W ostatnim czasie pojawiają się kolejne sygnały na Dalekim Wschodzie, które można uznać za uderzenia w wojenne werble. W lipcu 2023 roku do prasy wyciekła informacja o tym, że chiński przywódca Xi Jinping na Centralnej Komisji Wojskowej z grudnia 2020 rozkazał armii przygotowywać się na wypadek wojny. Informacja o skrytych działaniach w tym zakresie nie musiała okazać się prawdziwa, jednak wydaje się, że taka była. Zwłaszcza w kontekście tego, że w marcu 2024 roku chiński Przewodniczący już oficjalnie wezwał siły zbrojne do przygotowania się na morskie konflikty. Tego rodzaju apel został powtórzony kilka dni temu. Co wszystko zbiega się z działaniami północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una. Ten – od czasu fiaska rozmów z Donaldem Trumpem – wznowił ćwiczenia i testy pocisków rakietowych, które budzą niepokój w Korei Południowej i Japonii. Wydaje się, że eskalacja napięcia jeszcze przyśpieszyła w ostatnich dniach. Bowiem Kim Dzon Un najpierw kazał wysłać nad Koreę Południową balony ze śmieciami w celu zakłócenia pracy lotnisk sąsiada z południa. Następnie wydał polecenie rozstawienia jednostek artylerii wzdłuż granicy, akcentując tym samym fakt, że – położony ok. 40 km od granicy – Seul jest pewnego rodzaju zakładnikiem Korei Północnej. Na koniec północnokoreański reżim wysadził główne drogi i tory kolejowe łączące oba koreańskie państwa.
W tym samym czasie Chińczycy przeprowadzali swoje manewry Joint Sword 2024 wokół Tajwanu kolejny raz demonstrując możliwość okrążenia i izolowania Formozy za pomocą floty i lotnictwa. Trudno nie zakładać, że działania Pjongjangu oraz Pekinu zostały ze sobą skoordynowane. I to pomimo faktu, że oficjalnie mówi się o ochłodzeniu relacji pomiędzy ww. stolicami z uwagi na zacieśnienie współpracy pomiędzy Kim Dzong Unem, a Putinem. Być może jednak nastąpiło jakieś porozumienie pomiędzy Pekinem, Pjongjangiem i Moskwą, które może zwiastować współdziałanie w zakresie wywierania presji na Stany Zjednoczone w rejonie Dalekiego Wschodu.
Rosyjski podżegacz wojenny
W czerwcu 2024 roku Władimir Putin – po raz pierwszy od 24 lat – odwiedził Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną. Wówczas to została podpisana umowa o współpracy militarnej pomiędzy Rosją a Koreą. Choć treści porozumienia nie znamy, to jej strony sugerowały, że ma ono charakter traktatu obronnego. Innymi słowy sugeruje się, że Rosja mogła zagwarantować Korei Północnej bezpieczeństwo, a nawet objęła tę drugą własnym parasolem nuklearnym. Niewątpliwie tego rodzaju wsparcie ze strony Putina pozwalałoby Kim Dzong Unowi na bardziej agresywną narrację i politykę zagraniczną. Bowiem północno-koreański dyktator mógłby liczyć na wsparcie Rosji. To, że umowa ma charakter sojuszu militarnego zdaje się potwierdzać fakt, że Korea Północna zdecydowała się wysłać około dziesięć tysięcy żołnierzy na Ukrainę w celu wsparcia Rosji (1500 żołnierzy już tam jest).
Należy więc zakładać, że porozumienie Rosji z Koreą Północną miało – z perspektywy Kremla – nie tylko zagwarantować dostawy amunicji z Korei Północnej, ale też chodziło o wsparcie militarne, a także zachęcenie Kim Dzong Una do zwiększenia presji na amerykańskich sojuszników w rejonie Dalekiego Wschodu. Głównie względem Korei Południowej i Japonii. Najprawdopodobniej elementem dealu są też rosyjskie dostawy surowców, żywności, a może i nawet technologii dla izolowanej na globalnym rynku handlowym Korei Północnej. Tego rodzaju pomoc wraz z gwarancjami bezpieczeństwa zachęca Kim Dzong Una do podbicia stawki w jego planach przełamania amerykańskich sankcji, a być może zmuszenia Korei Południowej do uległości względem Pjongjangu.
Należy w tym wszystkim pamiętać, że w interesie Rosji jest wygenerowanie jak największej liczby konfliktów i miejsc zapalnych na całym świecie. Tak by wojna na Ukrainie przestała być jedynym, a może nawet priorytetowym problemem, na którym skupiają swoją uwagę Stany Zjednoczone. W tym zakresie Moskwa działa w kierunku podsycania istniejących lub wywoływania nowych kryzysów. Tak w Afryce ( gdzie Rosja wysłała Grupę Wagnera), a także na Bliskim (wspieranie Hezbollahu i Iranu) jak i na Dalekim Wschodzie.
Chiny zmieniają taktykę i stawiają na siłę?
Z chińskiego punktu widzenia, gra na światowy chaos może być problematyczna. Z jednej strony kolejne konflikty pochłaniają uwagę USA, jednak z drugiej zagrażają chińskim interesom. Te wyraźnie cierpią po 2022 roku. Ponadto Chińczycy muszą uważać, by nie narazić się na amerykańskie sankcje nakładane na wszystkie podmioty, które wspierają pośrednio lub bezpośrednio Rosję w walce z Ukrainą. W tym kontekście duże zaangażowanie Korei Północnej nakazuje Pekinowi dystansować się od działań Pjongjangu. Przynajmniej oficjalnie. Stąd Chiny demonstrowały w ostatnim czasie chłodny stosunek do poczynań Kim Dzong Una.
Nic dziwnego, ich gospodarka zależy od dostaw ropy i gazu – w tym od amerykańskich sojuszników – a także od eksportu do Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Zarówno import surowców jak i eksport towarów odbywa się w dużej części drogą morską. Ewentualne sankcje gospodarcze na Chiny ograniczyłyby ich zyski ze sprzedaży produktów, a przerwanie dostaw ropy z Bliskiego Wschodu oraz LNG pozbawiłoby chińską gospodarkę niezbędnego do funkcjonowania paliwa.
Z tych względów wojna celna pomiędzy USA a Chinami wyglądała dotychczas w taki sposób, że Amerykanie dokonywali bolesnych uderzeń, tymczasem Chińczycy odpowiadali w sposób ograniczony. Nic zresztą dziwnego. Skoro to Chińczycy generują ogromne zyski z handlu z USA i EU, a Zachód ma z Chinami potężny deficyt handlowy, to siłą rzeczy zachodnie cła będą znacznie bardziej kosztowne dla Państwa Środka niż ewentualny, symetryczny odwet.
Jednakże pomimo walki celnej z USA, która przerodziła się również w walkę na płaszczyźnie technologicznej (vide chipy), Chińczycy wciąż mieli nadzieje na kontynuowanie współpracy gospodarczo-handlowej z Unią Europejską. Jednakże decyzja o nałożeniu ceł na chińskie samochody elektryczne z października 2024 roku nakazuje sądzić, że także Europejczycy zamierzają bronić się przed chińską ekspansją. Ta ostatnia prowadzona jest poprzez wykorzystywanie zglobalizowanego rynku do podbijania kolejnych sektorów gospodarczych dzięki dotowaniu przez chiński rząd własnych firm produkcyjnych. Dzięki temu firmy te mogą sprzedawać towary po zaniżonych cenach, eliminując zachodnią konkurencję. Unia Europejska wreszcie zareagowała na zagrożenie, a na celowniku znalazły się także dostawy chińskich wiatraków i paneli fotowoltaicznych. Tak więc nie jest wykluczone, że to dopiero początek ceł nakładanych przez UE na chińskie towary.
Warto też pamiętać o tym, że bilans wartości zagranicznych inwestycji w Państwie Środka od dwóch lat spada (tj. od lutego 2022r.). Jeszcze w 2021 wyniósł prawie 350 mld dolarów, gdy tymczasem rok 2023 roku zamknął się wynikiem zaledwie 33 mld usd. Dla porównania zagraniczne inwestycje bezpośrednie w Polsce osiągnęły wówczas dodatni bilans o wartości blisko 29 mld usd. Jak gdyby było tego mało, Chińczycy nie poradzili sobie jeszcze z kryzysem na rynku nieruchomości. Tak więc nawarstwiające się problemy wewnętrzne w Państwie Środka potęgują jego wrażliwość na czynniki zewnętrzne. Brak dopływu odpowiedniej ilości kapitału z zewnątrz może wpędzić Chiny w spiralę gospodarczego kryzysu.
Tymczasem deficyt handlowy Unii Europejskiej w handlu z Chinami w latach 2022-2023 zmniejszył się o 106 miliardów dolarów. Fakt, że rok 2022 zakończył się rekordowym deficytem na poziomie 397 mld usd, to jednak spadek chińskich zysków o 27% rok później z pewnością był bardzo odczuwalny. Tendencja utrzymywała się co najmniej do połowy 2024, w którym to chiński import z UE wzrastał, a eksport do Wspólnoty malał w relacji do 2023 roku.
Chiny – w odróżnieniu od Rosji – są jednym z najbardziej uzależnionych od czynników zewnętrznych państw na świecie. Tymczasem problemy wewnętrzne i zewnętrzna presja mogą zdemolować chińskie sny o transformacji społeczno-ekonomicznej. Przyjmując postawę relatywnie stonowaną i defensywną – jak dotychczas – Chińczycy ryzykują tym, że Zachód będzie kontynuował przykręcanie kurka z kapitałem. Co spotęguje tylko konsekwencje problemów wewnętrznych w Chinach. Z tego powodu chińskie władze mogły już powziąć decyzję o tym, że z agresywnej ekspansji gospodarczo-handlowej należy przejść na płaszczyznę ofensywy politycznej. Przy użyciu instrumentów siły.
Prowokacje względem Tajwanu obserwujemy od kilku lat (naruszanie przestrzeni powietrznej). Także chińskie ćwiczenia wojskowe regularnie odbywają się blisko Formozy i realizują dość sugestywne scenariusze. Chińczycy dekadę temu rozpoczęli usypywanie sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim. Tak więc agresywna polityka nie jest w wykonaniu Pekinu żadną nowością. Jednakże o ile wcześniej było to wszystko pewnego rodzaju testowaniem Stanów Zjednoczonych i Zachodu, o tyle wydaje się, że teraz Chiny chcą zademonstrować gotowość do podjęcia bezpośredniej konfrontacji. Mimo, że wiele wskazuje na to, że ich siły zbrojne do takiej konfrontacji mogą nie być raczej przygotowane. Niemniej może chodzić o wywarcie odpowiedniego wrażenia.
Czas jest nieprzypadkowy bowiem w obliczu problemów wewnętrznych reżim z Pekinu wolałby odwrócić społeczną uwagę na zagrożenia zewnętrzne. Jednocześnie polityka słabych reakcji na kolejne cła nakładane przez Zachód nie przynosi efektów. Przeciwnie, proces się rozwija. Wobec tego wszystkiego zmiana podejścia może wydawać się władzom z Pekinu jedyną opcją dającą nadzieję na przyparcie Zachodu – zwłaszcza Stanów Zjednoczonych – do muru. I wynegocjowania takich warunków, które zagwarantują Chinom – przynajmniej na jakiś czas – dalszy dostęp do zachodnich rynków. Ponadto odzyskanie kontroli nad Tajwanem dawałoby Pekinowi przewagę na rynku produkcji chipów, co z kolei umożliwiałoby szachowanie Zachodu i być może zmuszenie go do zniesienia ceł na chińskie produkty.
Moment na tego rodzaju odważne działania również wydaje się odpowiedni. Na Ukrainie trwa wojna. Pomoc zachodu dla Ukrainy słabnie, bowiem wyczerpują się zasoby, a jednocześnie coraz trudniej wygospodarować na ten cel odpowiednie finanse. Na Bliskim Wschodzie wydarzenia także przyśpieszyły. Co wymusza na Stanach Zjednoczonych podzielność uwagi, a także inne gospodarowanie zasobami. Tak dostawami sprzętu i amunicji dla stron walczących, jak i angażowaniem własnych sił militarnych w stabilizację regionów (vide wojska na wschodniej flance NATO i rozmieszczenie części floty w pobliżu Izraela).
Jednocześnie zbliżają się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Ustępujący prezydent nie jest w najlepszej formie. Do tego musi wspierać wiceprezydent w kampanii prezydenckiej. Społeczeństwo i amerykańskie elity polityczne skupione są na polityce wewnętrznej. Ktokolwiek nie wygra wyborów, otrzyma władzę dopiero od stycznia 2025. Do tego czasu rządzić będzie jeszcze dotychczasowy prezydent. Ten zazwyczaj stara się nie podejmować ważkich decyzji i odkłada je dla następcy. Tego rodzaju sytuacja może być postrzegana przez państwa trzecie jako pewnego rodzaju luka, którą można wykorzystać do bardziej stanowczych działań, które w zwyczajnym czasie spotkałyby się z natychmiastową reakcją USA.
Wszystkie te okoliczności sprawiają, że władze z Pekinu rzeczywiście mogą zacząć działać w znacznie bardziej ostry i zdecydowany sposób. Pomimo faktu, że wrażliwość energetyczna i kapitałowa Chin wciąż jest spora. Proces transformacji energetycznej – mimo imponujących postępów w zakresie rozwoju OZE – jest jeszcze daleki od zakończenia. Budowa wewnętrznego rynku zbytu, który mógłby wypełnić lukę po odbiorcach zewnętrznych także. Na koniec 2023 roku chińskie PKB przypadające na jednego mieszkańca – przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej pieniądza – wyniosło nieco ponad 22 tys. dolarów. W Polsce było to dwukrotnie więcej… Przeciętne roczne polskie wynagrodzenie jest o 1/3 większe niż chińskie. Tymczasem Polacy nie należą przecież do najlepiej zarabiających nie tylko na świecie, ale i w samej tylko Europie.
Jednakże perspektywa wykorzystania słabszej dyspozycji USA na arenie międzynarodowej, a także nowej sytuacji geopolitycznej (otworzenie frontu na Bliskim Wschodzie) może okazać się dla Chińczyków nazbyt kusząca. Skłaniając do podjęcia politycznej gry na wysokim ryzyku w celu odniesienia politycznych i gospodarczych korzyści. Groźba wznowienia wojny na Dalekim Wschodzie – np. na Półwyspie Koreańskim – może wydawać się dobrym narzędziem do zmuszenia Amerykanów do wycofania się z antychińskiej polityki. Chińczycy mogą zechcieć siłą – poprzez wywieranie presji na Tajwan, a także północnokoreańską groźbę ataku na Seul – przekonywać Amerykanów do tego, że ci nie są zdolni do radzenia sobie na raz ze wszystkimi zaistniałymi problemami. Wobec czego powinni komuś odpuścić. Najlepiej Chinom. Te są bowiem największym i teoretycznie najtrudniejszym przeciwnikiem, który mógłby doprowadzić do upadku amerykańskiej hegemonii. Przynajmniej tego rodzaju narracja może być przez Pekin mocno akcentowana.
Pokusa prowadzenia opisanej polityki wiąże się wprawdzie z ryzykiem nasilenia ceł na chińskie produkty – a może i nałożenia sankcji – jednakże w przypadku sukcesu może obrodzić w konkretne korzyści. I przedłużyć Chińczykom okres, w którym mogliby dokończyć planowaną transformację. Wówczas Chiny – po zwiększeniu niezależności od Zachodu – mogłyby zacząć dyktować warunki co najmniej w rejonie Dalekiego Wschodu.
Jednocześnie władze z Pekinu wcale nie muszą ryzykować własną skórą. Chiny mogą próbować uniknąć negatywnych dla siebie konsekwencji poprzez działanie poprzez pośrednika. Na takiego idealnie nadaje się Kim Dzong Un. Zwłaszcza teraz, gdy ma poparcie Rosji. Tak więc Chiny mogą wspierać agresywną politykę Korei Północnej licząc na to, że konsekwencje tego spadną ewentualnie na samego Kim Dzong Una, a winą za narastające napięcie możną będzie obarczyć również Władimira Putina. Jest to idealny układ dla Chin, w którym koszty działań przeciwko USA i ich sojusznikom mogą spaść na Koreę Północną i Rosję, gdy tymczasem zyski z tego płynące muszą trafić do Chin. Ponieważ bez rozmów i ugody z Chińską Republiką Ludową nie da się rozwiązać kwestii bezpieczeństwa na Półwyspie Koreańskim.
Nasz Kim
Dowodem na tę tezę są wcześniejsze – nieudane – próby Donalda Trumpa zmierzające do zbliżenia relacji pomiędzy USA i Koreą Północną, których celem było przeciągnięcie Kim Dzong Una na amerykańską stronę. Trump – po użyciu Kija w postaci potężnych manewrów wojskowych z przełomu 2017/2018 – chciał skusić północnokoreańskiego dyktatora wizją Korei Północnej rozwijającej się tak, jak jej południowy sąsiad. Dzięki Stanom Zjednoczonym. Tego rodzaju manewr nie mógł się jednak powieźć, bo rozmowy na linii Waszyngton-Pjongjang były prowadzone w oderwaniu od woli i udziału Pekinu. Tymczasem to Chińczycy gwarantowali Korei Północnej bezpieczeństwo i w razie problemów byliby gotowi – tak jak to było w przeszłości – użyć siły militarnej do jej obrony.
Tak samo jak Donald Trump nie był w stanie dowieźć dwustronnego dealu z Kim Dzong Unem w latach 2018-2019, tak teraz administracja z Waszyngtonu nie będzie zdolna do bilateralnego porozumienia z Koreą Północną. Nie w sytuacji, gdy nie tylko Chiny stoją za plecami Kima, ale i także zajął tam miejsce rosyjski niedźwiedź. Z tegoż względu, ewentualne rokowania w sprawie sytuacji na Półwyspie Koreańskim muszą być prowadzone przynajmniej przy obecności jednego wschodniego mocarstwa. Przy czym – jak już wcześniej wspomniano – Rosjanie woleliby wywołać kolejną wojnę niż zawierać jakieś porozumienia na Dalekim Wschodzie. Z tych powodów, bez zgody, udziału i gwarancji Chin co do wykonania ewentualnego porozumienia nie ma co myśleć o pokojowym rozwiązaniu kwestii Korei Północnej. Chińczycy mogą mieć świadomość swojej roli w powyższej układance. Roli, która mogłaby im pozwolić wynegocjować korzystne dla siebie warunki w zamian za definitywne i trwałe ujarzmienie Kim Dzon Una i jego groźnej dla Korei Południowej, Japonii oraz USA polityki.
Zanim jednak będzie mogło dojść do rozmów o oczekiwanym przez Chińczyków wagomiarze, w pierwszej kolejności Amerykanie muszą zostać zmuszeni do podjęcia rokowań. Cel ten można osiągnąć właśnie poprzez uruchomienie „szalonego” Kima, którego groźby użycia broni konwencjonalnej, a także jądrowej, nie mogłyby zostać zignorowane. O ile od kilku lat północnokoreański dyktator ponownie wrócił do polityki demonstrowania siły, o tyle w ostatnich tygodniach i dniach wyraźnie wzmocnił poziom sygnalizacji strategicznej. Rozstawienie jednostek artyleryjskich w zasięgu Seulu i rozpoczęcie konkretnych działań przygotowawczych na granicy z Koreą Południową jest – i zapewne ma być – bardzo sugestywne. I nie może pozostać bez reakcji Seulu. Władze z Korei Południowej już teraz sugerują, że mogłyby dokonać symetrycznych działań w postaci wysłania wojsk południowokoreańskich, które wsparłyby Ukrainę. Jednocześnie prezydent Yoon Suk Yeol zagroził, że w przypadku próby ataku jądrowego na jego kraj, zniszczy reżim Kim Dzong Una. Chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że tego rodzaju narracyjna odpowiedź zostanie wykorzystana przez Koreę Północną do dalszej eskalacji napięcia. Tego rodzaju procesu nie wywołuje się bez celu. Tego możemy się tylko domyślać. Może chodzić jedynie o uderzenie kijem w amerykańskie gniazdo szerszeni – jak to bywało wiele razy – by sprawdzić reakcję. Może jednak być czymś więcej. Elementem szerszej układanki, w której zarówno Rosja jak i Chiny liczą na osiągnięcie innych efektów przy użyciu tego samego narzędzia (Kim Dzong Una).
Z uwagi na zaistniałe okoliczności – sytuację polityczną i militarną na Ukrainie, a także pętlę gospodarczą zaciskającą się wokół chińskiej szyi – można wnioskować, że tym razem wschodnie autorytaryzmy zamierzają osiągnąć konkretne rezultaty.
Amerykanie i wojna prewencyjna
Z perspektywy USA poddanie się szantażowi Kim Dzong Una w zasadzie nie jest opcją akceptowalną. Tak w kontekście polityki wewnętrznej – ponieważ byłoby to samobójstwem politycznym – jak i z uwagi na strategiczne interesy Stanów Zjednoczonych (utrzymanie sojuszy z Koreą Południową i Japonią). Tak więc presja Kim Dzong Una na Seul będzie musiała spotkać się z bardzo stanowczą reakcją USA. Tak jak to bywało już w przeszłości. W tym celu Amerykanie będą musieli zmobilizować i skoncentrować w rejonie Półwyspu Koreańskiego swoje zasoby militarne. Bowiem innego rodzaju presja nie zadziała na Kim Dzong Una (większymi sankcjami się już go obłożyć nie da).
Z kolei chińskie naciski na Tajwan będzie można łagodzić lub neutralizować groźbami nałożenia odwetowych sankcji gospodarczo-handlowych. Z tego powodu Amerykanie wcale nie będą musieli szykować sił militarnych zarówno przeciwko Korei Północnej jak i w obronie Tajwanu. USA raczej skupią się na próbie spacyfikowania Kim Dzong Una. Strasząc go atakiem prewencyjnym. Dlaczego Waszyngton nie ograniczy się do demonstracji gotowości do obrony Korei Południowej, tylko może być skłonny do bardziej ofensywnej postawy? Bowiem ewentualne działania defensywne nie byłyby w stanie obronić sojusznika.
Przypomnijmy, że Seul znajduje się nie tylko w zasięgu artylerii rakietowej, ale i nawet artylerii lufowej Korei Północnej. Tak więc Kim Dzong Un ma możliwość grożenia sąsiadom z półwyspu tak uderzeniem jądrowym – zwłaszcza, że Korea Południowa nie posiada broni masowego rażenia – jak i atakiem konwencjonalnym. Przy czym Kim Dzong Un wcale nie musi przygotowywać się do inwazji lądowej, która byłaby niezwykle trudna. Scenariusz zasypania południowokoreańskiej stolicy gradem pocisków artyleryjskich i rakietowych jest wystarczająco przerażający dla ewentualnej ofiary. W takim scenariuszu siły Korei Północnej w zasadzie mogłyby przyjąć postawę obronną i ograniczyć się do równania z ziemią Seulu i okolicznych, gęsto zaludnionych miast Korei Południowej. Jest to idealna sytuacja do szantażowania południowego sąsiada.
Przy tego rodzaju scenariuszu wojennym Amerykanie mają tylko dwie opcje zareagowania. Albo uderzą na Koreę Północną w odpowiedzi na atak na Seul – co byłoby dopuszczeniem możliwości zniszczenia tego miasta – albo też USA dokonałoby uderzenia prewencyjnego. Starając się zniszczyć jak najwięcej systemów wroga, w celu zminimalizowania strat po stronie południowokoreańskiej w czasie przyjmowania ataku wymierzonego przez Północ. W tym wszystkim warto zwrócić uwagę na słowa południowokoreańskiego prezydenta, który nie groził zniszczeniem reżimu Kim Dzong Una w odpowiedzi na atak. Groźba dotyczyła podjęcia samej próby dokonania takiego uderzenia… Tak więc także władze z Seulu zdają sobie sprawę z trudnej sytuacji i sugerują, że są gotowe podjąć działania prewencyjne.
Pamiętajmy też o tym, że po poprzednich demonstracjach amerykańskiej siły w rejonie Półwyspu Koreańskiego zagrożenie ze strony Kim Dzong Una wcale nie ustało. Nie doszło do żadnych trwałych uzgodnień. Nie pomogły w tym również negocjacje prowadzone przez Donalda Trumpa. Innymi słowy, jeśli Amerykanie ponownie zgromadzą duże siły militarne w regionie i ich nie wykorzystają do ustanowienia jakiegoś nowego ładu, to nie osiągną żadnych celów. Zagrożenie dla regionalnych sojuszników USA pozostanie lub będzie nawet rosnąć. W sytuacji, gdy wojna na Ukrainie może w 2025 roku wejść w decydującą fazę.
Na szczęście dla Amerykanów wyzwania na Dalekim Wschodzie wymagają używania jako straszaka głównie US Navy. Tymczasem wojna na Ukrainie toczy się głównie w domenie lądowej. Tak więc nie jest tak, że Stany Zjednoczone nie są w stanie jednocześnie demonstrować obecności na tzw. Wschodniej Flance NATO i dokonywać projekcji siły na Dalekim Wschodzie. Jest przeciwnie, ponieważ oba teatry działań wymagają używania innego rodzaju sił i środków. Tak więc USA mogą więc obsługiwać swoje interesy w obu tych miejscach. Przy jednoczesnym kontrolowaniu sytuacji na Bliskim Wschodzie, gdzie Izrael posiada spory potencjał własny w zakresie obrony przez atakami z zewnątrz. Ponadto należy pamiętać o tym, że do działań wspierania obrony przeciwrakietowej Izraela Amerykanie nie muszą angażować lotniskowców i całych grup bojowych. Wystarczą niewielkie – jak na możliwości US Navy – zasoby w postaci kilku okrętów oraz komponent sił powietrznych, który mógłby skorzystać choćby z brytyjskiej bazy lotniczej Akrotiri zlokalizowanej na Cyprze, lotnisk w sojuszniczych państwach Bliskiego Wschodu lub ostatecznie z pokładów okrętów desantowych typu Wasp. Stany Zjednoczone zdecydowały się już wzmocnić Izrael własną baterią systemu antybalistycznego THAAD.
Nie więc prawdą, że amerykańskie siły można w łatwy sposób rozciągnąć. Stany Zjednoczone wciąż posiadają dostateczny potencjał by móc go skoncentrować w dwóch lub trzech miejscach na świecie i wywierać odpowiednią presję. Zwłaszcza, jeśli podmiotem nacisku miałyby Korea Północna czy Iran, a nie Chiny.
US Navy dysponuje jedenastoma superlotniskowcami, z których co najmniej pięć jest eskortowana przez specjalne okrętowe grupy bojowe i znajduje się w gotowości bojowej. Więc nawet przy założeniu ponownego podesłania trzech lotniskowców w pobliże Japonii i Korei Południowej, amerykańska flota wciąż będzie mogła demonstrować obecność w rejonie Zatoki Perskiej, a także Europy. Zwłaszcza przy wsparciu mniejszych okrętów desantowych typu Wasp, mogących również pełnić rolę lekkich lotniskowców.
Niemniej należy również pamiętać o tym, że koncentracja jest zwyczajnie kosztowna. Wiąże siły w konkretnym rejonie, przez co zawęża pole manewru. Koncentrowanie się tylko i wyłącznie na działaniach defensywnych, bez prób rozwiązania konkretnych dylematów bezpieczeństwa, nie jest najlepszą strategią w długim terminie. Znacznie bardziej pragmatycznym podejściem jest rozwiązywanie problemów jednego po drugim. Systematyczne – a najlepiej prewencyjne – gaszenie ognisk zapalnych tak, by nie wybuchł jeden wielki pożar.
Z punktu widzenia USA Iran nie stanowi – jeszcze – nieakceptowalnego zagrożenia (brak broni jądrowej i możliwości uderzenia w terytorium USA). Z kolei wywieranie presji militarnej bezpośrednio na Rosję lub Chiny – przy braku rozwiązania wielu mniejszych problemów – byłoby pomysłem wielce ryzykownym. Tymczasem kwestia Korei Północnej dojrzała do tego, że nie można ignorować Kim Dzong Una, który dysponuje arsenałem jądrowym. Co więcej, reżim twierdzi, że jest w stanie sięgnąć amerykańskiego terytorium. Nie musi być to prawdą, zwłaszcza w kontekście posiadania przez USA obrony przeciwrakietowej na Alasce. Niemniej wydaje się, że to może być ostatni moment na zneutralizowanie północnokoreańskiego zagrożenia, nim urośnie ono do rozmiarów uniemożliwiających jakiekolwiek działania. Ponieważ dalsze ignorowanie problemu może doprowadzić do fatalnych skutków. Okno czasowe na jego rozwiązanie wyraźnie się zawęża.
Zakup książkę, w której zostały przewidziane trzy wojny (Inwazje na: Ukrainę, Górski Karabach i Liban), a także analiza wyjaśniająca dlaczego nie dojdzie do konfliktu między USA i Chinami, a Rosja poniesie klęskę i się rozpadnie. [Autopromocja]
Z tych wszystkich powodów jest wysoce prawdopodobnym, że niebawem amerykańskie szerszenie nie wylecą tylko i wyłącznie w celu przegonienia intruza od gniazda, tylko zrobią to z zamiarem eliminacji zagrożenia. Wydaje się, że ten moment jest bardzo bliski, a więc w następnych miesiącach lub najbliższych dwóch latach zacznie realizować się scenariusz, który opisałem na blogu jeszcze w latach 2018-2019.
III Wojna Światowa?
W powyższej układance pomiędzy Rosją, Chinami, a Stanami Zjednoczonymi – w której Kim Dzon Un stanowi narzędzie, a Półwysep Koreański planszę do gry – mamy więc potencjalnie bardzo rozwojową sytuację, w której:
- Rosjanie dążą do wywołania wojny na Dalekim Wschodzie, przy udziale Chin, obu Korei i USA,
- Kim Dzong Un chce postawić pod ścianą Seul i Waszyngton zamierzając wziąć w jasyr Seul i negocjować wysokie warunku okupu,
- Chińczycy zamierzają wykorzystać wewnętrzną słabość USA i międzynarodowe okoliczności w celu odzyskania Tajwanu i zagwarantowania sobie spokoju i dostępu do zachodnich rynków do momentu, w którym nie poczują się dostatecznie silne,
- Amerykanie są zmuszeni zneutralizować/wyeliminować zagrożenie ze strony Korei Północnej.
Tego rodzaju splątanie interesów niewątpliwie jest arcyniebezpieczne w kontekście możliwości wybuchu wojny, nawet o światowym zasięgu i charakterze. Także wojny nuklearnej, zwróciwszy uwagę na posiadanie broni jądrowej przez Kim Dzong Una oraz możliwe dążenie USA do obalenia jego reżimu. Co mogłoby stanowić dla Pjongjangu podstawę do użycia BMR. Z tych powodów należy się spodziewać w najbliższych tygodniach i miesiącach wielu niepokojących – i generujących spore zainteresowanie i dużą liczbę wyświetleń – nagłówków o tym, że zbliża się III Wojna Światowa. Podgrzewanie atmosfery będzie bowiem zarówno w interesie Chin, Rosji jak i USA, a także mediów, komentatorów i dziennikarzy. Mocarstwa będą starały się przekonać adwersarzy, że to one posiadają silniejsze karty militarne i to ich warunki powinny być na wierzchu. Z kolei prasa i nastawieni na zyski komentatorzy będą chcieli zmonetyzować strach, dodatkowo go podniecając.
Tymczasem wskazać jednak należy, że istnieją również bardzo ważkie argumenty za tym, że ostatecznie – mimo demonstracji wszystkich stron do gotowości prowadzenia konfliktu – do żadnej wojny nie dojdzie. Poświęciłem temu zagadnieniu cały podrozdział w książce z 2021 roku pt. „Trzecia Dekada. Świat dziś i za 10 lat”, w której został również rozpisany wyżej opisywany scenariusz eskalacji na Półwyspie Koreańskim. Tam też opisałem kształt możliwego porozumienia pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi, po którym to Rosja zostałaby osamotniona.
Argumenty za tym, że do żadnej gorącej wojny na Dalekim Wschodzie dojść nie powinno wyglądają w skrócie następująco:
- Wojna oznaczałaby natychmiastowy krach gospodarczy w Chinach z uwagi na brak surowców energetycznych oraz odcięcie od zachodniego kapitału pozyskiwanego z eksportu. Chińczycy mogliby wojnę prowadzić – przy oszczędzaniu zasobów – jednak każdy dzień wojny uniemożliwiałby im realizowanie długofalowej strategii, która ma na celu zniwelowanie skutków problemów demograficznych Chin, wciągnięcia społeczeństwa na wyższy poziom zamożności i odniesienia zwycięstwa technologicznego. Z Wojny Chiny wyszłyby bardzo osłabione i to nawet nie względem USA – którego terytorium prawdopodobnie pozostałoby bezpieczne – ale także w kontekście rywalizacji z Indiami, Rosją czy nawet Japonią. Wejście do wojny z najpotężniejszym przeciwnikiem to strategiczna porażka.
- Wojna z Chinami to scenariusz światowego pożaru nie do ugaszenia i byłaby dla USA nie do wygrania w kontekście pokonania przeciwnika. Choć neutralizacja Korei Północnej, a także obrona Tajwanu byłyby możliwe. Korea Południowa z pewnością nie wyszłaby z konfliktu bez szwanku. Niemniej pojawiłyby się problemy z zerwaniem łańcuchów dostaw, a gospodarka USA – ani tym bardziej UE – nie są jeszcze na to gotowe. Konflikt z Chinami byłby bardzo kosztowny, a być może i długotrwały. Otwierałby opcje dla Rosji, uniemożliwiał opanowywanie sytuacji na Bliskim Wschodzie.
- Wojna dla Korei Południowej to możliwe samobójstwo, choć z drugiej strony nie wyeliminowanie zagrożenia tylko odwleka klęskę.
- Także Japonia mogłaby ucierpieć w konflikcie, nie pisząc już o Tajwanie.
Tak więc konflikt byłby katastrofą dla wszystkich walczących stron, a do tego mógłby wywołać reakcję łańcuchową w postaci wybuchu kolejnych lokalnych wojen w Europie, Kaukazie, na Bliskim Wschodzie, w Afryce czy na Subkontynencie Indyjskim. Zadowoleni z takiego przebiegu wypadków byliby tylko Rosjanie, którzy już teraz walczą, są odizolowani gospodarczo i politycznie, przez co wykrwawiają się w sytuacji, gdy wszyscy naokoło rosną w relacji do nich w siłę.
Z tych wszystkich powodów uważam, że do żadnej wojny chińsko-amerykańskiej nie dojdzie w najbliższych latach. Zwłaszcza, że istnieje takie rozwiązanie, które prowadzi do akceptowalnego przez wszystkich porozumienia.
Nixon po raz drugi
W „Trzeciej Dekadzie” starałem się odtworzyć priorytety każdej ze stron i ustalić na czym im zależy, a wobec tego jak mógłby wyglądać ewentualny deal zawarty pomiędzy Pekinem a Waszyngtonem. Poniżej w skrócie punktuję główne założenia.
Priorytety USA:
- Neutralizacja zagrożenia militarnego ze strony Korei Północnej i Chin (cel krótkoterminowy).
- Neutralizacja militarnego zagrożenia rosyjskiego w Europie (cel krótkoterminowy).
- Obrona sojuszników (Korea Płd, Japonia), a także utrzymanie NATO (cele krótko-średnioterminowe).
- Zwycięstwo w rywalizacji z Chinami i utrzymanie hegemonii (cel strategiczny, długofalowy).
Priorytety Chin:
- Kupienie sobie czasu, utrzymanie dostępu do zachodniego kapitału (cel krótko-średnioterminowy).
- Odzyskanie Tajwaniu i wypchnięcie Amerykanów z Korei Południowej (cel średnio-długo terminowy).
- Zbudowanie większej niezależności od Zachodu, transformacja społeczno-energetyczno-gospodarcza, utrzymanie uzależnienia Zachodu od chińskiej produkcji. Zwycięstwo w wyścigu technologicznym. Stworzenie silnego bieguna geopolitycznego dominującego co najmniej w regionie (cel strategiczny, długoterminowy).
Priorytety Rosji:
- Wzniecenie możliwie największej liczb konfliktów na świecie i zwycięstwo na Ukrainie (cel krótkoterminowy).
- Zaszantażowanie Zachodu, rozbicie NATO i uzyskanie od UE promujących Rosję warunków, w tym dostęp do kapitału i technologii (cel średnioterminowy).
- Uzyskanie – w nowym układzie – pozycji bieguna geopolitycznego, który miałby możliwość dyktować warunki Unii Europejskiej i negocjować na równych warunkach z USA oraz Chinami, balansując pomiędzy nimi jako siła „obrotowa” (cel strategiczny, długoterminowy).
Z powyższego wynika, że nie da się pogodzić rosyjskich celów krótkoterminowych z interesami USA czy nawet Chin! Wywołanie wojennej reakcji łańcuchowej zdewastowałoby zarówno Amerykanów jak i Chińczyków. I to w perspektywie długofalowej. Realizacja „rosyjskiego” scenariusza wojennego w najbliższych latach przekreślałaby wszelkie nadzieje Chińczyków na osiągnięcie zakładanych celów oraz na amerykańską ambicję utrzymania hegemonii. Dodatkowo wdrożenie w życie rosyjskich celów rozbicia jedności NATO i podporządkowania sobie Unii Europejskiej sprawiają, że Europejczycy musieliby wpaść w zależność bezpieczeństwa od USA, a tym samym musieliby zgodzić się – w zamiana za pomoc przeciw Rosji – na podjęcie walki ekonomicznej z Chinami. Co odcięłoby Pekin od drogocennego unijnego rynku (co powoli zaczyna się dziać).
Należy jednak jednocześnie podkreślić, że priorytety USA i Chin da się ze sobą pogodzić z tegoż względu, że uległość jednej strony w krótkim terminie nie przekreślałaby jej nadziei na realizację ostatecznych celów strategicznych w długim terminie. Przykładowo, gdyby Chińczycy zgodziliby się na rozbrojenie Kim Dzong Una i uzyskali w zamian gwarancje całkowitej demilitaryzacji Półwyspu Koreańskiego, to obie strony mogłyby osiągnąć krótkoterminowe cele. Amerykanie zneutralizowaliby zagrożenie i obronili sojuszników. Mogliby się skupić też na Rosji. Z kolei Chińczycy wyparliby amerykańskie siły militarne z bliskiej odległości od Pekinu. Wszystko to mogłoby zadziałać w warunkach rozpoczęcia procesu jednoczenia Korei. Co było już sugerowane – nawet przez samych zainteresowanych – przy okazji Zimowych Igrzysk Olimpijskich z 2018 roku. Połączenie administracji z Pjongjangu i Seuli mogłoby dawać gwarancje, że porozumienia co do całkowitej demilitaryzacji (i denuklearyzacji) Półwyspu Koreańskiego będą realizowane.
Tego rodzaju scenariusz nie przekreślałby ani długofalowych celów Chin, ani też USA. Mało tego oba państwa mogłyby zrealizować cele krótko-średnioterminowe. Amerykanie mogliby też żądać kompletnego odcięcia się Chin od Rosji w celu neutralizacji tej ostatniej. Chińczycy z kolei obawialiby się, że jeśli Stan Zjednoczone nie będą musiały angażować floty przeciwko Kim Dzong Unowi, to wówczas mogliby całkowicie zablokować kwestię odzyskania przez Chiny Tajwanu. Więc ceną za „sprzedanie” Rosji mogła by być właśnie Formoza.
Tego rodzaju deal całkowicie uwalniałby amerykańskie siły z rejonu Dalekiego Wschodu, co zwiększałoby szansę na szybkie uporanie się z mniejszymi problemami i słabszymi niż Chiny przeciwnikami. USA mogłoby docisnąć wówczas zarówno Moskwę, ale i np. Teheran.
Sojusze z Europejczykami, Saudami i Żydami mogłyby zostać utrzymane (podobnie jak ten z Japonią). Co stanowiłoby realizację celów średnioterminowych USA i dawało podstawy do tego, by po uspokojeniu wszystkich ognisk zapalnych wrócić do rywalizacji z Chinami. W której można by zrewidować postanowienia co do Tajwanu, działając już z pozycji siły.
Tego rodzaju perspektywa oczywiście byłaby niekorzystna dla Chin, jednakże Chińczycy – bez uzyskania czasu i możliwości rozwoju w krótkim terminie – nie będą w stanie realizować swoich dalekosiężnych planów. Gdyby natomiast poświęcili Kim Dzong Una i Rosję – licząc na to, że Amerykanie zmitrężą długie lata na gaszenie mniejszych pożarów – wówczas mieliby możliwość zbudowania takiej siły, która wystarczyłaby do zbalansowania Amerykanów, gdyby Ci zechcieli wrócić na Daleki Wschód.
W konsekwencji, pomimo tego, że długofalowe cele strategiczne USA i Chin są rozbieżne, to istnieją takie decyzje skutkujące w krótszych okresach, które dają obu stronom nadzieję na ostateczny sukces. Przy czym Chińczycy chcieliby się wzmocnić licząc na potknięcia Amerykanów, z kolei Ci drudzy dążyliby do jak najszybszej pacyfikacji Rosji i Iranu.
Tego rodzaju kalkulacje prowadzą do wniosku, że bardziej prawdopodobnym scenariuszem – od tego wojennego – jest powtórzenie manewru Richarda Nixona, który w 1972 roku doprowadził do porozumienia z Chińską Republiką Ludową oraz wyizolowania politycznego Związku Sowieckiego.
Zanim jednak do tego dojdzie, może dojść do pewnego rodzaju podbijania stawki w trwających negocjacjach. Niewykluczone, że wydarzenia wokół Półwyspu Koreańskiego zaczną przyśpieszać już na przełomie 2024 i 2025 roku. Bowiem moment – dla Rosji, Chin i Korei Północnej – wydaje się być odpowiedni. Z drugiej strony: Amerykanie, Koreańczycy z Południa i Japończycy mogą widzieć, że okno możliwości zneutralizowania Kim Dzong Una zaczyna się zamykać.
Jeśli Rosjanie planują – zgodnie z sugestiami S. Szojgu – zwycięstwo na Ukrainie do 2026 roku to może to oznaczać, że będą w tej chwili wywierali bardzo dużą presję na Koreę Północną i Chiny w zakresie wygenerowania odpowiedniego napięcia na Dalekim Wschodzie. W celu odciągnięcia amerykańskiej uwagi od Ukrainy. To może skłaniać do wniosku, że rok 2025 (a najpóźniej 26′) może być zarówno szczytowym – jeśli chodzi o napięcie w relacjach amerykańsko-chińskich – jak i przełomowym, w którym obie strony zdecydują się konkretne działania lub rozwiązania.
Wszystko to nie pozostanie bez wpływu na wojnę na Ukrainę, choć to jest już temat na odrębną analizę.
Krzysztof Wojczal
Geopolityka, strategia, polityka, gospodarka, podatki – blog
P.S. Stali czytelnicy myślę wybaczą dość krzykliwy tytuł artykułu, niemniej tonowanie sztucznie rozkręcanej paniki wymaga tego, by zachęcić do lektury powyższego tekstu właśnie tych, którzy klikają w „tytuły wojenne”, a nie tylko tych poszukujących rzeczowych analiz nie bazujących na emocjach i wywoływaniu strachu.
„Nie ma sojuszu Chińsko-Rosyjskiego”
Trzeba o tym powiedzieć Chińczykom i Rosjanom, na pewno będą zaskoczeni.
Nie spodziewałem się po Panu takiego poczucia humoru.
Umowa partnerska z 2001
https://en.wikipedia.org/wiki/2001_Sino-Russian_Treaty_of_Friendship
Sojusz Chińsko Rosyjski ogłoszony w 2022
https://www.reuters.com/world/china/moscow-beijing-partnership-has-no-limits-2022-02-04/
Wielokrotne wspólne ćwiczenia wojskowe wymierzone w USA, Japonię, Tajwan
https://edition.cnn.com/2024/09/17/china/china-russia-military-drills-analysis-intl-hnk/index.html
Budowa przez Chiny-Rosję nowego systemu finansowego
https://www.gisreportsonline.com/r/china-russia-finance/
Amerykanie uważają sojusz Chin-Rus za największe zagrożenie dla USA
https://www.rand.org/pubs/research_reports/RRA2061-5.html
Co tam dalej, BRICS. Taka organizacja gospodarczo większa niż USA + UE szykuje się do stworzenia własnego systemu płatności, jako uzupełnienie do sojuszy handlowych i politycznych między tymi krajami. Używanie przez nich dolara w płatnościach jest echem dawnych czasów. Złoto powiązane z walutą BRICS wejdzie w najbliższych latach.
Masowy skup złota przez bani centralne. Państwa widząc masowy przyrost długu i inflację w dolarze, odchodzą od niego.
https://www.bullionstar.com/blogs/ronan-manly/a-silent-gold-revolution-the-new-gold-price-breakout/
Alternatywa dla SWIFT budowana przez Chiny i sojuszników
https://thecradle.co/articles/nine-asian-central-banks-to-adopt-swift-alternative
Egipt Saudowie Emiraty odchodzą od dolara na rzecz Chińczyków
https://www.spglobal.com/en/research-insights/special-reports/saudi-china-ties-and-renminbi-based-oil-trade
https://www.cryptopolitan.com/uae-stops-using-dollar-for-oil-trades/
https://markets.businessinsider.com/news/currencies/dedollarization-egypt-chinese-yuan-panda-bonds-lower-rates-dollar-debt-2023-10
Chiński handel z globalnym południem rośnie
https://asiatimes.com/2024/06/china-export-boom-to-global-south-continues/
Indie dogadują się z Chinami, spodziewane zacieśnienie współpracy gospodarczej
https://asiatimes.com/2024/10/why-modis-shifting-away-from-us-toward-china/
Widać że USA traci wpływy na świecie i jest wypychane przez nową potęgę.
Więc mamy BRICS oraz wielowektorową politykę Chin, która na każdym kontynencie buduje relacje i robi biznes. Za tym idą polityczne wpływy. Zaskakujące jak mało do zaoferowania ma tutaj USA. Bo szukanie chętnych na zakup swojego długu, rosnące deficyty handlowe i groźby w stosunku do mniejszych krajów za kontakty z Chinami i Rosją to nie brzmi atrakcyjnie.
https://www.macrotrends.net/global-metrics/countries/usa/united-states/trade-balance-deficit
Odnośnie zadłużenia chińskiego z 2 lata temu podawałem tutaj tabelki. Europa i USA są znacznie bardziej zadłużone niż Chiny w relacji do PKB.
Nieodpowiedzialna polityka finansowa USA sprawia że dolar traci na wartości w szybkim tempie co szkodzi społeczeństwu amerykańskiemu i innym krajom.
https://www.jobcreatorsnetwork.com/opeds/real-inflation-is-higher-than-reported-one-shopper-has-proof/
https://www.globalmarketsinvestor.xyz/p/how-dangerous-the-us-debt-crisis?utm_source=publication-search
Dolar nie jest nikomu potrzebny oprócz USA. Podobnie jak Funt brytyjski, holenderski Gulden, francuski Frank i inne dominujące waluty wcześniej czy później się skończy.
W obecnym momencie Chiny są silniejszym krajem od USA. Stany nie potrafią Iranu postawić do pionu, uciekło z Afganistanu, przegrało w Iraku, nie potrafi dostarczyć zaopatrzenia Ukrainie, traci sojuszników jak Indie Arabia Turcja Pakistan, nie zablokowali umowy handlowej Chiny-ASEAN, nie umie zmusić innych krajów do sankcji na Rosję, które są masowo obchodzone, sankcje handlowe na Chiny nic nie dały. Ostatnie 15 lat to seria porażek .
Pan to lubi manipulacje.
Ogłoszenie partnerstwa Rosja-Chiny to nie sojusz. Sojusz, to jak Korea Północna wysyła wojska i broń dla Rosji przeciwko Ukrainie, a nie jak Chińczycy boją się pomagać Rosji z uwagi na sankcje i ślą im ostrzeżenia by nie używać broni jądrowej.
BRICS nie stworzy żadnej konkurencyjnej waluty, to luźny klub dyskusyjny , w którym Saudowie są skonfliktowani z Iranem, Indie z Chinami, Brazylia siedzi i obserwuje co się dzieje i boi się zadzierać z USA, a RPA to południowy kraniec Afryki, który w ogóle ma wywalone.
Odnośnie zadłużenia. To nie zadłużenie państwowe jest problemem tylko prywatne. Państwa mogą sobie zrobić dodruk. Prywatne firmy i osoby fizycznie nie. Teraz proszę sprawdzić zadłużenie sektora prywatnego w Chinach…. Oups?! Czyżby w ciągu następnych kilku lat miało dojść do potężnej fali bankructw? Co zrobi bank centalny Chin w obliczu niespłacalnych zobowiązań, które pogrążą banki z sektora prywatnego? Masowy dodruk? Oooups! To chyba grozi hiperinflacją, bo na juana wszyscy mają wywalone 🙂
„Dolar nie jest nikomu potrzebny oprócz USA. ” —> chyba same Chiny mają inne zdanie, skoro mają drugie największe rezerwy dolarowe na świecie i gdyby dolar się wysypał to połowa oszczędności Chin by wyparowała. Juan by tego nie ustał.
Dolar to rezerwowa waluta z udziałem bisko 60% na świecie obsługująca 90% trasakcji na giełdzie walutowej. Jeśli dolar nie jest nikomu potrzebny, to jaka waluta jest potrzebna? 😀
'Chiny są silniejszym krajem od USA” — 😀 😀 😀 Gdzie Chińskie wojska w Zatoce Perskiej, gdzie jest chińskie NATO, jak mocny na świecie jest juan (1% udziałów?), Chiny nawet nie potrafią odzyskać Tajwanu i zabezpieczyć przedpola w KOrei Południowej. Są ściśnięte jak ketchup w butelce. Z jednej strony Indie, z drugiej Rosja, z trzeciej ciesnina Malakka a na PAcyfiku Amerykanie. US Navy pływa 24h na dobę kikloma grupami lotniskowców po całym świecie. Gdzie jest w tym czasie Chińska flota? W portach z których wypływa tlyko na manewry, bo boi się zostać złapana na pełnym oceanie.
Toś Pan chińską propagandą we wpisie pojechał że aż miło 🙂
to pouczające ale i zabawne obserwować dyskurs towarzyszki Grodzio z autorem, który tak się ładnie zagotował.
Wszystko co pracowicie cytuje towarzyszka Grodzio to prawda, te linki opisują rzeczywistość ale wyciąganie z nich wniosków o chińskiej dominacji to przedwczesna bzdura i przypadek Putina, który zamiast inwazji wojskowej zaplanował operację specjalną 2.0 jak aneksji Krymu.
Obawiam się jednak, że póki co chińscy towarzysze NIE mylą własnej propagandy ani projekcji czy nocnych intelektualnych polucji z rzeczywistością, szczególnie PO ruskiej inwazji na UKR. Póki co to racje ma prof Góralczyk, zajadły krytyk tow Xi, którego atakuje z pozycji doktrynalnych jako szkodliwego rewizjoniste o odchyleniu prawicowo-nacjonalistycznym i który zdaniem profesora w przeciwieństwie do tow Denga i linii partii będzie grabarzem a nie cesarzem komunistycznych Chin.
Więc towarzyszko Grodzio, najgorzej to uwierzyć we własną propagandę i tisznerowską gówno prawdę. Partia i klasa robotnicza Wam tego nie wybaczy i czeka Was los Bucharina, Zinowjewa i Kamieniewa. NIE dostaniecie Orderu Czerwonego Sztandaru Pracy ani Czerwonej Gwiazdy ani Orderu Lenina tylko pluton egzekucyjny i parę gram ołowiu.
Moim zdaniem prof Guralczyk nie ma racji. Co prawda w Chinach mieszkalem tylko rok , jesli pamietam on az 20 lat. Ale czasmi bywa tak ze i ktos mniejszy wiecej widzi:)
W kazdm razie nie radze po przecztaniu jednego autora juz wsztsko wiedziec.
Myślę że szanowny Grodzio nieco „przestrzelił”, ale z tym lekceważeniem tzw. „chińskiej propagandy” też bym nie przesadzał, bo jak by nie było – jesteśmy elementem „zachodu”, wiec lekceważenie Chin to lekceważenie przeciwnika, a to błąd. Taki sam jak lekceważenie Rosji 2,5 roku temu („pierwsza armia trzeciego świata”, „Rosja upadnie po kwartale wojny” i tak dalej…) – i co mamy teraz?
Wracając do Chin – tak, zapewne mają mnóstwo problemów i są słabsi niż Amerykanie, ale przypomnijmy sobie że nieco ponad 100 lat temu byli praktycznie zachodnią kolonią a 60 lat temu krajem bez przemysłu i z koszmarnie niewydajnym rolnictwem w którym miliony ludzi umierały z głodu, a teraz budują odrzutowce, satelity i lotniskowce, i kupują co się da na wszystkich kontynentach. Spory postęp jak na nieco ponad stulecie. Na razie udają że – jak na ich standardy – traktują swoich obywateli „liberalnie” bo ci mogą korzystać z części owoców swojej pracy, ale jak trzeba to potrafią rozjechać czołgami kilka tysięcy demonstrantów jak w 1989 albo zamknąć w ścisłej kwarantannie 10-milionowe miasto jak Wuhan. Chińscy towarzysze rozumieją że ludzie pracują wydajniej jak coś z tego mają, ale jak zaistnieje poważna sytuacja – to wiedzą jak zareagować żeby uniknąć problemów trapiących „zachód” (demonstranci paraliżujący miasta, antyszczepionkowcy bez maseczek i tak dalej…). Myślę że należałoby należałoby zadać sobie dwa pytania: (1) czy – w razie potrzeby – da się zaprowadzić w Chinach czasowo takie rygory jak w Korei Pn? oraz (2) do jak wielkiego wysiłku wojennego będą zdolne takie Chiny?
Moim zdaniem odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi „tak” – wystarczy za pomocą posiadanych sił zarekwirować majątek „nieprawomyślnych” obywateli i w ten sposób sfinansować dalszą rozbudowę sił wojskowo-policyjnych które będą „trzymać za mordę” wszystkich oraz pójdą na wojnę. Na kogo uderzą? Ano zobaczymy, obstawiałbym że nie na Rosję bo chińska próba zaanektowania bajecznie bogatej Syberii wiązałaby się z wysokim ryzykiem użycia broni jądrowej, i nie na Indie bo mają równie duże zasoby „mięsa armatniego” co Chiny. No to zostają państwa przychylne USA, które raczej nie odpowiedzą atakiem nuklearnym na chiński atak na Tajwan, Filipiny czy inne państwa tego regionu, więc to wyglada mi na bezpieczniejsze dla Chin – koszty wojny konwencjonalnej przy takim potencjale przemysłowo-ludzkim zapewne będą dla nich akceptowalne. Wystarczy tylko „docisnąć śrubę” obywatelom i płacić wojsku – jak obecnie Rosjanie. Na razie oczywiście jest to dla Chin nieopłacalne, ale jak warunki handlowo-gospodarcze się pogorszą, to rachunek zysków i strat może się radykalnie zmienić. Jak w przypadku Korei Pn czy Rosji. Do jakiegoś momentu można było ich odcinać, blokować, obkładać sankcami – i doszliśmy do ściany, bo co im jeszcze można zrobić bez używania armii?
„Wywalone” to nie jest ładne słowo, a „mieć wywalone” to wyjątkowo ohydne, knajackie sformułowanie.
Można napisać „mieć w nosie”, „mieć gdzieś”, a, zaiste, nawet staropolskie „mieć w dupie” brzmi bardziej szacownie.
Co do sojuszy – czasmi one sa chwilwe i czasmi nie pewne.Np sojusz Niemiec ze Stalinem – obaj wiedzili ze chwilowy. Ba – byl momnet ze Polska poparla ANschluz Austrii przez Niemcu (bo uwazano w MSZ ze skierwanie Niemeic na tzw „opcje poludniwa” – da Polsce spokoj) Albo sojsz Wloch i Niemic lub Rumini – ktre w pewnum momecie pzrechdza na druga strone barykady.
Moim zdaniem Rosja i Chiny – maja cos w rodzju WSPOPRACY – bliskie sojuszowi. Byc moze lepiej by wyszli na pelnym sojiszu – gdyby np Rosja podzilila sie z CHinami technologja i okretow podwodnych i kosmiczna, i paru innych rzeczy – a Chinczycy swoimi pieniedzmi. Moze razem …dali by rade dogonic USA.
W kazdm razie mimo wspolpracy maja tez oddzilne interesy.
W NATO jest podbnie – tylko ze USa rzadza silna reka. Czyli jesli UE jest autonmiczna to o tyle ze USa np nakazuja nam pewne zachwania wzegdem np Chin . W Pewnym sensie UE jest wasalem USA. RElacje Rosja -Chiny sa bardziej wyrownane
Trzymajac sie potocznych definicji pojec takich jak wojna swiatowa czy porozumienie, ani jedno ani drugie. Nie w 2026.
Z jednej strony, Chinczycy znaja swoje slabosci i widza co sie dzieje na Ukrainie. Z drugiej zas, ciagnaca sie wojna, ktora powoli wyczerpuje zasoby militarne panstw europejskich, jest im na reke. Sami zas rozpoczeli w 2022 nowy „dlugi marsz” ku prawdziwej samodzielnosci. Chinczycy – w przeciwienstwie do rosjan – zrozumieli, ze caly ich system zarzadzania panstwem musi byc oparty na solidnych i niezaleznych podstawach. Zaczynaja wiec od eliminacji komputerow opartych na zaprojektowanych w USA procesorach czy elementach pamieci, wymieniaja cale oprogramowanie na wlasne i to sa dopiero ich pierwsze kroki. A sama ta wymiana w urzedach i panstwowej gospodarce ma potrwac pare lat. W calym panstwie odpowiednio dluzej. I na pewno nie zakonczy sie w 2026.
To jest oczywiscie malutki wycinek z calosci, ale pokazuje sposob podejscia i przeczy zarowno szybkiej wojnie jak i zamiarom osiganiecia porozumienia kosztem pelnej niezaleznosci.
PS. Ale oczywiscie nie da sie wykluczyc, ze USA moze zalezec na wywolaniu szybko wojny z Chinami. Niestety powyzszy artykul tej opcji nie bierze wcale pod uwage.
Dlaczego USA mialoby zalezec na wywolaniu SZYBKO wojny z Chinami?USA jest niegotowe a jego sojusznicy w regionie dopiero sie zbroja.Za pare lat to ja nawet rozumiem(trzeba usadzic pretendetna)ale obecnie brak gotowosci USA do takiej akcji.
Ja raczej widze iz obecnie(koniec 2024)sytuacja raczej sprzyjalaby Chinom w tej materii/USA w okolowyborczym zamieszaniu a USNavy na Bliskim Wschodzie,armia Tajwaniu dopiero zaczyna sie rozwijac,Poludniowa Korea skupiona na Polnocnej,Japonia niegotowa,amerykanskie bazy na Filipinach dopiero odbudowywane a w tym samym czasie chinska flota krazy wokol Tajwanu-wlasciwie bardziej sprzyjaca dla Chrl sytuacje trudno sobie wyobrazic.Oczywiscie Chiny tez nie sa do konca gotowe ale Ameryka jest niegotowa bardziej i emocje i chec wykorzystania okazji moga u KPch przewazyc.
Piotr34
Rozumiem, ze Pan do mnie?
Otoz dzis nikt nie jest gotowy do wojny. Ani USA ani Chiny. (Zreszta czy kiedykolwiek ktokolwiek naprawde moze powiedziec, ze byl gotowy do wojny?) Ale w tym momencie USA sa „mniej niegotowe” niz Chiny. A nawet wyraznie „mniej niegotowe”. Widac to po ruchach Chin – ta wymiana komputerow chocby. Ale tez wiele innych – gwaltowne zakupy zywnosci, materialow, itp.
Za kilka lat sytuacja mozne byc znacznie mniej sprzyjajaca USA niz dzis.
Chyby zyskuja wtedy gdy PRACUJA. (to kultra pracy) USa zyskuja wtedy gdy jest wojna.
Bardzo dobry artykul. Ciekawy. Z tym ze mam uwage. Bo ma jeden blad – czyli typowo Polskie nie widzinie agreswnosci USa – tak jakby to Chiny byly agresorami (chcac odzskac kawalek swego panstwa – Tajwan) Albo Rosja. A Usa – swiety kraj anty agresyjny.
Chiny – to kultra WIELEGO MORU- byli podbijani przez Mongolow, Rosjan, Mandzurow, KOreanczkow, Japonczykow, Zachod (Np wojny opomowe – gdzie Zachod jak diler naroktkow nakaz sprzedaz opium) – Chiny odradzaly sie murem. Raz wybdowali flote poczym ja splaili.
Oni sa dobrzy w pracy – te wszskie CHINA TOWN w NowymYorku londynie, Singarze itp – to oznaka ich pracowstosci ekoncznej a nie wojskwej.
Nie ma ani jednego Chinskiego zolenrza ktry ma doswdcznie wojenne. Ostatni konfikt graniczny z Wietnamem 46 lat temu.
USa odrwanie – cogale ma armie ponad miliona doswdcznych zolenrzy w ciaglych wojnach (ostatio okupacja 20 lat agfastranu) Irak, czy np atak na Hurich – zadna wojna ostanio nie byla obrona i nie byla bilzej niz 8000 km od granci USA. W Iraku zgienlo np 655 tys cywilow. To agresja.
Juz nie mowiac o histrii i wybiciu Indian niemal do nogi (Takze bronai bologiczna – koce z zarazkami Dzumy rozdawanyprzez guberatra Bostonu)
ZUpenie inne cywilzacje.
Inna metalnsc.
Zachecam do podrozy do Chin porowanac
W kazdm razie to Polski blad myslenie ze USa to wolnsc a Chny to podboj. Jest odrwanie.
TO nie chinskie okrety plwaja kolo kaliforni to Amerykasnkei kolo Szanghaju. pozdrwiam
„tak jakby to Chiny byly agresorami (chcac odzskac kawalek swego panstwa – Tajwan)”
Tak Chiny sa w tym wypadku agresorem a Tajwan NIE jest czescia ich panstwa i nigdy nie byl czescia Chrl wiec NIE jest zadna zbuntowana prowincja tylko samodzielnym panstwem.
P.S.Agresywnosc USA widze ale to nie ma nic wspolnego z faktem iz Ukraina czy Tajwan chca byc czescia swiata zachodniego a NIE ruskiego mira czy chinskiej „strefy dobrobytu”.
Piotr34
Wiesz to troche tak jak z Niemcami Zachdnimi i Wschdnimi, Albo Wietnamem Polnocnm i Poludniwym. Podzialy sa polityczne – a nie etniczne. Jest taka ksiazka „Wieziowie Georafi” – ktora podwaza taka mysl ze np na Polnocy Koreii mieszkaja Komunisci a na poludniu Kapitalsci. ALbo Niemcy Zachdnie kapitalsci a Wschdnie – Komunisci. To uproszcznie.
Chinczycy – byli jednym panstwem i w czasie 2 Wojny Switwej Tajwan byl glowna baza Japonczkow (Inwestwali tam w przemysl – to jedna z przyczn rozwoju Tajwanu obecnie)
Po wojnie i po upadku Kolonialzmyu – wsztskie panstwa zaczely dazyc do wyzwolania lub zjedncznia panstw (np Indie zajely Goa od POrtugalczykow, pozniej niz od UK, a Chiny odzskaly Hong Kong – ktry byl w dzirazwe na 100 lat dla UK) Dazenie do zjednocznia panstwa i zakonczania kolanializmu jest wazne i normalne. (czy Niemcy, Czy Wietnam, czy Korea czy Chiny)
Przeciwko Tajwanowi jest tez to ze „brata sie” – z krajami ktore kolonizwaly maciez przez setki lat. To tak jakbys mial kolo Polski wyspe Wolin zamieszkala przez POlakow ktrorzy dogaduja sie z Rosjanami prziecwiko glownemu ladowi.
co do PS>
Ma cos wspolnego. Np USa wyrzcilo kiedys z ONZ Tajwan by wpakowac tam Chiny Ludowe (bo akurat imto pasowalo) Takze USA wsparlo obalenie Janukowcza (Wybranego demokatrcznie prezdenta UKRAINY – potwrdzne przez OBWE i UE wtym Polske – ze byl wybrany demokarcznie) A takze to USa zdedowalo razem z ZSRR o polaczniu NIEMIEC.
Agresja USa jest zas najmiej widziana na swiecie
Czyli gdy do Afgastaniu wchdzi ZSRR to „Zlo”, gdy USA „TO WOLNSC”. Rozumesz? Zabicie Indian – dla pokoju, 4 miliony napalmem w Wietnamie? Dla POkoju. 2 atmowki na miasta (cele) cywilne nie wojskwe – Dla pokoju i wolnsci. Irak – 655 tys zabitch – dla Pokoju.
Wiesz czmeu?
Bo kultra Amerykanska zdobyla szturmem swiat – i narracja ich jest glowa dominjaca. Tak wiec jesli westerny z przstjnym Ctlintem Eswodem pokaza wybicie Indian jako mile i sprawidiwe to tak to bedzie widziane.
To jest najwikesze zagroznie WOLNSCi i PRAWDZEJ OCENY. pozdrwiam
„Tajwan NIE jest czescia ich panstwa”
Interesujace. Szkoda tylko, ze Republika Chinska (czyli to co Pan nazywa Tajwanem) ma nieco inne zdanie na ten temat 🙂
Raczej dość podobne. Nie ogłosili niepodległości jak pan wie. Także USA nie uznaje Tajwanu jako oddzielnego państwa ani np Polska. Zresztą trudno by było inaczej skoro oni sami się nie uznają za oddzielne państwo.
Pozatym większość obywateli jest za dogadaniem się z Chinami ludowymi. Teraz wybory wygrał prezydent anty – ale to dlatego że ordynacja wyborcza na Tajwanie jest taka że wygrywa w 1 turze ten kto ma najwięcej głosów. Czyli on 35% i rządzi a opozycja podzielona 65% za negocjacjami z Chinami ludowymi
„Tajwan NIE jest czescia ich panstwa”
„oni sami się nie uznają za oddzielne państwo.”
No i gdzies pomiedzy tymi dwoma, sprzecznymi ze soba, wypowiedziami znajduje sie prawda.
To może ktoś RZETELNIE I NAUKOWO opisze nam tutaj polskim chamom w okopach korzyści i dobrodziejstwa jakie Polska może mieć od komunistycznych Chin i świata wielobiegunowego czyli ruskiego miru 2.0.
Bo na razie narzędzia, obrabiarki, spawarki laserowe, stal, gwoździe i okucia budowlane, kleje, farby, tynki, wełny mineralne, cement, traktory, piły spalinowe, kosiarki, samochody, czolgi, samoloty, ekspresy do kawy i herbaty, lodówki, pralki, żelazka, telewizory, telefony, opony produkcji chińskiej są GORSZEJ jakości niż te produkowane przez Europejczyków czy białych Amerykanów. Są na poziomie Arabów czy czarnych afrykańczykow z Gabonu. Działać działają, ale szału nie ma. No więc ile tych yuanow ma towarzyszka Grodzio schowane w toaletce, bo rozumiem że dolarami towarzysze palą w kominku. NO a ile towarzysze mamy u siebie tych nowoczesnych chińskich wynalazków, ile tej oryginalnej chińskiej myśli technologicznej mamy w naszej gospodarce. To gospodarka trzeciego świata dla trzeciego świata, na razie nic więcej.
Osobiście wybieram kaczkę po pekińsku i niezwykle zmysłowe, namiętne koreanki z Pusan.
Ot, prosty i świeży przykład: cła UE na chińskie samochody elektryczne. Dlaczego? Bo jak twierdzą uzytkownicy są równie dobre jak zachodnie, i o wiele tańsze, wiec ludzie masowo wybierali „chińczyki” zamiast „zachodnich”. Zresztą aby jeździć po UE te auta muszą spełniać WSZYTKIE normy UE, nawet te absurdalne. I spełniają, bo przecież inaczej nie można by było ich u nas sprzedawać i dopuszczać do ruchu. Tak, są tańsze bo chiński rząd podobno wspiera swoich producentów. Tylko nie wiemy jak bardzo, wiec nie ocenimy czy chińskie samochody są dużo tańsze od „zachodnich” wyłącznie wskutek tego wsparcia, czy i bez niego też by były, tylko przepaść byłaby mniejsza niz obecnie. No i nie zapominajmy o kosztach transportu z Chin… Ale to dygresja.
Najważniejsze jest to, że kiedyś wystarczyło wymyślić takie czy inne „normy UE” i w ten sposób skasować chińską konkurencję. A teraz już nie wystarczy, więc sięgamy po cła, tym samym przyznając że jakością już nie walczymy. Taki jest sens tego przykładu.
A na koniec mała rada – zanim zaczniesz pisać głupoty o „niewzruszonej wyższości zachodniej techniki” – weź obejrzyj tabliczki znamionowe urządzeń które sobie kupiłeś – bo zapewne uznałeś je za dobre i warte zakupu, i zanotuj na karteczce ile miało napis „made in UE/USA” a ile „made in PRC/Indonesia/Vietnam/Malesia…” i tak dalej i sobie to podlicz. Możesz się mocno zdziwić 🙂 Czasy w których szczytem możliwości produkcyjnych Azjatów była gumka do majtek i kiepskie tenisówki już dawnio minęły, pobudka! Świat się mocno zmienił…
Na razie na szczęście zachodnia broń i amunicja jest dużo lepsza od wschodniej. Ale to nie bedzie trwać wiecznie, tu raczej należałoby przyjąć że będzie jak z samochodami – pytanie – KIEDY?
Moze ja sproboje –
Po pierwsze Chiny nie sa komunistczne. NAukowcy (Ekonomii) twierdza ze ich stsrem mozna okreslic jak PANSTWOWY KAPITALIZM. Czyli kapiralizm z ingerencja Panstwa – byla to koncepcja zaczerpieta z Singapuru. W obu przadkach te gospodarki bardzo szybko sie rozwojaja. Kilka razy szybciej niz UE.
Po drugie, – tzw „Ruski mir” „Swiat wielobiegunowy” – obiekrwnie jest bardziej pokojowy niz Amerkanski Mir- (Czyli PAX AMERCIKA) – jak zapewne zauwazles krajem ktry wywouje najczesiej wojny sa USA. (Nie np Chiny) Chiny np nie maja ani jedneo zolnerza teraz ktory uczestniczyl w wojnie (USa maja milion zolnerzy doswdcznych okypacja Afgastanu) Nawet wojna w Wietaniemie – z Chinami z powranani z USA *(NApalm i 4 miliony ofiar) to jak zabawa spokojnych chlopakow z podrowka
Po 3.
Gospodarczo caly swiat korzsta na wspolpracy. POKOJ BUDUDJE. Np caly swiat korzsta z tanuch produktow z Chin, UE z taniej ropy z Rosji, a Afryka np z Rosjskieo zboza. Jesli myslisz ze masz cos z USa – i tak wiele kompenentow pochdzi z Chin.LAptopy, telefonym , samochody, ubrania, jesli sa sankcje na rope, wtedy korzsta na tym Azjia (np Indie) a nie UE.
Ogolnie mowiac – UE – swoj dobrobyt zawdziaczala 3 czynnikom (Bezpiczestwo z USA, Tanie prodkuky z Chin, Tania Energia z Rosji) – Jesli 2 ostanie czynniki sie skoncza a Azja rozwoja sie w tempie wielkortnie szybszym niz UE – to Europa staje sie skanasem Swiata.
ad.4
Zachecam do wyjazdu do Azji….zobacznia cos na zywo…pozdrwiam
No jako Polak katolik, zajadły antykomunista i arcywróg Rosji, milosnik zimnej wodki, kawioru, futra z jenota i muzyki Modern Talking, a także kresowiak i potomek księżnej na Turowie to wielkie NEIN,NEIN,NEIN.
Pax Americana czyli ta obrzydliwa amerykańska okupacja świata to 75 lat pokoju i prosperity najdłuższej i najlepszej w nowożytnej historii Europy. RUSKI MIR czyli internacjonalistyczna walka o pokój to minimum 100 000 000 poległych i zamordowanych w tym ok 3 MLN moich rodaków tylko od 1917 roku. Oraz bieda, syf i wyroby czekoladopodobne w delikatesach.
Świat wielobiegunowy to jak pasztetowa udająca salami, przerabialismy to w Jugosławii, jak się to skończyło to byłem i widziałem, bo walczyłem w 91 w Vukovarze i zimą 92 w Sarajewie. Duży zjada małego, mały mniejszego, a tych najmniejszych wszyscy mają centralnie w dupie. Taka geopolityka dla maluczkich.
Lublinku, weź te swoje sowieckie bajeczki opowiadaj tym murzynskim tumanom, które masowo kupują chiński badziew. Chinskie elektryki lepsze od BMW no popatrz nie zauważyłem. Wysil łeb i podaj nam katolickim baranom kilka oryginalnych chińskich technologii, produktów które oni sami stworzyli a nie ukradli i mało precyzyjnie skopiowali. Hallo ziemia?
Jeśli daj Bóg jutro świat obudzi się BEZ komunistycznych Chin, jeśli zamiast nich będzie jedna wielka atomowa pustynia i ten kraj wyparuje, po prostu ZNIKNIE to co to zmieni dla mnie Polaka? Będzie lepiej czy gorzej ? Krowy nam wyzdychają? Zaczną mniej mleka dawać? Baby nam pouciekają ? Prądu w gniazdkach zabraknie? Kraj się zawali? PO pierwszym szoku, po roku nikt tego nie zauważy, jak w Europie z ruskim gazem, był, dziś nie ma i h…. z nimi.
Nie twierdzę że chińskie „elektryki” są lepsze od zachodnich – wystarczy że są równie dobre, i już przegraliśmy, bo przy okazji są tańsze (niższe koszty energii, pracy i wszystkiego innego = tańsza produkcja). Nie próbuję Ci również „wciskać kitu” i twierdzić że współczesne Chiny to źródło wszelkich wynalazków – wystarczy że będą szpiegować, kraść i kopiować to co wymyślono na Zachodzie, i nie wygląda na to żebyśmy umieli im skutecznie przeszkodzić. W każdym razie w przypadku technologii i produktów „cywilnych” raczej nie wyszło, oby z wojskowymi było lepiej.
Co byłoby gdyby Chiny zniknęły zgodnie z Twoim marzeniem? Obstawiam że zawali się znaczna część naszego świata, z tej prostej przyczyny, że Zachód pozostawił u siebie produkcję nowoczesną i związaną z wysokim poziomem technologicznym i dużą marżą na produkcie, a wszystko co tanie i prymitywne (i zarazem uciążliwe dla środowiska i pracowników) oddelegował do Azji. I teraz możemy produkować eleganckie garnitury, zegarki, samochody, skomplikowaną elektronikę – jeżeli kupimy od Chińczyków półprodukty. Sami już nie mamy fabryk które by to produkowały… Więc jeśli znikną Chiny – skończą się nasze możliwości produkcyjne i „high-tech”, w wielu branżach zostawiliśmy sobie tylko końcówkę ciągu technologicznego który wiedzie od surowców poprzez coraz bardziej złożone produkty pośrednie aż do produktów finalnych. Oczywiście możemy to odtworzyć ale na to potrzeba pieniędzy i czasu, bo w miesiąc nikt nie uruchomi od zera fabryki – nawet jeżeli będzie to fabryka produkująca tak prymitywny produkt jak gumka do majtek. No a bez tej gumki nie da się zrobić majtek, ani tych najtańszych po 10 zł ani tych eleganckich po 100 zł. Oraz bardzo wielu innych ubrań mających w swoim składzie rzeczoną gumkę do majtek.
Oczywiście Chiny nie znikną – ale i tak możemy się z taką sytuacją zderzyć w dość niemiły sposób. Wystarczy że USA na serio zetrą się z Chinami i zarządzą „sankcje na Chiny”. Jak zachowa się w takiej sytuacji UE? Jak dołączy, to przestrzeli sobie drugie kolano (jedno już sobie załatwiła sankcjami na rosyjskie surowce energetyczne) – wtedy już nie będzie ani z czego produkować, ani komu sprzedawać. Jak nie dołączy – to Amerykanie zapewne znajdą jakiś ładny kij na UE w stylu dziur w Nordstreamach – „niespodziewanie” zdrożeją amerykańskie surowce, jakieś gazociągi trzeba będzie „natychmiast” remontować lub cokolwiek innego. No, zobaczymy. Jak podobno mawiają Chińczycy: „obyś żył w ciekawych czasach”. A będą jeszcze ciekawsze jak w Białym domu zasiądzie Trump i jego drużyna wielce nieszablonowych pomocników.
Co do kradziezy technolgii wedlog Encykopedii Brytanicka – Najwecej wynalzkow od poczatku ludzkosci (od prochu czy papieru pocznajac) przypada na Cywilzacje Chinska. Z koleii cywilzacja Zachdu najwiecej kradla. To chyba zreszta jest ioczywste – kradismy w obu amerykach, Australii, Afryce, na Bliskim i dalekim wschdzie , W Indiach (UK) i w Chinach tez.
W Chinach dzialslmy tez jak DILER NAROKTKOW – np „Wojny Opiowe” i Powstanei Bokserow – spzredawalsmy im Opium a jak nie chceli kupowac to umierali w atakach Zachdu. Nie wiem jak mozna tego nie wiedziec?
ps. Jeden plus ze Polska nie brala w tym udzial, dopuki nie weszlsmy do NATO – teraz juz i bralsmy udzial w podboju Iraku jak i Afgastanu. Dostlsmy sie do „Smietanki” podbijjacych swiat.
Mowie o wiedzy obiektwnej bo w TV powiedza zupelnie cos innego
Coz, niesty mylisz sie….Ale po koleii.
1. Dzis to Chiny sa za Wolnym Handelm i wolnoscia gospdarcza, a USa za protekcjonizmem gospdarczym (Zrszta liczne sankcje na kazdy kraj ktory „podskoczy” – od sojusznkow pocznajac np na Turcjie za S400 – pokazuje ze jest to „Zamrodyzm”. I jeszcze raz – w Chinach nie ma komunizumu. To najszybciej rozwojajca sie gosdarka swiata. Halo…Ziemia…:)
2. „Ruski Mir” – polegal na :”systemie lennym” – czyli dawal autonomie (np Kroleswo Polskie) – ale z glowna wladza Rosjan. To byl kraj wielonardowy – dlatego Stalin to byl Gruzin, Chruszczow Ukrainiec, Trocki Zyd, Dzierznski Poalk. Polegalo to na zwalczaniu opozycji (np Upa na Ukrainie, lub Powstancow Listopadwych) A jednczie na promwaniu polutkow ugodowych (np Jaruzelksi) – I owszem to smirec wielu POlakow – ale JEDNOCZSNIE wzrst z 3 milnow do 30 milonow mieszkancow Polski pod panowaniem Rosjskim. Ukraina z 10 milnow w 1900 roku do 40 milnow, Jakutow razy 3, Kazachow razy 4, Litwnow razt 2, – praktycznie kazdy naród w Rosji wzrasta. Oczywiscie unwetstety nauczaly w lokalnych jezykach (np na Ukrainie w KIjowie) ale Rosjski mial preferencje.
Czyli byl to podboj ale na zupelnie innych zasadach niz USa – Ci przychdzili i modrwali Indian jak lecialo. Czasmi podpisawali umowe „ta ziemia bedzie wasza po wiecznosci” po czym lamali ze umowy i modrowali. DLa porownania na HAwajach – dzis zostalo 2% HAwajczykow. Wyobraz sobie gdyby Rosjanie mieli w Polsce taka skutecznosc jak Amerkanie i zostalo by dzis 2% Polakow . Co Ty na to?
3. Powod dla ktrego wspierasz mordwanie calych narodow w USA – jest to ze ulegles ich pragandzie. Holiwood i Kultra Amerkanska „Zdobtly sztrmem swiat”- dzis nawet Talibowie ogldaja amerykanskie filmy gdzie dostaja od nich lupnia. W Amerskanskich filmach gdy ZSRR wchdzi do Afgastaniu to „Zlo” Gdty USa ” to wolnosc” – Rozumesz? Proagdna.Nie mzoesz temu uleac jesli szykasz WIEDZY!
Proadna np Westereny pokazwaly zabijanie Indian jako cos przjenego i szlachetnegi. A jeszcze przstojny Clint Eswod byl meski czyz nie? Nie ulegaj temu.
4. Sarajewo itp. – A nie walczyles przadkieim o Wolnsc kURDOW? Nie wyslali Cie tam? Widzisz narod majacy 40 milnow mieszkacow walczcy o Wolnsc i nie poiwdzili w TV? Ale zeby podzilic na kwalki Serbiie juz Ci powiedzili? W jednym sie zgdzie DUZY zjada malego i wcale nie chdzi tu o zadna wolnsc. O Wladze i kase.
5. Europa ma tereaz recjesje. Brak tanich nosnikow energii zabija nasza gospdarke. Jesli mama Ci placi za prad to spoko, jesli jednak masz np wlasna firme i placisz Ty to wiesz jakei sa opcje wlacznie z bankrctwem.
6. Co do Twego katolicyzmu sie nie wypowadam. Kiedys byla taka opinia ze w Polsce ludzie sa „wierzacy ale nie praktykujacy” – ale mysle ze to falszwa diagnoza. Wiekszosc jest „Praktykujaca ale nie wierzaca”
Podsumwanie.
Pokoj dawal rozwoj UE i Polski. Sankcje oznaczaja zapasc gospodarcza. Podboje Rosji byly krwawe – ale i tak narody sie rozwojaly, w USa z koleii byli mordowani. Powod dla ktorego tego nie widzisz to zdolnsci prpoagandowe.
pozdrwiam
Wynalazki były: papier, proch, kompas, druk, porcelana i coś tam jeszcze.
Profestr Goralczyk twierdzi ze UE rozwojala sie dzieki 3 poduszkom
a) Poduszka bezpieczestwa z USa (prawie za darmo POkoj)
b) Tanie surowce z Rosji
c) Tanie dostawy z Chin.
Te 3 elemety powodwaly ze UE zyla jak „paczekw masle” – tanio, dostatnio, bezpicznie itp. Tanie surowce z Rosji sie skoczyly wraz z sanckami , nastepuje rececja gospdarcza, Ochrona bezpoczestwa z USa tez sie konczy, wzrasaja wydatki na zbrojenia. Chiny lada momnet moga sie skonczyc tez.
DO tego UE nie ma dobrych elit. Glowny cel elit dotczas byl przjecie uchoccow i eco lad. Zupelnie pomyslili sie co jest celem.
Tekst dobrze identyfikuje kluczowe napięcia geopolityczne, jednak zawiera elementy nadinterpretacji, szczególnie w kwestii prawdopodobieństwa otwartego konfliktu. Analiza byłaby bardziej zrównoważona, gdyby uwzględniono mechanizmy deeskalacji oraz potencjalne kompromisy strategiczne, które są bardziej prawdopodobne niż eskalacja do III Wojny Światowej. Warto także rozwinąć wątki związane z gospodarką i technologią jako kluczowymi determinantami konfliktu
Towarzysze, nie strzelajcie!
JJ52 dobrze napisałeś BYŁY! hym4444 akurat drogi prąd mamy dzięki ruskim i przejeciu przez nich instytucji EU oraz trzeciego sektora czyli NGOsow. TO skutek pokolenia68, niemieckiej OST POLITIK oraz bolszewickiej Merkel, seksoholika Schroedera i czerwonego klauna Scholza. Ruski koń trojański w Europie Niemcy doprowadziły siebie i innych do katastrofalnego uzależnienia od ruskich węglowodorów, narzuciły samobójczy zielony ład oraz użyły broni migracyjnej rozwalającej politykę społeczną, demolujacą służbę zdrowia i szkolnictwo oraz budżety krajów. GIGANTYCZNE wydatki na murzynów zamiast na zbrojenia, badania naukowe, technologie kosmiczne i zalesianie kontynentu.
POZA tym to Turcy są naszymi sojusznikami w NATO i moim zdaniem najważniejszym po US sojusznikiem IV RP zwanej Międzymorzem. Nie komunistyczni Kurdowie ani Ormianie przyjaciele ruskich. Od najważniejszego to są US, Turcja, Findlandia, Korea, Japonia, UK, Rumunia, Szwecja, Dania, Bałtowie, Norwegia, Czesi, Azerbejdżan, Chorwacja, Francja, Maroko, Egipt, Izrael, Bułgaria, banderowska Ukraina i nie niestety zdradzeni podczas WW2 przez UK Serbowie ktorzy wpadli do ruskiego miru. Ani JESZCZE nie Białoruś. Co zrobić, tak się potoczylo. Od króla Batorego a u nich Iwana Groźnego ruskie wysiedlili z Polski na Syberię i na Kaukaz ok 13 do 15MLN Polaków głównie szlachty, bo ta walczyła. Reszta grzecznie płaciła pańszczyznę i się opierdalała bo było im wszystko jedno kto ich smaga batem. Moja praprapra była wieki temu księżną na Turowie, też Kresy bo Polesie. Nasz dwór pod Warszawą w 45 to ruskie spalili, a zbutowane przez żydokomunę chłopstwo rozkradło i rozparcelowalo. Więc tak się potoczyło, to historia a nie propaganda. Dziś dzieci tych złodziei i chamów z ZSL i PPR, przyjaciół Wasilewskiej, Duracza i Bieruta pracowicie zakłamują historie i bredzą o Tańczącym z wilkami Kevina Costnera. DLATEGO wolę całować w dupę czarnego potężnego murzyna Lorda Austina niż ruskich oświeconych żydokomunistycznych oligarchów od Putina. Co do jednego zgoda, SZKODA INDIAN.
Jeżeli jak mówisz pośród 13-15 milionów wysiedlonych była głównie szlachta to chyba przysługę nam oddali. Jestem tym co dzisiaj określa się skrajną prawicą chociaż o sobie wolę myśleć zwyczajny sceptyk szeroko pojętej pederastii oraz migracji przekraczającej nasze możliwości asymilacyjne toteż nijak nie nazwiesz mnie komunistą ALE szlachta w rzeczpospolitej to najbardziej toksyczna rzecz jaka przytrafiła się w naszej tysiącletniej historii. Owszem husaria, owszem pozorna wolność, owszem połechtane ego ale to szlachta której naturalnie zawdzięczamy momenty chwały – my z synowcem na czele i jakoś to będzie – doprowadziła do zniszczenia polskiej państwowości i zaantagonizowania relacji z sąsiadami. O ironio! To szeroko pojęta spolonizowana szlachta rusko-litewska doprowadziła do szeregu wojen na których wyrósł rosyjski imperalizm. (Chyba nie wszyscy wiedzą, że polska obecność na kremlu, bądź wiktorie chociażby hetmana Chodkiewicza to właśnie owa ruska szlachta, i bądź tu polskim nacjonaistą! Aczkolwiek jest to dowód atrakcyjność polskości oczywiście sztuka w aplikacji.)Wchłoneliśmy ruskie rody magnackie w zamian dostająć konflikt klasowy który przerodził się w konflikt narodowy i który topośrednio zaaowocował masowym mordem na ludności polskiej w województwach wschodnich dokonanej przez ukrainców który to szczerze powiedziawszy nie ma już dzisiaj żadnego wpływu na naszą egzystencje. Przy całym ogromie ludzkich tragedii i bestialstwa którego się dopuścili ukraincy – przy aprobacie lub nie niemców, ci wszakże okupowali i administrowali te tereny – to nie ma najmnieszego wpływu na nasz byt. Natomiast jest to niezabliźniona rana która sprawia, że każda kolejna blokada przejść granicznych zyskuję coraz większe poparcie społeczeństwa. Uważam, że musimy wspierać ukrainców nawet gdy ci idą do boju pod sztandarem Leibstandarte SS Adolf Hitler – to świadczy tylko o ich głupocie wszakże jako słowianie byli przeznaczeni do eksterminacji, ot pożyteczni idioci! – odwiecznym wrogiem polskiej suwerenności jest rosja i czy nie ma dla nas lepszego scenariusza gdy to w polskich czołgach walczą ukraincy? Czas zacząć zachowywać się jak niesłusznie demonizowani anglosasi – to kolejny mit i pokłosie komunizmu, to rosjanie byli wykorzystani podczas IIws ale na wlasne zyczenie a jako jeden z agresorów nie maja moralnego prawa do narzekania – Czas porzucić mżonki o Rzeczpospolitej od morza do morza, czas na ciężką prace i porzucenie romantycznych, szlacheckich wzorców. Myśmy już szarżowali na wraże armaty bądź czołgi i niestety jeżeli do tego dochodzi to znak, że po ludzku daliśmy dupy bo już od ponad 300 lat męstwem nie da się wygrać wojny. Inaczej, samo męstwo i heroizm nie wystarczają. To ciężka praca i prawdziwy patriotyzm przejawiający się postawą propaństwowa zapewnią nam godny byt w przyszłości. Nie musimy spoglądać na wschód bo dzisiaj rzeczpospolita jest wolna od konfliktów etnicznych a dla białorusinów lub ukrainców -których pradziadkowie mordowali Polaków aby udowodnić ukraińskość polskich kresów i utworzyć własne państwo z którego tak wielu dzisiaj wyjeżdza- dzisiaj znowu polskość wypiera kulturę ruską tym razem na polskich etnicznie ziemiach i bez balastu szlachty która pozwiązała w świadomości mas polską szlachtę z niewyobrażalnym wyzyskiem ruskiej czerni. Wracając do meritum, to miasta których rozwój zachamowała wszechwładna szlachta mógł być podwalinami na których zbudowalibyśmy nowoczesną armię w XVIIIw. Tak się jednak nie stało i nawet husaria która jak każdy koncept na polu bitwy stała sie archaiczna w pewnym momencie oraz indywidualne męstwo przestały wystarczać. A wystarczyło zastosować zbiorową dyscypline i zamiast heroizmu pragmatyzm. Dzisiaj podzieleni, skłóceni w ciągłym rozgorączkowaniu – mimo, że różnice pomiedzy PIS i PO w programach obu partii są w zasadzie kosmetyczne ale obaj wodzowie zwalczają się zasiekle bo w walce o rząd dusz może być tylko jeden zwyciężca – żyjemy w naprawdę dobrych czasach. Mamy okazje jeżeli uda nam się wytypować pole przyszlej rewolucji spoleczno-gospodarczej dogonic naszych konkurentow w europie i stac sie tym do czego wzdychaja romantycy i co opisuje rosyjska propaganda. To jest silnych panstwem o ambicjach mocarstwa. Co do rewolucji to trendy sa nazbyt jasne i jest to AI oraz sektor informatyczny. Nasz hate-love przyjaciel Niemcy z niedoscignionych przemyslem ciezkim w sektorze IT startuje z tego samego miejsca jezeli nie nizej a zatem jedynie rządzący, wyobraznia oraz dyscyplina nas ograniczają. Koniec z elitami szlachecko-folwarcznymi. Przyszłość leży w silnie zmotywowanych, samoświadomych jednostkach które pracują dla dobra Polski.
Czy próbował Pan przypisywać prognozowanym scenariuszom pewność jaką Pan ma jeśli chodzi o ich realizację? W jakiejś mierze można to wywnioskować z tonu i podanych argumentów, ale byłoby świetnie gdyby była bezpośrednio wskazana. Np. „niemal pewny”, „bardzo prawdopodobny” etc.