HungOUT! – dlaczego przyjaźń z Polską, może kosztować Węgry wyrzuceniem z UE? [Analiza geopolityczna Węgier]

A także o tym, dlaczego Węgry są geopolityczną konkurencją dla Polski.

 

Działania węgierskiego rządu budzą kontrowersje. Jedni uważają decydentów z Budapesztu za czarne owce Europy, inni przedstawiają premiera Viktora Orbana jako znamienitego męża stanu. Takiego, który prowadzi własną, niezależną politykę zewnętrzną i wewnętrzną. Lidera, który dba o interesy własnego państwa i który szuka tych interesów z każdej możliwej strony (Berlin, Moskwa, Pekin, Warszawa). Jednak nie za wszelką cenę, bowiem gdy tylko węgierska racja stanu tego wymaga, Orban nie waha się twardo sprzeciwiać wszelkim zewnętrznym naciskom. I robi to od wielu lat, a nawet kadencji. Niezależnie od tego, jak oceniać politykę międzynarodową prowadzoną przez premiera Węgier, warto dostrzegać nie tylko jej obecne efekty, ale i potencjalne długofalowe korzyści, a także zagrożenia. W tym miejscu należy podkreślić, że 12 września Parlament Europejski przegłosował przyjęcie rezolucji o zastosowaniu wobec Węgier procedury określonej w art. 7 traktatu unijnego. Węgierska dyplomacja natychmiast podniosła (w mojej opinii, niesłusznie), iż podczas głosowania w PE nie uzyskano wymaganej większości głosów. Z pewnością dojdzie do walki między Budapesztem, a Brukselą na polu formalno-prawnym, co ma na celu prawdopodobnie opóźnianie prac unijnych technokratów. Jednak biurokratyczna machina unijnego giganta została uruchomiona, a skoro tak, to nie po to by za chwilę ją zatrzymywać. A to się może dla Węgrów bardzo źle skończyć, bowiem o ile Polska jest za duża i zbyt istotna dla Berlina, by wykluczać ją z UE, o tyle nie można tego samego napisać w stosunku do Węgier.

Nie sposób na wstępie poruszyć również wątku przyjaźni polsko-węgierskiej. Przyjaźni, która przez budapesztańskich decydentów traktowana jest dość instrumentalnie, a na którą chętnie powołuje się Warszawa. I to nie tylko w kontekście zbieżności interesów (których jest stosunkowo niewiele). To prawda, że historycznie, oba narody rzadko występowały bezpośrednio przeciwko sobie. Jednak to, co wówczas łączyło nasze kraje zanikło ponad 100 lat temu. Mowa tu o zagrożeniu ze strony Imperium Osmańskiego. Przed i w czasie II Wojny Światowej, pomimo wspólnej chęci zawiązania sojuszu i ustalenia granicy polsko-węgierskiej, oba państwa wybrały ostatecznie dwa przeciwne obozy wojenne. I wcale nie było to dziełem przypadku. Zwyczajnie, sympatie, wspólna historia i sentymenty przegrywają z interesami geopolitycznymi.

Podobnie sprawy wyglądają we współczesnych realiach. Węgry, nie czując bezpośredniego zagrożenia z żadnej strony, chętnie podejmują wielo-wektorową grę, w której odległa przecież od Budapesztu Moskwa odgrywa bardzo istotną rolę. Tymczasem Rosja zawsze była, jest i prawdopodobnie będzie jednym z dwóch największych zagrożeń dla polskiej suwerenności i niezależności. A gwarantem niepodległości zarówno II (vide 14 punktów Wilsona) jak i III Rzeczpospolitej (pokonanie ZSRR przez Reagana) były i są nadal Stany Zjednoczone. Tak samo Węgry, jak i Polska postawiły obecnie na sojusze egzotyczne. Oba państwa zwróciły się w stronę tych, którzy nie stanowią dla nich bezpośredniego zagrożenia. Zarówno Budapeszt jak i Warszawa dostrzegają siłę i efekty niemieckiej hegemonii w UE i próbują się jej przeciwstawić, szukając siły u zewnętrznych potęg. Niestety, ponownie Polacy i Węgrzy stają w przeciwnych obozach. I nie dlatego, że jedni lub drudzy podjęli złą decyzję. Zwyczajnie sytuacja geopolityczna obu „bratanków” jest ponownie diametralnie różna. A to sprawia, że podążają innymi ścieżkami.

 

GEOGRAFIA

Państwo węgierskie z geograficznego punktu widzenia można uznać za drugie, nieco mniejsze serce Europy Środkowej. Gdy w przeszłości zajmowało całą przestrzeń między Karpatami, a Półwyspem Bałkańskim, Węgry można było porównać do południowego odbicia Polski (tyle, że bez szerokiego dostępu do morza), dla którego pryzmatem były Karpaty. Góry te stanowiły przez długi okres historii naturalną i rzeczywistą granicą pomiędzy Królestwem Węgier, a I Rzeczpospolitą, której ekspansja, wpływy i oddziaływanie spływały w kierunku Morza Czarnego razem z nurtem Dniestru wzdłuż wschodnich stoków Karpat. I pomimo tego, iż we współczesnych granicach Węgier nie znajdują się tereny w/w pasma górskiego, to nie da się pisać o państwie madziarskim bez wspomnienia właśnie o Karpatach. Zwłaszcza, że wyznaczają one północny i wschodni skraj Kotliny Panońskiej, w której sercu Madziarzy postanowili osiąść i stworzyć własne struktury państwowe.

Kotlina ta jest zamknięta również od strony zachodniej (Alpy), a także południowej (Góry Dynarskie). Innymi słowy zajęcie całego równinnego terenu Panonii, a także objęcie kontroli nad granicznymi pasmami górskimi sprawiłoby, że dane państwo stałoby się prawdziwą geograficzną twierdzą. Olbrzymim fortem, do którego można by się było dostać zaledwie kilkoma bramami. Węgrom nigdy się taka sztuka nie udała (choć byli blisko), a to z uwagi na zajęcie przez Imperium Osmańskie południowych terenów Serbii w XV wieku i następnie uchwycenie przez Turków położonego nad Dunajem Belgradu. Dawało im to kontrolę nad południowymi wejściami do kotliny, a także nad Żelazną Bramą.

Niemniej, Madziarzy przez wieki kontrolowali dzisiejszą Słowację i część Rumunii, opierając się na północy i wschodzie o trudne do przebycia Karpaty. Od strony zachodniej, flankę Węgrów ubezpieczały Alpy. Pomiędzy nimi, a Karpatami istnieje równinna luka, zwana Bramą Hainburską lub Bramą Węgierską. Natomiast między Alpami, a Górami Dynarskimi znajduje się Brama Lublańska. Tak osłaniane z trzech stron świata Królestwo Węgier mogło prowadzić pokojową politykę z zza górskimi sąsiadami (I Rzeczpospolita, Austria) i próbować ekspandować lub opierać się ekspansji Osmanów na południu. Zresztą Budapeszt chętnie łączył się w unie personalne zarówno z Krakowem, jak i Wiedniem. Wynikało to m.in. z faktu, że Węgrzy nigdy nie zdołali opanować całej Serbii (choć kontrolowali Chorwację). Przegrana rywalizacji z Osmanami o serbskie terytorium miała wpływ na całą późniejszą historię państwa. Otwarta od południa, wciąż narażona na turecką inwazję kraina, zawsze poszukiwała potężniejszego protektora, który byłby zdolny ją uchronić od sułtańskiego jarzma.

Współcześnie Węgrzy zajmują znacznie mniejszą część Kotliny Panońskiej, która przecięta jest na linii północ-południe przez wody rzeczne Dunaju i Cisy. Granica węgiersko-chorwacka przebiega wzdłuż Drawy, a Madziarzy mają również pod kontrolą ostatni odcinek Raby, która wpływa do Dunaju.

Dunaj jest kluczem i największym autem Panonii. Rzeka ta łączy: port nad Morzem Czarnym w rumuńskiej Konstancy (poprzez Kanał Dunaj – Morze Czarne), stolicę Rumunii – Bukareszt (poprzez dopływy), stolicę Serbii – Belgrad, stolicę Chorwacji – Zagrzeb (poprzez rz. Sawę), stolicę Węgier – Budapeszt, stolicę Słowacji – Bratysławę, stolicę Austrii – Wiedeń, dalej Linz (Austria), także niemieckie: Ratyzbonę (Bawaria), Ulm (Badenia-Wirtembergia), a poprzez Kanał Ren – Dunaj: Norymbergię, Bamberg, Wurzburg, Frankfurt nad Menem, i dalej poprzez Ren: Bonn, Kolonię, Dusseldorf, Essen i port nad Morzem Północnym w holenderskim Rotterdamie!  Innymi słowy, fałszem jest, że Węgrzy nie posiadają dostępu do morza. Posiadają, choć pośrednio. I to do dwóch. Bowiem:

Dunaj to szlak morski wiodący przez środek europejskiego kontynentu.

Poniższa grafika świetnie to obrazuje:

Czerwony – Dunaj, inne kolory – ważniejsze dopływy i kanały

 Jednocześnie nie sposób pominąć kolejnych znakomitych perspektyw dla tej największej, rzecznej autostrady Europy, bowiem planuje się połączenie Dunaju z Łabą i Odrą. Wówczas powstanie realne, rzeczne trójmorze łączące wody mórz: Czarnego, Północnego i Bałtyku.

Gdyby nie Dunaj¸ Kotlina Panońska znajdowałaby się całkowicie na peryferiach Europy. Zresztą trochę tak rzeczywiście jest. Gdy spojrzy się na topograficzną mapę Europy (jak również komunikacyjną), od razu można dostrzec, że lądowa komunikacja wschód-zachód przebiega przez Nizinę Środkowoeuropejską (w tym przede wszystkim Polskę), do której łatwy dostęp mają również Francuzi, a także Brytyjczycy (poprzez porty belgijskie, holenderskie i port w Hamburgu). Ruch morski odbywa się bądź to poprzez Morze Północne i Bałtyk (północ kontynentu) lub też poprzez Morze Śródziemne i Morze Czarne (południe Europy). Do których Węgrzy nie mają bezpośredniego dostępu. Szlaki północ-południe wiodą z kolei przez Śródmorze do Włoch, Francji, lub czarnomorskim szlakiem do rumuńskiej Konstancy czy ukraińskiej Odessy. Omijając Bałkany i Panonię. Przez Panonię i Budapeszt wiedzie w zasadzie jeden, mało istotny szlak handlowy (historyczny zresztą). Zaczynający się w greckich Salonikach i tureckim Stambule, prowadzący drogą lądową przez góry do naddunajskiego Belgradu (gdzie łączą się obie odnogi, grecka i turecka). Tam dopiero towary trafiały na promy rzeczne i płynęły do stolicy Węgier i dalej do Bratysławy, Wiednia i niemieckiej Ratyzbony. Dziś między Belgradem, a Budapesztem istnieje dodatkowo autostrada. Jednak, co z tego? Skoro tak dawniej, jak i dziś łatwiej jest obsłużyć Bratysławę czy Wiedeń z portów w Triestrze i Wenecji (za pośrednictwem Bramy Lublańskiej), a dalej ruszyć choćby do Krakowa przez Bramę Morawską… Poniżej mapa poglądowa średniowiecznych, głównych szlaków handlowych (do dziś wygląda to podobnie). Odcinek żółty to szlak lądowy wiodący przez Węgry.

Jednocześnie należy podkreślić, że do końca XIX wieku Dunajem nie dało się dopłynąć z Budapesztu do Morza Czarnego z uwagi na progi skalne znajdujące się w na wysokości Żelaznej Bramy. Przeszkodę usunięto, jednak dziś stoi tam zapora wodna. Dodatkowo, współcześnie, od tego miejsca Dunaj jest rzeką graniczną między Serbią i Rumunią, a dalej między Bułgarią i Rumunią. To znacznie utrudnia inwestycje na rzece. To są istotne ze względu na interesy Budapesztu kwestie. Podobnie jak ta, że Serbia jest praktycznie polityczną czarną dziurą na mapie Europy. Serbowie nie należą ani do Unii, ani NATO. To utrudnia przepływ towarów, ponieważ i na wejściu i na wyjściu z tego państwa przechodzą one normalną procedurę celną. Węgrzy są uzależnieni ponadto od proamerykańskiej Rumunii, która wprawdzie pracuje nad zbudowaniem autostrady Konstanca-Bukareszt-Timisoara-Budapeszt i połączeniem kolejowym, jednak inwestycja ta jeszcze potrwa. Zwłaszcza na odcinku przecinającym Karpaty.

Wniosek? Otoczona największymi masywami górskimi Europy Kotlina Panońska była i jest omijana przez handel, kapitał i armie. Historycznie, szlak przez Budapeszt obsługiwał niemalże wyłącznie kotlinę i kontrolującą ją Węgry. Jeśli ktoś chciał coś przewieźć bezpośrednio z portu w Aleksandrii do np. Wiednia czy Bawarii, wybierał drogę przez Wenecję. To dlatego stolica Austrii wygrywała cywilizacyjną konkurencję z Budapesztem. I współcześnie wiele się w tym temacie nie zmieniło, pomimo wysiłków Węgrów. Dlatego m.in. Madziarzy nigdy nie mieli bogatego państwa, które nadawałoby ton w Europie. I dlatego przegrali historycznie rywalizację z, góralskim w znaczniej mierze, ludem z Austrii (innym czynnikiem było zagrożenie ze strony Turków).

 

Sąsiedztwo

Niemal wszyscy obecni sąsiedzi Węgier to państwa, które uwolniły się spod władzy Madziarów, bądź ich terytoria, choć w części wchodziły kiedyś w skład Królestwa Węgierskiego. Słowacja (dawniej całość w K. Węgier), Ukraina (Zakarpacie), Rumunia (Siedmiogród), Serbia (północna część, aż po Nowy Sad),  Chorwacja (niemal całość). Jedynie Austria może dobrze wspominać wspólną historię. Z tego powodu, Węgrzy znajdują się w dość niekomfortowej sytuacji, bowiem wszystkim krainom ościennym zależy na tym, by Budapeszt nie odzyskał dawnej siły. Wprawdzie nie są to żadne potęgi i posiadają dość ograniczone możliwości, jednak same Węgry również nie należą do europejskich gigantów. Dlatego uwarunkowania te, są dość poważnym ogranicznikiem dla Budapesztu. Zwłaszcza, że potencjalna ekspansja Węgier w którąkolwiek ze stron, musi natrafić na trudnodostępne tereny górskie. Tak więc z jednej strony, ogromna nizina węgierska powinna kumulować kapitał i ściągać go do siebie z całej górskiej okolicy. Z drugiej, jest pewnego rodzaju pułapką, z której można wyjść tylko wspinając się pod strome zbocze.

 

Infrastruktura

Nie sposób ją pominąć, bowiem głównym celem Węgier jest doprowadzenie do sytuacji, w której Budapeszt byłby głównym transportowym zwornikiem w Nowym Jedwabnym Szlaku. Węgry świetnie rozwijają swoją infrastrukturę drogową i kolejową. Wystarczy rzut oka na mapę drogową tego państwa by zobaczyć, że w Panonii wszystkie drogi prowadzą do Pesztu (jak nazywają potocznie swoją stolicę Węgrzy). Połączenia autostradowe komunikują to miasto z austriackim Wiedniem, słowacką Bratysławą, chorwackim Zagrzebiem, serbskim Belgradem i rumuńską Timisoarą. W trakcie budowy jest połączenie do słowackich Koszyc (co ma być częścią via Carpatia), a także do ukraińskiego Lwowa. To pokazuje determinację, z jaką Węgrzy walczą z własną geografią. I okalającymi ich górami.

 

HISTORIA

Węgrzy należą do ugrofińskiej grupy ludów (stąd taka odmienność języka) i migrując prawdopodobnie z terenów wschodnich (zachodnia Syberia) osiedlili się w Panonii pośród zamieszkujących ją słowian dopiero około IX wieku naszej ery (tzw. „zajęcie ojczyzny” datuje się na rok 896). Madziarzy wymieszali się z czasem ze słowiańskimi sąsiadami narzucając im swój specyficzny język oraz kulturę. Jednak geny słowian u Węgrów przetrwały do dziś. O ile równinne serce Panonii było dość podatne na wpływy kulturowe, o tyle góry oraz wyżyny Karpat i Bałkanów, a nawet Alp (dziś. tereny Słowacji, Chorwacji, Bośni, Serbii, Bułgarii i Słowenii) sprzyjały przetrwaniu kultury, przez co słowiańskie ludy zachowały tam własną tożsamość. To tłumaczy nam dość dziwną sytuację, w której słowianie zajmują niemal całą Europę Środkową, od Bałtyku po morza Adriatyckie i Czarne, z wyraźną węgierską „plamą” w Panonii.

Po osiedleniu się w Kotlinie Panońskiej, Madziarzy rozpoczęli najazdy łupieżcze, głównie w kierunku zachodnim (tereny dzisiejszych Niemiec) i południowym (Bizancjum). Dopiero pod koniec X wieku ród Arpadów umocnił władzę oraz stworzył stabilne struktury państwowe, w czym pomogła chrystianizacja narodu (w 973 roku wysłano posłów do cesarza niemieckiego Ottona z propozycją pokoju i prośba o przysłanie misjonarzy). XI i XII wiek to okres z jednej strony prowadzenia wzmożonej polityki zagranicznej (rozszerzanie koligacji z europejskimi rodami), z drugiej okres niepokojów wewnętrznych związanych z wprowadzaniem chrześcijaństwa oraz feudalizmu, co wywoływało bunty wśród dotychczas pogańskiego, wolnego ludu. Poniżej mapa Europy Środkowej z XII wieku.

Węgrzy nie omijali w dyplomacji naszego państwa. Węgierską żonę posiadał już polski król Bolesław Chrobry, a wspólny tron polsko-czesko-węgierski dzierżył król Wacław II z rodu Przemyślidów. Po nim władzę w Budapeszcie przejął ród Andegawenów, z którego to wywodził się król Ludwik I Wielki panujący w latach 1342-1382. Ten sam (przez nas zwany Ludwikiem Węgierskim), który w 1370 roku objął tron Polski po śmierci ostatniego piasta: Kazimierza III Wielkiego. Unia polsko-węgierska rozpadła się wraz ze śmiercią w/w władcy. Jednak wspólna historia obu państw szybko wróciła na zbieżne tory. Już w 1440 roku na węgierskim tronie zasiadł władca Polski – Władysław III Warneńczyk i pomimo jego śmierci w Bitwie pod Warną (1444 r.), władza Jagiellonów nad Węgrami przetrwała aż do 1526 roku, kiedy to zginął król Ludwik II Jagiellończyk. Wówczas to tron węgierski przejęli ostatecznie, na mocy układu z 1515 roku z królem Polski Zygmuntem I Starym, Habsburgowie. Jednak odbyło się to w fatalnych dla państwa okolicznościach.

Śmierć Ludwika II Jagiellończka rozpoczęła wewnętrzny spór o tron, pomiędzy austriackimi Habsburgami, a węgierskimi stronnikami Jana Zápolya, którego Węgrzy koronowali na króla. W odpowiedzi arcyksiążę Austrii Ferdynand I, również koronował się na monarchę Węgier. W takiej sytuacji Zápolya zwrócił się o pomoc turecką, co zapoczątkowało austro-turecką wojnę o węgierską koronę. Miało to opłakane skutki dla Królestwa Węgier, bowiem oba w/w mocarstwa toczyły później ze sobą liczne wojny o Węgry… Na terenie tego państwa. W końcu doprowadziło to do rozbiorów królestwa, co nastąpiło po austro-tureckim pokoju z 1547 roku. Jest to jeden z wielu przykładów na to, jak kończy się wywlekanie spraw wewnętrznych państwa na zewnątrz i zabieganie o interwencje państw ościennych. Rozdarty przez Austrię i Imperium Osmańskie kraj, trwał w tym stanie przez 150 lat, aż do V wojny austriacko-tureckiej (1683), w czasie której doszło do sławetnej Odsieczy Wiedeńskiej dowodzonej przez polskiego króla Jana III Sobieskiego. W wyniku pokoju w Karłowicach w 1699 roku, całe Węgry dostały się pod władzę Austrii.

W 1848 roku Węgrzy rozpętali powstanie niepodległościowe, w którym czynny udział po stronie Madziarów brał gen. Józef Bem. Powstanie zostało jednak stłumione, głównie dzięki pomocy dla Austrii udzielonej ze strony Rosji. To, co się nie udało przy pomocy metody zbrojnej, Węgrzy osiągnęli częściowo w wyniku dążeń pokojowych.

W 1867 roku Cesarstwo Austrii zostało przekształcone w monarchię austro-wegierską, a Węgrzy uzyskali autonomię w sprawach polityki wewnętrznej. Dzięki temu byli w stanie odbudować i zreformować kraj.

 

 Ten niewątpliwy sukces zrodził jednak później poważne implikacje dla Węgrów (przykład tego, jak dobre zdawałoby się działania przyniosły tragiczne efekty). W 1914 roku Austria opowiedziała się za wybuchem wojny, pomimo sprzeciwu węgierskiego premiera Istvana Tiszy. Węgrzy okazali się jednak lojalnymi poddanymi austriackiej korony i w sposób bardzo wydatny uczestniczyli w konflikcie. Kosztowało ich to olbrzymie straty w ludziach odniesione na skutek działań zbrojnych (w armii Austro-Węgier ucierpiało, aż 90% walczących żołnierzy), a po przegraniu I WŚ, na mocy postanowień traktatu z Trianon, państwo zostało okrojone do zaledwie 1/3 pierwotnego terytorium. Około 5 mln Węgrów nagle znalazło się poza granicami państwa. Stało się tak m.in. dlatego, że Węgrzy byli traktowani przez zwycięzców (Ententa) jako współwinni i współodpowiedzialni na równi z Austriakami za wybuch Wielkiej Wojny.

Dla Węgrów, była to katastrofa. Zwłaszcza dla tych, którzy mieszkali poza wytyczonymi przez europejskich polityków granicami państwa. Z drugiej strony było to na korzyść mniejszości narodowych (np. Słowaków, Wołochów, Chorwatów, Serbów), które przez okres trwania Austro-Węgier były poddawane madziaryzacji, a ponadto przedstawicielom tych narodowości nie przysługiwały te same uprawnienia, co Węgrom. Traktat w Trianon określany jest czasem rozbiorami Węgier. Osobiście jednak nie podpisałbym się pod tego rodzaju sformułowaniem. Węgry straciły bowiem terytorium nie na rzecz wcześniej istniejących państw ościennych, a na rzecz nowopowstałych podmiotów, które urzeczywistniały prawa konkretnych narodów do własnej suwerenności (oczywiście były to jeszcze wówczas sztuczne twory tj. Czechosłowacja i Jugosławia, jednak z pewnością daleko bardziej jednolite etnicznie, językowo i kulturowo niż dawne Królestwo Węgier). Pamiętać bowiem należy, że Chorwaci, Bośniacy, Serbowie, Czesi, Słowacy, Rusini i Wołosi to stare, słowiańskie ludy, które zamieszkiwały terytorium Europy Środkowej znacznie wcześniej niż Madziarzy i nierzadko szybciej również wykształciły struktury państwowe.

Oczywiście przyznać należy, że nowe granice Węgier zostały wytyczone z pokrzywdzeniem samych Madziarów (vide dalej zaprezentowana mapa etniczna). W poczuciu władz z Budapesztu, Węgry zostały potraktowane niezwykle surowo, co ułatwiło im później podjęcie decyzji o przystąpieniu do frakcji rewizjonistów ładu światowego (państw osi). Zanim jednak do tego doszło, Madziarzy w okresie międzywojennym zdążyli ponownie odegrać pozytywną dla Polski rolę. W 1920 roku, gdy Polska broniła się przed naporem bolszewików, rząd węgierski admirała Miklosa Horthy wspomógł II RP zaopatrzeniem, a konkretnie przekazał nam: 61 mln sztuk amunicji, 30 tys. karabinów i miliony części do tej broni. To głównie dzięki dotarciu tego sprzętu (pomimo blokady jaką nałożyli Czesi), Polacy mogli wykonać kontruderzenie znad Wieprza i przegonić Armię Czerwoną spod Warszawy. Był to wkład ogromny i nie do przecenienia, jeśli chodzi o węgierską pomoc.

Nic dziwnego, że dobre relacje między Budapesztem, a Warszawą przetrwały aż do czasu wojny (warto przypomnieć brak zgody Węgrów, na przemarsz Wehrmachtu w czasie wojny z Polską). Węgrzy dość przychylnie odnieśli się do polskich propozycji współpracy, które wpisywały się w chęć zbudowania Międzymorza (a konkretnie Trzeciej Europy, czyli sojuszu: Polska, Węgry, Rumunia). I być może polityka Józefa Becka w tym zakresie okazałaby się nawet skuteczna, gdyby nie fakt, iż Węgry miały bardzo mocno napięte stosunki dyplomatyczne z Rumunią, która była głównym beneficjentem traktatu z Trianon (właśnie kosztem Węgrów). Polska i Węgry podjęły nawet w tym okresie próbę ustanowienia wspólnej granicy, kosztem nieskorej do współpracy Czechosłowacji („Operacja Łom”). Jednakże po aneksji Czech i powstaniu Słowacji, Hitler zdecydowanie przebił ofertę Polski. Warszawa nie mogła zaproponować więcej, niż III Rzesza. Zwrot terenów południowej Słowacji i Zakarpacia były okazją, której Budapeszt nie chciał przepuścić. Podobnie jak późniejszego przyłączenia części terytorium Rumunii.

Tym samym Węgrzy ponownie stanęli do konfliktu światowego po stronie Niemiec. I ponownie przegrali. Tracąc tym samym wszelkie zdobycze terytorialne z lat 1938-1945, odnosząc olbrzymie straty wojenne (vide np. Festung Budapeszt) i dostając się jednocześnie pod okupację sowiecką (która była dla Węgrów szczególnie dotkliwa). Tak samo jak i przed Wielką Wojną, Węgrzy tuż przed II WŚ podjęli racjonalne i zdawałoby się prawidłowe decyzje. Pomimo tego, dwukrotnie doprowadziło to do klęsk i ostatecznego, znacznego pogorszenia własnej sytuacji. Należy mieć to na względzie głównie z tego powodu, iż panująca obecnie moda na „gdybanie” przy ocenach historycznych decyzji polskich decydentów, często jest również łączona z życzeniowością i brakiem wyobraźni (zwłaszcza, gdy ktoś wyklucza możliwość innego potoczenia się wydarzeń niż w sposób, który sam sobie założył przy budowaniu wizji alternatywnej historii).

 

W ramach ciekawostki, nieco na rozluźnienie przedstawiam poniżej pewną anegdotę (nie wiem ile w niej prawdy, ponoć pochodzi z książki „Gulasz z Turula” Krzysztofa Vargi, nie sprawdzałem źródła, ale przytaczam, jako swoisty dowcip), zgodnie z którą, gdy w 1941 roku ulegając naciskowi III Rzeczy Węgrzy wypowiedzieli wojnę Stanom Zjednoczonym, doszło do następującego dialogu między ambasadorem Węgier, a Rooseveltem:

„– Szanowny panie prezydencie, z największą przykrością muszę pana poinformować, że z dniem dzisiejszym Węgry wypowiadają wojnę Stanom Zjednoczonym
– Węgry? Co to za kraj?
– To jest królestwo, panie prezydencie.
– Królestwo? A kto jest tam królem?
– Nie mamy króla, pnie prezydencie.
– To kto tam rządzi?
– Admirał Miklos Horthy.
– Admirał? Ach więc będziemy mieli przeciwko sobie kolejną flotę!
– Niestety, panie prezydencie. Węgry nie mają dostępu do morza i w związku z tym nie mają floty.
– O co więc wam chodzi? Macie z nami jakiś konflikt terytorialny?
– Nie, panie prezydencie, Węgry nie mają roszczeń terytorialnych wobec USA. Mamy konflikt terytorialny z Rumunią.
– A więc prowadzicie także wojnę z Rumunią?
– Nie, panie prezydencie, Rumunia jest naszym sojusznikiem.”

 

GOSPODARKA

Garść danych

PKB Węgier za 2017 rok wyniosło 139 mld USD (Polska – 525 mld USD), jest to więc prawie czterokrotnie mniejsza gospodarka niż polska. Węgierska gospodarka w cenach stałych (wycena w forintach) rośnie regularnie od 2009 roku, kiedy to wskutek kryzysu zanotowała bardzo mocny spadek PKB (mała gospodarka o płytkim rynku wrażliwa jest na czynniki zewnętrzne).

Jednak, gdy spojrzy się na wykres wielkości PKB mierzonego w dolarach, wówczas od razu można dostrzec załamania w latach 2012 i 2015 – co świadczy nie tyle o tąpnięciach w gospodarce, ile o znacznym spadku wartości węgierskiej waluty w owych okresach. Zresztą zainteresowani mogą potwierdzić te wnioski sprawdzając historyczny kurs forinta, który w bieżącym roku również notuje bardzo słabe wyniki (poniżej wykres USD/HUF).

PKB per capita wyniosło w 2017 roku 15,6 tys. USD, natomiast przy uwzględnieniu siły nabywczej pieniądza było to ponad 26,7 tys. USD (Polska – PKB per capita = 15,7 tys. $, PKB per capita Ppp = 27,2 tys. $). Stopa bezrobocia w lipcu 2018 roku wyniosła 3,6%, a wśród samej młodzieży osiągnęła poziom 10,2% (Polska odpowiednio 5,9% i 10,1% wśród młodzieży). Łatwo jest nam sobie wyobrazić życie na Węgrzech, bowiem warunki są tam bardzo zbliżone do naszych. Nieco gorzej niż w Polsce wyglądają sprawy z finansami publicznymi. Inflacja jest dość wysoka (3,4% w sierpniu 2018 r.), podobnie jak roczna zmiana cen produkcyjnych (8,4%). Jest to spowodowane m.in. tym, iż decydenci z Węgier są niezbyt posłuszni względem instytucji międzynarodowych (np. MFW), a to z kolei ma wpływ na wiele czynników tj. jak ratingi (a co za tym idzie koszty obsługi zadłużenia). Stopa procentowa na Węgrzech została ustalona na poziomie 0,9% (08-2018) . Dług publiczny na koniec 2017 roku osiągnął pułap 73,6% w stosunku do PKB, a w przypadku długu prywatnego było to 131%  PKB (Polska odpowiednio: 50,6% oraz 122%). Polityka węgierskiego rządu w tym zakresie wydaje się być jednak skuteczna, bowiem zadłużenie państwowe, które gwałtownie wzrosło w latach 2008-2010, zostało ustabilizowane na poziomie nieco ponad 76% w latach 2013-2016 (i to pomimo wahań kursowych waluty, czego niewolno nie uwzględniać), a w ostatnim roku zredukowane do poziomu 73,6%.

Z danych na lipiec tego roku wynika, iż Węgry posiadają dodatni bilans handlowy (122 mld forintów), który utrzymuje się od blisko dekady.

Przyzwoite wyniki ekonomiczne (pomimo małej i dość podatnej na czynniki zewnętrzne gospodarki, która była dodatkowo atakowana z zewnątrz) są niewątpliwie skutkiem prowadzonej przez rząd, racjonalnej polityki w tym zakresie. Polityki, prowadzonej wbrew zaleceniom Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej… Węgry mogły być drugą Grecją lub Portugalią. Na szczęście w 2010 roku do władzy doszedł Viktor Orban.

 

Kryzys 2008 – Recepta Orbana na problemy Węgier

Na skutek kryzysu z 2008 roku, sektor finansowy Węgier (podobnie jak innych, płytkich gospodarek) znalazł się w trudnej sytuacji. Budapeszt zwrócił się wówczas o pomoc do MFW i UE w celu ratowania forinta, sektora bankowego, a także zadłużonej za granicą gospodarki (i sektor prywatny i państwowy). Węgrzy wykorzystali ok. 8,7 mld euro kredytu z MFW i 5,5 mld euro pomocy z UE. W zamian za „pomoc”, Budapeszt zgodził na zmianę polityki gospodarczej. Czy coś nam to przypomina? Kto czytał teksty o Grecji czy Portugalii, ten z pewnością dostrzegł podobieństwo mechanizmów zastosowanych przez MFW i UE. W zamian za kredyty i de facto dalsze zadłużanie państwa, Węgry miały zapłacić cenę w postaci prywatyzacji resztki sektora państwowego i wprowadzenia „reformy” gospodarczo-podatkowej (czyli podwyżki podatków, obniżenie konkurencyjności węgierskiego rynku, ograniczenie wydatków socjalnych). Oczywiście w całej tej „pomocy” chodziło o to, by uratować prywatne banki zachodnie i w tym celu za udzielone z MFW i UE środki, Budapeszt „zrestrukturyzował” długi. Innymi słowy spłacił za pieniądze z MFW i UE prywatnych wierzycieli zagranicznych. A długi przejęło na siebie państwo i krajowe banki. Przez 1,5 roku program „naprawczy” był realizowany zgodnie z planem. I zgodnie z planem Węgry w latach 2009-2010 popadły w recesję. Na szczęście dla Węgrów, jeszcze w 2006 roku wybuchła afera taśmowa i społeczeństwo usłyszało szczere wyznanie dotychczasowego premiera Ferenca Gyursanego:

Nie mamy wielkiego wyboru, bo wszystko spierdoliliśmy. Żaden europejski kraj nie działał tak idiotycznie jak my. Kłamaliśmy przez półtora, dwa lata. Co więcej, przez ostatnie cztery lata nic nie osiągnęliśmy. Nic. Nie będziecie w stanie podać ani jednej znaczącej decyzji rządu, z której moglibyśmy być dumni

Na skutek tego (choć nie od razu), Węgierska Partia Socjalistyczna utraciła władzę w wyborach w 2010 roku, których zwycięzcą okazał się Viktor Orban i jego partia Fidesz. A czas był najwyższy, bowiem w tym samym czasie wybuchły (a raczej ujawniły się) kryzysy w Portugalii i Grecji, gdzie również międzynarodowa finansjera zaczęła udzielać bezinteresownej „pomocy”. Jej efekty możemy obserwować do dziś, tymczasem dzięki Orbanowi, Węgrzy nie współdzielą losu w/w państw. Już w lipcu 2010 roku nowy premier oświadczył, że Węgry nie będą się ubiegały o przedłużenie kredytu na dalsze 2 lata i same poradzą sobie z kryzysem finansowym. Orban stwierdził, iż jego rząd będzie podejmował decyzje bez pomocy MFW.

Oczywiście tego rodzaju deklaracje natychmiast wywołały burzę. Międzynarodowa finansjera przypuściła na Węgry atak ( m.in. obniżono ratingi, co uderzyło w kurs forinta). Tymczasem Viktor Orban, nie oglądając się na zagranicę (można?), zaczął wprowadzać swój własny program reform polegający m.in. na:

  1. wsparciu sektora małych i średnich przedsiębiorstw (MSP), który został uznany za sektor strategiczny,
  2. wprowadzeniu ulg podatkowych dla gospodarstw domowych,
  3. obniżeniu liniowego podatku dochodowego PIT z 32% do 16%,
  4. obniżeniu liniowego podatku CIT dla małych i średnich firm do wys. 10% (dla większych, jest to 19%),
  5. zwiększeniu zasiłków rodzinnych dla podniesienia przyrostu naturalnego,
  6. wsparciufrankowiczów”, dzięki czemu mogli oni spłacić kredyty po niższym (czasem nawet o 30%!) kursie niż rynkowy (w zasadzie na koszt banków!), co doprowadziło do spadku zobowiązań hipotecznych w walutach obcych o 40% w latach 2010-2013,
  7. wsparciu inwestycji zagranicznych w kraju, których wartość za 2017 rok wyniosła ponad 93 mld USD czyli aż 67% wartości węgierskiego PKB (co ma również swoje minusy).

W odpowiedzi MSF stwierdziło, iż wskutek obniżki podatków, Węgierska gospodarka skurczy się, zwiększy się deficyt budżetowy, a co za tym idzie długi. Innymi słowy, „eksperci” wróżyli Węgrom poważne kłopoty. Rząd w Budapeszcie wierzył jednak, iż jego reformy zwiększą konkurencyjność węgierskich firm, pobudzą inwestycje, a także zmniejszą bezrobocie.

Dla zrównoważenia budżetu, rząd Fideszu zaczął opodatkowywać „bogate” sektory, w których prym wiodły zagraniczne firmy (bankowość, energetyka, telekomunikacja, wielkopowierzchniowe sieci handlowe), a także podwyższył podatek konsumpcyjny (VAT) z 20 do 27% (najwyższy w Europie).

Społeczne poparcie uzyskane przez Orbana pozwoliło na zmianę konstytucji (w której m.in. wprowadzono zapisy utrudniające wprowadzenie euro), a także na likwidację tzw. II filaru emerytalnego, który doił węgierski budżet. Zresztą warto przypomnieć, że śladem węgierskiego premiera poszła Platforma Obywatelska. Efekty dwu-filarowego systemu emerytalnego, to temat na oddzielny wpis, napiszę jednak tutaj w skrócie. Działał on w sposób morderczy na Skarb Państwa i był mechanizmem okradania państwa przez OFE (warto przypomnieć tutaj rolę ojca reformy z 1999 roku, prof. L. Balcerowicza). I ostatnie zdanie w tym temacie. Oczywiście przejęcie środków z OFE przez rządy Węgier i Polski należy uznać za skandaliczne. Była to zwykła nacjonalizacja prywatnych środków. Innymi słowy. Likwidacja OFE sama w sobie była dziełem dla państwa pożytecznym, jednak prywatne środki zgromadzone w OFE należało oddać ich właścicielom. Tymczasem użyto ich do ratowania dziury budżetowej.

Krytykowany i atakowany z każdej strony Viktor Orban realizuje jednak własne zamierzenia. Z korzyścią dla państwa. Za rządów Orbana, Budapeszt spłacił swój kredyt względem MFW (przypomnijmy, Grecja czy Portugalia wciąż zaciągały nowe kredyty by spłacać stare), premier zasugerował natomiast, by instytucja ta zamknęła swoją placówkę w madziarskiej stolicy.

„Węgry są niepodległym, suwerennym państwem. Era kolonizacji się skończyła”

Ogłosił Orban w 2013 roku, po tym jak spłacił ostatnią ratę kredytu.

Znając taki „skrótowy” program rządu Fidesz, a także jego skutki (vide aktualne dane przedstawione wcześniej) nie sposób zakwestionować skuteczności reform i polityki gospodarczej premiera Orbana. Śmiało można napisać, że „eksperci” i MFW się mylili, a Viktor Orban miał rację. Węgierski rząd odzyskał polityczną i finansową kontrolę nad państwem, dług jest sukcesywnie redukowany (pomimo zewnętrznych ataków na forinta), gospodarka od 10 lat rośnie. Bezrobocie spadło (choć z różnych względów). Podatki dochodowe maleją. Mały i średni biznes kwitnie, a klasa średnia powoli staje na nogi. Węgry stały się państwem konkurencyjnym fiskalnie, co ściąga coraz więcej inwestorów zagranicznych, zwłaszcza z Czech i Słowacji (małe i średnie przedsiębiorstwa), ale także z USA i Niemiec (duże inwestycje). Jedyne, z czym rząd nadal nie potrafi sobie poradzić, to problemy z demografią (o czym dalej). Nie powinno to jednak nikogo dziwić. W tym bowiem przypadku Orban sięgnął po metody socjalistów (świadczenia socjalne), a te, jak wiadomo rzadko przynoszą pożądane efekty.

 

Podatki

Wprawdzie Viktor Orban zasłynął z wprowadzenia polityki „zaciskania pasa”, co miało być konieczne po okresie rządów Ferenca Gyurcsanego, jednak dotyczy to jedynie wybranych sektorów. I konsumentów. Partia Fidesz postawiła na małe i średnie przedsiębiorstwa uznając je za filar węgierskiej gospodarki i klucz prowadzący do prosperity. Po sukcesie związanym z obniżkami podatków na początku drugiej dekady tego wieku, węgierski rząd sukcesywnie posuwa się dalej. Podatek CIT dla małych i średnich przedsiębiorstw obniżono o kolejny punkt procentowy do 9%. Podobnie uczyniono z PIT-em, który obecnie wynosi 15%. VAT pozostał bez zmian (27%). Składki ubezpieczeniowe od umów o pracę (ZUS) wynoszą na Węgrzech w sumie ok. 42% .

Oprócz tego węgierski fiskus wprowadził szereg korzystnych dla zagranicznych inwestorów rozwiązań (np. brak podatków od dywidend), dzięki którym na Węgry przeprowadza się coraz więcej Czeskich i Słowackich firm.

 

Energetyka

Pomimo tego, iż przed 2010 rokiem Viktor Orban (będąc jeszcze w opozycji) krytykował rząd za prowadzenie zbyt pro-rosyjskiej polityki energetycznej kraju, Węgry nie zeszły z tego kierunku do dziś. Ba, Budapeszt rozwija w tym zakresie współprace z Rosją planując m.in. rozbudowę elektrowni atomowej w Paks (porozumienie z 2014 roku, na mocy którego Rosjanie w 80% sfinansują inwestycję), a także poszukując nowego szlaku tranzytowego do Węgier dla rosyjskiego gazu.

Na ostatnim spotkaniu Orbana i Putina w Budapeszcie w dniu 18 września 2018 roku, premier Węgier na konferencji stwierdził, iż zdaje sobie sprawę z potrzeby dywersyfikacji dostaw gazu na Węgry. Przy czym, w tym wypadku, przez dywersyfikację rozumieć należy odbiór tego samego rosyjskiego gazu, tylko przez inny rurociąg niż ten biegnący przez Ukrainę. Innymi słowy, Węgry liczą na możliwość odbioru gazu przez Nord Stream II (ponieważ projekt South Stream został zarzucony, o czym mówili obaj liderzy na wspólnej konferencji). Orban wyraził to zresztą wprost, mówiąc, że Węgry są okrążone przez kraje UE, tymczasem państwa te nie zbudowały własnej infrastruktury gazociągowej, dlatego nie jest możliwe przyjmowanie gazu np. od strony Chorwacji. Z tych powodów Budapeszt jest zainteresowany inwestycją Nord Stream II.  Warto również dodać, że Węgrzy wyrażają nadzieję na to, by odcinek gazociągu tureckiego również przebiegał przez ich kraj (to również rosyjska, konkurencyjna do europejskiego Gazowego Korytarza Południowego inwestycja).

Co możemy wywnioskować z tak prowadzonej polityki energetycznej przez Budapeszt?

  1. Węgry mają interes w budowie Nord Stream II (w przeciwieństwie do Polski),
  2. Budapeszt liczy się z możliwością odcięcia dostaw gazu na Ukrainę (a tą drogą rosyjski gaz trafia również na Węgry).

Obie te okoliczności są dość ważne również w kontekście interesów Polski.

 

Demografia

Populacja Węgier wynosi 9,68 mln obywateli, z których 1,74 mln zamieszkuje w stolicy. Przyrost naturalny na Węgrzech jest ujemny i wynosi -0,34% rocznie (Polska – 0,13%), a niekorzystna tendencja utrzymuje się od już od początku lat 80-tych. By zobrazować problem, wystarczy wspomnieć, że Budapeszt jeszcze w 1989 roku liczył sobie 2,1 mln mieszkańców. W 2017 roku kobieta rodziła na Węgrzech średnio 1,45 dziecka (PL – 1,35). Średnia wieku wynosi ponad 42 lata (PL – 40,7). Węgierska piramida demograficzna jest bliźniacza do polskiej. Węgrzy pomiędzy 25, a 54 rokiem życia stanowią blisko 42% całej populacji. A to, przy średniej wieku wynoszącej 76 lat, oznacza olbrzymie problemy na przyszłość, jeśli chodzi o system emerytalno-rentowy. Najtrudniejszy okres nadejdzie, gdy pokolenie z wyżu demograficznego z przełomu lat 70/80 zacznie odchodzić na emeryturę. Proces ten zacznie się za ok. 20 lat, gdyż wiek emerytalny na Węgrzech wynosi 63,5 roku (i dla mężczyzn i dla kobiet, czyli równouprawnienie).

Pisząc o populacji Węgier nie sposób pominąć faktu, iż Węgrzy zamieszkują również w krajach ościennych (ok. 2,5 osób, choć niektóre szacunki wskazują znacznie więcej), gdzie Madziarzy stanowią mniejszości narodowe. Przy czym nie wynika to z efektu migracji, a z faktu, iż dawne Królestwo Węgierskie zajmowało o wiele większe terytorium. Zamieszkujący w Rumunii, Słowacji, Serbii i na Ukrainie Węgrzy są skupieni w danych regionach geograficznych i potrafią stanowić lokalną większość społeczną. W państwie Wołochów, Węgierska mniejszość liczy sobie ponad 1,2 mln ludności (dane są różne, z uwagi na to, że nie wszyscy są zarejestrowani jako przedstawiciele mniejszości, Węgierskie MSZ szacowało tą liczbę nawet na 2 mln).  Na Słowacji mieszka ok 0,5 mln Węgrów.  Blisko 300 tys. znajduje się po serbskiej stronie granicy. Na ukraińskim Zakarpaciu żyje ponad 150 tys. Madziarów. Poniższa mapa obrazuj skupiska Węgrów na obczyźnie.

Temat ten nie pozwala zapomnieć o węgierskich pretensjach terytorialnych w stos. do państw ościennych, które nawet gdy nie są formułowane, są brane pod uwagę w kalkulacjach rządów Słowacji, Ukrainy, Węgier czy Serbii.

 

Emigracja

Wyjazd młodych ludzi za granicę w poszukiwaniu pracy, jest problemem wszystkich rozwijających się państw (zwłaszcza odkąd dołączyły do UE i jest swobodny przepływ pracowników). Węgry nie są tutaj wyjątkiem. Masowa emigracja dodatkowo pogarsza sytuację demograficzną w kraju. Pomimo tego, iż rząd próbował temu przeciwdziałać poprzez różnego rodzaju zachęty, to kalkulacja jest prosta. Pensja w wysokości 1000 euro lub nawet funtów, jest bliższa sercu pracownika, niż pensja w wysokości tysiąca patriotycznych forintów… Pytanie brzmi, kto i na podstawie czego ustala kursy walut 🙂 Bo dlaczego, jest to raczej oczywiste. Tak samo jak to, że nie robi tego żadna magiczna ręka „wolnego rynku”. Nie zmienia to jednak faktu, że podobnie jak w Polsce, na Węgrzech brakuje rąk do pracy. A w tegorocznym sondażu 40% Węgrów w wieku 18-24 lata zadeklarowało, że chce wyjechać z kraju. Głównie w celach zarobkowych.


Uwaga! Czytasz ten tekst dzięki temu, że autor bloga znajduje dość samozaparcia i mobilizacji by go dla Ciebie pisać 🙂 Dlatego, jeśli uważasz ten tekst za wartościowy i wart tego, by zapoznało się z nim więcej osób – udostępnij lub poleć go znajomym. Kilka dodatkowych sekund, które na to poświęcisz nijak mają się do czasu, który już spędziłeś przy czytaniu niniejszego wpisu. Ja pisałem go znacznie, znacznie dłużej. Miło będzie również przeczytać Twój komentarz pod tekstem. Czekam również na uwagi i merytoryczną polemikę 🙂 Dziękuję. KW.

ARMIA

W rankingu portalu Globalfireower.com (za rok 2018) Węgry zajmują odległe 57 miejsce. Nic dziwnego, Budapeszt przeznaczał do tej pory na armię zaledwie 0,9% PKB, a gospodarka Węgier do największych nie należy. W 2017 roku węgierski MON dysponował kwotą 1 mld USD (Polska przeznaczyła w tym czasie na siły zbrojne 9,36 mld USD). Węgierska armia liczy sobie jedynie nieco ponad 23 tys. żołnierzy oraz 54 tys. ludzi w rezerwie (choć rok temu Minister MON oszacował siły rezerwy na zaledwie 5,5 tys. ludzi!).  Siły pancerne w zasadzie nie istnieją. Węgrzy pozbyli się całego post-sowieckiego sprzętu, a po licznych wyprzedażach zostały jedynie 32 nienajnowsze czołgi. Główną siłą bojową lotnictwa jest 12 sztuk Gripenów wypożyczonych od Szwecji do 2026 roku. Z oczywistych względów Budapeszt nie dysponuje flotą morską :). Wprawdzie Węgrzy zapowiedzieli rok temu wprowadzenie największego od 25 lat programu rozwijającego siły zbrojne, który miałby postawić wojsko na nogi do 2026 roku, jednak skala wyzwań przy obecnym stanie rozbrojenia jest ogromna. Coroczne zwiększanie wydatków na obronność o 0,1% PKB rocznie może tutaj niewiele pomóc.

Armia jest niewątpliwie piętą achillesową Węgier. Zresztą nie jedyną. Z jednej strony Węgrzy nie graniczą z żadnym wrogo nastawionym państwem, które mogłoby im w tej chwili zagrozić. Z drugiej, nadchodzą bardzo niepewne czasy, a państwo które zamierza:

– odgrywać istotną rolę w środku Europy,

– wykorzystać swoje położenie geograficzne (dolina Dunaju),

– nawiązać do historycznego imperium,

– podnosić swoje roszczenia terytorialne w stosunku do sąsiadów,

zwyczajnie musi posiadać liczną, dobrze uzbrojoną armię. A tego brak. Tutaj widać pewien paradoks, bowiem Budapeszt zdaje się grać na rewizję ładu europejskiego, a nawet światowego (orientacja na przeciwników hegemona) , tymczasem obecny ład gwarantował dotychczas spokój i bezpieczeństwo. Węgrzy próbują się przyłączyć do pokera rozgrywanego przez wielkich, siadając do stołu z pustymi kieszeniami. I wszystko wygląda dobrze, póki nie będą musieli obstawić realnych pieniędzy i póki ktoś nie zacznie sprawdzać. Wówczas może okazać się, że grają tylko po to, by podkładać się konkretnym, większym graczom. W takim przypadku, przy najmniejszym błędzie, wychwyci do Kasyno (UE, NATO) i wykluczy Węgrów nie tylko z rozgrywki, ale i z całego lokalu.

 

POLITYKA WEWNĘTRZNA

Odkąd Viktor Orban wygrał po raz drugi wybory (należy przypomnieć, że był również premierem Węgier w latach 1998-2002), węgierska polityka wewnętrzna zależy od niego niemal w 100%. Od 2010 roku FIDESZ  rządzi nieprzerwanie i to z większością pozwalającą zmieniać konstytucję, z czego zresztą korzysta. Przeciwnicy wskazują, iż Orban jest de facto dyktatorem i rządzi w państwie twardą ręką, podporządkowując sobie kolejne sfery państwowe. Jest w tym dużo prawdy.

W 2011 roku FIDESZ zmienił Konstytucję Węgier (a także nazwę państwa, z Republiki Węgierskiej, na Węgry), która w obecnej formie nawiązuje do chrześcijańskiej tradycji, wprowadziła zapisy dot. ochrony życia poczętego, zdefiniowała małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, a przede wszystkim, zdefiniowała forinta jako walutę narodową (innymi słowy, jeśli ktoś będzie chciał później wprowadzić euro, będzie musiał zmienić Konstytucję, a do tego nie wystarczy zwykła większość w parlamencie 🙂 ). Zlikwidowano również Sąd Najwyższy i wprowadzono w jego miejsce nowy organ zwany Kúrią (czyli de facto instytucja SN pozostała, zmieniono tylko nazwę, a to m.in. po to, by pozbyć się skostniałej i niewygodnej kadry wcześniejszego Sądu Najwyższego). Orban przeorganizował również Trybunał Konstytucyjny, a część niewygodnych osób pozbył się poprzez obniżenie sędziom progu wieku emerytalnego… (Zapewne jest to kolejny moment, w którym nasuwa się na myśl pytanie: „skąd ja to znam?”). Ponadto rząd podporządkował sobie politycznie m.in. Bank Centralny. To było niezbędne, by móc wytrzymać presję międzynarodowej finansjery, która rzuciła się na Viktora Orbana natychmiast po tym, jak odrzucił „propozycje” reform narzuconych przez MFW w zamian za udzielone kredyty.

Kapitalnym w mojej ocenie rozwiązaniem było wprowadzenie normy, zgodnie z którą kluczowe dla gospodarki kraju sprawy (tj. wysokość podatków) mogą być zmieniane jedynie większością konstytucyjną. Jest to gwarancją trwałości reform, a także stabilizuje np. system podatkowy na przyszłość.

Wszystkie te zmiany rzeczywiście doprowadziły do upolitycznienia wielu instytucji (sądy, trybunały, rzecznik praw obywatelskich, Bank Centralny). Dziś Viktor Orban może pokusić się o stwierdzenie: „państwo to ja”. Z jednej strony, by móc ochronić Węgry przed zagraniczną „pomocą” i naciskami z zewnątrz, FIDESZ musiał wyczyścić wszystkie strategiczne instytucje państwowe z ludzi, którzy utrudnialiby rządowi pracę. Jednocześnie całe państwo i wszystkie jego instytucje musiały być po kontrolą rządu w czasie największej zawieruchy. Orban potrzebował mieć całkowitą pewność, że żadna instytucja nie zacznie działać wbrew niemu. Węgry miały w zwartym szyku przejść przez konieczne reformy i oprzeć się zagranicznej presji. Co się zresztą udało. Z drugiej strony, państwo węgierskie jest w tej chwili bardzo zależne od władzy. Na każdym poziomie. To z kolei rodzi pytania, co się stanie, gdy stery przejmie ktoś inny? Kto okaże się gorszym gospodarzem niż Orban, lub osobą o rzeczywiście dyktatorskich zapędach.

Jakkolwiek nie oceniać działań FIDESZu jedno możemy stwierdzić na pewno. Orban prowadzi bardzo skuteczną politykę. Tam gdzie musiał, ustępował UE (np. w sprawie niektórych reform dot. TK) starając się unikać konfrontacji z Brukselą i narażać państwa procedury prowadzące do sankcji. Jedna w sferach najbardziej istotnych, nie robił nawet pół kroku w tył. I dzięki temu Węgry nie znalazły się w położeniu, w jakim znajduje się Polska (wewnętrzna wojna, zewnętrzna presja) lub Grecja i Portugalia (bankructwo).

Dlatego z politycznego punktu widzenia, działania Orbana były z pewnością konieczne. Inaczej nie mógłby wykonywać swojego gospodarczego programu naprawczego skutecznie. A ten, jak wiemy okazał się dla Węgier znacznie lepszym rozwiązaniem, niż te proponowane przez MFW.

Największym grzechem Orbana, którego nie może mu wybaczyć Bruksela (i kilka innych stolic), jest odcięcie Węgier od uzależniającej państwo kroplówki kredytowej. Węgry wydobyły się w dużej mierze (choć nie całkowicie) spod ekonomicznej i finansowej zależności. Dzięki temu stały się bardziej niezależne politycznie na arenie międzynarodowej. Gdy w 2015 roku Europę zalała fala uchodźców, Viktor Orban nie oglądając się na nikogo zamknął granice własnego państwa. I pomimo wielkiej presji, decyzji swej nie cofnął do dziś. Dlaczego? Bo w tej chwili nikt nie może wykręcić numeru telefonicznego do węgierskiego „dyktatora” (jak nazwał go Jean-Claude Juncker będąc w stanie chorobowego ataku, lub niedyspozycji zdrowotnej) i powiedzieć mu do ucha: „zrobisz co chcemy byś zrobił, inaczej odetniemy Ci finansowanie”. Ponieważ, zacytuję jeszcze raz: „Era kolonizacji się skończyła”.

 

POLITYKA ZAGRANICZNA

Pisanie o polityce zagranicznej Węgier, jest zadaniem bardzo wdzięcznym. Dlaczego? Ponieważ takowa istnieje. Czego nie można napisać o wielu innych państwach Europy, bez pojawienia się przy tym wątpliwości. Od 2010 roku Budapeszt prowadzi własną, węgierską politykę zagraniczną, co wiąże się m.in. z tym, iż w każdej sprawie Orban rozważa interes narodowy Węgier osobno. Innymi słowy, Węgry prowadzą wielowektorową politykę, nastawioną na czerpanie zysków z każdej możliwej strony, ale i także obronę interesów Budapesztu przed wszelkimi zapędami. W praktyce, Viktor Orban w tej samej chwili może krytykować Berlin za politykę migracyjną i dogadywać się z Bawarią w sprawach gospodarczych. Węgry starają się wykorzystywać członkowstwo w UE, jednak nie dają sobie narzucać woli politycznej z Brukseli. Pobierają dotacje z Unii i zamierzają sfinansować ze środków publicznych część rozbudowywanej przez Rosjan elektrowni atomowej…

Wielu zazdrości Węgrom takiego rządu i takiego premiera. Zazdrości niezależności i suwerenności Budapesztu na wielu płaszczyznach. To, czy sytuację Polski i Węgier można porównywać w stosunku 1 do 1, trzeba by opisać w odrębnym, obszernym artykule. Tutaj wspomnę jedynie, iż w mojej opinii zupełnie różne warunki geopolityczne obu państw sprawiają, że Węgrom zwyczajnie nie poświęcano tak wielkiej uwagi jak Polsce. Nie doceniono Orbana (zwłaszcza, iż już raz był premierem i uznawano go co bądź za „swojego” człowieka, bądź przynajmniej za „oswojonego”), a gdy zdobył władzę i większość konstytucyjną, było już za późno. Nie jestem zwolennikiem geopolitycznego determinizmu, ale jedno jest dla mnie oczywiste. Węgrom było łatwiej. Po pierwsze, ponieważ zerwali brukselską smycz jako pierwsi (czym zaskoczyli międzynarodowe elity). Po drugie, ponieważ tak na prawdę wiązała ich tylko jedna – brukselska smycz (Polska była zawsze dzielona między wpływy Berlina i Moskwy, co było do niedawna wciąż aktualne). Po trzecie, smycz była skórzana. Gdy tymczasem, pisząc obrazowo, polski orzeł jest tak bliski sercu sąsiadom, że zakuto go w stalowe kajdany. A konkretniej: wpływy (gospodarcze, polityczne, finansowe) Niemiec i Rosji w Polsce były i nadal są znacznie silniejsze, niż te, jakie pętały państwo węgierskie. Dlaczego?

Ponieważ:

  • Węgry nie graniczą ani z Niemcami, ani z Rosją, ani z żadnym innym znacznie silniejszym od siebie państwem, które byłoby zdolne silnie oddziaływać na Budapeszt,
  • Węgry nie leżą na drodze między Berlinem i Moskwą, dwoma najpotężniejszymi ośrodkami władzy w regionie i być może w całej Europie,
  • przez Panonię nie przebiega żaden ważny szlak komunikacyjny,
  • węgierska gospodarka jest stosunkowo mała (1/4 PKB Polski), rynek niewielki (10 mln), a sama kraina niezbyt zamożna, przez co jej „eksploatacja” nie przynosi tak dużych korzyści, jak w przypadku Polski,
  • Kotlina Węgierska nie posiada obecnie strategicznego położenia w Europie, znajduje się na peryferiach.

Podsumowując. Węgry są zbyt mało istotne, by stanowiły pierwszy, a nawet drugi front walki o wpływy dla regionalnych potęg (tj. Niemcy, Francja, Rosja). Polska natomiast jest dla Niemiec i Rosji państwem kluczowym i najważniejszym (teraz dla Kremla najważniejsza jest Ukraina, która się politycznie oderwała, ale stan ten trwa dopiero 4 lata). Dlatego państwa te przeznaczały zawsze największe środki i poświęcały najwięcej czasu właśnie Warszawie. W przypadku Niemiec, widać to przecież dzisiaj, jak nigdy wcześniej.

Z tych właśnie powodów, Viktorowi Orbanowi łatwiej było zerwać krępujące go więzy i zyskać sporą niezależność. Z czego korzysta, jak prawdziwy mąż stanu.

Świadczy choćby  o tym przykład sprawy z imigrantami. Która zresztą była tak na prawdę mało istotna i służyła jedynie, jako pretekst do kolejnego politycznego ataku na węgierskiego przywódcę. Strumień uchodźców płynął szerokim nurtem przez Włochy i Berlin z pewnością nie mógł narzekać, że z powodu Węgrów, przybędzie ich do Niemiec zbyt mała ilość (w końcu A. Merkel wystosowała oficjalne zaproszenie – więc z pewnością liczyła każdego, który dostał się do RFN).

 

Węgierski węzeł tranzytowy

Głównym celem Orbana jest w mojej opinii pokonanie geografii. A konkretnie Karpat.( Alpy i Góry Dynarskie  zostały już w zasadzie zwyciężone – wystarczy spojrzeć na sieć autostrad). By to zrobić, rząd FIDESZu potrzebuje nie tylko inwestycji, które już realizuje, ale i politycznej woli zewnętrznych potęg, a także odpowiednich politycznych warunków. Węgry grają na Nowy Jedwabny Szlak i jego dunajską odnogę. Dlatego są zainteresowane szlakiem północ-południe (via Carpatia). Dlatego chcą stworzyć połączenie wschód-zachód łączące Morze Czarne (Rumunia) z centralnym węzłem komunikacyjnym w Niemczech. Należy jednak zauważyć, że nawet, jeśli wszystkie te inwestycje zostaną zrealizowane, to bez woli politycznej Chin, handel  z dalekiego wschodu i tak będzie omijał Budapeszt. Dlatego w interesie Węgier jest niestabilna Ukraina (co blokuje konkurencyjną nitkę NJS/OBOR). Korzystne z perspektywy Budapesztu mogą okazać się również nadchodzące problemy Włoch (które opisaliśmy w tekście o Italii).  Wykluczenie tych dwóch państw z gry, oznaczałoby, że to Węgry obsługiwałyby cały tranzyt towarów z i do Europy Środkowej. Co dawałoby niesamowite możliwości.

Jak widać cele Budapesztu są bardzo ambitne. Gdy dochodzi do sytuacji, w której należy liczyć każdy wariant i każdy punkt w tabeli ligowej, mój przyjaciel z piłkarskiego boiska lubi powtarzać: „My potrzebujemy wygrać, a wszyscy inni muszą zginąć”. Tak mniej więcej to wygląda, jeśli chodzi o Węgierską grę na arenie międzynarodowej i ich wielki projekt tranzytowego węzła węgierskiego. Czy Węgrom się uda? Są na dobrej drodze (Ukraina wyłączona, o co dba pan Putin, Rumunii budują drogę z Konstancy do Budapesztu, Węgrzy kończą własną infrastrukturę – w tym autostradę na Ukrainę!, która może połączyć Lwów z Wiedniem i Monachium). Nie powinniśmy temu raczej kibicować. Bowiem w kwestii NJS stanowią oni dla nas konkurencję, a nie partnera. Wprawdzie Polskę i Węgry łączy projekt północ-południe (via Carpatia), jednak węgierskie ambicje stworzenia szlaku wschód – zachód stanowią dla naszego interesu zagrożenie. Z perspektywy Polski to Nizina Środkowoeuropejska powinna pozostać głównym szlakiem łączącym Azję i Europę Zachodnią. W sytuacji, gdy Ukraina została póki co wyłączona z gry, powinniśmy rozważyć pomysł dotyczący projektu Rumunia, Ukraina, Polska (a konkretnie Konstanca – Lwów – Kraków). Choć z uwagi na brak infrastruktury do tego potrzebnej (Ukraina, Rumunia), z pewnością tego rodzaju inwestycja musiałaby powstawać niemal od zera.

 

Karta Putina, w unijnej talii Orbana

Dobre relacje na linii Budapeszt – Moskwa nie powinny nikogo dziwić. W sytuacji, w której Viktor Orban stał się „wyklętym” w Unii, Węgry potrzebowały sojusznika, który nie tylko by je wspierał, ale i dawał lewar na Brukselę. Dzięki temu, gdy Viktor Orban usłyszy w Europie „nie”, może w wielu przypadkach odpowiedzieć: „ok, to pójdę z tym pomysłem do kolegi Putina”. Czemu akurat Kreml? [Tak po prawdzie, to Orban dogaduje się również z Chinami, zresztą tak jak z każdym innym] Choćby z tego względu, że Węgry są z amerykańskiego punktu widzenia mało istotne. Nie mogą być oparciem dla ewentualnych interesów USA w Europie, ponieważ są zbyt małe i zbyt słabe. Innymi słowy, nie da się wokół nich zbudować sensownego bloku. Dlatego Viktor Orban musiał szukać partnerów gdzie indziej. I znalazł (a należy pamiętać, że będąc w opozycji bardzo krytykował rząd za pro-rosyjską postawę zwłaszcza w kwestiach energetycznych). Dla Kremla, Węgry są pewnego rodzaju tylnym wejściem do Unii Europejskiej. Jednolita i mówiąca jednym głosem Unia, byłaby trudnym partnerem stawiającym twarde warunki. Unia podzielona, w której każdy gra na własne interesy, to podmiot podatny na wpływy Moskwy i słaby w negocjacjach (choćby, jeśli chodzi o sprzedaż surowców energetycznych). Wprawdzie największym niszczycielem jedności w Unii wobec stanowiska Rosji są same Niemcy (vide Nord Stream, ale i wiele innych inicjatyw i wiele przykładów na podwójne standardy, gdzie rygory dotyczące wszystkich nie dotyczą Berlina), to jednak dodatkowy lewar w postaci Węgier stanowi dla Putina kolejną opcję i zabezpieczenie.

Interesy Węgier i Rosji zbiegają się w wielu kwestiach. Choćby w sprawie Ukrainy. Obu państwom zależy na tym, by była ona niestabilna (choć Rosjanie zmieniliby zdanie, gdyby odzyskali władzę w Kijowie). Oba państwa posiadają względem Ukraińców roszczenia terytorialne, a ponadto na Ukrainie funkcjonują i węgierska i rosyjska mniejszość narodowa. Gdyby Kijów wrócił na łono Matuszki Rosiji, Węgrzy również mogliby ugrać dla siebie dobry deal. Wspominałem już o autostradzie wiodącej z Monachium przez Wiedeń, Budapeszt do granicy z Ukrainą? Pro-rosyjskie władze w Kijowie z pewnością zadbałyby o odpowiednie inwestycje po swojej stronie, tak by ominąć tranzyt wschód-zachód przez Polskę.

Dla Rosji, Węgry (podobnie jak Serbia), to mniejszy partner, który jest zbyt daleko by go „przytulić”. Moskwie nigdy nie zależało na przeprawie przez Karpaty i zajęciu Budapesztu. Rosja zawsze wolała się o Karpaty zwyczajnie oprzeć. A że w czasie II WŚ dzielna sowiecka armia doszła aż do Panonii… Cóż. Szkoda było oddawać aliantom, okupiony krwią i zdobyty w pocie czoła teren. Wypadek przy pracy.

Dlatego Węgrzy nie czują zagrożenia z kierunku Kremla. Wręcz przeciwnie. Gdyby Rosjanie odbili Ukrainę i zaczęliby wywierać presję np. na Rumunię, wówczas Węgrzy mogliby zacząć myśleć o rewizji postanowień z traktatu Trianon. I odzyskaniu nie tylko Zakarpacia (rozbiory Ukrainy z Rosją), ale i rumuńskiej Transylwanii. To dlatego Viktor Orban rozpoczął wywieranie presji na Kijów. Zresztą, incydenty na Zakarpaciu podnoszące napięcie między Węgrami, a Ukrainą są również z pewnością efektem działalności agentury rosyjskiej (która gra na skłócenie Kijowa z sąsiadami, również z Polską). Widać to zwłaszcza po tym, iż sprawcami incydentów są nawet… Polacy (kilku złapano, stąd wiadomo).

Dla osób, które żyją Unią Europejską, a ich świadomość bezpieczeństwa pozostała w świecie z pierwszego dziesięciolecia XXI wieku, może to wszystko wybrzmiewać niewiarygodnie. Czy taka interpretacja wydarzeń nie jest przesadzona? Raczej nie. Świadczą o tym działania rządu węgierskiego, który naprawdę gra na rewizję ładu. Akcja składania przysięgi obywatelskiej przez Węgrów zamieszkujących sąsiednie państwa jest jednym z wielu czynników, które na to wskazują.

 

Pragmatyka

Dziś niektórzy postrzegają politykę Orbana przez pryzmat: kwestii imigrantów, sporów z Unią i narastającego konfliktu z Ukrainą. Tymczasem wcześniej, Viktor Orban potrafił zawrzeć porozumienia w kwestiach węgierskiej mniejszości ze Słowacją i Rumunią (zrobił to już w czasie drugiej kadencji, która rozpoczęła się w 2010 roku). Charyzmatyczny lider Węgier znalazł z sąsiadami kompromis, pomimo tego, że państwa te naruszały prawa mniejszości węgierskiej, a spór o to trwał latami. Jednocześnie Orban ubił przy tej okazji interes. Dziś, Słowacy są ważnym partnerem Węgier w projekcie via Carpatia, z kolei Rumuni dostrzegli szansę w budowie szlaku z Konstancy do Budapesztu. Już w 2012 roku Orban domówił się również z Serbami, w związku z trasą z Salonik (skomunikowanych z chińskim już Pireusem) do Budapesztu, a także w sprawach energetycznych. Wszystko to w czasie, gdy MFW i Unia prowadziły przeciwko FIDESZowi propagandową wojnę, a rząd robił jednocześnie diametralne zmiany wewnątrzustrojowe. Odkąd w Austrii wygrała w wyborach Austriacka Partia Ludowa Sebastiana Kurza (grudzień 2017), Węgrzy zaczęli zacieśniać współpracę także na zachodzie. Lokalni gracze przestali postrzegać Orbana oczami Brukseli i zaczęli z nim współpracować. Pomimo nieustającej nagonki (choć odkąd w Polsce wygrało PIS, Orban może nabrać nieco oddechu).  „Psy szczekają, a karawana idzie dalej”. I szybko idzie. Warto dodać, że jednym z priorytetów polityki zagranicznej Węgier, było wznowienie i zacieśnienie współpracy w ramach V4 (Grupa Wyszehradzka – Polska, Czechy, Słowacja i Węgry). Jak pisałem wcześniej, Budapeszt „przyjaźni” się z Warszawą, pomimo faktu, iż dla Polski Rosja stanowi obecnie największe źródło obaw.

Viktor Orban z jednej strony przestrzega reguł gry narzucanych przez Unię (a sprzeciwia się jej woli jedynie w ramach obowiązujących przepisów, które Bruksela sama ignoruje), z drugiej prowadzi partnerską grę z Rosją (na tyle na ile mu UE pozwala, należy przypomnieć, iż wciąż obowiązują sankcje, a na rozbudowę elektrowni atomowej musiała wyrazić zgodę Bruksela, co zresztą zrobiła pod pewnymi warunkami). Węgrzy z jednej strony nie dają sobie narzucić politycznej woli Niemiec (wspierając głośno Polskę, sprzeciwiając się migracji), z drugiej są zainteresowane ich gospodarczymi projektami i inwestycjami na Węgrzech. Budapeszt wykorzystuje wewnętrzną rywalizację gospodarczą między Monachium, a Berlinem (Bawaria wspiera Dunaj, Berlin chciałby połączyć tą rzekę z Łabą). A pamiętajmy, że jednym z dwóch filarów władzy kanclerz A. Merkel jest bawarska partia CDU…

Węgrzy grają jednocześnie na via Carpatię z Polską i Nord Stream II z Niemcami. Podpisują porozumienia z Rosją w kwestiach energetyki, a jednocześnie próbują przekonać Chińczyków do nitki Nowego Jedwabnego Szlaku biegnącej przez Budapeszt, będącej konkurencyjną dla rosyjskiej odnogi. Jest to prawdziwy taniec na linie. Balansowanie na krawędzi. Z jednej strony niebezpieczny dla tak małego państwa, z drugiej… Trudno nie ulec magii tancerza i gracji z jaką się porusza.

 

PODSUMOWANIE

Z pewnością pozycja Węgier pod względem politycznym, ale i przede wszystkim gospodarczym nie jest najsilniejsza. Krytycy Viktora Orbana wskazują, iż jego rząd nie zrealizował planu dotyczącego obniżenia zadłużenia publicznego (bodaj do ok. 50%), nie rozwiązał problemów demograficznych, nie przekonał młodzieży do pozostawiania w kraju i wreszcie nie podniósł znacząco warunków życia dla przeciętnego Węgra. Oprócz tego Budapeszt jest na arenie polityki europejskiej uważany za piąte koło u wozu. Jest izolowany i w zasadzie osamotniony. To wszystko jest prawdą. A raczej tylko jej częścią. Na Węgrzech nie zaistniał wprawdzie żaden cud gospodarczy, ale wskazać należy na miejsce, z którego rząd FIDESZu startował. Uwzględnić również trzeba to, gdzie Węgry mogłyby dzisiaj być, gdyby nie Orban (a to łatwo przewidzieć obserwując inne podobnej wielkości gospodarki, które otrzymały „pomoc” z MFW i UE, a także stosowały się do ich zaleceń). Wyniki gospodarcze Węgier na tle pozostałych państw Europy Środkowej (tj. Polska, Czechy, a nawet Słowacja) być może nie oszołamiają. Jednak Orban zdołał uchronić państwo przed znacznie gorszym losem, jaki mógł go spotkać. Pomimo, delikatnie określając, „niechęci” ze strony UE i Berlina, ustabilizował sytuację gospodarczą Węgier i spłacił zaciągnięte kredyty. Budapeszt prowadzi własną, dość niezależną politykę zagraniczną, na co nie stać jest wiele większych państw.

Oczywiście Węgry, mimo wszystko, pozostały mocno uzależnione od „zachodu”. Amerykańskie i niemieckie inwestycje stanowią olbrzymią część wkładu w węgierskiej gospodarce i rynku pracy. Wiktor Orban nie mógł zupełnie izolować węgierskiej gospodarki nastawiając się na własny rynek wewnętrzny, ponieważ gospodarka by tego nie wytrzymała. Węgry podlegały takim samym „zmianom” ustrojowym jak Polska. Co za tym idzie, węgierski przemysł i przedsiębiorstwa z sektora państwowego zostały swojego czasu albo sprywatyzowane, albo zamknięte. Za czasów Orbana Węgry wspierają własną klasę średnią, a także powstawanie węgierskich przedsiębiorstw, jednak mały i średni biznes staje dopiero na nogi i nie jest dość silny ani do tego, by konkurować z zagranicznymi koncernami, ani do tego by obsłużyć węgierski rynek pracy. W związku z powyższym rząd FIDESZ zdecydował się na wspieranie zagranicznych inwestorów (vide nowa fabryka mercedesa). Obecnie zagraniczne inwestycje stanowią wartość  aż 67% (w PL jest to 45%) wartości całego węgierskiego PKB, w związku z czym węgierska gospodarka jest praktycznie uzależnione od zagranicznych firm. To tłumaczy, dlaczego Węgry (mimo wszystko) są dość przykładnym państwem Unii. Stosują się do regulacji, zaleceń, biorą udział w sankcjonowaniu Rosji. Viktor Orban stara się twardo walczyć o węgierskie interesy, jednak wszystko to zgodnie z literą prawa (program reform i oddłużania Węgier brał pod uwagę wskaźniki MFW, ogradzanie Węgier podczas napływu imigrantów było de facto realizowaniem traktatów unijnych w sprawach ochrony jej granic). Dlatego m.in. przeciwko Orbanowi była do tej pory stosowana retoryka „emocjonalna”, a nie formalno-prawno-merytoryczna.

Jeśli chodzi zaś o relacje na linii Warszawa – Budapeszt, Węgry, pomimo tego, że są obecnie politycznym sojusznikiem Polski, z uwagi na realizację strategicznych dla siebie projektów stanowią geopolityczną konkurencję dla Rzeczpospolitej.

Takie są fakty. I należy o tym pamiętać.

 

PRZYSZŁOŚĆ

Z pewnością po przeczytaniu powyższego tekstu, można dojść do wniosku, że stanowi on świetną laurkę dla węgierskiego rządu i premiera Viktora Orbana. Rzeczywiście tak jest. I wystawiłem tą laurkę z pełnym przekonaniem. Ale.

W tym miejscu zepnę klamrą wnioski z sekcji historycznej artykułu. Węgrzy zarówno przed I jak i przed II Wojną Światową (nie to, że czeka nas zaraz trzecia 😉 ) prowadzili racjonalną i mądrą politykę międzynarodową. Dokonywali wydawałoby się prawidłowych wyborów, a w obu przypadkach efekt był dla nich katastrofalny. Tak właśnie może być również i tym razem. Z braku innych perspektyw, Budapeszt zwrócił się głównie w stronę Moskwy. Tymczasem Rosja jest najsłabsza spośród liczących się na świecie graczy (USA, Chiny, UE). Kreml sam jest atakowany i izolowany na arenie międzynarodowej. Gospodarka rosyjska przechodzi poważne problemy. Jeśli Berlin czy Bruksela postanowią Węgrów wychłostać, Moskwa nie zatrzyma ręki z batem. Zwyczajnie jest za daleko (i bardziej ceni współpracę z Niemcami). Sojusz Budapesztu i Moskwy (sojusz to duże słowo, ale zasadne w tym przypadku w zakresie omawianych wcześniej płaszczyzn) jest sojuszem nie tylko nieformalnym, ale i egzotycznym. Natomiast „opcja chińska” jest wciąż sprawą otwartą i niepewną. Pekin również działa wielotorowo, a geografia sprawia, że kierunek węgierski będzie jednym z ostatnich, jaki Chiny wezmą pod uwagę (dopiero po wykluczeniu innych możliwości). Innymi słowy, Węgry są de facto osamotnione i stąd również tak bliska relacja z Polską, u której również Budapeszt szuka wsparcia (okazując jednocześnie swoją lojalność względem Warszawy, np. w kwestii uruchomienia procedur unijnych przeciwko Rzeczpospolitej).

Wszystko to jednak nie zmienia faktu, iż jeśli Berlin i Bruksela postanowią o zdyscyplinowaniu Budapesztu, a nawet o jego wykluczeniu ze wspólnoty, nikt się za Węgrami realnie nie wstawi. Rosjanie przedłożą swoje interesy z Niemcami, nad współpracę z Orbanem, Chińczycy zwyczajnie poczekają, kto wygra rywalizację w centrum Europy i dogadają się ze zwycięzcą (ktokolwiek nim będzie). Jedyną nadzieją Węgrów na bezpieczeństwo w UE jest… Polska. A to świadczy tylko o politycznej słabości Budapesztu.

 

HungOUT!

I w tym miejscu należy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego Berlin i Bruksela miałyby „dyscyplinować” mało istotne Węgry lub doprowadzać do ich wykluczenia. Przecież przez tyle lat Orbanowi udawało się lawirować i utrzymywać równowagę w tym, zdawałoby się, szaleńczym marszu po zawieszonej nad przepaścią linie. Budapeszt nie został de facto ukarany po uwolnieniu się z macek międzynarodowej finansjery. Nie poniósł również konsekwencji po “aferze” związanej z ogrodzeniem i zamknięciem węgierskich granic dla imigrantów. Skoro rząd FIDESZ przetrwał tyle lat, to dlaczego nagle teraz stanowisko Unii i Berlina miałoby się zmienić?

Artykuł 7 traktatu nie został uruchomiony przeciwko Węgrom przypadkowo. Paradoksalnie, to przyjazny FIDESZowi rząd PIS-u i postawa Polski są tego przyczyną. Polska jest olbrzymim kawałkiem tortu, który wymyka się Niemcom spod kontroli. Rzeczpospolita jest piątym (na 27) największym krajem UE z piątą największą gospodarką (nie licząc wychodzącej z Unii Wielkiej Brytanii). Niemcy są trzecim największym eksporterem świata (sprzedają więcej niż Japonia i Francja razem wzięte), a ich eksport stanowi blisko połowę wielkości niemieckiego PKB. Polska jest siódmym największym partnerem handlowym Niemiec. Po Chinach, USA, Francji, Holandii, Wielkiej Brytanii i Włochach. W chwili obecnej Amerykanie nie wahają się dyscyplinować Berlina właśnie za pomocą handlu (vide cła na stal i aluminium). Wielka Brytania wychodzi z UE i zapowiada się “twardy BREXIT” (być może nawet bez porozumieniach handlowego). Włochy, jeśli tendencje polityczne, gospodarcze i finansowe w UE się utrzymają, czeka gospodarcza katastrofa. W tej chwili Polska to piąty największy importer z Niemiec w UE. Może się okazać, że ta pozycja ulegnie poprawie. Ponadto z każdego jednego euro przekazanego w dotacjach dla Polski, Niemcy odzyskują 85-89 centów (w różnych latach-vide linki na końcu artykułu), czyli ok. 80-90% środków. Tego rodzaju danych można podawać jeszcze długo (temat na oddzielny artykuł). Innymi słowy, Polska jest zbyt silna i za bardzo powiązana z niemiecką gospodarką by ktokolwiek poważnie myślał o POLEXICIE. Co to ma wspólnego z Węgrami?

Rząd w Budapeszcie, jako jeden z pierwszych zapoczątkował “bunt na unijnym pokładzie” przeciwko dyktatowi Berlina i Brukseli. Co ważniejsze, Orban jako pierwszy nie uległ naciskom, zdołał postawić na swoim i wciąż utrzymuje się u władzy. Nie byłoby to jeszcze takie groźne, gdyby nie fakt, że za przykładem FIDESZu zaczęli podążać inni (np. próbował tego premier Cipras, jednak Grecy byli na straconej pozycji, m.in. dlatego, że posługują się euro). W tym rząd PIS-u. A to już jest dla Berlina bardzo niewygodne. Niezależna i mało podatna na “sugestie” niemieckiej stolicy Warszawa, to duży problem dla Niemiec. Dlatego Berlin i Bruksela wypowiedziały Warszawie wojnę, wykorzystując do tego również siłę opozycji. Wojna ta, na razie, nie przynosi zbyt wielkich efektów (w postaci przedterminowych wyborów lub choćby spadku poparcia). Niemcy postanowili zastraszyć rząd procedurami unijnymi, które mogłoby doprowadzić do sankcji wobec Polski. Mogłyby, gdyby nie fakt, że Wiktor Orban zapowiedział węgierskie weto wobec każdej propozycji nałożenia sankcji wobec naszego kraju. Oczywiście nie zrobił tego z powodu przyjaźni (a przynajmniej nie tylko), a wobec faktu, iż Węgry nie posiadały do tej pory w UE żadnego sojusznika. Nie miały więc gwarancji, że  nie zostaną w końcu potraktowane przez eurokratów znacznie ostrzej niż dotychczas. W Niemczech zaczęto mówić o węgiersko-polskim sojuszu przeciwko Unii. I powiało grozą. Brak reakcji na tego rodzaju inicjatywę, może sprawić, iż grupa nieposłusznych zacznie się rozrastać. I wieloletnia polityka budowania francusko-niemieckiego (a w gruncie rzeczy niemieckiego) dyktatu w europie może legnąć w gruzach. A to już jest kwestia nie tylko Węgrów, czy Polski. To sprawa strategicznego interesu Niemiec i ich regionalnej mocarstwowości.

Berlin znalazł się w pozycji, w której ma do czynienia z krnąbrnym sąsiadem i nie może go ani zbyt mocno kopnąć (z uwagi na powiązania gospodarcze), ani nawet zastraszyć (gwarancja weta Węgier). Co więcej, został zakwestionowany niemiecki monopol na dyktowanie warunków europie.  Dlatego władze RFN muszą podjąć zdecydowane kroki, stanowiące dla wszystkich jasny przekaz. “Z nami nie ma żartów.”. Węgry nadają się na idealnego kozła ofiarnego całej sytuacji. Politycznie są jeszcze słabe. O ile Polska ma lewar z USA, a do tego buduje Trójmorze i zacieśnia współpracę np. z Bałtami (wykorzystując ich obawę przed Rosją), o tyle Budapeszt nie posiada własnego politycznego zaplecza (Węgry są zbyt słabe by przyciągnąć sąsiadów, którzy mimo wszystko mają wobec Budapesztu sporą dozę rezerwy, a Rosja przedkłada nad partnerstwo z Orbanem, interesy z Niemcami). Jednocześnie węgierska gospodarka jest dla Niemiec i całej Unii zwyczajnie mało istotna. Podobnie jak położenie geograficzne. Innymi słowy, węgierska dziura w unijnym płaszczu rozciągniętym nad Europą, nie będzie odgrywała większej roli dla głównych graczy (Francja, Niemcy).

Węgry są znacznie łatwiejszym celem również z innego powodu. Wiktor Orban i FIDESZ zdobyli niepodważalną pozycję na Węgrzech. Co za tym idzie, trzeba liczyć się z tym, iż “dyktator” rzeczywiście będzie sprawować tam władzę jeszcze przez długi okres. Tymczasem rząd PIS-u wciąż prowadzi wewnętrzną walkę, którą wprawdzie póki co wygrywa, jednak brak mu jednoznacznych sukcesów by ustabilizować swoją pozycję. Innymi słowy. Szanse na to, że w Polsce w ciągu kilku następnych lat władzę ponownie obejmą pro-niemieckie i pro-europejskie ugrupowania nadal są spore. A co za tym idzie, ewentualne polskie weto względem sankcji przeciwko Węgrom nie jest już takie pewne (zwłaszcza, że przeciwko Węgrom naciskać mogą również Amerykanie) i zależy od przyszłych, politycznych losów III RP. Losy te nie są przesądzone, także w kontekście tego, iż USA w końcu będzie musiało wyjść z Europy (pomimo chwilowego zwiększenia zaangażowania). Polska straci wówczas amerykański lewar, obecna władza oparcie, a Niemcy odzyskają kontrolę nad sytuacją. A przynajmniej jest na to spora szansa.

Węgrzy pozostaną wówczas sami. Bez żadnego zabezpieczenia i wsparcia. I będą musieli ponieść konsekwencje. Raz, jako przykład dla reszty. Dwa, z uwagi na przyszłość. By sytuacja węgiersko-polskiego sojuszu przeciwko Berlinowi i Brukseli nie powtórzyła się. Wiktora Orbana nie da się już odsunąć od władzy (a przynajmniej nie widać na razie na to perspektyw). Da się natomiast pozbawić prawa głosu w UE całe Węgry. Tak, by głos ten nie mógł więcej blokować wymierzającej karę “unijnej ręki sprawiedliwości”.

To dlatego uruchomienie przeciwko Węgrom art. 7 traktatu unijnego należy odczytywać jako początek, nastawionej na pozytywny końcowy efekt, procedury. Postępowania, które ma celu pozbawienie Węgier prawa głosu w w Radzie UE.

A to w konsekwencji będzie ostatecznie prowadziło do Hungaleave. A raczej będzie emanacją wykrzyczanego polecenia: HungOUT! Oczywistym jest bowiem, że Węgrzy nie będą chcieli pozostać w strukturach organizmu, na który nie będą mieli żadnego wpływu, a którego działania żywotnie wpływają na sytuację ich państwa.

Tyle, jeśli chodzi o tematy związane z tym, co już obserwujemy. Warto jednak sięgnąć wzrokiem wyobraźni o jeden ruch na światowej szachownicy do przodu. Bowiem węgierskie weto blokować będzie nie tylko ew. zastosowanie środków dyscyplinarnych wobec Polski. We wrześniu 2017 roku Węgrzy zapowiedzieli, iż będą blokować w UE każde posunięcie, które mogłoby oznaczać krok naprzód w procesie integracji europejskiej… Póki co, nie jest to jeszcze wielkim problemem, ale kwestia Ukrainy zostanie w końcu rozstrzygnięta. Jeśli pojedynek na rękę z USA wygrają Rosjanie, nie będzie to wówczas zbyt istotne. Jednak, jeśli Moskwa przegra z Waszyngtonem (co w mojej ocenie jest bardziej prawdopodobne), zostanie podpisany układ gwarantujący pokój, bezpieczeństwo i stabilizację Ukrainie. A także zostanie rozstrzygnięta kwestia jej ostatecznego oderwania od moskiewskiego ośrodka siły. Wówczas Niemcy z pewnością będą chciały zrobić na tym interes, włączając Kijów w struktury unijnej machiny. I z pewnością Berlin nie pozwoli wówczas, by niepokorne Węgry blokowały niemiecką ekspansję na wschód.

 

Perspektywy

Viktor Orban znakomicie dostrzega sytuację geopolityczną Węgier (i nie tylko) na świecie. Potrafi doskonale grać kartami, jakie otrzymał do ręki. Nie zmienia to jednak faktu, że karty te nie są najsilniejsze. Uzależnienie energetyczne od Rosji i słabe położenie geostrategiczne sprawiły, że jedynym partnerem Budapesztu stała się izolowana i walcząca z całych światem zachodu (w który wmontowane są przecież Węgry) Moskwa. Paradoksalnie jednak, Węgry byłyby politycznie bezpieczniejsze w UE, gdyby pozostały jedynym „niesfornym” członkiem. Tymczasem retoryka i „wartości” Unijne zaczynają się walić. Grecja, Włochy, Polska, nawet słaba Rumunia… By ta „epidemia” nie nabrała efektu lawiny, Berlin i Bruksela będą zmuszone zareagować. I to bardzo mocno. Inaczej cały konstrukt gotów jest się zawalić. Tryby unijnej machiny biurokratycznej zostały wprawione w ruch. Proces ten jest niezwykle powolny, jednak, gdy już ruszy, staje się bardzo trudny do powstrzymania. W mojej opinii los Węgier został już przesądzony, nawet, jeśli nie zostało to jeszcze rozstrzygnięte formalnie w Berlinie (politycy działają czasem na zasadzie rozwiązań doraźnych: „jeśli blokują sankcje na Polskę, to też ich postraszmy”). Budapeszt pozostanie lojalny politycznie względem Warszawy (nie ma wyjścia, ponieważ potrzebuje sojusznika w UE), a to tylko przekona Niemców o konieczności przykładnego ukarania Orbana. Tymczasem rządy w Polsce już tak lojalne wobec Węgier być nie muszą. Raz, że może dojść do zmiany u władzy. Dwa, że nawet anty-unijny rząd ulegnie woli Stanów Zjednoczonych, jeśli te postanowią pozbyć się małej, niewygodnej „V kolumny” Putina na Zachodzie. A taka wola może zaistnieć, jeśli Stany Zjednoczone wygrają rywalizację z Rosją i poukładają Europę wobec własnego upodobania.

Jedynym cieniem nadziei dla Węgier jest wygrana Kremla w zmaganiach z Waszyngtonem, podporządkowanie sobie Ukrainy przez Rosję i powrót do dealu na linii Berlin-Moskwa (zwróćmy uwagę jak katastrofalne miałoby to skutki dla interesów Polski!). Choć nawet w takim wariancie, Berlin będzie prawdopodobnie chciał „ukarać” Budapeszt (i uratować swoją pozycję w UE), a Rosja prawdopodobnie przedłoży interesy z Niemcami, nad partnerstwo z Węgrami. Pomijam tutaj kwestię NJS i Chin, bowiem w mojej opinii, zanim Chiny na prawdę wejdą jako gracz do Europy (o ile w ogóle), to najpierw rozstrzygną się losy zmagań USA – Rosja.

Biorąc pod uwagę powyższe okoliczności, doprowadzenie procedury art. 7 traktatu unijnego zastosowanego wobec Węgier, należy uznać za wysoce prawdopodobne. Sankcja w postaci pozbawienia prawa głosu w Radzie UE, sprawi, iż Budapeszt utraci wpływ na Unię, będzie izolowany politycznie, a ponadto będzie się musiał liczyć z dyktatem Brukseli. Która w takich okolicznościach z pewnością nie będzie miała oporów by „dociskać” Węgrów. Oczywiście w gruzach legną plany o Nowym Jedwabnym Szlaku wiodącym przez Budapeszt. Te polityczne konsekwencje z pewnością odbiją się na gospodarce, która jest zależna od inwestycji zagranicznych. Te wówczas wyhamują, a firmy mogą nawet rozważyć przenosiny zakładów gdzie indziej. Oznaczałoby to katastrofalne skutki dla węgierskiej gospodarki i rynku pracy. Zmarginalizowane politycznie Węgry, zminimalizowane gospodarczo, przestałyby stanowić dla UE jakąkolwiek wartość. Więc albo zostałyby zmuszone do wyjścia ze Wspólnoty, albo same

zdecydowałyby się na jej opuszczenie, ponieważ członkowstwo przestałoby się pers saldo opłacać.

 

Szerszy kontekst – rozpad UE.

Tak czarno zarysowana przyszłość Węgier może budzić wątpliwości, co do trafności przedstawionej tutaj analizy. Oczywiście, że opisane we wnioskach scenariusze nie muszą się spełnić. Jednak całość oparta jest o obecnie obserwowane tendencje. Więc jeśli nie stanie się nic nieoczekiwanego, to w mojej ocenie, urzeczywistnienie się takiego, a nie innego obrazu przyszłości Węgier jest wysoce prawdopodobne. Tendencje związane z Unią Europejską jasno wskazują na postępujące procesy:

  1. dezintegracji UE,
  2. tarć pomiędzy poszczególnymi grupami interesów,
  3. zanikania spoiw jednoczących państwa UE (jak np. zagrożenie z zewnątrz – dawniej ZSRR),
  4. załamywania się zaufania do centralnego systemu finansowego i waluty (euro), które służą wybranej małej grupie państw, uderzając jednocześnie w interesy pozostałych,
  5. załamywania się zaufania do Berlina i Brukseli jako ośrodków reprezentujących całą Unię dla dobra ogółu.

W odpowiedzi na te zjawiska, Berlin i Paryż odpowiadają dalszą centralizacją władzy i struktur unijnych, co jedynie pogłębia problemy. Konsekwencją tego jest zaostrzanie polityki wobec niepokornych, po to by utrzymać dyktat władzy na linii Paryż – Berlin. Zastosowanie takich, a nie innych rozwiązań, w mojej ocenie przyczyni się do rozpadu UE w obecnej postaci i do przekształcenia jej w super państwo (co już było sugerowane przez Berlin). Podmiot, do którego będą należeć nieliczne i wybrane państwa.

Rozpad Unii, którego zwiastuny widać przy każdej opublikowanej tutaj analizie państw europejskich ( Włochy, Grecja, Portugalia, Węgry, Hiszpania) należy uznać za naturalną konsekwencję istniejących trendów, podjętych już decyzji i kierunków w jakich podążają konkretne państwa i Unia jako całość. To daje podstawę do postawienia być może śmiałych, ale w istocie logicznych wniosków.

Wielka Brytania będzie pierwszym państwem, które samodzielnie zdecydowało się opuścić UE z przyczyn politycznych. Węgry z tych samych powodów (politycznych), mogą być pierwszym krajem, który zostanie zmuszony do opuszczenia Unii. Ich przypadek może stanowić precedens i naukę dla tych, którzy sprzeciwialiby się nadal woli Berlina. Pytanie tylko, czy rozpad UE będzie miał podłoże tylko i wyłącznie polityczny? Istnieje bowiem również duże prawdopodobieństwo, że Włochy opuszczą Unię z przyczyn ekonomiczno-gospodarczych. I z tych samych powodów, Grecja może zostać z niej wyrzucona. (Więcej o tych przypadkach napisaliśmy w analizach dotyczących Grecji i Italii). Oczywiście wszystko to przy założeniu, że nie stanie się nic nieoczekiwanego, co odwróciłoby istniejące tendencje.

Jak będzie wyglądać Europa Anno Domini 2030? Prawdopodobnie będzie to oblicze, którego jej współczesny mieszkaniec może nie rozpoznać.

 

 Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

 

 

Do samodzielnego studiowania:
https://histmag.org/Relacje-polsko-wegierskie-czyli-krotkie-spojrzenie-na-dziesiec-wiekow-sasiedztwa-9241
https://www.osw.waw.pl/sites/default/files/pw_41_panstwo-stanu-wyzszej-koniecznosci_net.pdf
https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2018-08-14/ukraina-wegry-narastajacy-spor-o-prawa-mniejszosci-wegierskiej
http://geopolityka.net/andrzej-zapalowski-zakarpacie-w-drodze-do-autonomii/
https://pressto.amu.edu.pl/index.php/bp/article/viewFile/1946/1908
https://www.fxmag.pl/artykul/dziesiec-najwiekszych-panstw-eksportujacych-w-liczbach
https://germany.trade.gov.pl/pl/aktualnosci/213032,najwazniejsi-partnerzy-handlowi-niemiec-2015-r-.html
https://www.wprost.pl/kraj/10066535/Orban-Wegry-wykorzystaja-kazda-mozliwosc-prawna-w-UE-by-okazac-solidarnosc-z-Polska.html
https://www.wprost.pl/317666/Z-kazdego-euro-wplaconego-do-Polski-Niemcy-odzyskuja-86-eurocentow
http://wyborcza.pl/1,76842,8424622,Z_kazdego_przekazanego_nam_euro_Niemcy_odzyskuja_85.html
http://niewygodne.info.pl/artykul7/03281-UE-dla-Niemiec-to-bardzo-oplacalny-biznes.htm
https://wpolityce.pl/polityka/329429-szczerosc-godna-uwagi-niemiecki-komisarz-znaczna-czesc-kazdego-euro-ktore-trafia-z-ue-do-polski-wraca-do-niemiec
http://forsal.pl/artykuly/1040234,eksport-niemiec-do-krajow-ue-w-2016-roku-nadwyzka-handlowa-niemiec.html
https://germany.trade.gov.pl/pl/aktualnosci/213032,najwazniejsi-partnerzy-handlowi-niemiec-2015-r-.html
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/ue/wegry-inwestycje-zagraniczne-w-2016-roku/vmbgw2
https://www.bankier.pl/wiadomosc/NBP-Naplyw-inwestycji-zagranicznych-w-2017-r-spadl-o-55-proc-rdr-do-24-3-mld-zl-4111877.html
https://en.wikipedia.org/wiki/Demographics_of_Hungary
http://www.mepvote.eu/votes.php?code=B8-0119/2018#votes
http://biznesalert.pl/wegry-i-serbia-oskarzaja-ke-o-hipokryzje-i-popieraja-rosyjski-gazociag/
https://www.money.pl/forum-ekonomiczne-w-krynicy-2016/premier-wegier-viktor-orban-czlowiek-roku,41,0,2148905.html
https://www.rp.pl/artykul/792858-Reformy-Viktora-Orbana-dobre-dla-Wegier.html
https://www.forbes.pl/wiadomosci/na-czym-polega-model-gospodarczy-viktora-orbana/kr46trx
https://www.obserwatorfinansowy.pl/forma/rotator/mfw-ocenia-polityke-orbana/
https://pl.tradingeconomics.com/hungary/indicators
https://www.bankier.pl/waluty/kursy-walut/nbp/HUF
https://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/wszystko-spier-lismy-i-jak-uplynnic-30-mln-dolarow-czyli-najglosniejsze-afery-podsluchowe,442883.html
https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2018-06-27/wegry-pakiet-przepisow-antyimigracyjnych-stop-soros
https://www.pit.pl/aktualnosci/wegry-nowym-rajem-podatkowym-dla-przedsiebiorcow-918902
https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/podatki-wysokie-jak-na-wegrzech-o-tym-mozemy,38,0,1803814.html
https://pl.tradingeconomics.com/hungary/indicators
https://www.indexmundi.com/hungary/demographics_profile.html
http://worldpopulationreview.com/countries/hungary-population/
 https://dailynewshungary.com/eurostat-survey-hungarys-fertility-rate-is-average-in-the-eu-but-teenage-mothers-are-on-the-rise/
https://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/7957-wielkie-wyzwanie-dla-malej-armii-wegierskie-wojsko-broni-granic-europy
http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/500264,jak-premier-viktor-orban-zmienil-wegry.html
https://www.pch24.pl/wegiersko-ukrainski-spor-o-zakarpacie,62067,i.html
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/257851,1,fragment-ksiazki-gulasz-z-turula.read
https://niezlomni.com/cytat/anegdota-jak-wegry-wypowiadaly-usa-wojne/
https://histmag.org/Wegierski-rewizjonizm-terytorialny-przed-i-w-trakcie-II-wojny-swiatowej-3309
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2016/08/04/ostatni-sojusznicy-hitlera-dlaczego-wegrzy-zdecydowali-sie-na-pakt-z-diablem/
http://geopolityka.net/rosja-wegry-energii-nuklearnej/
https://opinie.wp.pl/andrzej-chmielewski-bratanki-sojusznicy-hitlera-6142727217772161a
https://pl.wikipedia.org/wiki/Węgrzy
https://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Serbii
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kampania_serbska_(I_wojna_światowa)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Organizacja_Armii_Austro-Węgier_w_1914
https://pl.wikipedia.org/wiki/Elektrownia_jądrowa_Paks
http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/581488,orban-putin-spotkanie-wegry-rosja.html
http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/581488,orban-putin-spotkanie-wegry-rosja.html

 

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

39 komentarzy

    1. Mea-culpa. To było jeszcze przed przekształceniem Austrii 🙂 Choć wynika to z dalszej częsci tekstu, rzeczywiście chochlik. Poprawiam i dziękuję za czujność 🙂
      KW

  1. Czyli wszystko “zepsuł” Trump, bo wygląda na to, że wszystko już było ustalone i podzielone za czasów Obamy. Ciekawe, kto pozwolił wygrać wybory Trumpowi?

    Wystarczy impeachment, lub pancerna brzoza.

  2. Moim zdaniem scenariusz przegranej Rosji w rywalizacji z USA nie jest dla Węgier tak zły. Owszem, zostana na marginesie, ale w perspektywie sa szlaki handlowe Północ-Południe. W kolejnym rozdaniu USA bedzie marginalizować Niemcy i może powstać próżnia polityczna do wypełnienia przez trójmorze.

    1. W przypadku przegranej Rosji:
      1) Węgry i tak dostaną się pod rękę Berlina i nie będzie tutaj żadnego zmiłuj,
      2) Szlak handlowy północ-południe przez Budapeszt przegra rywalizację ze szlakiem Wenecja/Triest – Wiedeń na zachodzie i (mam nadzieję) ze szlakiem Kraków – Lwów – Odessa na wschodzie (przy przegranej Rosji, musimy dopilnować by taka opcja była możliwa, a do tego trzeba uporządkować kwestię Naddniestrza).
      3) Węgry zostaną bez Moskwy i Pekinu. A to jest porażka projektów tranzytowych i energetycznych + brak wsparcia politycznego.

      Jak Polska wówczas łaskawie nie wystawi do nich ręki (a zakładam, że sami będziemy mieli spory problem, bo po porażce Moskwy, Waszyngton znów dogada się z Berlinem i zostaniemy politycznie sami), to leżą.

      pozdrawiam
      KW

      1. Jeśli padnie Moskwa, to Waszyngton nie będzie musiał dogadywać się z Berlinem, tylko będzie mu dyktował warunki. Polska w takim układzie zostanie pod kontrolą Waszyngtonu na wypadek, gdyby Niemcy nie byli posłuszni poleceniom hegemona.

        1. Oby tak się stało… Jednak Polska musi być do tego momentu silniejsza od Niemiec. Albo równie silna. Bo gdy Amerykanie na prawdą zrobią piwot na Pacyfik, to nie będą tutaj potrzebowali dzieci do niańczenia, a silnego dozorcę, który będzie reprezentował ich interesy.

      2. Panie Krzysztofie, zgoda co do szlaków handlowych, ale polemika co do “Waszyngton znów dogada się z Berlinem i zostaniemy politycznie sami”.

        Jakiż interes ma USA w dogadywaniu się z Niemcami? Wspieranie lokalnej potęgi nie leży w ich interesie bo Niemcy rosnąc w siłę mogą wreszcie wybić na niezależność od USA. Co doprowadzi do realnego zjednoczenia politycznego Europy i następny konkurent gotowy.

        Nie lepiej ich trochę skopać, tak, żeby nie mieli siły rozprawić się z nami (vide komentarz Ktosia poniżej)? To już się działo w przeszłości (afera spalinowa i kara dla VolksWagen, kara dla DeutcheBank).

        W takim scenariuszu Niemcy mogą nie mieć siły na połknięcie polityczne Węgier. W sumie gdyby mieli tą siłę już teraz to rozprawa z knąbrnym Orbanem byłaby już historią, prawda? A tak Orban szaleje, a w odpowiedzi Niemcy wystawili do boju dwie dywizje urzędników unijnych uzbrojonych po żeby w traktaty, których powoli coraz więcej państwa nie przestrzega.

        1. Amerykanie grają na rozbicie UE. Osłabienie Niemiec również. To tylko wspiera teorię, że będą za izolacją i dociskaniem Węgier, by potęgować napięcie wewnątrz tej struktury. Ale gdy UE zacznie się łamać, Rosja przestanie stanowić zagrożenie, a USA będzie potrzebowało wszystkich sił na froncie z Chinami, wówczas USA może domówić się z Niemcami w pewnym zakresie. Tak by mieć tutaj względny spokój. Tej opcji nie można wykluczyć. Zwłaszcza, gdy Polska nie stanie się do tego czasu wystarczająco silna. A jak na razie, to w mojej opinii nie wykorzystujemy obecnego okresu.

          pozdrawiam
          KW

          1. A tak wogóle to super artykuł i dzięki za odpowiedzi. Zauważam, że dyskusje w komentarzach coraz żywsze i obszerniejsze. Oby tak dalej!

        1. Gdy przyjdzie czas na metody siłowe, a później systemowe rozwiązania – mieszkańcy Naddniestrza mogą mieć mały wpływ (by nie powiedzieć – żaden) na decyzje dotyczące regionu 😉
          pozdrawiam
          KW

  3. Widać tu tragiczną sytuację Węgier jako kraju tak małego, że nawet jeśli dobrze się ustawią, to geopolityczne wiatry mogą je po prostu zdmuchnąć.

    Z Polską jest niewiele lepiej. Na 95% czeka nas Mitteleuropa.

  4. Swietnt artykul. Chetnie zobaczylbym artykul o Francji ale nie tyle o jwj historii co o Pana opinii o biezacych dzialaniach planach na przyszlosc obszarow interesu oraz pozycji na swiecie. Do czego Francuzi daza? Drugi artykul dosc przewrotny.Czy my na pewno nie mozemy sie z ruskimi dogadac? Ergo czy jest mozliwa wspolpraca z Rosja przy innym rzadzie niz reorezentacje typu PO PSL? Aha to chyba blad: Sojusz Bukaresztu i Moskwy…” nie powinno hyc Budapesztu?

    1. Artykuły dot. grubszych rybek tudzież większych misiów są w planach 🙂 Znacznie jednak łatwiej jest opisywać po kolei ich środowisko i wskazywać wpływ tych większych, na tych mniejszych na konkretnych przykładach. Dzięki temu, przy opisywaniu FRA,GB,GER nie będzie trzeba pisać książki, tylko wystarczy ująć samo “sedno” i ew. zalinkować artykuły związane z poszczególnymi “kierunkami” działania “misiów”

      Dzięki za czujność – błąd oczywiście poprawiony. Artykuły jak widać nie są krótkie, a piszę je sam 🙂 Naprawdę doceniam tą czytelniczą redakcję i korektę.

      Polska-Rosja? Długofalowa współpraca, wątpię. Bo zawsze będzie zagrożenie, iż w słabszym dla nas momencie, dogadają się z Berlinem i nas zjedzą (taki miecz Demoklesa). Taktyczne odwrócenie, w sytuacji gdy byłoby wiadomo, że zaraz wiatr będzie wiał z innej strony i będzie można uderzyć w interesy Moskwy – jak najbardziej.
      pozdrawiam
      KW

  5. Punkt widzenia autora jest w pełni zrozumiały? Świetnie się czyta. Zastanawiam się na ile realny jest scenariusz odśrodkowych zmian w Brukseli. Kolejne kraje będą wysyłać coraz więcej anty-liberalnych(chcoiaz co ta lewica ma z liberałami wspólnego ze nazwę im ukradła) polityków. W momencie gdy przeważa scenariusze mogą potoczyć się zgoła odmiennie. Nie bez powodu Orban gra na przetrzymanie do maja 2019. Nie bez powodu Bannon w Europie. Taki scenariusz może też być korzystny dla Polski bo w podporządkowanej US Europie Anglosasi zawsze grali na dwie równoważące się siły. A taka nowa przeciwwagą dla DE może być Europa centralna z Pl, Węgrami i reszta ferajny(która w takim scenariuszu już może nie być tak zapatrzona w Niemcy)

    1. Jeszcze drobna kwestia – jeśli korytarz Bawaria Ukraina jest istotny dla Węgrów to należy zauważyć, że równoległy (autostrady, gazociągi już są) buduje dosyć sprawnie Słowacja.

      1. Słowacja połączyła jedynie autostradą (i to jeszcze nie całkowicie) dwa największe swoje miasta Bratysławę i Koszyce. Droga wiezie nie przez Karpaty, a wzdłuż Karpat. Gdyby chcieli ją dociągnąć na Zakarpacie, również musieliby dalej budować wzdłuż (a raczej środkiem) Karpat. To piekielnie trudna i kosztowna inwestycja. A Węgrzy mają swoją drogę na płaskim terenie i już jej koniec jest pod szczytami gór. Słowacy tej rywalizacji nie wygrają i chyba nawet o tym nie myślą.
        pozdrawiam
        KW

  6. Mega ciekawe! Naprawdę doceniam i podziwiam.

    Tak sobie myślę – co by mogły zdziałać Węgry gdyby miały trochę więcej szczęścia. Oczywiście to samo można powiedzieć o Polsce jednak Węgry tutaj kojarzą mi się z taką środkowo-wschodnią Szwajcarią (no może trochę mniej neutralną :)). W każdym razie próbują wycisnąć z tego co mają ile się da!

    Myślę sobie teraz – jak Polska mogłaby sobie poradzić wprowadzając po części podobne zmiany co Węgry, oczywiście dopasowane do naszej sytuacji. Odnoszę wrażenie, że w naszej polityce zagranicznej mogłoby się bardzo dużo poprawić (także PRowo).
    Z takich reform na teraz przychodzi mi do głowy:
    – podwyższenie i zrównanie wieku emerytalnego (np. do 64)
    – prywatyzacja górnictwa
    – obniżka PIT/CIT
    – VAT na tym samym poziomie
    – zapobieganie kreatywnej polityce księgowej zagranicznych korporacji przez co wykazują stratę i nie płacą u nas podatku
    – zmiana 500 plus na 500-ulga-w-podatkach lub chociaż zminimalizowanie strat i wprowadzenie bonów
    – większe wydatki na obronność, większy nacisk na tarczę antyrakietową i usunięcie Nord Stream II
    – zapobieganie uzależnianiu się od pożyczek z Unii

    Co do problemów demograficznych, czy nie powinniśmy po prostu wybrać innej drogi? Teraz nie ma już patriarchalizmu co sprzyjało wysokiej liczbie urodzeń. Może czas na nowy system emerytalny bez piramidy finansowej? Myślę także, że gdy w Polsce zacznie się zarabiać minimalną 3000 zł na rękę to wielu wróci godząc się na trochę niższy poziom życia ale za to bliskość z rodziną. A to już napędzi naszą gospodarkę i może zacznie się fala “pozytywnego domina”.

    Moim zdaniem Unia mając przed sobą realną wizję bankructwa Włoch, Portugalii, może Hiszpanii czy Irlandii i cały Brexit nie będzie myślała o wykluczeniu Węgier ze wspólnoty. Świadczyłoby to o pewnego rodzaju wybrzydzaniu Unii (także nikt nie wie jakie byłyby kolejne tego następstwa). Poza tym Węgry są po prostu za małe. Wydaje mi się, że Węgry są upierdliwe ale będą próbowały lawirować do ostatniej granicy aby potem się na trochę uspokoić i dalej próbować po jakimś czasie.

    Swoją drogą – abstrakcyjna wizja – gdyby już zostali wykluczeni z Unii to co by im szkodziło pójście drogą Singapuru lub Dubaju i ustawienie bardzo niskich podatków? Taka gwałtowna reforma, z pewnością zdenerwowałaby inne kraje ale czy miałyby one wystarczającą władzę (sankcje) aby takie coś zablokować? Zastanawiam się czy jest taka teoretyczna możliwość.

    1. Wymagający komentarz. Szereg spraw do odniesienia, więc po kolei:
      1) rząd PISu już od dawna naśladuje Orbana, tylko w niektórych sprawach jest mniej skuteczny, a w innych spotyka się z mocniejszym naciskiem UE,
      2) podwyższenie i zrównanie wieku emerytalnego (np. do 64) —> przypominam, że wiek emerytalny dla mężczyzn to 65 lat (więc Pan proponuje w tym przypadku akurat obniżenie), zrównanie to chyba dobry pomysł, zwłaszcza iż kobiety żyją dłużej,
      3) prywatyzacja górnictwa….. Znów prywatyzacja? Jesteś wolnościowcem, ale jak już coś jest państwowe, to historia nauczyła nas, iż na sprzedaży tego obławiają się tylko osoby prywatne, a państwo traci. Do tego górnictwo to węgiel, a węgiel to energetyka. Nowoczesna energetyka (proszę sobie zgłębić temat, węgiel może być ponownie czarnym złotem). Energetyka to sektor strategiczny dla państwa. Kluczowy dla jego bezpieczeństwa. A sfera bezpieczeństwa to sfera państwowa. Sektor państwowy winien kontrolować energetykę w stopniu umożliwiającym “podtrzymanie” funkcjonowania państwa, w razie gdyby z jakiś względów “prywaciarze” zagraniczny nagle się na nas wypięli.

      4) obniżka PIT/CIT – czemu tak delikatnie? Znieśmy całkiem te podatki. Skoro ich obniżanie jest korzystne (vide Węgry , Rumunia) , to jak korzystny byłby ich brak!

      5) VAT na tym samym poziomie –> z pewnością VAT-em lepiej jest nadrabiać straty budżetowe, bo to i tak największy generator wpływów do Skarbu Państwa, a ponadto dość sprawiedliwie traktuje obywateli (bogaty kupuje więcej, korzysta więcej, więc płaci więcej mimo równej stawki).
      6) “zapobieganie kreatywnej polityce księgowej zagranicznych korporacji przez co wykazują stratę i nie płacą u nas podatku” — szanowny Panie, przecież PIS to właśnie robi! Pracuję w podatkach już dekadę. Mam dość “zapobiegania” “łatania” “ograniczania”. Potrzeba nam nowego PROSTEGO systemu podatkowego KTÓREGO NIE MOŻNA OMINĄĆ (brak ulg i zwolnień, prosty, jasny i czytelny podatek, a przy tym system jego poboru, nowe prawo), nie potrzeba nam więcej urzędników, bardziej skomplikowanych przepisów i kontroli przedsiębiorców by przypadkiem czegoś nie ukradli (już dziś Urzedy Skarbowe mają dostęp do newralgicnzych danych przedsiębiorstwa, m.in. poprzez plik JPK)

      7) “zmiana 500 plus na 500-ulga-w-podatkach lub chociaż zminimalizowanie strat i wprowadzenie bonów” –> jeśli żywa gotówka w postaci 500+ nie pomaga jeśli chodzi o demografię, to wątpię by program ulgowy coś pomógł (bo ulg człowiek nie widzi, nie dostaje gotówki do ręki). Więc po co w ogóle robić taki system? Lepiej stworzyć takie warunki, by każdego było nie tylko na dzieci stać, ale jeszcze by ich posiadanie życiowo się opłacało (socjal do minimum, ZUS zlikwidować, to zaraz ludzie zaczną “inwestować” w swoją emeryturę robiąc dzieci i to nie patologia licząca na zasiłek na dziecko, tylko właśnie normalni, zarabiający ludzie którzy myślą o swojej przyszłości),

      8) “większe wydatki na obronność, większy nacisk na tarczę antyrakietową” –> to wszystko się już dzieje a to: “usunięcie Nord Stream II” leży poza możliwościami Warszawy,

      9) “zapobieganie uzależnianiu się od pożyczek z Unii” – trzeba by było zrezygnować z dopłat, a co za tym idzie (jeśli nie chcemy dopłat, to po co do UE cokolwiek płacić?) trzeba by zrezygnować chyba całkowicie z UE.

      10) rząd PIS w kwestiach demografii właśnie idzie “inną drogą”. Ściąga migrantów do Polski (i jest to chyba jedyne doraźne teraz wyjście z tragicznej sytuacji).

      11) To nie chodzi o to, by Polak zarabiał średnio 3000 zł netto na rękę, tylko o to, by za te 2 czy 3 tys. zł mógł dobrze żyć, to zależy od siły nabywczej pieniądza, jeśli państwo podnosi (co robi) płacę minimalną ustawowo, to praktycznie sztucznie podwyższa wszystkie ceny, generuje inflację, a ludzie którzy będą zarabiać kilkaset złotych więcej nie odczują tego wcale, bo będą wydawać kilka razy więcej na np. chleb , czy bułkę (która kiedyś nota bene kosztowała 15 groszy).

      Tyle mojej polemiki 😉
      pozdrawiam serdecznie
      KW

      1. Zgadzam ze zdecydowaną większością Pana odpowiedzi. Bardzo ciekawe spojrzenie!

        “przypominam, że wiek emerytalny dla mężczyzn to 65 lat” – racja, mój błąd! Chodziło i o zrównanie do 65 roku życia.

        Co do górnictwa to bardzo ciekawe informacje Pan pisze. Czyli da się uzdrowić nasze górnictwo bez prywatyzacji? W takim razie chyba największym problemem pozostają tutaj związki zawodowe? Razem z nimi chyba ciężko może być z wprowadzeniem nowoczesnej energetyki.

        Co do całkowitego zniesienia PIT/CIT to jest sporo racji! Tylko czy nie zostalibyśmy uznani za kraj ze szkodliwą polityką podatkową? Może równe 2%? 🙂 Chociaż już w sumie bez różnicy… Ale takie 2% mogłoby iść na wojsko i odnowę szpitali. Oczywiście jestem za uproszczeniem podatków jak to tylko możliwe.

        “zapobieganie kreatywnej polityce księgowej zagranicznych korporacji przez co wykazują stratę i nie płacą u nas podatku” — szanowny Panie, przecież PIS to właśnie robi! Pracuję w podatkach już dekadę. Mam dość „zapobiegania” „łatania” „ograniczania”. Potrzeba nam nowego PROSTEGO systemu podatkowego KTÓREGO NIE MOŻNA OMINĄĆ ” Rzeczywiście, PiS robi sporo w zakresie uszczelniania podatków. Tylko czy nie komplikuje przy tym prawa dodatkowo? Jakiej zmiany brakuje Panu obecnie najbardziej?

        Co do UE – wydaje mi się, że warto w niej pozostać tak długo jak tylko wychodzimy na plus. Gdy zacznie się ona sypać to powinniśmy z niej wystąpić (łatwo się mówi) lub ewentualnie dołączyć do Niemiec, Francji jeśli nas zaproszą i uznają, że nie będziemy tylko montownią oraz kolejnym klientem dla ich produktów. Tylko czy Rosja i USA na to pozwolą?

        Bardzo ciekawi mnie także jak sztuczna inteligencja, przyszłe komputery kwantowe czy inne ciekawe rewolucje (także fiskalne) mogą wpłynąć na zmianę rozkładu światowych sił oraz systemy tych państw.

        Obecnie mieszkam w Niemczech ale planuję wrócić do Polski z kapitałem (na dom/mieszkanie) oraz założyć swoją firmę. Tylko straszy mnie trochę to prawo podatkowe działające wstecz, to jak łatwo można zniszczyć firmę. Czy to mit, że jest tak źle czy rzeczywiście polskie firmy wolą być sprzedane zagranicznemu graczowi którego trudniej tknąć przez nasz Fiskus?

        1. Właściciele polskich firm decydują się na ich sprzedaż przede wszystkim z uwagi na to, że przychodzi od razu duży kapitał. Mamy takich klientów. Firmy prowadzimy nadal, ale właściciele są już zagraniczni. Polski przedsiębiorca otrzymuje ofertę otrzymania sporej gotówki, która zabezpiecza go i następnie pokolenie. Jednocześnie otrzymuje propozycje utrzymania prezesury (jak chce). Więc źródło dochodu jakieś zostaje. Nie ma to za wiele wspólnego z fiskusem. Z pewnością są przykłady na to, że ktoś decyduje się na sprzedaż firmy, bo ma dość fiskusa ale to odosobnione pojedyncze przypadki. I często bardziej dotyczą małych przedsiębiorców, bo tych dużych stać na obsługę prawną i podatkową więc właściciel ceduje problemy z US na kogoś innego. Oczywiście są afery, że fiskus zajmuje konto, firma pada, a po 10 latach procesowania okazuje się, że US zrobił błąd — a dziś prawo i zalecenia dla urzędników idą w tym kierunku, że urzędnicy mają coraz więcej uprawnień groźnych dla przedsiębiorców. System podatkowy idzie w bardzo złą stronę. Szlag człowieka trafia jak to obserwuje i zna szczegóły. Jednak na “zachodzie” często nie jest lepiej (w gruncie rzeczy najczęściej jest tak, że nasi wprowadzają coś, coś już funkcjonuje gdzie indziej). Wielka Brytania stanowi wyjątek od reguły.

          Z tego co wiem, niemiecki fiskus jest mniej problematyczny niż polski (jeśli chodzi o formalności). Ale też Niemcy mocno dyskryminują obce firmy (znam przypadki z doświadczenia). Innymi słowy, konkurencja zagraniczna jest koszona odgórnie. Nie wiem czy ta zasada działa w stos. do małych przedsiębiorców zakładanych przez osoby które są w Niemczech rezydentami. Być może takie osoby uznawane są już za “swoich”. Podatkowo koszty utrzymania firmy w DE są z tego co mi wiadomo wyższe. Więc przenosiny do Polski akurat z Niemiec, nie powinno być trudnym wyborem. Różnice są duże np. między GB a PL (na dużą korzyść GB) , lub np. między Szwecją a Polską (na dużą korzyść Polski – proszę sobie wyobrazić jak uciążliwy musi być system w Szwecji).

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *