Jak Niemcy skapitulują przed USA? [Analiza geopolityczna]

Po opisaniu drabiny eskalacyjnej w rywalizacji między Chinami a USA oraz ich możliwym dealem (tekst pt.: „USA vs Chiny – będzie wojna czy sojusz?”), a także po opisaniu drabiny eskalacyjnej w rywalizacji USA – Rosja (tekst pt.: „USA Zamierzają pobić Rosję. Nie będzie resetu”), przyszedł czas na tekst dotyczący relacji i możliwego przebiegu wydarzeń na linii USA – UE lub też bardziej USA – Niemcy.

Niniejszy tekst jest też pewnego rodzaju rozwinięciem wątku polityki niemieckiej. Bowiem, gdy powiedziało się już A (w ostatnim tekście pt.: „Czy niemiecka oferta dla USA jest rzeczywiście szansą dla Polski?”) to należy konsekwentnie powiedzieć B. Oraz pokusić się o opisanie sytuacji w relacjach na linii Berlin-Waszyngton w kontekście próby odpowiedzenia sobie na pytanie czy i w jakiej treści dojdzie do porozumienia między Niemcami (i szerzej UE), a Stanami Zjednoczonymi.

 

Na blogu wielokrotnie podkreślałem, że Stany Zjednoczone obudziły się w 2013 roku tak naprawdę z trzema rywalami. Chinami, Unią Europejską i Rosją. Przy czym z tej trójki Chiny są najpotężniejsze i najtrudniejsze do podporządkowania, Rosja jest najbardziej niezależna i mało podatna na presję ze strony Waszyngtonu, a Unia Europejska to gracz najbardziej zależny od USA, wewnętrznie niespójny i jednocześnie rozgrywany przez pozostałe siły. Amerykanie zdiagnozowali zagrożenie i możliwość powstania eurazjatyckiej koalicji UE-Rosja-Chiny po czym obrali strategię rozdzielania pozostałych graczy. Zaczęto od izolacji polityczno-gospodarczej Rosji. Odgrodzono ją – za pomocą państw Europy Środkowej – od Niemiec. Proces ten zapoczątkowała jeszcze administracja Baracka Obamy co kontynuował Donald Trump, który okazał się w działaniu najbardziej antyrosyjskim prezydentem USA od czasów Ronalda Reagana (bez względu na to co mu zarzucano i jak wielką przyjaźń deklarował Putinowi). Donald Trump zrobił jednak coś więcej. Rozpoczął proces gospodarczego izolowania Chińskiej Republiki Ludowej. Niemniej, samo izolowanie rywali wymaga dużego nakładu sił i środków, tj. choćby zaangażowanie na pomoście bałtycko-czarnomorskim. Trzeba ograniczać i walczyć z dążnością izolowanych graczy do odzyskania łączności między sobą.

Celem Stanów Zjednoczonych jest podporządkowanie sobie reszty globu, a izolacja rywali miała służyć temu, by zmuszać ich do uległości jednego po drugim. Tak by nie zdołali współdziałać, ponieważ wówczas Waszyngton nie poradziłby sobie ze zwartym, kontynentalnym blokiem. Rozstawiając przeciwników pojedynczo w poszczególne narożniki, amerykański bokser mógł natomiast wybierać w jakiej kolejności zmierzy się w pojedynkach jeden na jeden. Ponieważ Chiny są najpotężniejsze, a Rosja najbardziej niezależna od Stanów Zjednoczonych, to logicznym wydaje się, że proces pacyfikacji niepokornych musi być rozpoczęty od najsłabszego gracza. Niemiec i szerzej Unii Europejskiej. Po pierwsze dlatego, że dobrze jest najpierw pokonać najsłabszych zyskując tym samym siłę do ostatecznego rozstrzygnięcia z tymi silniejszymi. Po drugiej, dopóki Rosjanie mają choć cień nadziei na uzyskanie porozumienia z Niemcami niezależnie od woli USA, dopóty ich determinacja w oporze jest nie do złamania. Jednocześnie UE jest wielkim rynkiem zbytu dla chińskich towarów. Razem USA i UE odpowiadają za połowę wartości chińskiego eksportu. Dobrze byłoby więc by zachodnie rynki współdziałały przeciw Pekinowi.

Kierując się tą logiką na początku lutego 2020 roku opublikowałem tekst pt.: „UE zostanie wasalem USA – co nas czeka po roku wyborczym 2020?”, w którym jako pierwszy postawiłem tezę, że po listopadowych wyborach USA – bez względu na ich wynik – Stany Zjednoczone będą chciały w krótkim czasie podporządkować sobie Unię Europejską. Ponieważ Amerykanom zaczyna kończyć się czas a podporządkowanie Europy pozwoli wywrzeć jeszcze większą presję na Rosję oraz Chiny. Teza ta stała została kilka miesięcy później spopularyzowana (choć nie przeze mnie), a po niemieckich ofertach hołdu względem USA można przypuszczać, że lada moment się ziści. Podobnie jak sprawdziła się inna prognoza z wyżej cytowanego tekstu mówiąca o tym, że Rosjanie postarają się o spacyfikowanie niepokornej Białorusi. Przypomnijmy, po sierpniowych wyborach Łukaszenka który wynegocjował dostarczenie gazu na Białoruś przez Litwę, nagle stanął przed społecznym buntem – co zaskoczyło dogadujących się z nim dobrze Amerykanów. W efekcie Mińsk popadł w całkowitą zależność względem Moskwy. Choć w ostatnim czasie znów zaczyna silić się na asertywność. Niemniej, wracając do tematu niemiecko-amerykańskiego. Wydaje się być pewnym, że w najbliższym czasie doczekamy się rozstrzygnięcia kwestii relacji pomiędzy USA i Niemcami oraz USA i Unią Europejską.

Z uwagi na liczne amerykańskie przewagi tj. np.:

  • kontrola zachodnich rynków finansowych,
  • kontrola morskich szlaków handlowych do Europy,
  • kontrola Trójmorza i lądowego połączenia z Rosją oraz dalej z Chinami,
  • obecność militarna w Niemczech i w Europie Środkowej,
  • bilans handlowy z Niemcami i Unią Europejską, z którego wynika, że największy importer na świecie (USA) daje Europejczykom i Niemcom zarabiać na swoim rynku, natomiast sam zarabia na Starym Kontynencie relatywnie niewiele, a więc może jako „konsument” lub „odbiorca” dyktować warunki, nakładać cła, grozić wyparciem europejskich firm i koncernów z chłonnego i wartościowego amerykańskiego rynku,

Amerykanie mają wielką przewagę w ewentualnych negocjacjach z Berlinem i Brukselą. Nic więc dziwnego, że Niemcy – pod koniec października tego roku –  zaoferowali hołd lenny starając się nie być stratnym na relacjach gospodarczo-politycznych z Waszyngtonem. Było to kwestią czasu, a stanowisko niemieckie miękło tym bardziej, im mocniej Amerykanie zaczynali naciskać. W tym miejscu historii należy się więc zastanowić, jakiego rodzaju układ może zostać zawarty pomiędzy Niemcami a Stanami Zjednoczonymi. I co on może oznaczać dla Polski.

 

Hołd pruski

By móc odpowiedzieć sobie na pytanie, jak może wyglądać ewentualne porozumienie-hołd lenny Niemiec należy w pierwszej kolejności rozpisać korzyści i koszty każdej ze stron wynikające z istniejącego stanu rzeczy. Następnie należy ocenić, czy koszty trwania zaistniałej sytuacji motywują obie strony ku zawarciu porozumienia. Na koniec można pokusić się o oszacowanie, jak i czym są w stanie zapłacić obie strony by zyskać to, na czym im zależy i zapłacić za to akceptowalną dla nich cenę.

Perspektywa Niemiec

Republika Federalna Niemiec – na obecnym etapie rywalizacji mocarstwowej – wydaje się stać w narożniku i biernie odbierać ciosy hegemona licząc na to, że garda okaże się szczelna. Co zawsze jest najgorszą taktyką. Wynika to jednak z faktu, że Berlin nie ma możliwości uderzenia w interesy Stanów Zjednoczonych, a gdyby tego spróbował – wówczas naraziłby się na potężny cios kontrujący w odsłoniętą część ciała. Niemiecki eksport składa się na ponad 40% krajowego PKB. Niemcy najwięcej eksportują wprawdzie do sąsiadów z UE, niemniej ogromnym niemieckim rynkiem zbytu są Chiny (3 największy odbiorca w 2019 roku – wartość 108 mld dolarów). Zresztą Niemcy jako jedyni byli zdolni osiągnąć dodatni bilans handlowy z Chinami. Są w tym zakresie uzależnieni od handlu morskiego, a ich flota nie jest w stanie działać globalnie oraz zabezpieczać transport niemieckich towarów. W tym zakresie Berlin zależny jest (jak niemal cały świat) od dobrej woli US Navy oraz politycznych deklaracji amerykańskich polityków w zakresie zasad swobodnego handlu.

Niemcy posiadają wysoce wydajną gospodarkę o tańszych kosztach utrzymania jeśli chodzi o potrzeby energetyczne. Wszystko dzięki importowi gazu i ropy naftowej z Rosji na bardzo dobrych warunkach. Problem w tym, że transport ten odbywa się przez: Polskę, Ukrainę oraz Nord Stream. Budowa i uruchomienie Nord Stream II mogłoby uniezależnić Niemców od woli politycznej amerykańskich stronników z Warszawy i Kijowa. Problem w tym, że Amerykanie doprowadzili do wstrzymania inwestycji i prawdopodobnie nie pozwolą na jej uruchomienie. Innymi słowy Berlin wciąż pozostaje i możliwe, że pozostanie zależny w tej kwestii od państw tranzytowych, które są sojusznikami USA.

W 2019 roku Niemcy miały nadwyżkę w bilansie handlowym z USA w wysokości 67 mld dolarów. Sprzedały wówczas do Stanów Zjednoczonych towary i usługi o łącznej wartości 133,5 mld usd. Innymi słowy USA to największy konsument dla niemieckiej gospodarki.  W tym czasie cała Unia Europejska zarobiła na rynku amerykańskim na czysto 140 mld euro. W konsekwencji Amerykanie mogą szachować Unię podobnie jak zaczęli to robić z Chinami. Przykładem na to jest nałożenie przez Donalda Trumpa w 2018 roku ceł na stal i aluminium co uderzyło głównie w niemieckiego eksportera. To był jedynie sygnał ostrzegawczy dla Europy Zachodniej pokazujący, co się może stać, gdy Waszyngton uzna UE za prawdziwego konkurenta z którym musi rywalizować. Odpowiedź Berlina była symboliczna. Nałożono cła na importowane z USA motocykle. Szczęśliwie dla Niemców, Amerykanie niespecjalnie się tym przejęli i nie wprowadzili (jeszcze) ceł na europejskie samochody. To byłaby katastrofa dla niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, który jest jednym z wiodących sektorów niemieckiej gospodarki.

Nie do zakwestionowania jest wiec teza, że w relacjach gospodarczych, to Amerykanie są stroną finansującą. Tak więc to oni mają przewagę w narzucaniu warunków. Jednocześnie w sferze politycznej byli zdolni do wyciągnięcia Niemcom z kieszeni ich najbliższej strefy wpływów. Mitteleuropy. W 2015 roku jak jeden mąż, do amerykańskiego obozu przeszły: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia oraz Rumunia. Amerykanie mogą liczyć również na Bułgarię oraz Chorwację. Zainicjowanie rozmów o Trójmorzu ośmieliło do asertywności względem Niemiec również Austrię oraz Czechy i Słowację. Odświeżona została inicjatywa V4 (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry). Natomiast Wiktor Orban grał już asertywnie względem Berlina znacznie wcześniej co nie wynikało z postawy Amerykanów. Niemniej podsumowując: w 2015 roku niemal cała Europa Środkowa przeorientowała się w polityce zagranicznej na Waszyngton lub co najmniej zdystansowała do Berlina. Oprócz tego z Amerykanami rozpoczęli współdziałać Skandynawowie. Zwłaszcza Norwegowie, choć pamiętajmy o zwlekaniu Duńczyków w sprawie pozwoleń na budowę Nord Stream II co uderzało w interesy Berlina i było z pewnością zainspirowane z Waszyngtonu.

Jeśli przyjrzymy się obecnej strefie niemieckich wpływów politycznych, porównując stan np. z 2012 roku do obecnego, to mamy do czynienia z prawdziwą katastrofą. Na zachodzie znajduje się sprzyjająca Berlinowi Holandia. Niemcy muszą dzielić swoje wpływy z Francuzami w Belgii oraz Luksemburgu. Półwysep Iberyjski był zawsze poza niemieckim zasięgiem, a Włosi stali się największym krytykiem Brukseli, strefy euro oraz niemieckiej polityki fiskalnej. Za wschodnią granicą Niemiec mamy natomiast do czynienia z przestrzenią, w której warunki dyktują Amerykanie (wyłączając Węgry). W kontekście wzajemnego balansu sił na osi Paryż-Berlin, Niemcy wyglądają w tej chwili niczym uschnięta i ogołocona z igieł choinka (takie nawiązanie do zbliżających się świąt J ). Oczywiście wciąż są samodzielnie znacznie potężniejsze gospodarczo niż Francja i każdy inny członek UE. Niemniej prawda jest taka, że niemiecki ośrodek siły stracił ogromną ilość wpływów politycznych. Choć oczywiście zachował powiązania gospodarcze.

Reasumując, Niemcy pogodzili się ze swoją bezsilnością wobec amerykańskiej presji. Zrozumieli, że nie mogą już dłużej balansować siedząc okrakiem na płocie, ponieważ Amerykanie owinęli jego krawędź drutem kolczastym. To z kolei powoduje, że brak wyboru może być bardziej bolesny dla Berlina niż jego konsekwencje.

Perspektywa Stanów Zjednoczonych

Amerykański punkt widzenia jest zgoła inny niż ten niemiecki. O ile Berlin postrzega relacje z USA w kontekście powiązań gospodarczych oraz rachunku zysków i strat o tyle Amerykanom zależy przede wszystkim na podporządkowaniu politycznym. Przy czym decydenci z Waszyngtonu dysponują  twardymi atutami w sferze gospodarczej, co znacznie ułatwia nakładanie presji politycznej. Stany Zjednoczone – dzięki gwarancjom bezpieczeństwa – potrafiły pozyskać polityczne wpływy w Skandynawii i Mitteleuropie. Jest to kolejnym dowodem na to, że realna siła militarna jest efektywniejszą podstawą wywierania skutków politycznych niż same tylko powiązania gospodarcze.

Amerykanie nie ponoszą w zasadzie strat w wyniku presji wywieranej na Unię Europejską. Do tych największych należy upływ cennego czasu oraz potrzeba samodzielnego angażowania się w rywalizację z Moskwą. W Europie Środkowej nie ma odpowiednich partnerów, którym można by było powierzyć zmagania strategiczno-taktyczne na poziomie militarnym. Niemcy nie posiadają wystarczającego potencjału i dotychczas odmawiały współpracy w zakresie wywierania presji na Rosję. Polska z kolei ma duże braki, choć ze względu na swoje położenie geograficzne oraz porównanie jej potencjału do innych państw z regionu, jest najpoważniejszym kandydatem na sojusznika.

Władzom z Waszyngtonu zależy więc na czasie i szybkim podporządkowaniu politycznym Unii Europejskiej w kwestii rywalizacji z Rosją i Chinami.

Można więc z całą pewnością stwierdzić, że obie strony są zainteresowane zakończeniem napięć na linii transatlantyckiej. Niemcy z każdym kolejnym dniem sporów tracą realne zyski. Amerykanie czas, niezbędny do okiełznania chińskiego smoka.

Pozycja negocjacyjna stron

Niemiecki rząd zrozumiawszy swoją nie najlepszą pozycję względem Stanów Zjednoczonych, postanowił nie czekać aż presja osiągnie najwyższy poziom. Co wiązałoby się dla Niemców z największymi stratami. Berlin postawił na ucieczkę do przodu, a więc manewr wyprzedzający. I ustami niemieckiej MON złożył propozycję podporządkowania się USA na akceptowalnych przez Niemcy warunkach. Annegret Kramp-Karrenbauer określiła je dość wyraźnie. Republika Federalna Niemiec jest gotowa ponosić wyższe koszty związane z obronnością, a także wziąć na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo Unii Europejskiej oraz wschodniej flanki NATO. Innymi słowy, Niemcy chcą sfinansować własną armię by ta równoważyła militarną presję Rosji.

Czy tego rodzaju propozycja jest dla Amerykanów korzystna i wiarygodna?

W obu przypadkach odpowiedź brzmi – nie. Po pierwsze, zbudowanie armii przez RFN zwiększy niezależność Niemiec oraz umocni ich pozycję w Europie. Przy najsilniejszej gospodarce i sile militarnej na Starym Kontynencie znów pojawi się pokusa zbudowania kontynentalnego imperium. Ponadto im większa i silniejsza Bundeswehra tym mniejsza rola amerykańskiej obecności wojskowej w RFN. Tym mniejsze pole manewru, jeśli chodzi o wywieranie presji na Berlin przez USA. Militaryzacja Niemiec jest oczywiście ostatnią rzeczą, jaką chcieliby widzieć wszyscy Europejczycy. Losy całych narodów i Europy nie mogą zależeć od ryzykownego powiedzenia: „do trzech razy sztuka, może się uda utrzymać pokój”. Nie po to Amerykanie brali udział w dwóch wojnach światowych na terenie Europy, a następnie przez pół wieku ponosili koszty zaangażowania militarnego na Starym Kontynencie by teraz powtarzać błędy przeszłości. Pomysł militaryzacji Niemiec jest tak fatalnym pomysłem dla wszystkich, że tylko Berlin mógł wpaść na to by go na poważnie zaproponować i wyłożyć jako kartę na stole negocjacyjnym. Co powinno zresztą wywołać trwogę w Paryżu i Warszawie. Francuzi woleliby jednak pozostać największą potęgą militarną w UE, a Polacy z pewnością chcieliby uniknąć sytuacji, w której to od Bundeswehry zależałoby ich poczucie bezpieczeństwa…

Budowa potęgi militarnej przez Niemcy pozwoliłaby im w dużej mierze dyktować warunki niemal całej Europie. A co za tym idzie, Berlin mógłby wówczas z większą łatwością uniezależnić UE od Amerykanów oraz zawrzeć strategiczny sojusz z Rosją. Dysponując bowiem odpowiednim orężem, Niemcy na partnerskich warunkach –  nie bojąc się rosyjskiej presji militarnej –  mogliby wrócić do umowy: surowce za know-how i kapitał. Co zadowalałoby obie strony. Natomiast sojusz Berlin-Moskwa oznaczałby koniec amerykańskiej polityki i nadziei na okiełznanie Chin w pojedynku jeden na jeden. Bez wsparcia UE oraz ze świadomością, że każde starcie między Waszyngtonem a Pekinem, wzmocni stronę, która nie będzie brała udziału w batalii. Jeszcze gorszy scenariusz mógłby wyglądać tak, że oś Paryż-Berlin-Moskwa wsparłaby Pekin. To byłby najgorszy scenariusz dla USA.

Zdając sobie z tego sprawę w polskiej przestrzeni publicznej pojawiła się myśl, by nakłonić Amerykanów do tego, by Niemcy sfinansowali Wojsko Polskie. To wyeliminowałoby zagrożenie niemieckie oraz dawało Amerykanom gwarancję, że silniejsza militarnie Polska dopilnuje, by Berlin dotrzymał złożonych Waszyngtonowi obietnic.

Problemem tego pomysłu jest to, że Niemcy go zwyczajnie nie mogą zaakceptować. Więc nie wchodzi on w grę jeśli chodzi o złożoną przez nich ofertę. Opisałem to w poprzednim tekście. Berlin składając propozycję hołdu, godzi się na podporządkowanie polityki zagranicznej UE pod Waszyngton w zamian za odzyskanie kontroli nad Mitteleuropą. Właśnie w tym celu niemiecka MON zaczęła sondować stanowisko przyszłej administracji Joe Bidena. Europa Środkowa już w tej chwili jest w strefie wpływów USA. Nielogicznym byłoby, gdyby Niemcy oferowali Amerykanom zgodzenie się na taki stan rzeczy, podegłość polityczną i jeszcze zgodziliby się na finansowanie polskiej armii, która pozwalałaby Warszawie na większą asertywność względem Niemiec. Nie. Berlin nie zamierza wprowadzać Polski do wyższej ligi na arenie międzynarodowej, bowiem Mitteleuropę traktuje jako przestrzeń państw będących przedmiotem gry.

Niemniej należy pamiętać, że niemiecka pozycja negocjacyjna jest bardzo słaba. I Amerykanie mogą nie przyjąć oferty lub narzucić siłą własne warunki. Więc może pojawić się nadzieja na to, że zmuszą Niemców do całkowitej kapitulacji i nakażą wzmocnienie Polski. Nadzieje te są jednak płonne. Amerykanie będą bowiem woleli zadbać o własny interes.

Jaki?

Po co Amerykanie mają negocjować na rzecz polskich interesów skoro mogą na Niemcach wymusić, by ci sfinansowali amerykańską obecność w Europie Środkowej? Jeśli Waszyngton może mieć cudzą armię za cudze pieniądze lub własną armię za cudze pieniądze, oczywistym jest, że wybierze tą drugą opcję.

W interesie USA jest posiadać jak największą armię, ale ograniczeniem tych ambicji zawsze będą środki finansowe. Te można pozyskać od sojuszników, którzy korzystają z amerykańskiej obecności militarnej. Amerykanie mogą przecież zagwarantować sobie sfinansowanie przez Niemców amerykańskich sił rotacyjnych na wschodniej flance NATO. Innymi słowy zwiększą własny potencjał militarny i będą mogli pozostać na kilku frontach na raz. I to nie jest wcale żadna odkrywcza myśl, tylko mam wrażenie że o tym zapomnieliśmy. Prezydent Donald Trump wielokrotnie wyrażał się jasno. Nie chciał zwiększenia niemieckiej armii tylko zwiększenia niemieckich wydatków na NATO. NATO, czyli na amerykańską obecność w Europie. Stany Zjednoczone preferują ten model od lat co jest widoczne przy renegocjacjach umów z Koreą Północną czy Japonią.  Tym bardziej niezrozumiałym jest liczenie na to, że w przypadku Niemiec będzie inaczej.  Niemożliwym będzie przekonanie Amerykanów, by zmusili Niemców do sfinansowania polskiej armii w sytuacji gdy Stany Zjednoczone chcą pokryć z niemieckiego budżetu własne koszty utrzymania obecności US Army w Europie. To są mrzonki.

Tak więc z jednej strony USA negocjuje środki finansowe dla siebie, z drugiej Niemcy chcą odzyskać kontrolę nad Mitteleuropą. Oczywistym jest więc, że tego rodzaju rozmowy na tak wczesnym etapie i zainicjowane przez Niemców, są dla Polski tylko i wyłącznie zagrożeniem. Niemcy w zamian za czas (szybka zgoda na podległość) oferują własną armię, ale w ramach kompromisu mogą zgodzić się na sfinansowanie kosztów utrzymania amerykańskich sił zbrojnych. Najgorszym scenariuszem dla Warszawy jest taki, w którym Niemcom udałoby się przekonać USA do powstrzymania się od wspierania Polski! W zamian Berlin i Waszyngton miałyby razem – ponad głowami Warszawy – decydować o tym, co się tutaj dzieje. Amerykanie mieliby własną armię w Polsce finansowaną przez Niemców. Polacy zaś staliby się biernymi obserwatorami manewrów na własnym terytorium! Oczywiście nie można do tego dopuścić.

Na szczęście Polska posiada silne argumenty do tego, by przekonywać, że w amerykańskim interesie jest utrzymanie dotychczasowej linii względem Berlina oraz jego kompletna kapitulacja. Przymuszenie Niemiec do sfinansowania amerykańskich wojsk, a jednocześnie amerykańska kontynuacja współpracy z Polską i wzmacnianie jej pozycji względem Berlina. Polska świetnie nadaje się na amerykańskiego stróża w Unii Europejskiej oraz lidera proamerykańskiego bloku w Europie Środkowej. By zostać tym liderem musi stać się silniejsza i mieć podstawy do asertywności względem Berlina. Korzyść Amerykanów z partnerstwa z Polską jest łatwo zauważalna w kontekście strategicznych interesów. Bowiem Warszawa zawsze będzie się obawiać niemiecko-rosyjskiego porozumienia ponad swoimi głowami. Warszawa zawsze będzie się obawiała niemieckiej dominacji, a także rosyjskiej agresji. Tak więc polskie interesy są naturalnie zbieżne z interesami Waszyngtonu i nie trzeba Polski specjalnie namawiać lub pilnować, by przypadkiem nie porozumiała się z Moskwą.

Liczenie Polaków na to, że umowa niemiecko-amerykańska zawarta na bazie oferty z Berlina będzie uwzględniała polskie interesy i wzmocni Wojsko Polskie byłoby więc naiwnością. To tak, jakby Ukraińcy z nadzieją spoglądali na ofertę Moskwy wystosowaną do Waszyngtonu i oczekiwali, że Putin zgodzi się jeszcze na sfinansowanie i dozbrojenie ukraińskiej armii. Tak się nie stanie, choćby miała się zawalić ziemia pod Kremlem.

Polityka zagraniczna nie może być oparta na chciejstwie. Musi uwzględniać interesy wszystkich graczy i ich zwyczajny egoizm. Skoro USA chcą pozyskać od Niemców środki na własną armię, to nie można oczekiwać, że zrezygnują z tego dzieląc się z Polakami. To jest zwyczajnie nielogiczne.

 

Warunki hołdu i nowe TTiP

Niewątpliwe jest, że Amerykanie są wstanie narzucić własne warunki Niemcom. Pytanie jest, jak szybko zmuszą ich do kompletnej kapitulacji – co byłoby najlepszym rozwiązaniem i dla USA i dla Polski. Należy pamiętać o tym, że Berlin sprzeciwiał się Waszyngtonowi już kilkukrotnie. Próbował wraz z Rosją ominąć warunki resetu Obamy, przez co Amerykanie stracili kilka lat, które miały być przeznaczone na dokonanie piwotu. Zamiast tego, USA znów musi angażować się w Europie i ścierać się z Rosją. Oprócz tego Niemcy nie zaakceptowali amerykańskiego zerwania umowy z Iranem oraz amerykańskich sankcji. Niezależnie od tego co Joe Biden myśli o polityce Donalda Trumpa, fakt jest jeden. Niemcy naruszyli wyraźny zakaz hegemona w tej sprawie. Innymi słowy, Waszyngton powinien dążyć do całkowitej kapitulacji Berlina nie tylko z tego powodu, że może do niej doprowadzić. Ale również z tego, że wizerunkowo w jego interesie jest pokazanie, jaki los czeka państwa, które nie stawią się na wezwane w szeregu za plecami hegemona. Oczywiście oprócz tego przy kapitulacji Niemiec, Amerykanie zyskają w nowym dealu najwięcej. Problemem jest tylko czas, jednak wydaje się, że Berlin nie jest w stanie długo opierać się presji ze strony Waszyngtonu.

Można więc pokusić się o przewidzenie, w jakim zakresie warunki USA zostaną narzucone, przy akceptacji ze strony Berlina. W mojej ocenie Amerykanom zależeć będzie na następujących kwestiach:

  1. Rezygnacja z Nord Stream II, co zagwarantuje brak możliwości finansowania Rosji przez Niemcy (kapitał za surowiec) oraz ograniczy potencjał ewentualnych zakulisowych negocjacji niemiecko-rosyjskich za plecami Amerykanów.
  2. Nowa transatlantycka umowa handlowa (TTiP), o którą Amerykanie zabiegali od dawna, a która wzmocni bardziej stronę amerykańską. Zwłaszcza w kontekście dostaw surowców energetycznych (LNG i ropa). Amerykanie nacisną by ograniczyć import surowców z Rosji oraz by Europa zwiększyła import z USA.
  3. Zbudowanie wspólnej platformy ekonomiczno-gospodarczej, która miałaby ograniczać wpływy i wypierać Chińczyków z zachodnich rynków (np. rezygnacja Niemców z chińskiego 5G).
  4. Finansowanie przez Niemcy amerykańskiej obecności wojskowej w Europie Środkowej. Berlin zgodzi się na to szybciej niż na finansowanie polskiej armii, bowiem nie zamierza hodować u swojego boku kolejnego asertywnego gracza, który będzie chciał odgrywać rolę lidera w Mitteleuropie – lepiej zapłacić haracz hegemonowi, którzy i tak prędzej czy później Europę będzie musiał opuścić. Pozostawiając ją pod wpływami Berlina. Niemcy nigdy nie będą finansować Polskiej armii i nigdy się na to nie zgodzą. Szerzej pisałem o tym w ostatnim tekście.

Przy temacie powyższego układu natychmiast nasuwa się też pytanie, co z Francją? W dużym skrócie (bo to odrębny temat) warto przeczytać powyższe punkty jeszcze raz. Tylko ten dotyczący transatlantyckiej umowy handlowej dotyczy interesów francuskich i uważam, że treść tej umowy zwyczajnie będzie tak negocjowana by Francuzi się na nią zgodzili. Paryż będzie też musiał zaakceptować decyzję Berlina w kwestii uległości. Francja prowadzi własną politykę zagraniczną, dysponuje silną armią, posiada ambicje kolonialne w Afryce i nad Morzem Śródziemnym. Francuzi są przekonani, że w tych kwestiach poradzą sobie nawet przy nieobecności Niemiec. I samodzielnie będą dogadywać się w tych kwestiach z USA.

Perspektywa Polski

Natomiast pozostaje jeszcze kwestia interesów Warszawy. W naszej racji stanu jest, by przedmiotem dealu nie była Polska. Tzn. kwestia partnerstwa polsko-amerykańskiego powinna pozostać bez zmian. Tak jak budowanie Trójmorza. Choćby również z tego względu, że nie możemy wciąż myśleć peryferyjnie i mieć nadzieję, że dwa inne mocarstwa będą w umowie między sobą decydować o polskich sprawach. Choćby miało to dotyczyć jałmużny. Polska musi wreszcie przebić sufit polityczny i samodzielnie negocjować warunki bezpośrednio z Niemcami i Amerykanami. A w tym drugim przypadku są na to spore szanse ponieważ Amerykanie z pewnością chętnie pozostawią sobie wpływy w Europie Środkowej – tak na wszelki wypadek. Gdyby Berlin ponownie (jak w latach 2011-2013) chciał się wymigać z umowy. I nawet gdyby amerykańskie wsparcie dla Polski (wynikające z umowy dwustronnej) miało pochodzić ze środków niemieckich, to Niemcy nie muszą, a nawet nie powinni o tym wiedzieć. Nasze rozliczenia z USA są naszymi rozliczeniami i Niemcy nie powinni mieć nic do tego. Po co mielibyśmy dawać im pretekst do tego, by grać tą kartą? Ponadto nie można błagać Amerykanów o to by załatwiali nasze sprawy z innymi państwami w naszym imieniu. To znacznie osłabia naszą pozycję w oczach ludzi z Waszyngtonu. Stajemy wówczas w roli petenta – pieska, który ma nadzieję, że mu dobry pan rzuci obgryzioną kość pod stół. W ten sposób nie można prowadzić dyplomacji, jeśli chce się zbudować swój wizerunek na arenie międzynarodowej (jakby to wyglądało też w oczach państw Trójmorza, które miałyby niby podążać za naszym przywództwem? – papierowy lider). Warunki wsparcia trzeba negocjować bezpośrednio i samodzielnie z danym państwem (USA/Niemcy). Jako podmiot i druga strona ewentualnej umowy.

Należy też powtórzyć, że dotychczasowa stanowcza polityka USA względem Niemiec powinna zostać utrzymana. Dlaczego? Ponieważ była i jest skuteczna. Niemcy miękną. Boją się amerykańskich ceł, mają problem z ukończeniem Nord Stream II, muszą godzić się na kompromisy w kwestiach klimatycznych i praworządności. I choć ustępstwa mogą wydawać się niewielkie, to stanowią precedens, który zachęci inne kraje Mitteleuropy do asertywnej postawy i budowy politycznego bloku wewnątrz Unii (vide Trójmorze). Wspieranie przez USA Trójmorza gwarantuje stały nacisk i presję na Berlin. To w czym Amerykanie mogą odpuścić pozostawiając Berlin z twarzą, to kwestie wymiany handlowej. W ramach nowego TTiP Niemcy będą mogły nadal bogacić się na eksporcie do USA bez obawy, że Waszyngton z dnia na dzień nałoży cła na import z UE.

Osobiście mam wielką nadzieję, że w opisany wyżej sposób zakończy się saga z niemiecko-amerykańskim napięciem w relacjach. Ponieważ Polska utrzyma status lidera budowanego Trójmorza (a jeszcze go nie ma). I będzie wciąż istotna dla USA  przez co wciąż będzie mogła liczyć na amerykańską obecność na wschodniej flance, a także będzie miała alternatywę dla Berlina. Co daje podstawy do asertywnej postawy względem Niemiec, a więc dbania o swoje interesy w ramach Unii Europejskiej. Natomiast armię możemy zbudować sobie sami za własne pieniądze. Celem polskiej dyplomacji powinno być uświadomienie Amerykanów, że skoro już pozyskali środki od Niemiec, to mogliby się podzielić technologią z Polską. Nawet nie za darmo, ale po cenach detalicznych z minimalnymi marżami. Bo dotychczas było inaczej. Polscy politycy powinni potrafić wykorzystać w rozmowach z Amerykanami atuty, które już posiadamy. Jakich argumentów używać? Już kiedyś o tym pisałem w tekście pt.: „Polska – kluczem do strategii USA?”. Natomiast to czego możemy żądać to wsparcie dla polskiego przemysłu zbrojeniowego w zakresie know-how, a także dla polskiej gospodarki i biznesu. Choć w tych ostatnich kwestiach to nie jałmużna powinna decydować o naszym prosperity  a mądra polityka wewnętrzna.

Tymczasem polskie ministerstwo finansów obrało sobie za cel dorżnięcie małych i średnich przedsiębiorstw oraz uzależnienie sektora prywatnego od państwa. Czego dowodem są zmiany w prawie podatkowym przeforsowane rzutem na taśmę w ostatnich dniach listopada. Opodatkowanie osób fizycznych prowadzących działalność w formie spółek osobowych podatkiem od osób prawnych jest skandalem i kuriozum – potworem prawnym. A polski tzw. “cit estoński” to jedna wielka pułapka dla polskiego biznesu. Wiosną pisałem co należy zrobić by wykorzystać szansę, jaką daje nam pandemia. Należało odblokować polski potencjał gospodarczy, uprościć system podatkowy, ujednolicić stawki – ba dokonać rewolucji podatkowej. Był to dobry moment, bo gospodarka w warunkach pełnego lockdownu i tak nie funkcjonowała. I w momencie gdy Czesi i Niemcy obniżają podatki, nasz rząd poszedł zupełnie w odwrotnym kierunku. Prawo zostało niemiłosiernie skomplikowane (co rząd czyni regularnie – co roku wprowadzając duże zmiany), państwo obłożyło spółki osobowe podwójnym podatkiem dochodowym a na mało zorientowanych zastawiono pułapkę fiskalną w postaci podatku estońskiego, gdzie lepem ma być niższe oprocentowanie (9% zamiast 19%). Sęk w tym, że to nie jest żadne obniżenie podatku tylko jego odroczenie. Jest to jednak temat na zupełnie odrębny wpis, który być może powstanie jak zejdą ze mnie emocje w tym względzie. Musiałbym teraz bowiem użyć wielu niecenzuralnych słów by opisać tę patologię wprowadzaną przez bandę patałachów z MF.

Uff. I wraz z tym mało optymistycznym akcentem już teraz życzę Wam zdrowych i wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego roku 🙂  Zapewne jest to mój ostatni tekst przed świętami, zwłaszcza, że rozpocząłem prace nad przedostatnim rozdziałem książki, który mam zamiar skończyć do 31 grudnia.

 

Pozdrawiam

Krzysztof Wojczal

Geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

 

 

 

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

58 komentarzy

  1. Jak przejrzeć rosyjskie media, to widać, że do niektórych Rosjan już dociera, że Rosja ekonomicznie słabnie i będzie słabnąć, do czego zresztą ekonomicznie przyczyniają się Niemcy, forsujący rezygnację z węgla, ropy i gazu, a promujacy OZE, a także proponowana przez nich taksonomika i podział źródeł produkcji wodoru na: zielony, żólty i szary – plany produkcji przez Rosję wodoru z metanu już stoją w sprzeczności z planami Niemiec, wyrażanymi w planach obłożenia takiego wodoru cłami ekologicznymi – widać, że Rosja depcze niemieckie plany ekologiczne. Rosyjski wódór nie dostanie również kredytów na budowę instalacji do odbioru roysjskiego wodoru w Europie. No kolejny kłopot. Toteż spodziewam się wkrótce większych sporów pomiędzy Rosją i Niemcami, kiedy okaże się, że Nord Stream II nie będzie mógł dostarczyć, ani gazu ziemnego do Niemiec z powodu sankcji, ani wodoru z powodu ceł karnych.
    Rosji zaczyna brakować pomysłów na jakiś biznes, który w dłuższej perspektywie dawał im nadzieje na stałe dochody ze spzredaży surowców.
    A ze strony Niemiec widać już, że zastanawiają się, jak wymigać się od obietnic kupowania rosyjskiego gazu ziemnego czy wodoru.
    Rosja już dawno powinna postawić na skraplanie LNG i budowy portów instalacji rozprężania gazu u odbiorców. No ale wtedy nie można liczyć na naciski i nieoficjalne wpływy.
    Dociera do nich też, że armię mają liczną, ale sprzęt mimoprzeprowadzonej jego głebokiej modernizacji jest z poprzedniej epoki – mści się zbyt wczesnie rozpoczeta (w 2007 roku ) modernizacja broni pancernej i systemów plot. One się generacyjnie właśnie – w dobie dronów i broni precyzyjnej – gwałtownie zestarzały ( z pewnością pomogły w tym sankcje, które Rosja załatwiła sobie zajęciem Krymu ), Turcja pokazała iim w Górnym Karabachu, że rosyjska armia pancerna to w istocie taka mobilna strzelnica. Jeżdzą sobie czołgami, nawet wyrzucają kłęby dymu czy granaty dymne, a gdzieś tam 300 km dalej jakiś Yusuf, czy inny Hamza, zagryzając sziszkebab i sącząc słodką, mietową herbatę spokojnie nakierowuje padem bomby kierowane z drona po kolei na poszczególne czołgi, z przerwami na papieroska. No tak to wygląda – jeszcze żywa fabryka gruzu-200.
    Mało tego, tureckie drony TB-2 latają im nad Krymem w pobliżu ich radarów i nie ma reakcji, żadnej, po prostu nie zauważyli.
    Rosyjskie media odnotowały również, że amerykański niszczyciel USS Ross pod kniec listopada wpłynął sobie koło Kaliningradu na 7 – 8 km w głąb rosyjskiej strefy przybrzeżnej i nie wywołało to żadnej militarnej reakcji Rosji – w zasadzie skapitulowała.

  2. Witam, jestem zachwycony Pana analizami tak jak wielu innych tu i na twitterze. Parę tylko słów ode mnie.

    1. Złożenie przez AKK tejże oferty właśnie teraz – gdy w Stanach okres “bezkrólewia” – można by chyba również odczytywać jako zagranie/komunikat wobec Chin i Rosji.
    Bowiem jeśli odczytujemy ofertę AKK jako “kapitulację” (przy niezbyt konkretnym zdefiniowaniu jej), to możemy również oczekiwać reakcji Chin/Rosji na tę kapitulację – mianowicie ewentualnej *pomocy* Niemcom – by uchronić je przed wpadnięciem w amerykański (antychiński) blok. Sformułowanie zaś oferty AKK właśnie teraz – w owo bezkrólewie – umożliwia podjęcie przez Chiny/Rosję pewnych działań bardziej/łatwiej niż kiedy indziej. Zatem Chiny/Rosja/inne kraje *mogą* odczytywać to jako świadomy/nieświadomy komunikat “pomocy/liczymy na wasze działania w tym okresie”.
    Jakież to działania obserwujemy zatem? Ja widzę kilka:
    Rosjanie ponoć oficjalnie powiedzieli że sankcje “mogą utrudnić” realizację Nord Stream 2. A zatem pewien komunikat.
    Tu-95 wraz z H-6 latają wspólnie w oklolice Tajwanu. Komunikat
    Chińczycy podpisują jakieś memoranda/umowy o zbliżeniu z Ukrainą.
    Chińczycy przedstawiają Unii Europejskiej propozycję dealu na – lepszych niż dotychczas – warunkach.
    …należy się spodziewać kolejnych posunięć, bowiem wpadnięcie Europy w blok pro-amerykański jest dla Chin zagrożeniem chyba niemałym. Przeciąganie liny zdaje się mieć miejsce własnie teraz, na naczych oczach.

    2. ciekawy link https://www.youtube.com/watch?v=gFurk-ojk7c
    Automatyzacja przewozu/przeładunku towarów to z pewnością jedna z przemian/technologii mogących zmienić przyszłe Jedwabne Szlaki.

    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego i wytrwałości

  3. Jestem bardzo ciekaw, czy nowa ekipa Bidena rozumie, że wobec polityki Merkel [z przytroczonym Macronem] na dogadanie z Xi – i na postawienie Białego Domu wobec faktów dokonanych [jeszcze za niemieckiej prezydencji – a przed objęciem władzy przez Bidena] – czy tam w Waszyngtonie rozumieją, że w TAKIEJ sytuacji jedyny skuteczny sposób “rozmowy” z Merkel to przystawienie pistoletu do głowy i całkowite pokazowe zgniecenie Niemiec? Bo wobec działań Merkel widać, że propozycja AKK była w istocie maskirowką i co najwyżej “daniem szansy USA na zachowanie twarzy” przez jedynie NOMINALNE [deklaratywne] zwrócenie się na USA. Mogę tylko powtórzyć – wobec faktów dokonanych USA musi odpowiedzieć faktami dokonanymi – z demonstracją siły, która pokaże Niemcom ich bardzo podrzędną i podległa pozycję w porządku dziobania. A po tej demonstracji Biden może rozmawiać z Merkel – ale powinien od razu ustawić stolik gry. Np. deklarując rozwiązanie republiki federalnej na poszczególne landy i demilitaryzację Niemiec i inne działania zasadnicze. Jeżeli USA tego nie zrobi i pójdzie w rozmowy a la świat konstruktywistyczny – zamiast w prawdziwą politykę realną opartą o siłę – to dla hegemonii USA zacznie się równia pochyła do detronizacji i spadku o kilka pozycji. Ciekawe, że Berlin wyczuł nosem zagrożenie, o którym pisałem, czyli możliwego obrotu Francji przeciw Berlinowi. Macron został zaproszony do rozmów – i teraz Wersal ma się za równego Berlinowi – co rzecz jasna jest życzeniową iluzją Paryża. To oznacza – że wobec odpadnięcia Francji w lewarowaniu siłą Niemiec – USA TYM BARDZIEJ musi postawić na UK i na decydujący geostrategicznie “kordon sanitarny” Wschodniej Flanki. Na dobrą sprawę w Pentagonie JUŻ powinni dostać rozkazy przerzutu sił do Europy – do UK i na Wschodnią Flankę. W trybie “nagłych ćwiczeń” – minimum lotnictwo, systemy plot/prak, samoloty AEW/AWACS, detaszowanie grup uderzeniowych 2-3 lotniskowców i kilku atomowców podwodnych. Specjalsi, 1-2 brygady aeromobilne, marines.Dodatkowe HIMARSy i MLRS – przerzucone C-17A czy C-5M Galaxy. Minimum. Cóż….zobaczymy….

    1. I jeszcze jedno – każda operacja siłowa musi mieć uzasadnienie w “obronie wartości”. Czyli jako działanie de facto PRAWNE – i w imieniu ducha prawa. Im większa przemoc – tym bardziej ważkie szlachetne uzasadnienia musza zostać uruchomione przez USA dla zduszenia Niemiec. Oczywiście Biden może powtórzyć mantrę Trumpa o “zaległych 350 mld dolarów na NATO” – ale to już ograny kawałek, zresztą Berlin łatwo by się zasłonił zakupami dla Bundeswehry [po to właśnie je robi na koniec roku] jako “początkiem wielkich wydatków na zbrojenia”. Oczywiście – SWOJE zbrojenia… Natomiast uruchomienie [albo groźba uruchomienia] przez Waszyngton procedury egzekucji ponad 850 mld dolarów reparacji wojennych dla Polski [oczywiście zagrywką wpierw dogadania wszystkiego pod stołem z Polską – a najlepiej uruchomienia z ININCJATYWY Polski – jako bat na Niemcy] – z jednoczesnym rozkręceniem na całego w mediach światowych kwestii niemieckich zbrodni dla totalnej stygmatyzacji i przeczołgania Niemiec – jako kraju, który denazyfikację przeszedł jedynie symbolicznie i jest wprost kontynuatorem dominacyjnej polityki III Rzeszy [zachowując się – jakby II wojnę światową wygrał] – TO WŁAŚNIE dałoby bilet prawny USA jako “żandarmowi sprawiedliwości” do uruchomienia praktycznie każdych działań wobec Niemiec. Zwłaszcza poczynając od blokady SWIFT. A Francja – z jej niechlubną przeszłością kolaboracji Vichy [aż się prosi o uderzenie kijem] – byłaby w takim układzie zneutralizowana – Paryż by siedział jak mysz pod miotłą. No – ale to wszystko wymaga od naszych sterników [albo przynajmniej naszego SG] dostrzeżenia WIELKIEJ SZANSY i “okna możliwości” w SWOT – ale TYLKO po przestawieniu mentalnym na rzecz realistycznej i nastawionej na siłę realpolitik… Nawet gdyby Polska miała zapłacić spory haracz na rzecz USA [nawet 50%] – to i tak Polska by mocno wzrosła – i to kosztem Niemiec…no – ale trzeba chcieć, a nie chować głowę w piasek…

    2. Wszystko ładnie ale jakoś jankesi ze swego skąpstwa sami na siebie kręcą bicz – rzucili na projekty infrastrukturalne trój-morza oszałamiający 1 mld USD z czego teraz wypłacili pierwszą transzę 300 mln USD – śmiech na sali – tyle to sama Polska może wyasygnować. Marnie widzę utrzymanie przez USA hegemonii. Spadną do roli pierwszego pośród równych po czym zaczną słabnąć gdy rywale zaczną odchodzić od rozliczeń w USD – a wszystko przez chęć zrobienia dealu przy minimalnym albo oi wręcz bez wkładu własnego.

  4. Wszelkie rozmowy Białego Domu z Berlinem straciły sens po podpisaniu CAI. Bo USA nie ma marchewki, która by była lepsza od Chin. Gadanina nie ma sensu – nie przyniesie żadnych wyników – prócz straty czasu. Pozostaje kij – i tylko kij. Niemcy budują klasyczną lądową potęgę kontynentalną – co przecież dwukrotnie zmusiło morskich Anglosasów do wejścia w wojny światowe. Sytuacja jest taka – że w dwóch skrajnych opcjach – albo Biden zapatrzony w “idee postępowe” i cały ten bełkot nowomowy “postępowej” a la świat konstruktywistyczny – niejako wzorem Chamberlein’a podpisze DE FACTO abdykację czy raczej kapitulację a la Monachium – albo Biden jako realista postawi na kij – na działania siłowe – korzystając ze słabości militarnej Niemiec [i rozgrywając Francję i mobilizując UK, Wschodnią Flankę i w pewnym stopniu NORDEFCO]. Trochę przypomina mi to sytuacyjnie wizytę Fishera u króla brytyjskiego, gdy Fisher widząc nieuchronne wojenne zderzenie Imperium Brytyjskiego z kajzerowskimi Niemcami, zaproponował wyprzedzający zaskakujący atak Grand Fleet na Hochseeflotte w niemieckich portach. Król na to odpowiedział: “Fisher – Pan oszalał” – ciekaw jestem [może ktoś zna jakieś zapiski czy biograficzne opracowania?] – czy potem żałował swego konstruktywistycznego podejścia?… No cóż – teraz Anglosasi z aliantami mają dużo łatwiej z ewentualnym złamaniem zapędów imperialnych Berlina – bo siły USA stacjonują w Niemczech i generalnie przewaga militarna Anglosasów i ich projekcja siły strategicznej jest miażdżąca wobec Niemiec. Przy tym nie trzeba podejmować działań kinetycznych – wystarczy mobilizacja i koncentracja sił – tak mocna – by wszyscy [nie tylko w Berlinie] pojęli – kto rozdaje karty i dyktuje WSZYSTKO. Mówiąc krótko – historia zatoczyła koło – Anglosasi z aliantami muszą cofnąć Niemcy do sytuacji “pełnego dyktatu okupacyjnego” – praktycznie do stanu z 1945 [za wyjątkiem zniszczeń wojennych i ofiar w ludziach]. Izolując Berlin – co akurat łatwe, bo Benelux żyje z morza, zaś nikt z Francuzów nie będzie umierał za Berlin. Oczywiście jest kwestia całej “oprawy” medialno-prawnej – ale akurat pod tym względem Niemcy mają taki debet na koncie historii, że kijów do uderzenia w Niemcy jest do wyboru i do koloru. Zobaczymy. Albo wygra w Białym Domu ogłupienie “liberalno-ideowo-postępowe” – albo wygra real-politik oparta na sile dla realizacji interesów – i twarda analiza geostrategiczna. Bo z punktu widzenia geostrategii sytuacja jest wręcz ikonicznie jasna – Niemcy znowu sięgają po dominację i imperium europejskie kosztem anglosaskich mocarstw morskich [a Brexit jest w tym układzie pierwszym etapem – wojną niekinetyczną – dla wypchnięcia UK z kontynentu]. I to budując blok powiazań z Chinami i na pewno zaraz z Rosją. Czyli morskiej dominacji Anglosasów grozi “super-blok” kontynentalny już w ramach Eurazji. Blok zapewne tylko taktyczny i poniekąd wrogi i sprzeczny wewnętrznie w dłuższym czasie – ale czasowo taktycznie może całkowicie wypchnąć USA z Wyspy Świata – i zdetronizować USA. Czyli najgorszy podręcznikowy koszmar geostrategiczny dla hegemona morskiego a la Mackinder. Jeżeli Anglosasi nie zmiażdżą pokazowo Niemiec – nie przejmą Europy. A wtedy zostaną wypchnięci z Wyspy Świata – i “game over” dla USA [i UK – bo Zjednoczone Królestwo profituje na lewarach politycznych z koncesji USA]. Kłania się w całej ostrości pierwotna definicja założycielska NATO a la Lord Ismay: – oczywiście definicja zaktualizowana o zmianę ZSRR na Rosję – czyli zadaniem NATO pod wodzą USA jest teraz PONOWNIE: “to keep Russians out, the Americans in, the Germans down…”. Z supermocarstwowym uzupełnieniem [niejako w miejsce ZSRR]: “…the Chinese out”. Właśnie spełnia się ROZSZERZONA predykcja Bartosiaka – że Wschodnia Flanka z Polską jako centrum siły i jako główną kasztelanią – powstrzymuje połączone [taktyczne i czasowe – ale jednak TERAZ wspólnie działające przeciw Anglosasom] supermocarstwo od Szanghaju do Brześcia. Rozszerzenie polega na tym, że Anglosasi stracili właśnie głębie strategiczna Zachodniej Europy. Nie mogą więc wykorzystać Polski i Wschodniej Flanki jako bufora do poświęcenia. MUSZĄ ZA WSZELKĄ CENĘ utrzymać Wschodnia Flankę i zabezpieczyć ja z OBU stron jako kordon sanitarny – jako bezalternatywnego gwaranta dla USA – że utrzymają się w Europie – a właściwie w Eurazji. Bo utrata Europy to nie tylko wypchnięcie USA do Atlantyku. Umowa RCEP to Pax Sinica – na razie ekonomicznie i na razie tylko w Azji. Jeżeli USA nie zgniecie Niemiec i nie przejmie Europy – to wszyscy uczestnicy RCEP obrócą się na Chiny nie tylko ekonomicznie – ale i politycznie i militarnie. A wtedy “game over” dla USA nastąpi praktycznie w 2-3 lata. Podkreślam – znaczenie geostrategiczne Wschodniej Flanki i zwłaszcza Polski wzrosło niepomiernie. Właściwie – w gardłowym i absolutnie priorytetowym interesie Wuja Sama – możemy i POWINNIŚMY asertywnie i śmiało żądać WSZYSTKIEGO dla tego zadania – od wsparcia dodrukiem tak z 200-300 mld USD przez FED – po donacje sprzętowe, technologiczne i handlowe koncesje preferencyjne. Nadchodzi wielkie niebezpieczeństwo dla bytu Polski [największe od II w.św] – ale jednocześnie jest to olbrzymia szansa skoku statusowego [i ekonomiczno-technologicznego]. Szansa do wykorzystania pod warunkiem, że nasze elity zrozumieją WRESZCIE realną politykę międzynarodową opartą o GEOSTRATEGIĘ. A przynajmniej – jeżeli zrozumieją i zrobią, co im się otwartym tekstem kładzie łopatą do głowy. Jeżeli nie – pozostaje opcja zerowa. Bo wszelkie rozważania nt COVID-19 [czy COVID-21] nt “procedur praworządności” i odebrania tych 700 mld złotych itp sprawy – stają się od teraz podrzędne i wtórne – wobec tej priorytetowej kwestii wielkie gry GEOSTRATEGICZNEJ – w której jesteśmy w samym środku. Albo jako aktywny podmiot dla osiągniecia wygranej – albo jako bierny przedmiot – zmierzający do upadku.

    1. Trochę mnie to dziwi- czy Niemcy faktycznie myślą, że mogą wygrać wyścig technologiczny z Chinami? Za 5 – 7 lat cały know – how niemiecki będzie już wdrażany i ulepszany przez rodzime chińskie firmy

      1. Niemcy spodziewają się, że już po zbudowaniu mocarstwa europejskiego – sprawy technologiczne [zarówno baza rozwojowa – jak i wymuszone układy blokujące dotychczas uprzywilejowaną pozycję Chin – przejmujących technologie] poprawią się – na ich korzyść. A po zbudowaniu supermocarstwa euroazjatyckiego – czyli jako globalny nr 1 – kalkulują, że narzucą Chinom korzystny dla Berlina układ “porządku dziobania” i “porządku podziału pracy”.. Przejmując po ustanowieniu supermocarstwa euroazjatyckiego dotychczasowych sojuszników USA, a nie wykluczone, że i podporządkowując sobie i złamane USA. A USA zostaną złamane – gdy siła US Navy przestanie zapewniać KONTROLOWANĄ wymienialność dolara – który jest przecież pustym pieniądzem fiducjarnym – bo jego wymienialność na złoto skończyła się w 1971]. W takim układzie byłaby to realizacja Strategicznej Wizji Brzezińskiego. Chiny by stanęły wobec przeważającej “koalicji Oceanu Arktycznego” – i by zostały zahamowane w możliwościach wzrostu. Tylko z “korektą” planu na wg Berlina – ten stałby się nowym hegemonem, z USA jako…. junior-partnerem. Oczywiście na Kremlu jest dokładnie odwrotna kalkulacja – to Kreml miałby na samym końcu “wielkiej gry” stać się włodarzem-hegemonem globalnym, z podporządkowaniem [siłą militarna] i Niemiec i USA. I z pełnym – narzuconym siłowo zahamowaniem Chin za miedzą. A la Traktat Pekiński 1860 – tylko nieporównanie bardziej bolesny, zasadniczy i długofalowy.

    2. W kontekście łamania woli Niemiec trzeba mieć na względzie działania podejmowane przeciw przyszłej interwecji USA zarówno samych Niemiec i Francji, ale również Rosji i Chin. Ostatni atak hakerski na instytucje i firmy USA pewnie nie był przypadkowy i miał na celu pokazanie USA co się stanie w razie próby podjęcia pacyfikacji UE – obojętnie, czy zrobiła to Rosja, czy Chiny, dochodzenie do tego co wykradziono i do czego ci hakerzy mają teraz dostęp ma potrwać półtora roku. W tym czasie – pisze Pan o 2 – 3 latach czasu dla USA na podporządkowanie UE – to już będzie pozamiatane. Do tego należy dołożyć planowane wojny zastępcze w Afryce, które mają odwrócić uwagę USA od Europy. Pan Biden, czy Pan Trump będą mieli jednoczesnie dużo problemów do rozwiązania i w związku z tym wzmocnienie sił zbrojnych RP rzeczywiście pomogłoby USA zapobiec efektowi “krótkiej kołdry” w zakresie sił zbrojnych.
      Sama Polska jednak, nawet z Węgrami, czy panstwami grupy V4 nie jest w stanie przeciwstawić się Niemcom i Rosji. Konieczne będzie również wsparcie polityczne i tu przewiduję serie wizyt Prezydenta lub Zastępcy w Polsce, a najlepiej zjazd grupy V4 oraz państw Międzymorza, bez udziału Niemiec i Francji.
      Mając na uwadze majaczącą bliską współpracę Rosji i Niemiec pewnie USA w pierszej kolejności nałożą kolejne sankcje na Nord Stream II.
      Ponadto, aby zająć czymś Rosję, USA muszą wzmocnić Ukrainę, która zaczyna wspólpracować z Turcją ( współprodukcja dronów – co USA nie przeszkadza ) i z Chinami ( w dziedzinie produkcji rakiet średniego zasięgu – co już pewnie musi być pilnie obserwowane, biorąc pod uwagę, gdzie Ukraina leży )
      Patrząc na obwód kaliningradzki widać, że konieczne jest wzmocnienie sił stacjonujacych kolo tego obwodu: polskich i litewskich. Jesli USA nie chcą tego zrobić, to muszą przysłac własne i brytyjskie siły w pobliże obwodu kaliningradzkiego. Jeśli mianoby nas wzmocnić, to najlepiej byłoby wykorzystać fakt, iż Polska nie podpisała konwencji o zakazie stosowania amunicji kasetowej i wypożyczyć lub podarować nam Himarsy i dostosować bomby GLSDB dla Polski do przenoszenia głowic kasetowych, co zapewni precyzyjne powstrzymanie kolumn pancernych, radarów, systemów plot i prak z odległości 150 – 200 km, bez dania szansy przeciwnikowi na namierzenie wyrzutni Himars. Może powinni HSW przekazać licencję na produkcję tych systemów w Polsce, co umożliwiłoby w przyszłości produkcję głowic kasetowych do przyszłych rakiet PrSM?
      Dodatkowo powinniśmy dostać technologie łączności dla sterowania dronami na większych odległościach oraz możliwość zakupu w niskich cenach łączności satelitarnej do sterowania dronami.
      Jeśli chodzi o Niemcy, to tu konieczne będą raczej działania oficjalnie przeciw Komisji Europejskiej – tu widzę rolę róznych skandali, pewnie ujawnione zostaną jakieś nagrania dotyczące członków komisji, w rzeczywistości zaś zakulisowo naciski zostaną wywarte przez CIA na Niemcy, ale bardziej pod stołem. Być może te włamania hakerskie do instytucji USA miały na celu wysondować, co służby wywiadu USA mają na polityków z zachodniej Europy?
      Na pewno włączą się w ten konflikt w jakiś sposób Chiny, zapewne ujawnią jakieś skandale dla odmiany w USA i będą wspierać wszelkie konflikty wewnętrzne w USA i w państwach grupy V4, tu jest rola naszych służb, by zapewnić ochronę naszym politykom rządowym i opozycji, A może Chiny będą nas mamić korzyściami w mocarstwie chińsko-europejskim? Wówczas można się spodziewać wizyt w krajach grupy V4 grup urządniczo-dyplomatycznych obiecujących złote góry.

      1. Byłbym ostrożny w snuciu planów co ma zrobić Ameryka, żeby nas wzmocnić i zatrzymać Niemcy. Po pierwsze wybór na wiceprezydenta Pani Harris świadczy o tym, że dla Bidena głównym problemem są sprawy wewnętrzne i ideologiczne. Nie ma tu mowy o przypadku bo Biden jest doświadczonym politykiem. A to znaczy, że establishment nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Jako silne państwo przyzwyczajone do tego, że prawda to my, USA nie są zbyt zainteresowane śledzeniem wysublimowanych relacji w tej części Europy, w której mieszkamy. Ani uczeniem się sztuki pociągania za 50 tys. sznurków jednocześnie, żeby się nie poplątały i dały oczekiwany zbiorowy efekt. Chcą zabezpieczyć swoje interesy szybko i skutecznie z partnerem, który daje gwarancję wprowadzenia ustaleń (oczywiście korzystnych dla USA a najlepiej zakończonych zamówieniami). Stąd przy piętrzących się problemach z Chinami mogą przyparci do muru wiązać nadzieję z Niemcami, zamykając oczy na fakty. Jak w przypadku resetu Obamy. A Niemcy się już nie szczypią. Najpierw propozycja KK, potem zbesztanie USA za sankcje na NS2 i wtrącanie się w sprawy “europejskie” a wreszcie wisienka na torcie – umowa z Chinami praktycznie bez wiedzy pozostałych europejskich państw i bez wpływu jakiś tam niuansów związanych z praworządnością czy atlantyckimi interesami. Niemcami kieruje biznes. Coś na kształt lat trzydziestych – poprzemy Hitlera a potem go zmienimy ale dopiero po tym jak zarobimy. Niemcy już się czują hegemonem Europy, są pewni, że jej zasoby będą budowały ich potęgę. Jednak pycha kroczy przed upadkiem..
        Ostatni atak hakerski – otóż nie wiadomo kto go dokonał. Istnieją teorie, ze to wynik wewnętrznych wojen CIA i pentagonu. W sumie przecież nie wiemy kto dokonał ataku, jak głęboko penetracja nastąpiła i do jakich danych miano dostęp. Ani do czego ich użyto. Nikt nie wie jaka jest prawda, jednak w każdym rozpatrywanym wariancie wniosek jest jeden. Ameryka nie jest silna, zwarta i gotowa. Jest podzielona, ma spolaryzowane jak nigdy społeczeństwo, politycznie zaangażowany wielki biznes i jest w trakcie ideologicznej rewolucji ideologiczno-rasowej.
        Ponownie okazuje się, że jeżeli umiesz liczyć, licz na siebie. Mam nadzieję, że nasi włodarze zrozumieją. Czas dorosnąć. Bo przestaje być miło i przyjemnie.

  5. Ameryka dostała zadyszki. Zachłanność korporacji i świata finansjery doprowadziła do wywindowania pozycji Chin, powstania pasa rdzy i likwidacji swojej klasy średniej, co dawało siłę wewnętrzną USA. Nie wiem jaką postawę przyjmie Biden ale wybór na wiceprezydenta Kamali Harris wiele mówi. Z uwagi na wiek Joe Bidena pani Harris może w przyszłości zostać prezydentem. Osoba bez doświadczenia, całkowicie podległa idei marksizmu we współczesnym wcieleniu. Moim zdaniem zanim USA się ogarnie po wyborach, minie rok. Potem, jeżeli Biden się wycofa, nastąpi etap eksperymentów Harris, która będzie manipulowana przez wszystkie służby specjalne i będzie funkcjonowała w sytuacji permanentnego kryzysu i polaryzacji społeczeństwa. Pytanie czy nasze elity zdają sobie sprawę z sytuacji czy też liczą, że USA czy Niemcy wyręczą ich w myśleniu. Nie nasuwa mi się pozytywna odpowiedź zwłaszcza, że wewnętrzna wojna popisu rozlewa się na zewnątrz i jest nadrzędna nad interesami kraju a społeczeństwo poddawane propagandowej akcji głównych europejskich graczy nie jest w stanie wyłonić innej siły. Uczestniczymy w wielkim dryfie. Wzmocnimy się jeżeli będzie to w interesie strony dominującej. Wtedy wymuszony zostanie przyśpieszony proces dojrzewania. Tylko nie wiadomo, czy tak się stanie.

  6. Jeszcze jedna sprawa zasadnicza – potwierdza się ocena, że Berlin buduje swoje imperium europejskie i [wykorzystując ten zasób] chce się wzmocnić militarnie, po to by jak równy z równym zbudować z Kremlem supermocarstwo od Lizbony do Władywostoku. Po to, by to supermocarstwo mogło z kolei uzyskać przynajmniej równe, a najlepiej preferencyjne warunki handlu z Chinami. Czyli “interes Niemiec ponad wszystko”. I jeszcze bezczelnie deklarują hołd proatlantycki – czyli chcą wypchnąć zerowym kosztem naiwna Amerykę z Europy – i jeszcze zapewnić sobie pomostowo [w trakcie budowania pod stołem militarnej potęgi strategicznej] parasol strategiczny USA. Za darmo – i na dodatek dla podbicia swej pozycji negocjacyjnej w przyszłych rozmowach pod stołem z Kremlem. Więcej – Niemcy JUŻ wykorzystali ofertę AKK do USA – by zlewarować nią swą pozycję negocjacyjną w rozmowach pod stołem z Chinami – co dało “nagłe i niespodziewane” podpisanie CAI po 7 latach negocjacji i 7 latach rosnącej irytacji Berlina z tytułu wzrostu wpływów Chin w Europie i z tytułu rosnącej konkurencji technologicznej i handlowej Chin i wykupywania technologicznych “sreber rodowych” [jak Kuka]. Czyli w rozmowach pod stołem Berlina z Kremlem – Berlin będzie lewarował Kreml za pomocą i CAI i “atlantyckiego parasola a la AKK”. Plan Berlina “dzisiaj Niemcy, a jutro cały świat” – i to praktycznie bez wojny [przynajmniej wojny kinetycznej] – jest genialny. Ma tylko jeden malutki haczyk w SWOT – słabość militarną Niemiec. I to jest jeden jedyny REALNY lewar nacisku USA wobec Niemiec – dla odzyskania Europy i wprzęgnięcia w amerykański rydwan. To jest “all or nothing” – gardłowy moment dla USA. Dla Wschodniej Flanki też – szczególnie krytycznie dla Polski. Akurat teraz jest moment, w którym albo USA z Polską [Wschodnią Flanką] i z UK się zmobilizują – i Europa obróci się na USA – a my wzrośniemy kosztem zmarginalizowanych Niemiec – albo będzie wręcz odwrotnie. Oczywiście możliwa jakaś ścieżka “pośrednia” [spowodowana głównie bezpłodnym gadaniem i “umowami” na papierze] – ale w sumie to byłby tylko odwlekający etap pośredni – stan chwiejny – który moim zdaniem przechyli się w końcu w jeden z tych dwu skrajnych scenariuszy. —- Proszę zwrócić uwagę – Berlin z Kremlem teraz rozgrywają maskirowkę “zasadniczego rozwodu” z powodu…kompletnie nieistotnej geostrategicznie, a nadmuchanej medialnie “sprawy Nawalnego” – która to sprawa w odpowiednim czasie zniknie bez śladu i bez następstw właśnie jak…bańka mydlana. Po to ta cała dęta sprawa zmyłkowa na pokaz – by oszukać świat – a w szczególności Waszyngton i Pekin co do budowy supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku – które zdetronizuje oba obecne supermocarstwa. Wszystko sprowadza się do tego układu – w tym etapie gry globalnej. W następnym etapie – który zaistnieje pod warunkiem przejęcia Europy przez USA – po zniszczeniu Iranu i pozornym tryumfie USA – ale i “odkuciu” się Rosji – dojdzie Atomowy Kalifat [i od wschodu – na Pacyfiku – dojdzie jako pomocniczy sojusznik Chin “morski odłam” świata islamu – z Indonezją jako rdzeniem] – Atomowy Kalifat jako gracz strategiczny dla wzmocnienia Chin [i dla zneutralizowania projekcją siły, a przynajmniej masową infiltracją z Azji i Afryki, świeżo przejętej przez USA Europy] – a Indie zostaną przez ten sojusz chińsko-islamski ustawione w izolacji i w defensywie – w istocie wypadną z aktywnej globalnej gry geostrategicznej – i wtedy Indie przejdą do strategicznego “okopywania twierdzy”…

    1. „po to by jak równy z równym zbudować z Kremlem supermocarstwo od Lizbony do Władywostoku”
      To przecież było od dawna wiadome. Sam o tym wiele razy pisałeś. Fakt, że też o tym, iż Berlin jest głupi, bo Rosja go po prostu, wcześniej czy później, wchłonie. Ale nie na darmo w ich hymnie stoi „Niemcy, Niemcy ponad wszystko”. A że oficjalnie wycofali tą zwrotkę z hymnu (moim skromnym zdaniem niesłusznie, bo nic nikomu do tego, że obywatel danego kraju uważa, że najważniejsze jest dobro jego narodu – choć oczywiście nie powinno to wynikać z krwawego, czy lennopoddańczego uzależnienia innych nacji), to i co z tego?
      Widać po prostu wzięli pod uwagę Twoje przestrogi i zrozumieli, że uprzednio bez własnej, już na początku wystarczająco silnej armii, nic z tego nie będzie, bo Rosja po takim „zjednoczeniu” nie pozwoli na jej powstanie. I będzie miała odpowiednią wagę środków energetyczno-surowcowych, by to Berlinowi w miarę skutecznie perswadować. I w czasie tej „perswazji” wyrównać powoli potencjał gospodarczy i technologiczny. A później, to już wiadomo.
      Co by nie mówić założenie, że Berlin jest na tyle głupi, żeby uzmysławianie mu realiów było konieczne, jest troszkę naiwne.
      „I jeszcze bezczelnie deklarują hołd proatlantycki”
      dlaczego, bezczelnie??
      To racja stanu, według ich sumień. A o sumieniach niemieckich i rosyjskich to miałeś okazję przekonać się choćby podczas II WŚ. Czy może sądzisz, że uczestniczka i potomka Stasi Angela Merkel, czy też NKWD Władimir Putin, czy nasz były niemiecki premier mają jakiekolwiek sumienia, w miarę ludzkie, sumienia? Czy może mord w Smoleńsku się nie wydarzył?
      Toteż spłaszczyła się. Tak jak płaszczkom (choć swoją drogą fajne zwierzęta) przeciw silniejszym jest pisane. Ale to całkiem nie znaczy, że „nie ugryzą ręki, którą ich karmił pan”, kiedy tylko nadarzy się okazja.
      I w Stanach Zjednoczonych naprawdę to doskonale rozumieją.
      Znaczy rozumieją patrioci, wojskowi i wszyscy ci, którzy są za prawdziwym, a nie tylko wygłaszanym dla zmyłki i pod publikę, samostanowieniem się narodów.
      Bez wschodniej flanki USA przegrają i naprawdę jest ona ważniejsza, aniżeli ich wzmagania z Chinami na Pacyfiku. Zresztą wojny, tak jak ja ją rozumiem – bo walki toczą się wszak na Ziemi nieprzerwanie – do 2049 roku nie będzie.
      Co oczywiście nie znaczy, że na lata 2030-35 nie mamy się przygotowywać, tylko nie aż tak bardzo kosztochłonnie, z wielu powodów, jakbyś Ty, Dalej Patrzący, chciał to widzieć.

      pozdrawiam,
      jacek

      1. Widać nie zostałem zrozumiany. Ja kompletnie nowy PMT proponowany jako uszyty “na strefę zgniotu w epoce RMA” – ten PMT oparty o budowę suwerennej całokrajowej saturacyjnej A2/AD Tarczy i Miecza Polski traktuję [prócz oczywistego stanięcia na własnych nogach i uzyskania realnego bezpieczeństwa strategicznego] jako INWESTYCJĘ w SKOK TECHNOLOGICZNY. Dla przebicia pułapki średniego rozwoju i wyjścia z roli poddostawcy Niemiec. Taka A2/AD to wysoko przetworzony kompleksowy PRODUKT. Na który w coraz gorszych czasach będzie rosło zapotrzebowanie ze strony praktycznie większości państw świata. Nawet małe państwa – siłą rzeczy będą tworzyły bloki sojuszowe – co pozwoli im na zakup A2/AD. Natomiast pakowanie 130-180 mld zł na budowę elektrowni jądrowych [bo TAKIE są teraz szacunki kosztowe] – to w strefie zgniotu wystawianie wrażliwych celów dla wymuszenia kapitulacji Polski. We własne głowice pozyskane tą drogą [sugerowana między wierszami] absolutnie nie wierzę. Skoro brak chęci sterników w Warszawie do parcia do NATO Nuclear Sharing – to dalej będą się bali własnego cienia i wisieli na cudzym pasku. Potrzebne jest pozyskanie własnych głowic pod stołem przez specoperacje. Dawcą Pakistan [który układu o nieproliferencji nie podpisał] – a faktycznie Pakistan byłby tylko “słupem” dla transferu z Chin. W prymarnym interesie Chin – by Polska jako bufor się utrzymała – jako GWARANT REALNY, że nie powstanie supermocarstwo Lizbona-Władywostok. Bo obstawiana głupota Bidena i jego ekipy i przyjęcie propozycji AKK w formie pierwotnej – jest jeszcze bardziej groźna na poziomie geostrategicznym dla Chin, niż dla USA. Cóż – nie od rzeczy prof. Góralczyk ostatnio przytacza historię, jak to Dmowski i Piłsudski spotkali się w Tokio, gdy była wojna rosyjsko-japońska…i dodaje [dla niedomyślnych] zasadę “wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”…Pekin to dwie sprawy dla Polski – głowice plus asertywny nacisk pod stołem na Kreml. Śmiem twierdzić, że 99% SENSOWNEJ polskiej polityki wschodniej jest od 2011 realizowane w Moskwie przez …Pekin. A w sumie – ale o tym nikt w Warszawie ze sterników nie śmie pomyśleć [bo to by była “zbrodnia myśli” wobec Wielkiego Brata] – Pekin to lewar na Waszyngton i nasza alternatywa w nowym podziale świata – gdzie wszyscy [poza ślepą Warszawą] widzą, jak stary hegemon słabnie, a pretendent rośnie i jeszcze przyśpiesza. Powtarzam – racja stanu Polski – to zabezpieczyć się regionalnie – korzystając z innych graczy [a nie wyciągając cudze kasztany z ogniska – i to za nic – jak dotąd] – i doczekać rozstrzygnięcia walki o hegemonię – i obrócić się na zwycięzcę. Ale nie w ramach hołdu poddańczego i ślepego – a jako podmiot będący rdzeniem siły regionalnego sojuszu – odpowiadającego przynajmniej wadze mocarstwa.

  7. Powtarzam – wobec ideologicznego zaślepienia Białego Domu – pozostaje Pentagon jako ośrodek realnej siły – i jego działania metodą faktów dokonanych. Nasz SG został zamieniony w marionetkę JK – co faktycznie dekapituje WP. Ale SG może [a właściwie musi] kontaktować się na naradach z Pentagonem via NATO. Pozostaje przekazać odpowiednie ostrzeżenie o zagrożeniu strategicznym dla USA do Pentagonu. A wtedy – zapakowane w tę czy inną sprzedaną historię “działania od strony tylko militarnej” – przyjdą dyrektywy z Białego Domu określone przez Pentagon co do nowego etapu współdziałania do MON – a dokładniej do SG – i do innych państw Wschodniej Flanki. Dając w istocie geopolityczny wynik utworzenia “bezpiecznika” i zasadniczego odwrócenia planu AKK. Planu najpierw mocarstwowego – a potem supermocarstwowego [Lizbona-Władywostok]. Liczy się realna siła – na szczęście wewnętrzne zaangażowanie Bidena i Harris w sprawy USA – oznacza de facto scedowanie spraw zagranicznych na Pentagon. Dokładniej – Biały Dom “chciał-nie chciał” i tak przejdzie na większy poziom ogólności dyrektyw polityki zagranicznej – natomiast Pentagon będzie miał większe pole realnego manewru. I to powinniśmy wykorzystać. Nie zaniedbując opcji dalekowschodniej.

  8. Jakoś “wcięło” jeden post, a sprawa ważna – od 1 grudnia 2020 szef SG jest nim tylko nominalnie. Nie może zarządzać podwładnymi. WP zostało zdekapitowane. SG i WP zarządza JK – jako przewodniczący od wszystkiego. Może wzoruje się na Piłsudskim, a może na Xi. Tylko, że w sprawach wojskowych i JK i MB są laikami, z naczelnikiem Piłsudskim nie mają nic wspólnego w twardym chodzeniu po ziemi i w merytoryce spraw wojskowych czy geopolitycznych. Dokładniej o tym: https://adarma.pl/wp-content/uploads/2020/11/raport_sz_ue.pdf Tym bardziej SG musi działać via Pentagon – skoro normalne funkcjonowanie zlikwidowane. A Pentagon wobec Białego Domu ratunkowe działania – w istocie geopolityczne – musi od teraz ubierać w szaty działań stricte wojskowych, z marchewką “przerzucania obciążeń na sojuszników na Flance” – tak, by klepnięto ogólny kierunek w Białym Domu, a Pentagon [bilateralnie i via NATO] wykona ruchy budowy realnych lewarów zabezpieczeń kontrolnych Berlina i wsparcia Wschodniej Flanki, zwłaszcza Polski. Im bardziej Biały Dom będzie się koncentrował na wewnętrznym podwórku USA i na wdrażaniu obłędów tzw. “postępu” – tym bardziej siłą rzeczy będzie cedował na Pentagon politykę zagraniczną – określoną jako “pilnowanie wpływów twardymi środkami”. Oficjalna agenda spotkań naszego SG z czterogwiazdkowymi generałami USA to jedno – a konstruktywne rozmowy w kuluarach dla ratowania Polski i USA – to drugie. Pomijam ocenę funkcjonalną, prawna i moralną dekapitacji WP przez JK – nieważne – nie czas na biadanie nad rozlanym mlekiem i na rozdzieranie szat. Tu w Europie – a konkretnie na Wschodniej Flance – i tak liczą się tylko twarde siłowe aktywa – a najwięcej realnie można zmienić via Pentagon. Pierwszy krok to “przerzucenie kosztów magazynowych i serwisu” sprzętu US Army – bo US Army będzie generalnie redukowana. Czyli magazyny sprzętowe – ale na Wschodniej Flance – zwłaszcza w Polsce. Z obsługą logistyczno- serwisową – i z “testowaniem sprawności bojowej w warunkach poligonowych”. Pod barwami USA – z polskimi załogami.

  9. Ponieważ sprawa jest zasadnicza – chcę podkreślić – na działania “cywilne” i dogadanie Bidena z JK nie ma co liczyć – tu jest pełen rozjazd. Plus na dodatek zwyczajny brak merytorycznego przygotowania i kompetencji obu stron do działania wg real-politik z jądrem rozumienia geostrategii – w oparciu o siłę i interesy. Natomiast dokładnie przeciwnie jest ze strony SG i Pentagonu. I sama podstawa skutecznego działania w takich warunkach dla zagranicznej pozycji USA i dla Wschodniej Flanki i w szczególności dla Polski – opiera się o zasoby siłowe, naturalnie przypięte do resortów siłowych – wojska i specsłużb. Ani PMT ani uszykowanie WP nie zostaną zmienione do roli “podwójnego kordonu sanitarnego” przez JK – tylko przez Pentagon – z pieczątką Białego Domu. W tym sensie wytresowany od 1945 wiernopoddańczy klientyzm naszych sterników wobec danego Wielkiego Brata może okazać się pożyteczny. Tyle, że to my musimy wypracować i nowy PMT i uszykowanie WP i współdziałanie Wschodniej Flanki – by pokazać to jako “gotowiec” speców od Europy i Rosji do przepracowania w Pentagonie – z pełną zgodnością z REALNĄ racją stanu i interesem USA – by Pentagon zapakował to odpowiednio “tylko militarnie” [w istocie geopolitycznie] w Białym Domu jako dyrektywę z “aneksem uszczegółowiającym” Pentagonu – do wykonania w Warszawie.

  10. O ironio – gdy skończyłem pisać poprzedni post – przeczytałem – zacytuję” “Amerykański Kongres zainaugurował pierwsze posiedzenie po wyborach. Kontrolowana przez Partię Demokratyczną izba rozpoczęła pracę standardową modlitwą. Jej zakończenie nie było jednak normalne czyli nie powiedziano po prostu “amen”, ale “amen and awoman”. Co sprawdziłem niezależnie na kilku portalach – dość poważnych. Pomijając absurdalność wytkniętą przez Republikanów [amen znaczy “niech się stanie” i z płciami nie ma nic wspólnego] i absolutną odporność na tę argumentację logiczną ze strony Demokratów – jestem pewien, że w Pentagonie w głowach wielu generałów i admirałów zapaliły się czerwone ostrzegawcze lampki. To są jedyni ludzie, którzy mają odpowiednie zasoby i zdrową, bo realistyczną ocenę sytuacji, by utrzymać pozycję USA w “kupie”. Mam wrażenie, że Demokraci postanowili nie patrzeć na resztę świata i chcą totalnej rewolucji neomarksistowskiej. A także, że są święcie przekonani, że na bazie “wspólnoty ideologicznej” co do “postępowości” – stworzą z równie “postępową” Europa jeden neomarksistowski projekt “cywilizacyjny” – ponadpaństwowy. Myślę, że dopiero jak Niemcy [którzy “postęp” i “jedynie słuszną praworządność” traktują instrumentalnie do dyscyplinowania innych i do zamazywania swej nazistowskiej zbrodniczej przeszłości] – gdy Niemcy stworzą osobny NIEMIECKI twardy geostrategiczny byt mocarstwowy i ograją naiwnych Demokratów jak małe dzieci – dopiero wtedy władze “cywilne” Białego Domu zaczną kontaktować [boleśnie] z rzeczywistością. Albo i nie – nie zauważą tego nawet wtedy – jeżeli będą tak zajęci swym rewolucyjnym wdrażaniem “postępu” w USA [już np. przebierają nogami na początek do zamazywania płci, ba pokrewieństwa typu “mama” “tata” “syn” “córka” itd]. Moim zdaniem właśnie ta nieuchronność katastrofy cywilizacyjnej i humanitarnej i załamania pozycji supermocarstwa [albo i “zwykłego” mocarstwa] , do czego USA tak radośnie od tej chwili zmierzają pod sztandarem “postępowców” – ta koncypowana NIEUCHRONNOŚĆ katastrofy w razie braku zdecydowanej reakcji – moim zdaniem właśnie spowoduje zdecydowaną ratunkową reakcję Pentagonu i specsłużb. To tzw. “paradoks/syndrom Tamizy” – znany z cybernetyki społecznej. Gdy w latach 50-tych ogłoszono z absolutną pewnością rychłą datę wyginięcia ostatniej ryby w Tamizie – ta nieuchronność katastrofy uruchomiła nadzwyczajne SKUTECZNE działania kontrujące – dotąd “absolutnie niemożliwe” . W rezultacie Tamiza została całkowicie odbudowana ekologicznie. W Pentagonie moim zdaniem już rozumieją, że bierność wobec szaleństw Bidena i jego ekipy z Kamalą Harris na czele – oznacza “game over” w ciągu kilku lat – więc MUSZĄ zacząć działać w stanie wyższej konieczności. Inaczej nie tylko pozycja hegemona zostanie utracona w niespotykanym dotąd w historii tempie [właściwie samobójczo] – ale nawet pozycja USA jako mocarstwa. W tym sensie dobrze przemyślana i przygotowana i realistyczna [i proceduralna – z “timingiem”] oferta dla Pentagonu – na pewno zostanie przyjęta pozytywnie. I bez wielkich ceregieli i bez przeciągania liny – bo to by była dla nich strata czasu – a właśnie czas jest parametrem krytycznym w powstrzymywaniu procesów, które – po przekroczeniu punktu “bez odwrotu” – doprowadziłyby do stadium wykładniczego załamania siły USA.. Generalnie zaczynam się zastanawiać, czy Chiny zwyczajnie nie skorumpowały systematycznie elit amerykańskich, wdrażając tam wszystkie opłakane ideologiczne mechanizmy pt “jeżeli fakty przeczą ideologii, tym gorzej dla faktów” – które w swoim czasie tak wykończyły Chiny za Rewolucji Kulturalnej. Po prostu w ramach tajnego programu dokładnie przeanalizowali i “wyodrębnili” wszystkie mechanizmy, które zniszczyły Chiny – i “zaaplikowali” je do wdrożenia przez chciwych przedstawicieli elit USA – dla zrujnowania USA. Nie chodzi tylko o polityków – ale też o wielkich biznesmenów – np. z Wall Street czy z digitalnych imperiów FAANG itp. Proszę to traktować jako hipotezę skrajną – ale wcale nie byłbym zdziwiony, gdyby Chiny takie specoperacje podjęły – i to na dużą skalę. Był już casus korupcji urzędników cywilnych i wojskowych USA przez specsłużby Korei Płd – która w ten sposób uzyskiwała wiele zgód i koncesji – za śmieszne pieniądze. W Pekinie na pewno ten casus znano – i na pewno był przynajmniej przygotowany scenariusz ewentualnościowy. I mieli do dyspozycji nieporównanie większe pieniądze na korupcję niż Korea Południowa… A rzecz na pewno od razu wyglądała na wartą świeczki – bo w ten sposób można uzyskać olbrzymie sukcesy – licząc w kalkulacji koszt/efekt. Pewnie za pół wieku [albo jakoś później] dowiemy się, jak było…może… Jest to w jakimś stopniu zgodne z zasadą “brzytwy Ockhama” – zwykła odwieczna prymitywna chciwość elit jako podstawowy lewar nr 1 dla upadku supermocarstwa… A coś jest na rzeczy – gdy się spojrzy choćby na przesłuchania szefów FAANG itp. olbrzymów IT przed Kongresem, gdzie np. pytani o różne “brzydkie” praktyki Pekinu – udawali głupich i bąkali półgębkiem, że “coś tam słyszeli”…

    1. @Georealista
      Można powiedzieć, że wiele zmienia się szybciej niż w kalejdoskopie. Istotnym jest, czy nasz SG ma narzędzia, aby tę zmieniającą się sytuację w czasie rzeczywistym analizować, wyciągać z niej trafne wnioski oraz definiować i wyprowadzać na czas niezbędne działania?
      Nie umniejszając płci pięknej, swoją drogą dziś w audycji w radiu niemieckim (zdaje się Bayern2) usłyszałem, że
      1. CIA ogłosiła nabór nowych agentów
      2. CIA jest kierowana w sporej części przez właśnie kobiety
      Nie mamy ryzyka, że punkt 2 prowadzić będzie tę cywilną służbę wywiadowczą w kierunku oderwania od twardego realu? Ciekawe jak to wygląda w interakcji pomiędzy CIA oraz wojskowym wywiadem?

      @krzysztofwojczal
      Panie Krzysztofie. Miałbym następujące pytanie/prośbę. Myślę, że wielu czytelników ma ten sam problem co ja.
      Pana kanał RSS nie daje możliwości czytać jakie i gdzie były ostatnie komentarze. Bezpośrednio na stronie widoczne są jedynie 3 ostatnie komentarze.
      Czy istnieje jakakolwiek możliwość, aby rozszerzyć info o ostatnio dodanych komentarzach?

      Aktualnie ja to robię z dosyć dużym nakładem czasu. Mam ponotowane pod różnymi Pańskimi artykułami ile tam w danym dniu było wszystkich komentarzy i jak się coś zmieni w ich liczbie, to wtedy szukam…. ale nie jest to zbytnio przyjazna metoda 🙁

      1. Witam,
        za słaby jestem informatycznie by zrobić coś z tymi komentarzami i powiadomieniami. Ustawiłem by wyświetlało 7 ostatnich komentarzy mógłbym teoretycznie więcej ale będzie bajzel na stronie głównej.
        pozdrawiam
        KW

    2. Podobno Pence, za kilkonastoma republikanami, złoży obiekcje do spornyh stanów 6stego stycznia. Potem mają składać dowody, co zajmie około 10ciu dni. Podobno Biden miał chcieć się układać z Trumpem, bo może trafić do więzienia. Do 20stycznia absolutnie nie wykluczam wygranej Trumpa. Zobaczymy jak będzie.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *