy rozbudowywać wojska konwencjonalne – ale uszykowane w PMT ASYMETRYCZNIE – na obronę – czyli na środki przeciwrakietowe, przeciwlotnicze, przeciwpancerne, amunicję precyzyjną, wysuniętą zdronizowaną świadomość sytuacyjną i pozycjonowanie celów w trybie real-time przez C4ISR itd] – ale zabezpieczają przed atakiem jądrowym. Polecam lekturę najnowszej książki Hugh White’a – Australia jest w podobnym rozkroku decyzyjnym [także odnośnie broni jądrowej i kwestii uszykowania sil zbrojnych] względem Chin, co Polska wobec Rosji – nawet rola USA w obu przypadkach [jako gwaranta bezpieczeństwa strategicznego] jest podobna…
Świadomość sytuacyjna to nie tylko drony… ale i satelity, AWACS oraz radary OTH.
Te scenariusze o pozyskaniu BMS przez Polskę, a następnie używania jej jak broni terrorystycznej to chyba za daleko, jak na moją wyobraźnię. Bomby jądrowe to nie chowane do plecaka paczki z plastikiem. I nawet gdyby udało się pozyskać nośnik, to zapewne do tego czasu będą już systemy zdolne przeciwdziałać tym nośnikom (już zresztą są). Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek nam oficjalnie nam udostępnił BMS.
Może najpierw trzeba zacząć od budowy elektrowni atomowej z prawdziwego zdarzenia. Scenariusze pozyskiwania przez Polskę brudnych bomb z Pakistanu pozostawię jednak scenarzystom filmowym…
pozdrawiam
KW
EJ trzeba uzupełnić o fabrykę Yellow Cake i być może uruchomić wydobycie uranu w Polsce.
Bardzo dobry material.
Nalezy tez moim zdaniem zwrocic uwage na nowo powstajace dwa bloki. Wydaje sie ze swiat znowu podzieli sie na cos w stylu Panstwa Osi i Alianci.
Z jednej strony bedzie USA wraz z UK, ktore mimo rozpadu dawnego imperium Brytyjskiego nadal ma olbrzymie wplywy w dawnych koloniach (mowie to jako osoba mieszkajaca w UK i obserwujaca sytuacje z Wyspy). Cala ta sytuacja z Brexitem i jego niepewnoscia swiadczy, o tym ze Brytyjczycy staraja sie pojsc na jakis korzystny uklad z USA, cos w stylu ich starego „Special Relationship”, wykorzystujac swoje aktywa w dawnych koloniach. Stad tez napiecia napiecia miedzy Pakistanem i Indiami o Kashmir sa spowodowane wplywami brytyjskimi, z drugiej strony moga pertraktowac z Niemcami i wybrac inna strone, lecz jest to malo prawdopodobne. Do tego mysle ze mozna doliczyc Polske (zwlaszcza ze nasi politycy wola isc z USA niz sasiadami ze wschodu i zachodu). Czyli bysmy mieli:
USA + UK + Indie + Australie + Kanade + Japonie + Polske + Izrael.
Zas po drugiej stronie mamy UE i mowa tutaj glownie o Niemcach i Francji (jako motor napedowy calego bloku), Iran, Chiny, pewnie Wegry i moze nawet Rosje. Gdzies jeszcze trzeba wcisnac Afryke, ktora do niedawna, zwlaszcza polnocny zachod byl mocno kontrolowany przez Francuzow.
Jedno z waznych pytan jest, po ktorej stronie stanie Rosja oraz Turcja oraz czesc krajow dawnego bloku sowieckiego. W ktorych nadal sa silne rosyjskie wplywy, mozna to nawet w naszym kraju zauwazyc. Moze nawet wyplynie niedlugo trzeci gracz. ktory bedzie chcial wykorzystac oraz wzbogacic sie na konflikcie. Wszak Rosjanom nie w smak dominacja Amerykanska oraz miliard Chinczykow stojacych przy granicy.
Mysle ze najblisze miesiace i koniec tego roku moze byc dosc interesujacy, gdyz moze definitywnie wskazac wszystkich graczy w nadchodzacym konflikcie.
„Stad tez napiecia napiecia miedzy Pakistanem i Indiami o Kashmir są spowodowane wplywami brytyjskimi, z drugiej strony mogą pertraktować z Niemcami ” – przecenia Pan grubo pozycję i wpływ UK. UK jest cieniem dawnej potęgi, UK w konflikcie Indie-Pakistan nie ma żadnego wpływu ani mocy sprawczej, a będzie wkrótce na własne życzenie w rozpaczliwej sytuacji po Brexicie – bo City traci rynek unijny, a Wall Street ani myśli sięgnąć pomocną dłonią do brytyjskiego „małego brata”. Owszem – Polska powinna intensyfikować kontakty z UK – ale wykorzystując negocjacyjnie słabą pozycję UK – winna maksymalizować np. transfer technologii do Polski – na korzystnych warunkach. Technologii militarnej i tej „cywilnej”. Biznes to biznes – trzeba kupować w dogodnym momencie na dogodnych warunkach – jak w biznesie leje się przysłowiowa krew. Przypomnę tylko, że od zeszłego roku kwoty międzynarodowych transferów technologicznych i własności intelektualnych przekroczyły kwoty międzynarodowej wymiany towarowej. Mało kto dostrzega, że w ciągu tuzina lat wg McKinley’a od 2007 te transfery międzynarodowe urosły ponad 60 krotnie. Wyścig technologiczny nie wystartował od zeszłego roku i nie jest ograniczony do konfrontacji USA-Chiny – on trwa z silnym dynamicznym wzrostem przynajmniej od tuzina lat. Nie złoto [czy srebro] – ale technologia i zasoby realne – to jest prawdziwy zastaw pieniądza i prawdziwy [bo REALNY] „fundusz rezerwowy” i remedium na ciężkie czasy, które nadchodzą. Dla Polski droga do stanięcia na własnych nogach to Skarbiec Suwalski, Przemysł 4.0, geotermia głęboka HTR – i głowice asymetrycznego odstraszania strategicznego. I na tym winniśmy się skoncentrować – poświęcając co do ostatniego dolara i euro nasze rezerwy walutowe – tworząc własne, suwerenne, autonomiczne zasoby realne i autonomiczna gospodarkę. W kolejnym etapie – transferując cały poziom infrastruktury na kraje afrykańskie. Które się sparzyły na Chinach, a Zachód się nie kwapi do porzucenia polityki post-kolonialnej. Polecam lekturę „Trade is War: The West’s War Against the World”. – cytat: zachodnie kraje do dzisiaj używają handlu jako broni, za pomocą której wzbogacają się kosztem reszty świata” – pisze autor Yash Tandon [z Ugandy] w swej książce. Dal nieznających angielskiego polecam choćby zapoznanie z recenzją: https://www.obserwatorfinansowy.pl/forma/rotator/handel-to-wojna/ Stąd wg strategii „błękitnego oceanu” – otwiera się lukratywne okno możliwości dla Polski. Synergiczny – OBUSTRONNIE korzystny deal systemowy – niejako całym pakietem skoku cywilizacyjnego. Robiony przez wiarygodną Polskę – która sama była w zaborach poddana kolonizacji i wyzyskowi – potem zresztą też..za Hitlera, Stalina itd…
HTR jako reaktory nowej generacji raczej wykluczają produkcję głowic asymetryczne odstraszania… ta technologia izoluje energetykę krajów, do których ma trafić, od paliwa podwójwego zastosowania. Mogę się założyć, że w przeciągu 20 lat zostaną wysunięte odpowiednie poprawki do traktatu o zakazie proliferacji.
Geotermia głęboka HTR prof. Bohdana Żakiewicza nie ma nic wspólnego z reaktorami jądrowymi. To pozyskiwanie i konwersja ciepła geotermalnego na głębokościach ca 10 km. Owszem – to ciepło Ziemi powstaje wskutek rozpadu pierwiastków radioaktywnych – w sumie to taki naturalny reaktor jądrowy. Polecam Rurociągi nr 70 1-2/2016 z biznesplanem i studium wykonalności. Wdrażanie równoległe [masowo] małymi elektrociepłowniami po 50 MW. ROI dla każdej takiej lokalnej elektrowni wynosi 2 lata. Jak ktoś trochę liznął biznesu, zwłaszcza wielkich projektów, to rozumie, co to znaczy. Akurat Polska na styku 2 głównych i 2 pobocznych płyt tektonicznych ma wyjątkowe warunki dla stałego „wiecznego” pozyskiwania tej czystej energii z OZE. Także dzięki nasyceniu tego styku głębokimi wodami geotermalnymi – potrzebnymi jako wymiennik na wielka skalę. Ta woda nie nadaje się do picia – ale do konwersji termodynamicznej tak. Ta woda głęboka utrzymuje się nie tylko dzięki siatce pęknięć stykowych płyt, ale też dzięki nasycaniu z Bałtyku z jednej strony, a zatrzymywaniu tego nasycenia przez Karpaty. Taki unikalny prezent geologiczny dla mieszkańców przesmyku bałtycko-karpackiego…Maksimum do uzyskania z całej powierzchni Polski [za wyjątkiem „pancernego” Skarbca Suwalskiego] to ca 35 TWt mocy cieplnej przemysłowej i po konwersji ca 5 TWe mocy elektrycznej stałej. Stałej, stabilnej – niewyczerpalnej – w przeciwieństwie do wszystkich paliw kopalnych – wliczając też uran. Nie muszę tłumaczyć, ze Wujek Sam BARDZO nie chce naszej suwerenności energetycznej, żebyśmy to my rozdawali karty na energetycznym stoliku w całej Europie. W TV jest dużo o budowaniu naszej suwerenności energetycznej, tymczasem nie budujemy suwerenności, nie budujemy nawet dywersyfikacji energetycznej, tylko przepinamy uzależnienie z Moskwy na Waszyngton. Mamy być posłusznym klientem na głodzie, LNG ma służyć za prochy, USA ma być dealerem wydzielającym działki wg swego uznania. Tak samo ma być z wiszeniem na klamce z bezpieczeństwem strategicznym, z suwerennością technologiczną, z uzbrojeniem sprzedawanym nam z „czarnymi skrzynkami”, z zewnętrznie aktywowanymi kodami, czyli na zasadzie „małpa, przycisk, banan” wg dobrej [lub nie] woli hegemona – no i tak samo ma być z naszym polem manewru politycznego…własnie dlatego, ze Polska ma alternatywę wobec USA w BARDZIEJ spolegliwych Chinach, natomiast USA nie ma alternatywy dla Polski….dlatego Waszyngton nas tak dociska, aby tylko nie powstała w Warszawie nawet jedna myśl, że możemy wybrać kogo innego – i na tym dużo lepiej wyjść… Stąd cała ta hucpa z 447 i absurdalnymi bezprawnymi żądaniami wobec Polski – taki kij na podorędziu do uruchomienia w każdej chwili…
Co do ogółu zgoda. Ale z tymi „spolegliwymi” Chinami to bym nie przeginał. Chińczycy prowadzą bardziej brutalną politykę gospodarczą niż Amerykanie. Ci drudzy musieli przynajmniej się kryć pod płaszczem różnych instytucji finansowych. Tymczasem Pekin jak tylko zyskuje przewagę nad daną gospodarką, to chwyta ją w kleszcze i już nie wypuszcza. W Polsce też zaczęli robić biznesy od tego, że chcieli przejąć ziemię pod hub transportowy. Tak by przyjąć zyski z obsługi transportu własnych towarów.
Można podać kilka przykladów gospodarek, które zyskały w amerykańskim modelu zarządzania światem a nawet zwiększyły swoją niezależność względem USA (choćby same Chiny, ale i Niemcy czy Korea Południowa). Nie potrafię wymienić ani jednej gospodarki, która rozwinęłaby się na warunkach chińskiej dominacji.
Oczywiście Polska leży stosunkowo daleko od Chin, co nie zmienia faktu, że Pekin zabierał się za wysysanie technologii i kapitału choćby z Francji czy Niemiec, więc Polska to nie jest dla nich wyzwanie. Pewnie, że dla Chin też stanowimy blokadę dla Unii Eurazjatyckiej (Włodywostok-Lizbona). Co nie zmienia faktu, że i w Chińczycy chętnie by nas podporzadkowali i uzależnili od siebie.
Jednocześnie, na dzień dzisiejszy, Chiny nie stanowią dla nas żadnej alternatywy. Nie zagwarantują nam niepodległości i nie wystąpią przeciw Rosji w obronie polskich interesów. Są za słabe, by tutaj oddziaływać politycznie i militarnie. Nie posiadają żadnego przełożenia na Niemcy, Rosję czy ogólnie Zachód oprócz tego, że każdy chce wejść na ich rynek i zarobić.
Natomiast Amerykanie mają w tej chwili interes w tym by dociskać Rosję, trzymać na uwięzi Niemcy i stać jedną nogą w Polsce. Są na tyle silni, że izolują Kreml politycznie i gospodarczo. W kluczowych dla siebie kwestiach, potrafią przeforsować stanowisko Berlina. Generalnie mamy teraz korzystny okres amerykańskiej polityki zagranicznej. Korzystny dla nas. I trzeba to wykorzystac.
pozdrawiam
KW
Żeby Polska była zdolna do inwestycji w Afryce i zarabiania na tym, musiałaby A) być znacznie silniejsza B) wygrac konkurencję z każdym innym graczem wchodzącym do Afryki (USA, Europa,Chiny, Rosja). Na dzień dzisiejszy to jednak melodia bardzo niepewnej i wątpliwej przyszłości.
W mojej ocenie trzeba skupić się na bezpośrednim sąsiedztwie, a nie rozmyślać o Afryce. Madagaskar też mieliśmy kupić. I wybuchła II WŚ.
pozdrawiam
KW 🙂
Po co iść od razu na neokolonialne zwarcie? Sądzę, że lepiej zagrać na soft power Polonii, która jest wszędzie… gdyby się udało zbudować jakiś solidny holding medialno-komunikacyjny świadczący usługi satelitarny, to mieliśmy ciekawy ośrodek oddziaływania na Bliski Wschód, region byłego ZSRR czy w Ameryce Łacińskiej.
Nie przeczę, że więż UK z pozostałymi człokami Wspólnoty Brytyjskiej jest wyjątkowa… ale nie widzę, żeby ona wniosła ona jakąś nową dynamikę w sprawie Brexitu. Taką dynamiką mogłoby być np. sprawne negocjonowanie kontraktów post Brexitowych. Wystarczyłoby się dogadać z Kanadą oraz Pakistanem, aby mieć dobre podstawy do uniknięcie tego bajzlu co serwuje nam osttanio Johnson.
Dziękuję za komentarz.
Wydaje mi się to zbyt naciągane (z tym podziałem na dwa bloki).
System powiązań i zależności jest tak duży, że wątpię, by Niemcy i Francuzi zdołali stworzyć odrębny i konkurencyjny dla USA blok.
pozdrawiam
KW
@John – UK miało duże wątpliwości, by stanąć przy USA względem Iranu. Kanada, przynajmniej przy obecnym przywództwie, woli bardziej UE od USA. W Australii trwa wielka debata, czy stanąć przy USA, czy myśleć już o własnym bezpieczeństwie w świecie „bez USA”. Japonia i Korea Płd ocieplają stosunki z Chinami – zawczasu robią sobie furtkę bezpieczeństwa na wypadek wygranej Chin – w ich wycenie USA wcale nie są pewnym zwycięzcą. Indie balansują wszystkich graczy i po prostu pracują na siebie. W UE Berlin scedował na razie tworzenie supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku na Paryż – bo ten ma suwerenne siły strategiczne i jest dużo słabiej podatny od Niemiec na naciski USA. Ale jasne jest, że to Berlin gra pierwsze skrzypce, a na razie nacisk USA na Berlin doprowadza tylko do ściślejszego sojuszu Niemiec z Francją – tworzenie jądra karolińskiego, w którym z racji geostrategicznej i ekonomicznej zależności, siłą rzeczy znajdzie się Benelux. I to mimo wyboru F-35 w Belgii i Holandii. USA chce na twardo dać „szewskiego mata” Chinom, na twardo chce zdyscyplinować sojuszników – ma na podorędziu tylko kij – żadnych marchewek. A tymczasem wielkie państwa liczą straty i zyski – i wolą globalizację z Chinami. USA jest w stadium imperialnej pychy – nie przychodzi im do głowy w Waszyngtonie, że są już za słabi względem reszty świata – że sami budują niechętną USA koalicję opartą na chronieniu własnego biznesu. Niekoniecznie koalicję świadomie prochińską – raczej proglobalistyczną – choć w ostatecznym rachunku największym beneficjentem tejże formalnej czy nieformalnej koalicji będą Chiny. Gdyby USA zaproponowały swoją rolę jako lidera, a nie hegemona – jako primus inter pares – i gdyby zainwestowały w dobrowolny sojusz marchewkę do wspólnego worka wzajemnego transferu technologicznego [z największym wsadem USA] – wtedy co innego, wtedy powiedziałbym, że szanse Chin skokowo zmalały. Waszyngton nie rozumie, z jakim kolosem przemysłowym, technologicznym i demograficznym się mierzy. Nie chce przyjąć do wiadomości, że Chiny co roku mają o rząd wielkości więcej absolwentów kierunków technicznych – i że już same [bez podkradania] są na topie tworzenia technologii – i jej wdrażania. Nie rozumie, że już teraz jest za słaby w tych wszystkich sferach REALNYCH na wygraną w takim długim biegu. Gdyby skaptował sojuszników wielką wizją ucieczki do przodu nowoczesność [ściśle połączonej ze WSPÓLNYM skokiem technologicznym i WSPÓLNYM biznesowym prymatem] UE i kraje wspólnoty brytyjskiej i Indie i ASEAN i nawet Rosję – o! wtedy co innego. Moim zdaniem przez to, że Waszyngton nie wykazuje odpowiednich zdolności adaptacyjnych, że chce tępo utrzymać wszystko „bez strat” i „po staremu” – dlatego straci wszystko… Gdyby USA tak zrobiły, jak radzę, to połączona siła całego nowego bloku byłaby tak duża, ze USA nie musiałyby „dociskać wajchy” zbrojeń na 700 mld dolarów co roku. Mogłyby np. o 50% zmniejszyć wydatki – a i tak CAŁY blok byłby silniejszy wojskowo od Chin. Dzięki czemu USA te 350 mld dolarów mogłyby co roku wpychać w badania i rozwój – jeszcze bardziej doładowując wspólny worek zasobów technologicznych całego bloku. To samo by tyczyło reszty uczestników – każdy by dawał do worka 1 umowna jednostkę zasobów technologicznych – a wyciągał kilka – czyli powstałby swoisty samonamnażający się wykładniczo reaktor rozwojowy. W TAKIM układzie Chiny same by pragmatycznie skapitulowały po 3-4 latach – bez walki – posłusznie zajmując wyznaczone im miejsce w nowym układzie porządku światowego. Ale na TAKIE myślenie i na taką wizję nikt w Waszyngtonie nie pójdzie – cała kultura polityczna i myślenie systemowe jest ustawione hegemonistycznie – i tylko tak… A jeszcze obcesowe obnoszenie się z najbardziej prymitywnym pojmowaniem „America first”…nastawionym na egoistyczny interes USA i tylko USA…szkoda gadać…Ameryka straciła nimb światowego lidera liberalizmu, nowoczesności, postępu, swobód i nieograniczonych możliwości – co przyciągało imigrantów nie tylko z Europy – i dawało USA polityczny kredyt na przywództwo. Teraz Ameryka spaliła wszelkie te atuty [zwłaszcza atut pierwszej gospodarki świata – opartej o produkcję, nie nadymane usługi sfery finansowe] – a ślepo podbija stawkę i powtarza stare, już nieaktualne i nieadekwatne wyuczone stałe fragmenty gry …
Ja to widzę zupełnie inaczej.
W Australii może toczy się debata, ale jest czysto akademicka. To państwo już dawno wybrało. Są z USA i nie ma co się łudzić, że będzie inaczej. Zresztą nie mają wyjścia, bo ich Chiny zjedzą.
Dobre relacje z Chinami chce mieć każdy, bo to czysty biznes. Dlatego Japonia i Korea Południowa się tak nie wychylają. Ale jeśli USA pójdzie na twardo w kwestii Korei Północnej, to Koreańczycy z Południa również staną pod bronią. A na Morzu Japońskim oprócz US Navy zobaczymy flotę Japonii.
USA ma jeszcze ogromną przewagę i nie stało się nic, co by ich tej przewagi pozbawiło. Co nie oznacza, że nie mogą przeszarżować i upaść.
Problem z proponowanymi przez Ciebie rozwiązaniami (miękkości USA i budowania bloku na bardziej równych zasadach) jest taki, że one były już stosowane i się nie sprawdziły. Doprowadziły do tego, że Niemcy, Chiny, a nawet Rosja wzmocniły swoją pozycję względem USA i zaczęły domagać się „więcej”. Stany Zjednoczone, albo odpuszczą i pogodzą się z porażką, albo muszą rozegrać partię bardzo twardo. Czasu na kompromisy już nie ma, a te zastosowane się nie sprawdziły.
Czy USA siłą przywróci swoją hegemonię? Kwestia dyskusyjna. Ale z pewnością jeśli walka którą podjęli zaprowadzi ich na dno, to nie zawahają się pociągnąć za sobą całą resztę. Zwłaszcza największych konkurentów. Jak wysypie się globalny system handlowy, gospodarczy i polityczny, w warunkach budowy od 0, Amerykanie mają największy potencjał by podnieść się po tym wszystkim najszybciej.
pozdrawiam
KW
Jak jesteśmy przy Ameryce to właśnie poleciał Bolton… https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/john-bolton-zwolniony-iran-komentuje,968606.html
tuż po koreańskim teście rakietowym… https://www.tvp.info/44340175/korea-polnocna-przeprowadzila-test-olbrzymiej-wyrzutni-wielu-pociskow
Tu nie chodzi o „miękkość” w starym stylu „jednobiegunowej chwili” po 1991 do powiedzmy 2008 [czy do 2011 – oficjalnego ogłoszenia „pacific pivot”], gdzie każdy sobie oddzielnie rozwijał technologię i gospodarkę – oczywiście pod parasolem Pax Americana. Tu chodzi o coś zupełnie innego – coś zasadniczo nowego – o stworzenie swoistego „wspólnego technologicznego reaktora” – zasadniczo globalnego – gdzie podstawą byłby wzajemny transfer uwspólnionej technologii – i wspólne projekty badawcze we wspólnych laboratoriach. Tylko tak można pokonać Chiny w wyścigu technologicznym. Krótko mówiąc – wg kalkulacji z „Metacybernetyki” Kosseckiego – potrzebna jest ponad 2 krotnie większa „technologiczna siła” na Chiny – a generatorami tej „technologicznej siły” są PKB [ekonomia – ale i poziom technologiczny] – oraz potencjał demograficzny. Czyli potrzebny jest blok państw mających łącznie przynajmniej 2 razy większe PKB [w sile nabywczej] i co najmniej 2 razy tyle ludności [bo dla „odsiewu geniuszy” potrzebna jest odpowiednia demografia]. Z czego wynika – ze USA powinno wciągnąć do „wspólnego generatora technologicznego” przynajmniej UE [ze względu na PKB i poziom technologiczny] i przynajmniej Indie [ze względu na siłę demograficzną]. Tymczasem „wielcy stratedzy” w Waszyngtonie bawią się w małe interesiki oparte o zmaksymalizowany egoizm USA. Przypomina to w CAŁKOWITYM DŁUGOFALOWYM rachunku per saldo „zysków i strat” [bo straty z tytułu takiej egoistycznej polityki są i będą coraz bardziej narastały dla USA – oczywiście będą przyjmowane w Waszyngtonie nie jako oczywisty skutek ich egoistycznej polityki – ale jako „coś nieplanowanego”…] przypomina to bardziej energiczne mieszanie łyżką herbaty – od czego nie stanie się ani trochę słodsza…zaś stratedzy w Pekinie w zamkniętym gronie gratulują sobie kolejnych lat straconych przez USA, a zyskanych przez Chiny… Co do Japonii, Korei, państw pierwszego łańcucha wysp – ale i dalej, nawet Australii – kolejne postępy rozwoju [siły i zasięgu] chińskiego bąbla A2/AD [tego z kontynentu, ze sztucznych wysp i generowanego przez chińską flotę] – będą zmuszały te państwa do obrotu na Chiny. To nie jest kwestia marchewki biznesowej ze strony Chin. Owszem – ta marchewka jest bardzo ważna w kalkulacji i wycenie „z kim trzymać”. Ale absolutnie decydującą rolę odgrywa jednak kij w ręku Chin. Nie teraz – ale w połowie lat 30-tych, po przejściu na pozahoryzontalne sieciocentryczne systemy RMA dalekiego zasięgu – WTEDY sytuacja zmieni się drastycznie. Proszę pamiętać – USA już zdecydowały w 2013-14 o podziale US Navy i USMC i sił detaszowanych na dwie grupy – te operujące w pierwszym łańcuchu wysp [z zapleczem drugiego łańcucha wysp] – i CZĘŚĆ GŁÓWNĄ – tysiące mil za horyzontem – gdzieś między San Francisco, a Hawajami…. W połowie lat 30-tych dysproporcja możliwości sił zbrojnych „zwykłych państw” [które nie będzie stać na skok RMA] względem obu supermocarstw – będzie DRASTYCZNA, A siły główne USA będą daleko za horyzontem – flota „pijarowo-pokazowa” US Navy – operująca w pierwszym [drugim] łańcuchu wysp, mająca upewniać sojuszników co do siły USA – nie będzie już żadnym gwarantem… To jest długofalowe i nieuniknione sedno kalkulacji i obaw wszystkich strategów i decydentów u steru państw w tym regionie. Są dwa najsłabsze „punkty” – Korea Płd – która w 2015 zamiast do TPP – przystąpiła do strefy wolnego handlu z Chinami [i moim zdaniem dlatego Trump zerwał TPP – dla USA nie miało to sensu bez Korei Płd]. A drugie słabe ogniwo to Tajwan. Te dwa państwa pierwsze przejdą na stronę Chin [pomijam deklaratywną neutralność pro forma – mówię o stanie faktycznym] – a Australia zapewne jako ostatnia… Oczywiście sytuacja może się zmienić zasadniczo [i trwale] przy wejściu w RMA CAŁEGO globalnego bloku państw [w tym tych z pierwszego i drugiego łańcucha wysp – ale także kontynentalnych z Wyspy Świata] – z USA jako primus inter pares – ale to właśnie wymagałoby ZASADNICZEJ zmiany całej strategii i wizji polityki i działań długofalowych USA…a nic tego nie zapowiada, wręcz przeciwnie – twarda i egoistyczna polityka USA [jedynie z kijem w ręku i z egoistycznym podziałem benefitów] – jest skrajnie przeciwna proponowanej wizji. Moim zdaniem ta proponowana idea „wspólnego worka technologicznego” i uwspólnienia benefitów – jest to jedyny realny sposób powstrzymania Chin, deeskalacji, a docelowo wpięcia Chin na nowo w system globalny – i uniknięcia III Wojny Światowej… W sumie kluczem i marchewka dla WSZYSTKICH byłaby technologia – jako złamanie klasycznej geopolityki, która jest gra o sumie zerowej. Tutaj korzystaliby wszyscy – dzięki synergii i postępowi technologicznemu – nastąpiłoby przyrastanie tortu do podziału. Czyli bardziej opłacałoby się pielęgnować i hodować wzrost tego tortu – niż walczyć o ochłapy… Notabene: tylko technologia zapewni nam przeskok z paliw kopalnych i obecnego śmietnika – na źródła niewyczerpalne – i na stworzenie dedykowanego obiegu materii – na wzór obiegu zamkniętego w przyrodzie. No i zdolność do wyjścia na wielką skalę w przestrzeń wokół Ziemi – z projektami, które np. by pozyskiwały setki TWe mocy, rozwinęły Przemysł 4.0 w przestrzeni, zbudowały instalacje, które by [cieniem i doświetleniem] regulowały temperaturę na Ziemi. Bo pomysły na opodatkowanie CO2 to takie nadymane propagandowe pijarowe zabiegi [samobójcze dla wzrostu gospodarek, czyli dla bazy dla wzrostu technologii] , merytorycznie chybione, tym bardziej, że główna katastrofa „cieplarniana” czeka nas po rozmrożeniu Syberii [i Kanady] i stopniowym uwolnieniu metanu [wywołuje efekt cieplarniany 80 razy skuteczniej od CO2] – i po uwolnieniu metanu z klatratów Arktyki. Oczywiście – to też dla kontrakcji wymaga „wspólnego worka technologicznego” i realnego partnerstwa – gwarantowanego systemem wspólnie [synergicznie] działających gospodarek. Moim zdaniem – jeżeli model „reaktora synergii technologicznej” nie zostanie wdrożony – czeka nas najpierw III Wojna Światowa [ca 2035-2040] jednocześnie z wykładniczym wzrostem katastrofy klimatycznej – też wzrastającą wyraźnie blisko III Wojny Światowej. Czyli nakłada się to [wraz z kryzysem ekonomicznym i przez to także z kryzysem kontraktów społecznych, zwłaszcza gdy głód przyciśnie wobec strat rolnictwa przez zmiany klimatu – co generuje Wielki Chaos już przed Wojną] w „perfect storm” – a globalna zapaść klimatyczna zostanie ugaszona dopiero po skoku technologicznym, który wycieńczony po wojnie świat dokona nieporównanie później i z większym trudem, niż by to zrobił podczas pokoju… Pytanie, czy w razie scenariusza wojennego, ludzkość będzie w stanie w ogóle wykonać taki skok – czy aby nie wrócimy po Wielkiej Zapaści do wieszczonego przez Einsteina świata epoki kamiennej…
@jsc – nie idzie o neokolonialne zwarcie. Właśnie odwrotnie – zamiast sprzedawać Coca-Colę, smartfony czy czołgi – chodzi o sprzedawanie podstawowej infrastruktury produkcyjno-usługowej, która [dopasowana do profilu danego państwa] by postawiła to państwo na nogi – do samodzielności i stabilności. Nie ryba, tylko wędka – z instrukcją użytkowania – czyli z wykształceniem kadr. I nie na poziomie umów korporacyjnych, które siłą i korupcją rozpychają się łokciami w Afryce – ale na poziomie umów międzyrządowych. Taki „mega-pak” produktowy – na poziomie tworzenia państwa. Czyli pełne łańcuchy logistyczne „well to wheel” produktów OEM – rzecz jasna na średnim poziomie, jaki reprezentuje Polska – ale i tak na poziomie o niebo wyższym, niż ma większość państw afrykańskich. Jasne , że to jednorazowy biznes – ale na wielką skalę. I dający na przyszłość możność kontynuacji relacji biznesowych i budowania politycznych więzi – bo przy takiej skali „mega-projektu” cywilizacyjnego, siłą rzeczy powstaną wyjątkowe silne relacje ekonomiczne i społeczne – i polityczne. TAKIEJ oferty nikt Afryce nie daje – i właśnie dlatego mamy unikalną szansę – jeżeli ją wykorzystamy. Strategia „błękitnego oceanu” w czystej postaci – wyjście na nowe, niezajęte wody. Wszyscy chcą iść „na gotowe” – tzn. wykorzystać i wyzyskać maksymalnie istniejący rynek – nikt nie robi tak, żeby najpierw dać ofertę podniesienia gospodarki – czyli STWORZENIA rynku na nowym poziomie – a potem uzyskania benefitów z tytułu „bycia tym pierwszym”. W Azji jesteśmy za słabi na te wielkie rynki [zwłaszcza Chin] – tam wygrają najsilniejsi wg strategii rekinów konkurencji – czyli wg starej strategii „[krwawego] czerwonego oceanu”.
Właśnie to proponuję…
@KW – Ja nie mówię o „spolegliwej” polityce gospodarczej Chin względem Polski. Tylko mówię WYŁĄCZNIE o geostrategii Chin – i jej realizacji względem Polski – I TO TYLKO WE WŁASNYM INTERESIE CHIN. Dlatego Polska może liczyć na spolegliwość Chin – ale tylko w zakresie geostrategicznym – a konkretnie co do pozyskania głowic via Pakistan . Ale warunek jest taki – że sami będziemy sygnalizowali świadomość całej sprawy Pekinowi – i udowodnimy, że chcemy być suwerennym graczem, a nie tylko biernym i bezwolnym i bezmyślnym lokajem Waszyngtonu. Czyli – musimy udowodnić, że jesteśmy podmiotem z własnym sterowaniem, który będzie realnie i długofalowo i świadomie spełniał rolę silnego bufora między Niemcami, a Rosją. WTEDY – mając głowice – rozmowy z Waszyngtonem będą też prowadzone z zupełnie innej stopy. Bo na razie – jak to powtarza nawet dr Targalski [i z tym akurat się zgadzam w 100%] – stosujemy „politykę wstawania z kolan przez padanie na twarz”…A co do asertywności i twardości Chin w handlu i biznesie, złudzeń żadnych nie można mieć co do „ulgowego traktowania” Polski – pełna zgoda. Właśnie dlatego sami musimy stosować konsensus pekiński [także wobec Chin] – czyli twardej nadrzędnej czapki państwa, które reguluje nasze pole biznesowe w Polsce – przynajmniej wyrównując przewagę kapitałową obcych graczy – a faktycznie zapewniając przewagę. Pomijam, że naiwne i ślepe przyjęcie w Polsce konsensusu waszyngtońskiego w biznesie spowodowało, że w latach 90-tych obce koncerny weszły do Polski na bandyckich warunkach i z taką przewagą kapitału i doświadczenia – że w jednej rundzie rozprawiły się z naszym słabym biznesem – był to pojedynek profesjonalnego zawodnika wagi supercieżkiej z początkującym zawodnikiem-amatorem wagi papierowej… Obecnie nadchodzi epoka rozrywania i przepinania łańcuchów logistycznych – wszystkie państwa dbające o swoją rację stanu i o biznes i o swoich obywateli będą stosowały państwowe mechanizmy protekcjonistyczne i ochronne, będą twardo negocjowały z kijem w ręku…także wobec kapitału chińskiego…
Sprawa oczywista, tylko nie zgadzam się z tym, że Chińczycy mają tutaj (w Europie Środkowej) cokolwiek do powiedzenia. Są za daleko. Nie posiadają odpowiednich lewarów względem Berlina. Nie posiadają mocnych lewarów względem Moskwy (gdyby ta stworzyła oś z Berlinem). Pozyskanie broni jądrowej przez Polskę, od Pakistanu, za pośrednictwem Chin – to w obecnych warunkach pełna abstrakcja.
Gdyby nie było tutaj USA, Chińczycy nie zaryzykowaliby sporu z Berlinem i UE (a UE to drugi największy rynek zbytu dla Chin) po to by „wchodzić do Polski”. Zresztą niby jak mieliby tu wejść? Kapitał to żadna przewaga. Żeby wejść gdzieś kapitałem, trzeba mieć odpowiednią osłonę polityczną. A politycznie Chiny wolałyby się dogadać z Rosją i NIemcami co do NJS. Przynajmniej dopóki nie wytworzyłyby własnego odpowiednio chłonnego rynku wewnętrznego.
Więc rezygnacja USA z gry w Europie Środkowej , to praktyzcnie wyrok dla Polski i podporządkowanie jej duetowi Berlin-Moskwa. Tylko Stany Zjednoczone są na tyle silne by nakazać UE blokowanie sankcjami Rosji i by rozdzielać Berlin od Moskwy. Bo Amerykanie nie są zależni ani od Europy ani od Rosji. Wobec czego nie muszą się liczyć z ich zdaniem i mogą grać w regionie twardo. Zwłaszcza, że posiadają lewary na Berlin.
Chińczycy nie posiadają takiego potencjału. Są zależni od rynku europejskiego, zależni od Rosji jeśli chodzi o tranzyt. Gdyby powstała oś Belin – Moskwa, to ROsjanie odzyskaliby wpływy w Azji Mniejszej. Wobec czego Chińczycy byliby zależni od Rosji pod względem energetyki. W takich okolicznościach nie byłoby żadnych rozmów z Warszawą. I Xi Jinping nie odwiedziałby Warszawy, tak jak zrobił to Donald Trump. O czym zresztą zaraz opublikuję kolejny tekst 🙂
pozdrawiam
KW
(…)Tylko Stany Zjednoczone są na tyle silne by nakazać UE blokowanie sankcjami Rosji i by rozdzielać Berlin od Moskwy.(…)
Jest 1 problem… niedawna wymiana jeńców, tym tego co rzekomo zestrzelił MH-17, rozpoczęła proces wygaszania pretekstu do sankcji.