USA zamierzają pobić Rosję. Nie będzie resetu.


Czyli o tym, dlaczego Stany Zjednoczone nie dążą ani do tzw. drugiego resetu ani nie zgodzą się na drugą Jałtę. Władze z Waszyngtonu chętnie widziałyby ludzi z Kremla na kolanach. Nisko. Dlatego może dojść do ostrej konfrontacji między USA i Rosją (czy to polityczno-gospodarczej, czy nawet militarnej w formie kolejnej wojny zastępczej).

Po tak kontrowersyjnej (przynajmniej dla części obserwatorów sceny geopolitycznej) tezie, nie pozostaje mi nic innego, jak przygotować się na poważną burzę w komentarzach. 🙂 Zwłaszcza, iż pogląd ten jest całkowicie sprzeczny z tym, co odważnie i publicznie prognozował np. dr. Leszek Sykulski na sopockiej konferencji „Geopolityczna gra mocarstw”, organizowanej m.in. przez historycznyambasador.com (10 kwietnia 2019r.). Zwłaszcza, iż takiego scenariusza (porozumienia amerykańsko-rosyjskiego) nie wykluczają inni eksperci, choćby dr Jacek Bartosiak. Nie wspominając o całej palecie różnych komentatorów, którzy wpisują się w krytyczny nurt wobec sojuszu z USA. Komentatorów dla których drugi „reset” jest koronnym argumentem w kontekście dowodzenia szkodliwości obranego kierunku w polityce międzynarodowej przez Polskę.

Zanim jednak ktoś zechce utopić mnie w łyżce wody, zachęcam do wcześniejszego przeczytania uzasadnienia tytułowej tezy.

GLOBALNA GRA

Oczywiście nie sposób nie rozpocząć od choćby szczątkowego wyjaśnienia globalnego zarysu gry, jaką możemy obserwować od kilku lat. Robiłem to wielokrotnie w wielu poprzednich tekstach, dlatego ograniczę się do ogólnych, chyba powszechnie znanych twierdzeń. Główną osią dla relacji międzynarodowych na świecie jest rywalizacja amerykańsko-chińska. USA chce obronić pozycję hegemona. Chiny zamierzają natomiast przejąć wpływy kosztem Amerykanów w Azji, Europie i Afryce… A w zasadzie, gdzie tylko się da. Pomimo tego, że część komentatorów przekonuje o „ograniczonym apetycie” Pekinu, to jednak ja wolę sformułowania nie pozostawiające złudzeń. Chińska Republika Ludowa zamierza obalić hegemona (bo z tym wiążę się przecież wzmocnienie mocarstwowej pozycji Chin na świecie), a zapewne w dalszej perspektywie samodzielnie uzyskać niekwestionowane przywództwo światowe (nie posądzam władz z Pekinu o brak ambicji).

Wokół tej osi rywalizacji krąży obecnie większość, jak nie wszystkie globalne sprawy międzynarodowe. Przy czym najistotniejszymi graczami oprócz samych zainteresowanych, są w tej chwili Niemcy (Unia Europejska) oraz Rosja. Oczywiście istotne są również Indie, Turcja, Iran, Pakistan, Japonia i wiele innych lokalnych potęg. Jednak część z nich albo już obrała stronę rywalizacji, albo jest zależna od postawy większych graczy. Na potrzeby niniejszego artykułu, nie będę wchodził w tak szczegółowe dygresje. Zwłaszcza, iż o Turcji, Iranie i Pakistanie pisałem bardziej obszerne analizy. Zapewne kraje tj. Indie czy Japonia również doczekają się takowych 🙂

CELE CHIN

Działania Chińskiej Republiki Ludowej świadczą o tym, iż władze z Pekinu chcą w pierwszej kolejności uniezależnić się od dominacji USA. Zwłaszcza od US Navy oraz systemu finansowego powstałego po Bretton Woods. Zdobycie tego rodzaju niezależności pozwoli na nieskrępowany dostęp do europejskiego rynku zbytu oraz bliskowschodnich surowców energetycznych, co pozwoli utrzymać proces rozwoju, bogacenia i wzmacniania Chin. Dostęp do europejskiego, bogatego rynku (pod eksport) oznacza: utrzymanie poziomu produkcji i przemysłu w Chinach, miejsc pracy dla Chińczyków, pozyskiwanie kapitału zza granicy na inwestycje infrastrukturalne i technologiczne etc.etc. Dzięki kapitałowi i inwestycjom, Chiny mogą wzmacniać swoją pozycję nie tylko w regionie, ale i na całym świecie.

W tym celu Chiny budują własną flotę oceaniczną. Jednak flota ta, pomimo tego, że prawdopodobnie będzie liczniejsza od US Navy, będzie potrzebowała sporo czasu by dorównać doświadczonej licznymi wojnami, zaawansowanej technologicznie i posiadającej wyjątkowe super-lotniskowce flocie amerykańskiej. Dlatego ewentualna konfrontacja na morzach byłaby dla Chin raczej dość trudnym i niemiłym doświadczeniem w najbliższych latach.

Z tego powodu Pekin od kilku lat jest zaangażowany w budowę lądowego szlaku handlowego do reszty Azji i Europy – OBOR (One Belt One Road lub inaczej – NJS – Nowy Jedwabny Szlak). Projekt eksportowania towarów oraz importowania surowców (gaz i ropa) drogą lądową, może pozwolić na uniknięcie ewentualnych, amerykańskich blokad, które USA może z łatwością postawić na morzach.

STRATEGIA USA

Stany Zjednoczone, chcąc utrzymać swoją hegemonię, muszą prowadzić politykę powstrzymywania Chin. Jednym z objawów tej polityki, jest gra na chaos w regionach położonych na drodze OBOR/NJS lub izolowanie kluczowych graczy (jak Iran, Rosja). W interesie USA jest to, by Chiny nadal były uzależnione od transportu morskiego, a tym samym od potęgi militarnej US Navy. Tak, by Amerykanie mogli dyktować warunki władzom w Pekinie, lub w przypadku chińskiego oporu, doprowadzić ten kraj do recesji poprzez odcięcie od rynków zbytu.

Dlatego, w mojej opinii, USA wspiera czynniki destabilizujące konkretne obszary. Tak, by nieprzewidywalność polityczna czy gospodarcza sprawiała, iż transport lądowy mógłby być zbyt ryzykowny lub choćby zbyt kosztowny. O ile w przypadku słabszych państw, polityka uzależniania ich od wpływów z Waszyngtonu lub destabilizowania/izolowania, sprawdza się, o tyle sprawa wygląda trochę inaczej, jeśli chodzi np. o Rosję. Rosję, której terytorium łączy Chiny z Europą, a która jest na tyle silna by, jak dotąd, wytrzymywać presję polityczno-gospodarczą ze strony USA oraz prowadzić niezależną od woli Stanów Zjednoczonych politykę zagraniczną (często sprzeczną z interesami hegemona).

CELE ROSJI

Dla Moskwy, Chiny są ogromnym zagrożeniem. To potężny gospodarczo, pod względem populacji, militarnie, a także politycznie sąsiad. Który w dodatku posiada roszczenia terytorialne względem Federacji Rosyjskiej. Dysproporcja między Rosją, a Chinami jest tak ogromna, że jakakolwiek konfrontacja Rosjan z Chińczykami prawdopodobnie zakończyłaby się klęską tych pierwszych. Pominąwszy starcie na broń jądrową. Dlatego w mojej opinii, ostatnią rzeczą, jakiej pragną elity z Kremla, to stanięcie w obozie przeciwko Pekinowi. Nawet pomimo tego, że to najgroźniejszy konkurent Rosji. Tezę tą uzasadniałem w innym artykule, dotyczącym polityki zagranicznej Rosji. W analizie tej wyjaśniłem, iż Moskwa zwyczajnie woli nie wybierać żadnej ze stron konfrontacji. Zamiast tego, chce pozostać neutralna i budować własną siłę opartą o trzecią drogę. Czyli o strategiczne partnerstwo z Niemcami, które obu stronom może dać wiele korzyści. Niemiecka gospodarka, przemysł i technologie mogą wesprzeć pozostającą z tyłu pod tymi względami Rosję. Rosja natomiast stanowi dla Niemiec doskonały, geograficzny i militarny bufor zabezpieczający przed apetytem chińskiego Smoka. Bufor, który może dostarczać paliwo (gaz i ropę) dla rozpędzonej gospodarczej lokomotywy z Berlina. Dlatego w interesie Rosji jest gra na wielobiegunowy świat bez hegemona, w którym duet Berlin-Moskwa (a może i tercet Paryż-Berlin-Moskwa) pełniłby bardzo ważną rolę. I równoważyłby pozostałe potęgi. Innymi słowy. Kreml gra na Drugą Jałtę w rozumieniu układu USA-Rosja-Chiny-UE, który stworzyłby wielobiegunowy świat z podziałem stref wpływów uwzględniających każde z tych mocarstw.

CELE NIEMIEC/UE

Niemiecki cel nie zmienia się od ponad 100 lat. Jest nim władza nad Europą. Po dwóch, nieudanych próbach zbrojnych, Berlin tym razem pokojowo stworzył polityczno-gospodarczą konstrukcję służącą jego interesom. UE, póki co, nie posiada jednak ani sił zbrojnych, ani dostępu do odpowiedniej ilości surowców energetycznych (pamiętajmy, że surowce te wydobywa się głównie na kontrolowanym przez Brytyjczyków Morzu Północnym oraz łatwo dostępnym dla wyspiarzy Morzu Norweskim). Jednocześnie, instytucjonalnie, Unia Europejska (mniej lub bardziej, ale demokratyczna) jest znacznie słabsza od chińskiego aparatu państwowego. Aparatu, który wykorzystuje słabości Unii i jej poszczególnych członków, a także wspiera centralnie interesy własnych podmiotów (firm, grup interesów, etc.etc.). Berlin może pokonać słabości w dwojaki sposób. Zbudować armię europejską (co zaczyna się powoli dziać), zcentralizować władzę w UE (federacja i podporządkowanie słabszych członków woli Paryża i Berlina) oraz importować surowce z zewnątrz. Wszystkie te procesy już się w zasadzie toczą. Drugim sposobem na wzmocnienie UE względem potęgi Chin jest strategiczne partnerstwo z Rosją. Która jest silna militarnie, strukturalnie (silna władza centralna), odgradza Chiny od Europy, a także gwarantuje dostawę surowców energetycznych. Jednocześnie Kreml zdaje się akceptować istniejący podział wpływów w Europie Środkowej z zastrzeżeniem, iż Ukraina powinna wrócić do „macierzy”.

Z pewnością Berlin z chęcią podjąłby również grę o wielobiegunowy ład światowy, ponieważ zyskałby wówczas (w duecie Moskwą) pozycję niezależnego bieguna. Obecnie niezależność Berlina od Waszyngtonu wciąż jest jeszcze dyskusyjna.

USA – Rosja

Podsumowując powyższe tezy, Rosja i UE dążą do stworzenia wielobiegunowego ładu światowego. Pekin również, ponieważ byłby to pierwszy i najważniejszy krok warunkujący podjęcie większych ambicji polegających na uzyskaniu dominacji światowej. Tymczasem dotychczasowy hegemon – Stany Zjednoczone, są zainteresowane tylko i wyłącznie utrzymaniem obecnego statusu.

I z tej prostej konstatacji można wyciągnąć wiele wniosków. M.in. taki, że Waszyngton nie jest absolutnie zainteresowany żadnym “drugim resetem”, a już tym bardziej “drugą Jałtą”. Oczywiście używanie pojęcia “resetu” w obecnej sytuacji jest w moim przekonaniu błędem, ponieważ nie można już pisać o powrocie do status quo w Europie i normalizowania stosunków z Kremlem. Nie można bowiem wrócić do sytuacji sprzed 10 lat. Amerykanie chcą, by kolejni gracze na światowej szachownicy opowiedzieli się po ich stronie. Żadna “neutralność” nie wchodzi tutaj w rachubę.

Ponadto, Stany Zjednoczone nie zaakceptują żadnego układu wprowadzającego wielobiegunowość w światowym układzie sił.

Tym samym nie może być również mowy o żadnej “Drugiej Jałcie”. Dlaczego? Ponieważ gdyby Amerykanie zaakceptowaliby niezależność Kremla w polityce międzynarodowej, zdjęli z Rosji sankcje i przywrócili jej odpowiednio ważne miejsce na politycznej arenie międzynarodowej, to wówczas Moskwa i Berlin natychmiast utworzyłyby strategiczne partnerstwo. Tymczasem powstanie osi Berlin-Moskwa byłoby równoznaczne z podjęciem przez te stolice wyzwania, polegającego na balansowaniu wpływów Waszyngtonu i Pekinu. Prowadziłoby to więc do wielobiegunowości. Czego Amerykanie chcą przecież uniknąć za wszelką cenę.

Ponadto jasnym jest, że jeśli powstanie nowy biegun (może nawet: Paryż-Berlin-Moskwa), to ta strona układu sił nie będzie zainteresowana walką z Chinami. Niemcom opłaca się handel z Chińską Republiką Ludową (ogromny rynek zbytu). A działając wespół z Berlinem, Rosjanie mogliby wynegocjować z Pekinem lepsze warunki. Takie, które promowałyby Rosję (jako państwo tranzytowe) i jej interesy na Nowym Jedwabnym Szlaku. Reasumując, jeśli Waszyngton dopuściłby do zawarcia paktu Berlin-Moskwa, wówczas sam de facto poddałby się, jeśli chodzi o utrzymanie hegemonii oraz rywalizację z Chinami. Bowiem bez Europy, nie da się powstrzymać Chin.

To dlatego właśnie Polska jest tak ważna dla Amerykanów. Warszawa, ze względu na geografię, może blokować fizycznie wszelkie próby połączenia na linii Berlin-Moskwa. Oczywiście Polska nie jest dość silna, by robić to samodzielnie. Stąd polityczne wsparcie USA (chodzi tu o wsparcie Trójmorza/V4/a także polskiej asertywnej polityki względem Brukseli i Berlina). I dlatego właśnie w naszym, polskim interesie jest (póki co) gra wespół z Amerykanami. Ponieważ wielobiegunowy ład światowy, w którym Moskwa i Berlin uzyskują własne strefy wpływów, a ponadto tworzą strategiczne partnerstwo ponad naszymi głowami, jest dla Polski olbrzymim zagrożeniem. O czym pisałem w ostatniej analizie dotyczącej tego, która z opcji, jest dla Polski najkorzystniejsza.

Reasumując. Ewentualne porozumienie Berlin-Moskwa, wyrzucałoby wpływy Amerykanów z Europy. Tworzyłoby ponadto wielobiegunowy układ sił. Oś Berlin-Moskwa nie posiada interesu w tym, by iść na ostrą rywalizację z Chinami (wojny handlowe, gospodarcze, a tym bardziej militarne). W przypadku zawiązania się nowego paktu Berlin-Moskwa, Amerykanie straciliby całkowicie możliwość odcięcia Chin od bogatych, europejskich rynków zbytu oraz rosyjskich surowców energetycznych. Tym samym USA nie mogłoby powstrzymać rosnącej potęgi Pekinu. Powstanie niezależnej od Waszyngtonu potęgi UE-Rosja oznacza w dłuższej perspektywie marginalizację siły i znaczenia USA.

Z tego względu Amerykanie absolutnie nie mogą dopuścić do powstania układu Berlin-Moskwa. Jest to w tej chwili dla nich zadanie kluczowe. Pierwszorzędne. Priorytetowe. I to od tej kwestii będą zależeć dalsze losy amerykańsko-chińskiej rywalizacji.

Wracając w tym miejscu do scenariusza “Drugiej Jałty”. Podpisując taki układ, Stany Zjednoczone nie miałyby absolutnie żadnej gwarancji, że Moskwa zrzeknie się z późniejszej realizacji własnych planów. A więc, że podporządkuje się antychińskiej strategii USA i nie będzie grała na utworzenie partnerstwa z Berlinem, które stałoby się niejako trzecim biegunem w międzynarodowym układzie sił.

Dlatego najlepszym wyjściem dla Stanów Zjednoczonych, jest całkowite podporządkowanie sobie Moskwy i UE. A ponieważ władze z Kremla nie widzą się w roli pariasa (i do tego państwa frontowego przeciwko Chinom), to w mojej opinii, kwestia sporu pomiędzy USA i Rosją zakończy się rozwiązaniem zero-jedynkowym. Wygra albo USA (doprowadzając Rosję do kapitulacji i prawdopodobnie wielkiej smuty) , albo Rosja (zajmując Białoruś i Ukrainę co w konsekwencji doprowadzi do klęski polityki USA).

Porażka w starciu z Rosją, będzie dla amerykańskiej dyplomacji jednocześnie klęską w rywalizacji z Chinami. Innymi słowy. Przeciwko Moskwie, Waszyngton gra o wszystko.

Jak sprawa wygląda z perspektywy Kremla?

Rosjanie znajdują się w dokładnie takiej samej sytuacji. Jeśli podporządkują się woli Amerykanów i rozpoczną konfrontację z Chinami, to czeka ich ostry bój (gospodarczy, polityczny, a może i militarny) i prawdopodobnie klęska. A wszystko to w interesie USA.

To właśnie dlatego spór USA i Rosji wciąż się zaostrza (pomimo, rzekomo pro-rosyjskiego, prezydenta D. Trumpa). I w moim przekonaniu wszystko zmierza do twardej konfrontacji, której prawdopodobny przebieg opisywałem już na blogu wielokrotnie (1 – wkroczenie rosyjskich wojsk na Białoruś, 2 – wojna hybrydowa przeciwko Bałtom, 3 – w ostateczności inwazja na Ukrainę z 3 stron). Nie posiadając żadnych argumentów polityczno-gospodarczych, Rosjanie będą używać argumentów siłowych. Choćby tylko po to, by samym rozlokowaniem armii w odpowiednich, strategicznych miejscach (jak Białoruś), móc zagrozić adwersarzom, uzyskać możliwość szantażu i zająć jak najlepszą pozycję negocjacyjną przeciwko Amerykanom i ich stronnikom.

Rola Polski jest tutaj kluczowa dla wszystkich zainteresowanych stron, zwłaszcza dla USA, o czym pisałem w tekście napisanym rok temu pt.: “Polska kluczem do strategii USA?” . Jednocześnie w naszym interesie jest, by nie powstał świat wielobiegunowy w sytuacji, gdy Polska jest słabsza niż jej sąsiedzi (Niemcy, Rosja). W takim bowiem scenariuszu lokalne mocarstwa “zjadają” słabszych sąsiadów (czego dowodzi historia) dzieląc się jednocześnie strefami wpływów. W Europie Środkowej zawsze działo się to kosztem Polski. O czym pisałem w: “Który hegemon byłby najlepszy dla Polski? A może świat wielobiegunowy?” W naszym interesie jest również odepchnięcie wpływów Rosji jak najdalej na wschód oraz jej jak największe osłabienie. Polsce opłaca się świat wielobiegunowy tylko wówczas, gdyby była na tyle silna, by stała się tym nowym biegunem. Gdy Polska jest za słaba na samodzielne blokowanie ewentualnego partnerstwa Berlin-Moskwa (tak jak teraz, dowodem na to Nord Stream), wówczas oś ta powstaje nad głową Polaków i kosztem naszych interesów. Nikt nas nie zaprosi do partnerstwa, jeśli jego istnienie nie zależy od woli i chęci Warszawy. Jak widać, Warszawa posiada kilka zbieżnych interesów z Waszyngtonem, natomiast, co za każdym razem podkreślam, nie zmienia to faktu, że powinniśmy targować się z Amerykanami w każdej jednej kwestii i uzyskiwać od nich możliwie jak najwięcej. W końcu w ich żywotnym interesie jest, by Polska rozdzielała Berlin i Moskwę, a także stanowiła wsparcie dla Ukrainy i Bałtów. Polska w tej chwili jest znacznie ważniejsza dla Waszyngtonu niż np. Izrael.

Wracając do tematu globalnej gry. Przewidując w którą stronę ona zmierza, Polska winna przygotować się do nadchodzących wydarzeń. Z naszego punktu widzenia, najważniejszym kontrargumentem przeciwko Kremlowi, jest siła. I to na modernizacji oraz zwiększaniu wartości bojowej Wojska Polskiego powinniśmy się skupić. Czasy pokoju, a więc oszczędzania na siłach zbrojnych minął. Na pocieszenie mogę napisać tyle, że tym razem front przebiega na wschód od Polski, a państwem frontowym stała się Ukraina. I to na jej terytorium rozstrzygają się losy całego regionu, a może i świata. Jeśli chcemy być traktowani jako poważny gracz na arenie międzynarodowej, musimy mieć możliwość oddziaływania (również militarnego) w naszych strefach buforowych. Bez tego zawsze będziemy tylko wykonawcami czyiś poleceń.

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

58 komentarzy

  1. (…)Amerykanie mają w dobrym miejscu w Europie swojego sojusznika, którego nie muszą już opłacać, gdyż będzie żył z okradania tubylców, jak to czyni od 30 lat.(…)
    A intifady to co? Wyobrażasz sobie życie żydowskich kolonizatorów takiej jednej w polskim wydaniu? Żeby ci powstańcy zostali osamotnieni jak żołnierze wyklęci to świat islamu musiałby przejść jakąś niewyobrażalną metamorfozę… przykładowy element tej przemiany to koniec z okrzykami w stylu (…)Śmierć Ameryce!(…)

  2. “To właśnie dlatego spór USA i Rosji wciąż się zaostrza (pomimo, rzekomo pro-rosyjskiego, prezydenta D. Trumpa). I w moim przekonaniu wszystko zmierza do twardej konfrontacji, której prawdopodobny przebieg opisywałem już na blogu wielokrotnie (1 – wkroczenie rosyjskich wojsk na Białoruś, 2 – wojna hybrydowa przeciwko Bałtom, 3 – w ostateczności inwazja na Ukrainę z 3 stron). Nie posiadając żadnych argumentów polityczno-gospodarczych, Rosjanie będą używać argumentów siłowych. Choćby tylko po to, by samym rozlokowaniem armii w odpowiednich, strategicznych miejscach (jak Białoruś), móc zagrozić adwersarzom, uzyskać możliwość szantażu i zająć jak najlepszą pozycję negocjacyjną przeciwko Amerykanom i ich stronnikom. ”
    Jakkolwiek cały tekst jest rozsadny, to powyzsza diagnoza jest zadziwiajaco błedna. Czy Rosja MUSI teraz wykonać jakiś zasadniczy ruch , aby nie popasc w powazne tarapaty? Moim zdaniem – nie. Militarnie ma sie dobrze. Awangarda, Kindzał, Posejdon, S-400/500 i Su-57 , niezaleznie od tego, ile za tym kryje sie realiów, a ile propagandy – budzą jednak respekt. Krym jest rosyjski i niebezpieczenstwo pojawienia sie tam amerykańskej bazy , a później i rakiet kolo Charkowem zostały usuniete. Syria to duży sukces i powód do rozmyśleń dla państw posiadajacych podobne jak Syria kłopoty (takich państw jest niemało, próby rozwiazywania swoich kłopotów w oparciu o Zachód nie dają rezultatu, a nawet bywają ich przyczyną). Rosja w istocie nie ma kłopotów z sąsiadami , uwazam , że diabolizowanie stosunków miedzy nimi i Rosją to efekt polityki USA, to forma nacisku na Putina.

    1. W tej chwili Rosja rzeczywiście nie wiele musi. Problem będzie, jak USA ponownie odwrócą Chiny. I PEkin przykręci kurek z pieniędzmi dla Moskwy. Wówczas będzie wóz albo przewóz. Gospodarcza katastrofa i druga smuta, albo szybkie rozstrzygnięcie polityczno-siłowe.
      pozdrawiam i dziękuję za komentarz
      KW

  3. “Czyli o tym, dlaczego Stany Zjednoczone nie dążą ani do tzw. drugiego resetu ani nie zgodzą się na drugą Jałtę. Władze z Waszyngtonu chętnie widziałyby ludzi z Kremla na kolanach. Nisko. Dlatego może dojść do ostrej konfrontacji między USA i Rosją (czy to polityczno-gospodarczej, czy nawet militarnej w formie kolejnej wojny zastępczej).”

    Teza postawiona w ostatnim zdaniu powyższego fragmentu artykułu zmusza do komentarza.
    1. Wątpie , aby USA chciały angazować znaczne SWOJE srodki i siły do powalenia Rosji na kolana. Niewatpliwie Rosja-wasal to byłoby dla nich bardzo wygodne. Jednak Rosja jest oporna i wszystko wskazuje na to , że nadal zamierza prowadzić skutecznie własną polityke (jak słusznie zauważa autor , jest to polityka zblizona do polityki neutralnosci). Dlatego Amerykanie szukaja na całym swiecie chetnych do “szczypania” Rosji – np Polska, Ukraina, kraje przybałtyckie, WB itd. Nie daje to wiekszego rezultatu, a w przypadku np. Ukrainy nie zabezpiecza (a wrecz sprzyja) staczaniu sie tego kraju w wielkie problemy. Szaleństwo niektórych tamtych krajów powoduje potrzebe, wydawałaby sie kuriozalną, współpracy z Rosja i UE – patrz Mołdawia -kraj “budujący ” demokracje i bogactwo pod scisłą, amerykańską kuratelą.
    2. Prestiż USA na świecie wyraźnie spada. Nie jest to wina USA, a wynik globalizacji. Swiat jest po prostu coraz mniejszy, ludzie , ogólnie rzecz biorac , bogacą sie, a elity w krajach , które dotychczas jej nie miały , bądź były klientami USA i innych krajów zachodnich (zresztą i ZSRR/Rosji też) potrafia teraz prowadzić w miare niezależna i korzystną dla siebie polityke (oczywiscie nie zawsze i nie wszyscy). Temu szybkiemu uczeniu sie narodów postkolonialnych, sprzyja wojna informacyjna, która dociera praktycznie do każdego i zmusza do myślenia i podejmowania okreslonych dzialań (nie zawsze rozsądnych).
    3. Geograficzne połozenie Rosji daje jej wyraźne bonusy. Tylko znikoma czesć granic mogą uważać za niebezpieczne (szczególnie po zajeciu Krymu) – to przede wszystkim Europa, a praktycznie – tylko Ukraina i kraje bałtyckie. Oczywiscie rakiety nie znaja granic (nawet tych pośrednich), dlatego Rosjanie tak duzo uwagi poswiecaja budowie swoich rakiet i antyrakiet .
    4. Rosnie na swiecie znaczenie państw średnich – Indonezja, Brazylia, Iran, Turcja, Arabia Saudyjska, RPA, Egipt, Meksyk, moze Wietnam , Filipiny, Kazachstan, państwa afrykańskie . To konglomerat różnych , z politycznego punktu widzenia, konstrukcji terytorialnych. W wiekszosci przypadków sa to jednak państwa niejednoznacznie nastawione do USA. Mozna zaryzykować tez, że ten stosunej jest w wiekszosci sceptyczny

    1. Brawo, prognoza się sprawdziła! Ciekawi mnie natomiast fragment: “Rosjanie znajdują się w dokładnie takiej samej sytuacji. Jeśli podporządkują się woli Amerykanów i rozpoczną konfrontację z Chinami, to czeka ich ostry bój (gospodarczy, polityczny, a może i militarny) i prawdopodobnie klęska. A wszystko to w interesie USA.” – Nie za bardzo rozumiem jak i dlaczego osłabiona i izolowana od Europy Rosja miałaby konfliktować się z Chinami? Jeśli za sprawą USA, to w jaki sposób miałaby być do tego zmuszona?

    2. No i co Andys? Zupełnie się myliłeś w swojej krytyce tez autora, który jak się okazuje w 2022 roku miał absolutnie rację. Jego przewidywania się sprawdzają, co więcej runął mit niezwyciężonej ruskiej armii, a su57 czy T14 armata to bajki dla naiwniaków, kreowane przez kremlowską propagandę.

  4. „wszystko zmierza do twardej konfrontacji, której prawdopodobny przebieg opisywałem już na blogu wielokrotnie (1 – wkroczenie rosyjskich wojsk na Białoruś, 2 – wojna hybrydowa przeciwko Bałtom, 3 – w ostateczności inwazja na Ukrainę z 3 stron). ”

    Chapeau bas. Mamy 27.03.2022 i praktycznie wszystko poszło zgodnie z przewidywaniami.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *