Organizator konferencji Blockchain i Finanse opublikował zapis video z mojego styczniowego debiutu przed publicznością. Następnym razem postaram się przykuć nogi do mównicy 😉 Zresztą, nie ma co oglądać, lepiej wysłuchać 🙂
pozdrawiam
Krzysztof Wojczal
geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog
Resetu miało nie być tak Pan twierdził.”USA podbije Rosję”
Super nagranie, proszę więcej! Mogą być długie 😉
To teoria gier i brak równowagi w układzie trzech graczy, oraz zasada nieufności wobec pozostałych graczy – razem powodują, że z punktu widzenia gry USA-Chiny to Rosja jest dla supermocarstw bardzo niewygodnym graczem. Zbyt obrotowym, zbyt niepewnym, jednocześnie zbyt silnym militarnie [i dającym zbyt silna geostrategiczna zmianę przez sam fakt przystąpienia Rosji do jednej ze stron – czyli Rosja jest czynnikiem zbytnio zmieniającym układ sił w razie obrotu. W takich warunkach prowadzenie geostrategii i USA i Chin jest zbyt uzależnione od Rosji – a to oznacza naturalną chęć minimalizacji tego ryzyka i obszaru niepewności – i to w Pekinie i w Waszyngtonie. W tym sensie i USA i Chiny mają interes, by zmarginalizować rolę Rosji. Co więcej – Rosja ma największy apetyt na Arktykę – czyli geostrategiczną Strefę Seversky’ego – o którą rywalizacja marynarek USA i Chin zacznie się najpóźniej od początku lat 30-tych. Kto opanuje Arktykę – będzie miał najkrótszą drogę dla rakiet/hipersoników z „boomer’ów”. Deklarowany już teraz przyszły Arktyczny Jedwabny Szlak jest tu tylko listkiem figowym dla nadrzędnej przyszłej rywalizacji flot podwodnych USA i Chin. Co oznacza w naturalny sposób WSPÓLNE wynikowe zmarginalizowanie floty rosyjskiej na północy. Więcej – Chiny napierają stopniowo, ale coraz mocniej na Kreml, by ten zgodził się na wybudowanie linii kolejowych i drogowych do Leny, założenie tam portów rzecznych, a także portu morskiego u ujścia Leny. Pekin w ten sposób chce ominąć „dylemat Cieśniny Beringa” dla Arktycznego Jedwabnego Szlaku. A osłabienie Rosji jest tu konieczne dla wymuszenia tak zasadniczego ustępstwa Kremla. Dla USA zhołdowanie Rosji to pokazowe zwycięstwo medialne – zwłaszcza przed UE [czyli Berlinem] – ale także wobec sojuszników w Azji. To byłby także koniec marzeń Berlina o wspólnym z Kremlem supermocarstwie od Lizbony do Władywostoku – silniejszym i od USA i od Chin. Czyli kolejny wspólny interes geostrategiczny i Waszyngtonu i Pekinu, by zdusić Rosję tak, by stała się graczem II ligi. Marchewki dla supermocarstw? – dla Chin opanowanie [na razie komunikacyjne] Syberii i ustanowienie wielkiego skrótu przez Lenę dla Arktycznego Jedwabnego Szlaku – ale przede wszystkim ustanowienie bazy operacyjnej i ciągu komunikacyjno-zaopatrzeniowego dla stałej coraz silniejszej obecności floty podwodnej Chin. Nie będę zdziwiony, jeżeli Chiny poczują się już silne – to sekcje „boomerów” i „szturmowców” atomowych nowo wdrażanych typów 095 i 096 – będą transportowane bardzo szerokimi [np. zdwojonymi] torami do portów rzecznych Leny – a dalej do portu morskiego u ujścia Leny – i tam montowane i kompletowane w operacyjną flotę. Czyli docelowo powstanie taki chiński Siewierodwińsk – tylko silniejszy i nowocześniejszy od rosyjskiego. No i de facto rozcięcie Syberii na dwie części – to pierwszy etap do późniejszego wysuwania roszczeń przez Chiny – czyli najpierw zwrotu 1,6 mln km2 „ziem rdzennie chińskich pod tymczasową administracją rosyjską” – zagarniętych przez Rosję Traktatem Pekińskim w 1860 – a była to najboleśniejsza i najbardziej pamiętna strata dla Chin w „wieku hańby”… Bo słusznie Pan Krzysztof podkreśla – obecny „sojusz” Pekinu z Kremlem ma charakter wyłącznie taktyczny dla Pekinu – docelowo dla Chin Rosja jest konkurentem nr 1 na euroazjatyckim pagórku…a już w 2013 Xi z nietypową szczerością oświadczył, że na tym jednym pagórku w Azji może się zmieścić tylko jeden tygrys… Po prostu – silny sąsiad za miedzą to konkurent i zagrożenie – i długofalowo nieuchronnie między takimi sąsiadami toczy się gra o sumie zerowej – konfrontacyjna, o zysk kosztem drugiej strony… Co do amerykańskiej marchewki z Jałty z Chinami przeciw Rosji – zduszenie Rosji to de facto podporządkowanie Europy Stanom Zjednoczonym [bo zdławienie Rosji zakończy wielki sojusz i wielkie nadzieje i wielkie wspólne plany Berlina wiązane z Kremlem]. Czyli dla USA marchewką ze zduszenia Rosji jest przechwycenie UE… Oczywiście USA i Chiny będą przeciągały linę do wspólnej Jałty kosztem Rosji. Na pewno wyjdzie wtedy rozstrzygnięcie losu Tajwanu [czyli przyłączenia do macierzy „zbuntowanej prowincji” – jak to widzi Pekin] oraz zjednoczenie Korei [ i wypchnięcia w rezultacie „niepotrzebnej już” US Army z przyczółka azjatyckiego]. A USA pójdą na to, kalkulując, że przechwycenie UE jest tego warte. Więcej – dociśniecie Rosji przez Chiny to naturalne zradykalizowanie relacji i koniec „przyjaźni” Pekin-Kreml, zastąpienie tego epizodu „przyjaźni” wzrastającym poczuciem zagrożenia Rosji. A wtedy wg optyki strategów Waszyngtonu – to Kreml na kolanach przyczołga się do Waszyngtonu o sojusz – sojusz na warunkach Waszyngtonu [czyli Rosja jako junior-parter USA] – byle tylko Rosja nie została pożarta przez mocarnego, coraz silniejszego chińskiego smoka.
Póki co, powiedziane było, że Rosja może czekać, a tamci, nie.
Rosji [Kremlowi] WYDAJE SIĘ, że może czekać. Moim zdaniem czas gra na niekorzyść Rosji. Co rozpisałem w osobnym komentarzu.
Rosja gra strategicznie na jak najwyższe podbicie swej ceny za „usługę” dołączenia do USA albo Chin. Jako „współzwycięzca” chce usiąść na wzór Jałty i Poczdamu do stolika , by krojąc globalny tort – urwać jak największą część. To absolutnie stoi w poprzek planom hegemonii i USA i Chin – które [każdy sobie] chcą świata jednobiegunowego – bez kosztownej „dogrywki” z Rosją [jak to było podczas „zimnej wojny” po wygraniu II w.św.] . Nie mówiąc o tym, że Rosja z Niemcami zbyt szybko [i nieudolnie] „spaliły” do 2013 temat montowania KONKURENCYJNEGO supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku – silniejszego i od USA i od Chin. A ponieważ nawet laik widzi, że Kreml i Berlin dalej usilnie „kombinują” co do ustanowienia swojego wspólnego supermocarstwowego bieguna siły – i USA i Chiny mają identyczny interes w łamaniu tego projektu – i ustanawianiu prewencyjnej buforowej strefy wpływu – militarnie to Wschodnia Flanka NATO ze strony USA i pewne mierne, bardziej polityczne i deklaratywne, niż ekonomiczne, wspieranie Międzymorza [w zasadzie USA chce zrobić „wsparcie” przez swój interes na LNG] – a Chiny to robią głównie ekonomicznie w ramach 17+1 i aktywności w ramach Trójmorza oraz dają nikłe [symboliczne co do ilości] acz wyraźne militarne sygnały – np. wspólne ćwiczenia z Białorusią i współpraca wojskowa przy systemach rakietowych Polonez, z Niemcami „ćwiczenia humanitarne”. No i wspólne ćwiczenia morskie z Rosja w 2017 – bardziej jako pokazanie projekcji siły i ustanawianie SWOICH porządków na dotychczas rosyjskim „podwórku” – niż jako „przyjaźń” z Rosją. Charakterystyczne [i kompletnie przegapione przez komentatorów]: – gdy Chiny zaproponowały Polsce udział w 2017 we wspólnych ćwiczeniach morskich [także z Rosją] – Rosja nie zaprotestowała – mimo, że takie działanie jednoznacznie ustawiało Chiny jako gospodarza. To, że Polska odmówiła, to inna sprawa – propaganda rosyjska wolała to upokorzenie „wziąć za dobra monetę” – a faktycznie – robiła wszystko, by o tym jak najszybciej zapomnieć… Kreml uznaje strategicznie, że w miarę upływu czasu cena Rosji rośnie, bo USA ma coraz mniej czasu – a wg optyki Kremla USA nie ma innego wyjścia, jak dogadać się z Rosją – czyli wg Kremla na warunkach Rosji. Gdzie głównym „aktywem” wniesionym do sojuszu z USA ma być siła wojskowa Rosji. I symetrycznie – Kreml uważa, że skoro cena Rosji dla USA rośnie z czasem – to rośnie też ich cena dla dogadania się z Chinami. Tymczasem rewolucja RMA zepchnie w latach 30-tych aktywa wojskowe i wartość Rosji do II ligi – zaś generalnie wygląda na to, że USA nie chce rozprawy militarnej z Chinami – a bardziej zaduszenia globalizacji jako źródła wzrostu Chin. Co więcej – na Kremlu [wg dr Lubiny] skalkulowano, że nawet długofalowo Chiny zaakceptują Rosję, zadowolą się obecnym status quo – i nie dokonają rozbioru Rosji – a przynajmniej Syberii. Przy pragmatyzmie i supermocarstwowych i stale wzrastających ambicjach Chin – a także przy stale wzrastającej dysproporcji [właściwie już supremacji] ekonomicznej – a od lat 30-tych także skokowo dysproporcji militarnej – mam to za skrajną naiwność i łudzenie się Kremla… Kreml może puszczać bajki o Rosjanach jako „Euroazjatach” – ale dla Pekinu jest jasne , że Rosja to ostatnie globalne imperium kolonialne białego człowieka – z którym nie wyrównały rachunków [i to największych] z „wieku hańby”. Trudno wyobrazić sobie 100-lecie ChRL i obchody Wielkiego Chińskiego Renesansu – bez przynajmniej odzyskania 1,6 mln km2 „ziem rdzennie chińskich pod tymczasową administracja rosyjską”. A faktycznie – sądząc po chińskich szkolnych atlasach geografii czy historii dla dzieci – Chiny maja już „oficjalnie” apetyt na większość Syberii. Zapewne wg hasła „Azja dla Azjatów”… Sumując – Rosja postawiła na siłę militarną, tymczasem rozgrywka jest wielowektorowa i głównie ekonomiczna, a w tej Rosja słabuje. No i jako pewien zamiennik Rosji – jako gracz wiążący Chiny na kontynencie – w tej roli występują coraz wyraźniej Indie – które od zeszłego roku w swej doktrynie strategicznej uznały Chiny za wroga nr 1. I nawet nie chodzi o rzeczywiste działania zbrojne – tylko o stale rosnący potencjał wiązania Chin przez Indie w roli „power in being”….w tej roli Indie są dla USA dużo sensowniejszym i stabilnym graczem [niezależnie od stopnia powiązania sojuszami] – bo bariera Himalajów tworzy układ bezpieczeństwa dla Indii – przy jednoczesnej rywalizacji w projekcji siły [rakiety, lotnictwo, atom – no i na morzu – o coraz bardziej zagrożoną przez Chiny pozycję Indii na Oceanie Indyjskim]. Sam wzrost siły ekonomicznej i militarnej Chin wymusza na Indiach wysiłki do adekwatnej odpowiedzi. Wg optyki Waszyngtonu Indie de facto [niezależnie od deklaracji i sojuszów i polityki niezależności Indii] są „ustawione” przez geostrategię do bycia przynajmniej coraz „ostrzejszym” konkurentem Chin. Tu geopolityka jest nieubłagana…
Z jednej strony Rosja z Indiami obecnie sprzedają Filipinom rakiety przeciwokrętowe Brahmos, co można odczytać jako krok przeciw Chinom.
Z drugiej strony w tym samym czasie Chiny i Rosja otwierają wspólną bazę wywiadowczą w Iranie w porcie Chabahar.
Jak się spojrzy na mapę to Rosja otworzyła sobie bazy w obcych krajach: na Krymie, w Syrii, w Dzibuti, w Iranie, w Sudanie.
Widać, że Rosjanie chcą być obecni na Oceanie Indyjskim, w zatoce Perskiej, ale i na Morzu Czerwonym – widocznie spodziewają się tam nowych konfliktów, w których nie tyle sami chcą wziąć udział, co chcą móc wspomóc którąś ze stron konfliktu o np. budowe tamy na Nilu, by przy okazji coś na tym ugrać.
Na pewno Turcja też będzie chciała mieć w tym temacie coś do powiedzenia, biorąc pod uwagę zwiększenie zasięgu tureckich Bayraktarów TB-2 do 1500 km, dzięki zamontowaniu na tych dronach odbiorników satelitarnych.Jest też obecna w konflikcie w Jemenie i ma w pobliżu zaprzyjaźniony Katar.Turcja na pewno nie odpuści sobie udziału w kolejnym konflikcie w tym rejonie, który rozpocznie się, jeśli ktoś uzna, że USA są w tym regionie już za słabe.
Natomiast co do USA, jeśli faktycznie Biden zostanie prezydentem, być może zgodzi się na wielobiegunowość lub dwubiegunowość świata z Chinami. Wydaje się, że administracja Obamy nie wierzy w utrzymanie przewagi USA na morzu.
Pytanie, czy z Rosją też wejdzie w ten układ, bo chyba jej nie dopuszczą do stołu? A zadbają o to Chiny. Być może jeżeli dogadają się z Chinami, to następnie wspólnie wezmą się za Rosję.