USA vs Rosja – drabina eskalacyjna konfliktu [ANALIZA]

Osoby interesujące się polityką międzynarodową otrzymują w ostatnich latach niezwykle ciekawy materiał badawczy. Współczesność dostarcza obserwatorom wielu istotnych, a zarazem niezwykle interesujących wydarzeń. O ile stosunkowo łatwo jest dokonać analizy globalnych trendów, czy zaobserwować takie zjawiska jak rywalizacje pomiędzy konkretnymi państwami, o tyle niezwykle trudno jest przewidzieć decyzje podejmowane przez decydentów, na kolejnych etapach procesu dyplomatycznego. Niemniej, poniżej postaram się to zrobić. Oczywiście na każdym z etapów, czyli szczeblu drabiny eskalacyjnej, może dojść do porozumienia w negocjacjach na linii Waszyngton – Moskwa. Może się jednak stać zupełnie inaczej. Dlatego starałem się stworzyć jak najdłuższą „drabinę”, która odpowie na pytanie: co może nastąpić dalej, jeśli strony nie osiągną consensusu w danym momencie.

Za punkt wyjściowy, przyjąłem stan obecny, w którym:

  1. Stany Zjednoczone odtwarzają Drugą Flotę US Navy, której działalność została zawieszona,

  2. na Rosję zostały nałożone sankcje przez USA i UE,

  3. USA zerwało traktat o INF,

  4. USA wspiera i utrzymuje Ukrainę poza wpływami Kremla,

  5. Waszyngton stara się wspierać Aleksandra Łukaszenkę w misji utrzymania względnej niezależności od Kremla,

  6. Amerykanie starają się zmniejszyć udział Rosjan w rynku energetycznym w Europie (gaz i ropa), m.in. poprzez eksport do UE własnych surowców,

  7. Hegemon zwiększa swoją obecność militarną w Europie Środkowej, tj. na tzw. Wschodniej Flance NATO.

Z kolei władze z Moskwy działają poprzez:

  1. zaangażowanie militarne i polityczne w Syrii,

  2. zajęcie Krymu,

  3. wojnę hybrydową w Donbasie,

  4. stworzenie nowej armii pancernej na kierunku smoleńskim,

  5. polityczne naciski na integrację Białorusi,

  6. próbę utrzymania pozycji na europejskim rynku energetycznym,

  7. naciski na państwa środkowo-wschodniej Europy (Polska, Białoruś, Ukraina), w zakresie dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej, budowa Nord Stream II oraz Turkish Stream.

Jak pisałem wielokrotnie na tym blogu, w mojej ocenie do „drugiego resetu” lub „drugiej Jałty” zwyczajnie nie dojdzie. Choćby z tej przyczyny, że obie strony, mają zupełne inne oczekiwania, jeśli chodzi o ewentualne porozumienie. Amerykanie zamierzają podporządkować sobie Europę oraz Rosję. Zmusić je do walki z Chinami (obojętnie o jakiej płaszczyźnie piszemy: gospodarczej, finansowej, handlowej, politycznej czy może nawet militarnej). Przy czym władze z Waszyngtonu potrzebują jednocześnie gwarancji na to, że Władimir Putin nie rozmyśli się i nie zmieni w przyszłości strony. Bowiem po resecie z 2009 roku, po którym Amerykanie:

    • zlikwidowali de facto Drugą Flotę (odpowiedzialną za kontrolowanie rosyjskiej Floty Północnej),

    • wycofali się z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach,

    • wyszli z Europy i zgodzili się na budowę osi Berlin – Moskwa, czyli koncepcji którą W. Putin nazwał Europę od Władywostoku po Lizbonę,

rosyjski prezydent najwyraźniej złamał postanowienia z 2011 roku zawarte na szczycie G8 w Deauville (Francja). Wspólne oświadczenie grupy G8 sugerowało zgodę Moskwy, na dokonanie przemeblowania politycznego w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie (trwała już wówczas tzw. „Arabska Wiosna”). W oświadczeniu, które podpisał Władimir Putin, grupa G8 potępiła m.in. Baszara al-Asada oraz władze z Iranu. Tymczasem w 2012 roku okazało się, że Rosjanie dostarczają dla syryjskiego prezydenta broń (vide sprawa śmigłowców ukrytych na pokładzie cywilnego okrętu, skontrolowanego u wybrzeży Szkocji). Niedługo po tym, we wrześniu 2013 roku Siergiej Ławrow już otwarcie zapowiedział rosyjską interwencję w Syrii. Był to ruch sprzeciwiający się de facto amerykańskim planom i działaniom. Dopiero wówczas prezydent Barack Obama zorientował się, iż EuRosja (od Władywostoku po Lizbonę) wcale nie zamierza grać na rzecz USA. Zamiast tego, Berlin i Moskwa budowały własny biegun próbując doprowadzić do wielobiegunowego ładu światowego, obalającego amerykańską hegemonię.

Mając to wszystko na względzie, drugi „reset” rozumiany jako normalizacja relacji na linii Waszyngton-Moskwa jest niemożliwy. Amerykanie drugi raz nie popełnią tego samego błędu i nie zostawią Rosji wolnej ręki. W grę wchodzi tylko całkowite podporządkowanie Moskwy, poprzez pozyskanie na nią silnych lewarów pozwalających kontrolować poczynania Rosji w przyszłości (jakie to mogą być lewary? szczerze, nie mam na tą chwilę żadnej koncepcji –> chętnie poczytam Wasze komentarze w tym temacie. Być może chodzi o eksport gazu i ropy do Europy bez którego rosyjska gospodarka i budżet upadną?).

Z drugiej strony, władze z Kremla wcale nie zamierzają pełnić roli frontowego pionka na wojnie przeciwko Chinom. Zwłaszcza, że Federacja Rosyjska i Chińska Republika Ludowa to państwa sąsiadujące. W duecie tym, Moskwa nie posiada absolutnie żadnych przewag nad Pekinem, a jej azjatyckich granic broni jedynie potężny arsenał nuklearny. Rosjanie nie są w stanie sprostać Chinom na żadnym polu (gospodarczym, technologicznym, handlowym , a nawet militarnym w ujęciu siły konwencjonalnej). Dla Rosji, rozpoczęcie walki z Chinami na jakiejkolwiek płaszczyźnie, oznaczałoby samobójstwo. I to popełnione w interesie obcego mocarstwa (USA). Dlatego władze z Moskwy dążą do tzw. „drugiej Jałty” – nowego koncertu mocarstw. W którym oś Berlin (UE) – Moskwa stworzyłyby odrębny, niezależny biegun w wielobiegunowym ładzie światowym. Co Amerykanie, zdaniem Rosjan, winni zaakceptować. A co w konsekwencji pozbawiłoby Waszyngton szans w rywalizacji z Chinami (bowiem oś Berlin-Moskwa, szybko mogłaby się poszerzyć o Pekin, wypychając USA z kontynentu Eurazjatyckiego zupełnie i uniemożliwiając wprowadzenie pełnej, gospodarczo-handlowej izolacji Chin).

Obie wyżej przedstawione wizje są nie do pogodzenia. W związku z powyższym istnieją przesłanki do tego, by przewidywać dalszą eskalację rywalizacji amerykańsko-rosyjskiej.

Takie założenie, które wyjaśniałem szerzej w tekście pt.: „USA zamierza pobić Rosję. Nie będzie resetu.” ,daje pełne pole manewru w zakresie przewidywań kolejnych „ruchów” mocarstw, a także kolejności podejmowanych kroków.

PRZYSZŁE WARIANTY GRY

Z punktu widzenia polityki wewnętrznej USA, do czasów wyborów prezydenckich nie spodziewałbym się żadnych gwałtownych i agresywnych kroków Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie w interesie pozostałych graczy będzie również zachowanie wstrzemięźliwości. Ponieważ postawiony pod ścianą Donald Trump, by utrzymać fotel prezydencki, będzie musiał ukazywać bardziej stanowczą i nieustępliwą postawę. Tymczasem tak naprawdę zarówno Rosji, jak i Chinom wcale się nie śpieszy. Chińczycy cieszą się z każdego kolejnego dnia, w którym posiadają dostęp do globalnego rynku. I dzięki temu budują rynek wewnętrzny, którzy w przyszłości ma zastąpić odbiorców zewnętrznych. Chińska Republika Ludowa dąży do samodzielności handlowo-gospodarczej. By ją osiągnąć, musi korzystać z dostępu do zagranicznych rynków zbytu i surowców energetycznych (gaz/ropa).

Z perspektywy Rosjan, każdy kolejny dzień rywalizacji chińsko-amerykańskiej, powinien zwiększać cenę, jaką USA będzie skłonne zapłacić za „pozyskanie” Rosji (tak przynajmniej wydają się uważać władze z Kremla). Tym samym obaj konkurenci Stanów Zjednoczonych grają na czas lub uważają, że zwłoka działa na ich korzyść.

Niemniej, z perspektywy USA, po wyborach prezydenckich, Waszyngton będzie musiał przyśpieszyć tempo „negocjacji” z Moskwą i Pekinem. Podwyższyć stawkę. I próbować jak najszybciej doprowadzić do sytuacji, w której będzie można powstrzymać wzrost potęgi Chin. Chin, które budują flotę morską w zastraszającym tempie (40 korwet w latach 2013-2017, średnio trzy okręty podwodne roczne, plany zbudowania 6-8 lotniskowców w ciągu 15 lat). Zauważyć bowiem należy, że absolutnie żadna umowa handlowa między Chinami, a USA niczego nie rozstrzyga. Amerykanie, w ujęciu strategicznej rywalizacji, niczego takimi umowami nie zyskują. Tymczasem Chińczycy kupują sobie czas. Dlatego w mojej ocenie, począwszy od przełomu 2020-2021, będziemy obserwować bardzo gwałtowne załamanie relacji na liniach USA-Moskwa oraz USA-Pekin. Temu drugiemu duetowi poświęcę parę zdań w odrębnym artykule.

Wojna gazowa

Jeśli chodzi o rywalizację rosyjsko-amerykańską, USA przejęły w tej chwili inicjatywę. Udało się utrzymać Kijów poza strefą wpływów Kremla, a w końcówce 2019 roku Rosjanie byli zmuszeni podpisać z Ukrainą kontrakt na transfer gazu ziemnego na zachód, przez terytorium ukraińskie. Stany Zjednoczone rzutem na taśmę nałożyły sankcje na Nord Stream II oraz Turkish Stream. W efekcie prace nad tym pierwszym gazociągiem wydłużą się co najmniej o rok, a powstanie tego drugiego na odcinku bułgarskim stoi pod znakiem zapytania. Rosjanie nie zdążyli z budową obu rurociągów, co uratowało Ukrainę przed szantażem odcięcia jej od rosyjskiego gazu ziemnego. Z końcem 2022 roku wygasa z kolei umowa na dostawy gazu do Polski. Do tego właśnie czasu, rząd w Warszawie planuje ukończyć projekt Baltic Pipe, co pozwoli bądź to wynegocjować znacznie lepsze warunki z Rosjanami, lub też całkowicie uniezależnić się od ich gazu i ograniczyć transfer tego surowca na zachód. Federacja Rosyjska jest w praktyce uzależniona finansowo od eksportowania węglowodorów do Europy. Każdy czynnik zmniejszający zyski z tegoż tytułu może być ogromnym problemem dla rosyjskiego budżetu i gospodarki. Opisywałem to szeroko w analizie pt.: „Do 2022 Rosja wywoła wojnę w Europie lub na Bliskim Wschodzie”.

Zupełnie realnym jest scenariusz, w którym w 2022 roku Federacja Rosyjska stanie przed olbrzymim problemem finansowym związanym ze zmniejszeniem eksportu gazu ziemnego do Europy. Może się bowiem okazać, że Polska będzie mogła zagrozić zamknięciem gazociągu JAMAL. Przy skrajnie negatywnym dla Kremla scenariuszu, w 2022 roku Ukraina mogłaby być również obsługiwana (w zakresie dostaw gazu) przez Polskę (vide rozbudowa gazoportu w Świnoujściu, Baltic Pipe, plan wypożyczenia/kupna pływającego terminalu LNG, plany budowy rurociągu Polska-Ukraina). To by oznaczało, że Kijów również mógłby bez konsekwencji zablokować transfer rosyjskiego gazu przez własne terytorium (np. z powodu „awarii”). Pamiętać należy, że nawet jeśli Nord Stream II zostanie ukończone to nie będzie jeszcze wówczas w pełni funkcjonalne. To samo dotyczy Turkish Stream . W konsekwencji, po 2022 roku, po raz pierwszy w historii, Polska i Ukraina mogą mieć na Rosjan energetyczny lewar (o ironio, bo zawsze było na odwrót). Sprawa będzie tym bardziej poważna dla Moskwy, że USA prowadzi bardzo ofensywną politykę na europejskim rynku gazowym, poprzez zwiększanie udziału sprzedaży własnego LNG pochodzącego z łupków.

Reasumując, Amerykanie przejęli inicjatywę i nie muszą w tej chwili wiele robić. Wystarczy wspierać projekty Polski, blokować te rosyjskie oraz zwiększać obecność wojskową w Europie Środkowej przygotowując się do odpowiedzi z władz z Kremla. A te negocjują tylko w jeden sposób. Siłowy (bowiem nie posiadają żadnych innych argumentów).

FR – Jak zwiększyć ceny surowców? – Wojną w Zatoce Perskiej

Odpowiedzią na możliwość zmniejszenia ilości eksportu rosyjskich węglowodorów do Europy, może być próba zwiększenia cen za surowce energetyczne. Co mogłoby zrekompensować ewentualne straty w przychodach i uratować rosyjski budżet. Dlatego, o ile Rosjanie chętnie stabilizowali Syrię, wspierając swojego sojusznika Asada, o tyle korzystną dla nich byłaby wojna w Zatoce Perskiej. Zakłócająca dostawy arabskich surowców na globalny rynek. I angażująca amerykańską uwagę i siły z dala od Europy Środkowej. Dlatego agresywna, wyzywająca postawa Iranu, jak również jego potencjał do zablokowania Cieśniny Ormuz, są dla Moskwy niezwykle istotne. Rosjanie na Bliskim Wschodzie grają na wiele frontów. Na tym irańskim, w mojej ocenie, stanowią czynnik eskalacyjny. Wspierający perskich „jastrzębi”. Problematyczną sprawą dla Władimira Putina jest jednak to, że władze z Teheranu, mimo ostrej retoryki, starają się unikać wciągnięcia w otwartą wojnę z potężnym hegemonem. Kto prowadzi wojnę, ten ponosi koszty. I jest rozgrywany. Ajatollahowie z chęcią angażują się na zewnątrz, zwiększając swoje wpływy w Iraku, Syrii czy Libanie. Niechętnie jednak podjęliby ryzyko związane z możliwością zbombardowania najważniejszych celów strategicznych w samym Iranie. W tym zakresie, wydają się być nie do końca podatni na ewentualne rosyjskie sugestie zagrzewające do wojny. Warto tutaj skojarzyć bliskość relacji między Izraelem, a Rosją. Bowiem również w interesie władz z Tel-Awiwu byłoby nakłonienie Amerykanów do wojny z Iranem w celu zniszczenia perskiego dorobku w zakresie prac nad atomem oraz technologiami rakietowymi.

Z drugiej strony, mieszanie w bliskowschodnim kotle w celu wywołania trzeciej wojny w Zatoce Perskiej, jest sprzeczne z interesami Chin. Około połowa chińskiego importu ropy pochodzi właśnie z tej zatoki. Chińczycy importują od Persów i Arabów również gaz ziemny. Innymi słowy, na Bliskim Wschodzie, a konkretnie w Zatoce Perskiej, Moskwa i Pekin posiadają całkowicie sprzeczne interesy. Co jest istotne w kontekście możliwości przyszłego „odwrócenia” Chin. Co jeszcze poruszę.

FR – Jak uderzyć w USA? Wrażliwa reputacja hegemona

Reputacja dla Stanów Zjednoczonych jest w tej chwili aktywem krytycznym. USA może powstrzymać wzrost potęgi Chin dzięki systemowi sojuszy, których trwałość uzależniona jest od zaufania do hegemona i jego gwarancji. Rosjanie posiadają tutaj jedną z nielicznych przewag. Amerykańska strefa wpływów przesunęła się bowiem tak mocno na wschód, iż Rosjanie nie mają problemu ze stworzeniem zagrożenia militarnego dla wysuniętych członków NATO. Takich jak państwa bałtyckie, które stanowią niejako piętę achillesową Paktu Północnoatlantyckiego. Co zawsze podkreślam, nie chodzi tutaj o to, by dokonywać inwazji na państwa NATO. W negocjacjach międzynarodowych wystarczy sama realna groźba użycia danej przewagi. Sama możliwość zagrożenia Bałtom, Polsce czy Ukrainie da Rosjanom nie lada argument. W tej chwili jednak, Polska jest poza zasięgiem 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej. Warszawa jest niejako ochraniana przez neutralny Mińsk. Również Ukraińcy czują się relatywnie bezpiecznie. Zreformowali armię, ustabilizowali sytuację w Donbasie i w najgorszym scenariuszu wciąż mają zasłonę w postaci nurtu Dniepru.

Rosyjski argument siły stoi w tej chwili na Bramie Smoleńskiej oraz pod Charkowem i Donbasem. Jest to wbrew pozorom bardzo daleko. Zbyt daleko dla Kremla, który potrzebuje bezpośredniej możliwości nacisku na Wilno, Warszawę i Kijów. Stąd tak wielka presja na Aleksandra Łukaszenkę. Rosjanie potrzebują dostępu do białoruskiego terytorium. Chcą własnych baz wojskowych na granicy polsko-białoruskiej, białorusko-litewskiej (przy przesmyku suwalskim) oraz białorusko-ukraińskiej (co przybliży ich do Kijowa od północy i złamie potencjał obronny linii Dniepru). Postawienie jednej armii na Białorusi, skąd można atakować w trzech kierunkach (Bałtowie, Polska, Ukraina), kompletnie zmieniałoby sytuację geostrategiczną na pomoście bałtycko-czarnomorskim. I zmusiłoby USA do kalkulacji w zakresie opłacalności znacznego zwiększenia obecności wojskowej na Wschodniej Flance NATO. Dlatego Białoruś jest w tej chwili tak ważna i właśnie dlatego, Amerykanie podjęli grę o wsparcie Łukaszenki. Co stało się kilka miesięcy po publikacji mojej analizy dotyczącej Białorusi pt.: „Gra o Mińsk. Białoruś staje się nowym frontem. Wyzwanie dla Polski?”

USA – gotowe na nową Zimną Wojnę?

Choć w wielu tekstach dotyczących Białorusi utrzymywałem, że USA i Polska nie mogą sobie pozwolić na grzech zaniechania w zakresie podjęcia gry o odwrócenie Mińska, to jednak szansę na tak korzystny dla nas scenariusz są chyba niewielkie. Aleksandr Łukaszenka zręcznie balansuje na linie. Jednak, gdy władze z Kremla decydują się grać bardzo twardo, białoruski satrapa ma bardzo wąskie pole manewru. Białoruska gospodarka jest uzależniona od rosyjskiej. Również w zakresie dostaw surowców energetycznych. W tej chwili trwają rozmowy dotyczące przedłużenia kontraktu na dostawy ropy naftowej. Dość napisać, że w symulacjach i grach wojennych, sami Amerykanie zakładają, iż Rosja może atakować z terytorium białoruskiego. Innymi słowy, USA przygotowuje się na scenariusz, w którym Białoruś zostanie ostatecznie podporządkowana Moskwie. Z tegoż też względu należałoby zakładać, że samo przejęcie Białorusi nie wystarczy W. Putinowi do postawienia Amerykanom własnych warunków. Waszyngton najwyraźniej wkalkulował w ogólnym kontekście rywalizacji z Moskwą utratę strefy buforowej w postaci w miarę neutralnej Białorusi. Co za tym idzie, symboliczna w tej chwili obecność wojskowa USA w Polsce może być jedynie wstępem do sprowadzenia do Europy Środkowej znacznie większej ilości ludzi i sprzętu. W celu neutralizacji rosyjskiego zagrożenia. Na co potrzeba oczywiście czasu i zaplecza logistycznego (vide plany budowy infrastruktury i baz wojskowych w Polsce).

Niewątpliwie więc, reakcją na ew. przejęcie Białorusi przez Rosję, byłoby zwiększenie obecności wojskowej w Polsce oraz w państwach bałtyckich*. Możliwym byłoby też wsparcie w jakimś zakresie Ukrainy. Która znalazłaby się w bardzo trudnej sytuacji geostrategicznej (okrążona od południa – Krym, wschodu, północy – Białoruś i częściowo zachodu – Naddniestrze).

Jednak należy pamiętać o tym, iż w interesie USA nie jest prowadzenie długiej Zimnej Wojny, która wymagałaby zaangażowania wielkich sił lądowych w Europie Środkowej (koszty). Zwłaszcza w perspektywie rywalizacji z Chinami na Zachodnim Pacyfiku. Dlatego też USA, poza zwiększeniem obecności wojskowej w naszym regionie, musiałoby odzyskać inicjatywę i przydusić mocniej Rosję. By doprowadzić do szybkiego rozstrzygnięcia.

* zwiększanie obecności w PL może odbywać się stopniowo, to proces, którego nie da się przeprowadzić z dnia na dzień, co za tym idzie, zajęcie Białorusi może być usprawiedliwiane przez Rosjan wcześniejszym zwiększaniem sił NATO na Wschodniej Flance. Co de facto jest jednak działaniem wyprzedzającym.

ROSJA – ukraiński rząd na uchodźstwie

Przejęcie kontroli nad terytorium Białorusi miałoby dla Rosjan nie tylko znaczenie strategiczno-militarne, ale i propagandowe. Rosyjskie wpływy na Ukrainie z pewnością nie wyparowały. Ponadto bezpośrednie zagrożenie Kijowa niemalże z 4 stron (północ: Białoruś, wschód: Rosja/Dobas, południ: Krym, a także zachód: Naddniestrze) byłoby istotnym argumentem do przekonania nieprzekonanych. Pokazanie sił i możliwości ułatwia rekrutację i pozyskiwanie agentów w szeregach przeciwnika. Ci, którzy woleliby stawiać na potencjalnie silniejszą stronę (przyszłego zwycięzcę), byliby bardziej podatni na perswazję służb rosyjskich. Jednocześnie środowiska jawnie pro-rosyjskie zyskałyby na sile. Bardzo prawdopodobnym jest, że władze z Kremla będą starały się podważyć konstytucyjność i legalność rządu w Kijowie, a także stworzyć własny, pro-rosyjski rząd “na uchodźstwie” (rezydujący w Donbasie, na Krymie lub nawet w Rosji). Rząd, który będzie oskarżał ukraińskie władze o dyktatorskie (banderowskie) zapędy, a także uciskanie niewygodnej opozycji. To, że od kilku lat na Ukrainie trwa względny spokój, nie oznacza, że Moskwa zrezygnowała z odbudowy wpływów nad Dnieprem. Gdy przyjdzie właściwy czas, W. Putin rozbudzi wszystkie dotychczas uśpione komórki w celu destabilizacji wewnętrznej Ukrainy. Wątpliwym jest, czy ewentualny drugi majdan lub potencjalni puczyści zdołali przejąć władzę w Kijowie. Jednak walka z nimi, będzie niewątpliwie pretekstem dla Rosji do wzmagania napięcia i nacisków na Ukrainę. Może stać się również wytłumaczeniem dla ewentualnej “interwencji” zbrojnej.

 

USA – embargo na rosyjski gaz?

Trudno przewidzieć, w jakim czasokresie mogą wydarzyć się wskazane powyżej działania obu stron. Jednak prawdopodobnym jest, iż po roku 2022 Europa środkowo-wschodnia (może nawet łącznie z Ukrainą) będzie niezależna od rosyjskiego gazu. Swój terminal LNG chcą budować również Niemcy (plan jest na ukończenie go w … 2022 roku o ile się nic nie zmieniło). Przy utrzymaniu tempa amerykańskiej ekspansji na rynku europejskim w zakresie dostaw LNG, można przewidywać, że dzięki twardym argumentom nacisku ze strony USA („albo działacie jak mówimy, albo wstrzymujemy wasz handel morski”), UE zgodzi się na sankcje/embargo skierowane przeciwko rosyjskim dostawom gazu ziemnego. To byłby dotkliwy cios dla Moskwy. Sytuację, w której Rosji zostałaby ograniczona możliwość eksportu węglowodorów do Europy można porównać do przecięcia niedźwiedziowi jednej z tętnic. Zwierze jest wciąż silne i niebezpieczne, ale każda sekunda przybliża je do utraty przytomności. Dla Rosji, rurociągi są żyłami dla całego państwowego organizmu, pompującymi kapitał do jego moskiewskiego serca.

USA – porozumienie z Chinami?

Ewentualne przejęcie władzy w Mińsku przez W . Putina oraz polityka zaostrzająca konflikt w Zatoce Perskiej zostałyby źle odebrane w Pekinie. Chińskie władze niedawno udzieliły Białorusi kredytu na blisko 500 mln dolarów. Jest to jeden z wielu zastrzyków finansowych jakimi Chińska Republika Ludowa zasilała Łukaszenkę w przeszłości. Białoruś jest mocno zadłużona u Chińczyków, a gdyby w Mińsku władzę przejęli Rosjanie, wówczas to od nich zależałaby ewentualna spłata wierzytelności. W. Putin przejąłby również kontrolę nad chińskimi inwestycjami w państwie. To wzmocniłoby jego pozycję negocjacyjną wobec władz z Pekinu.

Gdyby Rosja przejęła kontrolę nad Białorusią, a jednocześnie, jej działanie wespół z Iranem doprowadziłoby do nałożenia przez USA morskiej blokady w Zatoce Perskiej, wówczas Chińczycy staliby się podatni na anty-rosyjską perswazję.

Zajęcie Mińsk byłoby doskonałym pretekstem do tego, by Amerykanie podjęli próbę odwrócenia Chin i całkowitego odizolowania Rosji. Chińczycy mogą się wówczas zgodzić na to, by przestać odbierać rosyjski gaz z nowo powstałego gazociągu Siła Syberii. W zamian za gwarancję dostaw surowców energetycznych drogą morską oraz dostęp do globalnego rynku. Na czym Chińczykom zależy najbardziej. Pekin, ostatecznie, może zdecydować się na kupowanie czasu za wszelką cenę. Nawet kosztem Rosji. W celu zbudowania niezależności gospodarczo-handlowej, a więc również niezależności od siły US Navy. Samowystarczalność (budowa rynku wewnętrznego, przerzucenie się na odnawialne źródła energii) to wszystko, czego potrzebują Chińczycy by w przyszłości obalić amerykańską hegemonię i zacząć budować swoje własne azjatyckie mocarstwo. W planach tych, sojusz z silną i niezależną Rosją nie jest warunkiem sine qua non.

 

FR wszystko albo nic!

Gdyby Rosjanie zostali jednocześnie odcięci od kapitału płynącego z Chin i z Europy, wówczas zostaliby postawieni pod ścianą. W bardzo krótkim czasie musieliby się albo zgodzić na amerykańskie warunki (czyli de facto na dobrowolne seppuku), albo zagrać o wszystko. Wykorzystując atuty geograficzne oraz militarne ( vide obecność na Białorusi) .

Możliwości jest kilka. Wojna hybrydowa skierowana przeciwko Bałtom, to rozwiązanie stosunkowo łagodne, łatwe do przeprowadzenia, mało ryzykowne, tanie, ale i niepewne w zakresie skutków. Stworzenie np. drugiego Donbasu na Łotwie czy w Estonii, byłoby dla NATO problematyczne. Choć sama waga ciosu, byłaby niewielka. Rosjanie, działając nieoficjalnie, uzyskaliby jedynie ograniczone możliwości eskalacji konfliktu, natomiast NATO i Amerykanie mogliby użyć wszelkich dostępnych sił przeciwko „separatystom”. Wątpliwym jest, by decydenci z Moskwy zdecydowali się na otwarty konflikt z NATO. Ponieważ mogłoby to doprowadzić do nieodwracalnych i niezwykle groźnych konsekwencji. Uderzałoby to również w interesy UE, a tym samym Berlina. Tymczasem zniechęcenie do siebie Niemiec, to ostatnia rzecz, jakiej pragną elity z Kremla.

Z tych samych powodów nie należy zakładać militarnej inwazji na Polskę. Byłby to ruch niezwykle ryzykowny. I politycznie i militarnie. Ofensywa na Warszawę musiałaby być zresztą poprzedzona neutralizacją Ukrainy (skąd mogłoby wyjść uderzenie na Białoruś, odcinające Rosjan od zaopatrzenia).

Moskwa mogłaby natomiast przeprowadzić olbrzymią prowokację militarną na Ukrainie. Ukrainę połączoną w takiej sytuacji z NATO i zachodem tylko za pośrednictwem granicy polsko-ukraińskiej. Ta cienka lina koła ratunkowego mogłaby jednak zostać łatwo odcięta uderzeniem z Brześcia na Kowel i dalej na południe. Czy agresja w celu przejęcia władzy politycznej w Kijowie (bo nie chodziłoby przecież o okupację tak wielkiej kraju) miałaby postać oficjalnej inwazji?

Bardziej prawdopodobnym jest przeprowadzenie prowokacji oskarżających Ukrainę o agresję względem separatystów. Oraz ujawnienie się antyrządowej opozycji, która ogłosiłaby obalenie władz w Kijowie i stworzyłaby osobny rząd fasadowy. W następstwie tego, separatyści i rewolucjoniści przeprowadziliby szeroko zakrojoną ofensywę na Kijów. Przy udziale wojsk rosyjskich, wspierających „nowe legalne ukraińskie władze”. Wszystko to działoby się podprogowo. Bez wypowiadania wojny. Jak to miało miejsce np. 17 września 1939 roku, w 2008 roku w Gruzji, czy też w 2014 roku na Krymie i w Donbasie.

 

USA – interwencja NATO na Ukrainie?

Podprogowa forma agresji umożliwiałaby reakcję ze strony USA i NATO. Dziś, trudno jest nam sobie taką sytuację wyobrazić. Realnie oceniając, nie ma tutaj na miejscu stosownych sił, które można by wysłać na Ukrainę. Mówimy jednak o scenariuszu, który ewentualnie zaistnieje w przyszłości. W tym czasie, wiele może się zmienić. Czy USA i NATO (głównie Polska i Rumunia, jako sąsiedzi Ukrainy) byłyby gotowe do zbrojnego wkroczenia na Ukrainę w celu ustabilizowania państwa i neutralizacji buntowników i puczystów? Z dzisiejszej perspektywy nie wydaje się, by ktokolwiek po obu stronach kalkulował militarne starcie między NATO i Rosją. Raczej mielibyśmy do czynienia z pewnego rodzaju wyścigiem, w który startujące na zachodnich granicach Ukrainy wojska NATO (Polacy i Rumunii przy wsparciu powietrznym USA) pędziłyby na złamanie karku w stronę Kijowa. Zabezpieczając przy tym jak największą połać terytorium zanim zostałoby ono zajęte przez Rosjan. Zapewne ani NATO, ani Federacja Rosyjska nie dopuściłyby do otwartych walk. Wojna toczyłaby się między jednostkami ukraińskimi, a rosyjskimi i „buntowniczymi”. Ewentualnie, między NATO i „separatystami”. Z tymi jednak, żołnierze sojuszu mogliby się zetknąć dopiero w głębi Ukrainy na przedpolach Kijowa. Ewentualne zajęcie ukraińskiej stolicy, oznaczałoby zwycięstwo Rosji. Skutkujące utworzeniem marionetkowego i okrojonego państwa podporządkowanego Moskwie. Gdyby jednak Kijów został obroniony, a wojna przemieniłaby się z błyskawicznej, na okopową (na froncie biegnącym wzdłuż Dniepru), Rosjanie ponieśliby klęskę. Bez kapitału i w odizolowaniu od świata, nie mieliby sił na kontynuowanie długotrwałego konfliktu. Musieliby przystać na warunki Waszyngtonu. Takimi mogłyby być: przywrócenie buforowej, niezależnej Białorusi oraz włączenie Kijowa do NATO lub UE. Neutralizacja Moskwy, jako gracza na pomoście bałtycko-czarnomorskim, pozwoliłaby Amerykanom skupić się na Zachodnim Pacyfiku i Chinach.

Z kolei klęska na Ukrainie, oznaczałaby klęskę USA w szerszej perspektywie. Bowiem, gdyby Rosjanie przejęli władze w Mińsku i Kijowie, a następnie postawili wojska na całej wschodniej granicy Polski (tj. w Kaliningradzie, na kierunku Brzeskim/Białoruskim oraz Lwowskim/Ukraińskim) wówczas USA musiałoby ściągnąć do Polski kilka ciężkich dywizji i nastawić się na długotrwałą Zimną Wojnę. W sytuacji, gdy Pekin rósłby w siłę. Z drugiej strony zgoda na warunki rosyjskie, oznaczałaby stworzenie osi Berlin-Moskwa (EuRosja od Władywostoku po Lizbonę). To z kolei doprowadziłoby do złamania świata jednobiegunowego i powstania osi Berlin-Moskwa-Pekin. Tym samym USA zostałoby całkowicie wyparte z Eurazji i zmuszone do konkurowania z Chinami 1 vs 1 (przy co najmniej neutralnej postawie EuRosji). W sytuacji, w której USA nie mogłoby całkowicie odciąć Chin od surowców i rynku europejskiego. Nie wiadomo, jak by się przy tym zachowali sojusznicy na Zachodnim Pacyfiku (Korea Płd., Japonia, Filipiny, Australia, Wietnam, etc.etc.).

Wszystko to jest ważne, w kalkulacjach ryzyka oraz zysków i strat. W mojej ocenie, gdyby Rosjanie zdecydowali się przejąć władzę w Kijowie, USA i NATO musiałyby zawalczyć o Ukrainę. Podjęcie tego rodzaju decyzji wydaje się więc bardzo prawdopodobne.

 

DRABINA ESKALACYJNA

Reasumując, gdyby chcieć rozrysować scenariusz, w którym obie strony grają niemal do końca, czyli do ostatecznego rozstrzygnięcia pozycji Rosji na światowej szachownicy, drabina eskalacyjna mogłaby wyglądać w następujący sposób.

  1. USA:

  • wsparcie projektu Baltic Pipe, dalsza ekspansja USA na europejskim rynku surowców energetycznych, blokowanie Nord Stream II i Turkish Stream, ograniczanie zależności Europy od dostaw gazu i ropy z Rosji i zmniejszanie jej udziału w rynku poprzez zwiększanie dostaw z kierunków alternatywnych (USA, Zatoka Perska, Norwegia),

  • próba „miękkiego” zdobycia energetycznego lewara na Rosję polegającego na możliwości zablokowania eksportu jej węglowodorów na zachód po roku 2022 (vide budowa niezależności gazowej Polski i Ukrainy),

  • zwiększanie obecności wojskowej na Wschodniej Flance NATO (co już się dzieje i powinno zostać zintensyfikowane z uwagi na groźbę rychłego pochłonięcia Białorusi przez Kreml).

  1. Federacja Rosyjska:

  • próby zawyżenia cen surowców energetycznych, poprzez wspieranie procesu destabilizacyjnego w Zatoce Perskiej, a gdyby to nie skutkowało (lub równolegle):

  • podporządkowanie Mińska (zastraszenie Łukaszenki, albo jego obalenie), a następnie:

  • wprowadzenie 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej na terytorium Białorusi, zagrażające trzem kierunkom: Bałtom, Warszawie i Kijowowi,

  • zwiększanie napięcia na terytorium Ukrainy, rozgrywanie w polityce wewnętrznej tego kraju.

  1. USA:

  • w odpowiedzi na zajęcie Mińska, znaczne i skokowe wsparcie militarne dla Polski, Ukrainy i Bałtów,

  • planowanie odcięcia Rosji od pozyskiwania kapitału z zewnątrz pochodzącego z eksportu węglowodorów, w tym celu:

  • twarde naciski na UE w zakresie ograniczenia importu surowców z Rosji, włącznie z szantażem dotyczącym możliwości zablokowania szlaków morskich „z” i „do” Europy, w czym wielką rolę będzie odgrywać ewentualna pomoc ze strony Wielkiej Brytanii (może po to ten BREXIT?),

  • próba twardego podporządkowania UE i Berlina woli Waszyngtonu (nowe, „lepsze” TtiP? „Korzystny” 😉 układ USA – UE, Amerykanie dają gaz i ropę, Europa zgadza się na izolację Rosji i „lepsze” TTiP),

  • podjęcie miękkiej próby „odwrócenia” Chin, lub przekonania Pekinu do „chłodnej” neutralności polegającej na odcięciu Moskwy od kolejnych kredytów.

  1. Federacja Rosyjska:

  • działania hybrydowe w państwach bałtyckich (Łotwa i Estonia),

  • agresywna obecność i ekspansja na Arktyce, spięcia z Norwegią, testowanie siły NATO na Morzu Barentsa i innych wodach około-arktycznych,

  • próba politycznej destabilizacji Ukrainy, być może wywołania drugiego, tym razem pro-rosyjskiego majdanu, utworzenie alternatywnego rządu ukraińskiego na uchodźstwie (Donbas/Krym) oraz podważanie legalności rządu z Kijowa,

  • prowokacje skierowane przeciwko Ukrainie, sugerujące groźbę siłowego zajęcia Kijowa przez Rosjan,

  • intensyfikacja działań na Bliskim Wschodzie.

  1. USA:

  • twarda próba „odwrócenia” Chin uzasadniania zajęciem Białorusi, a także podprogowo oparta o groźbę: zablokowania Zatoki Perskiej (oficjalnie skierowana przeciwko Iranowi), a może nawet nałożenia nowych ceł, odcięcia od globalnego rynku,

  • wprowadzenie embarga na rosyjskie surowce energetyczne.

  1. Rosja:

  • prowokacja anty-ukraińskie, a następnie wspólna „defensywna” ofensywa „puczystów” i „separatystów” przeciwko ukraińskiej stolicy, przy udziale wsparcie rosyjskiej armii.

  1. USA/NATO:

  • wkroczenie wojsk lądowych (głównie Polska i Rumunia) na terytorium Ukrainy, „wyścig” o Kijów, przy zabezpieczaniu zajętego obszaru, przy wsparciu lotniczym USA.

W tym wszystkim, należy zachować świadomość, iż pewne procesy będą miały charakter „płynny”. Mogą toczyć się równocześnie. Przedstawiona kolejność, co do zasady, jest prawdopodobna. Jednak z pewnością jedne działania zostaną podjęte wcześniej, inne później. Autorowi zależało raczej na przedstawieniu ogólnego, możliwego scenariusza rozwoju sytuacji. Nie na precyzyjnych „wizjach” przyszłości. Dlatego powyższy wpis należy traktować, jako pewnego rodzaju intelektualną zabawę. Opartą wszakże o dotychczasowe obserwacje i wnioski poczynione przez autora.

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Jeśli tekst Ci się podobał i chciałbyś otrzymywać powiadomienia dotyczące nowych publikacji, a także informacji związanych z przyszłym wydaniem książki – zapraszam do zapisywania się na newsletter. 🙂

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

43 komentarze

  1. W punkcie siódmym na drabinie eskalacji wkradł się chyba mały błąd (wnioskując po wcześniejszej treści).
    Zamiast: “wkroczenie wojsk lądowych (głównie Polska i Ukraina) na terytorium Ukrainy, „wyścig” o Kijów” w nawiasie powinno być “głównie Polska i Rumunia”. Prawda?
    Pozdrawiam.

  2. Na początku chciałbym podkreślić jak wdzięczny jestem za ten tekst. Naprawdę bardzo ciekawy, wyjaśnia wiele zależności i odpowiada na wiele pytań.

    Zastanawia mnie kiedy mogą pojawić się groźby przejęcia przez USA obwodu kaliningradzkiego. Czy w ogóle jest na to szansa? Teoretycznie gdyby Rosja przegrała ogólną walkę, wzięcie Kaliningradu mogłoby być jedną z kar na przyszłość.
    Powiedzmy, że po tych wszystkich eskalacjach USA wygra i zyskamy bezpieczne buforu w formie Bialorusi i Ukrainy w UE lub w NATO. Co moglibyśmy zyskać prócz tego? A może jest ryzyko, że coś stracimy?

    Tak swoją drogą EuRosja brzmi strasznie… Mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Nawet wyobraziłem sobie flagę Unii ale z sowiecką czerwienią zamiast niebieskiego. Brrr!

    Przeraża mnie to jak dobrze Putin kładzie akcenty co do fałszowania historii Polski, rozpoczęcia się II wojny światowej. Raz sugerują coś oburzającego aby potem być “łagodną przejętą Gretą” w Izraelu i przy okazji chwalić bohaterstwo armii czerwonej i pokazywać mapę historyczna z okrojoną Polską. I patrząc na to jak wielu ludzi nie wie za dużo o historii, stopniowa taktyka Putina może się udać. Całe szczęście Niemcy jeszcze mają przyzwoitość. Ale naprawdę obawiam się co z tego wyjdzie? Na pewno Putin przygotowuje tym sobie grunt. Ale do czego? Zaatakowania Polski? Czy zmobilizowania narodu rosyjskiego do walki?

    Czy Norwegia jako konkurujące państwo z ropą ma się czego obawiać? Jakiego rodzaju spięcia mogłyby powstawać? Oslo wydaje się dobrze bronione ze strony geograficznej + jest w NATO ale daleko wysunięte “odnóża” Norwegii na północy wydają się być bezbronnymi.

    Napisałeś że Brexit mógłby być także po to aby wspierać USA – rozumie, że w tych trudniejszych, agresywniejszych czasach. Czy ten kraj pozostaje także narażony na konflikt militarny w razie zaangażowania?

    Czy bierzemy pod uwagę to, że może dojść do zamachu na prezydenta USA, Rosji lub Chin? Wydaje mi się że mając takich wrogów, przy takich konfliktach będą potrzebowali większej ochrony.

    Czy możliwy jest dwubiegunowy świat w której USA i Chiny podzieliły tort a UE ma obecną formę, a Rosją (potencjalnie już bez Kaliningradu i jakichś innych części) ma kolejna smute po której są w końcu “uciszeni”? Lub po prostu Rosja z Jelcynem 2.0 w której przestają być agresywnym krajem przez kolejna porażkę która osłabiła przyszłe ambicje.

    Historia dzieje się na naszych oczach. To bardzo ciekawe ale także bardzo niepokojące. Takie teksty jak Twój pomagają mi to wszystko sobie ułożyć. Dzięki czemu czuję się trochę spokojniejszy. I za to dziękuję

    1. Witam, świetna a analiza jak zawsze. Znaczenie niezależności Bialorusi jest chyba boleśnie nieuswiadomione w polskiej opinii publicznej Widzę jednak kilka luk w rozumowaniu.
      Po pierwsze założenie całkowitej bezwolności Niemiec i Francji i w związku z tym pomijanie wpływu ich reakcji na plan odcięcia Rosji. Oba te państwa zapewne wytoczą najcięższe dyplomatyczne działa w celu niedopuszeczwnia do ww scenariusza
      Druga sprawa to fakt, że zarówno NS1 jaki i NS2 będą w tym czasie operacyjne, wiec drogi zaopatrzenia głównych klientów FR będą zabezpieczone, a zmuszenie ich do dobrowolnego samoodciecia w interesie USA jest mało prawdopodobne.
      Po trzecie zaufanie wśród członków projektowanej osi UR-RU-CH będzie ostatnim czego można oczekiwać. Skąd założenie, ze hegemonia Rosyjsko -Chińska na szlakach handlowych będzie dla Niemiec
      lepszym wyborem niż obecne statusquo?Szczegolnie, ze zdali sobie sprawę ze Chiny stają się bezpośrednim konkurentem z tym ze mającym znacznie większa skale i kapitał.

      1. (…)Po pierwsze założenie całkowitej bezwolności Niemiec i Francji i w związku z tym pomijanie wpływu ich reakcji na plan odcięcia Rosji.(…)
        I nie wiadomo gdzie się podziały Turcja, Iran, Indie, Japonia i inni aktorzy…

        A do tego trzeba pamiętać o procesie, który został uruchomiony przez masakrze amerykanskiej rodziny w Meksyku… https://tvn24.pl/swiat/meksyk-mormonska-rodzina-zamordowana-ra983037-2282788
        Temat jest istotny ponieważ wojna z NarcoAmeryką to bagno jakich mało.

  3. Bardzo ciekawe opracowanie, ale brakuje mi dwóch dodatkowych zmiennych:

    Co w przypadku, gdy dojdzie do poważnej awarii BalticPipe i gazoportu w Świnoujściu….. za sprawą niezidentyfikowanych zielonych ludzików, w skrócie FSB? Poważnej, czyli gdy skutki trzeba będzie usuwać przez wiele tygodni, lub miesięcy, po czym kolejna “awaria” ponownie sprawaliżuje przesył surowców?

    Co jeśli w kraju nad Wisłą władzę przejmie opcja opowiadająca się oficjalnie, lub nieoficjalnie za EuRosją?

  4. A mi dziś właśnie zaświtała pewna myśl w związku z mapą pokazywaną podczas niedawnych obchodów wyzwolenia obozu w Aushwitz w Izraelu:
    https://twitter.com/PatrykSykut/status/1220346840605917186/photo/1
    Jak połączy się ją z tym o czym pisał Marek Budzisz:
    https://www.salon24.pl/u/wiescizrosji/1014606,czy-putin-szykuje-kraj-do-wojny
    “Politolog Walery Sołowiej jest zdania, choć trzeba uczciwie przyznać, że nie jest to obecnie w Rosji pogląd dominujący, że Putin planuje „krótką zwycięską wojnę” w najbliższej przyszłości. Wojnę o przyłączenie Białorusi, która miałaby się rozpoczęć już pod koniec lutego a zakończyć najdalej do połowy kwietnia, jak raz na głosowanie poprawek do konstytucji”
    Jeśli Białoruś zacznie coraz bardziej oddalać się od Moskwy to w jej wschodnich regionach wybuchnie powstanie ludowe miejscowych Rosjan wspierane przez zielone ludziki do którego powodzenia przyczyni się interwencja militarna Moskwy. Uzasadnieniem interwencji może być m.in. ta mapa z obchodów w Izraelu. Przecież Białoruś to to co widać na mapie – wschodnią część dostała w ramach ZSRR a skoro chce zerwać
    więzi z Moskwą to musi zaakceptować utratę terytorium otrzymanego w ramach obecności ZSRR.
    Należy również zwrócić uwagę na granicę węgiersko-rumuńską pochodzącą tak naprawdę z roku 1941.
    Węgry mające dobre układy z Moskwą zostały tą mapą nagrodzone, a Rumunia kop w podbrzusze skoro jest w NATO, buduje z USA wyrzutnie rakiet nad morzem czarnym itp.

  5. I jeszcze jedno. Mapa powtarza rosyjską narrację. ZSRR nie najechał Polski a jedynie wziął w obronę Białoruś przed III Rzeszą – co widać na tej mapie.

  6. Bardzo dobra analiza.
    Moim zdaniem do uderzenia na Ukraine dojdzie tak, czy inaczej moze nawet na poczatku roku – jak stopnieje snieg na wschodzie Ukrainy. 1 Gwardyjska wlasnie na to czeka.

  7. Analiza doskonała pod względem logiki geopolitycznej. Interesy Rosji i Chin rozchodzą się w Zatoce Perskiej. Rosja przebiera nogami, aby ta wojna wybuchła – z jednej strony naciska na wojnę przez coraz bardziej “bratni” Izrael, z drugiej “podkręca” wojennie ambicje Iranu. Bo wojna wytnie konkurencję dostaw z Zatoki, a Rosja przejmie wielkie wolumeny dostaw po cenach przynajmniej 150, a nawet 180 czy skrajnie 200 dolarów za baryłkę. Automatycznie Kreml przełamie izolację w Europie [będzie przyjmowana na czerwonych dywanach jako “energetyczny zbawca”], odwróci też relacje z Pekinem – jako bezalternatywny dostawca węglowodorów. Oczywiście wywoła to strategiczną kontrakcję Pekinu w postaci uruchomienia sprzymierzonego Pakistanu do marszu na zachód i scalenia w jeden organizm świata islamu – już jako sojusznika Chin, jako rynek zbytu, jako dostawcy weglowodorów trasami lądowymi z preferencyjnym traktowaniem Chin – i jako jeden ciągły korytarz lądowy Jedwabnego Szlaku od Chin do Europy [ale i do Afryki]. Ta wojna w Zatoce przeciw Iranowi i sojusznikom [wojna w interesie Rosji i Izraela – stąd ich sojusz] wybuchnie jednak najprędzej w 2023, a obstawiałbym ca 2025. Kluczowy jest brak przygotowania USA do tej wojny – muszą nasycić flotę nowymi lotniskowcami, F-35B/C i innymi aktywami. A wojna przeciw Iranowi jest dla USA nieunikniona – ponieważ Iran obrócił się jesienią na Chiny i otrzyma w ciągu 5 lat 400 mld dolarów kredytów na inwestycje w infrastrukturę. Obrót Iranu oznacza powstanie prochińskiego ciągłego korytarza lądowego Jedwabnego Szlaku [poza zasięgiem US Navy – ale i Rosji] Chiny-Pakistan-Iran-Turcja-Europa. USA nie mogą dopuścić, by Jedwabny Szlak się skonsolidował i zaczął działać wielkoskalowo, a te przepływy lądowe i konsolidacja prochińska zaczęły by obracać inne kraje na Chiny. I nie mogą zwłaszcza dopuścić, by sukces inwestycji w Iranie stał się wizytówką Jedwabnego Szlaku i strategii “win-win” Chin. Stąd uderzenie USA w Iran będzie najpóźniej 2025-26, nim sukces Iranu z Chinami nie zacznie zbytnio doskwierać geopolitycznie – a jednocześnie uderzenie USA zniszczy większość zbudowanych inwestycji. Strategicznie Rosja może wykorzystać okres przygotowań i zaangażowania sił USA do wojny w Zatoce, by intensyfikować działania na Białorusi, przeciw Ukrainie, na Wschodniej Flance NATO. W tym sensie są to naczynia połączone – ze względu na krótka kołdrę i USA i Rosji. Aczkolwiek Kreml wyraźnie się niecierpliwi odnośnie podporządkowania Białorusi i wejścia tam Armii Czerwonej dla stworzenia nowej, korzystnej strategicznie sytuacji względem Wschodniej Flanki NATO i Ukrainy. Dla nas najważniejsze, że powinniśmy non-stop powtarzać jak mantrę w Waszyngtonie, że przyszłe “odkucie się” Rosji, przełamanie sankcji, także izolacji politycznej – grozi odnowieniem projektu Putina i Merkel z 2011 budowy “nowej lepszej unii euroazjatyckiej od Lizbony do Władywostoku” – czyli powstaniem nowego supermocarstwa w Eurazji – silniejszego od USA. Czyli “game over” dla utrzymania hegemonii USA. Czyli – USA winny zawczasu W SWOIM EGOISTYCZNYM INTERESIE GEOSTRATEGICZNYM wzmacniać co sił [militarnie, ekonomicznie i finansowo i politycznie] Polskę jako kluczowy bufor rozdzielający Kreml od Berlina – i jako rdzeń Wschodniej Flanki – i jako podstawę do utrzymania Ukrainy, by nie obróciła się na Rosję.Po drugie – nasza mantra winna podkreślać cały czas kunktatorstwo Izraela, który z jednej strony chce być beneficjentem wojny w Zatoce [złamanie Iranu], z drugiej nie chce się angażować w tę wojnę i spycha zaangażowanie i koszty na USA, a jeszcze z Chinami współpracuje – wypychając np. VI Flotę US Navy z Hajfy, która staje się chińskim bastionem Jedwabnego Szlaku. Czyli nasza mantra winna być wobec Waszyngtonu taka: “w WASZYM interesie jest maksymalne wzmocnienie Polski i przyduszenie Izraela, który was wykorzystuje i de facto zdradza”. Czyli nasz obowiązkowy przekaz do Waszyngtonu – “w WASZYM interesie jest przekierowanie wsparcia z Izraela na Polskę”. Jeszcze taka uwaga – w drabinie eskalacyjnej widzę nasilanie presji i nawet działania zbrojne Rosji przeciw Finlandii [w założeniu ograniczone i szybkie – by narzucić faktami dokonanymi nowy układ sił i układ polityczny]. Taka wojna “próbno-testująco-zastępcza” – moim zdaniem jeszcze przed uderzeniem na Ukrainę [bo akurat wojnę o Ukrainę mam za nieuniknioną – Rosja nie odpuści Ukrainy – bo bez Ukrainy nie będzie mocarstwem]. Finlandia to idealny “chłopiec do bicia” – Finlandia jest poza NATO, ma długą 1400 km granicę z Rosją [praktycznie nie do obrony], przy słabej demograficznej sile ma relatywnie małe siły zbrojne mimo obowiązkowego poboru. No i uderzenie w Finlandię to uderzenie w NORDEFCO dla rozbicia Skandynawów – oraz rozbicia ich sojuszu z USA i z UK. Także pod konfrontację w Arktyce. Podporządkowanie – czyli “finlandyzacja”… Finlandii – jak w czasach zimnej wojny – dałoby to Rosji nową pozycję i nowy status wyceny nie tylko w Europie. A przy tym – taka ograniczona szybka akcja demonstracyjna “gdzieś daleko na północy” przeciw państwu spoza NATO – nie budziłaby ZBYTNIEJ reakcji Berlina i Paryża.

    1. Zgadzam się co do Finlandii. W zasadzie miałem ją uwzględnić, ale pisałem w 2 dni i jakoś mi umknęło. Niemniej, Finlandia jest poza NATO, ale bez nie da się zablokować Zatoki Fińskiej. Więc to dość ważny cel dla Rosjan. I łatwy do walki z NATO bez uderzenia w NATO.

  8. Dla jasności – zgadzam się, że Chiny pójdą na taktyczny deal przeciw Rosji – sądzę, że zawczasu będą się starały dogadać z USA [zresztą – cały czas grają na porozumienie i utrzymanie handlu – bo ten pracuje na Chiny]. I to Chiny będą starały się przepiąć w dostawach węglowodorów na USA, nim wybuchnie wojna w Zatoce. Ale i tak amerykańskie łupki nie zbalansują dla Chin [i Europy] katastrofy ucięcia dostaw z Zatoki. Przez pewien średni okres na Kremlu woda sodowa będzie uderzała carowi i jego watażkom do głowy – bo teoretycznie niemal wszystkie drzwi otworzą się przed Rosją, budżet będzie pęczniał, a Chiny będą musiały znosić puszenie się Kremla i go kokietować i iść na pewne ustępstwa, zaś w mediach rosyjskich będzie kwitło uwielbienie dla Kremla, jak to “pokazał Ameryce”. Oczywiście – to się zmieni w Pekinie po strategicznej kontrze Chin z Pakistanem. Szczęśliwie dla Polski w tym krytycznym dla nas okresie “odkucia się ” Rosji OBA supermocarstwa będą miały TYM BARDZIEJ ZGODNY WSPÓLNY PRIORYTETOWY INTERES w powstrzymywaniu planów Kremla. Bo “odkucie się” Rosji w węglowodorach i w przełamaniu sankcji – na pewno zdopinguje Kreml do budowy supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku. Kreml właśnie wtedy uzna, że jego czas nadszedł – i pora “przejść” polski bufor. I tutaj ważne, by opinia w Polsce – a i potem uświadomieni przez nią decydenci, jacy by nie byli – by rozumieli i wykorzystali do końca, że Warszawa będzie miała wtedy SZCZEGÓLNIE MOCNO otwarte konto wszelkiego wsparcia i w Waszyngtonie i w Pekinie. Jak zwykl;e – wielkie zagrożenie jest jednocześnie wielką szansą. Podkreślam – pomoc Polski na olbrzymia skale, by się utrzymała – w egoistycznym interesie i w imię racji stanu obu tych supermocarstw. W Waszyngtonie oficjalnie – w Pekinie pod stołem, ale kto wie, czy nawet nie na większą skalę. Bo oba supermocarstwa absolutnie nie życzą sobie powstania trzeciego, silniejszego konkurenta do hegemonii globalnej. Taka uwaga: dokładnie w tym momencie Polska winna asertywnie i bez owijania w bawełnę wg dobrze przygotowanej narracji i wg twardej argumentacji żądać od USA technologi i głowic np. pod szyldem NATO Nuclear Sharing – a od Pekinu via Pakistan winniśmy kupować [preferencyjnie] własne głowice. Trzeba asertywnie tłumaczyć w Waszyngtonie [w Pekinie to rozumieją bez słów], że Polska może zostać zajęta przez Rosję, ale potem może się z tego wydobyć kolejny raz. Natomiast jak USA straci hegemonię, to runie w dół razem z pustym dolarem – i się nie podniesie jako hegemon – a pewnie zleci poniżej G5 – więc USA MAJĄ DUŻO WIĘCEJ DO STRACENIA niż Polska – i dlatego to my możemy śmiało żądać wszelkiego wsparcia. Kwestia, by uświadomić w tych sprawach do końca Warszawę – by to samo mówiła w stosownej chwili w Waszyngtonie. Pekin też rozumie doskonale, że powstanie silniejszego supermocarstwa euroazjatyckiego Kremla zablokuje nie tylko drogę do hegemonii globalnej dla Chin, ale nawet aspiracje Pekinu do bycia hegemonem Azji. Sprawa prosta – albo Waszyngton i Pekin naprawdę wesprą wielkoskalowo Polskę, albo przyklejamy się do Berlina i UE, przełykamy upokorzenia i wyzysk ze strony Kremla – by przetrwać i za jakiś czas się wydobyć. Za komuny było takie powiedzenie w Polsce: “przeżyliśmy potop szwedzki – przeżyjemy i sowiecki”. Na pewno jest to opcja lepsza dla Polaków, niż katastrofa wojenna w stylu 1939. Jeżeli już wojować – to tylko dla wygranej wojny – i konsekwentnie do końca tylko dla wygranego pokoju. I niezmiennie tylko we własnym interesie. W tym sensie przy takiej strategii OBIE strony wewnętrznej sceny politycznej w Polsce miałyby do odegrania pozytywna rolę – czyli obstawianie OBU opcji – i działanie wg gry negocjacyjnej w “dobrego” i “złego” glinę wobec aktorów międzynarodowych. Czyli wobec USA i Chin, ale i wobec Rosji i Niemiec.

  9. A z jaką armią Polska miałaby tu rolę? Może by tak USA, swojego wiernego sługę i przydupasa, wynagrodziłoby jakimiś podobnymi dotacjami na uzbrojenie (oczywiście amerykańskie)? W Pakistan wpompowały USA ze 33 mld USD, w Egipt pompują 1,3 mld rocznie, w Izrael… szkoda gadać. W Turcję też pompowali. To dlaczego by dla Polski na uzbrojenie nie mogło się w budżecie coś znaleźć? A tymczasem sprzedają nam po zawyżonych cenach…

    1. Dla Polski podstawa przetrwania to własne głowice asymetrycznego odstraszania strategicznego – oraz budowa saturacyjnej strefy antydostępowej A2/AD Tarczy i Miecza Polski – z kontrolą buforów wokół Polski. Sam atom nie wystarczy, bo Rosja może wykonywać działania siłami “konwencjonalnymi” [wliczam wszelkie formy użycia siły i pressingu – od sabotażu po atak czołgami] pod progiem użycia atomu. Dokładnie powiązania między silami “konwencjonalnymi”, a atomowym odstraszaniem wyjaśnia Hugh White w “Suwerenności strategicznej”, właśnie wydanej w Polsce. Pełna skuteczna strategiczna obrona Polski i kontrola przyległej strefy buforowej na ca 100 km – to jedna rzecz i główne zadanie dla WP. DODATKOWO Polska może wejść ekspedycyjnie do Bałtów i na Ukrainę – ale tylko i wyłącznie w ramach działań kolektywnych, koniecznie z udziałem USA i UK. I tylko i wyłącznie za dozbrojeniem Polski [np. 1500 Abramsów z magazynów US Army – i cały szereg innych systemów] – i tylko za sute bonusy i koncesje – zwłaszcza chodzi o przepływy technologiczne. To dwie różne sprawy. Polska może przetrwać [i nawet nie walczyć] – BEZ angażowania się ekspedycyjnie do Bałtów i na Ukrainę – mając skuteczne odstraszanie jądrowe i saturacyjną A2/AD Tarczę i Miecz Polski [silniejsza od rosyjskiej] – bo wtedy atak na Polskę ze strony Rosji zostanie zaniechany przez Kreml już w fazie planowania – jako nieopłacalny w kalkulacji koszt/efekt. Utrzymanie Bałtów – jako najsłabszego członu NATO – jest interesem wyłącznie USA, które chcąc utrzymać pozycję hegemona, musi utrzymać pozycje wiarygodnego, skutecznego gwaranta i lidera NATO. Zaś utrzymanie Ukrainy poza Rosja to interes USA w grze hegemonalnej, aby wymusić na Rosji obrót bezwarunkowy na USA przeciw Chinom. Dopiero wtedy nastąpi zwrot Ukrainy Rosji. A bez Ukrainy Rosja nie będzie mocarstwem. No i złamanie Traktatu Budapesztańskiego przez Rosję w 2014 – to także cios w wiarygodność USA i UK, które były gwarantami dla Ukrainy jej nienaruszalności terytorialnej – za oddanie 1300 głowic jądrowych i środków przenoszenia [rakiety, bombowce strategiczne]. To tylko i wyłącznie i zadanie i bardzo drażliwe zobowiązanie do wypełnienia przez USA i UK – i tak samo jedzie to na wózku wiarygodności – albo jej braku – USA jako hegemona świata. Wiarygodność statusowa jest tu bezcenną walutą dla USA – i względem Bałtów w NATO i względem Ukrainy. A jak coś jest bardzo cenne – to za taką usługę wykonaną ZAMIAST petenta – należy się bardzo, bardzo wysokie wynagrodzenie. Zwłaszcza dla Polski jako głównego rozgrywającego w regionie.

      1. W jaki sposób namówisz amerykanów i nasze czynniki państwowe do pogwałcenia lub wypowiedzenia międzynarodowego układu o nieproliferacji broni atomowej?

        Czy uważasz że strona rosyjska będzie bezczynnie patrzeć na ew. zbrojenia atomowe w Polsce?

        Dygresja: Swoją drogą aktualna sytuacja – Polska oddzielona bytami niepodległymi od Rosji – przypomina znacząco koncepcję Piłsudskiego. Koncepcję Dmowskiego raz już zastosowalismy i nie powiodła się.

        1. Tak naprawdę po aneksji Krymu i złamaniu Traktatu Budapesztańskiego – układ o nieproliferencji umarł śmiercią naturalną. Układ o nieproliferencji opiera się o consensus umowy zbiorowej państw atomowych względem nieatomowych, że te pierwsze nie użyją przewagi swej pozycji do twardych działań siłowych. Oczywiście to teoria – bo w praktyce np. USA i ZSRR robiły swoje [Afganistan, Bliski Wschód, Indochiny itd] – ale właśnie dla utrzymania [korzystnego dla państw atomowych] ładu konstruktywistycznego, tak pieczołowicie każde państwo atomowe montowało narrację wobec świata, że to walka z terrorystami, z kolonializmem, w imię postępu, demokracji itp. Aneksja Krymu w 2014 dała lekcję wszystkim państwom nieatomowym, że wszelkie gwarancje państw atomowych są niewarte papieru, na którym je spisano. Więcej – wszystkie państwa nieatomowe odebrały drugą lekcję – że tylko własny atom gwarantuje bezpieczeństwo i suwerenność. Wyścig po atom już ruszył i nic tego nie zatrzyma. Oczywiście ten wyścig odbywa się pod stołem. Czasami idą jakieś słuchy do opinii publicznej w postaci np. deklaracji Erdogana o konieczności atomu dla Turcji, albo starań Saudów o zakup atomu, albo nawrót rozważań w Szwecji o programie atomowym – ale generalnie wyścig jest pod stołem. Co do NATO Nuclear Sharing – to bomby B61 [zwykłe niekierowane – grawitacyjne] – instalowane w samolotach. Np. Niemcy mają do tego Tornado – i zamierzają je utrzymać w linii mimo wielkich kosztów – do czasu przystosowania Eurofighterów. Rzecz w tym, że stary “frontowy” układ przydziału NATO Nuclear Sharing jest nieaktualny. Niemcy [czy Benelux] nie są już państwami frontowymi, jak za zimnej wojny. Granica NATO przesunęła się o 800 km na wschód, a Polska przejęła rolę Niemiec. Dlatego całkiem oficjalnie i legalnie Polska winna non-stop domagać się NATO Nuclear Sharing – podkreślać swoją wagę i rolę w NATO – oraz zmianę układu sił, dotychczas w starym układzie promującego pozycję Niemiec. A pod stołem nasze służby winny kupić zawczasu głowice na okres po 2028 [gdy USA wyjdą z Europy, co pewnie zakończy żywot NATO]. Od kogo? – od Chin, które mają w tym swój żywotny interes geostrategiczny. Dla zachowania pozorów – np. poprzez Pakistan, który nieproliferencji nie podpisał. Tu gra idzie o przetrwanie, a nie o jakieś “dotrzymywanie układów”…czyli o działanie z poprzedniej, już nieaktualnej epoki konstruktywistycznego ładu. Świat się zmienił – liczy się siła. W tym zwłaszcza atom. Obecna frakcja u steru w Warszawie nawet nie wspomina o NATO Nuclear Sharing [a to jest moim zdanie obowiązek rządu – jaki by on nie był – i to podejmowany przy okazji każdego spotkania z decydentami USA czy NATO – powtarzam: to powinien być temat obowiązkowy w każdej agendzie]. Tego obecnie brak mimo uznanego legalizmu NATO Nuclear Sharing [a polskiej opinii publicznej we WSZYSTKICH mediach konsekwentnie się blokuje informację, że taka opcja w ogóle istnieje] – a co dopiero mówić o pozyskaniu własnych głowic pod stołem. Dlatego trzeba pracy u podstaw, by uświadomić społeczeństwo – a przynajmniej te sfery, z których idą ludzie do steru władzy. Presja zmian i narastającego zagrożenia sprawi, że ludzie zaczną słuchać i rozumieć, co daje im realne bezpieczeństwo w ciężkich czasach, które nadchodzą. A pressing odpowiednich grup społeczeństwa przełoży się na zmiany kursu u steru. Im później – tym gwałtowniej się to odbędzie. Rzecz w tym, by zmiana u steru nie była zmanipulowana przez obce siły, żeby miała ukierunkowany sens dla realizacji racji stanu Polski – a po zmianie u steru trzeba dokładnie wiedzieć “co i jak robić” wg już uprzednio przygotowanego planu. Inaczej będzie kopanie studni do pożaru i kompletne rozpaczliwe bezhołowie i bieganina i sprzeczne działania bez sensu. A na żadne improwizacje nie możemy sobie pozwolić. Wszystko trzeba przygotować zawczasu. Inaczej nie przetrwamy. Zresztą – pisałem o tych sprawach w komentarzach w poprzednich artykułach Pana Krzysztofa. Tam odsyłam.

          1. (…)Tak naprawdę po aneksji Krymu i złamaniu Traktatu Budapesztańskiego – układ o nieproliferencji umarł śmiercią naturalną.(…)
            Nie… Umarł gdy ludzie Busha rozpętali aferę z YellowCake co rzekomo Hussein kupił w Nigerii.

        2. W 1920 społeczeństwo i elity Ukrainy nie były gotowe do sojuszu z Polską. Teraz też nie jest wcale super – ale bez porównania lepiej. Obie strony widzą synergię z sojuszu i współdziałania. Po prostu – oba narody się zmieniły. I chyba wyciągnęły przynajmniej podstawowe lekcje z postępowania Rosji po 1920 do tej chwili. Do tego USA działa jako swoiste spoiwo. A atomowa agresywna Rosja daje obu stronom do myślenia. Jak pozyskamy NATO Nuclear Sharing oficjalnie – to po pozyskaniu własnych głowic pod stołem – sami damy znać o tym Kremlowi w formie strategicznego komunikatu, że sytuacja się zmieniła – i że atomowy atak Rosji nie pozostanie bez dotkliwej odpowiedzi. Co do “łamania” układu o nieproliferencji – on już nie istnieje – bo został złamany i zlikwidowany jako byt przez Rosję w 2014 – gdy ta złamała Traktat Budapesztański 1994 przez aneksję Krymu [a Rosja była tego traktatu…gwarantem] – czyli złamała u podstaw rdzeniowy układ “bezpieczeństwo i integralność za atom” – czyli mechanizm skuteczności nieproliferencji.

          1. Bajki na kolkach.

            ZM Dezamet nie potrafi zrobic czegokolwiek, co kupilby ktokolwiek poza MONem.

            ZM MESKO to nie potrafia wyprodukowac nawet amunicji 9mmx19mm Parabellum. Zaprzyjazniony ze mna trep mawia – z powodu powagi nie wkladam gowna do broni sluzbowej.

            Do broni atomowej trzeba srodkjow przenoszenia. Srodkow o pewnej kulturze technicznej. Tymczasem istnienie tak zwanego polskiego przemyslu zbrojkeniowego ma jeden zasadniczy cel- poparcie strony zwiazkowej.

            Popatrzmy na ostatniew lata i na przyjklad na ostatnie sytuacje. Defence24 podaje ze MON chce znowu prowadzic dialog o niszczycielu czolgow. Kolejny dialog.

            Najpioerw zrobmy dialog by byl na gasienicach. A potem koniaczek, towarzysze z MONu. Potem zrobmy dialog o tym zeby moze mial jednak kola. A towarzysze, poczekajcie, odkad pamietam, czy przy sterze SLD, PO, PIS czy ktokolwiek towarzysze Wy zawsze w komisjach.

            Ale koeldzy zwiazkowcy wy sie nie bojta. My kupimy< dla naszych mundurowych oddzialow pomocy spolecznej wasze produkty, tylko wicie zrozumicie – uza wasze poparcie zwiazkowe my tu w MON koordynujemy i czekamy na wziatki i emerytury, aby do emerytury…

            No wy wprawdzie udajecie ze umiecie cokolwiek wyprodukowac – ale mimo to nie damy WAm za Wasze zwiazkowe poparcie urzec z glodu. Kupimy pieniedzmi podatnika wasze pseudoprodukty i poparcie.

            Bo tu nasza MONowska koordynacja jest na niby, wasze produkty sa na niby, wojsko tez na niby ale papier jest papier i byle do emerytury. Odkad pamietam towarzysze mysmy w komisjach, nie damy sobie nawzajem krzywdy zrobic.

            No wiec jak juz zrobimy dialog na niszczyciel czolgow to za chwile, bo juz w roku 2026 zamowimy kolejny dialog – wicie towarzysze, niech ten niszczyciel czolgow bedzie umial plywac…

            A w 2035 zamowimy kolejny dialog aby byl mozliwy do transportu lotniczego..no moze inaczej -nasze dzieci tu w MONowskim korycie przez nas wepchniete beda to z waszymi dziecmi zwiazkowymi negocjowac. Polejcie towarzysze.

            To moje czarnowidztwo oparte na lekturze kilku postow z defence24

            Ale tak na powaznie to – PL nie jest podmiotem a jest przedmniotem. Jak wspomnailem -demograficznie cieniutko,. susza ostantnio, stepowienie, przemysl to kolonia UE, podbici i skolonizowani, a wiec kolonii i wasalowi sie bedzie mowic co on ma zrobic i bedzie robil.

            Tak jest taniej. Wygodniej. Do programow samodzielnosci potrzeba elit a tych brak. Elitami nie sa obecni wykladowcy z Rembertowa siedzacy na wygodnym etacie oplacanym przez podatnika.

            A z Mundurowych Oddzialow Pomocy Spolecznej czyli Polskiej Armii ma byc – co chyba kazdy obecnie widzi -zgraja szwejow najemnikow na jakies jankeskie awantury. Lepiej zeby w Karbali narazal zycie Janusz a nie John – w imie tak zwanych sojuszy i poklepaniu po plecach.

            Ktokolwiek nie jest u tak zwanej wladzy ten stan rzeczy akceptuje i poslusznie wykonuje swe wasalne role.

            Aby zerwac sie ze sznurka potrzeba miec kapital ludzki. Kapital intelektualny. Nie Januszy przy Grillu pijacych tak zwane polskie piwo i jedzacych tak zwane polskie zeberka z chinskiego Smithfiel foods.

            Trzeba bylo w 1991 roku nie dac sie skolonizowac – zrobic sie partnerem wtedy dla zachodu warunkowym – dostaniecie tylko 49% naszego rynku, a jak sie nie podoba to won. Zachowac kontrole wtedy nad rynkiem -tak jak Chiny gdzie zachodnie przedsiebiorstwa moga na rynku chinskim dzialac tylko przez lokalnego chinskiego partnera.

            Tak bylo trzeba zrobic. Dzis jest za pozno. Dzis jeden telefon z Waszyngtonu i tak zwane polskie wladze szykuja tubke wazeliny by nawilzyc. A tak niedawno w sensie globalnym telefon byl z Kremla i nawilzano tawariszczom. Tyle sie zmienilo ale swiat jednak poszedl do przodu.

            Szykujcie sie raczej na poslka krew w Iranie na przyklad celem obrony amerykanskich interesow. Bo powiedzmy sobie wprost – polska krew jest tania i gdy polskie wladze dostana paciorki i swiecidelka to beda ja w obronie USA przelewac, jak z Irakiem i Afganistanem.

            A przypominam ze za niedobrej komuny drogi w Iraku budowaly polskie firmy i Polacy mieli tam dobra opinie.

          2. (…)Po prostu – oba narody się zmieniły.(…)
            Narodowcy rozsiewający narrację z Banderą w roli głównej temu przeczą…

    2. A tak w ogóle: podejście służalcze niczego nie daje. Tylko ci, co się realnie wyceniają i negocjują, coś zyskują. A naiwnych się wykorzystuje – za darmo. W polityce ważne są dwie rzeczy: interes i siła sprawcza dla realizacji interesu. Nic więcej. Reszta to drugi plan teatrzyku medialnego dla naiwnych z gadaniem o “przyjaźni” “historycznych więziach” itd..

  10. Gratuluję wpisu – widzę że jest on rozwinięciem swietnej prelekcji z KBiF.

    Z perspektywy Polski mamy szansę na uniezależnienie się od rosyjskiego gazu a przynajmniej znaczne zdywersyfikowanie kierunków importowych.

    https://media.nationalgeographic.org/assets/photos/000/297/29748.jpg

    W układance tej brakuje mi jednak innego poważnego elementu – ropy. To jest kolejny bardzo ważny element w talii kart Moskwy.

    I choć w teorii udział rosyjskiej ropy w naszym rynku bezposrednio kupowanej od tegoż producenta spadł poniżej 50%., to EU jednak jest uzależniona od ropy z tego kierunku. Rosja pokrywa pomiędzy 1/3 a 1/4 popytu EU na ropę. Ostatnimi laty zmieniła się częsciowo struktura dostawców – nieznacznie zmiejszono ilosć dostaw z Rosji, zwiększono z Iraku, Kazachstanu i Nigerii. od 2015 r. zwiększono ilosć dostaw z Iranu także. Częsciowo są to kierunki “niebezpieczne”. Z kolei wolumeny dostaw ropy w wyniku wprowadzenia “libijskiej demokracji” nie wpłynęły jakos znacząco na uniezależnienie się EU.

    https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/images/f/f2/Crude_oil_imports_by_country_of_origin%2C_EU-28%2C_2000-2017_%28million_tonnes%29.png

    Udział USA w dostawach ropy do EU jest nikły.

    Jak widzisz możliwosci użycia tego argumentu przez Moskwę i Waszyngton w walce o wpływy w EU?

    1. Przyznam szczerze, że sam się nad tym zastanawiam. Bez zgłębiania się w temat (co pewnie uczynię za jakiś czas) wydaje mi się, że jeśli USA chce stłamsić Rosję, musi utrzymać pokój w Zatoce Perskiej. Dostawy ropy z zatoki mogą spokojnie zastąpić rosyjski surowiec. Tym bardziej, wojna w Zatoce Perskiej opłaca się Rosji i jest to też powód, dla którego D. Trump woli (póki co) zachować wstrzemięźliwość w stosunku do Uranu.

      Dzięki za doskonałe pytanie 🙂

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *