Nowe NATO i rola Polski w Sojuszu wobec wojny na Ukrainie [Analiza]

W dniach 11-12 lipca ma odbyć się szczyt w NATO w Wilnie. Wydarzenie będzie miało charakter symboliczny, a jednocześnie są spore oczekiwania, jeśli chodzi o komunikaty NATO względem Rosji oraz Ukrainy.

Samo miejsce szczytu jest nieprzypadkowe, bowiem Wilno jest stolicą państwa członkowskiego NATO, która leży zaledwie nieco ponad 20 km od granicy z Białorusią i ok. 170 km od Mińska. Jednocześnie Litwa graniczy z Federacją Rosyjską poprzez Obwód Kaliningradzki i jest jednym z państw bałtyckich, które były dotychczas uważane za słaby punkt NATO. Dodatkowo to poprzez Litwę – po przebyciu tzw. „Przesmyku Suwalskiego” – można dotrzeć drogą lądową do pozostałych nadbałtyckich członków NATO: Łotwy i Estonii.

Wreszcie, szczyt w Wilnie będzie pierwszym z udziałem co najmniej jednego nowego członka NATO. Do sojuszu przystąpiła już bowiem Finlandia, a nie jest wykluczone, że do lipca do Paktu Północnoatlantyckiego dołączy również Szwecja.

Jednak to nie wszystko. Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiedział – w czasie wizyty w Kijowie z 20 kwietnia 2023 roku – że przyszłe uczestnictwo Ukrainy w NATO będzie jednym z głównych tematów obrad w Wilnie. Obrad, na które został zaproszony prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński.

Lipcowy szczyt może stać się jeszcze bardziej istotny i symboliczny, ponieważ wciąż trwają negocjacje międzypaństwowe dotyczące decyzji NATO związanych z trwającą wojną na Ukrainie. Wiele się jeszcze może wydarzyć.

Warto się jednak zastanowić nad tym, w jaką stronę powinni podążać członkowie Paktu Północnoatlantyckiego, jaki wspólny azymut muszą sobie wyznaczyć oraz jak realizować wyznaczone cele? Jaki kształt powinno przybrać NATO na czas wojny na Ukrainie, ale i przede wszystkim na okres po jej zakończeniu?

Powyższe zagadnienie było tematem debaty strategicznej organizowanej przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, która odbyła się 20 kwietnia w Pałacu Belwederskim w Warszawie. Analiza będąca podstawą niniejszego tekstu powstała na potrzeby owego wydarzenia.

Należy w tym miejscu zastrzec, że opracowanie powstało na bazie informacji jawnych, a autor zdaje sobie sprawę z ograniczeń związanych z jego brakiem wiedzy dotyczącej ustaleń niejawnych lub rozmów zakulisowych. Tym samym nie jest możliwe ocenienie w jakiej części poniżej przedstawiona koncepcja jest realna do zrealizowania. Zwłaszcza uwzględniając rzeczywiste możliwości Polski w sprawie negocjacji poszczególnych punktów oraz wiedzę dotyczącą prawdziwego stanowiska partnerów z NATO.

 

Czy NATO określiło cele strategiczne w kontekście wojny na Ukrainie?

Sytuacja geopolityczna na świecie zmienia się, co wymusza na różnego rodzaju organizacjach międzynarodowych dostosowywanie się do nowych uwarunkowań. Bez elastycznego podejścia oraz modyfikacji założeń, przestarzałe struktury kruszeją do momentu, gdy runą całkowicie.

Nie ulega więc wątpliwości, że NATO musi reagować i ewoluować. Wyznaczać nowe lub modyfikować dotychczasowe cele. W kontekście interesów całego NATO jawi się tutaj kilka płaszczyzn, w tym m.in.:

  1. strategiczne interesy oraz cele NATO pośród współczesnych wyzwań i sytuacji międzynarodowej.
  2. strategiczne interesy oraz cele NATO związane z rywalizacją z Federacją Rosyjska,
  3. strategiczne interesy oraz cele NATO związane z trwającą wojna na Ukrainie.

W ramach pierwszego zagadnienia nie można pominąć kwestii wzrostu roli oraz potęgi Chińskiej Republiki Ludowej. Czy Pakt Północnoatlantycki powinien rozszerzyć zakres swoich zainteresowań i oddziaływania poza tzw. świat atlantycki? Brak choćby zasygnalizowania tego tematu należałoby uznać za poważne uchybienie, jednak nie będzie on stanowił podstaw do szerszych rozważań zamieszczonych w niniejszym artykule.

Ujmując temat możliwie najzwięźlej, format NATO nie przewidywał tak daleko idących ambicji, o czym świadczy treść art. 6 traktaty waszyngtońskiego dotyczącego zasięgu terytorialnego sojuszu. I z uwagi na rozbieżności interesów, geograficzne położenie państw członkowskich oraz wiele innych czynników powinno tak – na ten moment – pozostać. Choć należy pamiętać, że NATO działało już militarnie poza regionem północnego Atlantyku w czasie misji stabilizacyjnej w Afganistanie.

Jednak wydaje się, że kwestie bezpieczeństwa na Dalekim Wschodzie winny leżeć przede wszystkim (choć nie wyłącznie) w kompetencjach państw z tamtego regionu oraz Stanów Zjednoczonych. Oczywiście państwa NATO muszą kalkulować wpływ globalnego układu sił oraz poszczególnych wydarzeń w innych regionach świata na sytuację strategiczną Paktu oraz jego poszczególnych członków. NATO powinno wpływać i oddziaływać na miejsca i wydarzenia, od których zależy bezpieczeństwo dla członków sojuszu. Granica zasięgu oddziaływania NATO z pewnością nie powinna być kategorycznie zarysowana, jednak granice podejmowania ewentualnych działań militarnych a także rozszerzania sojuszu – już tak. Czy misje wojskowe NATO w rejonie Dalekiego Wschodu są niezbędne by ochronić Stany Zjednoczone i ich terytorium przed napaścią Chin? Pytanie wydaje się być retoryczne. Inną jest bowiem sytuacja, w której to Chińskie okręty pływałyby w okolicach wybrzeży Stanów Zjednoczonych, a inną sytuacją jest, gdy to US Navy operuje w rejonie wybrzeży Chińskiej Republiki Ludowej. Trudno byłoby uznać, że Tajwan oddzielony od USA bezkresem Pacyfiku pełni dla Amerykanów rolę strefy buforowej podobnie jak Ukraina w kontekście bezpieczeństwa Europy. I nawet jeśli uważamy, że NATO powinno rozszerzać się i działać w innych rejonach świata, to z pewnością tego poglądu nie podzielają wszyscy członkowie sojuszu. Wobec czego temat sprowadza się do zagadnienia czysto teoretycznego.

Bezsprzecznym jest natomiast to, że europejska część sojuszu musi mieć świadomość amerykańskich wyzwań w innych rejonach świata. W związku z czym Europejczycy powinni w dużej mierze sami zadbać o bezpieczeństwo w swoim otoczeniu. I takie oczekiwania są zresztą formułowane przez administracje z Waszyngtonu, co dość stanowczo demonstrował prezydent Donald Trump.

Strategiczne interesy oraz cele NATO

Znajdujemy się w momencie historycznym dla Paktu Północnoatlantyckiego, bowiem obserwujemy ponowne redefiniowanie interesów, celów oraz zadań NATO. Pakt powstał w celu powstrzymywania ZSRR w określonym rejonie i stał się tarczą państw zachodnich przeciwko Układowi Warszawskiemu. Rozpady ZSRR oraz UW osierociły NATO, które zaczęło pełnić rolę stabilizacyjną, a także ochronną dla członków sojuszu. Kolejne koncepcje strategiczne sojuszu lat: 1991, 1999 zakładały współpracę z Rosją. W praktyce panowało wówczas powszechne przekonanie o ustaniu zagrożenia dla NATO.

Sytuacja zmieniła się po 11 września 2001 roku, kiedy to na skutek zamachów terrorystycznych w USA, NATO po raz pierwszy uruchomiło procedury związane z art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Był to impuls do redefiniowania celów sojuszu, który przyjął na siebie zadanie zwalczania światowego terroryzmu. Tak nieostre ujęcie priorytetu NATO skutkowało później prowadzeniem operacji wojskowej w Afganistanie, co w sposób jednoznaczny wykraczało poza wcześniej określane granice geograficzne działań NATO. I było również konsekwencją uznania, że wróg sojuszu („terroryzm”) może atakować jego członków organizując się w dowolnym miejscu na świecie. Wobec czego, by móc zwalczyć zagrożenie, członkowie sojuszu zgodzili się na podjęcie działań tam, gdzie uznano to za niezbędne.

W tym czasie Rosja stała się dla NATO partnerem, a nie przeciwnikiem. Okres ten potocznie nazywamy resetem relacji Zachodu z Moskwą. Ten trwał mniej więcej do 2013 roku, a skończył się definitywnie w momencie pierwszej rosyjskiej inwazji na Ukrainę z 2014 roku. Nie zmienia to faktu, że status Rosji jako partnera Zachodu miał swoje odzwierciedlenie w dokumentach aż do 2022 roku, kiedy to na szczycie w Madrycie zatwierdzono nową strategię zastępując Koncepcję Strategiczną NATO z 2010 roku, która została przyjęta na szczycie w Lizbonie. Tak więc dopiero po drugiej inwazji na Ukrainę, Sojusz oficjalnie uznał politykę Rosji za największe zagrożenie.

Na szczycie w Hiszpanii z ubiegłego roku wskazano również m.in. na niebezpieczeństwa płynące z polityki Chińskiej Republiki Ludowej. Stwierdzono, że ośrodek władzy w Pekinie wykorzystuje narzędzia na różnych płaszczyznach (od politycznej po gospodarczą i wojskową) w celu zwiększania swoich wpływów, co jest wyzwaniem dla NATO.

Uznano w konsekwencji, że najważniejszymi zadaniami dla Sojuszu jest odstraszanie oraz ewentualna obrona, gdy to odstraszanie zawiedzie. Wskazano również na potrzebę podejmowania działań w celu zapobiegania kryzysom oraz zarządzania nimi. Nie ulega wątpliwości, że madrycki szczyt oraz nowa koncepcja strategiczna miały charakter przełomowy. Zarysowano ramy architektury bezpieczeństwa w jakiej NATO chciałoby funkcjonować, określono zagrożenia dla niej, a także wskazano w sposób ogólny metody neutralizacji tych zagrożeń. Można więc stwierdzić, że strategiczne interesy i cele NATO w kontekście sytuacji globalnej są dość jasne. Chodzi o zapobieganie powstaniu zagrożenia dla Sojuszu, a jeśli takie się pojawi, wówczas należy zarządzać, odstraszać, a wreszcie się obronić. Obok innych (tj. terroryzm czy sytuacja na Bliskim Wschodzie) wskazano dwa główne źródła problemów: Rosję oraz Chiny. Z tego rodzaju ustaleniami nie sposób polemizować. Jednak wydaje się, że nie wyczerpały one zagadnień, w których NATO powinno zdefiniować swoje interesy strategiczne.

Wciąż do końca nie wiadomo, do jakiego rozstrzygnięcia w wojnie na Ukrainie powinny dążyć państwa sojuszu. Określenie akceptowalnych dla NATO warunków pokojowych rodzi z kolei pytanie, jakie są strategiczne cele NATO w kontekście relacji z Rosją? Jak powinna ona wyglądać, jakie warunki należy jej narzucić, by nie stanowiła już zagrożenia dla sąsiadów?

Jaka Rosja jest korzystna dla NATO?

Skoro Koncepcja Strategiczna NATO nałożyła na sojusz i jego członków obowiązek myślenia o przyszłych zagrożeniach oraz prezentowania aktywnej postawy w celu uniknięcia takowych, to pytaniem nadrzędnym wydaje się być to, jakiej Rosji NATO chciałoby w przyszłości? Jeśli bowiem ośrodek z Moskwy został wskazany jako najbardziej zagrażający bezpieczeństwu Sojuszu, to należy sobie odpowiedzieć na pytanie, co można zrobić by ten stan zmienić?

Nie ulega wątpliwości, że część państw należących do Paktu Północnoatlantyckiego chciałoby wrócić do stanu z czasów resetu relacji z Rosją. Decydenci z niektórych stolic być może wyobrażają sobie, że taki scenariusz jest jeszcze możliwy i byłby korzystny. Ale czy na pewno?

Historia dowodzi, że Kreml przestawał być dla Zachodu zagrożeniem wówczas, gdy borykał się z ogromnymi problemami wewnętrznymi. Każda konsolidacja władzy w Moskwie oraz wzrost siły i znaczenia całego kraju rodziła następnie coraz bardziej roszczeniową, agresywną oraz ekspansywną politykę zagraniczną prowadzoną przez Rosjan. Prowadzi to do konstatacji, że za każdym razem gdy Zachód odpuszcza Kremlowi, a Moskwa posiada warunki do budowy swojej potęgi, kończy się to katastrofą. Innymi słowy, następny reset z Rosją – nawet po jej porażce militarnej na Ukrainie – dawałby Moskwie szansę na przygotowanie się na kolejne starcie z Zachodem. Rosjanie – deklarując przyjaźń i współpracę – znów czekaliby na moment słabości Zachodu po to, by go wykorzystać. I zwiększyć swoją strefę wpływów. Gdyby odbywało się to w sposób pokojowy (dzięki ustępstwom Zachodu) wówczas Rosjanie zwiększaliby swoje oczekiwania oraz żądania. W nieskończoność. Bowiem każde ustępstwo wobec Rosji, zwiększa jej potęgę. A wzrost siły wzmaga u decydentów w Moskwie poczucie potrzeby redefiniowania dotychczasowych ustaleń. Skoro bowiem proporcja sił się zmienia – na korzyść Kremla – to dotychczasowy układ sił również powinien być zmieniany z korzyścią dla Rosji. To samonakręcająca się spirala eskalacji.

Próby czasu nie przetrwała również teza, zgodnie z którą należy dbać o siłę Rosji po to, by ta mogła balansować potęgę Chin i wspierać jednocześnie interesy Zachodu wobec Pekinu. Takie postrzeganie sytuacji geopolitycznej okazało się naiwne.

Doświadczenia z ostatnich dekad dowodzą, że silna Rosja wcale nie wchodzi w ostrą rywalizacje z Chinami. Przeciwnie, rzuca wyzwania tylko i wyłącznie Zachodowi, nawet jeśli ten wcześniej był przyjaźnie nastawiony. Dlaczego? Bowiem pomiędzy Chinami a Rosją w zasadzie nie istnieje strefa buforowa. Za taką można by uznać Mongolię, jednak z różnych przyczyn – w tym z powodu geografii – Rosjanie mogą z łatwością spacyfikować Ułan Bator. Z perspektywy Moskwy granica z Chinami i strefy wpływów w jej obrębie są dość jasno wytyczone. Istniejący podział jest łatwy do zachowania dla obu stron i trudny do zmienienia (również z uwagi na odstraszanie atomowe). Jednocześnie Rosja jest zbyt słaba na Dalekim Wschodzie, gdzie brakuje jej infrastruktury, populacji, przemysłu i wielu innych rzeczy. Pisząc krótko – potęgi. Z kolei tym wszystkim dysponują Chińczycy.

Również w Azji Centralnej władze z Kremla posiadają niezaprzeczalną przewagę. Wszystkie najważniejsze złoża gazu i ropy znajdują się w obrębie Jeziora Kaspijskiego. Na tym akwenie niepodzielnie dominują rosyjskie: lotnictwo i flota. Tak więc Rosjanie z łatwością mogliby wysadzić instalacje gazowe, z których Chińczycy czerpią błękitne paliwo. To pokazuje, że Pekin znajduje się – na płaszczyźnie gazowej – między młotem a kowadłem. Z jednej strony Chiny uzależnione są od morskich dostaw LNG, z drugiej alternatywą są strategiczne złoża z Azji Centralnej, których dostawy są zależne w kwestiach bezpieczeństwa od dobrej woli Moskwy. Innymi słowy, rywalizacji rosyjsko-chińska o Azję Centralną nie wiąże się dla Kremla z wielkim ryzykiem. Ostatecznie bowiem – gdyby doszło do walki na noże – to Rosjanie mogliby odciąć Chińczyków od gazu. Nawet, jeśli Ci drudzy przejęliby całkowitą polityczną i gospodarczą kontrolę nad Kazachstanem, Uzbekistanem czy nawet Turkmenistanem.

Regionami gdzie Rosjanie mogą najwięcej stracić – ale także najwięcej zyskać – są Kaukaz (i dalej Bliski Wchód a nawet Afryka) i Europa. Właśnie dlatego ilekroć Moskwa rośnie w siłę, to kieruje swój niepochamowany apetyt właśnie w tamte kierunki. To jest przyczyna strukturalnego konfliktu interesów między Federacją Rosyjska a NATO czy szeroko pojmowanym Zachodem. Jednocześnie środkowowschodnia część Europy oraz Kaukaz są strefami buforowymi, na których istnieją mniejsze i słabsze państwa. Część z nich nie jest objęta żadnym dużym sojuszem dającym gwarancje bezpieczeństwa, w tym nuklearne.

Z tych powodów, strategia polegająca na nie osłabianiu Rosji – a nawet jej wzmacnianiu – wcale nie działa z korzyścią dla Zachodu oraz nie rodzi problemów dla Chin. Jest dokładnie odwrotnie. Ilekroć na Kremlu pojawia się przekonanie o swojej potędze i przewagach, tylekroć Rosja staje się dużym problemem dla Zachodu – ku uciesze władz z Pekinu.

Prowadzi to do dość prostej konstatacji. W strategicznym interesie NATO (i Zachodu) leży utrzymywanie Federacji Rosyjskiej w permanentnej słabości. Słabość rodzi w Moskwie obawy przez Chinami, a jednocześnie nie pozwala prowadzić ekspansji na Zachód. Słabość Rosji zachęca Chiny do uderzania w interesy tej pierwszej, a więc stwarza warunki do sporów na linii Moskwa – Pekin. Co z kolei wpycha Kreml w objęcia Zachodu. Jest więc dokładnie odwrotnie, niż to przedstawiało wielu ekspertów i analityków przez całe dekady, a co było jednym z filarów resetu i normalizacji relacji z Rosją. Oczywiście, tak jak to pisałem w tekście pt.: „reset Obamy uratował Świat i Polskę?, reset Baracka Obamy był konieczny, a jednocześnie pozwolił na moment utrzymać Władimira Putina w ryzkach. Akurat w chwili, gdy Amerykanie byli pochłonięci wojnami w Iraku i Afganistanie oraz nie mieli siły na rywalizację z Moskwą. Jednakże uzasadnienie tegoż resetu jest zupełnie inne niż to, zgodnie z którym Rosję należało pozyskać przeciwko Chinom. Akurat ta ostatnia teza okazała się błędna i pozbawiona sensu. Wyciąganie nieprawidłowych wniosków z racjonalnych działań bywa katastrofalne. Odpuszczanie Rosji (a więc jej wzmacnianie) nie tylko nie służy interesom Polski, to nie jest również korzystne całego NATO i Zachodu.

Oczywiście w tym miejscu może zrodzić się kolejne pytanie, czy utrzymywanie słabości Rosji nie prowadzi jej ku równi pochyłej? Co może objawić się desperacją i zdeterminowaniem. Podnieść jednak należy, że znacznie łatwiej jest kontrolować i zarządzać słabą Rosją – świadomą swoich braków – niż Rosją przekonaną o własnej potędze, która czeka tylko na dobry moment (trudny dla Zachodu) by rzucić kolejne wyzwanie oraz żądać korekty wcześniejszych uzgodnień.

Mając świadomość tego wszystkiego należy się zastanowić, jak przełożyć owe prawidła na sytuację bieżącą oraz przyszłą. Jakie są cele i priorytety NATO jeśli chodzi o wojnę na Ukrainę, oraz jakie warunki chcielibyśmy narzucić Federacji Rosyjskiej w rozmowach pokojowych?

 

Co będzie zachodnim zwycięstwem na Ukrainie?

Na bazie przedstawionej wyżej argumentacji koncepcja strategiczna związana z wojną na Ukrainie wydaje się być prosta. Federacja Rosyjska musi wyjść z tej wojny osłabiona. Nie może wiele (albo zgoła nic) zyskać. Jednocześnie spadek potencjału Kremla nie powinien być chwilowy (krótkoterminowy). Moskwa musi skończyć konflikt jako geopolityczny, gospodarczy i militarny karzeł, pozbawiony szans na szybkie odzyskanie siły. Tylko taki scenariusz pozwoli – w odpowiednio długiej perspektywie czasowej – zneutralizować możliwość pojawienia się kolejnego zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej. Można będzie wówczas uznać, że NATO poradziło sobie z najważniejszym przeciwnikiem określonym w Koncepcji Strategicznej z 2022 roku.

Pytanie, czy w ten sposób NATO nie wzmocni Chińskiej Republiki Ludowej? Jest to pytanie tylko pozornie zasadne. Rosjanie lubią przekonywać Zachód, że są nam potrzebni przeciwko Chińczykom. Z drugiej strony jeszcze nigdy (i nic) nie zaoferowali w kontekście ujarzmiania Pekinu (z przyczyn wyżej opisanych). Prawda jest natomiast taka, że Chińczycy niewiele by zyskali na osłabieniu Federacji Rosyjskiej (chyba, że ta by się rozpadła). Arsenał jądrowy a także militarna dominacja Rosjan na Morzu Kaspijskim zabezpieczałyby interesy Rosji przez Chinami. Jednak Rosjanie nie pełnią praktycznie żadnej roli, jeśli chodzi o współpracę z USA, Japonią czy Koreą Południową i Tajwanem w celu ograniczania chińskiej ekspansji u swoich wybrzeży. Tak więc utrata siły przez Rosjan miałaby zerowy wpływ na bezpieczeństwo sojuszników Stanów Zjednoczonych na Dalekim Wschodzie.

Natomiast Amerykanie zyskaliby na innych kierunkach. Krótkie ręce Moskwy skłoniłyby bowiem Hindusów do pozyskania dla siebie wsparcia z Waszyngtonu do balansowania Chin. Dotychczas Indie mocno stawiały na Moskwę, a jednocześnie były zdystansowane do USA. Bez silnej Rosji to musiałoby się zmienić. W wariancie rosyjskiej smuty pogorszyłaby się również sytuacja Iranu czy Syrii, a więc kolejnych dwóch reżimów, z którymi Zachód ma problem. W Afryce jedno zmartwienie mniej mieliby Francuzi. Na Bliskim Wschodzie i na Kaukazie wzmocniłaby swoją pozycję Turcja. Rosjanie musieliby się również wycofać z konfliktu w Libii. Z ulgą odetchnęliby Skandynawowie oraz Finowie, a już znacznie bezpieczniej poczuliby się Bałtowie, Rumunii, Słowacy oraz Polacy.

 

Utrzymanie bufora

Niewątpliwie rosyjskie zwycięstwo na Ukrainie wygenerowałoby – z perspektywy całego NATO – wiele problemów. Uzasadniałem to wielokrotnie, choć wydaje się to być oczywiste. W konsekwencji w interesie Sojuszu jest to, by Rosja nie wygrała na Ukrainie, a Kijów pozostał po wojnie niezależny od Moskwy. Jednak i to założenie musi mieć charakter trwały. Innymi słowy, sytuacja w której Rosja – po odzyskaniu sił – atakuje Ukrainę po raz trzeci jest nie do zaakceptowania. Tak z perspektywy Ukraińców, jak i samego NATO. To jest właśnie ten czas i moment, w którym należy aktywnie zadbać o neutralizację przyszłego zagrożenia (Rosji).

Niezależnie jednak od tego jak dużą porażkę poniesie rosyjska armia na Ukrainie, nie można zakładać a priori, że Moskwa zaniecha odbudowy potencjału militarnego i nie będzie gotowa do kolejnych agresji za kilka lat. Zachód ma jedynie ograniczone opcje oddziaływania na rosyjskie zdolności w tym zakresie (np. utrzymanie sankcji).

To, co zależy od decyzji i działań NATO to uodpornienie państw otaczających Rosję na jej ewentualną agresję. Ukraina stanowi niezwykle istotny bufor dla Sojuszu. Bez jej opanowania, Rosjanie nie posiadają dogodnych strategicznie warunków do zagrożenia państwom NATO.

Tak więc powojennym priorytetem Sojuszu powinno być uniemożliwienie Moskwie przeprowadzenie trzeciej inwazji na Ukrainę.

Rozszerzenie NATO

Odpowiednim do tego narzędziem wydaje się być wciągnięcie Ukrainy do NATO oraz objęcie jej gwarancjami bezpieczeństwa z art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego. Ukraina będzie po wojnie państwem zdewastowanym, słabym oraz niezdolnym do samodzielnego wystawienia dużej nowoczesnej armii, która miałaby wziąć udział w kolejnym przedłużającym się konflikcie.

Nawet finansowa  i sprzętowa pomoc z Zachodu, które dałyby możliwość ukraińskim siłom zbrojnym utrzymanie dużego potencjału militarnego, mogłyby nie wystarczyć na zniechęcenie Kremla do ataku. Jednocześnie objęcie Ukrainy gwarancjami bezpieczeństwa tylko przez wybrane państwa NATO, mogłoby wręcz zachęcić w przyszłości Moskwę do przetestowania obietnic tych państw. I ewentualnego zdewastowania ich wizerunku na arenie międzynarodowej. Pisemne deklaracje mogą okazać się niewystarczające, by odstraszyć Rosjan. Tak w kontekście gwarancji ze strony wybranych państw jak i całego NATO.

Porównując obie opcje gwarancyjne, należy dostrzec zagrożenia płynące z rozwiązania „pomostowego” (by nie napisać połowicznego). Otóż udzielenie gwarancji dla Ukrainy ze strony kilku państw (z USA na czele, ale i Polską – państwem kluczowym) mogłoby wydłużyć lub zupełnie storpedować proces akcesji Ukrainy do NATO. Wzięcie na siebie obowiązku utrzymywania bezpieczeństwa Ukrainy przez wybranych członków Sojuszu zniechęcałoby pozostałych do przyłączenia się do – bądź co bądź – kosztownej i ryzykownej inicjatywy. Popularną stałaby się argumentacja, że skoro połowiczne rozwiązania się sprawdzają (oczywiście do momentu ataku Rosji), to po co zmieniać format i rozszerzać NATO? Dlatego decyzja o zabezpieczeniu Ukrainy powinna być decyzją całego Sojuszu, który określiłby jasne procedury, warunki oraz terminy przystąpienia Ukrainy do NATO. Celem NATO-wskiej, a zarazem polskiej strategii względem Ukrainy winna być akcesja tej ostatniej do Paktu Północnoatlantyckiego. To w sposób definitywny rozwiązałoby problem bezpieczeństwa w strefie buforowej Sojuszu.

Należy też pamiętać o tym, że uczestnictwo Polski w dedykowanym i oderwanym od NATO mechanizmie gwarancyjnym dla Ukrainy de facto oddawałoby w ręce Amerykanów decyzję o tym, czy Polska wchodzi do wojny z Rosją w obronie Ukrainy czy też nie. Nie oszukujmy się, w małej koalicji państw, Stany Zjednoczone miałyby daleko bardziej dominującą pozycję niż w NATO, co w zasadzie mogłoby się przełożyć na pewnego rodzaju automatyzm w zakresie ww. decyzji wojennej. Warto też wyobrazić sobie sytuację, w której USA i Polska będące częścią mini-koalicji wchodzą do wojny z Rosją na Ukrainie, a np. Niemcy tego nie robią… To stwarzałoby spore problemy polityczno, logistyczno, zaopatrzeniowe na wielu płaszczyznach. Są to kwestie, które należy brać pod uwagę, co wcale definitywnie nie przekreśla tego rodzaju rozwiązania jako ogólnie korzystnego dla Polski.

Oczywiście jednomyślność w zakresie przyjęcia Ukrainy do NATO i objęcia jej gwarancjami całego Sojuszu może być w obecnych uwarunkowaniach geopolitycznych trudna do osiągnięcia (głównie z uwagi na Węgry). Być może właściwym byłoby wypuszczenie pewnego rodzaju pogłoski czy narracji, że lepiej mieć w NATO doświadczoną ukraińską armię niż blokujących strategiczne inicjatywy Sojuszu Węgrów. Tego rodzaju narracja puszczona nieoficjalnie w przestrzeń być może dałaby do myślenia Wiktorowi Orbanowi. Oczywistym jest, że póki trwa konflikt na Ukrainie nie powinno się burzyć wizerunku jedności NATO. Jednak w tym miejscu omawiamy negocjacje z Rosją po rozstrzygnięciu militarnym konfliktu. Wówczas pacyfikacja lub karanie niepokornych sojuszników staje się bardziej realne i być może taką właśnie perspektywę należy już teraz zasygnalizować.

 

Misja pokojowa

Pojawia się ponadto problem luki czasowej wypadającej na okres pomiędzy zawarciem ewentualnego pokoju, a formalnym przyjęciem Ukrainy do Sojuszu. Rosja może bowiem próbować wykorzystać ten czas na realizację swoich zamierzeń. W ten czy inny sposób. By uniemożliwić rozszerzenie NATO, Kreml może następnym razem powtórzyć  scenariusz z 2014 roku. Wkroczyć na wybrany odcinek terytorium ukraińskiego oraz zatrzymać się w celu zamrożenia konfliktu (jak w Donbasie). Do takiej ograniczonej obszarowo akcji armia rosyjska mogłaby się szybko przygotować. Zwłaszcza, że kierunków na jedno silne uderzenie jest multum, a Ukraińcom trudno byłoby zabezpieczyć je wszystkie (cała długość granic z Białorusią i Rosją).

By wykluczyć taki wariant wydarzeń, już teraz omawia się koncepcję wprowadzenia na Ukrainę sił pokojowych NATO. Tego rodzaju pomysł – tyle, że w kontekście uniemożliwienia Rosjanom prowadzenia dalszej ofensywy na Ukrainie – przedstawiałem już drugiego dnia trwającej wojny. Wówczas wydawał się on abstrakcyjny, jednak niewykluczone, że okaże się jedynym właściwym umożliwiającym osiągniecie strategicznego celu przez NATO jakim jest zabezpieczenie Ukrainy.

Wskazać należy, że wysłanie misji  pokojowo-stabilizacyjnej wpisuje się w działania prewencyjne i odstraszające, które zapobiegają pojawieniu się nowego zagrożenia dla członków Paktu Północnoatlantyckiego. Jeśli oddziaływanie sojuszu na obszary poza terytoria państw NATO mogłoby zapobiec przyszłym zagrożeniom dla członków Paktu, to podjęcie stosownych działań powinno być nie tylko opcją, ale wręcz obowiązkiem.

Polska dyplomacja powinna lobbować za powyższym rozwiązaniem lub jego wariantami przed lipcowym szczytem w Wilnie. Choć w tym zakresie osiągnięcie konsensusu w NATO może okazać się niezwykle trudne. Alternatywą mogłoby być rozmieszczenie wybranych państw NATO na Ukrainie (w tym USA), których celem byłoby zagwarantowanie spokojnego wejścia Kijowa do grona członków NATO.

 


Autoreklama: Zakup książkę lub ebooka: “TRZECIA DEKADA. Świat dziś i za 10 lat” w której treści przewidziano wojnę na Ukrainie i dowiedz się, co jeszcze może nas czekać w nadchodzących latach. 

TRZECIA DEKADA. Świat dziś i za 10 lat


 

Zwycięstwo Ukrainy dla NATO

Mając określone interesy strategiczne NATO, w tym te dotyczące rywalizacji z Rosją, można pokusić się o sprecyzowanie jaki scenariusz wojenny na Ukrainie leży w interesie Sojuszu. Nie jest bowiem tak, że interes ten jest tożsamy z interesem ukraińskim. Władze z Kijowa zapowiadają walkę do momentu odbicia wszystkich okupowanych przez Rosjan terytoriów – włącznie z Krymem i Donbasem. Oczywiście taki wariant wydarzeń byłby dla Sojuszu korzystny, problem w tym, że wojna toczy się również na koszt państw członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego. Nie  chodzi tylko o wartość przekazywanej pomocy (w tym sprzętu wojskowego), ale również koszty pośrednie, takie jak: straty gospodarcze, ciężar utrzymywania wsparcia humanitarnego (w tym dla uchodźców) czy też koszty geopolityczne (zaangażowanie na froncie przeciw Rosji, w sytuacji rosnącej potęgi Chin).

Ponadto należy zauważyć, że występują różnice w zakresie oceny wpływu trwania konfliktu na interesy poszczególnych państw. Korzystnym dla Ukrainy, ale i choćby Polski, byłoby szybkie rozstrzygnięcie konfliktu w sposób bardzo zdecydowany. Dewastujący dla rosyjskiej armii. Podobne zdanie w zakresie długości wojny (ale już niekoniecznie takiego jej rezultatu) z pewnością posiadają Francuzi, Niemcy lub inne państwa zachodniej Europy. Tymczasem u Amerykanów wydaje się, że trwa dyskusja. Tak w temacie czasu trwania konfliktu jak i jego optymalnego rezultatu. Czy długa wykańczająca Rosję (ale i przy okazji Ukrainę) wojna nie dałaby lepszego efektu niż szybkie zakończenie konfliktu? Czy rzeczywiście dotkliwa klęska Rosji jest niezbędna, czy też warto dać Moskwie kolejną szansę, ale na waszyngtońskich warunkach?

Jak widać trudno jest określić jeden wspólny interes dla całego Sojuszu, bowiem poszczególne państwa posiadają inną optykę sytuacji. Natomiast można poszukać płaszczyzn, które realizowałyby interesy wszystkich, albo decydującej (w sensie podejmującej decyzje) części NATO.

Mając na uwadze wcześniej przedstawione tezy, stwierdzić należy, że absolutnie w interesie większości jest trwałe osłabienie Rosji (może tylko Węgrzy i Niemcy by z tym polemizowali). Tą trwałość można osiągnąć poprzez wydłużanie wycieńczającej wojny. Jednak nie jest to jedyny sposób. Gdyby bowiem konflikt rozstrzygnąłby się szybko i niekorzystnie dla Kremla, to efekt trwałego osłabienia Rosji można by uzyskać poprzez mechanizmy stosowane przez Zachód w czasie pokoju. Co zostanie rozwinięte w dalszej części analizy. To powinno przekonać USA do perspektywy Polski i Europy, a więc  optyki państw, których wojna na Ukrainie dotyka najbardziej.

Wydaje się więc możliwe wypracowanie takiego wspólnego stanowiska NATO, zgodnie z którym Sojusz powinien wspierać szybkie i zdecydowane zwycięstwo Ukrainy, a następnie zadbać o permanentną słabość Rosji.

W tym miejscu należy sprecyzować, co oznacza „zwycięstwo Ukrainy” dla NATO. Czy odbicie wszystkich zajętych przez Rosjan po 2013 roku terytoriów jest niezbędne do tegoż zwycięstwa? Czy jest granica kosztów oraz czasokresu, których przekroczenie sprawia, że przywracanie granic Ukrainy sprzed 2014 roku byłoby nieopłacalne?

Donbas stracony?

Biorąc pod uwagę zasoby militarne jakie byłyby potrzebne do odbicia całego Donbasu z Donieckiem i Ługańskiem włącznie, założenie, że Ukraińcy daliby radę tego dokonać bez krwawych, kosztownych i długotrwałych walk byłoby dość ryzykowne. Operacja donbaska wymagałaby prawdopodobnie olbrzymiej ilości środków, zasobów ludzkich, a także czasu. A i tak nie ma gwarancji, że by się powiodła. Dla przykładu zdobycie aglomeracji liczącej sobie 900 tys. mieszkańców wymagałoby jej okrążenia i oblegania. Odcięcia broniących się Rosjan od zaplecza i zasobów. Zmuszenia do kapitulacji, co wcale nie byłoby takie pewne i łatwe. Zwłaszcza, że rosyjska armia może sobie pozwolić na obronę wybranych rejonów (jak Krym/Donbas) bez potrzeby utrzymywania wielkich sił wzdłuż granicy z Ukrainą. W odwrotnej sytuacji są Ukraińcy, którzy prowadząc ofensywę na wybranych kierunkach, muszą dbać o ochronę całej długości granic z Białorusią i Rosją. W konsekwencji Rosjanie mogą koncentrować siły, natomiast Ukraińcy muszą pozostać w większym lub mniejszym rozproszeniu oraz posiadać odpowiednie odwody.

Z tych względów odbijanie Donbasu byłoby arcytrudnym zadaniem, a w kontekście założenia szybkich rozstrzygnięć wojennych – prawdopodobnie niemożliwym do zrealizowania. Wniosek z tego płynie jeden. Gdyby Ukraińcom nie udało się w jakiś spektakularny sposób odbić omawianego rejonu w stosunkowo krótkim czasie, ale jednocześnie doszłoby do pobicia rosyjskiej armii w innych miejscach, wówczas NATO powinno przysiąść do rozmów pokojowych z Rosją. Niezależnie bowiem od sytuacji geopolitycznej oraz wewnętrznej Rosji, w Moskwie raczej nie zaakceptują oddania terytoriów, na których wciąż przebywałaby rosyjskie wojska. Zazwyczaj – fakt nie zawsze – to rozstrzygnięcia militarne decydują o transferach terytorialnych ustalonych w czasie negocjacji pokojowych.

Warto w tym miejscu zauważyć, że część rejonu donbaskiego (ta zajęta jeszcze w 2014 roku) mogłaby być kulą u nogi powojennej Ukrainy. Lojalność tamtejszych mieszkańców byłaby dyskusyjna, co mogłoby generować problemy na przyszłość. Jednocześnie należy pamiętać o tym, że Rosja – nawet będąc w trudnej sytuacji – może nie zaakceptować jednowymiarowych warunków pokojowych, które nie uwzględniałyby żadnych korzyści terytorialnych dla Moskwy. Władze z Kremla – jakiekolwiek by nie były – nie mogą pozwolić sobie na „kapitulację”, bowiem na drugi dzień mogłyby stracić mandat sprawowania władzy w Rosji. A to historycznie kończyło się różnie, jeśli chodzi o osobiste konsekwencje dla władców. Z perspektywy Ukraińców, zadanie Rosjanom dotkliwej klęski oraz późniejsza akceptacja utraty Donbasu wydaje się być ceną, jaką powinni zapłacić za trwały pokój. Walka do odzyskania każdego metra Ukrainy nie będzie uzasadniona, jeśli po zawarciu pokoju zabraknie Ukraińców, którzy mogliby z tego „sukcesu” militarnego skorzystać. Kijów musi dzisiaj deklarować walkę o wszystko, ponieważ boi się, że brak okazywania determinacji skłoni Zachód do zawarcia zgniłego rozejmu. Natomiast gdyby Ukraińcy otrzymali żelazne gwarancje bezpieczeństwa na czas pokoju, wówczas będą skłonni do odejścia od bezkompromisowego stanowiska.

Krym odzyskany

Wojskowi wskazują na fakt, że istnieją realne szanse na przeprowadzenie operacji wojskowej umożliwiającej odzyskanie Krymu. Półwysep można odciąć fizycznie od zaopatrzenia z Rosji, a wówczas można doprowadzić do jego kapitulacji. Być może nawet bez potrzeby ryzykownego szturmowania. Mało tego, przy użyciu odpowiednich sił i środków (już istniejących), jest szansa na dokonanie tego w relatywnie krótkim czasie.

Odzyskanie Krymu dla Ukrainy byłoby korzystne dla wielu członków NATO. Kontrolowanie Półwyspu ułatwia dominację na Morzu Czarnym oraz możliwość blokowania portów ukraińskich z Odessą włącznie. Krym w rękach Rosji to zagrożenie dla Turcji, Bułgarii, Rumunii oraz Ukrainy, która w założeniu powinna stać się członkiem NATO. Na osłabieniu Rosjan na omawianym akwenie zależy również Stanom Zjednoczonym oraz Zjednoczonemu Królestwu. Anglosaskie potęgi morskie z pewnością zyskałyby na opcji korzystania z portu w Sewastopolu. Wymienione państwa z pewnością posiadają wolę polityczną oraz interesy w tym, by pozbawić Rosjan kontroli nad Krymem.

Jednocześnie odzyskanie półwyspu jest dla Ukrainy kluczowe w zakresie bezpieczeństwa żeglugi morskiej na szlaku do cieśnin tureckich i dalej na Morze Śródziemne. Warto, by przyszły sojusznik NATO szybko zyskał w tym kontekście samodzielność i nie musiał zależeć od pomocy innych. Do tego czasu floty US Navy lub Royal Navy mogłyby korzystać z Sewastopola jako bazy umożliwiającej neutralizację Floty Czarnomorskiej.

Tak więc odzyskanie Krymu jest korzystne na wielu płaszczyznach nie tylko dla Ukrainy, ale i całego NATO. Jednocześnie wydaje się leżeć w możliwościach samych Ukraińców. W konsekwencji można wyciągnąć wniosek, że Ukraina pomniejszona o Donbas, ale z przywróconym Półwyspem Krymskim jest optymalnym wariantem pokojowym z tych realnych do osiągnięcia w relatywnie krótkim czasie i nie wymagającym zwiększania hekatomby wymaganej do bezkompromisowego zwycięstwa.

Zakreślenie warunków zwycięstwa (celu) na Ukrainie dla NATO pozwala w konsekwencji odpowiedzieć na pytanie, co Sojusz powinien zrobić, by takie zwycięstwo osiągnąć? Skoro czas i koszty powalenia Rosji pełnią kluczową rolę, to niezbędnym wydaje się nieograniczone politycznie wsparcie w zakresie dostaw sprzętu militarnego dla Ukrainy. Ukraińcy powinni jak najszybciej otrzymywać zasoby pozwalające im na zadanie rosyjskiej armii druzgocącej klęski.

Ponadto można zacząć się zastanawiać, czy NATO nie powinno być przygotowane do działania, gdyby przebieg wydarzeń tego wymagał. Być może taka sytuacja nie zaistnieje, jednak należy szykować się na najgorsze scenariusze, takie jak ten który opisałem w analizie: „Interwencja na Ukrainie – jak powstrzymać Putina?

 

Nowy model NATO-wskiej armii?

Siła Zachodu i NATO to słabość Rosji (relacja). Tak więc poza osłabianiem Moskwy – w tym poprzez odniesienie zwycięstwa na Ukrainie – należy podjąć działania w celu wzmocnienia Paktu Północnoatlantyckiego. I rzeczywiście, w Sojuszu dyskutuje się nad nową koncepcją zwiększenia potencjału militarnego. Zakłada ona posiadanie sił lądowych, które w 10 dni od podjęcia decyzji byłyby w stanie wystawić do walki ok. 30 brygad (100 tys. żołnierzy). W ciągu miesiąca siły te powinny wzrosnąć dwukrotnie, a po pół roku od podjęcia decyzji dowódcy wojsk lądowych NATO powinni dysponować 500-tysięczną armią. Tego rodzaju kierunek – który uwzględnia wzrost masy, a także zakłada długotrwały konflikt – wydaje się być jak najbardziej prawidłowy. To zresztą znamienne, że obecnie wojskowi z USA i NATO rewidują swoje wcześniejsze założenia, że małe siły byłyby w stanie rozstrzygnąć konflikt na korzyść Zachodu i to w bardzo krótkim czasie. Jak widać Polska wybrała w tym zakresie właściwą ścieżkę rozwoju Sił Zbrojnych RP, co unaocznia, że bezrefleksyjne powielanie tego co „mówią Amerykanie” nie zawsze się sprawdza. Należy pamiętać o tym, że z racji na swoje położenie i sytuację, Amerykanie mogą popełniać błędy nawet na poziomie strategicznym. Z kolei położenie Polski jest zbyt trudne i nie pozostawia wiele miejsca nawet na błędy operacyjne czy taktyczne o strategicznych nie wspominając. Dlatego nie możemy pozwolić sobie na zaniechanie prac nad własną ścieżką opartą o nasze warunki oraz doświadczenia historyczne. Jednym z nich jest świadomość, że „Wschód” prowadzi najczęściej wojny w sposób totalny, a więc wyniszczający i śmiertelny dla cywili.

Oprócz zwiększenia liczebności jednostek NATO gotowych do reakcji i wojny, w dyskusji podnosi się konieczność od odejścia od uzgodnień z Rosją z 1997 roku (NRFA) wg których NATO nie może rozmieszczać „znaczących sił bojowych” w państwach wschodniej flanki. Krok ten wydaje się być naturalnym po tym, jak Rosja stała się realnym zagrożeniem militarnym w Europie Wschodniej. Jednocześnie doświadczenia z Ukrainy dowodzą, że nie można wpuszczać przeciwnika na własne terytorium z uwagi na jego gotowość do popełniania zbrodni wojennych na ludności cywilnej. Z tych względów NATO musi bronić każdego metra swojego terytorium (co jasno stwierdził prezydent Joe Biden w czasie warszawskich wizyt).

Taka koncepcja obronna wspiera projekt stałych baz wojskowych w państwach broniących granic NATO. Byłoby to niezbędne nie tylko w kontekście gotowości do ewentualnej obrony, ale i w perspektywie pozyskania zdolności, do prowadzenia działań ekspedycyjnych poza granice NATO (np. misja pokojowa na Ukrainie). Należy podkreślić, że obecna amerykańska obecność w Polsce ma charakter rotacyjny w zasadzie już tylko z nazwy. Wprawdzie poszczególne jednostki US Army dokonują rotacji, to jednak pod Rzeszowem od roku znajduje się całe miasteczko logistyczne, które jest de facto także bazą wojskową. Bynajmniej nie rotacyjną. Zapadła już również decyzja o powstaniu stałego dowództwa V Korpusu Wojsk Lądowych USA w Polsce.

Niezbędnym wydaje się być także takie rozmieszczenie flot NATO, by zabezpieczyć i zdominować m.in. Morze Bałtyckie oraz Morze Czarne. Uzyskanie na tych akwenach decydującej przewagi powinno mieć charakter stały. Zwłaszcza na Bałtyku, z uwagi na liczną i kluczową infrastrukturę energetyczną o znaczeniu strategicznym należącą do poszczególnych członków Sojuszu.

Rola Polski i jej sił zbrojnych w NATO

Polska dyplomacja powinna oczywiście wspierać wszystkie ww. inicjatywy rozwoju militarnego Sojuszu. Jednakże nie ulega wątpliwości, że ze względu na swoje położenie, a więc i skalę zagrożenia, Polska musi rozbudować swoją armię. Co będzie niezwykle kosztowne. W konsekwencji należy sobie odpowiedzieć na pytanie, ile z planowanych 30 a docelowo nawet 150 brygad NATO będzie należało do Polski? Czy Siły Zbrojne RP będą partycypowały w wysiłku sojuszniczym w wymiarze takim samym jak Bundeswehra czy armie Hiszpanii, Włoch lub Portugalii?  Czy też wiele z tych gotowych do działania 30 brygad będzie wystawiane przez Warszawę?

Mając na względzie naszą sytuację geopolityczną wydaje się, że Polska wręcz musi być państwem wiodącym w Europie, jeśli chodzi o potencjał sił zbrojnych oraz ich gotowość do działania. Skoro tak, to być może warto jest wrzucić na agendę w NATO koncepcję rozbudowy wspólnego budżetu w NATO. Budżet ten byłby następnie wydatkowany na rozbudowę infrastruktury oraz zaplecza logistycznego, które służyłyby przecież wszystkim.

Pamiętać bowiem należy, że państwa frontowe – tj. jak Polska – nie tylko muszą wystawić odpowiednie siły własne, ale i być przygotowane na przyjęcie setek tysięcy żołnierzy pochodzących z całego Sojuszu. Przerzut wojsk oraz ich rozlokowanie – choćby jeszcze w czasie pokoju w ramach działań odstraszających – to poważna operacja organizacyjno-logistyczna. Potrzeba np. odpowiednio sporego taboru kolejowego, dużej liczby ciężarówek, samolotów, statków, baz przeładunkowych, magazynów, portów, lotnisk a wreszcie koszar dla żołnierzy a także poligonów. By NATO było gotowe do działania, w miejscu podejmowania tych działań musi być odpowiednia infrastruktura. Zbudowanie jej to olbrzymie koszty. Polska może a nawet powinna demonstrować gotowość do samorealizacji w zakresie rozbudowy Sił Zbrojnych RP. Jednak część niezbędnych wydatków będzie związana z interesem wspólnym. Stworzenie na te cele funduszu nie wydaje się bezpodstawne. Wysokość składek do takiego budżetu mogłaby być uzależniona od proporcji zaangażowania danego państwa we wspólny wysiłek zwiększania potencjału militarnego (np. od tego, ile gotowych do działania brygad wystawiłoby dane państwo w ramach ww. koncepcji 30 bryg w 10 dni i 150 bryg. w 180 dni).

Nie chodzi o to, by stawiać się w roli petenta, który chce uzyskać bezpieczeństwo kosztem innych. Przeciwnie, Polska musi demonstrować wolę stania się ważnym partnerem NATO, który nie tylko nie jest pasożytem, ale wręcz w pewnym możliwy dla siebie zakresie chce być dawcą bezpieczeństwa dla państw regionu. Natomiast warto jest powalczyć o dodatkowe środki na infrastrukturę służącą całemu NATO, która i tak musi powstać na terenie Polski. Kiedyś dużo kontrowersji budziła dyskusja na temat tego, która strona – USA czy Polska – miałaby ewentualnie sfinansować „Fort Trump”. Może czas pomyśleć o rozwiązaniu, w którym wszyscy członkowie sojuszu partycypowaliby w tego rodzaju kosztach?

 

Utrzymać determinację po wojnie

Podsumowując dotychczasowe rozważania stwierdzić należy, że w interesie NATO jest doprowadzenie Rosji do stanu permanentnej słabości. W tym celu należy doprowadzić do jej dotkliwej klęski na Ukrainie, a następnie narzucić dogodne dla Sojuszu warunki pokojowe. Priorytetem jest uzyskanie trwałego bezpieczeństwa dla państw Paktu Północnoatlantyckiego, co wiąże się z trwałym zabezpieczeniem bufora w postaci Ukrainy. Najlepszym sposobem by to osiągnąć, jest wciągnięcie Ukrainy do NATO, natomiast zanim to nastąpi należy zadbać o żelazne gwarancje. Takie mogą wynikać z rozmieszczenia wojsk Sojuszu na terytorium Ukrainy. Tego rodzaju świadomość musi być obecna i dyskutowana w gremium NATO.

Nie ulega również wątpliwości, że rosyjska porażka na Ukrainie nie może oznaczać końca NATO i rozwoju potęgi militarnej Sojuszu. Rywalom Paktu Północnoatlantyckiego nie można odpuszczać, tak jak to zrobiono po 1991 roku. Pokój to okres pomiędzy wojnami. To co należy zrobić, to w sposób maksymalny wydłużyć czas spokoju, dzięki któremu można się rozwijać i współpracować. Najlepszym sposobem na zabezpieczenie sobie przyszłości jest działanie w myśl rzymskiej maksymy: si vis pacem, para bellum. Zaniechanie inwestycji w bezpieczeństwo osłabiałoby Sojusz, a to znów mogłoby prowadzić do powstania nowej sytuacji kryzysowej, w tym wojennej. Dlatego już teraz należy myśleć o mechanizmach prawno-politycznych, a także finansowych, które zagwarantowałyby utrzymanie determinacji członków Sojuszu w zakresie inwestycji we wspólne bezpieczeństwo.

Jednocześnie – mając na względzie wyżej przedstawioną tezę o potrzebie utrzymywania Rosji w permanentnej słabości – państwa NATO we współpracy z UE powinny po wojnie utrzymać kierunek polityki uniezależniania się od Federacji Rosyjskiej i jej surowców (a może też od Chin i ich rynku). Należy również utrzymać sankcje na Rosję. Być może nie wszystkie, ale z pewnością te w zakresie przekazywania nowoczesnych technologii. Bowiem władze z Kremla wykorzystują skok technologiczny oparty na wsparciu z Zachodu do rozwoju i rozbudowy sfery militarnej. Tak więc pomaganie Rosji w zakresie rozwoju technologicznego jest niczym innym jak karmieniem cerbera. Rosja po wojnie musi na długie lata pozostawać słaba. Jeśli tego rodzaju stan będzie się utrzymywać, to możemy doczekać sytuacji, w której to Moskwa będzie błagać o zachodnie gwarancje bezpieczeństwa przed Chinami. Czy nie byłby to wymarzony dla nas scenariusz?

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, podatki – blog

Wartościowe? Pomóż rozwijać bloga
Twitter
Visit Us
Follow Me
RSS
YOUTUBE
YOUTUBE

68 komentarzy

  1. znowu 100/100 czyli jak pisałem od dwóch lat na forum wpolityce-
    jesli US chce ponownie być supermocarstwem a nie tylko dużym i bogatym krajem bez politycznego znaczenia jak Kanada, to musi wygrać pokój. A celem NIE jest zwycięstwo UKR lecz przegrana Rosji.
    A więc w skrócie – konferencja pokojowa w Sztokholmie w 2024, bezwarunkowa kapitulacja Rosji, jej denuklearyzacja jako przejęcie i zniszczenie arsenału jądrowego przez siły specjalne aliantów, demilitaryzacja obwodów pogranicznych – Komi, Archangielski, Kraj Nadmorski i Stawropolski oraz derusyfikacja Rosji rozumiana jako likwidacja struktur FSB i fizyczna eliminacja jej kluczowych funkcjonariuszy, tak jak proponuje to Jurij Felsztyński.
    Aby to wszystko zrealizować będzie potrzebna 25 letnia okupacja Kremla z gen Wściekłym Psem Mattisem oraz lokalnym ruskim rządem czyli scenariusz przerobiony w Japonii i powojennych Niemczech.
    Poza tym narzucenie Rosji reparacji w tym dostaw darmowych surowców /węglowodorów, co ruskie przewidzieli i aby również wywrzeć presję na Scholza wysadzili przed zimą 2022 roku gazociągi NS.
    Prócz tego zwrot Polsce reparacji wg umowy pokojowej z 1921 roku z traktatu ryskego, zwrot obwodu Królewca dla RP oraz przekazanie UKR w ramach reparacji wojennych ziem całej dawnej Swobody ok 150 ts km2 obwodów kurskiego, białgorodzkiego, woroneskiego i części rostowskiego aż po rzekę Don. Dzięki temu UKR zyska całość największych na świecie złóż rud żelaza i metali rzadkich, pas ziem rolniczych niezbędych do szybkiej gospodarczej odbudowy kraju oraz łatwą do obrony granicę na szerokiej i wartkiej rzece płynącej w dolinie.
    Na tej samej konferencji daj Boże że Anglosasi nie popełnią błędu z Jałty i Poczdamu i wygrając militarnie wojnę na wschodzie wygrają również pokój. Dlatego w celu ostatecznego złamania rusko-pruskiego -chińskiego sojuszu i ich pomysłu budowy Europy Euroazjatyckiej użyją LEWARU POLSKICH REPARACJI do wymuszenia na Niemcach ich uznania i wypłaty w DEKADĘ. 6,5BLN PLN to 1,5BLN USD czyli 28 tysięcy ton złota lub ekwiwalent w dywidentach przejętych do polskich funduszy powierniczych akcji niemieckich koncernów z DAX30. To 150 MLD USD rocznie w postaci rezerw złota i akcji to będzie kwota do udzwigniecia przez niemiecki budżet (480MLD USD), a na tyle odczuwalna i bolesna że gospodarczo zdusi na lata niemiecką dominację nad UE. To będzie cena za 60 lat niemieckiej OST POLITIK i osłabiania sojuszu. Lekcja również wobec Francji i innych koni trojańskich w NATO.
    A politycznym uzasadnieniem niemieckich reparacji będzie POWIĄZANIE ich z powojenną odbudową UKR jako członka federacji IV RP sześciu wolnych narodów. Jak Niemcy jako mimo wszystko alianci dostaną udział w odbudowie UKR oraz udział w darmowych węglowodorach z Rosji to łatwiej ten anglosaski dyktat zaakceptują. W ten sposób za pieniądze niemieckie oraz amerykańskie z Banku Swiatowego i MFW Niemcy i Polacy odbudują UKR omijajać sprytny niemiecki plan na odbudowę IV Rzeszy jako niemieckiego eurokołchozu który wchłonie na zasadzie umowy stowarzyszeniowej UKR lecz utrzyma jak dotychczas unijną smycz- kroplówkę. Mam nadzieję, że Anglosasi i wolnomyslący UKR dostrzegają te zagrożenia i korzysci.

    A to wszystko zagwarantuje odcięcie Rosji od Bałtyku, Arkyki i Morza Czarnego i zapewni nam dekady pokoju znane jako PAX AMERICANA a więc ponownie Europę EUROATLANTYCKĄ z granicami federacyjnej IV RP na wzgórzach Wałdaju i rzece Don. Ale warunkiem tego planu jest wojskowe zdobycie i utrzymanie do lata 2024 roku przez UKR rubieży łuku rzeki Don po Woroneż z punktowymi atakami na wybrane cele w Rosji.

    1. “Denazyfikacja, demilitaryzacja i denuklearyzacja” Rosji? No fajnie, a kto za to zapłaci? Nie “wirtualnymi dolarami” wytwarzanymi “z niczego” tylko konkretną liczbą martwych żołnierzy?

      Owszem, Niemcy, Japonia czy Irak zostały “zdemilitaryzowane”. Tylko że w przypadku III Rzeszy i Iraku trzeba było zająć całe terytorium i wyłapać “naczalstwo” a potem postawić je przed sądem. Kto i jakim kosztem zajmie całe terytorium Federacji Rosyjskiej?

      W przypadku Japonii trzeba było spalić za pomocą bomb atomowych niewinnych cywili z Hiroshimy i Nagasaki, i zablefować że wiele innych miast Japonii spotka ten sam los. Ktoś spróbuje spalić kilka miast Rosji za pomocą bomb atomowych? Kto???

      No to jakie szanse realizacji ma Twój świetlany plan pognębienia Rosji??? Moim zdaniem są one równe zeru, bo NATO w końcu, z wielkim bólem d***y, zdecydowało że da sprzęt i amunicję Ukrainie, ale jak zostanie postawione przed alternatywą pt. “czy oddajemy Rosju Ukrainę, czy poświęcamy zycie żołnierzy z krajów NATO?” stwierdzi “życie ludzkie jest najważniejsze” (tzn. życie żołnierzy z USA i zachodniej UE jest ważniejsze niż wolna Ukraina). Jeżeli Polska zadecyduje inaczej – tym gorzej dla polskich żołnierzy. Ale skoro oni wierzą w III RP, a III RP stawia wyżej interes Ukrainy niz Polski – cóż, niech giną. Cześc Ich pamięci.

      1. Panowie i Panie. Zdarza mi się czytać co któryś komentarz i od jakiegoś czasu wszystkie zaczynają się od ad personam. Dwa ostatnie ocenzurowałem wykreślając niepotrzebne fragmenty,. Kolejnych komentarzy z ad personam nie będę publikować wcale.
        Życzę owocnej, żywej, ale jednak kulturalnej dyskusji 🙂
        KW

      2. Lublin, odpowiemi kulturalnie zgodnie z rozkazem panującego to Autora herr Wojczala-
        otóż jestem głęboko przekonany, co zapowiedział dwa razy w Warszawie prezydent Biden, że US postanowiło wyeliminować Rosję wikłając ją w wojnę zastępczą na UKR. Tu zgoda z największymi ruskimi sympatykami z Konfy. Wojną wygrają sankcjami, które mimo że dziurawe to wolno DZIAŁAJĄ oraz krwią i wyniszczeniem UKR. Po prostu ruskich zagłodzą, odcinając od zysków i niszcząc ich gospodarkę. Ruskie tj sfałszowane statystyki już raportują 26% wzrostu wydatków, spadek 20% dochodów w ich budżecie. Muszą co własnie robią wyprzedawać swoje srebra rodowe-złoto,surowce, kamienie szlachetne, rezerwę metali rzadkich zgromadzoną w GOHRANIE i Banku Rosji. Podobnie jak Budanow z HUR oceniam że “kupka”skończy im się do wiosny przyszłego roku.
        Kto zna realia Rosji, a ja tam i mieszkałem i wałęsałem się jako kochanek Wielkiej Niedzwiedzicy, ten wie, że Andriej Kozyriew miał rację mówiąc że Rosja to walka telewizora z lodówką. Jak kupka się skończy czyli WRÓCI epoka Jelcyna z brakiem emerytur, zatorami płatniczymi, kartkami, masowym bezrobociem to NIE potrzebna będzie inwazja NATO jak w 1945 na Niemcy ani dwie bombki atomowe, bo ruskie sami się zagryzą. Putina powieszą na strunie i zacznąratować masę upadłościową. Miał być Piotr Wielki, był Mikołaj I. Lodówka wygra z telewizorem, kaleki wrócą z frontu, sukcesów nie będzie tylko kolejne mobilizcje osłabiające gospodarkę. A dzisiejsza Rosja to nie Rosja stalinowska. Jest dużo gorzej i tu zgadzam się z najgorszymi ruskimi propagandystami- to mix homo sovieticus z najgorszymi cechami zgniłego zachodu. Kasa, kasa, kasa plus wóda, aborcja, powszeche złodziejstwo, korupcja i tumiwisizm oraz ogłupienie zachodnim zgniłym stylem życia. Ukradziony sedes jest tam ważniejszy niż sukcesy na froncie. Zero idealizmu, walki klas itd. Stalin przewraca się w grobie. Więc nie będą jak w 43 w Leningradzie żreć trawy ani jak za Breżniewa żreć kaszy ze słoniną na kartki popijąc bimbrem z jesiennych liści tylko po prostu zaczną się dezercje, bunty jednostek, puczyki aby w końcu poszczególne republiki NA POCZĄTEK ogłaszały wstrzymywanie mobilizacjii. Powtórka z 1989-90, dokończy się ten etap historii, rozpadu ZSRRi końca rewolucji październikowej.
        I każdy gubernator, który wstrzyma wykonywanie rozkazów z Moskwy będzie bohaterm, jak Jelcyn na czołgu pod Białym Domem. Byłem tam, widziałem i to wróci. Rosja jest krajem kolonialnym, rasistowskim, rządzonym od 30 lat przez FSB czyli korupcję jako NAJWAŻNIEJSZĄ cechę systemu. Mająca wadliwy model gospodarczy polaryzacyjno dyfuzyjny- centrum żyje kosztem prowincji. Tuwa, Tatarstan, Ałtaj, Buriacja, Dagestan, Kraj Stawropolski, Sacha czyli Jakucja.

        I na koniec Lublinku, to nie jest mój plan lecz plan Pana Bidena, który przez całe swoje życie był przeciętnym kongresmenem by w końcówce żywota dostać od historii prezent- zbudował jak Roosevelt Wielką Koalicję i za ułamek ok 10% rocznego amerykańskiego budżetu na wojsko wygra wojnę z Imperium Zła, przejmie ruskie surowe i dostęp do Arktyki, wygra drugą kadencję i dostanie pokojowego Nobla. Nawet jesli UKR zaczną przegrywać i wojska NATO przekroczą Rubicon aby w drugim rzucie ruszyć z pomocą w ofensywie, nawet jeśli polegną amerykańscy chłopcy, to będzie warto. Oni sobie już to policzyli.
        Osobiście modliłem się i czekałem na to 30 lat, od kiedy na studiach przekonywałem kolegów o nieuchronnej wojnie z ruskimi a wszyscy wtedy prócz nieśmiertelnego dr Targalskiego wysyłali mnie do Tworek.
        Stepie szeroki…

    2. Wiesz co, bardzo ciekawa perspektywa. Ale będę szczęśliwy jeśli chociaż 1/3 z tego się spełni ????

      Rosja musi mieć jak najdłuższą smutę.

      Widzę dwie dość nieoczywiste drogi które mogą namieszać. Jestem ciekaw co myślisz @krzysztofwojczal
      – komercjalizacja fuzji jądrowej. Coś co wydawało się niemożliwe az do przełomu z końca poprzedniego roku. Praktycznie nieograniczona i darmowa energia. W dodatku czysta. Microsoft zainwestował już parę dni temu w tę firmę która jest przekonana o tym, że będą mieli coś w 2028. Sam Altman (CEO openAI twierdzi, że pierwsze komercyjne będą już w 2026 roku).
      – nowa generacja elektrowni jądrowych od TerraPower. Mają kontrakt na budowę w Wyoming. Teoretycznie TerraPower posiadają plany na typ elektrowni ktora może “żywić” się odpadami z innych elektrownii atomowych – w każdym razie polecam poczytać o ich ostatnim projekcie – zamiast wody używają metalu który zawiera szereg zalet.
      – już te dwa typy elektrowni odbierają Rosji ich główny atut tanich surowców. A czym jest Rosja bez surowców? Wydmuszką i dużą łąką
      – kolejna rewolucja—AI które może namieszać w każdej dziedzinie życia ludzkości (i nie tylko). Do października ma być GPT4.5 a w nowym roku już GPT5. A nie tylko OpenAI pracuje nad tym. Możemy spodziewać się wielu przełomów w medycynie i prawdopodobnie AI pomoże nam znaleźć nowe typy baterii czyli magazynów energii oraz wielu innych potrzebnych rzeczy jak np. przełomy w medycynie, procesorach czy komputerach kwantowych a jak wiadomo im mocniejsze komputery tym szybszy progress AI. Nie bez powodu mówią, że mamy wzrost wykładniczy.

      Lata 20 XXI wieku będą szalone. Być może bardziej rewolucyjne dla ludzkości niż lata 80-90 XIX wieku oraz cały XX wiek sam w sobie.
      Czy kraj który opiera się na surowcach i grabieży zdoła to przetrwać? Równie dobrze możemy znaleźć nowe systemy polityczne znalezione przez sztuczną inteligencję. Może państwem będzie sterować już AGI (artificial general intelligence). Polecam poczytać także przewidywania Ray Kurzweila o Singularity.

  2. “Priorytetem jest uzyskanie trwałego bezpieczeństwa dla państw Paktu Północnoatlantyckiego, co wiąże się z trwałym zabezpieczeniem bufora w postaci Ukrainy. Najlepszym sposobem by to osiągnąć, jest wciągnięcie Ukrainy do NATO, natomiast zanim to nastąpi należy zadbać o żelazne gwarancje.”

    Z całym szacunkiem, ale Ukraina w NATO jako bufor dla państw Paktu Północnoatlantyckiego nie wydaje się być logiczne. Chyba, że Ukraina będzie członkiem n-tej kategorii w Sojuszu. Biorąc pod uwagę rodzące się (realizowane?) pomysły na wojskową unię polsko-ukraińską, Polska również wpadnie w tą samą kategorię.

  3. Dla stałych czytelników, tezy tego opracowania nie są zaskoczeniem:D. Nowością jest jedynie propozycja wspólnego NATO-wskiego funduszu na rozbudowę infrastruktury – bardzo ciekawa.

    Zgadzam się, że w długim okresie wejście do NATO powinno być ważniejsze dla Ukrainy niż odbicie wszystkich terytoriów. Co więcej, uważam, że tylko taka deklaracja może przekonać ich do rezygnacji z bicia się “o każdy metr”.
    Z drugiej strony, Rosja oczywiście będzie z całych sił protestowała przeciwko wstąpieniu Ukrainy do NATO (i UE w sumie też) i jedyny argument, którym może posłużyć się “Zachód” to zdjęcie sankcji.
    Podsumowując: najlepszy sposób, żeby “zmusić” Ukrainę do szybkiego pokoju, to członkostwo w Nato, a jedyny sposób, żeby Rosja się na to zgodziła, to zdjęcie sankcji.
    Tyle tylko, że NATO nie jest chyba gotowe nawet na oficjalne rozwiązanie umowy NATO-Rosja, a co dopiero mówić o przyjęciu Ukrainy…

    1. Problem w tym, że p. Zełeński wielokrotnie zadeklarował że “Ukraina będzie walczyć aż do odbicia terytoriów w granicach z 1991 roku”. Tyle że są to granice równie “sztuczne” jak te w Afryce – nie majace nic wspólnego z realiami społeczno-nacjonalistycznymi. “Zachodni” Ukraińcy są antyrosyjscy, “wschodni” – prorosyjscy, a zapewne jest też sporo obywateli Ukrainy którym jest “wsio rawno” czy będą mieli paszport Ukrainy czy Federacji Rosyjskiej.

      P. Zełeński mógłby zawrzec pokój – oddając “prorosyjskie” tereny Rosji, i zostawić przy Ukrainie tereny “zdecydowanie proukraińskie” (których Rosja nie chce, bo po co jej terytoria na których zza każdego krzaka do funkcjonariuszy państwowych będą strzelać “ukraińscy partyzanci”???), a potem wprowadzić do UE (i to już jest gwarancja trwałego pokoju, bo Rosja nigdy nie chciała konfliktu z UE) a potem do NATO tej części Ukrainy.

      Mógłby, ale tego nie zrobi, bo (tak przypuszczam) jest zakładnikiem grup, które są wyznawcami hasła “wielka Ukraina lub śmierć”. Wdepnął w g***o, a teraz nie ma wyjścia: jak Ukraina przegra i stanie się prorosyjska to czeka go los emigranta lub Sakaszwiliego (jesli nie ucieknie z kraju), a jak będzie negocjować z Rosją, to obejrzymy w TV zamach stanu i wojnę domową na Ukrainie w celu obalenia “zdrajcy Zełeńskiego”). Więc p. Zełeński musi grać dalej swoją rolę “niezłomnego ojca narodu”. I to niestety uniemożliwia wersję którą pani proponuje: Ukraina traci część terytorium a zyskuje wejście do UE (z perspektywą wejścia do NATO), a Rosja zysuje terytoria które odsuwają na zachód ziemie na których NATO może robić co chce.

      1. Ten podzial ktory podajesz na wschod prorosyjski a zachód prozachodni oraz pośrodku jest bardzo uproszczony.

        W naszych mediach nie mamy wyważonego obrazu konfliktu, w mediach RUS jest propaganda. Jak zapytasz Ukraincow z Charkowa to pewnie powiedza ze prorosyjscy to oni byli, ale przestali. Charkow byl prorosyjski ale widzac russkij mir przestał.

        Na obszarach odbitych przez armie Ukrainy osoby podejrzane o kolaboracje często znikają bez śladu. O tym tez nie dowiemy sie z zachodnich mediow. Pierwsza ofiara kazdej wojny jest prawda.

        A ta wojna to jest bardzo dziwna wojna, bo owszem, wojna, mordy i zbrodnie, ale pieniadze sa najwazniejsze. Władze Ukrainy: umowa zbożowa z Rosją przedłużona o 120 dni albo Gazprom :

        https://www.money.pl/gospodarka/gazprom-odkreca-kurek-zwiekszyl-dostawy-gazu-ziemnego-do-europy-przez-ukraine-6888413440072640a.html

        Zaraz, jakiego to orkowego gazu do Europy i zaraz, przez Ukraine? Czy oznacza to ze nadal finansujemy zbrodnie w UKR?

        Owszem. Interesy przede wszystkim. A co dla mnie jest ciekawe – ktory to dzis dzien pelnoskalowej wojny a formalnie aktu jej wypowiedzenia nadal brak?

        Tam nie ma jednego prostego scenariusza. Nienawiść została zasiana na dziesiatki lat.

      2. Zgadza się – na ten temat dużo już było powiedziane: ukraińska opinia publiczna wywiezie Zełenskiego na taczkach, jeśli nie będzie walczył o wszystkie terytoria. Ale po pierwsze – sami Ukraińcy też są coraz bardziej zmęczeni wojną i po dwóch latach wojny mogą być bardziej skłonni do ustępstw;
        po drugie – wejście do NATO i gwarancja trwałego pokoju to jest dobra cena za jeden czy drugi obwód;
        po trzecie – Ukraińcy też wiedzą, że jak Zachód wstrzyma pomoc, to utkną z ręką w nocniku i mogą skończyć w gorszej sytuacji niż mają teraz.
        Nie twierdzę, że dla Ukrainy będzie to łatwe. Ale i tak najtrudniejsze będzie przekonanie NATO, żeby zechciało Ukrainę przyjąć.

  4. a teraz trochę uwag bo dostrzegam u Pana błędy do wnioskowaniu:
    skąd Pana założenie że klęska rozumiana jako osłabienie Rosji NIE jest korzystne dla Chin? Sam Pan twierdzi, że wrogiem DZISIEJSZYCH Chin jest wojna. Po 24 lutego i tym bardziej po militarnej klęsce Rosji Chiny już wiedzą, że primo- nie popełniły błędu inwazji na Taiwan, co moim zdaniem było wcześniej dogadane z Putinem, po drugie Chiny wiedzą, że przez lata opierając armię o ruską sztukę wojenną, szkolenie, taktykę i TECHNOLOGIE wojskowe nie mają dziś najmniejszych szans na militrną rywalizację z US, Koreą i Japonią, które ochraniają Taiwan.
    Więc wyciagająć wnioski Chiny mają KORZYŚĆ z trwałego osłabienia Rosji i jej upadku rozumiango jako okupacja i rozpad FR z nową umową federacyjną tego co z niej zostanie. Ich korzyścią będzie o czym Pan sam napisał, eliminacja ruskiego zagrożenia i wpływu na kraje Azji Centralnej basenu MORZA KASPISJKIEGO. Już nie mówię o politycznym paliwie jakie sam dał Putin łamiąc umowy miedzynarodowe najeżdzjąc UKR, na co Chińczycy mogą się powoływać zajmując jako siły pokojowe i stabilizacyjne ziemie Chin Północnych należace do nich wg umowy nerczyńskiej z XVII wieku. 1,5 MLN km2 ziemi od Bajkału po Góry Stanowe i rzekę Uda. Kraje Zabajkalski, Amurski, połowa Chabarowskiego i Nadmorski.
    Mając trochę osłabioną Rosję ( Donbas za Krym jak Pan zgrabnie proponuje) nigdy tego nie osiągną i nigdy nie zwasalizują ani Syberii ani Jamału ani Turanu czyli tych trzech miejsc skąd mogliby mieć tanie i stabilne surowce. Tak potrzebne by UNIEZALEZNIĆ się od US i morskich dostaw.
    Po drugie drogi Autorze, założenie pokoju Donbas za Krym. Ok,bawmy się dalej, wymieniam:
    Krym jako teren zdemiitaryzowany pod zarządem Turcji, jak Wolne Miasto Gdańsk pod zarządem Ligi Narodów i Francuzów,
    Krym ukraiński jako obszar zdemilitaryzowany,
    Donbas ukraiński jako obszar zdemiitaryzowany,
    Donbas jako UKR powiększony o zdobycze terytorialne do rzeki DON, na którym trwa stan wyjątkowy a ludność prorosyjskich żdunów jest wysiedlona za Don do Rosji lub ma status mniejszości narodowej jak w Estonii. To możliwe scenariusze, najbezpieczniejszy ostatni.
    Podsumowując uważam że się Pan w tym punkcie myli- porozumienie Krym za Donbas NIE będzie odczytane w Rosji jako jej przegrana i nie spowoduje jej upadku. Będzie to tylko / aż zgniły pokój który jak uczy historia wywoła kolejną wojnę odwetową za DEKADĘ. Ale taki plan będzie zgodny z oczekiwaniami Francji, Niederlandów, Włoch, Niemiec no ogólnie całej zachodniej i południowej UE, bo zakończy wojnę, inflację, szok surowcowy, uspoki tzw rynki i da kolejny argument do BRAKU ich zgody na akcesję UKR do UE. Będzie pomoc na zasadzie kroplówki, będzie umowa handlowa i tyle. A żaden poważny kapitał nie zainwestuje w odbudowę kraju, który za dekadę może paść ofiarą kolejnej wojny. Znów UKR będzie dzikimi polami Europy.
    Taki kompromis zablokuje akcesję UKR do NATO w obawie jej libanizacji. To jest gwarancja Libanu NA STERYDACH- przemyt, bojówki, zamachy, bomby, brak stabilizacji, bieda. Będą obietnice, może brygada natowska rotacyjna i tyle dobrego. 20 lat od naszej akcesji dalej NIE mamy poważnej natowskiej dywizji ani baz w Polsce, więc dlaczego na UKR miałoby być lepiej?
    Dalej mnie Pan nie przekonał, że UKR wejdzie do UE i NATO, poza jednym scenariuszem o którym wielokrotnie pisałem – federacyjna IV RP i wchodzą tylnimi drzwiami jako część RP, Litwy, Łotwy i Estonii na zasadzie Niemiec 1955 kiedy RFN NIE miała uregulowanych granic i pozostawała pod okupacją oraz DDR jako części Niemiec w 1990 roku.
    Z kolei jesli UKR dalej nie zechcą federacji z RP i wybiorą wchodzenie do eurokołchozu na zasadach Berlina, to NIE będzie to również w naszym polskim interesie. Tu trzeba UKR postawić granice i zablokować ten proces. Jesli dalej chcą wchodzić do tej samej rzeki i 30 lat ich nieczego nie nauczyło, to ich wola, a my powinniśmy wystawić im rachunki, jak nam Anglicy w 1945.
    Wchodząc do IV RP lub Republiki Intermaris ( pal licho nazwę) uzuskują scenariusz max lub jednostronne gwarancje bezpieczeństwa od naszej piątki, Rumunii, GB i US. Warto będzie. Wtedy można tam wysłać nasze wojska i brygady natowskie nawet bez formalnej akcesji. A jesli pójdą Węgrom i Rumunom na ustępstwa- mniejszości, Budziak? Jest wiele argumentów na stole.
    Ale powtarzam tylko utrata SWOICH ziem ,a nie tych które ruskie zajęli 10 lat temu w 2014 roku i 2008 w Gruzji czyli cofnięcie terytorialne nabytków od Jelcyna , utrata Abchazji, Krymu, Donbasu, Ługandy, Kurylów ORAZ ICH etnicznych obwodów kurskiego, białgorodzkiego i części rostowskiego po rzekę Don wywoła szok w Rosji i poczucie klęski. To uruchomi scenariusz jugosłowiański czyli otjezdy poszczególnych regionów dotąd w sposób kolonialny przez ruskie centrum wykorzystywanych- Tuwa, Buriacja, Dagestan, Czeczenia, Tatarstan, Jakucja. To doprowadzi do nowej umowy federacyjnej i być może oswobodzenia Chin Północnych oraz japońskiego Sachalinu i Kuryli. Aby to kontrolować będzie potrzebny okupacyjny nadzór, gubernator gen Mattis na Kremlu i lokalny rząd jak w 45 w Berlinie lub Japonii.
    Tylko ten ostatni scenariusz gwarantuje UTRZYMANIE jednosci NATO, która dziś jest bardzo krucha czego dowodem gupa Remstein. Pozorny pokój tylko przyspieszy podział NATO i będzie tak jak było. Jesli US nie chce mieć tutaj znowu euroazjatyckiego niemieckiego kołchozu to droga do powstrzyywania i odstraszania Chin jest jedna.

    1. Dwa dni temu Brandon Weichert na łamach “1945” pisał, że już w 2021 roku według Bellingcat Xi Yin Ping poinformował Władimira Putina, że jesienią 2022 roku Chiny planują najechać, czy też napłynąć Tajwan. USA szacowały ryzyko wybuchu wojny na 2027 rok. Jedność państw zachodu zachodu po napadzie Rosji na Ukrainę miały przed tym powstrzymać Chiny. Teraz z perspektywy czasu wydaje się, że na zmianę decyzji spory udział miały doświadczenia z użycia systemów S-300 i lotnictwa na Ukrainie. Chiny zrozumiały, że nie będzie mowy o żadnym zajęciu lotniska czy desantu ze śmigłowców. I że wystarczą Harpoony czy NSM odpalane z lądu do zatopienia okrętów desantowych.

  5. i na koniec o NATO :
    przegrana UKR i zwycięstwo Rosji to umocnienie Niemiec, które NIE są naszym sojusznikiem w pakcie lecz tylko największym partnerem gospodarczym i konkurentem politycznym. RFN odbudowuje sojusz z Rosją i Chinami, NATO z czasem ulega podziałowi.

    Druga opcja to wygrana na froncie UKR i scenariusz min to ich granice z 2010 lub scenariusz pośredni, w którym ukraiński Krym jest zdemilitaryzowany jak Wolne Miasto Gdańsk pod zarządem Turcji. Albo pokojowy plan Wojczala Krym za Dobas czyli politycznie Normandia 2.0 Uważam, że we wszystkich tych wariantach UKR nie ma szans na członkostwo w NATO, bo będzie miała w swoich granicach strefy zapalne co nazwałem LIBANEM NA STERYDACH. A w Wilnie zapadnie wygodna dla wszystkich deklaracja członkostwa UKR ale PO wygranej wojnie i skończy się CO NAJWYZEJ na batalionach/ góra brygadzie NATO stacjonującej na ukraińskiej ziemi. Oczywiście bez pełnego członkostwa w NATO nie będzie członkostwa w UE. Czyli jak u nas za rządów Tuska. Nieoficjalna ruska strefa wpływów.

    I tu zacznie się polska rozgrywka czy UKR będą chcieli z nami federacji i tylnimi drzwiami wchodzić do NATO i UE, czy wybiorą drogę niemiecką, ich gwarancje i propozycje, a której wybór wywoła blokadę członkostwa i pomocy ze strony US, GB oraz mam nadzieję Polski. Bo powojenna UKR sojusznik Niemiec to NIE jest nasz interes narodowy i euroatlantycki. Będzie jak było tylko gorzej. Taki GIEDROYĆ NA STERYDACH, czyli błędna naiwna koncepcja państwa buforowego, które niby jest suwerenne i wolne ale w praktyce okazuje się rządzone przez ruską i szwabską agenturę.

    I scenariusz max wielokrotnie przeze mnie opisywany- kapitulacja Rosji w 2024, granice UKR na rzece Don. Ten plan gwarantuje im członkostwo w pakcie i jego wzmocnienie oraz utrzymanie spójnosci, bo nie wyobrażam sobie, aby pokonane Niemcy, osłabione lewarem polskich reparacji i wzbogacone podziałem łupów na UKR i upadłej Rosji, żeby oni chcieli wychodzić z NATO. Złamani, skruszeni, będą dalej trzymać się amerykańskiego kolosa.
    Stepie szeroki……

  6. Szanowny Panie Krzysztofie – czy zechciałby Pan spróbować zgadnąć jaki będzie rezultat lipcowego szczytu NATO? Ja wiem że to równie wielka niewiadoma jak próba oszacowania jaka będzie grubość śniegu na Kasprowym Wierchu w lutym 2024, ale przeciez jakieś przewidywania zapewne Pan ma… My, “zwyli ludzie” słyszymy np. “Ukraina będzie walczyć aż odzyska wszystkie ziemie” (p. Zełeński), “miejsce Ukrainy jest w UE i NATO” (gdybym chciał wymieniać nazwiska to ze dwie godziny by mi zeszło), “będziemy wspierać Ukrainę tak długo jak będzie trzeba” (p. Biden, p. Blinken i inni “ważni amerykanie”), “możemy rozmawiać z Ukrainą ale z uwzględnieniem aktualnych realiów terytorialnych” (p. Pieskow) i tak dalej…

    Co Pan “obstawia”? Ukraina dostanie jakiś “konkret” czy będzie to tylko “mydlenie oczu” żeby podtrzymać obecny status (wojna NATO – Rosja = rosyjskie “mięso armatnie i broń vs. ukraińskie “mięso armatnie” + NATOwska broń” i zobaczymy kto dłużej wytrzyma?)

    1. w Wilnie będzie gadka szmatka o członkostwie UKR w NATO po wygranej wojnie ( Anglosasi) lub w zamian za pokój ( sojusznicy Rosji Niemcy, FRA i Niderlandy). Obie opcje wbrew pozorom są zbieżne a nie wykluczające.
      A ze strony UKR będzie oczekiwanie zatwierdzenia przekazania trzech eskadr F16 do letniej ofensywy. Bez nich straty będą większe, a cios i zasięg ukraińskiego uderzenia słabszy. To będzie operacja sił połączonych, czyli nasz natowski, zachodni sposób walki. BCT czyli brygadowe grupy taktyczne jako czołgi + grenadierzy panc na wozach + piechota zmotoryzowana wsparte uderzeniami artylerii i czyszczeniem nieba. Piloci od lata 2022 już zostali przeszkoleni, storm shadow dostarczone. Więc albo ruskie uderzą wcześniej z Białorusi albo UKR do listopada dojadą do Woroneża. To będzie operacja NOVEMBER.
      Po zatwierdzeniu dostaw samolotów kolejny krok gotowania ruskiej żaby to będzie zatwierdzenie uderzenia wojsk NATO jako misji stabilizacyjnej na UKR, co będzie kolejnym pktem dyskusji i wojny.
      Taki to będzie handelek samoloty za brak szybkiej akcesji, bo jak UKR wygrają to akcesja będzie tylko przez Warszawę, a jak przegrają to jej nie będzie, ale będą za to siły stabilizacyjne.
      Czy Pan Autor się nam tutaj wypowie?

  7. W sumie zgadzam się z tezami zawartymi w tekście, dobry artykuł spajający w całość to co uważam.
    Co mnie zaciekawiło i o czym nie pomyślałem wcześniej to fragment o wspólnym NATOwskim budżecie w którym sporo partycypowałaby Polska.
    Nie mogę się natomiast zgodzić z nowymi “żelaznymi gwarancjami” mając w pamięci Memorandum Budapeszteńskie. Ukraina musi wejść do NATO, a w powojennym okresie przejściowym NATO musi rozmieścić w Ukrainie siły pokojowe.
    Tak czy siak świetny artykuł, pozdrawiam.

  8. Niiestety nie wierze , by przedstawiona koncepcja przez Pana krzysztofa miała realne szanse realizacji i miała przełożenie na uzgodnienia między członkami Nato w stosunku do Rosji . Zbyt duzy jest konflikt interesów w Europie między Ameryką , a Francją i Niemcami . O Włochach ,Węgrach ,Grekach i Turkach tez chcących robic interesy z kacapami nie wspomne. Zreszto co swietnie wyczuwają i grają tym Rosjanie . Widac wyraznie , ze amerykanska czapa zbyt mocno uwiera mini europejskich hegemonów Francje i Niemcy . Szczególnie Niemców ze zrozumiałych względów . Wasalizacja i brak WŁASNEJ broni atomowej . Kazdy z tej wielkiej 3-ki stara się grac do swojej bramki . Nasze interesy pokrywają się w pełni z interesami Ameryki w tej kwestii .Warunkiem dla bezpiecznego istnienia Polski jest skuteczne osłabienie siły i roli Rosji . Odsunięcie jej jak najdalej od naszych granic . Wystarczy smiertelne niebezpieczenstwo i ciągłe podgryzania nas ze strony Niemiec . Działania Francji i Niemiec są niestety tylko POZOROWANE i WYMUSZANE ze strony Ameryki .Gdyby nie to to zapewne nie kiwnęliby palcem w sprawie najazdu Rosji na Ukraine .Najchętniej dajej by zwiększali handel jak w 2014 r . Zadne sankcje technologiczne czy inne nie będą utrzymane z ich strony . Nie ma o tym mowy. To pobozne zyczenia niestety 🙁 . Francja zapewne ma w pamięci zerwany kontrakt stulecia z Australią na okręty podwodne . Gdy w gre wchodzą interesy nie ma żadnych sentymentów między takimi egoistycznymi sojusznikami. Znowu niesmiertelne faktury i rachunek zysków i strat . Jaskrawo to pokazuje rzekoma sprzedaz gigantyczntch zakładów Renault w Rosji za 1 rubla ale…… z opcją odkupu w ciągu 6 lat. Czyli wszystko jest przygotowane na powrót i , az do tego trzęsą się i nogami juz przebierają . Liczy się kasa i nic więcej . Co do Niemców to doskonale wiedzą , ze póki Ameryka bedzie w Europie to nigdy nie powrócą do potegi jak za Wilhelma . Będa tylko srednim liczącym sie panstwem silnym gospodarczo i nic więcej . Generalnie chyba Amerykanom tez na tym zalezy zeby miec w Europie wyłącznie sredniaków nad którymi w kazdej dziedzinie maja zdecydowaną przewage dla zapewnienia ich hegemonii . Co do Rosji samej Rosji
    Wobec braku rzeczywistego frontu panstw Nato działającego w celu jej współnego osłabienia oraz faktu , ze Rosja jako panstwo atomowe tej wojny przegrac po prostu nie może widze to bardzo słabo . Wspomniec nalezy , ze Rosja jest zupełnie innym panstwem niz tzw. demokracje zachodu. To SATRAPIA WOJSKOWA dokładnie typu bizantyjskiego jak swietnie ujął to F. Koneczny . Z despotą Carem na czele . Tam NIGDY i NIKT spoza układu KGB nie ma szans na zadna władze w wyborach nawet pozorowanych . Rzeczywiste wybory to w ogóle mrzonki . Kacap jest zaprogramowany przez dziesięciolecia indoktrynacji . Będzie umierał i żarł kartoszki ale Rasija jest wielka i swięta i będzie trwac przy swoim . Szczególnie ze jak wspomniałem wczesniej mają bombe atomową więc wojskowo przegrac w zaden sposób nie mogą .Moze co najwyzej byc pat i to obstawiam niestety wraz z zamrozeniem konfliktu . Chyba zeby stał się kataklizm i Boże chroń Cara brutusi z KGB np.od Girkina 🙂 zatłuklibyiliby Władimira Władirowicza . Byłoby to totalną tragedią i nieszczęsciem zupełnym dla Polski . Lepiej niech ta banda złodzieji z Putinem na czele trwa i te chore panstwo dalej po mału gnije , niż zeby przyszedł ktos bardziej uczciwy i przede wszystkim inteligentny . Polska i Ukraina .
    Gdzies tam głęboko tli mi się iskierka , ze amerykanscy planisci w długoterminowych planach stawiają na Polske jako panstwo federacyjne frontowe w układance z Ukrainą . Sama Polska i sama Ukraina są zbyt słabe. O takowych planach wiadczyłyby gigantyczne ilosci zamawianego uzbrojenia za bajonskie sumy w Polsce . Rowniez zastanawia mnie kto miałby to utrzymywac ( koszty ) i obsługiwac ? Samej Polsce takie ilosci są chyba niepotrzebne . Ponad potrzeby skoro jestesmy pod parasolem lotniczym Nato . Do spółki z Ukraina to jakos się spina . Takie prozaiczne rzeczy jak ułatwienia prawne dla Polaków na Ukrainie i wzajemnie dla Ukrainców w Polsce . To tez bardzo zastanawiające i wymowne gdzie indziej nie spotykane . Połączona Polska z Ukrainą to ludnosciowo i strategicznie zaczyna byc licząca się siła . Jesli w perspektywie dekady byłaby inwestycjyjnie wzmocniona ekonomicznie to rysuje się alternatywa dla Niemiec w Europie srodkowej . Furtka w postaci wejscia Ukrainy poprzez jakis sojusz federacyjny z Polską równiez wydaje się opcja grzechu warta .Moze stac się najczarniejszym snem ruskich nacjonalistów . Bo to wyklucza Rosje z jej mocarstwowosci .Traci całkowicie kontrole nad Europą środkowowschodnią .Jak pisałem sprawdzianem dla mnie będą wybory parlamentarne i arcytrudna potencjalna kolejna wygrana PIS z niemieckimi konfidentami z PO . Wydaje się niemozliwa do wygrania wobec tak niesprzyjających warunków .Najpierw z covidem , a pozniej inflacją wywołaną wojną , a przez obcą agenture przedstawiana jako wina PIS 🙂 Mysle , ze Amerykanie wyciągną j w ostatniej chwili chwili jakiegos Jokera:-)

    1. Co do mocarstwowości Rosji. Wbudowane w system: centralizm, kontrola, brak samodzielności, korupcja i złodziejstwo nie pozwolą nigdy wygrać samotnie Rosji, żadnego większego konfliktu. Co do broni atomowej, to trzeba jeszcze mieć możliwości niezakłóconego przez wroga dostarczenie jej w określone miejsce i zdetonowania. Ostatni Kindżał zestrzelony przez Patriot jasno pokazuje, że Rosja będzie mieć z tym problem. Dodatkowo wejdą do użytku działa laserowe. USA mogłyby teraz atomowo “dobić” Rosję, ale nawet nie potrzebują tego robić. Ona się sama zawali z czasem. Brak modelu gospodarczego dalszego funkcjonowania Rosji powoduje, że nawet w przypadku rozejmu z Ukrainą zostają jeszcze zachodnie sankcje, które zniszczą ją bez wojny – pod koniec roku Rosja przekona się, że bez zapewnienia zbytu surowców Zachodowi, Rosja wyciągnie gospodarcze kopytka. Nawet bez wojny.

    2. A rozejm z Ukrainą przecież nie zapewni automatyczne ściągnięcie sankcji nałożonych przez zachód na Rosję. Nawet gdyby Rosja oddała wszystkie zdobycze terytorialne, to obecne sankcje zachodu nie pozwolą na gospodarcze funkcjonowanie tego kraju. Rosja musiałaby zaprosić do stołu negocjacji również USA i Zachód. Obecna runda przedstawiciela Chin po UE pewnie będzie badać możliwość zdjęcia tych sankcji. Jeśli Zachód utrzyma sankcje na Rosję, mimo rozejmu, to ataku Chin na Tajwan nie będzie. Dlatego USA będą temu twardo oponować. Pewnie w grze będzie propozycja Chin dedolaryzacji handlu, ale to tak przy okazji, bo kluczowe dla Chin jest zdjęcie sankcji na handel z Rosją. Dla RFN propozycja odejścia od $ i przyjęcia Euro w rozliczeniach z Chinami będzie nęcąca, ale USA przymuszą RFN w tej kwestii.

    3. No widzisz, .znasz wiele ciekawych faktów, tylko kiepsko łączysz je w całość. Posłużę się cytatami z Twojego wpisu, bo są bardzo pomocne, i dodam swoją interpretację.

      Piszesz: „Kacap jest zaprogramowany przez dziesięciolecia indoktrynacji . Będzie umierał i żarł kartoszki ale Rasija jest wielka i swięta i będzie trwac przy swoim . Szczególnie ze jak wspomniałem wczesniej mają bombe atomową więc wojskowo przegrac w zaden sposób nie mogą.” Skoro twierdzisz że Rosjanie nie mogą przegrać, to wynika z tego że Ukraińcy nie mogą wygrać, a jeśli tak, po co ich wspieramy przedłużając wojnę i przyczyniając się do zwiększania liczby ofiar? Poza tym maniakalnie trzymasz się idei „wielkiej ukrainopolski” która „wypruje sobie flaki” tylko po to żeby próbować osłabić Rosję. No to czym różnisz się od „kacapów” którymi gardzisz bo chcą „wielkiej Rosji”? Ja wolę „średnią” Polskę która będzie kończyć się na Bugu, współpracować gospodarczo z UE i dbać o dobrobyt swoich obywateli zamiast marnować pieniądze na cudze wojny. Jak PiS wygra i przez kolejne 4 lata będzie wydawać wszystko co zbierze od obywateli na broń dla Ukrainy, to i ja, i Ty szybko będziemy musieli przestawić się na „kartoszki” jako główne źródło pożywienia.

      Piszesz: „Gdzies tam głęboko tli mi się iskierka , ze amerykanscy planisci w długoterminowych planach stawiają na Polske jako panstwo federacyjne frontowe w układance z Ukrainą . Sama Polska i sama Ukraina są zbyt słabe. O takowych planach wiadczyłyby gigantyczne ilosci zamawianego uzbrojenia za bajonskie sumy w Polsce . Rowniez zastanawia mnie kto miałby to utrzymywac ( koszty ) i obsługiwac ? Samej Polsce takie ilosci są chyba niepotrzebne.” O, wreszcie dotarło do Ciebie że Rzad RP wydaje pieniądze podatników na coś czego nie potrzebują? Właśnie o to chodzi „amerykańskim planistom” – „średnio naiwni” będą płacić gotówką, „mocno naiwni” śmiercią obywateli, a Amerykanie powiedzą „good job” i pochwalą ich za wzorową postawę w obronie „demokratycznych idei spajających wolny świat”. Przy okazji „bezkosztowo” nieco sponiewierają Rosję, a amerykańskie firmy dobrze zarobią na produkcji i sprzedaży wszystkiego czego potrzeba do prowadzenia wojny. „Faktury” że tak Cię zacytuję ????

      Piszesz: „Znowu niesmiertelne faktury i rachunek zysków i strat . Jaskrawo to pokazuje rzekoma sprzedaz gigantyczntch zakładów Renault w Rosji za 1 rubla ale…… z opcją odkupu w ciągu 6 lat. Czyli wszystko jest przygotowane na powrót i , az do tego trzęsą się i nogami juz przebierają.” Tym mnie podniosłeś na duchu… Skoro nawet tacy zagorzali zwolennicy wojowania z Rosją jak Ty zakładają że ten obłęd skończy się za kilka lat bo skończy się zachodnia „kroplówka wojskowa”, znaczy że nastąpi to znacznie szybciej. I tym optymistycznym (dla mnie, ale też dla licznych Ukraińców i Rosjan stojących w kolejce do zmoblizowania) akcentem zakończmy.

  9. Wiem, że to nie miejsce na takie tematy, ale to jedyny sposób kontaktu.
    Zachęcam do zapoznania się z petycją opublikowaną na stronie Sejmu RP
    (dział petycje jednostkowe, sygnatura: BKSP-144-IX-700/23).
    To nie skam ani kryptoreklama, tylko rekomendacja do wyrażenia przez
    Pana Krzysztofa Wojczala opinii na ważny – z punktu widzenia podejmowanej tematyki
    – temat.

  10. PIOTREK111, NEIN, NEIN, NEIN, przy mojej sympatii do Ciebie-
    Rosja jak każde państwo atomowe MOŻE przegrać wojnę, co właśnie się dzieje. Użycie tej broni to gra w kurczaka, kto pierwszy stchórzy, to broń ZASTRASZAJĄCA, bo pójście na atomową wymianę ciosów to POWSZECHNY ARMAGEDON. Geografia i fizyka jest jedna dla wszystkich złych ludzi na świecie i oni to wiedzą. Globalna wioska, raje podatkowe,tv, insta, kult kasy, życie jak w Madrycie dla elit, bo reszta ma zasuwać za miskę ryżu. Swiat nie dzieli się na bloki ale na tych co mają, na tych co mają mieć i na tych co nigdy mieć nie będą.
    To jest wspólna wiedza dla wszystkich od Moskwy, Pekinu po Islamabad, Delhi, Phenian i Paryż. Dlatego że prądy strumieniowe w 24 dni opływają całą ziemię, że promieniowanie lub taka broń biologiczna zabija jak C19 WSZYSTKICH to jest to ruletka więc żadene z tych mocarstw atomowych nie użyje tej broni.
    Może nawet i rozkazy zostaną wydane, może komuś palec się omsknie ale żaden z tych generałow NIE pójdzie na pełną wymianę ciosów. Nie wykonają rozkazów szaleńców, szajbusów w stylu Dugina/ Tuckera Carlsona czy jakiegoś kozojebcy z pustyni. To nie są rewolucjoniści CHE, ale najczęściej grube, tłuste koty pod każdą szerokoscią geograficzną.
    A jak punktowo/ taktycznie któryś uderzy to sami go wyeliminują, to takie samoograniczenie eskalacyjne jakby to powiedziała prof Staniszkis. Dlatego Putin nie zbombardował Kijowa ani Przemyśla, o czym rok temu pisałem w obawie. Nawet ruskie mają oleum w głowach i nie upozorowali katastrofy Czernobyla/ Enerhodaru co dałoby im alibi to wycofania się rakiem z przegranej wojny i jej zamiany na pomoc humanitarną z funduszami pomocowymi od ruslandversteher.

    Po drugie kolektywna wspólnota NATO ma się dobrze, mimo obstrukcji DE i FR, sankcje coraz lepiej działają, idzie ku zwycięstwu, więc po co ten DEFETYZM?

    Po trzecie już Tobie pisałem , teraz użyj excela- coroczny budżet RP 604 MLD PLN, szacowane przeze mnie i oczywiście MON wg strategicznego planu obronnego wydatki na zbrojenia to ok 550MLD PLN do wydania w DEKADĘ. Ja piszę netto oni chyba brutto. Nie mam wiedzy. Uzbrojenie + amunicja bez corocznych kosztów utrzymania zdolności bojowej armii. Ja od dwóch lat piszę i proponuje żeby wprowadzić stawkę 0% VAT na zakupy uzbrojenia ze wzgl na bezpieczństwo narodowe.co możliwe wg traktatów UE. Wtedy rocznie mamy do wydania ok 45-50MLD PLN czyli 9% budżetu. Duże lecz do udźwignięcia. Prof Glapiński, MWF, OECD mają rację – RP to bogaty ROZWINIĘTY kraj. Pierwsza 20/ 25 świata.

    Po czwarte – te zbrojenia finalnie spłacą nam Niemcy z uruchomionych w ciągu kilku lat reparacji. To też zgodne z obecnym kursem US, GB i POTUSA Trumpa.
    Po piate- pewnie w wyniku tej wojny UE się podzieli na Unię Karolińską i resztę więc jest szansa na zniesienie ETS, powrót do węgla czyli TAŃSZĄ polską produkcję, prąd i rolnictwo, zimną wódkę, kawior i futro z jenota.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *