Nowe NATO i rola Polski w Sojuszu wobec wojny na Ukrainie [Analiza]

W dniach 11-12 lipca ma odbyć się szczyt w NATO w Wilnie. Wydarzenie będzie miało charakter symboliczny, a jednocześnie są spore oczekiwania, jeśli chodzi o komunikaty NATO względem Rosji oraz Ukrainy.

Samo miejsce szczytu jest nieprzypadkowe, bowiem Wilno jest stolicą państwa członkowskiego NATO, która leży zaledwie nieco ponad 20 km od granicy z Białorusią i ok. 170 km od Mińska. Jednocześnie Litwa graniczy z Federacją Rosyjską poprzez Obwód Kaliningradzki i jest jednym z państw bałtyckich, które były dotychczas uważane za słaby punkt NATO. Dodatkowo to poprzez Litwę – po przebyciu tzw. „Przesmyku Suwalskiego” – można dotrzeć drogą lądową do pozostałych nadbałtyckich członków NATO: Łotwy i Estonii.

Wreszcie, szczyt w Wilnie będzie pierwszym z udziałem co najmniej jednego nowego członka NATO. Do sojuszu przystąpiła już bowiem Finlandia, a nie jest wykluczone, że do lipca do Paktu Północnoatlantyckiego dołączy również Szwecja.

Jednak to nie wszystko. Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiedział – w czasie wizyty w Kijowie z 20 kwietnia 2023 roku – że przyszłe uczestnictwo Ukrainy w NATO będzie jednym z głównych tematów obrad w Wilnie. Obrad, na które został zaproszony prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński.

Lipcowy szczyt może stać się jeszcze bardziej istotny i symboliczny, ponieważ wciąż trwają negocjacje międzypaństwowe dotyczące decyzji NATO związanych z trwającą wojną na Ukrainie. Wiele się jeszcze może wydarzyć.

Warto się jednak zastanowić nad tym, w jaką stronę powinni podążać członkowie Paktu Północnoatlantyckiego, jaki wspólny azymut muszą sobie wyznaczyć oraz jak realizować wyznaczone cele? Jaki kształt powinno przybrać NATO na czas wojny na Ukrainie, ale i przede wszystkim na okres po jej zakończeniu?

Powyższe zagadnienie było tematem debaty strategicznej organizowanej przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, która odbyła się 20 kwietnia w Pałacu Belwederskim w Warszawie. Analiza będąca podstawą niniejszego tekstu powstała na potrzeby owego wydarzenia.

Należy w tym miejscu zastrzec, że opracowanie powstało na bazie informacji jawnych, a autor zdaje sobie sprawę z ograniczeń związanych z jego brakiem wiedzy dotyczącej ustaleń niejawnych lub rozmów zakulisowych. Tym samym nie jest możliwe ocenienie w jakiej części poniżej przedstawiona koncepcja jest realna do zrealizowania. Zwłaszcza uwzględniając rzeczywiste możliwości Polski w sprawie negocjacji poszczególnych punktów oraz wiedzę dotyczącą prawdziwego stanowiska partnerów z NATO.

 

Czy NATO określiło cele strategiczne w kontekście wojny na Ukrainie?

Sytuacja geopolityczna na świecie zmienia się, co wymusza na różnego rodzaju organizacjach międzynarodowych dostosowywanie się do nowych uwarunkowań. Bez elastycznego podejścia oraz modyfikacji założeń, przestarzałe struktury kruszeją do momentu, gdy runą całkowicie.

Nie ulega więc wątpliwości, że NATO musi reagować i ewoluować. Wyznaczać nowe lub modyfikować dotychczasowe cele. W kontekście interesów całego NATO jawi się tutaj kilka płaszczyzn, w tym m.in.:

  1. strategiczne interesy oraz cele NATO pośród współczesnych wyzwań i sytuacji międzynarodowej.
  2. strategiczne interesy oraz cele NATO związane z rywalizacją z Federacją Rosyjska,
  3. strategiczne interesy oraz cele NATO związane z trwającą wojna na Ukrainie.

W ramach pierwszego zagadnienia nie można pominąć kwestii wzrostu roli oraz potęgi Chińskiej Republiki Ludowej. Czy Pakt Północnoatlantycki powinien rozszerzyć zakres swoich zainteresowań i oddziaływania poza tzw. świat atlantycki? Brak choćby zasygnalizowania tego tematu należałoby uznać za poważne uchybienie, jednak nie będzie on stanowił podstaw do szerszych rozważań zamieszczonych w niniejszym artykule.

Ujmując temat możliwie najzwięźlej, format NATO nie przewidywał tak daleko idących ambicji, o czym świadczy treść art. 6 traktaty waszyngtońskiego dotyczącego zasięgu terytorialnego sojuszu. I z uwagi na rozbieżności interesów, geograficzne położenie państw członkowskich oraz wiele innych czynników powinno tak – na ten moment – pozostać. Choć należy pamiętać, że NATO działało już militarnie poza regionem północnego Atlantyku w czasie misji stabilizacyjnej w Afganistanie.

Jednak wydaje się, że kwestie bezpieczeństwa na Dalekim Wschodzie winny leżeć przede wszystkim (choć nie wyłącznie) w kompetencjach państw z tamtego regionu oraz Stanów Zjednoczonych. Oczywiście państwa NATO muszą kalkulować wpływ globalnego układu sił oraz poszczególnych wydarzeń w innych regionach świata na sytuację strategiczną Paktu oraz jego poszczególnych członków. NATO powinno wpływać i oddziaływać na miejsca i wydarzenia, od których zależy bezpieczeństwo dla członków sojuszu. Granica zasięgu oddziaływania NATO z pewnością nie powinna być kategorycznie zarysowana, jednak granice podejmowania ewentualnych działań militarnych a także rozszerzania sojuszu – już tak. Czy misje wojskowe NATO w rejonie Dalekiego Wschodu są niezbędne by ochronić Stany Zjednoczone i ich terytorium przed napaścią Chin? Pytanie wydaje się być retoryczne. Inną jest bowiem sytuacja, w której to Chińskie okręty pływałyby w okolicach wybrzeży Stanów Zjednoczonych, a inną sytuacją jest, gdy to US Navy operuje w rejonie wybrzeży Chińskiej Republiki Ludowej. Trudno byłoby uznać, że Tajwan oddzielony od USA bezkresem Pacyfiku pełni dla Amerykanów rolę strefy buforowej podobnie jak Ukraina w kontekście bezpieczeństwa Europy. I nawet jeśli uważamy, że NATO powinno rozszerzać się i działać w innych rejonach świata, to z pewnością tego poglądu nie podzielają wszyscy członkowie sojuszu. Wobec czego temat sprowadza się do zagadnienia czysto teoretycznego.

Bezsprzecznym jest natomiast to, że europejska część sojuszu musi mieć świadomość amerykańskich wyzwań w innych rejonach świata. W związku z czym Europejczycy powinni w dużej mierze sami zadbać o bezpieczeństwo w swoim otoczeniu. I takie oczekiwania są zresztą formułowane przez administracje z Waszyngtonu, co dość stanowczo demonstrował prezydent Donald Trump.

Strategiczne interesy oraz cele NATO

Znajdujemy się w momencie historycznym dla Paktu Północnoatlantyckiego, bowiem obserwujemy ponowne redefiniowanie interesów, celów oraz zadań NATO. Pakt powstał w celu powstrzymywania ZSRR w określonym rejonie i stał się tarczą państw zachodnich przeciwko Układowi Warszawskiemu. Rozpady ZSRR oraz UW osierociły NATO, które zaczęło pełnić rolę stabilizacyjną, a także ochronną dla członków sojuszu. Kolejne koncepcje strategiczne sojuszu lat: 1991, 1999 zakładały współpracę z Rosją. W praktyce panowało wówczas powszechne przekonanie o ustaniu zagrożenia dla NATO.

Sytuacja zmieniła się po 11 września 2001 roku, kiedy to na skutek zamachów terrorystycznych w USA, NATO po raz pierwszy uruchomiło procedury związane z art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Był to impuls do redefiniowania celów sojuszu, który przyjął na siebie zadanie zwalczania światowego terroryzmu. Tak nieostre ujęcie priorytetu NATO skutkowało później prowadzeniem operacji wojskowej w Afganistanie, co w sposób jednoznaczny wykraczało poza wcześniej określane granice geograficzne działań NATO. I było również konsekwencją uznania, że wróg sojuszu („terroryzm”) może atakować jego członków organizując się w dowolnym miejscu na świecie. Wobec czego, by móc zwalczyć zagrożenie, członkowie sojuszu zgodzili się na podjęcie działań tam, gdzie uznano to za niezbędne.

W tym czasie Rosja stała się dla NATO partnerem, a nie przeciwnikiem. Okres ten potocznie nazywamy resetem relacji Zachodu z Moskwą. Ten trwał mniej więcej do 2013 roku, a skończył się definitywnie w momencie pierwszej rosyjskiej inwazji na Ukrainę z 2014 roku. Nie zmienia to faktu, że status Rosji jako partnera Zachodu miał swoje odzwierciedlenie w dokumentach aż do 2022 roku, kiedy to na szczycie w Madrycie zatwierdzono nową strategię zastępując Koncepcję Strategiczną NATO z 2010 roku, która została przyjęta na szczycie w Lizbonie. Tak więc dopiero po drugiej inwazji na Ukrainę, Sojusz oficjalnie uznał politykę Rosji za największe zagrożenie.

Na szczycie w Hiszpanii z ubiegłego roku wskazano również m.in. na niebezpieczeństwa płynące z polityki Chińskiej Republiki Ludowej. Stwierdzono, że ośrodek władzy w Pekinie wykorzystuje narzędzia na różnych płaszczyznach (od politycznej po gospodarczą i wojskową) w celu zwiększania swoich wpływów, co jest wyzwaniem dla NATO.

Uznano w konsekwencji, że najważniejszymi zadaniami dla Sojuszu jest odstraszanie oraz ewentualna obrona, gdy to odstraszanie zawiedzie. Wskazano również na potrzebę podejmowania działań w celu zapobiegania kryzysom oraz zarządzania nimi. Nie ulega wątpliwości, że madrycki szczyt oraz nowa koncepcja strategiczna miały charakter przełomowy. Zarysowano ramy architektury bezpieczeństwa w jakiej NATO chciałoby funkcjonować, określono zagrożenia dla niej, a także wskazano w sposób ogólny metody neutralizacji tych zagrożeń. Można więc stwierdzić, że strategiczne interesy i cele NATO w kontekście sytuacji globalnej są dość jasne. Chodzi o zapobieganie powstaniu zagrożenia dla Sojuszu, a jeśli takie się pojawi, wówczas należy zarządzać, odstraszać, a wreszcie się obronić. Obok innych (tj. terroryzm czy sytuacja na Bliskim Wschodzie) wskazano dwa główne źródła problemów: Rosję oraz Chiny. Z tego rodzaju ustaleniami nie sposób polemizować. Jednak wydaje się, że nie wyczerpały one zagadnień, w których NATO powinno zdefiniować swoje interesy strategiczne.

Wciąż do końca nie wiadomo, do jakiego rozstrzygnięcia w wojnie na Ukrainie powinny dążyć państwa sojuszu. Określenie akceptowalnych dla NATO warunków pokojowych rodzi z kolei pytanie, jakie są strategiczne cele NATO w kontekście relacji z Rosją? Jak powinna ona wyglądać, jakie warunki należy jej narzucić, by nie stanowiła już zagrożenia dla sąsiadów?

Jaka Rosja jest korzystna dla NATO?

Skoro Koncepcja Strategiczna NATO nałożyła na sojusz i jego członków obowiązek myślenia o przyszłych zagrożeniach oraz prezentowania aktywnej postawy w celu uniknięcia takowych, to pytaniem nadrzędnym wydaje się być to, jakiej Rosji NATO chciałoby w przyszłości? Jeśli bowiem ośrodek z Moskwy został wskazany jako najbardziej zagrażający bezpieczeństwu Sojuszu, to należy sobie odpowiedzieć na pytanie, co można zrobić by ten stan zmienić?

Nie ulega wątpliwości, że część państw należących do Paktu Północnoatlantyckiego chciałoby wrócić do stanu z czasów resetu relacji z Rosją. Decydenci z niektórych stolic być może wyobrażają sobie, że taki scenariusz jest jeszcze możliwy i byłby korzystny. Ale czy na pewno?

Historia dowodzi, że Kreml przestawał być dla Zachodu zagrożeniem wówczas, gdy borykał się z ogromnymi problemami wewnętrznymi. Każda konsolidacja władzy w Moskwie oraz wzrost siły i znaczenia całego kraju rodziła następnie coraz bardziej roszczeniową, agresywną oraz ekspansywną politykę zagraniczną prowadzoną przez Rosjan. Prowadzi to do konstatacji, że za każdym razem gdy Zachód odpuszcza Kremlowi, a Moskwa posiada warunki do budowy swojej potęgi, kończy się to katastrofą. Innymi słowy, następny reset z Rosją – nawet po jej porażce militarnej na Ukrainie – dawałby Moskwie szansę na przygotowanie się na kolejne starcie z Zachodem. Rosjanie – deklarując przyjaźń i współpracę – znów czekaliby na moment słabości Zachodu po to, by go wykorzystać. I zwiększyć swoją strefę wpływów. Gdyby odbywało się to w sposób pokojowy (dzięki ustępstwom Zachodu) wówczas Rosjanie zwiększaliby swoje oczekiwania oraz żądania. W nieskończoność. Bowiem każde ustępstwo wobec Rosji, zwiększa jej potęgę. A wzrost siły wzmaga u decydentów w Moskwie poczucie potrzeby redefiniowania dotychczasowych ustaleń. Skoro bowiem proporcja sił się zmienia – na korzyść Kremla – to dotychczasowy układ sił również powinien być zmieniany z korzyścią dla Rosji. To samonakręcająca się spirala eskalacji.

Próby czasu nie przetrwała również teza, zgodnie z którą należy dbać o siłę Rosji po to, by ta mogła balansować potęgę Chin i wspierać jednocześnie interesy Zachodu wobec Pekinu. Takie postrzeganie sytuacji geopolitycznej okazało się naiwne.

Doświadczenia z ostatnich dekad dowodzą, że silna Rosja wcale nie wchodzi w ostrą rywalizacje z Chinami. Przeciwnie, rzuca wyzwania tylko i wyłącznie Zachodowi, nawet jeśli ten wcześniej był przyjaźnie nastawiony. Dlaczego? Bowiem pomiędzy Chinami a Rosją w zasadzie nie istnieje strefa buforowa. Za taką można by uznać Mongolię, jednak z różnych przyczyn – w tym z powodu geografii – Rosjanie mogą z łatwością spacyfikować Ułan Bator. Z perspektywy Moskwy granica z Chinami i strefy wpływów w jej obrębie są dość jasno wytyczone. Istniejący podział jest łatwy do zachowania dla obu stron i trudny do zmienienia (również z uwagi na odstraszanie atomowe). Jednocześnie Rosja jest zbyt słaba na Dalekim Wschodzie, gdzie brakuje jej infrastruktury, populacji, przemysłu i wielu innych rzeczy. Pisząc krótko – potęgi. Z kolei tym wszystkim dysponują Chińczycy.

Również w Azji Centralnej władze z Kremla posiadają niezaprzeczalną przewagę. Wszystkie najważniejsze złoża gazu i ropy znajdują się w obrębie Jeziora Kaspijskiego. Na tym akwenie niepodzielnie dominują rosyjskie: lotnictwo i flota. Tak więc Rosjanie z łatwością mogliby wysadzić instalacje gazowe, z których Chińczycy czerpią błękitne paliwo. To pokazuje, że Pekin znajduje się – na płaszczyźnie gazowej – między młotem a kowadłem. Z jednej strony Chiny uzależnione są od morskich dostaw LNG, z drugiej alternatywą są strategiczne złoża z Azji Centralnej, których dostawy są zależne w kwestiach bezpieczeństwa od dobrej woli Moskwy. Innymi słowy, rywalizacji rosyjsko-chińska o Azję Centralną nie wiąże się dla Kremla z wielkim ryzykiem. Ostatecznie bowiem – gdyby doszło do walki na noże – to Rosjanie mogliby odciąć Chińczyków od gazu. Nawet, jeśli Ci drudzy przejęliby całkowitą polityczną i gospodarczą kontrolę nad Kazachstanem, Uzbekistanem czy nawet Turkmenistanem.

Regionami gdzie Rosjanie mogą najwięcej stracić – ale także najwięcej zyskać – są Kaukaz (i dalej Bliski Wchód a nawet Afryka) i Europa. Właśnie dlatego ilekroć Moskwa rośnie w siłę, to kieruje swój niepochamowany apetyt właśnie w tamte kierunki. To jest przyczyna strukturalnego konfliktu interesów między Federacją Rosyjska a NATO czy szeroko pojmowanym Zachodem. Jednocześnie środkowowschodnia część Europy oraz Kaukaz są strefami buforowymi, na których istnieją mniejsze i słabsze państwa. Część z nich nie jest objęta żadnym dużym sojuszem dającym gwarancje bezpieczeństwa, w tym nuklearne.

Z tych powodów, strategia polegająca na nie osłabianiu Rosji – a nawet jej wzmacnianiu – wcale nie działa z korzyścią dla Zachodu oraz nie rodzi problemów dla Chin. Jest dokładnie odwrotnie. Ilekroć na Kremlu pojawia się przekonanie o swojej potędze i przewagach, tylekroć Rosja staje się dużym problemem dla Zachodu – ku uciesze władz z Pekinu.

Prowadzi to do dość prostej konstatacji. W strategicznym interesie NATO (i Zachodu) leży utrzymywanie Federacji Rosyjskiej w permanentnej słabości. Słabość rodzi w Moskwie obawy przez Chinami, a jednocześnie nie pozwala prowadzić ekspansji na Zachód. Słabość Rosji zachęca Chiny do uderzania w interesy tej pierwszej, a więc stwarza warunki do sporów na linii Moskwa – Pekin. Co z kolei wpycha Kreml w objęcia Zachodu. Jest więc dokładnie odwrotnie, niż to przedstawiało wielu ekspertów i analityków przez całe dekady, a co było jednym z filarów resetu i normalizacji relacji z Rosją. Oczywiście, tak jak to pisałem w tekście pt.: „reset Obamy uratował Świat i Polskę?, reset Baracka Obamy był konieczny, a jednocześnie pozwolił na moment utrzymać Władimira Putina w ryzkach. Akurat w chwili, gdy Amerykanie byli pochłonięci wojnami w Iraku i Afganistanie oraz nie mieli siły na rywalizację z Moskwą. Jednakże uzasadnienie tegoż resetu jest zupełnie inne niż to, zgodnie z którym Rosję należało pozyskać przeciwko Chinom. Akurat ta ostatnia teza okazała się błędna i pozbawiona sensu. Wyciąganie nieprawidłowych wniosków z racjonalnych działań bywa katastrofalne. Odpuszczanie Rosji (a więc jej wzmacnianie) nie tylko nie służy interesom Polski, to nie jest również korzystne całego NATO i Zachodu.

Oczywiście w tym miejscu może zrodzić się kolejne pytanie, czy utrzymywanie słabości Rosji nie prowadzi jej ku równi pochyłej? Co może objawić się desperacją i zdeterminowaniem. Podnieść jednak należy, że znacznie łatwiej jest kontrolować i zarządzać słabą Rosją – świadomą swoich braków – niż Rosją przekonaną o własnej potędze, która czeka tylko na dobry moment (trudny dla Zachodu) by rzucić kolejne wyzwanie oraz żądać korekty wcześniejszych uzgodnień.

Mając świadomość tego wszystkiego należy się zastanowić, jak przełożyć owe prawidła na sytuację bieżącą oraz przyszłą. Jakie są cele i priorytety NATO jeśli chodzi o wojnę na Ukrainę, oraz jakie warunki chcielibyśmy narzucić Federacji Rosyjskiej w rozmowach pokojowych?

 

Co będzie zachodnim zwycięstwem na Ukrainie?

Na bazie przedstawionej wyżej argumentacji koncepcja strategiczna związana z wojną na Ukrainie wydaje się być prosta. Federacja Rosyjska musi wyjść z tej wojny osłabiona. Nie może wiele (albo zgoła nic) zyskać. Jednocześnie spadek potencjału Kremla nie powinien być chwilowy (krótkoterminowy). Moskwa musi skończyć konflikt jako geopolityczny, gospodarczy i militarny karzeł, pozbawiony szans na szybkie odzyskanie siły. Tylko taki scenariusz pozwoli – w odpowiednio długiej perspektywie czasowej – zneutralizować możliwość pojawienia się kolejnego zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej. Można będzie wówczas uznać, że NATO poradziło sobie z najważniejszym przeciwnikiem określonym w Koncepcji Strategicznej z 2022 roku.

Pytanie, czy w ten sposób NATO nie wzmocni Chińskiej Republiki Ludowej? Jest to pytanie tylko pozornie zasadne. Rosjanie lubią przekonywać Zachód, że są nam potrzebni przeciwko Chińczykom. Z drugiej strony jeszcze nigdy (i nic) nie zaoferowali w kontekście ujarzmiania Pekinu (z przyczyn wyżej opisanych). Prawda jest natomiast taka, że Chińczycy niewiele by zyskali na osłabieniu Federacji Rosyjskiej (chyba, że ta by się rozpadła). Arsenał jądrowy a także militarna dominacja Rosjan na Morzu Kaspijskim zabezpieczałyby interesy Rosji przez Chinami. Jednak Rosjanie nie pełnią praktycznie żadnej roli, jeśli chodzi o współpracę z USA, Japonią czy Koreą Południową i Tajwanem w celu ograniczania chińskiej ekspansji u swoich wybrzeży. Tak więc utrata siły przez Rosjan miałaby zerowy wpływ na bezpieczeństwo sojuszników Stanów Zjednoczonych na Dalekim Wschodzie.

Natomiast Amerykanie zyskaliby na innych kierunkach. Krótkie ręce Moskwy skłoniłyby bowiem Hindusów do pozyskania dla siebie wsparcia z Waszyngtonu do balansowania Chin. Dotychczas Indie mocno stawiały na Moskwę, a jednocześnie były zdystansowane do USA. Bez silnej Rosji to musiałoby się zmienić. W wariancie rosyjskiej smuty pogorszyłaby się również sytuacja Iranu czy Syrii, a więc kolejnych dwóch reżimów, z którymi Zachód ma problem. W Afryce jedno zmartwienie mniej mieliby Francuzi. Na Bliskim Wschodzie i na Kaukazie wzmocniłaby swoją pozycję Turcja. Rosjanie musieliby się również wycofać z konfliktu w Libii. Z ulgą odetchnęliby Skandynawowie oraz Finowie, a już znacznie bezpieczniej poczuliby się Bałtowie, Rumunii, Słowacy oraz Polacy.

 

Utrzymanie bufora

Niewątpliwie rosyjskie zwycięstwo na Ukrainie wygenerowałoby – z perspektywy całego NATO – wiele problemów. Uzasadniałem to wielokrotnie, choć wydaje się to być oczywiste. W konsekwencji w interesie Sojuszu jest to, by Rosja nie wygrała na Ukrainie, a Kijów pozostał po wojnie niezależny od Moskwy. Jednak i to założenie musi mieć charakter trwały. Innymi słowy, sytuacja w której Rosja – po odzyskaniu sił – atakuje Ukrainę po raz trzeci jest nie do zaakceptowania. Tak z perspektywy Ukraińców, jak i samego NATO. To jest właśnie ten czas i moment, w którym należy aktywnie zadbać o neutralizację przyszłego zagrożenia (Rosji).

Niezależnie jednak od tego jak dużą porażkę poniesie rosyjska armia na Ukrainie, nie można zakładać a priori, że Moskwa zaniecha odbudowy potencjału militarnego i nie będzie gotowa do kolejnych agresji za kilka lat. Zachód ma jedynie ograniczone opcje oddziaływania na rosyjskie zdolności w tym zakresie (np. utrzymanie sankcji).

To, co zależy od decyzji i działań NATO to uodpornienie państw otaczających Rosję na jej ewentualną agresję. Ukraina stanowi niezwykle istotny bufor dla Sojuszu. Bez jej opanowania, Rosjanie nie posiadają dogodnych strategicznie warunków do zagrożenia państwom NATO.

Tak więc powojennym priorytetem Sojuszu powinno być uniemożliwienie Moskwie przeprowadzenie trzeciej inwazji na Ukrainę.

Rozszerzenie NATO

Odpowiednim do tego narzędziem wydaje się być wciągnięcie Ukrainy do NATO oraz objęcie jej gwarancjami bezpieczeństwa z art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego. Ukraina będzie po wojnie państwem zdewastowanym, słabym oraz niezdolnym do samodzielnego wystawienia dużej nowoczesnej armii, która miałaby wziąć udział w kolejnym przedłużającym się konflikcie.

Nawet finansowa  i sprzętowa pomoc z Zachodu, które dałyby możliwość ukraińskim siłom zbrojnym utrzymanie dużego potencjału militarnego, mogłyby nie wystarczyć na zniechęcenie Kremla do ataku. Jednocześnie objęcie Ukrainy gwarancjami bezpieczeństwa tylko przez wybrane państwa NATO, mogłoby wręcz zachęcić w przyszłości Moskwę do przetestowania obietnic tych państw. I ewentualnego zdewastowania ich wizerunku na arenie międzynarodowej. Pisemne deklaracje mogą okazać się niewystarczające, by odstraszyć Rosjan. Tak w kontekście gwarancji ze strony wybranych państw jak i całego NATO.

Porównując obie opcje gwarancyjne, należy dostrzec zagrożenia płynące z rozwiązania „pomostowego” (by nie napisać połowicznego). Otóż udzielenie gwarancji dla Ukrainy ze strony kilku państw (z USA na czele, ale i Polską – państwem kluczowym) mogłoby wydłużyć lub zupełnie storpedować proces akcesji Ukrainy do NATO. Wzięcie na siebie obowiązku utrzymywania bezpieczeństwa Ukrainy przez wybranych członków Sojuszu zniechęcałoby pozostałych do przyłączenia się do – bądź co bądź – kosztownej i ryzykownej inicjatywy. Popularną stałaby się argumentacja, że skoro połowiczne rozwiązania się sprawdzają (oczywiście do momentu ataku Rosji), to po co zmieniać format i rozszerzać NATO? Dlatego decyzja o zabezpieczeniu Ukrainy powinna być decyzją całego Sojuszu, który określiłby jasne procedury, warunki oraz terminy przystąpienia Ukrainy do NATO. Celem NATO-wskiej, a zarazem polskiej strategii względem Ukrainy winna być akcesja tej ostatniej do Paktu Północnoatlantyckiego. To w sposób definitywny rozwiązałoby problem bezpieczeństwa w strefie buforowej Sojuszu.

Należy też pamiętać o tym, że uczestnictwo Polski w dedykowanym i oderwanym od NATO mechanizmie gwarancyjnym dla Ukrainy de facto oddawałoby w ręce Amerykanów decyzję o tym, czy Polska wchodzi do wojny z Rosją w obronie Ukrainy czy też nie. Nie oszukujmy się, w małej koalicji państw, Stany Zjednoczone miałyby daleko bardziej dominującą pozycję niż w NATO, co w zasadzie mogłoby się przełożyć na pewnego rodzaju automatyzm w zakresie ww. decyzji wojennej. Warto też wyobrazić sobie sytuację, w której USA i Polska będące częścią mini-koalicji wchodzą do wojny z Rosją na Ukrainie, a np. Niemcy tego nie robią… To stwarzałoby spore problemy polityczno, logistyczno, zaopatrzeniowe na wielu płaszczyznach. Są to kwestie, które należy brać pod uwagę, co wcale definitywnie nie przekreśla tego rodzaju rozwiązania jako ogólnie korzystnego dla Polski.

Oczywiście jednomyślność w zakresie przyjęcia Ukrainy do NATO i objęcia jej gwarancjami całego Sojuszu może być w obecnych uwarunkowaniach geopolitycznych trudna do osiągnięcia (głównie z uwagi na Węgry). Być może właściwym byłoby wypuszczenie pewnego rodzaju pogłoski czy narracji, że lepiej mieć w NATO doświadczoną ukraińską armię niż blokujących strategiczne inicjatywy Sojuszu Węgrów. Tego rodzaju narracja puszczona nieoficjalnie w przestrzeń być może dałaby do myślenia Wiktorowi Orbanowi. Oczywistym jest, że póki trwa konflikt na Ukrainie nie powinno się burzyć wizerunku jedności NATO. Jednak w tym miejscu omawiamy negocjacje z Rosją po rozstrzygnięciu militarnym konfliktu. Wówczas pacyfikacja lub karanie niepokornych sojuszników staje się bardziej realne i być może taką właśnie perspektywę należy już teraz zasygnalizować.

 

Misja pokojowa

Pojawia się ponadto problem luki czasowej wypadającej na okres pomiędzy zawarciem ewentualnego pokoju, a formalnym przyjęciem Ukrainy do Sojuszu. Rosja może bowiem próbować wykorzystać ten czas na realizację swoich zamierzeń. W ten czy inny sposób. By uniemożliwić rozszerzenie NATO, Kreml może następnym razem powtórzyć  scenariusz z 2014 roku. Wkroczyć na wybrany odcinek terytorium ukraińskiego oraz zatrzymać się w celu zamrożenia konfliktu (jak w Donbasie). Do takiej ograniczonej obszarowo akcji armia rosyjska mogłaby się szybko przygotować. Zwłaszcza, że kierunków na jedno silne uderzenie jest multum, a Ukraińcom trudno byłoby zabezpieczyć je wszystkie (cała długość granic z Białorusią i Rosją).

By wykluczyć taki wariant wydarzeń, już teraz omawia się koncepcję wprowadzenia na Ukrainę sił pokojowych NATO. Tego rodzaju pomysł – tyle, że w kontekście uniemożliwienia Rosjanom prowadzenia dalszej ofensywy na Ukrainie – przedstawiałem już drugiego dnia trwającej wojny. Wówczas wydawał się on abstrakcyjny, jednak niewykluczone, że okaże się jedynym właściwym umożliwiającym osiągniecie strategicznego celu przez NATO jakim jest zabezpieczenie Ukrainy.

Wskazać należy, że wysłanie misji  pokojowo-stabilizacyjnej wpisuje się w działania prewencyjne i odstraszające, które zapobiegają pojawieniu się nowego zagrożenia dla członków Paktu Północnoatlantyckiego. Jeśli oddziaływanie sojuszu na obszary poza terytoria państw NATO mogłoby zapobiec przyszłym zagrożeniom dla członków Paktu, to podjęcie stosownych działań powinno być nie tylko opcją, ale wręcz obowiązkiem.

Polska dyplomacja powinna lobbować za powyższym rozwiązaniem lub jego wariantami przed lipcowym szczytem w Wilnie. Choć w tym zakresie osiągnięcie konsensusu w NATO może okazać się niezwykle trudne. Alternatywą mogłoby być rozmieszczenie wybranych państw NATO na Ukrainie (w tym USA), których celem byłoby zagwarantowanie spokojnego wejścia Kijowa do grona członków NATO.

 


Autoreklama: Zakup książkę lub ebooka: „TRZECIA DEKADA. Świat dziś i za 10 lat” w której treści przewidziano wojnę na Ukrainie i dowiedz się, co jeszcze może nas czekać w nadchodzących latach. 

TRZECIA DEKADA. Świat dziś i za 10 lat


 

Zwycięstwo Ukrainy dla NATO

Mając określone interesy strategiczne NATO, w tym te dotyczące rywalizacji z Rosją, można pokusić się o sprecyzowanie jaki scenariusz wojenny na Ukrainie leży w interesie Sojuszu. Nie jest bowiem tak, że interes ten jest tożsamy z interesem ukraińskim. Władze z Kijowa zapowiadają walkę do momentu odbicia wszystkich okupowanych przez Rosjan terytoriów – włącznie z Krymem i Donbasem. Oczywiście taki wariant wydarzeń byłby dla Sojuszu korzystny, problem w tym, że wojna toczy się również na koszt państw członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego. Nie  chodzi tylko o wartość przekazywanej pomocy (w tym sprzętu wojskowego), ale również koszty pośrednie, takie jak: straty gospodarcze, ciężar utrzymywania wsparcia humanitarnego (w tym dla uchodźców) czy też koszty geopolityczne (zaangażowanie na froncie przeciw Rosji, w sytuacji rosnącej potęgi Chin).

Ponadto należy zauważyć, że występują różnice w zakresie oceny wpływu trwania konfliktu na interesy poszczególnych państw. Korzystnym dla Ukrainy, ale i choćby Polski, byłoby szybkie rozstrzygnięcie konfliktu w sposób bardzo zdecydowany. Dewastujący dla rosyjskiej armii. Podobne zdanie w zakresie długości wojny (ale już niekoniecznie takiego jej rezultatu) z pewnością posiadają Francuzi, Niemcy lub inne państwa zachodniej Europy. Tymczasem u Amerykanów wydaje się, że trwa dyskusja. Tak w temacie czasu trwania konfliktu jak i jego optymalnego rezultatu. Czy długa wykańczająca Rosję (ale i przy okazji Ukrainę) wojna nie dałaby lepszego efektu niż szybkie zakończenie konfliktu? Czy rzeczywiście dotkliwa klęska Rosji jest niezbędna, czy też warto dać Moskwie kolejną szansę, ale na waszyngtońskich warunkach?

Jak widać trudno jest określić jeden wspólny interes dla całego Sojuszu, bowiem poszczególne państwa posiadają inną optykę sytuacji. Natomiast można poszukać płaszczyzn, które realizowałyby interesy wszystkich, albo decydującej (w sensie podejmującej decyzje) części NATO.

Mając na uwadze wcześniej przedstawione tezy, stwierdzić należy, że absolutnie w interesie większości jest trwałe osłabienie Rosji (może tylko Węgrzy i Niemcy by z tym polemizowali). Tą trwałość można osiągnąć poprzez wydłużanie wycieńczającej wojny. Jednak nie jest to jedyny sposób. Gdyby bowiem konflikt rozstrzygnąłby się szybko i niekorzystnie dla Kremla, to efekt trwałego osłabienia Rosji można by uzyskać poprzez mechanizmy stosowane przez Zachód w czasie pokoju. Co zostanie rozwinięte w dalszej części analizy. To powinno przekonać USA do perspektywy Polski i Europy, a więc  optyki państw, których wojna na Ukrainie dotyka najbardziej.

Wydaje się więc możliwe wypracowanie takiego wspólnego stanowiska NATO, zgodnie z którym Sojusz powinien wspierać szybkie i zdecydowane zwycięstwo Ukrainy, a następnie zadbać o permanentną słabość Rosji.

W tym miejscu należy sprecyzować, co oznacza „zwycięstwo Ukrainy” dla NATO. Czy odbicie wszystkich zajętych przez Rosjan po 2013 roku terytoriów jest niezbędne do tegoż zwycięstwa? Czy jest granica kosztów oraz czasokresu, których przekroczenie sprawia, że przywracanie granic Ukrainy sprzed 2014 roku byłoby nieopłacalne?

Donbas stracony?

Biorąc pod uwagę zasoby militarne jakie byłyby potrzebne do odbicia całego Donbasu z Donieckiem i Ługańskiem włącznie, założenie, że Ukraińcy daliby radę tego dokonać bez krwawych, kosztownych i długotrwałych walk byłoby dość ryzykowne. Operacja donbaska wymagałaby prawdopodobnie olbrzymiej ilości środków, zasobów ludzkich, a także czasu. A i tak nie ma gwarancji, że by się powiodła. Dla przykładu zdobycie aglomeracji liczącej sobie 900 tys. mieszkańców wymagałoby jej okrążenia i oblegania. Odcięcia broniących się Rosjan od zaplecza i zasobów. Zmuszenia do kapitulacji, co wcale nie byłoby takie pewne i łatwe. Zwłaszcza, że rosyjska armia może sobie pozwolić na obronę wybranych rejonów (jak Krym/Donbas) bez potrzeby utrzymywania wielkich sił wzdłuż granicy z Ukrainą. W odwrotnej sytuacji są Ukraińcy, którzy prowadząc ofensywę na wybranych kierunkach, muszą dbać o ochronę całej długości granic z Białorusią i Rosją. W konsekwencji Rosjanie mogą koncentrować siły, natomiast Ukraińcy muszą pozostać w większym lub mniejszym rozproszeniu oraz posiadać odpowiednie odwody.

Z tych względów odbijanie Donbasu byłoby arcytrudnym zadaniem, a w kontekście założenia szybkich rozstrzygnięć wojennych – prawdopodobnie niemożliwym do zrealizowania. Wniosek z tego płynie jeden. Gdyby Ukraińcom nie udało się w jakiś spektakularny sposób odbić omawianego rejonu w stosunkowo krótkim czasie, ale jednocześnie doszłoby do pobicia rosyjskiej armii w innych miejscach, wówczas NATO powinno przysiąść do rozmów pokojowych z Rosją. Niezależnie bowiem od sytuacji geopolitycznej oraz wewnętrznej Rosji, w Moskwie raczej nie zaakceptują oddania terytoriów, na których wciąż przebywałaby rosyjskie wojska. Zazwyczaj – fakt nie zawsze – to rozstrzygnięcia militarne decydują o transferach terytorialnych ustalonych w czasie negocjacji pokojowych.

Warto w tym miejscu zauważyć, że część rejonu donbaskiego (ta zajęta jeszcze w 2014 roku) mogłaby być kulą u nogi powojennej Ukrainy. Lojalność tamtejszych mieszkańców byłaby dyskusyjna, co mogłoby generować problemy na przyszłość. Jednocześnie należy pamiętać o tym, że Rosja – nawet będąc w trudnej sytuacji – może nie zaakceptować jednowymiarowych warunków pokojowych, które nie uwzględniałyby żadnych korzyści terytorialnych dla Moskwy. Władze z Kremla – jakiekolwiek by nie były – nie mogą pozwolić sobie na „kapitulację”, bowiem na drugi dzień mogłyby stracić mandat sprawowania władzy w Rosji. A to historycznie kończyło się różnie, jeśli chodzi o osobiste konsekwencje dla władców. Z perspektywy Ukraińców, zadanie Rosjanom dotkliwej klęski oraz późniejsza akceptacja utraty Donbasu wydaje się być ceną, jaką powinni zapłacić za trwały pokój. Walka do odzyskania każdego metra Ukrainy nie będzie uzasadniona, jeśli po zawarciu pokoju zabraknie Ukraińców, którzy mogliby z tego „sukcesu” militarnego skorzystać. Kijów musi dzisiaj deklarować walkę o wszystko, ponieważ boi się, że brak okazywania determinacji skłoni Zachód do zawarcia zgniłego rozejmu. Natomiast gdyby Ukraińcy otrzymali żelazne gwarancje bezpieczeństwa na czas pokoju, wówczas będą skłonni do odejścia od bezkompromisowego stanowiska.

Krym odzyskany

Wojskowi wskazują na fakt, że istnieją realne szanse na przeprowadzenie operacji wojskowej umożliwiającej odzyskanie Krymu. Półwysep można odciąć fizycznie od zaopatrzenia z Rosji, a wówczas można doprowadzić do jego kapitulacji. Być może nawet bez potrzeby ryzykownego szturmowania. Mało tego, przy użyciu odpowiednich sił i środków (już istniejących), jest szansa na dokonanie tego w relatywnie krótkim czasie.

Odzyskanie Krymu dla Ukrainy byłoby korzystne dla wielu członków NATO. Kontrolowanie Półwyspu ułatwia dominację na Morzu Czarnym oraz możliwość blokowania portów ukraińskich z Odessą włącznie. Krym w rękach Rosji to zagrożenie dla Turcji, Bułgarii, Rumunii oraz Ukrainy, która w założeniu powinna stać się członkiem NATO. Na osłabieniu Rosjan na omawianym akwenie zależy również Stanom Zjednoczonym oraz Zjednoczonemu Królestwu. Anglosaskie potęgi morskie z pewnością zyskałyby na opcji korzystania z portu w Sewastopolu. Wymienione państwa z pewnością posiadają wolę polityczną oraz interesy w tym, by pozbawić Rosjan kontroli nad Krymem.

Jednocześnie odzyskanie półwyspu jest dla Ukrainy kluczowe w zakresie bezpieczeństwa żeglugi morskiej na szlaku do cieśnin tureckich i dalej na Morze Śródziemne. Warto, by przyszły sojusznik NATO szybko zyskał w tym kontekście samodzielność i nie musiał zależeć od pomocy innych. Do tego czasu floty US Navy lub Royal Navy mogłyby korzystać z Sewastopola jako bazy umożliwiającej neutralizację Floty Czarnomorskiej.

Tak więc odzyskanie Krymu jest korzystne na wielu płaszczyznach nie tylko dla Ukrainy, ale i całego NATO. Jednocześnie wydaje się leżeć w możliwościach samych Ukraińców. W konsekwencji można wyciągnąć wniosek, że Ukraina pomniejszona o Donbas, ale z przywróconym Półwyspem Krymskim jest optymalnym wariantem pokojowym z tych realnych do osiągnięcia w relatywnie krótkim czasie i nie wymagającym zwiększania hekatomby wymaganej do bezkompromisowego zwycięstwa.

Zakreślenie warunków zwycięstwa (celu) na Ukrainie dla NATO pozwala w konsekwencji odpowiedzieć na pytanie, co Sojusz powinien zrobić, by takie zwycięstwo osiągnąć? Skoro czas i koszty powalenia Rosji pełnią kluczową rolę, to niezbędnym wydaje się nieograniczone politycznie wsparcie w zakresie dostaw sprzętu militarnego dla Ukrainy. Ukraińcy powinni jak najszybciej otrzymywać zasoby pozwalające im na zadanie rosyjskiej armii druzgocącej klęski.

Ponadto można zacząć się zastanawiać, czy NATO nie powinno być przygotowane do działania, gdyby przebieg wydarzeń tego wymagał. Być może taka sytuacja nie zaistnieje, jednak należy szykować się na najgorsze scenariusze, takie jak ten który opisałem w analizie: „Interwencja na Ukrainie – jak powstrzymać Putina?

 

Nowy model NATO-wskiej armii?

Siła Zachodu i NATO to słabość Rosji (relacja). Tak więc poza osłabianiem Moskwy – w tym poprzez odniesienie zwycięstwa na Ukrainie – należy podjąć działania w celu wzmocnienia Paktu Północnoatlantyckiego. I rzeczywiście, w Sojuszu dyskutuje się nad nową koncepcją zwiększenia potencjału militarnego. Zakłada ona posiadanie sił lądowych, które w 10 dni od podjęcia decyzji byłyby w stanie wystawić do walki ok. 30 brygad (100 tys. żołnierzy). W ciągu miesiąca siły te powinny wzrosnąć dwukrotnie, a po pół roku od podjęcia decyzji dowódcy wojsk lądowych NATO powinni dysponować 500-tysięczną armią. Tego rodzaju kierunek – który uwzględnia wzrost masy, a także zakłada długotrwały konflikt – wydaje się być jak najbardziej prawidłowy. To zresztą znamienne, że obecnie wojskowi z USA i NATO rewidują swoje wcześniejsze założenia, że małe siły byłyby w stanie rozstrzygnąć konflikt na korzyść Zachodu i to w bardzo krótkim czasie. Jak widać Polska wybrała w tym zakresie właściwą ścieżkę rozwoju Sił Zbrojnych RP, co unaocznia, że bezrefleksyjne powielanie tego co „mówią Amerykanie” nie zawsze się sprawdza. Należy pamiętać o tym, że z racji na swoje położenie i sytuację, Amerykanie mogą popełniać błędy nawet na poziomie strategicznym. Z kolei położenie Polski jest zbyt trudne i nie pozostawia wiele miejsca nawet na błędy operacyjne czy taktyczne o strategicznych nie wspominając. Dlatego nie możemy pozwolić sobie na zaniechanie prac nad własną ścieżką opartą o nasze warunki oraz doświadczenia historyczne. Jednym z nich jest świadomość, że „Wschód” prowadzi najczęściej wojny w sposób totalny, a więc wyniszczający i śmiertelny dla cywili.

Oprócz zwiększenia liczebności jednostek NATO gotowych do reakcji i wojny, w dyskusji podnosi się konieczność od odejścia od uzgodnień z Rosją z 1997 roku (NRFA) wg których NATO nie może rozmieszczać „znaczących sił bojowych” w państwach wschodniej flanki. Krok ten wydaje się być naturalnym po tym, jak Rosja stała się realnym zagrożeniem militarnym w Europie Wschodniej. Jednocześnie doświadczenia z Ukrainy dowodzą, że nie można wpuszczać przeciwnika na własne terytorium z uwagi na jego gotowość do popełniania zbrodni wojennych na ludności cywilnej. Z tych względów NATO musi bronić każdego metra swojego terytorium (co jasno stwierdził prezydent Joe Biden w czasie warszawskich wizyt).

Taka koncepcja obronna wspiera projekt stałych baz wojskowych w państwach broniących granic NATO. Byłoby to niezbędne nie tylko w kontekście gotowości do ewentualnej obrony, ale i w perspektywie pozyskania zdolności, do prowadzenia działań ekspedycyjnych poza granice NATO (np. misja pokojowa na Ukrainie). Należy podkreślić, że obecna amerykańska obecność w Polsce ma charakter rotacyjny w zasadzie już tylko z nazwy. Wprawdzie poszczególne jednostki US Army dokonują rotacji, to jednak pod Rzeszowem od roku znajduje się całe miasteczko logistyczne, które jest de facto także bazą wojskową. Bynajmniej nie rotacyjną. Zapadła już również decyzja o powstaniu stałego dowództwa V Korpusu Wojsk Lądowych USA w Polsce.

Niezbędnym wydaje się być także takie rozmieszczenie flot NATO, by zabezpieczyć i zdominować m.in. Morze Bałtyckie oraz Morze Czarne. Uzyskanie na tych akwenach decydującej przewagi powinno mieć charakter stały. Zwłaszcza na Bałtyku, z uwagi na liczną i kluczową infrastrukturę energetyczną o znaczeniu strategicznym należącą do poszczególnych członków Sojuszu.

Rola Polski i jej sił zbrojnych w NATO

Polska dyplomacja powinna oczywiście wspierać wszystkie ww. inicjatywy rozwoju militarnego Sojuszu. Jednakże nie ulega wątpliwości, że ze względu na swoje położenie, a więc i skalę zagrożenia, Polska musi rozbudować swoją armię. Co będzie niezwykle kosztowne. W konsekwencji należy sobie odpowiedzieć na pytanie, ile z planowanych 30 a docelowo nawet 150 brygad NATO będzie należało do Polski? Czy Siły Zbrojne RP będą partycypowały w wysiłku sojuszniczym w wymiarze takim samym jak Bundeswehra czy armie Hiszpanii, Włoch lub Portugalii?  Czy też wiele z tych gotowych do działania 30 brygad będzie wystawiane przez Warszawę?

Mając na względzie naszą sytuację geopolityczną wydaje się, że Polska wręcz musi być państwem wiodącym w Europie, jeśli chodzi o potencjał sił zbrojnych oraz ich gotowość do działania. Skoro tak, to być może warto jest wrzucić na agendę w NATO koncepcję rozbudowy wspólnego budżetu w NATO. Budżet ten byłby następnie wydatkowany na rozbudowę infrastruktury oraz zaplecza logistycznego, które służyłyby przecież wszystkim.

Pamiętać bowiem należy, że państwa frontowe – tj. jak Polska – nie tylko muszą wystawić odpowiednie siły własne, ale i być przygotowane na przyjęcie setek tysięcy żołnierzy pochodzących z całego Sojuszu. Przerzut wojsk oraz ich rozlokowanie – choćby jeszcze w czasie pokoju w ramach działań odstraszających – to poważna operacja organizacyjno-logistyczna. Potrzeba np. odpowiednio sporego taboru kolejowego, dużej liczby ciężarówek, samolotów, statków, baz przeładunkowych, magazynów, portów, lotnisk a wreszcie koszar dla żołnierzy a także poligonów. By NATO było gotowe do działania, w miejscu podejmowania tych działań musi być odpowiednia infrastruktura. Zbudowanie jej to olbrzymie koszty. Polska może a nawet powinna demonstrować gotowość do samorealizacji w zakresie rozbudowy Sił Zbrojnych RP. Jednak część niezbędnych wydatków będzie związana z interesem wspólnym. Stworzenie na te cele funduszu nie wydaje się bezpodstawne. Wysokość składek do takiego budżetu mogłaby być uzależniona od proporcji zaangażowania danego państwa we wspólny wysiłek zwiększania potencjału militarnego (np. od tego, ile gotowych do działania brygad wystawiłoby dane państwo w ramach ww. koncepcji 30 bryg w 10 dni i 150 bryg. w 180 dni).

Nie chodzi o to, by stawiać się w roli petenta, który chce uzyskać bezpieczeństwo kosztem innych. Przeciwnie, Polska musi demonstrować wolę stania się ważnym partnerem NATO, który nie tylko nie jest pasożytem, ale wręcz w pewnym możliwy dla siebie zakresie chce być dawcą bezpieczeństwa dla państw regionu. Natomiast warto jest powalczyć o dodatkowe środki na infrastrukturę służącą całemu NATO, która i tak musi powstać na terenie Polski. Kiedyś dużo kontrowersji budziła dyskusja na temat tego, która strona – USA czy Polska – miałaby ewentualnie sfinansować „Fort Trump”. Może czas pomyśleć o rozwiązaniu, w którym wszyscy członkowie sojuszu partycypowaliby w tego rodzaju kosztach?

 

Utrzymać determinację po wojnie

Podsumowując dotychczasowe rozważania stwierdzić należy, że w interesie NATO jest doprowadzenie Rosji do stanu permanentnej słabości. W tym celu należy doprowadzić do jej dotkliwej klęski na Ukrainie, a następnie narzucić dogodne dla Sojuszu warunki pokojowe. Priorytetem jest uzyskanie trwałego bezpieczeństwa dla państw Paktu Północnoatlantyckiego, co wiąże się z trwałym zabezpieczeniem bufora w postaci Ukrainy. Najlepszym sposobem by to osiągnąć, jest wciągnięcie Ukrainy do NATO, natomiast zanim to nastąpi należy zadbać o żelazne gwarancje. Takie mogą wynikać z rozmieszczenia wojsk Sojuszu na terytorium Ukrainy. Tego rodzaju świadomość musi być obecna i dyskutowana w gremium NATO.

Nie ulega również wątpliwości, że rosyjska porażka na Ukrainie nie może oznaczać końca NATO i rozwoju potęgi militarnej Sojuszu. Rywalom Paktu Północnoatlantyckiego nie można odpuszczać, tak jak to zrobiono po 1991 roku. Pokój to okres pomiędzy wojnami. To co należy zrobić, to w sposób maksymalny wydłużyć czas spokoju, dzięki któremu można się rozwijać i współpracować. Najlepszym sposobem na zabezpieczenie sobie przyszłości jest działanie w myśl rzymskiej maksymy: si vis pacem, para bellum. Zaniechanie inwestycji w bezpieczeństwo osłabiałoby Sojusz, a to znów mogłoby prowadzić do powstania nowej sytuacji kryzysowej, w tym wojennej. Dlatego już teraz należy myśleć o mechanizmach prawno-politycznych, a także finansowych, które zagwarantowałyby utrzymanie determinacji członków Sojuszu w zakresie inwestycji we wspólne bezpieczeństwo.

Jednocześnie – mając na względzie wyżej przedstawioną tezę o potrzebie utrzymywania Rosji w permanentnej słabości – państwa NATO we współpracy z UE powinny po wojnie utrzymać kierunek polityki uniezależniania się od Federacji Rosyjskiej i jej surowców (a może też od Chin i ich rynku). Należy również utrzymać sankcje na Rosję. Być może nie wszystkie, ale z pewnością te w zakresie przekazywania nowoczesnych technologii. Bowiem władze z Kremla wykorzystują skok technologiczny oparty na wsparciu z Zachodu do rozwoju i rozbudowy sfery militarnej. Tak więc pomaganie Rosji w zakresie rozwoju technologicznego jest niczym innym jak karmieniem cerbera. Rosja po wojnie musi na długie lata pozostawać słaba. Jeśli tego rodzaju stan będzie się utrzymywać, to możemy doczekać sytuacji, w której to Moskwa będzie błagać o zachodnie gwarancje bezpieczeństwa przed Chinami. Czy nie byłby to wymarzony dla nas scenariusz?

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

68 komentarzy

  1. Michael graf von Turowiecki napisał :
    ,,PIOTREK111, NEIN, NEIN, NEIN, przy mojej sympatii do Ciebie-
    Rosja jak każde państwo atomowe MOŻE przegrać wojnę, co właśnie się dzieje.”

    Tez darze Pana sympatią . Jednak jestem realistą więc będzie JA , JA , JA .
    Istotą wojny jest bezwzględne użycie siły wojskowej i poprzez nią pokonanie wroga . Robi sie to po to , by zmusic przeciwnika , by narzucic naszą wole . W tym celu nalezy rozbić wrogą armię , zająć jego terytorium , złamać wolę obrony i dalszego oporu . Rosja moze przegrac batalie w Ukrainie . Jako panstwo atomowe moze nie wygrac tej batalii . Jednak jako panstwo atomowe równiez i nie przegrac . Napisałem więc i obstawiam , ze bedzie według mnie pat i zamrozenie . Ukraina jest za słaba i nie ma fizycznych mozliwosci zajecia terytorium Rosji . Obrona swego bytu i niepodległosci Ukrainy jest i tak niesamowitym i gigantycznym jej zwycięstem

    Lublin написал :
    ,,Skoro twierdzisz że Rosjanie nie mogą przegrać, to wynika z tego że Ukraińcy nie mogą wygrać, a jeśli tak, po co ich wspieramy przedłużając wojnę i przyczyniając się do zwiększania liczby ofiar? ”
    Standardowo nawijasz makaron na uszy i odwracasz kota ogonem . Robimy to po to ,by nie powtórzył sie rok 1939 r gdy wczesniej Zachód pozwalał zajmowac Hitlerowi kolejne panstwa. Czy chemy tego czy nie to ta wojna po zajęciu Ukrainy przez Rosje bardzo szybko , by do nas I TAK SAMA PRZYSZŁA . Połamia sobie zęby na Ukrainie to my nie bedziemy mieli w Polsce Bachmutów, obozów filtracyjnych,kalek ,zrujnowanej gospodarki, pomordowanych Polaków i tysiecy złych rzeczy zwiazanych z brutalnoscią wojny.
    Lublin написал :
    ,,O, wreszcie dotarło do Ciebie że Rzad RP wydaje pieniądze podatników na coś czego nie potrzebują? Właśnie o to chodzi „amerykańskim planistom””
    Ameryki nawet nie było jeszcze na swiecie bo ten ląd nie był jeszcze odkryta gdy Twoja Rosja zaczęła wojny z Rzeczpospolitą i swoje parcie na Zachód . Amerykanscy planisci nie mieli zadnego udziału w rozbiorach Polski przez Rosje i masakr jej ludnosci . Amerykanscy planisci nie zaplanowali paktu Ribentrop Mołotow , 17 wrzesnia 1939 r i Katynia w 1941 r
    Interesy Polski i Ameryki są tutaj zbiezne po prostu. Dla Polski egzystencjonalne dla racji samego jej istnienia . Dla Ameryki z punktu widzenia jej zysków i strat . Tylko tyle i ąz tyle. Dla polski to blogosławienstwo z punktu jej widzenia , ze Ameryka ma tutaj swoje interesy globalne. Inaczej byłoby po nas juz dawno pozamiatane .

    Legion XXX-ty Ulpia Victrix napisał ”
    ,,A rozejm z Ukrainą przecież nie zapewni automatyczne ściągnięcie sankcji nałożonych przez zachód na Rosję. ”
    Sankcje i zapisy to jedno. A kasa to drugie .Kasa musi sie zgadzac.Nawet obecnie ktos ruskie obligacje kupuje pozwalajace zasilac jej budżet . Ropa greckimi tankowcami przenika na Zachód. Nie wierze w ZADNE zapewniania zachodu . Jak kacapy odpuszczą wszystko MOMENTALNIE wróci do normy.

    1. Ale „amerykańscy planiści” dobrze wiedzą, że USA stały się globalną potęgą dlatego, że europejskie wojny w latach 1914-18 i 1939-45 były długie i krwawe, a Amerykanie dołączali do nich dopiero wtedy, jak Europejczycy się porządnie wykrwawili. Więc kolejna wojna w Europie jest im jak najbardziej „na rękę”, tym bardziej że to świetna reklama amerykańskiej broni.

      Masz rację że „amerykańscy planiści” nie zaplanowali ani 17.09.1939 ani Katynia – ale nie zapominajmy, że brali udział w imprezach takich jak Teheran 1943 oraz Jałta 1945, gdzie „wystawili” naszych przodków dokładnie tak samo jak Anglicy i Francuzi we wrześniu 1939. Nadal bedziesz mnie zapewniać że powinniśmy im bezgranicznie ufać? I podpierając się tą ufnością mamy pakować się w cudzą wojnę bo będą za nami „stali murem”? Ja w to nie wierzę, tym bardziej że widziałem w TV jak w 2021 opuszczali Kabul… Wprawdzie p. Biden uznał to za coś czym należy się pochwalić (https://www.rp.pl/polityka/art18872171-biden-ewakuacja-z-afganistanu-byla-nadzwyczajnym-sukcesem) ale obawiam się że wielu Afgańczyków którzy z Amerykanami współpracowali a potem zostali na miejscu może nie podzielać tego entuzjazmu.

      Mogliśmy zostać z boku, tak jak na poczatku chcieli to zrobić Niemcy czy Francuzi, mogliśmy poprzeć ich neutralne stanowisko na poziomie państwowym i wojskowym – przy jednoczesnym wspieraniu Ukraińców na poziomie „cywilnym”. Była szansa na to żeby UE lawirowała między Rosją a USA – czekając co z tego wyniknie – dokładnie tak jak USA czekały na takie lub inne rozstrzygniecia poprzednich europejskich wojen. Ale przepadła… Szkoda.

  2. Mam wrażenie PIOTREK111 że się zapętliłeś, więc ustalmy że ostatecznie to wojnę można wygrać albo przegrać. Wygrana może być pyrrusowa. Może być też rozejm, zawieszenie broni, ale czy one dają wygraną/ przegraną?

    Więc jeśli UKR wojnę wygra mimo, że koszty jej odbudowy będą ok 1BLN USD jak policzył MFW., to będzie to ich zwycięstwo a przegrana Rosji. Jeśli UKR przywróci granice 1991 lub jak ja twierdzę zajmą Swobodę do łuku rzeki Don, to też sprawa oczywista. Gdy będzie plan Wojczala przy kompletniej ruinie kraju to też wygrają. Nawet jesli będzie Krym pod zarządem Turcji to też wygrają czy przegrają? Ja uważam że też będzie to wygrana UKR., a przegrana kacapów.

    To kiedy Rosja wygra, bo jak twierdzisz NIE może przegrać tylko dlatego że jest atomowym krajem III świata jak Pakistan? Wtedy gdy UKR na froncie przegra, to oczywiste. Gdy Zeleński, Załużny i paru innych ważnych dców polegnie i KIEDY nowa ukraińska ekipa PRZYJMIE plan pokojowy Paryża i Berlina. Ale daję na to zero szans, bo jest to sprzeczne z interesami USA. Pisałem wielokrotnie. Ale nawet jesli tak się stanie to czy będzie to zwycięstwo Rosji, nawet pyrrusowe? Bo wg planu pokojowego oddadzą Ukrainie potem zdemilitaryzowany Krym albo uzyskają kawałek zrujnowanej Ługandy? Albo czy zawieszenie broni, katastrofa humanitarna spowodowana ruską dywersją w Czanobylu lub rozejm WYMUSZONY przez ruslandvertseher spowodują wygraną Rosji? Czy tak ona będzie odebrana przez ruskie wojsko w okopach, FSB i aparat władzy? Wolne żarty, oni oczekiwali zajęcia UKR do linii Dniepru, powołania marionetkowego rządu w Kijowie i w 100 rocznicę powstania ZSRR ( 1922) WSKRZESZENIA ZSRR. Taki był plan, co wiem bezpośrednio od kolegów z Kijowa.

    Więc podsumowując KAŻDY scenariusz prócz zwycięstwa Rosji na froncie, będzie jej przegraną. Nie ma co zaklinać rzeczywistości ani mistyfikować broni atomowej. Mam wrażenie, że Tobie jak większości umyka jeden zasadniczy szczegół- to jest kolejna po Wietnamie lub wojnie chińsko-wietnamskiej światowa wojna (bo już angażuje kilkanaście krajów) w której kraj MIMO posiadania broni atomowej starcie przegrywa. To jest cecha tego konfliktu, broń strategicznego odstraszania NIE GWARANTUJE ZWYCIĘSTWA i nie chroni przed upokażającą porażką.
    Ukraińcy ze strachu przed atomem NIE przykryli się białymi prześcieradłami i nie zapier……..dalali na Powązki jakby to powiedział mjr kawalerii Zygmunt Neugebauer mój nauczyciel PO z 1989 roku a z kolei ruskie nie odważyli się użyć broni A z wielu powodów – geografia, cyrkulacja wiatrów, Chiny, handel międzynarodowy, ropociąg Przyjażń, zwykły rozsądek i samoograniczanie eskalacji generałów czy najwazniejszy powód – wiedza o zmasowanym, konwecjonalnym odwecie NATO a potem odwecie atomowym, który cofnąłby Rosję to epoki lodowcowej.

  3. Lublin написал :
    ,, Więc kolejna wojna w Europie jest im jak najbardziej „na rękę”, tym bardziej że to świetna reklama amerykańskiej broni.”
    Człowiek jednak całe życie się uczy. Ja aż do dnia dzisiejszego myslałem , ze wojna jest najbardziej na ręke temu kto ja mimo wszystko zaczyna licząc na łatwą wygraną i łupy . 🙂

    Lublin написал :
    ,,,nie zapominajmy, że brali udział w imprezach takich jak Teheran 1943 oraz Jałta 1945, gdzie „wystawili” naszych przodków dokładnie tak samo jak Anglicy i Francuzi we wrześniu 1939.”

    A nie zapomniałes o jeszcze jednym uczestniku tych konferencji o którego wiodącej roli nic nie wspominasz ? Mała podpowiedz z mojej strony . Wygoogluj , choc w Rosji raczej wyYandexuj jaki kraj reprezentował wąsaty Gruzin 🙂 Przypominam Ci równiez jakie były wtedy realia i czyje dywizje były na terenach Polski .

    Lublin написал :
    ,,Mogliśmy zostać z boku, tak jak na poczatku chcieli to zrobić Niemcy czy Francuzi,”

    Panstwa mają swoje interesy . Interesy Niemiec i Francji są zupełnie rozbiezne z interesami Polski. Niemiec w szczególnosci. Dla Polski obecnosc Ameryki to błogosławienstwo . Dla Niemiec i Rosji to wrzód na duxxie . Dla Rosji i Niemiec poszerzenie wpływów w przypadku upadku Ukrainy . Dla Polski utrata całkowitej suwerennosci politycznej i gospodarczej scisnietej bezposrednio miedzy Niemcy i Rosje . Najgorszy i najczarniejszy scenariusz jaki mozna sobie wyobrazic z punktu widzenia niezaleznosci Polski . Absolutna wasalizacja z wszystkimi negatywnymi tego konsekwencjami dla rozwoju i zycia ogólu Polaków . Oczywiscie oprócz konfidentów i agentury tak usilnie zachwalającej ten antypolski kierunek :-).

    Michael graf von Turowiecki napisał :
    ..Mam wrażenie PIOTREK111 że się zapętliłeś, więc ustalmy że ostatecznie to wojnę można wygrać albo przegrać.”
    Jestem Polakiem więc jestem całym sercem za Ukrainą . To jest w interesie Polski i naszej przyszłosci . Sprawa bezdyskusujna i nie ma tu o czym deliberować ( nie dotyczy oczywiscie agentury , obojetniej proniemieckiej czy prokacapskiej tak bardzo aktywnych jak widać 🙂
    Posiadanie przez dane panstwo broni atomowej zmienia jednak wszystko .
    Uwazam , ze takie panstwo może wygrac wojne z kims kto takiej broni nie ma .
    Uwazam równiez , ze ze względu na straszliwie dewastująca moc tej broni powoduje , ze takowe panstwo nie moze żadnej wojny przegrac . Dlatego tez uwazam , ze równiez Polska powinna isc w kierunku dołączenia do tego EKSLUZYWNEGO klubu panstw ją posiadających . Zadne sojusze ( powazne i mniej powazne ) nie zapewnią nam takiej ochrony i niezaleznosci jak ochrona ze względu na posiadanie i moc odstraszania bomby atomowej. Rowniez z finansowego punktu widzenia to chyba najefektywniejsza opcja .

    1. Piotek a jednak się zafiksowałeś- pisze Tobie wyraźnie, że USA mając broń atomową przegrało wojnę w Korei ( taki rozjem jak dziś proponuje herr Wojczal Kryma za Donbas), oraz w Wietnamie. Francuzi mając tę broń utracili kolonie i Algierię a ZSRR przegrało w 89 w Afganistanie i nie zapobiegły swojemu rozpadowi zaś Chiny w 79 przegrały wojnę z Wietnamem, więc twierdzenie że Rosja nie przegra wojny z UKR bo ma broń atomową to klisza propagandowa z Olgino. Po co ten DEFETYZM?
      A proponowanie dziś RP nuclear shering lub broni A to szkodliwa brednia i temat zastępczy jak onegdaj kupowanie przez PAD australijskiego złomu. To na jakim poligonie mielibyśmy ją testować? Drawsko? Świętoszów? Oahu? White sands? Nowa Ziemia?
      Walczmy o rzeczy realne, potrzebne gamechargery, których sprzedaż NIEODWOŁALNIE potwierdzi nasz sojusz z USA czyli o cztery atomowe Virginie Block V z Tomahawkami lub koreańskie KSS III Dosan. Plus o 6 szwedzkich A26 z Tomahawkami a także kolejne trzy eskadry F35, JASSM ER i XR, rakiety PrSM do Himarsów. Podobnie jak dziś Japonia wolę 1000 Tomahawków niż napinanie się o broń atomową. Musimy mieć odwetowe konwencjonalne uderzenie z Morza Ochockiego, Norweskiego, Barentsa czy Oceanu Lodowatego na centra zbrojeniowe, hydroelektrowie, etc na Uralu i Syberii bo tam nie dolecą nasze F35 z JASSM.

      1. Broń atomowa, broń atomowa… Widać jak skutecznie można bronić, niejanowszym przecież Patriotem i innymi zestawami, Kijowa przez ruskimi kindżałami i innymi środkami napadu. A przecież nie dostali Ukraińcy od USA najnowszych zabawek. Jeszcze trochę, i ruski arsenau automowy, przy najnowszej obronie przeciwlotniczej będzie nieskuteczny. A wtedy… wtedy Chiny wezmą sobie z Rosji co zechcą.

        Nam potrzebny jest daleki zasięg. Akurat Rosja jest nie do obrony – z uwagi na rozmiar – przed taką bronią. Potrzebne nam dużo, dużo pocisków o zasięu 500km , 1000km, z możliwością wyłączenia prądu w Moskie, rozwalniem wszystkich mostów, rozwaleniem wszystkich mostów od Moskwy do granicy z Polską. Oraz krótszy zasięg, na zaoranie Obwodu Kalingradzkiego. I bardzo dobra obrona przeciwlotnicza.

        1. Ker2 napisał :
          Broń atomowa, broń atomowa… Widać jak skutecznie można bronić, niejanowszym przecież Patriotem i innymi zestawami, Kijowa przez ruskimi kindżałami i innymi środkami napadu.

          Tu nie chodzi , zeby isc na wymiane ciosów z Rosja . Przegramy ze względu na ogrom ich przestrzeni i głębie strategiczną .
          Jak zaatakowac Jekaterynburg , Nowosybirs czy Kazan leżące juz na Syberii za Uralem . O takim Władywostoku leżacym niedaleko Japonii nie wspomne 🙂
          Nie wiemy równiez ile rakiet jest w stanie zestrzelic ich obrona przeciwlotnicza .
          Tu chodzi o to zeby nie chcieli i BALI SIE NAS ZAATAKOWAC ze wzgledu na grozbe ,,wyparowania ” 17 milionów mieszkanców Moskwy z okolicami , czy 6 mln mieszkanców Sankt Petersburga .
          Chodzi o odstraszanie , a nie wojne i wymiane ciosów .
          2500 lat temu Shun Tzu napisał – osiagnąc 100 zwyciestw w 100 bitwach nie jest szczytem osiągnięć . Najwyższym osiągnięciem jest pokonanie wroga bez walki .

      2. Michael graf von Turowiecki napisał:
        Piotek a jednak się zafiksowałeś

        Nic się nie zafiksowałem . Staram sia realnie i na trzezwo oceniac warianty i możliwosci rozwoju sytuacji .
        Czy Wietnam cos wymusił na Francji , a pózniej na Ameryce ?
        Czy Afganistan cos wymusił na ZSRR , gdy Gromow wyprowadził 40 armie z Afganistanu ?
        Czy choc jeden uzbrojony Afganczyk z kałachem w ręku , czy Stingerem na ramieniu odważył się przekroczyc ich wspólną granice na Amu-darii ?
        Czy Algieria cos narzuciła Francji ?
        Mocarstwa zwyczajnie odpusciły te wojenki sobie uznajac , ze koszty są za wysokie .
        We wspomnianych przez Ciebie przykładach konfliktów błyskawicznie do gry wmieszały sie inne mocarstwa zamieniając je w swego rodzaju zastepcze konflikty . Uczestniczyły w nich ze względu na ograniczanie stref wpływów konkurencji . Bez dostaw sprzętu , amunicji i doradców zapewne kraje te nie miałyby wiekszych szans w starciu z mocarstwami . Jednak wmieszanie sie innych mocarstw zmieniało zupełnie reguły i szale na wadze . Po wejsciu do gry konkurentów do głosu dochodziły moje niesmiertelne faktury 🙂 i rachunek zysków i strat zwiazanych z rosnącymi w GIGANTYCZNYM tempie kosztami prowadzenia wojny . Oczywiscie atakujace mocarstwo nie pokonało wroga , nie podbiło terenu i nie narzuciło swej woli . NIE ZOSTAŁO jednak RÓWNIEZ W NAJMNIEJSZYM STOPNIU SAME POKONANE . Broniące sie panstwa POZA OBRONĄ okupioną gigantycznymi stratami i kosztami w zaden sposób nie miały sił i srodków zeby w NAJMNIEJSZYM stopniu w odwecie zagrozic mocarstwom .
        Równiez Ukraina nie ma sił i srodków zeby zagrozic kacapom . Bedzie niewyobrazalnym gigantycznym sukcesem jesli się obroni i nie pozwoli na zniewolenie oraz zwasalizowanie .
        Nie znam się na broni atomowej . Mysle jednak , że mozna nawet w Polsce odpalic gdzieś na odpowiedniej głębokosci i w odpowiedniej kopalni ( ze wzgledu na ukształtowanie geologliczne podziemnego terenu ) mały próbny ładunek jądrowy . Taki test dla sprawdzenia skutecznosci jego działania i przede wszystkim dla zademonstrowaniu Niemcom i Rosji , ze takowa bronią dysponujemy .
        Poki co ŻADNE panstwo mające bron atomową nie zostało jeszcze NIGDY ZAATAKOWANE . Równiez w zaden inny sposób zmuszane do narzucenia swej woli przez nieprzyjaciela .
        W póznym PRLu pod kierownictwem generała Kaliskiego ( zamordowanego przez KGB w wypadku samochodowym na prostej drodze ) i profesora Puzewicza trwały bardzo owocne prace nad mikrosyntezą termojądrową . Wyprzedzalismy kacapów o pare lat . Nawet towarzysze z PZPR i sam Gierek widzieli w bombie atomowej jedyną realną mozliwosc uniezaleznienia sią od kacapów .
        Obecnie w Polsce będą budowane elektrownie atomowe . To dobra przykrywka dla tego typu badan i testów . Mały reaktor w Swierku pod Warszawą z czasów PRLu pozostał . Przede wszystkim jednak na Ukrainie są potęzne kadry inzynierów od atomistyki . Ogromny i niewykorzystany potencjał do szybkiego i taniego zagospodarowania . Są instytuty z okolic Charkowa które uczestniczyły w tworzeniu kacapskiego programu jądrowego . Dlaczego tego praktycznie za free nie wykorzystac ? Mysle , ze i u Ukrainców są przemyslenia w tym temacie . Kalkulacje co by było gdyby nie oddali tej broni za ,, GWARANCJE ZACHODU I ROSJI palcem na wodzie pisane ” w porozumieniach Budapesztanskich , a obecną DEWASTACJĄ ich kraju przez kacapów ocenianą na 750 mld dolarów .

        1. No jak niejaki Tadeusz Zelazny analityk systemowy zafiksowany na punkcie dronów tak i Ty mój sojuszniku w walce z kacapami z Konfy mitologizujesz znaczenie broni atomowej.
          Wietnam i Algieria USUNĘŁY atomową Francję z Indochin i Afryki, Wietnam obnażył braki wyszkolenia armii chińskiej, kozojebcy z AFG przyczynili się do upadku gospodarczego ZSRR. Czyli pokonali mocarstwo w boju. Ty zaś uparcie dla obrony swojej tezy utożsamiasz zwycięswo z podbojem i mylisz je z okupacją ziem przeciwnika. W podanych przeze mnie przykładach zwycięstwo oznaczało porazkę mocarstwa które NIE zrealizowało swoich strategicznych celów.
          Posiadanie broni A na dziś jest SPRZECZNE z polską racją stanu i skutecznie zablokuje budowę elektrowni atomowych w RP. To jest ruska klisza propagandowa, która również jako argument o ukraiskich atomowych zbrojeniach służyła do ataku na UKR. Popatrz na NAJWIĘKSZEGO sojusznika US na Koreę, jak skutecznie zablokowano im właśnie ich program atomowy. Dlatego własnie inny nasz sojusznik Japonia wybiera zakup 500 Tomahawków i otwartą już budowe rakiet oraz lotniskowców zamiast atomu. A przecież oba te kraje mają atomowe elektrownie.
          No i napiszę ponownie, bo nie zrozumiałeś- polskie atomowe i konwencjonalne okręty podwodne z Tomahawkami dokonają ataku na ruskie centra zbrojeniowe na Uralu i Syberii. Dlatego powtórzę że polską racją stanu W TEJ DEKADZIE jest zakup na początek 4 OP Virginia Block V lub koreańskich KSS III oraz 6 szwedzkich mniejszych A26, wszystkie z Tomahawkami. Wyjdzie ok 500 rakiet UGM109 block V o zasięgu 2000km, po 5,6 MLN sztuka. W sumie koszt ok 65 MLD PLN w 8/10 lat czyli rocznie ok 8MLD PLN. Żadne pieniądze za strategiczną suwerenność i autonomię Polski. Tyle i aż tyle.

          ps. a czy Pan Wojczal mógłby się nam tutaj grzecznie wytłumaczyć, dlaczego to w swoich analizach nt MW podobnie jak wielu pomija tę pilną potrzebę operacyjną? Też jakaś fobia czy niewiedza jak u dr Bartosiaka?

          ps2 a jak już wybudujemy te elektrownie, jak już będziem mieli te pięć oceanicznych dywizjonów rajdowych na Atlantyku, Pacyfiku i w Arktyce, to się Piotrek pomyśli i albo kupi albo zajuma jak Zydzi z Francuzami tę bombkę atomową dla naszego dobrego polskiego samopoczucia.

  4. cytat z autora blogu : …”Krym w rękach Rosji to zagrożenie dla Turcji, Bułgarii, Rumunii”. Od ok. 200 lat Krym był w rękach Rosji, która w ten sposób zakończyła trwające setki lat barbarzyńskie ataki tatarskie na Polskę i inne kraje. Przy okazji Rosja naprawdę wyzwoliła Bułgarię spod jarzma ottomańskiego, za co Bułgarzy wdzięczni są Rosjanom do dziś (słynna cerkiew w Szipce).
    A wojna krymska w XIX wieku nie była taka bezbolesna dla Zachodu (zagrajmy sobie Szarżę Lekkiej Kawalerii i przypomnijmy założenie Międzynarodowego Czerwonego Krzyża).

    1. …i dlatego NATO (czyli USA bo to USA jest „spiritus movens NATO”) chce aby „Ukraina utrzymała integralność terytorialną”. Czyli aby w procesie zabieranie Krymu Rosji (tu „na zapas” chcę przypomnieć rusofobom , że Krym był rosyjski od XVIII wieku do roku 1954, kiedy to I Sekretarz KC KPZR Nikita Chruszczow – Ukrainiec – przekazał Krym USSR z imieniu RFSSR jako pamiątkę rocznicy ugody perejasławskiej, czyli paktu w ramach którego Ukraińcy zgodzili się byc poddanymi Rosji w celu uniezależnienia sie od I Rzeczpospolitej) gineli Ukraińcy a nie Amerykanie. Bo Amerykanie (władze USA, nie obywatele, ci nie znają nawet własnej historii…) wiedzą ile ofiar kosztowała wojna krymska – oraz to że dla „zachodu” były to ofiary nie przynoszące żadnych korzyści – Rosja się nie rozpadła, Turcja nie odniosła istotnego zwycięsta nad Rosją i tak dalej… Przypuszczam że tym razem będzie podobnie: Rosja przetrwa, Ukraina się wykrwawi i powróci do Rosji, a „zachód” pogrąży się w recesji i biedzie bo trzeba będzie płacić za zobowiązania powzięte na rzecz Ukrainy. Amerykanie oszczędzą sporo pieniędzy i „mięsa armatniego” – będa mieli lepszy start w wojnie z Chinami o Tajwan.

    2. A co jeśli za 1,5 roku to Trump wygra wybory, i jak to podkreśla w wielu wywiadach – zakończy tą wojnę w jeden dzień (dzięki dobremu dogadywaniu się z Putinem – jego słowa)? A to zakończenie będzie oznaczało koniec finansowania dla Ukrainy i ani się nie obejrzeć jak Wielki Brat ze Wschodu zapuka do drzwi.

  5. Wybacz, ale mijesz się z prawdą. Amerykanie „sprzedali” naszych przodków Stalinowi już w Teheranie w 1943, zanim Armia Czerwona dotarła do linii granicy ZSRR-II RP (a skoro w Teheranie uzgodniono przebieg nowej granicy Polska-ZSRR, przynależność Polski do wasali ZSRR oraz radziecką strefę okupacyjną Niemiec na zachód od Polski to płynie z tego logiczny wniosek że rozmawiano o tym na długo wcześniej) , takie były „realia historyczne”, a tu masz źródła które przyswoisz w 5 minut: https://pl.wikipedia.org/wiki/Konferencja_teherańska, https://warhist.pl/kalendaria/kalendaria-ii-wojny-swiatowej-rok-1943/ To tyle o intencjach USA w kwestii realnej niepodległości Polski po II wojnie światowej – czyli o działaniach „amerykańskich planistów” w latach 1942-43.

    A teraz o „realiach teraźniejszości”. III czy tam IV RP – jak ją zwał tak ją zwał – jest oficjalnie państwem suwerennym – i PRL też taka była. Oba te „byty państwowe” łączy to, że ta suwerenność jest niepełna – PRL musiała liczyć się z wolą ZSRR, a III/IV RP musi liczyć się z wolą UE – bo do tej UE wstąpiliśmy. Więc przestańmy pleść bzdury o tym że Amerykanie będą bronić naszej suwerenności i ochronią nas przez zdominowaniem przez Niemcy – sorry, spóźnili się o 20 lat, trzeba to było robić zanim Polacy przegłosowali w referendum przynależność do UE a rząd Polski parafował odpowiednie dokumenty. Staliśmy się elementem niemieckiej strefy wpływów, tym razem bez wojny, I DOBRZE. Niemiecka strefa wpływów kończy się na dawnej linii Ribbentrop-Mołotow, a Rosja próbuje zapobiec temu, żeby Ukraina nie „przeszła” na stronę niemiecką. Co nam do tego? NIC, i dlatego TO NIE powinna być NASZA WOJNA.

    1. „Amerykanie „sprzedali” naszych przodków Stalinowi już w Teheranie w 1943,” —> To nieprawda. Nie można sprzedać czegoś, czego się nie posiada. Było wiadomo, kto będzie odbijać tereny Polski. Geografia. Choćby się Roosevelt z Churchillem skichali, to Polska była niestety stracona.

      Natomiast warto pamiętać, że po 1918 Stany Zjednoczone wsparły ideę niepodległości Polski (punkty Wilsona). Drugi raz niepodległość zawdzięczamy USA po 89′ , bo to oni doprowadzili do rozbicia sowietów, a następnie wciągnęli nas do NATO.

      Natomiast w zakresie współczesności. Na Stany Zjednoczone możemy liczyć, gdy Rosja jest zagrożeniem. Gdy przestanie nim być, to zostaniemy sami. Natomiast względem UE , Stany Zjednoczone nie będą się mocno wtrącać. Mogą na nas postawić jako na strategicznego partnera w Europie, ale w spory z UE i Berlinem wchodzić nie będą.

      pozdrawiam
      KW

      1. OK, ma Pan rację, słowo „sprzedali” było dość niefortunne. Należałoby raczej powiedzieć że nie zrobili niczego (a przynajmniej nic o tym mi nie wiadomo) co mogłoby poprawić sytuację Polski w stosunku do ZSRR – zgodzili się na wszystko czego zażądał Stalin i tyle. A mieli „możliwości nacisku”, bo przecież wyniki bojowe Armii Czerwonej (a tym samym atuty Stalina) w jakims stopniu zależały od akcji takich jak Lend-Lease… Nie to jednak jest najgorsze – uważam że znacznie więcej szkód przyniosło zatajenie uzgodnień Wielkiej Trójki przed Polakami. Można by postawić wiele pytań, np. czy w przypadku ujawnienia ustaleń z Teheranu doszłoby do Akcji Burza? Powstania Warszawskiego? I wielu innych bezsensownych ofiar ze strony naszych przodków? Czy tak postępują „najlepsi sojusznicy”?

        Natomiast w zakresie współczesności mam nieco inny pogląd na następstwo zdarzeń. Być może USA udzielą jakiejś pomocy gdy Rosja będzie zagrożeniem – ale nie byłaby, gdybyśmy pozostali przy porozumieniu z Niemcami. Niestety nasz Rząd dał się podpuścić i wdaje w liczne i bezsensowne awantury z Niemcami. Poza tym wielokrotnie jednostronnie deklarował nieprzychylność wobec Rosji, wiec cóż… Mimo zacofania w wielu dziedzinach Rosja jest zbyt dużym krajem aby pozwoliła się tak traktować i nie odwzajemniła gróźb, tym bardziej że torpedujemy jej dochodową współpracę z Niemcami. Uważam że staliśmy się „pożytecznym idiotą” dla Amerykanów, którzy chetnie obejrzą awantury wewnątrz UE i między Niemcami a Rosją. A jakie są prawdziwe stosunki i ustalenia np. na linii USA-Rosja dowiemy się zapewne z opóźnieniem takim jak nasi przodkowie o Teheranie, czyli wtedy kiedy już nic nie będzie można z tym zrobić.
        Pozdrawiam

      2. Panie Krzysztofie, alianci w Teheranie SPRZEDALI nas jak świnię na targu a Pan jako prawnik winien wiedzieć, że według kodeksu cywilnego można sprzedać dobro, którego nie posiadamy. Proszę mi wybaczyć tę uszczypliwość, zaś przede wszystkim dla twórczych interakcji i rozwijania tego bloga PROSZĘ o autorskie rozwinięcie kwestii które jako czytelnicy postawiliśmy:
        – co tłuste koty ustalą w Wilnie,
        – czekam na ekonomiczny, finansowy i polityczny bilans naszej lub nie naszej wojny, śledząc wpisy Konfiarzy to NIEZWYKLE POTRZEBNE i aktualne,
        – dlaczegóż to uparcie pomija Pan milczeniem potrzebę atomowych OP z konwencjonalnymi rakietami dalekiego zasięgu oraz potrzeby lub nie posiadania przez nas broni A,
        – dokonał Pan w kilku analizach podsumowanie potrzeb polskiej armii, ale NIE wyszedł Pan poza ich akademickie podsumowanie. Drony, lasery, ich taktyczne użycie ze śmigłami, lasery do sprzęgnięcia z POPRADEM LUB OSU 35mm na okręty, APR, Kryl, Langusta, Pirat i Moskit, licencja na Bushmastera III 35/50mm , czy nie warto zamienić kaliber w ZSSW z Bushmastera II- to kwestie warte omówienia i nacisku na MON.
        – Co dalej i w jakiej ilości winien zamawiać min Błaszczak, czy nie warto znieść VAT na zakupy uzbrojenia i przkonstruować budzet MON,
        – proszę nakłonić zaprzyjaźnionych oficerów WL i SG do twórczej analizy potrzeb i struktury dywizji/ brygad/ batalionów w kontekście wojny na wschodzie oraz budowy BTC i BTG zamiast sztywnych jednostek taktycznych,
        Bo mam takie wrażenie, że dziś wszyscy święci z dr Bartosiakiem, Wolskim, Budziszem, MON, BBN biegają jak te murzyny wokół taczki, robią, robią tacy zapracowani, że nikt nie ma czasu jej załadować.
        pozdrawiam

        1. „szacun” (jak mawiają młodzi ludzie od których próbuję się czegoś nauczyć na stare lata) dla Gospodarza bloga – opublikował wpis ze słowem „murzyny” 🙂 – czyli powoli powracamy do czasów sprzed „political correctiveness”, to dobry znak…

          Taki sam „szacun” dla p. Michaela grafa von Turowieckiego za stwierdzenie cyt. „alianci w Teheranie SPRZEDALI nas jak świnię na targu”. TAK. I teraz jedżmy konsekwentnie dalej: GB stało się „przydupasem” USA, do tego stopnia, że zrobiło brexit. Teraz USA chca zrobić to samo z nami. Dopóki jesteśmy w UE Rosja nam nie zagraża, jak zrobimy „polexit” czyli wyjdziemy z niemieckiej strfy wpływów – rzeczywiście staniemy się „państwem frontowym” z wszystkimi konsekwencjami. GB może to „olewać” bo jest daleko od Rosji, ale my nie. Może Rosja przegra ewentualną wojnę z NATO, ale jeżeli do niej dojdzie, to Polska będzie wyglądać tak jak obecnie Ukraina. Ja mam to w d***e bo mieszkam w małej wsi która jest oddalona od celów strategicznych (mosty, elektrownie, jednostki wojskowe, lotniska itp) o kilkadziesiąt kilometrów – ale Wy, „waleczni Polacy”, popatrzcie na mapę zanim zaczniecie intonować śpiewkę „na koń, bolszewika goń, goń, goń”. Pomyślcie co może spaść Wam na łeb zanim NATO zrówna z ziemią Kreml.

        2. To już osobno, bo to czysty nonsens, cytuję: „czy nie warto znieść VAT na zakupy uzbrojenia”… Kto kupuje uzbrojenie? Rząd RP. Kto pobiera VAT? Rząd RP. Jakie znaczenie ma to jaka jest stawka VAT ustanawiana na ubrojenie które kupuje rząd RP na swoje potrzeby??? VAT to podatek któty płaci ostatni nabywca, więc to czy VAT na uzbrojenie wynosi 1% czy 100% nie ma znaczenia, skoro to rzad RP płaci z budzętu RP a VAT zasila budzet RP. No chyba że Rząd RP kupuje broń poza UE, to wtedy płaci taki VAT jaki obowiązuje w USA czy w Korei i to zasila budżet USA lub Korei, ale tu Rząd RP „nie pofika” bo zapłaci tyle VAT ile ustanowił Rząd USA lub Korei, i „święty Boże nie pomoże”. Temat zamkniety 🙂

          1. nic Lublinku nie pojmujesz; VAT na zakupy niepotrzebnie zwiększa budżet MON i nominalnie ZMNIEJSZA ich wielkość; SZTUCZNIE podwyższa te natowskie 2%, ale mieszanie łyżeczką herbata nie robi się słodsza. Skoro rządowi to obojętne jak piszesz, zgoda że to przekładanie z jednej kieszeni do drugiej to ZLIKWIDUJMY ten nonsens. Każdy uczciwy liberał się ze mną zgodzi.

  6. Michael graf von Turowiecki napisał :
    .. kozojebcy z AFG przyczynili się do upadku gospodarczego ZSRR”

    ,,to się Piotrek pomyśli i albo kupi albo zajuma jak Zydzi z Francuzami tę bombkę atomową ”

    To jakies mity. Zadni kozojebcy do niczego sie nie przyczynili . Tak jak i nasza zinfiltrowana Salidarnosc z Bolkiem na czele . Bez pomocy w broni i amunicji
    z Ameryki kacapy urządzaliby sobie na nich ,,safari ” jak na Czeczenów swego czasu . top Reagan z Arabami zdusił ceny ropy i zarznął ZSRR gospodarczo wyscigiem zbrojen .

    Gdzie ? W którym sklepie mozna kupic bombe atomową ? I od kogo ? Kto sprzeda ? Na Amazonie , w Lidlu ,Aliexpress ? Czy w tym w którym traktorzysci i górnicy z ługanska i Dombasu kupowali rakiety S-300 , czołgi i amunicje :-)))
    A kto przeszkoli do obsługi ,serwisowania i ewentualnej zgody na uzycie takiej bomby ?
    Mrzonki .
    Tomahawki nad którymi nie masz praktycznie żadnej kontroli , gdzie polecą , czy nie zmienią trajektorii i czy w ogóle wybuchną ?

    1. chyba trollujesz albo jesteś nastolatkiem który dorwał się do kompa; ja używam skrótów myślowych, bo to nie wykład; doczytaj litaraturę przedmiotu jak i gdzie w którym Lidlu żydzi kupili bombke atomową. I nie wysmiewam idiotycznego twojego pomyslu próby atomowej w Wieliczce, koncze temat bo to jak rozmowa z konfiarzami. Sam sobie zaprzeczasz i powielasz ruską propagandę o niezwycięzonej Rosji, która jest niezwycięzona bo ma bombkę atomową. Widzimy to od 450 dni.

      1. Ooo… Bardzo ciekawie dyskusja się rozwija 🙂 Obaj Szanowni Panowie obdarzyliście mnie mianem „ruskiej onucy” itd. a teraz zagryzacie się nawzajem i demaskujecie się jako „ruscy agenci”…

        Zatem nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzenie, że mało kto w Polsce ma samodzielne i w miarę stabilne zdanie ne temat stosunków rosyjsko-ukraińskich. Większośc miota się „od Sasa do Lasa” i czeka aż z TVN lub TVP dowie się co ma o tym myśleć…

        A teraz merytorycznie na temat wydzrzeń w regionie USA-UE-Ukraina-FR. Ukraińcy twierdzą że zestrzelili „niemożlie do zestrzelenia” rosyjskie „kindżały”, a Rosjanie że zniszczyli „niezniszczalne” systemy Patriot. Amerykanie przebąkują że „to się da naprawić na Ukrainie”. Reasumując: zarówno zabawki USA jak i FR nie są niezniszczalne. Pytanie: ile kosztują rosyjskie rakiety oraz amerykańskie systemy antyrakietowe, oraz jak jest wydajność produkcji jednych i drugich w takim czy innym czasie??? Jak odpowiemy na to pytanie, to łatwiejsza będzie decyzja w kwestiii czy III/IV RP nadal powinna wspierać Ukrainę czy może jednak nie?

  7. Nikt nikogo nie demaskuje ani nie zagryza, bo to język z RT. Po prostu kolega jest zafiksowany na posiadaniu przez RP broni atomowej a ja uważam, że NA TYM etapie to jest mniej ważne niż pozyskanie atomowych okrętów podwodnych z Tomahawkami i że to może zablokować budowę polskich elektrowni atomowych, które są NIEZBĘDNE jak czołgi, F35 i Himarsy z PrSM. Różnice dotyczą metody ANIHILACJI Federacji Rosyjskiej, ja chciałbym metod konwencjonalnych, a kolega rewolucyjnych atomowych rodem z Gwiezdnych Wojen. Nikt nikogo nie przekonał, ale obaj uważamy polską racją stanu jest wojna z ruskimi na UKR i z ruskimi konfiarzami w Polsce.
    UKR walczą na naszej ziemi, którą dziś mają od Boga i historii w posiadaniu i walczą o swoją ale i naszą wolność więc daj im Boże zwycięstwo a nam wspólną V federacyjną RP z granicami na Wałdaju i rzece Don. Obaj wyciągamy wnioski z polskiej historii.

    1. Ostatni akapit nie pozwala na brak komentarza 🙂
      Piszesz „UKR walczą na naszej ziemi, którą dziś mają od Boga i historii w posiadaniu” – a ja myślałem że dostali ją od Stalina który w ten sposób nagradzał lojalnych wobec ZSRR Ukraińców i Białorusinów terytoriami należącymi dawniej do I lub II RP. Gdzie tu „Bóg i historia” jako czynniki sprawcze? Jako zagorzały wróg Rosji chyba nie próbowałeś deifikować Stalina? Czyli „Boga” skreślamy, zostaje „historia”. Ale historia to nie czynnik sam w sobie, historię tworzą ludzie – tacy jak Stalin, który te terytoria nakazał zająć, a następnie wcielić do Białoruskiej i Ukraińskiej SRR, przy milczącej zgodzie Churchilla i Roosevelta i Trumana.

      Ja nie jestem jakimś chorym rewizjonistą – za ziemie utracone na wschodzie dostaliśmy ekwiwalent na zachodzie, przesiedlono ludność i koniec tematu. Nie mamy czego szukać za Bugiem. Pogódźmy się z faktem że Polska leży między Odrą i Bugiem, na Bugu przebiega granica stref wpływów Niemiec i Rosji, uregulowaliśmy z Niemcami prawnie kwestie graniczno-terytorialne, jesteśmy razem w organizacji ekonomiczno-politycznej i wreszcie zakończmy chore mrzonki o powrocie na wschód. Jest dostatecznie dużo problemów do rozwiązania między Odrą i Bugiem, na tym się skupmy a nie na relacjach rosyjsko-ukraińskich. Ukraińcy wiernie służyli Rosji przez 300 lat, Ukraina rozrastała się terytorialnie z woli Rosjan, a teraz próbują wziąć rozwód – ich sprawa. Niech sobie nawzajem wytłumaczą na jakich to nastąpi zasadach.

    2. jest jeden mały problem.

      Ukraina ma w d***pie interesy PL – i już dawniej ogłaszała oficjalnie, ze po wojnie to Ukraina będzie ustalać warunki. PL jest jej w przyszłości niepotrzebna i się z tym nawet nie kryją. To jest kanałem oficjalnym – posłuchajcie polscy mitomani – potrzebni nam jesteście, tak jak w toalecie potrzebny bywa papier toaletowy, ale w sumie to jesteście do d…

      Waszym zadaniem jest nam pomagać. Utrzymywać nasz kurs hrywny, przekazywać pomoc i płacić,. jesteście Lachy sługami narodu ukraińskiego . Bezplatnie bo my lubimy bezplatnie i macie nam dac, bo to wasz zasrany obowiazek nam dawac za darmo. Chcemy paliwa amunicji wyposazenia to darmowo dostajemy bo wy od tego jestescie. Zrozumieli!!! Sluzyc wielkiej Ukrainie to wasze zadanie i od tego jestescie bo my tak arbitralnie w Kijowie uwazamy.

      W 80 rocznice Wolynia sobie ukrainski ambasador pofolgował. Naplul Warszawie w twarz, a oni udaja ze deszcz pada. Gdyby mieli w Warszawie jaja i godnosc, to urainski ambasador zostalby persona non grata a i polski bylby na konsultacjach. Ale Warszawa sobie moze – moze sobie tyle co nic, moze co najwyzej przepraszam ze bezplaztnie dostarczylismy kilkadziesiat krabow oslabiajac polskie wojsko, przepraszamy my padalce i obiecujemy dostarczyc wiecej, przepraszamy i na kolana padamy….

      Liczenie na jakiekolwiek przyjazne gesty to utopia, nawet komuch Miller trafnie podsumowal.

  8. Towarzysza Lublina bujna fantazja znowu ponosi . Z kolegą Michael graf von Turowiecki wcale sie nie zagryzam . Choc domniemam , że towarzysz bardzo by tego chciał 🙂 .
    Nic z tych rzeczy !!! Z kolegą MgvT róznimy się jedynie w opiniach co do metod obrony przed smiertelnym wrogiem Polski jakim jest już od wieków zaborcza Rosja .
    Zreszto chyba nikt kto czuje się Polakiem i lezy mu na sercu dobro tego kraju nie kwestionuje w najmniejszym stopniu potrzeby pomocy Ukrainie . Własnie po to zeby ta wojna do nas nie przyszła . Chyba lepiej zeby polskie armaty grzmiały na Ukrainie tam osłabiając i niszcząc kacapów , niz żeby popełnic błąd zaniechania ( jak tego pragnie Rosja i Lublin ) , by za rok czy dwa musiały grzmiec nad Wisłą ? Bron jest własnie po to , by jej uzywac gdy zajdzie taka potrzeba . Nie do paradowania na defiladach tylko do obrony przed wrogiem . Polska bron na Ukrainie i walczący nią ukraincy to najlepsza rzecz jaka mogła się nam trafic . Bez zniszczen polskiej ziemi i kolejnej daniny polskiej krwi . Im wiecej polską bronia Ukraincy utoczą kacapskiej krwi tym tylko lepiej dla nas . Chwała Ukrainie !!! 🙂 Na pohybel Rasiiji :-))

  9. Z osobistego doświadczenia wiem że śmierć nie boli, boli choroba i tortury, więc humorystycznie rzecz ujmując lepiej ruskich wbijać na pal, szczur w brzuchu ew podtapianie niż szybkie i humanitarne spalenie atomówką; a nasze Kresy czyli 2/3 obecnego terytorium a nie tylko Krym który nigdy polski nie był, nie zabrał nam Stalin lecz ruskie tj historia pisana przez ludzi i Pana Boga więc po co pisać od Gruzinie?
    A jak widać z historii Amb Zwarycza jest tak jak mówiłem w 2014 chłopakom z Azova i wielokrotnie pisałem publicznie- polską racją stanu jest federacyjna wspólna IV RP sześciu narodów od Waldaju po rzekę Don albo wróci tu ruski mir i szwabska agentura i aby tak się stało niestety musi bohatersko zginąć 100 tysięcy banderowcow ślepcow w stylu Zwarycza, Wiatrowycza, Melnyka i kolchoznika Juszczenki lecz to fakt powszechnie znany że Ukry WOLNO myślą ; szkoda tylko chłopaków w okopach ze ich dcy jeszcze tego nie zrozumieli, ze wojna jest najlepszym czasem żeby przeciąć ten wołyński wrzód i budować na Doroszence, Sahajdacznym, Mazepie i Petlurze a nie na Banderze, który gdy ruskie głodzili 3MLN jego rodaków mordowal Polaków na Kresach. To są takie ukraińskie szajbusy jak u nas Zychowicz zwolennik sojuszu z HH albo dr Bartosiak który przez dekadę namawiał nas do sojuszu z komunistami z Chin; widzą drzewa a nie widzą lasu

    1. O widzisz, wreszcie coś sensownego napisałeś pod koniec – o Banderze i jego działaniach, oraz o jego dzisiejszych apologetach. To jest problem który gorączkowo zamiata „pod dywan” nasz Rząd – i nie tylko rząd. I jak USA kazały „zacisnąć zęby” i przybrać kurs proukraiński – nasze naczalstwo to grzecznie zrobiło, szybko zmieniając poglądy na takie jakie kazał mieć Wielki Brat zza Wielkiej Wody. Mam taki fajny zarchiwizowany link + zrzuty z ekranu – link już nie działa (kłania się Orwell i „Rok 1984”!) ale ma dobry tytuł: https://forsal.pl/artykuly/865904,skrzypczak-krwiozerczy-nacjonalizm-ukrainy-kijow-zupelnie-nie-liczy-sie-z-polska.html. Niech zostanie, może ktoś bieglejszy ode mnie umie to skądś wygrzebać… i poczyta jak obecnie bardzo proukraiński pan generał wypowiadał się o Ukraińcach parę lat temu (ale już po aneksji Krymu)

      W co naprawdę wierzy ich aktualny „ojciec narodu” czyli p. Zełeński – nie zgadnę, ale jak zgodnie z prawdą napisałeś – otaczają go ludzie o orientacji „upowskiej” i publicznie to przyznają. Czy p. Zełeński rządzi nimi czy oni p. Zełeńskim – skąd mam wiedzieć? No, zobaczymy jak będą się rozwijały ich wzajemne relacje w trakcie kolejnych miesięcy czy lat wojny.

      Ja naprawdę nie jestem wrogiem Ukrainy, i uważam że powinniśmy pomagać ukraińskim emigrantom którzy postanowią stać się mieszkańcami RP. Ale pomoc Ukraińcom i pomoc Ukrainie (zwłaszcza rządzonej przez wspomnianych ludzi) to dwie kompletnie różne sprawy.

      Niech żyje Ukraina – ale nie za nasze pieniądze. Te zostawmy na pomoc uchodźcom szukającym nowego domu u nas.

      1. A dzisiaj prasa podaje ze Polska szkoli jako pierwsza Ukraińców na F16.

        Dlaczego takich informacji nikt natychmiast z rzadu nie dementuje ?

  10. Mnie martwi postawa Autora bloga herr Wojczala. Piszę tu bo się tu ostatnio zagotowało, a nie wiem gdzie mogę skomentować wywiad z Marszałkowskim.

    Szczerze Panie Krzysztofie, ale Pan, niedoszły kamrat Jacka Wilka,liberał, uszczypliwie komentujący reżym PIS, na kolanach przeprowadzający wywiad z dr Gwiazdowskim, teraz zrobił Pan akademicki wywiad z ekspertem Marszałkowskim. Też na kolanach. Czy to był jakiś trybut, czy zabrakło odwagi intelektualnej? Jest Pan autorem kilku DOSKONAŁYCH analiz- Chiny, Niemcy, reset, a tu banał z cyklu- robimy dekarbonizację, bo UE nam każe i nie jest ważne czy to ma sens czy nie. Marszałkowski nawet nie pisnął, że może inaczej, taka dziecinada nie bo nie. To żałosny przykład pokolenia, które już NIE widzi innego życia jak w UE z dotacjami i regulacjami. Tymczasem ten model ekonomiczny UE jest zły, wadliwy i błędny dla całej wspólnoty w tym dla Niemiec. Popatrzmy na oficjalne statystyki skumowanego wzrostu gospodarczego, dzietności, siły militarnej, wyników badań naukowych, rozwoju technologii, innowacyjnści za ostatnie 20lat lub artykuły prof Krysiaka, Grosse i Saryusza, który wprowdzał nas do UE. UE była dobra na etapie betonu i aquaparków i koniec, skończyło się. Jak proponuje PMM pora się cofnąć do EWG.
    Dekarbonizacja wg Marszałkowskiego sprowadzona do węgla brunatnego, bo tak najłatwiej ją uzasadnić i pasuje to unijego samozaorania. Więc może Pan zada pytania o twarde dane, których zabrakło wywiadzie:
    – historyczne dane bilansu prądu w RP, jakie zużycie, import, eksport, ceny nałozone na graf tempa wzrostu PKB i wartości eksportu,
    – bilans systemu ETS, na który zgodził się PAD i PMM, jakie są nasze koszty i zyski,
    – jakie są koszty prądu bez i z ETS, który tylko będzie rósł,
    – ile wyniosą korzyści dla PKB z tańszego prądu i sprzedaży na rynek wewnętrzny, a ile dotacje do rolnictwa,
    – ile wynosi nasz eksport do UE i kary (cła), jakimi nas obłożą za produkowanie brudnego węgla,co słusznie wskazał Marszałowski ?o ile spadnie/ wzrośnie?
    – co się stanie gdy jednostronnie zawiesimy system ETS podobnie jak NIE wykonaliśmy kar za Turów i pseudoreformę sądownictwa PAD? Timmermans nas rozwali laserem? Siłą rzeczy ile zarabiamy netto na wspolnym rynku z Fit55, a ile tracimy? I proszę nie podawać danych historycznych lecz predykcję w związku z obecnym głodzeniem Polski. Czyli nie ile nam Szwaby obiecali, tylko ile realnie dadzą lub zabiorą,
    – dziś za tańszy prąd z OZE płacimy wszyscy, więc to jest jak z POPIWKIEM Balcerowicza i Lewandowskigo uzasadniającym złodziejską prywatyzację i grabież majątku. Obu Panów znam osobiście i sam to na własne oczy widziałem, przeżyłem i publicznie krytykowałem,
    – dlaczego WSZYSCY zgodnie pomijacie kwestię filtrów na kominy, tylko brniecie w niemiecką kliszę propagandową OZE i dekarbonizacji. Filtry jak katalizatory w automoto, a nie dotacje dla producentów kotłow i irrcjonalne dotowanie OZE. Obowiązkowe elektrofiltry + kominiarz który je montuje i serwisuje+ ubezpieczenie chałupy + rządowe dotacje/ kary powiązane w jeden mechanizm ekokontroli. Proszę Autora żeby użył excela i rozumu a nie powielał klisze skorumpowanych ekspertów i polityków. To jak z Odrą i glonami- jaki to problem w rok/dwa/trzy zbudować system zdalnego monitorigu zanieczyszczeń wody- boje+ czujki+ internet+ Janusz Cieszyński. Ekologów zagnać do roboty niech to społecznie budują i monitorują, zamiast co roku dawać Szwabom argumenty do budowy ogólnopolskigo rezerwatu przyrody. Mamy epodatki, e recepty, pora na CZYSTĄ ENERGIĘ Z TANIEGO WĘGLA.
    -dlaczego nowoczesna i LIBERALNA gospodarka Korei i Japonii stawia na elektrownie węglowe i zagazowywanie węgla? jaki jest ich mix energetyczny?
    – skoro zostajemy w UE do końca jej trwania jak na Titanicu, co wciąż robi PMM i co popieram z całego serca, to dlaczego nie użyto veta do blokady tego ekonomicznego, antyrozwojowego haraczu? Veto NIE oznacza polexitu, tylko izolację, a tę i tak mamy ze strony FRA i DE. Niby dlaczego racji NIE mieli Saryusz, Waszczykowski, Szydło, Grosse, Krysiak, Grabowska i wielu innych publicznie krytykujących PMM i PAD,
    – skoro grozi nam dziura w bilansie prądu, to dlaczego nie zwiększać wydobycia węgla kamiennego do czasu uruchomienia elektrowni atomowych? Z wywiadu wynika, że tak jak NIE ma zbawienia poza Matką Kościołe, tak nie ma życia bez OZE, Franza Timmermansa i Grety Thunberg.
    – czy lepiej zdechnąć zdrowym z zimna, czy żyć długo chorując na astmę?
    Przepraszam wszystkich i Autora za ten wybuch żółci, no ulało się, ale nic mnie tak nie denerwuje jak intelektualny banał i tchórzostwo ekspertów wytresowanych w NIE zadawaniu pytań.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *