Izrael – Oszuka przeznaczenie czy wkroczył na drogę do upadku [ANALIZA]

W ciągu dziesięciu lat nie będzie Izraela. Tak w 2012 roku stwierdził Henry Kissinger. W tym samym czasie opublikowano wspólny raport amerykańskich agencji wywiadowczych pod bardzo sugestywnym tytułem: „Preparing for a Post-Izrael Middle East”. Raport został stworzony za czasów urzędowania prezydenta Baracka Obamy, którego polityka względem Bliskiego Wschodu charakteryzowała się pogłębianiem relacji z państwami arabskimi (tj. Katar, Arabia Saudyjska), a jednocześnie oziębianiem stosunków względem Izraela. Jednym z ważniejszych wniosków 82-stronicowej analizy był taki, że Izrael wciąga USA w anty-arabską politykę, w sytuacji, gdy w interesie USA leży przeciągnięcie Arabów do własnego obozu. Niewątpliwie taka konstatacja musiała wzbudzić popłoch w Tel-Awiwie.

Jednak w 2017 roku fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych objął Donald Trump. Jego kadencja trwa dopiero niespełna półtora roku. Kilkanaście miesięcy, które całkowicie zmieniły sytuację Izraela w relacjach z Białym Domem. Na tyle, że rząd Binjamina Netanjahu odważył się na:

  1. podważenie sensowności układu z Iranem odnośnie programu atomowego,
  2. prowadzenie ograniczonego, militarnego konfliktu zbrojnego na terenie Syrii,
  3. strzelanie do tysięcy bezbronnych Palestyńczyków w tym samym czasie, w którym Prezydent Donald Trump i jego zięć mówili o początku zaprowadzania pokoju na Bliskim Wschodzie (przy okazji otwarcia ambasady USA w Jerozolimie) – co znacznie nadszarpnęło reputację Amerykanów.

Oczywiście Tel-Awiw „wspiera” Waszyngton również na innych frontach, np. w kwestii zacieśniania współpracy polsko-amerykańskiej. Warto wspomnieć w tym miejscu antypolską nagonkę prowadzoną w ostatnich miesiącach, której podłożem są roszczenia żydowskie względem Polski. Pomimo tego, że w starciu przeciwko Rosji, Warszawa jest kluczowym sojusznikiem USA, to Waszyngton zdecydował się wspierać stanowisko Izraela w w/w sporze. Najwyraźniej polski rząd nie okazał się dość asertywny, jeśli chodzi o realizację interesów USA na terenie III RP. Dlatego Amerykanie nie widzieli potrzeby zachowania w tej sprawie choćby pozorów neutralności (vide ostatnie uchwalenie i podpisanie przez prezydenta ustawy 447). Ale to temat na zupełnie inny wpis. 🙂

Nieprzypadkowo „wstępniak” odnosi się głownie do amerykańsko-żydowskich relacji politycznych. Niepodległość Izraela, z uwagi na położenie geograficzne oraz inne uwarunkowania, często była i jest zależna od zewnętrznych mocarstw-opiekunów. Od kilkudziesięciu lat, gwarantem izraelskiego bezpieczeństwa są Stany Zjednoczone. I gdy wydawało się, iż stan ten może nie potrwać długo, na scenę wkroczył Donald Trump.

Czy władze z Tel-Awiwu odwróciły złą kartę, czy też podążają do upadku, tyle tylko, że obrały inną drogę?

GEOGRAFIA

Pomimo małej wielkości (a więc braku głębi strategicznej) Izrael posiada całkiem dobre położenie geograficzne na bliskowschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Wybrzeże państwa to głównie żyzne tereny równinne, jednak jego centrum zajmują pasma wzgórz (od północy): wzgórza Dolnej i Górnej Galilei oraz Samarii i Judei, które kończą się na południu wyżynną Pustynią Negew. Tereny górskie odgradzają Izrael od reszty Bliskiego Wschodu broniąc do niego dostępu od strony wschodniej. Podobnie jak położone na północnym wschodzie Wzgórza Golan, rzeka Jordan, Morze Martwe, a także Rów Jordanu, które biegną wzdłuż granicy izraelsko-jordańskiej. Niewątpliwie ukształtowanie terenu jest atutem krainy:

Zwłaszcza, iż Izrael jest praktycznie otoczony przez wielkie, trudne do przebycia pustynie:

Na południowym zachodzie Izrael graniczy z pustynnym i mało zaludnionym Półwyspem Synaj, który znajduje się w granicach Egiptu. Dostęp do Morza Czerwonego poprzez Zatokę Akaba zapewniony jest poprzez miasto portowe Ejlat. Pustynia Negew położona w tamtym rejonie (południe Izraela) zajmuje ok. 40% powierzchni tego państwa.

Na wschodzie państwo żydowskie graniczy z niewielką Jordanią. Obie krainy odgrodzone są od siebie górami, Rowem Jordanu, Morzem Martwym i rzeką Jordan. Infrastrukturalnie łączą je jedynie dwa mosty przez rzekę Jordan oraz przejście graniczne Ejlat-Akaba położone nad Zatoką Akaba. Izraelsko-jordańska granica jest niezwykle trudna do sforsowania, dlatego Jordania nie była nigdy postrzegana przez Izrael, jako główny przeciwnik. Zwłaszcza, iż geografia sprawia, że Amman jest bardzo zależny od Tel-Awiwu. Niemal cała populacja Jordańczyków mieszka wzdłuż granicy z Izraelem, ponieważ wschód kraju to głównie tereny wyżynno pustynne, które poprzedzają Pustynię Syryjską i Pustynię Czerwoną.  Tym samym Jordanii bliżej, taniej i łatwiej jest zaopatrywać się i handlować nad Morzem Śródziemnym niż w Mezopotamii.

Na północnym-wschodzie Izrael sąsiaduje z Syrią, jednak i tutaj granica biegnie przez trudny do przebycia teren, a tj. Jezioro Galilejskie, wpływającą do niego rzekę Jordan i położone na wschodnim wybrzeżu rzeki Wzgórza Golan. Przy czym koryto rzeki biegnie wzdłuż Rowu Jordanu, którego wschodnia skarpa liczy sobie w pewnym momencie nawet 500 metrów wysokości. Wzgórza Golan kontrolowane obecnie przez Izrael są kluczowym, dla tego państwa, rejonem. Stanowi on niejako łatwą do obrony zaporę przed zagrożeniem ze strony Syrii. Gdyby Izrael utracił to terytorium, byłby nie tylko podatny na inwazję lądową z syryjskiego kierunku, ale i na zagrożenie ostrzałem rakietowo-artyleryjskim.

Północna granica żydowskiego państwa jest z kolei niezwykle krótka i również przebiega przez górzyste tereny.

Tym samym Izrael stanowi pewnego rodzaju bastion, który wcale nie jest tak łatwy do zdobycia, jak może to wynikać z politycznej mapy regionu:

Ukształtowanie terenu sprawia, że państwo to jest trudnodostępne od strony lądu:

Oglądając powyższą mapę przestaje dziwić fakt, że wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej potrafiły zakończyć się sukcesem, a Królestwo Jerozolimy opierało się muzułmanom przez półtora wieku (z krótką przerwą). Z jednej strony dostęp do Morza Śródziemnego i łagodna linia brzegowa (a także porty) umożliwiały łatwą inwazję morską oraz ułatwiały dostarczanie wojsk i zaopatrzenia. Z drugiej, obsadzenie przez obrońców strategicznych punktów znacznie utrudniało natarcie wojsk atakujących od strony lądu. Zwłaszcza, iż wielkie masy ludzkie zmierzające w stronę Palestyny czy to z kierunku Mezopotamii, Półwyspu Arabskiego, a nawet Egiptu musiały przebyć długa drogę przez pustynie. To znacznie utrudniało każde logistyczne przedsięwzięcie, jakim niewątpliwie było prowadzenie kampanii wojennej.

Palestyna to nietypowy rodzaj wyspy, z jednej strony z wybrzeżami nad Morzem Śródziemnym, z drugiej otoczona bezkresem morza pustynnych piasków. Dlatego absolutnie każdy, kto chciał władać Bliskim Wschodem, musiał zdobyć właśnie Ziemię Świętą. Jak pisałem w analizie dotyczącej Iranu, każde imperium w tym regionie dążyło do kontroli Azji Mniejszej, Egiptu oraz Mezopotamii. Nie da się ruszyć z Azji Mniejszej lub Mezopotamii na Egipt czy nawet arabskie wybrzeże Morza Czerwonego (z Mekką i Medyną) bez wcześniejszego opanowania Palestyny, która stanowi doskonałą bazę logistyczną, warownię i punkt wypadowy. Tędy Osmanowie podążali na południe. Tędy również Egipcjanie ruszyli na północ (XV w.p.n.e.). To Królestwo Jerozolimy blokowało Saladynowi dalszą ekspansję. Terytorium obecnego Izraela zawsze było kontrolowane przez regionalne potęgi. Starożytny Egipt, Persję, Macedonię Aleksandra Wielkiego, Cesarstwo Rzymskie, Bizancjum, Imperium Osmańskie, a wreszcie Brytyjczyków.

Bliskowschodnie wybrzeże Morza Śródziemnego (zwłaszcza Palestyna) zawsze stanowiło umocniony przyczółek dla Śródziemnomorskich potęg. Względnie łatwy do zdobycia i do obrony przed armiami nadchodzącymi od wschodu. Dlatego był często celem w samym w sobie (po co przedzierać się dalej przez niezamieszkałe pustynie?). Z perspektywy potęg wschodu (Kalifat, Persja), Palestyna była pierwszym (nie licząc Mezopotamii) i najtrudniejszym celem do osiągnięcia. Samo dotarcie do wybrzeża było wyzwaniem, nie mówiąc już o jego zdobyciu. Jednak sukces takiego przedsięwzięcia pieczętował i stabilizował obecność w regionie oraz stanowił świetny wstęp do dalszej ekspansji.

Gdy Mojżesz wyprowadzał lud żydowski z Egiptu do Ziemi Obiecanej, doskonale wiedział, co robi. Wykształcony na dworze faraona, traktowany jak jego potomek, dowódca i strateg, weteran wielu wojen z pewnością znał się również na geografii. To nie przypadek, że na siedzibę nowego państwa wybrał Palestynę. Prawdopodobnie najlepiej obwarowane przez naturę, przyjazne do zasiedlenia miejsce na Bliskim Wschodzie z łatwym dostępem do najważniejszych szlaków handlowych, które wiodły przez Śródmorze. Nic dziwnego, że położona na wzgórzach Jerozolima, broniąca niegdyś głównego szlaku regionalnego wschód-zachód i głównej przeprawy przez rzekę Jordan w okolicy Morza Martwego stała się obiektem kultu wszystkich zamieszkujących region ludów.

Wracając do współczesności. Mały rozmiar państwa Izrael i dość zwarte granice sprawiają, że w przypadku obrony terytorium, Żydzi mogą bardzo szybko przerzucać siły po krótkich, dobrze skomunikowanych liniach wewnętrznych. W tym samym czasie potencjalni przeciwnicy muszą operować po obwodzie, borykając się z problemami logistycznymi. Wszystkie wyżej wymienione atuty położenia Palestyny sprawiły, że Izrael wyszedł zwycięsko z tak tragicznie przedstawiającej się sytuacji w 1948 roku (wojna o niepodległość):

Największym geograficznym problemem Izraela jest fakt, iż państwo jest wciśnięte w wąski pas leżący pomiędzy rzeką Jordan, a Morzem Śródziemnym. Większość populacji kraju gęsto zaludnia wybrzeże. W tym kontekście olbrzymim zagrożeniem dla Izraela są systemy uzbrojenia o dalekim zasięgu. Artyleria i wyrzutnie pocisków rakietowych.  Na nowoczesnym polu walki, państwo żydowskie stanowi doskonały cel dla tego rodzaju broni. I właśnie z tych powodów, Izrael opracował najlepszy na świecie system anty-rakietowy zwany Żelazną Kopułą.

HISTORIA

Poniżej skoncentruję się na tej historii najnowszej. I to w telegraficznym skrócie.

Od samego początku narodzin państwa, Izrael natrafiał na spore przeciwności. Kraj proklamował swoją niepodległość 15 maja 1948 roku. Również tego dnia wybuchła pierwsza wojna izraelsko-arabska, która zaczęła się od wkroczenia na terytorium nowego państwa wojsk egipskich, irackich, syryjskich, transjordańskich i libańskich. Pomimo zaskoczenia i przewagi liczebnej, agresorzy ulegli obrońcom i zostali przez nich wyparci (również dzięki pomocy z m.in. ZSRR, państw Europy Zachodniej i USA). Wojna zakończyła się w 1949 roku żydowskim zwycięstwem, a Izrael poszerzył swoje dotychczasowe terytorium (przyznane przez ONZ) o zachodnią Galileę, zachodni Negew i część Jerozolimy.

Po 1949 roku rozpoczął się okres wielkiej imigracji Żydów do Izraela. Nowych obywateli ściągano z całego świata, przez co w bardzo szybkim tempie rosła liczebność populacji. To z kolei przełożyło się na sytuację gospodarczą kraju, który nie mogąc obsłużyć tak wielkiej ilości nowoprzybyłych obywateli, popadł w kryzys.

Rozwiązaniem okazały się pozyskanie kapitału od Niemiec (w ramach odszkodowań za II Wojnę Światową), a także pieniądze napływające ze środowisk żydowskich z USA. Dzięki temu, począwszy od 1953 roku Izrael zaczął gwałtownie się rozwijać.

W 1956 roku Egipt znacjonalizował Kanał Sueski, co było uderzeniem w interesy francuskie i brytyjskie. Francja, Wlk. Brytania oraz Izrael dokonały wspólnej inwazji na Egipt, która zakończyła się jego militarną klęską. Jednak pod naciskiem USA i ONZ, agresorzy zdecydowali się na podpisanie pokoju.

W kolejnych latach Izrael rozwijał własną gospodarkę i infrastrukturę, aż do momentu wybuchu tzw. „Bitwy o wodę” która miała miejsce w latach 1964-1967. Był to okres wzrostu napięcia pomiędzy Izraelem, a niemal cały światem arabskim w czasie którego dochodziło do licznych granicznych incydentów, zmagań służb specjalnych, dywersyjnych i wywiadowczych. W efekcie Bitwa o Wodę doprowadziła do wybuchu Wojny Sześciodniowej w 1967 roku. Do tego starcia przygotowywały się obie strony, przy czym koalicja arabska szykowała się raczej do uderzenia (i ostatecznego zniszczenia państwa Izrael), niż do obrony własnych granic. Gdy Egipcjanie (na skutek intrygi ze strony ZSRR) podprowadzili siły na Półwyspie Synaj pod granicę egipsko-izraelską, Syryjczycy zgrupowali się przy Wzgórzach Golan, a Jordańczycy rozmieścili siły na Zachodnim Brzegu Jordanu, wojska Izraela przeprowadziły błyskawiczną ofensywę na zgrupowane wrogie oddziały zadając im druzgoczącą klęskę. Dla tych, którzy lubią szczegóły polecam opis kampanii i mapy, które znajdziecie tutaj. Na skutek tego konfliktu Półwysep Synaj podobnie jak Wzgórza Golan dostały się pod władanie Izraela, co w przyszłości stało się zarzewiem kolejnych utarczek.

Po tej krótkiej, acz zwycięskiej dla Izraela wojnie wcale nie nastał okres pokoju. Władze Egiptu postanowiły zmienić strategię walki przeciwko państwu żydowskiemu. Świat arabski zdecydował się izolować gospodarczo i handlowo osamotniony Izrael, natomiast armia egipska przeszła do statycznej wojny frontowej, która miała wyczerpać przeciwnika. Wojna ta, zwana „Wojną na wyczerpanie” trwała w latach 1967-1970, przy czym wymaga podkreślenia, iż bardzo mocno angażował się w ten konflikt Związek Sowiecki (po stronie Egiptu). W ostatnim etapie zmagań ZSRR posiadało w Egipcie ponad 12 tysięcy żołnierzy i 60 okrętów wojennych.  Z tego też względu do akcji dyplomatycznej przystąpiły Stany Zjednoczone, co doprowadziło do zawarcia rozejmu.

Ponieważ Egipt i Syria nie zamierzały zrezygnować z utraconych terytoriów, państwa te szykowały się, przy wsparciu ze strony ZSRR, do kolejnego starcia. W 1973 roku w dzień żydowskiego święta Jom Kippur (stąd nazwa konfliktu: „Wojna Jom Kippur”) koalicja arabska (Egipt, Syria, Irak, a także Jordania, Maroko, Libia, Arabia Saudyjska, Kuwejt i inne) dokonała ataku z zaskoczenia na terytorium Izraela. Walki trwały na dwóch głównych frontach: Synaju i Wzgórzach Golan. O ile IDF (Izrael Defence Forces) poradziły sobie z egipskim natarciem, o tyle Syryjczycy odnieśli olbrzymi sukces dewastując atakowane przez siebie dwie izraelskie brygady. Łatwość, z jaką wojska syryjskie parły naprzód, wzbudziła w dowódcach nieufność i podejrzenie zasadzki. Wobec czego Syryjczycy zatrzymali ofensywę. To był błąd. Izrael bardzo szybko przegrupował siły, wzmocnił je prowadzoną mobilizacją i przeszedł do kontrofensywy, która zatrzymała się po syryjskiej stronie spornych wzgórz – na drodze na Damaszek. Na Półwyspie Synaj IDF odparły kolejną ofensywę i również przeszły do kontrataku zadając egipskiej armii dotkliwe straty. Obie strony były wspierane przez mocarstwa zewnętrzne. Strona Arabska otrzymywała pomoc od ZSRR, natomiast Izrael od USA. Pomimo wygranego starcia militarnego, społeczeństwo w Izraelu było zawiedzione postawą władz, które dały się zaskoczyć. Z kolei w koalicji arabskiej nastroje się polepszyły. Zawarty jeszcze w tym samym roku rozejm był początkiem długiego procesu pokojowego, który zakończył się zwróceniem przez Izrael Półwyspu Synaj na rzecz Egiptu (1982 rok). Pokój został jednak zawarty jedynie pomiędzy Tel-Awiwem, a Kairem. Reszta koalicji arabskiej potępiła Egipt i nadal prowadziła wrogą wobec Izraela politykę.

Od 1975 zawrzało za północną granicą państwa żydowskiego. Liban pogrążył się w wojnie domowej, a Syria wykorzystując ten fakt, zaczęła wspierać ataki prowadzone z południowej części Libanu skierowane przeciwko Izraelowi. W odwecie w 1978 roku IDF wkroczyło do południowego Libanu w celu ustanowienia strefy buforowej. Chaos i wojna domowa trwały jednak nadal, a na terytorium upadłego państwa działały liczne bojówki antyizraelskie (jak Organizacja Wyzwolenia Palestyny) wspierane przez państwa arabskie. W konsekwencji doprowadziło to do wybuchu Wojny Libańskiej, która trwała od 1982 do 1985 roku. W trakcie jej trwania, IDF dokonały inwazji na Liban, starły się z wojskami syryjskimi (które stacjonowały tam od 1976r.) oraz zaczęły oblegać i bombardować Bejrut.

W międzyczasie w 1980 roku izraelski Kneset przyjął prawa, zgodnie z którymi zjednoczona Jerozolima stała się stolicą państwa, a Wzgórza Golan stały się częścią Izraela. Obie decyzje spotkały się z licznymi protestami na arenie międzynarodowej. Izrael został potępiony również przez ONZ.

W 1981 roku lotnictwo Izraela przeprowadziło udaną Operację Babilon zwaną również Operacją Opera. Było to lotnicze uderzenie na iracki ośrodek nuklearny w Osirak.

Niedługo po wygraniu wojny w Libanie i ustanowieniu strefy buforowej na granicy izraelsko-libańskiej, w państwie żydowskim wybuchła tzw. Intifada (powstanie Palestyńczyków, kierowane przez Jasera Arafata), która trwała w latach 1987-1991r. Powstanie wybuchło na nowo w roku 2000 (Druga Intifada Al-Aksa) i zakończyło się po śmierci Arafata (2004r.).

W lipcu 2006 roku wybuchła z kolei II Wojna Libańska, której celem było pokonanie szyickiej organizacji libańskiej pod nazwą Hezbollah. Walki nie zakończyły się jasnym rozstrzygnięciem, wobec czego w sierpniu 2006 roku zawarto zawieszenie broni.

 

Jak widać 60-letni okres istnienia Izraela to czas licznych wojen (militarnych, politycznych, handlowych, szpiegowskich, dywersyjnych) z niemal całym światem arabskim włączając w to państwa Afryki Północnej. Oprócz tego Żydzi borykali się z konfliktami wewnętrznymi przeciwko Palestyńczykom. Izrael istnieje wbrew woli praktycznie ogółu świata muzułmańskiego (również z uwagi na symbolikę miasta Jerozolima). I przetrwał tylko dzięki militaryzacji państwa, pomocy mocarstw zewnętrznych (w pierwszym okresie ZSRR, Francja, Wlk. Brytania, później USA) oraz zastrzykom gotówki tj. odszkodowania z Niemiec, czy pomoc finansowa z USA (państwowa i prywatna).

 


Uwaga! Czytasz ten tekst dzięki temu, że autor bloga znajduje dość samozaparcia i mobilizacji by go dla Ciebie pisać 🙂 Dlatego, jeśli uważasz ten tekst za wartościowy i wart tego, by zapoznało się z nim więcej osób – udostępnij lub poleć go znajomym. Kilka dodatkowych sekund, które na to poświęcisz nijak mają się do czasu, który już spędziłeś przy czytaniu niniejszego wpisu. Ja pisałem go znacznie, znacznie dłużej. Miło będzie również przeczytać Twój komentarz pod tekstem. Czekam również na uwagi i merytoryczną polemikę 🙂 Dziękuję. KW.

GARŚĆ DANYCH

Izrael zamieszkuje ponad 8,8 mln mieszkańców, przy czym warto zwrócić uwagę na wzrost liczebności populacji. Jeszcze 1949 roku państwo to liczyło zaledwie 1 mln obywateli. Po napływie imigrantów w latach 1949 – 1953, liczba żydów zamieszkujących Izrael podwoiła się. Druga wielka fala imigracji miała miejsce po rozpadzie Związku Sowieckiego w latach 1989-1991. Wówczas do Izraela przybyło kilkaset tysięcy osób żydowskiego pochodzenia. Współcześnie na populację państwa składa się blisko 75% Żydów i ok. 21% Arabów (którzy zamieszkują w praktyce jedynie Strefę Gazy, wschodnią Jerozolimę i Zachodni Brzeg Jordanu). Z czego 68%  wszystkich Żydów urodziło się w Izraelu, a aż 32% to imigranci z Europy i Ameryki (22%) oraz Azji i Afryki (10%).   

Duży napływ imigrantów był powodem wielu sytuacji kryzysowych (choćby z tej przyczyny, że dla przyjezdnych brakowało zwyczajnie lokali mieszkalnych i miejsc pracy), jednak młode państwo, dzięki uzyskiwanym z zewnątrz środkom finansowym – podołało temu wyzwaniu.

Obecna stopa bezrobocia wynosi zaledwie 3,6% (03-2018), choć na początku lat 90-tych potrafiła sięgać prawie 12%.

PKB Izraela wynosi 319 mld USD (12-2017), co przeliczeniu na jednego mieszkańca daje ponad 36 tys. USD rocznie (zbliżoną wartość ma PKB przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej). Tak więc średni poziom życia w Izraelu jest o wiele wyższy niż np. w Polsce (PKB = 470 mld USD, PKB per capita PPP= 29 tys. USD za 2017 r.)

Długo publiczny Izraela w stosunku do PKB wynosi 60,9% (prywatny dług publiczny 124% w 2016 roku).

Izrael do niedawna nie posiadał wielu surowców naturalnych, a ograniczenia geografii, polityki międzynarodowej i niewielkiej populacji sprawiają, iż państwo to od zawsze posiadało ujemny bilans handlowy. Obecnie utrzymuje się on na poziomie -2,2 mld USD (04-2018).

Być może sytuację zmienią niedawne odkrycia gazu ziemnego i ropy naftowej, których olbrzymie złoża ukryte są pod powierzchnią Morza Śródziemnego. Problem w tym, że prawa do eksploatacji tych złóż roszczą sobie również Liban, Cypr, a także Turcja. Hezbollah zagroził nawet w pewnym momencie ostrzałem rakietowym, jeśli Izrael postawi platformy wiertnicze na morzu. Izrael mimo to rozpoczął wydobycie, jednak wszystko to znacznie komplikuje sytuację i budzi pewne obawy na przyszłość.

Ogromne złoża ropy naftowej odkryto również w rejonie Wzgórz Golan. Czy terytorium okupowanym przez Izrael, ale znów… Teren formalnie nie należy do państwa żydowskiego, a jednocześnie znajduje się na pograniczu z Syrią, która rości sobie do niego pretensje.

Ogromnym problemem dla Izraela jest demografia. A raczej wyścig demograficzny pomiędzy Żydami, a Arabami zamieszkującymi Palestynę. Wyścig, którzy Ci pierwsi podobno przegrywają.

Dane pochodzą z :
https://www.indexmundi.com
https://pl.tradingeconomics.com

POLITYKA WEWNĘTRZNA

Nadrzędnym celem polityki wewnętrznej Izraela, od jego powstania, było stworzenie etnicznie żydowskiego państwa. Oczywiście jest to pewne uogólnienie, bowiem trudno jest doszukiwać się powiązań etnicznych pomiędzy Żydami pochodzącymi np. z Europy Środkowej i Wschodniej, a ich ziomkami z…. Etiopii. Niemniej proces tworzenia przez izraelskie władze jednolitego pod względem religijnym, ideowym i tożsamościowym państwa jest aż nazbyt widoczne. Zwłaszcza w kontekście metod traktowania przez Żydów rdzennych mieszkańców izraelskiego terytorium – tj. Palestyńczyków (którzy rzeczywiście są Semitami).

W sieci krąży mapa, przedstawiająca proces przejmowania ziem Palestyńczyków:

Oczywiście jest to przejaw propagandy antyżydowskiej, co wynika z pewnej manipulacji w/w obrazami (zaraz wyjaśnię). Niemniej proces przesiedlania Palestyńczyków i przejmowania ich ziem najwyraźniej postępuje, a powyższa mapa zawiera w swoim przesłaniu więcej niż ziarno prawdy. Przede wszystkim pamiętać należy, że Izrael powstał dopiero w 1948 roku (pierwsze dwie grafiki to lata 1946 oraz plan ONZ z 1947 r.). Bardzo istotną rolę w grafikach pełni obszar południa Izraela, który jest de facto wyludniony (Pustynia Negew). Czyli to nie jest tak, że Żydzi nagle dokonali przesiedlenia mieszkańców całego tamtego obszaru. Zwyczajnie Pustynia Negew po Wojnie o Niepodległość Izraela (zak. w 1949r) przeszła w administrację Tel-Awiwu. Pustynne tereny zmieniły niejako „właściciela”. Stąd nagłe „wybielenie”  regionu na w/w mapkach. Jednocześnie wskazać należy, że Izrael po 1949 roku zajmował większe terytorium niż to z planów ONZ z uwagi na wygraną wojnę obronną przeciwko państwom arabskim. Tym samym mapa z 1967 roku pokrywa się de facto z granicami Izraela z 1949 roku. Innymi słowy pisząc utworzona w 1967 r. tzw. Autonomia Palestyńska obejmuje terytoria Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu w graniach już z 1949 roku, co pokrywa się z terenem ukazanym w kolorze zielonym na mapie oznaczonej rokiem 1967. W wyniku Wojny Sześciodniowej regiony te znalazły się pod okupacją Izraela i od tego momentu nastąpiło stopniowe ograniczanie przestrzeni życiowej Palestyńczyków i zagarnianie terytoriów przez władze w Tel-Awiwie (również celem lepszej kontroli granicy z Jordanią). Poniżej nieco bardziej aktualna mapa (ostatnia grafika to rok 2015), która jednak powiela mankamenty tej poprzedniej (należy o tym pamiętać):

Z powyższej grafiki (zwłaszcza ostatniej od lewej) od razu nasuwa się wniosek, że izraelskie władze stworzyły niejako getta dla Palestyńczyków. Począwszy od powstania państwa, władze Izraela zniszczyły setki arabskich wiosek (400-500) przy okazji czego oskarżane były o dokonywanie masakr na ludności arabskiej. W efekcie szacuje się, że pod koniec lat 40-tych ok. 750 tys. do 1 mln Palestyńczyków uciekło z kraju. Oskarżenia o stosowanie represyjnej polityki stały się powodem wybuchu tzw. Intifady – czyli masowego powstania Palestyńczyków przeciwko izraelskiej okupacji. Od tego momentu (1987 r.)  kraj nie może zaznać spokoju, a informacje o represjach skierowanych przeciwko Palestyńczykom oraz zamachach terrorystycznych wymierzonych w Izrael docierają do mainstreamowych mediów regularnie. Ponieważ to państwo Izrael administruje obecnie Palestyną (ze Strefą Gazy i Zachodnim Brzegiem Jordanu włącznie) to na nim ciąży odpowiedzialność za ofiary oraz straty materialne wywołane wewnętrznym konfliktem. Jeśli uwzględni się przy tym ilość „incydentów”, jakie do tej pory się wydarzyły z winy władz lub służb mundurowych Izraela (wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasło „represje wobec Palestyńczyków” lub „dyskryminacja Palestyńczyków”), to wyrażenie „holokaust” może być niebawem kojarzone w nieco inny sposób niż dotychczas.   Wystarczy choćby wspomnieć ostatnie wydarzenia w Strefie Gazy towarzyszące otwarciu amerykańskiej ambasady w Jerozolimie, w których to zginęło ok. 60 osób, a blisko trzy tysiące zostało rannych z powodu użycia broni i ostrej amunicji przez izraelskie służby porządkowe.

Niech o polityce wewnętrznej władz Tel-Awiwu świadczą choćby:

  1. budowa murów wkoło Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu,
  2. wprowadzenie segregacji w komunikacji miejskiej,
  3. opublikowanie przez ONZ raportu stwierdzającego, że władze Izraela budują reżim apartheidu i stosują dyskryminację rasową wobec Palestyńczyków,
  4. po skandalu związanym z opublikowanym nagraniem, na którym widać jak Izraelski żołnierz zabija leżącego, bezbronnego i rannego Palestyńczyka, władze Izraela zamiast wyciągnąć konsekwencje, po uniewinnieniu nagranego żołnierza przez sąd, wprowadziły regułę, że żołnierze mają pozwolenie na otwarcie ognia do cywilów, którzy zbliżą się do granicy Izraela,
  5. deportowanie przez Izrael dyrektora Human Right Watch,
  6. po ostatniej masakrze przy granicy ze Strefą Gazy izraelski MON zapowiedział, że wojsko nie zmieni taktyki i nadal będzie strzelać do protestujących.

Mając to na uwadze, można dostrzec podobieństwo pomiędzy metodami stosowanymi przez władze Izraela wobec Palestyńczyków, a tym, jak Żydów i osoby pochodzenia żydowskiego traktowali Niemcy za czasów Adolfa Hitlera. Mówią o tym zresztą sami Żydzi (polecam przeczytać artykuł z tego linka).

To wszystko nabiera znaczenia w wymiarze polityki międzynarodowej Bliskiego Wschodu, w której, jak chyba w żadnej innej, można zaobserwować nie tylko chłodne kalkulacje, ale i grę na resentymentach i emocjach. Które czasem miały i mają realny wpływ na podejmowane decyzje.

Żydzi to specyficzna wspólnota (naród?), powiązana dotychczas (tj. do 1948 roku) spoiwem w postaci religii. Ponieważ, podobnie jak w społeczeństwach chrześcijańskich, judaizm w życiu przeciętnego Żyda odgrywa coraz mniejszą rolę, to niezbędne było wytworzenie nowej, uniwersalnej, jednoczącej lud ideologii. Niektórzy twierdzą, iż taką nową, spajającą Żydów ideologią jest tzw. religia holokaustu. Ponieważ zjawisko to opisywane jest dość często i nawet laikowi nie sposób przeoczyć pewnych jego manifestacji, to błędem byłoby o nim choćby nie wspomnieć. Co do jednego niemal wszyscy eksperci w dziedzinie są zgodni. Państwo Izrael nie jest elementem spajającym Żydów i osób żydowskiego pochodzenia. Kraj ten jest wprawdzie urzeczywistnieniem marzeń i celów syjonistów (pojmowanych jako osób, dążących do powstania państwa Izrael na terenie Palestyny), jednakże dla innych grup żydowskich stanowi niechciany element środowiska politycznego. I jako taki bywa nawet zwalczany. W kontekście tego, iż środowiska żydowskie mają bardzo duże wpływy na świecie (elity polityczne, finansowe), o tym problemie i pewnego rodzaju wewnętrznym sporze należało również wspomnieć. Ponieważ nie jest tak, że władze Izraela posiadają tylko i wyłącznie sprzymierzeńców, jeśli chodzi o wpływowe środowiska żydowskie w innych rejonach świata.

Przedstawienie w/w zagadnień związanych z dość kontrowersyjnymi tematami było zabiegiem niezbędnym, z uwagi na kolejne rozdziały opracowania. Ponieważ na politykę zagraniczną Izraela, a także na politykę prowadzoną wobec Izraela (przez państwa świata muzułmańskiego) bardzo duży wpływ mają różnice kulturowo-religijne, a także resentymenty związane z opisanymi tutaj tematami. Zrozumienie tego jest konieczne, by zrozumieć charakterystykę i naturę relacji międzypaństwowych na Bliskim Wschodzie.

SIŁY ZBROJNE

Izrael to państwo silnie zmilitaryzowane. System edukacyjny nastawiony jest na kreowanie postaw patriotycznych w społeczeństwie. W polityce historycznej głoszone jest hasło: „wszyscy są przeciwko nam”, co ma jednoczyć pochodzących z różnych stron świata Żydów. Ponieważ żydowska populacja, w odniesieniu do otaczających ją populacji arabskich jest stosunkowo nieliczna, w państwie obowiązuje powszechny obowiązek wojskowy (zarówno dla mężczyzn jak i kobiet). Dzięki temu spora część społeczeństwa jest odpowiednio wyszkolona i w razie zagrożenia państwa jest zdolna do jego obrony.

W Izraelu obowiązuje powszechna służba wojskowa (siły regularne). Każdy, kto ukończył 18 rok życia przechodzi przeszkolenie wojskowe. Ci, którzy chcą w armii pozostać, stają się żołnierzami zawodowymi. Oprócz tego funkcjonują jeszcze rezerwy, czyli formacje utworzone z wcześniej przeszkolonych już obywateli. Mamy więc do czynienia z systemem mieszanym, jeśli chodzi o funkcjonowanie sił zbrojnych.

Państwo żydowskie specjalizuje się ponadto w produkcji i handlu, jeśli chodzi o broń i technologie wojskowe. Nie można również pominąć kwestii arsenału jądrowego. Ponieważ od wielu lat spekuluje się, iż Izrael posiada tego rodzaju uzbrojenie (wręcz niektórzy uznają to za pewnik szacując siłę potencjału, jako równą tej Wielkiej Brytanii). Z kolei władze państwa żydowskiego nie dementują tych informacji.

W rankingu za 2018 rok prowadzonym przez globalfirepower.com Izrael zajmuje wysokie 16 miejsce (dla porównania Polska – 22 miejsce). Biorąc pod uwagę fakt, iż wpływ na to mają takie dane jak wielkość populacji i gospodarki (które nie są siłą Izraela), to 16 pozycja musi robić wrażenie (a np. w roku 2014 było to nawet 11 m.).

Armia Izraela (IDF – Izraeli Defence Force) wydaje się nie mieć słabości (prócz braku głębi strategicznej, co jest wadą geografii państwa, a nie sił zbrojnych jako takich). Jest wręcz przesycona ilością nowoczesnego sprzętu (samoloty, czołgi, sam.opanc., artyleria) o wysokiej jakości. W dodatku część uzbrojenia pochodzi z rodzimej produkcji (jak słynny czołg Merkawa). Wyszkolenie żołnierzy stoi na bardzo dobrym poziomie, a żołnierz posiada bardzo wysokie morale (vide wcześniej opisywany system edukacyjny i liczne doświadczenia z niedawnej historii).

Jeśli chodzi o siły lądowe, szacuje się, że do tej pory Izrael wyprodukował ponad 1300 sztuk czołgów Merkawa (w różnych wersjach), co każe sądzić, iż siły pancerne tego państwa są dość liczne i silne.

Marynarka Izraela nie dysponuje wieloma okrętami. Z racji geografii, uwarunkowań geopolitycznych oraz polityczno-kulturowych, żydowskie siły zbrojne mają służyć do odnoszenia sukcesów w walkach lądowych. Marynarka dysponuje 3 korwetami amerykańskiej produkcji, 6 niemieckimi okrętami podwodnymi (klasy Dolphin i Dolphin 2) , 8 łodziami rakietowymi oraz blisko 30-stoma mniejszymi jednostkami, głównie patrolowymi.

Jeśli chodzi o siły powietrzne, Izrael dysponuje głównie amerykańskimi maszynami.  Jest to 224 sztuk F-16 (różne wersje), ok. 80 sztuk F-15 (różne wersje), a także wprowadzane do użycia najnowocześniejsze samoloty V generacji F-35 (obecnie 14 szt.). Nie bez znaczenia jest też asortyment śmigłowców szturmowych w postaci 48 sztuk AH-64 Apache.

Nie można również nie wspomnieć o systemie antyrakietowym zwanym Żelazną Kopułą, który chroni terytorium Izraela przed atakiem artyleryjskim oraz rakietowym. Nie wiadomo jednak na ile system ten jest skuteczny (tzn. jak duży musiałby być atak, by pociski przedarły się przez obronę). Głównie z tego powodu, że Żelazna Kopuła nie przeszła jeszcze tak na prawdę solidnego chrztu bojowego.

POLITYKA ZAGRANICZNA

Jeśli chodzi o dyplomację prowadzoną przez Tel-Awiw, to jest ona dość… Zero-jedynkowa. Co wynika nie tyle z interesów państwowych Izraela, co z faktu, że oprócz Turcji, Egiptu i Jordanii, większość muzułmańskich państw w regionie albo nie uznaje państwa Izrael (brak stosunków dyplomatycznych) albo zawiesiło wszelkie relacje z Tel-Awiwem:

Z politycznego punktu widzenia, Izrael otoczony jest przez samych wrogów. Historycznych, bądź współczesnych. Jednocześnie władze tego państwa nauczone doświadczeniami, starają się unikać prowadzenia wojny na własnym terytorium (zwłaszcza, iż jest ono niewielkie i gęsto zaludnione). Tym samym Izrael stosuje bardzo interwencyjną politykę zagraniczną, która jedynie zaognia relacje dyplomatyczne. Wynika to z prostego faktu. By zagwarantować bezpieczeństwo kraju, Żydzi muszą widzieć nadchodzące zagrożenie znacznie wcześniej, tj. zanim zbliży się ono do granic Izraela. Stąd taki nacisk na tworzenie odpowiednio skutecznych służb specjalnych. To dlatego również Izrael nie uchyla się od prowadzenia działań militarnych w okolicznych państwach. Co z kolei wzmacnia wrogość wobec Tel-Awiwu. Jest to w zasadzie samo nakręcająca się spirala konfliktów, której nie sposób zatrzymać. Izrael nie może pozwolić sobie na ugodowe prowadzenie polityki zagranicznej, bowiem grozi to umocnieniem się państw arabskich i prawdopodobną wspólną inwazją na Palestynę (jak bywało wielokrotnie w przeszłości). I nawet gdyby do niej nie doszło, to słabość Izraela względem sąsiadów byłaby wykorzystana na inne sposoby (gospodarcze, polityczne etc.etc.). Z kolei interwencjonizm żydowski jest powodem nasilenia antagonizmów oraz muzułmańskiej wrogości.

Jest to problem leżący u podstaw wielu współczesnych konfliktów, które mają lub miały miejsce na Bliskim Wschodzie. Czego zresztą musieli być świadomi politycy i decydenci, którzy doprowadzili do powstania w 1948 roku państwa Izrael. To dość niewygodna spuścizna polityczna i jestem przekonany, że elity z Tel-Awiwu toczą trudną rozgrywkę o to, by Izrael nie był tylko narzędziem do rozbijania figur na bliskowschodniej szachownicy. Wydaje się, że począwszy od 2017 roku (tj. od objęcia prezydentury przez Donalda Trumpa) izraelskie władze odwróciły w tej grze kartę, na swoją korzyść. Dzięki temu mają większy wpływ na to, co dzieje się w ich bliższym, a nawet dalszym sąsiedztwie. Nie zmienia to jednak jednej, najważniejszej w tych rozważaniach kwestii. Izrael musi posiadać odpowiednio potężnego patrona, zdolnego i chętnego do wspierania państwa żydowskiego. Bez pomocy zagwarantowanej przez mocarstwo zewnętrzne, Izrael nie miałby szans na przetrwanie.

Wynika to z prostej konstatacji. O ile Izrael jest silniejszy militarnie od każdego ze swoich sąsiadów (przy uwzględnieniu sprzyjającej geografii, bo w kwestiach potencjału czysto militarnego, Egipt znów stał się zagrożeniem), o tyle może znaleźć się w znacznie trudniejszym położeniu w sytuacji stworzenia okrążającej go, wrogiej koalicji. I choć doświadczenia z przeszłości wskazują na to, że nawet taka koalicja mogłaby okazać się zbyt słaba by pokonać państwo żydowskie, to przy współczesnych środkach i metodach prowadzenia wojny, byłaby niezwykle groźna. Nie wspominając już o tym, iż ewentualny sojusz Syrii, Jordanii, Egiptu i innych, stawiałby Izrael w pozycji głębokiej defensywy. Czego władze z Tel-Awiwu próbują unikać jak ognia. Podobnie jak tego, by sąsiedzi rośli w siłę. Dlatego Izrael stara się osłabiać okolice państwa na wszelkie możliwe sposoby.

I tu dochodzimy do kolejnych istotnych wniosków. W interesie Izraela nie leży pokój i dobrobyt na Bliskim Wschodzie  i w Afryce Północnej. Zwłaszcza w sytuacji, gdy państwa tego regionu są bardziej lub mniej niezależne i prowadzą suwerenną politykę zagraniczną. Suwerenną względem Izraela lub sprzyjających mu mocarstw. Dlaczego? Ponieważ pokój buduje. Również politycznie. A ostatnią rzeczą, na jakiej zależy władzom z Tel-Awiwu, jest powstanie w jego okolicy bogatych, nowoczesnych i przyjaznych wobec siebie państw arabskich, dysponujących surowcami naturalnymi (ropa/gaz) i zmodernizowanymi armiami.

Od tego rodzaju wizji Bliskiego Wschodu bardziej fatalna, w skutkach dla Izraela, byłaby tylko taka, w której powstałoby regionalne muzułmańskie mocarstwo. I w tym miejscu można już dostrzec korelację pomiędzy tą tezą, a obecną działalnością władz izraelskich w zaistniałej sytuacji politycznej w regionie.

Z dzisiejszej perspektywy oczywistym jest, iż zjawisko tzw. Arabskiej Wiosny nie zostało wywołane tylko ze względu na czynniki gospodarcze (tj. rzekome projekty rurociągów z ropą i gazem, czy próba odejścia przez Irak i Libię od dolara w rozliczeniach międzynarodowych na rynku surowców). Zaangażowanie „Zachodu” dążące do obalenia władz konkretnych państw regionu, uniemożliwiło realizację procesu jednoczącego państwa Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Zachód przekreślił wszelkie marzenia o projektach unijnych tego regionu. To leżało w interesie USA, Europy, jak również Izraela.

W wyniku tego, w całej omawianej strefie zapanował chaos. Chaos, który stworzył nowe zagrożenie. O ile nie może być już mowy o żadnej arabskiej koalicji, bliskowschodniej unii czy muzułmańskim sojuszu, które kontrolowałyby główne szlaki handlowe pomiędzy Azją i Europą (zarówno lądowy – Jedwabny Szlak, jak i morski – Kanał Sueski), jak również najważniejsze złoża surowców energetycznych (gaz i ropa), o tyle chaos jest doskonałym środowiskiem dla narodzin regionalnego mocarstwa. Dostrzegły to władze Teheranu, ale i Ankara zaczęła, na razie nie śmiało, rozgrywać swoje interesy w Lewancie.

Izrael i USA – zbieżność interesów

Jak pisałem w tekście: Iran – Pers skazany na dożywotnią izolację?, Teheran teoretycznie powinien być naturalnym sojusznikiem Waszyngtonu. Ale ponieważ realia są zupełnie inne, to automatycznie, w opozycji do Iranu, Izrael staje się kluczowym elementem amerykańskiej układanki na Bliskim Wschodzie. Należy zwrócić w tym miejscu uwagę na pewną zależność. Barack Obama prowadził negocjacje z Iranem, które zakończyły się podpisaniem porozumienia w sprawie programu atomowego. W tym samym czasie, ówczesny prezydent USA prowadził dość… Lekceważącą politykę względem Izraela. Dziś jest na odwrót. Donald Trump dąży do izolacji i rozbicia Iranu, a jednocześnie bardzo mocno związał USA z Izraelem. Powody takiego stanu rzeczy opisałem w tekście o Iranie, powtórzenia jednak wymaga to, że w kontekście amerykańsko-chińskiej rywalizacji oraz trasy Nowego Jedwabnego Szlaku (a konkretniej jego odnogi wiodącej przez Iran i Turcję) w interesie USA jest podtrzymywanie stanu chaosu i wojny na Bliskim Wschodzie. A także niedopuszczenie do powstania perskiego mocarstwa regionalnego, które współpracowałoby z Pekinem.

Są to dokładnie identyczne cele, jakie przyświecają polityce zagranicznej prowadzonej przez władze z Tel-Awiwu.

Chińczycy przychylnie patrzyliby na to, jak na Bliskim Wschodzie powstaje regionalny hegemon, który byłby zdolny zagwarantować Pekinowi dostawy surowców (gaz/ropa), a także bezpieczeństwo tranzytu towarów do Europy. A ponieważ Nowy Jedwabny Szlak mógłby stymulować gospodarki państw, przez które by przebiegał, to dla Izraela jest to niekorzystna perspektywa. Ponieważ z uwagi na geografię, zarówno szlaki handlowe, jak również ewentualna infrastruktura do transferu surowców omijałyby Palestynę, a jednocześnie wzmacniałyby przeciwników Izraela.

Jest to niewątpliwie dość istotny mankament położenia państwa żydowskiego, jednak jest on po części równoważony pewnym atutem. Palestyna leży niezwykle blisko Bejrutu, Damaszku i Ammanu. Tym samym, pomimo braku głębi strategicznej, Izrael posiada dostatecznie długie ręce, by móc zagrozić najważniejszym aglomeracjom swoich przeciwników (Liban, Syria, Jordania). Ponadto z terytorium Palestyny łatwo jest przejąć kontrolę nad całym wybrzeżem Lewantu (również syryjskim), a przede wszystkim nad Kanałem Sueskim – co już w przeszłości się zdarzało. To dlatego, w każdej starożytnej wyprawie wojennej, imperia starały się zdobyć Palestynę jak najwcześniej. Bez kontroli nad tym regionem, każda przechodząca obok armia narażała się na odcięcie od linii zaopatrzeniowych.

Dlatego Izrael to idealny sojusznik dla Stanów Zjednoczonych, w kontekście prowadzonej obecnie polityki w regionie.

Na powyższej mapce (przepraszam za jakość – praca własna) dość dobrze widać przewagę Izraela nad Iranem jeśli chodzi o geografię i odległości do najważniejszych stref Lewantu. IDF może uderzać błyskawicznie na krótkie dystanse, tymczasem siły irańskie mają bardzo daleko do sojuszników (Syria, Liban), których zamierzają wspierać.

Kurdowie

Warto też wspomnieć o sprawie Kurdów, którą Izrael oficjalnie wspiera. Oczywiście wpisuje się to w ogólny zarys polityki zagranicznej Tel-Awiwu, jak również pokrywa się z dążeniami USA. Walka o powstanie Kurdystanu z pewnością osłabiłaby najsilniejszych graczy regionu (Turcja, Iran, ale również Irak i Syrię). Interes Izraela jest tutaj więc oczywisty. Jednocześnie przez górskie tereny Turcji i Iranu zamieszkiwane przez Kurdów, biegnie obecnie trasa Nowego Jedwabnego Szlaku (Chińczycy nazywają go One belt one road – skrócie OBOR, choć ja używam NJS, ponieważ od razu wiadomo o co chodzi 🙂 ). Ponieważ Turcy i Persowie współpracują przy rozbudowie tej drogi handlowej, w interesie USA jest im te plany zwyczajnie pokrzyżować. Choć póki co, Amerykanie wstrzymują się ze startem projektu Kurdystan (wciąż zależy im na współpracy z silną Turcją).

Wojna w Syrii

Dla Izraela wojna domowa w Syrii jest tak na prawdę wojną o bezpieczeństwo własnych granic. Gdy Damaszek i Teheran zacieśniły współpracę (jeszcze przed Arabską Wiosną), władze z Tel-Awiwu odebrały to jako olbrzymie zagrożenie. Irańskie systemy rakietowe postawione niedaleko granicy izraelsko-syryjskiej stanowiłyby dla państwa żydowskiego śmiertelne niebezpieczeństwo. Zmasowany atak setek pocisków rakietowych jednocześnie, mógłby się okazać nie do odparcia nawet przez Żelazną Kopułę, co skutkowałoby olbrzymimi zniszczeniami. A przypomnieć należy (pisałem o tym w tekście o Iranie), że do tzw. „frontu oporu” przeciwko Izraelowi, oprócz Iranu i Syrii należeć miał również Liban. Dla Izraela oznaczało to bezpośrednie zagrożenie na północnej (Liban) i północno-wschodniej (Syria) granicy. To dlatego władze Izraela tak bardzo angażują się w wojnę na Bliskim Wschodzie.

WNIOSKI

W mojej ocenie, sytuacja polityczna na Bliskim Wschodzie została ustabilizowana na kolejne lata (co oznacza dalszą wojnę i chaos). Iran nadal będzie kierunkował się na Chiny, próbując bronić swoich wpływów w Syrii i Libanie (a także pozyskiwać wpływy w Iraku).  Z tego względu USA ponownie stawia na Izrael. Jednocześnie Amerykanie trzymają w swoim obozie Arabię Saudyjską. Jedyną niewiadomą stanowi Turcja, która wciąż kalkuluje. Póki pozostawanie w NATO opłaca się Ankarze, będzie ona prowadziła politykę równowagi (między USA, Rosją, Chinami, a nawet Europą). Jednakże Turcja może zrezygnować z Paktu Północnoatlantyckiego jeśli okaże się, iż nie będzie on gwarantował jej wewnętrznej stabilności (a konkretniej, jeśli opcja „Kurdystan” rzeczywiście ruszy).

Taki podział państw Bliskiego Wschodu w kontekście przynależności do poszczególnych obozów, zwiastuje dalszą wojnę i pogłębianie się kryzysu.

W najbliższej przyszłości można spodziewać się wybuchu wojny domowej w Libanie, a także izraelskiej interwencji w tym państwie. Nie stawiałbym jednak na otwartą wojnę i inwazję państwa żydowskiego na np. Syrię i Liban (raczej dojdzie do ograniczonych działań). Państwo Izrael zwyczajnie nie posiada potencjału, sił i środków by okupować wielomilionowe, arabskie aglomeracje (które nie przynosiłby znacznych korzyści, ponieważ surowce -gaz/ropa- znajdują się daleko na wschodzie). Ewentualne zajęcie np. Damaszku czy Bejrutu i chęć ich utrzymania, wiązałoby się z ogromnymi stratami ponoszonymi w czasie okupacji. Prawdopodobnie byłyby one w efekcie większe, niż te poniesione w czasie zdobywania w/w stolic. Znacznie tańszą, łatwiejszą i bezpieczniejszą metodą walki jest dla Izraela unieszkodliwianie wszelkiego zagrożenia wkoło własnych granic przy pomocy ograniczonych, precyzyjnych militarnych interwencji. A także przede wszystkim wspieranie i finansowanie różnych środowisk anty-rządowych, w celu podtrzymywania trwających wojen domowych w okolicznych państwach.

Oczywiście konflikt pomiędzy Izraelem i Iranem będzie wciąż narastał. Jednak główny front wojenny nadal będzie umiejscowiony w Syrii. Wrócić w tym miejscu należy do trudnych relacji żydowsko-muzułmańskich. Z uwagi na historię, Izrael zawsze będzie postrzegał sąsiadów jako potencjalnych agresorów. Jednocześnie świat muzułmański, ze względu na postępowanie Żydów względem Palestyńczyków, ale i metody prowadzenia polityki zagranicznej, zawsze będzie postrzegać Izrael jako sztuczny, stworzony na siłę twór, który jest źródłem wszelkiego zła na arabskim Bliskim Wschodzie. Zła, które należy unicestwić.

Wojna pomiędzy tymi światami wydaje się być nie do zażegnania i od samego początku toczyła się i prawdopodobnie będzie się toczyć na wszelkich możliwych frontach (politycznym, gospodarczym, militarnym, psychologicznym, propagandowym).

W tym kontekście (kiedy nie ma odpowiedzi na pytanie, kiedy ten konflikt się skończy), należy uświadomić sobie, iż Izrael nie posiada dostatecznego zaplecza i zdolności, do prowadzenia wojny w nieskończoność. A ta może potrwać jeszcze nawet przez dziesięciolecia. Obecna siła Izraela wynika m.in. z pomocy USA. Pomocy, która ciąży Waszyngtonowi coraz bardziej (co roczne miliardy przekazywane na rzecz Izraela bardzo obciążają budżet Stanów Zjednoczonych). Władze państwa żydowskiego starają się wprawdzie pozyskać finansowanie z innych źródeł (vide kwestia odszkodowań za II WŚ i holokaust), jednak wpływa to na relację z ewentualnymi partnerami z Europy. W konsekwencji, jeśli protektor Izraela (USA) nie będzie w stanie dalej go wspierać, to Tel-Awiw może pozostać pośród wrogiego otoczenia bez żadnej pomocy.

Agresywne prowadzenie polityki względem sąsiadów, roszczeniowe wobec partnerów i brutalne wobec Palestyńczyków, może okazać się postępowaniem samobójczym dla Izraela, zwłaszcza jeśli chodzi o długoterminową perspektywę.

Pamiętać bowiem należy, że jeśli na Bliskim Wschodzie rzeczywiście zacznie kreować się regionalne mocarstwo, to Izrael niewątpliwie stanie się jego celem. Nie tylko z przyczyn geograficznych, ale i kulturowo-religijnych oraz historycznych. Z tych samych przyczyn, jeśli państwo Izrael upadnie, może dojść nie tylko do drugiego exodusu, ale i drugiego holokaustu…

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

Do samodzielnego studiowania:
https://www.academia.edu/14632217/Polityka_zagraniczna_Izraela_kontynuacja_i_zmiana_w_T._Łoś-Nowak_red._Polityka_zagraniczna._Aktorzy_potencjały_strategie_Wydawnictwo_POLTEKST_Warszawa_2011_s.350-366

Kissinger: Świat bez Izraela w ciągu 10 lat

http://www.israelnationalnews.com/Articles/Article.aspx/12159
https://www.foreignpolicyjournal.com/2012/08/28/us-preparing-for-a-post-israel-middle-east/
http://www.bbc.com/news/world-middle-east-39960461
https://www.foreignpolicyjournal.com/2012/08/28/us-preparing-for-a-post-israel-middle-east/
http://www.geopolityka.org/analizy/geopolityka-izraela-biblijna-i-wspolczesna
https://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Izraela
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Palestinian-loss-of-land-1946-2010.jpg
https://en.wikipedia.org/wiki/Demographics_of_Israel
https://en.wikipedia.org/wiki/Arab_citizens_of_Israel
https://en.wikipedia.org/wiki/1948_Arab–Israeli_War
https://pl.wikipedia.org/wiki/Syjonizm
https://pl.wikipedia.org/wiki/Polityka_zagraniczna_Izraela
https://imeu.org/article/fact-check-msnbcs-palestinian-loss-of-land-map
https://www.economist.com/democracy-in-america/2010/03/14/this-map-is-not-the-territories
https://pl.wikipedia.org/wiki/Intifada_(Palestyna)
http://www.breakingthesilence.org.il/pdf/ProtectiveEdge.pdf
https://dorzeczy.pl/swiat/17860/ONZ-przyjmuje-rezolucje-ws-Izraela-Netanjahu-wzywa-ambasadorow.html
http://www.tvp.info/21472762/strzal-do-dziecka-za-rzut-kamieniem-izrael-chce-wprowadzic-polityke-zero-tolerancji
http://www.newsweek.pl/swiat/zrownuje-sie-liczba-arabow-i-zydow-na-bliskim-wschodzie,58312,1,1.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kryzys_sueski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_Jom_Kippur
Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

34 komentarze

  1. A co sądzicie o takim układzie?

    USA naciska na Niemcy, aby wypłaciły Polsce 550mld $ w transzach po XXmld$ rocznie (roszczenia z tytułu strat wojennych). Polska ma kasę (i jest zmuszona przez USA), aby spłacić roszczenia żydowskie (ustawa 447) ?

    Wynik: UE (Niemcy) osłabione, relacje PL-DE osłabione, Izrael ma kasę na dalszy rozwój.

    Nie widzę innego sensu ustawy 447. Polska nie ma takiej kasy. Jedynie Niemcy mogłyby (kosztem własnej gospodarki i rozwoju, co by było na rękę USA) wyłożyć taką kasę na stół.

      1. Co wporządku? To że my mamy płacić należną nam kasą, za ruiny dla Państwa Izrael? Z jakiej racji? To my ich tam gazowaliśmy? Czy Niemcy robili to im i nam.w tym samym czasie? Zauważcie że upomina się o te pieniądze Izraelski rząd bo prawowitych spadkobierców już nie ma.. Dodajmy to tego że Żydzi którzy wtedy zginęli to byli głównie Polscy Żydzi. To tak jakby teraz Watykan upominał się o kasę za Polskich Chrześcijan co zginęli w II WŚ… No żesz… Wytlumaczy to w końcu jakiś Polityk tym dziwakom z Izraela,
        na forum międzynarodowym? Może IPN powinien filmik wypuścić tak jak to oni zrobili nas oczerniając …Staram się nie wypowiadać w tych kwestiach ale ta sytuacja jest jakas popiermandolona.. Robią co chcą a reszta siedzi cicho i tylko kiwa głowami a później włazi im znowu w tyłek. Tak jak KW napisał kiedyś, my nie mamy suwerennego rządu i wlasnej polityki zagranicznej. To widać na każdym kroku w sprawach z Izraelem, USA, Niemcami itd.

    1. Sa dwie opcje:
      Opcja 1: Robimy deal z USA -> Niemcy zmuszeni do zaplaty
      Tutaj 3 drogi:
      A: Oddajemy $ Zydom
      B: Nie oddajemy
      C: Troche oddajemy, troche zatrzymujemy

      Mozliwy wynik: Oslabione Niemcy, deal z Ruskimi na 100% sie nie udaje, UE pada, stosunki z Niemcami + mozliwe i z Francja b. negatywne. PL (punkt C) moze dostac $ na bron od USA (US moze sie zgodzic na punkt C jezeli bedziemy u nich kupowac bron, na 100% moga powiedziec Izraelowi – bierzcie tylko jakis udzial, reszta dla nas bo my tez chcemy zarobic). Mozliwe ze polepszone stosunki z Izraelem (wspolpraca) i dosyc dobre z USA – Polska staje sie takim Izraelem Europy.

      Opcja 2: Mowimy Niemcom jaki deal mozemy zrobic, i pytamy sie: Co nam dacie? Dodatkowo pytamy sie Amerykanow jakie mamy opcje jak Robimy z nimi ten deal i jakie jak nie robimy a osrzegamy Niemcy i blokujemy to razem z nimi.

      Tutaj bylo juz wspomniane poprzednio w jednym z artykulow – Niemcy moga nam cos zaproponowac ale bedzie to rozlozone w czasie, i za 5-10 lat moga sie rozmyslec, a my bedziemy samemu w EU. Slabi i bez pomocy USA. Albo wyjsciem bedzie bardziej zintegrowana UE -> moze byc takze uwalenie PL przez Niemcy i USA (pozbycie sie rywala).

      USA moga nam cos oferowac od razu, plus np C z Opcjii 1. Trudny wybor, ale w takich przypadkach nie ma litosci. Mysle ze Opcja 1:C.

  2. Dzień dobry wszystkim, a czy można się pokusić o podobny tekst popełniony nad tematem Polski? Było by świetnym zobaczyć w ten sposób los i sytuacje topograficzną naszego kraju. Świetna robota robi wrażenie.

    1. Dużo o tym mówi np. J.Bartosiak. W tym roku ukazują się dwie książki dot. Polski (JB i L.Sykulski). Osobiście wolę sięgać po tematy, których brakuje w polskiej sieci (lub jest duże pole do uzupełnienia). Zwłaszcza, że przy pisaniu takich tekstów, sam się wiele dowiaduję 🙂
      O Polsce z pewnością jeszcze napiszę coś nie raz. Ale raczej nie w formie takich analiz. Są one wiedzą „pigułkową” o egzotycznych w wielu przypadkach regionach. Proszę sobie wyobrazić taką „pigułkę” o Polsce. Pewnie niewiele nowego można by się z niej dowiedzieć i każdy, kto się interesuje nieco geopolityką ma dużo szerszą wiedzę na temat Polski niż 20-30 stronicowe opracowanie.

      pozdrawiam
      KW 🙂

  3. Błędna informacje na temat żołnierza, kt. dobił Palestyńczyka. Elora Azari nie został ułaskawiony i nawet odrobinę przesiedział w więzieniu. Trzeba pisać precyzyjnie Panie Krzysztofie!

    https://en.wikipedia.org/wiki/Hebron_shooting_incident
    http://wyborcza.pl/7,75399,23374660,izraelczyk-dobil-rannego-palestynczyka-dzis-sad-zwolnil-go.html
    Wkrótce karę zmniejszono do 14 miesięcy więzienia z powodu zasług sierżanta dla armii, a ostatecznie w marcu tego roku sąd zdecydował, że za dobre sprawowanie wyjdzie po dziewięciu miesiącach.

  4. Co najmniej połowa siły Izraela pochodzi z siły jej diaspory w USA oraz w mniejszym ale widocznym stopniu w Europie. Bez tej siły nawet najlepsza organizacja 8 milionowego narodu nie pozwoliła by wygrać tylu wojen z przeciwnikami ponad 15 razy silniejszymi.

    PS. Proponuję przy porównywaniu PKB zaprzestać używania PPP albo przynajmniej to wyraźnie zaznaczać. GDP wyrażone normalnie w $ ukazuje bliższą prawdy ciągle prawie 3 krotną różnice miedzy naszymi krajami – podczas gdy PPP pokazuje tylko ~15% co jest oczywistym zaciemnieniem.

  5. To ja jeszcze odrobinę wyjaśnienia co do mitycznego „lobby izraelskiego” w USA. Żydzi w USA wcale nie są specjalnie bezkrytycznie nastawieni do Izreala. I wcale nie palą się do przenosin tamże. Nie organizują też gigantycznych akcji poparcia dla Izraela.

    To poparcie wynika ze specyficznej protestanckiej religijności amerykanów. Większość nurtów protestanckich wierzy w dosłowną interpretację pisma świętego. Taka dosłowna interpretacja powoduje, że zapisane w starym testamencie zdania o wyjątkowości narodu żydowskiego i jego „wybraniu” przez boga, są brane całkiem na serio. Droga do zbawienia wiedzie zatem między innymi przez pomoc żydom ogólnie i Izraelowi w szczególności.

    Pas biblijny w USA głosuje i będzie głosować na polityków konserwatywnych i wspierających Izrael. To około 110 milionów głosów wyborczych. I to jest rzeczywista przyczyna siły Izraela w polityce wewnętrznej USA.

    Potrzeba jeszcze dwóch-trzech pokoleń, aby ten nurt myśli religijnej stopniowo przygasł – wraz z ogólnym zeświecczeniem społeczeństwa amerykańskiego. Do tego czasu zarówno administracje demokratyczne jak i republikańskie będą wspierać Izrael nawet wbrew logice geopolitycznej.

    1. Bardzo ciekawy komentarz. Świat jest bardziej skomplikowany i ciekawy niż się czasem wydaje. Zainspirowany, poszukałem trochę informacji na ten temat. No więc garstka informacji o mniejszości żydowskiej. Amerykanie pochodzenia żydowskiego stanowią mniej niż 2 proc. amerykańskiej populacji. Jednak ich odsetek wśród pracowników najlepszych wyższych uczelni i firm prawniczych wynosi 20 proc. Na liście 400 najbogatszych Amerykanów jedną czwartą stanowią Żydzi. Co trzeci miliarder w USA jest pochodzenia żydowskiego. Na liście 200 najbardziej wpływowych intelektualistów amerykańskich połowa jest Żydami po obojgu rodzicach, a trzy czwarte co najmniej po jednym. Stanowią też oni 35 proc. obywateli USA, którzy otrzymali Nagrodę Nobla. Mają także spore wpływy w polityce – 10 proc. senatorów i 7 proc. kongresmenów to Żydzi. Większość amerykanów pochodzenia żydowskiego głosuje na Demokratów. Swoja drogą jest to zastanawiające, że gdziekolwiek Żydzi się znajdą, stanowią elitę społeczeństwa…
      Jednak o wiele większy wpływ na pro-izraelski kierunek polityki zagranicznej USA wywierają ewangeliccy aktywiści. W Partii Republikańskiej, której ideowy ton nadaje właśnie religijna prawica, przeważają nastroje proizraelskie i antypalestyńskie w o wiele większym stopniu niż ma to miejsce wśród amerykanów żydowskiego pochodzenia. Tak jak napisał Pan Jan, jest to siła, której żaden prezydent USA, zwłaszcza republikański i do tego starający się o elekcję ne może zignorować.
      Protestanci zgrupowani w Koalicji Chrześcijańskiej, Amerykańskich Wartościach czy Nowej Chrześcijańskiej Prawicy (np. metodyści, baptyści, prezbiterianie) ze studiowania Pisma Świętego wynieśli przekonanie, że wśród sześciu objawionych nam znaków drugiego przyjścia Jezusa dwa dotyczą Żydów. Pierwszy znak to powrót Żydów z wygnania do Ziemi Obiecanej, drugi zaś to nawrócenie Żydów.
      Ich zdaniem, powrót z diaspory urzeczywistnił się w roku 1948, kiedy to powstało państwo Izrael. Istnienie tego kraju jest zaś warunkiem koniecznym, by mogło nastąpić przyjęcie przez Żydów chrześcijaństwa. Wcześniej bowiem żyjący w diasporze Żyd, który przyjął chrzest, przestawał być Żydem. Państwo Izrael po raz pierwszy stwarza szansę, by Żyd, który uzna Jezusa za Mesjasza, nie musiał rezygnować ze swojego żydostwa. Dlatego też – zdaniem wielu amerykańskich protestantów – osłabianie Izraela, które może doprowadzić do zniszczenia tego państwa przez arabskich sąsiadów, jest w rzeczywistości oddalaniem terminu ponownego przyjścia Chrystusa, czyli nadejścia Królestwa Bożego. Stąd w wyniku działania lobby pro-izraelskiego wynika wprost uznanie przez USA Jerozolimy jako stolicy Izraela i inne bezwarunkowe akty poparcia Izraela nawet wbrew interesom USA. Stąd polityka USA wobec Iranu, który mógłby być przecież naturalnym sojusznikiem USA w regionie a nie jest. Stąd też swoboda z jaką wypowiada się Netanjahu podczas wizyt w USA, gdzie niemal poucza jak powinna wyglądać polityka USA wobec Iranu czy w każdej innej, istotnej dla przetrwania Izraela dziedzinie, co czasem sprawia wrażenie, że ogon kręci psem.

      1. Co do sukcesów, jakie osiągają osoby pochodzenia żydowskiego w społeczności USA (i innych społecznościach) jest to łatwe do wytłumaczenia poziomem inteligencji.

        Oczywiście – UWAGA – posługiwanie się poziomem inteligencji (IQ) może być mylne. IQ rośnie stabilnie z pokolenia na pokolenie. I jest wiele innych zastrzeżeń. Nie należy IQ traktować jako materiału do porównań – zwłaszcza o zabarwieniu rasowym.

        Tym nie mniej – w pewnym uproszczeniu – w skutek starannej edukacji od wielu pokoleń, średnie IQ żydów aszkenazyjskich (europejskich) jest o około 15 punktów wyższe od średniego IQ społeczności (np USA) jako całości (średnia społeczna IQ to zawsze 100pkt).

        Ludzie z wyższym poziomem IQ lepiej sobie radzą w życiu i na to jest całkiem sporo dowodów naukowych. Łatwiej zrobić karierę. Jakąkolwiek. A 15 punktów to naprawdę ogromny dystans. Ci ludzie prawie w całości będą lądować w górnych 5-10% społeczeństwa jeśli chodzi o dochody, pozycję społeczną, zawodową itepe. I stąd – prawdopodobnie – taka nadreprezentacja.

  6. Izrael i Hamas zawarły rozejm. Pod cnotliwymi hasłami „dla pokoju i deeskalacji” i takie tam… W rzeczywistości Hamasowi zaczęły kończyć się zapasy rakiet do ataków – a i IDF zaczął mieć krytyczne pustki magazynowe antyrakiet dla Żelaznej Kopuły. Spodziewam się, że za jakiś czas – może za miesiące, może raczej lata – będzie nowa odsłona ataku saturacyjnego nowymi efektorami – i obrona tez będzie udoskonalona. Po stronie Hamasu i innych ugrupowań dojdą na pewno tanie drony amunicji krążącej, wykorzystanie celów pozornych dla rozproszenia obrony, po stronie IDF dojdą systemy laserowe, wiązek skierowanych i tanich bezpośrednich systemów C-RAM. Bo na razie w kalkulacji koszt/efekt wygrywa Hamas – koszt zniszczenia taniej rakiety przez antyrakietę jest jakieś 100 razy większy. Użycie laserów i generatorów wiązek skierowanych może tę relację całkowicie odwrócić. I to jest lekcja dla Polski – szczególnie dla budowy całokrajowej saturacyjnej strategicznej strefy A2/AD Tarczy i Miecza Polski. Nie tylko dla obrony przeciwrakietowej i plot – ale także jako precyzyjnej broni ofensywnej – np. dla oślepiania sensorów i rozpoznania Armii Czerwonej [niekinetycznie – podprogowo z punktu widzenia drabiny eskalacyjnej – poniżej progu kinetycznego – i to już w czasie pokoju] – co wymaga dla zwiększenia zasięgu [ze względu na propagację bezpośrednią] posadowienia tych systemów „energetycznych” na platformach powietrznych – najlepiej aerostatach HALE – najpierw pułapu 20 km, potem 40+ km.. Tak rozwijając temat – w ramach broni asymetrycznej winniśmy z jednej strony rozwijać systemy EMP [czyli niekinetycznego niszczenia elektronicznych/elektrycznych systemów przeciwnika pulsem elektromagnetycznym – co może dąć nam ]swoiste niekinetyczne „uderzenie deeskalacyjne”, nawet wyprzedzające – np. dla skierowanego i precyzyjnego wyłączenia systemów Obwodu Kaliningradzkiego] – z drugiej dokonać modernizacyjnej ucieczki do przodu w sferze militarnej i cywilnej – przez systemy zwielokrotnione i mające skuteczne ekranowanie zaprojektowane od podstaw. Generalnie – bronie energetyczne [niekinetyczne] z jednej strony mogą służyć do działań podprogowych i asymetrycznych – z drugiej – przy odpowiedniej skali – mogą być w pewnym stopniu zamiennikiem broni jądrowej – zarówno taktycznej jaki na poziomie strategicznym – bez całego tego „bagażu” skażenia promieniotwórczego i bez rujnującego w odbiorze międzynarodowym napiętnowania syndromem Hiroszimy. Bo dotychczasowym ekstensywnym i symetrycznym rozwijaniem WP w oparciu o systemy załogowe – systemowo i strukturalnie odpowiadające czasom zimnej wojny – na pewno nie wygramy konfrontacji z Armią Czerwoną. Kluczem jest ucieczka do przodu w systemy RMA, uzyskanie przewagi techniczno-jakościowej i generacyjnej – oraz stworzenie maksymalnej synergii przez spięcie sieciocentryczne wszystkich domen w jedną [wg zasady „każdy sensor- każdy efektor -każdy nosiciel -każda domena”] – spójnie synchronizowanych w użyciu w trybie real-time. I to jest rdzeń A2/AD Tarczy i Miecza Polski – klucz do wygrania z Kremlem na każdym szczeblu drabiny eskalacyjnej. Oczywiście – jednak z własnymi głowicami asymetrycznego odstraszania jądrowego – bo NATO Nuclear Sharing [które winniśmy mieć najpóźniej od 2018 – a dostaliśmy jedynie 447] to jedynie rozwiązanie pomostowe i tymczasowe. Bo moim zdaniem broń jądrowa nie służy po to by ją użyć – tylko po to, by przeciwnik jej nie użył. I wtedy decyduje niejądrowa drabina eskalacyjna.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *