Rosja i Niemcy – najwięksi sprzymierzeńcy Polski

–> ZAMÓW W PRZEDSPRZEDAŻY<–

 

Tak sformułowany tytuł, nie może pozostać bez wyjaśnień. Nie jest on – jak można podejrzewać – ani przewrotny ani mający na celu wprowadzić czytelnika w błąd. Co może wydawać się zaskakujące zwłaszcza, że przez ostatnich siedem lat – a nawet dłużej – zarówno władze Republiki Federalnej Niemiec jak i Federacji Rosyjskiej podjęły szereg niekorzystnych i godzących w polskie interesy inicjatyw. Wystarczy przypomnieć jak rosyjska agresja na Ukrainę zachwiała polskim poczuciem bezpieczeństwa. Tymczasem polityka zagraniczna prowadzona przez decydentów z Berlina – a zwłaszcza realizacja projektu Nord Stream II – zagraża naszemu bezpieczeństwu energetycznemu.

Od lat eksperci i komentantorzy polityki międzynarodowej przekonują, że Polska znajduje się w trudnej sytuacji. Do czego wydatnie przyczyniły się zarówno władze z Kremla jak i Berlina. Nawet euroentuzjaści oraz zwolennicy współpracy z Niemcami nie zaprzeczają, że te prowadzą politykę przeciwko władzom z Warszawy. Utrzymują jedynie, że jest to efekt polityki obecnego rządu. Pamiętać jednak należy, że umowa na budowę Nord Stream została wprawdzie podpisana jeszcze w 2006 roku (za czasów premiera Jarosława Kaczyńskiego). Niemniej już rok później władzę w Polsce objął rząd PO-PSL – przychylny w stosunku do Niemiec oraz wspierający politykę resetu z Rosją. Pomimo znacznego zaangażowania Polski w tenże proces oraz w budowę Eurosji od Władywostoku po Lizbonę, Gazociąg Północny został ukończony w 2012 roku.  Następnie 4 września 2015 roku we Władywostoku została podpisana umowa na budowę rurociągu Nord Stream II. Stało się to zaledwie 1,5 roku po agresji Rosji na Krym i w Donbas. Przypomnijmy, że funkcję premiera Polski sprawowała wówczas jeszcze Ewa Kopacz, która straciła urząd dopiero na skutek porażki w wyborach z 25 października 2015 roku.  Innymi słowy, niezależnie od tego kto w Polsce rządził i jaką prowadził politykę względem Rosji i Niemiec, państwa te realizowały swoje cele kosztem interesów kraju znad Wisły.

Po dojściu do władzy Zjednoczonej Prawicy, nieprzychylne jej środowiska polityczne w Niemczech ale i w całej Unii rozpoczęły ofensywę przeciwko nowym rządom w Warszawie. Pretekstem była kwestia powołania sędziów do Trybunału Konstytucyjnego, a następnie próby zmian w sądownictwie. Niezależnie od procedur i rezolucji stosowanych przeciwko Polsce w zw. z tzw. sprawą praworządności, Francja i Niemcy nie wzbraniały się przed łamaniem idei wolnej konkurencji w UE poprzez wprowadzanie regulacji ustawowych zmuszających polskie firmy do stosowania zachodnich stawek wynagrodzeń przy przewozach przez terytorium ww. państw. Co istotnie uderzyło w konkurencyjność polskich firm transportowo-spedycyjnych. Nadto wywierano znaczną presję w kwestiach: przymusowej relokacji uchodźców, tzw. neutralności klimatycznej, jak również w temacie uzależnienia wypłat środków unijnych od praworządności. Niezależnie od tego, czy oceniamy działania UE i Niemiec jako słuszne w niektórych sprawach czy też nie, faktem jest, że zarówno Bruksela jak również Berlin działały przeciwko Warszawie. Wywierając na polskie władze zewnętrzną presję.

Przez te wszystkie lata Federacja Rosyjska – w odpowiedzi na sankcje ze strony całej UE – nałożyła szereg sankcji zwrotnych, w tym takich skierowanych tylko przeciwko Polsce (np. embargo na import polskich produktów spożywczych). Jednocześnie władze z Moskwy niemalże zamroziły relacje dyplomatyczne z Warszawą (pamiętajmy, że to na silniejszym ciąży odpowiedzialność za relacje). Starając się przy każdej nadarzającej się okazji wywoływać w Polsce poczucie zagrożenia (vide sugestywne manewry wojskowe) oraz prowadząc szeroko zakrojoną wojnę informacyjną.

Te, jak również wiele innych okoliczności świadczą za tym, że zarówno strona rosyjska ale i niemiecka mogłyby zostać umieszczone jako ostatnie na liście działających na korzyść Polski, biorąc pod uwagę ostatnie lata. Niemniej, wystarczy zmienić nieco perspektywę by dostrzec, że państwa te nie mogły okazać się lepszymi sprzymierzeńcami polskiej racji stanu. I z tak pozytywnym przesłaniem, warto przejść do meritum podkreślając myśl, że każde żelazo wrażone w ciało, które nie zabije, można przekuć na dobrą monetę.

 

Rosjanie dają impuls do rozwoju polskiej armii i przemysłu zbrojeniowego

 

Jeszcze w 1999 roku polska armia liczyła sobie 226 tys. żołnierzy a wydatki państwa na obronność wynosiły wówczas ok. 2,1% PKB. Jednak należy pamiętać, że wojsko opierało się wówczas w dużej mierze o archaiczne, post-peerelowskie struktury i rozwiązania. Liczebna i słabo zarządzana armia generowała wysokie koszty utrzymania, które pochłaniały znaczną część budżetu obronnego. Co z kolei nie pozwalało na szybką modernizację sił zbrojnych. Pensje i emerytury stanowiły łącznie 30% budżetu MON. Co było równe poziomowi wydatków na zakup uzbrojenia (również 30%). W przemyśle obronnym pracowało wówczas ponad 51 tys. osób.

W 2001 roku uchwalono ustawę o modernizacji technicznej i finansowaniu Sił Zbrojnych RP, na mocy której ustalono, że wydatki na obronność nie powinny być niższe niż 1,95% PKB, a kwoty przekazywane na modernizację armii nie powinny być niższe niż 20% budżetu obronnego. Normy te obowiązywały przez kolejne lata. Wprowadzono również program zmiany struktury kadry zwiększając poziom uzawodowienia oraz zmieniając proporcje pomiędzy oficerami, podoficerami oraz żołnierzami zawodowymi. Zwiększając wydatnie odsetek tych ostatnich, kosztem kadry oficerskiej. Ogólnie jednak poważnie zredukowano etaty w WP. Tylko w latach 2000-2001 zlikwidowano ich blisko 50 tys.

Ograniczanie liczebności armii kontynuowano w kolejnych latach, jednak tempo modernizacji było oceniane raczej słabo. Z najważniejszych inwestycji należy wspomnieć zakup myśliwców wielozadaniowych F-16, które dostarczono w latach 2006-2009. Pamiętając, że środki na te samoloty zostały przydzielone dodatkowo, spoza budżetu MON.

W 2007 roku stan armii wynosił 90 tys. żołnierzy zawodowych i dalszych blisko 55 tys. żołnierzy służby zasadniczej, a Ministrem Obrony Narodowej został specjalista z dziedziny. Lekarz psychiatra i politolog – Bogdan Klich. Stanowisko to piastował aż do 2011 roku, a okres ten przez wielu uznawany jest za najgorszym dla Wojska Polskiego w III RP. Minister był krytykowany zwłaszcza w kontekście przezbrajania polskich wojsk w Afganistanie, jak również był obarczany odpowiedzialnością za nie wyciągnięcie wniosków z katastrofy lotniczej wojskowego samolotu CASA (2008 rok), co miało przełożenie na wagę i rozmiar strat poniesionych przez armię w katastrofie smoleńskiej z 2010 roku. Należy bowiem podkreślić, że niezależnie od płaszczyzny politycznej, w sferze wojskowej kompletnie pokpiono procedury bezpieczeństwa. W efekcie, na pokładzie jednego samolotu znajdowali się jednocześnie:

  1. szef Sztabu Generalnego WP, który ponadto miał najprawdopodobniej zostać szefem Komitetu Wojskowego NATO,
  2. dowódca Wojsk Lądowych RP,
  3. dowódca Sił Powietrznych RP,
  4. dowódca Marynarki Wojennej RP,
  5. dowódca Sił Specjalnych RP,
  6. Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych RP.

Wszyscy ponieśli śmierć w dniu 10 kwietnia 2010 roku, co pozbawiło Siły Zbrojne RP najważniejszych dowódców. Była to najbardziej dotkliwa jednorazowa strata (pod względem ilości dowódców tak wysokiej rangi) w jakiejkolwiek armii na świecie uwzględniając dwie największe wojny światowe.

Niezależnie od tego, na lata sprawowania urzędu przez ministra Klicha przypadł ponadto proces profesjonalizacji Wojska Polskiego. W latach 2009-2010 przeprowadzono pełne uzawodowienie armii po którym stan etatów zawodowych wyniósł 95 tys. (110 tys. żołnierzy ogółem). W celu zadbania o stan rezerw, Stworzono Narodowe Siły Rezerwowe, jednak poziom rekrutacji do nich był w zasadzie symboliczny. Od 1 stycznia 2009 roku zawieszono obowiązek odbywania zasadniczej służby wojskowej oraz przeszkolenia wojskowego studentów i absolwentów szkół wyższych. Przyczyniło się to wszystko do bardzo złej współczesnej sytuacji rezerw kadrowych dla Sił Zbrojnych RP. W 2011 stan liczebności armii spadł do najniższego jak dotąd poziomu – ok. 94 tys. żołnierzy zawodowych (+ NSR).

Oprócz wspomnianego zakupu myśliwców F-16, Polska armia nie cieszyła się zbyt często z zakupów nowoczesnego uzbrojenia w pierwszych 14 latach XXI wieku. Jeszcze w 2002 roku MON pozyskał 128 używanych czołgów Leopard 2A4 z rezerw Bundeswehry. Kolejna partia 119 sztuk tych czołgów (głównie w wersji 2A5) została nabyta dopiero w 2013 roku. W 2004 roku Polska zaczęła produkować KTO Rosomak na fińskiej licencji. Był to bodaj najjaśniejszy punkt modernizacji WP i to przy udziale polskiego przemysłu zbrojeniowego. Warto wspomnieć o kontrakcie i licencyjnej produkcji pocisku przeciwpancernego Spike-LR. Niemniej, dostarczenie w latach 2004-2013 wyrzutni przenośnych w ilości zaledwie 264 sztuk (+ 2675 pocisków) należy uznać za dalece niewystarczające. W 2008 roku rozpoczęto modernizację wyrzutni rakietowych Grad do standardu WR-40 Langusta.  Ciągnął się natomiast – jeszcze od roku 2001 – projekt haubicoarmaty Krab, który przechodził wiele trudnych chwil. Jeszcze większe problemy dotykały zakontraktowaną w 2001 roku budowę korwety Gawron (głównie z uwagi na brak środków finansowych). Oba programy stały się w owych latach sztandarowymi przykładami niemocy polskiego przemysłu zbrojeniowego oraz nieudolności MON-u. Olbrzymim błędem było ponadto rozebranie linii produkcyjnej silników czołgowych do T-72. Po tej decyzji, polski przemysł zbrojeniowy do dnia dzisiejszego nie odzyskał kompetencji w kwestii produkcji silników tego typu. Warto nadmienić również o prywatyzacji licznych zakładów zbrojeniowych i likwidacji polskich stoczni. W 2007 sprzedane zostały na rzecz Sikorsky Aircraft  Polskie Zakłady Lotnicze w Mielcu, natomiast w 2009 Polska pozbyła się wytwórni PZL-Świdnik. W 2007 roku Stocznię Gdańsk przejęła ukraińska spółka ISD z Donbasu. W 2008 roku Komisja Europejska uznała, że udzielona przez Polskę pomoc dla stoczni: Gdyńskiej i Szczecińskiej łamie zasady konkurencji i powinna zostać zwrócona. Na skutek tego w 2009 roku obie stocznie zostały zlikwidowane.

Na rok 2014, Wojsko Polskie liczyło sobie ok. 120 tys. żołnierzy (zawodowi + NSR), a stan ten utrzymywał się od roku 2011.

Źródło:MON

Zatrudnienie w przemyśle obronnym w 2014 roku wyniosło ok. 46 tys. osób. Na badania i rozwój przeznaczano zaledwie 0,64% PKB przy zalecanych przez Komisję Europejską 4% (w USA aż 1/3 środków trafiała na badania i rozwój). Co odzwierciedlało stan polskiego przemysłu zbrojeniowego, który w pierwszej dekadzie XXI wieku przeżywał prawdziwą zapaść. Struktura wydatków przedstawiała się w budżecie na 2014 rok (uchwalony w 2013 r.) w następujący sposób:

Źródło: MON

Na podstawie powyższych danych oczywistym jest, że w rok 2014 Siły Zbrojne RP wchodziły w nie najlepszych nastrojach. Armia ledwie otrząsnęła się po stracie najważniejszych dowódców. Proces profesjonalizacji pozbawił Siły Zbrojne RP rezerw (choć nie musiało tak być). Przemysł zbrojeniowy – z uwagi na problemy z budową Kraba i Gawrona – miał jak najgorszą opinię w społeczeństwie. Modnym stało się twierdzenie, że cały sektor zbrojeniowy należy zamknąć lub sprywatyzować, ponieważ generuje jedynie niepotrzebnie koszty. Ponadto – ze względów politycznych – w opinii publicznej zaczęto kwestionować udział Wojska Polskiego w misjach zagranicznych (wskazywano na bezsens wojny w Afganistanie i stabilizowania Iraku, a także na fałszywe przesłanki wszczęcia wojny w Iraku). Jednak los chciał, że perspektywa polityków – a więc i nastawienie MON – w stosunku do potrzeb modernizacji armii ale i także przemysłu zbrojeniowego zaczęła się szybko zmieniać.

Na początku 2014 roku Federacja Rosyjska zajęła Krym, a także dokonała ograniczonej inwazji na Ukrainę (Donbas). Dla Polski, ale i również dla całego NATO było to niczym zimny prysznic. Okazało się bowiem, że czas stagnacji w armii musi minąć. Dzięki agresywnym działaniom Rosji potrzeba inwestowania w bezpieczeństwo stała się oczywista dla większości polskiej sceny politycznej, jak również dla samego społeczeństwa. Wzrosła akceptacja polityczno-społeczna dla zwiększenia wydatków na obronność. Zaczęła się również zmieniać ocena społeczna w stosunku do zawodu żołnierza, a ponadto powoli docenia się własny potencjał przemysłowy oraz dostrzega potrzebę jego autonomii (w czym dodatkowo pomógł COVID).

Wszystko to dało impuls do rozbudowy i przyśpieszenia modernizacji SZ RP. W 2017 roku zatwierdzono program zwiększania wydatków na obronność. Plan zakłada, że do roku 2030 Polska ma przeznaczać na Siły Zbrojne nie mniej niż 2,5% PKB. Zwiększanie wydatków może ulec przyśpieszeniu bowiem już pojawiły się zapowiedzi, że próg 2,5% PKB ma zostać osiągnięty do 2024 roku. Warto nadmienić, że w roku 2020 przeznaczono na ten cel 2,37% PKB (planowano 2,1%) choć należy pamiętać, że okres ten był momentem tąpnięcia PKB z uwagi na COVID-19. Poniżej graf przedstawiający sumę wydatków Polski na obronność w przeliczeniu na dolary:

Dane w USD. Źródło: tradingeconomics.com

Rozpoczęto również inwestycje w infrastrukturę wojskową, w tym w rozbudowę poligonów a także m.in. hangarów dla czołgów z nowoutworzonej czwartej dywizji. Wskazać należy, że garaże zbudowane dla Leopardów 2 przesuniętych do Wesołej, będą mogły zostać wykorzystane w przyszłości przez Abramsy, które mają wejść na wyposażenie 1. Warszawskiej Brygady Pancernej im. Tadeusza Kościuszki wchodzącej w skład nowej, utworzonej w 2018 roku 18 Dywizji Zmechanizowanej. Co ciekawe w lipcu 2018 roku Polska odkupiła od Ukraińców udziały w Stoczni Gdańsk i spółce GSG Towers. Od tego czasu trwa rozwój i realizowanie planu naprawczego w Stoczni Gdańsk.

Od 2015 roku liczebność w Wojsku Polskim stale rośnie. W 2015 roku było to ponad 122 tys. żołnierzy, a w 2018 roku już 144 tys. żołnierzy (107 tys. zawodowych, 12 tys. NSR, 24 tys. WOT i 5 tys. kandydatów). W 2017 roku stworzono wspomniane Wojska Obrony Terytorialnej, które mają między innymi wypełnić braki w rezerwach kadrowych dla Wojska Polskiego. Stan liczebny w WOT na sierpień 2021 wynosi ok. 30 tys. żołnierzy, natomiast stan żołnierzy zawodowych wzrósł do ponad 110 tys. W wygaszanym z kolei NSR wciąż zarejestrowanych jest ok. 2 tys. żołnierzy. Jednocześnie minister MON prognozuje dalszy wzrost ogólnego stanu osobowego w armii, który ma osiągnąć nawet dwukrotnie wyższy poziom niż obecnie (choć zrealizowanie tych zapowiedzi będzie szalenie trudne, nawet w kilkuletniej perspektywie czasowej). Graf z planowanym w 2020 roku stanem osobowym armii na rok 2021 (cel do osiągnięcia):

Źródło: MON

Czy to zbiegiem okoliczności, czy też na skutek pewnego rodzaju mobilizacji decyzyjnej, jeszcze w 2015 roku udało się wreszcie wprowadzić do służby korwetę patrolową ORP Ślązak, a także rozpocząć produkcję haubicoarmaty Krab. W tym samym roku podpisano kontrakt na modernizacje czołgów Leopard 2A4 do standardu 2PL. Choć należy pamiętać, że z drugiej strony w 2016 roku zerwano kontrakt na dostawę 70 śmigłowców wielozadaniowych Caracal zawarty w 2015 roku (trzeba jednak przyznać, że było o wiele bardziej pilnych potrzeb zakupowych, a kontrakt opiewał na sporą kwotę 13,5 mld zł). W 2018 roku MON podpisał kontrakt na zakup baterii Patriot w programie Wisła. W 2019 roku podpisano z Amerykanami kontrakt na HIMARS, a na początku 2020 roku MON zawarł umowę na dostawę samolotów F-35. Te mają zostać nabyte za środki spoza budżetu MON. W lipcu 2021 roku zapowiedziano budowę przez polskie stocznie fregat w programie „Miecznik” jak również zakup ok. 250 czołgów Abrams w najnowszej wersji, co również ma zostać sfinansowane spoza zasobów MON. Oznacza to, że realne wydatki na obronność (w tym modernizację) będą w kolejnych latach w rzeczywistości znacznie wyższe niż zakładane limity.  Nie należy również zapominać o programach zbrojeniowych dotyczących dronów. Polska zakupiła już duże drony klasy MALE od Turcji. MON nabył również mniejsze Fleyeye oraz pociski krążące Warmate dostarczane przez rodzimą firmę WB Electronics. Choć zamówione ilości są póki co raczej symboliczne.

Widząc wreszcie szanse na realny zarobek, Polski przemysł wzmógł prace nad wieloma programami zbrojeniowymi. Od broni strzeleckiej (GROT, Vis 100, granatnik rewolwerowy RGP-40), przez kierowane pociski przeciwpancerne (Moskit, Pirat) i przeciwlotnicze (Piorun), lekkie przenośnie moździerze piechoty, a także po cięższy sprzęt tj. Bojowy Wóz Piechoty Borsuk z wieżą ZSSW-30 czy wozy rozpoznania Bóbr-3 w programie „Kleszcz”. Po 2015 roku w dobrym tempie szło przezbrajanie Wojska Polskiego w nowoczesne haubicoarmaty Krab, a ponadto w 2016 roku rozpoczęto produkcję moździerzy samobieżnych RAK (na podwoziu Rosomaka). Pod koniec 2020 roku do armii trafił pierwszy system przeciwlotniczy bardzo krótkiego zasięgu PILICA (działko OPL + pociski Piorun). Już wcześniej, bo w 2018 do służby zaczął wchodzić SPZR Poprad. W 2019 roku MON zapowiedział utworzenie Sił Obrony Cyberprzestrzeni co było odpowiedzią w związku z cyber-ataki oraz wojną informacyjną prowadzoną przez Federację Rosyjską.

Oczywiście nie jest tak, że nowe technologie i uzbrojenie pojawiły się nagle z dnia na dzień. Przykładowo nad Rakiem pracowano bodaj od 2008 roku, a nad Popradem od 2005 roku. Niemniej, zmiana sytuacji na arenie międzynarodowej wymusiła na decydentach politycznych i wojskowych, by z niekończących się prac analityczno-koncepcyjnych przejść wreszcie do etapu realizacji i wdrażania konkretnych systemów. Również przemysł zbrojeniowy poczuł, że pojawia się moment, w którym na pracy modernizacyjnej będzie można zarobić. Bowiem pojawiła się w rządzie i w MON-ie akceptacja a nawet potrzeba inwestowania w rozwój Sił Zbrojnych RP. Wynika to nie tylko z presji wywoływanej przez Federację Rosyjską, ale i również wymagań ze strony sojuszników z NATO – głównie Amerykanów.

Oczywiście modernizacja i rozwój SZ RP nie przebiegają w takim tempie i w taki sposób jakbyśmy sobie tego wszyscy życzyli. Niemniej, oczywistym jest, że od roku 2014 coś drgnęło. I gdyby nie zmiana sytuacji międzynarodowej w owym czasie, kto wie w którą stronę podążałaby polska armia. W tej chwili Polska regularnie zwiększa finansowanie Sił Zbrojnych RP, ich liczebność, a rząd angażuje dodatkowe środki pieniężne, które mają umożliwić szybszą modernizację. Nie można więc zaprzeczyć, że obrano słuszny kierunek, choć można mieć zastrzeżenia co do tempa oraz formy zmian.

Poniżej graf ze strukturą wydatków na obronność za 2021 rok. W porównaniu z rokiem 2014, widocznym jest zmniejszenie udziałów wydatków na świadczenia (w tym emerytury – z oczywistych przyczyn) oraz zwiększenie udziału wydatków majątkowych (w tym na modernizację) a także związanych ze szkoleniem i utrzymywaniem wojska.

Źródło: MON

Niemcy motywują do uzyskania niezależności energetycznej

 

Wraz z końcem 2022 roku, wygasa polsko-rosyjska umowa na transfer gazu do i przez Polskę. Innymi słowy, Polska może na przełomie 2022 i 2023 roku znaleźć się pod olbrzymią presją polityczną ze strony Kremla. Sytuacja może być podobna do tej, jaka miała miejsce na przełomie 2019 i 2020 roku w przypadku Białorusi.

Zagrożenie ewentualnym odcięciem Polski od dostaw rosyjskiego gazu stało się realne z uwagi na niemiecką decyzję z 2015 roku o budowie gazociągu Nord Stream II. Już wówczas stało się oczywiste, że dzięki temu projektowi Rosjanie będą mogli przetransferować na zachód Europy (głównie do Niemiec) olbrzymią ilość gazu bez potrzeby korzystania z gazociągu Jamał-Europa przebiegającego przez Polskę.

W efekcie, polskie władze nie mogły uciec od tematu zabezpieczenia dostaw gazu ziemnego do kraju. Myślano o tym zresztą już wcześniej, bowiem w 2006 roku zapadła decyzja o budowie Terminalu LNG w Świnoujściu. Jednak pomimo planów ukończenia inwestycji do 2013 roku, prace nad nią przeciągały się przez całe lata. Dość napisać, że 8-letnie rządy PO-PSL (2007-2015) nie wystarczyły by uruchomić terminal. Ten został oddany do użytku dopiero w 2016 roku. Niemalże natychmiast po tym – w 2017 roku – podjęto decyzje o rozbudowie inwestycji w taki sposób, by jej zdolność przyjmowania gazu wzrosła z 5 mld m³ gazu/rok do 8,3 mld m³ gazu/rok.

Ponadto naturalną decyzją był powrót do tematu gazociągu z Norwegii. Temat Baltic Pipe nie był nowy i jeszcze w 2013 roku uzyskał status projektu o znaczeniu wspólnotowym (status PCI). Niemniej, przed kolejne lata polska strona nie podejmowała konkretnych działań w celu realizacji inwestycji. Dopiero w 2016 roku – a więc po decyzji o budowie Nord Stream II – polski GAZ-SYSTEM zaczął wspólnie z duńskim Energinet badać możliwość budowy połączenia pomiędzy polskim a duńskim systemem przesyłowym. Projekt ruszył z kopyta w 2017 roku i przez kolejne dwa lata trwały intensywne prace przygotowawcze. Proces ten został zwieńczony w listopadzie 2018 roku, kiedy to zapadły ostateczne decyzje o budowie Baltic Pipe.  Przy czym termin zakończenia prac nieprzypadkowo ustalono na koniec 2022 roku… Gazociąg będzie miał przepustowość 10 mld m³ gazu/rok z czego Polska zakontraktowała już na własne potrzeby 8,1 mld m³ gazu/rok.

Baltic Pipe, źródło: wikipedia.org

Niezależnie od powyższych inwestycji, planowane jest wydzierżawienie pływającego Terminala LNG w Gdańsku, który miałby możliwość przyjmowania  kolejnych 4 mld m³ gazu/rok.

Oprócz zabezpieczenia dostaw gazu do Polski, władze z Warszawy podjęły szereg inwestycji, które miały na celu połączenie polskiego systemu gazociągów z systemami państw ościennych. Tak, by Polska z jednej strony mogła pozyskać surowiec z alternatywnych źródeł, a z drugiej by mogła stać się re-eksporterem gazu dla całego regionu.

W tym celu od 2015 roku (a w zasadzie od 2017 kiedy to projekt naprawdę ruszył) rozpoczęto prace nad budową interkonektora Polska-Litwa, dzięki któremu zostaną spięte w jeden system gazociągi łączące Finlandię, Estonię, Łotwę, Litwę i Polskę. Prace nad inwestycją mają zakończyć się już pod koniec 2021 roku. Dzięki niej, wszystkie wymienione wyżej państwa będą mogły wymieniać się surowcem, korzystając nie tylko z polskiej infrastruktury przesyłowej, ale i również z litewskiego Terminala LNG w Kłajpedzie (przepustowość 4 mld m³ gazu/rok). Niewątpliwie agresywna polityka Federacji Rosyjskiej musiała mobilizować cały region do przyśpieszenia prac nad infrastrukturą uniezależniającą kraje od rosyjskich dostaw.

3 sierpnia 2021 roku został z kolei ukończony interkonektor gazowy Polska-Słowacja. Inwestycja została zaplanowana jeszcze w 2011 roku. Ukończenie tej inwestycji jest ważną częścią projektu  Korytarza Północ-Południe, który zintegruje systemy gazociągowe: Polski, Czech, Słowacji, Węgier oraz Chorwacji (gdzie w 2021 powstał terminal LNG na wyspie Krk o przepustowości 2,6 mld m³ gazu/rok).

Źródło: Energetyka24.com

 

Jednocześnie wciąż trwają rozmowy i prace nad nowym połączeniem gazowym Polska-Ukraina. Po polskiej stronie inwestycja jest w zasadzie na ukończeniu. Problem występuje po stronie ukraińskiej. Niemniej już teraz – dzięki istniejącym połączeniom – Polska mogłaby eksportować na Ukrainę ok. 5 mld m³ gazu/rok. Co daje Polsce możliwość wsparcia wschodniego sąsiada.

Niewątpliwie, dzięki wszystkim powyższym inwestycjom Polska ma szansę nie tylko uniezależnić się od dostaw gazu z rosyjskiego kierunku, ale i stać się środkowoeuropejskim hubem gazowym zdolnym – dzięki terminalowi LNG oraz Baltic Pipe – zaopatrywać w surowiec: Bałtów, Ukrainę, a także sąsiadów z południa: Czechów, Słowaków czy Węgrów.

Oczywiście pomysły ww. projektów pojawiały się już wcześniej, niemniej przykład Terminalu LNG w Świnoujściu, a zwłaszcza inwestycja Baltic Pipe pokazują, że Polska podjęła wzmożone działania w kierunku niezależności gazowej dopiero po 2015 roku. Czyli po rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz po zawarciu niemiecko-rosyjskiego porozumienia w kwestii budowy Nord Stream II.

 

Rosja i Niemcy wspólnie wpychają Ukrainę w objęcia Polski

Oczywiście teza o tym, że to dopiero presja zewnętrzna przyczyniła się do właściwych reakcji polskich władz może być kwestionowana. Mogą pojawić się zarzuty, że to nie presja zewnętrzna,  a zmiana rządów w 2015 roku miała najważniejszy wpływ na poruszane tematy. Inni z kolei wskażą, że wiele inicjatyw miało swój początek jeszcze przed 2014 rokiem (choć często nawet jeśli tak było, to prace szły do tego momentu ślamazarnie jak w przypadku Terminala LNG). Oczywiście czynników mających wpływ na decyzje polityczne było i zawsze będzie wiele. Niemniej presja zewnętrzna należy do jednych z ważniejszych. Zwłaszcza, że nieumiejętność radzenia sobie z problemami w polityce zagranicznej, szybko przekłada się później na politykę krajową. I kończy topnieniem poparcia politycznego w społeczeństwie.

Jednak jest pewien niezwykle istotny dla polskiej racji stanu proces, na który polskie władze miały marginalny wpływ, a który potoczył się dla Polski korzystnie tylko i wyłącznie ze względu na działania Niemiec i Rosji. Tym tematem są relacje polsko-ukraińskie.

Co podkreślam od lat, Warszawa znalazła się w unikalnym momencie historii, w którym po raz pierwszy (jeszcze od czasów powstań chmielnickiego) władze z Kijowa zacieśniają relacje z Polską, a jednocześnie posiadają złe relacje z Moskwą i straciły zaufanie do Berlina. Wszystko to na skutek działań władz Federacji Rosyjskiej i Republiki Federalnej Niemiec.

Gdy w 2014 roku Rosjanie zajęli Krym, a następnie dokonali inwazji na Donbas, automatycznie określili się w sposób jednoznaczny jako wróg Ukraińców i Ukrainy. Od tego momentu ukraińskie społeczeństwo przestało postrzegać Moskwę jako trudnego, ale jednak potencjalnego partnera. Dokonał się w to miejsce olbrzymi mentalny zwrot na niekorzyść wizerunku Rosji w oczach ukraińskiego społeczeństwa. Władimir Putin zanotował wizerunkową klęskę w sferze soft power, która może zaważyć na relacjach rosyjsko-ukraińskich na kolejne dekady. Co może oznaczać trudności w odzyskaniu kontroli nad Kijowem, a nawet gdyby się to udało, oznaczałoby to potrzebę ponoszenia olbrzymich kosztów utrzymania tej kontroli nad wrogo nastawionym narodem. Władimir Putin oddał nam tym samym wielką przysługę, bowiem Ukraina siłą rzeczy musiała zmienić stosunek do Polski. Państwa, które poprzez swoje granice może połączyć ją zarówno z Unią Europejską jak i NATO.

Z początku władze z Kijowa ignorowały Warszawę postrzegając ją jako wykonawcę woli Waszyngtonu. Niemniej, w międzyczasie nastąpiła potężna fala ukraińskiej emigracji, która w dużej mierze trafiła do Polski. Dzięki temu od wielu lat Polacy i Ukraińcy żyją obok siebie. To pozwoliło nie tylko przełamać lody, ale i zatrzeć niekorzystne stereotypy. Dokonała się wielka zmiana mentalna w obu społeczeństwach, a Ukraińcy zaczęli postrzegać Polskę jako wzór do naśladowania. Miejsce, gdzie można się rozwijać, a ciężka praca zwyczajnie popłaca (w stosunku do warunków ukraińskich). Ukraińskie społeczeństwo zaczęło postrzegać Polaków jako przychylnych sobie przyjaciół. Dobre wrażenie na nich sprawiają również działania polskich polityków (nie tylko obecnej opcji rządzącej, ale i poprzednich – bo należy przypomnieć że w kwestii ukraińskiej kolejne rządy prezentowały podobne stanowisko i starały się o zbliżenie dyplomatyczne). Proces ten trwa do dziś niemal mimowolnie. Bez potrzeby ingerencji i prowadzenia specjalnej polityki. Wystarczyło jedynie otworzyć rynek pracy dla Ukraińców.

Niemniej, to że Ukraina odwróciła się od Rosji nie oznaczało automatycznie, że władze z Kijowa będą dążyć do partnerstwa z Warszawą. Bowiem największym graczem w UE – do której Ukraińcy zamierzają dołączyć – są Niemcy. I bywało już tak w historii Ukrainy, że Ukraińcy w walce przeciwko wpływom Moskwy, za protektora wybierali Berlin. Co potrafiło się źle skończyć dla Polski i Polaków. Tym bardziej należy doceniać politykę Angeli Merkel, która rok po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zdecydowała się na budowę Nord Stream II. Gazociągu, który zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Kijowa. Dzięki nieskutecznej i miękkiej police niemieckiej kanclerz, Władimir Putin najpierw został ośmielony po zajęciu Krymu i zdecydował się ruszyć na Donbas. Następnie został jeszcze nagrodzony poprzez umowę na NS II. Przez kolejne lata Niemcy nie zdecydowali się ponadto wspierać Ukrainy w zakresie dostarczania technologii lub uzbrojenia, które mogłyby zwiększyć bezpieczeństwo Ukrainy. Angażowały się Stany Zjednoczone, angażowała się Wielka Brytania. Wreszcie pomocy udzielała również Polska. Tymczasem Angela Merkel konsekwentnie dążyła do realizacji wspólnego projektu z GAZPROMEM. Znamiennym były jej ostatnie odwiedzin w Kijowie, przed którymi najpierw poleciała do Moskwy. Tego rodzaju sygnały były odczytywane przez ukraińską administrację w sposób jednoznaczny.

Na skutek polityki Angeli Merkel Republika Federalna Niemiec kompletnie straciła na wiarygodności w oczach Ukraińców. Wydaje się, że działania Berlina – podobnie jak wcześniej te podejmowane przez władze z Kremla – na długie lata zapadną w ukraińskiej pamięci. I będą miały ogromny wpływ na politykę władz z Kijowa. Te zawsze bowiem będą musiały brać pod uwagę fakt, że Niemcy są gotowi za każdym razem przedłożyć własne interesy z Rosją nad bezpieczeństwo Ukrainy. Tego rodzaju kalkulacja jeszcze długo będzie się utrzymywała w świadomości Ukraińców.

W konsekwencji, Polska jawi się władzom z Kijowa jako jedyny i największy regionalny partner, któremu można zaufać. Ta wiarygodność Polski – która wynika również z jednej wieloletniej linii politycznej prezentowanej przez kolejne polskie rządy – jest naszym największym atutem w teraźniejszym, ale przede wszystkim przyszłych relacjach z Ukrainą. Dzięki fatalnej i krótkowzrocznej polityce Putina i Merkel, teraz to tylko w Polskich rękach leży możliwość pozyskania Ukrainy jako strategicznego partnera. Pamiętać bowiem należy, że Turcja nie ma potencjału do stania się prawdziwym ukraińskim sojusznikiem. Erdogan zaangażował kraj w konflikty na niemal całej długości granic. Turcy muszą kontrolować napięcie z Grecją na Morzu Egejskim, z Rosją na Morzu Czarnym, a ponadto turecka armia zaangażowana jest w konflikt w Libii oraz pilnowanie tureckich granic z Syrią, Iranem oraz Armenią. Turcy są tak pochłonięci rywalizacjami w swoim sąsiedztwie, że jeszcze długo nie będą w stanie wyjść dalej, a już zwłaszcza postawić się Federacji Rosyjskiej np. na ukraińskim gruncie. Tymczasem po Turcji, Polska jest największym i najsilniejszym potencjalnym sojusznikiem regionalnym Ukrainy.

W naszym interesie jest teraz zrobić wszystko, by móc wesprzeć w odpowiednim momencie Ukrainę za pomocą siły militarnej oraz kapitału. Gdyby Polsce udało się stworzyć wspólną oś na linii Warszawa – Kijów, po zabezpieczeniu jej przed Rosją (przy pomocy NATO – bez tego się nie uda), wówczas powstałby spory regionalny punkt grawitacyjny. O populacji równej tej niemieckiej. Z silnym przemysłem, surowcami naturalnymi, dostępem do dwóch mórz (Bałtyku i M. Czarnego) i całkowitą kontrolą szlaków wschód-zachód. Ta siła grawitacyjna mogłaby przyciągnąć Bałtów, Rumunów a może i inne państwa Europy Środkowej. Byłoby to spełnieniem koncepcji Mięrzymorza Józefa Piłsudskiego i ziszczeniem się największych obaw Rosji oraz Niemiec. Co warto podkreślić, weszliśmy właśnie na tory ku takiemu scenariuszowi. Nigdy wcześniej – od XVII wieku – partnerstwo polsko-ukraińskie nie było tak realne.

Wszystko to dzięki rosyjskiej agresji i lekkomyślności oraz niemieckiej chciwości. 🙂 Bez działań ze strony Berlina i Moskwy – które odbierane są przecież jako sprzeczne z interesami Polski – tego rodzaju scenariusz nie byłby możliwy. Kolejny raz możemy się więc przekonać o mądrości życiowej starego powiedzenia: „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”.

Warto w tym miejscu jeszcze dodać, że agresywna polityka Federacji Rosyjskiej kompletnie odwróciła nastawienie Litwy względem Polski. Warto przypomnieć, że do niedawna Litwini zachowywali daleko idącą rezerwę w stosunku do władz z Warszawy. Po zakupie przez Polskę rafinerii w litewskich Możejkach, Litwini rozebrali w 2008 roku 19 kilometrowy odcinek torów, który umożliwiał rafinerii łatwy dostęp do Łotwy. Długo trwał również spór o represjonowanie mniejszości polskiej na Litwie. Orientujące się na Berlin władze z Wilna, nie miały zamiaru ustępować Polsce nawet na krok. Wzajemne relacje polsko-litewskie – po długim impasie – zmieniły się w ostatnich latach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wywołane przez Rosjan poczucie zagrożenia po stronie Bałtów, a także fakt, że polskie terytorium stanowi lądowy łącznik Litwy, Łotwy i Estonii z resztą państw NATO oraz Unii Europejskiej, pozwoliły Warszawie znormalizować relacje z Litwinami, a także wzmocnić swoją pozycję u wszystkich Bałtów. 

 

Unia Europejska uczy walki o własne interesy

W 2004 roku, gdy Polska weszła do Unii Europejskiej, polskie społeczeństwo było – swojej większości – przekonane, że wchodzimy do wspólnoty, w której dba się o interesy wszystkich członków. Do dziś można odnieść wrażenie, że spora część polskiego społeczeństwa uważa, że Bruksela lepiej reprezentuje interesy Polski, niż władze z Warszawy. Na całe szczęście mit ten powoli wygasa i to właśnie dzięki działaniom państw zachodnich w ramach funkcjonowania Unii Europejskiej. Choć należy podkreślić, że część polskiego społeczeństwa uważa, że wycelowane w polskie interesy działania UE są pod pewnego rodzaju kontrolą i wynikają tylko i wyłącznie ze względu na potrzebę wywierania presji na obecny rząd. Ludzie Ci są przekonani, że jak tylko władza w Polsce zostanie wymieniona, to państwa zachodu (w tym Niemcy) jak i cała UE znów będzie wspierać na wszystkich płaszczyznach Polskę i Polaków.  Tego rodzaju przekonanie jest oczywiście kompletnie pozbawione racjonalności. Zwłaszcza, że wiele wymierzonych w polskie interesy decyzji było podejmowanych przez państwa zachodnie (również w ramach UE) jeszcze za czasów rządów PO-PSL. W tym właśnie okresie powstał np. gazociąg Nord Stream, usankcjonowany przez UE.

Oczywiście największe problemy Polski w UE rozpoczęły się po 2015 roku i presja ze strony Wspólnoty jest wywierana do dziś. Niezależnie jednak od tego jak ją oceniamy, warto wskazać, że nie tylko Polska odczuwa próbę politycznego skrępowania jej możliwości.

Podkreślenia bowiem wymaga, że przykład Słowacji, która tuż po przyjęciu euro musiała dołożyć się do bankructwa Greków nauczył nas, że dążenie do przyjęcia wspólnej waluty niekoniecznie musi być czymś co powinniśmy robić. Zwłaszcza, że posługiwanie się euro było jedną z przyczyn pogłębiających kryzys Grecji. Ta zamiast otrzymać pomoc ze strony państw, które korzystają na wspólnej walucie (głównie Niemcy) doczekała się prób wyciśnięcia z niej wszystkich soków i wyzbycia państwowego sektora przemysłowego oraz wielu aktywów i nieruchomości.

W czasie kryzysu migracyjnego, przykład Włoch i Grecji uwidocznił z kolei, że jedne państwa mogą ponosić przykre konsekwencje działań drugich (tj. Niemcy), bez otrzymania żadnego wsparcia. W czasie gdy Włochy i Grecja zostały zalane przez setki tysięcy migrantów, Angela Merkel nawoływała tych ostatnich do przybywania do UE i Niemiec. Tej absurdalnej, nieodpowiedzialnej i niekontrolowanej polityce migracyjnej sprzeciwił się Wiktor Orban. Działając zgodnie z prawem unijnym dotyczącym obrony granic Wspólnoty, uszczelnił węgierską granicę wstrzymując niekontrolowany potok migrantów. Sprowadziło to na niego olbrzymią falę krytyki ze strony UE i stało się jednym z głównych pretekstów wywierania presji na całe Węgry.

Świetnym przykładem na relatywizm działania zasad Wspólnoty było wprowadzenie przez Francję i Niemcy prawa krajowego, zgodnie z którym zagraniczne firmy transportowe – w czasie transportu przez terytoria tych krajów – musiały płacić pracownikom francuski lub niemieckie stawki wynagrodzeń. Co uderzało w wolność konkurencji wewnątrz UE i było wycelowane głównie w polski sektor transportowy. Nadmienić należy, że Niemcy szybko zawiesili owe regulacje, jednak w 2020 roku w UE uchwalono tzw. pakiet mobilności, który uderza w interesy polskich przewoźników już na terenie całej Wspólnoty.

Również Włosi od lat kwestionują funkcjonowanie Unii wskazując, że została ona podzielona na państwa pierwszej i drugiej kategorii. Włoscy politycy podkreślają, że to co wolno jest robić jednym – np. Francji, która uchwala kolejne budżety z dużym deficytem – jest surowo wytykane innym (właśnie Włochom). Przy czym pamiętać należy, że zadłużenie publiczne Francji także nie jest wcale niskie i oscyluje wokół poziomu 115% PKB (2020 rok). Właśnie o kwestie na tej płaszczyźnie władze z Rzymu toczą najbardziej zacięte boje z Brukselą i Berlinem. Doszło już nawet do tego, że włoscy politycy w groźbach przedwyborczych podkreślali, że Italia powinna wyjść ze strefy euro i powrócić do liry, jeśli UE nie uwspólni długów. Oczywiście spore zadłużenie państw wynika najczęściej z luźnej polityki budżetowej poszczególnych władz. Jednak Włosi i Grecy mają wiele racji w swoich pretensjach. Chodzi bowiem o to, że euro jest silniejsze niż były krajowe waluty tych państw. Co z kolei uderza w ich gospodarkę. Ta jest bowiem mniej konkurencyjna (wysokie ceny w euro), a więc trudno jest tym państwom zachować balans w handlu. Eksport na tym cierpi, a przez to bilans handlowy jest ujemny. Innymi słowy z każdym rokiem olbrzymia ilość euro wypływa z Włoch i Grecji, które starały się jakoś ratować zyskami z turystyki. Branża ta jest w tej chwili jednak w opłakanym stanie. Włosi protestują ponieważ  posługują się niekorzystną dla ich gospodarki walutą, a dodatkowo gdy władze z Rzymu zaciągają kredyt, jest on oprocentowany nie wg stawki dla całej strefy euro, a wg oceny wiarygodności włoskiej gospodarki. Innymi słowy, Włosi zaciągają kredyty w euro po wyższym oprocentowaniu niż np. Niemcy. Ci ostatni mogą zaciągać tanie kredyty (a w pewnym momencie EBC nawet Niemcom płacił za to, że im pożyczał pieniądze) i korzystać z tego, że euro jest słabsze niż byłaby niemiecka marka.

Jak widać na powyższych przykładach, polskie władze ale i całe społeczeństwo otrzymuje szereg informacji i sygnałów, które jasno pokazują, że wewnątrz UE należy walczyć o własne interesy. I każdy tak rzeczywiście robi.

 

Amerykanie dają lekcje pragmatyzmu

Jest marzec 2009 roku. Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton ogłosiła w Genewie „reset” relacji z Federacją Rosyjską. 17 września 2009 roku prezydent Barack Obama zrezygnował z tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach. Władze z Warszawy i Pragi dowiedziały się o tym po nocnych telefonach. Ponadto Stany Zjednoczone zarzuciły pomysł rozszerzania NATO na wschód. Sprawa była szeroko komentowana przez specjalistów, niemniej polskie społeczeństwo raczej nie przejęło się brakiem jakiś amerykańskich instalacji wojskowych, które w dodatku miały bronić USA, a nie Polski. I to przed Iranem (jak głosiły oficjalne – choć dalekie od prawdy – komunikaty). Podskórnie rozumiano jednak, że protesty Rosji w tym zakresie nie są bezpodstawne i, że tarcza ma chronić tak naprawdę przed Moskwą. Niemniej Polska od dziesięciu lat znajdowała się w NATO i brała czynny udział w działaniach wojennych w ramach sojuszu (misje w Afganistanie i Iraku). Ponadto od 2004 roku kraj znad Wisły znajdował się w strukturach Unii Europejskiej i ściśle współpracował z Republiką Federalną Niemiec. Dlatego informację o zgodzie i resecie wielu przyjęło z ulgą, a nie z niepokojem.

W roku 2014 reset Obamy już definitywnie okazał się mirażem. Rosja tym razem zaatakowała Ukrainę. Amerykańska perspektywa znów uległa zmianie. Polska jeszcze raz stała się ważnym strategicznie terytorium. W 2016 roku wybory prezydenckie w USA wygrał Donald Trump. Wraz z początkiem jego prezydentury (od stycznia 2017) zacieśnienie relacji na linii Waszyngton – Warszawa stało się oczywiste dla wszystkich. Kolejne kontrakty na sprzedaż uzbrojenia z najnowocześniejszą amerykańską technologią stały się faktem. Jednocześnie USA zdecydowało się na rozmieszczenie w Polsce własnej armii w ramach rotacyjnej obecności. Donald Trump wsparł polityczny projekt Trójmorza, a Polska wraz z Rumunią stały się NATO-wską linią obrony na wschodzie. To o czym nie można zapomnieć to fakt, że Donald Trump przez cztery lata trzymał na politycznej smyczy Angelę Merkel. Dyscyplinował Niemcy (vide cła na stal i aluminium oraz kary na volkswagena) za każdym razem, gdy te próbowały choćby kiwnąć palcem w bucie przeciwko woli USA. Jednocześnie Waszyngton dawał polityczne oparcie Warszawie, która dzięki temu mogła prowadzić asertywną i konfrontacyjną politykę względem Berlina oraz Brukseli. W grudniu 2019 roku Donald Trump ogłosił sankcje przeciwko Nord Stream II, co w praktyce całkowicie zastopowało ostatnie prace nad jego budową. Zachodnie firmy przestały angażować się w projekt, a Rosjanie musieli zacząć myśleć o samodzielnym jego ukończeniu. Do czego nie mieli wówczas odpowiedniego sprzętu. W Warszawie i Kijowie odetchnięto z ulgą. Stany Zjednoczone stanęły na wysokości zadania, wsparły partnerów i z całą determinacją – bez względu na interesy Niemiec – ugodziły w czuły punkt kremlowskich interesów.

Radość nie trwała długo, bowiem rok później Donald Trump przegrał wybory prezydenckie, a wraz z rokiem 2021 nadeszła korekta polityki zagranicznej USA dokonana przez Joe Bidena. Ten zniósł część sankcji przeciwko Nord Stream II, czym nadwyrężył zaufanie partnerów z Warszawy i Kijowa. Co ważniejsze, zawarł jednocześnie porozumienie z Niemcami, przedkładając interesy z Berlinem, nad współpracę z Polską. I choć w zasadzie Polska póki co nie poniosła z tego tytułu żadnych kosztów, a strategiczna współpraca militarna jest kontynuowana, to w kraju znad Wisły można było poczuć wielki zawód i utratę zaufania do Wielkiego Brata.

Warto zauważyć, że na resecie z 2009 roku, Polska straciła naprawdę wiele. Była niepowtarzalna okazja do zamieszczenia stałych instalacji wojskowych USA na terenie Polski. W postaci tarczy anty-rakietowej z systemami Patriot. Gdyby tarcza powstała, wówczas na polskim terytorium mielibyśmy amerykańskiego zakładnika. Rosjanie musieliby stale kalkulować, że w razie uderzenia na Polskę, mogłaby natychmiast wybuchnąć wojna z całym NATO. Bez względu na moc art. 5 traktatu NATO.

Natomiast w roku 2021, bezpieczeństwo Polski – póki co – nie straciło wiele. Należy bowiem pamiętać, że Rosjanie zmodyfikowali własne okręty do budowy gazociągu NS II. I od tego momentu już żadne sankcje nie były w stanie powstrzymać kontynuacji prac. Decyzja Joe Bidena była w zasadzie pewnego rodzaju zachowaniem twarzy. Źle by to wyglądało, gdyby pomimo pełnych sankcji, Rosjanie i tak ukończyli projekt. Tymczasem teraz – w świadomości opinii publicznej – udało im się to tylko dzięki „łasce” USA. Znacznie większe obawy w Warszawie powinno budzić zawiązanie współpracy amerykańsko-niemieckiej, jednak póki co nie ma żadnych przesłanek do tego by sądzić, że ta współpraca będzie się odbywać kosztem marginalizacji Polski. Na razie wygląda na to, że amerykańska administracja – pomimo braku sympatii do polskiego rządu – pozostawia sobie otwarte drzwi do powrotu do strategicznego partnerstwa z Polską (jako plan awaryjny na wypadek ponownego niewywiązania się z umowy przez Niemców). Obecność wojskowa jest kontynuowana, podobnie jak ćwiczenia i manewry. Amerykanie zamierzają sprzedać Polsce swoje czołgi i realizują już podpisane kontrakty zbrojeniowe. I co najważniejsze. Władze z Waszyngtonu wciąż dostrzegają zagrożenie ze strony Rosji i póki co nie widać żadnych oznak zmierzania do drugiego resetu.

Tyle słowem pewnego rodzaju uspokojenia. Niemniej, wrażenia i odczucia polityczno-społeczne są takie, że amerykańska administracja zawiodła partnerów w postaci Polski i Ukrainy. Co to oznacza? Że stosunkowo niskim kosztem (jak wskazano poniżej) polscy politycy i społeczeństwo zrozumieli, że w dyplomacji istotny jest pragmatyzm. Jest to cenna lekcja, która już przekłada się na decyzje polityczne (vide np. zakup dronów z Turcji), a przede wszystkim oddziałuje na świadomość społeczną. Są to niewątpliwe korzyści z zaistniałej sytuacji, która na dobrą sprawę nie jest wcale taka zła, jak można by ją oceniać. Dopóki Federacja Rosyjska próbuje uderzać w wiarygodność Stanów Zjednoczonych i jedność NATO, a także gra agresywnie na tzw. wschodniej flance NATO oraz przeciw Ukrainie, dopóty Polska stanowi najważniejszy regionalny element w grze pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą. Z tej przyczyny, Amerykanie nie będą skłonni do osłabiania Polski pod względem gospodarczym i militarnym. Wręcz przeciwnie, w ich interesie jest dalsze wspieranie naszego kraju na tych płaszczyznach (vide dobre ratingi ekonomiczne wspierające politykę fiskalną rządu oraz sprzedaż uzbrojenia a także podnoszenie zdolności bojowej polskiego wojska poprzez ćwiczenia). Zmiana może nastąpić w zakresie aspektów polityczno-dyplomatyczno-wizerunkowych.

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że władze z Warszawy już w kilku sprawach pokazały, że myślą samodzielnie i nie polegają w 100% na instrukcjach z Waszyngtonu (co można było zarzucać w czasie prezydentury Donalda Trumpa). Pokazały to m.in.: wizyta prezydenta i ministra MON w Turcji, marcowe rozmowy polskiego prezydenta z Chinami czy wreszcie ostatnia sprawa tzw. lex TVN. I choć w niektórych sprawach polski rząd się wycofywał, to samo testowanie granic w jakich polska może się poruszać niezależnie od Stanów Zjednoczonych, należy uznać za pozytywne zjawisko (choć można mieć zastrzeżenie co do formy w jakiej odbywa się to testowanie).

 

Podsumowanie

Oceniając sytuację Polski na arenie międzynarodowej warto jest odnieść się do perspektywy historycznej. Porównać współczesne położenie, potencjał, wyzwania i zagrożenia do tych, które towarzyszyły nam np. 10 lat temu.

Trzeba pamiętać, że w drugą dekadę XXI wieku wchodziliśmy – jako społeczeństwo, ale i jak kierownictwo państwowe – z przeświadczeniem, że kontynuacja światowej globalizacji jest nieuchronna. Wizji tej towarzyszyło przekonanie, że Polska – jako członek NATO i UE – jest całkowicie bezpieczna, a przed władzami z Warszawy nie stoją w zasadzie żadne większe wyzwania. Wystarczyło zająć się wdrażaniem unijnych przepisów i regulacji do polskiego systemu prawno-gospodarczego.

Efektem złudnego poczucia komfortu i bezpieczeństwa, była społeczna akceptacja stagnacji w siłach zbrojnych oraz refleksje nad tym, czy Polska potrzebuje własnego państwowego przemysłu zbrojeniowego. Niezależnie jednak od naszych, polskich wewnętrznych odczuć, należy mieć świadomość tego, że przed 2014 rokiem Polska posiadała bardzo słabą pozycję na arenie międzynarodowej. Zwłaszcza wśród sąsiadów. Wśród niektórych komentatorów sceny geopolitycznej panuje przekonanie, że to dopiero obecne rządy wepchnęły nas na cenzurowany margines areny międzynarodowej. Jednak tak nie jest. Przed 2014 roku Polska była przeźroczysta dla swoich sąsiadów. Czechy, Białoruś i Ukraina nas ignorowały. Władze z Kijowa często wręcz demonstrowały brak respektu w stosunku do Warszawy. Obrazem kompletnego braku sprawczości był konflikt z Litwą, której potencjał – przy całym do niej szacunku – jest równy jednemu polskiemu województwu.

Tego rodzaju postawa sąsiadów nie powinna jednak dziwić, bowiem wszyscy widzieli, że sama Warszawa orientuje się na Berlin, w którym były podejmowane wszystkie kluczowe decyzje dla regionu. Nie byłoby to takie złe, gdyby polsko-niemieckie ocieplenie w relacjach doprowadziło do jakiś wymiernych korzyści dla kraju znad Wisły. Jednak oprócz kurtuazyjnych wizyt, rozmów dyplomatycznych w życzliwej atmosferze, nie wynikało z tego nic więcej. Nie istnieje ani jedna istotna dla Polskich interesów sprawa, w której Niemcy na skutek negocjacji zgodziliby się ustąpić i ponieść jakiś koszt na rzecz Warszawy. Dotyczy to całego okresu polskiego uczestnictwa UE, po dzień dzisiejszy.

Polska urosła na znaczeniu w regionie dopiero po roku 2015, kiedy to po rosyjskiej agresji na Ukrainę okazało się, że Niemcy nie mają zamiaru brać na siebie ciężaru odpowiedzialności za bezpieczeństwo na wschodzie Europy. Wręcz przeciwnie, realizowały swoje interesy (NS II) wbrew interesom Polski i Ukrainy. To zmusiło Litwę i resztę państw bałtyckich do przeorientowania swojej polityki i zbliżenia się do Warszawy. Bowiem od Polski zależy w dużej mierze ich bezpieczeństwo. Jednocześnie Ukraina – o której przychylność starały się bezskutecznie każde kolejne polskie rządy – wreszcie sama zaczęła dostrzegać potrzebę dobrych relacji z Polską. Gdyby nie rosyjskie zagrożenie oraz przybicie przez Niemców kolejnego gwoździa do ukraińskiej trumny, to władze z Kijowa wciąż traktowałyby nas jako konkurenta i główny cel walki propagandowej.

I choć od kilku lat trwa polityczna nagonka w Unii Europejskiej na rząd z Warszawy, to na dobrą sprawę Polska nie straciła na tym zbyt wiele. W zakresie korzyści z partnerstwa z Niemcami, nie straciliśmy absolutnie nic. Bowiem nic wcześniej na nim nie zyskiwaliśmy.

Natomiast dyplomacja Joe Bidena tak mocno zachwiała w Polsce wizerunkiem Stanów Zjednoczonych, że nie tylko w debacie społecznej ale i politycznej dostrzega się potrzebę budowania większej autonomii w zakresie prowadzenia polityki zagranicznej.

Wszystko łącznie natomiast przyczynia się do zmiany postrzegania kwestii bezpieczeństwa kraju tak przez polityków i przez społeczeństwo. Od kilku lat obserwujemy wzrost wydatków obronnych oraz wzmożony proces modernizacyjny Wojska Polskiego, które niewątpliwie znajduje się w lepszym punkcie niż było dziesięć lat temu.

Zgodnie z powiedzeniem: trudne czasy tworzą twardych ludzi, twardzi ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a ci przyczyniają się do powstania trudnych czasów. Przykładając to do rzeczywistości możemy – w mojej opinii – z optymizmem patrzeć w przyszłość. Ponieważ właśnie wchodzimy w trudniejszy okres, który będzie wykuwał nowe elity oraz nową świadomość społeczną.

Tymczasem działania naszych konkurentów i rywali, wbrew pozorom, mogą stworzyć dziejowe okazje.

 

Krzysztof Wojczal

Geopolityka, polityka, gospodarka, prawo , podatki – blog

 

Przypominam, że w przedsprzedaży można już zamówić książkę “Trzecia Dekada. Świat dziś i za 10 lat”. Na blogu znajdują się materiały z opisem zawartości, procesem tworzenia oraz innymi informacjami związanymi z tytułem 🙂

TRZECIA DEKADA. Świat dziś i za 10 lat

 

 

Źródła:

https://ssl-kolegia.sgh.waw.pl/pl/KES/czasopisma/kwartalnik/Documents/AK27.pdf

https://www.magnum-x.pl/artykul/wydatki-obronne-polski-w-latach-2000-2019

https://www.defence24.pl/ilu-zolnierzy-przychodzi-i-odchodzi-z-wojska-mon-ujawnia-dane-z-dekady

https://www.defence24.pl/30-tysiecy-terytorialsow-sluzy-w-wot
Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

30 komentarzy

  1. Fajny artykuł, bo i taki optymistyczny…? Ale rozgrywaka Polsko Niemiecka czy Polski z UE cały czas podkręca temperaturę. Może być że Niemcy będą chcieli zablokować przyznane Polsce Fundudusze z Odbudowy. Niemcy czy to Komisja Europejska zapewne celowo chce zszarpać opinie publiczną obecnego rządu i go tym obwinić głównie z powodu łamania rzekomej praworządność, choć powód zapewne jest zgoła całkiem inny. Niemcy najchętniej obalili by ten rząd i wprowadzili by na jego miejsce rząd bardziej pro Niemiecki który wykonywałby wszystkie polecenia Berlina, a więc taki który wykonał by wszystkie ich żądania, co oznacza w praktyce rezygnację z elektrowni atomowych, z CPK, zamknięcie resztę kopalń Polskich i kto wie czego by jeszcze chcieli. Głatko przyszło im zmusić PO do zamknięcia stoczni w Polsce więc i pewnie przy przychylnym im rządzie inne rzeczy też by załatwili. Może i gdy będę już dwie rury NS to powiedzą abyśmy zamknęli swój faz port bo po co nam on, jak Niemcy będą mieć wystarczająco gazu i mogą nam go sprzedać. Celem Niemiec jest przede wszystkim ubezwłasnowolnienie Polski w kwestii przede wszystkim energetycznej, tak abyśmy polegali na nich. Dzięki UE Niemcy mają w Polsce cały czas dużą siłę przebicia i nie jest pewne że nie uzyskają zakładanych sobie celów…

  2. (…) Przy czym termin zakończenia prac nieprzypadkowo ustalono na koniec 2022 roku…(…)
    Sterników, którzy wyznaczają termin, który nie daje żadnych luzów* powinno się klasyfikować jako największych… wrogów Polski.

    * Gdyby inwestycja ruszyłaby powiedzmy 2018 to nie byłoby thrillera pod tytułem (…)Czy Duńczycy zdążą dowieźć swoją część?(…) i zastanawiania się czy nie będzie trzeba się grzać przy nakładzie książek Sumlińskiego o gazowych rewelacja Leppera.

    Podobna sytuacja jest przy CPK… budowa ma się zacząć w 2023, a do tej pory nie wyznaczono jeszcze ostatecznje lokalizacji, bez której projektowania lotniska czy linii wchodzących skład węzła kolejowego są bezprzedmiotowe. Mam uwierzyć, że w 2 lata wprowadzą wykonawcę na plac budowy? Już widzę jak w tym czasie dowożą wykup gruntów, wyburzanie nieruchomości i pozostałe prace przygotowawcze.

    (…)Projekt ruszył z kopyta w 2017 roku i przez kolejne dwa lata trwały intensywne prace przygotowawcze. Proces ten został zwieńczony w listopadzie 2018 roku, kiedy to zapadły ostateczne decyzje o budowie Baltic Pipe.(…)
    Mając 2 Ministerstwo Energii i Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, czyli oba dedykowane tej sprawie, w sprawie sztandarowej inwestycji w czasie całej kadencjico rząd załatwia to ostateczną decyzję? Panie Wojczal to jest OBRAZA rozumu, ludzi i państwa!!!
    Do Złotego Pociągu czy Złotej Komnaty to pierwsi, ale powstrzyma polski pomór PKS, aby rozwijać turystykę, która jednym z elementów POLITYKI HISTORYCZNEJ czy odnawiać sieć energetyczna, która jest tak stara, że jej stan zagraża BEZPIECZEŃSTWU ENERGETYCZNEMU to się zaczyna (…)A 8 lat PO(…), (…)Bo Kaczyński zawetuje(…), a prawdziwa przyczyna imposybilizmu to (…)Kot srał tę stępkę(…).

    (…)Zwłaszcza, że posługiwanie się euro było jedną z przyczyn pogłębiających kryzys Grecji.(…)
    Grecka gospodarka jest gospodarką, przez którą gotówka się przelewa co powoduje dramatyczną ekspozycję na wahania kursów walut. Przykładowo ten napływ migrantów z 2015 mógłby spowodować (…)spontaniczny zamach spekulacyjny(…). Co wg. mnie powinna skłaniać takie kraje do oddania polityki monetarnej w ręce ulicy, a nawet legalizacji kryptowalut.
    Uprzedzając Georealistę… Nie, to nie jest rekomendacja dla Polski. Z dużych gospodarek to po Salwadorze najbardziej predescynowana do legalizacji BTC jest Panama i Afganistan. Afganistan do utworzenia narcoBTC może być ponadto podpuszczany przez Rosję, której nie jest na rękę rozhulanie się e-CNY i chińskiej sieci blockchain BSM, która będzie zarówno ekosystemem dla tej waluty jak i ekspandować na cały region projektowanego NJS. Ekspansja ta zapewne nabierze tempa po wypuszczeniu systemu operacyjnego Harmony OS, który jest mocno innowacyjny. Jedyny feler to tylko to, że ma on obsługiwać tylko sprzęty certyfikowane przez Huwaei… ustalmy jednak, że dla Chińczyków to żadna wada.

    (…)Donald Trump wsparł polityczny projekt Trójmorza, a Polska wraz z Rumunią stały się NATO-wską linią obrony na wschodzie.(…)
    Trójmorze to za przeproszeniem pośmiewisko… Sojusz, który ma wspólny budżet nie starczy doprowadzenie należytej postaci Warszawskiego Węzła Kolejowego* ma się porywać na te wszystkie Via Baltica, Via Carptatia i co tam jeszcze?
    Wspominam o tym, bo bez wydzielenie torów aglomeracyjnych na linii kolejowej nie może być mowy o sprawnym tranzycie międzynarodowym.

  3. (…)co oznacza w praktyce rezygnację z elektrowni atomowych(…)
    Gdzie my budujemy te EJ, żebyśmy z nich rezygnowali?

    (…)z CPK(…)
    W tym roku mieli wyznaczyć ostateczną lokalizację samego portu, a jest już wrzesień… jeszcze miesiąc i zacznę wpadać w defetyzm. A tak się składa, że jako mieszkaniec Grodziska Mazowieckiego jest szczególnie zainteresowany tym tematem… np. 28 zamierzam się udać na konsultację społeczne przebiegu linii z Warszawy do Łodzi z wyłączeniem odcinka na Wężle Kolejowym CPK. Chyba sam przyznasz, że przedstawienie do konsultacji linii w takim kształcie to kpina z ludzi.

    (…)zamknięcie resztę kopalń Polskich(…)
    Na to pracują związki wysysając forsę jak jakaś pijawka. A po tym co odstawili w Sławkowie… https://silesia24.pl/wiadomosci/szczegoly/bomba-na-torach-w-slawkowie-nie-to-atrapa-ale-wtopa-prawdziwa-9649 to powinni być na prawdę wzięci w obroty, bo tu wchodzą paragrafy za terroryzm…
    Art. 115 podpunkt 20
    (…)Przestępstwem o charakterze terrorystycznym jest czyn zabroniony zagrożony karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 5 lat, popełniony w celu:
    1) poważnego zastraszenia wielu osób,
    2) zmuszenia organu władzy publicznej Rzeczypospolitej Polskiej lub innego państwa albo organu organizacji międzynarodowej do podjęcia lub zaniechania określonych czynności,
    3) wywołania poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej, innego państwa lub organizacji międzynarodowej – a także groźba popełnienia takiego czynu.(…)

  4. Tak się zastawiam. Po co Ukrainę odbijano w ogóle ?? Niemcy jej nie wspierają. USA coś tam próbuje .A podobno USA stało za Ukraińską rewolucją.?

    1. Ukraina została sprzedana Rosji za obiecany w 2009 prze Kreml zwrot Rosji z USA przeciw Chinom. Polska generalnie dostała się Niemcom [dla Mitteleuropy] – zaś Paryż na “pocieszenie” dostał od USA namaszczenie na odbudowę kolonialnych wpływów w Afryce. Pod stołem zdecydowano to w 2009 – w 2010 wykonano [luty 2010 – przedrukowane wybory prezydenckie na Ukrainie – 10 IV 2010 – likwidacja suwerennego sterowania Polski]. W 2011 z Europy zabrano ostatniego amerykańskiego Abramsa – oraz zlikwidowano II Flotę US Navy – wszystko na rzecz skaptowania karolińskuropy i Kremla do antychińskiego sojuszu. Nie udało się – bo Kreml, Berlin i Paryż zaczęły montować [po 2011 – gdy Amerykanie wyszli z Europy] SWOJE konkurencyjne supermocarstwo Lizbona-Władywostok – dla detronizacji USA 0 ale i zablokowania ambicji Chin. Trwało 2 lata, zanim Waszyngton zaakceptował prosta prawe, że był nabijany w butelkę. Dlatego na jesieni 2013 odebrano Rosji Ukrainę – CIA z a5 mld dolarów skaptowała ukraińskich oligarchów do Majdanu i zwrotu – bo ci oligarchowie byli duszeni przez silniejszych rosyjskich oligarchów. Cel USA był jasny – pokazać Rosjimiejsce w szeregu – zabierając Ukraine, bez której Rosja jest mocarstwem ułomnym – MUSI mieć Ukrainę. Takie twarde negocjacje – czyli wymiana marchewki [dawanej głupio z góry za nic – za obietnice] – na kija wobec Kremla. Kreml zareagował w lutym 2014 zajmując Krym i potem Donbas – dla pokazania bezsiły USA w regionie. A USA lawirują – nie chcą wchodzić swoimi siłami na Ukrainę – bo raz , ze Pacyfik ważniejszy – a dwa: wiją się przed wypełnieniem zobowiązań Traktatu Budapesztańskieigo – którego wraz z UK były gwarantami. Dlatego chcą wyciągnąć te kasztany z ognia [także względem zobowiązań NATO u Bałtów] naszymi rękami – dlatego zawczasu przywieźli nam jesienią 2013 w teczce z Waszyngtonu zaprojektowany tam PMT – tak by “zmodernizowane” WP wypełniło amerykańskie [i brytyjskie] zobowiązania na Ukrainie i u Bałtów – a jednocześnie POTEM było niezdolne do obrony strategicznej Polski [no bo zdolnośc WP do suwerennej strategicznej obrony Polski by przecież b utrudniło, wręcz uniemożliwiło egzekucję deal’u Jałty 2.0] – jak już Waszyngton po twardych negocjacjach siłowych dogada się z Kremlem – i z Berlinem. Na razie za Bidena mamy najgłupszą opcję z możliwych – czyli dokładne powtórzenie błędu Obamy samobójczego dla USA “resetu” 2009-2013. Jak widać – Demokraci niczego się nie nauczyli. Dla Polski oznacza to [zamiast biadolenia i pustych żalów i czekania na cud i na “opamiętanie” Waszyngtonu] absolutną konieczność totalnego postawienia na budowę strategicznej suwerenności [nie tylko WP] i na budowę Sojuszu Strefy Zgniotu. Wtedy wszelki deal naszym kosztem i wszelka Jałta 2.0 będzie niemożliwa – a to zgodnie z Sun-Tzu – uderzy w samo jądro strategii Waszyngtonu, Kremla i Berlina. trzeba doprowadzić do sytuacji – by OBA supermocrstwa stwaiły na Polskę i szerzej Sojusz Strefy Zgniotu – jako “wartownika” niweczącego projekt supermocarstwa Lizbona-Władywostok. Czyli Polska i Strefa Zgniotu nie jako “łup” i zasób traktowany do podziału przedmiotowo przez Waszyngton [dla “wynagrodzenia” Kremla i Berlina] – tylko na odwrót – Polska i Sojusz Strefy Zgniotu jako główny sojusznik i podmiot dla USA – dla obrócenia siła najpierw karolińskiej Europy – a potem Rosji – która w tej sytuacji znajdzie się w ślepym narożniku – zresztą na własne życzenie. Bo kolejnym krokiem Kremla w 2014 po Krymie i Donbasie był “zwrot na Chiny” w 2014 – dla podbicia stawki negocjacyjnej z Waszyngtonem. Zwrot Bidena jest zresztą podwójnie samobójczy – bo Rosja chętnie weźmie wszelkie wynagrodzenie z góry – ale z prac analityków rosyjskich widać, że Kreml nawet nie myśli przez moment poważnie o dobrowolnym zwrocie na USA przeciw Chinom. Moim zdaniem Biały Dom i jego lokator i ekipa są na etapie wyparcia faktu, jak bardzo zmieniła się sytuacja i pozycja [in minus] dawniej wszechpotężnej Ameryki. Nie rozumieją, że Kreml nie obróci sią na UA dobrowolnie – bo ambicje Kremla sięgają budowy własnego, najpotężniejszego globalnie supermocarstwa [z użyciem “pożytecznych idiotów-samobójców” – czyli Berlina i Paryża]. Generalnie: Kreml zostanie w ogóle zmuszony do wyboru – dopiero wtedy, gdy ta opcja supermocarstwa Lizbona-Władywostok zostanie zniweczona [przez siłę Sojuszu Strefy Zgniotu – z pewnym strategicznym świadomym wsparciem atomowym i kosmicznym USA i ew. UK] – to wtedy dopiero Rosja zostanie dociśnięta do narożnika. I dopiero wtedy wybierze – ZMUSZONA do wyboru. Wg optyki Pekinu – wtedy Kreml wybierze hołd lenny względem Chin. Wg optyki Waszyngtonu – Kreml wybierze obrót na USA – starając się zachować Syberię i Arktykę przed apetytem Czerwonego Smoka. A Sojusz Strefy Zgniotu – przypięty do strukturalnie neutralnej roli “żandarma-bezpiecznika” na rzecz podstawowego interesu geostrategicznego OBU supermocarstw – po Wielkiej Konfrontacji w Azji [czyli pierwszy raz POZA EUROPĄ] wybierze stronę zwycięzcy – będąc niezniszczonym. No – ale do tego najpierw trzeba stworzyć siłę i suwerenność strategiczną Polski – REALNĄ, a nie symulowaną, jak teraz – a potem koalicję/konfederację Sojuszu Strefy Zgniotu. Bo bierne czekanie na “otrzeźwienie” Demokratów w Białym Domu może się skończyć likwidacją Polski. Tradycyjne dotychczasowe chowanie głowy w piasek i ustępliwość – też mogą dać likwidację Polski. Dlatego trzeba ostro żeglować na wiatr – proaktywnie i bez tchórzowskich zaniechań – bo nie mamy nic do stracenia – a wszystko do zyskania.

    2. Bo Ukrainy nie odbijano!!! TO bzdura nakręcana przez kremlowską propagandę i łykana przez łatwowierców, z tendencjami do postrzegania świata poprzez spiskową teorię dziejów, którzy jak pelikan łyknęli kremlowską narrację o zachodniej inspiracji obu Majdanów. CO było nie prawdą, a w zasadzie półprawdą, bo tonie była żadna operacja służb specjalnych ale efekt otwarcia się na Ukraińców, którzy obserwując nas mieli okazję przekonać się, że integracja z UE jest znacznie lepszą opcją niż cokolwiek, co może Rosja zaproponować. Wtedy Putin się przestraszy, że przepadnie mu Krym, na którym Rosja urzęduje od wieków, a który jednym machnieńciem pióra przekazał ten półwysep Ukrainie, nie wiedząc nawet jakie to będzie reperkusje w przyszłości. Natomiast Donbas to czynnik mający paraliżować przystąpienie Ukrainy do NATO, co może też nie wyjść bo ostatnio USA obiecały, że Ukraina wejdzie do NATO niezależnie od sytuacji w Donbasie i na Krymie.

  5. Czytam różnych analityków – rodzimych i zagranicznych. Suflują nam trzymanie się albo jądra karolińskiego [rzekomo dla obrony przed Kremlem – co jest absurdem – bo jadro karolińskie chce za wszelką cenę budowy z Kremlem supermocarstwa Lizbona-Władywostok, rzecz jasna po trupie Polski] – albo suflują sojusz z USA [co jest też absurdem niezależnie od lokatora i linii polityki Białego Domu – bo na najwyższym poziomie geostrategicznym Waszyngton chce skaptować Kreml przeciw Chinom – w zamian za Jałtę 2.0 – rzecz jasna – z Polska jako zapłatą]. Opcja bezpośredniego otwartego sojuszu z Chinami odpada – bo Chiny za daleko. Co innego rozmowy pod stołem – i dokładnie uzgodnione zasadnicze [możliwe do wykonania w poufności] działania w scenariuszach ewentualnościowych – np. przekazanie głowic strategicznego asymetrycznego odstraszania jądrowego – jako “ostatni argument królów” – i twardy bezpiecznik polskiej suwerenności. Czy np. ratunkowe przelewy via CIPS – w razie agresji finansowej jądra karolińskiego – do czego Berlin w rękawiczkach Brukseli już otwarcie zmierza. Czy np. transfery technologii [oczywiście – nie najnowszej – na to Pekin nie pójdzie] dla uzupełnienia kompetencji technologicznych Polski – i uzyskania skoku suwerenności w systemach strategicznych. Nie mówiąc o przekazywaniu danych wywiadowczych nt Niemiec i Rosji. Ale – to są działania akcyjno-ratunkowe, z natury krótkotrwałe i pomocnicze – a nie twarda długofalowa strategia dla Polski. Tu musimy postawić na budowę maksymalnej autonomizacji, suwerenności w systemach strategicznych i infrastrukturze krytycznej – na PRAWDZIWE przejście od gospodarki opartej o przewagę niskich kosztów pracy i podwykonawstwo – do gospodarki innowacyjnej, budującej całe łańcuchy wartości produktów OEM – zwłaszcza high-tech. O lewarach [także finasowych] i SWOT Skarbca Suwalskiego, geotermii HTR itp. już napisałem – pora, by Skarbiec Suwalski z zasobów pozabilansowych stał się zasobem głównym dla rozkręcenia nowej gospodarki – Przemysłu 4.0 w ramach sieciocentrycznego Internecie Rzeczy. Co wymaga postawienia totalnie na transfery high-tech na budowę ośrodków R&D, na wynagradzanie kadr naukowo-technicznych przynajmniej jak na Zachodzie – co zatrzyma drenaż mózgów – a i pewnie sprowadzi sporo “top men” z zagranicy. także obcokrajowców. Oczywista – z postawieniem na totalną edukację protechnologiczną – od podstawówki. Całość w jak największym stopniu pod parasolem MON i realizacji PMT. Z przeniesieniem budżetu państwa [ale i NGOsów] ze strony popytowej [konsumpcyjnej] na podażową [inwestycyjno-innowacyjną-produkcyjną]. I z odpowiednia oprawa medialną: “Chcesz być milionerem – to się ucz – albo ucz swoje dziecko – warunki zapewnione”. Oczywista – wymagane drastyczne, nakierowane na stworzenie skrajnie przyjaznego ekosystemu działania, zmiany prawne i podatkowe – dla budowania w sposób zadaniowy i dynamiczny wszelkiego typu zespołów – od osób fizycznych po rozbudowane konsorcja. Na bardzo szeroko rozumiany B+R winno iść min. 30% budżetu – głównie pod parasolem MON, PMT i wszelkiego typu twardych lewarów podstawowego interesu państwa, gdzie Berlin w rękawiczkach Brukseli nie będzie mógł blokować procesu. Dopiero stworzenie suwerennej siły Polski [minimum militarnej – ale i energetycznej] – z oczywistym udowodnieniem samosterowania [czyli m.in. “niesłuchania” “dobrych rad” Wuja Sama czy KE] – spowoduje, że będziemy graczem – być może wiodącym – dla budowy Sojuszu Strefy Zgniotu. SILNIEJSZEGO od Rosji – i wystarczająco silnego – by zmarginalizować hegemonię Berlina. A wtedy USA zostanie ZMUSZONE do rozmów z Sojuszem – gdzie to Sojusz będzie grał pierwsze skrzypce w Europie – jako podmiot i główny sojusznik USA dla zdyscyplinowania i Berlina i postawienia Kremla w ślepym narożniku. Czyli owszem – Polska z Europą – ale nie z IV Rzeszą Paneuropejską – jako wyzyskiwana [zwłaszcza w kryzysie] Mitteleuropa – tylko ze SWOJĄ, aktywnie stworzoną Europą. Parafrazując ostatnie pomysły AKK – szeroka “koalicja chętnych” – ale mających naprawdę wspólny gardłowy interes przetrwania – bez Berlina [i Paryża]. A wracając do Chin jako skrytego, acz bardzo ważnego sojusznika Polski [w sytuacjach krytycznych i w krytycznych zdolnościach] – dopiero udowodnienie samosterowania i wyraźny kurs na zwiększenie suwerenności i siły – dopiero to spowoduje, że Pekin zacznie z nami rozmawiać pod stołem – ba, sam zacznie dawać konkretne propozycje. Na poziomie najwyższej geostrategii Polska w Sojuszu Strefy Zgniotu winna być koniecznym, bezlaternatywnym “bezpiecznikiem” i gwarantem dla OBU supermocarstw [w sposób poufnie zakomunikowany i w Pekinie i w Waszyngtonie] – ze nie powstanie trzecie supermocarstwo Lizbona-Władywostok – silniejsze i od Chin i od USA – co dla OBU supermocarstw oznaczałoby geostrategiczna katastrofę. W Pekinie tłumaczyć tego nie trzeba – natomiast w Waszyngtonie marksistowsko-trockistowski Biały Dom jest na razie poza zasięgiem racjonalnych pragmatycznych rozmów opartych o real-politik, interes narodowy i geostrategię – natomiast Pentagon i specsłużby – jak najbardziej są do rozmów – oczywiście pod stołem – poza wiedzą Białego Domu. A dla elity Pentagonu i specsłużb, konieczność aktywnych działań i ratowania pozycji USA [czyli własnych stołków – bądźmy pragmatyczni – tu nie chodzi o szlachetny patriotyzm – tylko o interesy silnych lobby] jest bezdyskusyjna na tle “wspaniałego” pochodu “sukcesów” obecnych lokatorów Białego Domu. Podejrzewam, że połowa tych decydentów chodzi cokolwiek miejscami łysa – od wyrywania sobie włosów z głowy z rozpaczy nad tak “imponującym” rujnowaniem pozycji i siły USA…przekonywanie ich do rozmów pod stołem – to w TAKIEJ sytuacji “no problem”…czyli kolejne wielkie okno szansy dla Polski. Problem jest jeden – sternicy i elity Polski. Nie zdziwię się – gdy po drugiej stronie poufnego stolika rozmów w Pentagonie czy CIA – usiądą nasi decydenci z resortów siłowych – zniecierpliwieni marazmem i bezradnością “cywilów”…czyli z bardzo podobnych powodów, co ich amerykańscy koledzy… Gdy jest presja interesów i narastającej konieczności i są środki i platformy instytucjonalne i kanały komunikacji do działań – zostaną wykorzystane. . Albo oficjalnie – albo pod stołem. Puste oficjalne deklaracje i “chciejstwo”, które rozmija się w krytycznych interesach z wymaganiami realu – nie mają tu większego znaczenia…tylko uruchamiają “drugi obieg działań” swoją bezradnością i zaniechaniami… Te działania będą – albo z wolą “cywilów” i oficjalnej władzy – albo bez… Wolę to pierwsze – ale to wymaga i znacznego wysiłku elit – i kontrolnego wpływu uświadomionego [i gotowego do wyrzeczeń i inwestowania ZAWCZASU WYPRZEDZAJĄCO w przyszłość – a nie w dzisiejszą konsumpcję] społeczeństwa – a z tym nie jest dobrze… Mówiąc krótko – w TVP propaganda sukcesu a la Kurski musiałaby ustąpić powiedzeniu całej brutalnej prawdy real-politik i geopolityki społeczeństwu [w twardych konkretach – “to i to się skończyło nieodwołalnie i nie wróci – a to będzie nieuchronnie i pora zakasać rękawy na ten potop zagrożeń – dla nas i dla naszych dzieci – bo nikt inny za nas tego nie zrobi”]- a po pół roku takiej powszechnej terapii szokowej – byłby przeważający w społeczeństwie rezultat obalenia starych schematów myślenia, starych mitów – i gotowość i chęć do zmian – jako uświadomionej konieczności przygotowania się na Wielki Chaos i Wielką Konfrontację… Chyba nie muszę tłumaczyć, jak zasadnicza zmiana narracji jest tu wymagana? Rozstanie się z mitami wszechpotężnej Ameryki jako “dobrego wujka” od adopcji strategicznej – czy Unii Europejskiej, co to nic, tylko pieniądze daje z nieba i każdego do piersi przytuli [jak w Odzie do Radości – czyli nieoficjalnego hymnu UE – gdzie , jak Polacy uwierzyli – “wszyscy ludzie braćmi są…”] – to podstawa. A potem – pragmatyczny rachunek lekcji realu i zerwania “maskirowek” ideologicznych zasłonek i tapet, czyli: kto ile daje – kto zyskuje – kto na kogo pracuje – kto ma jakie interesy i jakimi środkami je bezwzględnie realizuje….

    1. “albo suflują sojusz z USA [co jest też absurdem niezależnie od lokatora i linii polityki Białego Domu – bo na najwyższym poziomie geostrategicznym Waszyngton chce skaptować Kreml przeciw Chinom – w zamian za Jałtę 2.0 – rzecz jasna – z Polska jako zapłatą].”

      Polska nie jest przedmiotem targów tylko Ukraina. I nawet na odstąpienie Ukrainy Waszyngton nie chce się zgodzić. To straszenie Jałtą 2.0 staje się już irytujące. Te bzdury potrafią pleść nawet znani eksperci, co kompletnie nie ma pokrycia w rzeczywistości. Polska jest w NATO i UE i nie stanowi elementu negocjowalnego. USA nie zrobią tutaj kroku w tył. Bo niby czemu? Rosjanie coś wygrali? Czy ciągle są w 4 literach i nie mogą przejąć kontroli nawet nad swoją bliską zagranicą w postaci Kijowa?

      Technologie i atom z Chin pod stołem?

      To jakiś absurd. Chińczycy nie dzielą się technologią z NIKIM. Jedynie ją kradną. Od każdego. Na żadne technologie z Chin bym nie liczył, zwłaszcza, że jesteśmy w NATO i Chińćzycy nie mają gwarancji, że jak USA nas nie przycisną to zdradzimy im wszystkie nowinki przekazane przez Chiny.

      Dalszej części nie komentuję, bo jest tyle wątków wetkniętych w jeden komentarz, że do dyskusji to się nie nadaje. Zwracam się z ponowną prośbą o to, by starał się Pan jednak powstrzymywać swoje rządze wylewu wszystkich informacji za jednym razem i skupiał się na jednym temacie/wątku. Bo za każdym razem rozwija się Pan dłużej niż ja w tekstach , a często mam wrażenie że to wszystko się powtarza. Tego rodzaju monologi jednak nie zachęcają do dyskusji, a to przecież jest miejsce właśnie na dyskusje. Te wymagają pewnej dyscypliny tematycznej.

      pozdrawiam
      KW

      1. (…)Czy ciągle są w 4 literach i nie mogą przejąć kontroli nawet nad swoją bliską zagranicą w postaci Kijowa?(…)
        A jakie sukcesy na swojej bliskiej zagranicy:
        – zainstalowali Prezydenta Guido w Caracas
        – rozbili jakiś kartel
        ?

      2. (…)Jedynie ją kradną. Od każdego.(…)
        Jakiś czas temu zafundują innowacyjny system operacyjny Harmony OS… https://www.harmonyos.com/en/
        Każdy może go wziąć tylko trzeba się zgodzić na to, że będzie on obsługiwać sprzęty aprobowane przez Huwaei albo przysiąć na kodem źródłowym i baaaardzo pracowicie wyrzucać funkcje sprawdzające certyfikaty.
        Na innych odcinkach informatycznych też, przynajmniej obecnie, też przodują:
        – wprowadzili wielkoskalową sieć blockchain BSN
        – wdrażają e-CNY

  6. Na razie pomysł Waszyngtonu na Europę jest taki, że ma być “reset-bis” a la 2009 Obamy. Czyli tragicznie bezmyślna powtórka “Strategicznej wizji” Brzezińskiego, realizowanej od 2009 [oficjalnie opublikowanej w 2011]. Swoją drogą – najlepsze, a raczej najgorsze świadectwo nędzy i niemocy koncepcyjnej amerykańskiej geostrategii. W tej ogranej koncepcji Niemcy znowu dostają Mitteleuropę z Polską, Rosja dostaje Ukrainę. Koncepcja zupełnie samobójcza dla USA – bo skończy się supermocarstwem Lizbona-Władywostok, niestety przedtem po trupie Polski. Trudno to nazwać inaczej, niż Jałtą 2.0 [zresztą nie ja ten termin wymyśliłem i wprowadziłem]. Ale – w takim razie, jak się nie podoba – to jak ten deal nazwać? Zagrożenie jest realne, instrumentalna [przedmiotowa] presja na Polskę narasta wielowektorowo – z Kremla, Waszyngtonu i ośmielonego Berlina – stąd widzę konieczność proaktywnych działań [a nie tylko szumnych deklaracji i symulacji polityki – jak dotychczas] , które zmienią układ gry w Strefie Zgniotu. Nie mamy wpływu na rozgrywkę na Pacyfiku – ale mamy wpływ na układ gry w swoim regionie – i musimy te możliwości zmaksymalizować. TUTAJ USA są słabe – są skazane na Polskę jako centrum “hard power” – to zresztą widać także w analizach amerykańskich. To nie jest zimna wojna – gdy USA miały w pierwszej linii w Niemczech 2,5 tys Abramsów i 350 tys żołnierza. Teraz dla USA wyrwanie rotacyjne z kraju na kredyt 1 [słownie: jednej] brygady pancernej ABCT z 87 Abramsami – to problem – a procedowane cięcia budżetu Pentagonu co do US Army na rzecz innych formacji – tego nie polepszy. Zresztą strategia “off-shore balancing” w oparciu o Five Eyes [z Japonia] jest już i deklarowana i twardo realizowana – zwłaszcza po Afganistanie. Kunktatorska polityka USA, wymigiwanie się od zobowiązań jako lider NATO i bilateralny gwarant Traktatu Budapesztańskiego to jedna rzecz – natomiast realne osłabienie na krańcach zasięgu i przykrótka kołdra zasobowa względem potrzeb – to druga rzecz – czas byśmy to dostrzegli – i maksymalnie wykorzystali w grze z Waszyngtonem. Bo przy zwarciu szeregów i uszczelnieniu kierownictwa polskiego – rozmowy z Waszyngtonem będą zupełnie, ale to zupełnie inne, niż dotychczas. Zwłaszcza na bazie geostrategicznej wagi Polski – i real-politik opartej o siłę i interesy. Na naszą korzyść – bo mamy przewagę pozycji skrupulatnie licząc karty – bez sentymentów. Wyjściem do takich rozmów jest najpierw autonomizacja, budowanie suwerennej siły w suwerennych systemach strategicznych [koncentrując inwestycje i nakłady w polski B+R i polskie zakłady] – i budowanie sojuszu regionalnego – który jest sojuszem realnym i spójnym “na twardo” bez papierów i deklaracji – bo jedziemy wspólnie na jednym wózku w gardłowej kwestii bezpieczeństwa. Przepraszam za moje przydługie “monologi” – aczkolwiek zwykle odpowiadam na poruszone kwestie. Bo jeżeli czytelnik “Rob” zadaje powyżej takie elementarne pytania wyraźnie zdezorientowany jak dziecko we mgle – to znaczy, że wszelkie dotychczasowe artykuły i komentarze na blogu [i gdzie indziej – np. w S&F] nadal nie spełniły swojej roli w elementarnym rozjaśnieniu mgły sytuacyjnej. Z drugiej strony – w moim [być może nieskromnym] przekonaniu – tylko ten jeden wpis jest więcej wart jako esencja realnego i konstruktywnego proceduralnego “gdzie jesteśmy? – do czego działania graczy zmierzają? -i co na to zrobić” , niż tony papieru i analiz, jakie nasze instytucje wyprodukowały od 2009 [czy od 2015] – tylko ślizgając się wokół tematów zasadniczych wg fałszywych i przestarzałych schematów myślenia. Media pomijam – ich rola to w istocie dezinformacja społeczeństwa i polityczny PR danych partii, czy ich mocodawców. W sumie: albo pozwolimy stać się przedmiotem gry i zasobem do sprzedaży – czyli żetonem w zawarciu układu nad naszymi głowami – albo kopniemy w stolik i w twardej zdecydowanej suwerennej koalicji zagrożonych sami staniemy na polu gry. Dzisiaj Niemcy chcą nam narzucić kary za nieprzestrzeganie orzeczenia TSUE – jutro wykorzystaja to i poprzednie “łamanie praworządności” – by nas całkowicie pozbawić środków – i potraktować jako pokazowego chłopca do bicia dla zdyscyplinowania reszty państw UE. Za dekadę Polska będzie tylko teoretycznie – jako kraju totalnej zapaści i zwijaniu się – maksymalnie wyzyskiwana przez Niemcy – a za dwie dekady z regionalnymi anschlussami [wg zasady “gotowania żaby” i “strategii salami”] lewarowanymi kroczek po kroczku przewagą kapitałowa czyli de facto odtworzeniem granicy Niemiec z 1937. I będzie się to nazywało “pomocą humanitarną dla niedorozwiniętych regionów Europy Wschodniej”. Czy to scenarisz fantastyczny? – oby tak – iby nie było gorszego potraktowania Polaków jako “faszystów”, “nazistów” “sparwcow Holocaustu”, “sprawców II wojny światowej”. Jeżeli propaganda antypolska jest tak skrajnie agresywna w swoim przedrukowanym zakłamaniu już teraz – dużo bardziej, niż Hitlera i Stalina przed 1939, to jakie będą konkretne działania wobec Polaków pozbawionych państwowości i instytucji? Śmiem twierdzić, że w szczycie Wielkiego Chaosu [nie mówiąc o Wielkiej Konfrontacji], gdy każdy będzie pilnował tylko swojego interesu – możemy stać się obiektem totalitarnych działań na niewyobrażalną dotychczas w naszej historii skalę. Bo technologia – idealna dla takich totalitarnych “soc-operacji” masowych – poszła bardzo mocno do przodu nie tylko względem obozów koncentracyjnych i łagrów II w.św. – ale także względem niegdysiejszej utopii “1984” Orwell’a. Mechanizm wyparcia każe negować możliwość powtórki ludobójstw XX w. – ja twierdzę, że w czasach szczytu Wielkiego Chaosu i Wielkiej Konfrontacji będziemy widzieli rzeczy dużo gorsze – i na większą skalę. Oby nie na Polakach. W strefie zgniotu nie ma dróg pośrednich – albo Polska będzie silna, samosterowna i suwerenna – albo nie będzie jej wcale. Albo – albo.

  7. Bardzo chciałbym USA jako strategicznego, silnie zaangażowanego sojusznika wspierającego Polskę. 14 punktów Wilsona [ze stycznia 1918] zawierało postulat wolnej Polski z dostępem do morza. Było to geostrategiczne uderzenie w Państwa Centralne – i lewarowanie załamania carskiej Rosji i sukcesów Niemic z bolszewikami [co dało przerzucenie krytyczna wiosną 1918 dużych sił na front zachodni]. Mało tego – te antypolskie wpływy spowodowały – że np. już po ogłoszeniu decyzji przez Sekretarza Stanu nt przekazania Polsce dwóch predrednotów [dla zabezpieczenia polskiego wybrzeża i zrównoważenia zachowanych przez Niemcy 5 predrednotów klasy Deutschland] – decyzję te anulowano. A równolegle Grecja dostała 2 takie pancerniki – my nie. Nawet zdjęcie uzbrojenia i stworzenie silnej baterii na Helu i na Wybrzeżu – już zupełnie by zmieniło układ sił i działania morskie np. w 1939. Po wojnie była też pewna krótka pomoc [dzisiaj byśmy ją nazwali humanitarną] dla Polaków. Tyle, że USA wraz z państwami Ententy [USA z uwagi na wyborców żydowskich] wsparły [nie tylko medialnie – ale działaniami politycznymi] od 1919 antypolskie narzucone traktaty nierównoprawne [tzw. mały traktat wersalski] , zapewniające np. ludności żydowskiej [która zdradziła w 1920 podczas najazdu bolszewickiego] specjalny “parasol zewnętrzny”. W okresie międzywojennym Polska była w USA systematycznie oczerniana – dużo bardziej niż faszystowskie Włoch czy nazistowska III Rzesza – właśnie za sprawą diaspory żydowskiej i wpływów “wielkich” z Wall Street. Gdy Niemy po 1939 emitowali znany propagandowy film “Kampfgeschwader Lutzow” – był tam przedstawiany jako film…dokumentalny, z szyderczymi komentarzami nt. głupich polskich kawalerzystów atakujących czołgi szablami [te sceny propaganda Goebbelsa nakręciła z udziałem…słowackich kawalerzystów] czy scen walk powietrznych oczywiście “przegrywanych z kretesem przez nieudolnych polskich pilotów” [tu zaangażowano…czeskie Avie B-534 z wielkimi nieregulaminowymi w WP szachownicami – i z doczepionymi świecami dymnymi dla podkreślenia efektu]. A periodyki fachowe nt lotnictwa czy ogólnie militariów [nie tylko w USA – także w UK, Francji i reszty] – zamiast obnażyć bzdurność propagandy nazistowskiej – skwapliwie podtrzymywały jej narrację. Dla UK i Francji było to wygodne wg narracji wybielania się ze zdrady w 1939 – bo miała być podjęta ofensywa w drugim tygodniu wojny – a ostatecznie 12 września UK i Francja z niej zrezygnowały – [o czym Hitler – być może w przecieku kontrolowanym dowiedział się następnego dnia]- czyli “chcieliśmy wam pomóc, ale byliście tacy nieudolni, że nie było komu”. Fałszywe podejście UK i Francji jest zrozumiałe – natomiast wiem [interesuję się lotnictwem], że analizy [pokazujące powiększenia z taśm filmowych – wyraźnie pokazujące ex-czeskie Avie B-534 – dwupłaty – gdy polskie P.7 i P.11 były jednopłatami – więc ewidentne do zdemaskowania nawet dla kompletnego laika] – te krytyczne analizy obnażające fałsz niemieckiej propagandy – zostały zablokowane. Ba – misja PSZ na Zachodzie – do kaptowania w SA ochotników Polonii amerykańskiej do walki w PSZ – została zablokowana. Gdy wyszła sprawa Katynia – od razu zrobiono nader agresywnie i w skrajnym zakłamaniu z Polaków antysemitów i zdrajców Wielkiej Koalicji. O misji Pileckiego, pokazywaniu prawdy o obozach koncentracyjnych – o ukryciu całej sprawy przez Roosevelta – do dzisiaj temat tabu w USA. Przez cały czas Hollywood generowało antypolska propagandę – polecam lekturę naukowego opracowania “Nieznana wojna Hollywood przeciwko Polsce 1939-1945” prof. M. B. B. Biskupskiego. Polecam: Fakty są miażdżące. Zresztą i po 1945 sytuacja wcale nie uległa zmianie – a w kulturze masowej na trwale wbudowano obraz “Polaków-głupków” wg tzw. “polish jokes”. O zdradzie USA Polski w Teheranie 1943, Jałcie i Poczdamie 1945 – chyba nie muszę pisać? Jasnym elementem po 1945 była prowadzona 2 lata bezpośrednia pomoc humanitarna, np. UNRA. Gdy Kukliński przekazał dane nt ofensywnych planów Armii Czerwonej w szczycie zimnej wojny – USA zdecydowały o…skumulowaniu uderzeń broni jądrowej [w kilku planach – od 400 do 600 głowic] na Polskę – jako decydujący element przerwania sowieckiej ofensywy. Intencje Kuklińskiego były zacne i bezinteresowne – niestety ewentualny skutek – to potencjalny Holocaust Polaków – bez porównania większy od żydowskiego, czy od strat etnicznych Polaków w II w.św. USA sprzedały PRL-owi za Gierka szereg nowoczesnych systemów telekomunikacyjnych – z systemami podsłuchów – ale także z możliwością zdalnego zdezaktywowania/uszkodzenia. Gdy Kukliński wywiózł plany stanu wojennego przed 13 grudnia 1981 – w Waszyngtonie rozważano użycie tego “zdalnego wyłącznika” na terenie całego kraju dla pokrzyżowania planów tej koordynowanej zdalnie akcji pacyfikacyjnej. Zdecydowało zdanie, że lepiej, by “komuniści poszli sprawnie na całego w represjach” – bo można było z tego wycisnąć kapitał propagandowy w bloku zachodnim – w Radio Wolna Europa. Po rozmowach wiosną 1985 na Islandii Reagan-Gorbaczow, ogłoszeniu “głasnosti” i “pierestrojki” – USA od razu zabezpieczyło spłatę kredytów dolarowych [będących zresztą przyczyną kryzysu Polski od 1980 – a udzielonych w złej woli wg agresywnej “debt policy”]. Przewidując zawczasu powstanie wolnej Polski – zabezpieczyli się przed wypowiedzeniem tych spłat kredytów – przecież ewidentnie nieważnych – bo zawartych z rządem totalitarnym. Dlatego Jaruzelski został zaproszony do gry jako gwarant spłaty długów i poleciał do USA i na Manhattanie w Klubie Rockefellera 25 września 1985 doszło do paktu nazywanego Jaruzelski-Rockefeller [polecam: https://powiewswiezosci.neon24.pl/post/127263,pakt-jaruzelski-rockefeller-25-wrzesnia-1985-r ] “Największego krwawego dyktatora Europy” – przyjęto z honorami – i tam ustalono całe oszustwo Magdalenki. Z kontraktowymi wyborami, z Jaruzelskim jako mianowanym przez USA gwarantem spłaty kredytów – w zamian za brak rozliczenia i prosperity komunistów. Wybory 1989 i cała ta ustawką były tylko zwykłą operacyjną realizacją tego paktu. Jak i podtrzymanie Westbindung Niemiec z USA w okresie po 1991 – przez zgodę [i nadzór MFW i BŚ] USA na dziką bandycką prywatyzację lat 90-tych – dla zbudowania wpływów Niemiec – i to jeszcze przed polską akcesją do UE w 2004. Gdy w 2008 ś.p. Lech Kaczyński “wyszedł przed szereg” w wojnie gruzińskiej – zostaliśmy wzięci na celownik. Kierownictwo PiS w ogóle nie zauważyło “wywazonej” postawy USA, choćby natychmiastowej ewakuacji 2 kompanii US Army [które akurat były w Gruzji]. Bo tyle w godzinie próby jest warta amerykańska obecność wojskowa – jeżeli USA nie ma interesu w zaangażowaniu się. W 2009 doszło oficjalnie do “resetu” kosztem Polski – na życzenie Putina 17 IX 2009 – dokładnie w 70tą rocznicę agresji Kremla na Polskę. W październiku 2009 były ćwiczenia ZAPAD2009 z ćwiczeniem atomowego ataku na Warszawę – wyraźny sygnał strategiczny – na który i Waszyngton i dowództwo NATO w ogóle nie zareagowało – bo to było zgodne z nową linią strategii USA. Staliśmy się w nowej “mądrości etapu” graczem do zdławienia – jako “szkodzący” w nadrzędnym deal’u przeciw Chinom. “Katastrofa” 10 IV 2010 odbyła się za pełną wiedzą CIA [ale i BND i Mossadu]. Gdy Gadowski w swej naiwności po 2015 powtarzał przeciek kontrolowany pewnej szychy pochodzącej z Mossadu – o tym , że są dowody, że to wcale nie był wypadek – nie zdawał sobie sprawy, że jest marionetką dla przesłania komunikatu Izraela “mamy kompromaty – zgłoście się do nas z zapłatą czy koncesjami, byśmy ich nie ujawnili”. Zresztą – plan wizyty i skład delegacji [praktycznie całe kierownictwo państwa na jednym pokładzie – dziwnym trafem prócz Tuska] był znany 2 tygodnie wcześniej – i był absolutnie niezgodny z kardynalnymi zasadami HEAD i przelotów na terytorium nie-NATOwskiego państwa – i nikt w USA, CIA, NATO nawet słowem się nie zająknął na tak jawne łamanie wszystkich elementarnych procedur. Zwłaszcza gen. Petraeus – który dziwnym trafem przyleciał do Warszawy od 7 do 9 kwietnia 2010, a potem został… szefem CIA. Więcej – obligatoryjnie dane lotnisko przylotu kraju nie-NATOwskiego jest objęte ciągłą specjalną obserwacją satelitarna wysokiej rozdzielczości – więcej: ta obserwacja trwa także 3 dni po wylocie. Do dzisiaj nie zboczyliśmy ani jednego z tych zdjęć – a wszystko można obejrzeć w rozdzielczości min 5×5 cm, a realnie 1×1 cm. Niektórzy mają Trumpa za “przyjaciela” Polski – moim zdaniem bez sensu, bo w polityce realnej przyjaźni nie ma. Ten sam Trump, który w 2017 w Warszawie czarował naiwnych Polaków opowieściami o bohaterstwie powstańców Warszawskich, bez mrugnięcia okiem rok później podpisał 447 Act – z Polską jako ofiara nuer 1 na celowniku – dla “zalegalizowania” bandyckich żądań Izraela na 350 mld dolarów – co jest de facto casus belli wobec wybitnie agresywnego działania, nawet delikatnie nazwanego – wrogim przejęciem. I Trump zrobił to 9 maja 2018 – dokładnie w tym momencie, gdy Netanjahu z gieorgijewską proklemlowską wstążeczką przyjmował z Putinem Paradę Zwycięstwa Armii Czerwonej na Placu Czerwonym – blatując skrajnie antypolski sojusz. I zero reakcji Trumpa, Waszyngronu, NATO na tę jawną zdradę i wbicie noża w plecy. Co gorsza – całkowita blokada realistycznej oceny sytuacji przez PiS – i bujanie w zaparte w wizji USA i Trumpa jako przyjaciół Polski. Nie chcę przedłużać – więc tylko z najwyższego poziomu geostrategicznego – USA po 12 latach nieudanego powstrzymywania Chin powróciły do “spalonej” koncepcji dogadania się z Kremlem i Europą Zachodnią – kosztem CEE. Moim zdaniem nie próbują już zwyciężyć i podporządkować Chin, bo na to za późno – tylko zachować sferę wpływu w miliardowym świecie szeroko pojmowanego Zachodu. I ewentualnie uzyskać pewien konsensus dla “koegzystencji” – promując marksizm. Taka przymusowa konwergencja i ucieczka do przodu – z wyłapaniem wszelkich bonusów centralizacji dla ustanowienia władzy totalitarnej bez “głupich” i “szkodliwych” praw człowieka – zastępowanych taranem i “maskirowką” politpoprawności opartej o wydumane “nieludzkie krzywdy” LGBTQX i gender. W tym układzie jesteśmy tylko zasobem transformacyjnym dla Starego Zachodu – do maksymalnego zużycia. Dlatego właśnie ta konsekwentna i nieprzerwana – pozornie absurdalna – zmasowana kampania oczerniania Polaków jako “nazistów- sprawców II w.św., Holocaustu itd”. Drugi wariant geostrategiczny jaki REALNIE pozostał USA – to pozostać bezpiecznym za oceanami – rozpalając ogień wyniszczającego wielkiego konfliktu w Eurazji [w Wyspie Świata] – dzięki czemu niezniszczone USA stanie się ponownie “numerem 1” i przywróci Pax Americana 2.0 -i w tym wariancie w “najlepszym” przypadku jesteśmy tylko strefą buforową [przeznaczona na stracenie] – chroniącą Starą Europę – na czele z jądrem karolińskim i UK. Taki jest bilans II RP od 1991 – skumulowany całkowicie błędną i zakłamaną polityką wszystkich ekip. Z Chinami już nie wygrają – nawet gdyby Chiny wywróciły się na zadłużeniu – to i tak reszta świata dużo bardziej się załamie – a Chiny się podniosą – bo mają zasoby realne w ręku. Proponuję traktować poważnie hasła marksistów-trockistów “W 2030 nie będziesz miał niczego – i będziesz szczęśliwy” – bo na to hasło z Davos Waszyngton bynajmniej nie zareagował negatywnie – w sumie je przyklepał. Tyle, że to hasło będzie tyczyło 99% mieszkańców Starego Zachodu – oczywiście elity tylko się wzbogacą i przejma cała władzę. Natomiast dla “peryferiów” jak Polska, nawet owo zaprojektowane odgórnie przez gigamacherów “szczęście” jest wątpliwe – obawiam się, że jak na Kremlu, tak i w Waszyngtonie, Berlinie, Paryżu, Londynie i Jerozolimie – dla “zbrodniczych Polaków-nazistów” miejsca w tym układzie nie ma. A z drugiej strony – w planie naprawdę długofalowym – Chiny na pewno staną się hegemonem przynajmniej Azji – z olbrzymim wpływem na Europę. A my jesteśmy na skraju Europy – właśnie od strony Chin – i MUSIMY zbudować strategię długofalową względem Chin – jak najkorzystniejsza dla Polski. I nie jest to na pewno strategia totalnego samobójstwa – czyli zaprzęgnięcia się jako mięso armatnie [w ramach “nowej wizji NATO”] przeciw Chinom. A na pewno taką właśnie narrację będzie nam suflował tanimi obiecankami i twardymi kijami Brzeziński-junior – jako ambasador w Polsce. Zresztą – bodajże rok temu już o tym mówił otwartym tekstem w S&F. Nie wiem, co jeszcze napisać, byśmy wreszcie przestali bujać w obłokach samouspokajania się wg nieistniejących zasad cywilizowanego, konstruktywnego świata. Nadchodzi taka konfrontacja, pierwsza prawdziwie globalna, która [głównie głodem z przerwania łańcuchów dostaw i z zaniku produkcji żywności w chaosie, ale i wojną z jej globalną projekcją broni masowego rażenia i wielkimi ruchami migracyjnymi – nie tylko klimatycznymi] – w bezwzględnej rozgrywce zabije miliardy do ca 2050. Kurdowie zostali zdradzeni, Afgańczycy też, Ukraińcy są na widelcu – a to tylko początek nastania świata rządzonego siłą dla własnego interesu silnych kosztem słabych. Jak sami nie zadbamy ze wszystkich sił i na całego o swój interes, przetrwanie i potem rozwój – to naszej likwidacji np. za 20 lat – i to likwidacji fizycznej – nikt nawet w przyszłości nie zauważy – a “mądre” jednostki co najwyżej skwitują: “dobrze tak tym nazistom-mordercom, sprawcom Holocaustu i II w.św”. Polska ma tylko dwóch przyjaciół – Polaków i swoją armię. A jedyny sojusz realny – wytargowany na twardo, chłodno skalkulowany bez sentymentów – i jedynie czasowy – mniej więcej do 2070 max [może krócej – ale raczej przynajmniej do 2050] – to Sojusz Strefy Zgniotu. Reszta – to gracze, których trzeba taktycznie okazjonalnie wykorzystać – zawsze traktując jako mniej lub bardziej silne zagrożenie w grze o sumie zerowej. A na końcu – po wyjściu z Wielkiej Konfrontacji – najwięcej będzie zależało w “porządku dziobania”, jak sobie ułożymy stosunki z Chinami i Indiami.

    1. @Georealista
      Mam pytanie. Bo sam Pan widzi, w jaki sposób są ubezwłasnowolnione władze w Warszawie, gdyż – jak Pan sugeruje – zlikwidowano w 2010 roku warstwę dowódczą Polski, a polskie władze musiały bez piśnięcia to przełknąć.
      To kto, wiedząc, że mu grozi fizyczna eliminacja, ma się podjąć jakichkolwiek reform w PL?
      Wszyscy znają historię i wiedzą jak skończył Poniatowski… to proszę mi powiedzieć, kto i jak ma to zrobić, skoro – jak sam Pan przyznaje na każdym kroku – jesteśmy dla naszych wrogów transparentni jak szkło?

      1. Izrael miał podobny problem – bo państwo małe, a ewentualnych zamachowców potencjalnie sporo z łatwym dostępem – przynajmniej względem kierownictwa wojskowego. Więc utajnili strukturę “who-is-who” i podnieśli stopień poufności danych umożliwiających identyfikację i adres. To się rozpleniło też na inne państwa – np. zazwyczaj piloci w siłach zbrojnych – jako zasób krytyczny i wrażliwy – są objęci pełną poufnością. Oczywiście nasi “wspaniali wodzowie” słabo te rzeczy rozumieją – bo traktują te sprawy głownie jako swój lans polityczny. Dlatego taki Siemoniak przy okazji podpisania umowy na JASSM, kazał się ustawić pilotom koło siebie i jeszcze robić oficjalne fotografie – z odsłoniętymi twarzami [sic]. Za co powinien pójść z punktu do kicia. Notabene – kłamiąc naiwną publikę laików – bo na makiecie był opis, że to niby JASSM-ER [czyli nie 370, a 1000 km zasięgu]… Struktury i system powinny działać w ten sposób, że politycy wyznaczają cele ogólne – deklaratywne [np. pełna suwerenna obrona Polski] – a dana instytucja [np. MON] jest nieprzezroczystą “czarną skrzynką” organizacyjną – która w całkowicie poufnym procesie przerabia te ogólne cele i wymagania w konkrety proceduralno-organizacyjno-decyzyjne – poddane poufności i tzw. slice’ingowi. Gdzie ani na najwyższych szczeblach – ani w instytucjach – nie ma “przyjaciół” z CIA czy z innych OBCYCH organizacji. Dlatego jakiś sierżant Daniels z IDF jako “konsultant” w ministerstwie, czy inne takie kwiatki – to skandal i łamanie elementarnych zasad bezpieczeństwa. U nas niestety politycy mają się za geniuszy od wszystkiego, w tym od spraw merytorycznych – więc np. taki Tusk sam decyduje o przeróbce korwety rakietowej Gawron w okręt patrolowy Ślązak, a Kaczyński sam decyduje o zakupie Abramsów. To tylko świadczy o dyletanctwie i amatorszczyźnie. Jest jeszcze jeden poziom zabezpieczeń – bardzo bym go chciał, bo jest najbardziej odporny dynamicznie na wrogie działania i infiltracje – gdy społeczeństwo jest uświadomione na wysokim poziomie – wtedy wszelkie “mieszanie” i sabotaż obcych graczy [albo zwyczajne partykularne granie na siebie polityków] jest tępione i korygowane. Wszelkie działania specsłużb mają ograniczony zasięg punktowy – zwykle fokusowany na przekupstwie, sterroryzowaniu czy zwyczajnym ideologicznym ogłupieniu na swoją stronę danych wybranych decydentów – czy robienia jakiś akcji – ale jednak zawsze ograniczonych. Natomiast na oddolne uświadomione dojrzałe ruchy masowe społeczeństwa jako “kontrolera” i “korektora” sterowania nawą państwową – tu żadne wrogie specoperacje nie pomogą – a często są katalizatorem kontr-procesów rujnujących pierwotny kreci plan. Musi być silna zwarta i skuteczna ochrona kontrwywiadowcza na szczytach, poufność i nieprzeżroczystość funkcjonowania instytucji i jej personelu – oraz myślące i kontrolujące “co się dzieje” społeczeństwo. Jarosław Kaczyński zawiodł mnie bardzo – po 10 IV 2010, po śmierci brata – winien być osobą [tym bardziej, że bez rodziny], która od 2015 powinna przeczołgać Amerykanów – i wyczyścić struktury na pełną suwerenność i bezpieczeństwo. Niestety – to nie jest Piłsudski – tylko dość bezbarwny słaby polityk. Owszem – ma dobre chęci – w przeciwieństwie do opcji pruskiej i moskiewskiej [teraz kamuflującej swoje ciągoty widoczne do 2013] – bo tamci to zwyczajni zdrajcy kwalifikujący się do kary głównej przed Trybunałem Stanu – tyle, że dobre chęci bez merytoryki, organizacji i zapewnienia zasobów – to przepis na klęskę – bo dobrymi chęciami to piekło wybrukowane. Niestety – do polityki idą ludzie z nadmiernym mniemaniem o sobie – daleko im do samokrytycyzmu wg zasady “nie pchaj się na afisz – jak nie potrafisz”… A w strefie zgniotu wysoka poprzeczka wymagań dla sterowania czy nawą państwową, czy instytucjami na danym poziomie – nie wybacza błędów słabym sternikom…niestety zawsze naszym kosztem… Tak wracając do tematu – zawsze jest możliwa opcja zerowa [gdy infiltracja przekroczy poziom możności uzdrowienia] – budowanie struktur równoległych i wzajemna kontrola instytucji i ścisłe określanie przepływów informacji dla wyłapania kretów – to temat trochę podobny do walki z mafią gospodarczą… w tych sprawach od wieków na końcu był stary rzymski dylemat: “a kto będzie kontrolował kontrolujących?”. Być może rozwiązaniem [nie tylko pomocniczym] jest AI i sieciocentryczność – ale to i wielka szansa – ale i wielkie zagrożenia… Moim zdaniem najlepsza i najbezpieczniejsza i najodporniejsza opcja to aktywne społeczeństwo – dlatego tak ważna jest praca u podstaw. Bo w pewnym momencie procesy zmian są nieodwracalne – i przynoszą zupełnie nowa jakość i nową siłę. Czyli ilość przechodzi w jakość. Inaczej Polska by nie odzyskała niepodległości w 1918 – bez oddolnego zorganizowania i wyraźnej aprobaty kierunku działań. Temat szeroki – zwłaszcza gdy doda się rywalizację specsłużb o władzę i wpływy. Gdzie rzecz jasna obcy gracze nigdy nie są mile widziani przy podziale torta. Jak jest dobra pogoda – to jeszcze “ujdą” – ale przy złej pogodzie – ich panoszenie jest nieakceptowalne – z zupełnie egoistycznych i pragmatycznych i często partykularnych powodów. Są i szczerzy patrioci to na pewno – ale bądźmy realistami w proporcjach udziału motywacji ludzkich działań… Proste pytanie – czy resorty siłowe i specsłużby będą biernie parzyły na demontaż państwa-żywiciela, które daje im byt i wpływy? A z definicji właśnie resorty siłowe i specsłużby mają największe pole możliwości działania przeciw niepożądanym [przynajmniej dla nich] procesom…

  8. Nasza szansą na polepszenie sytuacji nie jest bierne czekanie – ale aktywne działanie, by zmienić reguły. Chyba Ukraina to zrozumiała – już nie czepiają się paska Waszyngtonu. „Nie są nam potrzebne amerykańskie systemy obrony powietrznej, nam jest potrzebny ukraiński system obrony powietrznej. Taką technologię możemy pozyskać niekoniecznie ze Stanów Zjednoczonych. Są inne kraje, które ją posiadają i prowadzimy negocjacje nad dostępem do niej” – to słowa szefa MSZ Ukrainy – a chodzi mu już nie tylko o system plot ale i prak. [https://kresy.pl/wydarzenia/msz-ukrainy-nie-musimy-kupowac-patriotow-wystarczy-nam-technologia-niekoniecznie-z-usa/ ] Czy to s-f? Niekoniecznie – bo Ukraina ma już dość zaawansowane systemy S-300 [BARDZIEJ zaawansowane w w osiągach od efektorów CAMM czy nawet CAMM-ER, które chcemy kupić do Narwi] i luka technologiczna do wypełnienia nie jest wielka. Gdyby te 23 miliardy złotych na Abramsy wrzucić we wspólne rozwojowe projekty z Ukraina i Turcją [plus kolejne 10 a realnie 20 mld na Mieczniki] – Polska z Ukraina i Turcją mogłaby się pokusić relatywnie szybko o system suwerenny, bez czarnych skrzynek i kodów dostępu. Zresztą – Turcja właśnie buduje pierwsza korwetę dla Ukrainy [ https://kresy.pl/wydarzenia/turcja-polozono-stepke-pod-pierwsza-korwete-ada-dla-ukrainy/ ] – nastepne będa w stoczniach ukraińskich – akurat do sensownego operowania w strefie przewagi przyszłego własnego parasola A2/AD [rozproszonego i mobilnego – spiętego sieciocentrycznie] – co jest rozwiązaniem i optymalnym kosztowo i co do POŁĄCZONYCH zdolności. – w SYNERGII uzyskanej przez sieciocentryczność. Dużo bardziej skutecznym – i tańszym, niż nasze przeciwlotnicze Mieczniki [mocno zresztą spóźnione wg harmonogramu MON] – które przecież właśnie będą tylko przeciwlotnicze. Zresztą – technologie bardziej zaawansowane od S-300 są już do dyspozycji – ja obstawiam, że Ukraina dogadała się z Turcją co do inżynierii rewersyjnej i innowacyjnego skopiowania kupionych od Rosjan S-400. Zresztą – w technologiach rakietowych Ukraina ma już zaawansowany system ladowego zwalczania okrętów Neptun – o zasięgu oficjalnie [dla armii Ukrainy] – 500 km. A my kupiliśmy 30 ATASMS z Himars-ami, z czego nasz MON jest bardzo dumny – a co wywołuje uśmiech politowania u Ukraińców, którzy mogą przystosować Neptuna do zwalczania celów lądowych [https://kresy.pl/wydarzenia/turcja-polozono-stepke-pod-pierwsza-korwete-ada-dla-ukrainy/ ] – i podobno już to robią [takie tam plotki w sieci – ale padają konkrety, więc coś jest na rzeczy], więc będą mieli system równie zaawansowany, co dopiero wdrażany w US Army PRSM o zasięgu 500 km – którego nawet jeszcze nie planujemy kupić. Nie jesteśmy dla Ukrainy głównym sojusznikiem – bo cofamy się relatywnie w zdolnościach i względem Turcji – i względem Ukrainy. Dlatego Ukraina współpracuje w systemach pancernych i rakietowych z Turcją, dlatego Turcja kupuje silniki do śmigłowców i do bojowych dronów [np. wspólny projektu drona odrzutowego stealth TISU/MIUS] z Ukrainy. My tylko imitujemy suwerenną modernizację WP – dublując naśladowczo np. zakup TB2 od Turcji – co Ukraina zrobiła przed nami – i to z zassaniem technologii [a my goły sprzęt z półki]. No i druga rzecz – z punktu widzenia Kijowa to Turcja rozdaje karty w grze z Kremlem – i coraz silniej zwiera się w konfrontacji na Morzu Czarnym [Cieśniny, Krym, gaz podmorski] – w strefie Zakaukazia – ale i zmierzając do infiltracji strefy rdzeniowej Rosji przy ujściu Wołgi. Ukraina jest spięta z Turcją przez krytycznie ważny wspólny teatr operacyjny – czyli Morze Czarne. Dla Turcji Krym jako rosyjski niezatapialny lotniskowiec i sfera wypierająca przez A2/AD Turcję – jest absolutnie nie do zaakceptowania. Gdybyśmy, zamiast kupować za dziesiątki miliardów gołe systemy z czarnymi skrzynkami, przeznaczyli je we współpracę z Ukrainą i Turcją – nie potrzebowalibyśmy czepiania się kłamliwych obiecanek Waszyngtonu. Nie jesteśmy partnerem dla Ukrainy – bo nie wnosimy suwerennych zdolności i jesteśmy marionetką USA w zdolnościach strategicznych. Wszystkie nasze F-16 i przyszłe F-35A wiszą na czarnych skrzynkach, to samo Patrioty i HIMARS. F-16 ma być “zunifikowany” z F-35 przez serwis satelitarny on-line. To samo IBCS – przyszłe serce naszej obrony nieba – ale i sieciocentrycznego dowodzenia multidomenowego. Zaryzykuję stwierdzenie, że głupota i kunktatorstwo i [niestety] infiltracja naszych struktur w tych sprawach spowoduje, że w razie dogadania deal’u Waszyngton-Kreml – sprzedanie Polski przyjdzie Amerykanom z dziecinną łatwością – a Ukraina z Turcją się obroni przed sprzedaniem. Po prostu w jednej chwili Amerykanie odłączą nam operacyjność F-16 i F-35, JASSM-JASSM/ER, Wisłę, Narew, HIMARSy – i cały multidomenowy system dowodzenia oparty “mądrze” o amerykańską “wielką sieciową czarną skrzynkę” – czyli IBCS. Będziemy głusi i ślepi – i bez zdolności do działań – z niebem otwartym dla wrogiej precyzyjnej projekcji siły – rakiet i lotnictwa i APR dalekiego zasięgu i dronów Rosji – pod pełną kontrola całej Polski ze strony sieciocentrycznych systemów S-500 o zasięgu ponad 600 km – i to w podwójnym szachowaniu z A2/AD Obwodu Kaliningradzkiego i z rosyjskiego [właśnie tworzonego – na razie na bazie S-400] A2/AD na Białorusi. Tylko pogratulować takiego “wstawania z kolan”:… Dla jasności – od 2013 blokowane są próby [i tylko się gada i analizuje] zakupu tak prostego systemu masowego – jak granatników jednorazowych. Milion takich granatników kosztowałoby w sumie “aż” 1 mld złotych. Niewiadów ma licencję na promowany i sprawdzony przez GROM RGP-75 [kilka typów głowic -do dyspozycji a wystarczy np. termobaryczna – by zdmuchnąć elektronikę dla SKO z czołgu – i ten staje się ślepy]. To czemu od 2013 tylko się o tym mówi? Bo to jest broń do masowej taniej obrony – a nam wyznaczono w Waszyngtonie misje ekspedycyjne do czasowego “przeciągania liny” z Kremlem – natomiast milion takich granatników bardzo by utrudnił sprzedanie Polski przez zdeterminowanego obrońcę. Tak samo kupiliśmy 1300 Piorunów i koniec – a dla pełnej obrony plot całej Polski na wszystkich piętrach wysokości – przed lotnictwem, pociskami manewrującymi i dronami – wystarczyłoby ca 8-10 tys Piorunów – zwłaszcza na tanich dronach i aerostatach HALE. Dlaczego tego się nie robi? Bo – tak na chłopski rozum – Polska by uzyskała suwerenny “niewyłączalny” rozproszony i jednocześnie mobilny i saturacyjny system pełnej kontroli i obrony nieba przed tymi zagrożeniami – i to taniej i szybciej, niż planowana NAREW na CAMM i IBCS. WTEDY Polske byłoby bardzo trudno sprzedać – właściwie – niby jak? Ja sam X-razy od 2016 proponowałem naszym instytucjom [wręcz poszczególnym departamentom MON, ale i IU i I3TO i nawet MAP i PGZ] budowę dronowej masowej suwerennej obrony plot – w ten ww tani i szybki sposób. A także do tychże instytucji zgłaszałem budowę dronowych saturacyjnych zdolności przełamujących względem wrogich A2/AD i dla uzyskania mobilności saturacji ppanc i dla rolowania nieprzyjaciela – przynajmniej podchwycił to WB z W2MPIR. Czy zgłaszałem rozpisaną w punktach całokrajową saturacyjną sieciocentryczną A2/AD Tarczę i Miecz Polski [co w 2018 podchwycił Izrael – i realizuje]. Ale MON i IU i inne kluczowe instytucje – dalej w zaparte na “nie”. Alternatywą dla głupoty jest w tych przypadkach niestety zwyczajna zdrada nasadzonych kretów wrogiej agentury/agentur…więc miejmy nadzieję, że jest to “tylko” skrajna głupota i tępota i niezdolność do myślenia w kategoriach wybiegających poza strategię i środki AD1970 i poza przywieziony nam w teczce z Waszyngtonu PMT2013 – bo tę głupotę w końcu można jakoś przełamać [w ostateczności wymianą pokoleniową “betonu”]…a obsadzenie instytucji przez kretów i zdrajców pilnujących sukcesji kontroli – bardzo ciężko zwalczyć… jeżeli w ogóle przy przekroczeniu pewnego krytycznego progu wrogiego przejęcia naszych struktur…

  9. Po Afganistanie narasta – formalne i nieformalne – fala krytyki na Biały Dom. W szczególności na ekipę od spraw wojskowych. Listy generałów w stanie spoczynku, bardzo krytyczne oceny – nakładają się na nader krytyczne artykuły w mediach – nawet Demokratów. Po 20 latach walki z Talibami i Al-Kaidą – zwyciężył Taliban i Al-Kaida – i na dodatek doszło ISIS. Wydano ponad 2 biliony dolarów – lwią część skonsumowały koncerny zbrojeniowe. Którym ta “łatwa forsa” w niekończącej się zadawałoby “wiecznej wojnie w z terrorem” – uderzyła wodą sodową do głowy. Obniżając – mimo właśnie olbrzymich dochodów – stopień nakładów na B+R – bo przecież “wystarczy bieżąca produkcja” – skoro przeciwnik był uzbrojony w Kałachy i RPG-7. W US Army nastąpił regres – z armii do wojny pełnoskalowej przekształciła się w armię pacyfikacyjno-kontrpartyzancką – likwidując np. operacyjne komponenty przeciwlotnicze. Na co poszły dochody firm zbrojeniowych? – skoro nie poszły w B+R? – ano w giełdę, akcje i obligacje. Dokładając się samobójczo do bańki krachu 2008. W tym szły [zamiast na B+R] w wykup własnych akcji – co podnosi ich wycenę. Bo od 2003 – gdy drastycznie w USA obniżono podatki od dochodów kapitałowych – bardziej opłacało się ładować każdego dolara w sferę giełdową – niż w budowanie sfery realnej. Teraz Ameryka z olbrzymimi długami – z wydrenowaną sferą realną – z wydrenowaną klasą średnią – z tragicznym poziomem realnym zakresu studiowania samych Amerykanów na twardych działach nauki – dających wzrost technologiczny. Namiastką postępu technologicznego jest wysoki udział budowania software i wszechobecny zalew apek – ale na samym końcu wychodzi, że jest to sfera wirtualna, a nie realna. Zresztą w kluczowym wyścigu o AI – Chiny wydają się prowadzić – i mają większa bazę demograficzna i edukacyjną – i większy wzrost zaplecza hardware. Cóż – moim zdaniem – USA już przegrało – a jego elity – z elitami szeroko pojmowanego Zachodu – usiłują zamydlić nędzę i bankructwo stanu realnego – do którego doprowadzili. Czyli zamiast realnych problemów i realnych rozwiązań w sferze realnej – “problem” i “wielki postęp” w nadętych ideologicznie “kluczowych” sprawach jak LGBTQX i gender i krytyczna teoria rasy itd. Czyli “wielka maskirowka” przez pompowanie opium dla mas – by się nie spostrzegły, jak bardzo zostały oszukane – a co więcej – jak bardzo idą w ślepą uliczkę. Epizod z Trumpem – budowania biznesowo siły realnej [tzw. stronnictwo teksańczyków] – już upadł. Ponownie zwyciężyli ci, którzy doprowadzili USA do ruiny – czyli wielcy banksterzy i gigamacherzy z Wall Street. Władzy nie oddadzą, bo “po nas choćby potop”. Zmiany klimatu zostały zręcznie wykorzystane dla wzmocnienia władzy banksterów – którzy przejęli transfery finansowe [i władzę] wszelkiego typu opłat za CO2. Narracja jest taka, że trzeba zaciskać pasa w imię szlachetnego ratowania planety – a realnie jest to robienie z musu cnoty – przynajmniej na Zachodzie – który zmierza do pauperyzacji. Za 10 lat posiadanie własnego samochodu [i to spalinowego] będzie obiektem krytycznej narracji – z całym szantażem politpoprawności. Trwa wielka maskirowka i ogłupianie – a jednocześnie przejmowanie władzy – docelowo całkowicie scentralizowanej i ultra-totalitarnej, demontaż demokracji i praw obywatelskich [więcej – demontaż kultury i elementarnych pojęć i zasad – nawet tych danych na twardo biologicznie – włącznie z instynktem samozachowawczym – przy wzmacnianiu trendów rozkładowych atomizowanego społeczeństwa wg. syndromu Calhouna] – pod pozorem rzekomej ich… obrony – a tam, gdzie nie da się ogłupić tymi kłamstwami – pod pozorem “jedynie słusznej WYŻSZEJ MORALNEJ racji” i “koniecznych działań do ratowania planety”. Kto ślepo nie popiera i ma jakieś pytania – to degenerat moralny i wróg ludzkości. Zatem – “co robić?”. Krótko – patrzeć i widzieć i działać zawczasu – absolutnie nie patrząc na innych – i kierując się własnym elementarnym zdrowym rozsądkiem – a fokus to własna rodzina i zasoby realne w ręku i własne kompetencje – czyli własna posesja, własne ogniwa fotowoltaiczne, akumulatory, solary, pompy ciepła i wielkie zbiorniki buforowe ciepłej i zimnej wody. Własny elektryk – choćby to miał być tylko własny fatbike z przyczepką. Własna pompa, własna mikrobiooczyszczalnia – własna szklarnia całoroczna – najlepiej zautomatyzowana. Czyli domknięta podstawa piramidy Maslowa – by nie być żebrakiem i niewolnikiem jak inni za tuzin lat – za wydzielaną odgórnie przez władców absolutnych głodową “miskę soczewicy” . Zorganizowanie się lokalne – i maksymalna synergia współdziałania – ilościowa i jakościowa. A wyżej – jeżeli można utrzymać i wzmocnić jako społeczeństwo [ale społeczeństwo myślące długofalowo – państwo jako narzędzie [i jako “reaktor rozwojowo-zasobowy”] ściśle realizujące krytyczne potrzeby i wymagania takiego społeczeństwa – w tym zwłaszcza obrony przed zewnętrznymi siłami. Wspólny koszyk – do którego wrzucamy zasoby – by wszyscy obywatele państwa – a nie tylko uprzywilejowane elity – mogli wybrać 1000 razy tyle. Nie konsumpcja – a inwestowanie w przyszłość – przygotowanie do globalnego sztormu. Państwo jako nawa i “twarda skorupa” ochronna, jako selektrywny filtr – który przepuszcza tylko korzystne interakcje i przepływy z innymi graczami. I wreszcie państwo – jako skuteczne saturacyjne odstraszanie strategiczne. A Polska AD2021 – tuż po Afganistanie? Żadnego kopania się z koniem, za to poufnie – dogadanie z tymi, którzy mają realne zasoby i władzę w ręku. Chcą nam zamknąc Turów – “dobrze, dobrze – tylko najpierw zapytamy w demokratycznym referendum pracowników, ich rodziny i mieszkańców zasilanego regionu”. – tak powinno to być załatwione – z całą osłoną ataku informacyjnego kreującego zbrodniczą nieodpowiedzialność KE i pogardę dla obywateli. I wtedy cała siła ataku KE – by obróciła się przeciw KE – z jej wielką kompromitacją – i obnażeniem antydemokratycznych działań. Gdyby nasi sternicy mieli krztę ikry – już by też uruchomili kanały poufne z Pentagonem i specsłużbami USA. Bo akurat pierwotne obawy tych resortów siłowych [po zwycięstwie Bidena] – resortów, które twardo chodzą po ziemi – zamieniły się niestety w gorzkie potwierdzenie skrajnego szkodnictwa Białego Domu z jego “postępem” – i z wypieraniem realu na rzecz ideologii. Jest okno szansy do rozmowy z prawdziwymi graczami. Obawiam się, że będzie całkowicie zmarnowane. A ewentualne poufne rozmowy naszych generałów i szefów resortów siłowych – będą [jeżeli już do nich dojdzie] – całkowitą “samowolką” – która w przyszłości zbuduje “drugi obieg władzy” i doprowadzi do krytycznego przesilenia i przejęcia władzy przez te resorty – gdy nasi cywilni sternicy [nieważne – tej czy kolejnych opcji] – doprowadzą Polskę na skraj upadku. Taka jest i będzie cena zaniechania proaktywnych i skutecznych działań w skutecznych kanałach komunikacji – z graczami mającymi zasoby i władze realną – którą można wykorzystać dla naszego interesu. Tak czy inaczej – w każdym scenariuszu – radzę liczyć nie na pieniądze na koncie, nie na akcje i obligacje, nie na papierowe złoto – bo to wszystko zmarnieje na pewno. Liczą się tylko zasoby realne, produkty długotrwałego użytku i twoje umiejętności ich użytkowania – skupione dla i wokół rodziny. Plus zapas żywności długotrwałego składowania – tak na dwa najgorsze lata. Pisane teraz – w rozkwicie konsumpcji na modłę Zachodu [i to mimo wszystkich ostrzegawczych tąpnięć na świecie] – na pewno po przeczytaniu byłoby uznane za 99% Polaków za sci-fi i “zwykłe bzdury”. Za 5-6 lat, pojawią się wątpliwości co do trwałości linii konsumpcyjnego “rozwoju”, za 10-12 lat przyjdzie powszechny żal i biadanie pt: “dlaczego nikt nam nie powiedział, nie ostrzegł nas zawczasu?” – skrzyżowane z roszczeniową postawą wobec państwa, polityków, wszelkich instytucji i Pana Boga – by przywrócić stary dobry wygodny świat – dać to ludziom na tacy – “bo nam się należy i tak ma być, bo ja tak chcę”…. Oczywiście postawa całkowicie infantylna i skrajnie wygodna i bezpłodna – oparta o rezygnację z własnego mózgu, z dostrzegania zmian i myślenia zawczasu – i oparta o rezygnację z odpowiedzialności za siebie i rodzinę – i poszukująca winnych wszędzie poza sobą. Dzisiaj żyjemy z dnia na dzień – wygodnie i bezmyślnie – zajęci sportem, piwem i celebrytami, nowymi smartfonami, napompowanym wirtualem, konsumpcją [choćby na kredyt – no bo sąsiad ma nowy wóz, to ja gorszy nie mogę być…] ,… i innymi “ważnymi rzeczami”. Za tuzin lat – ślad z tego obecnego świata i jego “ideałów” nie zostanie. Mogę się założyć – o 1000 chlebów liofilizowanych i 1000 puszek głębokiego zmrożenia. Kto zechce – pomyśli i przygotuje się zawczasu – jak nie dla siebie – to dla dzieci. Idący w zaparte i tak “wiedzą lepiej”.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *